Okladka VIP 11 (Page 1)
Transkrypt
Okladka VIP 11 (Page 1)
Sybilla 2013 Dobre pomysły procentują Chociaż istotą działalności muzealniczej jest ochrona dziedzictwa, to dziś równie ważna wydaje się umiejętność zachęcania społeczeństwa do poznawania kultury i korzystania z zasobów muzealnych. Muzea muszą dbać i o zbiory, i o dochody, a te ostatnie zależą od atrakcyjnej dla odbiorcy oferty i skutecznej jej promocji Rozmowa z dr. hab. Piotrem Majewskim, dyrektorem Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów Jak z punktu widzenia dyrektora instytutu, a zarazem organizatora konkursu na Wydarzenie Muzealne Roku „Sybilla”, postrzega pan aktywność kierownictw muzeów, biorąc pod uwagę walory edukacyjne i atrakcyjność oferty oraz dostosowanie jej do potrzeb zwiedzających? – Najważniejszym oceniającym, czy dyrektorzy muzeów radzą sobie dobrze, jest ostatecznie publiczność. Frekwencja w muzeach systematycznie rośnie niemal od dekady, co potwierdzają twarde dane GUS. W 2012 r. osiągnęła ona ok. 23 mln zwiedzających – żadna inna kategoria instytucji kultury nie odnotowała porównywal- nego wzrostu. Rola zwiedzających i ich opinie są zatem nie bez znaczenia dla osób zarządzających muzeami. Można wręcz mówić o „głosowaniu nogami”, bo przecież nie chodzi się do instytucji, które nie są interesujące. Widać to chociażby po efektach Nocy Muzeów – według GUS od kilku lat tylko podczas tej jednej nocy muzea odwiedza średnio 2–2,5 mln osób. Wyzwaniem dla osób zarządzających muzeami jest sprawić, aby te osoby nie poprzestały na 1-razowej wizycie. Z badań prowadzonych w stołecznych muzeach wynika, że przeciętnie 10-15 proc. z tej grupy, po doświad- czeniu Nocy Muzeów, wraca do odwiedzanych miejsc. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dzisiejsze muzea to nie tylko instytucje kultury, lecz także swego rodzaju przedsiębiorstwa, które, mimo że nie są nastawione na osiąganie zysku, muszą być zarządzane niczym przedsięwzięcia biznesowe. Nie ma dziś w Polsce, jak sądzę, instytucji muzealnej – niezależnie, czy podlega ona rządowi, czy samorządowi, której dyrektor dostawałby tyle pieniędzy, aby starczało ich na wszystko, i by mógł je swobodnie wydawać. Aby „dopiąć” budżet, każde muzeum musi pozyskiwać do- ¯ Muzeum Sopotu otrzymało nagrodę Sybilla w Konkursie na Muzealne Wydarzenie Roku w kategorii „projekty naukowo-badawcze” Muzeum Sopotu istnieje od 2001 r., jego siedzibą jest zabytkowa willa, wybudowana w 1903 r. przez gdańskiego kupca Ernsta Augusta Claaszena. Zajmuje się ono historią miasta i Pomorza, dziejami położonych na wybrzeżu bałtyckim uzdrowisk, życiem codziennym od XIX w. po czasy współczesne, architekturą, sztuką i rzemiosłem artystycznym. Nagrodzony projekt „Sopocianie 1945–1948” polegał na udokumentowaniu losów mieszkańców miasta w pierwszych 3 latach po zakończeniu II wojny światowej. W wyniku powojennych migracji całkowicie przeobraziła się społeczność miasta. W projekcie wzięły udział zarówno osoby, które wyjechały z Sopotu po 1945 r., jak i te, które do niego przyjechały. W ramach przedsięwzięcia zebrano relacje ustne i pisemne, przeprowadzono badania archiwalno-biblioteczne, powstały: wystawa, program edukacyjny, strona internetowa projektu i film dokumentalny. Sybilla 2013 Triumf krakowskich muzealników Istniejące od końca XIX w. Muzeum Historyczne Miasta Krakowa należy do czołówki polskich placówek muzealnych. Co roku jego 14 oddziałów odwiedza około miliona turystów z Polski i zagranicy ¯ chody. Zdarza się, iż prowadzi to do sytuacji, że działalność muzeum zbytnio przechyla się w stronę komercyjną. Muzea w Polsce przeszły niewątpliwie twardą szkołę zmian systemowych. To chyba konieczność, bo jeśli faktycznie chce się przyciągać ludzi do muzeów, trzeba inwestować i dbać o konkurencyjność. – Oczywiście. Problem polega na tym, żeby przyciągnąć jak najwięcej ludzi, a jednocześnie nie przestać być muzeum. Chodzi przecież o to, by wyróżniać się na tle skomercjalizowanego świata, który otacza muzea. Wizyta w muzeum powinna zawierać w sobie znamię odświętności poprzez kontakt z twórczością we wszystkich jej przeja- Trzeba wyraźnie powiedzieć, że dzisiejsze muzea to nie tylko instytucje kultury, lecz także swego rodzaju przedsiębiorstwa, które, mimo że nie są nastawione na osiąganie zysku, muszą być zarządzane niczym przedsięwzięcia biznesowe. wach, powinna dać szansę na znalezienie czegoś, czego nie znajdziemy, spędzając czas w plenerze, w supermarkecie czy z przyjaciółmi na grillu. Dlatego tak cenna jest umiejętność wypracowania marki, która będzie odróżniała muzeum także na tle coraz szerszej oferty kulturalnej czy innych form spędzana wolnego czasu. Jak udaje się muzeom zrównoważyć tę pierwotną funkcję naukową z potrzebą konkurowania i wypracowania zysków poprzez atrakcyjną ofertę? tym roku 4 projekty muzealne znalazły się w gronie finalistów Konkursu na Wydarzenie Muzealne Roku Sybilla 2013. Jury tego najważniejszego konkursu muzealniczego w Polsce doceniło pracę Marii Zientary „Krakowscy artyści i ich sztuka w latach 1939-1945”, uznając tę wyjątkową monografię za najlepszą publikację minionego roku. Jak napisała we wstępie autorka: „Sztuka krakowska okresu wojny i okupacji jest jednym z najmniej znanych zjawisk w sztuce polskiej. Nie lepiej przedstawia się stan wiedzy na temat losów krakowskich artystów w latach 1929-1945. Problematyka ta nie doczekała się dotąd kompleksowego opracowania”. „Krakowscy artyści i ich sztuka w latach 1939-1945” uzupełnia tę lukę. Wśród wyróżnionych znalazły się również dwa zeszłoroczne projekty muzeum: projekt „Udostępnienie i digitalizacja zbiorów 2D w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa”, który zajął 2. miejsce w kategorii „digitalizacja i nowe technologie”, oraz projekt „Konserwacja unikatowej części kolekcji kostiumów teatralnych ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa” – zdobył on 3. lokatę w kategorii „konserwacja i ochrona dziedzictwa kultury”. I W 52 VIP – Jednym się udaje bardziej – i ci są nagradzani chociażby w konkursie „Sybilla”, inni się tego uczą. Jeżeli muzea, mające siedzibę w zabytkowych rezydencjach, czy też muzea na wolnym powietrzu, potocznie zwane skansenami, oferują np. degustację potraw, musi to być kuchnia historyczna. Takim spotkaniom towarzyszą niekiedy prelekcje, warsztaty czy publikacje. Oczywista przyjemność, wynikająca z konsumpcji, jest obudowana kontekstem historycznym, właściwym danemu miejscu. Wiedza jest przekazywana w sposób interaktywny, co można też porównać do dawnej formuły nauki przez zabawę, pozbawionej sztucznego dystansu między uczniem a nauczycielem. Przykładów tego typu programów muzealnych jest wiele. Mimo że np. praca konserwatora zabytków w potocznej opinii może wydać się mało medialna, zawsze duże zainteresowanie wzbudzają warsztaty konserwatorskie, podczas których można zobaczyć, jak zabezpiecza się obrazy, zdejmuje kolejne warstwy werniksu. Okazuje się również, że ludzi, którzy nie mają wiedzy z zakresu historii sztuki i nawet nieszczególnie interesują się muzeami, wciągają kulisy ich pracy. Trzeba przyznać, iż pokazanie nietypowego oblicza muzeum przyciąga więcej osób niż udostępnianie tradycyjnej ekspozycji. Jakie inne zmiany poza tą otwartością można zaobserwować w działalności muzeów w związku z postępem cywilizacyjnymi, modami i oczekiwaniami odbiorców, cyfryzacją? Czy formuła konkursu „Sybilla” ¯ Sybilla 2013 Duma Wrocławia Muzeum Narodowe we Wrocławiu otrzymało Sybillę 2013 w kategorii „konserwacja i ochrona dziedzictwa kultury”. W ten sposób nagrodzono konserwację 86 witraży i zespołów witrażowych z kolekcji własnej Fot. Wojciech Rogowicz lacówka może pochwalić się największą i najcenniejszą w Polsce kolekcją witraży, która przez wiele lat nie mogła być pokazywana z powodu złego stanu zachowania. Udało się ją zakonserwować dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. To pierwsza i jedyna w Polsce konserwacja dzieł sztuki tego typu na tak dużą skalę; przeprowadzono ją w pracowni „Witraże. Beata Oleszczuk” we Wrocławiu. Jej celem było zabezpieczenie niezwykle cennych średniowiecznych i nowożytnych witraży śląskich i europejskich przed dalszą destrukcją. – To konserwacja pokazowa – wyjaśnia Elżbieta Gajewska-Prorok, kustosz działu szkła. – Podczas prac scalono zespół kwater średniowiecznych z Grodźca i okien z zamku w Domanicach, zrekonstruowano ubytki szkła w renesansowych, barokowych i XIX-wiecznych witrażach. P Sławomir Oleszczuk i kustosz Elżbieta Gajewska-Prorok przy pracy Zakonserwowane dzieła można będzie oglądać na wystawie „Mistrzowie światła”, czynnej od 5 listopada do 31grudnia 2014. Będzie jej towarzyszył katalog „Mistrzowie światła. Witraże i obrazy zdobione w technice eglomisé w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu”. I Dr hab. Piotr Oszczanowski, dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu – Sybilla to najbardziej prestiżowa nagroda, jaką może otrzymać muzealnik i muzeum. Dla nas ma dodatkowe znaczenie, ponieważ dostrzeżone, docenione i wyróżnione zostało wielkie przedsięwzięcie konserwatorskie, które nie dość, że angażowało wiele osób, to było jednym z najbardziej skomplikowanych, jakie można sobie wyobrazić. Przyszło nam zmierzyć się z tak kruchą i trudną w ratowaniu materią, jaką jest szkło, witraż. To naprawdę wyjątkowa konserwacja – trzeba mieć ową benedyktyńską cierpliwość, aby przywrócić te obiekty do życia. Proszę pamiętać, że to, od czego wychodziliśmy, to były potłuczone fragmenty szkieł. To dzięki ogromnemu wysiłkowi naukowemu kustosz Elżbiety Gajewskiej-Prorok i pieczołowitej, skrupulatnej pracy Sławomira Oleszczuka dziś możemy cieszyć się z odzyskanej kolekcji oraz tych niezwykłych i delikatnych dzieł sztuki. Sybilla 2013 ¯ dostosowuje się do zachodzących przeobrażeń? – Zmiany dotyczą przede wszystkim technologizacji procesów komunikacyjnych, której następstwem jest nowa kategoria gościa muzealnego. Podstawowym nośnikiem wiedzy są dla niego takie gadżety, jak tablet, smartfon, laptop, za pośrednictwem których odbierają świat. Często podczas wycieczek do muzeum młodzież, bo o tę generację głównie tu chodzi, nie koncentruje się na oglądaniu dzieł, tylko na robieniu im zdjęć i szybkim wrzucaniu na portale społecznościowe. Pierwotna potrzeba kontaktu ze sztuką, z autentyczną twórczością zanika na rzecz kontaktu zapośredniczonego i oferta muzealna musi się dostosowywać również do tego procesu, co oznacza, że autentyczne eksponaty zaczynają być „obudowywane” dodatkowymi formami prezentacji multimedialnych. Tak oto wystawy stają się dynamicznymi opowieściami, których narracja używa zaawansowanych technologii. Ponieważ znaczna część muzeów stara się zmierzać w tym kierunku, warto pamiętać, że sednem muzealnej opowieści muszą być jednak autentyczne zbiory. W konkursie „Sybilla”, w którym wprowadziliśmy w ostatniej edycji nową kategorię – digitalizacja i nowe technologie, jury zwraca szczególną uwagę na zachowanie właściwych proporcji. Nie są nagradzane instytucje, które wiodą prym pod względem liczby kiosków multimedialnych na ekspozycji, lecz te, które w udany sposób połączą prezentację tradycyjną z nowymi technologiami, tak aby nie przesłoniły one autentycznego eksponatu. Warto podkreślić, że pod hasłem „digitalizacja” kryje się również udostępnianie wiedzy o zbiorach muzealnych za pośrednictwem stron internetowych. W przeciwieństwie do trudnych początków, coraz częściej są one projektowane przez profesjonalistów i zachowują naprawdę wysoki poziom merytoryczny i estetyczny, co również nie pozostaje bez wpływu na frekwencję w muzeach, także tych położonych w niewielkich miejscowościach, odległych od turystycznych szlaków. Wszystkie te kwestie rodzą w środowisku muzealnym wiele pytań, są pretekstem do dyskusji na temat zagrożeń, jakie niesie ze sobą nadmiar multimediów, skłaniają do zastanowienia, jakich kwot mogą sięgnąć słupki frekwencji. Należy bowiem pamiętać, że wypełniające muzealne sale tłumy wykluczają komfort indywidualnej kontemplacji, a płacąc za bi54 VIP let, zwiedzający mają też prawo oczekiwać odpowiedniej jakości zwiedzania. Zarządzanie muzeum, ukierunkowane wyłącznie na wzrost frekwencji, nie jest więc rozwiązaniem właściwym. Postępująca „technologizacja” muzeów jest znakiem czasu i nie da się jej zastopować, warto jednak stawiać sobie pytania, jak godzić ją z podstawowymi, odwiecznymi funkcjami muzeów. Jeśli spojrzeć na polskie muzea w ogóle, jak i na uczestników konkursu „Sybilla”, czy równie wysoko należy oceniać meritum ich działalności, co przedsiębiorczość, umiejętność gospodarowania budżetem i świadomość, że konkurencyjność wymaga nie tylko inwestycji w ofertę, lecz także w promocję? – Rozumienie tej potrzeby jest dziś w muzeach standardem. Żadne liczące się muzeum nie stroni od działań promocyjnych i upowszechnieniowych. Szefowie instytucji mają świadomość, że tak jak muzea nie mogą istnieć bez zbiorów, tak nie mogą istnieć bez publiczności, a o tę trzeba zabiegać. Oczywiście podstawowym celem muzeów jest zachowanie zbiorów, ich zgromadzenie, opracowanie, Postępująca „technologizacja” muzeów jest znakiem czasu i nie da się jej zastopować, warto jednak stawiać sobie pytania, jak godzić ją z podstawowymi, odwiecznymi funkcjami muzeów. zabezpieczenie i konserwacja, jest niejako ich przeniesienie w przyszłe czasy, by służyły jak najdłużej przyszłym pokoleniom, kształtując ich kulturową tożsamość, ale to nie oznacza, iż tego prawa mieli być pozbawieni żyjący dzisiaj. W konkursie „Sybilla” nie mamy problemu z brakiem zgłoszonych projektów. Pod ocenę jury trafiło w ostatniej edycji konkursu 250 zgłoszeń. Wybór najlepszych, które stanowiłyby crème de la crème, nie jest łatwy. Konkurs „Sybilla” ma już ponad 30 lat i chyba nigdy w tym czasie wybór najlepszych spośród niemal równie dobrych nie sprawiał tylu trudności co obecnie. Czy wraz z poziomem wzrasta liczba zgłoszeń ze strony muzeów, powodowana chęcią promocji i wyróżnienia się na tle konkurencji? – Nagrody w konkursie przyznaje niezależne jury, powoływane na wniosek dyrektora instytutu przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Co ważne, w składzie jury nie ma osób zatrudnionych w muzeach, więc nie jest to nagroda środowiskowa, lecz raczej werdykt, wynikający z oceny dokonywanej przez osoby kompetentne, patrzące na działalność muzeów z perspektywy profesjonalnej publiczności. Czy nagroda wiąże się z prestiżem? Śmiem twierdzić, że tak, choć zapewne inaczej podchodzą do nagrody duże muzea, mające w swym dorobku wiele sukcesów ogólnopolskich i międzynarodowych, inaczej zaś dominujące przecież w Polsce muzea samorządowe, które kształtują publiczne wyobrażenie o muzeum jako kategorii instytucji kultury. W przypadku tych placówek nagroda w konkursie „Sybilla” jest eksponowana ze szczególną estymą i wzbudza ogromne zainteresowanie mediów lokalnych. Jeszcze kilka lat temu nadsyłano na konkurs około 150 projektów, a w ostatniej edycji wpłynęło 250 zgłoszeń – podkreślę: nie pierwszych lepszych, lecz wyselekcjonowanych przez same muzea, z których każde ma równe szanse na sukces. Te szanse zwiększa formuła konkursu, która przewiduje dużą różnorodność kategorii. – To prawda. Pomysł na konstrukcję konkursu opiera się na założeniu, że niemal każda forma pracy muzealników winna być nagrodzona. Elastyczność formuły konkursu skutkowała tym, że w ostatniej edycji Grand Prix zdobył projekt inwestycyjny Muzeum Narodowego w Krakowie. Ktoś złośliwy mógłby spytać, czy umiejętność właściwego przeprowadzenia i rozliczenia inwestycji powinna być nagradzana w konkursie muzealnym? Otóż tak, bo sztuka polega na tym, aby tak wydać niemałe kwoty, by uzyskać doskonałe efekty ekspozycyjne, które będą podziwiane przez wymagającą i krytyczną publiczność. Podstawową zaletą regulaminu „Sybilli” jest fakt, że powstał on w wyniku konsultacji ze środowiskiem muzealnym. Za dobry projekt każde muzeum ma szansę zostać uhonorowane, niezależnie od tego, gdzie się znajduje, kto jest jego organizatorem, jaka jest wielkość jego budżetu. W konkursie „Sybilla” często mniejsze placówki wygrywają z większymi, co dowodzi, że dobry pomysł bywa więcej wart niż wysoki budżet. Rozmawiała Małgorzata Szerfer