Gość Niedzielny - Wojciech Cejrowski
Transkrypt
Gość Niedzielny - Wojciech Cejrowski
SPOŁECZEŃSTWO. WYWIAD Może jestem egzoty O tym, co szkodzi publicznemu wizerunkowi, o granicy między słusznym sprzeciwem a obrażaniem ludzi i o tym, czemu rezygnuje z polskiego obywatelstwa, z Wojciechem HTTP://WWW.CEJROWSKI.COM Cejrowskim rozmawia Artur Bazak. ARTUR BAZAK: Jest Pan pisarzem, podróżnikiem, dziennikarzem, kabareciarzem. A z zawodu cieślą i niedoszłym aktorem. Które z tych zajęć sprawia Panu największą przyjemność i pożytek? WOJCIECH CEJROWSKI: – Zależy kiedy. Zmieniam zajęcie, jak mnie nuży poprzednie. Czyli rano piszę książkę, a po południu układam audycję do radia. Płodozmian robi dobrze na mózg. A u mnie dodatkowo jest tak, że każde zajęcie ma być frajdą – w przeciwnym razie nie warto się tym czymś zajmować. GOŚĆ NIEDZIELNY 23 marca 2008 A z czego Pan żyje? – Z majątku, z inwestycji, z interesów, ze spekulacji ziemią, z czynszów za powierzchnie biurowe, które wynajmuję, z dywidend moich spółek, z tantiem autorskich, z handlu, honorariów, z napiwków (kiedy pracuję jako barman)... Lubię, kiedy pieniądze się kręcą i rozmnażają. W TVN Style rusza Pana kolejny autorski program „Po mojemu”. O czym on jest? – To pewien rodzaj poradnika. Ludzie w Polsce nadzwyczaj często ulegają modom i trendom – przestają myśleć samodzielnie przy wyborze książki, filmu, wystroju wnętrza, doborze ubrania czy zakupie biletów na wakacje. Ja w tym moim programie będę radził, jak uniknąć bezmyślnej sztampy. Na przykład sprawa zmarszczek – kobiety jak jeden mąż starają się odzmarszczyć. Stosują kremy, pomady, maseczki, botoksy... a ja namawiam, by wychodzić na słońce i marszczyć się jeszcze bardziej. Bo twarz pomarszczona jest ciekawa, bo widać na niej przeszłość, doświadczenia, radości... Mężczyźnie wcale nie przeszkadzają zmarszczki u kobiety, którą kocha. Przeciwnie – jeśli ona sobie zrobi nową twarz, to w pewnym sensie odpłynie w dół – do niższej grupy wiekowej i wtedy jej mąż poczuje zagrożenie i niepewność, bo nagle jego ukochana zacznie być adorowana przez mężczyzn o 10 lat młodszych. WOJCIECH CEJROWSKI (ur. 27 czerwca 1964 r. w Elblągu) – dziennikarz, satyryk, podróżnik, autor książek. Był w 40 krajach na sześciu kontynentach. Mówił Pan kiedyś, że nie wystąpiłby w jakiejś audycji ze względów estetycznych i wizerunkowych. Czy program w TVN Style, gdzie Polaków uczy się, „jak jeść bezę”, nie zaszkodzi Pana wizerunkowi? Czy to już po prostu Panu obojętne, w jakiej stacji Pan występuje, byleby dobrze płacili? – Chce mnie Pan obrazić? A ponadto... czy katolicki dziennikarz w ogóle powinien w taki sposób formułować myśli – przecież Pan swoim pytaniem mnie osądza... No więc NIE jest mi obojętne, w jakiej stacji występuję, młody człowieku. A mój wizerunek buduję bardzo świadomie i roztropnie. Jednocześnie wie- lokrotnie dawałem świadectwo wystarczająco ortodoksyjnej postawy, wielokrotnie nie tylko ryzykowałem, że mnie wywalą za poglądy, ale doświadczałem tego w praktyce. TVN Style jest stacją o charakterze rodzinnym i jak się Pan rozejrzy po ramówce, to zobaczy, że nie jest to bynajmniej telewizja feministyczna ani lewacka. Raczej skierowana do kobiet z dziećmi. A zamiast telenoweli nadają klasykę literatury w formie seriali BBC. Jest tam tylko jeden mało estetyczny i niezbyt elegancki element – program Jolanty Kwaśniewskiej. Ale to mnie jakoś nie zniechęciło. W innych stacjach też pojawiają się postaci, którym kulturalny człowiek ręki nie podaje. A pańskie pismo zostało oddane do dystrybucji tej samej firmie, która handluje Jerzym Urbanem i czy ja mam teraz przestać Panu udzielać wywiadu, bo Pan jesteś upaprany kolaborant? Czy nie obawia się Pan, że przez świat mediów został Pan zaszufladkowany jako „egzotyczny katol”, który nabluz- 44 44_46_GN12.indd 44 2008-03-14 16:25:07 SPOŁECZEŃSTWO. WYWIAD otycznym katolem ga, jak trzeba, od głupków przezwie i „przejedzie się” po Frytce? Czy nie wpadł Pan w pułapkę swojego publicznego wizerunku, którego ocierająca się o skandal forma przesłania przekaz ważnych treści? Dlaczego ludzie oglądają w Internecie program, w którym odbył Pan rozmowę z Frytką z Big Brothera? Nie dlatego, żeby podpatrzeć nowoczesną strategię ewangelizacji i zobaczyć, jak prawda wyzwala człowieka. Tylko dlatego, że to fajny ubaw, a „Cejrowski znowu pojechał po bandzie”. Gdzie przebiega granica między ostrym wyrażeniem słusznego sprzeciwu a obrażaniem drugiej osoby i zamknięciem się na dyskusję? – Granicy w takich kwestiach należy szukać we własnym sumieniu. W „Warto rozmawiać”, kiedy w stronę pani Senyszyn powiedziałem, że „z głupkami nie warto rozmawiać”, też nikogo nie wyzywałem, tylko stwierdziłem w dobitny sposób, że pewne kwestie nie mogą podlegać negocjacjom ani dyskusji oraz że nie warto rozmawiać z głupkami, bo wówczas poważne kwestie zostają sprowadzone do poziomu głupstwa. Moja strategia polega na tym, by robić miejsce dla innych ludzi o podobnych poglądach. Gdyby mnie wtedy nie było w programie „Warto rozmawiać”, gdybym nie wybuchnął gorącym sprzeciwem, to dwie osoby siedzące na prawo ode mnie – Joanna Najfeld i prof. Nalaskowski – byłyby przez widzów ocenione jako skrajne. Dzięki mojemu „egzotycznemu katolicyzmowi” widz ocenił poglądy tej dwójki jako umiarkowane. I o to szło! I to jest prawdziwa wygrana. Od 25 lat podróżuje Pan po świecie. Kiedy Cejrowski turysta zamienił się w Cejrowskiego podróżnika i antropologa? – Turystą nie byłem nigdy. Na pierwszą wyprawę do Ciągle Pan podkreśla wyjątkowość Indian, a jednocześnie konstatuje ze smutkiem, że na widok europejskiego garnka czy latarki głupieją i już nie mogą bez nich żyć. W czym więc różnią się od nas? Meksyku pojechałem jako tłumacz i logistyk, a była to wyprawa naukowa – speleologiczna. Na drugą pojechałem z kamerą, na trzecią z aparatem fotograficznym... Każda wyprawa – od pierwszej do tej ostatniej, sprzed miesiąca – była dla mnie pracą zarobkową. – Eeee... nie bardzo wiem, skąd Pan wyciągnął te wnioski… Podobno przygotowuje Pan antropologiczną dokumentację ostatnich plemion Amazonii, które jeszcze nie porzuciły swojej tradycji, języka i kultury. Co Pan robi z tym materiałem? Powiedział Pan tak w jednym z wywiadów… – W Europie już dawno nie produkuje się garnków, więc Indianie znają wyłącznie tanie chińskie. No i nie widziałem, – Sprzedaję uczelniom w USA. Dobry zarobek. R E K dokończenie na s. 46 L A M A 23 marca 2008 GOŚĆ NIEDZIELNY – A skąd Pan taki mądry? Bo ja na przykład nie robiłem badań na temat tego, dlaczego ludzie oglądają ten program z Frytką. Być może z powodów podanych przez Pana, ale ja tego nie wiem. Pan wie? Jeśli tak, to skąd? Taka niezawodna intuicja? A może Pan prorok? No i być może rzeczywiście jestem „egzotyczny katol”, bo połowę życia spędziłem w krajach egzotycznych i to na pewno miało na mnie wpływ. – Polakiem jestem z urodzenia, a kulturowo bliżej mi do Amerykanów; no więc być może jestem „egzotyczny katol”, ale skoro katol, to z definicji nie bluzgam nikomu. I nikogo nie przezywam. Natomiast staram się być ostry i dobitny do granic wyznaczonych wskazaniem Jezusa, by TAK było TAK, a NIE było NIE. Z Frytką rozmawiałem o pryncypiach, a nie o niej samej. I dałem jej w tym programie wielokrotnie szanse jako człowiekowi, by sama inaczej oceniła swoje czyny. Niech Pan to sobie obejrzy ponownie – ja niczego nie osądzam, za to PYTAM dociekliwie. Mój wizerunek publiczny nie jest dla mnie pułapką, gdyż ja nic nie muszę – nie muszę pracować w TV, ani nawet nigdzie w Polsce. Od wielu lat mam niezależność finansową, pozwalającą mi swobodnie poruszać się w świecie, w którym inni koledzy dziennikarze się samoograniczają – bo tu dom w kredycie, tam żona i dziecko, a oni na pensji w gazecie... Ja jestem finansowo niezależny od pracy w mediach, więc mogę sobie pozwolić na to, by mnie z mediów usunięto. I dlatego też pozwalam sobie na więcej. 45 44_46_GN12.indd 45 2008-03-14 16:25:08 SPOŁECZEŃSTWO. WYWIAD żeby któryś „zgłupiał” na widok latarki. Ich raczej zaciekawia, że światło może nie parzyć w palec – dlatego jak już raz dostaną latarkę, to „nie mogą bez niej żyć”, czyli bardzo chcą ją mieć na własność. A w czym Indianie się różnią od nas? No, cywilizacyjnie jesteśmy odlegli o jakieś 10 tysięcy lat – oni żyją w epoce kamiennej, my w epoce elektronicznej. Ale istotowo nie różnimy się niczym – Indianin został ulepiony ręką tego samego Boga, według tego samego wzorca. Są zatem wśród Indian głupcy i mędrcy, dobrzy i świnie – tak jak u nas. Co Pan będzie robił, kiedy z powierzchni ziemi znikną ostatnie tradycyjne plemiona i puszcza amazońska? Zacznie Pan zwiedzać Europę? – Europę skreśliłem już dawno. Osiądę na Karaibach, a dla rozrywki i zarobku będę wykładowcą uniwersyteckim. No i do śmierci mam zamiar pisać książki i wychowywać dzieci. Europą się nie interesuję. Europa mnie mierzi lub nudzi – zależnie od okoliczności. Czasami Europą gardzę, innym razem się jej wstydzę, więc kiedy wreszcie stąd wyjeżdżam, to staram się o Europie nie myśleć. R E K L A M A �������������� ���������������� ����������������� GOŚĆ NIEDZIELNY 23 marca 2008 ����������� ������������� � ���������������� Planuje Pan wyemigrować na stałe do Ameryki. I zmienia Pan obywatelstwo. Nie chce Pan już mieszkać w Europie? – Mnie nie odpowiada Unia Europejska i jej prawa – głosowałem przeciwko wcieleniu Polski do UE. Najbardziej dotkliwe jest unijne prawo podatkowe – dlatego chcę przestać być obywatelem Unii, a ponieważ niestety nie mogę tego zrobić inaczej niż zrzekając się polskiego paszportu, no to... przestanę być OBYWATELEM RP, nie przestając przy tym być Polakiem i patriotą. Ponadto będę tu często bywał na prawach rezydenta. Mam tu trochę interesów, majątku, no i mam rodziców. Musi Pan mieć świadomość, że taki gest niesie ze sobą pewien ważny przekaz. Jest Pan rzecznikiem poglądów niemałej grupy osób w tym kraju. – I właśnie dlatego to robię. Przekaz mój jest taki, że podatki są za wysokie, a prawa unijne są złe. Jeśli ktoś ma zamiar porządnie zadbać o swoją rodzinę, o dzieci, o ich przyszłość, to powinien wynieść swoje interesy poza Unię, a dzieciom załatwić zagraniczne paszporty. Jednocześnie można nadal mieszkać na terenie Polski i Polsce służyć. Ale już jako wolny człowiek, a nie unijny niewolnik. Czy w puszczy Amazonii łatwiej spotkać Boga niż na pustyni miast Europy? – Mnie zdecydowanie łatwiej, ale każdy człowiek znajduje dla siebie inne miejsce – inną jaskinię. Podobno zaczyna Pan dzień od modlitwy i lektury Starego Testamentu. Dlaczego upodobał Pan sobie akurat Stary Testament? � ������������ � ������������ � ����������������� � ������������� � ��������� Informacje: 022 558 08 05; 0 506 47 47 35 e-mail: [email protected] www. barnabici.opoka.net.pl ul. Sobieskiego 15, 02-930 Warszawa grób! No i boli mnie, że w miastach nie biją dzwony, że księża nie chodzą stale w sutannach, że Komunii nie mogę przyjąć przy obrusiku, tylko na szybko, na stojaka, z marszu, w kolejce jak po hamburgera... To mnie boli. – Stary Testament rozumiem, do Nowego nie dorosłem duchowo. Nowy Testament do mnie nie przemawia i mnie... nudzi. W Starym są proste reguły, a ja taki język lubię. Czy warto toczyć spory światopoglądowe o aborcję, eutanazję, in vitro, obecność religii w szkołach? – Sporów toczyć nie warto, bo tu się nie ma o co spierać – sprawa jest jasna: aborcja i eutanazja to morderstwo i należy je karać dożywociem. HTTP://WWW.CEJROWSKI.COM dokończenie na s. 46 Lubię, kiedy Bóg mi czegoś zabrania wprost oraz coś nakazuje jako ojciec – trochę apodyktycznie, ale zawsze z miłością. A koncepcja Boga – brata ludzi jest dla mnie trudniejsza... Częste wyjazdy pozwalają po powrocie do kraju i bliskich ujrzeć pewne sprawy z dystansu. Czy dostrzega Pan jakieś niepokojące zmiany w polskim katolicyzmie? – Na ulicach widzę gołe damskie tyłki powypinane na mnie z reklamy, z kiosku... Obnażone biusty... To mnie nie szokuje w Amazonii, natomiast w Polsce uznaję to za zdziczenie obyczajów. W kościele zaś szokujące jest odchodzenie od tradycji. To, że ja muszę szukać Rezurekcji, boli mnie osobiście. Jakaś „Wigilia Paschalna” – co to jest??? Rezurekcja jako pamiątka tego poranku, gdy trzy Marie poszły do grobu, jest czytelnym symbolem, a dzwony w środku nocy, że niby Pan zmartwychwstał o 2 nad ranem... A skąd my to wiemy? Wiemy tylko tyle, że o świcie Marie znalazły pusty Kiedyś powiedział Pan, że należałoby dokonywać samospaleń przed klinikami, w których dokonuje się aborcji. A aborterów wystrzelać. Dalej Pan tak uważa? – Tak uważam, bo skoro w obronie dorosłej osoby mamy prawo wyciągnąć broń i strzelać – robią to na przykład policjanci – to tym bardziej w obronie niewiniątek zabijanych w klinikach. Zabijanie dzieci to nie są żarty, to nie jest medycyna. Najbardziej dramatyczne wydarzenie w Pańskim życiu to… – A bo ja wiem? Topiłem się ze dwa razy na poważnie. Raz do mnie strzelali, raz mnie torturowali... Ale czym jest dramatyzm? Tragedią? Nieszczęściem? Strachem? Czy może ważnym zakrętem życiowym? A najpiękniejsze? – ...hm… Jak Ona mi powiedziała: I love Wojtek. Czego Pan się najbardziej w życiu boi? – Śmiertelnych chorób, kalectwa. Nie robi Pan planów na życie. Ale ma Pan tysiące marzeń. Jakie są trzy najważniejsze? – Nie Pańska sprawa, bo to sprawa osobista. I niech się za te trzy marzenia pomodlą Czytelnicy tego wywiadu. Dziękuję. 46 ��������������������� 44_46_GN12.indd 46 ��������������������� 2008-03-14 16:25:11