Liwska orkiestra w Rosji

Transkrypt

Liwska orkiestra w Rosji
GMINA LIW
Liwska orkiestra w Rosji
Po zeszłorocznym wyjeździe na Węgry nikt z członków orkiestry dętej OSP w Liwie nie przyjmował do wiadomości, że
podobne wakacje już się nie zdarzą. Jak się okazało – słusznie. W czerwcu rozeszła się wiadomość, że zespół wyjedzie
– nie tak daleko wprawdzie i nie na tak długo – ale wyjedzie! Do Rosji, tej najbliższej: do Obwodu Kaliningradzkiego.
Zaczęły się bardzo energiczne przygotowania do podróży: wyrabianie paszportów, załatwianie wiz, załatwiania
formalności było niemało, bo choć to odległość na rzut beretem, jednak terytorium pozaunijne. Zaproszenie na
uroczyste obchody 760-lecia Kaliningradu, czyli znanego nam z historii Królewca, było na tyle atrakcyjne, że
determinacja, aby plan udało się wykonać, była ogromna. Zaproszenie należało przyjąć, pojechać i pokazać się z jak
najlepszej strony.
Po przejściu odprawy granicznej i zakwaterowaniu na miejscu w Hotelu Balitca zespół zbierał siły na wyjątkowo ciężki
następny dzień. 11 lipca obchodzony jest tam jako Dzień Urodzin Miasta. Na ulicach Kaliningradu tłumy jego
mieszkańców entuzjastycznie witały uczestników obchodów. Uroczystości zaczęły się o godzinie 11. od biegu
kaliningradczyków. Chwilę potem ruszyli rowerzyści. Na ulicach ustawiono wiele scen dla artystów śpiewających,
grających i tańczących. Po godzinie do głosu doszły orkiestry dęte, w tym nasza. Przemarsz ulicami Kaliningradu trwał
bardzo długo. Przed nami szła „egzotyczna orkiestra” – jak nazwano ją w miejscowej prasie – z Częstochowy, grająca
na szkockich instrumentach. Pogoda tego dnia okazała się sprzymierzeńcem paradujących muzyków: 20 stopni to nie
skwar jak rok temu na Węgrzech. Nie bez znaczenia była też atmosfera panująca na ulicach stolicy tego skrawka Rosji.
Uśmiechnięte twarze mieszkańców wiwatujących na cześć naszej orkiestry zachęcały do grania. „Naszi druzja!” –
skandowali Rosjanie. Nie spodziewaliśmy się tak miłego odbioru.
Po obiedzie przyszedł czas na koncert. Orkiestra wykonała wiele znanych utworów, ale jak zwykle „Hallelujah” Cohena
wzbudziło największy zachwyt słuchaczy. Niezwykle ciepło odebrany został też występ najmłodszej członkini zespołu
Mai Szczepanik, która z towarzyszeniem orkiestry brawurowo odegrała na flecie „Prząśniczki”. Po koncercie odbyła się
sesja zdjęciowa, bo jakże inaczej nazwać przychodzących do członków orkiestry Rosjan, proszących o wspólną fotkę.
Trzeciego, ostatniego dnia wyprawy uczestniczyliśmy w niedzielnym nabożeństwie w cerkwi, zwiedziliśmy Muzeum
Oceanu, odbyliśmy przejażdżkę ulicami Kaliningradu, zrobiliśmy drobne zakupy, a po obiedzie wyruszyliśmy w
kierunku granicy. Jeszcze przed północą dotarliśmy do Liwa.
Ludmiła Kalata
1