Pobierz - Strefa Biznesu

Transkrypt

Pobierz - Strefa Biznesu
MAJ 2016 NUMER 05 (38) / WYDANIE BEZPŁATNE
Aneta
Kręglicka
Zawsze byłam
niezależną
kobietą
Powrót
do PRL-u
Projekt: Metamorfoza z Masi
Nowy wygląd,
nowe życie
Leszek Herman
Wszystkie tajemnice „Sedinum”
#spis treści
05/2016
# 06 Newsroom
Design, moda, wydarzenia
# 20 Felieton
Mój portfel jest coraz grubszy
# 22 Rozmowa miesiąca
Aneta Kręglicka
# 28 Edytorial
Powrót do PRL-u
# 34 Showroom
Be like mommy / Modnie i wygodnie
22 / Rozmowa miesiąca
Aneta Kręglicka
# 36 Temat z okładki
Metamorfoza z Masi
# 42 Moda
Szczecin sprzed wieków
28 / Edytorial
Powrót do PRL-u
# 46 Moto
Arcydzieło inteligencji
# 54 Styl życia
Dziecku trzeba dać się ponudzić
# 66 Kultura
Na co wybrać się w maju
# XX Rozmowa
Leszek Herman o „Sedinum”
# 72 Sport
Biznes w sporcie – na polu czy na korcie?
# 76 Trendy towarzyskie
Kto, z kim, gdzie, kiedy i dlaczego
#3
#Jarosław Jaz
Redaktor naczelny
#Redakcja
OKŁADKA:
Ostatnio zastanawialiśmy się w redakcji nad pewnego rodzaju
wyczuwalną zmianą, która zachodzi wśród szczecinian, szczególnie
tych młodszych (nawet duchem), dotyczącą sposobu myślenia
o mieście, w którym żyjemy. Nie ma ona nic wspólnego z anonsowanym
powszechnie propagandowym sukcesem tzw. dobrej zmiany. Chodzi
raczej o narastającą lokalną dumę i aktywną identyfikację ze swoim
miejscem na ziemi. Tego nie można ot tak zmierzyć linijką, ale daje
się zauważyć w wypełnionych po brzegi koncertowych salach,
w aktywności podczas różnego rodzaju branżowych spotkań,
eventów czy mnogości oddolnych wydarzeń, za organizację których
zabierają się szczecinianie. Dlaczego? Bo widzą, że jest dla kogo je
robić. Bo coraz więcej osób chce brać czynny udział w lokalnym życiu,
bo niesławny, legendarny już „niewykorzystany potencjał” Szczecina,
który gdzieś tam jest, być może zaczyna nabierać kształtów
i emanować energią, jaką realnie posiada.
Poza kreatywnością szczecinian, tę energię budują również tak
spektakularne sukcesy, jak ten, który odniósł budynek naszej
filharmonii. Na kolejnych stronach magazynu między innymi o tym
i innych sukcesach rozmawiamy z architektem Markiem Sietnickim.
Tę energię na kartach lokalnego bestsellera „Sedinum” wykorzystał
Leszek Herman, pisząc książkę ze Szczecinem w tle, jakiej nie
powstydziłby się Dan Brown. To również odkrywanie nieznanych
elementów życia w mieście, które dokonuje Katarzyna KirkiewiczFranczak, zabierając nas w fascynującą podróż poprzez modę
dawnego Szczecina.
Tę wielobarwną mozaikę, złożoną z setek osobowości i kreatywnej
zbiorowości staramy się prezentować na łamach naszego
magazynu, również chcąc dokładać element do budowania dumy
ze Szczecina. Choć pracy jeszcze zostało całkiem sporo, to razem
na pewno nam się powiedzie.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#4
NA ZDJĘCIU Szczecinianka Barbara
Jaworska / odmieniona dzięki projektowi
„Metamorfoza z Masi”
FOTO Paweł Smoliński
Redakcja:
Nowy Rynek 3, 71-875 Szczecin
tel. 91 48 13 341; fax 91 48 13 342
[email protected]
www.szczecin.naszemiasto.pl/mm-trendy
Redaktor naczelny: Jarosław Jaz
Product manager: Ewa Żelazko
Promocja i marketing: Marta Rospara
Redakcja: Paulina Targaszewska, Bogna
Skarul, Małgorzata Klimczak, Tomasz
Kuczyński, Agata Maksymiuk, Anna
Folkman / Korekta: Beata Pikutowska
Dział foto: Sebastian Wołosz, Andrzej
Szkocki
Skład magazynu: Ewa Kaziszko
MOTIF studio
Dystrybucja: Piotr Grudziecki
Druk: COMgraph Sp. z o.o.
Prezes oddziału: Piotr Grabowski
Reklama: tel. 500 324 240,
[email protected]
Wydawnictwo:
Polska Press Grupa sp. z o.o.
ul. Domaniewska 45, 02-672 Warszawa
Prezes: Dorota Stanek
Dołącz do nas na
www.facebook.com/
MagazynMMTrendy
oraz Instagram.com/MM.Trendy
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść
ogłoszeń. Materiałów, które nie zostały zamówione
redakcja nie zwraca. Na podstawie art. 25 ust. 1 pkt 1
b ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim
i prawach pokrewnych Media Regionalne sp. z o.o.
zastrzegają, że dalsze rozpowszechnianie materiałów
opublikowanych w MM Trendy jest zabronione bez
zgody Wydawcy.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Foto: archiwum własne
#
Ne
ws
ro
om
Szczecińska youtuberka
podbija internet
Każdy może założyć własny kanał na You Tubie i stać się
producentem, reżyserem i prezenterem w jednym. Praca
youtubera nie jest jednak wcale taka łatwa. Janovsky rok
temu wystartowała z profesjonalnym kanałem w serwisie
You Tube, obecnie obserwuje ją prawie 5 tys. fanów. Publikowanie filmów w internecie może być nie tylko hobby, ale
również pracą na pełen etat. - Żeby zarabiać na YT, trzeba
mieć bardzo dużo odsłon i subskrypcji - mówi Janovsky. Kilka tysięcy to liczba, która zadowoli właściciela kanału
i zrobi wrażenie na widzach, ale nie pozwoli wygenerować
prawdziwych zysków. Trzeba wiedzieć, że podobnie jak nie
każdy ma predyspozycje, by stać się lekarzem czy prawnikiem, nie każdy może zostać youtuberem. Założenie konta
na YT zajmuje dwie minuty. Jednak realizacja programu,
to dni, a nawet tygodnie pracy. - Złożenie jednego odcinka
to żmudna praca - wyjaśnia Janovsky. - Z zawodu jestem
grafikiem, więc jest mi ciut łatwiej. Może kiedyś będę miała
więcej subskrypcji i będę z tego żyła. Póki co, najważniejsza jest zabawa. (am)
#6
Newsroom
Foto: Maria Peda, Multikino Polska, archiwum własne
#
i medycyna, Budownictwo i nieruchomości, Events i muzyka.
Pierwsza edycja
Szczecin Business
Awards
Szczecin Business Awards™ to jedyny konkurs w województwie na tak dużą skalę, promujący najlepsze przedsiębiorstwa
działające na szczecińskim rynku. Konkurs niesie za sobą
ideę nagrodzenia najbardziej wartościowych firm. Nagrody
przyznane zostaną za osiągnięcia, a nie po uiszczeniu opłaty.
Wydarzenie ma trzy odsłony. Inicjatorami są Joanna Dudziak,
właścicielka firmy Dudziak i Partnerzy oraz Bartosz Szostak,
główny przedstawiciel Multikino Media. - Okazało się, że jednym z najtrudniejszych zadań jest wyróżnienie właściwych
kategorii – mówi Joanna Dudziak, organizatorka wydarzenia.
- Jest wiele ciekawych branży funkcjonujących w Szczecinie
i okolicy. Po burzliwych dyskusjach wybrano 11 kategorii:
Moda i uroda, Prawo i finanse, IT, Źródła energii, Outsourcing, Non Profit, Produkcja, Logistyka i spedycja, Farmacja
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Druga odsłona jest skierowana do przedsiębiorców, którzy
zdecydują się zgłosić sami, niezależnie od branży i zakresu
działania. Wystarczy tylko wypełnić formularz zgłoszeniowy
(do pobrania na www.businessawards.szczecin.pl) i przesłać
do biura konkursu. 10 firm wybranych spośród nadesłanych,
będzie walczyło o nagrodę w internetowym głosowaniu.
Trzecia odsłona, to nagrody specjalne w siedmiu prestiżowych kategoriach: Męska i Kobieca Osobowość roku, Debiut
roku, Biznesowe małżeństwo, Przyszłościowa idea, Spektakularny rozwój, Za całokształt, Osobowość medialna.
Gala wręczenia nagród odbędzie się 19 maja w Multikino
Galaxy. W czasie uroczystości wystąpią m.in. Kasia Buja
i zespół taneczny finalisty You Can Dance Michała Pawłowskiego. Na gości będą czekały: pokazy luksusowych samochodów, degustacja wina, poczęstunek oraz after party.
- Chciałabym, aby nagroda Szczecin Business Awards stała się znakiem wiarygodności, rzetelności i innowacyjności
przedsiębiorców – mówi Joanna Dudziak. (am)
Szczegóły na stronie:
www.DudziakiPartnerzy.pl/wydarzenia
oraz www.BusinessAwards.Szczecin.pl
#8
Newsroom
Foto: Andrzej Szkocki
#
Nowiutki mercedes na dziedzińcu
DDB Auto Bogacka, Autoryzowana Stacja Obsługi Mercedes-Benz, zaprezentowała nową limuzynę Mercedesa Klasy E.
Premiera odbyła się na dziedzińcu Muzeum Narodowego w Szczecinie. Auto zostało przedstawione w pakiecie stylistycznym
AMG. Prócz walorów estetycznych, goście zapoznali się z nowościami w wyposażeniu mercedesa, w tym z najnowocześniejszym
systemem bezpieczeństwa, sterowaniem ekranami za pomocą touchpadów na kierownicy, światłami LED najnowszej generacji
oraz systemem obsługi auta za pomocą smartfonu. Nowy Mercedes Klasy E uchodzi za jeden z najbardziej prestiżowych w ofercie
Mercedesa. (am)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#10
Foto: Archiwum prywatne
Foto: Andrzej Szkocki
Fashion Expo
zadebiutowało
w Szczecinie
Jechać na koniec świata
W ciągu dwóch dni, na 35-metrowym wybiegu, swoje kolekcje zaprezentowało 20 projektantów z całego świata. Podczas
wydarzenia dostępna była strefa handlowo-wystawiennicza,
gdzie goście mogli obejrzeć, przymierzyć oraz kupić autorskie
projekty. Wśród wystawców pojawili się m.in. projektantka
Agnieszka Rogozińska, Radosław Majdan ze swoją kolekcją
perfum oraz butik Mia&Charlie z najnowszymi kolekcjami
ekskluzywnych marek. - Jestem bardzo zadowolony z obecności na Fashion Expo - mówi Radosław Majdan. - Podoba mi
się też miejsce realizacji tego projektu. Nie jest to olbrzymia
hala, tylko bardzo eleganckie wnętrza dawnego pałacu. Seria
pokazów rozpoczęła się od prezentacji m.in. największego
futra świata Eli Olszewskiej. Kolejne pokazy należały do
Patrycji Bryszewskiej, PinUps, Fanfaronady, Parys Furs oraz
Gavel Warsaw. Pojawili się też Piotr Popiołek i Kinga Chłopek, Christina Bobkova i Lena Largo. (am)
#11
Ona - muzyk, on – student informatyki. Rzucili wszystko
i wybrali się w podróż na koniec świata. Natalia Szarko
i Maciej Mazurowski postanowili, że to ostatni moment, by
zrealizować marzenia i wykorzystać życie tak, jakby tego
chcieli. Maciek zrezygnował z pracy w korporacji, Natalia
porzuciła lekcje muzyki. Zaaplikowali o wizę Working Holiday do Nowej Zelandii i znaleźli się wśród 100 wybranych
osób z całego świata. Tak zaczęła się ich podróż. Zwiedzili
już północną i środkową Tajlandię. Kiedy ich „złapaliśmy”,
przebywali na jej południowych wyspach. Większość
podróży to improwizacja, celem jest Nowa Zelandia.
W podróży planują być około 1,5 roku. - Od momentu
podjęcia decyzji o wyjeździe oboje ciężko pracowaliśmy,
oszczędzając pieniądze na wyjazd. W Nowej Zelandii,
oprócz zwiedzania zamierzamy także pracować. Jedno jest
pewne, gdybyśmy mieli jeszcze raz podjąć decyzję,
to podjęlibyśmy ją wcześniej, bo każda chwila jest dobra na
zmianę swojego życia. Przygody Natalii i Maćka możecie
obserwować na FB/manatkiwpodrozy (am)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Styl życia
Foto: Hiday
#
Targi mody Polfash Bramee
po raz pierwszy w Szczecinie
Showroomy z odzieżą od polskich marek i projektantów, strefa
wywiadów prowadzona przez Łukasza Jakóbiaka z 20m2 czy
też strefa chilloutu - tak prezentowała się pierwsza szczecińska
edycja targów mody Polfash Bramee, zorganizowanych w Galerii Kaskada.
Podczas targów odbyła się też akcja specjalna Style Hunter,
podczas której wśród klientów Galerii Kaskada i odwiedzają-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
cych targi specjaliści od stylu szukali modnie ubranych osób.
Zwycięzcy otrzymali nie tylko bony podarunkowe na zakupy,
ale też okazję do skorzystania z porad stylistki Eweliny Gralak czy Jessici Mercedes. Na targach pojawili się: wspomniana
Ewelina Gralak, jedna z najpopularniejszych stylistek w branży
modowej, Natalia Maczek z MSBHV, Łukasz Laskowski i Bartek Michalec z Zuo Corp. oraz Mona Kinal. (am)
#12
Klasa E 220 d – zużycie paliwa (średnio) – 4,1 l/100 km, emisja CO2 (średnio) – 107 g/km.
Nowa Klasa E.
Arcydzieło inteligencji.
Sprawdź innowacje Klasy E: www.mercedes-benz.pl/nowa-klasa-e
od 2099 PLN*
*Rata miesięczna netto dla Klasy E 220 d w programie finansowania Lease&Drive Basic dla przedsiębiorców
(wpłata wstępna: 10% ceny pojazdu, okres umowy: 48 miesięcy, przebieg całkowity: 80 000 km).
Oferta Mercedes-Benz Leasing Polska Sp. z o.o.
, ul. Pomorska 88, 70-812 Szczecin Dąbie, tel.: +48 91 48 08 712; Stare Bielice 128, Koszalin, tel.: +48 94 34 77 372
Newsroom
#
Przyjdź, zagraj
i sprawdź się!
Chyba nie ma na świecie osoby, która nigdy nie słyszała słów
ping pong. Obecnie jest to najpopularniejsza gra pod względem ilości zawodników na całym świecie. Szczecińska Marina Sport, będąca jednym z niewielu centrów profesjonalnego
tenisa stołowego w Szczecinie, dostarczy owym wielbicielom
emocji organizując kolejne niesamowite rozgrywki.
W dniach 11-12 czerwca 2016 odbędzie się mianowicie Ogólnopolski Turniej Tenisa Stołowego BK Marina Open. Już dziś
organizatorzy zapewniają, że będzie to impreza najwyższej klasy, w czasie której obejrzeć można zmagania czołowych polskich tenisistów, z czego co najmniej połowa przybędzie spoza
granic grodu, a przy tym zaobserwować jak za sprawą Mariny
Sport rozwija się szczeciński tenis stołowy.
Na sobotę 11 czerwca zaplanowane są rozgrywki eliminacyjne do turnieju głównego, natomiast w niedzielę 12 czerwca
odbędą się ćwierćfinały i półfinały oraz finał turnieju. Jako,
że na użytek turnieju przeznaczone zostaną całe górne piętro
i cały dział badmintona, niebagatelna część Mariny Sport będzie niedostępna dla użytkowników na czas turnieju. Oprócz
atrakcyjnych nagród pieniężnych dla zawodników zajmujących
czołowe miejsca, wśród uczestników rozlosowane zostaną także kuszące nagrody rzeczowe.
W każdym razie, turniej tenisa stołowego BK Marina Open,
z całą pewnością będzie godnym uwagi wydarzeniem w szczecińskim kalendarzu imprez sportowych, na które zapraszamy
zarówno potencjalnych uczestników, jak i kibiców.
R E K L A M A
Newsroom
Foto: Andrzej Szkocki
#
Święto winyla po raz drugi
„Co za mainstream” to hasło drugiej edycji Record Store Day, który 16 kwietnia odbywał się w OFF Marinie. Można było posłuchać muzyki, kupić doskonałe płyty i spotkać ludzi, którzy muzykę kochają. Zagrali m.in. Złodzieje, Chango, premierę płyty miał
aktor Konrad Pawicki, zaś wieczorem w ramach afterparty w Hormonie zaprezentował się projekt Stara Rzeka. (red)
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#16
Wkrótce otwarcie!
To szczecińska odpowiedź na zagraniczne trendy. Miejsce, które powstało
z pasji do gotowania i odkrywania nowych smaków. Nowocześnie i oryginalnie
urządzone wnętrze wypełnione jest niepowtarzalną atmosferą.
Wyłącznie świeże produkty, autorskie sosy, dbałość o szczegóły
oraz profesjonalny serwis to znaki rozpoznawcze tego wyjątkowego miejsca.
The Kitchen Meet & Eat to restauracja,
w której smak jest aktorem pierwszoplanowym.
Szczecin Bulwar Piastowski
tel. +48 570 960 000
Newsroom
#
Trzy odsłony
urodzin BNO
Wspomniane cykle koncertowe mają swoją specyfikę i określony charakter, a uczestniczą w nich mistrzowie wielu instrumentów, zaproszeni do współpracy przez orkiestrę. Obchody urodzin
będą więc bardzo różnorodne. Pierwszy z koncertów odbędzie się
w niedzielę, 8 maja w Sali Bogusława na Zamku Książąt Pomorskich w cyklu BNO+. Orkiestrze towarzyszyć będzie solista
z Hiszpanii, Salvador Navarro, grający na waltorni. Artysta jest
pierwszym waltornistą w Spanish National Orchestra. Część programu zostanie wykonana przez całą orkiestrę, a część w kwintecie. Zabrzmią utwory Mozarta i Rossiniego. – Myślę, że będzie to
bardzo ciekawe i niecodzienne przeżycie dla publiczności. Niezbyt
często mamy przecież okazję słuchać koncertów z waltornią w roli
głównej. Dzięki takiemu układowi i współpracy z tym właśnie solistą, my także poszerzamy swoje horyzonty – mówi Emilia Goch.
W maju Baltic Neopolis Orchestra
obchodzi swoje 8. urodziny. Z tej okazji
będziemy mogli usłyszeć aż trzy koncerty
zespołu z udziałem zaproszonych gości.
TEKST Małgorzata Klimczak
FOTO Hubert Grygielewicz
Druga urodzinowa odsłona będzie miała miejsce w niedzielę,
15 maja w Muzeum Narodowym w ramach cyklu Muzeum Muzyki. Baltic Neopolis Quartet oczaruje publiczność „amerykańską” kompozycją Antonina Dvoraka, inspirowaną jego pobytem
w Nowym Jorku oraz nowym utworem argentyńskiej kompozytorki Claudii Montero. Obie kompozycje rozbrzmiewać będą
w wyjątkowej przestrzeni odnowionego dziedzińca Muzeum Narodowego przy Staromłyńskiej, będzie to zatem znakomita okazja
nie tylko do rozsmakowania się w dziełach wspaniałych kompozytorów, ale i odkrycia tego miejsca w zupełnie nowej, muzycznej
odsłonie. – Wystąpimy tam po raz pierwszy po renowacji. To przepiękne miejsce cenimy za doskonałą akustykę. Mamy nadzieję,
że po spektakularnej przemianie architektonicznej, publiczność
będzie zafascynowana zarówno muzyką, jak i miejscem – mówi
Emilia Goch.
Świętowanie zakończy koncert z cyklu Wielcy Koncertmistrzowie
w sobotę, 21 maja, podczas Europejskiej Nocy Muzeów. Koncert
w ramach tego cyklu po raz pierwszy odbędzie się w Sali Kameralnej Filharmonii im. Karłowicza. – Do współpracy zaprosiliśmy
wyjątkowego solistę. Będzie to dyrektor artystyczny pierwszej
w pełni profesjonalnej orkiestry symfonicznej w Indiach - Marat
Bisengaliev. Wybrany repertuar z pewnością wprawi wszystkich
słuchaczy w szampański nastrój – mówi Emilia Goch.
Solista sam wybrał program. Zabrzmią przede wszystkim utwory
znane publiczności, co zawsze jest gwarancją dobrego odbioru.
Zespół Baltic Neopolis Orchestra zadbał o to, żeby program urodzinowych wydarzeń był różnorodny i by trafił w gusta wielu słuchaczy, którzy uwielbiają dobrą muzykę.
Do zobaczenia w maju na koncertach.
– Staramy się, by każde urodziny BNO były wyjątkowe i obchodzone w sposób szczególny – mówi Emilia Goch, szefowa
zespołu. – W tym roku, w miesiącu urodzin postanowiliśmy
wykonać koncerty w ramach wszystkich cykli, które realizujemy
w Szczecinie. W urodzinowym planie znalazł więc swoje miejsce
koncert w ramach BNO+, kameralnego cyklu Muzeum Muzyki
oraz Wielcy Koncertmistrzowie.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
BNO+, 8 maja (niedziela), 18:00
Sala Bogusława Zamek Książąt Pomorskich
Muzeum Muzyki, 15 maja (niedziela), 17:00
dziedziniec Muzeum Narodowego, ul. Staromłyńska 27
Wielcy Koncertmistrzowie, 21 maja (sobota), 19:00
Filharmonia w Szczecinie, Sala Kameralna
#18
Felieton
#
#Paweł Krzych: okiem blogera
Mój portfel
jest coraz grubszy
mowego burgera, darmową kawę, darmowe lody. Jednak takie
rozwiązanie nie daje właścicielowi zbyt wiele. Sprawia głównie,
że klienci odwiedzają dany lokal częściej. A co gdyby była możliwość kontaktu z klientami, którzy nie byli u nas przez ostatni
miesiąc? Co, gdyby można było się z nimi skontaktować i zachęcić do wizyty? Albo odezwać się do klientów, którzy kupują
zazwyczaj kawę i zaproponować im coś słodkiego w specjalnej
cenie.
I nie chodzi tu o pieniądze. Mój portfel jest coraz grubszy od
kart z różnych programów lojalnościowych. Czas chyba kupić
drugi, na same karty. „Czy karta oszą jest?”, „Czy ma pan kartę
klubu konesera?” (zawsze mnie to bawi, kiedy to słyszę. Brzmi
tak dostojnie… klub konesera), „Kartę na punkty pan ma?” - na
pewno słyszycie te pytania bardzo często. Specjalne karty, zbieranie punktów i darmowe produkty. Tak najczęściej wygląda bycie
lojalnym.
Miesiąc temu w MM Trendy zapoczątkowałem cykl wpisów dotyczących marketingu, w których staram się przedstawić te kwestie z punktu widzenia zarówno klientów, jak i właścicieli. Każdy
z nich ma inne potrzeby i oczekiwania. Dziś będzie o naszej lojalności wobec lokali gastronomicznych, handlowych oraz usługowych. Według badań Monitora Programów Lojalnościowych,
ponad 53 proc. z nas bierze udział w przynajmniej jednym programie lojalnościowym lub ma kartę stałego klienta. Całkiem sporo,
prawda? Czy ten potencjał jest odpowiednio wykorzystywany?
Payback, Vitay, Tesco Clubcard - to najpopularniejsze programy.
Wróćmy na chwilę jednak do grubości mojego portfela. Niedawno natknąłem się na aplikację na smartfony, wypuszczoną przez
Ceneo, która umożliwia „zeskanowanie” naszych kart lojalnościowych tak, by nie nosić ich przy sobie. Wystarczy telefon,
który i tak mamy cały czas przy sobie. Nie udało mi się jeszcze
zweryfikować, czy w każdym sklepie akceptują to rozwiązanie,
ale wydaje mi się, że nie będzie z tym większych problemów.
W gastronomii nadal popularne są papierowe karty, na które
otrzymujemy kolejne pieczątki. Sześć pieczątek i mamy dar-
Z pomocą przychodzą nam tutaj dedykowane aplikacje, które
umożliwiają m.in. dokładną segmentację grup klientów, analizę ich zachowań zakupowych oraz weryfikację poszczególnych
akcji promocyjnych. Na wspomnienie zasługuje tutaj rozwiązanie w postaci aplikacji Loyalitics od firmy Dige. Rozwiązanie
to funkcjonuje już w ponad 20 miejscach i na pewno będzie się
dynamicznie rozwijać. Z kolei w lokalach na Wałach Chrobrego
obowiązuje program Next, który motywuje nas do regularnych
odwiedzin. Część wydanej kwoty podczas wizyty, możemy wykorzystać w ciągu dwóch tygodni w poszczególnych lokalach.
Dostępnych rozwiązań dla firm, które chcą przystąpić do programu lojalnościowego, jest sporo. Warto zapoznać się z takimi
usługami jak Kekemeke, Freebee, Zencard, czy też Everytap. Ta
ostatnia wykorzystuje dodatkowo jeszcze jedną z nowych technologii - iBeacony. Dzięki takiemu rozwiązaniu aplikacja wie,
kiedy pojawiamy się w danym lokalu i ile czasu tam spędzamy.
Daje to możliwość bardziej precyzyjnych komunikatów do poszczególnych grup klientów.
Na rynku produktów i usług jest coraz większy wybór. Firmy
muszą dostosowywać swoje programy, by nadążać za trendami
i zmieniającym się podejściem klientów. Punkty za tankowanie
na stacji benzynowej? „Trzeba zebrać ich milion, by wymienić
na darmowego hot-doga - tak najczęściej postrzegają to kierowcy. Kiepski wizerunek programu punktowego całkiem niedawno postanowił odmienić Orlen. Wprowadził nową akcję Vitay
„Punktonauci”. Nowość wykorzystuje mechanizmy grywalizacji,
poziomy użytkowników i specjalne odznaki. Znacznie zwiększa
aktywność klientów i ich zaangażowanie. Sprawia, że porównują
swoje osiągi ze znajomymi, chwalą się „nabitym levelem”.
Programy lojalnościowe w nadchodzących latach z pewnością
mocno ewoluują. Nie będą potrzebne kolejne karty, obecnie nawet Freshmarket opcjonalnie proponuje breloki lub naklejki. Nie
trzeba będzie już wypychać portfela. Wszystko będzie coraz bardziej elektroniczne, jedną kartą dostępową do różnych programów
stanie się w 100 proc. smartfon, a w dłuższej perspektywie i on
nie będzie potrzebny. Przyszłość zapowiada się bardzo ciekawie.
Paweł Krzych - autor najpopularniejszego szczecińskiego bloga www.szczecinblog.pl oraz strony na FB
Uśmiechnij się - jesteś w Szczecinie. Lokalny patriota. Pasjonat Szczecina, nowych mediów oraz podróży.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#20
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#22
Rozmowa miesiąca
#
Zawsze byłam
niezależną
kobietą
Szczecinianka Aneta Kręglicka jest pierwszą i jedyną Polką
wybraną Miss Świata. Zanim to się stało, uwielbiała spędzać wolny
czas na trzepaku przy ul. Felczaka, gdzie mieszkała i marzyła o założeniu
własnej firmy. Nam wyznała, dlaczego wybrała biznes a nie modeling
i jakimi zasadami powinna kierować się w życiu kobieta dojrzała.
ROZMAWIAŁA Bogna Skarul / FOTO Obagi Medical
Rozmowa miesiąca
#
- O czym Pani marzyła, kiedy miała 10-12 lat i wisiała
na trzepaku podwórka przy ul. Felczaka w Szczecinie? - Od
zawsze chciałam mieć własną firmę. Nie wiedziałam jeszcze
co będę robić, ale zdecydowanie chciałam być niezależna. Już
wtedy ujawniały się u mnie pewne cechy przywódcze. Byłam
przewodniczącą klasy, bywałam królową bali, więc instynktownie czułam, że mogę kierować zespołem (śmiech).
- Kierować zespołem w jakiejś konkretnej branży?
- W Szczecinie trenowałam gimnastykę artystyczną na Pogoni
i wtedy marzyłam, by zdobywać medale. Ale w wieku 12 lat
przeniosłam się z rodzicami do Gdańska i skończyła się moja
przygoda ze sportem wyczynowym.
- Ale wtedy nie marzyła Pani, żeby być Miss Świata? - Nie,
nigdy nie interesowały mnie konkursy piękności. O wyborach
Miss World dowiadywaliśmy się wtedy jedynie z fragmentów relacji, jakie pokazywano w „Dzienniku telewizyjnym”.
Przypomnę, że w Polsce wybory Miss World transmitowane
były po raz pierwszy dopiero w 1989 roku. Nigdy też nie pociągał mnie showbiznes. Co prawda w szkole podstawowej,
kiedy odbywały się akademie i recytowałam wiersze, na sali
zapadała idealna cisza, ale scena nigdy mnie nie interesowała.
A wybory Miss Świata to był kompletny przypadek i zbieg
okoliczności.
- Pewnie mówiła Pani o tym już dziesiątki razy, ale proszę
opowiedzieć jak to się stało, że wystartowała Pani najpierw
w wyborach Miss Polonia, a później w wyborach Miss
Świata? - To było 26 lat temu. Wtedy mieszkałam w Gdańsku
i byłam studentką. Popołudniami chodziłam na zajęcia tańca
współczesnego zespołu „Jump” i właśnie wtedy jedna z moich
koleżanek, Róża Gołasiewicz wzięła udział w wyborach Miss
Polonia, gdzie została pierwszą wicemiss. Po jej sukcesie koleżanki z zespołu stwierdziły, że teraz moja kolej. Naprawdę
nie miałam na to ochoty, ale kolejni znajomi zaczęli mnie namawiać. Później włączyła się w to też rodzina. I tak, osaczona
przez optymistów i sympatyków, w końcu się zdecydowałam.
Ale na eliminacje poszłam bez większego przekonania. Nie
zastanawiałam się nad wygraną. O konkursie myślałam w kategoriach przygody i dobrej zabawy. Wygrałam kolejne eliminacje i dostałam się do finału.
- I wygrała Pani... - Ledwo, ledwo.
- Dlaczego? - To nie był mój najlepszy dzień. Wyglądałam
koszmarnie. Gdyby nie wcześniejsze rozmowy z jurorami, na
których wyglądałam jak podobna do siebie młoda dziewczyna,
bez makijażu, bez tej koszmarnej fryzury i loków nakręconych
na papiloty na głowie, to pewnie bym przegrała z kretesem.
Wcześniejsza rozmowa mnie uratowała, bo jury zapamiętało
moją naturalność. Po tym sukcesie były następne konkursy.
I w końcu Miss Świata. Do Hongkongu też nie chciałam jechać.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
- Dlaczego? - Właśnie wróciłam z Japonii z konkursu Miss
International, a biuro Miss Polonia poinformowało mnie, że za
pięć dni muszę jechać do Hongkongu na wybory Miss Świata. Opierałam się, ale to nic nie dało. Podobno szefowa Miss
World, pani Julia Morley, kiedy zobaczyła moje zdjęcia, poprosiła bym to ja wystartowała w jej konkursie. W tempie ekspresowym gdańska projektantka uszyła mi sukienkę ze zdobytego
w Peweksie materiału i znowu pakowałam walizkę.
- Sprawdziły się marzenia o przygodzie związanej z konkursem? - Oczywiście. Proszę pamiętać w jakich czasach
wtedy żyliśmy. Podróże nie były stałym elementem kalendarza Polaków. Perspektywa wyjazdu za granicę, to już była
wielka przygoda, a co dopiero zwiedzenie pół świata. Dzisiaj
na młodych to nie robi większego wrażenia, ale dla nas, dla
mnie, to było coś. Przyznam, że startując w wyborach myśl
o przygodzie nie sięgała aż tak daleko, ale nie sądziłam, że
będę mogła tego wszystkiego doświadczyć. W pierwszą podróż pojechałam do Japonii. Potem do Hongkongu. Poznałam
świetne dziewczyny, z których wiele do startu w konkursie
podchodziło podobnie. Pamiętam dziewczynę z Argentyny,
która jeszcze przed finałem przyszła do mnie i powiedziała, że
jej babci, która ma prorocze sny, przyśniło się, że w tym roku
wygra dziewczyna z Europy Wschodniej i jak mnie zobaczyła,
pomyślała, że to będę ja. Miałam więc za sobą dziewczyny z
Ameryki Południowej. One bardzo mi kibicowały.
- Jak wspomina Pani ten czas? - Bardzo miło. Pojechałam
tam już jako studentka. Nie byłam zupełnie nieopierzoną
dziewczyną. Byłam już ukształtowana i świadoma. W czasie
podróży i doświadczeń poznawałam też siebie. Dowiedziałam
się dużo o sobie. Na przykład, że potrafię radzić sobie w trudnych sytuacjach, przekonałam się na co mnie stać, jakie mam
możliwości, jak reaguję na stres, jak sobie radzę w oficjalnych
sytuacjach, jak wypadam podczas wywiadów w telewizji. Byłam zapraszana do najpopularniejszych stacji telewizyjnych
i radiowych w Europie i w Stanach. Przez rok nabrałam ogromnego doświadczenia, które dało mi siłę i pewność siebie. Zaczęłam więc realizować plan zdobycia niezależności. W wieku 25
lat założyłam własną firmę i rozpoczęłam dorosłe, zawodowe
życie. Udział w konkursie przyspieszył tempo moich planów.
- Był też Nowy Jork na zaproszenie agencji modelek. Ale
zrezygnowała Pani z kariery. Dlaczego? - Rzeczywiście, dostałam propozycję z agencji modelek. Ale musiałam starać się
o pozwolenie na pracę. Na czas załatwiania dokumentów wróciłam do Polski, niby tylko na chwilę. Ale w Polsce poznałam
nowych ludzi, założyłam fundację, zaczęłam działać. Załatwianie dokumentów trwało trzy miesiące. Ostatecznie zdecydowałam się na wyjazd, ale będąc w Nowym Jorku myślami byłam
w Polsce. Uświadomiłam sobie, że interesuje mnie biznes a nie
modeling, że tracę czas. Zdecydowałam się na powrót.
#24
Rozmowa miesiąca
#
- Nie żałuje Pani? - Trochę żałuję.
Czas w Nowym Jorku też mogłam
wykorzystać. Podszkolić język,
może skończyć drugie studia. Ale
wtedy wydawało mi się, że powrót
to najlepsze, co mogę zrobić. Poza
tym tęskniłam za rodziną.
i niczego nie muszę udowadniać.
- Jest Pani bardzo świadomą
mamą. Czy jest coś, czego chciałaby Pani nauczyć syna, coś, na
co chciałaby Pani zwrócić jego
uwagę? - Przede wszystkim poczuPreparaty z witaminą C w połączeniu z kremem z
cia własnej wartości. Chciałabym,
wysokim filtrem, zapewniają skuteczną ochronę
by akceptował siebie i znał swoje
- Zawsze mówiło się, że jest Pani
przed skutkami promieniowania UVA i UVB. Takieatuty. Mam nadzieję też, że będzie
piękną i świetnie ubraną kobietą.
go zestawu powinniśmy używać przez cały rok, nie
uczciwy, solidny i pełen empatii,
Nie będę pytać o receptę na tak
tylko wiosną i latem. Szkodliwe promienie słoneczale o to się nie martwię, bo mój syn
świetny wygląd, ale raczej o to czy
ne docierają do naszej skóry również w pochmurne
już to ma. Jego dojrzewanie i doz gustem trzeba się urodzić, czy
dni, przebijając się przez chmury, szyby aut czy biur.
rastanie porównuję ze swoim i wida się tego wyuczyć? - Z pewnymi
Promieniowanie przesusza naszą skórę i przyczynia
się do powstawania zmarszczek. Dodatkowo uszkadzę ogromną różnicę. Między mną
predyspozycjami lub ich brakiem
dza włókna kolagenu, elastyny i wywołuje plamy
a moimi kolegami i koleżankami nie
człowiek się rodzi, później kształpigmentacyjne powodując nierówny koloryt skóry.
tują go doświadczenia. Zdecydowabyło takiej rywalizacji. My trzymaliStosowanie
„duetu
idealnego”
marki
Obagi:
Pronie łatwiej jest, jeśli ma się tę bazę.
śmy sztamę. Teraz to rzadkość. Dziś
fessional-C serum oraz kremu Sun Shield SPF 50
W wyuczoną elegancję i szlachetkażdy pracuje dla siebie. Przyjaźń to
Matte zapewni ochronę przed słońcem i wolnymi
ność nie wierzę, ale swój styl ubieradla mnie ogromna wartość. Ważne,
rodnikami. Takie połączenie to gwarancja zdrowego
nia można wypracować.
by otaczać się ludźmi, na których
i ładnego wyglądu skóry, które jest zalecane przez
możesz liczyć i którzy mają w Tobie
lekarzy dermatologów.
- Co prawda, to nieelegancko wywsparcie. Nie żyjemy przecież sami
pominać kobiecie wiek, ale media
na świecie, potrzebny jest nam drujuż to zrobiły. Rok temu odtrąbiogi, życzliwy człowiek. Trzeba mieć
no Pani 50. urodziny. Dziś może Pani powiedzieć, czy życie
też ciekawość świata i nie bać się podążać za marzeniami.
zaczyna się po trzydziestce, czterdziestce czy pięćdziesiątce?
Mam nadzieję, że mój syn będzie to w sobie pielęgnował.
- Nie lubię gdybać. Żyję tu i teraz, i chcę się cieszyć tym, co
mam. Być może pewne rzeczy w swoim życiu poukładałabym
- A teraz taki trochę szczeciński akcent. Trenowała Pani
inaczej. Być może. Swoją dojrzałość całkowicie akceptuję, nie
gimnastykę artystyczną, ale podobno lubiła też przychowalczę z nią. Nie próbuję też na siłę się odmładzać i udawać,
dzić na szczeciński WDS, by przyglądać się meczom bokże mam mniej lat. Teraz zdecydowanie bardziej czuję się odposu i podnoszeniu ciężarów? - Mieszkałam w Szczecinie przy
wiedzialna za swoje dziecko, za jego wybory, więcej też myślę
ul. Felczaka, a to bardzo blisko hali. Przyglądanie się różnym
o zdrowiu mojej rodziny. Ale w głębi duszy, cały czas jestem
zawodom sportowym, oprócz chodzenia do kina i wiszenia na
jeszcze młodą dziewczyną, często zapominam się i tak o sobie
trzepaku, było dla mnie rozrywką. Nie interesowałam się tymi
mówię, mimo że dziewczyną już dawno nie jestem. Na co dzień
sportami jakoś szczególnie, ale to był rodzaj spędzania czasu.
nie myślę o swoim wieku ponieważ czuję się młodo. Jestem
Tam też zainteresowałam się gimnastyką artystyczną, którą zasprawna, uprawiam sport, podróżuję, bawię się, staram się żyć
częłam później uprawiać.
pełnią życia na tyle, na ile mam możliwości. Dziś granica doj- Jest Pani współwłaścicielką studia filmowego, które współrzałości bardzo się przesunęła. Kobiety w moim wieku świetnie
tworzyło kręcony w Szczecinie film „Ławeczka”. Szczecin
wyglądają i świetnie się ze sobą czują. Nie mam kompleksu
jako tło w filmie, to przez sentyment do miasta? - Niestety,
wieku, nie wstydzę się go. Czasami jestem w mediach stygnie dlatego. Ale przyznam, że miło mi było zobaczyć fragmenmatyzowana, na każdym kroku wymieniają mój wiek. Trudno,
ty mojego rodzinnego miasta na filmie. Sentyment wrócił.
widocznie mają z tym problem. Ja wiem, że mam dobry czas
Aneta Kręglicka modelka, fotomodelka, bizneswoman. 22 listopada 1989 roku zwyciężyła w prestiżowym
konkursie piękności Miss Świata, który odbył się w Hongkongu. Jej wcześniejsze sukcesy to tytuł Miss
Polonia 1989 oraz I wicemiss Miss International w Tokio we wrześniu 1989 roku.
Podziękowania dla Obagi Medical za udostępnienie zdjęć
#27
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Edytorial
#
Powrót
do PRL-u
- Od dawna chodziły nam po głowie zdjęcia inspirowane minionym ustrojem politycznym. Chcieliśmy pokazać, jak PRL wpłynął na obowiązującą modę oraz wystrój
wnętrz. Chcieliśmy wrócić do tamtych czasów, zatrzymać je w kadrze i delikatnie odświeżyć, dodając odrobinę współczesności. Od razu wiedzieliśmy, że do tej sesji idealnie będą pasowały dwa znane nam miejsca w Szczecinie: Cafe Popularna i Biblioteka
Miejska przy ulicy 26 Kwietnia. Wystrój Popularnej przeniósł nas w minione czasy.
Biblioteka jest jedną z ostatnich w mieście, gdzie panuje jeszcze wystrój z dawnych
lat. Od razu zwróciliśmy uwagę na drewniane regały, unoszący się w powietrzu kurz
i wykładzinę rozłożoną na płytkach PCV. Postanowiliśmy przełamać klimat PRL-u
kreacjami z najnowszych kolekcji i od młodych projektantów. Mamy nadzieję, że sesja
Wam się spodoba
- Kamila Lewdańska i Konrad Jakubowski
FOTO Kamila Lewdańska i Konrad Jakubowski
MODELKA Natasza z Agencji wavemodels.com
MAKEUP Kinga Szarłowska / STYLIZACJA Kat De Lux
LOKACJA Cafe Popularna i Biblioteka Miejska, ul. 26 Kwietnia 1 w Szczecinie.
Podziękowania za użyczenie przestrzeni na plan zdjęciowy dla Cafe Popularna i Biblioteka Miejska przy ul. 26 Kwietnia 1 w Szczecinie
#29
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Edytorial
#
Edytorial
#
#33
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 02
1/2016
Showroom
#
Kurtka jeansowa Vingino,
Zalando, cena:
299 zł
Bransoletka z
kolekcji Little
Lady, La Tienne,
cena: 79 zł
Bluzka dziewczęca 5.10.15,
cena: 36,99 zł
Plecak Gap,
Zalando, cena:
129 zł
Spódniczka 5.10.15,
cena: 69,99 zł
Płaszczyk w groszki
Name it, Zalando, cena:
109 zł
Bluza Pini,
Mustache.pl,
cena: 109 zł
Trampki Geox, Gino
Rossi, cena: 299,90 zł
Wzorzysta sukienka Smyk, cena: 79,99 zł
Be like my mommy…
Każda mała dziewczynka marzy, by nosić szpilki, które ma mama. Wyjmuje z szafki, nakłada na swoje małe stópki
i szura nimi, chcąc pokazać się mamie. Dziewczynki kochają także tiulowe spódniczki, sukienki rozszerzające się przy
każdym obrocie, kolorowe buciki. Mała strojnisia powinna mieć w swojej szafie mnóstwo wzorzystych sukienek,
kolorowe płaszczyki, bluzeczki z ulubionymi postaciami i obowiązkowo całą szkatułkę ulubionych bransoletek –
mówi Sylwia Dębiec-Babicz, osobista wizażystka i stylistka. Drogie mamy, nie bójmy się niestandardowych połączeń
różnych wzorów w stroju dziecięcym. Najważniejsze, by kolory tych wzorów były podobne.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#34
#
Czapka z daszkiem
H&M, cena: 29,90 zł
Showroom
Sukienka kopertowa
Bonprix, cena: 109,99 zł
Bransoletka La Tienne,
cena: 109 zł
Skórzany damski plecak
Nucelle, cena: 379 zł
Jeansowa koszula
H&M, cena: 59,90 zł
Spodenki Zombie Dash,
Mustache.pl, cena:
129 zł
Buty New Balance,
Zalando, cena: 299 zł
Koszulka Minionki C&A, cena: 39,90 zł
Koszulka Slash dot dash, Mustache.pl,
cena: 75 zł
Mokasyny Ryłko,
cena: 349,99 zł
Modnie i wygodnie
Chłopcy od najmłodszych lat kochają wygodę! Poza tym chcą szybko ubrać się i biegiem do zabawy. Ich strój musi być
swobodny, ale też ładny. Mali mężczyźni coraz większą uwagę poświęcają strojom, które zakładają na siebie, coraz
chętniej również angażują się w zakupy i pokazują, co im się podoba - mówi Sylwia Dębiec-Babicz, osobista wizażystka
i stylistka. Młode mamy także chcą czuć się piękne i zadbane, dlatego potrzebują strojów kobiecych i efektownych,
wygodnych i szybkich do założenia. Najlepsze będą kopertowe sukienki, które zakryją ewentualny brzuszek, do tego
mokasyny w modnej barwie i efektowny, kobiecy plecak, który pomieści wszystkie gadżety naszych dzieci.
#35
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Temat z okładki
#
Metamorfoza
z Masi
– nowy wygląd, nowe życie!
Cztery miesiące, trzech inicjatorów i jedno wyzwanie
- odmienić życie kobiety dojrzałej. Kluczem do sukcesu okazała się przemiana zewnętrzna. Dlaczego? Dziś
odpowiednia kreacja wyglądu nie tylko wpływa na to,
jak postrzegają nas inni, ale potrafi także rozbudzić
poczucie własnej wartości. Z Projektem Metamorfoza byliśmy razem od początku. Teraz przyszedł czas
na finał i ocenę efektów.
TEKST Agata Maksymiuk / FOTO Paweł Smoliński
#37
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Temat z okładki
#
Zaczęło się niewinnie - od konkursowego zgłoszenia. Swoje
nowe „ja” mogła zdobyć każda dojrzała kobieta. Wystarczyło
odpowiedzieć na pytanie: jak wyobrażasz sobie nową siebie.
Wygrała szczerość. Dzięki niej szczecinianka Barbara Jaworska trafiła pod opiekę specjalistów od urody. Prace nad zmianą wizerunku trwały od stycznia do pierwszych dni kwietnia.
Wymagały ogromnego nakładu pracy i zaangażowania całego
zespołu profesjonalistów. - Decyzję podjęłam po rozmowie
z córką - zdradza Barbara Jaworska, finalistka Projektu Metamorfoza. - Rzeczywiście miałam wrażenie, że muszę coś
w sobie zmienić, żeby poczuć zastrzyk energii. Metodą wydawało się odświeżenie wyglądu. Nie spodziewałam się,
że komisja wybierze mnie. Kiedy dotarło do mnie, co się stało,
miałam mętlik w głowie. Czułam jednocześnie zaskoczenie,
radość, ale i pierwsze wątpliwości.
Projekt Metamorfoza składał się z kilku części. Podstawą była
seria zabiegów medycyny estetycznej, wykonanych przez lek.
Mariusza Domagalskiego, organizatora projektu i właściciela gabinetu Masi. Kolejny krok to makijaż permanentny ust
i brwi, stworzony przez Dominikę Bilewicz, właścicielkę jednego z najbardziej cenionych salonów kosmetycznych, wpisanego na prestiżową listę gabinetów Revitalash. O nową fryzurę
zadbał Piotr Kmiecik, mistrz fryzjerstwa, laureat wielu światowych konkursów. Agnieszka Szeremeta, absolwentka najbardziej prestiżowych w Polsce szkół wizażu Anity Folaron,
przygotowała kilka makijażowych propozycji. Doborem nowej garderoby i stylizacją zajęła się Magdalena Starczyk, absolwentka PR & Advertising w Londynie, współtwórca m.in.
sesji zdjęciowych dla magazynu InStyle oraz okładki do nowej
płyty Marii Peszek „Karabin”. Wszystkie zabiegi z dziedziny
medycyny estetycznej, którym pani Barbara miała się poddać,
ustalono na podstawie przeprowadzonej wcześniej konsultacji.
Podzielono je na kilka etapów, aby zapewnić pacjentce komfort, bezpieczeństwo i długofalowe rezultaty. Zmiana wizerunku zaczęła się od działań ukierunkowanych na poprawę jakości skóry. W tym celu lek. M. Domagalski przeprowadził cykl
zabiegów mezoterapii igłowej, wzbogaconej o innowacyjne
peptydy biomimetyczne. Następnie zajął się poprawą kolorytu
skóry i redukcją przebarwień.
wałem, dzięki zabiegowi mikrobotoksu. W celu ujędrnienia
wiotkiej skóry i poprawy owalu twarzy użyłem nici liftingujących Croma Barb 4D, które zajmują wysoką pozycję w portfolio moich zabiegów ze względu na spektakularne efekty, minimalną traumatyzację tkanek i krótki okres rekonwalescencji.
Barbara Jaworska nie korzystała nigdy wcześniej z zabiegów
medycyny estetycznej. Jej wiedza na ten temat opierała się na
przekazywanych przez media informacjach i plotkach. - Strach
wywoływało we mnie ostrzykiwanie botoksem i kwasem hialuronowym, oczywiście niepotrzebnie - zdradza pani Basia.
- Za to najtrudniejszym zabiegiem okazał się ten z zastosowaniem nici liftingujących. Bałam się, że tego nie wytrzymam.
Jednak strach ma wielkie oczy. Efekty były warte chwili stresu.
Przyjemnie wspominam peelingi wykonane przez doktora, jak
również wieńczące projekt makijaże od Agnieszki oraz zabiegi fryzjerskie Piotra Kmiecika. Choć muszę wyznać, że przez
cały czas trwania projektu zastanawiałam się, jaki będzie finał.
Nie taki lekarz straszny
Prócz zmiany wizerunku bohaterki, obserwując przebieg projektu można dostrzec coś jeszcze. Działania całego zespołu
przełamały stereotypy na temat zabiegów medycyny estetycznej, które w powszechnej wyobraźni często bardziej szpecą
niż poprawiają urodę. Ważną rolę odgrywało tu świadome
i nowoczesne podejście lekarza medycyny estetycznej. Zabiegi
polegały na rewitalizacji i odświeżeniu wizerunku, zahamowaniu i w pewnym stopniu „odwróceniu” procesów starzenia.
Wszystko bez efektu sztuczności, karykaturalności czy utraty
ekspresji i mimiki twarzy (czego wszyscy boją się najbardziej).
- Musimy pamiętać, że zabiegom medycyny estetycznej towarzyszy pewien odsetek powikłań - mówi lek. Domagalski. - Ich
zwalczanie wymaga odpowiedniej wiedzy medycznej i dostępu do leków, które podać może jedynie lekarz. Na efekt zmian
oczekiwanych przez pacjenta, wpływa ciągła aktualizacja wiedzy, jaką dysponuje specjalista i dostęp do nowoczesnych preparatów. Medycyna estetyczna proponuje narzędzia odpowiednio dostosowane do każdej grupy wiekowej, zarówno kobiet,
jak i mężczyzn.
Za drzwiami gabinetu
Rozbudzanie urody
- Osiągnięcie planowanego efektu było możliwe dzięki serii
peelingów chemicznych, zawierających opatentowaną kombinację kwasu TCA i nadtlenku mocznika - mówi Mariusz Domagalski. - Wykonałem również zabiegi wolumetryczne, czyli
przywracające utraconą „objętość” tkanek, realizowane przy
użyciu najwyższej jakości preparatów kwasu hialuronowego.
Zmarszczki mimiczne czoła i okolicy oka delikatnie zreduko-
Po pierwszych zabiegach przyszedł czas na makijaż permanentny ust oraz brwi. Specjalistka Dominika Bilewicz, wykonała makijaż ust jeszcze przed zabiegiem ich powiększenia.
Natomiast brwi - na koniec całej metamorfozy - po zabiegach
w okolicy czoła i oczu. - To właśnie brwi podkreślają rysunek
twarzy – mówi Dominika Bilewicz. - Dlatego zdecydowałam
się nadać im nowy kształt i podkreślić kolor. Makijaż wykona-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#38
Temat z okładki
#
#39
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Temat z okładki
#
Mariusz Domagalski
Agnieszka Szeremeta
Dominika Bilewicz
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Piotr Kmiecik
#40
Temat z okładki
#
łam metodą piórkową. Dzięki temu uzyskaliśmy bardzo naturalny efekt. Jeśli chodzi o usta, najważniejsze było podkreślenie ich konturu, ponieważ linia warg była bardzo niewyraźna.
Dodałam im też odrobinę ciemniejszego koloru, odcień delikatnej czerwieni, którym również wypełniłam wargi. Efekty są
naprawdę imponujące.
konsultację. Na razie chcę się skupić na sobie i realizacji marzeń. Udało nam się dowiedzieć, że wielkim marzeniem pani
Basi było otwarcie własnego pensjonatu w Bieszczadach.
Efekt metamorfozy okazał się zastrzykiem energii i motywacji,
do sfinalizowania celu.
Nawet w przypadku spraw dotyczących urody, trzeba iść na
pewne ustępstwa. Pani Barbara miała jeszcze poddać się zabiegowi przedłużania rzęs, jednak okazało się, że silnie reaguje na
klej, nawet ten dla alergików i dla bezpieczeństwa trzeba było
odpuścić.
Utrzymać efekt zmian
Trudno się nie zgodzić z uwagą Agnieszki Szeremety, że mało
kto ma w sobie na tyle wewnętrznej motywacji, by chodzić
regularnie na siłownię, samodzielnie zmienić swoje nawyki
żywieniowe, styl ubierania czy fryzury. Spotkania z profesjonalistami wymagają „grubego portfela” oraz odpowiedniej ilości wolnego czasu. - Tak jak pani Basia i setki innych kobiet,
jestem mamą, która na co dzień ma dużo na głowie – mówi
Agnieszka Szeremeta. - Zdaję sobie sprawę, że kiedy w końcu nadarzy się okazja, by złapać oddech od codziennych obowiązków, to każda kobieta najczęściej pada na poduszkę ze
zmęczenia. Przystępując do projektu chciałam pokazać innym,
jak szybkim sposobem można uzyskać efekt świeżości. Pracę rozpoczęłam na samym końcu projektu i zaproponowałam
jedną z tysięcy możliwości makijażowych. Moja współpraca z
finalistką była bardzo zindywidualizowana. Żeby przygotować
odpowiedni makijaż, należy wzajemnie się poznać, odkryć
swój charakter. Właściwy makijaż w niezwykły sposób może
podnieść pewność siebie kobiety.
Pani Barbara przyznaje, że efekt końcowy metamorfozy przerósł jej oczekiwania. Udział w projekcie był nowym doświadczeniem i nie żałuje swojej decyzji.
- Spotykam się na co dzień z bardzo pozytywnymi opiniami
o moim nowym wyglądzie – mówi Barbara Jaworska. - To bardzo przyjemne uczucie. Zdarzyło się, że kilka osób mnie nie
poznało (śmiech). Muszę teraz chwilę ochłonąć po wszystkim.
Jedno co mogę powiedzieć, to że zabiegi medycyny estetycznej
są czymś genialnym. Dają możliwość poprawy swojej urody,
skorygowania defektów. Demonizowanie jej jest niesłuszne.
Tylko osoby, które nie miały jeszcze z nią do czynienia, mogą
tak mówić. Warto pielęgnować to, co dobre, więc na pewno
będę starała się jak najdłużej utrzymać efekty po zabiegach.
Pewnie za jakiś czas zapukam do gabinetu Masi i poproszę o
Mariusz Domagalski: - Zależało mi, by Projekt Metamorfoza
pokazał, że lekarz, przekraczając próg gabinetu, wciela się w
rolę artysty. Myślę, że to się udało. Dzięki ścisłej kooperacji
z innymi ekspertami, uzyskaliśmy naprawdę spektakularne
rezultaty. Projekt Metamorfoza był dla mnie - jako indywidualisty - ogromnym wyzwaniem, niezwykłym doświadczeniem
i wspaniałą przygodą. Myślę, że cel został osiągnięty. Zmiana
wizerunku dała pani Barbarze, bohaterce projektu, ogromny
ładunek radości, uśmiechu i pewności siebie.
Dominika Bilewicz: - Zaskoczył mnie spokój u pani Basi w
trakcie trwania metamorfozy, choć na początku była troszkę
wystraszona. Efekty mówią same za siebie. Obserwując panią
Basię przez te trzy miesiące, nastąpiła ogromna zmiana. Jest
odświeżona, odmłodzona, co zwiększyło jej poczucie pewności siebie. Widzę to przede wszystkim w sposobie wypowiadania się i po nieschodzącym z ust uśmiechu. Poza tym nie tylko
u pani Basi, ale u innych naszych klientek widzę, że zmiany w
wyglądzie zewnętrznym bardzo wpływają na psychikę, oczywiście w pozytywnym sensie.
Agnieszka Szeremeta: - Świat jest za piękny, żeby ograniczać
swoje horyzonty do jednego stylu. Połączenie moich dwóch
mocnych stron – praca nad wizerunkiem oraz wizaż - zachęciły mnie, aby przyłączyć się do Projektu Metamorfoza. Tego
rodzaju zmiany zewnętrzne świetnie wpływają na pewność
siebie oraz motywację do dalszych odważnych działań, jakie
stoją przed kobietą. Zmiana jest zawsze ciekawa, choćby
dlatego, że łączy się z nią pewna niewiadoma.
MASI, ul. Wielka Odrzańska 30, 70-535 Szczecin | Medycyna estetyczna: tel. 510 707 801
Makijaż permanentny, przedłużanie i zagęszczanie rzęs oraz włosów: tel. 664 157 678 | Fryzjerstwo: tel. 518 335 955
www.masi.com.pl www.facebook.com/MASI
#41
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Temat z okładki
#
Piękno sprzed wieków
wciąż potrafi zachwycać
Trendy dawnego Szczecina, uczesania kobiet, stroje dzieci, zmieniające się fasony sukni
oraz przeróżne dodatki i obowiązujące kanony. Tak prezentuje się kolekcja oryginalnych
XIX- i XX-wiecznych fotografii ze Szczecina, należąca do pani Katarzyny Kirkiewicz-Franczak.
Ostatnio mogliśmy oglądać je w Starej Rzeźni w ramach cyklu „Moda Polska w Szczecinie”.
TEKST Celina Wojda / FOTO Sebastian Wołosz, Archiwum prywatne
Spotkania z cyklu „Moda Polska w Szczecinie” rozpoczęły
się w listopadzie ubiegłego roku. Ideą projektu jest pokazanie,
jak za dawnych lat prezentował się styl mieszkańców naszego miasta. Pierwsze spotkanie poświęcone było modzie ze
Szczecina. Dotyczyło kreacji, które powstawały w zakładach
odzieżowych Dana. Opowiadały o nich zarówno szwaczki,
jak i modelki Dany. Ostatni weekend lutego poświęcono modzie Stettina. Na fotografiach z kolekcji „Atelier Stettin, czyli
szczecińska moda kobieca w XIX wieku”, można było zobaczyć stroje szczecinianek z przełomu minionego stulecia.
Wiekowe zdjęcia
W kolekcji Katarzyny Kirkiewicz-Franczak można znaleźć
zdjęcia wykonane w szczecińskich, wówczas stettinskich, zakładach fotograficznych od 1860 roku. Nie prezentują one jednak zwykłych, codziennych ubrań, a raczej odświętne kreacje.
- Wyprawa do studia fotograficznego była bardzo wyjątkowym
wydarzeniem i trzeba było bardzo starannie się do tego przygotować - mówi pani Katarzyna. - Wkładano najlepsze stroje,
układano najmodniejsze fryzury, dodawano biżuterię i inne
akcesoria. Wszystko było bardzo dokładnie dopracowane, bo
fotografia była ważną rodzinną pamiątką, która przetrwała w
wielu przypadkach już ponad 1,5 wieku. Pani Kasia w swoim
zbiorze ma ponad 90 kartonikowych fotografii, na których pozują wyłącznie kobiety. Poza tym są tam jeszcze zdjęcia mężczyzn, par, rodzin i dzieci. Kolekcja jest wyjątkowa. Zgromadzenie jej zajęło ponad 10 lat. Małe kartoniki z wizerunkami
mieszkańców dawnego Stettina pochodzą z wielu zagranicznych aukcji, portali internetowych i giełd staroci w Polsce i w
Niemczech.
Fotograficzna moda
Dzięki kolekcji pani Katarzyny można obserwować zmienia-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
jące się style w naszym mieście. Modowe trendy pomagają
określić z jakiego czasu pochodzą fotografie. - Te fryzury, rękawy, kołnierzyki, elementy biżuterii są wyznacznikiem czasu
w jakim powstało dane zdjęcie – dodaje kolekcjonerka. - Drugą
rzeczą, która pomogła mi określić termin powstania zdjęć, był
wygląd fotografii i jej zdobienie lub jego brak. Na pierwszych
zdjęciach, które posiadam, czyli z ok. 1860 roku, kartonik jest
czysty, bez żadnych informacji pod fotografią. Dopiero z czasem zaczęły pojawiać się na awersie nazwa miasta i nazwa zakładu fotograficznego lub nazwisko fotografa, zaś na rewersie
początkowo skromna, a następnie coraz bogatsza, często wręcz
artystyczna reklama firmy wraz z pełną ofertą świadczonych
usług. Wszystkie tajemnice odkrywa się powoli.
Kobiety z dawnych fotografii wyglądają na bardzo zamożne.
W XIX wieku przepych wiódł prym, więc nawet jeśli któraś
z pań była uboższa, to i tak chciała pokazać się z jak najlepszej
strony, bo taka właśnie była moda. - Może się komuś obecnie
wydawać, że niektóre panie wyglądały śmiesznie, a nawet głupio, ale tak się kiedyś ubierano – opowiada pani Katarzyna.
- Każda chciała być najpiękniejsza.
Moda sprzed lat
Mieszkanki dawnego Stettina zawsze prezentowały się w pięknych, modnych i ręcznie szytych sukniach. Maszyna do szycia,
choć wynaleziona nieco wcześniej, nie była jeszcze ogólnie
dostępna dla gospodarstw domowych, zaś na gotowe stroje
z domów towarowych należało poczekać jeszcze całe dziesięciolecia. Każda dekada miała swoje wyznaczniki modowe.
Od końca lat 50. do początku 60. XIX wieku prym wiodły największych rozmiarów suknie, tzw. krynoliny. - Pod widoczną
na zewnątrz piękną kreacją był usztywniający stelaż klatka
i kilka halek – opowiada Katarzyna Franczak. - Stelaż miał za
zadanie usztywnić suknię, a wykonany był z metalowych obręczy lub z plecionego włosia końskiego. Wcale nie były one
#42
#43
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Temat z okładki
#
Po fotografiach widać, że dawni mieszkańcy Stettina podążali za modą europejską. Szerzej zagadnienie mody kobiecej Stettina kolekcjonerka opisała w obszernym artykule, który niebawem,
bo w czerwcu, ukaże się w magazynie „Szczeciner”. A już od 19 maja oryginalne fotografie będzie
można zobaczyć w Książnicy Pomorskiej, na wystawie poświęconej modzie dawnego Szczecina.
praktyczne. Ciężko było poruszać się z takim obciążeniem i równie niełatwo usiąść.
Krynoliny były przedmiotem wielu karykatur w prasie, a także wielu męskich
żartów.
Modowe trendy panowały od dwóch do
góra pięciu lat. Fasony sukien zmieniały
się bardzo często. Przykładowo w latach
69-72 XIX wieku modne były suknie płaskie z przodu, a wybrzuszone z tyłu. Panie
zakładały stelaż uwypuklający pośladki. Była
to tzw. turniura. Z roku na rok objętość sukien rosła
albo malała. Pojawiały się falbany, gniecenia, draperie, aż w
rezultacie suknie zaczęły przybierać postać podobną do znanej nam dziś. Na początku pierwszej dekady XX wieku modne były suknie zwiewne, plisowane, by za kilka kolejnych lat
moda znów zmieniła się nie do poznania i hitem stała się wąska
spódnica z wysokim stanem w zestawie z koszulową bluzką.
Od początku lat 90. XIX wieku możemy zauważyć, jak ewoluowały rękawy sukien. Począwszy od zwykłych, prostych,
poprzez stopniowe powiększanie ich, aż do baloniastych,
obwisłych. Wszystkie te zmieniające się trendy uwiecznione
są na fotografiach. Kobietom zależało na tym, aby na zdjęciu
prezentować się ładnie i przede wszystkim modnie. Modna
musiała też być i fryzura. Z biegiem lat widać, jak gładkie
uczesania z przedziałkiem przeobrażały się w koki, te z kolei
w wielkie ronda na głowie. Również kapelusze z roku na rok
zwiększały swoją średnicę. - Kapelusze z różną popularnością
istniały właściwie przez cały XIX wiek – mówi kolekcjonerka.
- Raz były małe, raz większe, a ok. 1912 roku osiągnęły swe
największe gabaryty.
Jest jednak element, który zawsze towarzyszył kobietom.
Co to takiego? Gorsety. Na przestrzeni lat i wieków ta moda
akurat się nie zmieniała. Nawet jeśli gorset nie był widoczny,
to i tak panie miały go na sobie. - Dopiero podczas wojny, ok.
1915 roku nastąpiły przemiany nie tylko w modzie, ale także
w statusie kobiet – mówi pani Katarzyna. - Kobiety zaczęły
pracować m.in. w fabrykach. Wcześniej ich rola polegała tylko na tym, aby pięknie wyglądać. Gdy nie musiały pracować,
były ozdobami swoich mężów. Stąd też takie stroje. Suknia
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
nie miała być praktyczna, miała być po prostu piękna. Ubiór kobiety odzwierciedlał
status majątkowy i pozycję społeczną
męża. Im piękniej ubrana pani, tym
lepiej dla pana. Jeśli kobieta chodziła
w sukni, której zazdrościły jej inne, to
poważanie mężczyzny wzrastało. Bardzo zamożne kobiety wkładały na siebie
najdroższe tkaniny i najładniejsze dodatki. Ciekawostką jest to, że te wszystkie
piękne suknie nie były prane. Jeśli pojawiła
się jakaś plamka, to czyściło się tylko to miejsce.
Prane były tylko części odpinane, czyli kołnierzyki czy
mankiety oraz bielizna osobista spod sukni.
Kolory
Nie każdy wie, że nawet suknie ślubne nie były wówczas białe,
ale czarne lub bardzo ciemne. W swojej kolekcji pani Katarzyna ma tylko jedno takie zdjęcie. - Bardzo zależało mi na tej
fotografii – mówi kolekcjonerka. - Niektórzy mylą tę kreację
z suknią żałobną, ale welon i bukiet kwiatów jednoznacznie
wskazują, że to jednak suknia ślubna.
Dlaczego akurat czarne? Po prostu były praktyczne. Można
było włożyć taką suknię na inne okazje. Na białe suknie ślubne mogły sobie pozwolić wyłącznie arystokratki, a właściwie
przyszłe żony arystokratów, bo to nie kobiety decydowały
o swoim wyglądzie, tylko mężczyźni. Czarne suknie, oprócz
panien młodych, były także zarezerwowane dla wdów. Te, po
śmierci mężów, musiały także wpasować się w odpowiedni
kanon. Młode kobiety nie mogły nosić czarnych sukni. Wiek
XIX to czas w dużej mierze ciemnych kreacji. Bardzo modne były wtedy bordo, butelkowa zieleń, granat. Jasne suknie
w kolorach różu czy błękitu pojawiały się głównie latem.
- Wówczas każda dama miała nie tylko jasną suknię, ale także rękawiczki i parasolkę, której zadaniem była ochrona nie
tylko przed deszczem, ale głównie przed słońcem - podkreśla
pani Katarzyna. - W XIX wieku kobiety musiały mieć piękną,
jasną, porcelanową cerę i blade dłonie, niezhańbione pracą fizyczną. Taki wyznacznik wyższych sfer.
#44
Moto
#
Arcydzieło inteligencji
- nowy model Mercedesa Klasy E
Nowoczesna biała limuzyna z pakietem stylistycznym AMG, tak w kilku słowach można określić
nowy model Mercedesa Klasy E. Jednak żeby poznać go bliżej, trzeba go zobaczyć. Doskonałą
okazję do zachwytu stworzył Mojsiuk Dealer Mercedes-Benz podczas szczecińskiej premiery
auta w Trafostacji Sztuki.
TEKST Agata Maksymiuk / FOTO Sebastian Wołosz
Gościem specjalnym programu był Andrzej Borowczyk, dziennikarz motoryzacyjny i komentator wyścigów Formuły 1. Wydarzenie poprowadził Paweł Wiśniewski z TVP 3 Szczecin. W roli eksperta salonu wystąpi Dariusz Kwietniewski. Prezenterzy sprawnie
eskalowali zaciekawienie publiczności. Od początku wydarzenia
dało się wyczuć rosnące napięcie wśród zgromadzonych.
Kiedy Andrzej Borowczyk z zapałem przedstawiał historię marki
Mercedes-Benz, goście ukradkiem zerkali w stronę auta ukryte-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#46
go pod płachtą materiału. W końcu przyszedł czas na punkt kulminacyjny. Z głośników zabrzmiała muzyka, a kurtynę zastąpiły
barwne światła laserów. Nowoczesna, biała limuzyna z pakietem
stylistycznym AMG zachwyciła publiczność. Nowy model klasy
E to połączenie sportowej elegancji z nowoczesnym designem.
Na sali rozległy się brawa, a specjaliści przystąpili do prezentacji.
- Lekkość, luksus i swobodny wizerunek – tak Andrzej Borowczyk wyliczał pierwsze widoczne cechy auta. - Samochody tego
Rozmowa
#Moto
#
typu dają wielkie pole do popisu dla konstruktorów, mających
pewną wizję i wiedzę, jak motoryzacja powinna wyglądać. Nowy
Mercedes Klasy E spełnia wszelkie warunki, jakie powinny spełniać auta ekskluzywne, z najwyższej półki.
Prezentowany model to zupełnie nowa koncepcja marki, przez
wielu uważana za synonim inteligencji. Auto powstawało prawie
cztery lata. Wyposażenie jest bogate w technologiczne innowacje,
gwarantujące ergonomiczną i bezpieczną jazdę. Pierwszą z nowinek jest drive pilot, system wspomagania odciążający kierowcę i zapobiegający niebezpiecznym sytuacjom. Przy prędkości
do 210 km/h automatycznie reguluje odległość od pojazdu jadącego z przodu. Aktywny asystent układu hamulcowego ostrzega
przed grożącym zderzeniem z innymi pojazdami lub pieszymi.
Kierowca może też liczyć na wzmocnienie zbyt słabego hamowania, a w razie braku reakcji - samoczynnego hamowania.
System PRE-SAFE®, to kolejny element, który powinien być
na wyposażeniu każdego auta. Innowacja służy ochronie kierowcy i pasażerów w razie kolizji. Podczas wypadku lekkie popchnięcie przemieszcza pasażerów ku środkowi pojazdu. Umożliwia
to balon pirotechniczny, znajdujący się w bocznych oparciach.
Dzięki temu pasażerowie oddalają się od drzwi narażonych na
zderzenie. Gwarantuje to zmniejszenie ryzyka obrażeń. Nie zapomniano także o narządzie słuchu. System automatycznie zaczyna
przygotowywać mięsień strzemiączkowy w uchu na spodziewany huk zderzenia. Warto jeszcze wspomnieć o pilocie zdalnego
parkowania. Hasło „sam się prowadzi” stało się rzeczywistością,
a żeby je wcielić w życie, wystarczy smartfon. Specjalna aplikacja przeznaczona dla oprogramowania Android i iOS sprawia, że
pojazd rusza z miejsca i wykonuje manewr parkowania nawet
przy trudniejszych miejscach postojowych wzdłuż drogi.
Nie sposób wymienić wszystkich innowacji podnoszących bezpieczeństwo użytkowników nowego Mercedesa Klasy E. Nie
tylko technologia, ale i design stanowił przedmiot rozmów zgromadzonych na premierze gości. Po szczegółowej prezentacji eksperta firmy Mercedes-Benz, goście mieli okazję usiąść za kierownicą premierowego auta i z bliska ocenić jego nowy wizerunek.
Przestrzeń została utrzymana w nowoczesnej stylistyce, choć dało
się zauważyć klasyczne rozwiązania, jak np. analogowy zegar na
środkowej konsoli. Nastrojowe oświetlenie podkreślało wpadającą w czerń tapicerkę ze sztucznej skóry oraz liczne zdobienia.
- Najprawdopodobniej tak wygląda samochód marzeń - podsumował Andrzej Borowczyk.
#47
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05
1/2016
Kulinaria
#
Muffinki
Składniki na 12 muffinek: 3 szklanki mąki pszennej, 1,5
szklanki cukru trzcinowego, 3/4 szklanki kakao, 2 łyżeczki sody
oczyszczonej, 1/2 łyżeczki soli, 1 szklanka wody, 1 szklanka jogurtu greckiego, 2/3 szklanki oleju, 2 łyżki octu winnego, tabliczka gorzkiej czekolady o pomarańczowym aromacie
czekoladowe
z nadzieniem pomarańczowym
Przepis pochodzi z Kwestii Smaku, oczywiście z drobnym
„ulepszeniem” lub zmianą po prostu, bo kto zna Latuszka, ten
wie, że zawsze musi coś pozmieniać:) Wypiek z lata, babeczki
rozeszły się w pięć minut, dzieci je wprost uwielbiały, a mym
dzieciom kulinarnie bardzo ciężko dogodzić, niestety.
Przygotowanie: 1. Oddzielnie wymieszaj mokre i suche
składniki (bez czekolady), a następnie połącz wszystko razem
do uzyskania gładkiej konsystencji. 2. Papilotki wypełnij
ciastem do 2/3 ich wysokości. W każdą papilotkę wepchnij po
2 kostki gorzkiej pomarańczowej czekolady. 3. Piecz w
temperaturze 175 stopni przez około 25 minut do tzw. suchego
patyczka. 4. Smacznego!
Joanna Latuszek, autorka bloga Manufaktura Ciastek. Dziewczyna z pasją i aparatem fotograficznym. Z wykształcenia
ekonomistka, pracująca na wyższej uczelni. Temu co kocha, oddaje się w 100 procentach, a Manufaktura Ciastek jest
tego najlepszym przykładem. Więcej zachwycających przepisów Joanny znajdziecie na: www.manufakturaciastek.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#48
Sala
do 80 osób!
Najtańsze zestawy
obiadowe w mieście!
Na miejscu i z dowozem
Obiad 2 daniowy - 10 zł / w abonamencie - 9 zł
Emeryci, renciści i studenci - 9 zł za obiad w lokalu
Organizujemy:
- przyjęcia okolicznościowe - stypy - chrzciny - wesela
- urodziny - imieniny - rocznice - catering
Zapraszamy!
Szczecin, ul. Podgórna 26
tel. 504 011 319, 91 434 05 23
www.bistroszczecin.pl
Lokal został doceniony przez czytelników Głosu Szczecińskiego w 2015 r. oraz zajął pierwsze miejsce w Plebiscycie Korona Smakosza w 2014
R E K L A M A
Serdecznie zapraszamy Państwa
do restauracji Aramia,
gdzie oferujemy najlepsze dania
kuchni bliskiego wschodu w mieście!
Zawsze świeżo, zawsze smacznie,
zawsze tanio.
Eugeniusza Romera 12 | 71-246 Szczecin
Kulinaria
#
Słodki Wół i słodka Krowa
Łyżka smaku z odrobiną słodyczy, tyle wystarczy by wprawić w zachwyt każde podniebienie. Choć
przepis na udany deser nie jest trudny nie każdy go zrealizuje. Restauracja Wół i Krowa kolejny raz
zaskakuje wszechstronnością, serwując domowy kawał ciacha z najlepszą na świecie kawą.
Degustację słodkości od Woła i Krowy proponujemy zacząć od
króla wszystkich ciast czyli Tortu bezowego z mascarpone i daktylami. Chrupkie brzegi, kremowe wnętrze i smakowite bakalie
dosłownie rozpływają się w ustach! Kiedy poziom słodyczy dosięgnie zenitu, warto pokusić się o łyk kawy. Nie bez przesady
wspomnieliśmy, że to kawa najlepsza na świecie. Brazylijska
100% Arabica, jasno palona Burgundia Yellow Bourbon o statusie Speciality. Prościej mówiąc oznacza to, że ziarna tej kawy
jeszcze przed paleniem zostały uznane za ziarna najwyższej jakości wśród ziaren z całej plantacji. Wyróżnienie Speciality plasuje kawową mieszankę wśród kaw najlepszych na świecie.
Po łyku małej czarnej, zachęcamy skusić się na mocno czekoladowe Brownie. To gratka nie tylko dla łasuchów, ale i osób
dbający o zdrowy tryb życia. Ciacho jest bez glutenu. Kakao ma
właściwości antystresowe, więc bez zastanowienia warto zamówić dodatkową porcję.
A jeśli wolicie bardziej tradycyjne propozycje to musicie wiedzieć, że w kuchni Woła i Krowy wypiekają jeszcze pyszne domowe serniki. Receptury nie powstydziłyby się nasze babcie. W
słonecznie dni można też złapać sernik na zimno z sezonowymi
owocami i galaretką. Szef kuchni ma też w zanadrzu kilka innych smakowitych przepisów m.in na tarty owocowe. A skoro
o owocach już wspominamy. To polecamy też shake’a o smaku
truskawki i banana. Nie wypada mówić z pełną buzią, więc w
tym miejscu musimy skończyć. Po resztę słodyczy zapraszamy
do Woła i Krowy.
Restauracja Wół i Krowa | ul. Wielka Odrzańska 20, Szczecin |
Rezerwacje i zamówienia : 731 000 230 | [email protected] | www.wolikrowa.com
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2016
#50
Kulinaria
#
Tajemnica Tokyo
Przed rozpoczęciem pracy w szczecińskiej restauracji
Tokyo Sushi’n’Grill był sushi masterem w luksusowym
hotelu Grand Hyatt Erawan w Bangkoku. Choć Szczecin
od Bangkoku dzieli znacznie więcej niż tylko kilometry,
Kurosaki-san zakochał się w naszym mieście i postanowił zostać na dłużej. I dobrze, bo takiego sushi mastera
zazdrości nam cała Europa.
ROZMAWIAŁA Agata Maksymiuk / FOTO Andrzej Szkocki
Czy ja też mogłabym zostać sushi masterem? - Prawdziwym
sushi masterm można zostać jedynie dziedzicząc zawód z ojca na
syna. Od małego przyglądałem się, jak mój tata dobierał odpowiednie składniki, odmierzał proporcje i w końcu tworzył danie.
To są lata obserwacji, lata praktyki. Robienie sushi trzeba mieć
we krwi. Nie wyobrażam sobie innego zawodu, kocham to, co
robię i nigdy nawet nie myślałem, że mógłbym zajmować się
czymś innym.
Czyli nie jest to zawód, którego można się nauczyć? - Wszystko, co potrafię, nauczyłem się od mojego taty. Nigdy nie chodziłem do żadnej szkoły kulinarnej czy na szkolenia gastronomiczne. Tajemnicą każdego sushi mastera jest tradycja przekazywana
z pokolenia na pokolenie. Mój syn również będzie sushi masterem. Żeby osiągnąć najwyższy poziom, trzeba ćwiczyć codziennie. Dłonie muszą być odpowiednio „wyrobione”, choćby po to,
by określić odpowiednią temperaturę i konsystencję ryżu. To są
rzeczy, które trzeba poczuć i zapamiętać. Tylko praktykując to
codziennie można dojść do perfekcji.
Dlaczego akurat Szczecin? Od Japonii, Tajlandii i innych
egzotycznych krajów, dzielą nas tysiące kilometrów. - Pracowałem w wielu miejscach m.in. w Bangkoku. Przed Tokyo
Sushi’n’Grill zajmowałem się restauracją w Zurychu. Przyznam,
że miałem mieszane uczucia co do pobytu w Europie i myślałem o powrocie do Japonii. Od wyjazdu do Azji odwiódł mnie
Mariusz Łuszczewski. Zaproponował pracę, zabrał do Szczecina, pokazał miasto. Tak zdecydowałem, że tu zostanę. Polubiłem
to miejsce. Restaurację Tokyo Sushi’n’Grill traktuję jak własną,
jestem z nią od samego początku. Cały zespół jest dla mnie jak
rodzina. Restauracja niedługo skończy dwa lata. Goście odwie-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2016
dzający Tokyo są bardzo uprzejmi, przyjeżdżają tu w zasadzie z
całego świata.
Wiele mówi się o tym, że na Pana sushi goście przyjeżdżają
specjalnie z Warszawy, Berlina, a nawet dalszych zakątków
Europy. Jak Pan to robi? - Mam swoje tajemnice (śmiech).
Sukces restauracji buduje wiele czynników. Składniki do potraw zamawiam z Japonii. Codziennie mamy świeżego łososia
i tuńczyka. Mięso musi być najwyższej jakości. Sam selekcjonuję każdy kawałek ryby, każde ziarenko ryżu. Wszystko musi
być perfekcyjne. Kiedy ludzie pytają się mnie, co jest dla mnie
największym wyzwaniem w kuchni, odpowiadam, że sushi. Mój
zawód wymaga ciągłej kreatywności. Goście często zamawiają
sushi spoza karty. Przypominają sobie smaki, które pamiętają z
rodzinnych stron albo wycieczek po Japonii. Słucham ich i staram się sprostać stawianym przede mną wymaganiom. To, że
goście są w stanie przebyć setki kilometrów, by zjeść sushi zrobione przeze mnie, jest dużym komplementem.
A gdybym miała te same składniki, czy moje sushi byłoby
tak samo pyszne? - Niestety. Można mieć najlepsze składniki
na świecie, ale jeśli nie zna się odpowiedniej techniki, nigdy nie
przyrządzi się doskonałego sushi.
Tak dużo obcuje Pan z japońskimi potrawami, a co z polskimi daniami? - Kocham kuchnię japońską i jestem jej całkowicie
oddany. Oczywiście próbowałem polskich specjałów, jednak to
chyba nie moje smaki. Jeśli miałbym wskazać danie, które najbardziej przypadło mi do gustu, na pewno byłyby to pierogi.
Pana umiejętności to taka mała tajemnica restauracji Tokyo,
prawda? - Można tak powiedzieć.
#52
Styl życia
#
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#54
Styl życia
#
Dziecku trzeba
dać się ponudzić
W gabinecie specjalisty dzieci się otwierają.
Pedagogowi i psychologowi szczerze mówią, że
wolą z rodzicami pobyć w domu niż stale chodzić na dodatkowe zajęcia i weekendy spędzać
na wielu atrakcjach. Czy ciągłe stymulowanie
rozwoju dziecka to najlepsze rozwiązanie?
TEKST Anna Folkman / FOTO Archiwum
Jak zauważa Izabela Krempińska, pedagog specjalny, logopeda
i kierownik Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej
„Carpe Diem” w Szczecinie, obecnie widoczny jest podział rodziców
na dwie grupy. Pierwsza przesadza i wymaga od czteroletniego malucha umiejętności, które są przypisane dużo starszym dzieciom. - To
rodzice planujący ciążę i już w myślach zapisujący przyszłe dziecko do pierwszej klasy elitarnej szkoły – mówi z przekąsem Izabela
Krempińska. - Druga grupa to rodzice, którzy cały czas bagatelizują sygnały i np. choć dziecko skończyło już 18 miesięcy i jeszcze
nie chodzi, tłumaczą to jego lenistwem. Trzeba jasno powiedzieć,
że etapy rozwojowe dziecka, takie jak chodzenie, siadanie, podnoszenie główki, mówienie, muszą zostać osiągnięte u dziecka zdrowego
w określonym czasie z zapasem – plus minus miesiąca. Jeśli tak się
nie dzieje, to może być bardzo istotny sygnał o nieprawidłowościach
rozwojowych.
Kiedy dziecko ma trzy lata i nie komunikuje się w sposób ogólnie rozumiany, czas na interwencję. - Dziecko od trzeciego roku życia powinno
być włączone w instytucjonalną formę opieki, po prostu powinno iść
do przedszkola – dodaje Izabela Krempińska. - Rodzicie i dzieci, z
którymi najczęściej się spotykam, to w większości przypadków dzieci, które są z mamami, babciami, nianiami w domu. To głównie efekt
realizowania potrzeby matki, nadskakiwania dziecku i ochrony przed
wyimaginowanym niebezpieczeństwem, niż dla dobra malucha. Dopiero w grupie rówieśniczej dziecko dostaje bodźce płynące właśnie z
grupy – są one gorsze, lepsze, ale są. Niektóre dzieci dopiero w przedszkolu lepiej zaczynają jeść, stają się bardziej samodzielne, korzystają
z toalety, ładniej zaczynają mówić. Z moich doświadczeń wynika, że
dzieci, które dłużej siedzą z mamą, babcią, nianią w domu, są bardziej
niesamodzielne, wycofane, bardziej niestabilne emocjonalnie. Gorzej
konfrontują się z trudnościami na zewnątrz.
#55
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Styl życia
#
Izabela Krempińska nie jest za ciągłym stymulowaniem dziecka,
przemęczaniem go. Dorośli, wracając z pracy marzą o dobrym
obiedzie, odpoczynku z książką, kąpieli itp. Natomiast dzieci po
godzinach spędzonych w szkole jadą do dodatkowej pracy – na
języki, balet, basen, kółka plastyczne itd. Nie mają czasu na zabawę we własnym zakresie. - Próbujemy dać dzieciom to, czego
my nie mieliśmy i wydaje nam się, że są szczęśliwe, kiedy korzystają ze wszystkich tych dobrodziejstw - wtrąca Krempińska.
- Może bardziej konstruktywne byłoby upieczenie z dzieckiem
ciastek, pozwolenie mu na zabawę na podwórku, bycie z nim.
To może wydawać się banałem, ale właśnie o tym mówią mi
w gabinecie dzieci. One nie chcą jechać na tropikalną wyspę do
Berlina, do kolejnego zoo... Chcą pobyć z mamą i z tatą w domu.
Wtedy nie patrzymy na zegarek, nie biegniemy, tylko jesteśmy
razem i rozmawiamy. Dzieci chcą z rodzicami po prostu pobyć.
Jeśli jednak decydujemy się na zajęcia dodatkowe, to? Najcenniejszą formą aktywności małego dziecka jest rytmika.
- Odchodziłabym u maluszków od języka włoskiego, hiszpańskiego, angielskiego... chińskiego i postawiłabym właśnie na
zabawę z muzyką, gimnastykę korekcyjną, zajęcia logopedyczne
- zauważa pani pedagog. - Zajęcia dodatkowe wybierajmy razem
z dzieckiem. Niech będą takie, na które chce chodzić i będzie to
konsekwentnie robić. Niedopuszczalne jest, kiedy stale zmienia
zainteresowanie - bo jak nie jedno, to drugie. Jeśli się zapisze,
niech pochodzi, a nie zrezygnuje po 3-4 zajęciach. Nie uczy to odpowiedzialności za swoje decyzje, dobrych postaw na przyszłość.
Poinformujmy, że podejmuje zobowiązanie. Dzieci z podstawów-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
ki dobrze to rozumieją. Dla dzieci w szkole podstawowej wystarczą jedne popołudniowe zajęcia w tygodniu. W gimnazjum dwa.
Pamiętajmy, że do takich zajęć zalicza się też sport.
Człowiek, zarówno ten mały, jak i dorosły, ma w psychice i ciele
naturalne mechanizmy - swoiste wewnętrzne „programy”, które
kierują jego rozwojem, niezależnie od możliwości środowiska. Każdy ma właściwe sobie, indywidualne tempo rozwoju - mówi
dr n. med. Agata Giza-Zwierzchowska, psycholog, psychoterapeuta z Sandplay Centrum. - Jesteśmy samoregulującym się
organizmem. Dlatego niezależnie od tego, czy ktoś nas celowo
będzie stymulował czy nie, większość z nas będzie potrafiła we
właściwym czasie chodzić, mówić i myśleć.
W przypadku większości zdrowych dzieci, obowiązuje zasada
primum non nocere, czyli najlepiej nie szkodzić, także nie ingerować nadmiernie w naturalny rozwój. Często niestety, kierowani ambicjami rodzice próbują „przyspieszać”, czyli właśnie stymulować rozwój dziecka przykładowo starając się go nauczyć
wcześniej siadać czy korzystać z nocnika. - W niektórych przypadkach przynosi to odwrotny skutek i prowadzi do zaburzenia
jego rozwoju. Warto zatem dostarczać dziecku dobrych doświadczeń i wspierać jego naturalną ciekawość i aktywność, zamiast je
„stymulować” – dodaje Giza-Zwierzchowska. - Warto dopuszczać fakt, że rozwija się w swoim tempie i podążać za jego potrzebami. Oczywiście, bardzo cenna jest wiedza rodziców o rozwoju dziecka. Z jednej strony wiedza, a z drugiej strony właśnie
budowanie kontaktu, podczas którego rodzic będzie wrażliwy
na komunikaty przekazywane mu przez dziecko.
#56
Medycyna estetyczna
#
Powieki
lubią skalpel
Wystarczy chwila, delikatne znieczulenie i
wprawiona ręka chirurga, by odmłodzić twarz
nawet o dziesięć lat. Taki efekt daje korekta
powiek, jeden z niewielu zabiegów, który przy
niewielkiej ingerencji skalpela „otwiera oko”,
zapewniając trwały i naturalny efekt.
TEKST Agata Maksymiuk / FOTO Archiwum prywante
To właśnie oczy najmocniej przyciągają naszą uwagę i odpowiadają za młody wyraz twarzy. Niestety, upływ czasu, uwarunkowania genetyczne, a także codzienna praca przy komputerze mogą
nam odebrać urok spojrzenia. Chirurgia estetyczna znalazła sposób, by przeciwstawić się negatywnym działaniom otoczenia i naprawić to, co jeszcze niedawno wydawało się
nieodwracalne. Korekta powiek górnych trwa zaledwie 45 min. Najczęściej przeprowadzana jest
w sedacji i znieczuleniu miejscowym. Zabieg
polega na nacięciu skóry w naturalnych załamaniach powiek i usunięciu jej nadmiaru wraz
z odpowiednią ilością mięśnia okrężnego oka i
przepuklin tłuszczowych.
- Podczas mrugania nie tylko skóra nam się rozciąga, ale i mięsień okrężny oka – mówi doktor
Katarzyna Ostrowska – Clark z gabinetu medycyny estetycznej Medimel. - Dlatego bardzo ważne jest, żeby mięsień wyciąć razem ze skórą i dotrzeć do tłuszczu. Zapewni nam
to trwały efekt. Blizna po zabiegu jest praktycznie niewidoczna.
Cięcie chowamy w linii załamania oka i naturalnych zmarszczek.
Przyznam, że jest to mój ulubiony zabieg.
Operację dolnej powieki można wykonać przy okazji zabiegu na
górnych powiekach. Czas pracy chirurga proporcjonalnie zwiększa się do 1,5 h. Specjalista operuje bliżej gałki ocznej, dlatego
dla bezpieczeństwa pacjent znajduje się w pełnym znieczuleniu.
- Przy operacji dolnej powieki cięcie wykonujmy poniżej brzegu
rzęskowego - mówi doktor Katarzyna Ostrowska – Clark. - Następnie wzmacniamy przegrodę oka. W niektórych przypadkach
wykonuje się transpozycję tłuszczu i wycina nadmiar skóry. Ranę
zszywamy cienkimi szwami, dlatego nie musimy bać się o blizny.
Efekt takiego zabiegu jest niesamowity. Rysy twarzy łagodnieją,
kobieta wygląda młodziej i delikatniej. Twarz się zmienia. Szwy
usuwane są zwykle po upływie 5 – 7 dni. Mniej więcej po
tygodniu lub 10 dniach większość pacjentów wraca
do pracy. Z makijażem trzeba jednak zaczekać,
aż ślady po szwach się zagoją. Natomiast przy
gojeniu pomocne są chłodne okłady. Przed
nałożeniem makijażu warto stosować silikonowe żele w miejscu szycia. Żel powoduje
uciskanie, przez co masuje dane miejsce i
sprawia że blizna zaczyna szybciej zanikać. Jeśli zabieg wykonuje profesjonalista, ryzyko
powikłań jest niezwykle niskie - mówi doktor
Katarzyna Ostrowska – Clark. - Choć oczywiście
zawsze trzeba brać je pod uwagę. Dla bezpieczeństwa zalecam moim pacjentom, aby po zabiegu pozostać w
praktyce na noc. Do najczęstszych powikłań należą drobne krwiaki, obrzęki, zespół suchego oka lub nadmierne łzawienie, nadwrażliwość na światło czy przewlekła niedomykalność powiek
lub ślepota. Przyznam jednak, że z tymi ostatnimi nigdy się nie
spotkałam. Przed zabiegiem zawsze bardzo dokładnie należy zaznaczyć część powieki do wycięcia. Jeśli zostanie to zrobione jak
należy, nie ma możliwości, aby pojawił się problem po zabiegu.
W praktce chirurgicznej MEDIMEL już od wielu lat z powodzeniem wykonywane są różnego rodzaju operacje korekcji powiek:
blepharoplastyka, kantoplastyka, kantopeksja, wypełnianie tłuszczem własnym doliny łez, usuwanie brodawek z okolic powiek
czy usunięcia żółtaków.
MEDIMEL ul. Nowowiejska 1E , 71-219 Szczecin – Bezrzecze
tel. +48 91 818 04 74, +48 500 355 884
e-mail: [email protected], www.chirurgia-szczecin.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#58
PERIODONTOLOGIA
Piękny i zdrowy uśmiech to nie tylko
białe zęby. Coraz częściej w gabinetach
stomatologicznych pojawiają się
pacjenci z chorobami dziąseł i przyzębia. Przyzębie to tkanki otaczające ząb
i utrzymujące je na miejscu.
Dziedziną stomatologii, która zajmuje się leczeniem chorób
przyzębia jest periodontologia.
Spółdzielnia Pracy Lekarzy Specjalistów „Medicus” oferuje
Państwu kompleksową opiekę periodontologiczną, obejmującą
wszystkie fazy leczenia. Każdy pacjent, który zauważy u siebie
zaczerwienienie, obrzęk, ból dziąseł, krwawienie podczas mycia
zębów, nieprzyjemny zapach z ust, odsłanianie się szyjek zębów,
nadwrażliwość, rozchwianie zębów, powinien skorzystać z pomocy lekarza periodontologa. W zależności od stopnia zaawansowania choroby lekarz decyduje o rodzaju leczenia, które rozpoczyna
się od usunięcia złogów i oczyszczenia zębów (skaling i piaskowanie zębów). W następnych etapach, w zależności od wska-
zań, wykonujemy oczyszczanie powierzchni korzenia z kamienia
poddziąsłowego z usunięciem zakażonego cementu korzeniowego i wygładzeniem korzenia zęba (root planing), a także zabiegi
chirurgiczne na przyzębiu, takie jak : kiretaż otwarty, sterowaną
regenerację tkanek z użyciem „Emdogain”, odbudowę tkanek
przyzębia z zastosowaniem preparatów kostnych oraz błony regeneracyjnej, poszerzenie strefy dziąsła metodą wolnego przeszczepu i pokrycie recesji dziąsłowych.
W przypadku rozchwiania zębów możliwie jest ich unieruchomienie za pomocą estetycznych szyn typu Fiber-Splint lub
Ribbond.
Dla podtrzymania efektów leczenia periodontologicznego konieczne jest również uzupełnienie brakujących zębów. W naszych
gabinetach stomatologicznych możliwe jest wykonanie wszystkich rodzajów uzupełnień protetycznych takich jak: korony i
mosty porcelanowe, protezy szkieletowe, szynoprotezy, protezy
bezklamrowe (na zatrzaskach lub zasuwach), protezy elastyczne,
a także implanty.
Lek. stom. Renata Biskupska | Kierownik Stomatologii
Rejestracja: 91 434 73 06 / www.medicus.szczecin.pl
R E K L A M A
Zdrowie
#
Niezdrowy trend: unikanie szczepień
- W latach 2011 - 2014 liczba osób uchylających się od poddania się obowiązkowym szczepieniom
ochronnym wzrosła ponad dwukrotnie, z około 5 tys. do ponad 12 tys. dzieci - mówi prezes Najwyższej Izby Kontroli Krzysztof Kwiatkowski.
TEKST Anna Folkman
- Systematycznie zyskująca na popularności tendencja do unikania szczepień, może okazać się groźna dla całej populacji – dodaje
Krzysztof Kwiatkowski. - Przerwanie systemu obowiązkowych
szczepień mogłoby doprowadzić do powrotu zachorowań, jak
np. w Szwecji, Japonii i Wielkiej Brytanii, gdzie wystąpił powrót
krztuśca.
Osoby uchylające się od obowiązkowych szczepień nie mogą
czuć się bezkarne. Inspekcja sanitarna najpierw wysyła pisma
informacyjne, prowadzi rozmowy edukacyjne. Jeżeli to nie skutkuje, wysyłane jest wezwanie do wstawienia się w odpowiednim
terminie, kolejno upomnienie z pouczeniem o skierowaniu sprawy na drogę postępowania egzekucyjnego i jeśli to nie przekonuje
rodziców, wystawiany jest tytuł wykonawczy dla rodziców i przekazywany do wojewody. Grzywna wynosi 300 zł na rodzica za
każde dziecko. Ponowna grzywna na rodziców, którzy uchylają
się od obowiązku szczepienia, wynosi 500 zł, kolejna 1000 zł.
W 2015 roku wojewoda zachodniopomorski ukarał 156 rodziców,
z czego ośmioro zapłaciło grzywnę na kwotę 4 tys zł. W tym roku
wszczęto 46 postępowań, ukarano 39 rodziców. Żaden z rodziców
nie zapłacił grzywny, ale jedno dziecko zostało zaszczepione.
- Szczepienia są najskuteczniejszym sposobem zwalczania chorób zakaźnych i ich powikłań. Dzięki szczepieniom dziś już nie
mamy ospy prawdziwej, prawie nie występuje polio i dąży się do
eliminacji odry czy różyczki – mówi Małgorzata Kapłan z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Szczecinie. Warto też skorzystać z zalecanych szczepień, dzięki którym można zapobiegać m.in. zakażeniom rotawirusowym, zakażeniom
wywołanym przez pneumokoki czy meningokoki, które mogą
mieć ciężki przebieg, a w niektórych przypadkach prowadzić do
śmierci. W momencie, gdy odporność populacyjna będzie zbyt
niska, choroby zakaźne powrócą, a z nimi nowe zagrożenia, które
do tej pory występowały sporadycznie.
Nie wszyscy jednak uważają, że szczepienia powinny być obowiązkowe. Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP” postuluje o wprowadzenie dobrowolnych,
refundowanych szczepień wzorem 18 państw europejskich, gdzie
dodatkowo funkcjonują fundusze odszkodowań dla ofiar powikłań poszczepiennych.
- Każda decyzja wiąże się z ryzykiem. Zarówno szczepienie,
jak i rezygnacja z niego. Prawo decydowania o zdrowiu swoim i swojego dziecka jest jednak podstawowym prawem człowieka i pacjenta – mówi Justyna Socha ze „STOP NOP”. - 25
procent osób określanych jako „uchylające się od szczepień” to
osoby, które rezygnują tylko ze szczepionki MMR (odra, świnka, różyczka), szczepiąc dziecko pozostałymi szczepionkami
z kalendarza szczepień. Większość z tych osób szczepiła do
czasu zetknięcia się z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi u swoich dzieci lub wśród bliskich osób. Niektórzy
szczepiący rodzice są przeciwni szczepieniu noworodków
w pierwszych godzinach życia. Nie chcą, żeby szczepiono ich
dzieci pełnokomórkową szczepionką przeciw błonicy, tężcowi
i krztuścowi oraz żywą szczepionką przeciw polio (wycofano
ją od 1 kwietnia tego roku), ponieważ wszystkie one wiążą się
z większym ryzykiem powikłań poszczepiennych. „STOP
NOP” jest za respektowaniem prawa pacjenta do świadomej
zgody po uzyskaniu pełnych informacji o ryzyku każdej decyzji i wolnego wyboru. Pacjent musi mieć świadomość jakie są
możliwe powikłania poszczepienne i pochorobowe, jaka jest
skuteczność szczepionki oraz w jaki sposób budować silny
układ immunologiczny dziecka.
R E K L A M A
CENTRUM DIAGNOSTYKI MEDYCZNEJ
ul. Felczaka 10
tel. 91 422 06 49
www.hahs-lekarze.pl
Uroda
#
Korekta powiek
bez skalpela
Wiele osób, które odczuwa dyskomfort z powodu nadmiaru skóry na powiekach unika interwencji chirurgicznych z powodu strachu. Do niedawna dla
osób zmagających się z niedoskonałościami związanymi z kształtem powiek,
jedynym rozwiązaniem był bowiem zabieg chirurgiczny. Sytuacja uległa całkowitej zmianie od kiedy na rynku pojawił się Plexr, najnowsze urządzenie i
metoda korekty powiek, wykorzystująca mikrowiązkę plazmy. O szczegółach
opowiedział nam ekspert dr n. med. Tomasz Hamera, certyfikowany lekarz
medycyny estetycznej, specjalista chirurgii ogólnej i flebolog, który jako
pierwszy zaoferował tę usługę w naszym województwie.
ROZMAWIAŁA Agata Maksymiuk / FOTO Archiwum
Operacja to znane nam pojęcie, jednak mikrowiązka plazmy to coś nowego. O co
właściwie chodzi? - Rzeczywiście na naszym rynku to absolutna nowość. W fizyce
plazma to czwarty stan skupienia, zjonizowany gaz, który powstaje między końcówką
urządzenia a skórą i wygląda, jak mini łuk elektryczny. Powoduje sublimację naskórka,
czyli zabiera nam naskórek, ale nie uszkadza skóry właściwej. Urządzenie działa powierzchownie, wgłąb wnika impuls cieplny obkurczający tkanki. Brzmi to dość groźnie
i naukowo, ale zapewniam, że nie ma się czego obawiać. W efekcie, pracując nad powiekami, jestem w stanie zredukować nadmiar skóry bez użycia noża chirurgicznego.
Czy Plexr można użyć tylko do korekty powiek? - Plexr to urządzenie uniwersalne. Jego głównym wskazaniem jest lifting okolicy oka, podniesienie górnej powieki i
wygładzenie dolnej. Można go zastosować również w leczeniu utrwalonych, głębokich
zmarszczek w okolicy oczu i ust, usuwaniu plam soczewicowatych i opornych przebarwień, zmian skórnych, m.in.: drobne naczyniaki, brodawki płaskie i łojotokowe, włókniaki, kurzajki. Plexr pomaga także w leczeniu blizn i rozstępów i co ciekawe, redukuje
także tzw. zmarszczki palacza. Dzięki temu mogę pomóc szerszemu gronu pacjentów.
Czy każdy może się poddać zabiegowi? Jakie są przeciwwskazania? - Jak przed
każdym zabiegiem konieczna jest konsultacja i właściwa kwalifikacja do zabiegu. Zdarzają się osoby, dla których jedynym rozwiązaniem jest operacja. Plexr jest znakomitym
rozwiązaniem dla pacjentów, którzy nie mogą zostać poddani zabiegowi chirurgicznemu
lub na taki zabieg jest dla nich zbyt wcześnie. Należy też wziąć pod uwagę pacjentów,
którzy boją się skalpela i operacji chirurgicznej, dla nich również Plexr będzie doskonały.
Czy efekty są widoczne od razu? - U wielu pacjentów nawet jednorazowe użycie plazmy powoduje uniesienie powiek i tzw. efekt „otwarcia” oka. Jednak do osiągnięcia
pełnego efektu zalecam przeprowadzenie od 2 do 3 zabiegów w odstępach około 40 dni.
Czy zabieg jest inwazyjny? Ile trwa okres rekonwalescencji? – Zabieg jest małoinwazyjny i trwa około 15 minut. Przez cały czas mam kontakt z pacjentem, proszę o
otwieranie i zamykanie oczu. Dzięki temu mogę ocenić efekt swojej pracy w czasie rzeczywistym. Po zabiegu pozostaje delikatne podrażnienie i może pojawić się lekki obrzęk
utrzymujący się do 2 dni. Plexr nie wyłącza pacjentów z codziennych aktywności. Gojenie trwa niecały tydzień. Panie swobodnie mogą stosować makijaż. Badania kliniczne
i obserwacje pacjentów pokazują, że efekt terapeutyczny utrzymuje się do 4 lat.
dr n. med. Tomasz Hamera | e-mail: [email protected]
rejestracja: 882 501 882 | www.drhamera.pl
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 04/2016
#62
Zdrowie
#
CBCT - przewidywalność
i bezpieczeństwo mikrochirurgii
Współczesne podejście do zabiegów chirurgicznych w stomatologii
sprowadza się do minimalnie inwazyjnego leczenia opartego
na bardzo szczegółowej diagnostyce. Jednym z elementów
diagnostyki kości jest stożkowa tomografia komputerowa ( CBCT).
CBCT daje bardzo szczegółowe obrazy kości i zawartych w niej
ważnych struktur anatomicznych takich jak naczynia i nerwy.
W przypadku urządzenia CS 9000 3D rozdzielczość wynosi
76mikronów (0,076mm). Oznacza to, że właśnie w tak cienkie
warstwy może on podzielić badanie danego pola zabiegowego.
Jest to najwyższa dostępna na rynku rozdzielczość obrazowania.
Jeszcze przed operacją można wirtualnie „pociąć” kość pacjenta,
aby wyodrębnić kilkanaście obrazów radiologicznych z jednego
milimetra grubości leczonego obszaru.
Miejsce to możemy obejrzeć w trójwymiarze, w dowolnej płaszczyźnie i pod dowolnym kątem. Olbrzymia ilość informacji
jaka wypływa z takiego trójwymiarowego obrazu w stosunku
do zwykłego zdjęcia radiologicznego jest wręcz nieporównywalna i często zaskakująca. Można zdiagnozować rzeczy niewidoczne w zwykłym zdjęciu RTG.
To co dawniej wydawało się być nie do zoperowania dziś jest
możliwe dzięki CBCT. Obecnie jesteśmy w stanie wykonać mikrochirurgiczne resekcje wierzchołków korzeni niemal wszystkich zębów, a nie tylko przednich. Co to oznacza dla pacjenta?
To bardzo ważna informacja dla wszystkich, gdzie nawet leczenie
kanałowe pod mikroskopem okazało się nieskuteczne i dla tych
którzy nie mogą mieć implantów, a także dla tych którzy mają
rozległe prace protetyczne założone na stałe na własnych zębach.
Można wykonać zabieg mikrochirurgiczny pozwalający na wiele lat zachować własne zęby lub wspomnianą pracę protetyczną
(np.: most, koronę) bez jej niszczenia. Mikrochirurgia z wykorzystaniem mikroskopu jest bardzo skutecznym i bezpiecznym rozwiązaniem wykonywanym z dostępu o wielkości 3-5mm średnicy.
Tak niewielki otwór w kości jest potrzebny, aby wykonać precyzyjny zabieg usunięcia stanu zapalnego i wykonania wstecznego
wypełnienia kanału korzenia specjalnym biozgodnym materiałem. Wieloletnie obserwacje potwierdzają skuteczność tej metody
leczenia, dzięki czemu pacjenci wciąż używają własnych zębów
a nie implantów. Dawniej takie zęby po prostu zostałyby usunięte.
Z drugiej zaś strony również dzięki obrazom z tomografii stoż-
kowej diagnozujemy też sytuacje, w których nie powinno się już
dalej leczyć danego zęba, aby pacjent nie ponosił kolejnych nieuzasadnionych kosztów przy dalszych próbach zachowania zęba.
Zdarzają się też sytuacje, gdzie wykonanie badania CBCT pozwoliło przypadkowo wykryć dodatkowe miejsca występowania stanu
zapalnego nie widocznego na zwykłym zdjęciu radiologicznym.
W implantologii badanie tomograficzne wykonane przed zabiegiem umożliwia wirtualne wprowadzenie implantu w dane
miejsce z dokładnością do dziesiątych części milimetra. Pozwala
to dobrać odpowiednią długość i średnicę implantu oraz odpowiedni kąt wprowadzenia wszczepu. Dzięki temu mamy pewność, że unikniemy uszkodzenia innych ważnych struktur takich
jak nerwy, naczynia czy korzenie sąsiednich zębów. W przypadku
rozległych rekonstrukcji zębów można precyzyjnie rozmieścić
implanty dla jak najlepszego rozłożenia późniejszych sił żucia.
Bardzo często zdarzają się sytuacje gdzie na pierwszy rzut oka
wszczepienie implantów nie będzie problemem, jednak po ocenie obrazów CBCT okazuje się, że wykonanie przewidywalnej
i trwałej implantacji jest niemożliwe. Wymaga to wykonania tzw
GBR czyli rekonstrukcji kości lub podniesienia dna zatoki szczękowej w miejscu, gdzie chcemy wprowadzić wszczep. Znając
dokładnie trójwymirowy obraz kości unikamy śród-zabiegowych
niespodzianek, zwiększamy przewidywalność takich zabiegów
i minimalizujemy zakres zabiegu co wpływa korzystnie na gojenie
tkanek.
Tomografia komputerowa daje również możliwość przewidywalnego zaplanowania zabiegów usuwania zatrzymanych w kości zębów takich jak np.: ósemki („zęby mądrości”), unikania powikłań,
bądź zmniejszania skutków ubocznych takich zabiegów.
W Stomatologii Mikroskopowej od 2012 roku używamy CBCT
przed zabiegami chirurgicznymi. Takie badanie wykonane przed
zabiegiem to przede wszystkim przewidywalne, minimalnie inwazyjne, szczegółowe planowanie leczenia, bezpieczeństwo pacjenta i trwałe efekty pooperacyjne.
#63
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Rozmowa
#
inSPIRACJE płyną z natury
Po roku przerwy, jeden z największych w Polsce festiwali sztuki wizualnej inSPIRACJE, powraca. Szykują się nowości i to dość nieoczywiste. O szczegółach opowiedzieli organizatorzy
KED Olszewski, dyrektor artystyczny i Rafał Roguszka, producent.
TEKST Agata Maksymiuk / FOTO Sebastian Wołosz
Szczecin tęsknił za inSPIRACJAMI. Nieobecność festiwalu
w 2015 roku była zamierzona?
pewno o wiele bardziej otwarta. Chcemy też, żeby Festiwal był
za każdym razem inny.
K.O.: Ostatnia, czyli 10 edycja Festiwalu inSPRACJE była dla
nas pointą, którą zamknęliśmy dekadę. Przerwa była zamierzona. Zdajemy sobie sprawę, że to, co wymyśliliśmy 10 lat
temu, po upływie dekady nie musi być aktualne i interesujące.
Trzeba wiedzieć, kiedy odetchnąć i zastanowić się nad zmianami. Przez ostatni rok dużo podróżowaliśmy i przyglądaliśmy
się wydarzeniom kulturalnym na całym świecie. Z obserwacji
wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Nowa formuła będzie na
Czyli możemy, a nawet powinniśmy spodziewać się zmian.
Jaka będzie największa?
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
K.O.: Nowy festiwal to tak naprawdę jedna wielka zmiana. Na
początek zwiększyliśmy kompetencje kuratorów. W poprzednich edycjach Festiwalu to my wybieraliśmy temat wydarzenia,
tworzyliśmy znak graficzny, wreszcie zapraszaliśmy kuratorów
do zgłaszania swoich projektów. Teraz odwróciliśmy role.
#64
Ogłosiliśmy konkurs i czekaliśmy na propozycje festiwalowych tematów. Spośród zgłoszonych idei wybraliśmy jedną... a
właściwie dwie, które uzupełniają się i wspólnie tworzą całość.
Naszym zamiarem jest ściślejsze połączenie się z miastem. Zapewniamy, że poprzez dwie najbliższe edycje będziemy starać
się na nowo zdefiniować inSPIRACJE.
W takim razie jak wygląda koncepcja tematyczna?
Ważnym elementem Festiwalu zawsze był konkurs. On
również się zmienił?
K.O.: Hasłem tegorocznego Festiwalu inSPIRACJE jest
OKSYDAN, czyli woda, jej energia i znaczenie symboliczne.
Przesłaniem Festiwalu jest otwarcie się na wzajemne przenikanie, budowanie przestrzeni porozumienia dla pozornie odległych artystycznych założeń. Chcemy aby jeden temat płynnie przeistoczył się w drugi, dlatego w przyszłym roku myślą
przewodnią będzie powietrze. Ideę wody zaproponowała Lena
Wicherkiewicz, natomiast powietrza Rob Garrett. Zdecydowaliśmy się zrobić taki dyptyk festiwalowy pod wspólnym podtytułem „Zanurzenie”.
Szczecin jest otoczony wodą. Na wybór tematów wpłynęło
położeniem miasta?
R.R.: Szczecin zawsze aspirował do statusu waterpolis, daje
się to odczuć w opiniach mieszkańców. Świadome zbliżenie
mieszkańców do wody w pewien sposób sprawiło, że temat był
nam bliższy. Woda i powietrze mają w sobie aspekt integrujący. Dotyczy on także zewnętrznego oddziaływania Festiwalu.
R.R.: Tak, podzieliśmy go na dwie części. Pierwsza, to wersja
klasyczna - artyści zgłaszają swoje projekty, my je oceniamy
pod kątem zgodności z tematem. Druga to konkurs na idee artyści zgłaszają do nas swoje pomysły w oparciu o nasz budżet, my wybieramy najlepsze i realizujemy je po zakończeniu
Festiwalu.
Planujecie wyjść poza granice galerii? Co dla nas szykujecie?
R.R.: Planujemy pojawić się w wielu nieoczywistych miejscach.
Już samo otwarcie festiwalu będzie zaskoczeniem. Zdradzimy,
że wystąpi na nim KAMP! z nową płytą. Na pewno znajdziecie nas w przestrzeni miasta, na pewno też sztuka współczesna
pojawi się w odnowionym wnętrzu Muzeum Narodowego. To
ważne, bo młoda sztuka jeszcze nigdy nie była tam wystawiana.
Do festiwalu pozostało kilka tygodni i dopinamy pewne rzeczy
na ostatni guzik, dlatego nie możemy wyjawić wszystkiego, ale
obiecujemy, że będziecie pozytywnie zaskoczeni.
#65
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Kul
tu
ral
nie
ZAPOWIADAMY
POLECAMY
ZAPRASZAMY
Habib Koité
na Szczecin
Music Fest
Habib Koité to muzyk pochodzący z Mali, jedna z największych gwiazd współczesnej
muzyki afrykańskiej, stawiany
w jednym rzędzie z takimi
nazwiskami jak Richard Bona,
Salif Keita i Youssou N’Dour.
Urodził się w 1958 roku,
a szerszą popularność zdobył
na początku lat 90., kiedy
to jego piosenka „Cigarette
Abana” (No more cigarettes)
stała się przebojem zachodniej
Afryki. Wpływowa gazeta muzyczna Rolling Stone nazwała
go „największą gwiazdą Mali”,
a słynne magazyny People,
Entertainment Weekly, New
York Times, Vanity poświęcały
mu obszerne artykuły, porównując do wielkich nazwisk muzyki
rockowej. Muzyka Habiba łączy
malijskie korzenie z wpływami
muzyki świata zachodniego.
Szczeciński koncert będzie
jedynym występem tego artysty
w Polsce.
31 maja, Filharmonia,
godz. 19, bilety 80-100 zł
Natalia Kukulska
& Atom String
Quartet
W Noc Muzeów podczas koncertu
usłyszymy efekt wspólnej pracy
artystów, który znalazł swój finał
na ostatnim albumie piosenkarki
„Ósmy plan”. Wydawnictwo
powstało jako dzieło dwupłytowe,
przy udziale znakomitego kwartetu
smyczkowego Atom String Quartet.
Drugi krążek „Ósmy plan – Live in
Alvernia Studios”, zawiera utwory
z pierwszego, zaaranżowane na
nowo, przez ów zacny kwartet.
21 maja, Filharmonia, godz. 20
Michał Bajor
Michał Bajor wystąpi z zespołem
i piosenkami z płyty „Moja Miłość”.
Bajor w 1987 roku nagrał swoją
pierwszą płytę. Wykonał tam utwory
m.in. belgijskiego autora Jacques’a
Brela, z którym związał swoją dalszą
sceniczną karierę. W 1993 r. wystąpił
w teatrze Studio Buffo u Janusza Stokłosy i Janusza Józefowicza. W 2000
roku wystąpił w filmie „Quo vadis”
Jerzego Kawalerowicza, grając rolę
Nerona. Na scenie muzycznej współpracuje z takimi kompozytorami, jak:
Włodzimierz Korcz, Janusz Strobel,
Jarosław Kukulski, Jerzy Satanowski,
Hadrian Filip Tabęcki, Paweł Stankiewicz, Marcin Nierubiec i Piotr Rubik.
Śpiewa teksty m.in.: Władysława
Broniewskiego, Juliana Tuwima, Wojciecha Młynarskiego, Marka Grechuty
czy Jonasza Kofty.
24 maja, Filharmonia, godz. 19, bilety
100-120 zł
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
#66
Janusz Radek
z zespołem
Koncert będzie składał się z 20 piosenek z najnowszej płyty „Popołudniowe przejażdżki” oraz największych
przebojów artysty. Janusz Radek
zaczynał od klimatów poetyckich
– komponował piosenki do tekstów
Bolesława Leśmiana, Leopolda Staffa,
E.E Cummingsa. W latach 1994-95
współtworzył krakowski kabaret
Zielone Szkiełko. Śpiewał też
w zespołach o ostrzejszym brzmieniu punkrockowym Gównoprawda
i rockowych: Moonwalker, Obcy,
Jutro, Zanderhaus.
Makowiecki /
Skrzek /
Komendarek /
Bloom
10 maja, Filharmonia, godz. 19,
bilety 80-100 zł
Dokręcanie
śruby w operze
Obara
International
To będzie autorski projekt Macieja
Obary, jednego z najciekawszych
polskich saksofonistów jazzowych – zbiera znakomite recenzje
melomanów i krytyków. Odnosi
międzynarodowe sukcesy, pojawia
się w programach najważniejszych
festiwali na całym świecie. Dominik
Wania, podwójny laureat „Fryderyka”, to jeden z najważniejszych
współczesnych pianistów jazzowych. Obaj spotkali się w zespole
Tomasza Stańki i tam zawarli swą
muzyczną przyjaźń. Kontrabasista
Ole Morten Vågan współpracował
z zespołami reprezentującymi różne
style, zawsze jednak najbliżej mu
było do współczesnej muzyki improwizowanej.
Pierwsza polska inscenizacja
arcydzieła Benjamina Brittena
w szczecińskiej operze. „The Turn
of the Screw” (Dokręcanie śruby),
to pełen napięcia thriller, oparty na
noweli Henry’ego Jamesa, będący
w światowym kanonie najwybitniejszych dzieł operowych
XX wieku. Akcja toczy się
w kryjącym ponure tajemnice
domu, w wiktoriańskiej Anglii.
Kolejne wydarzenia i muzyka
niczym śruba wkręcają widzów
coraz głębiej w poczucie
niepewności i strachu. Młoda
guwernantka otrzymuje posadę
w Bly, we wschodniej Anglii. Ma
być nauczycielką i opiekunką
rodzeństwa sierot: Milesa i Flory.
Kobieta jest oczarowana pięknym
i dostatnim wiktoriańskim domem,
jak również swoimi podopiecznymi. Jednak wkrótce okazuje się,
że w rezydencji w Bly czai się
zagadkowe i ulotne zło.
20 maja, Opera na Zamku, godz. 19,
bilety 60-80 zł
W cyklu Soundlab zabrzmią
autorskie kompozycje Tomasza
Makowieckiego z płyty „Moizm”.
To płyta daleka od młodzieńczych
dokonań finalisty programu „Idol”.
Wymarzony syntezator Roland Juno
60 skierował go w rejony zabaw
z elektroniką i przetwarzaniem
dźwięku. Zauroczenie jego brzmieniem nasunęło Makowieckiemu
myśl o stworzeniu kolekcji starych
syntezatorów: ich dźwięk z pewnością wpłynął na klimat płyty.
Do pracy nad albumem artysta
zaprosił legendy polskiej elektroniki
– Józefa Skrzeka i Władysława
Komendarka.
12 maja, Filharmonia, godz. 19,
bilety 30-40 zł
Dwie
premiery we
Współczesnym
Teatr zaprasza na dwie premiery pod
koniec maja. „Moja mama leczy się
u dr. Oetkera” to opowieść o zwyczajnym szaleństwie, groteska na temat
depresji. Przygotowywany specjalnie
dla Teatru Współczesnego tekst Sebastiana Majewskiego, będzie próbą
podjęcia ważnego tematu - choroby
psychicznej, problemu często ukrywanego lub bagatelizowanego. Natomiast
„Historia T-shirtu”, to odpowiedź
na pytanie, jaka opowieść kryje się
za jednym z najpopularniejszych
ubrań sprzedawanych masowo na
świecie.
29 maja, Teatr Współczesny, godz. 19,
bilety 26-33 zł
29 maja, Teatr Współczesny, godz. 19.30,
bilety 26-33 zł
9 maja, Filharmonia, godz. 19, bilety
20-30 zł
#67
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Rozmowa
#
„Sedinum” napisałem
z miłości do miasta
Wiele miast chowa swoje tajemnice przed przypadkowymi obserwatorami. Tym chętniej
odkrywają je dla swoich czytelników kolejni pisarze, lokując fabułę najczęściej
w historyczno-sensacyjnym kontekście. To, co niewidoczne dla szczecinian, w brawurowym
stylu odkrywa w książce „Sedinum” Leszek Herman. Pisarz? Nie, architekt.
ROZMAWIAŁA Bogna Skarul / FOTO Sebastian Wołosz
storyczne, ale też legendy, ciekawostki. Co
jest w książce prawdziwe, a co jest fikcją?
- Założenie było takie, aby jak najwięcej
elementów było prawdziwych. Wszystkie
tematy historyczne, ba, wszystkie budynki, wydarzenia z przeszłości, są jak najbardziej prawdziwe. Najtrudniejsze było,
żeby te opowieści i legendy połączyć
w całość. Posplatać w opowieść, która jeszcze do tego musiała być prawdopodobna.
- Jakie miasto Pan najbardziej lubi? Bardzo lubię Londyn. Czuję się tam, jak
u siebie. To miasto otwarte. Ma fantastyczną komunikację miejską. Po powrocie
z Londynu do Szczecina mam wrażenie,
że tutaj komunikację projektowały małpy
człekokształtne. Kompletna masakra.
- A polskie miasta? - Z polskich lubię
Świnoujście i oczywiście Szczecin.
- Myślałam, że na pierwszym miejscu będzie
Szczecin. - Nie chciałem mówić takich oczywistości (śmiech).
- Spodziewałam się Szczecina, bo tę miłość do miasta czuć
w Pana książce. - Rzeczywiście. Szczecin jest może takim trochę drugoplanowym, ale jednak bardzo ważnym bohaterem mojej książki.
- „Sedinum” powstało z miłości do miasta? - Można tak powiedzieć. Mam przyjaciółkę Agatę, która prowadzi dość popularny
portal „Kocham Szczecin”. Czasami wypytywała mnie o różne
sprawy związane z miastem, prosiła bym coś tam jej wytłumaczył. I tak, od słowa do słowa, wspólnie wpadliśmy na pomysł,
by powstała strona o tajemnicach Szczecina. Bo ja się z nimi, jako
architekt specjalizujący się w konserwacji zabytków, stykam na
co dzień. Nawet wykupiłem domenę o tajemnicach miasta. Później był pomysł na książkę o tajemnicach Szczecina - na zasadzie
ciekawostek. Ale doszliśmy do wniosku, że takich książek jest
sporo. Zaczęliśmy się więc zastanawiać, czy te ciekawe informacje o mieście może jednak sprzedać w formie fabuły. I najpierw
powstał jeden rozdział, później drugi... Przez dwa lata jakoś się ta
książka napisała.
- Akcja „Sedinum” to wymyślona historia. Rzecz rozgrywa
się przede wszystkim w Szczecinie, podaje Pan bogate tło hi-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
- I udało się? Nic Pan nie zmyślił? - No, niezupełnie. Ale zależy z jakiej strony się patrzy.
Na przykład mieszkanie jednego z bohaterów - Igora,
który mieszka na strychu przy ul. Kapitańskiej, rzeczywiście istnieje. Ale tylko miejsce, bo strych jest bardzo trudny technicznie
do przerobienia na mieszkanie, choć przepiękny.
- A zamek pod Londynem z książki istnieje? - Oczywiście. Tak
samo, jak dom na Pogodnie. Należy do mamy mojej koleżanki.
Wydawało mi się, że będzie fajnie, jak w książce pojawią się
prawdziwe miejsca i czytelnicy będą to wyławiali.
- Jak Pan wpadł na pomysł fabuły? - Nad tym myślałem bardzo
długo. Przeczytałem kilka poradników, jak pisać książki. Wynikała z nich jedna, najważniejsza rzecz - książka tego typu musi
mieć najpierw stworzoną konstrukcję. Więc najpierw wymyśliłem fabułę.
- „Sedinum” często porównywana jest do prozy Dana Browna. Czytał Pan jego książki? - Naturalnie. Dan Brown wymyślił
bardzo dobry „silnik powieści”. Jego książki są skonstruowane
bardzo technicznie. Rozdziały nie są długie. Każdy kończy się
tak, że chce się zacząć czytać kolejny. Ten styl podchwyciło wielu pisarzy. Okazuje się, że sensacja połączoną z historią świetnie
się czyta. Ten pomysł mi także odpowiada, bo łączy się z moją
wyobraźnią. Nie mam warsztatu, jaki mają prawdziwi pisarze.
#68
Rozmowa
#
Nie potrafię bawić się konstrukcjami językowymi. W ogóle się
na tym nie znam. Nie jestem polonistą. Pasuje mi prosty sposób
opowiadania historii.
- Sceptycznie zabierałam się za „Sedinum”. Miałam obawy.
Jest Pan w końcu architektem, a nie pisarzem. Tymczasem
okazało się, że książkę świetnie się czyta. Jednocześnie jest
Pan twórcą odrestaurowanego budynku „Starej Rzeźni”.
Pisanie książki i powstawanie „Starej Rzeźni” zbiegło się
w czasie. Jedno i drugie okazało się wielkim sukcesem. - „Stara Rzeźnia” i Laura Hołowacz to jeden z czynników sprawczych
powstania książki. Podczas wstępnych koncepcji przy renowacji
budynku na Łasztowni, odkryliśmy, że istnieje oś, którą można
pociągnąć z gabinetu prezydenta miasta do „Starej Rzeźni”. I ta
oś przechodzi przez Wały Chrobrego. Jej powstanie to nie przypadek, bo takich przypadków w architekturze nie ma. Prawdopodobnie „wyznaczył” ją Hermann Haken (w latach 1878-1907
nadburmistrz Szczecina - przyp. red.). Laura Hołowacz podchwyciła pomysł i w holu „Starej Rzeźni” wyznaczyła linię Hakena.
A ja wykorzystałem tę oś w książce.
- Haken wraz z architektem Meyerem-Schwartauem byli też
sprawcami placów w Szczecinie. - Oczywiście. Często mówi
się, że szczecińskie place nawiązują do paryskich. To bzdura.
- A jak było? - Plan Szczecina został skonstruowany na planie
Berlina. Tam jednak były zwyczajne, prostokątne kwartały bez
placów. Place w Szczecin wmontował właśnie Haken z Meyerem,
a oni byli związani z Lożą Masońską. Więc Szczecin musiał mieć
akcenty symboliczne. Potem się okazało, że place powtarzają
gwiazdozbiór Oriona. Kiedy się o tym wszystkim dowiedziałem, wydało mi się to fantastyczne. Dużo lepsze niż porównanie
do Paryża. Była to jedna z tych historii, która podziałała na moją
wyobraźnię.
- Pan w tej chwili jest bardziej architektem, pisarzem, czy
może już historykiem? - Historykiem w ogóle nie jestem. Z racji tego, że jestem architektem i głównie zajmuję się konserwacją
zabytków, to dużo grzebię w historii. Taki zawód. Trzeba iść do
archiwum, poszukać informacji. I jak się te ciekawe znajduje, to
zostają gdzieś w głowie. Przydają przy pisaniu książki (śmiech).
- Długo pisał Pan te 800 stron? - Dwa lata, ale do tego jeszcze
przynajmniej rok zbierania materiałów.
- Będzie kolejna część „Sedinum”? - Owszem, powstaje już następna książka. Napisałem już jedną trzecią. W maju odbędą się
targi książki w Warszawie, gdzie „Muza” - mój wydawca - zaprezentuje jej okładkę i krótki opis. Przewidujemy, że druga książka
ukaże się przed Gwiazdką.
- Też będzie taka gruba? - Nie, już trochę cieńsza. Ale niewiele,
może 600 stron.
- Fani Pana książek nie będą zadowoleni. Koledzy, gdy czytali
„Sedinum” i byli na 400 stronie, to się cieszyli, że jeszcze 400
stron przed nimi. - Też lubię czytać grube książki, ale wydawca
mnie przed tym przestrzega.
- Dlaczego? - Bo 800-stronicowa książka nie mieści się do torebki (śmiech). Wysłałem książkę do dziesięciu wydawnictw. Nie
bardzo wierzyłem w sukces. I od razu postanowiłem, że muszę
mieć plan B, że jeśli nikt nie będzie chciał mi jej wydać, to swoją
opowieść puszczę na bloga.
- Na szczęście okazało się, że „Muza” chce to wydać. - Właśnie.
Od razu mi odpisali, że są zainteresowani, ale potrzebują czasu na
ostateczną decyzję. Po trzech dniach odezwali się, że postanowili
wydać.
- A teraz dodrukowują. - Już był nawet drugi dodruk. Na Facebooku odezwali się do mnie czytelnicy, wskazując błędy. Sprawdzam to i poprawiam w kolejnych wersjach.
- Dużo się Pan pomylił? - To są drobiazgi, ale ogromnie mnie
cieszy to, jak czytelnicy, głównie szczecinianie, identyfikują się
z moją książką.
- Są zauroczeni pokazaniem ich miasta. A jak książka odbierana jest poza Szczecinem? - Czytelnikom spoza miasta nie
przeszkadza Szczecin w tle. Mi przede wszystkim pochlebia jednak to, że książka tak ciepło została przyjęta przez szczecinian.
Ze spotkań z czytelnikami mam wrażenie, że oni się cieszą, iż ich
miasto po raz pierwszy pokazane zostało tak bardzo pozytywnie.
Bo im wcześniej tego brakowało.
- Szczecinianie raczej narzekają na swoje miasto. A Pan napisał wprost „To nie Szczecin jest byle jaki, tylko my, jego
aktualni mieszkańcy!” - Moim zdaniem Szczecin ma bardzo
słaby marketing - jako miasto. Jest tyle ciekawych rzeczy, tyle tu
powstaje świetnych marek, a my tego nie potrafimy wykorzystać
i zatrzymać.
- Na przykład? - Nieprawdopodobna jest przecież historia Sydonii von Borck. To gotowy pomysł na serial HBO, wyszłoby
ciekawiej niż „Gra o tron”. Albo historia obrazu, którą opisuję
w książce. Przecież to brzmi jak bajka, nieprawdopodobna bajka.
A nikt tego u nas nie wykorzystał w sposób marketingowy. Historia Sydonii von Borck znana jest bardziej w Wielkiej Brytanii.
Opowieść o niej napisała matka Oscara Wilde. Tam w muzeach
wiszą jej portrety. A w Szczecinie nikt o tym nie wie. Przecież to
są mocne marki, których zupełnie nie wykorzystujemy.
- A szczecińska historia masońska, o której Pan pisze, jest
prawdziwa? - Naturalnie. Przecież to można wykorzystać do pokazania Szczecina! Często powołuję się też na przykład „wściekłego psa”. Od paru lat w całej niemal Europie podawany jest taki
„szot” (wódka plus sok malinowy), a on powstał w Szczecinie.
Został wymyślony w „Pub Fiction” przy placu Szarych Szeregów.
Teraz „wściekłego psa” podają w Londynie, Paryżu, Berlinie.
A myśmy nie zaklepali, że to jest nasze. Teraz Wrocław chce to
zrobić. Chce nam go zabrać.
#69
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05
1/2016
Rozmowa
#
Jak zbudować miasto od zera
Szczecińskie studio architektoniczne SAS cieszy się z głównej nagrody w prestiżowym konkursie
Architectural Review Future Project Awards, którą otrzymało za koncepcję zagospodarowania
terenów w okolicy Mielna. Szefa studia Marka Sietnickiego pytamy o smak sukcesu, architekturę
Szczecina oraz jak to zrobić, by w miejskiej zabudowie nie było nudno.
ROZMAWIAŁA Bogna Skarul / FOTO Archiwum
- Szczecinianie są dumni z tego, że architekci z ich miasta
otrzymali tak prestiżową nagrodę. Pan też? - Oczywiście. Ale
cieszy mnie ona także dlatego, że w Szczecinie w ogóle zaczyna mówić się o architekturze. Do tej pory, jeżeli były dyskusje
na ten temat, to raczej koncentrowały się wokół tematów typu
„dlaczego nie mamy rynku”, „znajdźmy serce miasta”, czy „co
dalej z Aleją Kwiatową”. Brakowało konkretu. Nie mówiło się
o architekturze w mieście, jakby ona nikogo nie interesowała,
nie emocjonowała. Dopiero nowa filharmonia tę dyskusję wywołała. Początkowo nie podobała się dwóm trzecim mieszkańców, bo była zbyt biała, przypominała pudło, nie pasowała do
otoczenia. Takie opinie przeważały. Dopiero kiedy na temat budynku zaczęły pisać poważne pisma architektoniczne, a później
przyszła bardzo poważna nagroda, wokół filharmonii zrobiła się
w mieście inna atmosfera. Później ta nagroda zrobiła bardzo dobrą atmosferę wokół całego miasta. Z nami było podobnie.
- Jak to? - Sami nie wierzyliśmy, że nagroda, którą otrzymaliśmy jest aż tak ważna i prestiżowa. Nie docierało do nas, że to
niezwykłe wyróżnienie na architektonicznym rynku w całej Europie. O tym, że wygraliśmy w naszej kategorii dowiedzieliśmy
się tydzień wcześniej. Organizatorzy dali nam czas, byśmy się do
odbioru nagrody przygotowali, a my przez ten czas - zamiast wyć
z radości - sami siebie musieliśmy przekonywać, że możemy być
z niej dumni. W tym sensie trochę podobnie jest ze Szczecinem.
Dopóki ktoś z zewnątrz nie pokazał nam wartości budynku filharmonii, to myśmy go w mieście trochę lekceważyli.
- Ciężkie ma Pan życie z inwestorem? - O nie. Jest zupełnie
odwrotnie. Zawsze będę podkreślał, że z grupą Firmus mieliśmy
świetne relacje. Owszem, najczęściej jest tak, że istnieje rozdźwięk między inwestorem a architektem. Architekt próbuje w projekcie przemycić jak najwięcej elementów, na których mu zależy,
na przykład kwestie estetyczne, przestrzenne. Inwestor z kolei
ma tabelkę, gdzie na końcu musi być wynik finansowy. Musi mu
się inwestycja spinać. Do tego dochodzi odbiorca, który najczęściej wskazuje, co mu się nie podoba. W przypadku naszego studia było inaczej.
- Inwestor dał Wam wolną rękę? - Nie, ale pokazał na czym mu
zależy, a to bardzo pomogło w opracowaniu koncepcji. Od po-
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
czątku wiedzieliśmy - my i inwestor - że teren jest bardzo duży,
że nie znajdziemy na niego jednego, uniwersalnego rozwiązania.
Wiedzieliśmy, że zanim tak naprawdę zabierzemy się do pracy,
musimy najpierw zrobić głęboką analizę i badania, dla kogo to
robimy, kto jest potencjalnym odbiorcą, jakie są możliwości
użytkowania. To był raczej proces dochodzenia do koncepcji,
niż projektowanie z jakim kojarzy się praca architekta. Ciekawe
zadanie. Nasz inwestor około 2000 roku kupił bardzo duży teren
między Unieściem a Łazami. To były opuszczone grunty z pozostałościami po obecności wojska. Kupił 40 ha, czyli około 2,5
kilometra wybrzeża. Teren jest wąski, węższy niż półwysep Hel
między morzem a jeziorem. Dziwny i trudny.
- To dobrze czy źle? - Ani dobrze, ani źle. Taki teren rodzi później konsekwencje, trudności w projektowaniu. Ciężko w tym
znaleźć uniwersalne sposoby użytkowania. Trzeba mieć świadomość, że użytkownik - jak chce przejść z jednego krańca na drugi
- musi poświęcić na to co najmniej pół godziny.
- Co zaproponowaliście? - Zaprojektowaliśmy miasteczko.
Nasz inwestor, choć jest deweloperem, nie naciskał, byśmy cały
teren obstawili apartamentowcami, hotelami, resortami. Wiedział, że zgodnie z normami mogłoby tu powstać ponad 80 tys.
mieszkań, ale wiedział też, że taka liczba mieszkań nikomu nie
jest potrzebna, że to się nie sprzeda. A my nie musimy wykorzystywać tej przestrzeni maksymalnie.
- Na ilu mieszkańców zaprojektowaliście to miasteczko? - Na
15 tysięcy. Nasz inwestor zdawał sobie sprawę, że w tym miejscu nie znajdzie się dużo kupców, którzy chcieliby mieszkać na
zatłoczonym osiedlu.
- To może lepiej byłoby podzielić te 40 ha na mniejsze działki
i sprzedać innym deweloperom? - Może tak. Pieniądze pewnie
przyszłyby szybciej. Okazji, aby podzielić teren na działki, inwestorzy mieli już kilka.
- Ale nie zrobili tego? - Nie, bo chcą, aby tam powstało piękne,
unikalne miasteczko - nad morzem, blisko większego miasta:
z teatrem, filharmonią, centrami handlowymi, służbą zdrowia.
Rynek turystyczny cały czas się w Polsce rozwija.
#70
Styl życia
#
polskiej kolorystyce. W naszym piasku, roślinności. Zaproponowaliśmy hotel moloch, z którego nie trzeba wychodzić przez
dwa tygodnie pobytu w tym miejscu, ale także domki nad wodą,
z których wychodzi się bezpośrednio nad morze. Są miejsca
przeznaczone dla tych, którzy sami będą chcieli sobie wybudować domy. To tak duży teren, że musieliśmy działać różnymi
skalami, różnymi formami i różnymi typami.
- W Polsce cierpimy na architektoniczny brak uporządkowania. A Pan tu głosi różnorodność. Nie boi się Pan chaosu?
- Ale sporo osób narzeka, że sezon turystyczny jest za krótki,
trwa tylko dwa miesiące. - Niektórym udaje się go wydłużyć
o czerwiec i wrzesień. W tej chwili modne jest wyjeżdżanie także
poza sezonem, nawet przenoszenie się na emeryturę do kurortów.
Poza tym istnieje grupa zawodów, których nie trzeba uprawiać
w firmie. Można pracować w domu, więc można też w takim
naszym miasteczku. Ale pod pewnymi warunkami.
- Jakimi? - Muszą mieć swoje atrakcje, muszą przyciągać. Mogliśmy z tego zrobić Las Vegas, ale przecież nie o to chodzi. Udało się przyjąć, że teren jest bardzo atrakcyjny architektonicznie.
Inwestor na to przystał. Wspólnie zastanawialiśmy się, co tak
właściwie tworzy tę unikalność.
- I jaki był wniosek? - Miasteczko, ale zróżnicowane skalą budynków, materiałami, formą. Ale ciągle pokazujemy, że jesteśmy
w Polsce, nad morzem. Osadzamy to w południowo-bałtyckiej,
- Zbyt uporządkowane 40 ha, byłoby po prostu nudne. Nie ma
takich miast. Miasta historycznie sprawiają wrażenie spójnego,
ale nie są uporządkowane jak nasze szuflady. Żyją i architektura
w nich po prostu narasta. Trochę inaczej było w Polsce. My ten
naturalny przebieg mieliśmy w pewnych latach zachwiany. Ale
przez ostatnie dwadzieścia lat staramy się to nadrobić, choć tak
się nie da. Większość miast nie podniosła się w naturalny sposób
po zniszczeniach wojennych. Weszła w nie myśl lat 50., czyli
budujemy tanio, wystarczy, że dajemy człowiekowi kibel i światło. Takie było myślenie. Oczywiście z wyjątkami i dla mnie na
przykład architektura szczecińska lat 60. w większości się broni.
Szczególnie w centrum miasta, w okolicach Galaxy. Dopiero Galaxy narobiło zamieszania. Nawet te dwa budynki przy pl. Grunwaldzkim ciekawie wpisują się w historyczną, starą zabudowę
miasta. I właśnie podobny efekt, jaki udało się uzyskać z różnorodności, urzekł komisję nagradzającą koncepcję. Na osiedlu
Dune - Mielno nie ma monotonii.
#71
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Sport
#
Biznes w sporcie – na polu czy na korcie?
Istnieje golf, będący po prostu dyscypliną sportową. Ten w wykonaniu profesjonalistów oraz ambitnych amatorów, dla których liczą się przede wszystkim wyniki i rywalizacja. Ale jest też jego druga
odsłona. Ta modna i popularna, która służy przede wszystkim spotkaniom towarzyskim oraz nawiązywaniu i rozwijaniu kontaktów biznesowych.
TEKST Maciej Żmudzki / FOTO Andrzej Szkocki
i to właśnie tę dyscyplinę możemy obecnie określić mianem
sportowego serca biznesu.
Powszechnie uważa się, że do tego typu spotkań przeznaczone są dwie dyscypliny – tenis i golf. Od lat przypisana im jest
elegancja, klasa i swego rodzaju elitarność. Obie nie należą do
najtańszych, niosą ze sobą odpowiedni prestiż i umożliwiają to,
co w biznesie nieodzowne, czyli interakcję między dwiema osobami. W obu tych dyscyplinach można też dużo dowiedzieć się
o partnerze. Zachowania podczas gry na korcie lub polu golfowym pokazują, jak dana osoba radzi sobie pod presją, czy myśli
strategicznie i potrafi opanować emocje. Wszystkie te aspekty
mają przejrzyste przełożenie na późniejsze zachowania w interesach i umożliwiają lepsze poznanie charakteru potencjalnego
partnera. Dlaczego zatem golf znajduje się w biznesowej hierarchii wyżej niż tenis? Powodów jest kilka.
Znany francuski pisarz André Maurois powiedział kiedyś, że
biznes to nic innego jak kombinacja wojny i sportu. Słowa te,
choć dzieli nas od nich już kilkadziesiąt lat, nadal wydają się aktualne. Walka i symboliczne toczenie bitew od zawsze stanowią
fundamenty życia biznesowego. Czasem prowadzimy wojny
z konkurencją, a innym razem z własnymi słabościami i ambicjami. Trudno nie zgodzić się także z drugą częścią tej wypowiedzi, która stawia tezę, że biznes to w dużej mierze także sport.
W dzisiejszych czasach te słowa nie odnoszą się wyłącznie do
szeroko pojętej rywalizacji, którą zapewne miał na myśli autor.
Biznesowego charakteru na niespotykaną dotąd skalę nabrał golf
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Pierwszym jest unikatowy system handicapowy, który sprawia,
że rywalizacja na polu golfowym może być zacięta nawet wtedy, gdy obu graczy dzieli znacząca różnica w umiejętnościach.
Gdy podobna dysproporcja ma miejsce w tenisie, to sportowy
walor spotkania traci niemal całą swoją zasadność. Drugim argumentem przemawiającym za golfem jest to, że wybacza wiek.
Zawodnicy 30- i 65-letni mogą rywalizować na tym samym poziomie, gdyż sprawy kondycyjne nie grają większej roli. Najistotniejszą różnicą, która wykazuje wyższość golfa nad tenisem
w tym aspekcie, jest jednak specyfika prowadzenia rozgrywki.
Kilkugodzinne przejście po polu gwarantuje możliwość długiej
i niezakłócanej rozmowy, przerywanej jedynie co jakiś czas na
wykonanie kolejnych uderzeń. W tenisie proporcje są dokładnie
odwrotne. Faktyczna gra toczy się niemal cały czas, a okazja
do wymienienia kilku zdań podczas meczu ogranicza się jedynie
do krótkich przerw między gemami.
Nic więc dziwnego, że do miana sportowego centrum biznesowego w naszym regionie urósł podszczeciński ośrodek Binowo
Park. Profesjonalne pole golfowe, które zostało oddane do użytku w roku 2000 z roku na rok staje się coraz bardziej popularne.
Jednym z jego atutów jest usytuowanie na terenie malowniczego
Szczecińskiego Parku Krajobrazowego, co nie tylko dodaje temu
miejscu niewątpliwego uroku, ale pozwala też na odprężające
obcowanie z ciszą, spokojem i pięknem krajobrazu. Na ten składają się też oczywiście naturalne walory terenu, czyli jego efektowna rzeźba oraz oczka wodne i stawy, które zostały zręcznie
#72
Sport
#
wykorzystane jako część imponującego pola golfowego.
Moda na golfa nie tyczy się wyłącznie spotkań, które skutkują
późniejszym podpisywaniem kontraktów. Sport ten w ostatnim
czasie upodobali sobie także celebryci. Aktywnie grających w
Polsce z roku na rok jest coraz więcej, a poziom ich współzawodnictwa stale rośnie. Na polach golfowych regularnie można
oglądać w akcji między innymi Mariusza Czerkawskiego, Mateusza Kusznierewicza, Krzysztofa Maternę, Roberta Rozmusa
czy Jerzego Dudka.
- Golf jest dla nas wielką przyjemnością i sprawia bardzo dużo
frajdy – mówi popularny Klaudiusz Sevković, który bierze udział
w rozgrywkach dla celebrytów. – Nie jest nas może jeszcze aż
tak dużo w Polsce, ale mam wrażenie, że dyscyplina się rozwija
i coraz bardziej zyskuje na popularności. Osobiście mogę powiedzieć, że golf stał się moim sposobem na życie. Kiedy ktoś
mówi, że nie ma na niego czasu, to nigdy nie wierzę. Jestem zdania, że zawsze można tak wszystko poustawiać, żeby umożliwić
sobie wizytę na polu. Może nie będzie to za każdym razem pełne
osiemnaście dołków, ale taką „dziewiątkę” bez większych kombinacji da się wcisnąć w kalendarz. Ja nauczyłem się już być na
to przygotowany i dlatego zawsze wożę kije w samochodzie, bo
nigdy nie wiadomo, kiedy uda się zagrać.
Sevković, znany między innymi z prowadzenia programów telewizyjnych oraz występu w reality show „Big Brother”, zgadza
się też z wizją biznesowego postrzegania tej dyscypliny sportu.
– Przyznaję uczciwie, że niemal za każdym razem, gdy grałem
w golfa, to przy okazji załatwiałem jakieś interesy. Wizyta na
polu golfowym daje wspaniałe możliwości, ponieważ zaliczenie
choćby dziewięciu dołków, to już mniej więcej półtorej lub nawet dwie godziny gry. To daje okazję do prowadzenia dłuższych
rozmów, które później wymiernie przekładają się na interesy.
Wielu biznesmenów chętnie gra w golfa, ponieważ to umożliwia im spotkania, na które w biurze nie ma czasu lub warunków.
Wydaje mi się, że ta dyscyplina przypomina obecnie tenis z lat
siedemdziesiątych i właśnie to sprawia, że śmiało można nazywać ją elitarną. Widzę jej rosnącą popularność, sam regularnie
przyczyniam się do jej propagowania wśród znajomych i jestem
zdania, że prędzej czy później każdy trafi w końcu na pole. W
tym roku golf wraca jako dyscyplina olimpijska, więc miejmy
nadzieję, że przełoży się to na jego jeszcze większą popularność.
To będzie dobre nie tylko dla samego sportu, ale i dla biznesu!
Nie da się ukryć, że golf ewoluował. Zaczynał jako dyscyplina sportowa, a z czasem przekształcił się w coś wykraczającego
poza ramy wąsko rozumianej aktywności fizycznej. Teraz golf to
relaks, moda, ekstrawaganckie spędzanie czasu z przyjaciółmi i
przede wszystkim wielki potencjał biznesowy. Ludzie spotykają
się na polu, gdzie w spokojnych i komfortowych warunkach dyskutują o szczegółach podpisywania kontraktów. I to się będzie
kręcić nadal, bo nie jest przecież tajemnicą, że od dawien dawna
jedną ze skuteczniejszych recept na biznes jest po prostu wyprowadzić kogoś w pole.
R E K L A M A
Sklep Jeździecki
CAVALLO
ul. Przybyszewskiego 4 (Pogodno), Szczecin
[email protected]
tel: 91 487 27 49
+ 48 604 401 903 | + 48 601 970 400
Godziny otwarcia:
pon - pt: 10-18 | sobota: 10-15
www.cavallo.szczecin.pl
*Salon oferuje możliwość indywidualnego
umówienia się na zakupy poza godzinami
otwarcia - również w niedziele i święta
Rozmowa
#
#Co u Pana słychać #Oskar Masternak
W garniturach niedobrze się czuję
- Co u Ciebie, Oskar, słychać? - Ostatnio dużo
się zmieniło, bo mam nową pracę w zupełnie
nowym miejscu. A w tej pracy dużo się dzieje.
- To dobrze? - Oczywiście. Jestem zadowolony.
- Zdobyłeś tytuł „Debiutanta Roku” w konkursie dziennikarskim organizowanym przez
szczecińskie stowarzyszenia. Zaskoczyło Cię to? Starsi koledzy trzymali tę wiadomość przede mną w tajemnicy.
Wiedziałem, że jestem nominowany, ale zupełnie nie spodziewałem się, że otrzymam tytuł. Kiedy wyczytano moje nazwisko, byłem ogromnie zaskoczony i w głowie miałem pustkę.
Nawet nie wiedziałem, jak podziękować. Ale jakoś wybrnąłem.
- To nagroda za debiut. Kiedy debiutowałeś? - Moja przygoda z dziennikarstwem zaczęła się w 2015 roku, gdy zacząłem
pisać dla portalu „Wspólna Pogoń”. To portal o tematyce sportowej. Robiłem relacje ze spotkań szczecińskiej drużyny, wywiady z piłkarzami. W styczniu 2016 roku dowiedziałem się,
że „Głos Szczeciński” szuka współpracowników. Zgłosiłem się
i tak się zaczęło.
- Czym zajmowałeś się wcześniej? - Skończyłem muzykologię na Uniwersytecie Warszawskim i przez pierwsze dwa lata
po studiach pisałem doktorat, ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że to nie dla mnie - takie siedzenie w bibliotece
i szperanie w książkach. Postanowiłem to zmienić. Zacząłem
pracować jako doradca finansowy, ale to też nie była moja bajka. Na szczęście zahaczyłem się w portalu sportowym. Tam
odnalazłem siebie.
- Sport i muzyka to zupełnie inne światy. Wcześniej intere-
sowałeś się sportem? - Tak. Jestem pasjonatem
sportu. Moje pierwsze wspomnienia z dzieciństwa, to mecz finałowy Brazylia-Włochy. Płakałem wtedy jak bóbr z powodu przegranej
Włochów. Później byłem na każdym meczu
Pogoni w Szczecinie i na paru wyjazdowych.
Gdy był martwy sezon piłkarski, to ciągnęło
mnie, by zobaczyć na przykład rozgrywki koszykówki, piłki ręcznej...
- Odkryłeś w sporcie coś z muzyki? - Przede wszystkim pasję i poświęcenie. I muzycy i sportowcy muszą poświęcić całe
swoje życie na te dyscypliny. Muzycy i sportowcy cały dzień
ćwiczą. Poza tym wspólne są emocje. Te u wykonawców i te
wśród widzów. Wspólny jest rytm - i sport, i muzyka mają swoją dynamikę.
- Dlaczego nie zostałeś muzykiem? Po muzykologii nie trzeba koniecznie zostać naukowcem. - W moim przypadku jest
tak, że muzyka jest moją pasją. Ale nie zostałbym wybitnym
muzykiem. Z drugiej strony muzykologia dziś jest dla mnie za
bardzo garniturowo-garsonkowa. A ja w garniturach niezbyt
dobrze się czuję.
- To skąd wybór muzyki do studiowania? - To trochę rodzinne. Skończyłem szkołę muzyczną I i II stopnia. Mój brat jest
pianistą i uczestnikiem Konkursu Chopinowskiego, ambasadorem Szczecina. Tata co prawda jest lekarzem, ale szalenie pasjonuje się muzyką. Cały czas gra na fortepianie. Muzyka była
w moim życiu obecna od zawsze. Skończyłem szkołę muzyczną w klasie fletu, ale na koniec wiedziałem, że raczej nie będę
solistą. Tymczasem flecistów, którzy grają w orkiestrach, jest
w Polsce sporo. Nie przebiję się. I tak zostałem dziennikarzem.
R E K L A M A
Trendy towarzyskie
#
Lions Club Gryf
Jak co roku, szczeciński Lions Club Gryf zorganizował
spotkanie swoich członków i sympatyków, na którym zbierał
pieniądze dla Kliniki Pediatrii, Hematologii i Onkologii Dziecięcej przy ul. Unii Lubelskiej. Podczas licytacji przedmiotów
ufundowanych przez sponsorów zebrano trzy tysiące złotych.
Pieniądze zostaną przeznaczone na specjalne sofy dla rodziców, którzy przez cały czas choroby swojego dziecka czuwają
przy ich łóżkach. (bs)
Wicemarszałek Anna Mieczkowska z mężem.
Anna Mieczkowska, wicemarszałek, i Jacek Jekiel, dyrektor
Opery na Zamku.
Członkowie LC Szczecin Gryf: Maria Kowalska-Danilkiewicz (prowadząca
imprezę), Maciej Soltan, Leszek Dobrzyński, Małgorzata Biedulska.
Gość spotkania Aneta Kadej - Salon Perfumeryjny Arcadia, Katarzyna
Tchórzko i Małgorzata Gołyńska - firma „Olsen”.
Goście imprezy, od lewej: Ewa Bujko i Alicja Piętka.
Na pierwszym planie Christina Janusz i Paweł Wdówka, soliści
Opery na Zamku.
Foto: Sebastian Wołosz
Premiera „Polowania
na czarownice”
Goście imprezy: Wiesław Radosz-Dudek i Jolanta RadoszDudek.
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Znakomite widowisko baletowe „Polowanie na czarownice”
w choreografii wybitnej specjalistki Cathy Marston zdobyło
serca widzów. Na bankiecie długo komentowano wszystko to,
co można było zobaczyć na scenie. I spektakl, i bankiet Opera
na Zamku może zaliczyć do swoich sukcesów. (mk)
#76
Foto: Sebastian Wołosz
Marta Jesswein, Teatr Nie Ma i Daniel Źródlewski,
Muzeum Narodowe.
Nagroda dla Tomasza Lazara
Laureatem Nagrody Artystycznej Miasta Szczecina za rok
2015 został Tomasz Lazar, fotograf. Mecenasem Kultury
została firma Euroafrica Linie Żeglugowe Sp. z o.o. Podczas
gali wręczenia nagród widzowie mieli okazję także posłuchać
znakomitego koncertu jazzowo-funkowego z gościnnym
udziałem m.in. Miki Urbaniak czy Pauliny Przybysz. Imprezę
poprowadziła Beata Tadla. (mk)
Oskar Masternak z Głosu Szczecińskiego, Jarosław Jaz, MM Trendy
Artyści: Michał Grobelny (od lewej), Jona Ardyn, Jah Supreme.
Marcin Kokolus – Fakt, Ernest Saj – TVP 3 Szczecin, Anna
Pawlak – TVP 3 Szczecin, Sebastian Napieraj – TVN24.
Maciej Kopeć, podsekretarz stanu w MEN z żoną i
Urszula Pańka, radna PO z córką.
Katarzyna Orzyłowska, BNO, Beata Tadla, prezenterka,
Marika Gołda, BNO.
Maria Bartczak, dyrektor TVP 3 Szczecin, Piotr Jasina, dyrektor
biura prasowego Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi
Śródlądowej, Piotr Jania, wojewoda zachodniopomorski.
Oskar Masternak
debiutantem roku
Oskar Masternak, publikujący materiały w Głosie Szczecińskim i naszemiasto.pl otrzymał wyróżnienie „Debiutant
Roku 2015” podczas uroczystej gali „25. Dziennikarz Roku”.
Konrad Wojtyła z Radia Szczecin został dziennikarzem roku.
Po gali, która odbyła się w studiu szczecińskiej TVP, laureaci
i ich przyjaciele spotkali się na bankiecie. (red)
Piotr Krzystek, prezydent Szczecina, Tomasz Lazar, fotograf.
#77
MAGAZYN MIEJSKI | NUMER 05/2016
Foto: Sebastian Wołosz
Ynona Husaim-Sobecka z Głosu Szczecińskiego, Paweł Bartnik, dyrektor
Euroregionu Pomerania i Marek Rudnicki z Głosu Szczecińskiego.
#TU NAS ZNAJDZIESZ
KAWIARNIE
•Starbucks Coffee, Brama Portowa, CH Kaskada
•Columbus Coffee, „Galaxy” ,Wyzwolenia 18-20, „Turzyn”,
Boh. Warszawy 42, „Oxygen” Malczewskiego 26,
„DriveUp!”, Struga 36, „Piastów”, Piastów 5/1, „Nikola”,
Krzywoustego16, „Medyk”, Bandurskiego 98, „Meeting
Point”, Żołnierza Polskiego 20
•Coffee Heaven, CH Galaxy
•City Break, CH Galaxy
•So!Coffee, CH Outlet
•Fabryka, Deptak Bogusława 4/1
•Fanaberia, Bogusława 5
•Teatr Mały, Bogusława 6
•Cafe Castellari, Jana Pawła II 43
•Public Cafe, Jana Pawła II 43
•Cinnamon Garden, Jana Pawła II, Tuwima
•CafeIn, Kaszubska 67
•Cafe Popularna, Panieńska 20
•Coffee Point, Sikorskiego róg Pułaskiego
•Coffe Point, Staromiejska 11
•Public Cafe, Wielka Odrzańska 18
•Kawiarnia Koch, Wojska Polskiego
•Czekoladowa Cukiernia „SOWA”,
Wojska Polskiego 17
•Czarna Owca, Wojska Polskiego 29/9
•Dom Chleba, Niepodległości 2
•Cafe Hormon, Monte Cassino 6
•Corner Cafe, Tkacka 64d
•Jazz Bar Spotkanie, Warowna 9,
Stargard Szczeciński
•Corona Coffee, Al. Piastów 30 (Piastów Office Centre),
ul. Kaszubska 67
•Alhambra, ul. Krzywoustego 29
SALONY FRYZJERSKO KOSMETYCZNE i SPA
•Beverly Hills Akademia Urody, CH Auchan,
CH Galaxy, CH Kaskada
•Studio Urody Masumi, Bogusława 3
•Dr Irena Eris Kosmetyczny Instytut, Felczaka 20
•Imperium Wizażu Jagiellońska 7
•Modern Design Piotr Kmiecik, Jagiellońska 93/3
•ART MEDICAL CENTER, Langiewicza 28/U1
•Cosmedica, Leszczynowa (Rondo Zdroje)
•L’amour Institute, Łokietka 7
•Filozofia Piękna, Mała Odrzańska
•Salon fryzjerski YES, Małkowskiego 6
•Salon Fryzjerski Keune, Małopolska 60
•Studio Fryzjerskie Karolczyk, Monte Cassino 1/14
•Belle Femme, Monte Cassino 37a
•Cosmedica, Pocztowa 26
•Hair & tee, Potulicka 63/1
•Obssesion, Wielkopolska 22
•Dermedica, Wojska Polskiego 215
•Enklawa Day Spa, Wojska Polskiego 40/2
•Bailine, Żółkiewskiego 13
•Sam Sebastian Style, Pocztowa 7
•Studio Fryzjerskie VEGAS, Panieńska 46/6
•Atelier Jagiellońska 9, ul. Jagiellońska 9
•Fryzjerskie Atelier Katarzyny Klim,
Królowej Jadwigi 12/1
•Salon kosmetyczny Gaja, Wojska Polskiego 10
•Hotel SPA Akacjowy Dwór Trzebiatów 14
k/ Stargardu
•Salon Urody O.K. Leduchowskiego 19
•Gabinet Kosmetyczny Dorota Stołowicz,
ul. Mazurska 20
•Coco 33, Wojska Polskiego 10, U-2
•Maestria Klinika Urody, Więckowskiego 2/1
•Atelier Fryzjerstwa Małgorzata Dulęba-Niełacna,
Witkiewicza 49u/9
•MASI, ul. Wielka Odrzańska 30
RESTAURACJE
•Takumi Sushi Bar, CH Galaxy
•Sphinks, CH Kaskada
•Restauracja Szczecin, Felczaka 9
•Avanti, Jana Pawła II 43
•Restauracja Ładoga, Jana z Kolna
•Porto Grande, Jana z Kolna 7
•El Globo, Józefa Piłsudskiego 26
•Na Kuncu Korytarza, Korsarzy 34, Zamek
•Planeta, Osiek 7
•Bombay, Partyzantów 1
•Sake Sushi, Piastów 1
•Z Drugiej Strony Lustra, Piłsudskiego 18
•Stara Piekarnia, Piłsudskiego 7
•Karczma Polska Pod Kogutem, Plac Lotników 3
•Trattoria Toscana, Plac Orła Białego 10
•Caffe Venezia, Plac Orła Białego 10
•Sushi Mado, Pocztowa 20
•Ricoria Ristorante, Powst. Wielkopolskich 20
•Chief, Rayskiego 16
•Buddha Thai and Fusion Restaurant, Rynek Sienny 2
•Pomiędzy, Sienna 9
•Radecki & Family, Tkacka 12
•Columbus, Wały Chrobrego 1
•Chrobry, Wały Chrobrego 1 b
•Colorado Steakhouse, Wały Chrobrego 1a
•Bohema, Wojska Polskiego 67
•Willa Ogrody, Wielkopolska 19
•Atrium, Wojska Polskiego 75
•Willa West Ende, Wojska Polskiego 65
•Niebo Wine Bar, Cafe Rynek Sienny 3
•La Passion du Vin, Sienna 8
•Chałupa, Południowa 9
•Bachus, Sienna 6
•Dieta Bar, Willowa 8
•Sabat, Warowna 5, Stargard Szczeciński
•Hotel - Restauracja SPICHLERZ, Czarnieckiego 10, Stargard
Szczeciński
•Dzika Gęś, Pl. Orła Białego 1
•Wół i Krowa, Wielka Odrzańska 20
•Giovanni Volpe, Tkacka 64D
•Tokyo i Buddah, Rynek Sienny 3
•Orsola, Plac Żołnierza Polskiego 3/1a
•Pasja Fabryka Smaku, Śląska 12/1
•Trattoria Toscana, Plac Orła 10
•El Tapatio, Kaszubska 3
•Sztokholm, Bulwar Piastowski
•The Greek Ouzeri, Bulwar Piastowski
•Public, Wielka Odrzańska 18A
•Willa Sadyba, ul. Ku Słońcu 40
•PLENTY restaurant&apartments, Rynek Sienny 1
•Aramia, ul. Eugeniusza Romera 12
KLUBY SPORTOWE
I FITNESS
•Szczecińskie Centrum Tenisowe, Dąbska 11a
•Fit Town, Europejska 31
•North Gym Fitness Club, Galeria Północ, Policka 51
•RKF, Jagiellońska 67/68
•Marina Squash Fitness Club Karpia 15
•Lady Fitness&Wellness, Mazowiecka 13
•Fitness Club, Monte Casino 24
•Marina Club Dąbie, Yacht Klub Polska Szczecin
Przestrzenna 11
•Squash na Rampie, Jagiellońska 69
•Elite Sport Club, Spółdzielców 8k, Mierzyn
•Fitness Forma, Szafera 196 B
•Universum Fitness Club, Wojska Polskiego 39a
•Bene Sport Centrum, Modra 80
•Firama - Cavallo Sklep Jeździecki. Przybyszewskiego 4
SKLEPY I SALONY
MODOWE
•Salon Mody Brancewicz, Jana Pawła II 48
•Atelier PASJA, Wojciecha 12
•BM, Wojska Polskiego 29
•MarcCain, Wojska Polskiego 43
•CH Galaxy, punkt informacyjny
•Natuzzi, Struga 25
•MOOI wnętrza, Wojska Polskiego 20
•B.E. Kleist Jubiler, Rayskiego 20/2
•Marczewski Showroom Niebuhrstrasse 11
Berlin Charlottenburg
•KAG Meble i Światło S.C., Struga 23
•Sklep Firmowy Zakładów Ceramiki
Bolesławiec, Krzywoustego 78
•Salony Terpiłowski, C.H.KASKADA (Niepodległości 36),
C.H.AUCHAN (Ustowo 45) , C.H.STER (Ku Słońcu 67),
C.H.GALAXY (Al. Wyzwolenia 18) , C.H.TURZYN (Boh.
Warszawy 42), Jagiellońska 16
•Organic Garden, Kaszubska 4
•Pracownia krawiecka Tango, Chopina 22
•Sklep EKOdeli, Piastów 73
•6 Win, Nowy Rynek 3
•Trend S.C. Długa 4B, Mierzyn
•Trussardi, Wojska Polskiego 29
•Renoskór, Kr.Jadwigi 1
•Moda Club, Wyzwolenia 1
•Ebras.pl, Boh. Getta Warszawskiego 8/9
•Geobike Mickiewicza 21
•Geobike, Boh. Warszawy 40, Galeria Nowy Turzyn
•Morze Wina, Zwycięstwa 121
•Max Mara , Bogusława X 43
•Centrum Mody Ślubnej, ul. Krzywoustego 4
•Boutique Chiara, ul. Ks. Bogusława X 12/2
•Escada Sport, al. Wojska Polskiego 22
•Patrizia Aryton, ul. Jagiellońska 96/1
GABINETY LEKARSKIE
I MEDYCYNY
ESTETYCZNEJ
•Estetic, Kopernika 6
•Fabryka Zdrowego Uśmiechu, Ostrawicka 18
•Klinika Stomatologii i Implantologii Płatek
Centrum, ul. Wyszyńskiego 14
•Klinika Kosmetologii i Medycyny Estetycznej
Płatek Centrum., ul. Duńska 26/1
•Dom Lekarski, Bohaterów Warszawy 42
(CH TURZYN), Rydla 37, Gombrowicza 23
•HAHS Klinika, Czwartaków 3
•HAHS Centrum, Felczaka 10
•Dentus, Felczaka 18a
•Ra-dent Gabinet Stomatologiczny,
Krzywoustego 19/5
•Hipokrates, Ku Słońcu 2/1
•Dentus, Mickiewicza 116/1
•Venus Centrum Urody, Mickiewicza 12
•Intermedica Centrum Okulistyki, Mickiewicza 140
•Medi Klinika, Mickiewicza 55
•Orto Perfekt, Ogińskiego 12
•Dental Implant Aesthetic Clinic, Panieńska 18
•Medicus, Plac Zwycięstwa 1
•Perładent - Gabinet Stomatologiczny,
Powstańców Wielkopolskich 4c
•Stomatologia Mierzyn, Welecka 38
•Stomatologia Kamienica 25, Wielkopolska 25/10
•VitroLive, Wojska Polskiego 103
•Medycyna Estetyczna Osadowska,
Wojska Polskiego 92
•Gabinet Orto-Magic, Zaciszna 22
•New 4You, Dorota Szwarc, Boh.
Getta Warszawskiego 19/2
•Laser Studio, Jagiellońska 85/1
•Studio masażu Lava, Tymiankowa 5b
•Szczecińska Klinika Dzienna, Ku Słońcu 56
•AMC Art Medical Center, Langiewicza 28/U1
•AestheticMed, Niedziałkowskiego 47
•Nowy Impladent, Stoisława 3/2
•Artplastica Klinika Chirurgii Plastycznej,
ul. Wojciechowskiego 7
•Lecznica Dentystyczna KULTYS,
ul. Bolesława Śmiałego 17
•Stomatologia Mikroskopowa, ul. Żołnierska 13A/1
•Medimel, Nowowiejska 1E
•DentVital, ul. Piłsudskiego 33
•Euromedis - Al. Powstańców Wlkp. 33
•Image Instytut kosmetologii, Maciejkowa 37/U2
•ESTETICON, ul. Jagiellońska 77\
•Beaton Aparaty Słuchowe, ul. Rayskiego 40a
SALONY
SAMOCHODOWE
•Citroen A. Drewnikowski, Andre Citroena 1,
Bohaterów Warszawy 19
•Peugeot Drewnikowski, Bagienna 36D, Rayskiego 2
•Auto-Gryf Fiat, Alfa Romeo Białowieska 2
•Polmozbyt Honda, Białowieska 2
•Polmozbyt Peugeot, Plac Orła Białego 10
•Polmozyt Seat, Mieszka I-go 63
•Rosiak i Syn Renault, Dacia.
ul. Bulwar Szczeciński 13
•Holda / Chysler Dodge i Jeep, Gdańska 7
•Łopiński Spółka Jawna ul. Madalińskiego 7
•Master Finanse/Master Auto, Golisza 6
•Lexus, Mieszka I 25
•Łopiński Spółka Jawna, Madalińskiego 7
•DDB Auto Bogacka Mercedes, Mieszka I 30
•Ford, Pomorska 115B
•Bemo Motors, Pomorska 115B
•Auto Bruno Volvo, Pomorska 115b
•Mercedes Mojsiuk, Pomorska 88
•Kozłowski Toyota, Struga 17
•Kozłowski Opel, Struga 31 B
•Krotoski-Cichy Skoda, VW, Audi, Struga 1A
•Polmotor Nissan, Struga 71
•Polmotor KIA, Wisławy Szymborskiej 8
•Subaru, Struga 78a
•Pehamot Skoda, Zielonogórska 32
•BMW i MINI Bońkowscy, Ustowo 55
•Camp&Trailer, ul. Bohaterów Warszawy 37F
•Polmotor Szczecin, Rondo Hakena, Ustowo 52
BIURA PODRÓŻY
•Neckerman, CH Galaxy , Wojska Polskiego 11
•LTUR, CH Galaxy
•TUI, CH Kaskada
•Interglobus Tour, Kolumba 1
•Itaka, Krzywoustego 7
•Odra Travel, Piłsudskiego 34
•Tropicana Travel, Plac Lotników 6/1
•Rainbow Tours, Wojska Polskiego 12
•Hepi Sport-turystyka, Mazowiecka 1
•Kawa i Podróże Lotos Travel –
Klub Podróżnika, Małopolska 4
BIURA NIERUCHOMOŚCI
I DEWELOPERZY
•Baszta Nieruchomości, Panieńska 47
•Horyzont, Krzywoustego 15
•Inwestor Nieruchomości, Krzywoustego11-13
•SCN, Piłsudskiego 1A
•Prestigo, Rayskiego 18
•Extra Invest, Wojska Polskiego 45
•Artbud, 5 lipca 19c
•MAK-DOM, Golisza 27
•Calbud, Kapitańska 2
•Neptun Developer, Ogińskiego 15
•Modehpolmo Sp z o.o. Rodakowskiego 1/5
•SGI Plac Hołdu Pruskiego 9
(centrum biurowe MARIS)
•VIP Nieruchomości ul. Bolesława Śmiałego 41/1
•Best Deweloper, ul. Sosnowa 6F
BAWIALNIE DLA DZIECI
•Kraina Zabaw, Iwaszkiewicza 103
•Tygrysek, Krakowska 38A
•Bajkowo, Nowowiejska 1D, Bezrzecze
•Party-Studio, Tkacka 19/22
•Kurnik Talentów, Wielkopolska 25/9
•Norbelino, Wojska Polskiego 20
KANCELARIE
ADWOKACKIE
I NOTARIALNE
•Lizak, Stankiewicz, Królikowski,
Boh Getta Warszawskiego 1/4
•Biel, Judek, Poczobut-Odlanicki
Sp.p, Energetyków 3/4
•Dariusz Babski, Jan, Deptak Bogusława 5/3
•Daleszyńska, Jana Pawła II 17
•Mazurkiewicz, Wesołowski, Klonowica 30/1
•Andrzej Zajda, Monika Zajda-Pawlik,
Monte Cassino 7/1
•Waldemar Juszczak, Niepodległości 17
•Mariusz Chmielewski, Odzieżowa 5
•Gozdek,Kowalski, Łysakowski, Panieńska 16
•Wódkiewicz, Sosnowski Stoisława 2
•Mikołaj Marecki , Św. Ducha 5a/12
•Licht Przeworska, Tuwima 27/1
•Zbigniew Barwina, Więckowskiego 7 / 14
•Marta Adamek-Donhöffner, Wojska Polskiego 197/1
•Agnieszka Aleksandruk-Dutkiewicz, Wyszyńskiego 14
•Jakub Gruca, Wyzwolenia 5
•Marcin Gruca, Wyzwolenia 5/1
•Kancelaria Adwokacka Łyczywek, Krzywoustego 3
•Kancelaria Notarialna Zuzanna Wilk,
ul. Tarczyńskiego 4/1
KULTURA
•Filharmonia w Szczecinie, Małopolska 48
•Opera na Zamku, Energetyków 40
•Teatr Współczesny, Wały Chrobrego 3
•Teatr Polski, Swarożyca 5
•Teatr Pleciuga, Plac Teatralny 1
•Cafe Pleciuga, Plac Teatralny 1
•Pionier 1909, Wojska Polskiego 2
•Galeria Kierat, Koński Kierat 14
•Galeria Kierat 2 , Małopolska 5
•Galeria Orient, Małopolska 5
•13 muz, Plac Żołnierza Polskiego 2
•Gmach Główny Muzeum Narodowego
w Szczecinie, Wały Chrobrego 3
•Muzeum Historii Szczecina, Oddział Muzeum Narodowego
w Szczecinie, Księcia Mściwoja II 8
•Muzeum Sztuki Współczesnej, Oddział Muzeum
Narodowego w Szczecinie, Staromłyńska 1
•Galeria Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego w
Szczecinie, Staromłyńska 27
•Trafostacja Sztuki, Świętego Ducha 4
•Szczeciński Inkubator Kultury, Wojska Polskiego 90
•Open Gallery Monika Krupowicz, ul. Koński Kierat 17/1
(1 piętro)
INNE
•Urząd Miasta Szczecin, Armii Krajowej 1
•Urząd Marszałkowski Województwa
Zachodniopomorskiego, Korsarzy 34
•Zachodniopomorski Urząd Wojewódzki,
Wały Chrobrego 4
•Szczecińskie Centrum Przedsiębiorczości, Kolumba 86
•Północna Izba Gospodarcza, Wojska Polskiego 86
•Dragon Event , Twardowskiego 18
•PKP S.A.Oddział Gospodarowania
Nieruchomościami, 3 Maja 22 (I piętro)
•Euroafrica ul. Energetyków 3 / 4
•Polska Żegluga Morska POLSTEAM , Pl. Rodła 8
•Nordea, Malczewskiego 26, Oxygen
•Polska Fundacja Przedsiębiorczości
(sekretariat), Monte Casino 32
•TVP oddz. Szczecin, Niedziałkowskiego 24a
•Karcher Center Kerpol, Struga 31F
•Radio ESKA, Matki Teresy z Kalkuty 6
•Labirynt Laser Tag , Niepodległości 18-22
•Salon Meblowy Quatro J&K, Centrum Meblowe TOP
Schopping, ul. Hangarowa 13
•Kwiaciarnia Maria, ul. Traugutta 6
•Drzwi i podłogi VOX, ul. Cukrowa 12a
•Hotel Zamek Centrum, ul. Panieńska 15
•Litwiniuk Property - global real estate advisor, Piastów
Office Center, Al. Piastów 30
•Wnętrze na Piętrze, Piłsudskiego 27
•Old White- farby kredowe, ul. Ściegiennego 1
•Hotel Radisson Blu, Pl. Rodla 10
•Cavallo Sklep Jeździecki, ul. Przybyszewskiego 4
•ATELIER-SHOWROOM, ul. Fryderyka Chopina 22 (1 piętro)
•VEGANANDA, ul. Krzywoustego 63
•Niepubliczna Poradnia Psychologiczno - Pedagogiczna
„Carpe Diem”, ul. Pocztowa 35/1

Podobne dokumenty