Suzuki Grand Vitara 2.0 L. Auto dla lekarza weterynarii

Transkrypt

Suzuki Grand Vitara 2.0 L. Auto dla lekarza weterynarii
V ET-PRESS
WETERYNARIA
W PRAKTYCE
dr n. wet. Wojciech Hildebrand, dr n. wet. Krzysztof Janeczko
Silnik: benzynowy, poj. 1995 cm3,
moc maks./obr kW(KM)/min -1 :
103(140)/6000; maks. moment obrotowy (Nm/min-1): 183/4000.
Przeniesienie napędu: stały napęd na cztery koła z możliwością
zablokowania mechanizmów różnicowych, mechanizm międzyosiowy ze
sprzęgłem o zwiększonym tarciu i redukcji przełożenia głównego skrzyni
biegów, skrzynia biegów manualna,
5-stopniowa.
Podczas zimowych mrozów na polskich
drogach, które i tak przecież słyną z nie
najlepszej jakości, dokonuje się ogrom
zniszczeń. Istnieją oczywiście w naszym
kraju eksperymentalne odcinki dróg,
których nawierzchnia jest w stanie wytrzymać skoki temperatur, jednakże za
przejazd znaczną częścią tychże odcinków, zwanych autostradami, pobierana
jest sowita opłata. Pozostaje więc czekać,
aż w Polsce powstaną nowe drogi lub
(co realniejsze)... kupić auto odporne na
„szosy terenowe”. Przy czym o ile remont
głównych dróg ma być priorytetem i mają
być one remontowane w pierwszej kolejności, o tyle drogi drugorzędne mogą się
na swoją kolej nie doczekać. Alternatywą
w takim wypadku są dobre buty i plecak
lub auto odporne na tego typu warunki.
Takim pojazdem jest bez wątpienia Suzuki Grand Vitara.
Wydawać by się mogło, że japoński
producent, który zaczynał w 1909 roku
od produkcji maszyn tkackich, poprzez
wytwarzanie motocykli (od 1952 r.), nie
zdobędzie sobie miejsca wśród producentów aut, zwłaszcza terenowych,
w standardzie wykonania „all inclusive”.
Kiedy japońska fabryka na wyspie Honsiu w 1955 roku rozpoczynała produkcję
malutkich samochodzików, nikt nie przypuszczał zapewne, że w niedługim czasie
producent będzie stanowił zagrożenie dla
uznanych na rynku „wyjadaczy”. Nawet
produkowany od 1970 roku Jimny nie
80
Suzuki Grand
wróżył takiego sukcesu. Pierwszy model Suzuki Grand Vitara pojawił się na
rynku w roku 1988 i powoli zaczął zdobywać uznanie nie tylko u osób, którym
auto było potrzebne do pracy w trudnych
warunkach terenowych. Z zalet napędu na cztery koła zaczęli korzystać także
kierowcy zjeżdżający jedynie na trawiasty
parking przy drodze.
Nowa moda na auta szosowo-terenowe, zwane potocznie SUV-ami (sport utility vehicle) przywędrowała z Ameryki do
Europy. Spowodowała ona, że Suzuki,
mając wokół siebie takich producentów
aut terenowych, jak Nissan, Mitsubishi
czy Toyota, nie mogło pozostać obojętne na takie trendy. Klienci potrzebowali
dużego auta, które bez zarzutu pędziłoby
autostradą, mogło podjechać do ośrodka narciarskiego w zimie, na podmiejską
działkę lub do daczy w górach. Suzuki
Grand Vitara wydaje się spełniać wszystkie te warunki. Postanowiliśmy sprawdzić to osobiście.
Z zewnątrz samochód sprawia imponujące wrażenie. Oto prawdziwe auto
terenowe, muskularne z przodu, z wysoką linią maski i dachu oraz kołem zapasowym na drzwiach bagażnika. Przód
co prawda nieco przypomina większe
Mitsubishi Patero, ale pewna unifikacja
wyglądu aut jest swoistym signum temporis. Mamy gwarantowane, że podczas
wizyty u pacjenta ciekawscy będą oglądać auto z zewnątrz i wewnątrz. Chcąc
dostać się do środka, nie musimy nawet
wyciągać kluczyka z kieszeni. Podobnie
z uruchamianiem silnika, wystarczy
przekręcić pokrętło i usłyszymy cichy
pomruk dwulitrowego silnika benzynowego. O innych udogodnieniach (typu
elektrycznie ustawiane lusterka i szyby
czy regulacja wysokości fotela kierowcy
lub wspomaganie kierownicy) nie rozpisujemy się, bo jest to dziś rzecz tak standardowa w tej klasie aut, jak wycieraczki
przedniej czy tylnej szyby. Samo zajmowanie miejsca w środku nie nastręcza
trudności. Oczywiście jest to auto terenowe i siedzi się wyżej, ale jest to raczej
zaleta niż wada.
Wnętrze urządzone jest wygodnie i ergonomicznie. Kierownica niestety regulowana jest tylko w jednej płaszczyźnie,
za to skórzane, bardzo wygodne fotele
(w testowanym modelu), w opcji podgrzewane, pozwalają rozkoszować się nawet długą podróżą. Może brakować tylko
schowków i uchwytów, które w dzisiejszych standardach są nieco liczniejsze,
większe i bardziej podręczne. Z przodu
i z tyłu nie brakuje miejsca, nawet jeśli
ktoś chciałby przewieźć zawodników
na mecz koszykówki. W końcu to SUV.
Nic, tylko spakować torby z lekami do
bagażnika i jechać na fermę. I tu małe
zaskoczenie. Widać japońskie korzenie,
a właściwie wpływ brytyjskiej dominacji
w tamtej części świata. Otóż drzwi bagażnika mają zawiasy na prawym słupku.
LISTOPAD-GRUDZIEŃ • 6/2006
WETERYNARIA
VET-PRESS
W PRAKTYCE
Zawieszenie: przednie – kolumna
Mac Phersona; tył – układ wielowahaczowy.
Hamulce: przód – tarcze wentylowane, tył – bębny; układy wspomagające:
ABS – system zapobiegający blokowaniu się kół podczas hamowania, EBD
– system rozdziału siły hamowania,
BAS – system wspomagania awaryjnego hamowania.
Zbiornik paliwa: 66 dm3, zasięg:
ok. 700 km.
Wymiary zewnętrzne: dł./szer./
wys. (mm) 4470/1810/1695.
Rozstaw osi (mm): 2640.
Bagażnik: 398/1386 dm3.
Średnie zużycie paliwa (miasto/
trasa/średnie): 11,6/7,6/9,1 dm 3/
100 km.
Osiągi: przyspieszenie 0-100 km/h –
12,5 sek.; prędkość maks. 175 km/h.
Cena: 99 900 zł (wersja De Luxe4).
Vitara 2.0 L
Drobiazg, ale przy wyjmowaniu bagaży
z samochodu zaparkowanego po prawej
stronie przy chodniku trzeba je obejść.
Może to nie jest bardzo niebezpieczne, ale proponowalibyśmy ostrożność.
Skoro już zapakowaliśmy 400-litrowy
bagażnik (a można go powiększyć do
blisko 1400 litrów), pora ruszyć w drogę.
Siedzimy sobie wygodnie, widoczność
z miejsca kierowcy bardzo dobra, duże
lusterka zewnętrzne dają odpowiednie
pole widzenia. Ruszamy i spokojnie jedziemy w trasę. Spokojnie, bo auto inklinacji sportowych nie ma. Oczywiście
nikt nie spodziewał się przyspieszenia na poziomie Porsche 911GT2, ale
ciut mocniejszy silnik zrobiłby swoje.
Konie mechaniczne w liczbie 140 pod
przednią maską to bardziej hucuły niż
wyścigowe folbluty. Jeśli mamy spokojne usposobienie, na szosie nie można
Grand Vitarze nic zarzucić. Samochód
bardzo dobrze trzyma się drogi i co najważniejsze, sprawia, że nie odczuwa się
wpadania co chwilę w dziury, które przecież nie znikły z naszych dróg w czasie
testu. Cóż, terenowe zawieszenie z ramami szczątkowymi, kolumnami Mac
Persona z przodu i niezależnym zawieszeniem tylnej osi oraz wysoki prześwit, krótkie zwisy przedni i tylny oraz
duże, 17-calowe (średnica osadzenia
opony) koła robią swoje. Na światłach
wcale nie startujemy jako ostatni, ale
do wyprzedzenia TIR-a trzeba się nieco
LISTOPAD-GRUDZIEŃ • 6/2006
przygotować. O bezpieczeństwo dbają poduszki powietrzne, kurtyny oraz
asystent hamowania. Komfort podróży
można zwiększyć, montując oryginalne
radio ze zmieniarką na 6 płyt CD i sterowaniem w kierownicy.
Krowa na pastwisku potrzebuje naszej pomocy, zjeżdżamy więc na drogę
nieutwardzoną. Warto przy tym włączyć
blokadę mechanizmów różnicowych, co
zapobiegnie ślizganiu się kół. Na razie
rewelacja. Droga staje się coraz bardziej
błotnista, pora włączyć reduktor. Wszystko to robi się niewielkim pokrętłem na
konsoli środkowej. I oto mamy typowe
auto terenowe. Mimo że samochód nie
ma opon terenowych, dzielnie radzi sobie
na „pastwiskowym”, grząskim terenie.
Wjeżdżamy na skarpę, jedno koło wisi
w powietrzu, ale trzy pracują... to nie złudzenie. Rozgrzani emocjami tej podróży
zawsze możemy włączyć klimatyzację
lub otworzyć „szyberdach”. Wracamy
na drogę, trzeba tylko ustawić koła na
wprost, wyłączyć reduktor, odblokować
mechanizmy różnicowe i jazda. Wracamy
do miasta z rozkładem mocy 53% na koła
przednie i 47% na tylne (w terenie, po
zblokowaniu mechanizmów 50:50), auto
ma bowiem stały napęd na cztery koła,
co przy gładkiej, ale śliskiej nawierzchni też ma zalety. O terenowej przygodzie
informuje tylko błoto na kołach, bokach
błotników i drzwi, ale czy auto terenowe
musi być czyste?
AUTO DLA LEKARZA
WETERYNARII
Pozostaje podsumowanie wad i zalet.
Zalety: „rasowy” wygląd, duży komfort
jazdy, dobre właściwości terenowe, dopracowanie szczegółów, stosunkowo niska cena zakupu.
Wady: średni prestiż marki w tej klasie
aut, za słaby i paliwożerny silnik benzynowy.
Suzuki Grand Vitarę można polecić
tym, którzy potrzebują auta do pracy
w terenie, ale też do codziennego użytku i dalszych wyjazdów. Niestety, spalanie benzynowego silnika w mieście nie
zachwyci „centusiów”, gdyż 66-litrowy
zbiornik paliwa trzeba będzie często napełniać. Jeśli ktoś obsługuje rozrzucone
w okolicy fermy i korzysta z dróg nieutwardzonych, będzie z tego auta zadowolony. Sportowcom o zapędach Marko
Martina zabraknie nieco mocy. Silnik
wysokoprężny o mniejszej mocy 129 KM,
ale momencie obrotowym 300 Nm wydaje się być lepszym rozwiązaniem dla tego
samochodu. My natomiast polecalibyśmy
to auto wszystkim tym, którzy korzystają
z pojazdu na co dzień w bardzo różnych
warunkach. Zwłaszcza w warunkach naszych polskich dróg – dziurawych i wąskich. Skoro nie można dostosować dróg
do samochodów, to może dostosować
samochód do dróg...
‰
dr n. wet. Wojciech Hildebrand
51-109 Wrocław, ul. Na Polance 14c/11
e-mail: [email protected]
81