Sierpień - Ziarno Prawdy

Transkrypt

Sierpień - Ziarno Prawdy
I
A
R
N
O
Z RAWDY
P
W TYM
Czasopismo chrześcijańskie · sierpień 2016 · Nie na sprzedaż
Numerze
Badanie naszych serc
Zmarszczki wieku średniego
W otoczeniu wibracji
Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe
Aniołowie na kablu telefonu
Ziarno Prawdy
Spis
Wydawca:
Treści
Christian Aid Ministries
PO Box 360
Berlin, OH 44610 USA
Wydawane w Polsce
przez:
Międzynarodowa Misja
Anabaptystyczna
ul. Miłosza 8
05–300 Stara Niedziałka
[email protected]
www.ziarnoprawdy.pl
Komitet wykonawczy:
David Troyer | Paul Weaver
Roman B. Mullet
James R. Mullet
Philip Troyer | Eli Weaver
Komitet rewizyjny:
Ernest Hochstetler
Perry Troyer
Johnny Miller
Clay Zimmerman
Fred Miller
Redaktor naczelny:
Alvin Mast
Zastępca redaktora
naczelnego:
James K. Nolt
Skład komputerowy:
Kristi Yoder | SuAnn Troyer
Paweł Szczepanik
Korektorzy:
Jolanta Ławrynowicz
Szymon Matusiak
Zdjęcie na okładce:
Shutterstock
Czasopismo jest bezpłatne.
Dobrowolne ofiary można wpłacać
na nasze konto:
Fundacja „Dziedzictwo”
ING Bank Śląski nr:
91 1050 1894 1000 0022 9084 2752
© 2016 Całość niniejszej
publikacji ani żadna jej część
nie może być reprodukowana
bez pisemnej zgody
Christian Aid Ministries.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
www.christianaidministries.org
2 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
Artykuł wstępny
Badanie naszych serc. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
Nauczanie
Zwycięstwo nad mentalnością ofiary. . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Błogosławieństwo zdyscyplinowanego kościoła. . . . . . . . . 8
„Pan jest z wami” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10
Dla rodziców
Zmarszczki wieku średniego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
„Cierp jako dobry żołnierz”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Jak kierować nadwrażliwym sumieniem . . . . . . . . . . . . .
Miłość przed autorytetem? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
11
15
16
18
Część historyczna
Wiązka chrustu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19
Część praktyczna
Twój wspaniały i nieznośny język . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Umiar w jedzeniu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23
W otoczeniu wibracji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24
Dla młodzieży
Przyjaciel w potrzebie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25
Żyrafa − wspaniałe Boże stworzenie . . . . . . . . . . . . . . . . 26
Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe . . . . . . . . . . . . . . 28
Kącik dla dzieci
Nie cierpię tego miejsca!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30
Miłość bliźniego. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
Aniołowie na kablu od telefonu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Fragment książki
Odwaga z uśmiechem (Część Piąta) . . . . . . . . . . . . . . . . 35
Poezja
Czy naprawdę. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43
Ostatnia strona
Prawda i Dobro. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44
„Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu –
stał bowiem na podwyższeniu;
kiedy zaś ją otworzył, wszyscy zebrani wstali.”
Księga Nehemiasza 8,5
Artykuł
WSTĘPNY
Badanie naszych serc
—Gicu Cotlet
C
zy robiłeś sobie kiedykolwiek badania EKG? Niezwykłe jest to, że
uderzenia naszego serca powodują
drobne zmiany elektryczne na skórze, które
są przetwarzane na wykres elektrokardiograficzny, na podstawie którego kardiolog
może określić stan naszego serca: jego pracę,
aktywność elektryczną, pozycję i rozmiar
komór, ewentualne uszkodzenia i tak dalej.
Elektrokardiogram pomaga zdiagnozować
jakiś nowy problem lub dokonać głębszych
badań istniejącej choroby.
Moja żona cierpi na migotanie przedsionków, czyli nieregularne bicie – jest to rodzaj
arytmii górnej części serca. W celu badania
jego pracy lekarz zalecił jej noszenie aparatu Holtera przez tydzień i naciśnięcie odpowiedniego przycisku za każdym razem, gdy
poczuje nierówne bicie serca (żeby stwierdzić,
czy jest w stanie sama odczuć, że ono się pojawia). To urządzenie pozwala na badanie EKG
przez okres dłuższy niż jednorazowa wizyta
w gabinecie lekarskim.
Jak funkcjonuje nasze duchowe serce? Co
pokazuje nasz duchowy elektrokardiogram?
Jak wyglądają zewnętrzne przejawy stanu
mojego duchowego serca? Jakie właściwie
ono jest? Dobre czy złe?
Człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło;
albowiem z obfitości serca mówią usta jego
(Łk 6,45). Co trzymamy w skarbcach naszych serc od lat? Co tam mamy dzisiaj? Co
wypowiemy z obfitości naszego serca?
Czy mamy serce czyste czy nieczyste?
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni
Boga oglądać będą (Mt 5,8). Widzieć Boga
to dostrzegać Jego świętość i pozwalać
Mu, żeby przemieniał nasze myśli i życie.
Z drugiej strony, stałe skrywanie nieczystych
myśli plami serce tak samo jak złe uczynki.
Każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej,
już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim
(Mt 5,28b). Któż może wstąpić na górę Pana?
I kto stanie na Jego świętym miejscu? Kto ma
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
3
czyste dłonie i niewinne serce, Kto nie skłania
duszy swej ku próżności i nie przysięga obłudnie
(Ps 24,3-4).
Czy nasze serce jest miękkie czy twarde?
Częstą przypadłością układu krążenia jest
stopniowe usztywnianie się arterii, których
wewnętrzne warstwy stają się coraz grubsze,
twardsze i sztywne. Nasze duchowe serca
ulegają zatwardziałości w wyniku niewiary
i nieposłuszeństwa. Faraon zatwardził serce i nie pozwolił synom izraelskim wyjść
z Egiptu. Po tym, jak Bóg w cudowny sposób
wyprowadził stamtąd Izraela, ich stale niezadowolone serca pobudzały Boga do gniewu.
Dlatego Słowo nas ostrzega: Dziś, jeśli głos
Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych,
jak podczas buntu (Hbr 3,15b).
Czy nasze serca szukają Boga czy od Niego
odchodzą? Przeklęty mąż, który na człowieku
polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana
odwraca się jego serce! (Jr 17,5). Pokładanie
ufności w człowieku (i jego ludzkich filozofiach) jest równoznaczne z odchodzeniem od
Boga. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie
mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim
sercem (Jr 29,13).
Czy nasze serca są oświecone czy pogrążone w mroku? Zauważcie, jak nędzne staje się
położenie człowieka, który odrzuca okazję do
uwielbienia Boga. Poznawszy Boga, nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich,
a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności
(Rz 1,21). Jest jednak nadzieja – pochodzi
ona od Wszechmocnego Boga, który swoim
słowem stworzył świat. Bo Bóg, który rzekł:
Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym
(2 Kor 4,6).
Jaki rodzaj serca posiadamy w innych
4 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
dziedzinach? Pokorne czy pyszne? Łagodne
czy okrutne? Wrażliwe czy ślepe na potrzeby
innych? Zadowolone czy zgorzkniałe?
Jeśli chodzi o stan fizyczny, to możemy
chorować na serce i nawet o tym nie wiedzieć. Duchowo musimy jednak zdawać
sobie sprawę z własnego stanu. Badaj mnie,
Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie
i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę
drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! (Ps 139,23-24). Podobnie jak Dawid,
musimy prosić Boga, żeby nam robił EKG
duchowego serca.
Jakiego leczenia możemy potrzebować na
podstawie wskazań EKG?
Na przykład przeszczepu serca. I dam wam
serce nowe, i ducha nowego dam do waszego
wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste (Ez 36,26). Serce
czyste stwórz we mnie, o Boże, A ducha prawego odnów we mnie! (Ps 51,12). Jakże wielkim błogosławieństwem jest nowe, miękkie
i czyste serce!
Otwórz się na operację Boga dokonywaną Jego ostrym Słowem: Bo Słowo Boże jest
żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz
obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia
duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca (Hbr 4,12). Weźcie
(…) miecz Ducha, którym jest Słowo Boże
(Ef 6,17). Pozwól Słowu, żeby do Ciebie mówiło, żeby rozpalało Twoje serce i przemieniało Twoje życie.
Mamy nadzieję, że niniejszy numer Ziarna
Prawdy pomoże Ci badać i uświęcać swoje
serce. Czujniej niż wszystkiego innego strzeż
swego serca, bo z niego tryska źródło życia!
(Prz 4,23).
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Wtedy powstał Piotr razem z Jedenastoma
i przemówił do nich głosem donośnym.
Mówił zaś tak: Judejczycy i wszyscy mieszkańcy
Jerozolimy, proszę was o chwilę uwagi
i o dokładne wysłuchanie tego, co wam powiem.”
Dzieje Apostolskie 2,14
Nauczanie
Zwycięstwo nad
mentalnością ofiary
— Arvin Rudolph
Ż
yjemy w świecie, gdzie wiele osób
to ofiary molestowania, odrzucenia
i wyśmiewania. Rozumiemy ich
cierpienie i zdajemy sobie sprawę, że istnieją
fizyczne i psychiczne granice, których ludzie
nie są w stanie pokonać. Lecz bez względu na
to, jak zła jest dana sytuacja, Bóg może obrócić
ją w coś dobrego. Może zmienić gorzką wodę
w wino i dać piękno zamiast popiołu. Nie musimy rozwijać mentalności ofiary.
Powinniśmy dostrzec trzy prawdy dotyczące życiowych okoliczności i doświadczeń. Po
pierwsze, Bóg nie jest autorem wszystkiego, co
się dzieje. Działa szatan i działa Bóg; a skoro
szatan jest księciem tego świata, to ma wpływ
na wszystko, co się tutaj dzieje. Szatan jest
autorem zła i podżegaczem do złych czynów.
Po drugie, żyjemy w zepsutym i złym świecie. Ludzie będą łamać przykazania i grzeszyć
przeciwko bliźnim. Za czasów Noego nikczemność ludzka była tak wielka, że żałował Pan,
że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym
w sercu swoim (1 M 6,6). Zatem jeśli jest nam
przykro z powodu zła, to wiedzmy, że dla Boga
jest ono powodem do jeszcze większego żalu.
Po trzecie, Bóg nie wyłożył świata poduszkami ze względu na to, że Ty lub ja tutaj żyjemy. Czyż nie byłoby miło, gdyby wygładził
wszystkie ostre krawędzie i wyłożył gąbką twarde miejsca, żebyśmy się nie zranili? Żyjemy
jednak w złym i zepsutym świecie; w zasadzie
jesteśmy nawet jego integralną częścią. Mamy
potencjał robienia innym krzywdy, ponieważ
umiemy ranić. Jedynym sposobem zahamowania zła w życiu konkretnej osoby jest pokuta
i przyjęcie nowej natury w Jezusie.
Zło jest obecne na świecie już od dłuższego
czasu i nie ma nic nowego pod słońcem. Kiedy
jednak przytrafia się nam, staje się czymś osobistym. Bądźmy pewni co do jednego: to, co
zrobimy z naszą krzywdą, ma o wiele większe
konsekwencje niż ona sama. Nasza reakcja ma
większe znaczenie od samego wydarzenia.
Nie możemy zmienić innego człowieka ani
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
5
tego, co zrobił. To nie my jesteśmy przyczyną
popełnionego zła; odpowiedzialność ponosi
złoczyńca. Możemy jednak zmienić własną
reakcję w stosunku do niego lub do niej. I to,
w jaki sposób będziemy myśleć o tym, co zaszło.
Zatem nie bierzmy na siebie czyjejś odpowiedzialności. Wystarczy, gdy bierzemy własną
i z pewnością jesteśmy w tej kwestii odpowiedzialni. Mamy dwie opcje. Albo uwierzymy,
że jesteśmy jak ofiara w więzieniu, z którego nie ma ucieczki, albo że Bóg jest naszym
Odkupicielem i Wyzwolicielem. Albo posiadamy mentalność ofiary, albo zwycięzcy.
Do opisu zwycięstwa osiągalnego dla cierpiących wykorzystamy Psalm 23. Jeśli czujesz
się jak ofiara, przesłanie tego psalmu pomoże
ci w uzdrowieniu serca.
PAN. Gdy cierpimy, często nasuwają nam się
dwa pytania. Gdzie jest Bóg? Dlaczego na to
pozwolił? Zastanówmy się nad słowami Jezusa
na krzyżu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. To jest normalne wołanie ludzkiego serca
w agonii. Mamy skłonność do koncentrowania się na sobie i własnych problemach, lecz
psalmista wzywa, byśmy wołali do Pana. Są
trzy rzeczy dotyczące Boga, w które musimy
uwierzyć.
Po pierwsze, Bóg zawsze jest obecny. Czasem
wydaje się, że ukrywa swoje oblicze i oddaje pole szatanowi. Jezus powiedział uczonym
w Piśmie i faryzeuszom: „Nadeszła wasza godzina”. Lecz Bóg nigdy nie abdykuje ani nie
przestaje władać. Zawsze jest obecny, nawet
wtedy, gdy szatan i źli ludzie chwilowo zyskują
przewagę.
Po drugie, Bóg wie o nas wszystko. Nie ma
nic takiego, czego by o nas nie wiedział. Widzi
nasze warunki i rozumie każdy szczegół każdego
wydarzenia. Dokładnie wie, co czujemy.
Po trzecie, Bóg zawsze nas kocha. On nas
stworzył, kocha nas teraz i nigdy nie przestanie nas kochać. Jego miłość towarzyszy nam
w dobrych chwilach i podczas ucisków. Kocha
nas w sposób dla siebie naturalny, bo „Bóg jest
miłością”.
6 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
PAN jest moim pasterzem. Jeśli Pan jest naszym Pasterzem, to my jesteśmy Jego owcami.
Pasterz prowadzi owce i troszczy się o nie. Nie
ucieka przed groźbą wilków ani nie zmienia
swej natury, lecz chroni trzodę i opatruje rany
zadane przez drapieżców.
List do Rzymian 8,28 mówi o naszym niebiańskim Pasterzu: A wiemy, że Bóg współdziała
we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga
miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. Bóg nie obiecuje, że doświadczymy w życiu samych przyjemności, ale
że wyprowadzi coś dobrego z każdego naszego
doświadczenia, jeśli Go prawdziwie miłujemy.
Jezus powiedział: Ja jestem dobry pasterz
i znam swoje owce, i moje mnie znają (J 10,14).
Dobry Pasterz pragnie całym sercem, żebyśmy jako Jego owce znali Go osobiście. Życie
chrześcijanina można porównać do poznawania Pasterza i stawania się takim jak On dzięki
poddawaniu się Jego prowadzeniu. Czyż nie byłoby nam wstyd, gdybyśmy całe życie chodzili
do kościoła, próbując przestrzegać przykazań
Jezusa, ale nigdy tak naprawdę Go nie znali?
Poznawanie Dobrego Pasterza rodzi się
z wielu doświadczeń w naszym życiu. Nasze
postrzeganie Pasterza byłoby niezrównoważone, gdyby wszystkie nasze doświadczenia były
miłe. Zatem gdy dzieje się coś bolesnego, nie
powinniśmy się koncentrować na naszych
przeżyciach, lecz na tym, w jaki sposób Pan
może ich użyć, żebyśmy lepiej Go poznali
i stali się bardziej do Niego podobni. Taki
jest cel Pasterza dla nas i my powinniśmy go
podzielać.
Niczego mi nie braknie. Na niwach zielonych pasie mnie. Nad wody spokojne prowadzi
mnie. Dobry Pasterz zaspokaja potrzeby swoich
owiec, prowadząc je na pastwiska zielone i nad
wody spokojne. To istotne, ponieważ Pisma
przedstawiają współczesny świat jako pustkowie
– miejsce dzikie, pustynne i najeżone cierniami.
Izraelici szli przez pustynię, lecz Bóg zaopatrywał ich w mannę i przepiórki, wydobywając
również wodę ze skały. Nas również zaopatrzy.
Żyjemy na pustyni, która wysysa żywotność
z ciała i ducha. Trudne doświadczenia mogą
powodować zwątpienie co do Bożej dobroci
i kusić nas, byśmy stracili zaufanie do Niego.
Wcale jednak nie musimy być ofiarami pustyni. Bez względu na to, co się dzieje, możemy powiedzieć: „Wierzę Bogu”. Możemy
się karmić na zielonych niwach Słowa Bożego
pełnych pokarmu i kłaść się od czasu do czasu,
by odpocząć. Możemy odnaleźć odpocznienie
i orzeźwienie, pijąc z Jego cichych sadzawek
pełnych wody spokojnej. W ten sposób skorzystamy z przebywania na pustkowiu, gdyż
dzięki doświadczeniom lepiej poznamy Boga,
a także bardziej docenimy Jego prawdę i troskę.
Duszę moją pokrzepia. Wiedzie mnie
ścieżkami sprawiedliwości ze względu na imię
swoje. Omówimy odnowienie duszy w kontekście osoby doświadczającej jakiegoś rodzaju
molestowania. Taki człowiek musi sobie poradzić ze zranieniem nie tylko w odniesieniu do
ciała, lecz również emocjonalnie i duchowo,
a są to sfery dużo bardziej wrażliwe niż ciało. Na
przykład jeśli ktoś kogoś spoliczkuje, to efekt
cielesny wkrótce minie, niczym wyrwane żądło.
Lecz taki policzek może poważnie wpływać na
emocje uderzonego jeszcze przez wiele lat.
Niektórzy ludzie trwają w przekonaniu, że ich
emocje zostały zranione i uważają samych siebie
za okaleczonych na całe życie. To prawda, że
zniewaga może spowodować długotrwałe cierpienie emocjonalne, lecz powinniśmy również
zrozumieć, iż zranione emocje można uleczyć.
Można je nawet odnowić do stanu lepszego niż
w przypadku uszkodzeń ciała. Na przykład, jeśli
ktoś został fizycznie sparaliżowany po wypadku
spowodowanym przez pijanego kierowcę, to
prawdopodobnie będzie cierpiał fizycznie do
końca życia. Nie musi być jednak przez resztę
życia emocjonalnie okaleczony.
Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła
się nie ulęknę. Czasem idziemy właśnie taką
doliną. Jesteśmy zranieni tak głęboko, tak
wyniszczeni i tak zrujnowani, że mamy wrażenie, iż nie ma dla nas przyszłości. Musimy
mieć świadomość, że celem przeciwnika jest
odebranie nam nadziei, doprowadzenie nas
do rozpaczy, a nawet samobójstwa. Jeśli nie
może nas do tego doprowadzić, to przynajmniej będzie próbował zniechęcić nas do tego
stopnia, żebyśmy nie byli w stanie przyczynić
się do rozwoju Królestwa Bożego.
A jednak nawet w takiej trudnej sytuacji
psalmista mówi: Zła się nie ulęknę. Choć zamiarem wroga jest kraść, niszczyć i zabijać, to
nie musimy się bać – Boś Ty ze mną, laska Twoja
i kij Twój mnie pocieszają. Pasterska laska i kij
symbolizują Jego kontrolę nad sytuacją i moc,
by chronić owce. Bez względu na to, jak bardzo
przeciwnik zagraża mi lub ubliża, nie może
mnie odłączyć od Pasterza i zniszczyć mojej
duszy. To jest dla mnie wielką pociechą.
Zastawiasz przede mną stół wobec nieprzyjaciół moich. Teraz dochodzimy do najlepszej części. Ten werset nie umniejsza naszych
nieprzyjaciół, którym musimy stawić czoła.
W Biblii jest 368 wersetów zawierających słowo
nieprzyjaciel lub nieprzyjaciele – mniej więcej
po jednym wersecie na każdy dzień roku. Lecz
Bóg zastawił dla nas stół i zaprasza, byśmy usiedli za nim w obecności naszych nieprzyjaciół.
Nieprzyjaciele również zastawili dla nas stół
i mamy pewien wybór. Możemy zasiąść przy
ich stole i powtarzać sobie w kółko, jak wielkiego zła doznaliśmy, jak niesprawiedliwie nas
potraktowano i w jak beznadziejnej sytuacji
się znajdujemy. Możemy pozwolić naszym
nieprzyjaciołom, żeby karmili nas myślami,
że jesteśmy samotni, że nasza sytuacja jest wyjątkowa i nikt nigdy nie miał takiego problemu
jak nasz: „Każdy się mnie czepia i nikt mnie
nie rozumie”.
Dlaczego jednak mielibyśmy siedzieć za
stołem nieprzyjaciół, skoro możemy wybrać
stół Boży, który jest nieskończenie lepszy?
Zastawiono go wieloma talerzami wykwintnych
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
7
dań. Jeden z nich zawiera ogrom miłości Boga,
który powiedział: „Umiłowałem cię odwieczną
miłością”. Inny jest wypełniony po brzegi Jego
akceptacją: „On nas przyjął w Umiłowanym”.
Są również naczynia pełne Bożej łaski, wyrozumiałości i przebaczenia. Siadając za tym
stołem i jedząc, nasycimy się wspaniałym pokarmem, a nasza dusza zostanie odnowiona.
Nasi nieprzyjaciele mogą jedynie patrzeć na to
z poczuciem porażki, ponieważ odmówiliśmy
zasiadania przy ich stole.
Namaszczasz oliwą głowę moją, kielich mój
przelewa się. W czasach starotestamentowych
było w zwyczaju honorowanie szczególnych gości poprzez namaszczenie głowy olejkiem. Ten
werset mówi, że Bóg nie tylko zastawia przed
nami stół, ale traktuje nas również jako gości
honorowych. W ten sposób nasze życie obfituje
i jest spełnione.
Boże błogosławieństwo w naszym życiu jest
tak obfite, że przelewa się, spływając na innych jako błogosławieństwo – a przynajmniej
tak właśnie powinno być. Jezus mówił o tym
w następujących słowach: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą
i módlcie się za tych, którzy wam wyrządzają zło
i prześladują was (Mt 5,44 UBG). Czyniąc tak,
zwyciężamy zło dobrem zamiast padać ofiarą
zła.
Dobroć i łaska towarzyszyć mi będą przez
wszystkie dni życia mego. I zamieszkam
w domu Pana przez długie dni. To oznacza prawdziwie błogosławione świadectwo, które może
stać się naszym udziałem, jeśli zasiądziemy przy
Bożym stole.
Pewnego razu spotkali się dwaj bracia. Jeden
z nich zapytał drugiego, jak się miewa. Tamten
odparł: „Nieźle, jak na te okoliczności”. Na
co jego brat zawołał: „Jak na okoliczności?!
Uzależnienie od okoliczności może prowadzić do depresji. Dlaczego uzależniasz swoje
samopoczucie od okoliczności? Czy nie lepiej
mieć je pod stopami i wznieść się ponad nie?”.
Ktoś inny zapytany o to samo odpowiedział: „Aktualnie mamy pewne problemy,
ale zamierzamy się z nimi wkrótce rozstać”.
Obyśmy zawsze mieli taką postawę. Nikt nie
jest ofiarą, będąc zwycięzcą, a z Chrystusem
jako Pasterzem zwycięstwo jest pewne.
Zaczerpnięto z The Christian Contender, styczeń 2014
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Błogosławieństwo
zdyscyplinowanego kościoła
—Roger L. Berry
Ż
yjemy w erze braku dyscypliny,
kiedy prawie wszystko wolno,
a dyscyplina jest postrzegana jako
restrykcja uniemożliwiająca wyrażanie samego siebie oraz egocentrycznych pragnień.
Taka postawa ma wpływ na każdą dziedzinę
8 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
życia społecznego, niestety z kościołem
włącznie.
Dyscyplina, czy to w domu czy w szkole, oznacza ćwiczenie poprzez instrukcję
i kontrolę. Obydwa aspekty są konieczne.
Ćwiczenie wraz z instrukcją zakłada szczerą
którzy jesteście duchowi, poprawiajcie takiego
w duchu łagodności, uważając każdy na samego siebie, abyście i wy nie byli kuszeni. Jedni
drugich brzemiona noście, a tak wypełniajcie
prawo Chrystusa (Ga 6,1-2).
Potrzebujemy więcej wolności, by napominać się wzajemnie. Widząc dziedziny,
w których potrzebujemy postępu, powinniśmy pragnąć wzajemnej
pomocy. Czasem odczuwamy
pokusę, by unikać napoSamodyscyplina
Czasem
minania braci, nie chcąc
Samodyscyplina jest rówodczuwamy
nikogo osądzać. Czyż nie
nież zwana samokontrolą
mamy się wzajemnie milub wstrzemięźliwością.
pokusę, by unikać
łować i akceptować tak
Polega na kontrolowanapominania
braci,
bardzo, jak to możliwe?
niu własnych działań,
Zadajmy sobie jednak pynie chcąc nikogo
pragnień, a nawet umytanie, czy pozwalanie, by
słu dzięki koncentracji na
osądzać.
brat czy siostra odpadli od
wyższych celach i standarprawdy i od łaski, jest przedach. Nie da się tego czynić
jawem miłości? Możemy rówwłasnymi siłami. Jezus powienież zostawić to wyzwanie innym,
dział: Beze mnie nic uczynić nie momniemając, że ktoś zrobi to lepiej od nas
żecie (J 15,5).
albo ma większy autorytet. Choć istnieje
Jeśli pragniemy błogosławieństw płynących
konieczność dyscyplinowania przez przyze zdyscyplinowanej społeczności, będziemy
wódców, to nie może ono zastąpić wzajempotrzebowali samodyscypliny, wzywając Pana
nego napominania w grupie. Jeśli pragniemy
ku pomocy. Tam, gdzie brakuje samodyscyzdyscyplinowanej społeczności, to musimy
pliny, inne formy dyscyplinowania kościoła
być gotowi podjąć wyzwanie wzajemnego
są nieskuteczne. Od czasu do czasu potrzebunapominania.
jemy innych form, ale w końcu i tak dojdziemy do tego, że samodyscyplina jest podstawą.
Dyscyplinowanie przez przywódców
Najmłodsze dzieci dysponują bardzo
obdarzonych autorytetem przez Boga
niewielką umiejętnością samokontroli.
Tego aspektu dyscypliny kościoły często
Oczywiście, nie spodziewamy się, że to się
unikają, lecz Nowy Testament naucza, że przynagle zmieni. Nie można czekać, aż same zawódcy mają być bezpośrednio zaangażowani
czną się kontrolować, żeby wprowadzać innew procesie dyscyplinowania kościoła (zakładago rodzaju dyscyplinę w ich życiu. Jednakże
jąc, że samodyscyplina i dyscyplina grupowa
powinniśmy im pomóc wzrastać we wstrzerównież funkcjonują). List do Hebrajczyków
mięźliwości. To samo dotyczy kościoła.
13,17 jest przykazaniem dla wszystkich wierzących: Bądźcie posłuszni przewodnikom waDyscyplina grupowa
szym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają
Dyscyplina grupowa to pomoc wzajemna
nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę;
w dyscyplinowaniu kościoła. Czynimy to
niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaw duchu miłości, pokory i wspólnoty. Bracia,
niem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę.
jeśli przydarzy się komuś jakiś upadek, wy,
miłość względem osoby podlegającej dyscyplinie. Kontrola, która może być konieczna,
wynika z miłości i troski o jej przyszłość.
Dyscyplina posiada wiele różnych aspektów, lecz zawsze zaczyna się w sercu oraz
w relacji w stosunku do ludzkiego autorytetu
i samego Boga. Dyscyplina w kościele wymaga przynajmniej trzech różnych jej form
pozostających we współzależności.
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
9
W każdej organizacji, z kościołem włącznie, ktoś musi przewodzić. W ostatecznym
rozrachunku ktoś musi dbać o to, by zarządzenia i standardy były przestrzegane dla dobra wszystkich. Jak pisze Daniel Kauffman
w książce Doktryny biblijne: „Dzięki Bożemu
kierownictwu kościół posiada reguły, którymi
członkowie kierują się we wzajemnym usługiwaniu tak, by kościół był uzbrojony przeciw
złu tego świata i zjednoczony w dziele ratowania zgubionych w tym świecie”.
Gdy właściwie pojęty autorytet nie jest egzekwowany w posłuszeństwie Bogu i miłości
do wszystkich, wkrada się niestabilność i brak
szacunku dla autorytetu jako takiego.
Pewien brat zostawił kościołowi następujące napomnienie: „Lekceważenie dyscypliny,
jakie dziś widzimy, pochodzi z umysłu pierwszego i największego buntownika, czyli szatana. Jak głupcy gardzą nauką, tak buntownicy
gardzą dyscypliną. Obyśmy nigdy nie stali się
jednymi ani drugimi”.
Zaczerpnięto z Companions, maj 2014
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Pan jest z wami”
—Anthony C. Martin
(...) wyszedł przeto naprzeciw Asy i rzekł
do niego: Słuchajcie mnie, ty, Aso i wy wszyscy Judejczycy i Beniaminici! Pan jest z wami,
jeżeli wy jesteście z Nim, a jeżeli Go szukacie,
pozwoli wam się znaleźć, lecz jeżeli Go opuścicie i On was opuści (2 Krn 15,2).
J
ako chrześcijanie słusznie pragniemy ciągłej obecności Pana przy nas. Obecność
Boga jest z nami w osobie Ducha Świętego.
Paweł napisał: Czyż nie wiecie, że wasze ciało
jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was,
a którego macie od Boga, i nie należycie do samych siebie? (1 Kor 6,19). Ta zamieszkująca
w nas obecność Boga jest warunkowa: jeżeli
wy jesteście z Nim.
Jak możemy być z Bogiem każdego dnia?
Pierwszy List do Koryntian 6,20 mówi: Drogo
bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc
Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które
należą do Boga. Jeżeli chcemy, by towarzyszyła nam Boska obecność, to musimy wybrać myślenie, mówienie i zachowywanie się
w sposób, który wychwala Boga. Działanie
przeciwne temu, o czym wiemy, że jest słuszne,
10 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
niezależnie od tego, jak niewielką wagę ma
dana decyzja, stawia nas na ścieżce do utraty
obecności Boga i Jego błogosławieństwa.
Aby być z Bogiem, musimy kochać Słowo
Boże i Bożych ludzi. Musimy znaleźć czas,
żeby uwielbiać Boga osobiście i zbiorowo.
Codzienna komunikacja z Bogiem poprzez
modlitwę i badanie Słowa Bożego jest fundamentalna dla doświadczania Jego przewodnictwa i chroniącej obecności w naszym
życiu. Bóg nie będzie na siłę obecny w naszym życiu, ale tęskni On za wypełnieniem
nas swoim Duchem, jeśli Go szukamy i żyjemy zgodnie z Jego Słowem.
Powinniśmy odczuwać silną potrzebę
prowadzącej Bożej obecności. Zawołajmy
wraz z Mojżeszem: Jeżeli oblicze Twoje nie
pójdzie z nami, to nie każ nam stąd wyruszać
(2 M 33,15). Jeśli chodzimy z Bogiem codziennie, możemy polegać na Jego obietnicy: Oblicze moje pójdzie i zaznasz spokoju ode
mnie (2 M 33,14).
Zaczerpnięto z Light of Life, tom 34 nr 1
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„I błogosławił Pan późniejsze lata życia Hioba
bardziej niż pierwsze. Posiadł on z czasem
czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów,
tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Urodziło mu się
jeszcze siedmiu synów i trzy córki.”
Księga Hioba 42,12-13
D la
rodziców
Zmarszczki wieku średniego
P
ewnego dnia, krótko przed moimi
czterdziestymi urodzinami, spojrzałam w lustro i zobaczyłam kogoś, kto
patrzył na mnie. Nie wyglądała ta dama jakoś
staro, ale zmarszczki wokół jej ust i oczu sugerowały, że nie jest także specjalnie młoda.
Wyglądała – no cóż – na czterdziestkę.
W środku czułam się młodo, absolutnie
nie na czterdzieści lat. Chociaż ostatnie lata
zdawały się mijać głównie pod znakiem macierzyństwa i to chyba zaczynało się na mnie uwidaczniać. Poza kwestią zmarszczek uwielbiałam
być matką. Zwykle nawet nie przeszkadzało mi,
że lata mijają. Ale z jakiegoś powodu ten rok
wydawał się być zwiastunem czegoś ważnego.
Nie byłam pewna, czy chcę już tak wyglądać,
na wiek średni. Czy to jeden z tych kryzysów
wieku średniego, o których słyszałam? I czy
będąc już pod koniec czterdziestki, człowiek
osiąga nie tylko spokojną akceptację życia, ale
też zmarszczki?
Nie uważałam, że jestem próżna. Wiedziałam
dobrze, że „kłamliwy jest wdzięk i marne piękno”. Nie pragnęłam też jakoś szczególnie być
piękna. Byłam zbyt zadowolona z bycia żoną
i matką, żeby się martwić tym, jak wyglądam.
Ale te zmarszczki nie dawały mi spokoju.
To właśnie zmarszczki uczyniły mnie tak podatną na techniki sprzedaży. Dlatego stałam się
ofiarą kobiety, która zapukała do moich drzwi
kilka tygodni później. Nie spędzałam czasu
na wpatrywaniu się w lustro w poszukiwaniu
większej ilości kurzych łapek. Zwykle moje
odbicie migało mi w przelocie. Ale zadbana
kobieta, która złożyła mi wizytę, przypomniała
mi o wszystkim. Przypomniała mi także, jaka
jest gładka, nieskazitelna cera.
− Dzień dobry! – zaszczebiotała radośnie. –
Tak się cieszę, że mogę cię poznać – wyciągnęła
do mnie miękką rękę z pięknym manicure.
− Nazywam się Debbie i pracuję dla Lovely
Lady Cosmetics. Pozwól, że przedstawię ci
naszą ofertę.
− Przykro mi – zaczęłam, ostrożnie potrząsnąwszy jej rękę. – Ale ja się nie maluję.
Schowałam ręce za fartuch. Nie dlatego, że
wstydziłam się ich spracowanego wyglądu albo
zmarszczek, które wyryły się na nich przez lata
uczciwej pracy. Po prostu nie chciałam widzieć
różnicy między moimi a jej rękami.
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
11
− Ależ wiem o tym – pośpieszyła z zapewnieniem Debby. – Nie przyszłam, aby sprzedać ci kosmetyki do makijażu. Wiem, że ich
nie stosujesz i szanuję cię za to − jej wzrok
błądził po mojej twarzy i byłam pewna, że
widzi każdą zmarszczkę i bruzdę. − Jednakże
mam wspaniały krem oraz tonik, które działają
cuda dla pań w średnim wieku. (Zdawała się
nie zauważyć, że skurczyłam się na to słowo).
Nie odpowiedziałam, ponieważ zdążyła już
rozpiąć imponującą kasetkę z czarnej skóry,
którą miała ze sobą. Odchyliła górną część
i moim oczom ukazał się schludny arsenał słoiczków i buteleczek. Ciągle trzymając otwartą
kasetkę, weszła w głąb pokoju.
− Mogę? – zapytała, wskazując na stół.
Wzruszyłam ramionami bez entuzjazmu,
kiedy rozłożyła swój towar na stole. W tamtej
chwili powinnam była mieć więcej zdecydowania. Wiedziałam, jak działają akwizytorzy.
Wiedziałam, że nie potrzebuję jej produktów
i powinnam była jej to uprzejmie powiedzieć.
Ale się zawahałam. Przypomniałam sobie te
zmarszczki, które widziałam w lustrze. „Być
może – powiedziałam sobie – być może nie
zaszkodzi spojrzeć”.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Debby wyjęła mały atomizer.
− To jest nasz bestseller – powiedziała
z dumą. Zamaszyście zdjęła zakrętkę i zanim
zdążyłam się zorientować, co się dzieje, spryskała moją twarz mgiełką o świeżym zapachu.
− Nasz zapachowy tonik. Używaj go codziennie wieczorem, po umyciu twarzy – odłożyła
buteleczkę na bok i sięgnęła po mały słoiczek.
− A po toniku nałóż na twarz ten cudowny
krem. Gwarantuję, że zapobiegnie zmarszczkom i bruzdom spowodowanym wiekiem.
Używaj jednego i drugiego wiernie, i obserwuj, jak twoja twarz promienieje. Najlepsze
jest to, że są one we wspaniałych, opłacalnych
pojemnościach, dzięki czemu robisz najlepszy
możliwy interes. Wiemy, że w tych czasach
12 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
każdy musi mieć na względzie swój budżet
– wyciągnęła słoiczek w moją stronę. − Weź
próbkę.
Jej potok słów mnie oczarował. Mogłam
prawie wyczuć, jak moje zmarszczki wieku
średniego błagają o to odżywienie. Kimże byłam, aby im tego odmówić? Ostrożnie nabrałam odrobinę nawilżającego kremu na palec
i rozsmarowałam go na policzku.
− Wspaniale! – to zdawało się być ulubionym
słowem Debby i zastanawiałam się, czy płacą
jej za to, aby jej klienci czuli się wspaniale. −
Ponieważ te produkty naprawdę powinny być
używane razem, powiem ci, co zrobię. Jeśli
kupisz je w większej pojemności, dorzucę gratis
te próbki. W ten sposób dostaniesz więcej niż
kiedykolwiek za takie pieniądze.
Otworzyłam usta, żeby uprzejmie odmówić.
Naprawdę chciałam. Kiedy znalazłabym czas,
żeby tego używać, jeśli już i tak byłam mocno
zajęta? Poza tym, chociaż Debby zapewniła
mnie, że to nie jest makijaż, to nie byłam do
końca przekonana. Jasne, nie była to farba,
ale czy powód do stosowania tego nie był ten
sam? To była pogoń za światowym pięknem
i było to bliskie używania kosmetyków. Jednak
przede wszystkim, nie potrzebowałam tego.
Debby nie dała mi dojść do głosu.
− W twoim wieku to bardzo ważne, żeby
używać kremu dobrej jakości – zapewniła pośpiesznie. − W przeciwnym razie twoja skóra
stanie się bardzo sucha, co sprawi gwałtowne
starzenie się cery. Wielu zmarszczkom można
zapobiec z pomocą dobrego kremu. Jestem
pewna, że nie chcesz się starzeć szybciej niż to
nieuniknione, a w średnim wieku powinnaś
używać tych produktów regularnie.
To poskutkowało. Kiedy przerwała dla nabrania oddechu przed kolejnym monologiem,
zapytałam z ociąganiem:
− Ile kosztuje zestaw toniku i kremu?
− Pewnie wolisz większe opakowania –
powiedziała Debby, promieniejąc. − Skóra
tak sucha jak twoja potrzebuje wszelkiej pomocy, jaka jest możliwa. A przy większych
opakowaniach dodam próbki – całkowicie
za darmo!
Wyszła niedługo potem, z uśmiechem na
twarzy. Stałam pośrodku kuchni, ściskając
małą buteleczkę toniku, jeszcze mniejszy słoiczek kremu i maleńkie próbki – całkowicie
za darmo, przypominam – ale byłam uboższa
o wiele dolarów. Po raz pierwszy, odkąd Debby
weszła, byłam w stanie wziąć głęboki oddech.
Upchnęłam moje kosztowne nabytki w głębi łazienkowej szafki i podjęłam moją pracę,
czując się coraz bardziej poirytowana. Co za
straszne zrządzenie losu kazało mi wyciągnąć
tyle z mojej miesięcznej kwoty na utrzymanie
domu? To te zmarszczki. Zmarszczki czterdziestolatki i taktyka sprzedaży Debby były tego
powodem, nie moja słaba natura.
Wyznałam wszystko mojemu mężowi,
Benowi, kiedy dzieci już spały. Pokazałam mu
małe pojemniczki i głośno wymieniłam ich
cenę. Kiedy się zaśmiał, spróbowałam się jakoś
uniewinnić. − To zmarszczki mnie do tego
zmusiły – powiedziałam żałośnie. – Pojawia
się ich tyle na mojej twarzy − mówiąc to, nie
czułam się lepiej. Wiedziałam, co należało za
to winić i to nie były zmarszczki.
− Naprawdę? – Ben wpatrywał się w moją
twarz. – Nie zauważyłem. Dla mnie ciągle wyglądasz tak młodo jak siedemnaście lat temu.
Jako że siedemnaście lat temu odbył się nasz
ślub, nie mogłam się czuć źle z tego powodu.
Doceniałam to, co Ben powiedział. Dopóki
nie uświadomiłam sobie, że w naszym wieku
jego wzrok też pewnie nie jest już doskonały.
Teraz, kiedy miałam rozwiązanie mojego
problemu w zasięgu ręki, powinnam go użyć.
Zważywszy na ilość pieniędzy, jaką na nie wydałam, byłam zdecydowana tak uczynić. Ale
jak każda matka wie, czas jest zawsze w cenie.
Poza tym, obowiązki są liczne oraz nigdy nie
wypełnione do końca. Za każdym razem, kiedy
wyjmowałam te małe pojemniczki z szafki,
czułam się winna. To moja pycha popchnęła
mnie do tego zakupu, wiedziałam o tym. Ta
pogoń za urodą była godna potępienia, a jej
korzeniem była pycha. Czemu się troszczyłam
o to, jak wyglądam? I pieniądze, które zmarnowałam! Mogłam ich użyć inaczej. Mogliśmy
je nawet przeznaczyć na głodne dzieci. Jak
mogłam usprawiedliwić użycie ich dla mojej
twarzy?
Wkrótce potem na niedzielne spotkanie
moja sąsiadka Martha przyprowadziła ze sobą
swoją matkę. Przedstawiła mi ją, kiedy tylko
przybyłam.
− To moja matka, Lena, z naszej starej domowej społeczności w Pensylwanii – wyjaśniła.
− Przyjechała do mnie na tydzień.
Uścisk dłoni Leny był mocny i serdeczny,
a jej uśmiech ciepły i szczery.
− Jakże często byłam wdzięczna za ciebie –
powiedziała, gdy tylko się przywitałyśmy. To
było nasze pierwsze spotkanie, więc spojrzałam
z zaskoczeniem. − Zawsze byłaś taką dobrą
sąsiadką dla Marthy, odkąd się przenieśli do
waszej społeczności. Często wspominała, jak
ją przywitałaś.
− Po prostu cieszymy się, że nasi sąsiedzi
z kościoła postanowili mieszkać blisko nas
– wyjaśniłam.
Podczas tej wizyty uderzyło mnie coś, czego nie zauważyłam na początku. Twarz Leny
była mocno pomarszczona. Wyglądała jak
normalna starsza pani, tyle że miała więcej
zmarszczek niż większość z nich. Kiedy tak
obserwowałam, jak się uśmiecha i rozmawia
z każdą z kobiet, dla każdej mając specjalne
słowo, byłam pewna jednej rzeczy – wszystkie
jej zmarszczki powstały od uśmiechu. Inną rzeczą, którą zauważyłam, było radosne, spokojne
światło w jej oczach. To światło zdawało się
wymazywać wszystkie zmarszczki. Jej pokój
czynił z niej piękną kobietę, niezależnie od
tego, ile miała zmarszczek.
Rozmawialiśmy o tym z Benem w drodze
do domu.
− Spotkałam dzisiaj mamę Marthy. Tyle
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
13
w niej serdeczności! Teraz rozumiem, dlaczego
Martha jest tak uprzejma i dobrze wychowana.
I jest w tym wszystkim szczera. Chcę być jak
Lena, gdy będę w jej wieku.
Trzeba przyznać Benowi, że nie przypomniał mi, jakie zadania czekają mnie w wieku
tej miłej starszej pani. Uśmiechnął się tylko
i powiedział:
− Zmarszczki i takie tam?
− Owszem – gdy zorientowałam się, co sugeruje, poczułam znajomy pąs wstydu na policzkach, którego doświadczyłam po raz pierwszy
kilka dni wcześniej, zaraz po wyjściu Debby.
Jęknęłam cichutko.
− Będziesz sobie to wszystko wcierać?
Miałem nadzieję, że już zapomniałaś.
Ben się tylko uśmiechał, a ja miałam czas,
żeby pomyśleć.
− Chcę być jak Lena – powiedziałam po
chwili milczenia. − Była tak miła i zainteresowana innymi, że trudno było zauważyć
zmarszczki na jej twarzy.
− Cóż – odparł Ben, rzucając jedno z tych
swoich spojrzeń z ukosa. − Ja nigdy nie zauważyłem twoich. Jak to szło w tym wersecie, że
uroda jest zwiewna, czy jakoś tak?
− Chodzi ci o to, że „Zmienny jest wdzięk
i przemijająca uroda”? – spytałam. Znałam
ten werset dobrze, bo krążył w moim umyśle
od kilku ostatnich dni.
− Tak, to ten – skinął głową Ben. − A pamiętasz, jak on się kończy?
− „Lecz bogobojna żona jest godna chwały”
– mój głos cichł i stawał się coraz bardziej potulny, gdy cytowałam końcówkę Przypowieści
Salomona 31,30.
Ben znów skinął głową, przytakując.
− Dobry werset do zapamiętania
– skomentował.
− Wiem, wiem – przed oczyma stanęły mi
pojemniczki schowane na górnej półce łazienkowej szafki. − Chce być kobietą bojącą się
Boga i służącą Mu z ochotą. Nie wiem, co
mnie podkusiło, żebym sobie pozwoliła na
rozmyślania o swoich zmarszczkach. To była
14 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
zwykła próżność. A za ten tonik dałam skandaliczną sumę. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
− Oczywiście – Ben nie wyglądał na zdenerwowanego. − Cena nie martwi mnie tak
bardzo jak to, że zapragnęłaś tych rzeczy!
Przesadna troska o wygląd nie jest w twoim
stylu. Myślałem, że wiesz, co się naprawdę
liczy – to, co wewnętrzne.
− Wiem, wiem. Chyba zapomniałam o tym
na chwilę – westchnęłam do siebie. − To była
droga lekcja.
Ben zachichotał, a ja mimowolnie do niego
dołączyłam. Byłam wdzięczna za tak wyrozumiałego męża. Czy naprawdę tak wielkim
problemem powinny być oznaki starzenia na
mojej twarzy? Przecież to jest część naturalnego biegu rzeczy stworzonego przez Boga.
W otaczającym nas społeczeństwie ludzie mają
obsesję na punkcie młodości i piękna. Więcej
uwagi poświęca się wyglądowi zewnętrznemu
niż własnemu sercu i przeznaczeniu duszy.
Nie chciałam być taka. Chciałam być tak
samo bogobojną kobietą, jak starałam się zachować zewnętrzną czystość. Kto się będzie
martwił tym, że przybędzie mi zmarszczek
i kurzych łapek w drodze przez życie?
Prawdziwe piękno, jakim obdarzył mnie niebiański Ojciec, jaśnieje od wewnątrz.
Zużyłam cały krem i tonik. Nie lubię, jak
się coś marnuje. Po użyciu tych wszystkich
drogich kosmetyków od Debby spojrzałam
jeszcze raz w lustro.
Zmarszczki czterdziestolatki pozostały na
tym samym miejscu. Kurze łapki były tak
samo wyraźne jak wcześniej. Żaden tonik
nie spowoduje, że znikną. Ale mnie to już
nie obchodziło.
Zaczerpnięto z Family Life, maj 2014
Pathway Publishers
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Cierp jako dobry żołnierz”
—Lynn A. Witmer
S
łowa naszego tytułu, napisane przez
Pawła do jego „prawowitego syna
w wierze”, są dziś aktualne tak samo
jak wtedy, gdy wyszły spod pióra apostoła.
Stajemy w obliczu problemów, jakie stawały
przed Tymoteuszem: zepsute społeczeństwo,
niezdrowe nauczanie w Kościele i tendencja
naszych serc do ulegania zwiedzeniu.
Paweł napisał, że Tymoteusz powinien „cierpieć jako dobry żołnierz”. Apostoł wiedział coś
na temat rzymskich żołnierzy. Pisząc te słowa, był prawdopodobnie pod strażą jednego
z nich. Przyjrzyjmy się temu, jak działało wojsko rzymskie i jakie lekcje mogą z tego wyciągnąć chrześcijanie?
Sam Paweł czyni kilka wyjaśnień. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego
życia, aby się podobać temu, który go do wojska
powołał (2 Tm 2,4). Rzymski żołnierz musiał
być skoncentrowany na rozkazach swego dowódcy. W jaki sposób my sami koncentrujemy
się na rozkazach naszego Dowódcy? Spędzamy
więcej czasu na czytaniu Jego Słowa, czy może
na przeglądaniu wiadomości lub czytaniu
czasopism?
Żołnierz musi zawsze zachowywać czujność.
Paweł zachęcał Tymoteusza, żeby był czujny we
wszystkim (2 Tm 4,5). Rzymscy żołnierze dobrze wiedzieli, że armia zaskoczona zostanie
najpewniej pokonana. Józef Flawiusz napisał
o nich: Niełatwo też nieprzyjaciołom pokonać
ich nawet przy niespodziewanym ataku. (…)
Nie wszczynają boju, zanim nie obwarują najpierw obozu1. (Dokładniejszy opis znajduje się
w całym rozdziale V księgi III dzieła Józefa
Flawiusza Wojna żydowska).
Armia rzymska była zawsze aktywna.
Zacytujmy raz jeszcze Józefa Flawiusza:
1. Józef Flawiusz, Wojna żydowska ks. III rozdział V.
Albowiem oni nie czekają na wojnę, żeby zacząć
ćwiczenia z bronią (…). Ich ćwiczenia nie różnią
się wysiłkiem od prawdziwych zmagań, lecz każdy
żołnierz dzień w dzień zaprawia się do rzemiosła wojennego z wielkim zapałem, jakby to była
rzeczywista wojna. Dlatego tak łatwo im znosić
trudy walki2. Jeśli nie toczyła się wojna, armia
rzymska pracowała przy takich projektach jak
budowa dróg czy mostów.
My również powinniśmy być „wyćwiczeni
każdego dnia” w sprawach dotyczących walki
duchowej. Powinniśmy modlić się codziennie,
bez wyjątku. Czy jesteśmy przyzwyczajeni do
poprawiania naszych duchowych umiejętności
poprzez regularne uczestniczenie w dyskusjach
z braćmi na tematy związane z biblijnym nauczaniem i jego zastosowaniami?
Paweł napisał do Tymoteusza, żeby „znosił
przeciwności”. Żołnierz, który unika bólu
czy trudności, powinien pójść do domu. Jaka
jest nasza duchowa tolerancja na ból, skoro
przywykliśmy do takich wygód jak regulacja
wszystkiego jednym przyciskiem? Istnieje związek między wytrzymałością fizyczną i siłą duchową. Konieczność pracy fizycznej na działce
czy na budowie pomaga nam w kształtowaniu
charakteru. Szyderstwa ze strony krewnych dotyczące naszego konserwatywnego stylu życia
powinny nas jedynie wzmocnić na wypadek
poważniejszych prześladowań.
Armia rzymska zawdzięczała swe sukcesy
zdolności do działań zespołowych swoich żołnierzy. Zdobywając mur twierdzy warownej,
wszyscy musieli trzymać tarcze nad głowami,
tworząc pancerz chroniący przed lecącymi
z murów kamieniami. Jeden leniwy żołnierz
mógł spowodować wiele ofiar wśród kolegów
i zaprzepaścić szansę na sukces jakiejkolwiek
2. Dz. cyt.
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
15
operacji. Żołnierze walczący między sobą mogli
zdecydować o przegraniu każdej bitwy.
Chrześcijańscy żołnierze również są wzajemnie zależni w wielkim stopniu. Jedno złe
świadectwo może zatwardzić całą społeczność
przeciwko prawdzie. Jeden niemrawy członek
ułatwia zadanie wrogowi. My również możemy
ulec pokusie walki między sobą. Ten problem
może pojawić się bardzo subtelnie. Czasem występujemy w imię słusznej sprawy. Z drugiej
strony, może nam się tylko tak wydawać, podczas gdy w istocie jesteśmy po prostu kłótliwi.
Pamiętajmy, że zwycięstwa i porażki naszych
braci są również naszym udziałem.
Rzymska armia, legendarna do dzisiaj ze
względu na swe podboje, nie potrafiła w końcu
zapobiec rozbiorowi imperium przez jego wrogów. Dlaczego? Pewien komentator stwierdził,
że rzymscy żołnierze stali się zbyt tłuści i ociężali, żeby bronić miasta. Bez względu na to, czy
mogło tak być dosłownie, ten opis z pewnością
może służyć jako pewna metafora tego, co się
stało. Imperium rozpadło się od wewnątrz.
Być może największa lekcja z historii cesarstwa rzymskiego polega na tym, że naród
wydający świetnych żołnierzy stopniowo zapomniał, jak stawiać czoła trudnościom moralnym, ekonomicznym i politycznym. Czy
nasze rodziny promują takie środowisko,
w którym dorastają ludzie nieugięci, obowiązkowi i nieustraszenie zwalczający zło bez
względu na cenę? Czy współpracujemy z braćmi, żyjąc i umierając razem z nimi? Gdy wróg
staje u bram, nie możemy inaczej.
Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy
wytrwali (Jk 5,11).
Zaczerpnięto z Home Horizons, kwiecień 2014
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
—Raymond Zook
S
umienie to probierz moralności, który
posiada każdy człowiek. Ten punkt odniesienia mówi nam, kiedy robimy dobrze i ostrzega, kiedy jesteśmy kuszeni do zła.
Sumienie otrzymuje wskazówki albo od Boga
i Jego Słowa, albo z ludzkiego rozumowania.
Poprzez tę zdolność naszego umysłu Bóg może
do nas przemawiać.
Dzieci rodzą się z grzeszną naturą. Mimo to,
są one podatne i dają się kształtować w rozróżnianiu pomiędzy dobrem a złem. Mały Samuel
w świątyni jest przykładem podatności na
kształtowanie takiego rozróżniania. Dziecko
posiadające wrażliwe sumienie chce zadowolić
Boga i rodziców. Jest to zdecydowanie lepsza
16 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
sytuacja niż ta, gdy dziecko pozostaje głuche na
głos sumienia.
Jednak dziecko może też posiadać sumienie, które jest niewłaściwie ukierunkowane
albo wręcz nadwrażliwe. Na przykład: mama
prosi Zuzię, aby szybko powycierała naczynia.
Później Zuzia zastanawia się nad poleceniem
mamy i nad tym, czy naprawdę powycierała naczynia tak szybko, jak mogła. Posłuchała mamy,
czy nie? Może powinna mamie powiedzieć, że
chyba jej nie posłuchała? Ponieważ Zuzia nie
jest pewna, odtwarza szczegóły zdarzenia w swoim umyśle i czuje niepokój.
− Jak było w szkole? − pyta Michała tata.
− W porządku − mówi Michał.
Kiedy jednak odrabia zadanie, pytanie taty
że może wybierać swój sposób myślenia i odrzucać wszelki niepokój.
zaczyna dręczyć jego umysł i zastanawia się,
Dziecko, które ciągle wyznaje swoje przewiczy rzeczywiście w szkole było wszystko w ponienia, można zająć takimi rzeczami, jak książrządku. Z testu matematycznego dostał tylko
ka czy hobby albo śpiewanie. Przeniesienie
ocenę dobrą i nie przyjął podania na meczu
aktywności na coś innego pomaga zająć się
siatkówki. Czy tata byłby zawiedziony, gdyby
czymś pożytecznym i przerwać negatywny ciąg
znał szczegóły? Czy Michał go okłamał?
myśli.
Ania spogląda z czułością na swoją maleńRodzice oraz inne osoby odpowiedzialne są w
ką, śpiącą siostrzyczkę. Jak to cudownie nareszstanie pomóc zrozumieć wrażliwym dzieciom,
cie mieć siostrę! A co, jeśli niechcący zrobi jej
że nikt nie potrafi żyć w stanie doskonałokrzywdę? Ania ma nadzieję, że to się nigdy
ści. Nawet wierzący rodzice popełnianie zdarzy, ale jeśli się zdarzy?
ją błędy i muszą się na nich uczyć,
Strach nęka nadwrażliwe sunie powielając ich dalej.
mienia. Strach przed rozczaDzieci muszą
Mądrzy rodzice być może
rowaniem Boga, rodziców,
zrozumieć,
że
Bóg
będą musieli ograniczyć
nauczycieli oraz innych
nie chce, aby ciągle
zwierzenia dzieci. Jeśli tata
może przeszkadzać dziecwie, że Dawid jest drękrytycznie o sobie
ku w doświadczaniu
czony przez nadwrażliwe
normalnej niewinności
myślały. Bóg pragnie,
sumienie,
powinien zaprodzieciństwa.
aby były szczęśliwe
ponować Dawidowi weryPodczas gdy nadwrażliwe
i zrelaksowane.
fikację
jego postaw i myśli,
sumienie dziecka nie ujawzanim Dawid zechce je wyznać
nia wszystkich jego negatywjako
grzech. W ten sposób tata
nych myśli, niektóre z nich mogą
bierze odpowiedzialność za problem,
w końcu wypłynąć na powierzchnię.
uwalniając
syna od jego niepokoju. Może on
Ciągłe, chorobliwe wyznania są pewnie próalbo uspokoić swojego syna, albo pomóc mu
bą cierpliwości dla rodziców, jednak powinny
dokonać koniecznych zmian w myśleniu.
być traktowane jako okazja do rozprawienia się
Spostrzegawczy rodzice pomagają swoim
z tym problemem. Uleczenie tej przypadłości
dzieciom
zrozumieć zasady Bożego odpuszwymaga cierpliwości, ale jest warte wysiłku
czenia. Kiedy już sprawa jest załatwiona, nie
i czasu.
ma co do niej wracać. Dzieci muszą zrozumieć,
Dziecko, które w swoim sumieniu przeżywa
że Bóg nie chce, aby ciągle krytycznie o sociągłą szarpaninę, wymaga mądrego podejścia
bie myślały. Bóg pragnie, aby były szczęśliwe
swoich rodziców, którzy powinni mu dawać jai zrelaksowane.
sno sformułowane polecenia. Pomogą oni swoUmniejszanie czy lekceważenie nadwrażliwejemu dziecku rozeznać, czy jego „niepełna”
go
sumienia nie naprawi problemu. Będzie ono
relacja zdarzeń była celowo myląca i czy przyza to dawało o sobie znać coraz częściej i może
niosła szkodę albo jakiś kłopot słuchaczom.
być przyczyną głębszych problemów w wieku
Dziecko musi zrozumieć, że jest odpowiedorosłym. Obyśmy z Bożą pomocą umieli dodzialne za swoje uczynki i postawy, a nie za
brze wpływać na wrażliwe sumienia naszych
to, co „mogłoby zrobić” albo jak „mogłoby
dzieci, dzięki czemu będą one funkcjonować
się czuć” w przyszłości. Ania nie jest odpowiezgodnie z Bożym zamysłem.
dzialna za coś, czego nie zrobiła. Musi robić to,
Zaczerpnięto z Home Horizons, marzec 2014
o czym wie, że jest słuszne i nie martwić się o
Eastern Mennonite Publications
coś, co się nie wydarzyło. Ania musi zrozumieć,
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
17
Miłość przed autorytetem?
—Paul M. Weaver
N
iejedna nauczycielka postanawiała,
że chcąc zaskarbić sobie szacunek
u dzieci, będzie im okazywać miłość.
Nauczycieli, którzy okazują dzieciom mnóstwo
miłości we wrześniu i zwlekają z dyscypliną do
stycznia, czekają problemy. To zwyczajnie nie
działa. „Nie chwal dnia przed zachodem słońca”
– jest w tym przypadku radą całkiem na miejscu.
Nawet dzieci z najlepszych rodzin mają trudności z przyjęciem miłości od swojej nauczycielki,
jeśli wcześniej nie przetestują jej odwagi i siły
charakteru. Doświadczenie każdego nauczyciela
weryfikuje zawsze fakt, że to szacunek poprzedza
przyjęcie miłości. Niewinne dzieci nie są w stanie
przyjąć tej miłości, dopóki nie zrozumieją, że
ich nauczyciel zasługuje na szacunek. Testują
one autorytet nauczyciela.
Z tego samego powodu musimy zrozumieć
wielkość majestatu i władzy Boga, a nawet Jego
gniewu, zanim zrozumiemy głębię Jego miłości
objawioną poprzez życie i śmierć Jezusa. Bóg
dał nam Stary Testament przed Nowym. On
dał nam Prawo, zanim objawił pełnię łaski. Jego
gniew wiedzie nas do Jego wielkiej miłości.
Oczywiście nikt nie może dojść do zbawienia,
widząc wyłącznie Boży gniew. Śmierć Jezusa na
krzyżu nie da nam żadnego efektu, jeśli widzimy
tylko gniew Boga. Jezus umarł, aby dać nam
lekarstwo na przekleństwo grzechu. Z drugiej
strony, Bóg jest czasem ukazywany jako dobry
dziadunio, który przymyka oko na grzech i nieposłuszeństwo swoich dzieci. W żadnym miejscu
Biblia nie przedstawia takiej natury Boga.
Kaznodzieje, którzy skupiają się wyłącznie
na miłości Boga, paradoksalnie uniemożliwiają
swoim słuchaczom zrozumienie Bożej miłości.
Bez zrozumienia sprawiedliwości Boga i naszej
powinności służenia Mu i okazywania posłuszeństwa względem Niego, nie jesteśmy w stanie
18 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
pojąć Jego miłości objawionej przez Jego Syna,
Jezusa Chrystusa.
Potrzebujemy silnego przekonania, że Kościół
powinien wspierać rodzinę i szkołę w próbach
wcielania biblijnych zasad szacunku i autorytetu. Zdrowe rodzicielstwo i nauczanie zawiera
się w dwóch podstawowych zasadach: miłość
i kontrola.
Skoncentrowanie się na miłości z wyłączeniem kontroli zazwyczaj rodzi brak szacunku
i arogancję. I odwrotnie, autorytarna i przygniatająca atmosfera w domu lub szkole jest bardzo
wyniszczająca dla dziecka, które czuje się niekochane, a nawet wręcz znienawidzone. Rodzic
czy nauczyciel powinien działać w równowadze
pomiędzy miłosierdziem i sprawiedliwością,
życzliwością i autorytetem, miłością i kontrolą.
Dzieci lgną do nauczyciela, który potrafi opanować klasę bez poświęcania postawy miłości
i autorytetu. Gniew w wyniku frustracji nigdy
nie buduje autorytetu ani miłości; a właściwie je
niszczy. Gniew wytwarza w umysłach uczniów
zły rodzaj szacunku.
Autorytet jest cenny w klasie tak samo jak
w domu. Jeśli go nie ma, mamy do czynienia
z sytuacją, kiedy nauczyciele boją się dyrektora,
dyrektor boi się rodziców albo kuratorium, zaś
rodzice boją się własnych dzieci. Kiedy tak się
stanie, dzieci przestają się bać kogokolwiek.
Więź pomiędzy człowiekiem a Bogiem znajduje
swoje odbicie w relacjach międzyludzkich. Jeśli
pokutujemy, powinniśmy zrozumieć wielkość
majestatu i autorytetu Boga, a nawet Jego gniewu.
To następuje, zanim zrozumiemy głębię Jego
miłości, która jest ukazana poprzez życie i śmierć
Jezusa. To właśnie dlatego Bóg dał nam Stary
Testament przed Nowym. Prawo przed łaską.
Zaczerpnięto z The Christian School Builder, kwiecień 2014
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Mój Bóg przysłał tu swojego anioła, który zamknął
paszcze lwom, tak że nie mogły mi uczynić nic złego,
bo okazałem się niewinnym w Jego oczach.”
Księga Daniela 6,23
Część
Historyczna
Wiązka chrustu
Jan (Hans) Graber mieszkał w Montbeliard,
we Francji. Jego rodzice uciekli ze Szwajcarii do
Alzacji, a potem do Montbeliard na początku
XVII wieku. Ojcem Jana Grabera juniora – bohatera opowiadania „Nasza wiara na farmie” był
Jan Graber.
P
iętnastoletni Jan Graber oparł dłoń
na zasuwie drzwi i rozejrzał się tęsknie po kuchni. Czekał go kolejny
długi, zimny dzień pracy przy transporcie
węgla drzewnego. Zatrzymał się na moment.
Matka rozpalała ogień na kuchni przy pomocy małego mieszka. Dookoła ognia stał
rząd kamieni chroniących małe dzieci przed
poparzeniem. Przede wszystkim jednak
w kuchni było ciepło. Jan drżał z zimna na
samą myśl o przewożeniu węgla na mrozie
do miejscowej fabryki wraz z kilkoma chłopcami z sąsiedztwa.
− Nie wiem, czy wrócę do domu na wieczór – rzekł Jan do matki. − Nie wiem, gdzie
będziemy dzisiaj wozić węgiel.
− Niech Bóg będzie z Tobą, synu – matka spojrzała na niego, uśmiechem dodając mu otuchy. − Wolałabym, żebyś został
w domu, ale nie ma innej pracy na miejscu.
Dokądkolwiek pójdziesz, pamiętaj, żeby robić to, co słuszne.
Jan skinął głową.
− Do widzenia, matko.
Zmusił się do otwarcia drzwi i wyjścia
w przenikliwe zimno. Dygocząc z zimna,
zaprzęgnął konie do wozu. Mróz skuł całą
dolinę i wydawało się, że wszystko przemarzło do szpiku.
„Gdyby tylko ojciec tu był” – pomyślał
ze smutkiem. − „Przynajmniej mógł zostać
w domu i zarobić trochę pieniędzy na tkactwie. Ale nawet to ledwie nam wystarczało.
Nadal czasem głodujemy”.
Jan zapamiętał dzień, w którym ojciec zebrał kilka ostatnich monet, jakie im zostały, i przez cały dzień chodził od jednej wsi
do drugiej, żeby kupić coś do jedzenia. Ale
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
19
nigdzie nic mu nie sprzedano. Po powrocie
do domu rzucił pieniądze na podłogę.
− Są bezwartościowe! – krzyknął w akcie
rozpaczy.
− Bóg zna nasze potrzeby – uspokajała go
matka – Jutro wezmę pieniądze i spróbuję
coś kupić, żebyś mógł wrócić do tkania. Któż
nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy
utrapienie, (...) czy głód? (…) Ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, (…) ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od
miłości Bożej.
To powiedziawszy, postawiła na stole ostatnie kukurydziane ciasteczka.
− To prawda – zgodził się ojciec. − Musimy
ufać Panu. Nawet głód nie oddzieli nas od
Jego miłości.
Nazajutrz Jan wyglądał na drogę, a głód
dokuczał mu tak bardzo, że ledwie mógł
wytrzymać.
− Czy mama zdobędzie coś na kolację? Co
będziemy jedli, jeśli nic nie przyniesie?
Ale przed kolacją mama wróciła do domu,
niosąc coś w torbie.
− Co to jest, mamo? − dzieci tłoczyły się
wokół niej, mając nadzieję na zaspokojenie
głodu.
− Otręby ! − zawołał Jan, otwierając torbę.
− To nie jest normalne jedzenie, ale jesteśmy
tak głodni, że możemy spróbować.
Mama uśmiechnęła się i natychmiast wlała
trochę otrębów do garnka.
− Pan zaspokoił nasze potrzeby – wyjaśniła
po prostu.
Pyszny zapach wypełnił dom i zaczął uwodzić jego pusty żołądek. Modlitwa przed kolacją tego wieczoru nie mogła być bardziej
wdzięczna i szczera.
Ale to było w ubiegłym roku – przypomniał sobie Jan, kierując konie w dół zmrożonej drogi. − Tato nie żyje. Ja nie umiem
20 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
tkać wystarczająco dobrze, więc muszę wozić węgiel. Jesteśmy ubodzy – bardzo, bardzo
ubodzy – odkąd pamiętam.
Jechał dalej. Wożenie węgla z kolegami bywa trudne. Przypomniało mu się,
jak chłopcy szydzili z niego, bo nie chciał
się do nich przyłączyć, gdy dokuczali pewnemu staruszkowi, którego wózek utknął
w dziurze. Wyprostował się. Nie, szyderstwa
kolegów nie mogą mnie odłączyć od miłości Chrystusowej. Będę robił tylko to, co
właściwe.
Po przyjeździe do miasta załadował swój
wóz węglem drzewnym, a potem wraz z kolegami ruszyli karawaną wozów do miasta
odległego o kilka kilometrów. Po zmroku
Jan był już daleko od domu.
− Musimy rozpalić ognisko – rzekł Peter,
gdy chłód zaczął im już doskwierać.
− Ale nie mamy drewna – odparł Martin.
− A nie ma tutaj lasu, żeby zebrać chrust na
rozpałkę.
− Możemy coś zdobyć – odrzekł szybko
Peter. − Zakradnijmy się tylko pod któryś
z domów przy drodze i weźmy sobie wiązkę
chrustu.
Martin się zgodził i chłopcy skierowali się
do najbliższych zabudowań.
− Ale to jest kradzież – zaprotestował Jan.
− Nie pomogę wam kraść.
− W takim razie możesz spać w zimnie –
oświadczył szorstko Peter. − Jeśli nie przyniesiesz chrustu, to się nie rozgrzejesz.
Tej nocy Jan skulony z zimna patrzył, jak
inni grzeją dłonie i stopy w ogniu tańczącym
wesoło. „Czy jest coś złego w tym” – zastanawiał się – „że ktoś ukradł trochę drewna, żeby
się ogrzać? Jeśli zachoruję, nie będzie miał kto
zarobić na życie matki i maluchów. Ale nie” –
pomyślał o wiernym ojcu i cierpliwej matce.
− „Rodzice zawsze mnie uczyli, że bez względu na to, jak jesteśmy biedni, nie wolno nam
kraść”. Szczeknięcie lisa wyrwało go z zamyślenia. Jeszcze kilka szczeknięć i lis umilkł.
W świetle wschodzącego księżyca ujrzał rysia
szamoczącego się ze swą ofiarą. Nawet zwierzęta są głodne i zmarznięte. Dlatego nas nie
atakują. Odczuwał dreszcze męczące go przez
cały czas. Wydawało się, że zimno chwyciło
go tak, jak ryś chwycił lisa.
„Któż nas odłączy od miłości
Chrystusowej?” – Jan rozmyślał nad wersetami, które podtrzymywały jego matkę
w najtrudniejszych chwilach.
„Ani śmierć, ani życie (…) ani teraźniejszość, ani przyszłość”. Ani zimno, ani niemili
chłopcy nie odłączą mnie od miłości Bożej
– rozmyślał Jan, próbując wyobrazić sobie
ciepło kominka w rodzinnym domu i wspominał kojący głos matki cytującej kolejny raz
tę cenną obietnicę. Wydawało się, że ta noc
była wiecznością, ale wreszcie nadszedł świt.
Tej zimy podobnie było przez wiele tygodni. Czasem Jan wracał na noc do domu,
a czasem nie. Bywało, że chłopcy rozbijali
obóz niedaleko lasu, gdzie było dużo drewna
i chrustu, lecz często kradli jedno i drugie
z podwórek pobliskich domów. Mróz trzymał cały kraj w żelaznym uchwycie. Jan czekał, aż przyjdzie ciepła, przyjemna wiosna.
Pewnego dnia zimno było bardziej przenikliwe niż kiedykolwiek wcześniej, a do
tego zaczął wiać silny wiatr. Jan jechał przez
dwanaście godzin. Nie mógł się doczekać,
aż nadejdzie zmrok i być może będzie mógł
usiąść przy ognisku. Noc nastała, lecz wokół nie było ani odrobiny chrustu. Pozostali
chłopcy zakradli się do najbliższej farmy
w poszukiwaniu drewna na rozpałkę.
− Znów będziesz spał na mrozie, głupcze? –
szydził Peter. − To nie ma sensu. Zamarzniesz
do rana.
Zniechęcony Jan zwiesił głowę. Zawsze jest
mu zimno. Ojciec nie żyje. Matka jest bardzo
daleko, zajęta jego młodszym rodzeństwem.
Koledzy byli nie tylko nieżyczliwi, ale nawet
okrutni.
Nagle uległ pokusie. Pobiegł przez ciemne
pole i dołączył do chłopców. Chcę się dzisiaj
ogrzać – szeptał, idąc razem z nimi. Porwał
wiązkę chrustu i wrócił do obozu.
Przemarznięte nogi omal nie potknęły
się na twardej, zmrożonej ziemi, lecz złapał
równowagę i szedł dalej. Wkrótce będzie mi
ciepło – pomyślał.
Chłopcy rozpalili ognisko, a Jan usiadł najbliżej, jak mógł. Palce mrowiły go i piekły,
gdy trzymał je nad ogniem. Ale mi dobrze
– myślał, lecz sumienie nie dawało mu spokoju, gdy słuchał żartów kolegów.
Noc wydawała się upiorna i groźna. „Któż
nas odłączy od miłości Chrystusowej (…)
ani życie, ani śmierć (…)” – powtórzył sam
do siebie. Ale werset jakoś nie przyniósł mu
ulgi. Nie wolno ci było ukraść tego chrustu
– potępiało go sumienie.
Ale przecież bym zamarzł – odpierał wyrzuty Jan.
Pogoda wkrótce złagodniała i nadeszła
wiosna. Następnego roku Jan rozpoczął pracę na pewnej farmie. Lodowate dni przewożenia węgla przeminęły jak wiązka chrustu
w ognisku.
Mijały lata i Jan się zestarzał. Kiedy Pan
wezwie mnie do siebie? Czy jestem gotów,
żeby umrzeć? – zastanawiał się. Pewnego
ranka usiadł przy kominku i oddał się
rozmyślaniom.
Ten chrust – przypomniał sobie nagle.
− Wiązka chrustu, którą ukradłem tamtej
mroźnej nocy.
− Danielu – zawołał syna. − Opowiadałem
ci o zimie, podczas której rozwoziłem węgiel,
prawda?
Daniel skinął głową.
—ciąg dalszy na str. 42
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
21
„I mówił im wiele przez przypowieści w te
słowa: Oto wyszedł siewca siać.”
Ewangelia Mateusza 13,3
Część
Praktyczna
Twój wspaniały i nieznośny język
M
imo iż twój język ma tylko około
10 cm długości i waży zaledwie
50 gramów, trudno go utrzymać
na wodzy. Jest bardzo wszechstronną częścią
ciała. Bierze udział w przeżuwaniu i mieszaniu
pożywienia. Pomaga przełykać. Przydaje się
jako wykałaczka.
Jedną z przyjemniejszych jego zdolności jest
smakowanie jedzenia. Twój język ma nierówną
powierzchnię pokrytą wieloma brodawkami,
z których część zawiera tak zwane kubki smakowe. To one informują nas, czy to, co spożywamy, jest gorące i smaczne.
Szczególnie niezwykłą cechą języka jest fakt,
że dzięki niemu możesz mówić. Twoje struny
głosowe znajdujące się u wejścia do krtani, stają
się cieńsze i wibrują, gdy powietrze przemieszcza się pomiędzy nimi. Wprawdzie to one są
odpowiedzialne za wydobywanie dźwięku, lecz
język, usta i zęby pozwalają mówić.
Dzięki językowi misjonarz może głosić
Ewangelię, nauczyciel oświecać umysły, matka
może śpiewać kołysankę płaczącemu dziecku, kaznodzieja może pouczać zgromadzenie,
rodzina dzielić się przeżyciami z całego dnia,
przyjaciel może zachęcać, może przepraszać,
22 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
—Howard Bean
pracodawca instruować pracowników, a rodzic chwalić dzieci jak Ojciec pochwalił Jezusa
podczas Jego chrztu w wodach Jordanu. Cóż
za niesamowity mięsień z tego naszego języka!
W Księdze Przypowieści Salomona znajdujemy wiele metafor dotyczących języka i słów:
Usta sprawiedliwego są krynicą życia, lecz usta
bezbożnych kryją bezprawie (10,11). Łagodny
język jest drzewem życia, lecz jego przewrotność
powoduje zmartwienie serca (15,4). Miłe słowa
są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała (16,24).
Język jest wprawdzie cudownym organem,
lecz może również ranić i napytać nam biedy.
Pewien pisarz nazwiskiem Theodore Reiking
omal nie został stracony w roku 1646, ponieważ obraził króla Danii Christiana IV w napisanej przez siebie książce. Król dał mu do
wyboru „zjedzenie książki” lub śmierć. Reiking
podarł książkę na drobne kawałki, wrzucił do
zupy i powoli przełykał, aż zjadł ją do końca.
Jednak słowa, gdy wyjdą już z naszych ust,
zostają zapisane na zawsze. Być może kiedyś
mieliście już ochotę zjeść własne słowa, mówiąc obrazowo. Strzeżcie się wypowiadania
złych, ostrych słów. Może się okazać, że będziecie musieli je później zjeść.
Nad niektórymi cechami naszego języka nie
mamy żadnej kontroli. Na przykład, nie możemy się nauczyć zwijania go w „rurkę”. Albo
urodziliśmy się z taką zdolnością, albo nie –
jest to cecha dziedziczona genetycznie od naszych rodziców. Nikt nie jest w stanie dotknąć
językiem czubka swego nosa. Ale przecież nie
każdy ma na to ochotę. Natomiast możemy
i powinniśmy uczyć się panowania nad własnym językiem. Wiedzieć, jakich słów unikać,
a jakich używać:
Unikajmy słów, które irytują. W Księdze
Przypowieści Salomona 15,1 czytamy: Łagodna
odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo
wywołuje złość. Szczęście często jest nakłuwane
ostrym językiem.
Unikajmy słów pospiesznie wypowiadanych. W Księdze Przypowieści Salomona
29,20 czytamy: Czy widziałeś nierozważnego
przez pośpiech w jego słowach? Więcej można się
spodziewać po głupim niż po nim.
Unikajmy pochlebstw. W Księdze
Przypowieści Salomona 29,5 czytamy: Kto
schlebia swojemu przyjacielowi, ten mu zastawia
sidła na nogi. Pochlebstwo jest sztucznym
słodzikiem.
Używajmy raczej łagodnych słów.
W Księdze Przypowieści Salomona 25,15 czytamy: Cierpliwością można przekonać sędziego,
a łagodny język łamie kości. Cierpliwość – jak
sama nazwa wskazuje – oznacza pewną dozę
cierpienia.
Używajmy słów miłosiernych. Księga
Kaznodziei Salomona mówi: Słowa z ust mędrca zyskują uznanie, ale głupca gubią jego własne wargi (10,12).
Używajmy słów pocieszenia. W Księdze
Izajasza 50,4 czytamy: Wszechmogący Pan dał
mi język ludzi uczonych, abym umiał spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem, każdego
ranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy się uczą. Doświadczając trudności, zawsze
byłem wielce błogosławiony słowami pociechy.
Używajmy miłych słów. Biblia mówi
o dzielnej kobiecie: Otwiera usta z mądrością,
na języku jej miłe nauki (Prz 31,26 BT).
Zaczerpnięto z Companions, maj 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Umiar w jedzeniu
—Andrew Carpenter
Znalazłeś miód, jedz tyle, ile trzeba, żebyś się
nim nie przejadł i nie zwymiotował (Przypowieści
25,16).
U
miar w jedzeniu to konsumpcja w ramach
rozsądnych granic, nie nadmierna i nie
popadająca w skrajności.
Ponieważ nasze ciała należą do Boga, jesteśmy
tylko ich szafarzami. Zasada szafarstwa musi być
naszym przewodnikiem w wykorzystywaniu apetytu, który przecież mamy od Boga. Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga
w waszym ciele i w waszym duchu, które należą
do Boga (1 Kor 6,20). Osoba pełna Ducha będzie wydawać owoc umiarkowania w jedzeniu.
Skromność wasza niech będzie znana wszystkim
ludziom (Flp 4,5). W przeciwieństwie do tej postawy, jedną z cech bezbożnych może być to, że:
bogiem ich jest brzuch (Flp 3,19). Czy możemy
powiedzieć o sobie: ale umartwiam ciało moje
i ujarzmiam (1 Kor 9,27)?
Obfitość dostępnego dla nas pokarmu stanowi
nie lada wyzwanie dla umiaru w jedzeniu. Czy
jesteśmy wdzięczni za tę obfitość, którą się cieszymy, czy zakładamy, że jest czymś oczywistym?
Na świecie w stanie poważnego niedożywienia
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
23
żyje w przybliżeniu pół miliarda ludzi, a inni
cierpią głód. Obżarstwo obnaża niewdzięczność
serca. Czy obfitość pokarmu przypadkiem nie
zaokrągliła nadmiernie naszych figur? Czy zatwardziła nasze serca aż tak, że głodujący ludzie powinni nas pociągnąć
do odpowiedzialności?
Rozmiar ciała, przemiana
materii i ilość wysiłku fizycznego determinuje właściwą
konsumpcję pokarmu. To, co
stanowi przyzwoitą porcję dla jednego człowieka, dla innego ledwo by wystarczało, i odwrotnie. Rodzice powinni dawać
w tym dobry przykład swoim dzieciom i na
pewno muszą pomóc im rozeznać, kiedy należy
powiedzieć „stop”.
Obfitość i różnorodność jedzenia w rodzinie
i na spotkaniach społeczności może stanowić
test naszej powściągliwości. Może powinniśmy
powściągnąć nasz apetyt przy okazji pikniku
albo przepysznego podwieczorku z okazji Dnia
Matki. A może największa próba spotyka nas
w czasie podróży? Przyłóż sobie nóż do gardła, gdy chciwie jesz (Prz 23,2). Rozwijanie
wstrzemięźliwości w młodym wieku z pewnością pomoże uniknąć rezultatów przejadania się
w wieku średnim.
Czy słodkie napoje kuszą nas tak samo jak obfite dania? Przeciętny mieszkaniec Stanów
Zjednoczonych wypija rocznie około
300 litrów słodzonych napojów.
To więcej niż pół litra dziennie.
Umiar w piciu jest tak samo ważny, jak rozwaga w jedzeniu.
Brak umiaru w jedzeniu może
pomniejszać chwałę dla Pana. Pewien
przypadkowy obserwator na ulicy zauważył
kiedyś: „Wyglądają na dobrze odżywionych”.
Powinniśmy zaakceptować naszą odpowiedzialność w zakresie umiarkowanego jedzenia.
Bądźmy wdzięczni za bogactwo dobrej jakości pokarmu i umiejmy się nim dzielić. Jedzmy
po to, żeby żyć, a nie żyjmy po to, żeby jeść.
A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie,
wszystko czyńcie na chwałę Bożą (1 Kor 10,31).
Eastern Mennonite Testimony
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
W otoczeniu wibracji
I
stnieje naprawdę wiele sposobów wydobywania dźwięków. Możecie to zrobić
przy pomocy kartki papieru, potrząsając
nią, drąc, uderzając, dmuchając w zagięcie lub
zwijając w kulkę. Jednak bez względu na to,
w jaki sposób wydobywacie dźwięk, zawsze
robicie to samo: sprawiacie, że papier porusza
się szybko w dwóch kierunkach. Wszystkie
dźwięki powstają w wyniku szybkiego poruszania się przedmiotów w tę i z powrotem. Te
ruchy nie odbywają się na dużej przestrzeni,
lecz są bardzo gwałtowne – kilkaset (albo kilka
tysięcy) razy na sekundę!
Pozwólcie, że teraz zaproponuję Wam
24 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
—Lester Showalter
ćwiczenie, w którym będziecie tworzyć dźwięki
przez stukanie. Przygotujcie kilka szklanek.
Jedną z nich napełnijcie wodą do połowy.
Drugą do jednej czwartej. Trzecia niech będzie
wypełniona po brzegi. Łyżeczką do herbaty
uderzcie delikatnie każdą szklankę po kolei
– niezbyt mocno, żeby nie rozbić szkła, lecz
wystarczająco, żeby wydobyć słaby dźwięk.
Która szklanka wydała najwyższy dźwięk?
Która wydała dźwięk najniższy?
Przygotujcie więcej szklanek. Do pierwszej
z nich nalejcie wody prawie do pełna i opiszcie
jako nutę na skali muzycznej – na przykład
—ciąg dalszy na str. 34
„...wziął w rękę swój kij, wybrał ze strumienia pięć
gładkich kamyków, włożył je do pasterskiej torby,
która służyła mu za kieszeń. Potem w drugą rękę
wziął procę i ruszył w stronę Filistyna.”
1 Księga Samuela 17,40
Dla
MŁODZIEŻY
Przyjaciel
w potrzebie
C
zternastoletni Leonard słuchał
uważnie, jak sędziwy biskup kończy kazanie. Brat John Burkholder
mieszkał w sąsiednim okręgu.
– Upewnijmy się, że jesteśmy dobrymi
Samarytanami i nie unikamy przyjaciół
w potrzebie – zakończył.
Po błogosławieństwie Leonard pobiegł do
kolegów stojących w kółku.
– Słyszałeś, że w nocy spaliła się stodoła
naszego sąsiada? – zapytał Amos, przyjaciel
Leonarda.
– Masz na myśli stodołę Ezry
Swartzentrubera? Nie, nie słyszałem – odparł
Leonard. – Myślisz, że powinniśmy pomóc
mu w odbudowie jako dobrzy Samarytanie?
– To mogłaby być wspaniała okazja! – zgodził się Amos z entuzjazmem.
– Ciekaw jestem, kim jest ten gość? – zapytał Samuel Weaver, pokazując na chłopca rozmawiającego z diakonem Matthew Martinem.
—John M. Bergen
– Nie wiem – odpowiedział Leonard –
W każdym razie, wygląda na nieśmiałego.
– Porozmawiam z nim – Samuel już przeciskał się przez grupę chłopców. – Idziesz ze
mną?
– Nie teraz – ociągał się Leonard.
Powoli przeszedł do tylnej części kościoła.
Zauważył, że teraz jego tata rozmawia z młodym gościem.
W drodze powrotnej do domu mama spojrzała na Leonarda.
– Odwiedziłeś Anthony’ego Burkholdera?
– Nie. Nie spotkałem go – odparł Leonard
z zakłopotaniem.
– Nie wiesz, kim był nasz dzisiejszy gość?
– dopytywała mama.
– Nie.
– Powiedział mi, że jest kuzynem Leroya.
– Kiedyś mówiłeś, że go odwiedzisz – powiedziała mama. – Teraz możesz nie mieć
już okazji przez dłuższy czas. Jego mama
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
25
powiedziała mi, że jak Pan da, pojadą we
wtorek z powrotem do Gwatemali.
Kilka miesięcy później tata został poproszony o wygłoszenie kazania podczas całodniowego spotkania w Shady Lane. Ponieważ
było lato, oboje z mamą postanowili pojechać
z całą rodziną i po drodze odwiedzić dziadka
Nolta.
Tej niedzieli po nabożeństwie Leonard
rozmawiał z Leroyem, gdy zauważył grupę
chłopców idącą korytarzem między ławkami. Dwaj z nich odłączyli się i podeszli do
niego i Leroya. Wymienili pozdrowienia
i przedstawili się.
– Jak to się stało, że jesteście u nas na nabożeństwie? – zapytał Aaron Horning, wyższy
z dwójki.
– Tatę poproszono o wygłoszenie kazania,
więc postanowiliśmy jechać całą rodziną
i odwiedzić po drodze mojego dziadka.
– Dobrze, czyli kaznodzieja to twój tata.
W takim razie Leroy jest twoim kuzynem?
– ciągnął Aaron.
– Zgadza się – skinął głową Leroy.
– W takim razie chodźcie ze mną – zaprosił
Aaron. – Są inni chłopcy, którzy ucieszą się
ze spotkania z Leonardem.
Dzień szybko zleciał i Leonard pojechał
z rodzicami do dziadka. Nie zauważył
gwiazd, ani księżyca. Nie słuchał odgłosów
leśnych zwierząt. Myślał o tym, jacy przyjaźni byli dla niego chłopcy w Shady Lane,
mimo że był tam po raz pierwszy. A potem
zawstydził się, że zignorował Anthony’ego
Burkholdera, gdy ten odwiedził ich kościół.
Postanowił, że już nigdy nie będzie unikał gości przyjeżdżających na nabożeństwo. Będzie dla nich przyjazny jak dobry
Samarytanin. Przyjaciół w potrzebie należy
wspierać – nie zawsze w sprawach tak wielkich jak odbudowa spalonej stodoły.
Zaczerpnięto z Home Horizons, czerwiec 2014
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Żyrafa − wspaniałe Boże
stworzenie
Ż
yrafa była uważana za niezwykłe zwierzę już w starożytności.
Egipcjanie malowali ją na ścianach
w piramidach. Jednak poza Afryką żyrafy
pozostawały nieznane przez wiele stuleci.
W średniowieczu czasem przywożono jedną
z nich jako wyjątkowy dar dla jakiegoś króla.
Gdy pojawiła się w Rzymie w 46 roku p.n.e.,
26 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
—Sonia A. Randall
ludzie uważali ją za połączenie wielbłąda
(ze względu na jej rozmiary i kształt) z jaguarem (ze względu na cętki). Stąd się wzięła
jej nazwa naukowa Giraffa camelopardialis.
Można by pomyśleć, że długa szyja i prawie dwumetrowe nogi czynią z niej niezdarę. Galopując po sawannie z prędkością do
55 km/h, wygląda jednak bardzo wdzięcznie.
Długa szyja czyni z żyrafy najwyższe zwierzę na świecie. Bez trudu dorasta do 5 m,
żeby móc swobodnie delektować się swymi
ulubionymi liśćmi akacji. Zupełnie inną
sprawą jest jednak zabranie się do picia.
Żyrafy muszą szeroko rozstawić nogi, żeby
schylić się po wodę. Ale Bóg i to zaplanował, bo nie muszą pić zbyt często. Większość
wody czerpią z wilgotnych liści na drzewach.
Bóg dał żyrafie jeszcze jeden atut: 50-centymetrowy język! Ta niezwykła długość
pozwala językowi owinąć się wokół liści
i delikatnie zrywać je z gałęzi bez kaleczenia
warg o akacjowe kolce. Bóg zabarwił nawet
jej język na czarno, prawdopodobnie po to,
żeby nie parzył się na słońcu!
Żyrafa zjada do 34 kilogramów pokarmu dziennie,
więc jej język jest długo
wystawiony na działanie
promieni słonecznych.
Małe żyrafiątka potrafią biegać już po
godzinie od momentu urodzenia. Matka
trzyma je blisko siebie przez pierwszych kilka miesięcy, a potem niekiedy oddaje je do
żyrafiego „żłobka” z innymi młodymi, sama
udając się na poszukiwanie pożywienia.
Jak wszystkie istoty, żyrafa została stworzona przez Boga z wielką dbałością o szczegóły i miłością. Ten wspaniały Bóg darzy
taką samą zdumiewającą miłością nas, swoje
szczególne dzieci, troszcząc się o każdy szczegół naszego życia. Jak wiele lat temu napisał
psalmista: Pełna jest ziemia łaski Pana.
Zaczerpnięto z Nature Friend Magazine, kwiecień 2014
© Dogwood Ridge Outdoors
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Świetny słuch i zazwyczaj dobry wzrok pozwalają
żyrafie wyczuć drapieżnika
po odgłosie lub po węchu
z dużej odległości. Te
pokojowo nastawione
stworzenia nie niepokoją
innych zwierząt, dopóki
nie poczują się zagrożone.
Jeśli ucieczka nie wchodzi w grę, żyrafa może
wymierzyć potężnego
kopniaka kopytem
wielkości talerza na
zupę, a potrafi zmusić
nawet lwa czy pumę,
żeby zastanowiły się dwa
razy, zanim ją zaatakują.
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
27
Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe
—Brian Martin
„W
ygrałeś! Zadzwoń, żeby odebrać
nagrodę!” – głosi reklama, którą
otwierasz w skrzynce mailowej. Albo słyszysz
od akwizytora: „Zwykle tego nie robię, lecz
dzisiaj, specjalnie dla ciebie, udzielam 50%
rabatu”. Może ktoś ci kiedyś powiedział:
„Nasz nowy kościół jest bardziej duchowy.
Po prostu miłujemy się nawzajem i nie przejmujemy się zbytnio przepisami stworzonymi
przez ludzi”. W codziennym życiu możesz
spodziewać się wielu nadzwyczajnych zapewnień. Niektóre z nich są zbyt piękne, by
mogły być prawdziwe.
Pamiętam, że jeszcze jako chłopiec w latach
70. z fascynacją słuchałem animowanego objaśnienia „maszyny Jeremiasza”. „Wynalazca”
ozdobił ją naklejką z odnośnikiem do Księgi
Jeremiasza 33,3 i utrzymywał, że potrafi
pompować wodę do poruszania turbiny lub
koła wodnego przy zerowym zużyciu energii.
Zainspirowało to również innych marzycieli
do projektowania podobnych maszyn typu
perpetuum mobile jak ta umieszczona na
skraju zbiornika wodnego z połową turbiny
wystającą ponad lustro wody. Koło miało być
napędzane, gdy niewielki ciężar uruchamiał
pływaki umieszczone pod wodą, które – wypływając na powierzchnię – powodowałyby
ruch obrotowy koła. Entuzjastyczni promotorzy zapewniali, że jedynym problemem do
rozwiązania jest zaprojektowanie uszczelki
w miejscu, gdzie koło wchodziło poniżej lustra wody. Wiele osób inwestowało pieniądze
lub dawało się porwać idei zbudowania perpetuum mobile. Pewien człowiek powiedział
nawet swojej żonie: „Zamów sobie mercedesa, bo będziemy bogaci!”.
Ojciec wyjaśnił mi prawa rządzące energią,
które pokazują, dlaczego zbudowanie perpetuum mobile jest niemożliwe. Dlatego nie
28 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
byliśmy wcale zdziwieni, kiedy ktoś odkrył
schowane przewody prowadzące do ukrytego
silnika napędzającego „maszynę Jeremiasza”.
W ten sposób oszustwo wyszło na jaw.
W miarę, jak społeczeństwa zrywają cumy
świadomości, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni przed Stwórcą, pojawia się coraz więcej fałszywych zapewnień. Wiele z nich to
tanie chwyty, zwodzące mieszanką prawdy
i kłamstwa – po prostu zbyt piękne, żeby mogły być prawdziwe. Jedno z nich polega na
użyciu komputerowych programów do edycji
zdjęć. Ta technologia spowodowała gwałtowne nasilenie procederu „ulepszania” fotografii
po to, żeby wyglądały na nienaturalnie piękne. Mimo to, oszuści działają w najlepsze,
a oszukanych przybywa!
Prawdopodobnie wszyscy spotykamy się
z zapewnieniami, które wyglądają bardzo
obiecująco. Musimy rozróżnić między tymi,
które są prawdziwe, a tymi, które są zbyt
piękne. Jak uniknąć oszustwa i nie dać wiary zapewnieniom, które są zbyt piękne, żeby
mogły być prawdziwe?
Pozbądź się śmieci
Podobne oferty należy wrzucać do kosza
jednym szybkim ruchem. Łatwo zdobyty
majątek maleje; lecz kto stopniowo gromadzi,
pomnaża go (Prz 13,11).
Sprawdzaj zapewnienia
Biblia jest naszym przewodnikiem. Zasady
zapisane w Słowie Bożym pomogą nam wykryć niepewność i fałsz. Jakże wspaniałym
błogosławieństwem jest posiadanie całkowicie
wiarygodnego standardu, do którego możemy
przyłożyć jakiekolwiek twierdzenie – czy to
dotyczące spraw duchowych i kościelnych, czy
ekonomicznych i naukowych. Umiłowani, nie
każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy,
czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków
wyszło na ten świat (1 J 4,1).
Nie śpiesz się
Czasem musimy działać szybko. Jednak
w przypadku, gdy słyszymy nierealistyczne
zapewnienia, lepiej będzie zdecydowanie
odpowiedzieć „nie” albo „nie dzisiaj” niż
poddać się presji i zrobić coś, z czym nie czujemy się dobrze. W przyszłości może nam
się zdarzyć jeszcze wiele dobrych okazji, albo
pojawi się jakaś lepsza opcja – o ile nie znajdziemy się w potrzasku pochopnej
decyzji. Niektóre dobre zakupy są owocem zdecydowanego
posunięcia, lecz zazwyczaj, gdy
sprzedawca mami nas niezwykłą
ofertą z bardzo krótkim czasem
do namysłu, powinny nam się
zapalić „czerwone lampki” zamiast
pożądliwości zrobienia dobrego interesu.
Zamysły pilnego prowadzą do zysków, lecz każdy, kto w pośpiechu działa, ma tylko niedostatek
(Prz 21,5).
Zasięgnij porady
Zapytaj kogoś, co myśli o danej propozycji. Czy odkryliście kiedykolwiek, że podczas
objaśniania „niezwykłej okazji” jakiemuś dojrzałemu, roztropnemu bratu lub siostrze, cały
blask propozycji zanika, a jej wady nagle stają
się widoczne, jeszcze zanim oni odpowiedzą?
Ktoś bardziej doświadczony może zadać pytanie pomagające ujawnić słabe strony zapewnień, które z początku wyglądały tak dobrze.
Droga głupiego wydaje mu się właściwa, lecz
kto słucha rady, jest mądry (Prz 12,15).
Gdy modlimy się o mądrość, czy to podczas
codziennej modlitwy, czy w ramach szybkiego westchnięcia do Boga w czasie rozmowy
z akwizytorem, Bóg wysłucha nas łaskawie:
A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi
Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez
wypominania, a będzie mu dana (Jk 1,5).
Bądź ostrożny w sprawie zmian
W ostatnich czasach gwałtowne zmiany stały się powszechnie przyjętą normą, co
skutkuje mentalnością traktującą pozytywnie
każdą zmianę. Szczególnie młodzież może
mieć tendencje do postrzegania zmian bardziej
pozytywnie niż starsi, którzy doświadczyli
w życiu kilku rozczarowań spowodowanych
zmianami.
Niektóre aktualizacje są w istocie pogorszeniem stanu obecnego. Niektóre zmiany wychodzą na gorsze. Gdy do sprzedaży wchodzi
nowy model samochodu, zwykle
posiada więcej „bajerów”
niż starsze roczniki modelu, którym jeździmy.
Istnieje mnóstwo ludzi,
których zmiany po prostu
„kręcą” – dlatego chcą być
w czołówce i zawsze „na bieżąco”, kupując kolejne gadżety. Dobrze zrobimy
czekając, aż czas pokaże, czy dany model jakiegokolwiek urządzenia jest mądrym wyborem,
potrzebnym w pielgrzymowaniu na tej ziemi.
Mój synu, bój się PANA i króla: I nie mieszaj
się z tymi, którzy są za zmianą; gdyż ich klęska
przyjdzie nagle; a kto wie, jakie jest ich zniszczenie przez obu? (Prz 24,21-22 Biblia Króla
Jakuba).
Jako chrześcijanie kultywujemy uczciwość,
oszczędność i styl życia polegający na oddzieleniu od świata. Nie przepraszamy za to, jak
żyjemy. Te czynniki predysponują nas jednak
do otwartości na to, co słyszymy lub czytamy.
Aby uniknąć naiwności, musimy pamiętać,
że wiele osób wyglądających uczciwie przedstawia kuszące, lecz złe propozycje. Czasem
danie im wiary bywa przyczyną drobnych
niedogodności. Jednak zbyt często pociąga za
sobą poważne, jeśli nie wieczne, konsekwencje. Obyśmy szukali Bożej mądrości, by obwarować się przeciwko zwiedzeniu.
Zaczerpnięto z Home Horizons, czerwiec 2014
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
29
„Wówczas Jezus powiedział: Puśćcie dzieci
i nie zabraniajcie im przyjść do Mnie. Do takich
właśnie należy królestwo niebieskie.”
Ewangelia Mateusza 19,14
Kącik dla
D zieci
Nie cierpię tego miejsca!
—Marie Latta
J
onatan spędził zaledwie jedną noc
w nowym domu, a już wiedział, że mu
się tu nie spodoba. Kiedy wczoraj panowie
od przeprowadzki wreszcie wyszli, wyciągnął
swoje rolki, ale zauważył, że w pobliżu nie ma
żadnego chodnika.
Nie było też żadnego towarzystwa do zabawy. Na takiej wsi nie ma domów zbudowanych jeden obok drugiego.
Najbliższy znajdował się dalej przy drodze.
Nigdzie w pobliżu nie było choćby parku
z huśtawkami, zjeżdżalnią czy drabinkami do
wspinania.
Kiedy mama zawołała go na obiad,
powiedział:
– Nie jestem głodny. Nie cierpię tego miejsca! Chcę wracać do naszego starego domu.
Mama objęła go ramieniem.
– Niełatwo jest się przyzwyczaić do nowego miejsca, prawda? Mnie też trudno się
przestawić.
Usiadła do stołu, pochyliła głowę i pobłogosławiła jedzenie.
– I pomóż nam, drogi Panie, cieszyć się naszym nowym domem – dodała.
Jonatan wziął łyżkę zupy.
– Musimy tu zostawać? Nie ma tu co robić.
30 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
Mama potaknęła.
– Tak, zostajemy tu. Spróbuj myśleć o niektórych dobrych stronach tego miejsca. Mnie
się tu podoba, bo możemy się cieszyć różnymi pięknymi rzeczami, które Bóg nam tu dał,
na przykład poziomkami, ptakami, motylami
i zielenią.
Jonatan wyjrzał przez okno wychodzące na
sad.
– Może da się połazić po drzewach.
Mama uśmiechnęła się.
– A zwróciłeś uwagę na ten wielki pagórek
za domem? Fajnie byłoby z niego zjeżdżać na
sankach w zimie.
– A moglibyśmy też chodzić po lesie? – zapytał Jonatan.
– Owszem, a za szopą jest mały strumień.
Możemy tam obserwować raki.
– Albo można zrobić namiot z koca przewieszonego przez sznur do prania – dodał
Jonatan.
Kiedy dopijał sok, zadzwonił dzwonek
u drzwi. Na progu stał jakiś chłopiec.
– Cześć, nazywam się Adam Roberts.
Mieszkam dalej przy drodze w tym żółtym
domu. Możesz się ze mną pobawić?
Jonatan spojrzał na mamę.
– Cześć Adam – powiedziała mama. –
Miło cię poznać. Możecie się obaj pobawić
na podwórku.
– Robimy namiot? – zaproponował
Jonatan.
– Super! – ucieszył się Adam. – Możemy
na niby w nim mieszkać. Przyniosłem kulki
do gry.
– Lubię grać w kulki – odparł Jonatan.
– Chodź do mojego pokoju, to pokażę ci
moje i weźmiemy koc.
Kiedy chłopcy szli do pokoju, Jonatan odwrócił się do mamy i zawołał przez ramię:
– Mamo, odwołuję wszystko. Tu jest fajnie.
Zaczerpnięto ze Story Mates, kwiecień 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Miłość bliźniego
W
spinając się ostrożnie na krzesło, Ela sięgnęła po mąkę
w szafce. Dlaczego w ogóle
mama piekła ciasta dla tej starej sąsiadki?
Przecież ona nigdy nie chciała niczyjej pomocy. Ela zmarszczyła brwi.
– Mamo, czemu pomagasz starej pani
Neddlebank? Ona nie chce niczyjej pomocy. I nigdy się nie uśmiecha, gdy macham
do niej, wracając ze szkoły. Siedzi tylko na
werandzie ze skwaszoną miną – prychnęła.
Mama odwróciła się i spojrzała na Elę
z niesmakiem.
– Elu, pani Neddlebank nie jest chrześcijanką. Trzeba przyprowadzić ją do Jezusa,
a jednym ze sposobów jest pomoc.
Zobaczymy, czy pozwoli nam uporządkować
jej klomby i podwórze na wiosnę. Nie narzekaj. Myślisz, że Bóg chce, żebyś zrzędziła,
pomagając innym? Spróbuj to robić z ochotnego serca.
– Ale ja się jej boję – rozżaliła się
dziewczynka.
– Pamiętasz historię o miłosiernym
Samarytaninie? – zapytała mama.
– Tylko trochę – odparła nieśmiało Ela.
Mama przyklękła przed córeczką i spojrzała
jej w oczy. Ela wiedziała, że teraz usłyszy całą
opowieść.
—Kate Hurst
– Pewien Żyd podróżował do miasta bardzo niebezpieczną drogą. Został napadnięty
i obrabowany, a bandyci zostawili go na drodze, żeby umarł. Obok przechodził kapłan,
zobaczył rannego i przeszedł na drugą stronę drogi. Potem przeszedł Lewita, zobaczył
leżącego biedaka i również ominął go szerokim łukiem. Wreszcie na drodze pojawił
się Samarytanin. Żydzi i Samarytanie nie
lubili się nawzajem. Ale gdy Samarytanin
ujrzał ofiarę napadu, zatrzymał się, opatrzył
tego człowieka i pomógł mu wsiąść na osła.
Potem zawiózł rannego do gospody, zapłacił
za pobyt i poprosił kogoś, żeby zaopiekował
się chorym.
Zrobił to wszystko dla człowieka, który był znienawidzony przez jego naród.
Opowiadając tę historię, Jezus pokazał, że
powinniśmy traktować innych tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani. Bóg chce,
byśmy kochali bliźnich tak jak siebie samych.
Rozumiesz, o co mi chodzi?
Ela powoli skinęła głową. Zaczynała widzieć, czego Bóg od niej oczekuje. Nawet,
jeśli pani Neddlebank była nieprzyjemna
w obyciu, potrzebowała pomocy, bo była zbyt
stara, żeby samodzielnie poradzić sobie z prowadzeniem domu. Pewnie nie mogła również
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
31
piec ciasteczek, jak Ela i mama.
Przez chwilę milczała i spojrzała mamie
w oczy.
– Dobrze, mamo. Chcę pomagać pani
Neddlebank.
Mama uśmiechnęła się i wróciła do pieczenia. Obydwie śpiewały i śmiały się
podczas pracy. Wkrótce wszystko było gotowe, posprzątane i można było iść do pani
Neddlebank zaraz po obiedzie.
Nagle Ela zrobiła się nerwowa. A co, jeśli
pani Neddlebank nie spodoba się, że dostała ciastka i nie będzie chciała, żeby posprzątać jej podwórko czy wyplewić grządkę? Co
będzie, jeśli każe im się wynosić ze swojego
domu? Przypomniała sobie historię opowiedzianą przez mamę i to, czego oczekuje Pan
Jezus. Chwyciła mamę za rękę i poszły przez
podwórko do sąsiadki.
Pani Neddlebank siedziała na werandzie,
kołysząc się w bujanym fotelu.
– Dzień dobry, pani Neddlebank – zaczęła mama z uśmiechem. – Przyniosłyśmy
pani świeżo upieczone ciasteczka. Córka i ja
32 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
chcemy je pani podarować.
Starsza pani popatrzyła na mamę zdezorientowana. Jej podbródek zaczął drżeć i wyglądała tak, jakby się miała rozpłakać.
– To najmilsza rzecz, jaką ktoś dla mnie
zrobił, odkąd mój mąż umarł trzy lata temu.
Bardzo za nim tęsknię.
Mama wzięła panią Neddlebank za rękę
i mocno ścisnęła.
– Tak się cieszymy, że mogłyśmy to dla pani
zrobić. Czy potrzebowałaby pani jakiejś pomocy, skoro tu jesteśmy? Mamy całe popołudnie i jesteśmy do dyspozycji.
Wkrótce Ela pomagała mamie w pieleniu klombów i zbieraniu zeschłych liści.
Pracowały całe popołudnie na podwórku
pani Neddlebank. Ela cieszyła się, bo robiła
to dla Pana Jezusa.
Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2012
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Aniołowie na kablu od telefonu
– Poćwiczmy uderzanie i łapanie – zaproponował Jan. Ryszard i on właśnie skończyli zmywać naczynia i mama pozwoliła im iść się bawić.
– Jasne – zgodził się Ryszard. – Ja pobiegnę do domu po piłkę i rękawice, a ty weź kij
z garażu.
Chłopcy właśnie zaczynali grać, kiedy zobaczyli, jak na końcu drogi zatrzymuje się ciężarówka. Wysiadł z niej jakiś człowiek i zaczął coś
robić przy kablach telefonicznych przy drodze.
– To ktoś od telefonów; podłącza przewód do
nowego telefonu babci – powiedział Ryszard,
kiedy mężczyzna wysiadł z ciężarówki. –
Obserwujmy, co zrobi.
Chłopcy patrzyli, jak wspinał się po słupie,
żeby zamontować na nim przewód.
– Chciałbyś tak pracować? – zapytał Ryszard.
Jan potrząsnął głową.
– Nie lubię takiej wspinaczki.
– A ja bym chciał – powiedział Ryszard. –
Kiedy będę mógł już pracować, chcę naprawiać
linie telefoniczne albo dachy. Chcę się wpinać
wysoko.
– Ja tam nie chcę! Wolę raczej naprawiać
komputery albo uczyć w szkole, jak tata – powiedział Jan.
Chwilę później człowiek od telefonów skończył swoją pracę. Wsiadł do ciężarówki i podjechał w stronę domu.
– Dzień dobry – powitał chłopców, wysiadając. – Mam na imię Tomasz i jestem tu, żeby
zainstalować nowy kabel telefoniczny. Czy jest
ktoś z rodziców w domu?
– Jest mama – oznajmił Ryszard.
Właśnie wtedy mama pojawiła się
w drzwiach. Rozmawiali razem przez chwilę
o tej nowej linii, a następnie weszli tylnymi
drzwiami do tej części domu, w której miało być
mieszkanie babci. Mama pokazała Tomaszowi,
gdzie babcia chciała mieć gniazdko w ścianie.
Chłopcy obserwowali, jak Tomasz wierci
dziurę w ścianie na zewnątrz domu. Następnie
znowu wszedł do środka.
Tomasz ustawił drabinę pod ścianą przy
domu, wziął kabel, który był podpięty do słupa
przy drodze i wciągnął go po drabinie na górę.
Chwilę potem kabel był podłączony do domu
i Tomasz zszedł na dół.
Od strony drogi zawarczał motor. To była ciężarówka sąsiada.
– Ma podniesiony tył – krzyknął Ryszard. –
Czemu tak dziwnie jedzie?
– O, nie! – krzyknął Jan. – Zobacz, zerwał
linę, którą Tomasz właśnie zainstalował!
Tomasz poszedł do swojej ciężarówki coś wyjąć. Nagle odwrócił głowę na okrzyki chłopców.
Wszyscy wpatrywali się teraz w linię telefoniczną, która zwisała na ziemię.
Pan Kowalski pojechał dalej drogą do swojego
domu. Wyskoczył z ciężarówki i pobiegł wstecz.
Zobaczył kabel na ziemi.
– Właśnie położyłem ten kabel! – krzyknął do
niego Tomasz.
– Ojej! Przepraszam!
Tomasz i pan Kowalski rozmawiali przez
chwilę, następnie sąsiad podszedł do swojej
ciężarówki.
– Nie mogę uwierzyć! Robię to od dwunastu
lat i nigdy mi się do tej pory coś takiego nie
zdarzyło!
– Właśnie zszedł pan z drabiny – powiedział
Ryszard. – A co, gdyby on podjechał, kiedy pan
jeszcze trzymał ten kabel?
– Mógłby mnie zwlec na ziemię razem
z drabiną.
– Bóg nad panem czuwał – stwierdził Jan.
– Chyba Bóg mi powiedział, żebym zszedł
szybciej z drabiny – Tomasz roześmiał się lekko.
W drzwiach pojawiła się mama.
– Co się stało? – zapytała, patrząc to na
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
33
chłopców, to na Tomasza.
– Pan właśnie położył kabel, który ciągnie
się od drogi, zszedł z drabiny i wtedy pan
Kowalski nadjechał ze swoją ciężarówką i zerwał wszystko!
– Ledwo zszedłem z drabiny – kręcił Tomasz
głową – i mam tyle szczęścia, że na niej nie
zostałem.
– Bóg czuwał nad panem, prawda? – Ryszard
zwrócił się do mamy. – Mógł sobie złamać nogę
albo gorzej, gdyby spadł na ziemię.
– Oj, to prawda – przytaknęła mama. –
Aniołowie są wokół nas i czuwają. Mnóstwo
W otoczeniu
wibracji
—ciąg dalszy ze str. 24
jako „DO”. W zależności od używanej szklanki
można się spodziewać, że dźwięk będzie o około
dwie oktawy wyższy niż średnie C. Wlewając
wodę do następnej szklanki, pilnujcie, aż zacznie ona brzmieć o stopień wyżej (RE) niż
pierwsza szklanka. Pamiętajcie, że mniej wody
oznacza wyższy ton. Mając wystarczającą ilość
szklanek, możecie spróbować utworzyć resztę
skali dźwięków. Strojenie szklanek wymaga
bardzo wrażliwego ucha i wiele cierpliwości,
ponieważ dźwięki są tak wysokie, że nie można ich zaśpiewać. Są wydawane przez boczne
ścianki szklanek drgające ponad 1000 razy na
sekundę.
Jeśli pozostawicie swą „szklaną skalę” przez
całą noc, rano nie będzie już brzmieć tak samo.
Dźwięki będą głuche i nie przypominające
muzyki. Dzieje się tak dlatego, że powietrze
dostaje się do wody, tworząc maleńkie bąbelki
z boku każdej szklanki. Gdy weźmiecie łyżeczkę
i zamieszacie wodę w każdej szklance, usuwając
bąbelki, dźwięki wrócą do normy.
34 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
razy Bóg nas chroni, kiedy nawet nie mamy
pojęcia, że jesteśmy w niebezpieczeństwie.
– Na pewno to prawda – zgodził się Tomasz.
– A teraz muszę jeszcze raz naprawić ten kabel.
To będzie dłuższe zlecenie, niż myślałem.
– To nic, cieszę się, że pan jest cały i zdrowy.
Mama wróciła do domu, a chłopcy usiedli
na trawie i patrzyli, jak Tomasz pracuje. Byli
wdzięczni Bogu, że Jego aniołowie zaopiekowali się Tomaszem i ustrzegli go od wypadku.
Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Wasze szklanki są tak naprawdę odwróconymi dzwonkami. Uderzając bok szklanki, delikatnie wciskacie szkło do środka, co powoduje
odkształcenie szkła. Materiał szybko wraca do
normalnego kształtu, lecz zanim to zrobi ostatecznie, będzie przez jakiś czas odkształcać się
do środka i na zewnątrz ponad tysiąc razy na
sekundę. Wlewając wodę do środka, powodujecie zwolnienie szybkości odkształceń i dlatego
pełniejsza szklanka wydaje niższy dźwięk.
Możecie użyć szklanek małych lub dużych,
grubościennych lub cienkościennych.
Spróbujcie teraz postukać w szklankę u góry,
w połowie wysokości, a potem u dołu. Który
dźwięk podoba wam się najbardziej? Owińcie
łyżeczkę jedną warstwą materiału, potem dwiema, a potem trzema. Co się dzieje po dodaniu
każdej kolejnej warstwy?
Zauważcie, jak wiele różnych dźwięków wydobyliście w ten sposób. Właśnie ze względu
na tę różnorodność rozpoznajecie, kto mówi
przez telefon albo słyszycie, że ktoś dzwoni do
drzwi. Dźwięk jest bardzo ciekawym elementem świata stworzonego przez Boga.
Zaczerpnięto z Nature Friend Magazine, grudzień 2013
© Dogwood Ridge Outdoors
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Wówczas Samuel ogłosił ludowi prawa
władzy królewskiej, które następnie spisał
w księdze; księga została złożona przed
Jahwe. Potem rozesłał ludzi do ich domów.”
1 Księga Samuela 10,25
Fragment
K SIĄŻKI
Ozdwaga
Uśmiechem
—Janet Martin Sensenig
CZĘŚĆ PIĄTA
Rozdział 12
Letnia burza
P
ewnego letniego popołudnia niebo na zachodzie przybrało czarny i straszny wygląd. W oddali rozległ się głuchy grzmot
i poszarpane błyskawice rozświetlały ciemniejące
niebo. Potem niebo od zachodniej strony zaczęło
stopniowo przybierać jaśniejszą barwę.
– Ciekawe, czy u babci jest burza – powiedział
tata z troską.
Dzieci siedziały z nim na ganku, obserwując
burzowe chmury. Mieć tatę w domu cały dzień –
to naprawdę było święto! Wziął sobie urlop, więc
teraz jego obecność była prawdziwą pociechą
w sytuacji nadchodzącej burzy.
– Może lepiej do niej zadzwonić? – zastanawiał
się Lamar.
– O, na pewno nie odbierze w czasie burzy –
odparł tata. – Pewnie od razu poszła do domu
wujka Filipa, jak tylko zobaczyła, na co się zanosi.
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
35
Obserwowali z oddali burzę, a Lamar wiedział, że tata modli się za babcię. Lamar
w duchu także się modlił o jej bezpieczeństwo.
Wydawało się przez dłuższy czas, że burza zawisła w jednym miejscu, z serią błyskawic po
zachodniej stronie nieba. Potem dotarła nad dom
Martinów, a za chwilę już jej nie było. Tata podniósł słuchawkę i wybrał numer babci.
– Nie odpowiada? – zapytała mama, kiedy
odłożył słuchawkę.
– Cały czas jest zajęte – wyjaśnił tata. – Spróbuję
teraz do wujka Filipa.
Jednak numer wujka też był zajęty.
– Może ich linie są popsute – zastanawiał się
tata. – Kto się chce przejechać?
– Ja! – krzyknęli wszyscy naraz.
Tata roześmiał się; oczywiście, że wszyscy chcieli jechać!
Do prowizorycznego domu-przyczepy babci
było tylko parę kilometrów, jednak już zanim
tam dotarli, zauważyli zniszczenia. Gałęzie
i liście piętrzyły się bezładnie na podwórku,
a w niektórych miejscach duże drzewa leżały
powyrywane z korzeniami.
„Ciekawe, co zastaniemy w domu” – myśleli.
Dokoła zaczęli się gromadzić okoliczni mieszkańcy, szacując straty po burzy. Kierowcy na drogach powoli brnęli samochodami poprzez drogi
zamienione chwilowo w strumienie pełne wody
przepełniającej rowy.
Kiedy tata zatrzymał samochód, każdy chciał
jak najszybciej wysiąść. Dzieci puściły się
w stronę domu, podczas gdy tata wyciągnął
wózek Lamara z bagażnika, pomógł mu w nim
usiąść i popchał go wzdłuż wąskiej ścieżki prowadzącej do drzwi. Rodzice weszli na ganek, jednak Harold z Lamarem skierowali się do tylnego
wejścia domu wujka Filipa. Wkrótce z różnych
stron zaczęli pojawiać się kuzyni.
– Ale była burza! – powiedział Earl.
– Co z babcią? – zapytał Lamar.
– Babcia przeczekała burzę u nas – uspokoił
go Earl. – I dobrze, że była u nas, bo spadł grad
wielkości ćwierćdolarówek i uszkodził aluminiowy siding po bokach przyczepy. Waliło gradem
36 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
przez dobre pięć minut, a wydawało się, że trwało
to dłużej. Sam zobacz! – pokazał na domek babci. Rzeczywiście cały bok od zachodniej strony
pokryty był małymi wgłębieniami.
– Nieźle się tu działo – przyznał Lamar. – Cieszę
się, że ta najgorsza burza nas ominęła. U nas nie
było aż tak źle, ale widzieliśmy, że nad wami to
naprawdę długo trwało.
– Odetchnęliśmy, kiedy sobie poszła – oznajmił
Earl. – Chyba każdy z nas się modlił, żeby Bóg
nas miał w swojej opiece, i tak się stało.
Rodzice poszli na chwilę do babci. Gdy już się
przekonali, że jest cała i zdrowa, postanowili wracać do domu. Babcia odprowadziła ich do drzwi.
– Jak miewa się Lamar? – zagadnęła wnuka,
który siedział obok na swoim fotelu.
– Dobrze – powiedział chłopiec. – Cieszę się
babciu, że jesteś cała i zdrowa.
– Tak, Bóg czuwał nade mną – potwierdziła
babcia.
Cała rodzina pożegnała się z babcią i wróciła
do domu. Później wieczorem przeszła nad ich
domem jeszcze jedna burza, ale już nie tak duża
jak poprzednia. Mimo to z daleka usłyszeli syrenę
przeciwpożarową.
– Może to fałszywy alarm – tata próbował uspokoić przestraszone dzieci.
Po wcześniejszych przeżyciach dnia słuchanie
strasznego dźwięku alarmu pośród gęstniejącego
mroku było już zbyt stresujące.
„Będę dzisiaj spał na górze” – postanowił
Lamar. Razem z Haroldem nie mogli przez
dobrą chwilę zasnąć, omawiając wydarzenia
z minionego dnia i ciesząc się swoją braterską komitywą. Wreszcie zasnęli. Obudzili się
w blasku jasnego, świeżego po deszczach i słonecznego dnia.
Rozdział 13
Fizjoterapia
Nadszedł czas na kolejną wizytę u doktora
Nuttera. Takie okazje napawały Lamara lękiem.
„Może będę musiał iść do szpitala na operację”
– martwił się chłopiec. Właściwie wizyty u tego
lekarza były dość rzadkie, bo raz w roku, ale to
mu zupełnie wystarczało.
„Pewnie powinienem czekać z niecierpliwością na wyjazd do Lancaster z rodzicami” – pomyślał z westchnieniem. „Ale chciałbym być
taki jak inne dzieci i nie jeździć na żadne kontrole do lekarza”.
Część tej wizyty była zwykłą rutyną, jednak
zanim wyszli z gabinetu, doktor Nutter dał
nowe zalecenie.
– Myślę, że Lamarowi przydałaby się fizjoterapia – powiedział sympatyczny lekarz. – Nie
chcemy przecież, żeby stracił w mięśniach siłę,
która mu jeszcze została.
To mówiąc, doktor zarekomendował fizjoterapeutę z Lancaster.
– Nie mogę obiecać, że to wyleczy Lamara, ale
na pewno opóźni rozwój choroby.
– Co to jest fizjoterapia? – zastanawiał się
Lamar, kiedy wracali do domu.
– To jest terapia, którą się stosuje, żeby pomóc ludziom odzyskać zdolności ruchowe po
wypadku albo chorobie, która ich jakoś upośledziła – wyjaśniła mama. – Czasem starsi ludzie
przechodzą udar mózgu i wtedy potrzebują
fizjoterapii, żeby nauczyć się na nowo chodzić
i poruszać rękami.
– Fizjoterapeuta stosuje takie rzeczy jak masaż,
ciepło, czy ćwiczenia rąk i nóg lub innych części
ciała, które zostały dotknięte chorobą – dodał
tata. – Chodzi o to, żeby te części ciała utrzymywać w jak największej aktywności.
Po przemyśleniu sprawy rodzice wezwali
Miriam Groff – terapeutkę, którą polecił doktor Nutter.
– Chętnie pomogę Lamarowi – zgodziła się
Miriam.
Tydzień później Lamar z tatą wybrali się do
niej. Lamar został położony na stole, a następnie Miriam przyłożyła mu na chwilę ciepły
kompres na nogi. Pomogło to rozluźnić mięśnie, dzięki czemu łatwiej było je rozruszać, kiedy przyszła kolej na ćwiczenia.
„Miriam musi być bardzo silna” – pomyślał
Lamar, kiedy terapeutka zginała jego nogi
w górę, w dół i na boki. Rozciągała je także, aby
rozciągnąć mięśnie. Jego mięśnie sztywniały
i ściągały mu piętę do góry, przez co nie mógł
postawić stopy płasko na podłodze. Mięśnie
łydki tak napęczniały, że była większa niż
normalnie.
– Myślę, że powinieneś mieć linę koło łóżka,
by ćwiczyć podnoszenie się – uznała Miriam.
– To pomoże ci uchronić ręce od osłabienia.
Chcesz przecież być maksymalnie samodzielny
ruchowo, prawda?
Lamar uśmiechnął się i bez słów skinął głową. Bardzo chciał być tak samowystarczalny, jak
tylko się da! Nie chciał za nic stać się bezradną
osobą, która potrzebuje obsługi non stop. Musi
zrobić wszystko, żeby tak się nie stało.
Następnego dnia tata przymocował linę do
łóżka Lamara. Od tej pory wiele razy rano
i wieczorem chłopiec pilnie ćwiczył podciąganie się z pozycji leżącej do siedzącej. Okazało się
to błogosławieństwem dla jego mięśni i Miriam
była zadowolona.
– Chciałabym, żebyś miał budkę do stania –
pewnego razu zasugerowała terapeutka, pokazując mu schemat swojego pomysłu.
Lamar długo przyglądał się projektowi.
Wyglądało to jak podium dla mówcy, ale było
ogrodzone z czterech stron i miało wejście
z tyłu.
„Czy ta terapia będzie bardzo niewygodna?” –
zastanawiał się.
Miriam ciągnęła dalej:
– Wejście z tyłu tej budki musi mieć mocną
zasuwkę, aby utrzymało Lamara, w razie gdyby
nogi zgięły się pod nim. Budka powinna być na
tyle wąska, żeby nie mógł usiąść w trakcie ćwiczeń – dodała z uśmiechem i wyjaśniała dalej:
– stanie w tej budce da nogom Lamara bodziec
do pracy i powstrzyma dalsze pogarszanie stanu
mięśni.
– To brzmi jak coś, w co warto zainwestować – zgodził się tata. – Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby spowolnić
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
37
skutki choroby. Myślę, że mógłbym zlecić
coś takiego mojemu znajomemu, który jest
stolarzem.
– Lamar, co ty na to? – Miriam zwróciła się
do chłopca. – Będziesz chciał ćwiczyć w takiej
budce?
Lamar uśmiechnął się do niej.
– Chyba tak – odpowiedział powoli.
– W takim razie dam wam ten schemat – zaoferowała Miriam.
Tata wkrótce skontaktował się w tej sprawie
z Harveyem Gingrichem, stolarzem z ich kościoła, a kilka tygodni później Harvey przyniósł
gotowy projekt.
Wszyscy domownicy przyglądali się budce
do stania – wszyscy prócz Lamara. On jednak
wiedział, że niedługo będzie musiał zmierzyć się
z nowym wyzwaniem.
Budka była na tyle wysoka, że sięgała chłopcu do łokci. Wyglądała też niczym wąski rękaw,
więc kiedy wchodził do środka, a wejście pozostawało bezpiecznie zamknięte, było tam za
wąsko, żeby upadł. Podstawa okazała się na tyle
szeroka, że budka nie mogła się przechylić. Był
też pulpit na książkę albo cokolwiek innego, co
mogło mu się przydać podczas stania w środku.
Kiedy Jean weszła do środka, żeby wypróbować nowy sprzęt, oznajmiła:
– To po prostu taka mównica, tylko że ten
model ma drzwi z tyłu.
– Te mocne zasuwki powinny zapobiegać
otwieraniu się wejścia, kiedy Lamar stoi w środku – zauważył Harold.
– Fajnie będzie się w niej bawić – powiedziała
Jean do Lucy.
– Tak – zgodziła się Lucy. – Lamar będzie naszym mówcą.
Na początku stanie w budce wydawało się
Lamarowi sztuczne i żenujące. Rozumiał korzyści z tego i oczywiście chciał jej używać. Cieszył
się, że może w niej spędzać wiele godzin, czytając książki. Ta terapia była raczej nudna niż
uciążliwa.
Czasem, kiedy jej nie używał, robiły to młodsze dzieci w celu zabawy i udawały, że jest to ich
38 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
mównica. Fizjoterapia ciągnęła się nadal trzy
razy w tygodniu. W dni ćwiczeń tata wracał do
domu z pracy w porze kolacji i następnie śpieszył
z Lamarem do Lancaster. Czasem któreś
z rodzeństwa zabierało się z nimi dla rozrywki.
Teraz wieczory, kiedy cała rodzina mogła być ze
sobą, należały raczej do rzadkości.
Pewnego wieczoru Lamar z tatą wyjechali
z domu jak zwykle, zabierając tym razem ze
sobą Harolda. Kiedy zjeżdżali w dół ze stoku
w kierunku miasta, jakiś samochód wjechał na
ich pas z bocznej drogi. Tata skręcił gwałtownie, żeby go wyminąć, ale jego zderzak wbił się
z trzaskiem się w tylne koło tamtego samochodu.
– Lamar, wszystko w porządku? – zapytał tata,
kiedy udało im się zatrzymać.
W wyniku pędu nagłego uderzenia Lamar
leżał zwinięty w kłębek na podłodze.
– Chyba tak – powiedział słabym głosem. –
Mogę się ruszać.
Tata wygrzebał się i przeszedł na drugą stronę, żeby pomóc synowi się podnieść. Razem
z Haroldem zdołali wciągnąć go z powrotem
na siedzenie.
Wypadek nie przerwał ruchu na głównej
drodze, ponieważ zderzenie obu samochodów
zablokowało tylko boczną drogę. Tata był zdumiony, że nikt nie zatrzymał się, aby pomóc.
Kiedy uznał z ulgą, że zarówno Lamar, jak
i Harold są cali i zdrowi, poszedł do drugiego
auta. W środku siedziała miejscowa para i ich
kanadyjscy goście, będący akurat w odwiedzinach na tych terenach.
Okazało się, że gospodarze właśnie wyjechali ze swojego domu, stojącego w pobliżu,
a kiedy zatrzymali się na skrzyżowaniu, jeden
z pasażerów zapewnił kierowcę, że droga przed
nimi jest wolna. Samochód taty zbliżał się jako
niewidoczny dla kierowcy i ten nie mógł już
zahamować, aby uniknąć wypadku.
Tata zauważył, że kobieta siedząca z tyłu najbliżej miejsca uderzenia skarżyła się na ból, ale
nie wyglądało na to, żeby jej obrażenia zagrażały jej życiu. Wkrótce przybył policjant. Ktoś
wezwał karetkę i kobietę zabrano do szpitala.
Przez cały czas Lamar siedział cierpliwie
w samochodzie. Przez jakiś czas Harold siedział
razem z nim, ale w końcu ciekawość zwyciężyła
i wywabiła go na zewnątrz.
Podczas oczekiwania na lawetę, Lamar miał
dużo czasu na przemyślenia. Chociaż wieczór
był chłodny, wiedział, że drżenie wynikało
z czegoś więcej niż chłód. Samo myślenie
o tym potęgowało drżenie. Czuł się, jakby go
pobito, chociaż mógł normalnie ruszać rękami
i nogami a także – nie krwawił. Był wdzięczny
Bogu, że nie ma żadnych obrażeń i że jest żywy.
„Dzięki Ci, Panie, że nie jestem ranny” – modlił
się.
Po bardzo długim czekaniu przyjechała wreszcie laweta. Tata umieścił Lamara w wózku i popchnął go na pobocze, w kierunku sąsiedniego
wjazdu. Wreszcie ktoś udostępnił im samochód,
aby mogli wrócić do domu. Do tego momentu
wszystkie myśli o fizjoterapii dawno zniknęły.
Było za późno. Poza tym byli zbyt wstrząśnięci,
żeby myśleć o dalszej jeździe.
Mama wyszła z domu zdziwiona, gdy tata
z chłopcami wrócił do domu wcześniej niż zwykle. I w dodatku obcym samochodem.
– W ogóle nie dotarliśmy do Lancaster – powiedział tata do mamy. – Byliśmy w połowie
drogi, kiedy jakiś samochód zajechał nam drogę.
Skręciłem gwałtownie, ale i tak się zderzyliśmy.
Cała opowieść rozwijała stopniowo się z ust
taty i chłopców.
– „Anioł Pański zakłada obóz wokół tych,
którzy się Go boją, i ratuje ich” – mama cicho
zacytowała Psalm 34,8. – Cieszę się, że nic gorszego się nie stało.
– Tak, mamy za co być wdzięczni – zgodził się
tata. – Auto jest uszkodzone, ale nie tak bardzo,
żeby nie można było go naprawić. Przez jakiś
czas będziemy potrzebowali czyjegoś samochodu, ale to da się załatwić.
Leżąc w łóżku, Lamar rozkoszował się uczuciem odprężenia po tak wyczerpujących zdarzeniach. Dziękując ponownie Bogu za Jego
ochronę, zapadł wreszcie w kojący sen.
Rozdział 14
Zaginiony wózek z dyszlem
Nastały chłodne jesienne dni i liście zaczęły
opadać z drzew. Teraz dzieci musiały już chodzić w kurtkach do szkoły. Pewnego mokrego
dnia chłopcy z sąsiedztwa wpadli w odwiedziny, zanim zaczęły się lekcje.
– Słyszałem, że dzisiaj wieczorem może spaść
śnieg – powiedział Marvin.
– Coś ty, za wcześnie na śnieg – zaprotestował Leland.
– Wcale nie – wtrącił się Luke. – Mój tata
pamięta wielki śnieg już październiku; był
wtedy małym chłopcem.
Lamar przysłuchiwał się. „Mam nadzieję, że
nie będziemy mieć śniegu jeszcze przez jakiś
czas. Październik to dla mnie za wcześnie” –
pomyślał. Dawniej burze śnieżne były powodem do podekscytowania i czymś, na co się
czekało. Ale teraz, kiedy ledwo mógł chodzić,
śnieg był raczej ciężką próbą. Poza tym szybko
tracił ciepłotę na zewnątrz, nie mogąc się rozruszać jak inne dzieci, które w tym celu szybko chodziły lub biegały. A dla taty było ciężej
pchać wózek po wybojach ze śniegu i lodu.
Jednak była zimowa zabawa, którą Lamar
naprawdę lubił. Czasem Harold albo siostry
ciągnęły go na sankach na pobliską górkę i
spuszczały na dół. Jednak ponieważ nie mógł
się rozgrzać, biegnąc na szczyt z powrotem,
szybko robiło mu się zbyt zimno, żeby dalej
zjeżdżać.
„Gdybym miał wybór – pomyślał – wybrałbym wiosnę albo jesień na cały okrągły rok”.
Jednak zachował swoje myśli dla siebie, ponieważ nie spodziewał się, że inni chłopcy go
zrozumieją. Uśmiechnął się tylko i przysłuchiwał się wesołej paplaninie.
Lamar z przyjemnością przebywał poza domem, kiedy pogoda na to pozwalała. Ponieważ
nie mógł chodzić, a wózek raczej nie miał wielkiego zastosowania na nierównym podwórku,
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
39
używał przeważnie swojego drewnianego wózka na czterech kółkach i z dyszlem. W tym
wózku Harold, ciągnąc za dyszel, woził go
przez cały rok po ich niewielkiej działce i nawet do sąsiadów.
Każdego ranka Lamar jechał w wózku na
przystanek i każdego popołudnia wózek czekał
obok drogi, żeby mógł się do niego przesiąść
i dojechać do domu. Czasem sam pchał swój
wózek, siedząc na nim i trzymając się długich
uchwytów kultywatora ogrodowego, który
poruszał wózek.
Mimo że nie był w stanie chodzić, miał jeszcze ciągle dość siły w nogach, aby jechać na
rowerze, jeśli tylko znalazł się ktoś, kto mógł
pomóc mu przy wsiadaniu. Przeważnie Jean
i Judy pomagały mu wsiadać z ganku. Potem
pomagały mu na pochyłości ich drogi i stosowały dodatkowe pchnięcie, kiedy kierował
się w stronę drogi. Przy tak dobrym starcie
mógł kontynuować pedałowanie i był w stanie jechać aż do domu sąsiadów, zanim skręcił
i zawrócił. Do momentu, kiedy dotarł z
powrotem do domu, zwalniał już znacznie,
więc ktoś mógł go złapać i uchronić przed
upadkiem. Lamar czerpał przyjemność także
z rzucania piłki. Zazwyczaj rzucał ją na ganek
i łapał z powrotem w rękawice, kiedy się odbiła. Wyćwiczył także zręczność w trafianiu w cel
kamieniem. Rzucanie pomagało mu zachować
siłę mięśni rąk.
Pewnego wieczoru rodzina poszła na spotkanie modlitewne do kościoła. Było już ciemno,
kiedy wracali i nikt nie zauważył, że wózka nie
było na stałym miejscu obok ganku.
– Gdzie jest wózek? – zapytał Harold następnego ranka, nie mogąc go znaleźć. – Lucy, czy
ruszałaś wózek sprzed ganku?
– Nie – odparła Lucy z powagą.
– Wiem, że na pewno stał tu wczoraj wieczorem, kiedy wyszedłem po kolacji – twierdził
z uporem Lamar.
– Przeszukałem teren dookoła domu – mówił
dalej Harold – ale nigdzie go nie ma. Autobus
wkrótce przyjedzie. Musimy coś wymyślić.
40 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
– Weź Lamara do autobusu na wózku inwalidzkim – poleciła mama. – Wózek na kółkach
pewnie gdzieś się znajdzie.
Pchanie wózka inwalidzkiego do przystanku
nie było tak proste jak pchanie wózka z dyszlem, jednak nie było innego wyjścia. Każdy
zastanawiał się, gdzie też może być wózek
z dyszlem.
Kiedy autobus przybył na miejsce, wsiedli
do środka. Przy zmianie kolejnych biegów
autobus nabierał prędkości i właśnie, gdy
zjeżdżali w dół stoku, ktoś pokazał na wózek
z dyszlem porzucony w polu niedaleko drogi.
– Ciekawe, czyje to? – Lamar usłyszał czyjś
głos.
– To mój wózek, a co? – odparł. – Nie mogłem go znaleźć dzisiaj rano, ktoś musiał mi
go zabrać, kiedy byliśmy wczoraj w kościele.
– Przynajmniej nie zabrali go gdzieś, gdzie
byś go już nie znalazł – powiedział kierowca
do Lamara.
– Chciałbym go odzyskać – westchnął Lamar.
– Zastanawiam się, kto to zrobił.
– Często ludzie, którzy robią komuś kawał,
nie zastanawiają się, jak bardzo mogą utrudnić
innym życie – stwierdził kierowca. – Chyba
ten ktoś nie zdawał sobie sprawy z tego, jak
bardzo ten wózek jest ci potrzebny.
Tego samego dnia mama szła drogą w odwiedziny do sąsiadki, gdy zauważyła wózek na
polu. Z wdzięcznością w sercu zaciągnęła go z
powrotem do domu.
– Dowiem się, kto zabrał wózek Lamara –
postanowił Harold tego samego popołudnia,
kiedy wrócili do domu. – Ta osoba ma kilka
ważnych lekcji do przerobienia.
Dzieci Martinów były bardzo wyczulone na
potrzeby Lamara. Nie znosiły sytuacji, kiedy
ktokolwiek wyżywał się na nim z powodu jego
kalectwa.
– Właściwie, ktokolwiek to zrobił, jest godny
pożałowania – powiedziała mama smutno. –
I widocznie nie wie, co to szacunek dla innych.
Musimy się za tego kogoś modlić.
Lamar ucieszył się na te słowa. On też był
zdegustowany tym incydentem, ale należało
pamiętać, że to właśnie autor dowcipu raczej
zasługiwał na pożałowanie. Postanowił pójść
za wskazówką mamy i modlić się za tę osobę.
Pewnego dnia, kiedy chłopcy z tatą zatrzymali się w sklepie z różnymi urządzeniami, wujek Filip, człowiek o umyśle mechanika, który
był właścicielem sklepu, wziął tatę na stronę.
– Chciałbym zrobić coś wyjątkowego dla
Lamara – powiedział. – Jest już na tyle duży,
żeby dać sobie radę z obsługą urządzenia na
silnik. Chciałbym mu zrobić pojazd na silnik,
którego mógłby używać do poruszania się samodzielnie po okolicy.
– To by go uszczęśliwiło – zapewnił tata wujka. – Lubi przebywać poza domem, a w ten
sposób byłby niezależny od pomocy innych.
Wujek Filip pokiwał głową.
– Tak też myślałem.
– Mam stary silnik od traktora, który mógłby się do tego przydać – zaproponował tata. –
Nie ma elektrycznego rozrusznika, ale Lamar
ma przecież siostry i braci, którzy mogą zawsze
pomóc przy włączaniu.
– Przynieś nam ten silnik, to zobaczymy, co
się da zrobić – obiecał wujek.
– Myślę sobie, że dobrze byłoby zrobić
Lamarowi niespodziankę. Lepiej mu nie mówmy; jeśli się nie uda, nie będzie zawiedziony.
– Zgadza się – powiedział wujek. – Nie
możemy być pewni, że to wypali, zanim nie
wypróbujemy.
W następnym tygodniu tata dostarczył silnik wujkowi, a ten, wraz z synami, zabrał się
do pracy. Kilka tygodni później zadzwonili, że
projekt jest ukończony.
– Przywieziemy go dzisiaj po południu – zaproponował wujek Filip pewnej soboty.
– Świetnie – ucieszył się tata. – To będzie naprawdę wspaniała niespodzianka dla Lamara
i myślę, że chciałbyś być świadkiem jego radości, gdy ją odkryje.
Gdy nieco później ciężarówka wujka zatrzymała się na podwórku, chłopców ogarnęła
ciekawość.
– To chyba wujek Filip – zawołał Harold. –
Zaprosiliście go?
Lamar nie powiedział nic, ale zauważył tajemniczy uśmieszek na twarzach obojga rodziców. Pomyślał, że pewnie szykuje się jakaś
niespodzianka i nie musiał długo czekać, żeby
ją odkryć.
– Wyjdźmy przed dom, Lamar – zachęcił go
tata i Lamar wyjechał na swoim wózku inwalidzkim na ganek.
Na ciężarówce stał pojazd.
– Dla mnie? – zapytał tatę.
– Tak, wujek Filip zrobił go dla ciebie – odparł tata z szerokim uśmiechem.
– A to niespodzianka! – krzyknął Lamar
uszczęśliwiony.
W tym czasie jego kuzyni podkładali deski pod tył, żeby sprowadzić pojazd na ziemię. Ervin pociągnął za linkę i silnik zapalił.
Ostrożnie zepchnęli go z ciężarówki i Ervin
przyholował go tuż obok ganku, aby Lamar
mógł wsiąść.
Chłopiec uśmiechnął się na wpół świadomy uwagi, którą przyciągał. Ześlizgnął się
następnie z wózka na podłogę i dowlókł się
do miejsca, gdzie stał pojazd. Wślizgnął się do
środka na drewniane siedzenie, a ręce położył
na kierownicy.
– Skręć tym przednim kołem – zachęcił go
wujek Filip.
Trójkołowy pojazd miał jedno koło z przodu,
które obracało się w każdym kierunku.
– Będziesz mógł z łatwością skręcać nawet na
małej przestrzeni. Jeśli chcesz wycofać, obróć
tym kołem, a ono pojedzie do tyłu.
Po kilku instrukcjach Lamar ruszył. Reszta
dzieci towarzyszyła mu obok pojazdu, uśmiechając się w podziwie dla dzieła wujka Filipa.
– Nie mogę się doczekać, aż będę mogła się
przejechać – Judy szepnęła do Jean.
– Mogę bez problemu prześcignąć ten pojazd pieszo – oznajmił Harold.
– To nie wyścigówka – otrzeźwił go wujek.
– Nie miał być szybkim środkiem transportu,
tylko miał być czymś, dzięki czemu Lamar
„Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27
41
mógłby łatwiej poruszać się na zewnątrz.
– Dziękuję, wujku – powiedział Lamar, nieśmiało wyrażając swoją wdzięczność po zakończeniu pierwszej przejażdżki.
– Przekonajmy się, czy nie ma jakichś problemów technicznych do rozwiązania – powiedział wujek. – Nikt nie wie więcej o tym
pojeździe od nas.
Lamar zsunął się z siedzenia a następnie doczołgał się na ganek. Harold był kolejnym kierowcą, a potem przyszła kolej na siostry. Każdy
wyrażał swoje zachwycenie nowym pojazdem.
Harold i dziewczynki zawsze cieszyli się, kiedy
inni robili Lamarowi przyjemności, a to z pewnością była jedna z nich.
Chociaż pojazd na silnik okazał się wielkim
usprawnieniem, to jednak silnik czasem bywał
narowisty i odmawiał współpracy.
– Pociągałam dziesięć razy, żeby go uruchomić
i nic – skarżyła się Jean tacie pewnego wieczoru.
Tata pociągnął za linkę i silnik zaryczał, ale
równocześnie mocno nadymił.
– Trzeba wyregulować gaźnik – uznał tata.
Potem dziewczynki wyregulowały gaźnik stosownie do swoich potrzeb.
Mimo nielicznych porażek, pojazd okazał
się błogosławieństwem dla Lamara. Chłopiec
czuł się o wiele bardziej swobodny i niezależny,
ponieważ teraz mógł poruszać się wokół domu
bez niczyjej pomocy.
„Wujek Filip okazał mi wielką życzliwość
przez ten pojazd” – pomyślał, kończąc przejażdżkę pewnego dnia po szkole. „To najlepsza rzecz zaraz po zdolności do chodzenia”.
Wiązka chrustu
czyste.
− Cieszę się i dziękuję, że pojechałeś – odrzekł pokornie Jan, zagłębiając się w fotelu.
Przypomniał sobie tamte zimne dni i mroźne
noce podczas rozwożenia węgla.
− „Któż nas odłączy od miłości
Chrystusowej (…)”? – zacytował. – Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie (…)?
Zimno nie mogło mnie od niej odłączyć.
Podczas nocy spędzanych z dala od ogniska
Bóg zawsze był ze mną. Lecz gdybym nie posłuchał sumienia i nie zapłacił za tę wiązkę
chrustu, mój grzech mógłby odłączyć mnie
od Boga.
I stary człowiek oparł się w fotelu, rozradowany wielkością Bożej miłości.
—ciąg dalszy ze str. 21
− Kiedyś ukradłem wiązkę chrustu z farmy
Russerów. Wiesz, gdzie mieszkają, prawda?
− Tak – odrzekł Daniel powoli. − Ale to
jest jakiś dzień drogi stąd.
− Chcę to naprawić – powiedział Jan
z determinacją. − Weź pieniądze i zapłać im
sowicie za to, co ukradłem. Nie wracaj do
domu, zanim tego nie zrobisz.
Daniel wyjechał nazajutrz rano. Minęły
dwa dni, a Jan niecierpliwie czekał na powrót syna. Gdy ten wszedł do domu późnym
wieczorem, ojciec spojrzał nań pytającym
wzrokiem:
− Zapłaciłeś im? Wszystko już załatwione?
− Nie chcieli żadnej zapłaty – relacjonował Daniel. − Ale nalegałem, więc przyjęli
ode mnie denara, żeby twoje sumienie było
42 Ziarno Prawdy • sierpień 2016
—ciąg dalszy nastąpi
Fragment książki Courage With a Smile
Eastern Mennonite Publications
40 Wood Corner Road
Ephrata, PA 17522
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Zaczerpnięto z Konrad’s Choice
Eastern Mennonite Publications
Ephrata, PA 17522
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Czy naprawdę
Czy naprawdę do przybytków Pana
ulecieć pragniemy
I z Panem Jezusem zobaczyć się chcemy?
Czy naprawdę oczekujemy dnia Pańskiego
I chcemy, by nadeszła
ta chwila odkupienia naszego?
Bo wiele pieśni ustami śpiewamy
i wiele słów codziennie mówimy
Czy tak naprawdę do tego górnego Kraju tęsknimy?
Czy dzisiaj jesteś gotowy
aby z Panem spotkać się
By razem z Kościołem On pochwycił cię?
Jeżeli tak to ciesz się z tego
i całym sercem lgnij do Niego
Jeśli taką pewność masz, że zobaczysz Pana twarz
To staraj się tu święcie żyć
aby z Panem w Niebie być
Wiernym Mu do końca bądź, by Pan w górę mógł cię wziąć.
Zofia Zdzieszycińska
Prawda i Dobro
Bo gniew człowieka nie czyni tego, co jest sprawiedliwe u Boga.(Jk 1,20).
To nie przez gniew, lecz przez miłość Boga świat został zbawiony;
to nie gniew człowieka, ale miłość człowieka najpełniej wyraża w tym
świecie sprawiedliwość Bożą. Odpowiadajmy na oschłość uprzejmością,
na nieczystość – czystością, na podstęp i podejrzliwość – prostolinijną
uczciwością. Odpowiadajmy na nietolerancję i uprzedzenie – tolerancją
i wyrozumiałością. Ten wyścig na początku może się wydawać nierówny, ale w końcu to my zwyciężymy. Wielka jest moc prawdy i dobroci,
a w ostateczności to prawda i dobro zwyciężą.
—Dean Stanley
Wpadanie w gniew z powodu błahostek jest podłe i infantylne;
uleganie wściekłości jest równoznaczne z brutalnością, zaś trwanie
w ciągłym gniewie jest pokrewne praktykom i zwyczajom demonów.
Powstrzymywanie i niszczenie rosnącej urazy jest czymś mądrym,
chwalebnym i mężnym.
—Watts
Zaczerpnięto z Golden Words for Daily Counsel
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis

Podobne dokumenty

Czerwiec - Ziarno Prawdy

Czerwiec - Ziarno Prawdy www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver

Bardziej szczegółowo

Wrzesień - Ziarno Prawdy

Wrzesień - Ziarno Prawdy www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver

Bardziej szczegółowo