Notatki ze Szkoły Wspólnoty
Transkrypt
Notatki ze Szkoły Wspólnoty
Notatki ze Szko y wspólnoty z ks. Julianem Carrónem Mediolan, 9 listopada 2011 r. Przedmiotem pracy: Zmys religijny, rozdz. XI, s. 175-188. Piosenki: - Il viaggio [Podró ] - Ojos de cielo [Oczy nieba] To, o czym piewali my, nale a oby si tego syna ywego oraz fakt, e jest w niej potrzeba wieczoru nauczy na pami : „Ty przys uchiwa e i pragnienie, by jej syn nadal y , jest ju potwiersi mówi cym ludziom, potem powiedzia e o so- dzeniem, e odpowied istnieje. Ale ja pytam: czy bie, o tym wiecie odleg ym, tak bardzo odleg ym, jest mo liwe, aby jaka istota ludzka – mama, lecz prawdziwym. Potem „wpad w sid a nienawi- tato – mog a przetrzyma co takiego bez Chryci i w adzy”, i wyrusza w drog : „Poranne s o ce stusa? Czy jest mo liwe, aby rozum jedynie tytazasta o mnie na drodze, któr pod a em, by do- nicznym wysi kiem, bez Niego, móg to potwierp dzi utracony czas. Przemierzy em góry, prze- dzi , nie b d c przez Niego obj tym? p yn em morze, a teraz chc kontynuowa moj To pytanie jest decyduj ce, i tej sprawy dotyczypodró razem z Tob . Szukam Ciebie we wszyst- y listy, które mi przys ali cie, wszyscy, bowiem, kich domach i o Tobie wszystkim opowiadam, odczuwamy piln potrzeb tego typu pytania. Czy a ten wiat odleg y, tak bardzo odleg y, teraz jest w obliczu przeciwno ci ycia jedynie rozum mo e coraz bardziej prawdziwy!”. Oto sedno sprawy: by dla nas wsparciem? Oto pytanie, które musiczy podczas drogi wiat okazuje si coraz mniej my wci trzyma otwarte, a mam nadziej , e prawdziwy, czy te droga, rzeczywisto czyni pod koniec Szko y wspólnoty, po przej ciu ca ej go bardziej prawdziwym. drogi, b dziemy w stanie udzieli na nie odpowie„Uczestniczy em w pogrzebie Giovanniego, stu- dzi. Je li nie wszyscy, to w ka dym razie wielu, denta, który zgin w poprzedni pi tek w wypad- zosta o poruszonych radykalnym stwierdzeniem ku drogowym, tutaj w Mediolanie. By studentem z ostatniej Szko y wspólnoty: „To nie jest problem weterynarii. Za ka dym razem, kiedy prowadz wiary, to jest problem rozumu”. lub uczestnicz w pogrzebie m odego cz owieka, Poprzednim razem, pod koniec powiedzia e : doznaj wzruszenia, my l c o jego rodzicach, któ- „Wszystko to, co istnieje, skoro si wydarzy o, rzy wspominaj chwile sp dzone ze swoimi dzie - skoro Tajemnica dopu ci a, by to si wydarzy o – mi; i mówi sobie wówczas: có za próba i jaki wszystko bowiem ma swoje ród o w owym Ty ból! W jaki sposób jaka osoba mo e ud wign – tylko dlatego, e si wydarzy o, staje si prowoco takiego i nie oszale ? I jedyn rzecz , któr kacj dla naszego ycia, czyli zaproszeniem do by em w stanie wypowiedzie , by a ta: Panie, przemiany, jest okazj postawienia kroku ku przygarnij ich, bo tylko pewno w Tobie pok ada- przeznaczeniu, a dla nas jest drog , jest narz na mo e by dla nich wsparciem. Potem mama dziem w naszej w drówce, jest znakiem: rzeczywiopowiada a o twojej rozmowie z ni przez telefon, sto jest znakiem. Taka jest ostateczna natura podczas której powiedzia e , aby by a pewna, e rzeczywisto ci, a to, co kryzys stawia przed dobro, którego on by znakiem obecnie jest wi k- wszystkimi jest wyzwaniem: dla nas i dla innych, sze od dobra, które ona jako mama mog aby mu poniewa wyzwanie dotyczy wszystkich”. A potem da . I pomy la em: tak w a nie jest. Ale, czytaj c w pi tek, w Assago, powiedzia e : „Pozytywno dziesi ty, a zw aszcza jedenasty rozdzia Zmys u objawia si jedynie temu, kto to wyzwanie akcepreligijnego, ks. Giussani mówi, e tylko wymóg tuje”. Te zdania otworzy y przede mn wiat, na serca jest sam z siebie potwierdzeniem tego, e od- który wcze niej tak nie patrzy em, a który teraz powied istnieje. I w ten sposób pomy la em o tej zaczynam zauwa a . To, i pozytywno rzeczymamie: to, i przez dwadzie cia dwa lata mia a wisto ci nie uto samia si z tym, co przyjemne 1 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 b d godne pragnienia, to jako wiedzia em; lecz teraz ty wprowadzasz nas w g b czego dla mnie nowego. Mam wiele przyk adów. Ostatni, który chcia bym opowiedzie dotyczy spotkania z pewn dziewczyn , przys an mi przez mojego przyjaciela, która straci a prac . Dziewczyna ta dopiero co otrzyma a dyplom. Zaraz na wst pie powiedzia a mi, e w szkole powtarza a czwart klas , poniewa zosta a oblana. W odpowiedzi rzuci em co w rodzaju: „Zobacz, to nie jest najwi kszy problem yciowy”. Ona jednak odpowiedzia a mi: „Nie, ale ja przez to, e mnie oblano, zosta am uratowana!”. Podskoczy em na krze le, poniewa powtarzanie klasy dla m odego cz owieka ze szkoy redniej jest raczej jak trudno ci , jak ma o przyjemn okoliczno ci (by a w czwartej klasie, dalej pozostajesz w czwartej, a twoi koledzy id dalej) – z pewno ci nie a tak dramatyczna, jak ta, o której dopiero co by a mowa, ale niew tpli wie nie po dana. Ona za spokojnie mi mówi, e to j w a nie ocali o. Nie chcia a wraca do tamtej szko y, ale zrobi a to pod naciskiem mamy. I tam wówczas pozna a nowe kole anki i kolegów, spotka a rodowisko, które sprawi o si , e otworzy a. Potem powiedzia a mi: „Zanim zosta am oblana w a ciwie w ogóle nie anga owa am si w ycie, a od tamtej pory wszystkie okoliczno ci, z którymi si zderza am, od oblania klasy po ka d nast pn , czy pi kne czy straszne, powodowa y, e otwiera am si , e wzrasta a moja ywotno . I tu oto pojawia si pytanie: co jest pozytywne? Z pewno ci nie to, co wy cznie jest przyjemne, pozytywne, bowiem, jest obiektywne, jest nim co , co pomaga mi wi cej dowiedzie si o sobie i o Tajemnicy, o celu, dla którego istniej . Wrócimy do tego w dalszej cz ci spotkania. Wydarzy a mi si nast puj ca sytuacja: kilka dni temu przybyli do mojego domu przyjaciele z regionu Romania oraz kilka rodzin. W ród nich byli tak e rodzice dziecka, o którym pisa y pa dziernikowe „Tracce”: dziecko, które mia o si nie narodzi z powodu powa nej wady. Tymczasem, dziecko to nie tylko, e si urodzi o, ale ma ju prawie pi miesi cy. Kilka dni pó niej jedna z przyjació ek, która by a wtedy w naszym domu przys a a mi wiadomo , opowiadaj c o tym, co jej si przydarzy o poprzedniego dnia. Otó , pewne ma e stwo, z którym wraz z m em si przyja ni , poprosi o ich o bardzo pilny kontakt z nimi. Wydawa o si , e sprawa jest naprawd powa na. Tymczasem ich wiat si zawali , poniewa mia o si im urodzi czwarte dziecko: problemy ekonomiczne, wiek, trudno ci. Moja przyjació ka pisa a dalej: „Musia am podj decyzj , co zrobi , mog abym wyg osi im wyk ad, jak nale a oby si zachowa w powy szej sytuacji. Ja natomiast zdecydowa am si opowiedzie im o wra eniu, jakie wywar o na mnie spotkanie z rodzicami wspomnianego wcze niej dziecka i zach ci am ich, aby przeczytali artyku zamieszczony w „Tracce”. Par dni pó niej ci przyjaciele zadzwonili do mnie, pojecha am ich odwiedzi i zasta am ich zupe nie innymi ni trzy dni wcze niej. Pojawi a si w nich jaka „szczelina”, której przedtem nie mieli, otworzy a si owa szczelina w ich dotychczasowym sposobie patrzenia na rzeczywisto (tak e na t kolejn ci ). Postawi am sobie pytanie: co to znaczy, e choroba dziecka, dramat jego rodziców wobec takiej diagnozy ich dziecka, jest czym pozytywnym? Jest czym pozytywnym, poniewa sta o si wyzwaniem, we mnie i w moich przyjació wkroczy a jaka nowo , jako informacja przekazywana z ust do ust [jak w zabawie g uchy telefon], jako nowo odmiennego spojrzenia na rzeczywisto , które dotar o a do tamtych dwojga (osobi cie ich nie znam, nie wiem nawet kim s , czy s chrze cijanami czy te nie). Na czym polega nowo tego spojrzenia? Nowo ci tego spojrzenia, tak jak zosta o mi to opowiedziane, jest to, e wnikn a w nich mo liwo , której wcze niej nie byli w stanie nawet sobie wyobrazi , a mianowicie, e to kolejne dziecko jest dla nich darem. To w a nie ta moja przyjació ka wyczyta a w ich spojrzeniu trzy dni pó niej, natomiast wcze niej widzia a w nim tylko przygn bienie, jedynie jak zredukowan definicj rzeczywisto ci, cznie z ich dzieckiem. Dzi kuj . Uderzy o mnie bardzo, kiedy na pi tkowym spotkaniu w Assago, ty w taki do nawet porywczy sposób powtórzy e kilkakrotnie, i rzeczywisto jest pozytywna dlatego, e jest, w lad za tym, co mówi dziesi ty rozdzia Zmys u religijnego: „Absolutnie pierwszym odczuciem cz owieka jest to, i stoi wobec rzeczywisto ci, która nie jest jego dzieem, która istnieje niezale nie od niego, a od której on zale y”. Czytaj c rozdzia jedenasty, poczu am, i przylega on bardzo do mojego do wiadczenia, poniewa dni s pe ne tych wymogów, które w nim s opisane; jednak rozumiem, e ja 2 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 zwi zku z tym, co dopiero napisa : „Lecz chcia em ci wyzna jedn rzecz: nie potrafi wyzby si irytacji, jak budzi we mnie stwierdzenie «rzeczywisto jest pozytywna». Jest to wp yw w adzy, wskutek którego ci gle ulegam pokusie redukowania s owa „pozytywne” do „czego upragnionego” albo „mi ego, przyjemnego”, jak nam powiedziae ; a przecie ja w a nie nie by bym w stanie wykrzykiwa tego tak, jak ty to czynisz [mogliby my mówi o tym mi dzy sob , na naszym podwórku, w naszym oratorium, ale nie krzycze o tym wobec wszystkich], poniewa to ca kowicie przekrela miar , moj miar [nie mo e tego mówi , poniewa to nieustannie niszczy jego miar ]. Nadal jeszcze uwa am, e pozytywno rzeczywisto ci zale y od tego, czy okoliczno ci s dobre lub z e [tak jak wszyscy, a potem cz owiek si pyta: na co potrzebny jest Chrystus?]. Nie potrafi w pe ni wyzby si tego starego my lenia, które pojawia si za ka dym razem, gdy s ysz powiedzenie: rzeczywisto jest pozytywna”. Oto jakby fotografia naszego problemu! Bez wiary nie mog powiedzie : „Rzeczywisto jest pozytywna”, ale, czy maj c wiar wystarczy powiedzie : Chrystus?”. Co dla nas znaczy powiedzenie: Chrystus? Czym jest Chrystus? – Pocieszeniem? rodkiem uspokajaj cym? Zobaczcie, jakie p kni cie pomi dzy Szko wspólnoty a yciem, pomi dzy tym, co tutaj mówimy a tym, co mo emy mówi w miejscach publicznych. A zatem, poka my wyra nie to, czego jeszcze nie zrozumieli my od 26 stycznia br. – nie martwcie si , nic nie szkodzi, zrozumiemy: czym jest wiara, czyli, czym jest spotkanie z Chrystusem dla obudzenia wszystkich wymogów cz owieka. Zobaczmy, e jest sposób prze ywania i pojmowania relacji pomi dzy Chrystusem i rozumem jako sobie przeciwstawne. A w czym wida , e one s sobie przeciwstawne? Wida to w tym, e mówienie „Chrystus” nie czy si z takim u yciem rozumu, które pozwoli oby mi powiedzie , i rzeczywisto jest pozytywna („Czuj irytacj w obliczu tego stwierdzenia]. Ale wielu z was s dzi, e tak jest, poniewa nie mówicie: „Chrystus”. A tymczasem nie w tym rzecz, nasz przyjaciel mówi „Chrystus”, i w ten sposób uchwyci fotograficznie problem. Wielokrotnie s ysza em zarzuty, e ja mówi o rozumie a nie o Chrystusie – nasz przyjaciel mówi o Chrystusie; albo zarzucano mi, e mówi o sercu a nie o Chrystusie – a ten przyjaciel mówi o Chrystusie - jest cz sto, w imi wymogu, który we mnie rozkwita, usuwam z rzeczywisto ci jaki jej element. Na przyk ad, w imi sprawiedliwo ci odrzucam tego, który traktuje mnie niesprawiedliwie; tymczasem ty nie zbaczasz w drodze od pierwszego punktu, tzn. od pierwszego punktu dziesi tego rozdzia u, który opisuje obiektywny punkt rzeczywisto ci. I zada am sobie pytanie: dlaczego wi c ja zbaczam? Bardzo zale a o mi, by my us yszeli te wiadectwa, poniewa teraz mo emy poj co jest na rzeczy. Przeczytam jeszcze jeden list, poniewa on podsumowuje jakby elementy, które si wy oni y: Drogi Juliànie, pisz do ciebie, poniewa ju od pewnego czasu wo asz g o no – a uczyni e to take w Forum Assago w miniony pi tek, podczas spotkania na temat kryzysu [w Forum Assago, a nie tylko tu, na naszym podwórku!] – i rzeczywisto jest pozytywna dlatego, e jest [ e istnieje]. W zwi zku z tym twoim naciskiem w tej kwestii zrodzi o si we mnie pytanie: dzi ki mojemu do wiadczeniu zdaj sobie spraw , e tego rodzaju patrzenie na rzeczywisto , zaczynanie pojmowania jej jako czego pozytywnego, jest mi dane tylko dzi ki spotkaniu. Dopiero odk d spotka em Chrystusa, zacz em t spraw pojmowa , poniewa wcze niej rzeczywisto by a dla mnie ci gle jak klatk , od studiów poczynaj c, a na problemach rodzinnych ko cz c. Dopiero, kiedy spotkaem Tego, który w prawdziwy sposób odpowiada mojemu sercu, zacz em tak e w inny sposób stawa wobec tego, co mia em przed sob . Rozumiem, bowiem, e sednem sprawy jest Chrystus, a nie rzeczywisto . Powiedzia e nam, e ten punkt, e takie poszerzone u ywanie rozumu, e fakt, i rzeczywisto jest pozytywna, dlatego, e jest, mo e by wyzwaniem, które mo emy rzuca wszystkim. A zatem pytam ciebie: jak to jest mo liwe? Jak to jest mo liwe, abym mojemu przyjacielowi, który cierpi, móg powiedzie , i rzeczywisto jest okazj , bez której on nigdy nie móg by pozna Jezusa? Czy kto mo e patrze na rzeczywisto tak, jak j opisuje ks. Giussani w Zmy le religijnym, bez spotkania z Jezusem? By mo e nie zrozumia em tego, o czym mówisz w tym ostatnim okresie. Dlatego pragn , aby mi pomóg rozja ni t kwesti ”. No, có , wydawa by si mog o, e mówi c: „Jezus”, wszystko si rozwi e. Zobaczcie jednak, co mówi zaraz po tym, jakby to nie mia o adnego 3 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 jednak pewien sposób mówienia o Chrystusie, który jest zupe nie bezu yteczny dla ycia! Nie znaczy to, by nie mówi o Chrystusie, ale Chrystus jest potwierdzany w taki sposób, e w podmiocie, w jego relacji z rzeczywisto ci nic si nie wydarza. Uwaga: tu nie chodzi o to, jakby my twierdzili, e mo na prze ywa rzeczywisto bez Chrystusa – tylko tego brakowa oby!; problemem jest to, co rozumiemy przez wiar , poniewa widzimy, e jest taki pewien sposób mówienia: „Chrystus”, który jest zupe nie bezu yteczny, poniewa nie jest w stanie pokona owej irytacji, oraz, jak mówi nasz przyjaciel, „nie potrafi ca kowicie przekre li mojej miary”. A czym jest ta „miara”, je li nie rozumem b d cym miar ? A do czego prowadzi prze ywanie rozumu jedynie jako miary? Do tego, e ja yj i odnosz si do rzeczywisto ci tak, jak wszyscy, i nie potrafi poj , e pozytywno rzeczywisto ci nie mo e zale e od tego czy okoliczno ci s dobre lub z e: „Nie potrafi w pe ni wyzby si tego starego my lenia, które pojawia si za ka dym razem, gdy s ysz powiedzenie: rzeczywisto jest pozytywna”. Czyli, istnieje taki sposób mówienia o wierze, istnieje taki sposób mówienia o Chrystusie, który nie potrafi poszerzy rozumu, a zatem wszystko zale y od tego, czy rzeczywisto zbiega si lub nie zbiega z moj miar . Rzeczywisto jest z a, kiedy przekracza miar , kiedy wyzwanie rzeczywisto ci wykracza poza moj miar . My wiemy, jaka jest prawdziwa natura rozumu, uczyli my si tego od zawsze ze Zmys u religijnego: otwarcie na ca o [na pe ni ], co nam potwierdza rozdzia dziesi ty, a jeszcze bardziej jedenasty, kiedy mówi o pozytywizmie, o znaku, o wymogach. To jednak otwarcie, jak widzimy, nie wystarcza i zamyka si . Ów impet, z jakim kto wychodzi na wiat z ona swej matki, owa nieograniczona ciekawo dziecka, s abnie. Dlatego 26 stycznia powiedzieli my, e jedynie Chrystus ods ania zmys religijny, wychowuje go i ocala, oraz e bez niego, bez Chrystusa, który go objawia, który go wychowuje i ocala, nasz zmys religijny (czyli nasz rozum, nasza wolno , nasza afektywno ) s abnie. Zatem powiedzieli my, e Chrystus jest jedynym, który mo e ocali zmys religijny, poniewa tylko On wraca, by otworzy na o cie ludzkie „ja”, ze wszystkimi jego wymogami. A zatem, na podstawie czego wiemy, e jest Chrystus? Wiemy, e Chrystus jest nie dlatego, e mówimy „Chrystus” – jak cz sto to wypowiadamy w sposób czysto nominalny, a nie wida Go, nie mo na Go rozpozna - ; my wiemy, e Chrystus jest, e Chrystus dzia a po ród nas, poniewa jest w stanie rozbudzi zmys religijny, czyli rozum, wolno i afektywno . I dlatego zmys religijny jest weryfikacj wiary, spotkania, które si wydarzy o; jest bowiem pewien inny sposób mówienia o chrze cija stwie, w którym w gruncie rzeczy nic si nie wydarza, do tego stopnia, e nie potrafi nawet odrobin zadrasn rozum czy afektywno . St d te nie rozumiemy, kiedy mówimy – prosz was, to nie jest jaki kolejny slogan – e chrze cija stwo jest wydarzeniem. Pytanie bowiem brzmi: co si dzieje w „ja” kiedy wydarza si chrze cija stwo? Wydarza si co po ytecznego dla ycia, dla relacji z rzeczywisto ci czy te nic takiego si nie dzieje? Albo pojawia si jedynie jaki p ytki sentymentalizm, wskutek którego ju chwil pó niej wracamy do wcze niejszej miary? Czy Chrystus naprawd jest w stanie przebudzi cz owiecze stwo? A czym jest to cz owiecze stwo? Czy w osami, które si je na twojej g owie? Albo rozumem, wolno ci i afektywno ci ?! Otó , nie mówmy o rozumie b d cym poza wydarzeniem chrze cija skim, ale podejmijmy weryfikacj [sprawd my], czy wydarzenie potrafi sprawi , e u yjemy rozumu we w a ciwy sposób, by go obudzi . Dlatego w a nie nie przestaj powtarza , e jest to po prostu problem rozumu. I to nie dlatego, e rozum bez Wydarzenia nie mo e by prawdziwy [sob ], ale w anie dlatego, e ono jest dla rozumu ocaleniem! I dlatego w Dniu inauguracji roku, odpowiadaj c na pytanie: „Sk d si bierze i jak si realizuje taki rozum?”, powiedzia em: „Rozum zdolny do dostrze enia rzeczywisto ci w ca ej jej g bi rodzi si i tworzy w wydarzeniu chrze cija skim [czy mówi tu mo e o nim bez Chrystusa?]. To dzi ki niemu rozum spe nia swoj natur otwierania si na objawienie si samego Boga. Mo na zrozumie , dlaczego ks. Giussani mówi, e «ca y problem pojmowania rzeczywisto ci» zawiera si w epizodzie Jan i Andrzeja. Dlatego 26 stycznia br. wyszli my od przypomnienia, e «sercem naszej propozycji jest g oszenie czego , co si wydarzy o, co zaskakuje ludzi w taki sam sposób, jak dwa tysi ce lat temu or dzie anio ów zaskoczy o ubogich pasterzy w Betlejem. Wydarzenie jest tym, co wyst puje wcze niej ni jakiekolwiek rozwa ania nad cz owiekiem religijnym czy niereligijnym”. A w jaki 4 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 sposób poznaj , e to si wydarzy o, po czym to wida ? Czy jest to jedynie jakie bezsensowne stwierdzenie? Czy to tylko jaki czysty nominalizm? Je li twierdzimy, e chrze cija stwo jest wydarzeniem, to po czym mog rozpozna , e si wydarza? Po tym, e nie wypowiadam jakiej myli, nie wyra am jakiego sentymentu, nie mówi o jakim stanie ducha [nastroju]: wyra am wydarzenie! I pyta em siebie: „dzi ki czemu wida , e to wydarzenie wkroczy o w nasze ycie? I dalej cytowa em ks. Giussaniego: „dzi ki temu, e «wydarzenie wzbudza i wzmacnia podstawowe poczucie zale no ci i j dro pierwotnych oczywisto ci, które nazywamy zmy em religijnym».To z tego powodu mówimy, e wydarzenie chrze cija skie czyni cz owieka cz owiekiem, czyli innymi s owy, uzdalnia go do ycia zgodnie z jego pierwotnymi oczywisto ciami, uzdalnia go do tego, by dawa si uderzy rzeczywisto ci, by prze ywa rzeczywisto w jej prawdzie, poniewa wtedy jest w stanie u ywa rozumu zgodnie z jego prawdziw natur . Tylko «rozum otwarty na j zyk bytu», o którym dopiero co mówi w Niemczech Papie , mo e dosi gn rzeczywisto ”. A zatem, je li dla nas mówienie „wiara”, powiedzenie „wydarzenie chrze cija skie” nie oznacza nowego u ywania rozumu, to co w takim razie oznacza? Nie jestemy wizjonerami, poniewa wreszcie mo emy u ywa rozumu zgodnie z jego natur . Je li nasze chrze cija stwo, jak powiada ks. Giussani, jest chrze cija stwem bez zmys u religijnego [co mo e si zdarzy ], czyli bez otwarcia na o cie rozumu, to potwierdzamy Chrystusa w naszych pobo nych praktykach, ale w yciu pozostajemy racjonalistami, a to oznacza, e p kni cie mi dzy wiedz i wiar pozostaje nienaruszone. I to nie jest absolutnie problem dla intelektualistów, poniewa kiedy rzeczywisto ukazuje mi si w pewien okrelony sposób, to si poddaj i nie potrafi nadal potwierdza , i rzeczywisto jest pozytywna; kiedy bowiem mówi : rzeczywisto jest pozytywna, to liczy si to jedynie wtedy, gdy mog to powiedzie racjonalnie, w przeciwnym razie nigdy nie zdo am uwolni si od nawracaj cej my li, e w g bi duszy jedynie sam si do tego przekonuj . A zatem, je li nie mamy odwagi powiedzie tego samym sobie, to nie my lmy, e uda nam si otworzy buzi , aby powiedzie to komu innemu! Czy rozumiecie, e w ten sposób nasz wk ad jako chrze cijan jest zupe nie bezu yteczny? Poniewa je li my nadal b dziemy prze ywa rzeczywisto jak wszyscy inni ludzie, to có mo e obchodzi innych to, co robimy w niedziel rano na Mszy w. albo co drug rod tutaj? Jest to zupe nie bezu yteczne! Tak wi c dopiero teraz da si zrozumie to, co zosta o powiedziane w jednej z wypowiedzi tego wieczoru: kiedy kto staje wobec drugiego, który w inny i nowy sposób prze ywa fakt dziecka, które urodzi o si z powa n wad , to w a nie tu otwiera si jaka szczelina w zwyczajowym patrzeniu, tzn. miara zostaje poszerzona, pojawia si jaka mo liwo . Czym jest owo otwarcie si na t mo liwo ? Czego nauczy nas ks. Giussani na temat rozumu? Tego, e jest on ocaleniem kategorii mo liwo ci. Bez tego nie ma rozumu. Dlaczego wspomniana wcze niej dziewczyna powiedzia a: „Ocali o mnie powtarzanie klasy?”. Poniewa to poszerzy o jej miar , na nowo otwar o okna w jej bunkrze, zamkni tym przez pozytywizm i jej w asn miar . A zatem rozdzia dziesi ty nie ró ni si od jedenastego. Czytam ze strony 177 Zmys u religijnego: „Znak zatem jest tym do wiadczeniem rzeczywisto ci, które odsy a mnie do czego innego. Jest on t rzeczywisto ci , której sensem jest inna rzeczywisto ”. Rzeczywisto i rzeczywisto ! Nie co realnego i co wirtualnego, ale rzeczywisto i rzeczywisto ! Czy co wirtualnego mo e zrodzi jak realn rzecz? Nie, ale aby wyja ni pewn rzeczywisto potrzebna jest inna rzeczywisto . Je li to ks. Giussani mówi na pocz tku, to wyobra cie sobie, co mówi odno nie do ka dego wymogu: ka dy wymóg, w a nie dzi ki swej naturze znaku, potrzebuje odnale jak inn rzeczywisto bez której nie istnia by, nie wyja ni by sam siebie. Podajmy przyk ad z zakresu sprawiedliwo ci. Jaki miesi c temu, pisz c wprowadzenie do ksi ki Esperienza elementare e diritto [Do wiadczenie podstawowe a prawo], przygotowywanej przez niektórych przyjació prawników, wpad mi w r ce wywiad z filozofem Paolo Rossi. Po tym wszystkim, co napisa , w pewien sposób, jego racjonalistyczne podej cie do sprawy, nie by o w stanie znale w a ciwej konkluzji. W jakiej sprawie? Powiada: „Nic mnie nie obchodz jakie dowody na istnienie Boga. Jednak e czuj na sercu jaki kamie : nie potrafi ot tak po prostu pogodzi si z my l , e kat i ofiara razem sko cz w nico ci”. Co nam to mówi? To mianowicie, ów profesor nie potrafi sobie poradzi z wymogiem sprawiedliwo ci. A to nie dzieje si 5 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 tylko na pocz tku ycia albo na pocz tku relacji z rzeczywisto ci , poniewa im bardziej kto odczuwa jaki wymóg ycia, tym ostrzejszy on si staje. Dlatego w a nie ów wymóg jest tym, co nie pozwala nam wycofa si z rzeczywisto ci – i w ten sposób odpowiadam na ostatni wypowied tego wieczoru. Zobaczcie, co powiada ks. Giussani, w nawi zaniu do pewnego, opisanego na stronie 181, wydarzenia: „Bez perspektywy czego , co wykracza «poza», niemo liwa jest jakakolwiek sprawiedliwo ”. I to samo, nieco dalej, mówi w kontek cie szcz cia: „Ludzkim i rozumnym spojrzeniem na do wiadczenie tego wymogu [Quid anima satis?] jest odczytywanie go cznie z zawartym w nim odniesieniem do Kogo Innego”. To samo odniesienie dotyczy tak e mi o ci oraz prawdy, co wi cej, rezygnacja z niego, by aby zabiciem cz owiecze stwa b d wycofaniem si z rzeczywisto ci. Poniewa im bardziej idziemy naprzód, tym bardziej dostrzegamy, e – jak mówi nam ks. Giussani na stronie 184 – „ wiat «pokazuje» co Innego, objawia «Boga», podobnie jak znak pokazuje na to, czego jest znakiem”. A zatem, jak kroczy t drog ? Powiedzieli my, e bez zaakceptowania wyzwania rzeczywisto ci ona si nie objawi, poniewa znaczenie, tzn. pozytywno rzeczywisto ci, ods ania si jedynie temu, kto wspierany w takim u ywaniu rozumu, przyjmuje wyzwanie rzeczywisto ci. My jednak nierzadko, zanim jeszcze si ods oni, ju jeste my strasznie daleko, poniewa nie przyjmujemy kategorii mo liwo ci, i w rzeczywisto ci jest zawarta obietnica, objawiaj ca si zgodnie z pewnym zamys em, który jednak nie jest naszym zamys em. Pos uchajcie, co mówi ten list, odpowiadaj c pozytywnie na wyzwanie: „Najdro szy przyjacielu Juliànie, nie mog i nie chc ju d u ej uchyla si przed tym ci g ym, natarczywym, ale tak pe nym mi o ci miosiernej, wyzwaniu, które bez wytchnienia od miesi cy rzucasz mojemu sercu. Dlatego przynaglona, mówi ci: tak, Chrystus jest jedynym, który pozwala cz owiekowi przetrwa wszelkie uderzenia ycia. Chrze cija stwo jest wydarzeniem, które mi wydarzy o si dla mnie, które pozwoli o mi na nowo odkry ludzk tkank [przebudzone cz owiecze stwo jest tym, co pokazuje, e Chrystus si wydarzy ], nie przypuszczaj c nawet, e moje serce i mój rozum mog by do tego zdolni [dlatego, kiedy kto w pewien sposób mówi o rozumie, to z tej racji, e nie wie, ani czym on jest, ani co si dzieje, kiedy wydarza si Chrystus]. Chrystus, mój Chrystus jest jedynym, który mo e utrzyma mnie przy yciu, niezale nie od tego, z jakim obliczem rzeczywisto ci si zderzam. Zda am sobie z tego spraw [poniewa to nie jest sprawa udowodnienia: to jest kwestia zdania sobie z tego sprawy] z tego ca ego spektaklu cz owiecze stwa, prze ywaj c dramat kryzysu, prze ytego na w asnej skórze z powodu problemów z prac . Nie mam niczego na obron , dlatego nie wstydz si powiedzie ci, e by taki okres, kiedy po dniu pracy wraca am do domu strasznie zm czona, poniewa ni przewodnia zdawa a si by dyktowana jedynie przez my l, co si z nami stanie, i bardzo si tego ba am. Tak, przera a a mnie my l o utracie pracy, by am zatroskana o swoj przysz o , o przysz o mojej rodziny, moich dzieci, i dostrzeg am, jakie okropne poczucie niepokoju, jaka depresja mo e zadomowi si w naszym sercu, kiedy zadajesz sobie pytanie: i co teraz zrobi ? Czy jestem naprawd w takiej niemocy? Czy to mo liwe, e nic nie mog zrobi [nic jej nie jest zaoszcz dzone, tak bardzo ludzka jest jej droga, adnych wizji, adnych magicznych rozwi za , przechodz c przez ciemno : czy to was interesuje?]. Przyci ni ta tak bardzo do muru, poniewa jak nam ci gle powtarzasz, Tajemnica nie chcia a nam zaoszcz dzi nawet kryzysu, pozwoli am sobie pomóc przez jedn rzecz, a mianowicie przez moje b aganie [tzn. przez wymóg], przez moj potrzeb odpowiedzi, która pomog aby mi wsta rano ó ka, bez przys owiowej kluchy w gardle, ale w poszukiwaniu sensu, odpowiedzi w tym wszystkim, czemu powinnam stawi czo o. Otó to, w a nie to sta o si punktem mojego ludzkiego odrodzenia, poniewa z tak spragnionym sercem drapa am i kopa am w asnymi r kami to, co wydawa o mi si , by rzeczywisto ci pe n b ota, z nadziej znalezienia odrobiny skarbu. Poszukuj c w taki sposób, b agaj c w taki sposób u wiadomi am sobie – moc aski – i rzeczywisto przemawia a do mnie, e Chrystus mówi do mnie poprzez rzeczywisto , i zacz am zwraca uwag na znaki. Posz am za nimi i pozwala am, by mnie prowadzi y; sz am za i by am jakby niesiona na ramionach, a im bardziej sz am za, tym bardziej stawa am si zdolna do odczytywania znaków, do rozumienia j zyka bytu. Có to za wra enie, có za dr enie, kiedy sobie z tego zda am spraw i jakie wzruszenie teraz, kiedy o tym mówi . Lecz to, 6 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 co najpi kniejsze nadesz o potem. Ca e to zdumienie nie przemin o, nie „zesz o jak powietrze” [sentyment zazwyczaj mija chwil pó niej], ale utrwali o si w moim sercu, gdy zrozumia am podczas Dnia inauguracji roku, e to wszystko trzyma si tylko wtedy, kiedy moje serce zakocha si w tym Obliczu, które dzi ki przynagleniu rozumu, rozpozna am w rzeczywisto ci. Wtedy zrozumia am, e to by o zakochanie si w Tajemnicy. A kiedy si zakochasz, to jedyn rzecz , której pragniesz jest to, by kocha jeszcze bardziej, by i coraz bardziej w g b tej relacji, by trwa w niej ze wszystkich si i aby to mog o stawa si dla ciebie coraz bardziej bliskie, coraz bardziej intymne i twoje. I chcia aby by coraz bardziej z czona z Ni [Tajemnic ], coraz bardziej do Niej podobna i patrze na wszystko Jej oczyma. Czy wiesz, co mi si przydarzy o? To, e przyjrzawszy si sobie, odnalaz am w sobie pragnienie mi o ci, z jak wewn trzn , niezwyk dla mnie intensywno ci , i z uporem dziel si tym z moimi przyjació mi, u wiadamiaj c sobie zarazem, e my nie jeste my przyzwyczajeni, by tak w a nie patrze , by tak w a nie kocha – z tym g bokim szacunkiem, dzi ki któremu, kiedy wpatrujesz si w twarz swego przyjaciela, k tem oka patrzysz na Chrystusa. Lecz im bardziej zanurzam si w relacje, tym bardziej odnajduj siebie woln i niczego nie oczekuj od innych, poniewa ja sama jestem tak bardzo zadowolona, e mog tak kocha , tak chcie dla nich dobra [oparta o pe ni : niczego nie oczekuj od innych, poniewa ja sama jestem tak bardzo zadowolona]. Pomy l, ca y ten przewrót dla mojego serca, poczynaj c od kryzysu. W ubieg y pi tek, kiedy s ucha am ciebie w Forum Assago, by am niezwykle wzruszona, poniewa w twoich s owach widzia am siebie i wszystko mi si wyja ni o, wszystko w moim yciu odnalaz o jedno . Nie chodzi o to, e jest plakat, i Szko a wspólnoty, i Dzie inauguracji roku; nie, nie, nie, wszystko jest po czone w moim sercu, poniewa moim oczom objawi o si Jego oblicze i teraz nie mog nie pragn i nie pragn niczego innego, jak tylko kocha Jego, mojego Chrystusa i pój za Nim, i zobaczy dok d mnie zaprowadzi oraz co dla mnie przygotowa . I jakie niesamowite i pe ne respektu uczucie, kiedy teraz wymawiam Jego imi … Dzi kuj , Julián, dzi kuj ci za to, e prowadz c mnie w taki sposób za r k , doprowadzi- e mnie i nad prowadzisz do Tego, który jako jedyny mo e uweseli moje serce”. Wydaje mi si , e jest to jasne. Nast pna Szko a wspólnoty odb dzie si 30 listopada, o godz. 21.30. B dziemy pracowa nad dwunastym rozdzia em Zmys u religijnego (Przygoda interpretacji). O ile w 11. rozdziale zatrzymali my si nad rozumem (ostatni punkt roz dzia u jest odkryciem rozumu), w nast pnym na scen wkracza inny wielki czynnik ludzki, wolno . Chodzi wi c o to, by my uchwycili w sobie to, jakie do wiadczenie wolno ci stanie si naszym udzia em w tych nast pnych pi tnastu dniach, tak jak jest ona opisana, w jaki sposób to, co si nam wydarzy o w yciu, jest tak realne, stao si tak bardzo realne, pozwalaj c nam by wolnymi. Ci, którzy pragn przes a swoje pytania lub krótkie wypowiedzi na mój adres mailowy [email protected], prosz , aby to uczynili najpó niej do niedzieli, poprzedzaj cej nasze spotkanie Szko y wspólnoty. Mamy ju plakat bo onarodzeniowy, który przeczytam; wydaje mi si , e jest zbie ny z nasz prac . „Ludzki umys nosi w sobie bowiem potrzeb tego, „co warto ciowe, nieprzemijalne”. Ta potrzeba stanowi nieustanne wezwanie, trwale wpisane w serce cz owieka, aby wyrusza w drog w poszukiwaniu Tego, którego by my nie szukali, gdyby wcze niej nie wyszed nam na spotkanie. W Nim znajduje pe ny sens wszelka udr ka i t sknota ludzkiego serca. Rado mi o ci, odpowied na dramat cierpienia i bólu, moc przebaczenia w obliczu zniewagi i zwyci stwo ycia nad nicoci mierci – wszystko znajduje swój pe ny sens w tajemnicy Jego wcielenia”. (Benedykt XVI, List apostolski og aszaj cy Rok Wiary Porta fidei). „Chrystus nie jest «czym » obok, ale czym «wewn trz»: w twojej rado ci, w twoim zm czeniu, w twoim dostosowaniu si lub wspó dzieleniu ycia, w twojej niech ci lub sympatii. wiadomo obecnej tajemnicy czyni nasze ycie nieustannym strumieniem nowo ci. Wraz z rozpoznaniem tej dramatycznej obecno ci, wraz z t dramatyczn obecno ci , w której w sposób cielesny mieszka bosko , «zaczyna si » co nowego: dzisiaj, o jedenastej, pierwszej, szóstej, dziesi tej; jutro, o trzeciej, czwartej. W ka dym momencie zaczyna si co nowego” (Luigi Giussani) . Plakat z os dem CL na temat kryzysu: „Kryzys, wyzwaniem do przemiany”. 7 Szko a Wspólnoty z ks. Carrónem 9 XI 2011 Sugerujemy poszczególnym wspólnotom, by zorganizowa y si , aby zaproponowa publiczne spotkania, podejmuj c i wykorzystuj c w ich ramach tak e wystaw zatytu owan „150 lat pomocniczoci”, poniewa jest ona znakomitym pokazaniem, e to, o czym mówi dokument o kryzysie, jest w pe ni rozumne, ca kowicie realistyczne, gdy dokumentuje to ca a historia W och (jak to pokazuje wystawa), nawet w tak trudnych czasach, w jakich yjemy. Zapowiadam, e w czwartek 17 listopada odb dzie si kolejne spotkanie publiczne, tym razem w Rzymie (podobne do tego z Mediolanu), z udziaem Giorgio Israel, Antonio Polito i mnie. Ka dego roku proponujemy dwa gesty charytatywne, maj ce wielkie znaczenie: 1. Krajowy dzie „Zbiórki ywno ci”, organizowany przez Fondazione Banco Alimentare [Fundacja Banku ywno ciowego]; 2. Campagna Tende di AVSI [Akcja Namioty, organizowana przez AVSI], która w tym roku b dzie przebiega a pod has em „U róde rozwoju: czynnik ludzki” w celu wsparcia projektów, zw aszcza edukacyjnych, pomocy dla Kenii, Haiti, Egiptu i Konga. Jest wiele osób, które spotykamy i które spontanicznie uczestnicz w zbiórce, a tak e anga uj si w ni w odruchu hojno ci i darmowo ci. Inicjatywa ta sta a si gestem charytatywnym w wymiarze ca ego kraju, niemal e gestem charytatywnym ludu w oskiego, jednak wielu, którzy maj w sobie ów impet, nie znaj jego racji. Tak wi c, podejmuj c wspólnie z nimi gest zbiórki ywno ci czy Namiotów mo emy pokaza , jakie jest ich ród o, ukaza g bok racj tych gestów, które nas wychowuj do mi o ci mi osiernej znacznie bardziej ni tysi ce wyk adów, aby i te osoby mog y otrzyma racj , powoduj c , e ich odruch hojno ci przez to, e go zrozumiej , stanie si stabilny. Sk din d, sytuacja kryzysu, któr rzeczywisto stawia przed nami, czyni jeszcze bardziej oczywist rozumno takich gestów, szczególnie dla naszego wychowania: przynagleni pytaniem przez tych, których spotykamy, komu niesiemy pomoc, mo e my sami sta si bardziej wiadomi tego wszystkiego, co otrzymali my i wci otrzymujemy; a nast pnie mo emy te odkry , jak tego rodzaju gesty potrafi wychowywa naród do poszerzenia horyzontu wobec potrzeb innych. Poprzez te gesty mo emy tak e zda sobie spraw z tego, e potrzeba, jak mamy, jest czym znacznie wi kszym, oraz e nasz udzia w zbiórce ywno ci czy w Namiotach nie ma na celu jedynie wype nienie pustki poprzez odruch hojno ci, po którym stajemy si jeszcze bardziej sceptyczni ni wcze niej, ale e czynimy to z powodu owej pe ni, na której si wspieramy i z powodu wdzi czno ci za znalezienie odpowiedzi na t potrzeb . Zaprzepaszczenie tych dwóch momentów wychowawczych przez nasze wspólnoty by oby na prawd jak strat ! Przyjd Duchu wi ty, przyjd przez Maryj . 8