Bajka o dwóch zajączkach
Transkrypt
Bajka o dwóch zajączkach
Wiktoria Kowalczyk Bajka o dwóch zajączkach Za górami, za rzekami, w wielkim lesie, na rozległej polanie żyły sobie dwa zajączki. Jeden z nich był cały biały, nazywał się więc Białek. Drugi miał futerko szare, dlatego wołano nań Szaraczek. Oba zajączki przyjaźniły się od bardzo dawna. Żyło im się dobrze, czas upływał na zabawach oraz uprawie niewielkich ogródków. Trzeba wiedzieć, że zajączki były wielkimi smakoszami warzyw. Na swoich poletkach hodowały wspaniałe główki sałaty, kapusty, piękne marchewki i wiele innych smakołyków. Konkurowały ze sobą w tym, czyj ogródek piękniejszy, czyje warzywa dorodniejsze i smaczniejsze. Dzięki temu nigdzie w okolicy nie było bardziej zadbanych warzywników. Czas mijał. Zajączki pracowały wytrwale na plantacjach, a potem zajadały się owocami swej pracy. Ale po czasach tłustych nadeszły lata chude. Nie wiedzieć czemu, pomimo ciężkiej pracy ziemia nie wydawała już tak obfitych plonów. Do chatek Białka i Szaraczka zaczął zaglądać głód. Zmartwione zajączki zastanawiały się, co robić w tej sytuacji. W końcu z wielkim żalem w sercu doszły do wniosku, że nie ma innej rady, jak spakować tobołki i wyruszyć w wielki świat, szukać szczęścia gdzie indziej. Jak postanowiły, tak zrobiły. Następnego dnia były już gotowe do drogi. Zaraz po skromnym śniadanku wyruszyły w nieznane. Szły i szły bardzo długo, szukając dla siebie nowego skrawka ziemi. Po pewnym czasie były bardzo zmęczone, a prowiant wzięty na drogę już dawno się skończył. – Jak tak dalej pójdzie, to umrzemy z głodu, zanim skończy się ta wędrówka – zaczął martwić się Szaraczek. – Oj, nie marudź. Wkrótce coś znajdziemy – odpowiedział pocieszająco Białek. Ruszyli dalej. Po kilkugodzinnym, żmudnym marszu, zmęczeni przysiedli pod dębem. Wówczas rzekł przygnębiony Białek: – Wiesz co, Szaraczku, i ja też zaczynam tracić nadzieję… I właśnie w tym momencie oniemiały Szaraczek skoczył na równe nogi. – Spójrz tam – wskazał przed siebie Szaraczek. Daleko przed nimi rozciągało się ogromne pole. Oba zajączki otworzyły szeroko oczy ze zdumienia. Nigdy nie widziały tak wielkiej przestrzeni do uprawy. Trochę zaniedbana i opuszczona, lecz nadal pełna dorodnych warzyw i owoców. Nie wiadomo skąd wstąpiły w nich siły. Pędem pobiegły w stronę pola. Pierwszy dotarł Białek. Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Chwilę później pojawił się przy nim Szaraczek. – Tak, to jest miejsce, którego szukamy! Zostajemy! – zdecydowali uradowani. Nim jednak ochłonęli, oto pojawił się problem: jedno pole, dwa zajączki. Wobec tego do kogo będzie należało? Białek stwierdził, że pierwszy dobiegł, więc jest to jego pole i to on będzie decydował, co będą na nim uprawiać. – Nie ma mowy – zaprotestował Szaraczek. – Nie zgadzam się! Pierwszy zauważyłem pole, dlatego należy do mnie i to ja zdecyduję, co na nim uprawiać. Tak oto między dawnymi przyjaciółmi rozgorzała wielka kłótnia. Nie mogli dojść do porozumienia. Nawet nie dopuszczali do siebie myśli, aby podzielić to pole między siebie albo wspólnie je uprawiać. Każdy chciał całość tylko dla siebie. Spór pochłonął ich całkowicie. Tymczasem ktoś inny zainteresował się uprawą. To rodzina saren, która także poszukiwała nowego miejsca do osiedlenia, bo ze starego wygonił je, tak jak Szaraczka i Białka, głód. Sarenki bez zbędnego sprzeczania, wzięły się od razu do roboty. Podzieliły się obowiązkami. Jedne zaczęły ogradzać teren, inne zajęły się chwastami. Praca paliła im się w kopytkach. Nim zajączki się zorientowały, co się dzieje, było już za późno. Wymarzony teren należał do sarenek. Przez swą niezgodę i zachłanność straciły nie tylko pole, ale coś większego – przyjaźń. Będą musiały poświęcić wiele energii i czasu, by znaleźć sobie nowe miejsce na ziemi, a jeszcze więcej by odbudować łączącą ich wcześniej przyjaźń. Zajączki na własnej skórze doświadczyły, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Dzięki sarenkom zaś dowiedziały się, że zgoda buduje, a niezgoda rujnuje. Otrzymaną nauczkę wzięły sobie do serca i od tej chwili postanowiły więcej nie kłócić się.