dobre-jedzenie-nr - miesięcznik „Dobre Jedzenie”

Transkrypt

dobre-jedzenie-nr - miesięcznik „Dobre Jedzenie”
www.dobre-jedzenie.com.pl
Jesteśmy w supermarketach
numer 54  WRZESIEŃ 2015
bezpłatny PORADNIK RODZINNY
Najlepiej spożyć przed...
Kiedy po początkowej nieufności
spotkanie zamieniło się w serdeczną
rozmowę, Niemcy spytali, czy nie
mogliby oderwać kilku desek w podłodze w kuchni, żeby zobaczyć, w jakim stanie są schowane tam rzeczy.
Chwila wahania i... zgoda polskich
gospodarzy, spowodowana chyba
głównie wielką ciekawością, po czym
to przez tyle lat chodzili.
Pod podłogą nie było żadnego
skarbu, lecz butelki wina i słoiki
z mięsem. W stanie, na pierwszy
rzut oka, całkiem dobrym. Wypita
wcześniej domowa wiśniowa nalewka, spowodowała, że ktoś rzucił
hasło, żeby spróbować jak smakuje
to wino. Otworzono jedną butelkę, potem drugą. Było wyśmienite. – A gdyby tak otworzyć słoik
z mięsem? – spytał rozochocony
trunkami polski gospodarz. Słoik
otworzono. Zawartość pachniała
całkiem dobrze. – A może spróbować, jak smakuje? – zaproponował.
Chętnych jednak nie było.
– A co mi tam! Spróbuję! – zawołał z ułańską fantazją. Jak powiedział, tak zrobił, ku lekkiemu
przerażeniu reszty towarzystwa.
To, że rozmawiałam z nim 25 lat
po tym wydarzeniu, jest dowodem
na to, że przeżył. – Niedużo wtedy
zjadłem. Może dlatego nic mi nie
było – śmiał się, wspominając swój
wyczyn.
Opowieść ta przypomniała mi
się, kiedy siadałam do pisania tekstu o terminach przydatności do
spożycia. A przy okazji o ogarnia-
jącej nas obsesji świeżości, powodującej, że wyrzucamy do kosza
rzeczy, które można śmiało zjeść.
Na opakowaniach produktów
żywnościowych możemy znaleźć
dwa rodzaje oznaczeń dotyczących
ich trwałości. „Należy spożyć do”
spotkamy na nietrwałych mikrobiologicznie, łatwo psujących się
produktach. Takich jak np. wyroby
mleczarskie, mięso, wędliny. Spożywanie ich po dacie widocznej na
opakowaniu jest niebezpieczne.
Inaczej wygląda sprawa w przypadku artykułów, na których znajdziemy datę minimalnej trwałości, czyli napisy „Najlepiej spożyć
przed”. Dotyczy to choćby mąki,
kasz, makaronów, ryżu, konserw,
chińskich zupek, suszonych ziół,
kawy, herbaty, miodu, mleka
w kartonie, dżemów, ale też np. wody mineralnej czy piwa. Czy jeśli
została nam puszka piwa, na której
jest napis „Najlepiej spożyć przed
2 września 2015”, to 3 września
2015 r. puszkę należy wyrzucić?
A czy jeśli 3 września 2015 r. znajdziemy w kuchennej szafce makaron z nadrukiem „Najlepiej spożyć
przed 1 marca 2015”, musi on wylądować w koszu na śmieci? Otóż nie.
Jeśli produkty z napisami typu
„Najlepiej spożyć do” były prawidłowo przechowywane i nie mają
uszkodzonych opakowań, nadal
nadają się do zjedzenia czy wypicia, bez uszczerbku na zdrowiu.
Podana przez producenta data
minimalnej trwałości oznacza je-
dynie, że po jej upływie, producent
nie gwarantuje, że produkt będzie
utrzymywał tę samą jakość, którą
ma produkt świeży. Zwykle jednak
jeszcze długo ją utrzymuje.
Niestety, często mylimy termin
przydatności do spożycia z datą
minimalnej trwałości. Do śmieci
trafia więc całkiem dobre jedzenie.
W krajach bogatej Europy Zachodniej zjawisko to osiągnęło już tak
wielkie rozmiary, że postanowiły
interweniować lokalne rządy. Np.
we Francji, w marcu tego roku,
wprowadzono zakaz umieszczania
na wszystkich trwałych artykułach
spożywczych napisów w stylu „Najlepiej zjeść do...”. Uznano, że wprowadzają ludzi w błąd. Potwierdzają
to badania przeprowadzone w sieci
supermarketów Morrisons w Wielkiej Brytanii. Wykazały, że 55 proc.
ludzi wyrzuca produkt, na którego
etykiecie upłynęła data „Najlepiej
spożyć przed”, mimo że jest nadal
bezpieczny i nadaje się do spożycia.
Sprawą zajęła się też Unia Europejska. Bruksela chce usunąć z niektórych grup produktów spożywczych
datę minimalnej trwałości, czyli
oznaczenia „Najlepiej spożyć przed”.
Sprzyjałoby to ograniczeniu strat milionów ton żywności rocznie, która
mogłaby trafiać na cele społeczne.
W Polsce już teraz producenci nie
muszą oznaczać datą minimalnej
trwałości np. cukru, soli, czy octu.
Wciąż jest ona jednak na bardzo wielu produktach. Pomyślmy, zanim je
wyrzucimy do kosza. Choć, oczywiście, nie trzeba od razu naśladować
polskiego gospodarza, który skusił
się na schowany podczas wojny pod
podłogą niemiecki słoik z mięsem.
Grażyna Zwolińska
SalaZabawArek
Zielona Góra, ul. Zacisze 22 (obok Biedronki)
www.salazabaw.com.pl
„Dobre Jedzenie” poszukuje chętnych
do pracy w dziale reklamy. Wysokie
prowizje i nienormowany czas pracy.
Dzwoń 601 75 86 65
tel. 68 453 70 88
Roladki z kurkami
ten i inne przepisy
na stronach 4-5 i 9
www.zielarniadrzewna.pl
Tekst o terminach przydatności do spożycia pozwolę sobie zacząć
opowieścią, o tym jak pewnego dnia w gospodarstwie w wiosce koło
Żar zjawili się jego dawni niemieccy właściciele.
Sklep zielarsko – medyczny
zioła, herbaty, przyprawy, oleje,
suplementy diety, zdrowa żywność,
kosmetyki naturalne, aromaterapia
ul. Drzewna 10, Zielona Góra
tel. 784 955 503
Zapraszamy
pon.-pt. 10.00- 18.00
sob. 10.00-14.00
dobre jedzenie
dobre jedzenie
2
Już siódmy rok Agencja Rynku Rolnego prowadzi program „Owoce i warzywa w szkole”. W nowym roku
szkolnym dostawy owoców i warzyw do szkół mają rozpocząć się już od 21 września, dzięki czemu dzieci
będą mogły skorzystać z dostępności sezonowych owoców i warzyw.
W dniach 22-23 sierpnia br. odbyła się kolejna, dziesiąta edycja „Festiwalu Smaku” w Grucznie. Jak co
roku w dolinie nad Wisłą rozłożyło
się ponad dwustu wystawców.
Owoce i warzywa w szkole
Na rok szkolny 2015/2016 Polska
otrzymała z Komisji Europejskiej
trzecie co do wielkości środki na
realizację programu w UE, a łączny budżet programu wraz z wkładem krajowym wyniesie około
20,5 mln EUR (87,8 mln PLN).
Oznacza to, iż Polska jest obecnie
jednym z największych beneficjentów programu w UE, obok takich
krajów jak Włochy i Niemcy.
Program ma na celu promowanie
wśród dzieci zdrowej diety oraz
zmianę nawyków żywieniowych,
a w szczególności zwiększenie ilości spożywanych przez nie owoców
i warzyw.
Dlaczego
to takie
ważne?
Otyłość i nadwaga wśród dzieci
stają się coraz powszechniejszym
problemem, a jedną z przyczyn
narastania tego zjawiska jest nieprawidłowa dieta, uboga w owoce
i warzywa. Z najnowszych badań
wynika, iż już jedna czwarta dzieci w Unii Europejskiej cierpi na
nadwagę lub otyłość.
Dlatego tak ważne jest prowadzenie na masową skalę działań,
które mogą przyczynić się do poprawy nawyków żywieniowych
dzieci, a w szczególności spożywania większych ilości owoców
i warzyw. Program „Owoce i warzywa w szkole”, działając na dużą
skalę, a przy tym stając się nieodłącznym elementem codziennego życia szkół, może skutecznie przyczynić się do odwrócenia
tych niekorzystnych trendów.
W ramach programu dzieci
otrzymują 2-3 razy w tygodniu
świeże owoce i warzywa oraz
soki. W skład porcji owocowo-warzywnych wchodzą: jabłka,
gruszki, truskawki, borówki amerykańskie, marchewka, papryka,
rzodkiewka, kalarepka, pomidorki oraz soki owocowe i warzywne.
Ważnym elementem programu,
oprócz udostępniania owoców
i warzyw, są specjalne działania
edukacyjne, w których uczestniczą dzieci.
Szkoły podstawowe uczestniczące w programie co najmniej
dwa razy w semestrze organizują
zajęcia, w ramach których dzieci
uczą się m.in. zasad zdrowego odżywiania i poznają pochodzenie
owoców oraz warzyw. Najpopularniejsze działania to warsztaty
kulinarne, zakładanie ogródków
przyszkolnych, wycieczki do sadów itp.
Program podlega również regularnej ocenie, która ma wykazać w jakim stopniu realizuje
on zakładane cele. Prowadzone
badanie przede wszystkim ma
określić, czy program wpływa na
Pogoda dopisała i odwiedzający
także. Pośród mnogości smakołyków naszą uwagę zwróciło stoisko
z gęsiną, prowadzone przez Instytut Zootechniki z Kołudy Wielkiej.
Można było skosztować „gęś burgera” oraz „burgera jagnięcego”.
Oprócz tego pierogi z gęsiną i czernina z kluskami ziemniaczanymi.
Próbowaliśmy. Wyjątkowe.
Gęsinę można było jeszcze znaleźć
na dwóch stoiskach, m.in. Renaty
Osojcy, gdzie półgęski, wędliny
i inne frykasy cieszyły się sporym
powodzeniem, mimo dość wysokich cen.
W trakcie dwóch festiwalowych
dni można było przebierać w miodach, serach, wędlinach, nalewkach, owocach, warzywach. Po
prostu smakowy zawrót głowy.
zmianę nawyków żywieniowych
dzieci, a w szczególności na ilości
spożywanych owoców i warzyw.
Chętnych
coraz więcej
Mając na celu jak najbardziej
efektywne działanie oraz ograniczony budżet, program skierowano
do dzieci w wieku, w którym najłatwiej ukształtować trwałe nawyki
żywieniowe, a więc dzieci objętych
edukacją wczesnoszkolną. W roku
szkolnym 2014/2015 grupa docelowa została rozszerzona o dzieci realizujące obowiązek rocznego przygotowania przedszkolnego (tzw.
„zerówki”) w szkołach podstawowych i objęła już przeszło 1,4 mln
dzieci, z których 96% wzięło udział
w programie! Z kolei w roku szkolnym 2015/2016, wg danych MEN,
w programie będzie mogło uczestniczyć nawet przeszło 1,6 mln dzieci z klas 0-3 szkoły podstawowej.
Program z roku na rok cieszy
się coraz większą popularnością
wśród szkół. Wrósł już w środowisko szkolne stając się stałym
elementem codziennego życia
większości szkół podstawowych
w Polsce. Od początku uruchomienia programu w roku szkolnym
2009/2010 zarówno liczba dzieci
uczestniczących w programie, jak
i liczba szkół podstawowych wzrosły ponad czterokrotnie. Począt-
Festiwal smaku za nami
Organizatorzy zadbali również
o coś dla duszy. Były występy, pokazy i działania edukacyjne.
Wśród wystawców spotkaliśmy
wielu uczestników naszych Targów Dobrego Jedzenia, których
III edycja już w maju 2016 r.
Jak co roku w Grucznie zostały
przyznane prestiżowe nagrody. I tak:
– Grand Prix Festiwalu Smaku
przyznano Józefowi Siadakowi
(Specjały spod Strzechy) za serię
octów smakowych.
– Smak Roku 2015 w kategorii
przetwory mięsne i wędliny trafił
do Jana Myśliwca ze Śliwic (woj.
kujawsko-pomorskie) za kabanosy z dziczyzny.
– Za przetwory warzywne i owocowe nagrodzony został ponownie
Józef Siadak.
Górka smaków
kowo w roku szkolnym 2009/2010
w programie uczestniczyło zaledwie około 2,5 tys. szkół, i około 27%
dzieci z grupy docelowej. Jednakże
program bardzo szybko zyskał na
popularności i zainteresowanie
nim szkół zaczęło lawinowo rosnąć. W roku szkolnym 2014/2015
w programie wzięło udział już
przeszło 1,340 mln dzieci z około
11,3 tys. szkół podstawowych.
Program „Owoce i warzywa
w szkole” jest lubiany i ceniony zarówno przez dzieci, jak i rodziców
i nauczycieli. Realizacja programu
w Polsce doceniana jest również
przez Komisję Europejską i jej
ekspertów. Polski program często prezentowany jest, jako jedna
z dobrych praktyk w tym zakresie,
na forum UE oraz na spotkaniach
ekspertów z zakresu promowania
spożycia owoców i warzyw.
www.minrol.gov.pl
W Zielonej Górze, przy ul. Strumykowej co chwilę oddawane są
do użytku nowe mieszkania. Wszystkie budynki są nowoczesne,
wokół sporo zieleni i ci, którzy kupili tam swoje eM, na pewno są
zadowoleni.
Jednak same lokale to nie
wszystko. Trzeba zadbać również
o coś dla żołądka, a nie wszyscy
mają czas na gotowanie. Wychodząc naprzeciw zapotrzebowaniu, powstał tutaj bar o wdzięcznej nazwie „Górka Smaków”.
Lokal nie jest duży, ale przytulny
i nowoczesny i... faktycznie stoi
na górce.
W środku miła obsługa i domowa atmosfera. Jak mówi właścicielka – p. Magdalena Musińska, ruszyli 1 sierpnia i już mają
stałych bywalców. Lokal posiada nieskomplikowane menu,
co zapewnia świeżość produktów i pewność, że nic nie jest
odgrzewane. Czynny od 10.00
do 18.00, od poniedziałku do
piątku.
„Górka Smaków” poleca zupy
już od 4 zł, m.in. pomidorową,
jarzynową, pieczarkową, ogórkową, chłodnik, krupnik, barszcz
czerwony i żurek. Drugie dania
to m.in. filet drobiowy z pieczarkami i serem, kotlet schabowy
Zapraszamy na pyszne zakupy!
Wydawca: Wydawnictwo Kropka,
skrytka pocztowa 125, 65-901 Ziel. Góra.
[email protected],
tel. 68 321 15 72
w godzinach 9.00-16.00
Reklama
601 75 86 65, 68 321 15 72
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń
i reklam. Nakład: 20.000
Druk: Poznań, ul. Malwowa 158
Sklep Senir
Zielona Góra, ul. Jedności 90, tel. 783-531-357
Zapraszamy do naszych sklepów w Zielonej Górze:
ul. Szosa Kisielińska 22 (osiedle Pomorskie),
ul. Makowa 14 (Jędrzychów),
ul. Stefana Batorego 81,
ul. Cyryla i Metodego 10,
ul. Zacisze.
3
www.sklepsenir.pl
Pampersy dla dorosłych, kosmetyki,
termometry, inhalatory, kompresy, laktatory,
rękawice jednorazowe, smoczki uspakajające!
Na terenie Zielonej Góry dowóz GRATIS!
– W kategorii wyroby piekarnicze i cukiernicze nagrodę zdobyła
Piekarnia Stan Mar z Czarża.
– Ser „Pielgrzym” państwa
Adamczyków z Kosowa nagrodzono w kategorii przetwory
z mleka.
– Kapuśniak z jajkiem Renaty
Osojcy z Topolna uzyskał tytuł
Smaku Roku w kategorii potrawy.
– Kwas Miodowy stworzony
przez Agnieszkę Zamojską z Bydgoszczy triumfował w kategorii
INNE.
Warto również odnotować, że
książka „Apetyt na Polskę” firmowana przez Grzegorza Łapanowskiego, otrzymała tytuł najlepszej
publikacji kulinarnej.
red
i mielony, pierogi ruskie, naleśniki, sałatki i surówki.
Jednak potrawą, na którą warto przyjechać tu specjalnie jest
„Placek po węgiersku”. Jedliśmy
i potwierdzamy. Warto zauważyć, że dania są obfite, a ceny
dobrze skalkulowane. Nikt nie
wyjdzie głodny.
Lokal poleca także obiady
w zestawach (12,90 zł) oraz obiady abonamentowe za 11,90 zł. Co
ważne, obiad można zamówić
też na wynos. W „Górce Smaków” można także zorganizować
imprezę okolicznościową. Wystarczy zadzwonić i umówić się
z właścicielką. Serdecznie polecamy!
Górka Smaków
Zielona Góra
ul. Strumykowa 28H/1
tel. 663 255 863
dobre jedzenie
4
dobre jedzenie
Cuda z cukinii
Cukinie umyć i razem ze skórką zetrzeć na
tarce o dużych oczkach, a następnie posolić
i odstawić przynajmniej na 30 minut, aby
puściła sok. Po tym czasie bardzo mocno
odcisnąć powstały sok.
Następnie dodać jajka oraz mąkę i wyrobić
jednolite ciasto, doprawiając do smaku solą
(uwaga cukinia już jest słona!) i świeżo zmielonym czarnym pieprzem.
Zupa krem
z cukinii
i selera naciowego
Średnia cukinia, cebula, 3-4 łodygi selera naciowego (może też być cały pęczek),
2 marchewki, sól, pieprz świeżo mielony,
łyżka sosu sojowego, 100 g serka topionego
(np. śmietankowego), 3-4 łyżki śmietany
12 lub 18%, szczypta suszonego lubczyku,
szczypta gałki muszkatołowej, szczypta
mielonego imbiru.
Cukinię umyć, obrać, oczyścić z pestek i pokroić w kostkę. Łodygi selera opłukać i drobno pokroić. Cebulę obrać i drobno posiekać.
Tak przygotowane składniki przełożyć do
garnka i zalać wodą tak, by zakrywała warzywa.
Marchewki oskrobać, pokroić w mniejsze
kawałki i dodać do warzyw. Całość porządnie doprawić, solą, pieprzem oraz sosem sojowym i gotować na małym ogniu do miękkości wszystkich warzyw.
Pod koniec gotowania dodać serek topiony
pokrojony w kawałeczki.
Wszystko razem dokładnie zmiksować na
aksamitny krem, dodać śmietanę i wymieszać. Na koniec zupę doprawić do smaku
gałką muszkatołową, imbirem, solą oraz
pieprzem.
Podawać z grzankami lub groszkiem ptysiowym.
W garnku zagotować wodę z dodatkiem soli. Mokrą łyżką wykładać na wrzątek porcje
ciasta i delikatnie wymieszać, aby kluseczki
nie przykleiły się do dna. Wyciągać z wody
2-3 minuty po wypłynięciu na powierzchnię.
Cukinia jest bardzo smaczna i niskokaloryczna, dzięki niej kluseczki są nie tylko
zdrowsze, ale i mniej tuczące, niż te przygotowane z ziemniaków.
Kluseczki świetnie smakują polane oliwą
z oliwek, roztopionym masłem lub sosem.
Doskonale pasują też do łososia pieczonego
z pomidorami i papryką.
Łosoś pieczony
z pomidorami i papryką
Kluseczki z cukinii
Kilogram cukinii, 2 szklanki mąki pszennej, szklanka mąki razowej typ 2000, 2 jajka, sól czarny pieprz do smaku.
800 g fileta z łososia, sok i skórka z połowy cytryny, pół strąka czerwonej papryki,
2 pomidory, biała
cebula, sól i biały
pieprz do smaku.
Łososia oskrobać
z łusek, umyć, osuszyć papierowym
ręcznikiem i z obu
stron oprószyć solą
oraz białym pieprzem.
Pomidory umyć
i pokroić w dużą
kostkę.
Paprykę
Chipsy z cukinii
Średnia cukinia, 2-3 łyżki oliwy z oliwek,
papryka ostra, czosnek granulowany, bazylia, oregano, sól.
umyć, oczyścić z gniazd nasiennych i pokroić
w paski. Obraną cebulę pokroić w piórka.
Łososia ułożyć na podwójnej warstwie
foli aluminiowej, posypać papryką, cebulą
oraz pomidorem, skropić sokiem z cytryny
i szczelnie zawinąć.
Piec przez 20-25 minut w temperaturze
180OC.
Przed podaniem łososia posypać skórką
otartą z cytryny.
Faszerowana cukinia
z mięsem i groszkiem
30 dkg wieprzowego mięsa mielonego,
10 dag ryżu, cebula, 2 ząbki czosnku, 2 łyżki przecieru pomidorowego, 10 dag zielonego groszku (świeżego lub mrożonego),
3 łyżki oleju, sól, pieprz ziołowy i jarzynka
do smaku, 20 dag żółtego sera, cukinia (nie
za duża!).
Na patelnię wlać 3 łyżki oleju i podsmażyć
na nim pokrojoną w kostkę cebulę i pokrojony w małe plasterki czosnek. Następnie dodać mięso mielone, wymieszać i podsmażyć.
Ryż ugotować, odcedzić i dodać do mięsa.
Groszek włożyć na 3 minuty do wrzątku, wyjąć, przelać zimną wodą i również dodać do
mięsa. Na końcu dodać przecier pomidorowy,
dokładnie wymieszać i chwilkę razem podsmażać. Całość doprawić do smaku dość pikantnie.
Cukinię przekroić wzdłuż i wydrążyć
miąższ z nasionami.
Połówki cukinii napełnić przygotowanym
farszem i zapiekać około 60 minut w piekarniku nagrzanym do temperatury 190OC. Na
15 minut przed końcem pieczenia cukinie
posypać startym serem.
Kotleciki
cukiniowo-ziemniaczane
z oliwkami
500 g ugotowanych ziemniaków, 400 g cukinii, mała cebula, 2 ząbki czosnku, 8-10
czarnych oliwek, 2 jajka, 2 łyżki mąki ziemniaczanej, 3 łyżki mąki pszennej, suszona
bazylia i tymianek, sól, pieprz czarny i ziołowy do smaku, olej do smażenia.
Ziemniaki zetrzeć na tarce o dużych
oczkach. Cukinię umyć i razem ze skórką
5
zetrzeć na tarce o dużych oczkach, delikatnie posolić i odstawić. Następnie z cukinii
odcisnąć nadmiar wody.
Cebulę obrać i pokroić w drobną kostkę.
Oliwki pokroić w krążki, a obrany czosnek
przecisnąć przez praskę.
Tak przygotowane składniki połączyć ze
sobą, doprawić ziołami, solą oraz pieprzami
i bardzo dokładnie wymieszać. Gdyby masa
była za rzadka, można dosypać mąki.
Na patelni rozgrzać olej i masę nakładać
łyżką, formując niewielkie placuszki. Smażyć
na niewielkim ogniu, z obu stron, na złoty
kolor.
Doskonale smakują same, ale można też
podawać z jogurtem lub ulubionymi dodatkami.
Cukinię umyć i pokroić w plasterki. Nie
mogą one być bardzo cienkie, gdyż w trakcie
pieczenia ubywa dużo wody z cukinii.
Plastry maczać w oliwie. Najlepiej oliwę
wylać na talerz i nawilżać w niej z obu stron
nasze chipsy. Następnie ułożyć na blaszce
wyłożonej pergaminem nieprzywierającym
i z obu stron obsypać przyprawami.
Tak przygotowane plastry cukinii piec około 1,5 godziny w temperaturze 100OC. W połowie pieczenia zmniejszamy temperaturę na
60OC.
Smaczna i dietetyczna przekąska. Smak
chipsów cukiniowych jest zbliżony do ziemniaczanych i każdy według uznania może
nadać im ulubiony smak, stosując np. przyprawę do grilla, pizzy, kurczaka, Vegetę itp.
Domowy pasztet
z cukinii
i marchewki
Cukinia w cieście
cynamonowym
Składniki na blaszkę o wym. 20x6 cm:
7 szklanek cukinii startej na tarce o dużych oczkach, 2 szklanki startej marchewki, 3/4 szklanki kaszy manny,
szklanka płatków owsianych, natka pietruszki, 2 ząbki czosnku, 2 jajka, cebula,
pieprz i sól do smaku, płaska łyżeczka
curry, olej do smażenia
Cebulę obrać, pokroić w kosteczkę
i razem z czosnkiem przeciśniętym przez
praskę zrumienić na rozgrzanym oleju.
Następnie dodać curry oraz przygotowane
warzywa, wymieszać i dusić razem kilka
minut.
Następnie zestawić z ognia i częściowo
odcedzić powstały sok. Całość doprawić do
smaku, dodać kaszę, płatki, jajka oraz posiekaną natkę pietruszki i wszystko razem
dokładnie wymieszać. Ewentualnie całość
jeszcze raz doprawić do smaku.
Masę przełożyć do natłuszczonej foremki i piec około 60 minut
w temperaturze 180OC.
Pasztet wyjąć z formy, gdy całkowicie wystygnie.
Doskonały do kanapek. Można też
podawać z sosem lub jako dodatek
do obiadu, mięsa. To zdrowe i syte
danie.
Cukinia, 150 g mąki, jajko, 100 ml mleka, łyżka cukru, pół łyżeczki cynamonu,
szczypta soli, ćwierć łyżeczki proszku do
pieczenia, olej do smażenia.
Mleko wlać do miski i dodać mąkę, żółtka,
cynamon, proszek oraz cukier. Wszystko razem dokładnie zmiksować. Następnie dodać
białka ubite na sztywną pianę i wszystko razem delikatnie wymieszać łyżką.
Cukinię umyć, obrać ze skórki i pokroić
w plasterki o grubości około pół cm.
Następnie, pomagając sobie widelcem, maczać cukinię w cieście cynamonowym i smażyć z obu stron na rozgrzanym oleju.
Placuszki przed podaniem posypać cukrem
pudrem lub startą czekoladą.
Placuszki mają pyszny, cynamonowy smak.
To dobry sposób, aby „przemycić” warzywo
dzieciom, które go nie lubią.
Sałatka w stylu włos
kim
Sałata rzymska lub ćwierć mło
dej kapusty,
mała cukinia, pół puszki kuk
urydzy, pół słoiczka suszonych pomidorów
(pomidory+oliwa), 80 g parmezanu, 2 piersi
z kurczaka, sól
i czarny pieprz, słodka pap
ryka w proszku,
oregano i bazylia, papryka w
płatkach.
Sałatę (lub młoda kapustę) um
yć, osuszyć, drobno posiekać i ułożyć na talerza
ch. Cukinię umyć
i pokroić w niewielkie słupki.
Kukurydzę odsączyć
na sicie. Suszone pomidory ods
ączyć z oleju.
Przygotowaną cukinię, kukury
dzę i suszone pomidory ułożyć na sałacie (lub
na kapuście)
Pierś z kurczaka umyć, osu
szyć i przekroić
wzdłuż na dwie części. Następ
nie doprawić z obu
stron solą, świeżo zmielonym
czarnym pieprzem,
słodką papryką, oregano i
bazylią. Na mocno
rozgrzanej patelni grillowej usm
ażyć mięso z obu
stron, a następnie przełożyć na
deskę do krojenia,
lekko przestudzić i pokroić w
paski.
Na wierzchu sałatki ułożyć kaw
ałki grillowanego
kurczaka. Całość posypać pok
ruszonymi kawałkami parmezanu oraz płatka
mi papryki. Na koniec sałatkę skropić oliwą z sus
zonych pomidorów
i doprawić do smaku solą oraz
świeżo zmielonym,
czarnym pieprzem.
Szukaj w kioskach!
Jeszcze więcej przepisów na zdrowe dania z warzyw!
Róże z cukinii
Podłużna, wąska cukinia, kilka plasterków żółtego sera, olej, sól, sezam do posypania.
Na dno każdej foremki do muffinek (najlepiej, aby były silikonowe) włożyć po kawałku
żółtego sera.
Cukinię umyć, przekroić wzdłuż na pół
i razem ze skórką, za pomocą obieraczki do
warzyw, pokroić w bardzo cienkie, długie
plasterki. Można też cienko pokroić nożem.
Każdy plasterek cukinii delikatnie posolić
i odstawić na 10 minut, aby lekko zmiękły.
Po tym czasie ułożyć plasterki tak, aby delikatnie zachodziły na siebie i zwinąć w ruloniki. Ruloniki ułożyć w foremkach i skropić olejem, a następnie posypać sezamem
(niekoniecznie). Piec 20-30 minut w temp.
180OC. Gdyby za bardzo się przypiekały,
można je przykryć folią aluminiową.
Nowo otwarty sklep rybny w Zielonej Górze
Zawsze świeże
i zdrowe produkty,
w dobrych cenach!
Akceptujemy karty kredytowe!
Al. Wojska Polskiego 96
na przeciwko LIDLA, obok kiosku z warzywami.
Tel. 605 671 684
facebook.com/pages/Dary-Morza-Sklep-Rybny
Makaron z cukinią
i łososiem
w sosie cytrynowym
30 dag filetu z łososia, 2 cukinie, pół opakowania makaronu razowego, kilka pomidorków koktajlowych, pęczek natki pietruszki, 3/4 szklanki jogurtu greckiego, sól
i pieprz do smaku, pół cytryny.
Łososia umyć, osuszyć, oprószyć solą oraz
pieprzem i zawinąć w folię aluminiową. Następnie grillować, a pod koniec grillowania
(czyli po około 15 minutach) rybę skropić
sokiem z cytryny. Przestudzonego łososia
pokroić w mniejsze kawałeczki.
Cukinię umyć, pokroić w dość cienkie plastry i podpiec na grillu, a następnie oprószyć
solą.
Makaron ugotować al dente w posolonej
wodzie, a następnie zahartować zimną wodą, odcedzić i przełożyć na talerze, wcześniej obłożone grillowaną cukinią.
Na makaron wyłożyć kawałki łososia,
a obok połówki pomidorków koktajlowych.
Jogurt grecki połączyć z 2 łyżkami soku
z cytryny, dodać sól oraz pieprz do smaku oraz drobno posiekaną natkę pietruszki
i dokładnie wymieszać. Gotowym sosem
polać potrawę, a na koniec udekorować rulonikami z cukinii i posypać skórką otartą
z cytryny.
Korona z cukinii
Długa cukinia, szklanka ryżu, 1-2 marchewki, warzywna kostka rosołowa, sól
i pieprz do smaku, 2 łyżki posiekanej natki
pietruszki, vegeta.
Ryż przepłukać, przełożyć do garnka, zalać
wodą,wrzucić pokrojoną w kostkę marchewkę oraz kostkę rosołową i ugotować al
dente, a następnie odcedzić. Ugotowany ryż z marchewką doprawić do
smaku solą oraz pieprzem i wymieszać
z posiekaną natką pietruszki.
Cukinię umyć i razem ze skórką pokroić w długie plastry. Następnie oprószyć szczyptą vegety i delikatnie opiec
na patelni.
Plastry cukinii uformować w kształt
korony i spiąć wykałaczką, a środek
wypełnić przygotowanym ryżem
z marchewką.
6
dobre jedzenie
dobre jedzenie
Po zdrowie
do Miskolca
Delikatesy
Przyjaciele
Jedzenia
zapraszają
na zakupy!
Ekologiczne,
polskie produkty
- po prostu
PYSZNE!
Zielona Góra,
ul. Jaskółcza 34 C,
tel. 534-66-55-10
Kryminał na talerzu
Makabryczne morderstwo. Zagadkowe woluminy w archiwum Himmlera.
Specjalne komando SS badające procesy czarownic. A do tego tajemnicza
hrabina, która przyjeżdża do Sławy
latem 1944 roku, by zbierać materiały
do... książki kulinarnej.
Wbrew pozorom to nie wspomnienia
z czasów wojny, a kanwa kryminału-retro lubuskiego pisarza, Krzysztofa
Koziołka. Oficjalna działalność hrabiny Franziski von Häften nie zwiedzie bowiem czytelników kryminału
„Furia rodzi się w Sławie”, bo taki tytuł nosi najnowsza powieść Koziołka.
Pod jej przykrywką kobieta prowadzi
całkiem inną działalność. Jaką? Tego
nie będziemy zdradzać, żeby nie psuć
lektury. Możemy za to podzielić się
pierwszymi recenzjami.
– Fabuła książki jest niezwykle intrygująca – czytamy na blogu „Nowe
Horyzonty” (http://nhoryzonty.blogspot.com). – Zakończenie nieprzewidywalne, nasuwa się jedynie pytanie,
czy autor zamierza napisać kontynu-
ację historii? Co jeszcze znajdziecie
w książce? Otóż idealne połączenie
wartkiej akcji z tłem historycznym,
czarny humor, szpiegostwo, potajemne spotkania kochanków, czarownice
i wiele, wiele innych – czytamy dalej.
– Książka niesamowicie mnie wciągnęła, czuję się w pełni usatysfakcjonowana. Polecam! – kończy autorka
bloga „Nowe Horyzonty”. Akcja
kryminału toczy się na przełomie
sierpnia i września 1944 roku, roi się
w niej od autentycznych wydarzeń,
które działy się pod koniec wojny
w Sławie (wówczas: Schlesiersee),
że wystarczy wspomnieć działalność specjalnego komanda SS, które
w miejscowym pałacu badało ponad
milion woluminów poświęconych
czarnej magii, masonerii, okultyzmowi i procesom czarownic.
– Podczas czytania czuć, że autor
przyłożył się do teorii danego miejsca
i przygotował się w pełni, by urozmaicić historię w niecodziennej odsłonie. Właśnie to dopracowanie detali,
wyszukiwanie przez niego informacji
historycznych, było dla mnie nie lada
gratką – ocenia autorka bloga „Ujrzeć
słowa” (http://ujrzec-slowa.blogspot.
com). Zwraca też uwagę na wątek
kryminalny. – Jest bardzo ciekawy
i ma tę cząstkę, której wszyscy czytelnicy kryminalni poszukują: na własną
rękę zaczynamy mieć podejrzenia co do
sprawcy makabrycznych zabójstw. Muszę przyznać, że i ja byłam kilka razy
wyprowadzona w pole z moimi typami,
ale to rzecz jak najbardziej na tak.
Dodatkowym atutem, który przemówił w moim mniemaniu na plus, to
wielowątkowość. Z jednej strony historia jest spójna, ale to właśnie różne
wydarzenia w Sławie mają wpływ na
całość. Bardzo polubiłam asystenta
kryminalnego Antona Habichta, chociaż chyba nie powinnam... W końcu
jak można polubić kogoś z NSDAP?
Oceniając go wyłącznie jako bohatera literackiego, został wykreowany
genialnie – dodaje autorka bloga „Ujrzeć słowa”.
red
7
J
eśli macie problemy z zapaleniem stawów, nerwicami, bólami kręgosłupa, alergicznymi dolegliwościami dróg oddechowych
i wieloma innymi chorobami, polecamy wybrać się do Miskolca na
Węgrzech, a konkretnie do miejscowości Tapolca Barlangfurdo.
Tapolca Barlangfurdo to kompleks basenów termalnych wbudowany w górskie zbocze. Uzdrowisko leży w północnej części kraju.
Kąpielisko wyróżniają naturalne
jaskinie, które zwiedzamy pływając w leczniczej wodzie
termalnej. W jaskiniach
można skorzystać z biczy
wodnych, masaży, prądów
wodnych oraz wielu innych
atrakcji. Radioaktywne wody uzdrowiska w Miskolcu
zawierają jod, brom i potas,
są doskonałym lekarstwem na
reumatyzm i inne choroby. Powietrze jaskiń jest wolne od bakterii, dlatego świetnie leczy choroby układu oddechowego i astmę.
Ponad 700 metrów podziemnych
korytarzy to tylko jedna z wielu atrakcji. Park wodny posiada
kilka dużych basenów zewnętrznych, wypełnionych gorącą wodą
o temperaturze od 28 do 35OC.
W odległości około kilometra jest
darmowy parking, opisany w kilku
językach, także w polskim. Wszystkie bliżej są płatne.
Miejsce bardzo piękne, oferujące relaks i odpoczynek zwłaszcza
w jesienne czy zimowe szaro-bure
dni. Warto pojechać. Koszt wejścia
to 2300 forintów (okołó 33 zł) od
dorosłego (4 godziny pobytu). Jeśli
jest się z rodziną, najbardziej opłaca się kupić bilet familijny 3800
forintów (około 54 zł).
W kompleksie są oczywiście
bary i punkty z napojami, ale to
jedzenie fast foodowe i nie najlepszej jakości. Niezłą restauracyjkę,
a właściwie pizzerię znaleźliśmy
bardzo blisko basenów. Niestety,
nie zapisaliśmy nazwy, ale znakiem
rozpoznawczym jest… kelner mó-
wiący nieźle po polsku. A propos
języków. Trzeba się przygotować,
że niewielu Węgrów, przynajmniej
w gastronomii, mówi po angielsku.
Wracając do jedzenia. Zamówiliśmy m.in. suma z kluseczkami,
klasyczny gulasz, pizzę i sałatki.
Wszystko smakowało, a porcje były bardzo obfite. Polecamy.
Będąc kilka dni w Miskolcu warto zwiedzić centrum miasta, które,
naszym zdaniem, podobne jest
nieco do Łodzi. Reprezentacyjna
ulica Piotrkowska, a o reszcie będzie można powiedzieć coś miłego
za kilka lat. Mimo to, zachęceni na
portalu Tripadvisor, odwiedziliśmy
najlepszą restaurację podającą naleśniki na słodko i na słono (Palacsinta Haz Etterem, Mélyvölgy
út 212 ). Warto dodać, że Gundel
palascinta (naleśniki a'la Gundel)
to król naleśników, a jednocześnie
flagowy deser węgierski. Aromatyczny, z wyśmienitym nadzieniem
orzechowym i zniewalającym, gorącym sosem czekoladowym. (Karol Gundel to słynny restaurator
węgierski, który zdobył uznanie
na całym świecie).
Zamówiliśmy różne warianty
i poza jednym (z łososiem) wszystkie nam smakowały. Trzeba tu jednak uważać z angielskim. Na początku poinformowaliśmy kelnera,
że chcemy dwa oddzielne rachunki
(two bills). Stwierdził, że OK i po
kilku minutach przyniósł dwa piwa (two berrs). Mamy dość dobrą
dykcję, byliśmy trzeźwi i nie sepleniliśmy.
A propos seplenienia. 60 km od
Miskolca znajduje się Tokaj. Miasto i region, z którego Węgry słyną
nie tylko w Europie. Pojechaliśmy.
Z okna samochodu krajobraz kojarzy się z Toskanią. Miasto wyglądało jak wymarłe (może po
części z powodu upału). Turystów
niewielu, głównie z Polski, którzy
kupują wino w sporych ilościach.
Tutejsze winnice to żyzne lessowe
gleby i sporo słońca. Smakiem
tokajskiego wina zachwycali się już królowie. Słynne
słowa króla Francji Ludwika XIV: Vinum regum, rex vinorum (król
win, wino królów) do
dziś zamieszczane są na
wszystkich etykietach
wina Tokaj.
Wąskie uliczki miasta
mają w sobie sporo uroku.
Wiele z tych domów należało kiedyś do kupców greckich,
którzy uciekając przed Turkami,
znaleźli tutaj swoje schronienie i ojczyznę. Otrzymali wiele
przywilejów, ale nie mogli być
właścicielami winnic i ziemi. Po
Grekach handel winem przejęli
Żydzi. Przed II Wojną Światową
w Tokaju mieszkało około 1000
Żydów, czego świadectwem jest
imponująca synagoga z 1897 r.
Przez pół wieku świątynia niszczała, ale dzięki funduszom
z UE, wróciła do swojej świetności. Obecnie mieści się tam centrum konferencyjne i kulturalne.
Nad brzegiem Cisy znajduje się
miły bulwar, po którym można
pospacerować, a także wsiąść na
statek i się przepłynąć. Można także dobrze zjeść. Polecamy niepozorną „budkę”, która oferuje ryby
prosto z rzeki (Hidfo Bufe Halsuto
ez Palacsinto). Wybraliśmy sandacza. Był naprawdę dobry. Popity
wytrawnym tokajem wprawił nas
w świetny nastrój. Niestety, trzeba
było wracać do domu, bo urlop się
skończył.
red
Mięta to jedno z najpopularniejszych ziół.
Charakteryzuje ją bardzo mocny zapach
i smak liści. Uprawianych jest kilkadziesiąt
gatunków, które różnią się rozmiarami rośliny oraz wielkością, kolorem, kształtem i aromatem liści. Liście poszczególnych gatunków
i odmian mogą mieć różny bukiet zapachowy i smak, np. cytrynowy,
jabłkowy, imbirowy, ananasowy czy czekoladowy.
Mięta jest bardzo popularną i łatwą w uprawie rośliną, która może
mieć zbawienny wpływ na nasz organizm. Liście mięty zielonej zawierają białka i węglowodany. Oprócz tego roślina bogata jest w minerały:
wapno, fosfor, żelazo i magnez. Mięta zielona (czy też mięta pieprzowa – najpopularniejsza odmiana) to również bogate źródło witaminy
A oraz witaminy B3. Jeżeli chodzi o moc i skuteczność działania zioła,
to nie ma różnicy pomiędzy miętą suszoną, a świeżą.
Mięta ma przede wszystkim wpływ na procesy trawienne, co jest bardzo istotne dla zachowania odpowiedniej sylwetki. Liście zwiększają
wydzielanie soku żołądkowego, pobudzają wytwarzanie żółci i usprawniają pracę jelit. Stosowane są też jako środek wiatropędny, przy zaburzeniach trawienia, w schorzeniach wątroby i dróg żółciowych. Mięta
ma także właściwości przeciwbakteryjne i nieznacznie uspokajające.
Najlepsze efekty, głównie jeżeli chodzi o regulację pracy jelit i procesów
trawiennych, uzyskuje się przy regularnym zażywaniu mięty.
Najpopularniejszą postacią pod jaką spożywamy miętę jest herbatka
miętowa, którą można serwować zarówno na zimno, jak i na gorąco.
W zimie to idealna herbata rozgrzewająca, natomiast w okresie letnim
trudno znaleźć napój, który tak dobrze ugasi pragnienie. Napar z mięty
to przede wszystkim przyjemny i orzeźwiający smak pozostawiający
uczucie świeżości w ustach – to napój, który jednocześnie orzeźwia
i przeciwdziała senności.
W czasie upałów Japończycy noszą przy sobie liście mięty zmięte
w kulki i orzeźwiają się już samym ich zapachem.
Świeże lub suszone liście mięty można dodawać do sałatek, ryb, mięsnych farszy i twarogu. Potrawy zyskają niezwykle ciekawy aromat
i smak. W okresie wiosenno-letnim liście mięty to idealny składnik
sałatek. Warto również pamiętać o starym, domowym sposobie, jakim
jest wrzucenie kilku listków mięty do gotującego się mleka – zapobiegnie to jego zwarzeniu.
Miętę można również żuć, co pomaga oczyścić jamę ustną i sprawia,
że oddech staje się świeższy i przyjemniejszy.
Mięta jest rośliną całoroczną, wiecznie zieloną, nie posiada wysokich
wymagań glebowych. Właściwie przez cały rok można ją uprawiać
w doniczce w domu.
Jako ciekawostkę można wspomnieć o magicznych właściwościach
przypisywanych mięcie. Według ludowych wierzeń mięta jest w stanie
odgonić złe myśli, a zawiązana gałązka mięty na supełki w jedwabiu
i włożona do łóżka, ma zapewnić wierność małżeńską.
NIEZŁE ZIÓŁKO
M I Ę TA
Kuchnie
ecker t
Zacisze 20 Zielona Góra
Tel 0048 68 452 39 88
Fax 0048 68 452 39 89
www.kuchnieeckert.pl
[email protected]
dobre jedzenie
dobre jedzenie
8
Domowy obiad latem
Pielęgnacja skóry u schyłku lata!
S
kóra przez cały rok wymaga pielęgnacji, jednak po lecie może sprawiać problemy i wymagać z reguły
wzmożonej uwagi. Na skórze twarzy
często widoczne są efekty działania
niekorzystnych czynników atmosferycznych takich jak: wiatr, suche
i ciepłe powietrze, ekspozycja na
słońce. Lato to również czas diety
bogatej w tłuszcze i węglowodany,
skutek spożywania lodów, deserów,
słodkich koktajli i grillowego biesiadowania. Nie jest to obojętne dla
naszego organizmu, w tym również
skóry. Wszystkie te czynniki sprawiają, że po lecie jest zwiotczała,
zmęczona i przesuszona. Dlatego
szczególnie teraz skóra potrzebuje
porcji wielu składników odżywczych, zapewniających jej odnowę
i rewitalizację.
Z wiekiem skóra staje się cieńsza,
traci elastyczność i sprężystość. Czasem mogą pojawić się także inne jej
defekty, między innymi przebarwienia pigmentacyjne czy też popękane naczynka krwionośne. Działanie wolnych rodników może mieć
znacznie groźniejsze konsekwencje
dla naszego organizmu, takie jak
uszkodzenie struktur DNA, które
mogą prowadzić do zmian kancerogennych.
Ratunek dla skóry
Musimy właściwie określić potrzeby skóry twarzy i całego ciała,
a potem opracować odpowiedni
program pielęgnacyjny. Schyłek
lata to bardzo dobra pora na ich
„kapitalny remont”. W tym okresie
warto zwrócić uwagę na preparaty
pielęgnacyjne, zawierające w składzie recepturalnym surowce, które
nawilżają, neutralizują efekt działania wolnych rodników, uzupełniają
skład substancji międzykomórkowych, zatrzymują wodę, wyrównują proces keratynizacji, rewitalizują
i wyrównują koloryt skóry.
Zanim jednak przystąpimy do in-
Mijające lato jest wyjątkowo upalne i słoneczne. Pamiętajmy jednak, że promienie UV
mają niekorzystny wpływ na skórę. Powodują szybkie jej starzenie się, utratę elastyczności, pogrubienie warstwy rogowej, przebarwienia, rozszerzenie naczynek oraz nasilenie
łojotoku.
tensywnej pielęgnacji skóry, dobrze
jest najpierw przygotować ją do przyjęcia substancji odżywczych i nawilżających. To bardzo dobry moment,
aby wykonać zabiegi złuszczające
(peelingi, mikrodermabrazje), które
bardzo ładnie pomogą pozbyć się
zrogowaciałego naskórka i doskonale przygotują skórę na przyjęcie kuracji wzmacniających, np. witaminowych. Po okresie letnim zauważamy
również wiele zmian dotyczących
mikrokrążenia skórnego (kruche,
popękane naczynka).
Należy wtedy rozpocząć serię
zabiegów wzmacniających i uelastyczniających naczynia krwionośne, a więc wszelkiego rodzaju
zabiegi dla cer naczyniowych,
wrażliwych, przeciw zaczerwienieniom, opartych głównie na
preparatach z rutyny, witaminy C,
czarnej jagody, wyciągu z arniki.
Zabiegi regenerujące po okresie
letnim w gabinetach kosmetycznych cieszą się dużym powodzeniem, zwłaszcza te poprawiające
barierę hydrolipidową naskórka
oraz dostarczające substancji stymulujących funkcje skóry na bazie
kolagenu, kwasu hialuronowego,
chitosanu, witamin, alg morskich.
Sztuka pielęgnacji
cery dojrzałej
Oczywistym jest fakt, że nikt nie lubi
świadomości, iż się starzeje. Starzenie
się skóry jest procesem nieuchronnym, związanym z postępującym
wraz z wiekiem starzeniem się całego
organizmu. Ważną rolę w procesie
tym odgrywają czynniki genetyczne. To informacje zawarte w naszych
chromosomach wyznaczają sposób
i tempo biologicznego starzenia się.
Jednym z pierwszych objawów jest jej
suchość, spowodowana utratą zdolności do wiązania i zatrzymywania wody
w naskórku. Z czasem traci ona swoją sprężystość i elastyczność poprzez
zmniejszenie produkcji kolagenu
i elastyny. Wyraźniej zaznaczają się
zmarszczki mimiczne, powstają bruzdy. Na skutek zmian, jakim ulegają
melanocyty – komórki produkujące
barwnik skóry – pojawiają się plamy
pigmentacyjne. Maleje również aktywność gruczołów oraz produkcja
nowych komórek, to z kolei prowadzi
do atrofii. Nowe technologie, wynalazki z zakresu współczesnej medycyny
i kosmetologii dają olbrzymie możliwości w terapii anti-aging. Sięgamy
wtedy po zabiegi mezoterapii bezigłowej, igłowej, medycyny estetycznej.
Medycyna estetyczna, jeszcze parę
lat temu kojarzyła się z czymś mało
osiągalnym. Teraz staje się coraz bardziej rozpowszechnionym sposobem
na pozbycie się problemów związanych z naszym ciałem.
Granice wiekowe są bardzo płynne.
Nie da się konkretnie sprecyzować
wieku, w którym można rozpocząć
przygodę z medycyną estetyczną,
również górna granica wiekowa nie
jest dokładnie określona. Zabiegi
medyczne mają swoje określone
wskazania oraz przeciwwskazania
i przede wszystkim tym należy kierować się przy ich wyborze. Oczywiście pomoże w tym odpowiednio
wykwalifikowany specjalista, który
podczas wywiadu oceni stan naszej
skóry oraz doradzi, z jakiego zabiegu możemy skorzystać, by sprawić,
że staniemy się piękniejsi.
Dla skór problemowych
Dość liczna grupa odwiedzająca
gabinety, to pacjenci z łojotokiem.
Taki stan skóry cechuje się wzmożoną pracą gruczołów łojowych, a co
za tym idzie, pogorszeniem się skóry
trądzikowej. W tym przypadku możemy zaproponować zabiegi normalizujące wydzielanie łoju i zabiegi na
bazie kwasów owocowych.
Zabiegi na kwasach owocowych
są bardzo popularne po uporczywych upałach. Działają lekko
złuszczająco, stymulując odnowę
naskórka, przez co intensywnie
wspierają proces regeneracji.
Już po kilku dniach obraz skóry
ulega wyraźniej poprawie, zyskuje
ona jasny, świeży i promienny wygląd. Staje się bardziej elastyczna
i jędrna, a jej odporność na szkodliwy wpływ czynników zewnętrznych znacznie wzrasta. Kwasy są
również receptą na przebarwienia
– kolejny problem, z którym często
się spotykamy.
Również mikrodermabrazja może przywrócić blask skórze grubej,
skłonnej do przetłuszczania się
i z przebarwieniami.
Coś dla ciała
Na zielonogórskim rynku, w gabinetach kosmetycznych nie zapomina się również o pielęgnacji
ciała. Mamy do wyboru zabiegi
silnie nawilżające, odżywcze i rewitalizujące z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. Wiele z nich oferuje również masaże
i zabiegi wyszczuplające, wspomagające utrzymanie ładnej sylwetki.
Sprzyjają jej: regularny tryb życia,
zrównoważona dieta i ćwiczenia
fizyczne. Jeśli to za mało, dobrze
jest sięgnąć po preparaty zawierające algi lub kofeiny, a ostatnio też
Beata Bratuś – kosmetolog
www.ogrod-spa.pl
 324-62-21
Zielona Góra
ul. Kupiecka 37A/1.2
Wyjątkowe miejsce na spotkania i konferencje…
W dzisiejszych czasach organizowanych jest wiele konferencji, spotkań biznesowych oraz
szkoleń w różnego rodzaju dziedzinach. Klient stał się bardziej wymagający i poszukujący
coraz to ciekawszych i atrakcyjnych miejsc.
Na rynku – oprócz wielkomiejskich hoteli, centrów biznesowych i tym podobnych budowli –
znajdują się urokliwe, klimatyczne obiekty. Na szczególną uwagę zasługuje Zamek Joannitów.
Jest bez wątpienia główną atrakcją turystyczną Łagowa. Położony zaledwie około 20 km od
Świebodzina, 60 km od granicy oraz 130 km od Berlina.
Zbudowany w XIV wieku na przesmyku dwóch jezior, na wzgórzu, pośród bukowych lasów
Parku Krajobrazowego. Obecnie znajduje się w nim klimatyczny hotel, restauracja, kawiarnia
i reprezentacyjna sala rycerska.
Organizacja szkolenia w zamczysku, to spora atrakcja dla wielu mieszczuchów. Wiekowe
meble, średniowieczne mury i klimat zamku z pewnością sprzyjają spokojnej i intensywnej
pracy. Prawdopodobnie to dobre duchy rycerzy dbają nadal o niezwykłą aurę tego miejsca.
Zwieńczeniem pobytu, może być uroczysta kolacja na zamkowym dziedzińcu. Przy blasku
świec i suto nakrytych stołach obfitujących w staropolskie jadło i napitki oraz w towarzystwie
Bractwa Rycerskiego spędzić tam można niezapomniane chwile.
Na życzenie klienta zamek oferuje dodatkowe atrakcje wieczoru, jak np. Teatr Ognia, muzykę
na żywo i wiele innych.
Buraczki umyć, przełożyć do garnka, zalać wodą, wsypać łyżeczkę soli i gotować do
miękkości.
Gulasz wołowy
z papryką
cynamon i czekoladę. Dostępne są
również różnego rodzaju zabiegi
pomagające pozbyć się zbędnego
owłosienia.
Dopełnieniem niech będą również
piękne paznokcie i zadbane stopy.
Reasumując
Dbajmy o naszą skórę. Optymalnie dobrane produkty pielęgnacyjne wzmacniają system immunologiczny i stymulują procesy
naprawcze. Przywracają skórze elastyczność, witalność i zdrowy wygląd. Ważne jest zatem systematyczne i kompleksowe podejście
do jej pielęgnacji.
Dlatego warto w razie jakichkolwiek wątpliwości poradzić się dobrego kosmetologa, który zwróci uwagę
na najistotniejsze aspekty dotyczące
wyboru kosmetyku lub zabiegu
w gabinecie, dostosowanego do potrzeb i problemów danej skóry.
Pamiętajmy też o regularnym ruchu – nie tylko tym w siłowni, ale
przede wszystkim na świeżym powietrzu. Skóra potrzebuje naturalnego dotlenienia, żeby móc samoczynnie się regenerować i wyglądać
pięknie. Warto też dodać uśmiech,
a wtedy każdy z nas poczuje się wyjątkowo atrakcyjny.
9
50 dag mięsa wołowego na gulasz, cebula,
2 ząbki czosnku, 2 papryki (czerwona i żółta), łyżeczka słodkiej papryki mielonej, pół
łyżeczki ostrej papryki mielonej, 2 listki laurowe, 3 ziarna ziela angielskiego, 2-3 łyżki
mąki, sól i pieprz do smaku, 3 szklanki bulionu wołowego, olej do smażenia.
Zupa brokułowa
z cukinią
i pomidorami
Składniki na około 4 litry zupy:
Brokuł (ok. 500 g), duża cukinia (ok. 500 g),
2 mięsiste pomidory, 2 cebule, 3 marchewki,
2 pietruszki, 3 łyżki kaszy manny, 250 ml jogurtu naturalnego, 2 łyżki masła, pół pęczka
natki pietruszki, łyża suszonego oregano,
łyżka suszonego majeranku, łyża suszonej
bazylii, sól i pieprz.
Marchewkę oraz pietruszkę obrać, umyć,
pokroić w cienkie półplasterki, zalać wodą
(około 2,5 litra) i ugotować na półmiękko.
Brokuła umyć i podzielić na małe różyczki.
Cukinię obrać i po usunięciu gniazd nasiennych pokroić w kostkę. Pomidory sparzyć,
obrać ze skórki i pokroić w małą kostkę. Cebulę obrać i pokroić w kosteczkę.
Na patelni rozgrzać masło, szklić na nim
cebulę, dodać pomidory i dusić razem, aż
pomidory puszczą sok. Następnie dodać do
zupy, dokładnie wypłukując szklanką wody
smak, który pozostał na patelni.
Dodać brokuły oraz cukinię i doprawić do
smaku ziołami oraz solą i pieprzem.
Następnie wsypać kaszę mannę i gotować
10-15 minut na wolnym ogniu. Przed końcem gotowania wlać jogurt naturalny i wymieszać.
Mięso umyć, osuszyć i oczyścić z ewentualnych żył i tłuszczu, a następnie pokroić
w niewielką kostkę i oprószyć mąką.
Na patelni rozgrzać olej i smażyć kawałki mięsa, aż będą zarumienione. Następnie
mięso zdjąć z patelni i na tym samym tłuszczu zeszklić cebulę z czosnkiem.
Mięso razem z cebulą i czosnkiem przełożyć do garnka i zalać bulionem wołowym.
Dodać liście laurowe oraz ziele angielskie
i dusić około 1,5 godziny, do miękkości mięsa. W razie konieczności podlewać wodą.
Na około 20 minut przed końcem duszenia
dodać oczyszczoną z gniazd nasiennych i pokrojoną w kostkę paprykę.
Łyżkę mąki wymieszać z niewielką ilością
sosu i połączyć z gulaszem. Na koniec gulasz
przyprawić do smaku mieloną papryką, solą
i pieprzem.
Podawać z kaszą gryczaną, ziemniakami
lub pieczywem.
Roladki z kurkami
500 g schabu, sól, pieprz czarny, tymianek,
200 g kurek, łyżka masła, 6 gałązek selera
naciowego, 2 średnie cebule, 200 ml słodkiej śmietany.
Ugotowane buraczki, odcedzić, wystudzić
i obrać (najlepiej pod zimną wodą, aby nie
zabarwiły rąk), a następnie pokroić nożem
lub poszatkować na tarce w plasterki. Każdy
plaster przekroić na 4 części. Buraczki muszą
być w dość dużych kawałkach.
Cebulę obrać, pokroić w kostkę i dodać do
buraczków. Następnie dodać majonez oraz
czosnek przeciśnięty przez praskę, doprawić
do smaku cukrem,solą oraz pieprzem i dokładnie wymieszać.
Kurki oczyścić, krótko przemyć na sitku, aby
nie nasiąknęły wodą i większe pokroić. Na patelni rozgrzać łyżkę masła, przesmażyć grzyby,
doprawić do smaku solą oraz świeżo zmielonym pieprzem i odparować.
Schab umyć, osuszyć papierowym ręcznikiem, pokroić w plastry i rozbić jak najcieniej,
uważając żeby nie zrobić dziur w mięsie. Następnie mięso doprawić z obu stron solą, świeżo zmielonym pieprzem oraz tymiankiem.
Na każdym plastrze mięsa ułożyć łyżkę kurek i ściśle zwinąć w roladkę. Roladki smażyć
na rozgrzanym tłuszczu (układając je najpierw łączeniem ku dołowi) na złoty kolor.
Obsmażone roladki zdjąć z patelni, a na
tłuszczu z ich smażenia zeszklić cebulę pokrojoną w piórka. Dodać posiekany seler naciowy i smażyć razem jeszcze chwilę.
Następnie dodać obsmażone roladki, całość
podlać wodą lub bulionem tak, aby przykryła roladki i, na bardzo małym ogniu, dusić
pod przykryciem przez około 45-55 minut.
Po tym czasie potrawę podlać śmietanką
i trzymać na ogniu, aż sos zgęstnieje.
Buraczki czosnkowe
3 średniej wielkości buraki, 2 ząbki czosnku, mała cebula, 3 łyżki majonezu, sól
i pieprz do smaku, łyżeczka cukru.
Surówka z kiełkami
Opakowanie miksu sałat z rukolą, cebula,
kilka pomidorków koktajlowych, pęczek
rzodkiewek, pęczek szczypiorku z cebulki dymki, garść kiełków brokuła, 4 łyżki
uprażonych pestek słonecznika, łyżeczka
ziół prowansalskich, pól łyżeczki soli, pół
łyżeczki pieprzu, 3 łyżki oleju lnianego.
Sałaty opłukać, osuszyć i przełożyć do salaterki.
Pomidorki umyć i przekroić na połówki.
Szczypiorek opłukać, osuszyć i posiekać.
Rzodkiewki umyć i pokroić w plasterki. Cebulę obrać i również pokroić w plasterki.
Tak przygotowane składniki dodać do sałaty.
Całość posypać kiełkami oraz pestkami
słonecznika i oprószyć przyprawami, a na
koniec polać olejem lnianym i wszystko razem dokładnie wymieszać.
[email protected]
Bezowiec
z jagodą kamczacką
Składniki na blaszkę o wym. 20x26 cm:
Ciasto: 5 żółtek, pół szklanki
cukru, szklanka mąki, 5 łyżek
mleka, 2 łyżeczki proszku do
pieczenia, 50 g roztopionego
masła.
1. Żółtka z cukrem zmiksować na jasny puch.
2. Następnie dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia, mleko oraz roztopione
i wystudzone masło.
3. Wszystko razem mieszać,
aż składniki dobrze się ze sobą
połączą.
4. Ciasto przelać do formy
wyłożonej papierem do pieczenia lub dobrze wysmarowanej masłem i piec 10 minut
w piekarniku z termoobiegiem
rozgrzanym do temperatury
160OC (lub do 180OC bez termoobiegu).
Beza: 5 białek, szczypta soli,
szklanka cukru, kisiel o smaku owoców leśnych, 2 szklanki jagody kamczackiej (lub
jagód leśnych)
1. Białka ze szczyptą soli ubić
na sztywno i, cały czas miksując, stopniowo dodawać cukier,
a następnie kisiel w proszku.
2. Do ubitej masy wsypać jagody i delikatnie wymieszać.
3. Masę wyłożyć na podpie-
czone ciasto i wygładzić lub
zrobić dekoracyjne „fale”.
4. Tak przygotowane ciasto
piec 45 minut w temperaturze
140OC w piekarniku z termoobiegiem (lub w 160OC bez
termoobiegu).
Od Autorki: smaczna i soczysta jagoda kamczacka jest nieco
kwaśniejsza od jagody leśnej czy
borówki amerykańskiej, więc
uznałam, że najlepiej sprawdzi
się w słodkiej bezie. Polecam!
  Szukaj w kioskach!
Zielona Góra
ul. Jaskółcza 12AB
tel. 733-60-90-40
zapraszamy :
Pn.-pt. 9.00-17.00
sob. 9.00-15.00
dobre jedzenie
Biesy i Czady
Zakochałam się w Bieszczadach jakieś 7 lat temu. Nie jestem fanką wspinania, całodziennych wędrówek i schronisk bez wody. Lubię jednak przestrzeń, ciekawy krajobraz,
ciszę i dobre jedzenie.
Oczywiście weszłam na Połoninę Caryńską – widok zapierał dech w piersiach – choć
oddychać to już nie mogłam wcześniej... z wysiłku… Ale po tej wyprawie obiecałam sobie, że następnym razem wrócę w odpowiedniej formie i zobaczę Bieszczady z tej lepszej
perspektywy, z połonin!
Kto wiedział, planując wakacje, że sierpień tego roku będzie tak upalny?!
Plany musieliśmy dopasować do temperatury – codziennie 36 stopni.
Noclegi mieliśmy w ośrodku na pograniczu Bieszczad i Beskidu Niskiego – zaprosił
nas przyjaciel, obiecując odpoczynek, wesołe wieczory i dobrą, regionalną kuchnię. Już
pierwszego dnia zakochałam się w „fuczkach” – plackach z kiszoną kapustą
Były też „hreczanyky” – kotlety z mielonego mięsa z kaszą gryczaną, pieczone pstrągi
i inne pyszności z zupą porową na pierwszym miejscu!
Z powodu temperatury, do południa zwiedzaliśmy okolicę, a po południu szukaliśmy
ochłody w pobliskich rzekach.
Z ciekawych miejsc warto pospacerować
parkiem w Rymanowie Zdroju. Napić się
farmaceuta jest uznawany za pioniera przemysłu naftowego w Europie! Jako pierwszy
na świecie wykorzystał na skalę przemysłową korzyści jakie daje ropa naftowa. Oczywiście jego największym wynalazkiem była
lampa naftowa!
Muzeum ma kilka sal multimedialnych
i zainteresuje z pewnością również młode
pokolenie.
Pojechaliśmy jeszcze do Krosna. Kupiłam
piękny wazon w sklepie firmowym i zjedliśmy pyszne desery w „Caffe Antonio”, na
więcej nie mieliśmy siły – 38 stopni!
nego folkloru, z ładną ukwieconą łąką na dachu karczmy. Pojechaliśmy tam w jedno miejsce – do Pracowni Ikon u Burego. Ponoć wiszą
tam ikony najpiękniejsze w Polsce. Robi je
pani Jadwiga Denisiuk, była żona Burego. On
ciekawie opowiada o historii ikonografii. Czy
wiecie, że nie tworzy się nowych? Wszystkie
powstające obecnie, mają swoje pierwowzory, które bardzo dokładnie się kopiuje. Są na
to przepisy. Duchowieństwo już w XV wieku
roztoczyło nadzór nad prawowiernością ikon
i postanowienia swe ujęło w sto rozdziałów,
pilnując, by obrazy odpowiadały ustalonym
kanonom.
Bury polecił nam również dobrą gospodę
w drodze do Wetliny. Karczma „Paweł Nie
Całkiem Święty” przywitała nas pięknym
Wreszcie wyprawa w Bieszczady!
Najpierw Komańcza. To ona łączy Beskid
z Bieszczadami. Będąc tam pierwszy raz,
zastaliśmy biedną, brzydką wieś… Obecnie ukwiecona, z nową drogą, pełna życia.
To miejsce słynne z internowania Prymasa
Polski Stefana kard. Wyszyńskiego. Klasztor
Zgromadzenia Sióstr Nazaretanek (na zdjępysznej kawy w kawiarni zdrojowej i zjeść
kremówkę – bardzo dobre ceny! Kuracjusze
bez problemu mogą się chłodzić i odpoczywać na trawie przy rzece Tabor, płynącej
przez park. W Rymanowie jest też mała huta
szkła, którą warto obejrzeć. Zaraz po drugiej
stronie ulicy znajduje się sklep firmy produkującej wyroby ze skóry. Zakupiliśmy piękne
portfele w dobrej cenie.
W pobliżu jet również Dukla, z relikwiami św. Jana z Dukli i ładnym pałacem. Jest
tam też knajpka-browar z piwem o posmaku
mango i pierogami z wątróbką.
Następnego dnia wybraliśmy się do Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazowniczego
w Bóbrce. To ciekawy skansen, położony w
lesie. Nie miałam pojęcia, że mamy tak bogatą historię w tej dziedzinie. Poznajemy świat
i czasy Ignacego Łukasiewicza. Ten polski
dobre jedzenie
ciu powyżej) zaprasza codziennie od 8.30 do
17.00. Można też zaplanować kilkudniowy
pobyt, by w ciszy, w otoczeniu pięknej przyrody odnaleźć sens życia…
Dalej Cisna, jak zwykle pełna ludzi i okolicz-
tarasem i ciekawą kartą dań.
Zjedliśmy karkówkę w sosie
cebulowym, gołąbki bojkowskie w sosie (14 zł), kociołek Pawła – gulasz z jelenia
(27 zł), danie drwali i jeszcze
parę innych dań – wszystko
dobre. Dzięki Bury!
Mimo upału czas ruszać dalej. Nasz szlak prowadził przez
zacne jadłodajnie. Do takich należy zaliczyć
„Stare Sioło” w Wetlinie, gdzie właściciel Aleksy Wójcik posiada bogatą piwniczkę win. Jeżeli
podzielacie jego pasję, może was zaprosi. My
jednak podążyliśmy obok, do „Chaty Wędrowca” na certyfikowany, ponoć największy w Polsce, naleśnik. Duży i pyszny, to trzeba przyznać!
Przychodzi tam sporo turystów schodzących
z Połoniny Wetlińskiej. To na niej znajduje się
najwyżej w Bieszczadach usytuowane schronisko „Chatka Puchatka”. Miałam w planach tam
dotrzeć ale… pogoda!
200 g kiszonej kapusty, jajko, 200
ml
mleka, 150 g mąki owsianej lub psze
nnej, sól i pieprz do smaku, masło klarowane lub olej do smażenia ora
z
opcjonalnie: cząber, majeranek lub
mielony kminek.
Odciśniętą kapustę posiekać. Jajk
a,
mleko, mąkę sól i pieprz dokładn
ie
wymieszać, robiąc ciasto naleśnikowe
.
Dodać posiekaną kapustę oraz wybrane
przez siebie przyprawy i wszystko
razem dokładnie wymieszać. Smażyć
po
2-3 minuty z każdej strony.
Podawać gorące z sosem czosnkowym
na bazie jogurtu. Smakują też wyborni
e
na zimno.
Po tak zacnych i obfitych posiłkach postanowiliśmy odpocząć nad rzeką. Ze znalezieniem miejsca nie było problemu. Bieszczady
wprost czekają, by nas oczarować i wprawić
w stan relaksu! Wody w rzece było więcej niż
w Beskidzie i zdecydowanie Wetlinka miała
niższą temperaturę niż Wisłok!
Niestety musieliśmy wracać, choć mieliśmy
rozpisaną dalszą trasę. Prowadziła ona do
Smolnik, do Cerkwi św. Michała Archanioła
i Wilczej Jamy. Wizytując Bieszczady wcześniej
byliśmy w tej karczmie, ale poprzednio była
w innym miejscu. Ponoć obecnie jest większa,
piękniejsza ale czy tak urokliwa jak poprzednio? Jedzenie ponoć nadal wspaniałe.
Po drodze należy zaopatrzyć się w sery w Bacówce państwa Obrachtów w Brzegach Górnych.
Będąc w regionie warto pooglądać prześliczne cerkwie. Proponowane miejsca to:
Cerkiew św. Dymitra w Czarnej oraz Lipie
– dawny cmentarz cerkiewny i pozostałości
cerkwi. Często na drzwiach wisi kartka z numerem telefonu. Jeżeli zechcemy, przyjdzie
przewodnik, pokaże, opowie. A przy okazji
warto zostawić mały datek, by ratować te
drewniane perełki architektury.
Nazwa Bieszczady pochodzi od Biesów
i Czadów, które zamieszkiwały kiedyś te niedostępne tereny. Jakaś klątwa chyba została
rzucona na moje wakacje w tym rejonie. Poprzednio były powodzie i podtopione szlaki,
teraz susza i upały! Jadąc tam myślałam, że
długo tu nie wrócę!
A tu znowu niedosyt! Trzeba będzie znowu
się wybrać! Może jak dobudują drogę? Ale czy
wtedy będą tak czarodziejskie? Już jadąc widać
było postęp – lepsze drogi, karczmy, zadbane
gospodarstwa. Może tak jak w Kazimierzu nad
Wisłą, okoliczni włodarze nie pozwolą na budowę supermarketów i wielkich hoteli? A szlaki nie zostaną wybetonowane, by łatwiej było
wejść na połoniny.
Tej wersji się trzymam, a mój następny
wypad w Bieszczady nie będzie planowany!
Zaskoczę Biesy i Czady i dotrę wreszcie na
herbatę do „Chatki Puchatka”!
Ps. W Bieszczadach warto zaopatrzyć się
w miód. Nie ma tam masowych upraw, a co
za tym idzie oprysków. Samo zdrowie!
Renata :)
S.O.S. – oddłużanie – skup wszelkich nieruchomości
Skontaktuj się z nami jeśli masz zadłużone mieszkanie,
dom lub Twoją nieruchomość czeka licytacja.
Kupimy Twoje mieszkanie za gotówkę!
Posiadasz nieruchomość z dowolnym problemem prawnym, udział w nieruchomości
lub w spadku, jesteś właścicielem nieruchomości zadłużonej (komornik, hipoteka, etc),
nieruchomości z lokatorem, dożywotnikiem lub inną służebnością – zadzwoń:
tel. 513-474-366
11
Kazimierskie
koguty
Fuczki
Kazimierz Dolny to chyba najbardziej urokliwe miasto w Polsce. Dla wielu
turystów słowo „chyba” jest tu zbędne. Byliśmy tam po raz drugi i faktycznie
jest coś w tym mieście, co zachwyca. To niewątpliwie perła Lubelszczyzny.
Na co dzień mieszka tu 3,5 tysiąca mieszkańców, jednak w czasie sezonu wakacyjnego
miasto przeżywa istne oblężenie. Znalezienie
noclegu w tym terminie jest trudne i na dodatek kosztowne. Tym bardziej, gdy trafi się
na Festiwal Filmowy „Dwa brzegi”. My znaleźliśmy kwaterę w lesie, około 6 km od Kazimierza. Może niezbyt luksusowa, ale dająca
wieczorem oddech po koszmarnych upałach.
Samo miasto, wbrew pozorom, oferuje sporo atrakcji. Zwiedzanie należy rozpocząć od
Rynku z charakterystyczną studnią na środku. Tu możemy zobaczyć kamienice Przybyłów, braci Mikołaja i Krzysztofa, którzy
przyozdobili fasady budowli wizerunkami
swoich świętych patronów. Oba budynki są
bogato przyozdobione ornamentami roślinnymi i zwierzęcymi, a płaskorzeźby ukazują
sceny z życia kupców doby renesansu (kamienica pochodzi z XVII wieku). Budowle
zwieńczone są wysokimi attykami i wyróżniają się znacząco pośród architektury rynkowej Kazimierza.
Kolejną atrakcją jest kościół farny pw. św.
Jana Chrzciciela i św. Bartłomieja Apostoła,
który znajduje się na wzgórzu. Najstarsza
świątynia w Kazimierzu Dolnym i najważniejszy zabytek w regionie, a także jeden
z ważniejszych w Europie. W kościele znajdują się, m.in. najstarsze w Polsce organy z 1620
r., a także kamienna chrzcielnica wykonana
w warsztacie Santi Gucciego w XVI wieku.
Warto wspomnieć, iż na miejscu można skorzystać z bezpłatnego audioprzewodnika.
Wiele przyjemności daje spacer ulicami
miasta. Na przykład na Senatorskiej znajduje się kamienica Celejowska z początku
XVII wieku, z bogato zdobioną fasadą. Dzisiaj znajduje się tu Muzeum Nadwiślańskie.
Warto podejść do Wisły i wsiąść na statek,
a jeszcze lepiej, na gondolę. Podczas godzinnego rejsu obejrzycie fantastyczne widoki
i wysłuchacie ciekawych opowieści.
Teraz powinniśmy napisać coś o jedzeniu.
Z przykrością stwierdzamy, że nie natrafiliśmy na żadną knajpkę, która by nas porwała.
Ot, zwykłe jadłodajnie, które zaserwują raz
lepiej, raz gorzej. Może za wyjątkiem „Artystycznej”, gdzie bardzo nam smakowało.
W zamian napiszemy o kazimierskim kogucie, symbolu miasta, bez którego praktycznie nikt stąd nie wyjeżdża. Skąd wziął
się zwyczaj wypiekania kogutów? Wszystko
wyjaśnia legenda.
„Dawno, dawno temu, gdy na Wietrznej
Górze rósł wielki, dębowy las, mieszkańcy Kazimierza Dolnego odprawiali na jego
skraju pradawne, pogańskie rytuały i palili
ogniska. Pewnej nocy nas lasem przelatywał diabeł i bardzo mu się spodobały płonące ogniska. Kiedy nastał świt, zobaczył
piękno całej krainy i postanowił osiedlić się
w Kazimierzu na dłużej. Zamieszkał w jamie
wąwozu, wśród starych, rozłożystych dębów.
Miasteczko zaludniało się coraz bardziej
i diabłu bardzo się podobało, że miał coraz
więcej osób do kuszenia. Kiedy w pobliżu
wąwozu wybudowano klasztor, postanowił
przenieść się do zamkowej fosy.
Pewnego dnia czart zobaczył w Kazimierzu koguta. Był piękny, dorodny i wydawał
się wielce szczęśliwy, więc diabeł postanowił go zjeść. Kogut okazał się tak doskonały
w smaku, że od tamtej pory czart żywił się
tylko tymi ptakami. Najbardziej lubił czarne z okazałymi, czerwonymi grzebieniami,
ale nie gardził też innymi. Wszystkie koguty
w okolicy znalazły się w wielkim niebezpieczeństwie. W końcu został tylko jeden, jedyny kogut. Był stary i bardzo mądry. Aby
ocalić życie, postanowił przechytrzyć diabła
i ukrył się wraz z piękną kurą w przygotowanej wcześniej kryjówce.
Diabeł użył całej swojej mocy, aby odnaleźć ptaka. Na nic się jednak zdał jego gniew
i determinacja. Nieoczekiwanie z pomocą
pośpieszyli kogutowi zakonnicy. Poświęcili
diabelską norę i wszystko wokół. Gdy czart
wrócił z poszukiwań, nie mógł znieść zapachu święconej wody i uciekł w popłochu.
Ocalony kogut wyszedł z ukrycia i dumnie
spacerował ulicami miasteczka”.
Na pamiątkę tego wydarzenia w Kazimierzu zaczęto wypiekać koguty z drożdżowego
ciasta, które dziś są turystyczną atrakcją.
Zapraszamy do Kazimierza!
red
Ryba miesiąca
Wisła
10
Leszcz to bardzo popularna ryba słodkowodna, która żyje w żyznych jeziorach i wolno płynących
rzekach. Rybę można kupić w sklepach i mimo dużej ilości ości, warto od czasu do czasu ją przyrządzić.
Leszcz ma tłuste, a zarazem delikatne mięso. Duża zawartość kwasów
tłuszczowych omega 3, witamin
i minerałów sprawia, że ma on
swoich zagorzałych zwolenników.
Mięso leszcza ma skłonności do
rozpadania się, w związku z tym
najlepiej go usmażyć lub upiec. Idealne dodatki warzywne to cebula,
papryka, marchew. Przyprawy, które podkreślają jego smak i nadają
mu charakter to czosnek, pietruszka i świeży koper. Do leszcza grillowanego najlepiej dodać odrobinę
masła i soku z cytryny. Na wierzch
odrobinę zieleniny.
Bardzo popularny i lubiany jest
smażony leszcz w zalewie octowej.
Jego zaletą, oprócz smaku, jest to,
że drobne ości po prostu się rozpuszczają. Obok przepis, który zachwyci każde podniebienie.
LESZCZ
Leszcz w zalewie
Składniki: 3 średniej wielkości leszcze, 6 szklanek wody,
ocet, ziele angielskie, listek
laurowy, duża cebula biała,
cukier, mąka, olej rzepakowy,
sól morska, świeżo zmielony
pieprz czarny.
Ryby obrać, wypatroszyć, pokroić w dzwonka i przyprawić
solą. Następnie wstawić do lodówki na 2-3 godziny. Po tym
czasie leszcza obtoczyć w mące
i smażyć na rozgrzanym oleju.
Należy uważać, żeby nie przypalić, bo wtedy leszcz będzie gorzkawy. Trzy czwarte octu (10%)
wymieszać z wodą (6 szklanek)
i wlać do garnka. Dodać pokrojoną w plasterki cebulę i resztę przypraw. Doprowadzić do
wrzenia i gotować jeszcze 10 minut. Usmażone dzwonka leszcza
wkładać do słoików i zalewać zalewą. Zakręcamy słoiki i gotowe.
Smacznego!
Bar Kotwica

DAWNA CENTRALA RYBNA
Wyroby garmażeryjne
własnej produkcji, rybne i mięsne!
Zielona Góra, Al. Zjednoczenia 92, tel. 68 326 25 08
Czy ludzie pióra, jak popularnie zwie się
poetów i pisarzy, mają jakieś szczególne
upodobania kulinarne? Zapytaliśmy zielonogórskich twórców, o ich preferencje żywieniowe.
– Urodziłem się i wychowałem w tradycyjnej
rodzinie górniczej w Zagłębiu Dąbrowskim,
gdzie w kuchni absolutnie rządziły kobiety –
wspomina swe dzieciństwo Janusz Koniusz,
nestor lubuskich pisarzy i dodaje: – Mężczyzna był od zarabiania pieniędzy na życie. I do
spraw kulinarnych zupełnie się nie wtrącał.
Pożywienie miało być po prostu smaczne
i możliwie kaloryczne, czego wymagała ciężka
praca w kopalni. Mieszkaliśmy z dziadkami,
rodzicami mojej matki, w jednej kamienicy
i w kuchni dominowała babcia, która pochodziła spod Pińczowa. Sądzę, że wiele potraw to
były dania wiejskie, wywodzące się z kieleckiego, z Małopolski.
Zalewajka i kartoflanka
Jakie przysmaki z dzieciństwa i wczesnej
młodości najbardziej utkwiły w pamięci 81-letniego dziś świetnego poety i powieściopisarza?
Otóż stwierdza, że zapamiętał dwie zupy: zalewajkę i kartoflankę. Powstawały w ten sposób,
że ugotowane i pokrojone w kostkę ziemniaki
zalewano żurkiem na chlebowym zakwasie,
stąd nazwa tej potrawy – zalewajka. Dodawano
jeszcze wytopioną słoninę, tak zwane skwarki
oraz różne przysmaki: czosnek, cebulę, liście
laurowe, sól i pieprz. Natomiast kartoflanka
składała się najczęściej z drobno pokrojonych
ziemniaków, wody z dodatkiem marchwi i pietruszki. Cymesem był boczek wędzony albo
kiełbasa lub śmietana.
– W latach wojny i okupacji, a także
w okresie tużpowojennym brakowało żywności, więc te najpyszniejsze zupy, ze wszystkimi przysmakami, bywały w domu rzadko
– wspomina Koniusz. – Mówiło się wówczas,
że babcia dziś gotuje świąteczną zalewajkę
albo kartoflankę. Lubiłem też zwykłe placki ziemniaczane posypane cukrem. Zresztą
jadłem wszystko, co babcia lub mama ugotowały, bo jakie miałem wyjście? Chyba też
dlatego nie jestem wybitnym smakoszem,
zjadam co mi dają.
Natomiast dziś Janusz Koniusz uważa swą
żonę za znakomitą kucharkę, która – sugeruje żartobliwie – zupełnie zmarnowała przy
nim zdolności kulinarne.
– Powinna gotować u milionerów – uzupełnia
pan Janusz. Jego gust kulinarny obecnie nie jest
bowiem na poziomie milionerów. Wystarczy
Co lubią zjeść literaci?
mu fasolówka i grochówka z mięsną wkładką.
Ponadto różne mięsa z przystawką w postaci
tartej rzodkiewki w śmietanie. Naleśniki z jagodami. Makowiec z kawą i dużą ilością mleka. – W moim wieku, niestety, już się nie pije
alkoholu, no, czasem łyczek wytrawnego wina.
Alkohol zastąpiły leki i różne ziołowe mikstury.
Ale w życiu za wszystko trzeba płacić, za długie
życie też – konstatuje znakomity twórca.
parze, a do nich mrożoną, czarną herbatę.
Natomiast, gdy idzie o ulubione napoje to
poetka wymienia schłodzoną wodę ze świeżymi listkami mięty i cytryną.
Wino, ale z Raculi
– Nigdy nie byłem i nie jestem żarłokiem
– deklaruje znany prozaik Alfred Siatecki
i wykłada szczegóły swych preferencji kuChleb z cukrem
linarnych. Jak na zielonogórzanina (przyszywanego) przystało lubi oczywiście wina.
Poetka Jolanta Pytel, z młodszego niż – Nawet na przyjęciu nie objadam się, mimo
Koniusz pokolenia twórców, urodzona że to za cudze pieniądze. Zamiast jeść, wolę
i mieszkająca „od zawsze” w Zielonej Górze, wypić. Kiedyś wódkę, teraz smakuje mi wino
przy ulicy Słonecznej, wspomina jako swoją mołdawskie i gruzińskie. Oraz mojej produkulubioną potrawę z dzieciństwa... chleb z cu- cji. Między przyjęciami (od maja do końca
krem polany wodą. Dla dzisiejszej młodzieży września) każdego dnia staram się „wygulgać”
to zapewne zupełna abstrakcja, ale tak kie- butelkę piwa. Wyłączając dni, gdy jestem na
dyś się jadało. I co istotne – okazuje się, że przyjęciu. Bo raz, że wracam późno do dowiele osób wspomina
mu, dwa: znam
to z sentymentem.
skutki picia piwa
– Cukier przysypo winie.
łała ciocia, która
Z potraw Siatecpracowała w cuki zdecydowanie
krowni. W rodzinie pranie lubi ryb. W
cował tylko ojciec, więc
żadnej
postaci.
w domu nie przelewało
Może nie tyle ryb,
się i często byliśmy po
co zapachu tranu
prostu głodni, ja i moje
(uznaje to wręcz
dwie siostry – opowiaza odór). – Jeśli
da pani Jolanta. – Zamuszę jeść rybę, a
wsze jednak był cukier
zdarza się to przy
i chleb, i dzięki temu
wigilijnym stole,
mogłyśmy zaspokoić
wcześniej proszę
głód. Do dziś pamiężonę, żeby usmatam też smak chleba
żyła karpia tak, jak
kupowanego w piesmaży schabowe –
karni Drewnowskich
wyjaśnia prozaik.
przy ul. Dąbrowskiego
Z wieprzowiny naji słodycz cukru od ciobardziej lubi paszci Haliny z Kowalewa
tetówkę wędzoną,
pod Pleszewem.
znajduje
Eugeniusz Kurzawa dostał polecenie od żony, którą
A obecnie? Pisarka żeby przygotować kuchenkę na świeżym powie- w „swoim” sklepie
lubi kuskus z tuńczy- trzu. Widać nie tylko wiersze umie pisać...
w Raculi. Może ją
kiem, zielonym groszjeść codziennie, na
kiem i młodą marchewką. – Nie jestem bo- zmianę z twarogiem. Kiedyś lubił kaszankę.
gata, więc potrawy, które chętnie bym zjadła Lubił, bo ostatnio ta, która jest we wspomniasą dla mnie niedostępne. Jednak gdyby by- nym sklepie, ma konsystencję towotu i smało mnie stać, to jadłabym homary, małże kuje jak towot, uznaje twórca. Woli zatem nie
i wszelkie owoce morza. Uwielbiam ryby próbować tego ostatniego „specjału”.
pod każdą postacią, warzywa duszone na
– Myślę, że sprawiłaby mi przyjemność pajda
chleba z piekarni Racula, którą chętnie zmoczyłbym wodą i posypał cukrem. Gdy byłem
dzieckiem, ten przysmak uważałem za najlepszy. Wygrywały z nim tylko „Raczki”, cukierki
o tej nazwie. Moja mama twierdziła, że lepsza
jest pajda chleba polana śmietaną i posypana
cukrem. Ale nigdy nie dałem się przekonać.
Wolałem chleb z wodą i cukrem. A wieczorem
najlepiej mi smakowało mleko i bułka upieczona przez mamę – wspomina Siatecki. Jak widać
chleb z wodą i cukrem, to ulubiony przysmak
dzieciństwa co najmniej kilkorga twórców.
Smaki dzieciństwa
Robert Rudiak jest nie tylko poetą, ale
również badaczem lubuskiej literatury z tytułem doktorskim, autorem wielu rozpraw,
z którymi – tak na marginesie – warto się
zapoznać, żeby przybliżyć sobie życie literackie w regionie. Sugeruje, że dziś – w odróżnieniu od prostych czasów PRL, kiedy to
wyrastała większość obecnych pisarzy lubuskich – mamy możliwość zakupu i poznania
wielu warzyw i przypraw, które wówczas
nie były możliwe do zdobycia. Dzięki temu
Spotkania literatów odbywają się raczej przy herbatce i ciastach. Od lewej: Janusz Koniusz, możemy poznawać całe gamy nowych potraw i oryginalne smaki wielu kuchni świata,
Robert Rudiak
Jolanta Pytel wspomina smaki dzieciństwa.
w tym także orientalnej. Mimo wszystko jednak, najlepiej pamiętamy i często wracamy
do smaków z dzieciństwa. Tak też czyni pan
Robert.
– Jedną z potraw, które najbardziej lubiłem
w okresie dzieciństwa były ulubione przez
dzieci kluski na słodko, a więc kluski leniwe
robione na serze z panierką i cukrem. Do tego kefir lub maślanka – opisuje dr Rudiak.
– Bardzo lubiłem też zupę rybną „Halasze”
i zalewajkę z utartych ziemniaków na mleku,
którą poznałem na wsi mazowieckiej, gdzie
spędzałem nieraz wakacje. A dzisiaj bardzo
lubię placki ziemniaczane lub z kabaczka
polane sosem z przecieru pomidorowego
z pokrojoną w kostkę parówką a la placki po
węgiersku. Lubię też tradycyjne dania, jak np.
wątróbki drobiowe z dużą ilością cebuli i do
tego barszcz do popijania lub bigos z ziemniakami, albo tatar bądź flaczki cielęce w rosole.
Smakują mi też popularne dania polskie, np.
kotlet schabowy z dużą ilością majeranku a la
belwederski ze zmiksowanymi ziemniakami
typu puree, z dużą liczbą surówek, ale najlepiej z zasmażaną kapustą oraz koniecznie ze
schłodzonym piwem.
Nie ma jak u mamy. I żony
Eugeniusz Kurzawa, poeta, edytor, a przy
okazji prezes oddziału zielonogórskiego
Związku Literatów Polskich, podobnie jak
koledzy, najlepiej wspomina dania z dzieciństwa, oczywiście autorstwa swojej mamy.
I co istotne, to mu zostało do dziś.
– Jeśli mam wybór, czy to na przyjęciu, czy
w domu, czy w hotelu, to najchętniej wsuwam
te potrawy, które są kopią dań mojej mamy.
A były to dania wielkopolskie, gdyż moje strony
rodzinne to Zbąszyń. Zatem lubię tzw. kluchy
parowe, czyli na parze; pyry z gziką; wszelkiego
rodzaju kopytka, kluski, pierogi, ale wyłącznie
na słodko – z serem, jagodami, a także naleśniki
z serem na słodko lub z bananem. Właściwie
mógłbym to jeść przez cały tydzień na okrągło,
latami. Nie zmieniałbym „repertuaru” – zapewnia. Kurzawa przyznaje jednak, że ze względu
na chorobę (cukrzycę) musi ograniczać dania
z użyciem cukru. Choć na szczęście są różne
słodziki i niekaloryczne zamienniki. Ponieważ
przez lata pracy dziennikarskiej „tułał” się po
całej Polsce, miał możliwość kosztowania potraw polskiego wschodu, a także litewskich,
białoruskich i innych. – Niektóre były naprawdę
smaczne i udane, lecz ponieważ pod względem
jedzenia jestem konserwatystą, to wciąż najbardziej smakują mi tradycyjne dania wielkopolskie – sugeruje poeta. Zastrzega jednak, że kilka
fajnych, własnych pomysłów wykoncypowała
jego żona, Lidia i serwuje je zwłaszcza przy okazji świąt wielkanocnych i bożonarodzeniowych.
Henryk Gierałtowski
Fot. Henryk Gierałtowski

Podobne dokumenty

pobierz - miesięcznik „Dobre Jedzenie”

pobierz - miesięcznik „Dobre Jedzenie” chleba? Pocieszać się, że nie mieszka w USA czy Brazylii? Pewnie tak. I kupować np. polski czosnek zamiast chińskiego oraz cieszyć się z kiełkującej wiosną polskiej cebuli. Gorzej jednak choćby z r...

Bardziej szczegółowo