Wspomnienia - Cecylia Barczyk
Transkrypt
Wspomnienia - Cecylia Barczyk
Wielce Szanowni Państwo, Droga Pani Dyrektor, Pedagodzy, Absolwenci, Koleżanki i Koledzy, Uczniowie i dostojni Goście. Od Baltimore do Bytomie jest ponad 7000 kilometrów. Choć jest to dość duża odległość jednak myślą i wyobraźnią można pokonać ją w sekundę. Dzięki i medialnym środkom jestem z Wami obchodząc uroczysty jubileusz naszej czcigodnej szkoły. Jubileusze, zarówno osobiste jak i instytucji są wspaniale z kilku powodów. Po pierwsze jest okazja, aby dokonać liftingu: odświeżyć oblicze, nałożyć makijaż. Trzeba pomalować ściany, wymienić okna, zmienić dach, itd. Dwa lata temu widziałam rusztowania w sali koncertowej i wejście na balkon było niebezpieczne. Remont na pewno wymagał wielu starań i Śródków, ale rezultat jest piękny. Gratuluje dyrekcji i wszystkim, którzy dołożyli się do tych starań. Po drugie, jubileusz jest okazją do spojrzenia wstecz i pochwalenia się sukcesami absolwentów. Niedawne spotkanie z koleżankami i kolegami mojej klasy, napełniły mnie podziwem dla ich kreatywnej pracy artystycznej i dydaktycznej w rożnych częściach Polski i świata. Niektórych z nas los powiódł daleko i dane nam było nieść miano bytomskiej szkoły, Bytomia i Polski za ocean. Każdy z nas na swoją miarę przyczynia się do przekazania znicza wysokiej kultury muzycznej następnej generacji i z wszystkich sukcesów powinniśmy być dumni. Wreszcie, jubileusz jest okazją, aby się spotkać, powspominać, uścisnąć, zaśmiać i zapłakać. Jako dumna absolwentka klasy 1968 chciałabym podzielić się refleksjami na temat lat spędzonych w murach tej szkoły. Do grona uczniów tej szkoły dołączyłam, gdy miałam 12 lat. To znaczy, ze pierwsze pięć klas spędziłam w „normalnej” szkole podstawowej. Była to jedynka blisko placu Klasztornego. Wyobraźcie sobie Państwo typową szkołę z dużą klasą, w której 40 uczniaków w czasie przerwy gania dziko po podwórzu przynosząc do klasy kurz, a zimą śnieg i błoto na butach. Jakież było moje zdumienie kiedy w mojej nowe szkole musiałam zdjąć palto w szatni i nałożyć pantofle na cały dzień, chodząc, a raczej ślizgając się, na wypastowanych i wypolerowanych parkietach. Ogromne drzwi prowadzące do klas, w których było zaledwie dwudziestu uczniów, czystość i cisza w porównaniu z poprzednia szkołą wywarły na mnie ogromne wrażenie. Zaskakujące było również to, że do nauczyciela nie mówiło się „proszę Pana” czy „proszę Pani”, lecz „Pani Profesor” lub „Panie profesorze”. Nasi pedagodzy byli pasjonatami w swoich dziedzinach. Legendarne wykłady profesorów historii i języka polskiego były doświadczeniem, którego nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę również powtórek materiału z tychże przedmiotów, kiedy atmosfera terroru niemalże paraliżowała nasze umysły. Niemniej doskonałe nauczanie i wysokie wymagania procentowało przez cale życie. Nasze wspaniałe profesorki języków obcych z wielką pasją i z dobrym rezultatem wpajały w nas znajomość rosyjskiego i francuskiego z oryginalnym akcentem. Jakże przydała mi się znajomość obydwu języków w moim życiu. Ile wspaniałych przyjaźni zawarłam dzięki nim. Nasza profesorka matematyki była specjalistką od logicznego recytowania formuł matematycznych. To też bardzo przydało mi sie w muzyce i w pedagogice. W dziedzinie historii, analizy muzyki i kształcenia słuchu nabyta tu wiedza stała się dla mnie bazą na całe życie. Mój raport byłby niekompletny bez wspomnienia naszych wspaniałych profesorów muzyki instrumentalnej i wokalnej, którzy wpoili w nas pasję wykonawczą. Do dziś pamiętam mojego profesora wiolonczeli, Mariana Miedlara śpiewającego, wymachującego rekami, niemal tańczącego demonstrując charakter utworu. Ten płomień zaangażowania raz zapalony w moim sercu nigdy nie wygasł i za to jestem mojemu profesorowi bardzo wdzięczna. Pięćdziesiąt lat temu z dumą nosiłam przyszytą na rękawie plastikową tarczę z lira – emblematem naszej szkoły. Tak samo dziś czuje dumę, że jestem częścią historii tej wspaniałej instytucji. Na końcu chciałabym powiedzieć parę słów do młodzieży. Gdy czujecie jarzmo pracy, kiedy po pięciu godzinach ćwiczenia trzeba jeszcze spędzić kilka godzin w nocy na zadanie z matematyki czy z innego przedmiotu, pamiętajcie o tym, że praca hartuje nas tak jak ogień hartuje żelazne ogniwo łączące przeszłość z przyszłością. Waszym zadaniem jest kontynuować tradycję, gdyż jak wielki polski poeta Cyprian Norwid powiedział: „Wiedz, że przez tradycję wyróżniony jest majestat człowieka”, a popularna piosenka wtóruje: „Bo tradycja to potęga, bez niej jesteśmy nędzarzami”. Ale nie zapomnijcie, że każdy z Was jest indywidualną jednostką, każdy ma coś unikalnego, co dobra szkoła powinna pomoc odkryć i pielęgnować. Gdyby mój profesor, Miedlar nie oczekiwał ode mnie odnalezienia mojego własnego głosu na wiolonczeli, nie stałabym sie tym muzykiem, którym jestem dzisiaj. A więc pamiętajcie słowa wieszcza: „Młodości, dodaj mi skrzydła, Żebym nad martwym wzleciał światem w rajską dziedzinę ułudy, kędy zapał tworzy cudy. (…) kędy zapał tworzy cudy (…) tworzy cudy (…) pamiętajcie…” Cecylia Barczyk