Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy

Transkrypt

Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy
Skruszony gangster zeznaje: Pieniądze mafii brali wszyscy
KWAŚNIEWSKI TEŻ BRAŁ
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Ü Str. 3
Nr 39 (238) 30 WRZEŚNIA 2004 r. Cena 2,40 zł (w tym 7% VAT)
Gdzie jest granica ludzkiej głupoty? Nie wiadomo? Już wiadomo!
Ta granica to przejście polsko-ukraińskie – na przykład w Medyce.
Tam za wywożone powietrze Polska oddaje kierowcom tirów (a pośrednio
– ich mocodawcom) miliony złotych VAT-u dziennie. Tam też przyjacielskim
gestem otwartych ramion zapraszamy wschodnią mafię: – Chodźcie do nas!
Ü Str. 6, 7
CINKCIARZ
W POTRZEBIE
Na wezwanie księdza Jankowskiego
(byłego cinkciarza), że poszukuje
„odważnych chłopców”
na ministrantów, nie zgłosił się
nikt! A przecież średnia pensja
pomocnika prałata wynosi – jak
wiadomo – 4 tysiące złotych.
Czyżby Gdańsk ogarnęła
homofobia?
Ü Str. 11
2
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
KSIĄDZ NAWRÓCONY
KOMENTARZ NACZELNEGO
FA K T Y
Boże, coś Anglię...
POLSKA/UE Eksport polskiego mięsa do UE nie przestaje rosnąć
– w ciągu trzech ostatnich miesięcy sprzedaż podwoiła się.
Sukces ten daje też wyobrażenie, ile straciliśmy do 1.05.2004 r.
z powodu niekorzystnych umów handlowych zawartych z UE.
POLSKA Na północnym wschodzie zatrzęsła się ziemia. Popękały
niektóre budynki, a w Okręgu Kaliningradzkim 17 osób odniosło rany. Zjawisko wystąpiło na terenach zupełnie niesejsmicznych.
Biskupie groźby (patrz niżej) już działają?
Poza trzęsieniem ziemi, które już mamy za sobą, kraj nasz nawiedzi
najpewniej Jan Paweł II. W przyszłym roku ma święcić świątynię glempowej opatrzności i fetować 25-lecie Solidarności. Arcybiskup Gocłowski spodziewa się przy tej okazji beatyfikacji księdza Popiełuszki.
I mamy nadzieję, że więcej nieszczęść nas już nie spotka.
Krzysztof Janik zapowiedział pracę nad ustawą znoszącą Fundusz
Kościelny. Klub SLD chce wnieść projekt ustawy legalizującej aborcję.
Od tych pomysłów odcina się i premier, i prezydent.
Dla prezydenta wszystkich katolików dyktat prawicy i Kościoła
z 1997 r. jest „wypracowanym kompromisem”.
Arcybiskup Gocłowski przyznał, że państwo polskie ma co prawda prawo znieść Fundusz Kościelny, jednak... „nie leży to w jego interesie”.
Watykańczyk, kłamca i aferzysta grozi państwu polskiemu tysiącami pozwów o zwrot wyłudzonego przed wiekami majątku.
Abp Głódź, przewodniczący Komisji Episkopatu ds. Mediów, zagroził,
że „dziennikarze nie mogą dwóm panom służyć”, i potępił „ataki, pomówienia, histerię” skierowane przeciwko Krk. Stwierdził, że „atmosfera antyklerykalizmu mścić się będzie w czasie kryzysu i zagrożeń”.
Kler jest pamiętliwy – może nie uspokoić nastrojów, nie wezwać do
opamiętania, zaciśnięcia pasa, porzucenia strajku...
Biskupi: Pieronek, Wielgus, Głódź i Ryczan potępili akcję zbierania podpisów przeciwko wojnie w Iraku, zorganizowaną przez PSL. Na ich
zarzuty odpowiedział z pokorą i „w duchu nauki Kościoła” przewodniczący partii, Janusz Wojciechowski, stwierdzając, że „akcja jest
słuszna i moralna, oparta na słowach Jana Pawła II”.
Wojciechowski to prawdziwy bicz na biskupów!
Grzegorz Jankilewicz i Sławomir Smołokowski, właściciele spółki J&S
(„FiM” 37/2004), zadeklarowali gotowość stawienia się przed komisją
śledczą ds. Orlenu, jeśli zostaną formalnie wezwani. „Jednocześnie
w celu stanowczego zdementowania jakichkolwiek pojawiających się
w polskich mediach spekulacji, plotek i pomówień oświadczamy, że nigdy w przeszłości nie rozważaliśmy zrzeczenia się polskiego obywatelstwa oraz absolutnie wykluczamy nawet rozważanie takiej możliwości
w przyszłości” – napisali do Józefa Gruszki (PSL), szefa komisji.
Prognozujemy, że posiedzenie komisji zostanie utajnione.
ŁÓDŹ Dzięki zdecydowanej postawie radnych SLD nie przyjęto uchwały LPR o zakazie handlu w niedzielę. Miał on dotyczyć hipermarketów, a nie małych sklepów rodzinnych, jak to określał projekt LPR.
Chodziło zapewne o rodzinne interesy prawicowych radnych.
PIŁA Rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata dostał za fałszowanie list
wyborczych Ryszard P., który działał w porozumieniu z Renatą Beger...
...nieustającą kandydatką na ministra finansów.
KOSTRZYŃ NAD ODRĄ Sondaż wśród mieszkańców nt. organizacji przyszłorocznego Przystanku Woodstock, zakończył się zupełną
klęską prawicy i Kościoła: 95 proc. chce powtórnej organizacji Owsiakowego festiwalu w Kostrzynie.
Czyżby tylko 5 procent kostrzynian słuchało Radia Maryja?!
ROSJA Odpowiedzialność za zamach w Biesłanie (ponad 300 zamordowanych, głównie dzieci) wziął na siebie radykalny dowódca czeczeński Szamir Basajew.
Życzymy Rosjanom pomyślnego polowania!
NIEMCY Wielki sukces odniosły w wyborach w dwóch wschodnich
landach, Saksonii i Brandenburgii, partie nacjonalistyczne i tzw. postkomuniści z PDS. Ci ostatni są drugą co do znaczenia partią w dawnym NRD i zbierają co czwarty oddany głos.
W Polsce głosy proletariatu zbierze LPR i Samoobrona, przedsiębiorcy pójdą za Platformą, a kler będzie na listach szukał Millera!
PORTUGALIA Prawicowy rząd nie wpuścił na wody terytorialne kraju statku holenderskiej organizacji „Kobiety na Falach” walczącej o prawo do legalnej aborcji. Okręt został otoczony przez jednostki portugalskiej marynarki wojennej, bo uznano, że stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa. Akcja wzbudziła protesty miejscowej
lewicy, kobiet oraz władz holenderskich, które uznały ją za pogwałcenie unijnego prawa gwarantującego swobodę poruszania się. Rozpętała się także burzliwa dyskusja na ten temat w Parlamencie Europejskim, gdzie pierwsze skrzypce grali reprezentanci LPR i PiS, którzy
– ku zdumieniu innych deputowanych – porównali aborcję do mordu
w Biesłanie. Polscy posłowie lewicowi milczeli.
Unijnej straży parlamentarnej nic nie da badanie Krupy (LPR)
i Kamińskiego (PiS) alkomatem, oni byli po... kazaniu.
AUSTRIA Seminarium duchowne w Sankt Poelten – zamknięte z wielkim hukiem w kontekście lipcowego skandalu pedofilskiego – będzie
reaktywowane. Toczą się właśnie rozmowy specjalnej komisji rekrutacyjnej z byłymi studentami i nowymi kandydatami.
Zwłaszcza ci nowi muszą być bardzo kochliwi!
SŁOWACJA Podwyżkę płac, i to aż o 42 proc., otrzymają duchowni od rządzącej prawicowej koalicji. To nie jedyny prezent dla związków wyznaniowych – od tego roku szkolnego na koszt państwa wprowadzono do szkół nowy przedmiot obowiązkowy do wyboru: religię
lub etykę. W miastach większość rodziców i dzieci wybrało etykę, na
wsiach – religię. Liczba chodzących na religię jest jednak znacznie
mniejsza (60 proc.) niż liczba zadeklarowanych wierzących (85 proc.).
Słowacja jest z nami! (patrz: Komentarz naczelnego)
IRAK/POLSKA Około 100 żołnierzy polskich, którzy walczyli w Iraku, leczy się obecnie w szpitalach psychiatrycznych, a aż 27 z nich zostało tam w trybie pilnym przewiezionych z „akcji stabilizacyjnej”.
A może tym cichym ofiarom polskiego lizusostwa wobec USA pomocy udzieli fundacja pani Kwaśniewskiej?
S
taram się nie dzielić Polaków na prawych i lewych, bo rzymskokatolickiego – kreujące mentalność nierobów czeci pierwsi nader często okazują się lewusami stojącymi kających na mannę z nieba – zawsze ograniczają rozwój
ponad prawem, a ci drudzy nierzadko tyle tylko mają wspól- gospodarczy. Przykładem mogą być nawet Włochy i Hisznego z lewicą, że w młodości, jako ministranci, stali po le- pania, gdzie rewolucja nominalistyczna odcisnęła najsłabwej stronie ołtarza. Poza tym sam fakt, że ktoś jest np. le- sze piętno spośród społeczeństw Europy Zachodniej. Natowicowym, ideowym antyklerykałem, nie przesądza o stanie miast w Polsce zasady kulturowe i mentalność społeczeńjego umysłu czy moralności; może tylko napawać większą stwa od sześciu stuleci w zasadzie pozostały bez zmian!
nadzieją na spotkanie normalnego człowieka. Ponieważ jed- W przekazywanych z pokolenia na pokolenie zasadach
nak podział polskiej sceny politycznej na dwa przeciwstaw- i wzorcach brakuje u nas takich elementów jak poszanone bieguny jest – po rządach Millera – zupełnie nieuzasad- wanie własności, kult pracy, odpowiedzialność, uczciwość,
niony, naprawdę już wszystkiego można się spodziewać, racjonalność, gwarancja rzetelności, punktualność, szacui to po każdym.
nek dla zamożnych. Polacy nie
Dziennikarze „FiM”, obecni na
przestrzegają procedur, nawet
tegorocznym XIV Forum Ekonotych, które sami wymyślili i zamicznym w Krynicy, przeżyli nieaprobowali. Od dziecka uczymy
mały szok, słuchając antyklerysię, że uczciwość nie popłaca,
kalnego wystąpienia pani profea prawo omijają ludzie operasor Jadwigi Staniszkis. Jest to
tywni, którzy później zostają posłami, premierami i prezesami.
o tyle szokujące, że pani profeO takich pracownikach i partsor ma serce po prawej stronie.
nerach do interesów z przerażeNa tę przypadłość cierpiał już taniem myślą zachodni inwestotuś profesorki, przedwojenny porzy. Według prof. Staniszkis, myseł Stronnictwa Narodowego.
ślą oni o nas tak: „Polacy twierCórka zapuściła korzenie w „Sodzą, że wszystko można opisać
lidarności” i zaszła jeszcze dalej.
za pomocą formułek, niczego
Jest socjologiem i politologiem,
w procesie podejmowania dewykładowcą Uniwersytetu Warcyzji nie trzeba badać ani analiszawskiego oraz Wyższej Szkozować. Doświadczenie jest dla
ły Biznesu NLU w Nowym Sączu, byłym doradcą politycznym
nich zbędne, podobnie jak sztywAWS, a obecnie PO i PiS. Jej
ne trzymanie się regulaminów
teorie dotyczące Chin i rywalii schematów działania. Polacy
zacji USA-UE z tym mocarstwem
są natomiast geniuszami w wysą w Chinach bardzo popularne
szukiwaniu luk w systemie, jaki często komentowane; rocznie
by chcieli udowodnić, że tylko
na studia doktoranckie do StaBóg jest doskonały, więc nie ma
niszkis przyjeżdża kilkunastu obysię czym przejmować”. Czy możwateli ChRL. W ogóle kobita jest
na takim ludziom powierzać odprofesor Jadwiga Staniszkis
znana i poważana niemal na capowiedzialne stanowiska kierowłym świecie.
nicze? Nie, nikt nie chce ryzyWywołany temat panelowej dyskusji w Krynicy brzmiał: kować. Najlepszym przykładem jest sektor bankowy, zdomi„Czy Polska stanie się (już jest?) peryferiami Europy?”. nowany w naszym kraju przez kapitał zagraniczny. Od pięciu
Większość politologów i ekonomistów bredzi na okrągło, że lat (od kiedy inwestorzy poznali już nasze realia) w większonasz kraj, jako jeden z największych w Unii, jest ważnym ści banków zarządzanie przejmują od Polaków obcokrajowelementem europejskiej gry, że sprzyja nam położenie pomo- cy, i to aż do poziomu szefa pionu usług poszczególnych sekstowe pomiędzy UE, Rosją i Ukrainą; w Krynicy nie brako- torów. Nieliczni polscy menedżerowie stali się figurantami
wało też głosów, że pozycję Polski wzmocnił nasz udział lub... tłumaczami. Otwierają nowe placówki i organizują banw wojnie irackiej... Profesor Jadwiga Staniszkis jest odmien- kiety, ale nie dopuszcza się ich do zarządzania (porównaj:
nego zdania. A oto streszczenie jej interesujących poglądów PEKAO SA, BZ WBK, BPH-PBK, Kredyt Bank). O niepokojąna ten temat, dokonane przez moich dziennikarzy:
cym zatrzymaniu rozwoju polskich kadr kierowniczych mówił
Średniowieczna Europa Zachodnia w XIV i XV wieku prze- w Krynicy wicepremier Jerzy Hausner. Ostrzegał, że słabe
żyła tak zwaną rewolucję nominalistyczną. Odrzuciła bowiem kadry to słaba gospodarka, brak nowych technologii. W Czekoncepcję poznania według św. Tomasza z Akwinu, którą chach i państwach nadbałtyckich jest odwrotnie – lokalni menajkrócej można przedstawić na przykładzie jednego z To- nedżerowie otrzymują coraz więcej władzy. Tendencja widoczmaszowych dowodów na istnienie Boga. Oto on: ponieważ na w Polsce i na Słowacji prowadzi do wzrostu bezrobocia
istnieje świat stworzony przez Boga, to istnieje również Bóg, wśród absolwentów wyższych uczelni (od roku 1998 wzrost
który go stworzył. Szczególnie silny nurt nominalistyczny z 30 tys. do 141 tys.), którzy są świetnie wykształceni, ale
zaznaczył się w Anglii i Skandynawii, ale po trosze również mimo to zbyt ryzykowni dla zachodnich inwestorów. Według
w całej Europie Zachodniej. Postawił on na pierwszym głównego eksperta Banku Światowego, Thomasa Laursena,
miejscu poznanie empiryczne, czyli doświadczenie. Krótko polska gospodarka w rankingu konkurencyjności UE zajmuje
mówiąc, ludzie zaczęli myśleć. Niestety, Polska, ale i Rosja, ostatnie miejsce – za Estonią, Litwą i Słowacją. Nasz kraj
Słowacja oraz prawosławne kraje bałkańskie nie przeżyły osiągnie poziom 80 proc. PKB obecnej UE za 27–29 lat, Słoowej rewolucji nominalistycznej. W konsekwencji kulturo- wacja za 29–31 lat, Węgry za 23 lata, Czechy za 14. I nie
wo i mentalnie Polakom jest bliżej do Rosjan czy Bułgarów pomoże nam ani większe wydobycie surowców, ani większy
niż do społeczności zachodnich. Środkowych i wschodnich potencjał ludzki, ani nawet modły w ukończonej i pozłoconej
Europejczyków przed używaniem rozumu uchroniły niezwy- Świątyni Opatrzności Glempa. Co więcej, dwa ostatnie czynkle silne tam Kościoły: katolicki i prawosławny. Szczegól- niki z pewnością zaszkodzą. Jak to, do cholery, jest – ktoś
nie zasłużył się katolicyzm w Polsce, który z jednej strony zapyta – że Polacy, wyrwani z domu i rodzimych tradycji, są
uczy moralnego relatywizmu, obłudy i bezkrytycznej wiary na Zachodzie świetnymi pracownikami, racjonalizatorami, wyw wymysły papieży, a z drugiej – od zawsze blokuje wszel- nalazcami nawet?! Otóż nie jesteśmy od innych narodów głupkie obce wpływy kulturowe. Tradycyjny katolicyzm nie si, jesteśmy tylko zatruci katolicyzmem, no po prostu w cuprzeszkadza w żądaniu łapówek, oszukiwaniu państwa, da wierzymy, zamiast uwierzyć w siebie! Tyle profesor Stamarkowaniu pracy itp. Z każdej przewiny można zawsze niszkis i inni mądrzy ludzie, żadni tam antyklerykałowie – po
wyspowiadać się księdzu i jest po sprawie. Tenże przewod- prostu dobrzy obserwatorzy.
nik duchowy sam żyje w hipokryzji (choćby w celibacie).
Ale w tej ciemnej i dusznej kruchcie widać wyraźnie świaProfesor Staniszkis jest zdania, że silne wpływy Kościoła tełko nadziei. O nim – za tydzień.
JONASZ
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
isaliśmy niedawno („Orkiestra dęta” – „FiM”
37/2004) o dwóch muzykach rodem z byłego
ZSRR (od 1993 r. legitymują się obywatelstwem polskim),
którzy – zacząwszy z kilkoma tysiącami dolarów w kieszeni – w ciągu
10 lat zmonopolizowali dostawy ropy do polskich rafinerii, dorabiając
się 200 mln dolarów na głowę. Co
więcej, jak ognia wystrzegali się kontaktów ze specsłużbami oraz czuli
wstręt do obdarowywania łapówkami lub innymi „prowizjami” polityków i powiązanych z nimi szefów koncernów naftowych.
No, tak przynajmniej mówią rzeczeni panowie, czyli Wiaczesław
Smołokowski oraz Grigorij Jankilewicz – właściciele cypryjskiej spółki J&S, a skoro niczego im jeszcze
nie udowodniono, musimy się tej wersji trzymać.
O tym, że rodowici Polacy też potrafią, przekonuje przypadek firmy
BGM Petrotrade Poland (działa
od 1998 r.), która zdominowała rynek prywatnego importu paliw, zaspokajając potrzeby około 80 proc.
hurtowników. Ale, niestety, nasi zawsze muszą coś spieprzyć! Jedni
z dopuszczonych do biznesu siedzą
teraz w aresztach, inni się ukrywają,
a jeszcze inni śpiewają przed oniemiałą widownią składającą się z...
prokuratorów. Ile zarobili szejkowie
znad Wisły? Tego jeszcze dokładnie
nie wiadomo:
– Szacunkowe straty Skarbu Państwa spowodowane uszczupleniem
należności podatkowych w tzw. sprawach paliwowych oblicza się obecnie
na ponad miliard czterysta milionów złotych. Podkreślam, że ta kwota została odnotowana tylko w tych
sprawach, w których wszczęto stosowne śledztwa. Nie obejmuje ona
tzw. ciemnej liczby, której wielkości
jednostki prokuratury nie znają
– stwierdza Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora generalnego.
Okazuje się jednak, że w przypadku BGM Petrotrade w łapę brali także politycy i szefowie koncernów („Ropiejący wrzód” – „FiM”
16/2004), księża („Jasna... Cholera!”
– „FiM” 30/2004), policjanci, urzędnicy skarbowi, celnicy i diabli wiedzą,
kto jeszcze. Po prostu wszyscy, którzy mieli jakikolwiek wpływ na bezawaryjne funkcjonowanie interesu.
Według ostatnich przecieków ze
śledztwa, swój „VAT” otrzymywała
także fundacja pani prezydentowej
Jolanty Kwaśniewskiej, a i miłościwie nam panujący Aleksander pojawia się w zeznaniach jednego ze
skruszonych mafiosów.
Zanim przejdziemy do sensacyjnych szczegółów, przedstawmy głównych bohaterów jednego z największych w ostatnich latach przekrętów
paliwowych:
Nazwa BGM pochodzi od pierwszych liter nazwisk założycieli spółki. Jan Bobrek, zanim został prezesem BGM, kierował szwedzką spółką SOG Energy Polska, gdzie poznał Arkadiusza Grochulskiego
(były marynarz), który ze Zdzisławem Marszałkiem (wcześniej pracownik PKP, odznaczony złotym
Krzyżem Zasługi dla Obronności Kraju) prowadził firmę spedycyjną Trans
P
Sad. Dogadali się, że Bobrek da swoje doświadczenie na rynku paliw
i kontakty handlowe, a Grochulski
i Marszałek – kapitał. Importowali
komponenty, które odbiorcy mieszali z surową benzyną, sprzedając dalej jako pełnowartościowe paliwo.
Sprowadzali też do Polski ogromne
ilości oleju opałowego, który po przepuszczeniu przez łańcuszek firm krzaków zamieniał się (na papierze)
w napędowy.
GORĄCY TEMAT
zaoferowały rafineriom konkurencyjne ceny dostaw, to właśnie on torpedował wszelkie inicjatywy, które
mogłyby wyeliminować z gry J&S).
„Każdy dostawca ropy musiał płacić haracz ludziom z Orlenu. Od 30
do 40 centów zysku na baryłce szło
do podziału” – twierdzi Bobrek.
Ujawnił ponadto, że BGM miało być dopuszczone do pozornej dywersyfikacji dostaw dla Orlenu. Rozmowy zostały zainicjowane, gdy
Do pełna
W Krakowie słychać tykanie bomby, która może
wywołać niewyobrażalny w skutkach skandal
polityczno-gospodarczy. Jeden ze skruszonych
szefów mafii paliwowej opowiada prokuratorom, kto, ile i za co brał w łapę. Mówi też o...
prezydencie Kwaśniewskim.
Najpierw wpadł Bobrek – we
wrześniu 2002 r. został zatrzymany
przez funkcjonariuszy Centralnego
Biura Śledczego, a następnie tymczasowo aresztowany na wniosek krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej.
Kilka miesięcy później za kratkami
znalazł się Marszałek. Grochulski
zdołał uciec za granicę i jest właśnie
poszukiwany międzynarodowym listem gończym.
Dopiero po półtorarocznym pobycie w areszcie Bobrek pękł. Nim
wyszedł za kaucją (2 mln zł), zeznał m.in.: „Gdy mieliśmy kłopoty
z odprawą towaru, bo na przykład
celnicy naliczali zbyt dużą akcyzę,
Grochulski brał pieniądze z kasy i załatwiał sprawę z oswojonym dyrektorem Urzędu Celnego w Gdyni lub
z wicedyrektorem P. w Głównym Urzędzie Ceł. Ten dawał w teren odpowiednie dyspozycje i było po sprawie. Wyprzedzająco informował też
o przewidywanych zmianach przepisów, byśmy mogli odpowiednio się do
nich przystosować”.
Twierdzi ponadto, że jego wspólnik, Grochulski, był cudotwórcą potrafiącym sprawić, że obłożone akcyzą paliwo lotnicze celnicy traktowali jak bezakcyzową naftę, a dzięki firmie Trans Sad, która zajmowała się obsługą celną zagranicznych
paliw przychodzących do Orlenu, dostali od koncernu swoisty kredyt obrotowy (nieoprocentowane 33 mln
zł!) w postaci zaliczki na poczet należności celnych i podatkowych za
dwie dostawy. Jak się dowiedzieliśmy, Trans Sad tak długo zwlekał
z zapłatą cła, że urząd celny wyegzekwował swoje należności już z konta Orlenu, który do dzisiaj nie odzyskał zaliczki.
Bobrek bardzo mocno obciążył
swoimi zeznaniami szefa działu zakupów Orlenu, Andrzeja Praxmajera (najbliższy współpracownik
kolejnych prezesów – Andrzeja
Modrzejewskiego i Zbigniewa
Wróbla), uznawanego za człowieka, który ma niekwestionowany wkład
w budowę imperium J&S (gdy w 1997
roku polskie firmy handlujące
ropą, m.in. Ciech i Węglokoks,
Urząd Ochrony Państwa sygnalizował po raz pierwszy zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego kraju wynikające z monopolizacji dostaw. Zarząd koncernu ogłosił wtedy, że od
jednego kontrahenta nie będzie kupował więcej niż 45 proc. ropy.
figurujących na wykazie zagranicznych rachunków bankowych,
na które Orlen miał jakoby wpłacać gratyfikacje finansowe.
– Wyjaśnienia pana B. są obszerne i bardzo szczegółowe, ale o ewentualnych sensacjach będzie można
mówić dopiero po ich weryfikacji
– zastrzega Wojciech Miłoszowski,
rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie.
Skądinąd wiadomo natomiast, że
wspomniany Trans Sad zajmuje czołowe miejsce na liście najbardziej hojnych sponsorów fundacji Jolanty
Kwaśniewskiej „Porozumienie bez
Barier”. Nieco mniej wpłaciła Joli
jedna ze spółek współpracujących
z BGM, a należąca do Andrzeja
Czyżewskiego, byłego prokuratora.
A skoro już jesteśmy przy politykach...
W 1998 r. BGM wpłaciła sto tysięcy złotych na Akcję Wyborczą „Solidarność”. Dwa lata później spółka
znalazła się wśród czterech firm, które zwolniono z podatku akcyzowego
na paliwo dla kutrów rybackich
(„Kwartet w raju” – „FiM” 32/2004).
Gdy CBŚ przystąpiło do ogólnopolskiej akcji rozbijania struktur
mafii, z poręczeniami dla aresztowanych pospieszyli m.in.: senator Mieczysław Janowski (Blok Senat 2001)
oraz posłowie Aleksander Grad
(Platforma Obywatelska), Marian
Połknąć tej żaby nie zdołam, ale może mi się uda Orlen przeskoczyć
„Ale w rzeczywistości towar dostarczali ciągle ci sami przez łańcuch
powiązanych firm, aby stworzyć pozory, że następuje prawdziwa dywersyfikacja. Mieliśmy stać się jednym z dostawców. Chodziło o 100 tysięcy ton
ropy miesięcznie. Zgodnie z zaleceniami Praxmajera na jednej z wysp kanału La Manche Grochulski założył
firmę Montgomery i przez nią mieliśmy importować paliwa. Nie zdążyliśmy”– dodaje Bobrek.
Wprawił w głęboką zadumę prokuratorów prowadzących sprawę Ap
II Ds. 6/02/s, gdy wymienił Aleksandra Kwaśniewskiego jako jedną
z kilkunastu osób publicznych,
Curyło (Samoobrona) i Grzegorz
Tuderek (SLD). Nie zdecydowali się
na udzielenie takiej pomocy Longin Komołowski (wicepremier
w rządzie Jerzego Buzka) i poseł
Artur Balazs (Stronnictwo Konserwatywno-Ludowe), choć wcześniej
hucznie podejmowani byli na jachcie Grochulskiego.
Bobrek zeznał też o 3 mln zł łapówki rzekomo wręczonej Władysławowi Lisewskiemu (wojewoda
zachodniopomorski za rządów AWS),
który w grudniu 1998 r. – działając
w imieniu Skarbu Państwa – sprzedał Grochulskiemu bezprzetargowo
Przedsiębiorstwo
Turystyczne
3
„Pomerania”. Nabywca przejął za 11,6
mln zł (płatne ratalnie) m.in. trzy hotele w Szczecinie, pałac w Maciejowie, pięć zajazdów i sześć nadmorskich kempingów. W lutym 2002 r.
Najwyższa Izba Kontroli zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przy prywatyzacji „Pomeranii”, gdy nowa wycena
nieruchomości wykazała, że ich wartość rynkowa przekraczała 19 mln zł.
Funkcjonariusze CBŚ, w trakcie
zatrzymania Bobrka, odnaleźli w jego papierach decyzję ministra spraw
wewnętrznych o powołaniu specjalnej grupy do walki z gangami paliwowymi. Zawierała m.in. nazwiska
szefa specgrupy i wchodzących w jej
skład funkcjonariuszy. Znaleziono też
– adresowane do generała Mieczysława Kluka, komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach
– dwa opracowania z operacyjnych
ustaleń w sprawach paliwowych, opisujące BGM jako firmę przewodzącą strukturze mafijnej. Generał wkrótce podał się do dymisji, a dziś wychodzi na jaw, że spotykał się z członkami przestępczej organizacji w okresie, gdy CBŚ przygotowywało operację jej rozbicia.
– To były kontakty towarzyskie.
Jedno ze spotkań odbyłem na prośbę posła Zbigniewa Sobotki, gdy
ten nie był jeszcze wiceministrem
MSWiA. Sobotka spytał, czy pomógłbym rozwiązać problemy szefa tej firmy. Mówił, że zbliża się kampania
wyborcza, a biznesmen gotów jest
wesprzeć SLD finansowo – tłumaczy
się gen. Kluk.
Nie ulega wątpliwości, że kluczowe dla dalszego biegu spraw będzie
schwytanie Arkadiusza Grochulskiego, odgrywającego w BGM rolę
pierwszoplanową. Warto wszakże zadać pytanie, czy organa ścigania są
rzeczywiście zainteresowane sprowadzeniem poszukiwanego do Polski..
– Gdy w ubiegłym roku Grochulski wyraził gotowość przyjazdu pod
warunkiem wydania mu listu żelaznego, prokuratura była temu absolutnie przeciwna! W efekcie Sąd Okręgowy w Krakowie nagle „powziął wątpliwość, czy podejrzany faktycznie przebywa za granicą”, po czym zażądał od
obrońcy kserokopii wszystkich kart
paszportu uciekiniera – liczono na to,
że papuga wskaże kraj pobytu klienta. Adwokat przysięgał, że w paszporcie podejrzanego jest adnotacja potwierdzająca wyjazd z Polski w dniu
24 lutego 2003 r., ale to nie wystarczyło i 15 grudnia 2003 r. sąd odmówił listu żelaznego. Może teraz, gdy
nagłośniono zeznania Bobrka, coś
drgnie w tej sprawie, bo i Marszałek
wyraźnie mięknie. Słyszałem, że prokuratura próbuje dogadać się z prawnikami Grochulskiego – mówi nam
jeden z oficerów CBŚ uczestniczących w rozpracowaniu BGM.
– A jeśli się nie dogadają? – zapytaliśmy.
– Jak będzie trzeba, to się go
odnajdzie.
Ale czy będzie trzeba? To już całkiem inna para kaloszy...
– Umoczeni są zarówno ci „z prawa”, jak i ci „z lewa”, a w dodatku
podobno sam prezydent, więc nie jest
wykluczone, że dojdą do jakiegoś konsensusu – dodaje policjant.
HELENA PIETRZAK
4
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
Z NOTATNIKA HERETYKA
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Rzuć na tacę!
Ponoć w Polsce żyje 95 procent
katolików. Tak twierdzi Kościół.
Jeśli nawet to prawda (a tak
nie jest), to tylko połowa z nich
od czasu do czasu chodzi do kościoła. Ileż szmalu tracą przez
to kościółkowi!
Najnowsze badania
opinii publicznej przeprowadzone przez Hoga.pl
przynoszą wieści okrutne
dla Krk. Zaledwie połowa
tzw. katolików praktykuje
i to niezbyt często. Na pytanie: „Dlaczego chodzisz
do kościoła?” – tylko 45,29
proc. ankietowanych odpowiada, że z wewnętrznej
potrzeby, natomiast aż
44,04 proc. twierdzi, że
nie chodzi w ogóle. 5,98
proc. wyznaje, że chodzi
do kościoła pod presją otoczenia, natomiast z przyzwyczajenia – 4,69 proc.
Przytoczę kilka wypowiedzi internautów: „Chodzę z wewnętrznej potrzeby, tyle że ta potrzeba niezbyt często mnie ogarnia”; „Myślę, że jestem
w kościółku pod presją otoczenia. Jakbym nie poszedł, toby mnie babcie zjadły”; „Jako dziecko do kościoła chodziłem, bo wydawało mi się, że mam
taką potrzebę wewnętrzną. Potem okazało się, że to była tylko presja otoczenia i przyzwyczajenie. Jak dorosłem,
to zmądrzałem”; „Księża to wyzyskiwacze”; „U nas ksiądz jeździ mercem
i zbiera datki na głodujących”.
Z takich ludzi Kościół się nie wyżywi, a przecież księża muszą płacić
ryczałtowy podatek od liczby mieszkańców w parafiach. Wyobraźmy sobie, że jest to parafia do 5 tys. mieszkańców. Proboszcz, który zarabia co
miesiąc jakieś 15 tys. na łapę, odprowadza kwartalnie do Skarbu Państwa
aż... 467 złotych. Ale niech z tych
5 tysięcy ludzi przyjdzie tylko połowa, to przeciętny zysk z tacy można
liczyć zaledwie na 20 tys. złotych. To
jest tylko 60 tysięcy złotych kwartalnie. Oczywiście proboszcz nie musi
tej kasy ruszać, bo żyje (i to jak!) ze
ślubów, chrzcin, pogrzebów, kolędy,
darowizn itd. Można łatwo obliczyć,
ile wynosi sama taca w parafii np. 20tysięcznej. Zysk kwartalny może wynieść ok. 150–180 tysięcy złotych
(oczywiście plus śluby, pogrzeby itp),
ale przecież ryczałtowy podatek do
Skarbu Państwa wynosi w tym przypadku aż... 1142 złote.
Powiecie – wymyślił sobie te cyferki! A właśnie że nie! Takie dane
podaje ks. Jan Drob, ekonom Episkopatu Polski,
w rozmowie z „Expressem
Bydgoskim”. Ekonom wie,
co mówi, bo siedzi przy żłobie. Nie informuje jednak,
o jak ogromnych kwotach
– praktycznie bez opodatkowania – możemy mówić
w skali całego kraju.
Niestety, kontrola finansowa parafii Krk nie należy
do wiernych, w przeciwieństwie do innych wyznań (na
przykład protestanckich),
gdzie obowiązkowo działają rady parafialne lub zborowe. I ten właśnie brak
kontroli nad proboszczami
powoduje, że spora część z nich opływa w bogactwa. Denerwuje to nie tylko młodzież. I stąd narzekania sutannowych, że ludzie przestają chodzić do kościoła, co wpływa na mniejszy zysk z tacy. Sami sobie, drodzy
księża, jesteście winni. W niedalekiej
przyszłości może być jeszcze gorzej.
Kilka dni temu zobaczyłem na
przystanku autobusowym młodego
człowieka w koszulce „Faktów i Mitów”. Napis na piersi: „Rzuć na tacę!”... Granat!
ANDRZEJ RODAN
GŁASKANIE JEŻA
Tym panom podziękujemy
Największym nieszczęściem polskiej lewicy jest
istnienie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i szkoda
tylko, że – podobnie jak ponad 40 proc. elektoratu – nie wiedziałem o tym trzy lata temu.
Wówczas to Sojusz szedł do wyborów z hasłami przywrócenia normalności, czyli m.in. rozdziału państwa od
Kościoła, wyprowadzenia religii ze szkół i liberalizacji
ustawy aborcyjnej. No to na skrzydłach tych szczytnych
idei polecieliśmy do urn i... takich idiotów to nawet
„brzydkie komuchy” ani nawet Wałęsa nigdy w przeszłości z nas nie zrobili. Trzy lata z okładem SLD, zamiast realizować obietnice, lizał na klęczkach wypięte,
purpurowe cztery litery. Teraz (noc z poniedziałku na
wtorek, TVN 24) arcybiskup Gocłowski mówi, iż wizerunku Kościoła nie można postrzegać poprzez pryzmat
takich „kontrowersyjnych postaci” jak Rydzyk czy Jankowski. Otóż, myli się Pan, Panie arcy... Można, a nawet należy dokładnie tak to widzieć, bowiem idea jest
tym donioślejsza, im więcej skupia wokół siebie postaci wybitnych i im mniej miernot, łobuzów i drani przyciąga. W tym kontekście tragedią lewicy – burzącą jej
wizerunek – jest (były) Miller wręczający Jankowskiemu koncesję na bursztyn, katastrofą jest (obecny) Oleksy klęczący w Częstochowie i dramatem jest (jeszcze
obecny) Janik, który dziś mówi do mnie z telewizora,
że Fundusz Kościelny jest anachronizmem i należy go
zlikwidować. A jeszcze pół roku temu namawiał przy
kieliszeczku w hotelu poselskim, aby o FK było cicho
sza, bowiem „panowie, musimy mieć Kościół po swojej
stronie. Unia, panowie, Unia”. Jako minister spraw wewnętrznych Janik przygotowywał kosztowną pielgrzymkę Papy i załatwił dla policjantów... modlitewniki.
Stanisław Jerzy Lec, parafrazując odkrycia
Archimedesa, napisał aforyzm: „Im woda sięga wyżej, tym życie zyskuje na wadze”. Zwłaszcza to życie
na poselskiej dietce. A tak... zyskuje (zwłaszcza przed
wyborami, gdy poparcie społeczne sięga ledwie
6 procent), tylko że ja się już drugi raz nie dam nabrać.
Ponad cztery lata trąbimy (i trąbi APP RACJA), że
Fundusz Kościelny jest nielegalny, bowiem został wymyślony w latach 50. przez komuchów jako rekompensata
za odebrane Kościołowi włości. To coroczna niebagatelna danina nas wszystkich (wierzących, niewierzących,
świadków Jehowy czy buddystów) na Krk w wysokości ok.
80 mln złotych. Tymczasem Kościół, nie dość że już dawno odrobił swoje straty, to teraz ma ziemi o ok. 15 procent więcej, niż miał jej przed wojną. Za co więc płacimy? Piszemy o legalizacji aborcji, tyleż samo o nielegalności nauczania religii w szkołach, nielegalności konkordatu, o bezprawnym wieszaniu krzyży w urzędach publicznych, o drenowaniu przez kler budżetów samorządowych,
spółek Skarbu Państwa, szpitali, wojska... Jaki to wszystko odniosło skutek? A taki, że teraz czołowi działacze
SLD nauczyli się naszych artykułów na pamięć i cytują
zawarte w nich tezy jako swoje „głębokie” przemyślenia.
I znów nas będą mamić przy urnach.
Ja się nie dam nabrać. A Ty?
MAREK SZENBORN
Prowincjałki
Pewien chirurg ze szpitala w Parczewie (woj.
lubelskie) nie mógł uwierzyć własnym oczom,
kiedy na swoim oddziale ujrzał Jana S. (37 l.). Przypomniał sobie, że właśnie ten mężczyzna rok temu... ukradł mu 400 zł. Wezwani gliniarze aresztowali Jana S. Okazało się, że jest on poszukiwany listem gończym za
kradzieże i oszustwa. Niedoszły pacjent symulował chorobę, aby trafić do
szpitala i okradać chorych.
SYMULATOR
Łodzianka, która załatwiała sprawę w jednej
z dzielnicowych delegatur Urzędu Miasta, podała urzędnikowi numer swojego telefonu komórkowego. Ten zrewanżował się swoim. Ku zdziwieniu niemłodej już kobiety, nazajutrz otrzymała
SMS-a o następującej treści: „Miłego dnia, kochanie, niech ci się nie zbiera na spanie. Bądź dla mnie miła, taka jaką mi się dziś śniłaś”. Wiadomość wysłano z telefonu... owego urzędnika. Sprawy może nie załatwił,
ale jaki miły dla petentów!
OSTATNI ROMANTYK
Zygmunt F. wraz z żoną i siostrą mieszkał
w Białymstoku. Miał bardzo pojemne serducho
i namiętnie kochał obie kobiety. Z żoną miał czworo dzieci, a z siostrą
– dwoje. I żyli sobie zgodnie, póki dzieci nie dorosły. Nie potrafiły bowiem
odpowiedzieć na pytania wścibskich sąsiadów, które z nich są od siostry,
a które od żony. Zdenerwowany mężczyzna postanowił rozwiązać problem
i zabił żonę. Dzieciaki mają teraz jasną sytuację, ale tatko siedzi w więzieniu.
PROBLEM Z GŁOWY
Komornik z Kraśnika, Jerzy Frąg, ścigał dłużnika, Wiesława U. Kilka dni temu poinformował
wierzyciela, że musi umorzyć postępowanie egzekucyjne, bo dłużnik nie
jest nigdzie zameldowany na stałe, nie posiada uprawnień do renty ZUS,
a utrzymuje się z różnych prac dorywczych. Wierzyciel zadał więc sobie trud
i odnalazł dłużnika na własną rękę. Okazało się, że Wiesław U. nie żyje od
blisko dwóch lat i pochowany jest na cmentarzu w Zemborzycach! Skąd komornik wiedział się, że Wiesław U. utrzymuje się z różnych prac dorywczych?
Czyżby zmarły dorabiał sobie na cmentarzu?
Opracował AR
NIE ODPRACUJE
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
Kościół ma prawo i obowiązek uzdrawiać politykę, ilekroć ta tego potrzebuje.
(abp J. Michalik, 14.09.2004 r. na VII Kongresie Teologów Polskich)
¶¶¶
Są ostrzeżenia z Niebios, że jeżeli świat się nie nawróci, to przyjdzie kara.
Czas nagli. Gdy obserwujemy współczesny świat, jego anarchię, ludobójstwa
i inne zbrodnie, gdzie deptane są Boże Przykazania, lekceważone jest prawo
Boże, ratunkiem jest przeprowadzenie Intronizacji. (...) my przypominamy, że
Chrystus jest Królem, bo Chrystus jest Królem wszechświata, a ludzie o tym
zapominają. (...) To jest dzieło złożone w ręce polskie. I żaden Kościół w żadnym państwie w tym kierunku żadnych działań nie wykazuje. Z tego wynika,
że jesteśmy narodem wybranym.
(„Nasz Dziennik” 215/2004)
¶¶¶
Święty katolicki Kościół polski jest największym skarbem na polskiej ziemi,
w naszej Ojczyźnie, jest duchową świątynią polskości. Tego Kościoła i jego
duszpasterzy trzeba nam strzec przed wszelkimi zakusami diabelskimi oraz
bronić przed każdym atakiem i wrogiem wewnętrznym i zewnętrznym.
(„Nasz Dziennik” 220/2004)
¶¶¶
Radio Maryja wypełniło w Kościele i społeczeństwie lukę: jego sukces przypomina karierę polityka znanego z blokowania dróg. Obok populizmu politycznego do części Polaków przemawia również populizm religijny. To jest
odgrzewanie starych kasztanów, na których można sobie co najwyżej połamać zęby. Jest to z pewnością łatwiejsze niż podjęcie wysiłku wpisania się
z Ewangelią w otaczający nas świat. Ojciec dyrektor stara się zawrócić Wisłę kijem.
(bp Tadeusz Pieronek, „Tygodnik Powszechny” 38/2004)
¶¶¶
Najpiękniej by było, gdyby w każdej rodzinie katolickiej był kapłan.
(katolicki portal System Miłości)
¶¶¶
Co zrobić, jeśli ktoś korzystał z tzw. „medycyny niekonwencjonalnej” i w ten
sposób być może uwikłał się w okultyzm? W okultystyczne związki można
wejść nieświadomie, tak jak nieświadomie można zarazić się zakaźną chorobą. Mniej będzie tej nieświadomości, jeśli będziemy starać się o pogłębienie świadomości zagrożeń np. przez lekturę prasy i książek katolickich.
O niebezpieczeństwach okultyzmu nie mówi się ani nie pisze w ateistycznych
mediach, a przeciwnie, nawet się go propaguje. Jeżeli ktoś był u energoterapeuty itp., powinien wyznać to w sakramencie pokuty, który jest skutecznym
egzorcyzmem, zwłaszcza kiedy dostrzega u siebie jakieś niepokojące objawy.
(www.adonai.pl)
Wybrała OH
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
NA KLĘCZKACH
choćby miał do załatwienia najpilniejszą sprawę. No, chyba że jest
klawiszem.
BS
DOŻYNANIE KWACHA
Wyjątkowe włazidupstwo podsutannowe zaprezentował podczas
dożynek prezydenckich w Spale
Aleksander Kwaśniewski. Nie
dość, że publicznie podziękował
Kościołowi i duchowieństwu za
przekonywanie rolników do wypełniania wniosków o dopłaty bezpośrednie z Unii Europejskiej, to jeszcze odznaczył biznesmena w sutannie (setki hektarów ziemi w powiecie iławskim), a zarazem sekretarza Krajowego Duszpasterstwa
Rolników, ks. prałata Eugeniusza
Marciniaka, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Prezydent zapomniał, że jemu już
nawet święty Boże nie pomoże
i że to są już naprawdę jego dożynki.
RP
kilka podstarzałych dziewic z Częstochowy, Lublina i Lublińca. Dziewictwa nikt nie sprawdzał.
RP
WYKLĘTY POWSTAŃ
LUDU...
PAPA WOJEWÓDZKI
K...UKIZ
„Jak was, k...y, nienawidzę, jak
ja wami, k...y, gardzę” – to cytat
z piosenki pt. „Virus SLD”, która
promuje najnowszą płytę zespołu
Piersi – „Piracka płyta”. Lider grupy, Paweł Kukiz, pracujący w Radiu Opole, swoje zaangażowane politycznie teksty określa mianem słowno-muzycznej publicystyki. Związany z SLD szef radia Bogusław
Nierenberg przyznał, że artysta widocznie miał powody, żeby napisać taki tekst. Przyznał, bo wkrótce właśnie w Opolu SLD-owscy
działacze staną przed sądem oskarżeni o korupcję. Na płycie Piersi
znajdzie się też utwór poświęcony
muzie Samoobrony – posłance Renacie Beger.
MW
PODNIESIENIE
CZEGO?
Posiadacze niektórych modeli
telefonów komórkowych mają od
niedawna możliwość podkładania
dźwięków jako tła rozmowy, co pozwala na uwiarygodnienie szeregu
mniejszych lub większych kłamstw,
które wypowiadają codziennie
przez komórkę. W standardowym
zestawie podkładów program oferuje m.in. hałas ruchu ulicznego,
płacz dziecka, szum prysznica
oraz... odgłos mszy. Spodziewać się
należy, że zwłaszcza ten ostatni motyw powinien być w Katolandzie
bardzo przydatny, np. jako wymówka dla rodziców.
AK
ODDANA BISKUPOWI
„Starożytny stan dziewic poświęconych Bogu, których istnienie potwierdza tradycja od czasów apostołów” (cytat z orędzia
biskupa) zasiliła w tych dniach
Anna Dąbrowska, nauczycielka
matematyki z lubelskiego XXI
LO. Ceremonia konsekracji dziewicy odbyła się w lubelskiej archikatedrze z udziałem samego
Józefa arcybiskupa Życińskiego.
Jak podkreślił celebrans, tego typu dziewice łączą się szczególną
więzią z lokalnym Kościołem, składając na ręce biskupa ślub czystości. W uroczystości uczestniczyło
alkoholu, a także chorych psychicznie. Tych zaś nie jest aż tak
wielu, aby nie można było dojść,
o kim akurat mowa.
Skruszeni katolicy, uważajcie,
co mówicie do ucha sutannowca
ukrytego za kratką konfesjonału.
Może się bowiem okazać, że wasze wynurzenia staną się przykładem szczególnego przypadku podczas zajęć w Wyższej Szkole Spowiedników.
JK
Fot. AK
W centrum Hajnówki (woj.
podlaskie) w niepozornym barze
„U Wołodzi” mieści się najsłynniejsze z prywatnych muzeów socrealizmu. Właściciel tej jedynej
w swoim rodzaju knajpki, Wojciech
Rynarzewski, na niewielkiej powierzchni zdołał zgromadzić imponującą kolekcję Leninów, Stalinów
i Marksów, propagandowych obrazów i plakatów, mundurów, czapek, czerwonych gwiazd oraz sztandarów, sierpów, a nawet młotów.
W barze-muzeum nie tylko można napić się piwa przy stoliku wyklejonym 2200 monetami radzieckimi, ale także przymierzyć mundury oraz posłuchać z zardzewiałego gramofonu rewolucyjnych pieśni. Klienci walą drzwiami i oknami.
AK
SPOWIEDNIK
DYPLOMOWANY
Teraz, idąc do spowiedzi, nie
tylko ujawnisz swoje grzechy, ale
zostaniesz też poddany... psychoterapii.
Od października rozpoczyna
działalność Wyższa Szkoła Spowiedników założona przez kapucynów z Krakowa i zaakceptowana
przez Komisję Duchowieństwa Episkopatu Polski. Podczas nauki księża będą się zapoznawali ze szczegółową wiedzą teologiczną, a także z podstawami psychologii i psychoterapii. Przyda się to niewątpliwie w konfesjonale.
Jak mówi o. Henryk Cisowski, dyrektor szkoły, zajęcia prowadzić będą kapłani, którzy posiadają wieloletnie doświadczenie. Problem w tym, że mają się
oni wymieniać ze studentami doświadczeniami w zakresie spowiedzi. To bardzo delikatna sprawa,
jeśli przyjąć, że istnieje tajemnica spowiedzi. Spowiednicy mają
się dzielić m.in. spostrzeżeniami
ze spowiedzi homoseksualistów,
uzależnionych od narkotyków,
Dwunastu radnych z woj. zachodniopomorskiego poleciało na
eskapadę do Watykanu. Okazja była znakomita – kilka tygodni wcześniej nadali Papie tytuł honorowego obywatela województwa
i trzeba go było wręczyć. A że góra nie przyjdzie do Mahometa
wcześniej niż w przyszłym roku...
Polecieli na własny koszt, ale
już za pobyt dwunastu rozmodlonych radnych zapłacili podatnicy,
w sumie po mniej więcej tysiączku na główkę. W skład grupy modlitewnej weszli: marszałek (SLD),
przewodniczący sejmiku (SLD), dyrektor biura i przewodniczący różnych komisji.
AS
POMOŻEMY
Sąd Rejonowy w Zamościu wydał wreszcie policji nakaz doprowadzenia do aresztu księdza Andrzeja B. z Bydgoszczy, który – mimo
prawomocnego wyroku skazującego go na 4 lata więzienia – przez
rok skutecznie unikał odsiadki. Nie
pomogły sutannowemu kolejne zaświadczenia o złym stanie zdrowia.
27 lipca 2000 r. w pobliżu Zamościa 49-letni ks. Andrzej B., siedząc po pijaku za kierownicą toyoty, wymusił pierwszeństwo i uderzył w fiata 126 p. Jego 21-letni kierowca zginął na miejscu.
Czy policji uda się odnaleźć
i „zapuszkować” ks. Andrzeja B.,
okaże się w najbliższych dniach.
Jakby się nie udało, to służymy pomocą.
RP
URZĄD NAS URZĄDZI
Urząd Miasta Łodzi, omijany
z daleka przez wielu mieszkańców miasta m.in. z powodu pajacowatego prezydenta Jerzego Kropiwnickiego, uznany został przez
nikomu nieznane jury za placówkę bardzo dobrze wypełniającą
swoje obowiązki wobec obywateli.
Do jeszcze większej kompromitacji doszło w pobliskim Piotrkowie
Trybunalskim, gdzie tamtejszy
Urząd Miasta, kierowany od kilku miesięcy z celi więziennej przez
zwiniętego za łapówki prezydenta,
oceniono za najbardziej przyjazny
mieszkańcom. W tym ostatnim
przypadku jurorzy jakoś nie zauważyli, że z prezydentem nie może się
spotkać ani jeden piotrkowianin,
5
w beczce z piaskiem. Po przyjeździe
saperów okazało się, że domniemana bomba była... elementem samochodu marki Citroen.
MW
SEGREGACJA
W szczecińskim kościele oo. Dominikanów w specjalnym pomieszczeniu za szybą, wyposażonym
w nagłośnienie, przebywają podczas
modłów matki z małymi dziećmi.
„Wydzieloną część w szczecińskiej
świątyni zrobiono po to – wyjaśnia
przeor o. Witold Słabing – aby
najmłodsi w czasie mszy nie przeszkadzali pozostałym wiernym”.
Proponujemy urządzić jeszcze osobne klatki dla niedołężnych staruchów, gejów oraz – co najważniejsze i naprawdę przydatne – dla cherubinowych małolatów. Tych ostatnich będą głaskali (nie tylko po
główkach) księża chodzący z tacą.
RP
CZARUJĄCY GEJ
W interpretacji amerykańskiego krytyka literackiego, Michaela
Boronskiego, aktywnie działającego na rzecz równouprawnienia homoseksualistów, Harry Potter to
gejowski outsider. Zdaniem badacza, w młodym adepcie sztuk magicznych, walczącym przeciw utartym normom i mieszczańskiemu
stylowi życia, wielu gejów odnajduje samych siebie. Jednak J.K. Rowling odrzuciła interpretację Boronskiego jako bezpodstawną.
Obawiamy się, że wypowiedź
amerykańskiego krytyka może być
na naszym podwórku odebrana
w sposób zupełnie przez niego niezamierzony. Wyklęty okultysta i do
tego pedał to woda na młyn wszechpolskiej inkwizycji.
MW
BOMBOWO
Lęk przed atakiem terrorystycznym znienacka dopadł obywatela
Wielkiej Brytanii. David Page wykopał w swoim ogrodzie metalowy
przedmiot i – myśląc, że trafił na
bombę – przykleił go sobie do ręki
taśmą klejącą, aby przez cztery godziny przyciskać kciukiem guzik, który wcześniej omyłkowo wcisnął. Wezwana policja zaalarmowała saperów i... zakopała rękę mężczyzny
Z GOŁA PROBLEM
Grupa filipińskich gwiazd softporno wyszła w samych płaszczach
przeciwdeszczowych przed jeden
z kościołów w Manili. Osiem aktorek, odsłaniając swoje wdzięki,
chciało zaprotestować przeciwko
cenzurze. Policja odprowadziła je
do aresztu. W Polsce przed kościołami można spotkać jedynie wiekowe dewotki. Gdyby się rozebrały, Krk straciłby resztę wiernych,
zwłaszcza mężczyzn...
MW
NO PASARAN
Katolicka prawica w Hiszpanii
rusza do walki z reformami rządzącej lewicy niczym w czasie wojny
domowej w latach 30. XX wieku.
Szczęśliwie teraz jest to bój tylko
ideologiczny. Tym razem od katolickich lekarzy dostało się socjalistycznym władzom Katalonii, które wprowadziły bezpłatne rozdawnictwo pigułek antykoncepcyjnych
„dzień po”. Rząd chce w ten sposób przeciwdziałać pladze niechcianych ciąż wśród nastolatek. Przykościelni doktorzy oskarżyli władze
o... przyczynianie się do wzrostu
zachorowalności na AIDS i choroby weneryczne. A wszystko to
dlatego, że z powodu łatwej dostępności pigułek młode Katalonki będą oddawać się chętniej cielesnym uciechom.
AC
WIARA CZYNI ŚWIRA
Natchnionego Słowem Bożym
Australijczyka pracownicy ogrodu
zoologicznego w Melbourne pojmali i odstawili do psychiatry. Ten
akt nietolerancji nastąpił po tym,
jak wierzący, wymachując Biblią,
wszedł do klatki z lwami, żeby przed
publicznością dać dowód swej silnej wiary. Powoływał się na fragment Nowego Testamentu, który
dowodzi, że prawdziwie wierzącemu niestraszne są drapieżne bestie.
A te bestie, jak twierdzą świadkowie, okropnie przestraszyły się biblisty.
AC
6
RZECZY POSPOLITE
Piramidalna glempota
Sprawa budowy Świątyni Opatrzności Bożej, o której finansowanie na nowo rozgorzał spór, to nie
tylko kwestia pieniędzy, ale także problem moralny i polityczny.
Przypomnijmy – pomysł budowy
gigantycznego kościoła na podarowanych Kościołowi przez państwo
Polach Wilanowskich rzucił prymas
Józef Glemp siedem lat temu. Budowa ma być według niego spełnieniem ślubów, jakie złożył katolickiemu Bogu polski sejm dwa stulecia temu. Gdyby Glempowi tak bardzo zależało na posłuszeństwie Bogu, jak
to deklaruje, to już dawno przestałby być rzymskokatolickim hierarchą, bo nie da się pogodzić chrześcijaństwa z wymogami watykańskiej religii. Nietrudno się domyślić, że motywacja jest zupełnie inna niż ta deklarowana: Glemp potrzebuje odpowiedniego pomnika na uwieńczenie
i pamiątkę swojej długiej prymasury. Wtajemniczeni mówią, że wilanowska świątynia ma służyć także
za kurhan grobowy Glempa. Gdyby
tak się stało, to ze względu na koszty i rozmiary byłaby to pierwsza
w Polsce piramida, godna ostatniego w historii prymasa interreksa. Ani
społeczeństwo, ani nawet duchowni
nie wykazali jednak zrozumienia dla
ambicji i oczekiwań faraona Glempa: pieniędzy uzbierano niewiele, budowa trwa, a bieżących rachunków
nie ma już z czego opłacić...
Bezczelne żądanie, jakie ostatnio wyszło z pałacu prymasowskiego, aby rząd dorzucił do budowy tego katolickiego kościoła przynajmniej
20 mln złotych, błyskawicznie zostało podchwycone przez katoprawicę. Poseł do Parlamentu Europejskiego z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, Marcin Libicki (dawniej
członek ZChN), zaczął głośno żądać
państwowych pieniędzy na budowę.
Jego zdaniem, 20 mln to dla budżetu drobna kwota. Na wątpliwości
lewicy, że to jednak suma, której po
pierwsze nie ma, a po drugie – mogłaby ulżyć wielu żyjącym w biedzie,
N
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
POLSKA PARAFIALNA
a niemal każdym przejściu granicznym Polska-Wschód nasz kraj
traci codziennie (!) miliony złotych podatku VAT. Wie o tym
każdy celnik, wie każdy strażnik graniczny i co drugi kierowca tira. Tylko nic nie wie nasz
rząd. A może wie?
Jest tak: mamy oto polskiego
przedsiębiorcę Jasia Kowalskiego,
który w przemyskiej knajpie spotyka Ukraińca Iwana Groźnego,
kierowcę tira. Jaś ma pełen magazyn telewizorów, lodówek, mebli
czy czegokolwiek – ważne jest, żeby ustrojstwa miały niewielkie gabaryty i były drogie. Rozmowa przy
trzeciej secie nabiera rumieńców:
– Iwan, masz zarejestrowaną
firmę na Ukrainie?
– Da!
Libicki żachnął się: „A co to jest 20
mln?! Zaledwie 10 zł dla każdego
bezrobotnego, których podobno jest
w Polsce 2 mln. Dać takiemu 10 zł
to sobie nakupi piwa”. No cóż – „z
głębokości serca mówią usta”, jak powiada Biblia. Po pierwsze, dla Libickiego 20 mln to żaden pieniądz: można by mu pozazdrościć luksusu,
w jakim musi żyć, skoro to dla niego grosze, gdyby nie fakt, że mowa
o pieniądzach publicznych, pochodzących z naszych podatków. A te
dla polityka, który żyje na nasz rachunek, powinny być rzeczą świętą.
Do samej dyskusji na temat ich wydawania powinien podchodzić na kolanach, bo to są pieniądze pochodzące m.in. z pensji i emerytur naprawdę ubogich obywateli. Po drugie, Libicki, który reprezentuje nas
w Brukseli (niestety!), jak się okazuje, nie wie nawet, ilu mamy bezrobotnych (w rzeczywistości trzy miliony, a nie dwa), a słowo „podobno” sugeruje, że w Polsce ludzie pozbawieni pracy to obiboki i oszuści,
którym zwyczajnie nie chce się robić. Jego ostatnią wypowiedź trudno wręcz komentować – uważa on,
że to, co można dać potrzebującym,
choćby niedożywionym dzieciom, należy dać klerowi, a „bezrobotni” to
banda pijaków, która i tak wszelką
pomoc przechleje. To jest właśnie
prawdziwe oblicze polskiej prawicy:
pogarda dla szarych, zwykłych ludzi, którzy nie chodzą w powłóczystych sutannach, złotych ornatach
i nie jeżdżą wozami za 100 tys. złotych. To, że Libicki nieźle sobie żyje za wdowią i emerycką krwawicę,
wcale mu w tej pogardzie nie przeszkadza. Dodajmy, że Libicki jest
członkiem Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego, czyli organizacji domagającej się przywrócenia w Polsce
rządów królewskich. Z braku monarchy Libicki kłania się przed interreksem Glempem, a pokłon dla
siedzącego na tronie zawsze wiąże
się z wypięciem na stojących z tyłu...
ADAM CIOCH
– Chcesz zarobić mnoga dieńgów?
– Da!
– Masz przy sobie pieczątki do
faktur?
– Da!
– No to pasłuszaj, Iwan! Mam
magazyn pełen lodówek. Ty je ode
mnie kupisz teoretycznie, bo nie zapłacisz ani dolara. A ja ci jeszcze
zapłacę za tę umowę. Panimajesz?
– Niet!
– U tiebia tir?
– Da!
– Twój tir jest zarejestrowany
na firmę?
– Da!
– No to ja na tego twojego cholernego tira załaduję 1500 lodówek, wystawię ci na nie fakturę,
a ty poświadczysz u polskiego celnika, że je wywiozłeś z mojego
siądz Andrzej Gagacki
mieszka we Włoszech
w Avio, gdzie żyje „po cywilnemu” z przyjaciółką Eweliną.
Dotarliśmy do osób, którym ksiądz
Gagacki obiecał legalną pracę w Italii, wyłudził pieniądze, naraził na
ogromne koszty, nie wywiązał się
z obietnicy i groził swoimi znajomościami, gdyby informacje o jego przekrętach wyszły na jaw. Jedną z jego
ofiar stała się pani Anna W. z Cieszyna, dyplomowana położna z dwudziestoletnim stażem. Razem z kolegą pielęgniarzem 31 sierpnia br.
wyjechała do Włoch, gdzie za legalną pracę w swoim zawodzie miała
otrzymywać około 1200 euro miesięcznie. 4 września byli z powrotem
w Polsce, bo okazało się, że żadnej
K
miesiąc) i wyrobienie pozwolenia na
pracę. Był bardzo przekonujący i wywarł na wszystkich dobre wrażenie.
Pani Anna wyjechała do Włoch
wraz z kolegą Michałem. Przyjechali do Avio, gdzie ksiądz Gagacki ma
mieszkanie.
– Gagacki przy powitaniu wyznał,
że w Avio żyje jak osoba świecka
i prosi, żebyśmy nie zwracali się do
niego per „ksiądz” – mówi Anna W.
– Innym razem zwierzył się, że życie
z przyjaciółką bardzo mu odpowiada, ale nie zamierza rezygnować ze
stanu duchownego, który zapewnia
mu stabilizację finansową i zabezpieczenie na starość. Okazało się, że dla
mnie i dla kolegi nie ma pracy.
Anna i Michał pojechali do urzędów zatrudnienia w Rawennie i We-
go na opłacenie prawników. Przedstawił nam do podpisu zobowiązanie
na 80 euro, które miało być gwarancją naszego milczenia. Nie podpisaliśmy tego zobowiązania, co bardzo
zdenerwowało księdza. Do Polski powróciliśmy bardzo rozczarowani. Na
całą tę imprezę wyłożyłam ponad trzy
tysiące złotych. Obecnie jestem bez
pracy, a jedyne, co jeszcze mogę zrobić, to nagłośnić tę sprawę i ostrzec
inne pielęgniarki i położne przed
współpracą z księdzem Andrzejem
Gagackim.
¤¤¤
Dzwonię pod podany przez panią Annę numer włoskiej komórki.
Mówię, że jestem pielęgniarką z Łodzi. Ksiądz Gagacki informuje mnie
o konieczności złożenia dokumen-
Ksiądz Gaga...tek
Chcecie legalnie dorobić we Włoszech?
Uważajcie na katolickiego księdza!
pracy nie ma, a pośrednik – ksiądz
Andrzej Gagacki – to oszust.
Pani Anna o możliwości pracy we Włoszech dowiedziała się
od koleżanki, która podała jej numer telefonu do polskiego księdza
Andrzeja Gagackiego. 24 kwietnia Gagacki zorganizował spotkanie w Warszawie. Przyszło około pięćdziesięciu pielęgniarek! Gagacki mówił, że proces nostryfikacji dokumentów (świadectwo ukończenia szkoły medycznej, zaświadczenie o niekaralności, zaświadczenie z zakładu pracy, dyplom
i życiorys) trwa od trzech do dziewięciu miesięcy. Wszystkie dokumenty muszą być przetłumaczone na język włoski przez tłumacza przysięgłego, opatrzone pieczątkami z urzędów i konsulatu i przekazane do Ministerstwa Zdrowia w Rzymie. Ale
w okresie oczekiwania na nostryfikację można legalnie pracować jako
opiekun w domach starców lub we
włoskich rodzinach. Twierdził, że jest
bardzo dużo możliwości, zwłaszcza
w Rzymie i na północy Włoch, obiecywał też mieszkanie (za 250 euro na
ronie. Tam okazało się, że ich dokumenty nie zawierają żadnego pozwolenia na pracę, ponieważ warunkiem
jego uzyskania jest zameldowanie.
Gagacki powiedział, że może załatwić im fikcyjny meldunek za 50 euro od osoby, ale oni byli już zdecydowani na powrót do Polski.
– Ksiądz Gagacki nie zaproponował nam żadnej pomocy – mówi
pani Anna. – Kiedy powiedzieliśmy,
że nie zostawimy tak tej sprawy, zaczął nas straszyć znajomościami
w kurii. Mówił, że ma pieniądze i stać
kraju. Panimajesz?
– Niet!
– Posmotri mnie w głaza, Iwan.
Podatki u nas wysokie. Jak ja wywożę za granicę wytwory naszego
zwalnia z podatków towary wywożone do twojego kraju. Pomiędzy
Polską a Ukrainą nie ma obowiązku wzajemnej wymiany informacji
o zagranicznej wymianie towarów.
PryVATa
przemysłu, to mój kraj zwraca mi
tak zwany VAT, czyli 22 procent
sumy faktury. Zrobimy więc tak: ty
przejedziesz z moimi lodówkami,
ja wezmę jedną czwartą kasy za towar, a tobie odpalę z tego 7 procent. Nu szto, Iwan, zrozumiałeś?
– Niet!
– Tagda jeszczio raz: i ja chcę zarobić, i ty chcesz zarobić. Ja mam firmę i ty masz firmę. Polskie prawo
Daje to takie np. dziwolągi, że według danych, Polska znacznie więcej wysyła towarów na Ukrainę niż
Ukraina z Polski ich importuje. Cud
gospodarczy! One gdzieś po drodze znikają, a może nigdy z Polski
nie wyjeżdżają. Teraz już, Iwan, rozumiesz?
– Da, ale nie do kanca.
– Ot, durny ty, Iwan... Ty dostajesz ode mnie procent od tej faktury
tów do nostryfikacji, ale i o możliwości wcześniejszego podjęcia pracy, na przykład opiekunki.
– Jest praca? – pytam.
– Jest dużo pracy, zwłaszcza
na północy i ewentualnie w Rzymie.
– Legalna? Bo nie chcę mieć
problemów...
– To zrozumiałe, oczywiście
legalna.
Kiedy przygotuję papiery,
mam przyjechać do Włoch. Ksiądz
znajdzie pracę i mieszkanie,
w ogóle we wszystkim pomoże...
¤¤¤
Przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, pani Teresa Banachowicz,
została poinformowana o przygodzie kolegów z Cieszyna. Przyznaje, była na części spotkania w lipcu, ale nie znała wcześniej Gagackiego. Podkreśla, że na pracę we
Włoszech decydowały się dorosłe
osoby, które powinny być wyczulone na najdrobniejsze nieprawidłowości.
Tyle tylko, że Gagackiemu, jako księdzu, bardzo łatwo uśpić czujność i udawać dobrodzieja, a z 700
zł netto trudno się w Polsce utrzymać.
ELŻBIETA W.
i zarabiasz na niczym. Ja dostaję
zwrot VAT-u (22 procent wartości)
i też zarabiam, a poza tym ja te lodówki jeszcze raz opylę na wewnętrznym rynku i nie ma siły, która by
mnie na tym przyłapała. Bo tych
lodówek teoretycznie już nie ma,
choć fizycznie mam je nadal w magazynie. Kwestia polega na tym, że
sprzedam do sklepu trzy lodówki
z legalnymi papierami, a później będę już robił tylko tzw. „podstawki”
w miejsce sprzedanych.
– A kak eto sdiełat?
– Ładuję ci lodówki na tira (teoretycznie, bo to jest tylko w kwitach), a później z powietrzem jedziesz na każde inne przejście, byle nie w Koroszczynie, bo tylko tam
mają wagę do ważenia samochodów. Na każdym innym przejściu
podstemplują ci dokumenty bez
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
najgłośniejszym w tym
roku zabójstwie biznesmena Piotra Głowali
napisaliśmy niedawno:
„Zamordowano człowieka egzekwującego dla Grzegorza Wieczerzaka długi narosłe podczas jego pobytu w więzieniu. »Tajemnica tej śmierci pozostanie tajemnicą« – utrzymuje były prezes PZU Życie” („Kto pod kim groby kopie” – „FiM” 37/2004). Wracamy do sprawy, bo udało nam się zdobyć informacje demaskujące rolę, jaką odegrał w niej Wieczerzak, oraz
podważające zeznania biznesmenów,
od których oczekiwał zwrotu gigantycznych pieniędzy. Wracamy do sprawy również dlatego, że przytoczyliśmy we wspomnianym tekście opinię
jednego z informatorów, jakoby Głowala uznawany był przez policję za
człowieka związanego z pruszkowskimi gangsterami. Okazało się, że padliśmy ofiarą zmyślnej manipulacji
(o innych jej adresatach piszemy niżej), która miała na celu sprowadzenie śledztwa na ślepy tor. Niezależnie bowiem od faktu, że w swoich
przedsięwzięciach biznesowych Piotr
Głowala niejednokrotnie poruszał się
po cieniutkiej granicy rozdzielającej
to, co jeszcze wolno, od tego, czego
prawo stanowczo zabrania (a zdarzało mu się ją też przekraczać), z pewnością wspólnikiem mafii nie był.
Rzetelność dziennikarska wymaga,
aby to stanowczo podkreślić.
Przejdźmy do najnowszych ustaleń śledztwa prowadzonego przez
Wydział ds. Zabójstw Komendy Stołecznej Policji pod nadzorem prok.
Brachvogel-Milewskiej z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
O
– przypomnijmy – Głowala tuż przed
śmiercią składał wizyty jako emisariusz Wieczerzaka. O godz. 17.40
zatelefonował do tego ostatniego
i umówili się na spotkanie za 20–30
minut. Jeden ze świadków zaobserwował, że ok. godz. 17 w bezpośrednim sąsiedztwie auta Głowali
A TO POLSKA WŁAŚNIE
samochód, a w nim nietknięte pieniądze, dokumenty i cenny obraz.
Wieczorem 27 maja w Wólce Załęskiej k. Góry Kalwarii – na skraju leśnej polany, znanej okolicznym
mieszkańcom oraz policji jako ulubione miejsce bandyckich porachunków – na zwłoki natknął się przy-
Cena strachu
Grzegorz Wieczerzak dopiero po tragicznej
śmierci swojego emisariusza zrozumiał,
że nie ma takich pieniędzy, za które warto
zapłacić własnym życiem.
zademonstrować. No i to miejsce pozostawienia zwłok... Gwarantowało,
że szybko zostaną odnalezione, a dokumenty w kieszeni pozwolą na natychmiastową identyfikację. A przecież już parę metrów dalej jest las,
gdzie można było skutecznie ukryć
ciało. Pamiętajmy, że na piątek 28
maja Wieczerzak miał zwołaną konferencję prasową, na której miało
być trzęsienie ziemi, a jak się okazało, ledwie pierdnął – mówi nam
doświadczony warszawski policjant.
Na obu przegubach dłoni Głowali jego żona zauważyła bardzo głębokie otarcia. Ślad po kajdankach?
– Nie mamy wątpliwości, że gdy
wsiadał do oczekującego nań samochodu, był przekonany, że zatrzymuje go policja – zauważa nasz rozmówca z Komendy Stołecznej.
– Piotr od pewnego czasu miał
sygnały i uprzedzał mnie, że może
być celem prowokacji. Zaczęło się
od fałszywej informacji o bombie
podłożonej w samochodzie innego z prezesów NFI (Piotra Adamczyka, szefa VII NFI – dop. AT).
To było w okresie, gdy mąż już pośredniczył w kontaktach Wieczerzaka z Lazarowiczem i obawiał się,
że ta rzekoma bomba będzie pretekstem do zatrzymania go – mówi Agnieszka Głowala.
3. Fakty i mity
We wtorek 25 maja br. Głowala wyjechał do Zabrza na rozprawę
sądową. Wracając, o godz. 13 telefonicznie uprzedził żonę, że ma jeszcze w Warszawie ważne spotkanie
i będzie w domu około godz. 20.
Zaparkował swojego opla vectrę
przy ul. Bocznej, która znajduje się
tuż obok ul. Żurawiej, gdzie (pod
numerem 6/12) miał kiedyś swoje
biuro. W niedalekim sąsiedztwie
(pod numerem 22) rezyduje prezes
Janusz Lazarowicz, któremu
zaparkował samochód (bliższe dane przemilczamy, aby nie komplikować śledztwa) z trzema mężczyznami w środku. Nie wychodzili na
zewnątrz, wyraźnie na kogoś czekali. Inny świadek podaje, że ok. godz.
17.30 ten sam samochód ruszył, zablokował możliwość wyjazdu auta
Głowali, a po chwili siedziało w nim
już czterech mężczyzn – jednym
z nich był najprawdopodobniej pan
Piotr. O godz. 18 jego telefon został wyłączony...
Rankiem 26 maja Agnieszka
Głowala zatelefonowała do Wieczerzaka z pytaniem o męża. Poinformowana, że Piotr na umówione spotkanie nie przybył, zgłosiła policji jego
zaginięcie. Najszybciej odnaleziono
padkowy przechodzień. Ubranie
ofiary nie było poszarpane, a – jak
się wkrótce okazało – sprawcy
zbrodni zabrali jedynie telefon komórkowy i zegarek.
– Znali okolicę, bo przyjechali od
strony lasu. Jadących od głównej drogi z pewnością bym zauważył – twierdzi jeden z mieszkańców Wólki.
Śmiertelny był pierwszy cios rozcinający głowę.
– Ten drugi, zadany w szyję,
miał być czytelnym sygnałem. Gdyby sprawca lubował się w zabijaniu, zadałby ich jeszcze więcej.
Chodziło o to, żeby coś komuś
– Szantaż zaczął się w ten sposób, że 7 maja Wieczerzak przysłał
do mnie Głowalę. Nie przyjąłem
go wówczas. Nie znałem tego pana,
nie wiedziałem, kto to jest. Zainteresowałem się nim dopiero wtedy,
kiedy przyszedł mnie szantażować
– twierdzi Lazarowicz.
– Doskonale się znali. Piotr po
wyjściu z aresztu (por. „Kto pod kim
groby kopie”) chciał kupić jakąś spółkę, ale był spalony na rynku. Kilkakrotnie rozmawiał na ten temat
z Lazarowiczem, zanim Wieczerzak
odzyskał wolność – stanowczo
oświadcza Agnieszka Głowala.
– Wszyscy wiedzą, że jestem normalnym, otwartym i sympatycznym
facetem. Kilkadziesiąt lat w bankowości inwestycyjnej za granicą,
w Polsce. Ja nie mam nic wspólnego ze światem, w którym się nagle
znalazłem – ubolewa prezes NFI.
problemu. Potem wrócisz do Polski przez inne przejście. Już niby
na pusto. Taki manewr możemy robić kilkakrotnie. Za każdym razem
za te same lodówki stojące spokojnie w moim magazynie dostanę
zwrot 22 proc. VAT, a ty z tego
– 7 procent. No i szto, Iwan, machniom?
– Nu machniom!
¤¤¤
Takie rozmowy toczą się co
dzień, co godzina (np. w jednej
z knajp obok stacji benzynowej
tuż przy wjeździe do Przemyśla,
o czym wszyscy wiedzą, ale nikt
nie reaguje). A jednak czasem
(wcale nie tak rzadko) polski Jaś
trafi na Iwana, który jest jeszcze
większym cwaniakiem.... Bo tak
naprawdę Iwany chwytają przekręt w lot.
Otóż często bywa tak, że Kowalski do tego stopnia robi się bezczelny, iż przewala na zwrocie VAT-u
kwoty niewyobrażalne. A Iwan na to:
– Hola... Teraz twoje 7 procent
dla mnie to kwota śmieszna. Wszak
to ja podkładam łeb pod wasz CBŚ.
Nam tiepier nada pogawarit!
Tak gaworzy Iwan Groźny i tłumaczy Jasiowi, że albo ten znacznie podwyższy prowizję (np. pół
na pół), albo będzie musiał ze swoich magazynów hurtowych zrobić
„dziuplę” na... np. wódę, papierosy, a nawet narkotyki. Dlaczego Iwan jest tak pewny siebie?
Otóż gość ma dwa paszporty: jeden
identyfikuje go jako Iwana Groźnego, a drugi – jako Iwana Spokojnego. Dowcip (dla Jasia kiepski)
polega na tym, że sprzedawał Groźnemu, a Ukraińcy odnotowali, iż
importerem był Spokojny. Po prostu pomiędzy dwoma szlabanami
jest pas ziemi niczyjej i wystarczy
zmienić tablice rejestracyjne tira
oraz wyjąć z kieszeni inny paszport, aby stać się nowym człowiekiem. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw
(a może ją podkablować Iwan
Groźny), to w najlepszym przypadku Jaś Kowalski skończy z gigantycznym domiarem i wyrokiem (będzie miał szczęście, jeśli w zawieszeniu); w najgorszym zaś, jeśli pojawi się na Ukrainie, trafi do tamtejszego więzienia – czego nikomu
nie radzimy.
I tak to się toczy. Oficer Centralnego Biura Śledczego, który
opowiadał nam o całym procederze, jako przykład dał nam tira, który w ostatnim czasie pięć razy przekraczał granicę z tą samą partią
lodówek (powietrza), za co za każdym razem odbierał od państwa
dziesiątki tysięcy VAT-u. Jaka może być skala zjawiska? Wystarczy
powiedzieć, że rocznie granicę polsko-ukraińską przekracza 55 tysięcy tirów. Według poufnych danych CBŚ, połowa tych ciężarówek wiezie powietrze i lipne faktury, za które Polska zwraca VAT.
Funkcjonariusze CBŚ mówią
po cichu o kwocie co najmniej
miliarda złotych, jaką Polska płaci oszustom za wywóz na Wschód
naszego świeżego powietrza.
To są ostrożne szacunki, bo
według innych, szeroko opisywany przekręt paliwowy to przy tym
pikuś.
Do sprawy wrócimy.
MAREK SZENBORN
MICHAŁ POWOLNY
1. Okoliczności
porwania
Fot. archiwum
2. Jak zginął?
7
– Gdy już zaczęły się te rozmowy z upoważnienia Wieczerzaka, jedno ze spotkań z moim mężem Lazarowicz umówił w restauracji „Dyspensa” na Mokotowskiej. Chyba
chciał zrobić wrażenie, bo przyjechał
w obstawie dwóch ewidentnych oprychów. „Wiemy, czym jeździsz, gdzie
mieszkasz” – groził. Piotr po powrocie do domu powiedział, że zaskoczyło go, jak łatwo szanowany bankier przybrał bandycki image – ripostuje żona zamordowanego.
– Gdy w „Dyspensie” Głowala
na chwilę wyszedł do kibelka, Lazarowicz podszedł do pewnego typa,
którego nazwiska się domyślamy,
i na jego ogolonym czerepie, niczym
ojciec chrzestny, złożył rytualny pocałunek – uzupełnia policjant.
– Głowala nie był moim wysłannikiem. Zgłosił się do mnie przed
kilkoma tygodniami. Mówił, że ma
informacje na temat nadużyć w NFI,
ale on nie był moim pełnomocnikiem. Jego spotkania były jego prywatną sprawą – zapewnia były prezes PZU Życie.
– Poznali się dzień lub dwa po
wyjściu Wieczerzaka z aresztu. Ten
powiedział mężowi, że nie może osobiście negocjować z Lazarowiczem
i obiecał mu za pośrednictwo 30 proc.
odzyskanych pieniędzy. Piotr każdą
rozmowę szczegółowo relacjonował
Wieczerzakowi, a dokładnie pamiętam, że w przeddzień porwania był
załamany i powiedział mi: „Już wiem,
że się nie dogadają i wszystko skończy się na konferencji prasowej”.
Obiektywnie rzecz biorąc, trudno zaprzeczyć, że był ogniwem szantażu,
choć tłumaczył sobie, że jest tylko
posłańcem. Oczywiście Piotr nie miał
najmniejszych szans, żeby sięgnąć na
tyle wysoko, by zdobyć jakieś tajne
dokumenty dotyczące machlojek
w NFI – przekonuje pani Agnieszka.
I dodaje: – Był ryzykantem. Grając na giełdzie, potrafił czasem postawić wszystko na jedną kartę, co jak
na ojca dwójki dzieci nie było rozsądne. Absolutnie nie uzmysławiał sobie zagrożenia wynikającego z misji
zleconej przez Wieczerzaka, no i okazało się, że życie mojego męża warte
było tyle, co piłkarska żółta kartka,
czyli po prostu ostatnie ostrzeżenie.
4. Kto zabił, kto zlecił?
– Początkowo trochę schodziliśmy na manowce. Szczególnie jeden
z informatorów wykazywał nadzwyczajną aktywność w dostarczaniu nam
fałszywych tropów. Że to niby Głowala miał współdziałać z bandą, która porywała warszawskich biznesmenów. Później było o tych związkach
z „Pruszkowem”, na które i wy się
nabraliście... Powiem tylko tyle: mamy już cennych świadków, którzy mówią, więc i w tej sprawie nie będzie
tak, jak z generałem Papałą – prognozuje policjant.
Agnieszka Głowala nie jest aż
taką optymistką: – Podczas jednego
z przesłuchań ktoś w komendzie powiedział mi: „Naprawdę robimy
wszystko, co można. Oby tylko nie
doszło do sytuacji, że znajdziemy,
a nasi szefowie dostaną telefon
»z góry« i będzie koniec”.
Cdn.
ANNA TARCZYŃSKA
8
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
POD PARAGRAFEM
S
ytuacja prawna, obowiązująca aktualnie
w Polsce w związku
z przedmiotową wojną oraz jej popieraniem, usprawiedliwianiem i wywołaniem,
przedstawia się następująco:
Art. 117 kk, obowiązujący w Polsce i będący transpozycją prawa
międzynarodowego do polskiego
prawa karnego, stanowi:
niewolnikami oraz handel kobietami i dziećmi.
Cechą charakterystyczną przestępstw prawa międzynarodowego
jest właśnie to, że:
a) nie ulegają one przedawnieniu (przestępcy prawa międzynarodowego ścigani są do końca życia);
b) w stosunku do przestępców
np. przeciwko pokojowi nie obowiązuje zasada odpowiedzialności
umowy międzynarodowe oraz rozporządzenia”.
Artykuł 117 polskiego kk jest
bezpośrednią, zgodną z Konstytucją
Rzeczypospolitej Polskiej i obowiązującą w Polsce, transpozycją prawa międzynarodowego.
Konkretnie jest to obowiązywanie norm konwencji londyńskiej
z 1945 r., dotyczącej zbrodni przeciwko pokojowi, zbrodni wojennych
na podstawie naszej Konstytucji
i naszego prawa karnego w odniesieniu do wojny napastniczej, wynika następująca definicja wojny
napastniczej:
Wojny napastniczej dopuszcza
się ten, kto atakuje zbrojnie inne
suwerenne państwo bez wyraźnego, zgodnego z Kartą Narodów
Zjednoczonych, upoważnienia Rady Bezpieczeństwa, chyba że pań-
REDAKCJA „FiM” POPROSIŁA O EKSPERTYZĘ DOTYCZĄCĄ PRAWNYCH ASPEKTÓW NASZEJ WOJSKOWEJ
OBECNOŚCI W IRAKU. WYPOWIADA SIĘ W TEJ SPRAWIE SPECJALISTA DO SPRAW MIĘDZYNARODOWYCH
Bezprawna wojna
§ 1. Kto wszczyna lub prowadzi
wojnę napastniczą, podlega karze
pozbawienia wolności na czas nie
krótszy od lat 12, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
§ 2. Kto czyni przygotowania
do popełnienia przestępstwa określonego w § 1, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy
od lat 3.
§ 3. Kto publicznie nawołuje do
wszczęcia wojny napastniczej, podlega karze pozbawienia wolności
od 3 miesięcy do lat 5.
W tym miejscu należy przypomnieć art. 18 kk.
§ 1. Odpowiada za sprawstwo
nie tylko ten, kto wykonuje czyn
zabroniony sam albo wspólnie i w
porozumieniu z inną osobą, ale także ten, kto kieruje wykonaniem czynu zabronionego przez inną osobę
lub wykorzystując uzależnienie innej osoby od siebie, poleca jej wykonanie takiego czynu.
§ 2. Odpowiada za podżeganie,
kto chcąc, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego, nakłania ją
do tego.
§ 3. Odpowiada za pomocnictwo, kto w zamiarze, aby inna osoba dokonała czynu zabronionego,
swoim zachowaniem ułatwia jego
popełnienie (...).
Istotna dla stanu prawnego, związanego z art. 117 kk, jest także norma art. 105 § 1 kk, której treść
jest następująca:
Art. 105 § 1 kk „Przepisów
art. 101–103 nie stosuje się do
zbrodni przeciwko pokojowi,
ludzkości i przestępstw wojennych”.
Ponieważ art. 101–103 kk
przewidują i regulują zasady
przedawnienia przestępstw, norma art. 105 § 1 kk oznacza, że
zbrodnie przeciwko pokojowi,
ludzkości i przestępstwa wojenne nie ulegają przedawnieniu
i muszą być ścigane, dopóki
żyją osoby, które te przestępstwa (z art. 117 § 1, 2 i 3 kk)
popełniły.
Taka zasada wynika z tego,
że zbrodnie przeciwko pokojowi (art.
117 kk), zbrodnie przeciwko ludzkości (art. 118 kk) i zbrodnie wojenne (art. 119–126 kk) są to tak zwane przestępstwa prawa międzynarodowego (crimen iuris gentium),
podobnie jak piractwo, handel
tylko przed sądami własnych krajów ojczystych. Zbrodniarzy przeciwko pokojowi ma prawo i obowiązek sądzić każdy kraj, członek
Narodów Zjednoczonych, który
w swoim prawie karnym przewiduje ściganie zbrodni przeciwko
pokojowi.
Jeżeli więc Polak popełnił
zbrodnię przeciwko pokojowi w roku 2003 w Polsce, a w roku 2020
znajdzie się na przykład w Indonezji czy Malezji, to zostanie tam osądzony i uwięziony na 25 lat.
Tyle polskie prawo karne.
A oto normy obecnie obowiązującej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej z 1997 r.:
Art. 9 „Rzeczpospolita Polska
przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego”.
Art. 87 pkt 1 „Źródłami powszechnie obowiązującego prawa
Rzeczypospolitej Polskiej są: Konstytucja, ustawy, ratyfikowane
i zbrodni przeciwko ludzkości, która stała się podstawą prawną ukarania zbrodniarzy hitlerowskich i japońskich po II wojnie światowej,
podstawą, na której orzekał trybunał norymberski i trybunał sądzący
zbrodniarzy japońskich.
Niektóre normy konwencji londyńskiej o zbrodniach przeciwko
pokojowi, zbrodniach wojennych
i zbrodniach przeciwko ludzkości
weszły na stałe w skład prawa międzynarodowego.
Częścią Karty Narodów Zjednoczonych, której Polska jest stroną od 1945 r., jest definicja wojny napastniczej, o której mówi nasz
aktualny kodeks karny w art. 117.
Immanentną częścią Karty Narodów Zjednoczonych są także obowiązujące Polskę i świat normy dotyczące Rady Bezpieczeństwa NZ
i jej wyłącznych uprawnień do zgodnego z prawem międzynarodowym
sankcjonowania interwencji zbrojnej
jednego państwa (bądź grupy
państw) przeciwko innemu państwu
(bądź grupie państw).
Z Karty Narodów Zjednoczonych, obowiązującej Polskę wprost,
stwo atakujące odpiera bezpośredni atak na siebie ze strony tego
atakowanego innego suwerennego państwa, przy czym odpierany
atak napastnika musi być w bezpośrednim
związku czasowym z obroną.
Dokonując
transformacji
art. 117 polskiego kk zgodnie z Kartą
Narodów
Zjednoczonych, definicją
wojny napastniczej i normą
art. 18 kk, dyspozycje tego artykułu będą miały następującą treść:
Art. 117 kk
§ 1. Kto wszczyna lub prowadzi
wojnę bez wyraźnej zgody i upoważnienia Rady Bezpieczeństwa NZ, nie
odpierając bezpośredniej napaści na
siebie, popełnia zbrodnię przeciwko
pokojowi i podlega karze.
Tej samej karze podlega, kto
podżega do takiej wojny lub pomaga do jej wszczęcia i prowadzenia
oraz kto mając obowiązek zapobiegania jej wszczęciu i prowadzeniu,
powstrzymuje się od działania
w tym zakresie.
§ 2. Kto czyni przygotowania
do wszczęcia lub prowadzenia wojny bez wyraźnej zgody i upoważnienia Rady Bezpieczeństwa NZ
w sytuacji, w której nie ma miejsca odpieranie bezpośredniej napaści na siebie, popełnia przestępstwo przygotowania zbrodni przeciwko pokojowi i podlega karze.
Tej samej karze podlega, kto podżega do takich przygotowań do wojny lub pomaga do przygotowań jej
wszczęcia i prowadzenia oraz kto
mając obowiązek zapobiegania
przygotowaniom do jej wszczęcia
i prowadzenia, powstrzymuje się
od działania w tym zakresie.
§ 3. Kto publicznie nawołuje do
wszczęcia lub prowadzenia wojny
bez wyraźnej zgody i upoważnienia
Rady Bezpieczeństwa NZ w sytuacji, w której nie ma miejsca odpieranie bezpośredniej napaści, popełnia przestępstwo z art. 117 § 3 kk
i podlega karze.
Tej samej karze podlega, kto
podżega do takiego nawoływania
lub pomaga bądź ułatwia takie nawoływanie, w szczególności przez
dostarczanie środków przekazu do
takiego nawoływania, albo kto mając obowiązek niedopuszczenia do
takiego nawoływania, powstrzymuje się od działania, do którego był
zobowiązany.
Według przedstawionej wyżej sytuacji prawnej
a) Prezydent Stanów Zjednoczonych
i popierający Go
członkowie rządu Stanów Zjednoczonych,
w zakresie planowania, przygotowywania
i wywołania wojny
przeciwko Irakowi,
w świetle prawa międzynarodowego,
a konkretnie Karty
Narodów Zjednoczonych, dopuszczają się popełnienia
zbrodni przeciwko pokojowi;
b) Prezydent Rzeczypospolitej
Polskiej, Premier rządu Rzeczypospolitej Polskiej z roku 2003 oraz
popierający ich członkowie rządu
polskiego, w zakresie decyzji o poparciu Stanów Zjednoczonych
w ich wojnie napastniczej przeciwko Irakowi i wysłania na tę wojnę
napastniczą oddziałów wojska polskiego, w świetle prawa międzynarodowego, a konkretnie karty Narodów Zjednoczonych, w związku
z art. 9 i 87 pkt 1 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i na podstawie art. 117 § 1, 2 i 3 kk – dopuścili się popełnienia zbrodni
przeciwko pokojowi.
Z tych oczywistych względów
obecne stanowisko polskiego MSZ,
że do wojny z Irakiem nie było
wprawdzie osobnej rezolucji Rady
Bezpieczeństwa, ale inne poprzednie rezolucje Rady Bezpieczeństwa
upoważniały do tej wojny, jest niepoważne. Wszystkie bowiem rezolucje Rady Bezpieczeństwa poprzedzające wybuch wojny z Irakiem
rzeczywiście wzywały Irak do przestrzegania prawa międzynarodowego i upoważniały do wyciągnięcia
konsekwencji za nieprzestrzeganie
rezolucji Rady Bezpieczeństwa, natomiast z żadnej rezolucji Rady
Bezpieczeństwa nie wynikało
upoważnienie poszczególnych
państw (bądź grupy państw) do
wszczynania wojny przeciwko komukolwiek (z wyjątkiem prawa
do wojny obronnej przeciwko
agresorowi).
Zatem wojna przeciwko Irakowi była i jest wojną agresywną i bezprawną, a Prezydent USA i Prezydent Polski oraz niektórzy członkowie rządu Rzeczypospolitej Polskiej
winni są popełnienia przestępstw
przeciwko pokojowi.
Prof. JAN TARNOWSKI (J.T.)
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
CUDZE CHWALICIE...
Nauczyciele, łączcie się!
Nauczyciele zarabiają kupę szmalu, a w dodatku
mają dwa i pół miesiąca płatnego urlopu! Żyć nie
umierać! Taką opinię w świadomości ogółu stworzył pewien ważny palant od edukacji, który publicznie ogłosił, że najpóźniej w roku 2003 nauczyciele
chapną miesięcznie 2, a nawet 3 tysiące... dolców.
duchownych). W ten sposób ulatnia się dodatkowo prawie 40 proc.
pensji miesięcznej! Sporą część mizernej pensyjki nauczyciele zmuszeni są przeznaczać na zakup programów do podręczników, przewodników, nowości z dziedziny dydaktyki i pedagogiki, za co szkoła pieniędzy nie zwraca. Mało tego,
przedtem można było te zakupy odliczyć od podatku dochodowego.
W tym roku już nie można, bo tę
ulgę zlikwidowano.
Prywatną kasę nauczyciele wydają również na obowiązkowe studia
podyplomowe, kursy i szkolenia.
Uczą się zaocznie, a to kosztuje. Na
przykład za trzy semestry należy zapłacić od 3 do 4,5 tys. zł. I w tym
przypadku zlikwidowano ulgę w podatku dochodowym.
Powiecie, no tak, ale nauczyciele mają dwa i pół miesiąca urlopu, mogą więc np. jechać do Niemiec i dorobić przy zbiorze szparagów albo wyrzucać gnój u rolnika
w Szwecji. I to nie jest prawda! Teoretycznie mogą otrzymać 8 tygodni
urlopu (w tym 2 tygodnie w ferie zimowe), ale w praktyce wygląda to
trochę inaczej. Po zakończeniu roku
szkolnego nauczyciel musi przygotować i zdać pełną dokumentację,
czyli arkusze ocen, dzienniki, rozlicza się z wykonania swego planu rozwoju na poszczególne stopnie awansu zawodowego. Natomiast przed rozpoczęciem roku szkolnego nauczyciel uczestniczy już w radach pedagogicznych, szkoleniach, przygotowuje swoje pracownie, pomoce dydaktyczne, pisze plany itd., itp. Do tego
Mamy rok 2004. Palanta od dawna nie ma, a mit pozostał. Jakie są
więc fakty? O problemach polskiej
szkoły pisaliśmy w ostatnich miesiącach wielokrotnie („Bida z nędzą”,
„FiM” 17/2004; „Ola idzie do przedszkola”, „FiM” 35/2004; „Odpad szkolny”, „FiM” 37/2004). Odzew – na plus
i minus – był tak ogromny, że piszemy dalej i pisać będziemy do skutku,
czyli do jakiejkolwiek faktycznej poprawy nauczycielskiego losu.
Nauczyciele mają pięć stopni
awansu zawodowego: nauczyciel stażysta, nauczyciel kontraktowy, nauczyciel mianowany, nauczyciel dyplomowany, profesor edukacji.
A ile rzeczywiście zarabiają?
Zgodnie z ustawą budżetową, średnie wynagrodzenie rozpoczynającego pracę stażysty stanowi 82 proc.
kwoty bazowej ustalanej corocznie,
natomiast średnie wynagrodzenie nauczycieli pozostałych stopni awansu
zawodowego jest odniesione do wynagrodzenia nauczyciela kontraktowego (125 proc.), dla nauczyciela mianowanego – 175 proc., a dla nauczyciela dyplomowanego – 225 procent.
Tłumaczę to na polski: kwota
bazowa określana w ustawie budżetowej na 2004 r. wynosi 1717,73
zł, a to oznacza, że np. średnie
wynagrodzenie gwarantowane ustawą na poszczególnych stopniach
awansu powinno wynosić w tym roku odpowiednio: 1409 zł (stażysta);
1761 zł (kontraktowy); 2466 zł (mianowany); 3170 zł (dyplomowany).
Powiecie, niezła kasa! Jasne,
gdyby tylko nauczyciele ją dostawali! Niestety, nawet ci dyplomowani, do tego z dwudziestopięcioletnim stażem, takiej forsy na oczy
nie widzieli. Te stawki są bytem wirtualnym stworzonym dla potrzeb ustawy budżetowej.
– Jestem nauczycielką dyplomowaną z dwudziestopięcioletnim stażem pracy w oświacie – mówi Wiktoria Modrzewska (47 l.). – We
wrześniu dostałam na rękę 1558 złotych netto. Tak więc do tych obiecanych 3170 „trochę” brakuje. Moja
koleżanka, nauczyciel kontraktowy,
dostała 887 zł zamiast blisko 1800 zł.
– A ja dostaję 730 złotych – dorzuca stażystka obecna przy naszej
rozmowie. – A zgodnie z ustawą powinnam mieć dwa razy tyle.
Nie ma się co dziwić, skoro nauczycielom, oprócz zaliczek na podatek dochodowy, odciąga się również pieniądze na fundusz emerytalny i ubezpieczenie zdrowotne
(z czegoś trzeba opłacić składki
iesław Ciesielski nie jest
już wiceministrem finansów. Rozstaliśmy się z naszym byłym publicystą na tyle dawno, że bez posądzenia o sentymenty
możemy powalczyć o jego godność.
Nękano go z różnych stron, a potem pojawił się raport NIK, że Ministerstwo Finansów odpowiada za
kolosalne jakoby straty wynikające
z wprowadzenia do obrotu zasiarczonego oleju napędowego. Konsekwencją było „jeszcze ciepłe” doniesienie do prokuratury na Wiesława
Ciesielskiego, a podpisali się pod nim
poseł Barbara Marianowska i poseł Marek Kuchciński – oboje
z PiS-u. O Kuchcińskim pisaliśmy nie
tak dawno („FiM” 26/04), że jest zamieszany w aferę przemytu papierosów zza wschodniej granicy, co wykryły służby kontrolne podległe Ciesielskiemu...
W międzyczasie wiceminister złożył dymisję, która na fali nowych rządów Belki została przyjęta. Teraz powiedzmy dokładnie, o co chodzi.
W 2002 r. minister gospodarki
(a nie finansów) zezwolił na wprowadzenie do obrotu oleju napędowego,
który nie spełniał normy, bo miał
w sobie za dużo siarki. Było to rozporządzenie bezprawne, bo pojawiło
się w Dzienniku Ustaw z pominięciem
akceptacji Ministerstwa Finansów.
Kozioł ofiarny
W
Wiceminister finansów Wiesław Ciesielski
dwa razy oberwał zdrowo po łbie. Pierwszy raz,
gdy wyszło, że śmie edukować ekonomicznie czytelników „FiM”; drugi – gdy okazało się, że temu
i owemu nie w smak były ordynowane przez niego
drobiazgowe kontrole skarbowe. Za pierwszym
razem jakoś przeżył, za drugim – poległ.
I co z tego? Dekret MG wszedł sobie
radośnie w życie i sprawa się rypła.
A rypła się dlatego, że w całej UE
obowiązują ścisłe normy określające, jak ma wyglądać paliwo. To, które zostało zatwierdzone przez ministerstwo, żadnym normom nie odpowiadało, więc znalazło się poza podatkiem akcyzowym. Innymi słowy:
się lało do baku i się niewiele płaciło (rzecz dotyczy oczywiście firm dystrybuujących, a nie kierowców, bo ci
bulili na stacjach benzynowych jak za
zboże, i to zanieczyszczone).
Na to Ciesielski nakazał kontrole w rafineriach. Ujawniono liczne luki prawne, które polegały na
tym, że komponenty do produkcji
trefnych paliw znajdowały się poza akcyzą. Państwo traciło nadal
miliony, a Ciesielski monitował
Irenę Ożóg (drugi wiceminister finansów, związana z PSL, sprzyjająca Kościołowi w kwestiach podatkowych), że coś z tym trzeba zrobić.
A Ożóg miała to głęboko... gdzieś.
Burdel posprzątano dopiero w roku 2003, kiedy to Ożóg wyślizgano
z rządu. Kwestie akcyzy na paliwa
wróciły do normy, ale dyskusja w sprawie, kto zawinił, trwała nadal, choć
wszyscy – od premiera do sprzątaczki – pokazywali palcem na panią O.
Dyskusja nabrała rumieńców, ponieważ posłanka Marianowska macha
obecnie kwitem jakoby skierowanym
przez Ożogową do Ciesielskiego
(6 sierpnia 2002 r., pół roku po wcześniejszych interwencjach Ciesielskiego), z którego wynika, że domaga się
należy wliczyć rozmowy kwalifikacyjne oraz egzaminy, które odbywają się
wyłącznie w wakacje. Zabiera to dwa
do trzech tygodni.
Dyrekcja szkoły urlopu ma jeszcze mniej, bowiem w czasie wakacji
z reguły odbywają się remonty, modernizacje, zakupy nowego sprzętu,
narady w wydziałach oświaty i kuratoriach, układanie godzinnych planów pracy poszczególnych nauczycieli i klas oraz sporządzanie koniecznych sprawozdań finansowych, dydaktycznych, wychowawczych itp.
Powiecie, ale przecież nauczyciele mają tylko 18 godzin pracy
w tygodniu! Nieprawda! Te 18 godzin to tylko zajęcia dydaktyczne prowadzone bezpośrednio z uczniami.
Tygodniowa norma pracy wynosi 40
godzin, na co składają się zajęcia wyrównawcze, kółka zainteresowań, zebrania i konsultacje, przygotowywanie zajęć oraz pomocy dydaktycznych,
organizowanie uroczystości, imprez
szkolnych, wywiadówki. A co robi nauczyciel w domu? Wypoczywa? Owszem, jeśli wypoczynkiem nazwać
sprawdzanie zeszytów, klasówek, pisanie konspektów itp. W wolnym czasie bluźni na autorów „reformy”. Dlaczego? Nauczyciele są bowiem
przekonani, że polska szkoła produkuje niedouczonych obywateli,
zaś „reforma” ma charakter wyłącznie administracyjny, a nie
9
edukacyjny! Polska szkoła jest wylęgarnią półanalfabetów! I, niestety, mają rację!
– Uczniowie zdobywają wiedzę
w sposób encyklopedyczny – mówi
pani Wiktoria. – I nie są uczeni umiejętności twórczego, logicznego, samodzielnego myślenia. Klasy są przepełnione. Dzieciaki mają już zadyszkę w trakcie zajęć, prawie cały dzień
nie wychodzą ze szkoły, są przygnębione i zniechęcone. Nie lubią szkoły i ja im się nie dziwię.
Niestety, te gorzkie słowa potwierdza najnowszy międzynarodowy raport OECD (Organizacja
Współpracy Gospodarczej i Rozwoju). Nie pozostawiono tam na polskim szkolnictwie suchej nitki. Spośród zbadanych 40 państw z Europy, Ameryki i Azji jesteśmy na
szarym końcu!
Nauczyciele, ratujcie polskie
szkolnictwo! Nie spodziewajcie się
niczego dobrego po Mirosławie
Sawickim, nowym ministrze edukacji. On nawet nie zna tego raportu, do czego się oficjalnie przyznaje! Polskie rządy wiedzą, jak zaoszczędzić na budżetówce, na kulturze i edukacji, żeby podreperować finanse kościelne. Biurokraci
wykończyli już służbę zdrowia, teraz dorzynają edukację!
Nauczyciele, łączcie się!
ZOSIA WITKOWSKA
W okresie międzywojennym zawód nauczyciela był powszechnie
szanowany, wysoko notowany i bardzo dobrze opłacany. Janusz
Jędrzejewicz (1885–1951), kierując Ministerstwem Wyznań Religii i Oświecenia Publicznego (od 12 VIII 1931 r. do 22 II 1934 r.),
przeprowadził reformę szkolną. W wyniku „Ustawy o ustroju szkolnictwa z 11 marca 1932 r.” nauczyciel zatrudniony w szkole powszechnej lub gimnazjum otrzymywał pensję miesięczną równą
pensji... starosty, zaś nauczyciel w liceum dostawał uposażenie
równe pensji... wojewody! Nasi pedagodzy powinni zarabiać
(w porównaniu ze swoim kolegami sprzed 70 lat) od 7 do 11 tys. zł
miesięcznie plus wysługa lat. Jak jest, każdy widzi!
pilnej interwencji. Gdyby nawet tak
było, to zastanawia fakt, że w dziennikach podawczych Ministerstwa Finansów nie ma śladu ani wysłania, ani
otrzymania podobnego dokumentu.
Niewykluczone, że były minister
stanie teraz przed sądem. Zacytujmy
zatem ów raport NIK-u dostarczony
do prokuratury: „Na pozytywną ocenę zasługują natomiast kontrole prowadzone przez służby podległe Ministrowi Finansów, mające na celu ujawnianie przypadków nadużyć w obrocie paliwami (...). Przeprowadzono
2114 kontroli firm, które ujawniły zaległości podatkowe na 15 mld złotych”.
Te pieniądze służby Ciesielskiego
odzyskały!
Ale straty paliwowe III RP tylko
w tym sektorze i tak opiewały na okrąglutki miliard złotych (przełom 2002
i 2003 r.). A czyja to wina? Zacytujmy ponownie raport NIK-u: „Zbyt
długo trwało wprowadzanie regulacji
prawnych zapobiegających niepłaceniu podatków od paliw. Z inicjatywy
Ministerstwa Finansów o rok przesunięto wejście w życie systemu kontroli jakości paliwa. Przez dwa i pół roku utrzymywano zwolnienie z VAT
i akcyzy nieograniczonej ilości paliwa
wwożonej w bakach”... Ale chwileczkę!!! Przecież to były kompetencje
pani Irenki, a nie pana Wiesława.
¤¤¤
Na koniec mamy więc takie pytania:
1. Dlaczego Marianowska, manipulując raportem NIK-u, atakuje
Ciesielskiego, choć jest on ostatnią
przydatną do tego osobą, i w dodatku zupełnie niewinną?
2. Czyżby posłanka kogoś chroniła? Ot, na przykład swoją dobrą koleżankę Ożóg...
3. Może jednak poprzez udupienie Ciesielskiego chodzi o ochronę
wiceministrów gospodarki: Leśnego
i Kossowskiego (od których ta cała
awantura wzięła swój początek)? No
bo jeśli MG wydało (jak pisaliśmy na
wstępie) rozporządzenie nielegalne,
to ktoś musi za to beknąć. Ale przecież nie tak wpływowe osoby jak Maciej Leśny – obecnie szef rady nadzorczej BRE Banku oraz Marek Kossowski – prezes państwowego Polskiego Górnictwa Nafty i Gazu.
¤¤¤
Mamy też konkluzję: Kuchciński zwyczajnie się mści (i to rozumiemy), ale przy okazji chce być dowódcą podkarpackiego PiS-u, po wyeliminowaniu Marka Jurka, zaś
Barbara Marianowska chce zostać
liderką małopolskiego PiS-u, a wielka awantura wokół Ciesielskiego może jej w tym pomóc.
ANNA KARWOWSKA
JOANNA GAWŁOWSKA
10
ZNASZLI TEN KRAJ
Mirosława
Drozdka – proboszcza i kustosza
sanktuarium, które
powstało jako wotum wdzięczności
osobistego sekretarza Jana Pawła
II. Arcybiskup Stanisław Dziwisz stoi
pół kroku za umiłowanym Wojtyłą
i patrzy w górę, jakby chciał powiedzieć: Teraz kolej na mnie! Czyżby
pallotyni już wiedzieli, kto będzie na-
Bóg zapłacz!
Pomnik papieża
to przeżytek;
pomnik papieża
z Dziwiszem to
jest coś!
za ocalenie Papy 13
maja 1981 r. (fot.
1). Zanim jednak
wejdziemy na święty teren, musimy
mieć godny ubiór,
o czym informują
nas specjalne tablice (fot. 2). W kościele oraz w pobliskim parku
stępcą krakowskiego kardynała
Macharskiego?! A może samego...
Nie, to chyba niemożliwe!
W sanktuarium jest też papieski
paliusz oraz załatwiony po znajomości u samego Wojtyły kamień z grobu św. Piotra z Watykanu. Obok tych gadżetów
łatwo zauważyć inne znaki kościelnej tożsamości, przy których trzeba już trzymać się za
kieszeń. Potężny parafialny
parking ze sklepikami, kiosk
z dewocjonaliami i literaturą kościelną (fot. 4), stanowisko do poświęcenia religijnych pamiątek, skarbony na
ofiarę (fot. 5), bankowe rachunki do
wpłat na sanktuarium fatimskie,
specjalne karteczki z prośbami
i podziękowaniami do MB Fatimskiej,
oczywiście z odpowiednią
adnotacją (fot. 6). Na ścianach kościoła wypisani złoci sponsorzy budowy: m.in.
były burmistrz Zakopanego Adam BachledaCuruś, znany z afery
oscypkowej (fot. 7). Nie
brakuje również reklamy
katolickiego głosu,
czyli biura Radia Maryja oraz pallotyńskiego ośrodka dokumentacji fatimskiej.
Księżom pallotynom gratulujemy nosa do interesu i sprytnego połechtania
Dziwisza, watykańskiego decydenta.
Tylko co na to wszystko Pan Bóg...
Ale co tam, nie
będziemy Wam psuć
dobrych humorów!
J. RUDZKI
Fot. Autor
1
7
3
akopiańskie Krzeptówki
przypominają nam o wojtyłomanii. Już nad drogą
do tamtejszego sanktuarium MB Fatimskiej powiewają
transparenty: „Chrystus nadzieją Europy”; „Europa musi odnaleźć chrześcijańską tożsamość”; „Różaniec ocaleniem Europy” itp. Na miejscu wywalamy gały na watykański przepych
wspierany konceptualnie przez ks.
Z
6
Fatimskim aż roi
się od papieskich pamiątek, tablic, ołtarzy i pomników. Nas zaciekawił nowy postument, który ostatnio stanął
nieopodal papieskiego ołtarza (fot. 3).
Obok wspierającego się na lasce
Wszechwiedzącego stoi postać (nawet trochę większa od ukochanego
wadowiczanina!) przedstawiająca
18 września w Warszawie odbyła się – zorganizowana przez Sojusz Lewicy Demokratycznej i Stowarzyszenie Starówka – konferencja nt. „Rola Kościoła i wyznań w państwie demokratycznym”.
pensji z budżetu państwa, zadając zebranym pytanie: „Czy nauka religii to
praca, czy misja?”. Zdaniem Janika,
w rządzie brakuje prawdziwych ludzi
lewicy, którzy – w obronie praw człowieka, równości wszystkich obywateli
i swobody wypowiedzi artystycznej
– nie baliby się stanąć do konfrontacji z episkopatem. Prezes Neutrum
wskazał na liczne nadużycia, jakich dokonuje się na rzecz Krk i katolickich
instytucji przy podziale budżetowych
dotacji, oraz zwrócił uwagę na kuriozalne życzenie wyrażone przez episkopat, aby przekazywano mu... projekty ustaw do opiniowania. Według
Janika, katolicyzm oparty na przekonaniu o wyższości decyzji papieża i episkopatu bliższy jest ustrojowi totalitarnemu niż demokracji i szkodzi jej.
W tej sytuacji troska o neutralność
światopoglądową państwa powinna być
wyróżnikiem lewicowości.
2
5
Szkodliwy Kościół
We wprowadzeniu do obrad wiceprzewodnicząca SLD, poseł na Sejm
RP Katarzyna Maria Piekarska,
zwróciła uwagę na zauważalny w społeczeństwie lęk przed rozmową o stosunkach państwo–Kościół. Jej zdaniem,
nie można pogodzić się z tezą, że cisza nad tematami niewygodnymi dla
Kościoła zapewnia spokój, a nawet poparcie episkopatu w sprawach gospodarczych i politycznych. Andrzej
Izdebski dokonał prezentacji programu SLD w sferze polityki wyznaniowej. Stwierdził, że obywatele świeckiego, demokratycznego państwa, członkowie SLD, w tym także ludzie wierzący, nie mogą pogodzić się z narastającą indoktrynacją religijną.
W referacie „Czy Polska jest krajem neutralnym światopoglądowo?”
przewodniczący Stowarzyszenia Neutrum Czesław Janik podważył zasadność pobierania przez katechetów
4
Aleksander Merker w wystąpieniu „Wokół konkordatu. Aspekty prawne stanu państwa – Kościół i związki
wyznaniowe” przedstawił krótką historię stosunków państwo–Kościół od podpisania konkordatu w 1925 roku po
dzień dzisiejszy. Zwrócił uwagę na obciążenia finansowe wynikające z postanowień konkordatu. Nawiązał też
do postulatu likwidacji Funduszu Kościelnego, uznając jego istnienie za bezzasadne.
W referacie „Aktualna polityka
wyznaniowa w oczach młodzieży”
Konrad Gołota z młodzieżówki SLD
nawiązał do inicjatywy wyprowadzenia
nauki religii ze szkół. Przypomniał, że
w wielu szkołach religia jest przedmiotem dyskryminacji. Ustawę o ochronie
i planowaniu rodziny młodzieżówka
SLD uznała za zamach na wolność
człowieka. Nastroje próbowała tonować prof. Eulalia Sajdak-Michnowska z Uniwersytetu Warszawskiego,
która w referacie „Wartości dialogu”
zwróciła uwagę na konieczność prowadzenia otwartych i rzeczowych rozmów państwa z kościołami.
Po prezentacji referatów rozpoczęła się dyskusja z udziałem m.in.
Grzegorz Napieralski i Katarzyna Maria Piekarska
redaktora naczelnego dwumiesięcznika Klubów Dyskusyjnych Lewicy „Forum Klubowe” – Leszka Zachowieckiego, prof. Jerzego Lisieckiego,
Lesława Michnowskiego, prof.
Jerzego Wiatra, Elżbiety Michałek,
Karola Chwałka. Z ich wypowiedzi
wynikało, że w SLD brakuje prawdziwej lewicowości, brakuje odwagi, by
publicznie przeciwstawić się megalomańskim zapędom kleru. Dyskutanci
podkreślali konieczność praktycznego
rozdziału Kościoła od państwa i deklarowali troskę o zachowanie jego
neutralności światopoglądowej.
Na pytanie „FiM”: – Dlaczego
SLD po wyborach w 2001 roku zmienił politykę i z partii nieklerykalnej
stał się partią zachowującą daleko
idącą wstrzemięźliwość w sprawach
światopoglądu i religii? – Grzegorz
Napieralski, wiceprzewodniczący SLD
i poseł na Sejm RP, odpowiedział:
– SLD, które dzisiaj sprawuje rządy,
zapomniało o istotnych dla lewicy sprawach, a tymczasem neutralność światopoglądowa powinna być wyznacznikiem lewicowości. Cieszę się jednak,
że jest grupa polityków i działaczy mówiących, że nie można zezwolić na
mieszanie się Kościoła w sprawy państwa, nauki i gospodarki.
Słowa, słowa, słowa... niezwykle
słuszne, ale cokolwiek spóźnione.
MAŁGORZATA
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
Henryk sam w domu
Parafia księdza Jankowskiego bezskutecznie poszukuje „odważnych chłopców” na wakujące posady
ministrantów. Niedostatek młodych ciał tak głęboko
odcisnął się na psychice prałata, że zrezygnował
z ofiarowania najuboższym gdańszczanom szpitala.
W minionym tygodniu już myśleliśmy, że ksiądz Henryk Jankowski odbywa rekolekcje w jakimś klasztorze, bo wokół parafii św. Brygidy
w Gdańsku było pusto i smętnie.
– Ech, łza się w oku kręci...
Gdzież te balety organizowane przez
ministrantów i niedawne tłumy żurnalistów – wzdychał nam do ucha
emeryt odpoczywający na pobliskim
skwerku i tęskniący za widokiem
dziennikarzy, pragnących dowiedzieć
się od prałata, czy całował swoich
ministrantów w usta z jakimiś podtekstem, czy tylko tak sobie, oraz dociekających, w jak głębokim poważaniu ma arcybiskupa Tadeusza
Gocłowskiego.
Dopiero 16 września ksiądz
Henryk dał znać, że żyje takim oto
ogłoszeniem: „Pełnych zapału i odważnych, gotowych do służby przy ołtarzu chłopców zapraszamy do salki parafialnej w każdy piątek o godzinie 17”.
Komentowano ów komunikat różnie:
– Chodzę do Brygidy, bo
tu mam najbliżej. Ale Pan Bóg
musiałby mi chyba rozum
odebrać, żebym po tych aferach z narkotykami i alkoholem na plebanii oraz kto wie
czym jeszcze, posłała syna do
księdza prałata – powiedziała nam 35-letnia mieszkanka
Gdańska.
– Wcale nie chodzi o to,
że po ostatnich wydarzeniach
brakuje nam ministrantów
– zastrzegł ks. Krzysztof
Czaja, wikariusz w św. Brygidzie. – Po prostu zawsze we
wrześniu ogłaszamy nabór
– tłumaczył.
Jednak na spotkanie „odważnych” nikt nie przybył, co
ks. Czaja oficjalnie skomentował: – Odwołałem nabór ze
względu na negatywny oddźwięk społeczny.
Jeden z gdańskich księży utrzymuje natomiast, że na ogłoszenie
bardzo ostro zareagowała kuria, nakazując „natychmiast odwołać ten
idiotyzm”.
Dowiedzieliśmy się ponadto, że
– wbrew oficjalnym zapewnieniom
– szeregi ministrantów ks. Jankowskiego okropnie się przerzedziły:
– Chłopaki pouciekali, bo w szkole nie da się żyć z takim bagażem
– żali się jeden z ekspomocników
prałata.
Podczas niedzielnej sumy ks. Jankowski nawet słowem nie napomknął
o problemach kadrowych parafii.
W ogóle był jakiś nieswój, bo – zamiast tradycyjnych połajanek pod
adresem dziennikarzy – zaapelował
jedynie, żeby ci z niepolskich mediów przestali przychodzić do bazyliki, bo tu jest Polska.
Sensacją dnia była natomiast
zapowiedź, że prałat wypnie się
na doprowadzone do pomyślnego finału pertraktacje w sprawie kupna szpitala Akademii Medycznej. Przypomnijmy: Przeszło
rok temu uczelnia postanowiła sprzedać szpital. Za 7,5 mln zł trzy budynki wraz z działką o pow. ponad
8 tysięcy mkw. miały stać się własnością założonej przez ks. Jankowskiego Fundacji Szpital Kliniczny
pw. Najświętszej Marii Panny
(„FiM” 33/2003).
– Będą się tu mogły leczyć osoby ubezpieczone, a także nieubezpieczone: bardzo biedne, bezdomne, których często nie stać na wykupienie
leków. Fundacja zamierza wydawać
im je bezpłatnie – obiecywał prałat.
Sprawa się przeciągała, bo działka jest własnością Skarbu Państwa.
Gdy pertraktacje wreszcie sfinalizowano, radości nie było końca: – Odżyła nadzieja, że wkrótce w szpitalu znów pojawią się lekarze i pacjenci – cieszył się profesor Wiesław
Makarewicz, rektor Akademii Medycznej.
– Jestem gotów ten szpital poprowadzić – deklarował prezes Fundacji, znany gdański chirurg, prof.
Zbigniew Gruca.
A tymczasem, właśnie w minioną niedzielę, ks. Jankowski oznajmił
publicznie: – Zgoda ministra na
sprzedaż szpitala już nas nie interesuje, bo sprawdziliśmy księgi wieczyste nieruchomości i okazało się, że
akademia weszła w jej posiadanie
w dziwnych okolicznościach. Przedstawiciele SLD powinni to wziąć pod
uwagę, tym bardziej że od lat zdobywałem od sponsorów sprzęt medyczny dla gdańskich szpitali. Plan
mam taki, żeby Skarb Państwa przekazał nam szpital za darmo!
Jedna z osób uczestniczących
w pertraktacjach z Fundacją powiedziała nam: – Byłem absolutnie spokojny o taki finał od momentu, gdy
uprzytomniliśmy Jankowskiemu, że
Akademia Medyczna podpisze akt
notarialny dopiero wtedy, gdy pieniądze znajdą się na naszym koncie. A poza tym zmieniły się nieco okoliczności. On ma teraz świadomość, że wszyscy będą mu patrzeć na ręce i rozliczać nie tylko
z pieniędzy, ale zwłaszcza z tych
N
ajsłynniejszy polski prałat dorabiał sobie w czasach Polski Ludowej handlem obcą walutą.
W czasach PRL władza państwowa mniej była zainteresowana wspieraniem dziwactw gdańskiego proboszcza. Na myśl by jej nie przyszło np. regularne goszczenie się na jego plebanii, wydawanie koncesji na
bursztyn, obwieszanie klechy orderami albo ułatwianie księdzu kontaktów z prywaciarzami, bo tak wtedy
nazywano biznesmenów. Co innego propozycja współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa („FiM” 34/2004),
z której Henryk Jankowski skrzętnie skorzystał dla
– jak to się mówi – obopólnego zadowolenia.
W sytuacji trudnego, socjalistycznego rynku Jankowski, żeby zarobić na luksusy, bez których nie może żyć, musiał sam ruszyć łepetyną i trochę popraco-
11
obietnic bezpłatnej opieki nad najuboższymi, w którą nikt przy zdrowych zmysłach tu w Gdańsku nie
wierzył.
Przypomnijmy więc jeszcze, że
opublikowana przez nas niedawno
(„Jako w niebie, tak i na ziemi”
– „FiM” 37/2004) analiza osobowości prałata, wykonana przez renomowanego astrologa i psychologa,
zawiera m.in. taką oto tezę: „Kwadratura tej planety (Neptuna – przyp.
AT) do Słońca daje mu wybitne zdolności odwracania kota ogonem,
zwłaszcza gdy gra idzie o pieniądze”.
ANNA TARCZYŃSKA
mszę do św. Brygidy. Po mszy prowadził ich na plebanię, gdzie funkcjonowało coś na wzór giełdy lub
wielkiego kantoru. Tyle tylko, że różnice w kursie marek i dolarów pomiędzy ich ceną oficjalną, a ceną na
wolnym rynku przekraczały w najlepszych dla handlu
latach kilkaset procent.
– Myślałam, że szlag mnie trafi – wspomina
Luiza Finke – kiedy Jankowski oskubał z dewiz moją ciotkę, która po wielu latach odwiedziła Gdańsk,
przyjechawszy z Hamburga. Kupił od niej ponad 2 tys.
marek, płacąc po niskim, państwowym kursie. Na pamiątkę ciocia otrzymała święty obrazek i wizytówkę
prałata z zaproszeniem na kolejną transakcję. Poszłam
z mężem do mieszkania proboszcza, chciałam odkupić marki, ale jakiś młody bysio w progu powiedział
Cinkciarz Jankowski
wać. Najlepszym interesem był wówczas handel walutą. Cinkciarstwo uchodziło za faktyczną konkurencję dla banków państwowych, przynosząc „konikom”
krociowe zyski.
Tak jak w Poznaniu królem waluciarzy był późniejszy senator wolnej III RP Aleksander Gawronik
(dziś w więzieniu), na Wybrzeżu podobne miejsce zajmował Waldemar O. pseudonim Olo (dziś wielki
przedsiębiorca), który ponoć kontrolował jedną trzecią tamtejszego rynku.
– Pod koniec lat 80. – mówi Stefan S., jeden
z byłych cinkciarzy pracujących dla „Ola” (dziś właściciel pensjonatu w Sopocie) – wzrosła aktywność
księdza Jankowskiego w skupowaniu waluty. Wyczaił, że szmal jest z tego jak cholera, więc zaczął
odbierać nam strefę wpływów, między innymi orbisowskie hotele, gdzie kwaterowano wyłącznie zagraniczne wycieczki.
Jak się okazuje, Jankowski opracował plan wręcz
genialny. Zapraszał turystów ze strefy dewizowej na
nam, że nie jest to możliwe i dodał, iż mamy spieprzać, bo za handel walutą idzie się do więzienia.
Kantor na plebanii Jankowskiego zaczął skutecznie czyścić z dewiz gdański rynek. Po wizycie w kościele św. Brygidy zagraniczni turyści wracali do hotelu, ale pracujące tam „koniki” nie miały z nich żadnego pożytku. Dolary, marki, funty czy szwajcarskie
franki skupował wcześniej ks. Henio. W końcu doszło do spotkania walutowych bossów, którzy postanowili zrobić z prałatem porządek.
– W roku 1979 – przypomina sobie Stefan S. – w
sopockim Grand Hotelu podjęto decyzję, żeby skutecznie zneutralizować księżula. Najpierw odbyła się
partnerska, grzeczna rozmowa, ale kiedy nie przyniosła ona rezultatów (Jankowski powoływał się na ochronę SB!), prałat doznał nieoczekiwanego spotkania
z dwoma smutnymi panami, którzy spuścili mu tęgie
lanie. Na jakiś czas „prawa rynku” wróciły do normy,
co nie oznacza, że na plebanii zaprzestano handlu walutą. Ot, robiono to na mniejszą skalę, żeby nie zdenerwować konkurencji. Nie było to być może pierwsze, ale na pewno nie ostatnie pobicie Jankowskiego.
Następne miały już jednak związek z lokowaniem
uczuć w osobach, które były już zajęte. Miłość jak pieniądz – nie lubi wielu właścicieli.
„Z bogatym człowiekiem każdy pogada: biznesmen
i pan redaktor
– mówił w grudniu 2001 roku
Jankowski w wypowiedzi
dla
„Newseeka”.
– Swój sukces zawdzięczam pracy.
Gdy jedni proboszczowie w ciepłych kapciach
oglądają telewizor,
ja myślę, jak zrobić biznes”.
I tak trzymaj,
Heniu, to jest
Twoje powołanie!
J.K.
12
Postęp po turecku
R
ządząca w Turcji Partia Sprawiedliwości i Postępu, która ma
islamskie korzenie, zapowiedziała, że planuje włączyć do kodeksu karnego paragraf przewidujący karę za bzykanie się z kimś
innym niż małżonek.
Nie jest to w Turcji nowość: takie prawo obowiązywało aż do 1998
roku, kiedy to zostało anulowane
wyrokiem Sądu Najwyższego, który orzekł, że było stronniczo wykorzystywane wyłącznie przeciwko
kobietom, które zdradzają swych
małżonków. Jeśli puszczał się mężczyzna – szafa grała. Jakby absurdu było mało, rząd turecki chciał
zreanimować stare prawo w ramach
dostosowywania prawodawstwa do
norm... Unii Europejskiej. „Uważamy, że cudzołóstwo powinno być
przestępstwem, bo społeczeństwo
tego oczekuje”.
Na szczęście „społeczeństwo”
odezwało się w porę: pod wpływem
protestów organizacji kobiecych,
tureckiej lewicy i liberałów oraz
pod naciskiem Unii Europejskiej
penalizacji cudzołóstwa zaniechano. Watykan będzie niepocieszony...
TW
Moore liczy na Oscara
M
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
ZE ŚWIATA
ichael Moore, reżyser głośnego filmu „Fahrenheit 9.11”, zgłosił swój obraz jako kandydata do Oscara.
Tę statuetkę dostał już w ubiegłym roku za „Zabawy z bronią”,
ale wówczas była to nagroda w kategorii filmu dokumentalnego. Teraz Moore zamierza się ubiegać
o najwyższe trofeum w kategorii
najlepszy film roku. Miejmy nadzieję, że zostanie doceniony, a polscy buszyści dostaną z furii skrętu
kiszek. Nominacje będą ogłoszone
w styczniu 2005 r. Film, którego
produkcja kosztowała 6 mln dolarów, do tej pory w samych tylko Stanach przyniósł 117,3 mln dolarów
dochodu. 5 października „Fahrenheit 9.11” pojawi się w wypożyczalniach wideo. Moore stara się, żeby
emisję filmu w telewizji zorganizowano jeszcze przed listopadowymi
wyborami. – Prawdziwym Oscarem
dla mnie byłaby jednak porażka Busha 2 listopada – oświadczył. PZ
Kanadyjskie fałszywce
K
iedy nowy kanadyjski ambasador Donald Smith składał w Watykanie papiery uwierzytelniające, papież pouczył go, że „Kanada – zgadzając się na śluby homoseksualne – ma fałszywe zrozumienie małżeństwa”.
Smith, rasowy dyplomata, nie
zrewanżował się Karolowi Wojtyle konstatacją, że Kościół ma fałszywe rozumienie solidarności
i moralności, bo broni księży, którzy są przestępcami seksualnymi.
Nie zmilczał jednak kraj macierzysty nowego ambasadora. Rzecznik
Ministerstwa Spraw Zagranicznych
oświadczył, że Kanada nie zamierza zastopować celebrowania
związków gejowskich, jeśli zatwierdzi je Sąd Najwyższy. W trzech
najludniejszych prowincjach Kanady (Ontario, Quebec i British
Columbia – w sumie 3/4 ludności
kraju) takowe śluby już się odbywają.
LF
Poświęcony
A
fera z pornografią, pedofilią i orgiami seksualnymi w austriackim seminarium duchownym skoncentrowała się – po skazaniu polskiego kleryka i zamknięciu placówki – na kwestii odwołania biskupa Kurta Krenna.
Komentatorzy religijni w Austrii
i na całym świecie zadawali sobie
pytanie, czy i tym razem papież będzie zwlekał z podjęciem koniecznej decyzji, tak jak miało to miejsce w przypadku Paetza albo kardynała Lawa. Krenn – arcykonserwatysta – był człowiekiem Wojtyły
i od początku cieszył się antypatią
austriackiego duchowieństwa. Był
jedynym, który bronił kardynała
Hermanna Groera, gdy ten został
oskarżony o pedofilię. Tajny raport
papieskiego śledczego – bpa Klausa Kuenga – leżał od pewnego
czasu na biurku Jana Pawła II.
O Krennie z dezaprobatą wypowiadali się nuncjusz papieski oraz
konferencja biskupów austriackich.
„Miło będzie zobaczyć, że lekcja przerobiona nad Dunajem nauczyła czegoś ludzi nad Tybrem” – pisał kanadyjski dziennik „Toronto Star”.
Bp Krenn został właśnie wezwany do Watykanu; zasugerowano mu,
by przeszedł na emeryturę z powodów zdrowotnych. Ach, ta szczerość,
otwartość, ta dyplomatyczna maestria! Przypomina się nieboszczka
komuna...
JF
Wilk w owczej skórze
George Soros – miliarder i spekulant, jeden z najbardziej kontrowersyjnych biznesmenów na
świecie. Ostatnio zdradził wolny rynek i poczuł potrzebę czynienia dobra. Czy można mu ufać?
Syn pisarza z Węgier w 1947 roku wyemigrował do Wielkiej Brytanii. Tu ukończył London School of Economics. W 1956 roku wyjechał do USA
i szybko stał się milionerem. Fortunę
zdobył w sposób mało elegancki, delikatnie mówiąc. Soros
dorobił się bowiem
na wykorzystywaniu
luk prawnych, giełdowej spekulacji
i używaniu do celów
inwestycyjnych niejawnych informacji
oraz wpływów ze
świata polityki i biznesu. Dzięki spekulacjom w sektorze
ubezpieczeń szybko
dołączył do ekskluzywnego grona miliarderów. Już wtedy
Amerykańska Komisja Papierów
Wartościowych miała poważne obawy co do legalności działania tego
pana. Dwukrotnie karano go za przekraczanie i łamanie przepisów. Nigdy jednak nie udowodniono mu nic
poważnego. Jednak biografowie geniusza kapitalizmu szacują, że naciągnął on system podatkowy USA na
co najmniej pół miliarda dolarów.
Kolejne miliardy nasz „filantrop”
pomnożył w podobny sposób. W 1992
roku zaatakował spekulacyjnie brytyjskiego funta. W ciągu kilku dni zarobił miliard dolarów, a brytyjscy podatnicy stracili 6 miliardów. Dwa lata później w identyczny sposób doprowadził do spadku wartości włoskiego lira o 70 proc. Największe pieniądze zarobił jednak w Azji. To przez
niego rządy Tajlandii, Indonezji, Filipin, Korei Południowej i Malezji
Pacjent
skarbonka
Pogotowie przywiozło do szpitala w Bangkoku 37-letniego mężczyznę, który skarżył się na bóle brzucha nie do zniesienia.
Wyrostek robaczkowy? – zastanawiali się lekarze, przygotowując się do natychmiastowej operacji. Nie! Skarbonka. Okazało się,
że pacjent miał w brzuchu 2 kg bilonu. Przyznał się, że łykał pieniądze od dawna. Monety były czarne, nadtrawione przez kwasy żołądkowe.
Kto by pomyślał, że w Tajlandii występują takie problemy z nabyciem skarbonek?
JF
straciły na pewien czas kontrolę nad
finansami swoich państw. Obywatele stracili dużo więcej. Padło setki tysięcy firm, głównie państwowych. Miliony ludzi straciły pracę. Ci, którzy
ją nadal mieli, musieli zgodzić się
na redukcję zarobków i znaczne ograniczenie socjalu. Trudno się zatem
74-letni miliarder skutecznie buduje swój image. Zakłada szkoły,
otwiera instytucje, które w założeniu mają promować idee obywatelskie i demokrację. W istocie zyskuje wpływowych przyjaciół i politycznych informatorów. Szczególną sympatię wzbudza fakt, że miliarder
szczerze nie cierpi obecnego prezydenta Ameryki.
O co naprawdę chodzi?
dziwić, że premier Malezji nazywał
go „zbrodniarzem w białych rękawiczkach”.
Zmiana frontu
Ale Soros jest też ulubionym miliarderem Europy. Kochają go lewicowi intelektualiści i działacze ruchów alterglobalistycznych. Powszechnie cytuje się jego krytyczne wypowiedzi pod adresem WTO i Banku
Światowego – „Fundamentaliści ekonomii za bardzo wpadają w zachwyt
nad rynkami, a w zbyt małym stopniu interesuje ich społeczeństwo”.
Strobe Talbot, prominentny polityk administracji Clintona, zwykł
żartować, że każdą decyzję dotyczącą dowolnego skrawka Europy konsultowano najpierw z Sorosem. Lecz
w ekonomii nie ma jasnowidzów.
Spekulacje Sorosa skończyły się, kiedy do władzy doszła obecna ekipa
prezydenta Busha. Źródło informacji wyschło, polityczni przyjaciele stracili pracę. Instynkt geniusza
zaczął zawodzić. Brak informacji
o zamierzeniach największego gracza na światowym rynku ekonomii,
jakim są Stany Zjednoczone, wypchnął Sorosa z pierwszej ligi spekulantów.
Jego furię dodatkowo potęguje
fakt, że sam sponsorował kampanię
obecnego prezydenta. Ten jednak,
choć z kasy skorzystał, miał bardziej
wypróbowanych i hojniejszych przyjaciół. Teraz Soros wspiera obficie
kampanię demokratycznego rywala Busha. Ten fakt oraz werbalny
sprzeciw wobec dyktatury kapitału
wystarczył, żeby Sorosa obwołać najwyżej postawionym ideologiem wykluczonej części świata. Zapomniano, że to finansowy „gangster”, który w białych rękawiczkach udupił
tysiące ludzi. Rozczarowanie przyjdzie szybko. Trudno bowiem zmienić naturę drapieżnika.
MACIEJ STAŃCZYKOWSKI
Samica nożem robiona
59-letni Jack Rogers z Fulton to
zacny człowiek: były pastor, harcmistrz. Zawsze spieszył bliźnim
z pomocą.
Toteż gdy znajomy Michael
Abercrombie zwierzył mu się, że
czuje się kobietą uwięzioną w męskim ciele, duchowny od razu się
zadeklarował: – Nie ma sprawy! Co
będziesz wydawał fortunę na szpital i lekarzy. Ja ci pomogę!
Zaprosił pacjenta do hotelu,
naostrzył nóż i przystąpił do zabiegu przerabiania go na
samicę. Kiedy w czwartej godzinie operacji obcinanie genitaliów było
już zakończone, pojawiły
się komplikacje, a na dodatek krwotok. Operację zmiany płci musieli kończyć chirurdzy, a konieczne okazało się również przeprowadzenie kilku następnych
zabiegów. Pani Madison (tak się
obecnie nazywa Abercrombie) mówi, że początkowo nie zdawała sobie sprawy, że Rogers okaleczał ciało Michaela. Ale kiedy się dowiedziała, że pastor ma na koncie wyroki za... kanibalizm i pornografię,
zmieniła zdanie i pozwała go do sądu. „Chirurg” dostał 30 lat. Gdyby
był nieco młodszy, mógłby w pudle skończyć
medycynę.
TN
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
P
edofile znajdują schronienie tuż pod bokiem papieża. W Rzymie.
Ks. Joseph Henna ma ze swojego mieszkania widok na Bazylikę św. Piotra i papieskie apartamenty. Henn, salwatorianin, jest
poszukiwany przez prokuraturę
w Arizonie za gwałty na dzieciach.
Prokurator Rick Romley wystosował list do kierownictwa zako-
ZE ŚWIATA
Angela Sodana, z prośbą, by nakazał księżom powrót do USA
i stawienie się przed sądem. List
został otwarty, po czym powtórnie
zaklejony i odesłany nadawcy z adnotacją poczty, że adresat... odmówił jego przyjęcia.
Dziennikarze z „Dallas”
w trakcie rocznego śledztwa namierzyli ponad 200 księży ściganych za przestępstwa seksu-
Azyl zboczków
nu salwatorianów z prośbą, by przepędzili Henna do USA. Dziś, kiedy adres księdza ujawniła gazeta
„Dallas Morning News”, jego przełożeni bezradnie rozkładają ręce:
Mówiliśmy mu, żeby wracał, ale
on nie chce. Romley pyta, na czym
wobec tego polegają śluby posłuszeństwa wobec przełożonych.
Kawałek dalej na północ,
w sielskiej dzielnicy zatopionej
w zieleni, rezyduje ks. Barry Bossa
z zakonu pallotynów, przestępca
seksualny poszukiwany w USA listem gończym (molestował m.in.
10-letniego chłopca). Przełożeni
przerzucili go tu przed dwoma laty, kiedy w USA zrobiło się dlań
za gorąco.
Ks. James Tully z zakonu misjonarzy ksawerianów także został przed dwoma laty katapultowany do Rzymu, bo inaczej celę
zakonną zamieniłby na więzienną. Przyznał się w USA do spojenia alkoholem trzech nieletnich
i molestowania ich.
Departament Stanu prowadzi
z władzami włoskimi negocjacje
w sprawie ekstradycji. Procedura
jest bardzo długa. Prokurator Romley wystosował list do sekretarza
stanu Stolicy Apostolskiej, kard.
W
alne, którzy zostali przerzuceni
przez zwierzchników za granicę! W Watykanie odkryto siedmiu
atykan zawiesił w działalności duszpasterskiej księdza z Namibii. Hans-Peter Nagel był od 10 lat proboszczem w parafii w Khorixas. Trzy dziewczynki w wieku
8–13 lat oskarżyły
go o gwałty na plebanii i w kościele.
Sprawa się wydała, bo kapłan był też fotografikiem. Jak się okazało, niezbyt mądrym – gromadził przecież dowody przeciw sobie. Gliny znalazły
w jego samochodzie zdjęcia jednej z ofiar, kompletnie nagiej. Arcybiskup Liborius Nashenda
oświadczył w gazecie „The Namibian”, że jest zszokowany. Ksiądz Nagel został aresztowany, ale już
nazajutrz po uiszczeniu kaucji (1500 dolarów)
takich gagatków. Mają tam zapewniony byt i pracę.
Zwierzchnicy ks. Tully’ego utrzymują, że pospieszny transfer pod
skrzydła papieża nie miał nic wspólnego z oskarżeniami: Tully po prostu „regeneruje siły po wyczerpującej służbie misyjnej w Afryce” (ciekawe, ilu Murzynków tam zgwałcił!).
Nawet ks. Lawrence Breslin, były
wiceszef Pontifical North American
College, uczelni przy Watykanie, uważa, że umieszczanie w Rzymie księży oskarżonych i ściganych jest „bardzo szkodliwe”, zwłaszcza gdy Kościół pragnie odbudować swój wizerunek. „Sądzę, że ci ludzie nie rozumieją, iż ściąganie ich tutaj to skandal – twierdzi. – Rzym jest centrum
Kościoła. Ludzie traktują to miasto
jako święte miejsce. To nie jest
schronienie dla kryminalistów”.
Zwierzchnicy kryjący w Watykanie
księży przestępców z reguły odmawiali odpowiedzi na indagacje dziennikarzy i odsyłali ich do papieskiego
rzecznika Joaquina Navarro-Vallsa. Ten zaś nie odpowiada na prośby o wywiad. Wcześniej odmówił komentarza na temat ponad 200
księży ukrywanych przed
odpowiedzialnością
karną w różnych
krajach świata. Osobą
władną
rozwiązać
problem
jest biskup
diecezji
rzymskiej,
czyli papież. Ale
Jan Paweł
II to stara,
solidna firma; on dobrze wie, co to znaczy nie kalać własnego gniazda.
PIOTR ZAWODNY
zażywał uroków wolności. Wielebny gwałciciel liczy sobie... 78 wiosen.
Kolejny ksiądz, John Speeman, był od pewnego
czasu sprawcą problemów w diecezji
Sale (USA). Pracownicy szkoły parafialnej oskarżyli
go o molestowanie i zastraszanie. Sprawa stała się na
tyle głośna, że biskup Jeremiah Coffey zawiesił
księdza w funkcjach kościelnych. Ten jednak za nic
miał przysięgę posłuszeństwa biskupowi i poleciał na
skargę do Watykanu. Niedawno kongregacja doktryny wiary anulowała sankcje, bo przecież kardynał Ratzinger najlepiej wie, jak było naprawdę. Biskup mówi, że rozpatruje możliwości odwołania.
JF
Kronika pedofilska
Z
wizytą u papieża przebywała
grupa biskupów amerykańskich. Tak się złożyło, że wywodzili się z obszarów, gdzie przestępstwa seksualne księży przybrały największe rozmiary.
Jan Paweł II poprosił biskupów, by byli „bardzo pomocni księżom, którzy cierpią z powodu wielce nagłośnionych przypadków niektórych duchownych”. – Powiedzcie swoim księżom, że mam ich
na sercu – oświadczył Papa. Abp
O’Malley z Bostonu łkał w papieski rękaw, że „ostatnie lata
Kaci to ofiary
historii Kościoła nacechowane są
wielkim bólem z powodu tragedii
przemocy seksualnej księży ze
wszystkimi dewastującymi konsekwencjami”.
Szkoda, że papieskie serce zostało tak szczelnie zajęte przez
księży i zabrakło w nim miejsca
dla dzieci, które padły ofiarą duchownych kryminalistów. Podczas
całej audiencji nie padło słowo
współczucia, przeproszenia czy pokrzepienia pod adresem ofiar.
Święty Ojciec katolików nie zdobył się też na jedno słowo potępienia księży, którzy spowodowali moralne i fizyczne cierpienia tysięcy dzieci, ani na reprymendę
wobec biskupów i kardynałów, którzy uczynili wszystko, żeby nie dopuścić do ujawnienia prawdy i ukarania winnych.
PZ
13
Autobus zwany pożądaniem
D
yrekcja komunikacji publicznej w Bangkoku została zaalarmowana, że w autobusach dzieją się rzeczy, które – zdaniem
podróżnych – nie powinny mieć miejsca.
Okazało się, że niektórzy pasażerowie uprzyjemniają sobie monotonię jazdy... seksem. Proceder
odbywa się na tylnych siedzeniach
i ma miejsce zwłaszcza w autobusach, które objeżdżają cztery szkoły wyższe. W drodze do domu, już
po wykładach, studenci relaksują
się w intymnych duetach. Niektórzy okrywają się tylko firankami
z okien autobusu.
Dyrekcja komunikacji miejskiej
poleciła usunąć zasłonki i umieścić
tabliczki z pouczeniem: „Tajki powinny przestrzegać starych tradycji
kulturowych dotyczących zachowań
seksualnych”. Trzeba przyznać, że
brzmi to taktownie. W Polsce na
pewno pojawiłyby się srogie napisy w rodzaju: „Kopulowanie podczas jazdy wzbronione pod karą
grzywny”, a autobusy byłyby kontrolowane przez uzbrojone w krzyże i różańce inspekcje LPR-u.
Z tradycjami w Tajlandii na
dwoje babka wróżyła: z jednej strony nawet publiczne całowanie nie
uchodzi, z drugiej – Bangkok jest
przecież mekką turystów seksualnych.
LF
Striptiz w limuzynie
W
ładze jednego z hrabstw Walii uchwaliły, że w dużych limuzynach wynajmowanych przez biznesmenów nie wolno
robić... striptizu.
Niektóre firmy wynajmujące
limuzyny oferują taką usługę,
chcąc zwabić klientów. Zrozumielibyśmy, gdyby reakcja władz była odpowiedzią na liczne wypadki drogowe, spowodowane tym,
że kierowcy gapią się do tyłu, zamiast na drogę... Ale nie – tu chodzi o moralność. – Striptizy są nieprzyzwoite, a ostatnio limuzyny
oferowały tę usługę coraz częściej
– tłumaczą ustawodawcy.
Teraz firmy przewozowe mogą kusić klientów, proponując im
np. księdza jako dodatek do limuzyny. Podczas jazdy mógłby on
spowiadać i rozgrzeszać, a gdyby
jakiś pasażer umarł z nudów lub
śmiechu, kapłan udzieliłby mu
ostatniego namaszczenia.
TN
Genitalobull
M
ieszkaniec Albuquerque w stanie Nowy Meksyk doświadczył dramatycznego przeżycia, które położyło kres jego prokreacji i aktywności seksualnej.
Pies rasy pitbull odgryzł mu
genitalia. Okoliczności nie są znane – wiadomo tylko, że po wypadku mężczyzna uciekł, a policja,
idąc z pomocą, odnalazła go ukrywającego się w pobliskim parku.
Był... nagi. Sprawca okaleczenia
zbiegł z narządami w paszczy i ślad
po nim zaginął. W okolicy wybuchła panika, szkoła została zamknięta, a mężczyźni nie opuszczają domów.
PZ
Pyszny wnuczek
O
bywatel Zambii miał bardzo dobrego wnuka. Chłopak był tak
dobry, że gdy umarł, dziadek nie mógł się powstrzymać, odkopał go i... zjadł.
Kanibala nekrofila nakryto na
cmentarzu: obrzynał co smakowitsze połcie wnuczka, gotował i konsumował. Nie przeszkadzało mu, że
wnuczek nie był zanadto świeży
– zszedł był wszakże dwa miesiące wcześniej... Policja nie ma pojęcia, co wywołało apetyt dziadka,
który tak na oko wygląda na zdrowego psychicznie.
TW
14
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Romanse staropolskie
Nieszczęśliwa miłość Tadeusza Kościuszki do pięknej
Ludwiki, magnackiej córki, spowodowała, że wyemigrował on do Ameryki i został bohaterskim generałem
armii walczącej o niepodległość Stanów. Kto wie, jakie
byłyby dalsze losy przyszłego przywódcy insurekcji
z 1794 roku, gdyby nie ów fatalny, niespełniony romans.
Nasi przodkowie nie dopatrywali się większej roli miłości w zawieraniu małżeństw, zarówno arystokratycznych, jak i mieszczańskich,
a nawet chłopskich. Najważniejszym
celem mariażu nie był związek serc,
lecz zapewnienie bytu materialnego albo połączenie fortun, a więc
kontrakt obustronny – podobnie jak
kupno i sprzedaż. Aleksander
Brückner w „Dziejach kultury polskiej”, a także Jan Stanisław
Bystroń w „Dziejach obyczajów
w dawnej Polsce, wiek XVI–XVII”
podkreślają, że ówczesne małżeństwa zawierano tylko i wyłącznie po
to, żeby wzmocnić swoją pozycję
majątkową lub polityczną, a więc
przeważnie miały one charakter taktyczno-handlowej transakcji.
Ale serce nie sługa, więc – jak
pisał poeta Franciszek Karpiński – „trzeba się kochać, wszystko
ci gada, co tylko żyje, co sobą włada, tymi prawami rządzi się wiecznie, trzeba się kochać, trzeba koniecznie”. Młodzi ludzie często nie zwracali uwagi na dzielące ich różnice stanowe czy majątkowe i rządzili się
swoimi prawami, bo miłość niejedno ma imię. Niestety, często kończyło się to tragicznie – wyklęciem
przez rodzinę, ostracyzmem otoczenia,
N
asi przodkowie, zanim przebalowali ojczyznę, balowali
na bankietach, weselach i...
pogrzebach. Niesłychane obżarstwo
i pijaństwo towarzyszyło im przy
każdej okazji.
Wesela trwały tygodniami i były jednym szeregiem ceremonii – od
dziewosłębów i zrękowin począwszy, na uroczystym akcie ślubu i następujących po nim poprawinach
skończywszy. Również stypy trwały
przez kilka dni i miały niezwykle
okazały charakter.
Albrecht Radziwiłł pisze
w swym pamiętniku, że na weselu
Teresy Ossolińskiej, która poślubiła starostę sokolskiego Denhoffa,
młodzi otrzymali 150 darów (w tym
pieniężne), które mogły im zabezpieczyć przyszłość do końca życia,
zaś „wojewodzina mińska Słuszczanka wychodząc za Kazanowskiego
otrzymała wśród niezliczonych upominków weselnych także od króla kubek szczerozłoty, w którym znajdowała się asygnata na 20 tysięcy dukatów... Na weselu Konstancji Lubomirskiej ze Stanisławem Potockim
(1661 r.) miało być w Łańcucie 1500
gości, którym 600 hajduków służyło
przy bankiecie; pamiętny pozostał
na długo przedziwnie okazały festyn
obelżywą odmową, a nawet śmiercią któregoś z kochanków. Cofnijmy się zatem o kilka wieków...
Wielce nieszczęśliwa była miłość Tadeusza Kościuszki. Jako młody oficer zakochał się w ślicznej
pannie Ludwice Sosnowskiej – nawet ze wzajemnością. Młodzi planowali ślub i wspólne życie. Niestety, Kościuszko był ubogim szlachcicem, a Sosnowska córką bogatego senatora, późniejszego hetmana
Wielkiego Księstwa Litewskiego,
Józefa Sosnowskiego. Magnat nie
tylko odtrącił oświadczyny chudopachołka, ale szybko zaczął się rozglądać za kandydatem na męża dla
swojej córki. Oczywiście miał to być
mężczyzna bogaty i ze znamienitego rodu. Zdesperowany Kościuszko zamierzał nawet porwać Ludwikę i uciec z nią za granicę.
Julian Ursyn Niemcewicz tak pisze o tym w „Pamiętnikach czasów
moich”: „Wkrótce rozeszła się wieść,
że się był rozkochał w córce Sosnowskiego i z nią uciekał; dognano go
atoli i odebrano pannę. Szeptano naówczas, że Kościuszko zwierzył się
był królowi z miłości swoich, że król,
nie umiejący sekretu dochować,
chcący sobie pozyskać Sosnowskiego, ostrzegł go o uwiezieniu, tak że
kochankowie nie mieli czasu dopaść
granicy”.
Faktem jest, że owa żarliwa, nieszczęśliwa miłość, jak również impertynencka rekuza ze strony magnata spowodowały, że Kościuszko wyjechał do Ameryki i wkrótce
został generałem armii walczącej
o wolność Stanów, bohaterem rodzącego się narodu. A co z wielką
miłością późniejszego Naczelnika
powstania? Niemcewicz pisze, że
kiedy Kościuszko przybył do Warszawy w latach Sejmu Czteroletniego, spotkał się z Ludwiką, wówczas już księżną Lubomirską,
i „obydwoje byli tak dalece przejęci,
że nie mogli mówić ze sobą, jedno
i drugie oddaliło się do kącika mieszkania i płakało”. Ludwika była największą miłością Kościuszki, miłością, niestety, niespełnioną.
W innych przypadkach romansów owych czasów miłość była zwykle nazbyt wyidealizowana, ślepa,
wzorowana na sentymentalnej literaturze arystokratyczno-dworskiej... Zbigniew Kuchowicz pisze o tym tak: „(...) wyidealizowana miłość do kobiety występowała
często w literaturze polskiego Odrodzenia, była jednak w zasadzie obca najbardziej reprezentatywnym
przedstawicielom tzw. kultury sarmackiej. Cenili oni przyjaźń, przywiązanie, rozumieli pożądanie, domagali się wierności, lecz nie zaspokojone cierpienia, sentymenty sercowe nie znajdowały u nich większego zrozumienia”. Były jednak
sentymenty sercowe, które kończyły się tragicznie.
Na początku XVII wieku głośna była tragedia oboźnego Żółkiewskiego, synowca hetmana. „Panicz ten zakochał się w pięknej
i posażnej pannie – wojewodziance
Marcjannie Daniłłowiczównie. Naturalną koleją rzeczy dokonał oświadczyn. Wojewoda wszakże odmówił.
Żółkiewski nie mógł przeboleć straty ukochanej, czy też może tylko porażki, i na oczach Marcjanny popełnił samobójstwo, wbijając sobie
nóż w piersi” (Kuchowicz).
Niektóre „niedobrane” romanse
kończyły się małżeństwem, ale z reguły powodowało to ostracyzm otoczenia. Mezalianse z plebejuszkami
zdarzały się jednak dosyć często. Wojewoda krakowski Lubomirski ożenił się z piękną mieszczką krakowską, którą – jak pisze Jędrzej Kitowicz („Pamiętniki, czyli historia polska”) – „Lubomirski mężowi, Krystowi, odmówił, a potem za pośrednictwem wielkich pieniędzy nabywszy
i o rozwód postarawszy za żonę pojął”. Zakochany Lubomirski nie
przejmował się fochami swoich krewnych, bo był na to zbyt zamożny, jednak do niektórych magnackich domów on i jego żona mieli zakaz wstępu. Powody owego bojkotu były dwa:
jego żona była nie tylko mieszczanką, ale w dodatku – rozwódką.
Straszny mezalians popełniła
również księżna Teofila Radziwiłłówna, rodzona siostra słynnego Radziwiłła „Panie kochanku”, która
zakochała się w przystojnym szlachetce Mycielskim i – nie bacząc
na swą książęcą godność – wydała
się za niego za mąż. Wywołało to
weselny trzeciego ordynata Zamoyskiego i Marii Kazimiery d’Arquien,
późniejszej Sobieskiej, a festyn weselny przy zaślubinach generała artylerii
koronnej Brühla z panną Potocką,
wojewodzianką kijowską, wyprawiony w Krystynpolu, kosztował przeszło
250 tysięcy złotych” (Władysław Łoziński). Na dzisiejsze pieniądze jest
młodej małżonce obcinano warkocze i zakładano czepek. Śpiewano
wówczas wiele piosenek, przeważnie rubasznych, tak jak ta kurpiowska z XVIII wieku:
Gdybyś i ty dziewczę wiedziała co
Janek,
Do niego byś poszła porzuciwszy
wianek,
Łabiszyna (1583 r.) 1700 gości
w 1300 koni. Na czele pogrzebowego orszaku jechało 150 chłopców
ubranych na czarno, na koniach osłoniętych czarnymi kapami aż po kopyta. Natomiast pogrzeb Jerzego
Kalinowskiego w Bukaczowcach
tak dużo kosztował, że wdowa musiała zastawić swoją złotą koronę
oburzenie całej herbowej arystokracji, a jej brat uznał małżeństwo za
straszliwą hańbę i nigdy tego czynu
siostrze nie wybaczył.
Tragicznie skończyła się miłość
Szczęsnego Potockiego, potomka
potężnego rodu, do pięknej panny
Gertrudy Komorowskiej, która
– niestety – pochodziła z ubogiej
szlacheckiej rodziny. Zakochany
młody Potocki, bojąc się ojca, wziął
z Gertrudą potajemny ślub. I rzeczywiście, kiedy tatko dowiedział się
o tym występnym mezaliansie, nakazał sługom porwać pannę młodą.
Nikt nie wiedział, że Gertruda była
w ciąży. Podczas przeprawy przez
rzekę zbyt gorliwi porywacze przydusili trochę brzemienną oblubienicę swego panicza i ta wyzionęła
ducha. Ciało wrzucono do rzeki. Ponoć Szczęsny Potocki do końca żywota nosił na szyi medalion z wizerunkiem Gertrudy.
Niekiedy dochodziło również do
zabawnego qui pro quo. Oto 30-letni Jan Chryzostom Pasek – szlachcic zagrodowy i żołnierz znany ze
swych „Pamiętników”, które są nieocenionym skarbcem dla historyków
(obyczaje) XVII wieku – zakochał
się we wdowie Annie Łąckiej
z Remiszowskich, matce... sześciorga dzieci. Naiwny Pasek był przekonany, że Łącka ma lat 30, i dopiero po ślubie okazało się, że jego
oblubienica ma lat... 46. Rozżalony
Pasek pisze w „Pamiętnikach”: „Nigdy bym nie rzekł, żeby miała te lata, czegom potym doszedł: w czterdziestu sześciu za mnie szła, a ja supponebam (myślałem – przyp. A.R.),
że nie ma nad 30 lat”.
Staropolskie romanse, owiane
często mgiełką tajemnicy, szaleństwa, miłości spełnione, a jeszcze
częściej platoniczne – to były czasy,
Panie Dzieju, to były czasy!
ANDRZEJ RODAN
seniora Matusewicza otwierały kompanie nadwornego żołnierza. Szły
one w bojowym szyku z opuszczonymi na dół sztandarami i muszkietami. Za wojskiem gromadziły się
procesje kleru. Tuż za księżmi prowadzono pysznie przystrojone rumaki, a wreszcie toczył się zaprzężony w kilka par koni, okryty czer-
Cztery wesela i pogrzeb
to około dwóch milionów złotych!
Na weselach stoły szlacheckie dosłownie uginały się pod wyśmienitym jadłem. Wesela magnackie trwały dwa, a nawet trzy tygodnie, szlacheckie do tygodnia, a na wsi, nawet u niezbyt zamożnych chłopów,
balowano przez trzy dni. Uczty miały swój ceremoniał, który w zasadzie
– po pewnych modyfikacjach – przetrwał do dnia dzisiejszego. Pierwsze
miejsce przy stole zajmowała „młoda para”. Po nocy poślubnej oblubienica wchodziła do grona mężatek, zmieniała strój i uczesanie.
Na wsiach wiązał się z tym obrzęd
wcześniejszych „oczepin”, kiedy to
Wianek ci opadnie, wianek ci
zwiędnieje
A on się do ciebie nieraz roześmieje.
Rzucaj prędzej wianek a pójdzi
do Janka,
Będziesz miała z niego stałego kochanka.
Ostatnim aktem weselnym były
„przenosiny”. Młoda mężatka opuszczała rodzicielskie progi i przenosiła się do domu męża.
¤¤¤
Równie wystawne były ceremonie oraz uczty związane z konsolacją. Na pogrzeb inowrocławskiego
starosty Latalskiego zjechało do
wysadzaną brylantami, srebrne puchary, kandelabry, kosztowne zbroje. Mimo to bracia zmarłego, Marcin i Adam Kalinowscy, atakowali bratową za to, że pogrzeb nie
był tak okazały, jak powinien.
Na pogrzebie Zamojskiej (z domu księżniczki Ostrogskiej) było
sześciu biskupów, a dla przybyłych
gości codziennie bito... 100 wołów
i dwa tysiące sztuk drobiu. Wszystkie rekordy (jeśli chodzi o udział
księży w ceremonii pogrzebowej) bije jednak bogaty szlachcic Matusewicz, który pochował swojego ojca
w asyście... 324 księży katolickich
i 150 unickich. Kondukt pogrzebowy
nią i purpurą wóz, na którym znajdowała się trumna (Kuchowicz).
A jak było na pamiętnym pogrzebie hetmana wielkiego Stanisława Koniecpolskiego w 1664 roku? To tam właśnie rodziła się bardzo interesująca tradycja, wcześniej
praktykowana w Polsce tylko przy
niektórych pogrzebach królewskich
– tradycja sobowtóra zmarłego! „Za
trumną jechał człowiek podobny zupełnie strojem, postawą i twarzą do
zmarłego, którego miał być niejako
pośmiertnym, a żywym konterfektem.
Robiło to wrażenie, jak gdyby nieboszczyk odprowadzał samego siebie do grobu. Wybierano w tym celu
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
PRZEMILCZANA HISTORIA
Za sprawą papiestwa siedemnastowieczna Polska
stała się – wbrew własnej racji stanu – wiernym sojusznikiem cesarstwa Habsburgów, podpory Kościoła kat. Klęska zadana Turkom pod
Wiedniem przez Jana III
Sobieskiego była także
klęską Rzeczypospolitej
i przyczyniła się do
utraty przez Polskę
niepodległości.
Mołdawią i Wołoszczyzną. Przez cały wiek XVI Rzeczpospolita pilnie
strzegła tego pokoju i starała się powstrzymywać kozaków od napadów
na tureckie posiadłości nad Morzem
Czarnym. Czyniła to niezbyt skutecznie, a kozacy na swych zwinnych
czajkach wpływali nawet na Bosfor.
Gdy kozacy napadli i złupili Warnę, która była wówczas ważnym portem tureckim, sułtan Osman II zerwał wieczysty pokój z Lechistanem.
Pokój z Turcją był od wieków korzystny dla Polski. Dwa wielkie państwa przez wieki ograniczały wzrost
ekspansywnej potęgi rosyjskiej. Natomiast dla Rzymu i Wiednia Turcja była wrogiem, a kolejni papieże
i habsburscy cesarze montowali przeciw Polsce sojusze wojskowe.
Kościół zawsze przedstawiał Turków jako pogan i naturalnych wrogów, niemal diabłów, zaś Polska miała pełnić rolę przedmurza chrześcijaństwa w Europie.
W XVII wieku, w czasach gdy
kontrreformacja ogarnęła Polskę
i zapanowała u nas nietolerancja
religijna, takie postrzeganie Turków
stało się obowiązkowe. Jeszcze na
początku XVI wieku było inaczej.
W roku 1529, gdy armia turecka po
raz pierwszy obległa Wiedeń, polska
opinia publiczna była podzielona
– jedni popierali Turcję, inni – Habsburgów. W rezultacie zachowano neutralność, a Rzeczpospolita podpisała z Turcją pokój wieczysty. Zasady
tego traktatu odnowiono w roku
1607, chociaż w tym czasie Polska
wadziła się z Turcją o panowanie nad
W rezultacie 18 września 1620 roku
doszło do bitwy pod Cecorą, gdzie
poległ hetman wielki koronny Stefan Żółkiewski, a polskie wojska
poniosły dotkliwą klęskę. Dopiero
dwa lata później Turcy zostali zatrzymani pod Chocimem, a zawarty wówczas pokój ustalił polsko-turecką granicę na Dniestrze.
Za czasów panowania dynastii
Wazów (1581–1668), a także pod rządami Michała Korybuta Wiśniowieckiego (1669–1673) Rzeczpospolita prowadziła politykę podyktowaną przez papiestwo pragnące uwikłać Polskę w permanentną wojnę
z Turcją, co się udało. Wojny te tak
osłabiły Polskę, że możliwy stał się
najazd szwedzki i pierwsza próba rozbioru Rzeczypospolitej w 1656 roku
przez Szwecję, Siedmiogród, Kozaków Chmielnickiego i Bogusława
Radziwiłła.
Antytureckie kampanie umacniały Moskwę i sprawiały, że Polska nie
mogła przekształcić się w Rzeczpospolitą Trzech Narodów (z Litwinami i Ukraińcami), bo znaczna część
Ukrainy przeszła w końcu pod
politykę Warszawy. Ludwikowi
XIV chodziło o to, aby Polska,
sprzymierzona z Turcją i Szwecją,
opowiedziała się przeciw interesom
Habsburgów. Natomiast Austria
i Rosja dążyły do uwikłania Rzeczypospolitej w stały konflikt z Turcją. Jan III Sobieski sprzyjał Francji. W 1675 r., rok po elekcji, zawarł z Francją tajny układ w Jaktorowie. Król chciał, przy wsparciu ze strony Szwecji i Turcji, odebrać Prusakom Gdańsk i Pomorze, a Habsburgom – Śląsk. Traktat ten mówił o konieczności zawarcia rozejmu polsko-tureckiego i tajnej umowie polsko-szwedzkiej, aby
razem napaść na Prusy.
W odpowiedzi na francusko-polskie plany, które poznali agenci
z Wiednia i Moskwy, Rosja i Austria
zawarły traktat, aby nie dopuścić do
realizacji zamiarów Sobieskiego.
Nic z tych planów nie wyszło.
W roku 1679 Francja zawarła pokój ze Szwecją i Brandenburgią,
co położyło kres dążeniom Sobieskiego do odzyskania Gdańska,
a może i Śląska.
ludzi, którzy już z urody podobni byli do zmarłego, a podobieństwo fizyczne jeszcze bardziej uwydatniano sztuką”. I tak za trumną Koniecpolskiego jechał przebrany za hetmana rotmistrz kozacki Komorowski. Natomiast na pogrzebie hetmana Jana Tarnowskiego rolę tę
odgrywał podkomorzy Nikodem
Radoszewski, który, według opisu
Orzechowskiego, reprezentował
swego pana ubrany w jego czarną
atłasową szubę podbitą sobolami.
Był to stary obyczaj rzymski,
który jakoś dotarł do Polski. Dość
wspomnieć, że na pogrzebach
Zygmunta II Augusta (1572 r.)
i Stefana Batorego (1586) również za trumnami szły postaci
w szatach królewskich, niezwykle
podobne do zmarłych monarchów. Moda na sobowtórów tak
się rozwinęła, że nawet mniej zamożni szlachcice chowani byli
w „asyście”, a dodatkowo w ceremonii pogrzebowej niesiono
chorągiew z namalowaną twarzą
zmarłego, z jego herbem oraz datą urodzin i śmierci. Taką żałobną chorągiew z drogiego materiału, bogato haftowaną złotymi
i srebrnymi nićmi, wieszano później w kościele. Nad chorągwiami
umieszczano kity ze strusich piór,
a była to wówczas rzadkość i wielka kosztowność.
A jak chowano kobiety? „Matrony polskie XVI i XVII wieku polecały chować się najczęściej w habitach zakonnych; oblekano je także w powłóczyste, poważne szaty,
w jakich widujemy ich posągi na monumentach nagrobkowych – tylko
młode dziewice i niewiasty zmarłe
w kwiecie wieku strojono bogato na
katafalku”. Jean Sobieski w swych
„Relacjach z podróży po Polsce”
widział zmarłą w młodych latach
Zofię Denhoffową „spoczywającą
przez pięć dni na jedwabnym złocistym kobiercu, ubraną jakby na bal,
w bogatej sukni, z kornetem na głowie, w pudrowanej fryzurze, z muszkami na twarzy, w klejnotach drogocennych, których nie brakło i na
trzewikach”.
Pogrzeby szlacheckie, a szczególnie magnackie, w przepychu
i kosztach równały się prawie weselom. Pamiętnikarz cudzoziemski
(„Obraz Polski pod koniec XVII
wieku...”) pisze: „W pogrzebach Polaków tyle jest okazalności i pompy,
iż prędzej wziąłbyś je za triumfy niż
za pochowanie zmarłych”.
JĘDRZEJ PAWEŁ
dziejach polskiego katolicyzmu znaleźć można kilku księży, którzy serce mieli po le wej stronie. Opowiemy o jednym z nich...
6 listopada 1918 r. na tarnobrzeskim rynku pod pomnikiem chłopskiego bohatera Bartosza Głowackiego
zebrał się 30-tysięczny tłum.
Proklamowano koniec władz
austriackich, obszarniczych
rządów, a początek władzy
chłopskich komitetów gminnych. Utworzono chłopską
milicję i ogłoszono narodziny Republiki Tarnobrzeskiej! Tak to pod dowództwem Komitetu Rewolucyjnego
i świeżo powstałego Chłopskiego
Stronnictwa Radykalnego (ChSR)
narodziła się pierwsza w historii Polski robotniczo-chłopska władza obejmująca powiaty: tarnobrzeski, mielecki, niżański i kolbuszowski.
Rozpoczęto radykalne reformy
rolne, dzielono między chłopów ziemię obszarników – bez odszkodowań
dla właścicieli!
Na czele tego „powstania chłopskiego” stał nasz
bohater, ksiądz Eugeniusz Okoń, wraz z Tomaszem
Dąbalem. To katolicki ksiądz grzmiał do chłopów: „Już
nie będziesz się kłaniał jaśnie wielmożnym hrabiom i dziedzicom (...). Pan Bóg nie stworzył tej ziemi, tych lasów
jedynie dla nich, to twoja własność również”!
Ksiądz Okoń urodził się w 1882 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1906 r. Początkowo związany z endecją,
zerwał z nią i poświęcił się sprawie chłopskiej. Nie był za
to kochany przez swoich zwierzchników w sutannach.
panowanie carów. Kariera wojenna
Sobieskiego związana była z wojnami przeciw Turcji, utratą Kamieńca
Podolskiego w 1672 roku i zwycięską drugą bitwą pod Chocimiem
w roku 1673.
Jeszcze zanim na polskim tronie zasiadł Jan III Sobieski, cesarstwo Habsburgów znajdowało się
w konflikcie z Francją. Obydwa mocarstwa miały w Polsce swych agentów, którzy usiłowali wpływać na
Rzym nie szczędził wysiłków, żeby zapobiec pokojowi między Polską
i Turcją. Zawiązano nawet spisek
zmierzający do obalenia Jana III
i osadzenia na polskim tronie któregoś z kandydatów habsburskich.
Bitwa wiedeńska z 12 września
1683 roku to przede wszystkim wspaniała szarża husarii (ostatnia w historii), która utorowała drogę kawalerii austriackiej i niemieckiej, rozbijając doborowe oddziały tureckie.
Klęska wiedeńska
W
Polska wyprawa miała swe ciemne
strony, o których w Polsce dawno zapomniano. Przypomnijmy więc, że
pospolite ruszenie litewskie spóźniło się i przybyło pod Wiedeń już po
bitwie. Za to dało się we znaki mieszkańcom Słowacji, gdzie doszło do
grabieży i gwałtów. Nie pamiętamy
też o niechlubnym epizodzie z pierwszej bitwy pod Parkanami, kiedy to
Turcy o mało co nie wzięli odwetu
za Wiedeń. Król Jan III wysforował
się za daleko do przodu, gdy Turcy
rozpoczęli kontratak. I nagle – w otoczeniu zaledwie siedmiu oficerów
– polski monarcha znalazł się naprzeciw szarżującej konnicy nieprzyjaciela. Nie pozostało nic innego, jak
tylko rzucić się do ucieczki. Król musiał gnać konno – osłaniany i podtrzymywany przez swych towarzyszy
– kilka kilometrów, aż napotkał austriackich kirasjerów, którzy wyratowali go z opresji.
Rok po bitwie Sobieski popełnił
straszny polityczny błąd, włączając
Polskę do papieskiej Świętej Ligi,
która miała na celu odzyskanie
wszystkich obszarów opanowanych
15
przez Turcję. W ten sposób Polska,
która utraciła na rzecz Turcji jedynie
kawałek Podola, musiała przez 17 lat
brać udział w wojnach dla odzyskania obszarów utraconych niegdyś
przez Habsburgów. „Koszt był ogromny, a dywidendy przypadły w udziale
niemal wyłącznie sąsiadom i wrogom
Rzeczypospolitej” – napisał Norman
Davies („Boże igrzysko”).
A oto jak mogłaby się potoczyć
dalsza historia Europy, gdyby Sobieski nie zniszczył potęgi tureckiej pod
Wiedniem:
– Turcy nie zdobyliby Wiednia,
zadowoliliby się okupem. Wiedzieli,
że okupacja wielkiej europejskiej metropolii nie przyniesie im pożytku.
– Nie nastąpiłby nagły wzrost
siły i politycznego znaczenia Prus
oraz Rosji. Turcja zatrzymałaby dalszą ekspansję Rosji na południe (nie
byłoby dziś problemu czeczeńskiego), a sojusz polsko-turecki powstrzymałby rosyjską ekspansję w kierunku zachodnim.
– Prawdopodobnie nie doszłoby
do rozbiorów Polski, których zresztą Turcja – jako jedyne państwo europejskie – nigdy nie uznała.
– Ponieważ Prusy nie stałyby się
hegemonem Niemiec, nie doszłoby
prawdopodobnie ani do I wojny światowej, ani być może do II wojny światowej, która była konsekwencją rezultatów pierwszej.
– Wszystkie narody niegdyś podbite uzyskałyby niezależność drogą
pokojową, bo dawne imperia rozpadłyby się (tak jak imperium tureckie w XX wieku).
– Europa znacznie wcześniej dojrzałaby do integracji.
– Od dawna bylibyśmy, wraz
z demokratyczną Turcją, w zjednoczonej Europie.
– Wojujący islam i muzułmański
terroryzm nie miałyby racji bytu.
JANUSZ CHRZANOWSKI
Republika przetrwała do stycznia 1919 r., kiedy to
władze polskie rzuciły przeciwko chłopom 5 kompanii
wojska i policję – rozpoczęły się aresztowania, rozstrzeliwania, pacyfikacje... Tomasz Dąbal ukrył się w Sandomierzu, ks. Okonia aresztowano w Baranowie, ale i tak
kandydowali później do sejmu. Jeden z ukrycia, a drugi
z więzienia! Jako poseł
(1919–1928) powiatu łukowskiego z ramienia Chłopskiego Stronnictwa Radykalnego,
z listy PSL-Lewica, ks. Okoń otrzymał 26 stycznia immunitet i z więzienia trafił do sejmowych ław.
Z 24 księży posłów tylko Okoń
krzyczał, gdy Trąmpczyński kilkoma głosami (155 do 149) wygrał
z Wincentym Witosem stanowisko
marszałka: „A my przecież chcemy
chłopa na marszałka i od tego nie
odstąpimy! Jeżeli dawniej mógł nim
być szlachcic, niech teraz będzie
chłop!”. Tymczasem reszta katolickiego kleru siedziała w ławach na
prawicy i krzyczała do wchodzących na salę posłów chłopskich: „Do gnoju, chłopie, a nie do sejmu!”.
Tak ks. Okoń walczył o sprawiedliwą Polskę, jakiej
nie zapewnił ani Piłsudski, ani Paderewski. Ksiądz Okoń
umarł w 1949 r. na Ziemiach Zachodnich, gdzie po wojnie pełnił posługę kapłańską.
Ani społeczeństwo polskie, ani ruch ludowy nie cenią zbytnio tego księdza społecznika. Tym bardziej Kościół nie kwapi się z wyniesieniem na ołtarze chłopskiego bohatera.
ABANGEL
Swój chłop
16
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
CZUCIE I WIARA
Dan Brown propaguje
w swej książce pogląd,
że liczbę ewangelii
ograniczono do czte rech dopiero w IV w.,
kiedy to ewangelie
gnostyckie zostały
rzekomo „zakazane,
zebrane i spalone”.
Według niego, Nowy
Testament w swej obec nej formie przegłoso wano dopiero na sobo rze w Nicei (325 r.)
z inicjatywy cesarza
Konstantyna. Czy tak
rzeczywiście było?
oraz Ireneusza „Przeciwko herezjom” z końca II w.
Konstantyn a Biblia
Faktem jest, że z nakazu Konstantyna na początku IV w. wykonano kilkadziesiąt egzemplarzy Biblii, ale czy chodziło o spopularyzowanie ocenzurowanej wersji Pisma Świętego? Bynajmniej. Cesarz
zwrócił jedynie chrześcijaństwu Biblie palone z rozkazu jego poprzednika Dioklecjana, inicjatora prześladowań, które trwały 10 lat
(303–313). Konfiskowano wtedy
i palono pisma chrześcijan, między
innymi zniszczono wiele kopii Pisma Świętego. W 312 roku do decydującej walki o tron doszło przy
moście Mulwijskim pod murami
Rzymu. Naprzeciwko siebie stanęły armie Maksencjusza i Konstan-
Jeszcze starsze mogą być trzy
niewielkie fragmenty Ewangelii według Mateusza przechowywane w
oksfordzkim Magdalen College. Dr
Carsten Thiede z Instytutu Badań
Piśmiennictwa w Paderborn
w Niemczech uważa, że powstały
około 70 r., na co wskazują m.in.
uderzające podobieństwa z uncjalnym stylem pisma znanym ze zniszczonego około 68 r. osiedla w Qumran, jak i stylem znanym z Pompejów i Herkulanum, miast zniszczonych w 79 r.
Wspomniane wyżej odkrycia
świadczą, że cztery Ewangelie powstały w I wieku. Odzwierciedlają
one konsekwentnie porządek społeczny, polityczny, religijny i ekonomiczny sprzed zniszczenia świątyni izraelskiej w 70 r. Na przykład
Mateusz pisze o obowiązku płacenia na świątynię podatku, który
John Robinson, wykładowca
z Trinity College w Cambridge, był
kiedyś przekonany, że Nowy Testament powstał długo po śmierci
Jezusa, dlatego nie wierzył, żeby
spisali go apostołowie. Wiedząc jednak, że ten pogląd wysunęli uczeni żyjący w XVIII i XIX w., postanowił sam zbadać jego podstawy.
Wiele lat później stwierdził, że pogląd ten opiera się na przedawnionych informacjach i uprzedzeniach.
Robinson zakończył swe badania
wnioskiem, że księgi nowotestamentowe powstały przed 64 rokiem.
Dziś dysponujemy kopiami ksiąg
nowotestamentowych, które od oryginałów dzielą zaledwie dwa pokolenia. O tym, jak niewielka jest to
odległość w czasie, przekonujemy
się dopiero w porównaniu z innymi starożytnymi pismami, gdzie różnica między oryginałem a najstar-
Kod da Vinci – fakt czy fikcja? (3)
Główne założenia książki pt.
„Kod Leonarda da Vinci” to spekulacje odległe od historycznej
prawdy. Brown napisał: „Na szczęście dla historyków (...) niektóre
z tych ewangelii, które Konstantyn
próbował usunąć, przetrwały. Zwoje znad Morza Martwego znaleziono w latach 1950., ukryte w jaskini w pobliżu Qumran (...),
a zwoje koptyjskie w 1945 r. w Nag
Hammadi”. Napisał też: „Każdy,
kto wybrał zakazane ewangelie ponad wersję Konstantyna, był uznany heretykiem. Słowo heretyk datuje się w historii od tego wydarzenia. Łacińskie słowo haereticus
znaczy – wybór. Ci, którzy dokonali tego wyboru, byli pierwszymi heretykami”.
W powyższych słowach roi się
od katastrofalnych błędów.
1. Zwoje znad Morza Martwego
odkryto w latach 40., a nie 50. XX
wieku. 2. Wśród zwojów z Qumran nie ma ewangelii, a pisma tam
znalezione nie mają z nimi związku, gdyż powstały w okresie przed
chrześcijaństwem. 3. Na Soborze
w Nicei nie głosowano w sprawie
kanonu Biblii. 4. Konstantyn nie
nastawał na religię pogańską, gdyż
wywołałby burzę wśród pogańskiej
arystokracji rzymskiej, a jemu zależało na jedności Imperium.
5. Wywód o pochodzeniu słowa
„heretyk” jest fałszywy.
W tej ostatniej sprawie Brown
zerżnął błąd z pseudonaukowej
książki Picknetta i Prince’a
„Templariusze”. Jej autorzy twierdzą, że słowo „herezja” ma korzenie w soborze w Nicei. Tak nie
jest. Słowa „heretyk” użył już apostoł Paweł w 63 r. (Tt 3. 10), a w
jego liście z 54 r. pojawia się słowo „herezja”, które oznaczało
„wybór” lub „frakcję” (1 Kor 11.
19). W I w. użył go Józef Flawiusz, opisując żydowskie frakcje religijne: saduceuszy, faryzeuszy i esseńczyków. Występuje
ono również w dziele Tertuliana
„Przestrogi przed heretykami”
tyna. W nocy przed bitwą
Konstantyn miał ponoć
sen – zobaczył znak symbolizujący imię Chrystusa i usłyszał słowa: In hoc
signo vinces („W tym znaku zwyciężysz”). Zwyciężył i jako cesarz zlecił historykowi chrześcijańskiemu Euzebiuszowi z Cezarei wynajęcie skrybów
i wykonanie 50 wiernych
kopii Pisma Świętego, aby
uzupełnić egzemplarze
zniszczone w czasie prześladowań.
O kopie Pisma Świętego sprzed IV w. niełatwo, gdyż po pierwsze
– niszczono je podczas
wcześniejszych prześladowań, a po drugie – chrześcijanie w pierwszych wiekach nie wywodzili się Sobór w Nicei w 325 roku
z zamożnych warstw, dlaprzecież nie mógł obowiązywać po
tego kopiowano na tańszym papirujej zniszczeniu (Mt 17. 24–27). Przesie, który jest materiałem nietrwastrzegał też często przed wpływem
łym. Niemniej dysponujemy przynajsaduceuszy, którzy przecież zniknęmniej 88 fragmentami kanonicznych
li wraz ze świątynią. Opis stronnicEwangelii z pierwszych trzech wietwa faryzeuszy także odpowiada syków, a także prawie całymi tekstatuacji sprzed 70 r. Ewangelia wemi Nowego Testamentu już z II wiedług Łukasza i Dzieje Apostolskie
ku (np. Kodeks Chestera Beatty).
miały tego samego autora, a Dzieje Apostolskie są kroniką działalKiedy powstały
ności apostoła Pawła, który zginął
Ewangelie?
w 64 lub 65 r., podczas prześladowań za czasów Nerona. Dzieje poNajstarszy fragment Ewangelii
wstały przed 64 r., bo w przeciw(Jana) znaleziono w egipskiej munym wypadku zawierałyby wzmianmii. Nazywa się go papirusem Johkę o jego męczeńskiej śmierci. Skona Rylandsa, a badacze datują go
ro zaś Dzieje Apostolskie powstana początek II wieku. Jego odkryły przed 64 r., to znaczy, że Ewancie było szokiem dla krytyków, któgelia według Łukasza była jeszcze
rzy zakładali, że Ewangelia według
wcześniejsza. Przyjmuje się, że ŁuJana powstała dziesiątki lat później,
kasz korzystał z Ewangelii według
między innymi dlatego że Jezus jest
Marka, co znaczy że Marek spisał
w niej ukazany jako Bóg (J 1. 1, 18;
swoją Ewangelię jeszcze wcześniej!
20. 28). Krytycy przypisywali ten poNa podstawie tych i innych przegląd albo ignorancji chrześcijan, któsłanek bibliści na ogół przyjmują,
rzy żyli wiele pokoleń po śmierci Jeże ewangelie synoptyczne (Matezusa, albo ingerencji zwierzchniusza, Marka, Łukasza) powstały
ków Kościoła w IV w. Takie właśnie
przed 70 r., a Ewangelia według Jauzasadnienie przyjmuje Dan Brown
na przed 100 rokiem.
w „Kodzie Leonarda da Vinci”.
szą zachowaną kopią wynosi zwykle 1000 lat, a nie dwa
pokolenia, jak w przypadku
Nowego Testamentu! Na
przykład „Roczniki” Tacyta,
które powstały około 116 roku, przetrwały dzięki fragmentarycznym kopiom z IX/XI w.
Najwcześniejsze kopie „Iliady” Homera, która powstała około 800 roku p.n.e., pochodzą z II–III wieku n.e.
(pierwszy pełny tekst – z XIII
wieku), co daje 1000 lat różnicy między oryginałem
a pierwszą zachowaną kopią.
Najstarszą dobrze zachowaną kopię „Wojen galijskich”
Juliusza Cezara dzieli od
oryginału 900 lat. Znawca
starożytnych rękopisów – F.
Kenyon – napisał: „Okres
między powstaniem oryginału a najwcześniejszymi zachowanymi do naszych czasów
kopiami jest tak krótki, że właściwie bez znaczenia. W ten sposób usunięta została ostatnia podstawa dla
jakichkolwiek wątpliwości, że Pismo
Święte dotarło do nas zniekształcone. Zarówno autentyczność, jak wiarygodność ksiąg nowotestamentowych mogą być uważane za ostatecznie potwierdzone”.
Dan Brown w „Kodzie Leonarda da Vinci” sugeruje, że księgi Nowego Testamentu stały się kanoniczne dopiero w IV w. Nic podobnego! Już w połowie II w. cztery
Ewangelie i wiele listów uważano
za natchnione i kanoniczne. Widzimy to choćby po negatywnych reakcjach, jakie wzbudził w II w. Marcjon z Pontu, który postanowił
oczyścić Nowy Testament ze starotestamentowych wpływów i opublikować taką ocenzurowaną przez
siebie wersję. Polikarp (69–155),
który był uczniem apostoła Jana,
po rozmowie z Marcjonem nazwał
go z tego powodu „pierworodnym
Szatana”, a Tertulian (160–220)
humorystycznie przezwał go „myszką, która zabrała się za obgryzanie
Ewangelii”. Reakcja na ingerencję
Marcjona w Nowy Testament pokazuje, że chrześcijanie już w II w.
uważali jego trzon za kanoniczny
i dlatego nie można było do niego
dodawać ani odejmować. Warunkiem kanoniczności pism chrześcijańskich było m.in. to, że ewangelie były zgodne z resztą Biblii, pochodziły z czasów apostolskich i były powszechnie akceptowane.
Kopie dowodem
Twierdzenie, że do kanonu Nowego Testamentu wprowadzono
zmiany dopiero w IV w., jest naiwne – choćby ze względu na ilość
jego starożytnych kopii. Samych tylko greckich rękopisów ksiąg nowotestamentowych skatalogowano
już blisko 5500. Do tego trzeba
dodać około 10 tys. łacińskich,
8 tys. etiopskich, gockich, gruzińskich i ormiańskich. W sumie 25 tysięcy. Dla porównania: drugie dzieło najlepiej reprezentowane przez
wczesne kopie to „Iliada” Homera
z „zaledwie” 643 rękopisami. Następne są „Wojny galijskie” Juliusza Cezara z 10 znanymi kopiami.
Dziś moglibyśmy odtworzyć cały tekst Nowego Testamentu z cytatów zawartych we wczesnochrześcijańskich dziełach, a niektóre
z nich powstały na przełomie I i II
wieku! Brown insynuuje, że Nowy
Testament w obecnej formie był rezultatem głosowania na soborze
w Nicei. Tymczasem już same pozabiblijne pisma wczesnochrześcijańskie zawierają 32 tys. cytatów
z Nowego Testamentu, dzięki czemu moglibyśmy odtworzyć cały tekst
Nowego Testamentu tylko na podstawie tych pism, które powstały
przed 325 rokiem!
Wprowadzenie w IV w. jakiejkolwiek istotnej zmiany w tekst Nowego Testamentu byłoby – ze względu na mnogość wczesnych kopii
– niemożliwe. W pierwszych wiekach
taka zmiana spotkałaby się ze sprzeciwem świata chrześcijańskiego – tak
jak próby Marcjona w II w. W późniejszych czasach ktoś musiałby taką zmianę wprowadzić do wszystkich znaczniejszych kopii, włącznie
z tymi, które powstały we wczesnych
wiekach w języku syryjskim, łacińskim czy koptyjskim. Byłoby to zadanie raczej niewykonalne. Poza tym
taką zmianę należałoby też wprowadzić do dzieł wczesnochrześcijańskich pisarzy, którzy cytowali księgi
nowotestamentowe już od końca
I wieku, co byłoby niemożliwe.
Reasumując: Konstantyn nie
ustalił kanonu Pisma Świętego, a sobór w Nicei go nie przegłosował, gdyż
w ogóle nie zajmował się tą sprawą.
Brown oparł się na plotce, którą rozpowszechnił sceptyk Wolter. Na tym
soborze zapadło 20 decyzji. Wszystkie zachowały się do naszych czasów. Żadna nie dotyczyła kanonu.
O kanoniczności ksiąg biblijnych nie
decydował ani Kościół, ani cesarz,
jak to usiłuje się wykazać w „Kodzie Leonarda da Vinci”. Synody
w Hipponie (390 rok) i Kartaginie
(393 rok) jedynie ratyfikowały funkcjonujący od wieków kanon.
Dokończenie za tydzień.
Dr ALFRED J. PALLA
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
N
owocześnie myślący chrze ścijanie akcentują otwar tość Kościoła na naukę,
sztukę i szeroko pojętą kulturę.
Tymczasem ich niedościgniony wzór
– Jezus – nie przejawiał żadnych
ambicji w tym kierunku, nie ukoń czył też żadnej szkoły.
Jezus, wiejski rzemieślnik (gr.
tekton, Mk 6. 3), przypuszczalnie
cieśla, kowal lub murarz z zawodu, zdobywał swoją wiedzę na ulicach, targowiskach, w synagodze,
a także poprzez lekturę ST. Nie posłano go do szkoły, w związku
z czym nie zdobył żadnego wykształ-
NIEŚWIĘTE PISMO
Bez kultury?
Chrześcijanie w I w. tworzyli
– z nielicznymi wyjątkami – zbiorowość złożoną z drobnomieszczaństwa, żebraków, niewolników i sierot. Jak zaświadcza apostoł Paweł,
nie brakowało między nimi byłych
złodziei i łobuzerii (1 Kor 6. 10 n).
Ich status społeczny i poziom intelektualny też nie był wysoki, nie różnił się zresztą od poziomu apostołów, czyli ówczesnych przywódców
chrześcijańskich.
Owi chrześcijanie żyli według
ewangelijnej maksymy, zgodnie
z którą do życia „niewiele potrzeba, bo konieczne jest tylko jedno
– szukanie Królestwa Bożego” (Mt
6. 33 n; Łk 10. 38–42). Tak ukierunkowani – w oczekiwaniu rychłego końca świata – nie byli
zainteresowani ani oświatą, ani
sztuką, nie mówiąc już o filozofii czy nauce, które uważali
nie tylko za nic niewnoszące do
wiary, ale wręcz niebezpieczne
i szkodliwe. Kontynuowali w ten
sposób jedynie pierwotną tradycję,
gdyż już biblijny Jezus odnosił się
z obojętnością do wszelkiej kultury, ze względów religijnych zwalczanej wcześniej przez żydowskich proroków, jako przejaw ludzkiej pychy inspirowanej przez szatana.
Z
miany i reformy w środowiskach
religijnych bardzo często polega ją na powrocie do „starych, dobrych
czasów”, sprawdzonych metod i schematów. Ale czy oglądając się do tyłu,
można rozwiązać aktualne problemy?
Wydaje się, że konserwatyzm
różnej maści reformatorów jest nieuleczalny. Jeżeli prześledzić
na przykład ruchy odnowy
w łonie protestantyzmu, to
każdy z nich jest krokiem do
tyłu. Luter i Kalwin porzucili papieski Kościół w imię
powrotu do chrześcijaństwa
czasów starożytnych. Ale już Kalwin miał za złe Lutrowi, że ten zrobił ów powrót nie dość dokładnie
– nie zabronił na przykład dość zdecydowanie kultu wizerunków i pozostawił hierarchiczną strukturę Kościoła. Liberałowie protestanccy wycięli wszystkim największy numer,
bo postanowili wrócić do Jezusa
historii, a darować sobie Chrystusa
wiary, całą tradycję apostolską,
a nawet nadprzyrodzoność, uznając,
że możliwe do zweryfikowania fakty
mają większe znaczenie, niż najbardziej nawet użyteczne i wzruszające
akty wiary. Niemal każda zmiana
w świecie religii jest w gruncie rzeczy konserwatywna – jest marszem
do tyłu. Wszelkie zło poszczególni
cenia. Doskonale wiedzieli o tym
inni Żydzi, którzy wytknęli mu to
podczas rozmowy: „Skąd ten człowiek posiada taką znajomość Pism,
skoro się nigdzie nie uczył?” (J 7.
15). Jak zauważył D.F. Strauss,
który za swoje odważne poglądy
reformatorzy przypisują zbytniemu
liberalizmowi poprzedników, którzy
odeszli od „wiary raz na zawsze przekazanej świętym”.
U postronnego obserwatora rodzą się jednak wątpliwości – skoro
kiedyś, na początku, było tak dobrze, to dlaczego Kościół zszedł
ŻYCIE PO RELIGII
SZKIEŁKO I OKO
zapłacił utratą katedry uniwersyteckiej, ewangelijny Jezus w ogóle nie
ma ambicji intelektualnych. Gdy kilku uczniów wyraziło w jego obecności swój podziw dla alabastru, złota i marmuru, które zdobiły świątynię w Jerozolimie, zdobył się tylko na kasandryczną przepowiednię
(Łk 21. 5 n). Podobnie jak do architektury czy sztuki pięknej odnosił się do innych wytworów ludzkiego ducha – w świetle NT nawet
jednym słowem nie nawiązuje do
potrzeby zdobywania świeckiej wiedzy. Brakiem filozoficznego przygotowania można wyjaśnić fakt, że
Jezus nie głosił usystematyzowanych prawd wiary ani zwięzłej nauki o Bogu (teologii), lecz ograniczał się w swoim nauczaniu do
postulatów emocjonalnego związku człowieka z Bogiem.
Nie ma się zatem czemu dziwić, że ludzi wykształconych
chrześcijaństwo od początku
odstręczało. Jeden z greckich
myślicieli przed końcem II w.
stwierdził, że religię tę przyjmowali „tylko głupcy i ludzie
o duszach niewolników”.
O dwóch przywódcach gminy w Jerozolimie – apostołach Piotrze i Janie – autor
Dziejów Apostolskich napomknął, że byli analfabetami
i prostakami (agramatoi kai
idiotai).
Nawet jeśli jacyś intelektualiści – filozofowie, prawnicy, retorzy itd. – przyjmowali chrześcijaństwo, to z reguły ignorowali potem historycznego Jezusa na rzecz intelektualizacji wiary. Dopiero dzięki nim nastąpiła w chrześcijaństwie metamorfoza – eschatologiczna pogarda dla tego świata przeszła z czasem w jego
afirmację i pochwałę dorobku kulturalnego.
ARTUR CECUŁA
niesprawiedliwość społeczna, wyzwolenie kobiet itp. – polega na tym, że
islam odszedł od koranicznych korzeni, od religii Proroka. Wystarczy
powrócić do źródeł, odejść od diabelskich wynaturzeń zachodniego
świata i powróci epoka sprawiedliwości, szczęścia i tryumfu islamu nad
niewiernymi. Nawet religijny
terroryzm nie jest niczym nowym, bo powrotem do praktyk średniowiecznych bojowników islamskich – asasynów.
Wniosek nasuwa się sam
– odpowiedzi, jakie na bolączki świata i religii dają dogmatyczni reformatorzy, są fałszywe
i nieskuteczne; są jak pogoń psa za
końcem własnego ogona. Moim zdaniem, jedynym rozwiązaniem dzisiejszych problemów jest trzeźwy namysł pozbawiony dogmatycznych
okularów. Gdyby konserwatyzm był
antidotum na kłopoty ludzkości, nie
powstałby żaden wynalazek, lekarstwo, żadna nowa idea. Postęp nie
polega oczywiście na odrzucaniu tego, co stare, ale na twórczym wykorzystywaniu go dla rozwiązania
aktualnych problemów. Aby to jednak zrobić, trzeba odrzucić dogmatyczne zniewolenie i wybrać poreligijną świeżość spojrzenia.
MAREK KRAK
Antykonserwa
w końcu na manowce? Jeżeli Bóg
miał nie opuszczać swojego Kościoła, to dlaczego go opuścił, skoro każda następna fala reformy uznawała poprzedników za odstępców i fałszywy kościół? Powstaje także inne
pytanie: jaką reformatorzy mają
pewność, że odkryli już tę właściwą
wersję chrześcijaństwa i że za jakiś
czas następcy nie uznają ich dzieła
za fałszywe, światowe i zwodnicze?
Warto zauważyć, że podobne
tendencje istnieją także w islamie
i w innych religiach: potężna fala
fundamentalizmu islamskiego – połączonego często z terroryzmem
– jest niczym innym tylko powrotem do źródeł. Według reformatorów całe zło – zeświecczenie,
17
Rozmowa z prof. Marią
Szyszkowską, filozofem,
senatorem RP
– Wiele się ostatnio mówi
o władzy. Nie tylko o tej państwowej czy samorządowej.
Czym w ogóle jest władza, także rodzicielska, nauczycielska
czy kościelna?
– Władza, a właściwie jej sprawowanie, jest jedną z potrzeb człowieka, choć nie każdy sobie to
uświadamia. Trudno nie odnieść
wrażenia, że prawie każdy z nas
chciałby mieć przy sobie chociaż
jedną zniewoloną osobę. Pragnienie władzy jest czymś niemalże równie naturalnym u człowieka, jak chęć
posiadania rzeczy materialnych. Problem polega na tym, czy poddawać
się tym instynktom, czy też może
na drodze rozwoju wewnętrznego
te namiętności uszlachetniać w sobie. Posiadanie władzy nad kimś zaspokaja próżność. Odwraca
też uwagę, od
Fot. Krzysztof Krakowiak
– Dlaczego niektórzy ludzie
bardziej niż inni dążą do władzy?
– Wiąże się to często z fałszywymi ambicjami. Na przykład w życiu rodzinnym bardzo często próbuje się podporządkować sobie
partnera. Do władzy w szczególny
sposób dążą ci, którzy mają poczucie niskiej własnej wartości. Sprawowanie władzy to forma dominacji, która leczy niejednego z różnych kompleksów.
Wśród sprawujących władzę
w poszczególnych państwach jest
wielu psychopatów. Pisał o tym obszernie prof. Kazimierz Dąbrowski.
– Od przynajmniej dwóch pokoleń widać pogłębiający się kry-
OKIEM HUMANISTY (94)
Oblicza władzy
własnego ja. Łatwiej jest dysponować kimś niż sobą. Władza rodziców czy dziadków wiąże się dość
często z kompensacją. Mianowicie
zastępczo – poprzez dzieci czy wnuki – starają się urzeczywistnić własne niespełnione marzenia.
– Faktem jednak pozostaje,
że z władzą wiąże się kwestia
zniewolenia czy uzależnienia.
Władza demoralizuje przy tym
zarówno podporządkowanych,
jak i rządzących.
– Rzeczywiście, ci, którzy władzę sprawują, mają tendencję do
zatracania własnego ja. Uważają
często, że są wyjątkowi, wspanialsi
i lepsi od innych.
Zdarza się, że ludzie poddani
silnej władzy państwowej przestają
dostatecznie ufać własnym możliwościom. Stają się bierni, a nawet
apatyczni. Silna władza uwalnia od
rozterek wewnętrznych, bo jasno
określa, jak jednostki mają działać
i myśleć. Szczególnie demoralizująco władza działa na tych, którzy pragną pozyskać jej względy.
– Czy można przed tym uciec?
– Można, ale tylko dzięki refleksji nad samym sobą. Władza upaja, daje złudne możliwości. Ten, kto
ma władzę, ma z reguły jakichś dworzan, którzy prawią mu kłamliwe
komplementy. Rządzący przestaje
żyć w rzeczywistym świecie. Ten
rodzaj demoralizacji nazywa się pychą. Rozmowa z samym sobą może być jednak dla tych tendencji skuteczną zaporą. Posiadając władzę
nad wieloma ludźmi, należy zdawać
sobie sprawę z tego, że nie zawdzięcza się jej jakiejś szczególnej wyjątkowości własnej. A ponadto jednakowy szacunek należy się tym „na
szczytach” i biedakowi koczującemu na dworcu.
zys władzy rodzicielskiej. Dawny model, w którym rodzice decydowali o losie dzieci (nawet
dorosłych), odrzucono, ale nie
wypracowano nowego. Czy rodzice mają prawo narzucić dziecku na przykład wyznawany przez
siebie światopogląd?
– Najwięcej zamętu, moim zdaniem, wywołały poglądy pedagogiki amerykańskiej, która dążyła do
bezstresowego wychowania, zezwalając dzieciom na zbyt wiele. Dużo mówi się o prawach dziecka
i ucznia, ale niewiele o ich obowiązkach. Nie wydaje mi się to właściwe. Jest dla mnie oczywiste, że
dziecku przekazuje się taki pogląd
na świat, jaki w ocenie danego ojca czy matki jest najwłaściwszy
– zwykle ich własny. Dorastanie
wiąże się ze zdobywaniem wiedzy
o innych światopoglądach. Samodzielny człowiek powinien określić
swój światopogląd, choćby to nawet miało przynieść cierpienia najbliższym. Niepokojąca jest sytuacja,
jeśli rodzice zaszczepiają dzieciom
określony pogląd na świat, kierując się lękami o ich przyszłość. Niestety, nierzadko rodzice – ateiści
– wysyłają swoje dzieci na lekcje religii i do I Komunii św.
– Istnieje ciągle konflikt między władzą kościelną a świecką
– ostatni przykład to głosowanie
w parlamencie i próba odebrania części przywilejów klerowi.
– Ten konflikt o długich tradycjach historycznych ciągle istnieje.
Kościół katolicki dąży do władzy
politycznej i przywilejów materialnych. Nawet w obliczu nędzy i ubóstwa własnych wiernych kler nie
chce zrezygnować ze swoich przywilejów finansowych.
Rozmawiał ADAM CIOCH
18
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
NASZA RACJA
ZEBRANIA APP RACJA
Andrychów – 1.10, godz. 16, ul. Lenartowicza 7, Klub Osiedlowy;
Bolesławiec – soboty, godz. 17, ul. Garncarska 15/1;
Brzeszcze – 30.09, godz. 17, ul. Mickiewicza, pizzeria „Jubileuszowa”;
Busko Zdrój – 30.09, godz. 17, ul. Kusocińskiego 4 a, pensjonat „Willa Ewa”;
Chełm – 10.10, godz.14, ul. Stephensona
(siedziba SLD);
Ciechanów – 27.09, godz. 18, ul. Rzeczkowska 13a;
Częstochowa – pierwszy wtorek m-ca, al.
NMP 2, lokal Zrzeszenia Emerytów i Rencistów; dyżury: każdy wtorek w godz. 17–19;
Dąbrowa Górnicza – pierwsza środa m-ca,
godz. 17, lokal PZW, ul. Wojska Polskiego 35;
Gdańsk – 24.09, godz. 15, ul. Jaśkowa Dolina 78 – konferencja prasowa poświęcona
Stowarzyszeniu Budowy Pomnika „W hołdzie ofiarom Kościoła rzymskokatolickiego”;
Gdynia – 3.10, godz. 13, ul. Władysława IV
7/15, kawiarnia „Arkadia”;
Gniezno – 9.10, godz. 17, ul. Sienkiewicza 15;
Gorzów Wlkp. – czwartki, godz. 17, ul. Obotrycka 7;
Gubin – każdy pierwszy piątek m-ca, godz. 19;
Jastrzębie Zdrój – 25.09, godz.17, ul. Jasna, bar „Caro”;
Jelenia Góra – 9.10, godz. 16, ul. 1 Maja
67, siedziba Unii Pracy;
Kalisz – czwartki, godz. 19, al. Wojska Polskiego 115, II piętro;
Katowice – czwartki, godz. 17, ul. Sokolska 10a/4;
Kętrzyn – 26.09 w godz. 14–18, pl. Piłsudskiego – festyn antyklerykalny;
Kołobrzeg – czwartki, godz. 16–18, ul. Rybacka 8, biuro zarządu powiatowego;
Koszalin – 27.09, godz. 17, ul. Niepodległości 18/1 – zebranie sprawozdawczo-wyborcze;
Kraków – czwartki, godz. 17, ul. Podchorążych 3, dom biesiadny „Złoty Róg”, poniedziałki i piątki, godz. 12–14; środy, godz.
16–18, ul. Wójtowska 3/39, I p. (wejście
od apteki), tel. (12) 634 54 53;
Legnica – 26.09, godz. 15, ul. Jordana 7,
klub „Pod 7-ką”;
Lublin – 25.09, godz. 16, ul. Beliniaków 7
(siedziba SLD);
Mysłowice – 12. każdego m-ca, godz. 17,
lokal ALF (Brzączkowice);
Olsztyn – 25.09, godz. 12, ul. Panasa 1a;
Poznań – 30.09, godz. 18, ul. Szelągowska 53,
siedziba partii;
ZŁOWIONE W SIECI
Piłka nożna – wypowiedzi
komentatorów
Piłka przeleciała jednak tuż nad
spojeniem słupska z poprzeczką.
Nasi piłkarze muszą bardzo antycypować, gdzie spadnie piłka.
Znów terroryści zapowiadają jakieś zamachy bombowe. Tak się
składa, że meczom zawsze towarzyszą jakieś dodatkowe atrakcje.
Lepiej wygrywać 3:0 niż 1:0!
Irlandczycy są przy piłce, kiedy
atakują.
Ronaldo zwolnił akcję, poszukał wzrokiem Ronaldo i podał do
Dungi.
Zidane sięgnął po piłkę, która
była po drugiej stronie boiska.
Dudek! Dudek! Dudek polskich
kibiców.
Nogi piłkarzy są ciężkie jak
z waty.
Poznań – Nowe Miasto, Rataje – pierwszy czwartek m-ca, siedziba partii, ul. Szelągowska 53;
Ruda Śląska, Wirek – 16. każdego m-ca,
godz. 18, ul. 1 Maja 270;
Sanok – 24.09, godz. 17, „Czarny Koń” (na
dole);
Siedlce – pierwszy piątek m-ca, godz. 19,
ul. Kazimierzowska 7;
Skarżysko-Kamienna – 26.09, godz. 18,
Dom Kultury Kolejarza „Związkowiec”;
Słupsk – 28.09, godz. 17, ul. Wileńska 19,
Centrum Medycyny Naturalnej; dyżury:
pn.–pt., godz. 10–16;
Sosnowiec – druga środa m-ca, godz. 17,
kawiarnia „Kolorowa”;
Stargard Szczeciński – 26.09, godz. 17,
ul. Limanowskiego 24, sala PCK;
Szczecin – 25.09, godz. 13, ul. Włościańska 1 – zjazd wojewódzki;
Szczecin – 26.09, godz. 11, pętla na Głębokiem, piknik „Koniec lata?”;
Świdnica – 24.09, godz. 17, ul. Armii Krajowej, Dom Działkowca;
Tarnowskie Góry – drugi wtorek m-ca, godz.
18, kontakt: Bożena Wrona (32) 285 21 10;
0-603 068 881;
Warszawa – 3.10 – integracyjne grzybobranie – zaprasza zarząd APPR, Warszawa, orientacyjny koszt 25 zł od osoby; zgłoszenia – tel.
0-605 133 365; 834 09 69; 0-501 795 940;
Warszawa – Mokotów, Ursynów, Wilanów
– czwartki, godz. 18, ul. Puławska 143, „Dialog Cafe” (koło stacji metra Wilanowska);
Warszawa – piątki, godz. 18.30–21, Bar
Waldi, u zbiegu ul. Radiowej i ul. Kaliskiego;
Warszawa – Żoliborz – 26.09, godz. 13,
ul. Próchnika 8a, Dom Kultury na tyłach
Teatru Komedia;
Wieluń – pierwsza sobota m-ca, godz. 16,
osiedle Stare Sady, kawiarnia „Martynka”;
Wrocław – 24.09, godz. 16, Rynek pod Pręgierzem – manifestacja przeciwko wojnie
w Iraku – zapraszamy wszystkich sympatyków i członków RACJI;
Wrocław – 26.09, godz. 11.30, ul. Zelwerowicza 4, Klub Kombatanta – spotkanie Młodzieżówki APPR z województwa; dyżury:
czwartki, godz. 17;
Zbąszyń – pierwsza środa m-ca, godz. 18.30,
hotel „Acapulco”;
Zgorzelec – dyżury we wtorki i piątki
w godz. 16–18, w siedzibie przy ul. Warszawskiej 1, pokój 5;
Zielona Góra – piątki, godz. 17, pl. Słowiański 21.
Podawał Owen, ale bramkę
strzelił Austriakom, no kto, zgadnijcie?
Norwegia ma w sporcie największy procent uprawianych sportowców.
Jak państwo widzą, nic nie widać w tej mgle.
Ten piłkarz dostaje tylko pięć
tysięcy złotych miesięcznie, a przecież nikt na świecie nie będzie pracował za pięć tysięcy złotych.
Tutaj wszyscy żyją na ławce rezerwowych.
Mecz sędziować będzie Koreańczyk Południowy.
Sam boski i krótko ostrzyżony
Beckham nie strzelił karnego.
Nie chciał narażać achillesów,
więc strzelił gorzej.
Oto czarny napastnik, od którego odeszła biała żona.
Nie gwarantuję, że w grupie zajmiemy wysokie miejsce, bo to jest
obosieczne i tego.
I znowu niecelne trafienie.
Milla przecina lot piłki w połowie naszej połowy.
Piłka jest na aucie wtedy, gdy
całym swym obwodem przejdzie odległość równą obwodowi piłki.
Dzisiaj armaty Niemców nie są
zbyt dobrze ustawione.
Złowił Jędrek
W
dniu 14 bm. w Sądzie Rejonowym w
Gdańsku, XII Wydziale Gospodarczym Krajowego Rejestru Sądowego złożone zostały dokumenty rejestracyjne Stowarzyszenia Budowy
Pomnika „W hołdzie ofiarom
Kościoła rzymskokatolickiego”.
Przewodniczącym komitetu założycielskiego Stowarzyszenia
jest Andrzej Kotłowski.
„FiM”: – Skąd wziął się pomysł powstania stowarzyszenia?
A.K.: – Pomysł powstania stowarzyszenia, a właściwie zbudowania pomnika ofiarom Kościoła
i oddanie im w ten sposób hołdu.
Chodzi nam również o utrwalenie
w świadomości społecznej zbrodniczej działalności, jaką przez wieki prowadziła hierarchia Kościoła w imię Boga.
– To już przecież zamierzchła historia. Zresztą papież
przepraszał za działalność inkwizycji, zrehabilitował Galileusza...
– Tak, przepraszał i zrehabilitował Galileusza, ale nie uznał jego niewinności. Piętno heretyka
nie zostało dotychczas zdjęte
z Giordana Bruna i innych spalonych za odstępstwo od wiary.
A te tysiące pomordowanych ka-
czy kanonizacyjne, vide: Pius XII
i kardynał Stepinac – zdaje się
apoteozować te wszystkie zbrodnie. A jak nazwać miliony ludzi,
którzy umierają obecnie – głównie w Afryce – na AIDS? Przecież dzieje się to często z powodu niezrozumiałego dla normalnie myślącego człowieka papieskiego zakazu stosowania środków
antykoncepcyjnych. Ofiarami Kościoła są również dzieci gwałcone
przez pedofilów w sutannach...
– To chyba lekka przesada...
To są ofiary konkretnych osób,
przestępców, a nie Kościoła.
– I tak, i nie, ponieważ po
pierwsze – jeśli media ujawniają
Postawmy im pomnik
rzymskokatolickiego, bo to było
idea pierwotna, zrodził się w trakcie jednego z posiedzeń zarządu
wojewódzkiego Antyklerykalnej
Partii Postępu RACJA w Gdańsku (Andrzej Kotłowski jest przewodniczącym zarządu wojewódzkiego APPR w Gdańsku – przyp. Z).
Dyskutowaliśmy o tym, że w Polsce co rusz buduje się nowe pomniki papieża, że w naszym mieście jest sporo pomników różnych
księży, a nie ma ani jednej tablicy upamiętniającej ofiary zbrodni Kościoła katolickiego. Wówczas
ktoś zaproponował wyjście z taką
propozycją do władz miasta, a ja
postanowiłem pójść dalej i wystąpić z projektem budowy pomnika ofiar Kościoła rzymskiego. Pomysł spotkał się z aprobatą członków zarządu i podjęliśmy na ten
temat stosowną uchwałę. Do zmaterializowania tej idei potrzebne
było jednak powstanie stowarzyszenia i 5 czerwca br. grupa osób
takie stowarzyszenie w Gdańsku
zawiązała. Opracowaliśmy wszystkie niezbędne dokumenty łącznie ze statutem, dokonaliśmy wyboru tymczasowych władz i 14
września złożyliśmy dokumenty w
sądzie.
– Jakie cele przyświecają
stowarzyszeniu?
– Najważniejszym naszym celem jest oczywiście postawienie
pomnika ku czci licznych, także
bezimiennych, ofiar terroru
Kościoła rzymskokatolickiego
Zebranie
Rady Krajowej
APP RACJA,
3 października 2004 r.,
godz. 10.
Porządek obrad to
m.in. współpraca
w ramach Unii Lewicy
z innymi partiami
i organizacjami.
tarów, albigensów, te niezliczone
rzesze zamęczonych i spalonych
niewinnych kobiet posądzanych
o czary. Nie wspomnę o milionach
Indian pomordowanych w imię
szerzenia „nowej, prawdziwej wiary”. Przypomnijmy sobie film
„Gniazdo”, a w nim sceny ilustrujące wprowadzanie chrztu na ziemiach polskich. A Prusowie, Jaćwingowie – gdzie są dziś te narody ze swoją kulturą? Oczywiście
ofiary Kościoła to nie tylko ci zamęczeni w okresie średniowiecza
i nie tylko przez inkwizycję. Przypomnijmy sobie holokaust i milczenie hierarchii kościelnej wobec
bezmiaru zbrodni dokonywanych
na Żydach i Cyganach; przypomnijmy sobie ofiary wojny na Bałkanach, a potem kościelną organizację
„Odessa”, której
celem było ukrywanie zbrodniarzy.
Obecny
papież
nie tylko nie
potępił
t e g o
wszystkiego, ale
jeszcze
– podejmując niezrozumiałe
decyzje beatyfikacyjne
takie przypadki, wówczas podnosi się wrzawa, że to atak nie na
konkretnego księdza czy biskupa, ale na Kościół! A więc jeśli
Kościół każdy taki fakt traktuje
jako atak na siebie jako instytucję, to my również ofiary konkretnych osób Kościoła mamy prawo
traktować jako ofiary Kościoła.
Ale jest jeszcze drugi aspekt tej
sprawy. Główną przyczyną wszystkich przestępstw popełnianych
przez duchownych na tle seksualnym jest przeciwny naturze ludzkiej celibat, a jego narzucenie
i utrzymywanie jest bezsporną winą instytucji kościelnej. Jak więc
widać, zbrodnie Kościoła to nie
tylko problem czysto historyczny,
ale i współczesny, a ofiar tej instytucji stale przybywa. Dlatego
postanowiliśmy uczcić ich pamięć
przez postawienie im pomnika.
– Jak zamierzacie wprowadzić Wasz pomysł w życie?
– Zamierzamy zacząć od zbierania pieniędzy. Po zarejestrowaniu stowarzyszenia utworzymy
konto bankowe, na które będzie
można wpłacać datki na budowę
pomnika. Następnie ogłosimy konkurs na projekt i po wybraniu najlepszego rozpoczniemy starania
o przydzielenie miejsca. Zdajemy
sobie sprawę, że w tak sklerykalizowanym mieście, jakim jest
Gdańsk, będzie to niezwykle trudne, ale będziemy walczyć. Wierzymy, że nasza idea jest słuszna.
Rozmawiał ZBUJ
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
LISTY
Dialog ze Stwórcą
Wiele razy zastanawiałem się,
skąd księża wiedzą, co Bóg myśli...
Na każdym kroku bowiem słyszymy: Bóg ci to wybaczy; Bóg się tobą zaopiekuje itp., itd. To tak, jakby przed chwilą się z Nim rozstali
i ustalili, co i kiedy mają ludziom
mówić. Twierdzą, że Bóg z nimi rozmawia, gdy się modlą. Ponieważ
mówią także, że wszyscy jesteśmy
równi w oczach Boga, i ja postanowiłem z Nim pogadać.
Byłem sam w domu. Wyciszyłem się, zamknąłem oczy i po pewnym czasie zacząłem wpadać
w trans. Po dłuższej chwili poczułem Go obok siebie. Potem mi się
ukazał. Patrzył na mnie i uśmiechał
się. Następnie usłyszałem Jego głos:
– Mów, mój synu! Słowa same cisnęły mi się na usta, układając się
w rymy. Mówiłem, a On cały czas
mi się przyglądał, a w pewnym momencie przerwał mi, wypowiadając tylko jedno krótkie zdanie. Poniżej załączam ten dialog, gdyż wrył
mi się głęboko w pamięć:
Choć jestem, Panie, człek marny i podły,
Bowiem nie wierzę w najgorliwsze modły,
To jednak sięgam po wzorzec
od klanu,
Co swe natchnienie czerpie
z Watykanu.
Dzięki Ci, Boże, żeś nam dał
Wojtyłę,
Gdyż dzięki niemu Kościół urósł
w siłę.
Dzięki Ci, Panie, za ojca Rydzyka,
Bo dzięki niemu komuna zanika.
Dzięki za „Kropę”, Nowinę-Konopkę,
Za Jankowskiego i za jego szopkę,
Dzięki za wszystkich, którzy Ciebie chwalą,
Choć do spotkania z Tobą się
nie palą!
Trochę to dziwne, może nawet
głupie...
A Bóg mi na to: – Mam ich
wszystkich w dupie!!!
Kostek
Nawet dziecko...
Często słucham z mamą Radia
Maryja, a raczej radia głupot... Jest
to dla nas świetny program rozrywkowy. Aż trudno uwierzyć, ze
ludzie są tak ślepi i nie widzą tej
obłudy, nienawiści i obrzydliwej
agitacji kleru. Lubimy słuchać, jak
ojciec Rydzyk wyciąga pieniądze
z kieszeni biednych babć. Mam nadzieję, że w końcu ludzie zmądrzeją, bo choć ta rzeczywistość jest przykra, to Wy potraficie nam ją przekazać w sposób śmieszny. Mama
często śmieje się, czytając Wasze artykuły.
Paweł Sz., lat 12
Ułuda i obłuda
Kiedyś Ryszard Kapuściński odnotował, że w Iranie w czasie ostatnich dwóch lat rządów szacha Rezy Pahlawiego ogólny poziom życia
wzrósł dwukrotnie, natomiast sto-
LISTY OD CZYTELNIKÓW
Nowe kłamstwo
katyńskie
„Nasz Dziennik” z 11 sierpnia
br. Wydrukował list pana Jacka
Trznadla pod tytułem „W sprawie
Katynia”. Można by go nawet ocenić pozytywnie, gdyby nie zawierał
w sobie kłamstwa i nie dążył do wprowadzenia w błąd opinii publicznej.
Według wywodu p. Trznadla,
„państwo polskie nigdy oficjalnie
nie prowadziło śledztwa katyńskiego”. Jak wynika z mojej wiedzy
książkowej, p. Piątkowski – minister sprawiedliwości w rządzie
p. Suchockiej – takie śledztwo roz-
Ma Pan w tym działaniu poparcie niebios. A skoro tak, to niech
się Pan niczego nie lęka i nie wątpi w to, co Pan obecnie czyni. Tam,
gdzie jest poparcie Boga Jehowy,
zwycięży Pan – jak Dawid Goliata
– tę diabelską organizację.
Mamy okoliczność żyć w czasie finalnym spełniających się proroctw i widzieć, a nawet mieć zaszczyt w części przyczynić się do
ich spełnienia.
Wielki to przywilej, z którego
nie należy rezygnować.
Życzę powodzenia, sukcesów,
chociaż lekko nie będzie, ale warto,
bo triumf ostateczny będzie zupełny.
Aleksander Bereta, Osiek
Kochani, ratujcie!
sunek zarobków początkowo wynosił 1:5, a pod koniec 1:40. I to była jedna z przyczyn rewolucji.
Jak podał marszałek Sejmu RP,
obecnie w Polsce stosunek płacy
najniższej do najwyższej wynosi oficjalnie 1:192.
Nieoficjalnie wiemy, że zdarza
się i 1:500, a nawet 1:1000. I tu nasuwa się pytanie: czy nasze władze
mają jakieś tajne ubezpieczenie od
terroryzmu, że to tolerują, a nawet
wspierają? Czy są pewne, że w XXI
w. rewolucja nie może się zdarzyć,
a przed terrorystami obronią nas
Amerykanie?
Bohdan Wądołowski
Emeryci (bez)robotni
Zarząd Ogólnopolskiego Zrzeszenia Emerytów i Rencistów z siedzibą
w Częstochowie zwraca się z wnioskiem do Pana Premiera o wprowadzenie ustawą zakazu pracy dla emerytów pobierających emeryturę powyżej 1200 zł netto miesięcznie.
Wprowadzając taki zakaz pracy,
rząd może ograniczyć bezrobocie.
Osoby chore i pozbawione rent
inwalidzkich mogłyby znaleźć zatrudnienie, odciążając częściowo
ośrodki pomocy społecznej.
Przewodniczący Zarządu
Głównego OZEiR
Romuald Bryła
począł w 1993 roku, o czym poinformował 2.09.1993 roku na konferencji prasowej.
O tym, że p. Trznadel wiedział
o śledztwie, świadczy też jego podpis pod wnioskowanym rozszerzeniem śledztwa na inne, poza katyńskim, morderstwa NKWD wobec Polaków. To, że śledztwu temu najbardziej przychylna była p.
Suchocka i że mu ukręcono łeb
w 1995 roku, nie świadczy, że go
nie było!
Wspomniane fakty opisane są
w książce pt. „Dotyk zbrodni – Katyń”.
Krystyna N., Łódź
Panie Jonaszu!
Przyczynia się Pan po części do
wypełnienia proroctwa o upadku
„Babilonu Wielkiego”, imperium
religii fałszywej, o którym proroctwo mówi, że w „jeden” dzień upadnie (Obj 18. 8).
Pan – dodając temu imperium
męczarni, demaskując bezwstydny
zbytek, rozpustę duchową i cielesną – wykonuje dobrą pracę (Obj
18. 5–7).
Wydaje mi się, że Pan – wraz
z redakcją – jest narzędziem Boga
Jehowy do przyszykowania gruntu
pod zapowiedziany nieuchronnie rozpad i zniszczenie wielkiej metropolii religijnej (Obj 18. 10, 21; 19. 2).
Dokopcie temu Belce, jak to tylko Wy potraficie!
Jestem inwalidką-rencistką (lat
63) z rentą II grupy, czyli 496 zł
i 97 gr miesięcznie, i jako osoba
chora i samotna zupełnie nie potrafiłabym za te pieniądze utrzymać
się przy życiu.
Jeśli kto potrafi, niech poda sposób.
Na szczęście mój bardzo oszczędny tata zostawił mi na książeczkach
oszczędnościowych trochę grosza
i faktycznie z tego żyję. Jednak Belka za pomocą 20-procentowego podatku systematycznie mnie okrada,
zabierając część moich odsetek od
oszczędności. Raz jest to kradzież 60
zł, innym razem 45 zł, a w moim
skromnym budżecie wszystko się liczy. JAK DŁUGO JESZCZE mam
to tolerować? Zaznaczam, że się
w życiu nie obijałam, skończyłam wyższe studia, a potem zrobiłam doktorat i mieszkam skromnie na 35 mkw.
Myślę, że tak czy siak sprawa
się opłaci – za zastrzelenie Belki
najwyżej zamkną mnie do pudła
i przejdę na utrzymanie tego „ukochanego państwa”. Wcześniej oczywiście wycofam wszystkie oszczędności i umieszczę w materacach, żeby tzw. Sprawiedliwość się do nich
nie dobrała.
Warszawianka
Jak to możliwe!
Po przeczytaniu cyklu artykułów
o ks. Henryku Jankowskim naprawdę zjeżył się włos na mojej starej
głowie. Pytam więc: jak to możliwe,
aby taka kanalia tyle lat działała
jako kapłan, prowadząc jednocześnie tak skandaliczny tryb życia? Co
na to episkopat, bo nie wierzę, aby
nie dochodziły tam słuchy o poczynaniach tego marnego człowieka.
Przychodzą mi na myśl słowa wspaniałego kapłana ks. J. Tischnera,
który mówił, że na kopy można
19
liczyć tych, którzy stracili wiarę po
spotkaniu z własnym proboszczem.
Irena F., Szczecin
SSlovensko
W „FiM” (37/2004) pan Janusz
Chrzanowski swój artykuł „Janosik
atakuje” zaczyna od słów: „Mało
kto wie, że 1 września 1939 roku razem z hitlerowskimi Niemcami zaatakowała Polskę armia słowacka”...
Dodam, że jeszcze mniej ludzi wie,
że do dziś ciekawe pamiątki tamtych czasów poniewierają się w beskidzkich lasach. Otóż granica pomiędzy Niemcami a Słowacją – w
czasach, które my nazywamy okupacją niemiecką – przebiegała na
obecnym terytorium Polski. Słupy
graniczne po wyzwoleniu wyrwano,
ale ich z gór nie wywieziono i do
dziś poniewierają się wzdłuż tamtej granicy. Są to trwałe, granitowe
czworokątne słupy z wykutymi literami „D” (Deutchland) i „S” (Slovensko). Gdyby ktoś chciał je obejrzeć, to doradzam wycieczkę z przełęczy Krowiarki szlakiem na wschód.
Kilkanaście sztuk leży wzdłuż tego
szlaku – trzeba tylko przy drodze
porozglądać się nieco po krzakach.
Maciej Kędzior, Poznań
Cham i sznur
Ha, ha, ha, ale jaja! Miller w d...
wchodził klerowi katolickiemu, a oni
teraz na pytanie dziennikarza (TVN,
21.09, godz. 21.30), czy miło kościół
wspomina Pana Premiera, głosem pana biskupa Gocłowskiego mówią, że
„nie ma powodów, aby miło wspominać premierostwo tego pana”. Widzisz Miller, jak Ci podziękowali za
bursztyn i ciepłe witanie wraz z „magistrem” Kwaśniewskim Karola Wojtyły (ps. JPII). Jako były członek SLD,
ateista i antyklerykał, bardzo się cieszę, że tak Cię potraktowano, choć
rozumu już Cię to nie nauczy, bo
i tak nikim ważnym nie będziesz, ale
dla innych może to być przestroga.
Ciebie też mądrzy ludzie ostrzegali,
ale nie chciałeś słuchać, a teraz zostało Ci tylko zdanie z „Wesela” Wyspiańskiego: „Miałeś chamie złoty róg,
ostał ci się jeno sznur” – wykorzystaj
go.
Roch Nowak, Wrocław
Organistów (czynnych i byłych)
proszę o przesyłanie ocen, spostrzeżeń i wypowiedzi na temat
swojej pracy, jako źródła dla
większego opracowania. Anonimowość zapewniona.
John Pool
ul. Szubińska 2/6
85-312 Bydgoszcz
TYGODNIK FAKTY i MITY Prezes zarządu i redaktor naczelny: Roman Kotliński (Jonasz); Zastępcy red. naczelnego: Marek Szenborn, Andrzej Rodan; Sekretarz redakcji: Adam Cioch – tel. (42) 637 10 27;
Dział reportażu: Anna Tarczyńska, Ryszard Poradowski – tel. (42) 639 85 41; Dział historyczno-religijny: Paulina Starościk – tel. (42) 630 72 33; Redaktor graficzny: Tomasz Kapuściński; Fotoreporter:
Marcin Bobrowicz; Dział promocji i reklamy: tel. (42) 630 73 27; Dział łączności z czytelnikami: (42) 630 70 66; Adres redakcji: 90-601 Łódź, ul. Zielona 15; e-mail: [email protected]; Wydawca:
„BŁAJA News” Sp. z o.o.; Sekretariat: tel./fax (42) 630 70 65; Druk: POLSKAPRESSE w Łodzi. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo do adiustacji i skracania tekstów.
WARUNKI PRENUMERATY: 1. W Polsce przedpłaty przyjmują: a) Urzędy pocztowe i listonosze – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł za jeden kwartał; b) RUCH SA – do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena prenumeraty – 31,20 zł kwartalnie.
Wpłaty przyjmują jednostki kolportażowe RUCH SA w miejscu zamieszkania prenumeratora. 2. Prenumerata zagraniczna: Wpłaty przyjmuje jednostka RUCH SA Oddział Krajowej Dystrybucji Prasy na konto w PEKAO SA IV O/Warszawa nr 12401053-40060347-2700-401112-005
lub w kasie Oddziału. Informacji o warunkach prenumeraty udziela ww. Oddział: 01-248 Warszawa, ul. Jana Kazimierza 31/33, tel.: 0 (prefiks) 22 532 87 31, 532 88 16, 532 88 19, 532 88 20; infolinia 0 800 12 00 29. Ceny prenumeraty z wysyłką za granicę w PLN dla wpłacających
w kraju: pocztą zwykłą (cały świat) 132,–/kwartał; 227,–/pół roku; 378,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 149,–/kwartał; 255,–/pół roku; 426,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 182,–/kwartał 313,–/pół roku 521,–/rok. W USD dla wpłacających z zagranicy: pocztą zwykłą (cały świat)
88,–/rok; pocztą lotniczą (Europa) 99,–/rok; pocztą lotniczą (reszta świata) 121,–/rok. Prenumerata zagraniczna RUCH SA płatna kartą płatniczą na www.ruch.pol.pl 3. Prenumerata w Niemczech: Verlag Hûbsch & CO., Dortmund, tel. 0 231 101948, fax 0 231 7213326.
4. Dystrybutorzy w USA: New York – European Distribution Inc., tel. (718) 821 3290; Chicago – J&B Distributing c.o., tel. (773) 736 6171; Lowell International c.o., tel. (847) 439 6300. 5. Dystrybutor w Kanadzie: Mississauga – Vartex Distributing Inc., tel. (905) 624 4726.
Księgarnia „Pegaz” – Polska Plaza Wisła, tel. (905) 238 9994. 6. Prenumerata redakcyjna: do 25 listopada na pierwszy kwartał 2005 r. Cena 31,20 zł. Wpłaty dokonywać na konto: BŁAJA NEWS, 90-601 Łódź, ul. Zielona 15, Bank Przemysłowo-Handlowy PBK SA o/Łódź 87 1060 0076
0000 3300 0019 9492. 7. Zagraniczna prenumerata elektroniczna: p–[email protected]. 8. Prenumerata na całym świecie: www.exportim.com. Szczegółowe informacje na stronie internetowej http://www.faktyimity.pl
Prenumerator upoważnia firmę „BŁAJA News” Sp. z o.o. ul. Zielona 15, 90-601 Łódź, NIP: 725-00-20-898 do wystawienia faktury VAT na prenumeratę tygodnika „Fakty i Mity” bez podpisu.
20
Nr 39 (238) 24 – 30 IX 2004 r.
JAJA JAK BIRETY
ŚWIĘTUSZENIE
Świątynne tablice
PÓŁ ŻARTEM, PÓŁ SERIO, CZYLI
Dramat z chłopami
Rys. Tomasz Kapuściński
Na budowie Świątyni Opatrzności Bożej istnieją dwie wersje tablic informacyjnych. Ta, która znajduje się w kaplicy (u góry), jest wersją upobożnioną i zmitologizowaną. Powoływanie się na wolę boską i tak nie
pomaga – kasy na budowę jak nie było, tak nie ma...
Fot. G.K.
Oglądałam kiedyś z moim narzeczonym film pt. „Niemoralna propozycja”. Milioner (Robert Redford) proponuje filmowemu mężowi Demi Moore milion dolarów za
spędzenie nocy z jego żoną. Młode małżeństwo staje przed wyjątkową okazją zakończenia swoich
finansowych problemów i przyjmuje ofertę. Za milion dolców Demi włazi Redfordowi do wyrka.
– A ty byś mnie sprzedał jakiemuś facetowi, Misiaczku?
– zapytałam, kiedy wyszliśmy z kina.
– No jasne! – odburknął.
– Za milion dolców?
– Nie.
– A za ile?
– Za browara!
Jestem chyba niezłą
laską, ale mam problemy z moimi mężczyznami. Piszę w liczbie
mnogiej, bo
kilku
się
przewinęło
przez moje
życie, a najdłuższa znajomość trwała
aż trzy miesiące. Z Misiaczkiem nawet miałam się
chajtnąć (Bóg odebrał mi rozum),
ale odwołałam ślub. Mój przyszły
niedoszły tłumaczył potem swoim
znajomym, że rozstał się ze mną,
bo mam za duże bufory, żaden stanik nie pasuje, tylko wojskowy namiot. Bardzo śmieszne! A poza tym
jaki tam z niego był macho! He, he,
he! I pensję też miał małą.
Szczerze mówiąc, powód rozstania był zupełnie inny. Ten Misiaczek nawet był spoko, ale nienawidził mojej
mamusi (ona jego też), a tego wybaczyć nie mogłam. Kiedyś powiedział mi:
– Wiesz, buduję twojej mamusi,
a mojej przyszłej teściowej, krzesło!
– Krzesło?! – ucieszyłam się.
– No i jak idzie ?
– Poza elektryką wszystko już gotowe!
I tak zerwałam z Misiaczkiem.
Od mojej kochanej mamusi wara!
Powodów rozstań z innymi machomanami było wiele. Na przykład taki: Przytulam się do mojego faceta i mówię: – Powiedz mi coś ciepłego. A on na to: – Płonie ognisko w lesie.
Jeszcze mu wybaczyłam, ale
ciągnie mnie do czułej pogaduchy, więc pytam:
– Kochanie, a jakie lubisz
kobiety: piękne czy mądre?
– Ani jedne, ani drugie, tylko ty mi się podobasz!
Inny przykład. Jesteśmy w kinie. Piękny film.
Jak oni się cudnie kochali. Szepczę więc do ucha
mojemu facetowi:
– Kochanie, czy oni się
pobiorą?
– Oczywiście. Takie filmy zawsze kończą się dramatem!
ZOSIA WITKOWSKA

Podobne dokumenty

Ludzie szczury

Ludzie szczury nowelizując ustawę aborcyjną. Nie zrozumiał za to tego, co wielki mały Leszek daje do zrozumienia każdemu mężczyźnie: najpierw skończ, zanim zaczniesz gadać. Prezydent wszystkich katolików nawróci ...

Bardziej szczegółowo