Sierpień - Ziarno Prawdy
Transkrypt
Sierpień - Ziarno Prawdy
I A R N O Z RAWDY P W TYM Czasopismo chrześcijańskie · sierpień 2016 · Nie na sprzedaż Numerze Badanie naszych serc Zmarszczki wieku średniego W otoczeniu wibracji Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe Aniołowie na kablu telefonu Ziarno Prawdy Spis Wydawca: Treści Christian Aid Ministries PO Box 360 Berlin, OH 44610 USA Wydawane w Polsce przez: Międzynarodowa Misja Anabaptystyczna ul. Miłosza 8 05–300 Stara Niedziałka [email protected] www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver Komitet rewizyjny: Ernest Hochstetler Perry Troyer Johnny Miller Clay Zimmerman Fred Miller Redaktor naczelny: Alvin Mast Zastępca redaktora naczelnego: James K. Nolt Skład komputerowy: Kristi Yoder | SuAnn Troyer Paweł Szczepanik Korektorzy: Jolanta Ławrynowicz Szymon Matusiak Zdjęcie na okładce: Shutterstock Czasopismo jest bezpłatne. Dobrowolne ofiary można wpłacać na nasze konto: Fundacja „Dziedzictwo” ING Bank Śląski nr: 91 1050 1894 1000 0022 9084 2752 © 2016 Całość niniejszej publikacji ani żadna jej część nie może być reprodukowana bez pisemnej zgody Christian Aid Ministries. Wszelkie prawa zastrzeżone. www.christianaidministries.org 2 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 Artykuł wstępny Badanie naszych serc. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3 Nauczanie Zwycięstwo nad mentalnością ofiary. . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Błogosławieństwo zdyscyplinowanego kościoła. . . . . . . . . 8 „Pan jest z wami” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10 Dla rodziców Zmarszczki wieku średniego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Cierp jako dobry żołnierz”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Jak kierować nadwrażliwym sumieniem . . . . . . . . . . . . . Miłość przed autorytetem? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 15 16 18 Część historyczna Wiązka chrustu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Część praktyczna Twój wspaniały i nieznośny język . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22 Umiar w jedzeniu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 23 W otoczeniu wibracji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 24 Dla młodzieży Przyjaciel w potrzebie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25 Żyrafa − wspaniałe Boże stworzenie . . . . . . . . . . . . . . . . 26 Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe . . . . . . . . . . . . . . 28 Kącik dla dzieci Nie cierpię tego miejsca!. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30 Miłość bliźniego. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31 Aniołowie na kablu od telefonu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33 Fragment książki Odwaga z uśmiechem (Część Piąta) . . . . . . . . . . . . . . . . 35 Poezja Czy naprawdę. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43 Ostatnia strona Prawda i Dobro. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44 „Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu – stał bowiem na podwyższeniu; kiedy zaś ją otworzył, wszyscy zebrani wstali.” Księga Nehemiasza 8,5 Artykuł WSTĘPNY Badanie naszych serc —Gicu Cotlet C zy robiłeś sobie kiedykolwiek badania EKG? Niezwykłe jest to, że uderzenia naszego serca powodują drobne zmiany elektryczne na skórze, które są przetwarzane na wykres elektrokardiograficzny, na podstawie którego kardiolog może określić stan naszego serca: jego pracę, aktywność elektryczną, pozycję i rozmiar komór, ewentualne uszkodzenia i tak dalej. Elektrokardiogram pomaga zdiagnozować jakiś nowy problem lub dokonać głębszych badań istniejącej choroby. Moja żona cierpi na migotanie przedsionków, czyli nieregularne bicie – jest to rodzaj arytmii górnej części serca. W celu badania jego pracy lekarz zalecił jej noszenie aparatu Holtera przez tydzień i naciśnięcie odpowiedniego przycisku za każdym razem, gdy poczuje nierówne bicie serca (żeby stwierdzić, czy jest w stanie sama odczuć, że ono się pojawia). To urządzenie pozwala na badanie EKG przez okres dłuższy niż jednorazowa wizyta w gabinecie lekarskim. Jak funkcjonuje nasze duchowe serce? Co pokazuje nasz duchowy elektrokardiogram? Jak wyglądają zewnętrzne przejawy stanu mojego duchowego serca? Jakie właściwie ono jest? Dobre czy złe? Człowiek dobry z dobrego skarbca serca wydobywa dobro, a zły ze złego wydobywa zło; albowiem z obfitości serca mówią usta jego (Łk 6,45). Co trzymamy w skarbcach naszych serc od lat? Co tam mamy dzisiaj? Co wypowiemy z obfitości naszego serca? Czy mamy serce czyste czy nieczyste? Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą (Mt 5,8). Widzieć Boga to dostrzegać Jego świętość i pozwalać Mu, żeby przemieniał nasze myśli i życie. Z drugiej strony, stałe skrywanie nieczystych myśli plami serce tak samo jak złe uczynki. Każdy kto patrzy na niewiastę i pożąda jej, już popełnił z nią cudzołóstwo w sercu swoim (Mt 5,28b). Któż może wstąpić na górę Pana? I kto stanie na Jego świętym miejscu? Kto ma „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 3 czyste dłonie i niewinne serce, Kto nie skłania duszy swej ku próżności i nie przysięga obłudnie (Ps 24,3-4). Czy nasze serce jest miękkie czy twarde? Częstą przypadłością układu krążenia jest stopniowe usztywnianie się arterii, których wewnętrzne warstwy stają się coraz grubsze, twardsze i sztywne. Nasze duchowe serca ulegają zatwardziałości w wyniku niewiary i nieposłuszeństwa. Faraon zatwardził serce i nie pozwolił synom izraelskim wyjść z Egiptu. Po tym, jak Bóg w cudowny sposób wyprowadził stamtąd Izraela, ich stale niezadowolone serca pobudzały Boga do gniewu. Dlatego Słowo nas ostrzega: Dziś, jeśli głos Jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu (Hbr 3,15b). Czy nasze serca szukają Boga czy od Niego odchodzą? Przeklęty mąż, który na człowieku polega i z ciała czyni swoje oparcie, a od Pana odwraca się jego serce! (Jr 17,5). Pokładanie ufności w człowieku (i jego ludzkich filozofiach) jest równoznaczne z odchodzeniem od Boga. A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem (Jr 29,13). Czy nasze serca są oświecone czy pogrążone w mroku? Zauważcie, jak nędzne staje się położenie człowieka, który odrzuca okazję do uwielbienia Boga. Poznawszy Boga, nie uwielbili Go jako Boga i nie złożyli Mu dziękczynienia, lecz znikczemnieli w myślach swoich, a ich nierozumne serce pogrążyło się w ciemności (Rz 1,21). Jest jednak nadzieja – pochodzi ona od Wszechmocnego Boga, który swoim słowem stworzył świat. Bo Bóg, który rzekł: Z ciemności niech światłość zaświeci, rozświecił serca nasze, aby zajaśniało poznanie chwały Bożej, która jest na obliczu Chrystusowym (2 Kor 4,6). Jaki rodzaj serca posiadamy w innych 4 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 dziedzinach? Pokorne czy pyszne? Łagodne czy okrutne? Wrażliwe czy ślepe na potrzeby innych? Zadowolone czy zgorzkniałe? Jeśli chodzi o stan fizyczny, to możemy chorować na serce i nawet o tym nie wiedzieć. Duchowo musimy jednak zdawać sobie sprawę z własnego stanu. Badaj mnie, Boże, i poznaj serce moje, doświadcz mnie i poznaj myśli moje! I zobacz, czy nie kroczę drogą zagłady, a prowadź mnie drogą odwieczną! (Ps 139,23-24). Podobnie jak Dawid, musimy prosić Boga, żeby nam robił EKG duchowego serca. Jakiego leczenia możemy potrzebować na podstawie wskazań EKG? Na przykład przeszczepu serca. I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste (Ez 36,26). Serce czyste stwórz we mnie, o Boże, A ducha prawego odnów we mnie! (Ps 51,12). Jakże wielkim błogosławieństwem jest nowe, miękkie i czyste serce! Otwórz się na operację Boga dokonywaną Jego ostrym Słowem: Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca (Hbr 4,12). Weźcie (…) miecz Ducha, którym jest Słowo Boże (Ef 6,17). Pozwól Słowu, żeby do Ciebie mówiło, żeby rozpalało Twoje serce i przemieniało Twoje życie. Mamy nadzieję, że niniejszy numer Ziarna Prawdy pomoże Ci badać i uświęcać swoje serce. Czujniej niż wszystkiego innego strzeż swego serca, bo z niego tryska źródło życia! (Prz 4,23). Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Wtedy powstał Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich głosem donośnym. Mówił zaś tak: Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, proszę was o chwilę uwagi i o dokładne wysłuchanie tego, co wam powiem.” Dzieje Apostolskie 2,14 Nauczanie Zwycięstwo nad mentalnością ofiary — Arvin Rudolph Ż yjemy w świecie, gdzie wiele osób to ofiary molestowania, odrzucenia i wyśmiewania. Rozumiemy ich cierpienie i zdajemy sobie sprawę, że istnieją fizyczne i psychiczne granice, których ludzie nie są w stanie pokonać. Lecz bez względu na to, jak zła jest dana sytuacja, Bóg może obrócić ją w coś dobrego. Może zmienić gorzką wodę w wino i dać piękno zamiast popiołu. Nie musimy rozwijać mentalności ofiary. Powinniśmy dostrzec trzy prawdy dotyczące życiowych okoliczności i doświadczeń. Po pierwsze, Bóg nie jest autorem wszystkiego, co się dzieje. Działa szatan i działa Bóg; a skoro szatan jest księciem tego świata, to ma wpływ na wszystko, co się tutaj dzieje. Szatan jest autorem zła i podżegaczem do złych czynów. Po drugie, żyjemy w zepsutym i złym świecie. Ludzie będą łamać przykazania i grzeszyć przeciwko bliźnim. Za czasów Noego nikczemność ludzka była tak wielka, że żałował Pan, że uczynił człowieka na ziemi i bolał nad tym w sercu swoim (1 M 6,6). Zatem jeśli jest nam przykro z powodu zła, to wiedzmy, że dla Boga jest ono powodem do jeszcze większego żalu. Po trzecie, Bóg nie wyłożył świata poduszkami ze względu na to, że Ty lub ja tutaj żyjemy. Czyż nie byłoby miło, gdyby wygładził wszystkie ostre krawędzie i wyłożył gąbką twarde miejsca, żebyśmy się nie zranili? Żyjemy jednak w złym i zepsutym świecie; w zasadzie jesteśmy nawet jego integralną częścią. Mamy potencjał robienia innym krzywdy, ponieważ umiemy ranić. Jedynym sposobem zahamowania zła w życiu konkretnej osoby jest pokuta i przyjęcie nowej natury w Jezusie. Zło jest obecne na świecie już od dłuższego czasu i nie ma nic nowego pod słońcem. Kiedy jednak przytrafia się nam, staje się czymś osobistym. Bądźmy pewni co do jednego: to, co zrobimy z naszą krzywdą, ma o wiele większe konsekwencje niż ona sama. Nasza reakcja ma większe znaczenie od samego wydarzenia. Nie możemy zmienić innego człowieka ani „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 5 tego, co zrobił. To nie my jesteśmy przyczyną popełnionego zła; odpowiedzialność ponosi złoczyńca. Możemy jednak zmienić własną reakcję w stosunku do niego lub do niej. I to, w jaki sposób będziemy myśleć o tym, co zaszło. Zatem nie bierzmy na siebie czyjejś odpowiedzialności. Wystarczy, gdy bierzemy własną i z pewnością jesteśmy w tej kwestii odpowiedzialni. Mamy dwie opcje. Albo uwierzymy, że jesteśmy jak ofiara w więzieniu, z którego nie ma ucieczki, albo że Bóg jest naszym Odkupicielem i Wyzwolicielem. Albo posiadamy mentalność ofiary, albo zwycięzcy. Do opisu zwycięstwa osiągalnego dla cierpiących wykorzystamy Psalm 23. Jeśli czujesz się jak ofiara, przesłanie tego psalmu pomoże ci w uzdrowieniu serca. PAN. Gdy cierpimy, często nasuwają nam się dwa pytania. Gdzie jest Bóg? Dlaczego na to pozwolił? Zastanówmy się nad słowami Jezusa na krzyżu: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. To jest normalne wołanie ludzkiego serca w agonii. Mamy skłonność do koncentrowania się na sobie i własnych problemach, lecz psalmista wzywa, byśmy wołali do Pana. Są trzy rzeczy dotyczące Boga, w które musimy uwierzyć. Po pierwsze, Bóg zawsze jest obecny. Czasem wydaje się, że ukrywa swoje oblicze i oddaje pole szatanowi. Jezus powiedział uczonym w Piśmie i faryzeuszom: „Nadeszła wasza godzina”. Lecz Bóg nigdy nie abdykuje ani nie przestaje władać. Zawsze jest obecny, nawet wtedy, gdy szatan i źli ludzie chwilowo zyskują przewagę. Po drugie, Bóg wie o nas wszystko. Nie ma nic takiego, czego by o nas nie wiedział. Widzi nasze warunki i rozumie każdy szczegół każdego wydarzenia. Dokładnie wie, co czujemy. Po trzecie, Bóg zawsze nas kocha. On nas stworzył, kocha nas teraz i nigdy nie przestanie nas kochać. Jego miłość towarzyszy nam w dobrych chwilach i podczas ucisków. Kocha nas w sposób dla siebie naturalny, bo „Bóg jest miłością”. 6 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 PAN jest moim pasterzem. Jeśli Pan jest naszym Pasterzem, to my jesteśmy Jego owcami. Pasterz prowadzi owce i troszczy się o nie. Nie ucieka przed groźbą wilków ani nie zmienia swej natury, lecz chroni trzodę i opatruje rany zadane przez drapieżców. List do Rzymian 8,28 mówi o naszym niebiańskim Pasterzu: A wiemy, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia Jego są powołani. Bóg nie obiecuje, że doświadczymy w życiu samych przyjemności, ale że wyprowadzi coś dobrego z każdego naszego doświadczenia, jeśli Go prawdziwie miłujemy. Jezus powiedział: Ja jestem dobry pasterz i znam swoje owce, i moje mnie znają (J 10,14). Dobry Pasterz pragnie całym sercem, żebyśmy jako Jego owce znali Go osobiście. Życie chrześcijanina można porównać do poznawania Pasterza i stawania się takim jak On dzięki poddawaniu się Jego prowadzeniu. Czyż nie byłoby nam wstyd, gdybyśmy całe życie chodzili do kościoła, próbując przestrzegać przykazań Jezusa, ale nigdy tak naprawdę Go nie znali? Poznawanie Dobrego Pasterza rodzi się z wielu doświadczeń w naszym życiu. Nasze postrzeganie Pasterza byłoby niezrównoważone, gdyby wszystkie nasze doświadczenia były miłe. Zatem gdy dzieje się coś bolesnego, nie powinniśmy się koncentrować na naszych przeżyciach, lecz na tym, w jaki sposób Pan może ich użyć, żebyśmy lepiej Go poznali i stali się bardziej do Niego podobni. Taki jest cel Pasterza dla nas i my powinniśmy go podzielać. Niczego mi nie braknie. Na niwach zielonych pasie mnie. Nad wody spokojne prowadzi mnie. Dobry Pasterz zaspokaja potrzeby swoich owiec, prowadząc je na pastwiska zielone i nad wody spokojne. To istotne, ponieważ Pisma przedstawiają współczesny świat jako pustkowie – miejsce dzikie, pustynne i najeżone cierniami. Izraelici szli przez pustynię, lecz Bóg zaopatrywał ich w mannę i przepiórki, wydobywając również wodę ze skały. Nas również zaopatrzy. Żyjemy na pustyni, która wysysa żywotność z ciała i ducha. Trudne doświadczenia mogą powodować zwątpienie co do Bożej dobroci i kusić nas, byśmy stracili zaufanie do Niego. Wcale jednak nie musimy być ofiarami pustyni. Bez względu na to, co się dzieje, możemy powiedzieć: „Wierzę Bogu”. Możemy się karmić na zielonych niwach Słowa Bożego pełnych pokarmu i kłaść się od czasu do czasu, by odpocząć. Możemy odnaleźć odpocznienie i orzeźwienie, pijąc z Jego cichych sadzawek pełnych wody spokojnej. W ten sposób skorzystamy z przebywania na pustkowiu, gdyż dzięki doświadczeniom lepiej poznamy Boga, a także bardziej docenimy Jego prawdę i troskę. Duszę moją pokrzepia. Wiedzie mnie ścieżkami sprawiedliwości ze względu na imię swoje. Omówimy odnowienie duszy w kontekście osoby doświadczającej jakiegoś rodzaju molestowania. Taki człowiek musi sobie poradzić ze zranieniem nie tylko w odniesieniu do ciała, lecz również emocjonalnie i duchowo, a są to sfery dużo bardziej wrażliwe niż ciało. Na przykład jeśli ktoś kogoś spoliczkuje, to efekt cielesny wkrótce minie, niczym wyrwane żądło. Lecz taki policzek może poważnie wpływać na emocje uderzonego jeszcze przez wiele lat. Niektórzy ludzie trwają w przekonaniu, że ich emocje zostały zranione i uważają samych siebie za okaleczonych na całe życie. To prawda, że zniewaga może spowodować długotrwałe cierpienie emocjonalne, lecz powinniśmy również zrozumieć, iż zranione emocje można uleczyć. Można je nawet odnowić do stanu lepszego niż w przypadku uszkodzeń ciała. Na przykład, jeśli ktoś został fizycznie sparaliżowany po wypadku spowodowanym przez pijanego kierowcę, to prawdopodobnie będzie cierpiał fizycznie do końca życia. Nie musi być jednak przez resztę życia emocjonalnie okaleczony. Choćbym nawet szedł ciemną doliną, zła się nie ulęknę. Czasem idziemy właśnie taką doliną. Jesteśmy zranieni tak głęboko, tak wyniszczeni i tak zrujnowani, że mamy wrażenie, iż nie ma dla nas przyszłości. Musimy mieć świadomość, że celem przeciwnika jest odebranie nam nadziei, doprowadzenie nas do rozpaczy, a nawet samobójstwa. Jeśli nie może nas do tego doprowadzić, to przynajmniej będzie próbował zniechęcić nas do tego stopnia, żebyśmy nie byli w stanie przyczynić się do rozwoju Królestwa Bożego. A jednak nawet w takiej trudnej sytuacji psalmista mówi: Zła się nie ulęknę. Choć zamiarem wroga jest kraść, niszczyć i zabijać, to nie musimy się bać – Boś Ty ze mną, laska Twoja i kij Twój mnie pocieszają. Pasterska laska i kij symbolizują Jego kontrolę nad sytuacją i moc, by chronić owce. Bez względu na to, jak bardzo przeciwnik zagraża mi lub ubliża, nie może mnie odłączyć od Pasterza i zniszczyć mojej duszy. To jest dla mnie wielką pociechą. Zastawiasz przede mną stół wobec nieprzyjaciół moich. Teraz dochodzimy do najlepszej części. Ten werset nie umniejsza naszych nieprzyjaciół, którym musimy stawić czoła. W Biblii jest 368 wersetów zawierających słowo nieprzyjaciel lub nieprzyjaciele – mniej więcej po jednym wersecie na każdy dzień roku. Lecz Bóg zastawił dla nas stół i zaprasza, byśmy usiedli za nim w obecności naszych nieprzyjaciół. Nieprzyjaciele również zastawili dla nas stół i mamy pewien wybór. Możemy zasiąść przy ich stole i powtarzać sobie w kółko, jak wielkiego zła doznaliśmy, jak niesprawiedliwie nas potraktowano i w jak beznadziejnej sytuacji się znajdujemy. Możemy pozwolić naszym nieprzyjaciołom, żeby karmili nas myślami, że jesteśmy samotni, że nasza sytuacja jest wyjątkowa i nikt nigdy nie miał takiego problemu jak nasz: „Każdy się mnie czepia i nikt mnie nie rozumie”. Dlaczego jednak mielibyśmy siedzieć za stołem nieprzyjaciół, skoro możemy wybrać stół Boży, który jest nieskończenie lepszy? Zastawiono go wieloma talerzami wykwintnych „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 7 dań. Jeden z nich zawiera ogrom miłości Boga, który powiedział: „Umiłowałem cię odwieczną miłością”. Inny jest wypełniony po brzegi Jego akceptacją: „On nas przyjął w Umiłowanym”. Są również naczynia pełne Bożej łaski, wyrozumiałości i przebaczenia. Siadając za tym stołem i jedząc, nasycimy się wspaniałym pokarmem, a nasza dusza zostanie odnowiona. Nasi nieprzyjaciele mogą jedynie patrzeć na to z poczuciem porażki, ponieważ odmówiliśmy zasiadania przy ich stole. Namaszczasz oliwą głowę moją, kielich mój przelewa się. W czasach starotestamentowych było w zwyczaju honorowanie szczególnych gości poprzez namaszczenie głowy olejkiem. Ten werset mówi, że Bóg nie tylko zastawia przed nami stół, ale traktuje nas również jako gości honorowych. W ten sposób nasze życie obfituje i jest spełnione. Boże błogosławieństwo w naszym życiu jest tak obfite, że przelewa się, spływając na innych jako błogosławieństwo – a przynajmniej tak właśnie powinno być. Jezus mówił o tym w następujących słowach: Miłujcie waszych nieprzyjaciół, błogosławcie tym, którzy was przeklinają, dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą i módlcie się za tych, którzy wam wyrządzają zło i prześladują was (Mt 5,44 UBG). Czyniąc tak, zwyciężamy zło dobrem zamiast padać ofiarą zła. Dobroć i łaska towarzyszyć mi będą przez wszystkie dni życia mego. I zamieszkam w domu Pana przez długie dni. To oznacza prawdziwie błogosławione świadectwo, które może stać się naszym udziałem, jeśli zasiądziemy przy Bożym stole. Pewnego razu spotkali się dwaj bracia. Jeden z nich zapytał drugiego, jak się miewa. Tamten odparł: „Nieźle, jak na te okoliczności”. Na co jego brat zawołał: „Jak na okoliczności?! Uzależnienie od okoliczności może prowadzić do depresji. Dlaczego uzależniasz swoje samopoczucie od okoliczności? Czy nie lepiej mieć je pod stopami i wznieść się ponad nie?”. Ktoś inny zapytany o to samo odpowiedział: „Aktualnie mamy pewne problemy, ale zamierzamy się z nimi wkrótce rozstać”. Obyśmy zawsze mieli taką postawę. Nikt nie jest ofiarą, będąc zwycięzcą, a z Chrystusem jako Pasterzem zwycięstwo jest pewne. Zaczerpnięto z The Christian Contender, styczeń 2014 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Błogosławieństwo zdyscyplinowanego kościoła —Roger L. Berry Ż yjemy w erze braku dyscypliny, kiedy prawie wszystko wolno, a dyscyplina jest postrzegana jako restrykcja uniemożliwiająca wyrażanie samego siebie oraz egocentrycznych pragnień. Taka postawa ma wpływ na każdą dziedzinę 8 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 życia społecznego, niestety z kościołem włącznie. Dyscyplina, czy to w domu czy w szkole, oznacza ćwiczenie poprzez instrukcję i kontrolę. Obydwa aspekty są konieczne. Ćwiczenie wraz z instrukcją zakłada szczerą którzy jesteście duchowi, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, uważając każdy na samego siebie, abyście i wy nie byli kuszeni. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełniajcie prawo Chrystusa (Ga 6,1-2). Potrzebujemy więcej wolności, by napominać się wzajemnie. Widząc dziedziny, w których potrzebujemy postępu, powinniśmy pragnąć wzajemnej pomocy. Czasem odczuwamy pokusę, by unikać napoSamodyscyplina Czasem minania braci, nie chcąc Samodyscyplina jest rówodczuwamy nikogo osądzać. Czyż nie nież zwana samokontrolą mamy się wzajemnie milub wstrzemięźliwością. pokusę, by unikać łować i akceptować tak Polega na kontrolowanapominania braci, bardzo, jak to możliwe? niu własnych działań, Zadajmy sobie jednak pynie chcąc nikogo pragnień, a nawet umytanie, czy pozwalanie, by słu dzięki koncentracji na osądzać. brat czy siostra odpadli od wyższych celach i standarprawdy i od łaski, jest przedach. Nie da się tego czynić jawem miłości? Możemy rówwłasnymi siłami. Jezus powienież zostawić to wyzwanie innym, dział: Beze mnie nic uczynić nie momniemając, że ktoś zrobi to lepiej od nas żecie (J 15,5). albo ma większy autorytet. Choć istnieje Jeśli pragniemy błogosławieństw płynących konieczność dyscyplinowania przez przyze zdyscyplinowanej społeczności, będziemy wódców, to nie może ono zastąpić wzajempotrzebowali samodyscypliny, wzywając Pana nego napominania w grupie. Jeśli pragniemy ku pomocy. Tam, gdzie brakuje samodyscyzdyscyplinowanej społeczności, to musimy pliny, inne formy dyscyplinowania kościoła być gotowi podjąć wyzwanie wzajemnego są nieskuteczne. Od czasu do czasu potrzebunapominania. jemy innych form, ale w końcu i tak dojdziemy do tego, że samodyscyplina jest podstawą. Dyscyplinowanie przez przywódców Najmłodsze dzieci dysponują bardzo obdarzonych autorytetem przez Boga niewielką umiejętnością samokontroli. Tego aspektu dyscypliny kościoły często Oczywiście, nie spodziewamy się, że to się unikają, lecz Nowy Testament naucza, że przynagle zmieni. Nie można czekać, aż same zawódcy mają być bezpośrednio zaangażowani czną się kontrolować, żeby wprowadzać innew procesie dyscyplinowania kościoła (zakładago rodzaju dyscyplinę w ich życiu. Jednakże jąc, że samodyscyplina i dyscyplina grupowa powinniśmy im pomóc wzrastać we wstrzerównież funkcjonują). List do Hebrajczyków mięźliwości. To samo dotyczy kościoła. 13,17 jest przykazaniem dla wszystkich wierzących: Bądźcie posłuszni przewodnikom waDyscyplina grupowa szym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają Dyscyplina grupowa to pomoc wzajemna nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę; w dyscyplinowaniu kościoła. Czynimy to niechże to czynią z radością, a nie ze wzdychaw duchu miłości, pokory i wspólnoty. Bracia, niem, gdyż to wyszłoby wam na szkodę. jeśli przydarzy się komuś jakiś upadek, wy, miłość względem osoby podlegającej dyscyplinie. Kontrola, która może być konieczna, wynika z miłości i troski o jej przyszłość. Dyscyplina posiada wiele różnych aspektów, lecz zawsze zaczyna się w sercu oraz w relacji w stosunku do ludzkiego autorytetu i samego Boga. Dyscyplina w kościele wymaga przynajmniej trzech różnych jej form pozostających we współzależności. „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 9 W każdej organizacji, z kościołem włącznie, ktoś musi przewodzić. W ostatecznym rozrachunku ktoś musi dbać o to, by zarządzenia i standardy były przestrzegane dla dobra wszystkich. Jak pisze Daniel Kauffman w książce Doktryny biblijne: „Dzięki Bożemu kierownictwu kościół posiada reguły, którymi członkowie kierują się we wzajemnym usługiwaniu tak, by kościół był uzbrojony przeciw złu tego świata i zjednoczony w dziele ratowania zgubionych w tym świecie”. Gdy właściwie pojęty autorytet nie jest egzekwowany w posłuszeństwie Bogu i miłości do wszystkich, wkrada się niestabilność i brak szacunku dla autorytetu jako takiego. Pewien brat zostawił kościołowi następujące napomnienie: „Lekceważenie dyscypliny, jakie dziś widzimy, pochodzi z umysłu pierwszego i największego buntownika, czyli szatana. Jak głupcy gardzą nauką, tak buntownicy gardzą dyscypliną. Obyśmy nigdy nie stali się jednymi ani drugimi”. Zaczerpnięto z Companions, maj 2014 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Pan jest z wami” —Anthony C. Martin (...) wyszedł przeto naprzeciw Asy i rzekł do niego: Słuchajcie mnie, ty, Aso i wy wszyscy Judejczycy i Beniaminici! Pan jest z wami, jeżeli wy jesteście z Nim, a jeżeli Go szukacie, pozwoli wam się znaleźć, lecz jeżeli Go opuścicie i On was opuści (2 Krn 15,2). J ako chrześcijanie słusznie pragniemy ciągłej obecności Pana przy nas. Obecność Boga jest z nami w osobie Ducha Świętego. Paweł napisał: Czyż nie wiecie, że wasze ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga, i nie należycie do samych siebie? (1 Kor 6,19). Ta zamieszkująca w nas obecność Boga jest warunkowa: jeżeli wy jesteście z Nim. Jak możemy być z Bogiem każdego dnia? Pierwszy List do Koryntian 6,20 mówi: Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga. Jeżeli chcemy, by towarzyszyła nam Boska obecność, to musimy wybrać myślenie, mówienie i zachowywanie się w sposób, który wychwala Boga. Działanie przeciwne temu, o czym wiemy, że jest słuszne, 10 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 niezależnie od tego, jak niewielką wagę ma dana decyzja, stawia nas na ścieżce do utraty obecności Boga i Jego błogosławieństwa. Aby być z Bogiem, musimy kochać Słowo Boże i Bożych ludzi. Musimy znaleźć czas, żeby uwielbiać Boga osobiście i zbiorowo. Codzienna komunikacja z Bogiem poprzez modlitwę i badanie Słowa Bożego jest fundamentalna dla doświadczania Jego przewodnictwa i chroniącej obecności w naszym życiu. Bóg nie będzie na siłę obecny w naszym życiu, ale tęskni On za wypełnieniem nas swoim Duchem, jeśli Go szukamy i żyjemy zgodnie z Jego Słowem. Powinniśmy odczuwać silną potrzebę prowadzącej Bożej obecności. Zawołajmy wraz z Mojżeszem: Jeżeli oblicze Twoje nie pójdzie z nami, to nie każ nam stąd wyruszać (2 M 33,15). Jeśli chodzimy z Bogiem codziennie, możemy polegać na Jego obietnicy: Oblicze moje pójdzie i zaznasz spokoju ode mnie (2 M 33,14). Zaczerpnięto z Light of Life, tom 34 nr 1 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „I błogosławił Pan późniejsze lata życia Hioba bardziej niż pierwsze. Posiadł on z czasem czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów, tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Urodziło mu się jeszcze siedmiu synów i trzy córki.” Księga Hioba 42,12-13 D la rodziców Zmarszczki wieku średniego P ewnego dnia, krótko przed moimi czterdziestymi urodzinami, spojrzałam w lustro i zobaczyłam kogoś, kto patrzył na mnie. Nie wyglądała ta dama jakoś staro, ale zmarszczki wokół jej ust i oczu sugerowały, że nie jest także specjalnie młoda. Wyglądała – no cóż – na czterdziestkę. W środku czułam się młodo, absolutnie nie na czterdzieści lat. Chociaż ostatnie lata zdawały się mijać głównie pod znakiem macierzyństwa i to chyba zaczynało się na mnie uwidaczniać. Poza kwestią zmarszczek uwielbiałam być matką. Zwykle nawet nie przeszkadzało mi, że lata mijają. Ale z jakiegoś powodu ten rok wydawał się być zwiastunem czegoś ważnego. Nie byłam pewna, czy chcę już tak wyglądać, na wiek średni. Czy to jeden z tych kryzysów wieku średniego, o których słyszałam? I czy będąc już pod koniec czterdziestki, człowiek osiąga nie tylko spokojną akceptację życia, ale też zmarszczki? Nie uważałam, że jestem próżna. Wiedziałam dobrze, że „kłamliwy jest wdzięk i marne piękno”. Nie pragnęłam też jakoś szczególnie być piękna. Byłam zbyt zadowolona z bycia żoną i matką, żeby się martwić tym, jak wyglądam. Ale te zmarszczki nie dawały mi spokoju. To właśnie zmarszczki uczyniły mnie tak podatną na techniki sprzedaży. Dlatego stałam się ofiarą kobiety, która zapukała do moich drzwi kilka tygodni później. Nie spędzałam czasu na wpatrywaniu się w lustro w poszukiwaniu większej ilości kurzych łapek. Zwykle moje odbicie migało mi w przelocie. Ale zadbana kobieta, która złożyła mi wizytę, przypomniała mi o wszystkim. Przypomniała mi także, jaka jest gładka, nieskazitelna cera. − Dzień dobry! – zaszczebiotała radośnie. – Tak się cieszę, że mogę cię poznać – wyciągnęła do mnie miękką rękę z pięknym manicure. − Nazywam się Debbie i pracuję dla Lovely Lady Cosmetics. Pozwól, że przedstawię ci naszą ofertę. − Przykro mi – zaczęłam, ostrożnie potrząsnąwszy jej rękę. – Ale ja się nie maluję. Schowałam ręce za fartuch. Nie dlatego, że wstydziłam się ich spracowanego wyglądu albo zmarszczek, które wyryły się na nich przez lata uczciwej pracy. Po prostu nie chciałam widzieć różnicy między moimi a jej rękami. „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 11 − Ależ wiem o tym – pośpieszyła z zapewnieniem Debby. – Nie przyszłam, aby sprzedać ci kosmetyki do makijażu. Wiem, że ich nie stosujesz i szanuję cię za to − jej wzrok błądził po mojej twarzy i byłam pewna, że widzi każdą zmarszczkę i bruzdę. − Jednakże mam wspaniały krem oraz tonik, które działają cuda dla pań w średnim wieku. (Zdawała się nie zauważyć, że skurczyłam się na to słowo). Nie odpowiedziałam, ponieważ zdążyła już rozpiąć imponującą kasetkę z czarnej skóry, którą miała ze sobą. Odchyliła górną część i moim oczom ukazał się schludny arsenał słoiczków i buteleczek. Ciągle trzymając otwartą kasetkę, weszła w głąb pokoju. − Mogę? – zapytała, wskazując na stół. Wzruszyłam ramionami bez entuzjazmu, kiedy rozłożyła swój towar na stole. W tamtej chwili powinnam była mieć więcej zdecydowania. Wiedziałam, jak działają akwizytorzy. Wiedziałam, że nie potrzebuję jej produktów i powinnam była jej to uprzejmie powiedzieć. Ale się zawahałam. Przypomniałam sobie te zmarszczki, które widziałam w lustrze. „Być może – powiedziałam sobie – być może nie zaszkodzi spojrzeć”. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Debby wyjęła mały atomizer. − To jest nasz bestseller – powiedziała z dumą. Zamaszyście zdjęła zakrętkę i zanim zdążyłam się zorientować, co się dzieje, spryskała moją twarz mgiełką o świeżym zapachu. − Nasz zapachowy tonik. Używaj go codziennie wieczorem, po umyciu twarzy – odłożyła buteleczkę na bok i sięgnęła po mały słoiczek. − A po toniku nałóż na twarz ten cudowny krem. Gwarantuję, że zapobiegnie zmarszczkom i bruzdom spowodowanym wiekiem. Używaj jednego i drugiego wiernie, i obserwuj, jak twoja twarz promienieje. Najlepsze jest to, że są one we wspaniałych, opłacalnych pojemnościach, dzięki czemu robisz najlepszy możliwy interes. Wiemy, że w tych czasach 12 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 każdy musi mieć na względzie swój budżet – wyciągnęła słoiczek w moją stronę. − Weź próbkę. Jej potok słów mnie oczarował. Mogłam prawie wyczuć, jak moje zmarszczki wieku średniego błagają o to odżywienie. Kimże byłam, aby im tego odmówić? Ostrożnie nabrałam odrobinę nawilżającego kremu na palec i rozsmarowałam go na policzku. − Wspaniale! – to zdawało się być ulubionym słowem Debby i zastanawiałam się, czy płacą jej za to, aby jej klienci czuli się wspaniale. − Ponieważ te produkty naprawdę powinny być używane razem, powiem ci, co zrobię. Jeśli kupisz je w większej pojemności, dorzucę gratis te próbki. W ten sposób dostaniesz więcej niż kiedykolwiek za takie pieniądze. Otworzyłam usta, żeby uprzejmie odmówić. Naprawdę chciałam. Kiedy znalazłabym czas, żeby tego używać, jeśli już i tak byłam mocno zajęta? Poza tym, chociaż Debby zapewniła mnie, że to nie jest makijaż, to nie byłam do końca przekonana. Jasne, nie była to farba, ale czy powód do stosowania tego nie był ten sam? To była pogoń za światowym pięknem i było to bliskie używania kosmetyków. Jednak przede wszystkim, nie potrzebowałam tego. Debby nie dała mi dojść do głosu. − W twoim wieku to bardzo ważne, żeby używać kremu dobrej jakości – zapewniła pośpiesznie. − W przeciwnym razie twoja skóra stanie się bardzo sucha, co sprawi gwałtowne starzenie się cery. Wielu zmarszczkom można zapobiec z pomocą dobrego kremu. Jestem pewna, że nie chcesz się starzeć szybciej niż to nieuniknione, a w średnim wieku powinnaś używać tych produktów regularnie. To poskutkowało. Kiedy przerwała dla nabrania oddechu przed kolejnym monologiem, zapytałam z ociąganiem: − Ile kosztuje zestaw toniku i kremu? − Pewnie wolisz większe opakowania – powiedziała Debby, promieniejąc. − Skóra tak sucha jak twoja potrzebuje wszelkiej pomocy, jaka jest możliwa. A przy większych opakowaniach dodam próbki – całkowicie za darmo! Wyszła niedługo potem, z uśmiechem na twarzy. Stałam pośrodku kuchni, ściskając małą buteleczkę toniku, jeszcze mniejszy słoiczek kremu i maleńkie próbki – całkowicie za darmo, przypominam – ale byłam uboższa o wiele dolarów. Po raz pierwszy, odkąd Debby weszła, byłam w stanie wziąć głęboki oddech. Upchnęłam moje kosztowne nabytki w głębi łazienkowej szafki i podjęłam moją pracę, czując się coraz bardziej poirytowana. Co za straszne zrządzenie losu kazało mi wyciągnąć tyle z mojej miesięcznej kwoty na utrzymanie domu? To te zmarszczki. Zmarszczki czterdziestolatki i taktyka sprzedaży Debby były tego powodem, nie moja słaba natura. Wyznałam wszystko mojemu mężowi, Benowi, kiedy dzieci już spały. Pokazałam mu małe pojemniczki i głośno wymieniłam ich cenę. Kiedy się zaśmiał, spróbowałam się jakoś uniewinnić. − To zmarszczki mnie do tego zmusiły – powiedziałam żałośnie. – Pojawia się ich tyle na mojej twarzy − mówiąc to, nie czułam się lepiej. Wiedziałam, co należało za to winić i to nie były zmarszczki. − Naprawdę? – Ben wpatrywał się w moją twarz. – Nie zauważyłem. Dla mnie ciągle wyglądasz tak młodo jak siedemnaście lat temu. Jako że siedemnaście lat temu odbył się nasz ślub, nie mogłam się czuć źle z tego powodu. Doceniałam to, co Ben powiedział. Dopóki nie uświadomiłam sobie, że w naszym wieku jego wzrok też pewnie nie jest już doskonały. Teraz, kiedy miałam rozwiązanie mojego problemu w zasięgu ręki, powinnam go użyć. Zważywszy na ilość pieniędzy, jaką na nie wydałam, byłam zdecydowana tak uczynić. Ale jak każda matka wie, czas jest zawsze w cenie. Poza tym, obowiązki są liczne oraz nigdy nie wypełnione do końca. Za każdym razem, kiedy wyjmowałam te małe pojemniczki z szafki, czułam się winna. To moja pycha popchnęła mnie do tego zakupu, wiedziałam o tym. Ta pogoń za urodą była godna potępienia, a jej korzeniem była pycha. Czemu się troszczyłam o to, jak wyglądam? I pieniądze, które zmarnowałam! Mogłam ich użyć inaczej. Mogliśmy je nawet przeznaczyć na głodne dzieci. Jak mogłam usprawiedliwić użycie ich dla mojej twarzy? Wkrótce potem na niedzielne spotkanie moja sąsiadka Martha przyprowadziła ze sobą swoją matkę. Przedstawiła mi ją, kiedy tylko przybyłam. − To moja matka, Lena, z naszej starej domowej społeczności w Pensylwanii – wyjaśniła. − Przyjechała do mnie na tydzień. Uścisk dłoni Leny był mocny i serdeczny, a jej uśmiech ciepły i szczery. − Jakże często byłam wdzięczna za ciebie – powiedziała, gdy tylko się przywitałyśmy. To było nasze pierwsze spotkanie, więc spojrzałam z zaskoczeniem. − Zawsze byłaś taką dobrą sąsiadką dla Marthy, odkąd się przenieśli do waszej społeczności. Często wspominała, jak ją przywitałaś. − Po prostu cieszymy się, że nasi sąsiedzi z kościoła postanowili mieszkać blisko nas – wyjaśniłam. Podczas tej wizyty uderzyło mnie coś, czego nie zauważyłam na początku. Twarz Leny była mocno pomarszczona. Wyglądała jak normalna starsza pani, tyle że miała więcej zmarszczek niż większość z nich. Kiedy tak obserwowałam, jak się uśmiecha i rozmawia z każdą z kobiet, dla każdej mając specjalne słowo, byłam pewna jednej rzeczy – wszystkie jej zmarszczki powstały od uśmiechu. Inną rzeczą, którą zauważyłam, było radosne, spokojne światło w jej oczach. To światło zdawało się wymazywać wszystkie zmarszczki. Jej pokój czynił z niej piękną kobietę, niezależnie od tego, ile miała zmarszczek. Rozmawialiśmy o tym z Benem w drodze do domu. − Spotkałam dzisiaj mamę Marthy. Tyle „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 13 w niej serdeczności! Teraz rozumiem, dlaczego Martha jest tak uprzejma i dobrze wychowana. I jest w tym wszystkim szczera. Chcę być jak Lena, gdy będę w jej wieku. Trzeba przyznać Benowi, że nie przypomniał mi, jakie zadania czekają mnie w wieku tej miłej starszej pani. Uśmiechnął się tylko i powiedział: − Zmarszczki i takie tam? − Owszem – gdy zorientowałam się, co sugeruje, poczułam znajomy pąs wstydu na policzkach, którego doświadczyłam po raz pierwszy kilka dni wcześniej, zaraz po wyjściu Debby. Jęknęłam cichutko. − Będziesz sobie to wszystko wcierać? Miałem nadzieję, że już zapomniałaś. Ben się tylko uśmiechał, a ja miałam czas, żeby pomyśleć. − Chcę być jak Lena – powiedziałam po chwili milczenia. − Była tak miła i zainteresowana innymi, że trudno było zauważyć zmarszczki na jej twarzy. − Cóż – odparł Ben, rzucając jedno z tych swoich spojrzeń z ukosa. − Ja nigdy nie zauważyłem twoich. Jak to szło w tym wersecie, że uroda jest zwiewna, czy jakoś tak? − Chodzi ci o to, że „Zmienny jest wdzięk i przemijająca uroda”? – spytałam. Znałam ten werset dobrze, bo krążył w moim umyśle od kilku ostatnich dni. − Tak, to ten – skinął głową Ben. − A pamiętasz, jak on się kończy? − „Lecz bogobojna żona jest godna chwały” – mój głos cichł i stawał się coraz bardziej potulny, gdy cytowałam końcówkę Przypowieści Salomona 31,30. Ben znów skinął głową, przytakując. − Dobry werset do zapamiętania – skomentował. − Wiem, wiem – przed oczyma stanęły mi pojemniczki schowane na górnej półce łazienkowej szafki. − Chce być kobietą bojącą się Boga i służącą Mu z ochotą. Nie wiem, co mnie podkusiło, żebym sobie pozwoliła na rozmyślania o swoich zmarszczkach. To była 14 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 zwykła próżność. A za ten tonik dałam skandaliczną sumę. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. − Oczywiście – Ben nie wyglądał na zdenerwowanego. − Cena nie martwi mnie tak bardzo jak to, że zapragnęłaś tych rzeczy! Przesadna troska o wygląd nie jest w twoim stylu. Myślałem, że wiesz, co się naprawdę liczy – to, co wewnętrzne. − Wiem, wiem. Chyba zapomniałam o tym na chwilę – westchnęłam do siebie. − To była droga lekcja. Ben zachichotał, a ja mimowolnie do niego dołączyłam. Byłam wdzięczna za tak wyrozumiałego męża. Czy naprawdę tak wielkim problemem powinny być oznaki starzenia na mojej twarzy? Przecież to jest część naturalnego biegu rzeczy stworzonego przez Boga. W otaczającym nas społeczeństwie ludzie mają obsesję na punkcie młodości i piękna. Więcej uwagi poświęca się wyglądowi zewnętrznemu niż własnemu sercu i przeznaczeniu duszy. Nie chciałam być taka. Chciałam być tak samo bogobojną kobietą, jak starałam się zachować zewnętrzną czystość. Kto się będzie martwił tym, że przybędzie mi zmarszczek i kurzych łapek w drodze przez życie? Prawdziwe piękno, jakim obdarzył mnie niebiański Ojciec, jaśnieje od wewnątrz. Zużyłam cały krem i tonik. Nie lubię, jak się coś marnuje. Po użyciu tych wszystkich drogich kosmetyków od Debby spojrzałam jeszcze raz w lustro. Zmarszczki czterdziestolatki pozostały na tym samym miejscu. Kurze łapki były tak samo wyraźne jak wcześniej. Żaden tonik nie spowoduje, że znikną. Ale mnie to już nie obchodziło. Zaczerpnięto z Family Life, maj 2014 Pathway Publishers Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Cierp jako dobry żołnierz” —Lynn A. Witmer S łowa naszego tytułu, napisane przez Pawła do jego „prawowitego syna w wierze”, są dziś aktualne tak samo jak wtedy, gdy wyszły spod pióra apostoła. Stajemy w obliczu problemów, jakie stawały przed Tymoteuszem: zepsute społeczeństwo, niezdrowe nauczanie w Kościele i tendencja naszych serc do ulegania zwiedzeniu. Paweł napisał, że Tymoteusz powinien „cierpieć jako dobry żołnierz”. Apostoł wiedział coś na temat rzymskich żołnierzy. Pisząc te słowa, był prawdopodobnie pod strażą jednego z nich. Przyjrzyjmy się temu, jak działało wojsko rzymskie i jakie lekcje mogą z tego wyciągnąć chrześcijanie? Sam Paweł czyni kilka wyjaśnień. Żaden żołnierz nie daje się wplątać w sprawy doczesnego życia, aby się podobać temu, który go do wojska powołał (2 Tm 2,4). Rzymski żołnierz musiał być skoncentrowany na rozkazach swego dowódcy. W jaki sposób my sami koncentrujemy się na rozkazach naszego Dowódcy? Spędzamy więcej czasu na czytaniu Jego Słowa, czy może na przeglądaniu wiadomości lub czytaniu czasopism? Żołnierz musi zawsze zachowywać czujność. Paweł zachęcał Tymoteusza, żeby był czujny we wszystkim (2 Tm 4,5). Rzymscy żołnierze dobrze wiedzieli, że armia zaskoczona zostanie najpewniej pokonana. Józef Flawiusz napisał o nich: Niełatwo też nieprzyjaciołom pokonać ich nawet przy niespodziewanym ataku. (…) Nie wszczynają boju, zanim nie obwarują najpierw obozu1. (Dokładniejszy opis znajduje się w całym rozdziale V księgi III dzieła Józefa Flawiusza Wojna żydowska). Armia rzymska była zawsze aktywna. Zacytujmy raz jeszcze Józefa Flawiusza: 1. Józef Flawiusz, Wojna żydowska ks. III rozdział V. Albowiem oni nie czekają na wojnę, żeby zacząć ćwiczenia z bronią (…). Ich ćwiczenia nie różnią się wysiłkiem od prawdziwych zmagań, lecz każdy żołnierz dzień w dzień zaprawia się do rzemiosła wojennego z wielkim zapałem, jakby to była rzeczywista wojna. Dlatego tak łatwo im znosić trudy walki2. Jeśli nie toczyła się wojna, armia rzymska pracowała przy takich projektach jak budowa dróg czy mostów. My również powinniśmy być „wyćwiczeni każdego dnia” w sprawach dotyczących walki duchowej. Powinniśmy modlić się codziennie, bez wyjątku. Czy jesteśmy przyzwyczajeni do poprawiania naszych duchowych umiejętności poprzez regularne uczestniczenie w dyskusjach z braćmi na tematy związane z biblijnym nauczaniem i jego zastosowaniami? Paweł napisał do Tymoteusza, żeby „znosił przeciwności”. Żołnierz, który unika bólu czy trudności, powinien pójść do domu. Jaka jest nasza duchowa tolerancja na ból, skoro przywykliśmy do takich wygód jak regulacja wszystkiego jednym przyciskiem? Istnieje związek między wytrzymałością fizyczną i siłą duchową. Konieczność pracy fizycznej na działce czy na budowie pomaga nam w kształtowaniu charakteru. Szyderstwa ze strony krewnych dotyczące naszego konserwatywnego stylu życia powinny nas jedynie wzmocnić na wypadek poważniejszych prześladowań. Armia rzymska zawdzięczała swe sukcesy zdolności do działań zespołowych swoich żołnierzy. Zdobywając mur twierdzy warownej, wszyscy musieli trzymać tarcze nad głowami, tworząc pancerz chroniący przed lecącymi z murów kamieniami. Jeden leniwy żołnierz mógł spowodować wiele ofiar wśród kolegów i zaprzepaścić szansę na sukces jakiejkolwiek 2. Dz. cyt. „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 15 operacji. Żołnierze walczący między sobą mogli zdecydować o przegraniu każdej bitwy. Chrześcijańscy żołnierze również są wzajemnie zależni w wielkim stopniu. Jedno złe świadectwo może zatwardzić całą społeczność przeciwko prawdzie. Jeden niemrawy członek ułatwia zadanie wrogowi. My również możemy ulec pokusie walki między sobą. Ten problem może pojawić się bardzo subtelnie. Czasem występujemy w imię słusznej sprawy. Z drugiej strony, może nam się tylko tak wydawać, podczas gdy w istocie jesteśmy po prostu kłótliwi. Pamiętajmy, że zwycięstwa i porażki naszych braci są również naszym udziałem. Rzymska armia, legendarna do dzisiaj ze względu na swe podboje, nie potrafiła w końcu zapobiec rozbiorowi imperium przez jego wrogów. Dlaczego? Pewien komentator stwierdził, że rzymscy żołnierze stali się zbyt tłuści i ociężali, żeby bronić miasta. Bez względu na to, czy mogło tak być dosłownie, ten opis z pewnością może służyć jako pewna metafora tego, co się stało. Imperium rozpadło się od wewnątrz. Być może największa lekcja z historii cesarstwa rzymskiego polega na tym, że naród wydający świetnych żołnierzy stopniowo zapomniał, jak stawiać czoła trudnościom moralnym, ekonomicznym i politycznym. Czy nasze rodziny promują takie środowisko, w którym dorastają ludzie nieugięci, obowiązkowi i nieustraszenie zwalczający zło bez względu na cenę? Czy współpracujemy z braćmi, żyjąc i umierając razem z nimi? Gdy wróg staje u bram, nie możemy inaczej. Oto za błogosławionych uważamy tych, którzy wytrwali (Jk 5,11). Zaczerpnięto z Home Horizons, kwiecień 2014 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis —Raymond Zook S umienie to probierz moralności, który posiada każdy człowiek. Ten punkt odniesienia mówi nam, kiedy robimy dobrze i ostrzega, kiedy jesteśmy kuszeni do zła. Sumienie otrzymuje wskazówki albo od Boga i Jego Słowa, albo z ludzkiego rozumowania. Poprzez tę zdolność naszego umysłu Bóg może do nas przemawiać. Dzieci rodzą się z grzeszną naturą. Mimo to, są one podatne i dają się kształtować w rozróżnianiu pomiędzy dobrem a złem. Mały Samuel w świątyni jest przykładem podatności na kształtowanie takiego rozróżniania. Dziecko posiadające wrażliwe sumienie chce zadowolić Boga i rodziców. Jest to zdecydowanie lepsza 16 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 sytuacja niż ta, gdy dziecko pozostaje głuche na głos sumienia. Jednak dziecko może też posiadać sumienie, które jest niewłaściwie ukierunkowane albo wręcz nadwrażliwe. Na przykład: mama prosi Zuzię, aby szybko powycierała naczynia. Później Zuzia zastanawia się nad poleceniem mamy i nad tym, czy naprawdę powycierała naczynia tak szybko, jak mogła. Posłuchała mamy, czy nie? Może powinna mamie powiedzieć, że chyba jej nie posłuchała? Ponieważ Zuzia nie jest pewna, odtwarza szczegóły zdarzenia w swoim umyśle i czuje niepokój. − Jak było w szkole? − pyta Michała tata. − W porządku − mówi Michał. Kiedy jednak odrabia zadanie, pytanie taty że może wybierać swój sposób myślenia i odrzucać wszelki niepokój. zaczyna dręczyć jego umysł i zastanawia się, Dziecko, które ciągle wyznaje swoje przewiczy rzeczywiście w szkole było wszystko w ponienia, można zająć takimi rzeczami, jak książrządku. Z testu matematycznego dostał tylko ka czy hobby albo śpiewanie. Przeniesienie ocenę dobrą i nie przyjął podania na meczu aktywności na coś innego pomaga zająć się siatkówki. Czy tata byłby zawiedziony, gdyby czymś pożytecznym i przerwać negatywny ciąg znał szczegóły? Czy Michał go okłamał? myśli. Ania spogląda z czułością na swoją maleńRodzice oraz inne osoby odpowiedzialne są w ką, śpiącą siostrzyczkę. Jak to cudownie nareszstanie pomóc zrozumieć wrażliwym dzieciom, cie mieć siostrę! A co, jeśli niechcący zrobi jej że nikt nie potrafi żyć w stanie doskonałokrzywdę? Ania ma nadzieję, że to się nigdy ści. Nawet wierzący rodzice popełnianie zdarzy, ale jeśli się zdarzy? ją błędy i muszą się na nich uczyć, Strach nęka nadwrażliwe sunie powielając ich dalej. mienia. Strach przed rozczaDzieci muszą Mądrzy rodzice być może rowaniem Boga, rodziców, zrozumieć, że Bóg będą musieli ograniczyć nauczycieli oraz innych nie chce, aby ciągle zwierzenia dzieci. Jeśli tata może przeszkadzać dziecwie, że Dawid jest drękrytycznie o sobie ku w doświadczaniu czony przez nadwrażliwe normalnej niewinności myślały. Bóg pragnie, sumienie, powinien zaprodzieciństwa. aby były szczęśliwe ponować Dawidowi weryPodczas gdy nadwrażliwe i zrelaksowane. fikację jego postaw i myśli, sumienie dziecka nie ujawzanim Dawid zechce je wyznać nia wszystkich jego negatywjako grzech. W ten sposób tata nych myśli, niektóre z nich mogą bierze odpowiedzialność za problem, w końcu wypłynąć na powierzchnię. uwalniając syna od jego niepokoju. Może on Ciągłe, chorobliwe wyznania są pewnie próalbo uspokoić swojego syna, albo pomóc mu bą cierpliwości dla rodziców, jednak powinny dokonać koniecznych zmian w myśleniu. być traktowane jako okazja do rozprawienia się Spostrzegawczy rodzice pomagają swoim z tym problemem. Uleczenie tej przypadłości dzieciom zrozumieć zasady Bożego odpuszwymaga cierpliwości, ale jest warte wysiłku czenia. Kiedy już sprawa jest załatwiona, nie i czasu. ma co do niej wracać. Dzieci muszą zrozumieć, Dziecko, które w swoim sumieniu przeżywa że Bóg nie chce, aby ciągle krytycznie o sociągłą szarpaninę, wymaga mądrego podejścia bie myślały. Bóg pragnie, aby były szczęśliwe swoich rodziców, którzy powinni mu dawać jai zrelaksowane. sno sformułowane polecenia. Pomogą oni swoUmniejszanie czy lekceważenie nadwrażliwejemu dziecku rozeznać, czy jego „niepełna” go sumienia nie naprawi problemu. Będzie ono relacja zdarzeń była celowo myląca i czy przyza to dawało o sobie znać coraz częściej i może niosła szkodę albo jakiś kłopot słuchaczom. być przyczyną głębszych problemów w wieku Dziecko musi zrozumieć, że jest odpowiedorosłym. Obyśmy z Bożą pomocą umieli dodzialne za swoje uczynki i postawy, a nie za brze wpływać na wrażliwe sumienia naszych to, co „mogłoby zrobić” albo jak „mogłoby dzieci, dzięki czemu będą one funkcjonować się czuć” w przyszłości. Ania nie jest odpowiezgodnie z Bożym zamysłem. dzialna za coś, czego nie zrobiła. Musi robić to, Zaczerpnięto z Home Horizons, marzec 2014 o czym wie, że jest słuszne i nie martwić się o Eastern Mennonite Publications coś, co się nie wydarzyło. Ania musi zrozumieć, Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 17 Miłość przed autorytetem? —Paul M. Weaver N iejedna nauczycielka postanawiała, że chcąc zaskarbić sobie szacunek u dzieci, będzie im okazywać miłość. Nauczycieli, którzy okazują dzieciom mnóstwo miłości we wrześniu i zwlekają z dyscypliną do stycznia, czekają problemy. To zwyczajnie nie działa. „Nie chwal dnia przed zachodem słońca” – jest w tym przypadku radą całkiem na miejscu. Nawet dzieci z najlepszych rodzin mają trudności z przyjęciem miłości od swojej nauczycielki, jeśli wcześniej nie przetestują jej odwagi i siły charakteru. Doświadczenie każdego nauczyciela weryfikuje zawsze fakt, że to szacunek poprzedza przyjęcie miłości. Niewinne dzieci nie są w stanie przyjąć tej miłości, dopóki nie zrozumieją, że ich nauczyciel zasługuje na szacunek. Testują one autorytet nauczyciela. Z tego samego powodu musimy zrozumieć wielkość majestatu i władzy Boga, a nawet Jego gniewu, zanim zrozumiemy głębię Jego miłości objawioną poprzez życie i śmierć Jezusa. Bóg dał nam Stary Testament przed Nowym. On dał nam Prawo, zanim objawił pełnię łaski. Jego gniew wiedzie nas do Jego wielkiej miłości. Oczywiście nikt nie może dojść do zbawienia, widząc wyłącznie Boży gniew. Śmierć Jezusa na krzyżu nie da nam żadnego efektu, jeśli widzimy tylko gniew Boga. Jezus umarł, aby dać nam lekarstwo na przekleństwo grzechu. Z drugiej strony, Bóg jest czasem ukazywany jako dobry dziadunio, który przymyka oko na grzech i nieposłuszeństwo swoich dzieci. W żadnym miejscu Biblia nie przedstawia takiej natury Boga. Kaznodzieje, którzy skupiają się wyłącznie na miłości Boga, paradoksalnie uniemożliwiają swoim słuchaczom zrozumienie Bożej miłości. Bez zrozumienia sprawiedliwości Boga i naszej powinności służenia Mu i okazywania posłuszeństwa względem Niego, nie jesteśmy w stanie 18 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 pojąć Jego miłości objawionej przez Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Potrzebujemy silnego przekonania, że Kościół powinien wspierać rodzinę i szkołę w próbach wcielania biblijnych zasad szacunku i autorytetu. Zdrowe rodzicielstwo i nauczanie zawiera się w dwóch podstawowych zasadach: miłość i kontrola. Skoncentrowanie się na miłości z wyłączeniem kontroli zazwyczaj rodzi brak szacunku i arogancję. I odwrotnie, autorytarna i przygniatająca atmosfera w domu lub szkole jest bardzo wyniszczająca dla dziecka, które czuje się niekochane, a nawet wręcz znienawidzone. Rodzic czy nauczyciel powinien działać w równowadze pomiędzy miłosierdziem i sprawiedliwością, życzliwością i autorytetem, miłością i kontrolą. Dzieci lgną do nauczyciela, który potrafi opanować klasę bez poświęcania postawy miłości i autorytetu. Gniew w wyniku frustracji nigdy nie buduje autorytetu ani miłości; a właściwie je niszczy. Gniew wytwarza w umysłach uczniów zły rodzaj szacunku. Autorytet jest cenny w klasie tak samo jak w domu. Jeśli go nie ma, mamy do czynienia z sytuacją, kiedy nauczyciele boją się dyrektora, dyrektor boi się rodziców albo kuratorium, zaś rodzice boją się własnych dzieci. Kiedy tak się stanie, dzieci przestają się bać kogokolwiek. Więź pomiędzy człowiekiem a Bogiem znajduje swoje odbicie w relacjach międzyludzkich. Jeśli pokutujemy, powinniśmy zrozumieć wielkość majestatu i autorytetu Boga, a nawet Jego gniewu. To następuje, zanim zrozumiemy głębię Jego miłości, która jest ukazana poprzez życie i śmierć Jezusa. To właśnie dlatego Bóg dał nam Stary Testament przed Nowym. Prawo przed łaską. Zaczerpnięto z The Christian School Builder, kwiecień 2014 Rod and Staff Publishers, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Mój Bóg przysłał tu swojego anioła, który zamknął paszcze lwom, tak że nie mogły mi uczynić nic złego, bo okazałem się niewinnym w Jego oczach.” Księga Daniela 6,23 Część Historyczna Wiązka chrustu Jan (Hans) Graber mieszkał w Montbeliard, we Francji. Jego rodzice uciekli ze Szwajcarii do Alzacji, a potem do Montbeliard na początku XVII wieku. Ojcem Jana Grabera juniora – bohatera opowiadania „Nasza wiara na farmie” był Jan Graber. P iętnastoletni Jan Graber oparł dłoń na zasuwie drzwi i rozejrzał się tęsknie po kuchni. Czekał go kolejny długi, zimny dzień pracy przy transporcie węgla drzewnego. Zatrzymał się na moment. Matka rozpalała ogień na kuchni przy pomocy małego mieszka. Dookoła ognia stał rząd kamieni chroniących małe dzieci przed poparzeniem. Przede wszystkim jednak w kuchni było ciepło. Jan drżał z zimna na samą myśl o przewożeniu węgla na mrozie do miejscowej fabryki wraz z kilkoma chłopcami z sąsiedztwa. − Nie wiem, czy wrócę do domu na wieczór – rzekł Jan do matki. − Nie wiem, gdzie będziemy dzisiaj wozić węgiel. − Niech Bóg będzie z Tobą, synu – matka spojrzała na niego, uśmiechem dodając mu otuchy. − Wolałabym, żebyś został w domu, ale nie ma innej pracy na miejscu. Dokądkolwiek pójdziesz, pamiętaj, żeby robić to, co słuszne. Jan skinął głową. − Do widzenia, matko. Zmusił się do otwarcia drzwi i wyjścia w przenikliwe zimno. Dygocząc z zimna, zaprzęgnął konie do wozu. Mróz skuł całą dolinę i wydawało się, że wszystko przemarzło do szpiku. „Gdyby tylko ojciec tu był” – pomyślał ze smutkiem. − „Przynajmniej mógł zostać w domu i zarobić trochę pieniędzy na tkactwie. Ale nawet to ledwie nam wystarczało. Nadal czasem głodujemy”. Jan zapamiętał dzień, w którym ojciec zebrał kilka ostatnich monet, jakie im zostały, i przez cały dzień chodził od jednej wsi do drugiej, żeby kupić coś do jedzenia. Ale „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 19 nigdzie nic mu nie sprzedano. Po powrocie do domu rzucił pieniądze na podłogę. − Są bezwartościowe! – krzyknął w akcie rozpaczy. − Bóg zna nasze potrzeby – uspokajała go matka – Jutro wezmę pieniądze i spróbuję coś kupić, żebyś mógł wrócić do tkania. Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej? Czy utrapienie, (...) czy głód? (…) Ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, (…) ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej. To powiedziawszy, postawiła na stole ostatnie kukurydziane ciasteczka. − To prawda – zgodził się ojciec. − Musimy ufać Panu. Nawet głód nie oddzieli nas od Jego miłości. Nazajutrz Jan wyglądał na drogę, a głód dokuczał mu tak bardzo, że ledwie mógł wytrzymać. − Czy mama zdobędzie coś na kolację? Co będziemy jedli, jeśli nic nie przyniesie? Ale przed kolacją mama wróciła do domu, niosąc coś w torbie. − Co to jest, mamo? − dzieci tłoczyły się wokół niej, mając nadzieję na zaspokojenie głodu. − Otręby ! − zawołał Jan, otwierając torbę. − To nie jest normalne jedzenie, ale jesteśmy tak głodni, że możemy spróbować. Mama uśmiechnęła się i natychmiast wlała trochę otrębów do garnka. − Pan zaspokoił nasze potrzeby – wyjaśniła po prostu. Pyszny zapach wypełnił dom i zaczął uwodzić jego pusty żołądek. Modlitwa przed kolacją tego wieczoru nie mogła być bardziej wdzięczna i szczera. Ale to było w ubiegłym roku – przypomniał sobie Jan, kierując konie w dół zmrożonej drogi. − Tato nie żyje. Ja nie umiem 20 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 tkać wystarczająco dobrze, więc muszę wozić węgiel. Jesteśmy ubodzy – bardzo, bardzo ubodzy – odkąd pamiętam. Jechał dalej. Wożenie węgla z kolegami bywa trudne. Przypomniało mu się, jak chłopcy szydzili z niego, bo nie chciał się do nich przyłączyć, gdy dokuczali pewnemu staruszkowi, którego wózek utknął w dziurze. Wyprostował się. Nie, szyderstwa kolegów nie mogą mnie odłączyć od miłości Chrystusowej. Będę robił tylko to, co właściwe. Po przyjeździe do miasta załadował swój wóz węglem drzewnym, a potem wraz z kolegami ruszyli karawaną wozów do miasta odległego o kilka kilometrów. Po zmroku Jan był już daleko od domu. − Musimy rozpalić ognisko – rzekł Peter, gdy chłód zaczął im już doskwierać. − Ale nie mamy drewna – odparł Martin. − A nie ma tutaj lasu, żeby zebrać chrust na rozpałkę. − Możemy coś zdobyć – odrzekł szybko Peter. − Zakradnijmy się tylko pod któryś z domów przy drodze i weźmy sobie wiązkę chrustu. Martin się zgodził i chłopcy skierowali się do najbliższych zabudowań. − Ale to jest kradzież – zaprotestował Jan. − Nie pomogę wam kraść. − W takim razie możesz spać w zimnie – oświadczył szorstko Peter. − Jeśli nie przyniesiesz chrustu, to się nie rozgrzejesz. Tej nocy Jan skulony z zimna patrzył, jak inni grzeją dłonie i stopy w ogniu tańczącym wesoło. „Czy jest coś złego w tym” – zastanawiał się – „że ktoś ukradł trochę drewna, żeby się ogrzać? Jeśli zachoruję, nie będzie miał kto zarobić na życie matki i maluchów. Ale nie” – pomyślał o wiernym ojcu i cierpliwej matce. − „Rodzice zawsze mnie uczyli, że bez względu na to, jak jesteśmy biedni, nie wolno nam kraść”. Szczeknięcie lisa wyrwało go z zamyślenia. Jeszcze kilka szczeknięć i lis umilkł. W świetle wschodzącego księżyca ujrzał rysia szamoczącego się ze swą ofiarą. Nawet zwierzęta są głodne i zmarznięte. Dlatego nas nie atakują. Odczuwał dreszcze męczące go przez cały czas. Wydawało się, że zimno chwyciło go tak, jak ryś chwycił lisa. „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej?” – Jan rozmyślał nad wersetami, które podtrzymywały jego matkę w najtrudniejszych chwilach. „Ani śmierć, ani życie (…) ani teraźniejszość, ani przyszłość”. Ani zimno, ani niemili chłopcy nie odłączą mnie od miłości Bożej – rozmyślał Jan, próbując wyobrazić sobie ciepło kominka w rodzinnym domu i wspominał kojący głos matki cytującej kolejny raz tę cenną obietnicę. Wydawało się, że ta noc była wiecznością, ale wreszcie nadszedł świt. Tej zimy podobnie było przez wiele tygodni. Czasem Jan wracał na noc do domu, a czasem nie. Bywało, że chłopcy rozbijali obóz niedaleko lasu, gdzie było dużo drewna i chrustu, lecz często kradli jedno i drugie z podwórek pobliskich domów. Mróz trzymał cały kraj w żelaznym uchwycie. Jan czekał, aż przyjdzie ciepła, przyjemna wiosna. Pewnego dnia zimno było bardziej przenikliwe niż kiedykolwiek wcześniej, a do tego zaczął wiać silny wiatr. Jan jechał przez dwanaście godzin. Nie mógł się doczekać, aż nadejdzie zmrok i być może będzie mógł usiąść przy ognisku. Noc nastała, lecz wokół nie było ani odrobiny chrustu. Pozostali chłopcy zakradli się do najbliższej farmy w poszukiwaniu drewna na rozpałkę. − Znów będziesz spał na mrozie, głupcze? – szydził Peter. − To nie ma sensu. Zamarzniesz do rana. Zniechęcony Jan zwiesił głowę. Zawsze jest mu zimno. Ojciec nie żyje. Matka jest bardzo daleko, zajęta jego młodszym rodzeństwem. Koledzy byli nie tylko nieżyczliwi, ale nawet okrutni. Nagle uległ pokusie. Pobiegł przez ciemne pole i dołączył do chłopców. Chcę się dzisiaj ogrzać – szeptał, idąc razem z nimi. Porwał wiązkę chrustu i wrócił do obozu. Przemarznięte nogi omal nie potknęły się na twardej, zmrożonej ziemi, lecz złapał równowagę i szedł dalej. Wkrótce będzie mi ciepło – pomyślał. Chłopcy rozpalili ognisko, a Jan usiadł najbliżej, jak mógł. Palce mrowiły go i piekły, gdy trzymał je nad ogniem. Ale mi dobrze – myślał, lecz sumienie nie dawało mu spokoju, gdy słuchał żartów kolegów. Noc wydawała się upiorna i groźna. „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej (…) ani życie, ani śmierć (…)” – powtórzył sam do siebie. Ale werset jakoś nie przyniósł mu ulgi. Nie wolno ci było ukraść tego chrustu – potępiało go sumienie. Ale przecież bym zamarzł – odpierał wyrzuty Jan. Pogoda wkrótce złagodniała i nadeszła wiosna. Następnego roku Jan rozpoczął pracę na pewnej farmie. Lodowate dni przewożenia węgla przeminęły jak wiązka chrustu w ognisku. Mijały lata i Jan się zestarzał. Kiedy Pan wezwie mnie do siebie? Czy jestem gotów, żeby umrzeć? – zastanawiał się. Pewnego ranka usiadł przy kominku i oddał się rozmyślaniom. Ten chrust – przypomniał sobie nagle. − Wiązka chrustu, którą ukradłem tamtej mroźnej nocy. − Danielu – zawołał syna. − Opowiadałem ci o zimie, podczas której rozwoziłem węgiel, prawda? Daniel skinął głową. —ciąg dalszy na str. 42 „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 21 „I mówił im wiele przez przypowieści w te słowa: Oto wyszedł siewca siać.” Ewangelia Mateusza 13,3 Część Praktyczna Twój wspaniały i nieznośny język M imo iż twój język ma tylko około 10 cm długości i waży zaledwie 50 gramów, trudno go utrzymać na wodzy. Jest bardzo wszechstronną częścią ciała. Bierze udział w przeżuwaniu i mieszaniu pożywienia. Pomaga przełykać. Przydaje się jako wykałaczka. Jedną z przyjemniejszych jego zdolności jest smakowanie jedzenia. Twój język ma nierówną powierzchnię pokrytą wieloma brodawkami, z których część zawiera tak zwane kubki smakowe. To one informują nas, czy to, co spożywamy, jest gorące i smaczne. Szczególnie niezwykłą cechą języka jest fakt, że dzięki niemu możesz mówić. Twoje struny głosowe znajdujące się u wejścia do krtani, stają się cieńsze i wibrują, gdy powietrze przemieszcza się pomiędzy nimi. Wprawdzie to one są odpowiedzialne za wydobywanie dźwięku, lecz język, usta i zęby pozwalają mówić. Dzięki językowi misjonarz może głosić Ewangelię, nauczyciel oświecać umysły, matka może śpiewać kołysankę płaczącemu dziecku, kaznodzieja może pouczać zgromadzenie, rodzina dzielić się przeżyciami z całego dnia, przyjaciel może zachęcać, może przepraszać, 22 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 —Howard Bean pracodawca instruować pracowników, a rodzic chwalić dzieci jak Ojciec pochwalił Jezusa podczas Jego chrztu w wodach Jordanu. Cóż za niesamowity mięsień z tego naszego języka! W Księdze Przypowieści Salomona znajdujemy wiele metafor dotyczących języka i słów: Usta sprawiedliwego są krynicą życia, lecz usta bezbożnych kryją bezprawie (10,11). Łagodny język jest drzewem życia, lecz jego przewrotność powoduje zmartwienie serca (15,4). Miłe słowa są jak plaster miodu, słodyczą dla duszy i lekarstwem dla ciała (16,24). Język jest wprawdzie cudownym organem, lecz może również ranić i napytać nam biedy. Pewien pisarz nazwiskiem Theodore Reiking omal nie został stracony w roku 1646, ponieważ obraził króla Danii Christiana IV w napisanej przez siebie książce. Król dał mu do wyboru „zjedzenie książki” lub śmierć. Reiking podarł książkę na drobne kawałki, wrzucił do zupy i powoli przełykał, aż zjadł ją do końca. Jednak słowa, gdy wyjdą już z naszych ust, zostają zapisane na zawsze. Być może kiedyś mieliście już ochotę zjeść własne słowa, mówiąc obrazowo. Strzeżcie się wypowiadania złych, ostrych słów. Może się okazać, że będziecie musieli je później zjeść. Nad niektórymi cechami naszego języka nie mamy żadnej kontroli. Na przykład, nie możemy się nauczyć zwijania go w „rurkę”. Albo urodziliśmy się z taką zdolnością, albo nie – jest to cecha dziedziczona genetycznie od naszych rodziców. Nikt nie jest w stanie dotknąć językiem czubka swego nosa. Ale przecież nie każdy ma na to ochotę. Natomiast możemy i powinniśmy uczyć się panowania nad własnym językiem. Wiedzieć, jakich słów unikać, a jakich używać: Unikajmy słów, które irytują. W Księdze Przypowieści Salomona 15,1 czytamy: Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo wywołuje złość. Szczęście często jest nakłuwane ostrym językiem. Unikajmy słów pospiesznie wypowiadanych. W Księdze Przypowieści Salomona 29,20 czytamy: Czy widziałeś nierozważnego przez pośpiech w jego słowach? Więcej można się spodziewać po głupim niż po nim. Unikajmy pochlebstw. W Księdze Przypowieści Salomona 29,5 czytamy: Kto schlebia swojemu przyjacielowi, ten mu zastawia sidła na nogi. Pochlebstwo jest sztucznym słodzikiem. Używajmy raczej łagodnych słów. W Księdze Przypowieści Salomona 25,15 czytamy: Cierpliwością można przekonać sędziego, a łagodny język łamie kości. Cierpliwość – jak sama nazwa wskazuje – oznacza pewną dozę cierpienia. Używajmy słów miłosiernych. Księga Kaznodziei Salomona mówi: Słowa z ust mędrca zyskują uznanie, ale głupca gubią jego własne wargi (10,12). Używajmy słów pocieszenia. W Księdze Izajasza 50,4 czytamy: Wszechmogący Pan dał mi język ludzi uczonych, abym umiał spracowanemu odpowiedzieć miłym słowem, każdego ranka budzi moje ucho, abym słuchał jak ci, którzy się uczą. Doświadczając trudności, zawsze byłem wielce błogosławiony słowami pociechy. Używajmy miłych słów. Biblia mówi o dzielnej kobiecie: Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki (Prz 31,26 BT). Zaczerpnięto z Companions, maj 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Umiar w jedzeniu —Andrew Carpenter Znalazłeś miód, jedz tyle, ile trzeba, żebyś się nim nie przejadł i nie zwymiotował (Przypowieści 25,16). U miar w jedzeniu to konsumpcja w ramach rozsądnych granic, nie nadmierna i nie popadająca w skrajności. Ponieważ nasze ciała należą do Boga, jesteśmy tylko ich szafarzami. Zasada szafarstwa musi być naszym przewodnikiem w wykorzystywaniu apetytu, który przecież mamy od Boga. Drogo bowiem zostaliście kupieni. Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga (1 Kor 6,20). Osoba pełna Ducha będzie wydawać owoc umiarkowania w jedzeniu. Skromność wasza niech będzie znana wszystkim ludziom (Flp 4,5). W przeciwieństwie do tej postawy, jedną z cech bezbożnych może być to, że: bogiem ich jest brzuch (Flp 3,19). Czy możemy powiedzieć o sobie: ale umartwiam ciało moje i ujarzmiam (1 Kor 9,27)? Obfitość dostępnego dla nas pokarmu stanowi nie lada wyzwanie dla umiaru w jedzeniu. Czy jesteśmy wdzięczni za tę obfitość, którą się cieszymy, czy zakładamy, że jest czymś oczywistym? Na świecie w stanie poważnego niedożywienia „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 23 żyje w przybliżeniu pół miliarda ludzi, a inni cierpią głód. Obżarstwo obnaża niewdzięczność serca. Czy obfitość pokarmu przypadkiem nie zaokrągliła nadmiernie naszych figur? Czy zatwardziła nasze serca aż tak, że głodujący ludzie powinni nas pociągnąć do odpowiedzialności? Rozmiar ciała, przemiana materii i ilość wysiłku fizycznego determinuje właściwą konsumpcję pokarmu. To, co stanowi przyzwoitą porcję dla jednego człowieka, dla innego ledwo by wystarczało, i odwrotnie. Rodzice powinni dawać w tym dobry przykład swoim dzieciom i na pewno muszą pomóc im rozeznać, kiedy należy powiedzieć „stop”. Obfitość i różnorodność jedzenia w rodzinie i na spotkaniach społeczności może stanowić test naszej powściągliwości. Może powinniśmy powściągnąć nasz apetyt przy okazji pikniku albo przepysznego podwieczorku z okazji Dnia Matki. A może największa próba spotyka nas w czasie podróży? Przyłóż sobie nóż do gardła, gdy chciwie jesz (Prz 23,2). Rozwijanie wstrzemięźliwości w młodym wieku z pewnością pomoże uniknąć rezultatów przejadania się w wieku średnim. Czy słodkie napoje kuszą nas tak samo jak obfite dania? Przeciętny mieszkaniec Stanów Zjednoczonych wypija rocznie około 300 litrów słodzonych napojów. To więcej niż pół litra dziennie. Umiar w piciu jest tak samo ważny, jak rozwaga w jedzeniu. Brak umiaru w jedzeniu może pomniejszać chwałę dla Pana. Pewien przypadkowy obserwator na ulicy zauważył kiedyś: „Wyglądają na dobrze odżywionych”. Powinniśmy zaakceptować naszą odpowiedzialność w zakresie umiarkowanego jedzenia. Bądźmy wdzięczni za bogactwo dobrej jakości pokarmu i umiejmy się nim dzielić. Jedzmy po to, żeby żyć, a nie żyjmy po to, żeby jeść. A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą (1 Kor 10,31). Eastern Mennonite Testimony Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis W otoczeniu wibracji I stnieje naprawdę wiele sposobów wydobywania dźwięków. Możecie to zrobić przy pomocy kartki papieru, potrząsając nią, drąc, uderzając, dmuchając w zagięcie lub zwijając w kulkę. Jednak bez względu na to, w jaki sposób wydobywacie dźwięk, zawsze robicie to samo: sprawiacie, że papier porusza się szybko w dwóch kierunkach. Wszystkie dźwięki powstają w wyniku szybkiego poruszania się przedmiotów w tę i z powrotem. Te ruchy nie odbywają się na dużej przestrzeni, lecz są bardzo gwałtowne – kilkaset (albo kilka tysięcy) razy na sekundę! Pozwólcie, że teraz zaproponuję Wam 24 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 —Lester Showalter ćwiczenie, w którym będziecie tworzyć dźwięki przez stukanie. Przygotujcie kilka szklanek. Jedną z nich napełnijcie wodą do połowy. Drugą do jednej czwartej. Trzecia niech będzie wypełniona po brzegi. Łyżeczką do herbaty uderzcie delikatnie każdą szklankę po kolei – niezbyt mocno, żeby nie rozbić szkła, lecz wystarczająco, żeby wydobyć słaby dźwięk. Która szklanka wydała najwyższy dźwięk? Która wydała dźwięk najniższy? Przygotujcie więcej szklanek. Do pierwszej z nich nalejcie wody prawie do pełna i opiszcie jako nutę na skali muzycznej – na przykład —ciąg dalszy na str. 34 „...wziął w rękę swój kij, wybrał ze strumienia pięć gładkich kamyków, włożył je do pasterskiej torby, która służyła mu za kieszeń. Potem w drugą rękę wziął procę i ruszył w stronę Filistyna.” 1 Księga Samuela 17,40 Dla MŁODZIEŻY Przyjaciel w potrzebie C zternastoletni Leonard słuchał uważnie, jak sędziwy biskup kończy kazanie. Brat John Burkholder mieszkał w sąsiednim okręgu. – Upewnijmy się, że jesteśmy dobrymi Samarytanami i nie unikamy przyjaciół w potrzebie – zakończył. Po błogosławieństwie Leonard pobiegł do kolegów stojących w kółku. – Słyszałeś, że w nocy spaliła się stodoła naszego sąsiada? – zapytał Amos, przyjaciel Leonarda. – Masz na myśli stodołę Ezry Swartzentrubera? Nie, nie słyszałem – odparł Leonard. – Myślisz, że powinniśmy pomóc mu w odbudowie jako dobrzy Samarytanie? – To mogłaby być wspaniała okazja! – zgodził się Amos z entuzjazmem. – Ciekaw jestem, kim jest ten gość? – zapytał Samuel Weaver, pokazując na chłopca rozmawiającego z diakonem Matthew Martinem. —John M. Bergen – Nie wiem – odpowiedział Leonard – W każdym razie, wygląda na nieśmiałego. – Porozmawiam z nim – Samuel już przeciskał się przez grupę chłopców. – Idziesz ze mną? – Nie teraz – ociągał się Leonard. Powoli przeszedł do tylnej części kościoła. Zauważył, że teraz jego tata rozmawia z młodym gościem. W drodze powrotnej do domu mama spojrzała na Leonarda. – Odwiedziłeś Anthony’ego Burkholdera? – Nie. Nie spotkałem go – odparł Leonard z zakłopotaniem. – Nie wiesz, kim był nasz dzisiejszy gość? – dopytywała mama. – Nie. – Powiedział mi, że jest kuzynem Leroya. – Kiedyś mówiłeś, że go odwiedzisz – powiedziała mama. – Teraz możesz nie mieć już okazji przez dłuższy czas. Jego mama „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 25 powiedziała mi, że jak Pan da, pojadą we wtorek z powrotem do Gwatemali. Kilka miesięcy później tata został poproszony o wygłoszenie kazania podczas całodniowego spotkania w Shady Lane. Ponieważ było lato, oboje z mamą postanowili pojechać z całą rodziną i po drodze odwiedzić dziadka Nolta. Tej niedzieli po nabożeństwie Leonard rozmawiał z Leroyem, gdy zauważył grupę chłopców idącą korytarzem między ławkami. Dwaj z nich odłączyli się i podeszli do niego i Leroya. Wymienili pozdrowienia i przedstawili się. – Jak to się stało, że jesteście u nas na nabożeństwie? – zapytał Aaron Horning, wyższy z dwójki. – Tatę poproszono o wygłoszenie kazania, więc postanowiliśmy jechać całą rodziną i odwiedzić po drodze mojego dziadka. – Dobrze, czyli kaznodzieja to twój tata. W takim razie Leroy jest twoim kuzynem? – ciągnął Aaron. – Zgadza się – skinął głową Leroy. – W takim razie chodźcie ze mną – zaprosił Aaron. – Są inni chłopcy, którzy ucieszą się ze spotkania z Leonardem. Dzień szybko zleciał i Leonard pojechał z rodzicami do dziadka. Nie zauważył gwiazd, ani księżyca. Nie słuchał odgłosów leśnych zwierząt. Myślał o tym, jacy przyjaźni byli dla niego chłopcy w Shady Lane, mimo że był tam po raz pierwszy. A potem zawstydził się, że zignorował Anthony’ego Burkholdera, gdy ten odwiedził ich kościół. Postanowił, że już nigdy nie będzie unikał gości przyjeżdżających na nabożeństwo. Będzie dla nich przyjazny jak dobry Samarytanin. Przyjaciół w potrzebie należy wspierać – nie zawsze w sprawach tak wielkich jak odbudowa spalonej stodoły. Zaczerpnięto z Home Horizons, czerwiec 2014 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Żyrafa − wspaniałe Boże stworzenie Ż yrafa była uważana za niezwykłe zwierzę już w starożytności. Egipcjanie malowali ją na ścianach w piramidach. Jednak poza Afryką żyrafy pozostawały nieznane przez wiele stuleci. W średniowieczu czasem przywożono jedną z nich jako wyjątkowy dar dla jakiegoś króla. Gdy pojawiła się w Rzymie w 46 roku p.n.e., 26 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 —Sonia A. Randall ludzie uważali ją za połączenie wielbłąda (ze względu na jej rozmiary i kształt) z jaguarem (ze względu na cętki). Stąd się wzięła jej nazwa naukowa Giraffa camelopardialis. Można by pomyśleć, że długa szyja i prawie dwumetrowe nogi czynią z niej niezdarę. Galopując po sawannie z prędkością do 55 km/h, wygląda jednak bardzo wdzięcznie. Długa szyja czyni z żyrafy najwyższe zwierzę na świecie. Bez trudu dorasta do 5 m, żeby móc swobodnie delektować się swymi ulubionymi liśćmi akacji. Zupełnie inną sprawą jest jednak zabranie się do picia. Żyrafy muszą szeroko rozstawić nogi, żeby schylić się po wodę. Ale Bóg i to zaplanował, bo nie muszą pić zbyt często. Większość wody czerpią z wilgotnych liści na drzewach. Bóg dał żyrafie jeszcze jeden atut: 50-centymetrowy język! Ta niezwykła długość pozwala językowi owinąć się wokół liści i delikatnie zrywać je z gałęzi bez kaleczenia warg o akacjowe kolce. Bóg zabarwił nawet jej język na czarno, prawdopodobnie po to, żeby nie parzył się na słońcu! Żyrafa zjada do 34 kilogramów pokarmu dziennie, więc jej język jest długo wystawiony na działanie promieni słonecznych. Małe żyrafiątka potrafią biegać już po godzinie od momentu urodzenia. Matka trzyma je blisko siebie przez pierwszych kilka miesięcy, a potem niekiedy oddaje je do żyrafiego „żłobka” z innymi młodymi, sama udając się na poszukiwanie pożywienia. Jak wszystkie istoty, żyrafa została stworzona przez Boga z wielką dbałością o szczegóły i miłością. Ten wspaniały Bóg darzy taką samą zdumiewającą miłością nas, swoje szczególne dzieci, troszcząc się o każdy szczegół naszego życia. Jak wiele lat temu napisał psalmista: Pełna jest ziemia łaski Pana. Zaczerpnięto z Nature Friend Magazine, kwiecień 2014 © Dogwood Ridge Outdoors Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Świetny słuch i zazwyczaj dobry wzrok pozwalają żyrafie wyczuć drapieżnika po odgłosie lub po węchu z dużej odległości. Te pokojowo nastawione stworzenia nie niepokoją innych zwierząt, dopóki nie poczują się zagrożone. Jeśli ucieczka nie wchodzi w grę, żyrafa może wymierzyć potężnego kopniaka kopytem wielkości talerza na zupę, a potrafi zmusić nawet lwa czy pumę, żeby zastanowiły się dwa razy, zanim ją zaatakują. „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 27 Zbyt piękne, by mogło być prawdziwe —Brian Martin „W ygrałeś! Zadzwoń, żeby odebrać nagrodę!” – głosi reklama, którą otwierasz w skrzynce mailowej. Albo słyszysz od akwizytora: „Zwykle tego nie robię, lecz dzisiaj, specjalnie dla ciebie, udzielam 50% rabatu”. Może ktoś ci kiedyś powiedział: „Nasz nowy kościół jest bardziej duchowy. Po prostu miłujemy się nawzajem i nie przejmujemy się zbytnio przepisami stworzonymi przez ludzi”. W codziennym życiu możesz spodziewać się wielu nadzwyczajnych zapewnień. Niektóre z nich są zbyt piękne, by mogły być prawdziwe. Pamiętam, że jeszcze jako chłopiec w latach 70. z fascynacją słuchałem animowanego objaśnienia „maszyny Jeremiasza”. „Wynalazca” ozdobił ją naklejką z odnośnikiem do Księgi Jeremiasza 33,3 i utrzymywał, że potrafi pompować wodę do poruszania turbiny lub koła wodnego przy zerowym zużyciu energii. Zainspirowało to również innych marzycieli do projektowania podobnych maszyn typu perpetuum mobile jak ta umieszczona na skraju zbiornika wodnego z połową turbiny wystającą ponad lustro wody. Koło miało być napędzane, gdy niewielki ciężar uruchamiał pływaki umieszczone pod wodą, które – wypływając na powierzchnię – powodowałyby ruch obrotowy koła. Entuzjastyczni promotorzy zapewniali, że jedynym problemem do rozwiązania jest zaprojektowanie uszczelki w miejscu, gdzie koło wchodziło poniżej lustra wody. Wiele osób inwestowało pieniądze lub dawało się porwać idei zbudowania perpetuum mobile. Pewien człowiek powiedział nawet swojej żonie: „Zamów sobie mercedesa, bo będziemy bogaci!”. Ojciec wyjaśnił mi prawa rządzące energią, które pokazują, dlaczego zbudowanie perpetuum mobile jest niemożliwe. Dlatego nie 28 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 byliśmy wcale zdziwieni, kiedy ktoś odkrył schowane przewody prowadzące do ukrytego silnika napędzającego „maszynę Jeremiasza”. W ten sposób oszustwo wyszło na jaw. W miarę, jak społeczeństwa zrywają cumy świadomości, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni przed Stwórcą, pojawia się coraz więcej fałszywych zapewnień. Wiele z nich to tanie chwyty, zwodzące mieszanką prawdy i kłamstwa – po prostu zbyt piękne, żeby mogły być prawdziwe. Jedno z nich polega na użyciu komputerowych programów do edycji zdjęć. Ta technologia spowodowała gwałtowne nasilenie procederu „ulepszania” fotografii po to, żeby wyglądały na nienaturalnie piękne. Mimo to, oszuści działają w najlepsze, a oszukanych przybywa! Prawdopodobnie wszyscy spotykamy się z zapewnieniami, które wyglądają bardzo obiecująco. Musimy rozróżnić między tymi, które są prawdziwe, a tymi, które są zbyt piękne. Jak uniknąć oszustwa i nie dać wiary zapewnieniom, które są zbyt piękne, żeby mogły być prawdziwe? Pozbądź się śmieci Podobne oferty należy wrzucać do kosza jednym szybkim ruchem. Łatwo zdobyty majątek maleje; lecz kto stopniowo gromadzi, pomnaża go (Prz 13,11). Sprawdzaj zapewnienia Biblia jest naszym przewodnikiem. Zasady zapisane w Słowie Bożym pomogą nam wykryć niepewność i fałsz. Jakże wspaniałym błogosławieństwem jest posiadanie całkowicie wiarygodnego standardu, do którego możemy przyłożyć jakiekolwiek twierdzenie – czy to dotyczące spraw duchowych i kościelnych, czy ekonomicznych i naukowych. Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków wyszło na ten świat (1 J 4,1). Nie śpiesz się Czasem musimy działać szybko. Jednak w przypadku, gdy słyszymy nierealistyczne zapewnienia, lepiej będzie zdecydowanie odpowiedzieć „nie” albo „nie dzisiaj” niż poddać się presji i zrobić coś, z czym nie czujemy się dobrze. W przyszłości może nam się zdarzyć jeszcze wiele dobrych okazji, albo pojawi się jakaś lepsza opcja – o ile nie znajdziemy się w potrzasku pochopnej decyzji. Niektóre dobre zakupy są owocem zdecydowanego posunięcia, lecz zazwyczaj, gdy sprzedawca mami nas niezwykłą ofertą z bardzo krótkim czasem do namysłu, powinny nam się zapalić „czerwone lampki” zamiast pożądliwości zrobienia dobrego interesu. Zamysły pilnego prowadzą do zysków, lecz każdy, kto w pośpiechu działa, ma tylko niedostatek (Prz 21,5). Zasięgnij porady Zapytaj kogoś, co myśli o danej propozycji. Czy odkryliście kiedykolwiek, że podczas objaśniania „niezwykłej okazji” jakiemuś dojrzałemu, roztropnemu bratu lub siostrze, cały blask propozycji zanika, a jej wady nagle stają się widoczne, jeszcze zanim oni odpowiedzą? Ktoś bardziej doświadczony może zadać pytanie pomagające ujawnić słabe strony zapewnień, które z początku wyglądały tak dobrze. Droga głupiego wydaje mu się właściwa, lecz kto słucha rady, jest mądry (Prz 12,15). Gdy modlimy się o mądrość, czy to podczas codziennej modlitwy, czy w ramach szybkiego westchnięcia do Boga w czasie rozmowy z akwizytorem, Bóg wysłucha nas łaskawie: A jeśli komu z was brak mądrości, niech prosi Boga, który wszystkich obdarza chętnie i bez wypominania, a będzie mu dana (Jk 1,5). Bądź ostrożny w sprawie zmian W ostatnich czasach gwałtowne zmiany stały się powszechnie przyjętą normą, co skutkuje mentalnością traktującą pozytywnie każdą zmianę. Szczególnie młodzież może mieć tendencje do postrzegania zmian bardziej pozytywnie niż starsi, którzy doświadczyli w życiu kilku rozczarowań spowodowanych zmianami. Niektóre aktualizacje są w istocie pogorszeniem stanu obecnego. Niektóre zmiany wychodzą na gorsze. Gdy do sprzedaży wchodzi nowy model samochodu, zwykle posiada więcej „bajerów” niż starsze roczniki modelu, którym jeździmy. Istnieje mnóstwo ludzi, których zmiany po prostu „kręcą” – dlatego chcą być w czołówce i zawsze „na bieżąco”, kupując kolejne gadżety. Dobrze zrobimy czekając, aż czas pokaże, czy dany model jakiegokolwiek urządzenia jest mądrym wyborem, potrzebnym w pielgrzymowaniu na tej ziemi. Mój synu, bój się PANA i króla: I nie mieszaj się z tymi, którzy są za zmianą; gdyż ich klęska przyjdzie nagle; a kto wie, jakie jest ich zniszczenie przez obu? (Prz 24,21-22 Biblia Króla Jakuba). Jako chrześcijanie kultywujemy uczciwość, oszczędność i styl życia polegający na oddzieleniu od świata. Nie przepraszamy za to, jak żyjemy. Te czynniki predysponują nas jednak do otwartości na to, co słyszymy lub czytamy. Aby uniknąć naiwności, musimy pamiętać, że wiele osób wyglądających uczciwie przedstawia kuszące, lecz złe propozycje. Czasem danie im wiary bywa przyczyną drobnych niedogodności. Jednak zbyt często pociąga za sobą poważne, jeśli nie wieczne, konsekwencje. Obyśmy szukali Bożej mądrości, by obwarować się przeciwko zwiedzeniu. Zaczerpnięto z Home Horizons, czerwiec 2014 Eastern Mennonite Publications Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 29 „Wówczas Jezus powiedział: Puśćcie dzieci i nie zabraniajcie im przyjść do Mnie. Do takich właśnie należy królestwo niebieskie.” Ewangelia Mateusza 19,14 Kącik dla D zieci Nie cierpię tego miejsca! —Marie Latta J onatan spędził zaledwie jedną noc w nowym domu, a już wiedział, że mu się tu nie spodoba. Kiedy wczoraj panowie od przeprowadzki wreszcie wyszli, wyciągnął swoje rolki, ale zauważył, że w pobliżu nie ma żadnego chodnika. Nie było też żadnego towarzystwa do zabawy. Na takiej wsi nie ma domów zbudowanych jeden obok drugiego. Najbliższy znajdował się dalej przy drodze. Nigdzie w pobliżu nie było choćby parku z huśtawkami, zjeżdżalnią czy drabinkami do wspinania. Kiedy mama zawołała go na obiad, powiedział: – Nie jestem głodny. Nie cierpię tego miejsca! Chcę wracać do naszego starego domu. Mama objęła go ramieniem. – Niełatwo jest się przyzwyczaić do nowego miejsca, prawda? Mnie też trudno się przestawić. Usiadła do stołu, pochyliła głowę i pobłogosławiła jedzenie. – I pomóż nam, drogi Panie, cieszyć się naszym nowym domem – dodała. Jonatan wziął łyżkę zupy. – Musimy tu zostawać? Nie ma tu co robić. 30 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 Mama potaknęła. – Tak, zostajemy tu. Spróbuj myśleć o niektórych dobrych stronach tego miejsca. Mnie się tu podoba, bo możemy się cieszyć różnymi pięknymi rzeczami, które Bóg nam tu dał, na przykład poziomkami, ptakami, motylami i zielenią. Jonatan wyjrzał przez okno wychodzące na sad. – Może da się połazić po drzewach. Mama uśmiechnęła się. – A zwróciłeś uwagę na ten wielki pagórek za domem? Fajnie byłoby z niego zjeżdżać na sankach w zimie. – A moglibyśmy też chodzić po lesie? – zapytał Jonatan. – Owszem, a za szopą jest mały strumień. Możemy tam obserwować raki. – Albo można zrobić namiot z koca przewieszonego przez sznur do prania – dodał Jonatan. Kiedy dopijał sok, zadzwonił dzwonek u drzwi. Na progu stał jakiś chłopiec. – Cześć, nazywam się Adam Roberts. Mieszkam dalej przy drodze w tym żółtym domu. Możesz się ze mną pobawić? Jonatan spojrzał na mamę. – Cześć Adam – powiedziała mama. – Miło cię poznać. Możecie się obaj pobawić na podwórku. – Robimy namiot? – zaproponował Jonatan. – Super! – ucieszył się Adam. – Możemy na niby w nim mieszkać. Przyniosłem kulki do gry. – Lubię grać w kulki – odparł Jonatan. – Chodź do mojego pokoju, to pokażę ci moje i weźmiemy koc. Kiedy chłopcy szli do pokoju, Jonatan odwrócił się do mamy i zawołał przez ramię: – Mamo, odwołuję wszystko. Tu jest fajnie. Zaczerpnięto ze Story Mates, kwiecień 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Miłość bliźniego W spinając się ostrożnie na krzesło, Ela sięgnęła po mąkę w szafce. Dlaczego w ogóle mama piekła ciasta dla tej starej sąsiadki? Przecież ona nigdy nie chciała niczyjej pomocy. Ela zmarszczyła brwi. – Mamo, czemu pomagasz starej pani Neddlebank? Ona nie chce niczyjej pomocy. I nigdy się nie uśmiecha, gdy macham do niej, wracając ze szkoły. Siedzi tylko na werandzie ze skwaszoną miną – prychnęła. Mama odwróciła się i spojrzała na Elę z niesmakiem. – Elu, pani Neddlebank nie jest chrześcijanką. Trzeba przyprowadzić ją do Jezusa, a jednym ze sposobów jest pomoc. Zobaczymy, czy pozwoli nam uporządkować jej klomby i podwórze na wiosnę. Nie narzekaj. Myślisz, że Bóg chce, żebyś zrzędziła, pomagając innym? Spróbuj to robić z ochotnego serca. – Ale ja się jej boję – rozżaliła się dziewczynka. – Pamiętasz historię o miłosiernym Samarytaninie? – zapytała mama. – Tylko trochę – odparła nieśmiało Ela. Mama przyklękła przed córeczką i spojrzała jej w oczy. Ela wiedziała, że teraz usłyszy całą opowieść. —Kate Hurst – Pewien Żyd podróżował do miasta bardzo niebezpieczną drogą. Został napadnięty i obrabowany, a bandyci zostawili go na drodze, żeby umarł. Obok przechodził kapłan, zobaczył rannego i przeszedł na drugą stronę drogi. Potem przeszedł Lewita, zobaczył leżącego biedaka i również ominął go szerokim łukiem. Wreszcie na drodze pojawił się Samarytanin. Żydzi i Samarytanie nie lubili się nawzajem. Ale gdy Samarytanin ujrzał ofiarę napadu, zatrzymał się, opatrzył tego człowieka i pomógł mu wsiąść na osła. Potem zawiózł rannego do gospody, zapłacił za pobyt i poprosił kogoś, żeby zaopiekował się chorym. Zrobił to wszystko dla człowieka, który był znienawidzony przez jego naród. Opowiadając tę historię, Jezus pokazał, że powinniśmy traktować innych tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani. Bóg chce, byśmy kochali bliźnich tak jak siebie samych. Rozumiesz, o co mi chodzi? Ela powoli skinęła głową. Zaczynała widzieć, czego Bóg od niej oczekuje. Nawet, jeśli pani Neddlebank była nieprzyjemna w obyciu, potrzebowała pomocy, bo była zbyt stara, żeby samodzielnie poradzić sobie z prowadzeniem domu. Pewnie nie mogła również „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 31 piec ciasteczek, jak Ela i mama. Przez chwilę milczała i spojrzała mamie w oczy. – Dobrze, mamo. Chcę pomagać pani Neddlebank. Mama uśmiechnęła się i wróciła do pieczenia. Obydwie śpiewały i śmiały się podczas pracy. Wkrótce wszystko było gotowe, posprzątane i można było iść do pani Neddlebank zaraz po obiedzie. Nagle Ela zrobiła się nerwowa. A co, jeśli pani Neddlebank nie spodoba się, że dostała ciastka i nie będzie chciała, żeby posprzątać jej podwórko czy wyplewić grządkę? Co będzie, jeśli każe im się wynosić ze swojego domu? Przypomniała sobie historię opowiedzianą przez mamę i to, czego oczekuje Pan Jezus. Chwyciła mamę za rękę i poszły przez podwórko do sąsiadki. Pani Neddlebank siedziała na werandzie, kołysząc się w bujanym fotelu. – Dzień dobry, pani Neddlebank – zaczęła mama z uśmiechem. – Przyniosłyśmy pani świeżo upieczone ciasteczka. Córka i ja 32 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 chcemy je pani podarować. Starsza pani popatrzyła na mamę zdezorientowana. Jej podbródek zaczął drżeć i wyglądała tak, jakby się miała rozpłakać. – To najmilsza rzecz, jaką ktoś dla mnie zrobił, odkąd mój mąż umarł trzy lata temu. Bardzo za nim tęsknię. Mama wzięła panią Neddlebank za rękę i mocno ścisnęła. – Tak się cieszymy, że mogłyśmy to dla pani zrobić. Czy potrzebowałaby pani jakiejś pomocy, skoro tu jesteśmy? Mamy całe popołudnie i jesteśmy do dyspozycji. Wkrótce Ela pomagała mamie w pieleniu klombów i zbieraniu zeschłych liści. Pracowały całe popołudnie na podwórku pani Neddlebank. Ela cieszyła się, bo robiła to dla Pana Jezusa. Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2012 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Aniołowie na kablu od telefonu – Poćwiczmy uderzanie i łapanie – zaproponował Jan. Ryszard i on właśnie skończyli zmywać naczynia i mama pozwoliła im iść się bawić. – Jasne – zgodził się Ryszard. – Ja pobiegnę do domu po piłkę i rękawice, a ty weź kij z garażu. Chłopcy właśnie zaczynali grać, kiedy zobaczyli, jak na końcu drogi zatrzymuje się ciężarówka. Wysiadł z niej jakiś człowiek i zaczął coś robić przy kablach telefonicznych przy drodze. – To ktoś od telefonów; podłącza przewód do nowego telefonu babci – powiedział Ryszard, kiedy mężczyzna wysiadł z ciężarówki. – Obserwujmy, co zrobi. Chłopcy patrzyli, jak wspinał się po słupie, żeby zamontować na nim przewód. – Chciałbyś tak pracować? – zapytał Ryszard. Jan potrząsnął głową. – Nie lubię takiej wspinaczki. – A ja bym chciał – powiedział Ryszard. – Kiedy będę mógł już pracować, chcę naprawiać linie telefoniczne albo dachy. Chcę się wpinać wysoko. – Ja tam nie chcę! Wolę raczej naprawiać komputery albo uczyć w szkole, jak tata – powiedział Jan. Chwilę później człowiek od telefonów skończył swoją pracę. Wsiadł do ciężarówki i podjechał w stronę domu. – Dzień dobry – powitał chłopców, wysiadając. – Mam na imię Tomasz i jestem tu, żeby zainstalować nowy kabel telefoniczny. Czy jest ktoś z rodziców w domu? – Jest mama – oznajmił Ryszard. Właśnie wtedy mama pojawiła się w drzwiach. Rozmawiali razem przez chwilę o tej nowej linii, a następnie weszli tylnymi drzwiami do tej części domu, w której miało być mieszkanie babci. Mama pokazała Tomaszowi, gdzie babcia chciała mieć gniazdko w ścianie. Chłopcy obserwowali, jak Tomasz wierci dziurę w ścianie na zewnątrz domu. Następnie znowu wszedł do środka. Tomasz ustawił drabinę pod ścianą przy domu, wziął kabel, który był podpięty do słupa przy drodze i wciągnął go po drabinie na górę. Chwilę potem kabel był podłączony do domu i Tomasz zszedł na dół. Od strony drogi zawarczał motor. To była ciężarówka sąsiada. – Ma podniesiony tył – krzyknął Ryszard. – Czemu tak dziwnie jedzie? – O, nie! – krzyknął Jan. – Zobacz, zerwał linę, którą Tomasz właśnie zainstalował! Tomasz poszedł do swojej ciężarówki coś wyjąć. Nagle odwrócił głowę na okrzyki chłopców. Wszyscy wpatrywali się teraz w linię telefoniczną, która zwisała na ziemię. Pan Kowalski pojechał dalej drogą do swojego domu. Wyskoczył z ciężarówki i pobiegł wstecz. Zobaczył kabel na ziemi. – Właśnie położyłem ten kabel! – krzyknął do niego Tomasz. – Ojej! Przepraszam! Tomasz i pan Kowalski rozmawiali przez chwilę, następnie sąsiad podszedł do swojej ciężarówki. – Nie mogę uwierzyć! Robię to od dwunastu lat i nigdy mi się do tej pory coś takiego nie zdarzyło! – Właśnie zszedł pan z drabiny – powiedział Ryszard. – A co, gdyby on podjechał, kiedy pan jeszcze trzymał ten kabel? – Mógłby mnie zwlec na ziemię razem z drabiną. – Bóg nad panem czuwał – stwierdził Jan. – Chyba Bóg mi powiedział, żebym zszedł szybciej z drabiny – Tomasz roześmiał się lekko. W drzwiach pojawiła się mama. – Co się stało? – zapytała, patrząc to na „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 33 chłopców, to na Tomasza. – Pan właśnie położył kabel, który ciągnie się od drogi, zszedł z drabiny i wtedy pan Kowalski nadjechał ze swoją ciężarówką i zerwał wszystko! – Ledwo zszedłem z drabiny – kręcił Tomasz głową – i mam tyle szczęścia, że na niej nie zostałem. – Bóg czuwał nad panem, prawda? – Ryszard zwrócił się do mamy. – Mógł sobie złamać nogę albo gorzej, gdyby spadł na ziemię. – Oj, to prawda – przytaknęła mama. – Aniołowie są wokół nas i czuwają. Mnóstwo W otoczeniu wibracji —ciąg dalszy ze str. 24 jako „DO”. W zależności od używanej szklanki można się spodziewać, że dźwięk będzie o około dwie oktawy wyższy niż średnie C. Wlewając wodę do następnej szklanki, pilnujcie, aż zacznie ona brzmieć o stopień wyżej (RE) niż pierwsza szklanka. Pamiętajcie, że mniej wody oznacza wyższy ton. Mając wystarczającą ilość szklanek, możecie spróbować utworzyć resztę skali dźwięków. Strojenie szklanek wymaga bardzo wrażliwego ucha i wiele cierpliwości, ponieważ dźwięki są tak wysokie, że nie można ich zaśpiewać. Są wydawane przez boczne ścianki szklanek drgające ponad 1000 razy na sekundę. Jeśli pozostawicie swą „szklaną skalę” przez całą noc, rano nie będzie już brzmieć tak samo. Dźwięki będą głuche i nie przypominające muzyki. Dzieje się tak dlatego, że powietrze dostaje się do wody, tworząc maleńkie bąbelki z boku każdej szklanki. Gdy weźmiecie łyżeczkę i zamieszacie wodę w każdej szklance, usuwając bąbelki, dźwięki wrócą do normy. 34 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 razy Bóg nas chroni, kiedy nawet nie mamy pojęcia, że jesteśmy w niebezpieczeństwie. – Na pewno to prawda – zgodził się Tomasz. – A teraz muszę jeszcze raz naprawić ten kabel. To będzie dłuższe zlecenie, niż myślałem. – To nic, cieszę się, że pan jest cały i zdrowy. Mama wróciła do domu, a chłopcy usiedli na trawie i patrzyli, jak Tomasz pracuje. Byli wdzięczni Bogu, że Jego aniołowie zaopiekowali się Tomaszem i ustrzegli go od wypadku. Zaczerpnięto ze Story Mates, marzec 2013 Christian Light Publications, Inc. Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Wasze szklanki są tak naprawdę odwróconymi dzwonkami. Uderzając bok szklanki, delikatnie wciskacie szkło do środka, co powoduje odkształcenie szkła. Materiał szybko wraca do normalnego kształtu, lecz zanim to zrobi ostatecznie, będzie przez jakiś czas odkształcać się do środka i na zewnątrz ponad tysiąc razy na sekundę. Wlewając wodę do środka, powodujecie zwolnienie szybkości odkształceń i dlatego pełniejsza szklanka wydaje niższy dźwięk. Możecie użyć szklanek małych lub dużych, grubościennych lub cienkościennych. Spróbujcie teraz postukać w szklankę u góry, w połowie wysokości, a potem u dołu. Który dźwięk podoba wam się najbardziej? Owińcie łyżeczkę jedną warstwą materiału, potem dwiema, a potem trzema. Co się dzieje po dodaniu każdej kolejnej warstwy? Zauważcie, jak wiele różnych dźwięków wydobyliście w ten sposób. Właśnie ze względu na tę różnorodność rozpoznajecie, kto mówi przez telefon albo słyszycie, że ktoś dzwoni do drzwi. Dźwięk jest bardzo ciekawym elementem świata stworzonego przez Boga. Zaczerpnięto z Nature Friend Magazine, grudzień 2013 © Dogwood Ridge Outdoors Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis „Wówczas Samuel ogłosił ludowi prawa władzy królewskiej, które następnie spisał w księdze; księga została złożona przed Jahwe. Potem rozesłał ludzi do ich domów.” 1 Księga Samuela 10,25 Fragment K SIĄŻKI Ozdwaga Uśmiechem —Janet Martin Sensenig CZĘŚĆ PIĄTA Rozdział 12 Letnia burza P ewnego letniego popołudnia niebo na zachodzie przybrało czarny i straszny wygląd. W oddali rozległ się głuchy grzmot i poszarpane błyskawice rozświetlały ciemniejące niebo. Potem niebo od zachodniej strony zaczęło stopniowo przybierać jaśniejszą barwę. – Ciekawe, czy u babci jest burza – powiedział tata z troską. Dzieci siedziały z nim na ganku, obserwując burzowe chmury. Mieć tatę w domu cały dzień – to naprawdę było święto! Wziął sobie urlop, więc teraz jego obecność była prawdziwą pociechą w sytuacji nadchodzącej burzy. – Może lepiej do niej zadzwonić? – zastanawiał się Lamar. – O, na pewno nie odbierze w czasie burzy – odparł tata. – Pewnie od razu poszła do domu wujka Filipa, jak tylko zobaczyła, na co się zanosi. „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 35 Obserwowali z oddali burzę, a Lamar wiedział, że tata modli się za babcię. Lamar w duchu także się modlił o jej bezpieczeństwo. Wydawało się przez dłuższy czas, że burza zawisła w jednym miejscu, z serią błyskawic po zachodniej stronie nieba. Potem dotarła nad dom Martinów, a za chwilę już jej nie było. Tata podniósł słuchawkę i wybrał numer babci. – Nie odpowiada? – zapytała mama, kiedy odłożył słuchawkę. – Cały czas jest zajęte – wyjaśnił tata. – Spróbuję teraz do wujka Filipa. Jednak numer wujka też był zajęty. – Może ich linie są popsute – zastanawiał się tata. – Kto się chce przejechać? – Ja! – krzyknęli wszyscy naraz. Tata roześmiał się; oczywiście, że wszyscy chcieli jechać! Do prowizorycznego domu-przyczepy babci było tylko parę kilometrów, jednak już zanim tam dotarli, zauważyli zniszczenia. Gałęzie i liście piętrzyły się bezładnie na podwórku, a w niektórych miejscach duże drzewa leżały powyrywane z korzeniami. „Ciekawe, co zastaniemy w domu” – myśleli. Dokoła zaczęli się gromadzić okoliczni mieszkańcy, szacując straty po burzy. Kierowcy na drogach powoli brnęli samochodami poprzez drogi zamienione chwilowo w strumienie pełne wody przepełniającej rowy. Kiedy tata zatrzymał samochód, każdy chciał jak najszybciej wysiąść. Dzieci puściły się w stronę domu, podczas gdy tata wyciągnął wózek Lamara z bagażnika, pomógł mu w nim usiąść i popchał go wzdłuż wąskiej ścieżki prowadzącej do drzwi. Rodzice weszli na ganek, jednak Harold z Lamarem skierowali się do tylnego wejścia domu wujka Filipa. Wkrótce z różnych stron zaczęli pojawiać się kuzyni. – Ale była burza! – powiedział Earl. – Co z babcią? – zapytał Lamar. – Babcia przeczekała burzę u nas – uspokoił go Earl. – I dobrze, że była u nas, bo spadł grad wielkości ćwierćdolarówek i uszkodził aluminiowy siding po bokach przyczepy. Waliło gradem 36 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 przez dobre pięć minut, a wydawało się, że trwało to dłużej. Sam zobacz! – pokazał na domek babci. Rzeczywiście cały bok od zachodniej strony pokryty był małymi wgłębieniami. – Nieźle się tu działo – przyznał Lamar. – Cieszę się, że ta najgorsza burza nas ominęła. U nas nie było aż tak źle, ale widzieliśmy, że nad wami to naprawdę długo trwało. – Odetchnęliśmy, kiedy sobie poszła – oznajmił Earl. – Chyba każdy z nas się modlił, żeby Bóg nas miał w swojej opiece, i tak się stało. Rodzice poszli na chwilę do babci. Gdy już się przekonali, że jest cała i zdrowa, postanowili wracać do domu. Babcia odprowadziła ich do drzwi. – Jak miewa się Lamar? – zagadnęła wnuka, który siedział obok na swoim fotelu. – Dobrze – powiedział chłopiec. – Cieszę się babciu, że jesteś cała i zdrowa. – Tak, Bóg czuwał nade mną – potwierdziła babcia. Cała rodzina pożegnała się z babcią i wróciła do domu. Później wieczorem przeszła nad ich domem jeszcze jedna burza, ale już nie tak duża jak poprzednia. Mimo to z daleka usłyszeli syrenę przeciwpożarową. – Może to fałszywy alarm – tata próbował uspokoić przestraszone dzieci. Po wcześniejszych przeżyciach dnia słuchanie strasznego dźwięku alarmu pośród gęstniejącego mroku było już zbyt stresujące. „Będę dzisiaj spał na górze” – postanowił Lamar. Razem z Haroldem nie mogli przez dobrą chwilę zasnąć, omawiając wydarzenia z minionego dnia i ciesząc się swoją braterską komitywą. Wreszcie zasnęli. Obudzili się w blasku jasnego, świeżego po deszczach i słonecznego dnia. Rozdział 13 Fizjoterapia Nadszedł czas na kolejną wizytę u doktora Nuttera. Takie okazje napawały Lamara lękiem. „Może będę musiał iść do szpitala na operację” – martwił się chłopiec. Właściwie wizyty u tego lekarza były dość rzadkie, bo raz w roku, ale to mu zupełnie wystarczało. „Pewnie powinienem czekać z niecierpliwością na wyjazd do Lancaster z rodzicami” – pomyślał z westchnieniem. „Ale chciałbym być taki jak inne dzieci i nie jeździć na żadne kontrole do lekarza”. Część tej wizyty była zwykłą rutyną, jednak zanim wyszli z gabinetu, doktor Nutter dał nowe zalecenie. – Myślę, że Lamarowi przydałaby się fizjoterapia – powiedział sympatyczny lekarz. – Nie chcemy przecież, żeby stracił w mięśniach siłę, która mu jeszcze została. To mówiąc, doktor zarekomendował fizjoterapeutę z Lancaster. – Nie mogę obiecać, że to wyleczy Lamara, ale na pewno opóźni rozwój choroby. – Co to jest fizjoterapia? – zastanawiał się Lamar, kiedy wracali do domu. – To jest terapia, którą się stosuje, żeby pomóc ludziom odzyskać zdolności ruchowe po wypadku albo chorobie, która ich jakoś upośledziła – wyjaśniła mama. – Czasem starsi ludzie przechodzą udar mózgu i wtedy potrzebują fizjoterapii, żeby nauczyć się na nowo chodzić i poruszać rękami. – Fizjoterapeuta stosuje takie rzeczy jak masaż, ciepło, czy ćwiczenia rąk i nóg lub innych części ciała, które zostały dotknięte chorobą – dodał tata. – Chodzi o to, żeby te części ciała utrzymywać w jak największej aktywności. Po przemyśleniu sprawy rodzice wezwali Miriam Groff – terapeutkę, którą polecił doktor Nutter. – Chętnie pomogę Lamarowi – zgodziła się Miriam. Tydzień później Lamar z tatą wybrali się do niej. Lamar został położony na stole, a następnie Miriam przyłożyła mu na chwilę ciepły kompres na nogi. Pomogło to rozluźnić mięśnie, dzięki czemu łatwiej było je rozruszać, kiedy przyszła kolej na ćwiczenia. „Miriam musi być bardzo silna” – pomyślał Lamar, kiedy terapeutka zginała jego nogi w górę, w dół i na boki. Rozciągała je także, aby rozciągnąć mięśnie. Jego mięśnie sztywniały i ściągały mu piętę do góry, przez co nie mógł postawić stopy płasko na podłodze. Mięśnie łydki tak napęczniały, że była większa niż normalnie. – Myślę, że powinieneś mieć linę koło łóżka, by ćwiczyć podnoszenie się – uznała Miriam. – To pomoże ci uchronić ręce od osłabienia. Chcesz przecież być maksymalnie samodzielny ruchowo, prawda? Lamar uśmiechnął się i bez słów skinął głową. Bardzo chciał być tak samowystarczalny, jak tylko się da! Nie chciał za nic stać się bezradną osobą, która potrzebuje obsługi non stop. Musi zrobić wszystko, żeby tak się nie stało. Następnego dnia tata przymocował linę do łóżka Lamara. Od tej pory wiele razy rano i wieczorem chłopiec pilnie ćwiczył podciąganie się z pozycji leżącej do siedzącej. Okazało się to błogosławieństwem dla jego mięśni i Miriam była zadowolona. – Chciałabym, żebyś miał budkę do stania – pewnego razu zasugerowała terapeutka, pokazując mu schemat swojego pomysłu. Lamar długo przyglądał się projektowi. Wyglądało to jak podium dla mówcy, ale było ogrodzone z czterech stron i miało wejście z tyłu. „Czy ta terapia będzie bardzo niewygodna?” – zastanawiał się. Miriam ciągnęła dalej: – Wejście z tyłu tej budki musi mieć mocną zasuwkę, aby utrzymało Lamara, w razie gdyby nogi zgięły się pod nim. Budka powinna być na tyle wąska, żeby nie mógł usiąść w trakcie ćwiczeń – dodała z uśmiechem i wyjaśniała dalej: – stanie w tej budce da nogom Lamara bodziec do pracy i powstrzyma dalsze pogarszanie stanu mięśni. – To brzmi jak coś, w co warto zainwestować – zgodził się tata. – Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby spowolnić „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 37 skutki choroby. Myślę, że mógłbym zlecić coś takiego mojemu znajomemu, który jest stolarzem. – Lamar, co ty na to? – Miriam zwróciła się do chłopca. – Będziesz chciał ćwiczyć w takiej budce? Lamar uśmiechnął się do niej. – Chyba tak – odpowiedział powoli. – W takim razie dam wam ten schemat – zaoferowała Miriam. Tata wkrótce skontaktował się w tej sprawie z Harveyem Gingrichem, stolarzem z ich kościoła, a kilka tygodni później Harvey przyniósł gotowy projekt. Wszyscy domownicy przyglądali się budce do stania – wszyscy prócz Lamara. On jednak wiedział, że niedługo będzie musiał zmierzyć się z nowym wyzwaniem. Budka była na tyle wysoka, że sięgała chłopcu do łokci. Wyglądała też niczym wąski rękaw, więc kiedy wchodził do środka, a wejście pozostawało bezpiecznie zamknięte, było tam za wąsko, żeby upadł. Podstawa okazała się na tyle szeroka, że budka nie mogła się przechylić. Był też pulpit na książkę albo cokolwiek innego, co mogło mu się przydać podczas stania w środku. Kiedy Jean weszła do środka, żeby wypróbować nowy sprzęt, oznajmiła: – To po prostu taka mównica, tylko że ten model ma drzwi z tyłu. – Te mocne zasuwki powinny zapobiegać otwieraniu się wejścia, kiedy Lamar stoi w środku – zauważył Harold. – Fajnie będzie się w niej bawić – powiedziała Jean do Lucy. – Tak – zgodziła się Lucy. – Lamar będzie naszym mówcą. Na początku stanie w budce wydawało się Lamarowi sztuczne i żenujące. Rozumiał korzyści z tego i oczywiście chciał jej używać. Cieszył się, że może w niej spędzać wiele godzin, czytając książki. Ta terapia była raczej nudna niż uciążliwa. Czasem, kiedy jej nie używał, robiły to młodsze dzieci w celu zabawy i udawały, że jest to ich 38 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 mównica. Fizjoterapia ciągnęła się nadal trzy razy w tygodniu. W dni ćwiczeń tata wracał do domu z pracy w porze kolacji i następnie śpieszył z Lamarem do Lancaster. Czasem któreś z rodzeństwa zabierało się z nimi dla rozrywki. Teraz wieczory, kiedy cała rodzina mogła być ze sobą, należały raczej do rzadkości. Pewnego wieczoru Lamar z tatą wyjechali z domu jak zwykle, zabierając tym razem ze sobą Harolda. Kiedy zjeżdżali w dół ze stoku w kierunku miasta, jakiś samochód wjechał na ich pas z bocznej drogi. Tata skręcił gwałtownie, żeby go wyminąć, ale jego zderzak wbił się z trzaskiem się w tylne koło tamtego samochodu. – Lamar, wszystko w porządku? – zapytał tata, kiedy udało im się zatrzymać. W wyniku pędu nagłego uderzenia Lamar leżał zwinięty w kłębek na podłodze. – Chyba tak – powiedział słabym głosem. – Mogę się ruszać. Tata wygrzebał się i przeszedł na drugą stronę, żeby pomóc synowi się podnieść. Razem z Haroldem zdołali wciągnąć go z powrotem na siedzenie. Wypadek nie przerwał ruchu na głównej drodze, ponieważ zderzenie obu samochodów zablokowało tylko boczną drogę. Tata był zdumiony, że nikt nie zatrzymał się, aby pomóc. Kiedy uznał z ulgą, że zarówno Lamar, jak i Harold są cali i zdrowi, poszedł do drugiego auta. W środku siedziała miejscowa para i ich kanadyjscy goście, będący akurat w odwiedzinach na tych terenach. Okazało się, że gospodarze właśnie wyjechali ze swojego domu, stojącego w pobliżu, a kiedy zatrzymali się na skrzyżowaniu, jeden z pasażerów zapewnił kierowcę, że droga przed nimi jest wolna. Samochód taty zbliżał się jako niewidoczny dla kierowcy i ten nie mógł już zahamować, aby uniknąć wypadku. Tata zauważył, że kobieta siedząca z tyłu najbliżej miejsca uderzenia skarżyła się na ból, ale nie wyglądało na to, żeby jej obrażenia zagrażały jej życiu. Wkrótce przybył policjant. Ktoś wezwał karetkę i kobietę zabrano do szpitala. Przez cały czas Lamar siedział cierpliwie w samochodzie. Przez jakiś czas Harold siedział razem z nim, ale w końcu ciekawość zwyciężyła i wywabiła go na zewnątrz. Podczas oczekiwania na lawetę, Lamar miał dużo czasu na przemyślenia. Chociaż wieczór był chłodny, wiedział, że drżenie wynikało z czegoś więcej niż chłód. Samo myślenie o tym potęgowało drżenie. Czuł się, jakby go pobito, chociaż mógł normalnie ruszać rękami i nogami a także – nie krwawił. Był wdzięczny Bogu, że nie ma żadnych obrażeń i że jest żywy. „Dzięki Ci, Panie, że nie jestem ranny” – modlił się. Po bardzo długim czekaniu przyjechała wreszcie laweta. Tata umieścił Lamara w wózku i popchnął go na pobocze, w kierunku sąsiedniego wjazdu. Wreszcie ktoś udostępnił im samochód, aby mogli wrócić do domu. Do tego momentu wszystkie myśli o fizjoterapii dawno zniknęły. Było za późno. Poza tym byli zbyt wstrząśnięci, żeby myśleć o dalszej jeździe. Mama wyszła z domu zdziwiona, gdy tata z chłopcami wrócił do domu wcześniej niż zwykle. I w dodatku obcym samochodem. – W ogóle nie dotarliśmy do Lancaster – powiedział tata do mamy. – Byliśmy w połowie drogi, kiedy jakiś samochód zajechał nam drogę. Skręciłem gwałtownie, ale i tak się zderzyliśmy. Cała opowieść rozwijała stopniowo się z ust taty i chłopców. – „Anioł Pański zakłada obóz wokół tych, którzy się Go boją, i ratuje ich” – mama cicho zacytowała Psalm 34,8. – Cieszę się, że nic gorszego się nie stało. – Tak, mamy za co być wdzięczni – zgodził się tata. – Auto jest uszkodzone, ale nie tak bardzo, żeby nie można było go naprawić. Przez jakiś czas będziemy potrzebowali czyjegoś samochodu, ale to da się załatwić. Leżąc w łóżku, Lamar rozkoszował się uczuciem odprężenia po tak wyczerpujących zdarzeniach. Dziękując ponownie Bogu za Jego ochronę, zapadł wreszcie w kojący sen. Rozdział 14 Zaginiony wózek z dyszlem Nastały chłodne jesienne dni i liście zaczęły opadać z drzew. Teraz dzieci musiały już chodzić w kurtkach do szkoły. Pewnego mokrego dnia chłopcy z sąsiedztwa wpadli w odwiedziny, zanim zaczęły się lekcje. – Słyszałem, że dzisiaj wieczorem może spaść śnieg – powiedział Marvin. – Coś ty, za wcześnie na śnieg – zaprotestował Leland. – Wcale nie – wtrącił się Luke. – Mój tata pamięta wielki śnieg już październiku; był wtedy małym chłopcem. Lamar przysłuchiwał się. „Mam nadzieję, że nie będziemy mieć śniegu jeszcze przez jakiś czas. Październik to dla mnie za wcześnie” – pomyślał. Dawniej burze śnieżne były powodem do podekscytowania i czymś, na co się czekało. Ale teraz, kiedy ledwo mógł chodzić, śnieg był raczej ciężką próbą. Poza tym szybko tracił ciepłotę na zewnątrz, nie mogąc się rozruszać jak inne dzieci, które w tym celu szybko chodziły lub biegały. A dla taty było ciężej pchać wózek po wybojach ze śniegu i lodu. Jednak była zimowa zabawa, którą Lamar naprawdę lubił. Czasem Harold albo siostry ciągnęły go na sankach na pobliską górkę i spuszczały na dół. Jednak ponieważ nie mógł się rozgrzać, biegnąc na szczyt z powrotem, szybko robiło mu się zbyt zimno, żeby dalej zjeżdżać. „Gdybym miał wybór – pomyślał – wybrałbym wiosnę albo jesień na cały okrągły rok”. Jednak zachował swoje myśli dla siebie, ponieważ nie spodziewał się, że inni chłopcy go zrozumieją. Uśmiechnął się tylko i przysłuchiwał się wesołej paplaninie. Lamar z przyjemnością przebywał poza domem, kiedy pogoda na to pozwalała. Ponieważ nie mógł chodzić, a wózek raczej nie miał wielkiego zastosowania na nierównym podwórku, „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 39 używał przeważnie swojego drewnianego wózka na czterech kółkach i z dyszlem. W tym wózku Harold, ciągnąc za dyszel, woził go przez cały rok po ich niewielkiej działce i nawet do sąsiadów. Każdego ranka Lamar jechał w wózku na przystanek i każdego popołudnia wózek czekał obok drogi, żeby mógł się do niego przesiąść i dojechać do domu. Czasem sam pchał swój wózek, siedząc na nim i trzymając się długich uchwytów kultywatora ogrodowego, który poruszał wózek. Mimo że nie był w stanie chodzić, miał jeszcze ciągle dość siły w nogach, aby jechać na rowerze, jeśli tylko znalazł się ktoś, kto mógł pomóc mu przy wsiadaniu. Przeważnie Jean i Judy pomagały mu wsiadać z ganku. Potem pomagały mu na pochyłości ich drogi i stosowały dodatkowe pchnięcie, kiedy kierował się w stronę drogi. Przy tak dobrym starcie mógł kontynuować pedałowanie i był w stanie jechać aż do domu sąsiadów, zanim skręcił i zawrócił. Do momentu, kiedy dotarł z powrotem do domu, zwalniał już znacznie, więc ktoś mógł go złapać i uchronić przed upadkiem. Lamar czerpał przyjemność także z rzucania piłki. Zazwyczaj rzucał ją na ganek i łapał z powrotem w rękawice, kiedy się odbiła. Wyćwiczył także zręczność w trafianiu w cel kamieniem. Rzucanie pomagało mu zachować siłę mięśni rąk. Pewnego wieczoru rodzina poszła na spotkanie modlitewne do kościoła. Było już ciemno, kiedy wracali i nikt nie zauważył, że wózka nie było na stałym miejscu obok ganku. – Gdzie jest wózek? – zapytał Harold następnego ranka, nie mogąc go znaleźć. – Lucy, czy ruszałaś wózek sprzed ganku? – Nie – odparła Lucy z powagą. – Wiem, że na pewno stał tu wczoraj wieczorem, kiedy wyszedłem po kolacji – twierdził z uporem Lamar. – Przeszukałem teren dookoła domu – mówił dalej Harold – ale nigdzie go nie ma. Autobus wkrótce przyjedzie. Musimy coś wymyślić. 40 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 – Weź Lamara do autobusu na wózku inwalidzkim – poleciła mama. – Wózek na kółkach pewnie gdzieś się znajdzie. Pchanie wózka inwalidzkiego do przystanku nie było tak proste jak pchanie wózka z dyszlem, jednak nie było innego wyjścia. Każdy zastanawiał się, gdzie też może być wózek z dyszlem. Kiedy autobus przybył na miejsce, wsiedli do środka. Przy zmianie kolejnych biegów autobus nabierał prędkości i właśnie, gdy zjeżdżali w dół stoku, ktoś pokazał na wózek z dyszlem porzucony w polu niedaleko drogi. – Ciekawe, czyje to? – Lamar usłyszał czyjś głos. – To mój wózek, a co? – odparł. – Nie mogłem go znaleźć dzisiaj rano, ktoś musiał mi go zabrać, kiedy byliśmy wczoraj w kościele. – Przynajmniej nie zabrali go gdzieś, gdzie byś go już nie znalazł – powiedział kierowca do Lamara. – Chciałbym go odzyskać – westchnął Lamar. – Zastanawiam się, kto to zrobił. – Często ludzie, którzy robią komuś kawał, nie zastanawiają się, jak bardzo mogą utrudnić innym życie – stwierdził kierowca. – Chyba ten ktoś nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo ten wózek jest ci potrzebny. Tego samego dnia mama szła drogą w odwiedziny do sąsiadki, gdy zauważyła wózek na polu. Z wdzięcznością w sercu zaciągnęła go z powrotem do domu. – Dowiem się, kto zabrał wózek Lamara – postanowił Harold tego samego popołudnia, kiedy wrócili do domu. – Ta osoba ma kilka ważnych lekcji do przerobienia. Dzieci Martinów były bardzo wyczulone na potrzeby Lamara. Nie znosiły sytuacji, kiedy ktokolwiek wyżywał się na nim z powodu jego kalectwa. – Właściwie, ktokolwiek to zrobił, jest godny pożałowania – powiedziała mama smutno. – I widocznie nie wie, co to szacunek dla innych. Musimy się za tego kogoś modlić. Lamar ucieszył się na te słowa. On też był zdegustowany tym incydentem, ale należało pamiętać, że to właśnie autor dowcipu raczej zasługiwał na pożałowanie. Postanowił pójść za wskazówką mamy i modlić się za tę osobę. Pewnego dnia, kiedy chłopcy z tatą zatrzymali się w sklepie z różnymi urządzeniami, wujek Filip, człowiek o umyśle mechanika, który był właścicielem sklepu, wziął tatę na stronę. – Chciałbym zrobić coś wyjątkowego dla Lamara – powiedział. – Jest już na tyle duży, żeby dać sobie radę z obsługą urządzenia na silnik. Chciałbym mu zrobić pojazd na silnik, którego mógłby używać do poruszania się samodzielnie po okolicy. – To by go uszczęśliwiło – zapewnił tata wujka. – Lubi przebywać poza domem, a w ten sposób byłby niezależny od pomocy innych. Wujek Filip pokiwał głową. – Tak też myślałem. – Mam stary silnik od traktora, który mógłby się do tego przydać – zaproponował tata. – Nie ma elektrycznego rozrusznika, ale Lamar ma przecież siostry i braci, którzy mogą zawsze pomóc przy włączaniu. – Przynieś nam ten silnik, to zobaczymy, co się da zrobić – obiecał wujek. – Myślę sobie, że dobrze byłoby zrobić Lamarowi niespodziankę. Lepiej mu nie mówmy; jeśli się nie uda, nie będzie zawiedziony. – Zgadza się – powiedział wujek. – Nie możemy być pewni, że to wypali, zanim nie wypróbujemy. W następnym tygodniu tata dostarczył silnik wujkowi, a ten, wraz z synami, zabrał się do pracy. Kilka tygodni później zadzwonili, że projekt jest ukończony. – Przywieziemy go dzisiaj po południu – zaproponował wujek Filip pewnej soboty. – Świetnie – ucieszył się tata. – To będzie naprawdę wspaniała niespodzianka dla Lamara i myślę, że chciałbyś być świadkiem jego radości, gdy ją odkryje. Gdy nieco później ciężarówka wujka zatrzymała się na podwórku, chłopców ogarnęła ciekawość. – To chyba wujek Filip – zawołał Harold. – Zaprosiliście go? Lamar nie powiedział nic, ale zauważył tajemniczy uśmieszek na twarzach obojga rodziców. Pomyślał, że pewnie szykuje się jakaś niespodzianka i nie musiał długo czekać, żeby ją odkryć. – Wyjdźmy przed dom, Lamar – zachęcił go tata i Lamar wyjechał na swoim wózku inwalidzkim na ganek. Na ciężarówce stał pojazd. – Dla mnie? – zapytał tatę. – Tak, wujek Filip zrobił go dla ciebie – odparł tata z szerokim uśmiechem. – A to niespodzianka! – krzyknął Lamar uszczęśliwiony. W tym czasie jego kuzyni podkładali deski pod tył, żeby sprowadzić pojazd na ziemię. Ervin pociągnął za linkę i silnik zapalił. Ostrożnie zepchnęli go z ciężarówki i Ervin przyholował go tuż obok ganku, aby Lamar mógł wsiąść. Chłopiec uśmiechnął się na wpół świadomy uwagi, którą przyciągał. Ześlizgnął się następnie z wózka na podłogę i dowlókł się do miejsca, gdzie stał pojazd. Wślizgnął się do środka na drewniane siedzenie, a ręce położył na kierownicy. – Skręć tym przednim kołem – zachęcił go wujek Filip. Trójkołowy pojazd miał jedno koło z przodu, które obracało się w każdym kierunku. – Będziesz mógł z łatwością skręcać nawet na małej przestrzeni. Jeśli chcesz wycofać, obróć tym kołem, a ono pojedzie do tyłu. Po kilku instrukcjach Lamar ruszył. Reszta dzieci towarzyszyła mu obok pojazdu, uśmiechając się w podziwie dla dzieła wujka Filipa. – Nie mogę się doczekać, aż będę mogła się przejechać – Judy szepnęła do Jean. – Mogę bez problemu prześcignąć ten pojazd pieszo – oznajmił Harold. – To nie wyścigówka – otrzeźwił go wujek. – Nie miał być szybkim środkiem transportu, tylko miał być czymś, dzięki czemu Lamar „Ja jestem Panem i Bogiem wszelkiego stworzenia, Nic nie jest dla Mnie niemożliwe.” Księga Jeremiasza 32,27 41 mógłby łatwiej poruszać się na zewnątrz. – Dziękuję, wujku – powiedział Lamar, nieśmiało wyrażając swoją wdzięczność po zakończeniu pierwszej przejażdżki. – Przekonajmy się, czy nie ma jakichś problemów technicznych do rozwiązania – powiedział wujek. – Nikt nie wie więcej o tym pojeździe od nas. Lamar zsunął się z siedzenia a następnie doczołgał się na ganek. Harold był kolejnym kierowcą, a potem przyszła kolej na siostry. Każdy wyrażał swoje zachwycenie nowym pojazdem. Harold i dziewczynki zawsze cieszyli się, kiedy inni robili Lamarowi przyjemności, a to z pewnością była jedna z nich. Chociaż pojazd na silnik okazał się wielkim usprawnieniem, to jednak silnik czasem bywał narowisty i odmawiał współpracy. – Pociągałam dziesięć razy, żeby go uruchomić i nic – skarżyła się Jean tacie pewnego wieczoru. Tata pociągnął za linkę i silnik zaryczał, ale równocześnie mocno nadymił. – Trzeba wyregulować gaźnik – uznał tata. Potem dziewczynki wyregulowały gaźnik stosownie do swoich potrzeb. Mimo nielicznych porażek, pojazd okazał się błogosławieństwem dla Lamara. Chłopiec czuł się o wiele bardziej swobodny i niezależny, ponieważ teraz mógł poruszać się wokół domu bez niczyjej pomocy. „Wujek Filip okazał mi wielką życzliwość przez ten pojazd” – pomyślał, kończąc przejażdżkę pewnego dnia po szkole. „To najlepsza rzecz zaraz po zdolności do chodzenia”. Wiązka chrustu czyste. − Cieszę się i dziękuję, że pojechałeś – odrzekł pokornie Jan, zagłębiając się w fotelu. Przypomniał sobie tamte zimne dni i mroźne noce podczas rozwożenia węgla. − „Któż nas odłączy od miłości Chrystusowej (…)”? – zacytował. – Czy utrapienie, czy ucisk, czy prześladowanie (…)? Zimno nie mogło mnie od niej odłączyć. Podczas nocy spędzanych z dala od ogniska Bóg zawsze był ze mną. Lecz gdybym nie posłuchał sumienia i nie zapłacił za tę wiązkę chrustu, mój grzech mógłby odłączyć mnie od Boga. I stary człowiek oparł się w fotelu, rozradowany wielkością Bożej miłości. —ciąg dalszy ze str. 21 − Kiedyś ukradłem wiązkę chrustu z farmy Russerów. Wiesz, gdzie mieszkają, prawda? − Tak – odrzekł Daniel powoli. − Ale to jest jakiś dzień drogi stąd. − Chcę to naprawić – powiedział Jan z determinacją. − Weź pieniądze i zapłać im sowicie za to, co ukradłem. Nie wracaj do domu, zanim tego nie zrobisz. Daniel wyjechał nazajutrz rano. Minęły dwa dni, a Jan niecierpliwie czekał na powrót syna. Gdy ten wszedł do domu późnym wieczorem, ojciec spojrzał nań pytającym wzrokiem: − Zapłaciłeś im? Wszystko już załatwione? − Nie chcieli żadnej zapłaty – relacjonował Daniel. − Ale nalegałem, więc przyjęli ode mnie denara, żeby twoje sumienie było 42 Ziarno Prawdy • sierpień 2016 —ciąg dalszy nastąpi Fragment książki Courage With a Smile Eastern Mennonite Publications 40 Wood Corner Road Ephrata, PA 17522 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Zaczerpnięto z Konrad’s Choice Eastern Mennonite Publications Ephrata, PA 17522 Wykorzystano za pozwoleniem Przekład na język polski: Krzysztof Dubis Czy naprawdę Czy naprawdę do przybytków Pana ulecieć pragniemy I z Panem Jezusem zobaczyć się chcemy? Czy naprawdę oczekujemy dnia Pańskiego I chcemy, by nadeszła ta chwila odkupienia naszego? Bo wiele pieśni ustami śpiewamy i wiele słów codziennie mówimy Czy tak naprawdę do tego górnego Kraju tęsknimy? Czy dzisiaj jesteś gotowy aby z Panem spotkać się By razem z Kościołem On pochwycił cię? Jeżeli tak to ciesz się z tego i całym sercem lgnij do Niego Jeśli taką pewność masz, że zobaczysz Pana twarz To staraj się tu święcie żyć aby z Panem w Niebie być Wiernym Mu do końca bądź, by Pan w górę mógł cię wziąć. Zofia Zdzieszycińska Prawda i Dobro Bo gniew człowieka nie czyni tego, co jest sprawiedliwe u Boga.(Jk 1,20). To nie przez gniew, lecz przez miłość Boga świat został zbawiony; to nie gniew człowieka, ale miłość człowieka najpełniej wyraża w tym świecie sprawiedliwość Bożą. Odpowiadajmy na oschłość uprzejmością, na nieczystość – czystością, na podstęp i podejrzliwość – prostolinijną uczciwością. Odpowiadajmy na nietolerancję i uprzedzenie – tolerancją i wyrozumiałością. Ten wyścig na początku może się wydawać nierówny, ale w końcu to my zwyciężymy. Wielka jest moc prawdy i dobroci, a w ostateczności to prawda i dobro zwyciężą. —Dean Stanley Wpadanie w gniew z powodu błahostek jest podłe i infantylne; uleganie wściekłości jest równoznaczne z brutalnością, zaś trwanie w ciągłym gniewie jest pokrewne praktykom i zwyczajom demonów. Powstrzymywanie i niszczenie rosnącej urazy jest czymś mądrym, chwalebnym i mężnym. —Watts Zaczerpnięto z Golden Words for Daily Counsel Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Podobne dokumenty
Czerwiec - Ziarno Prawdy
www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver
Bardziej szczegółowoWrzesień - Ziarno Prawdy
www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver
Bardziej szczegółowo