Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy Hegel

Transkrypt

Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy Hegel
Przedwzmacniacz liniowy + wzmacniacz mocy
Hegel P30 + H30
Cena: 23 500 zł + 46 500 zł
Producent: Hegel
Kontakt:
P.O. Box 2 Torshov | NO-0412 Oslo, Norway
tel.: +47 22 60 56 60 | fax: +47 22 69 91 56
e-mail: [email protected]
Dystrybucja w Polsce: Hegel Polska
Kraj pochodzenia: Norwegia
Strona producenta: Hegel
Strona polskojęzyczna: Hegel
Tekst: Wojciech Pacuła
Zdjęcia: Piksel Studio
Hegel jest firmą-niespodzianką, o której mówiłem we wstępniaku z zeszłego miesiąca. Od połowy
października oficjalnie jej pierwszym w historii dystrybutorem w Polsce jest Hegel Polska,
powołana specjalnie do tego jednego zadania. Czynna jest także piękna, naprawdę udana,
polskojęzyczna strona internetowa (trochę prywaty nie zawadzi, prawda? – Stronę przygotowała
firma Piksel Studio, która przygotowuje również „High Fidelity”:)
Hegel to firmą norweską, raczej niewielką, jeśli patrzeć od strony zatrudnionych w niej ludzi,
jednak konsekwentnie, krok po kroku budującą swoją pozycję najpierw w krajach skandynawskich,
a potem na świecie (zaczynając – uwaga – od Japonii). Jej siłą sprawczą są inżynierowie będący
melomanami. Dlatego też nie znajdziemy w urządzeniach tego producenta żadnych wydumanych
teorii, niby-odkrywczych rozwiązań, a tylko patenty (prawdziwe Patenty), w czym przypomina inną
podziwianą przeze mnie firmę – szwajcarskiego Soulution, którego wzmacniacz model 710
rezyduje w moim systemie odniesienia.
Hegel pozwolił sobie na jedyno odstępstwo od poprawności, wyszukując nazwy dla swoich
patentów: SoundEngine, DualPower, czy DualAmp, żeby pozostać jedynie przy technice
wzmacniającej. To nie są oczywiście rzeczy, których wcześniej byśmy nie znali, bo chodzi o
(odpowiednio) minimalizację zniekształceń skrośnych, a także tych, które występują przy
przechodzeniu między stopniami wzmacniającymi, o konsekwentne stosowanie osobnych zasilaczy
dla lewego i prawego kanału, a także o coś szczególnego – rozdzielenie stopni napięciowego i
prądowego, nie tylko elektryczne (brak sprzężenia zwrotnego i osobne zasilacze), ale i fizyczne
(osobne płytki). Jak jednak mówię – to nie jest mambo-dżambo, ale sprytne, zmyślne zastosowanie
narzędzi, jakie daje inżynieria.
Testowany system jest jednym z nowszych dodatków do oferty tego producenta, i – jak dotychczas
– najbardziej zaawansowanym technologicznie. Firma mówi o tej grupie urządzeń NextGen,
nawiązując oczywiście do słynnych wtyków WBT (szkoda, że ich tutaj nie ma…), ale i
podkreślając pewną zmianę, coś nowego w myśleniu firmy. Wprowadzone do sprzedaży na
przełomie listopada i grudnia 2010 roku urządzenia należą do referencyjnej serii tego producenta.
ODSŁUCH
Nagrania użyte do odsłuchu:
• Abba, Gold. Complete Edition, Polar Music International AB/Universal Music [Japan],
UICY-91318/9, 2008, 2 x SHM-CD (2008).
• Audiofeels, Uncovered, Penguin Records, 5865033, CD (2009).
• Clifford Brown, Memorial, Prestige/JVC, VICJ-41562, K2 CD (1999).
• Ella Fitzgerald & Louis Armstrong, Ella and Louis, Verve/Lasting Impression Music, LIM
UHD 045, UltraHD CD (2010).
• Glen Gould, Bach: The Art Of The Fugue, Sony Music/Sony Classical, SMK 52 595, The
Glen Gould Edition, SBM CD (1997).
• Jean Michel Jarre, Magnetic Fields,Epic/Sony Music, 488138 2, CD (1997).
• John Coltrane, Coltrane’s Sound, Atlantic/Rhino, R2 75588, CD (1999).
• Miles Davis, Seven Steps To Heaven, Columbia/Sony Music/Analogue Productions, CAPJ8851, SACD/CD (2010).
• Nat “King” Cole, Love is the Thing, Capitol/Analogue Productions, CAPP 824 SA,
SACD/CD (2010).
• Peter Gabriel, So, RealWorld/Virgin, SAPGCD 5, SACD/CD (2003).
• Pink Floyd, The Wall, EMI Records/EMI Music Japan, TOCP-71142-43, 2 x CD (2011).
• Radiohead, The King of Limbs, Ticker Tape Ltd., TICK-001CDJ, Blu-spec CD (2011).
• The Dave Brubeck Quartet, Time Out, Columbia/Sony Music/Sony Entertainment Hong
Kong, 8835321, No. 0055, K2HD CD (2011).
• Thelonious Monk, Brilliant Corners, Riverside/Universal Music Japan, UCCO-9220, CD
(2007).
Japońskie wersje płyt dostępne na CD Japan.
System Hegla gra na tyle zaawansowanym, dojrzałym dźwiękiem, że nie jest go łatwo w
pierwszym, czy drugim podejściu „rozebrać” na czynniki pierwsze. Ocenić go można bardzo
szybko, od razu słychać z czym mamy do czynienia. Jednak odpowiedź na to, dlaczego, co i jak się
to ma do systemu odniesienia i innych dobrych wzmacniaczy było – przynajmniej dla mnie – o
wiele trudniejsza. To nie jest jednowymiarowy dźwięk, ani nawet specjalnie „charakterystyczny”.
Da się oczywiście wskazać takie jego elementy, które można będzie przypisać tylko jemu, ale w
tym przypadku bardziej chodzi chyba o pewien zestaw cech, sposób ich ułożenia, a nie o
pojedyncze walory/wady.
Testowany wzmacniacz jest przykładem na to, jak bardzo technika tranzystorowa w ostatnich latach
zbliżyła się do lampowej, przynajmniej jeśli chodzi o barwę dźwięku, zaangażowanie,
transparentność. Pisałem coś takiego już wcześniej, przy wzmacniaczach Vitusa, Lavardine’a i
BFA, ale tutaj nabiera to większej wartości, bo wyraźnie nie chodzi o „upodobnienie” tego dźwięku
do dźwięku lampowego. Słychać, przynajmniej jak dla mnie, że pewne działania, techniki i
technologie, byle właściwie zastosowane, z poszanowaniem „twardej” wiedzy inżynierskiej, ale
skorygowanej wrażliwością melomana, praktyka audio dają wyniki niezwykle zbliżone do tego, co
się dotychczas udawało przede wszystkim ludziom związanym z lampami, do tego, co technika
lampowa daje na „dzień dobry”. Tak, jakby cechy technologii tranzystorowej, tradycyjnie
pojmowane jako „wady”, były problemem nie jej samej, a projektantów, były wynikiem swego
rodzaju nieudolności, a może braku doświadczenia.
Bo system Hegla gra w nieco ciepły sposób. Jest cieplejszy niż system odniesienia z końcówką
Soulution 710, ale nie tak ciepły jak trzy, przywołane wyżej wzmacniacze: Vitus SS-101, Lavardin
IT-15 i Beyond Frontiers Audio (BFA) Tulip. Do tego „typoszeregu” dodałbym jeszcze cieplejsze
urządzenie – ASR Emitter II. Większość innych wzmacniaczy tranzystorowych zagra przy Heglu
jaśniej, w bardziej agresywny sposób. „Lampowość” o której mówię nie jest jednak wpisana w to
granie bezmyślnie, to nie jest coś bardzo charakterystycznego dla testowanego wzmacniacza –
inaczej będzie się przejawiała przy niskich tonach i inaczej przy zakresie średniowysokotonowym.
Zacznę od tego pierwszego. Patrząc na H30, czytając jego specyfikację techniczną, a nade wszystko
starając się go przenieść, podświadomie oczekujemy fajerwerków basowych, zejść piekielnych i
uderzeń gniotących. Już gdzieś o tym mówiłem, nie wiem czy nie w teście Soulution 710 w
„Audio”, ale to stereotyp, powtarzany często mechanicznie, a biorący się od kilku wzmacniaczy
wysokiej mocy z lat 90. Teraz, jeśli wszystko jest na swoim miejscu, odbywa się to w kompletnie
inny sposób.
Bas Hegla jest głęboki i mięsisty. Co do tego nie ma wątpliwości. Jest jednak bardzo naturalny i w
dobrej proporcji z resztą pasma. Patrząc na cały ten zakres można powiedzieć, że jest go tyle, ile w
‘710’ z systemu odniesienia. Mający podobną wagę Vitus grał mocniejszym basem, mocniej
zaznaczał uderzenia, detale, krawędzie. I to na pewno będzie powodem radości dla wielu
melomanów. Hegel wydaje się pod tym w względem bardziej przypominać moją końcówkę
Soulution. A przy tym jego bas jest bardziej zwarty, lepiej kontrolowany i ma znacznie lepszą
definicję niż Lavardin i BFA. Znając ich konstrukcję łatwo sobie odpowiedzieć, dlaczego tak jest.
Trudniej jednak od razu „zaskoczyć”, dlaczego średni zakres basu, tam gdzie najwięcej operuje
gitara basowa i część kontrabasu, są w Heglu wyjątkowe, nawet na tle utytułowanej konkurencji. To
bardzo ważny element, ponieważ w dużej mierze to on ustawia ten dźwięk. A muszę powiedzieć, że
tak dobrze kontrolowany, tak płynnie spięty z średnicą zakres niskotonowy (nie cały, zaraz o tym
powiem), poza Soulution słyszałem u siebie tylko raz – z systemem Krella, przedwzmacniaczem
EVO 222 i końcówką mocy EVO 402 (test TUTAJ). Dobrze pamiętam ekscytację, z jaką słuchałem
wówczas płyty Larsa Danielsona i Leszka Możdżera Pasodoble – to było niemal mistyczne
przeżycie.
Norweski tandem to powtarza, dodając do tego wspomnianą integrację z resztą pasma. Potwierdziło
się to i przy nowym remasterze Take Five The Dave Brubeck Quartet i przy nagraniach w rodzaju
So Petera Gabriela czy The King of Limbs Radiohead – to było TO!
Jak mówię, to nieco miękki, ale w naturalny sposób, bas, znakomicie kontrolowany. Rzeczy,
wydawałoby się, wykluczające się. Najniższy jego zakres nie jest tak czytelny jak z Soulution 710,
ani też tak „fizyczny” i klarowny, ale jak do tej pory nie spotkałem wzmacniacza, który by to
potrafił powtórzyć. Jeśli jednak mówimy o nieco wyższej jego części, to Hegel jest w absolutnej
czołówce znanych mi wzmacniaczy, bez względu na technologię i pieniądze.
O ile bas był w znacznej mierze podobny do tego, co znam z Soulution 710, choć nie do końca i nie
we wszystkich dziedzinach, a i tak wynik był spektakularny, o tyle zakres średniowysokotonowy
zbliża Hegla do wymienionych wyżej wzmacniaczy. Nie zmienia się jego charakter, to bardzo
konsekwentnie prowadzony dźwięk, ale np. góra wydaje się dość mocna i aktywna.
Jest przy tym nieco słodka i nie jaskrawa. Jest jej sporo, a to dlatego, że wzmacniacz Hegla potrafi
wydobyć dalsze plany, współbrzmienia, harmoniczne itp. w sposób, jakiego po wzmacniaczu
tranzystorowym się nie spodziewamy, przypisując te umiejętności dobrym lampom. Blachy z tyłu
sceny, generowane elektronicznie detale, smaczki itp. miały nieco lepszą definicję niż z Soulution.
Były bardziej nasycone i miały więcej „miąższu”. Co ciekawe, jeśli blachy i inne detale, o których
mówię były blisko nas, na pierwszym planie, to nie były już tak spektakularne i znacznie wyższa
rozdzielczość mojego wzmacniacza pozwalała im błyszczeć mocniej i pewniej, wciąż zachowując
właściwe proporcje w stosunku do reszty pasma. Hegel bliski plan, przynajmniej w porównaniu
referencja, traktował w bardziej zachowawczy sposób.
Ta rozbieżność mnie zastanowiła i po namyśle dochodzę do wniosku, że wpływ na to ma lekkie
podciągnięcie tylnych planów i znakomita plastyka. Soulution, bo to jeden z dwóch wzmacniacz, do
jakich mogę Hegla porównywać z czystym sercem (drugim jest Vitus), wydaje się w tym jednym
elemencie nieco suchszy, trochę bardziej wycofany. To on pokazuje dokładniej dźwięk, to z nim
wszystko jest jeszcze bardziej zbliżone do naturalności, ale nie sposób nie docenić tego, co udało
się inżynierom z Norwegii.
Dźwięk testowanego systemu jest bardzo zwarty, czysty i dynamiczny. Wzmacniacz dość nerwowo
reaguje na kompresję, np. jak na płytach Abby czy Petera Gabriela, bo spowalnia nieco dźwięk, nie
pozwala mu się rozwinąć. Z drugiej strony to jeden z nielicznych wzmacniaczy, z którym płyta So
brzmiała naprawdę fajnie. Przede wszystkim przez wypełnienie ewidentnych dziur, jakie są na tej
płycie między dźwiękami, neutralizując suchość tego nagrania. Najniższy bas nie jest tak
„dotykalny”, fizyczny jak w Soulution. Jego wyższy zakres jest jednak bardzo kolorowy, kipiący
życiem.
Hegel to system o wielu obliczach, które ujawnia w zależności od nagrania. Nad wszystkim
dominuje jednak coś jak odcisk palca dobrej technologii – pełnia i dojrzałość. Choć jego moc jest
okrutna, to nie daje to efektu drapieżnego, bezlitosnego dźwięku. Bas jest tutaj częścią całości,
nagrania, nie dobrem samym w sobie. Myślę, że nie ma kolumn, których by nie rozruszał –
począwszy od Ktêm Franco Serblina, poprzez German Physiks HRS 120 Carbon i Ascendo System
ZF3 S.E. i Avalony, na Sonus Faberach Elipsa i Stradivari skończywszy. Co ciekawe, cieplejsze
kolumny, jak moje Harbethy zagrają niezwykle, po prostu olśniewająco dobrze. Mimo że ich
charakter trochę się pokrywa z tym, jak gra Hegel. To nie jest ósmy cud świata, da się to i owo
zrobić lepiej, a i najlepsze SET-y zagrają jeszcze bardziej zniuansowanym dźwiękiem.
No, ale przecież mówimy o wzmacniaczu, który kosztuje połowę, albo i jedną trzecią tego, z czym
go porównywałem i z jakimi kolumnami może zagrać. Trudno mi więc nie przekazać Wam emocji,
z jakimi ten test prowadziłem.
WARUNKI ODSŁUCHU
Wzmacniacz Hegla stał na grubej sklejce, a ta na stopach Cerapuc Finite Elemente stojących na
ziemi. Przedwzmacniacz z kolei stał na platformie powietrznej Acoustic Revive RAF-48. Inaczej
niż zwykle, do połączenia końcówki z kolumnami użyłem nie kabla Tara Labs Omega, ale innego
cudeńka z norweskiego kraju, kabli Skogrand Cables SC Air Markarian 421, które okazały się
niezwykle koherentne z dźwiękiem Hegla. Do połączeń między poszczególnymi urządzeniami
posłużyły mi zbalansowane kable Acrolinka 7N-AD5100 i Oyaide Tunami Terzo. I, podobnie jak w
przypadku kabli głośnikowych, w tym przypadku lepiej się wszystko zgrało z tańszym setem, tj. z
Oyaide. Cóż – tak to już jest, że to wszystko organoleptyka i trzeba wypróbować ileś kombinacji,
żeby znaleźć tę najlepszą. I wcale niekoniecznie będzie to się wiązało z najdroższym rozwiązaniem.
Oprócz mojego odtwarzacza Ancient Audio Air V-edition, posłużyłem się również źródłem
analogowym – gramofonem Transrotor ZET1 z wkładką Miyajima Labs Kensui i z
przedwzmacniaczem RCM Audio. Ten ostatni ma wyjścia zbalansowane XLR. A to szczególnie
ważne, bo wydaje się, że Hegel gra nieco lepiej właśnie w takiej konfiguracji. Nie jestem fanem
zbalansowanego łącza, ponieważ większość urządzeń nieszczególnie sobie radzi z idealnym
parowaniem dodatniej i ujemnej połówki. Tutaj wszystko było jak należy. I analog zagrał jeszcze
głębiej, jeszcze bliżej serca wydarzeń niż cyfra...
BUDOWA
P30
Przedwzmacniacz jest stosunkowo niewielki – ma klasyczną ściankę przednią, ale nie jest zbyt
głęboki. Tym bardziej dziwi więc jego duża masa. Ta wynika zarówno z budowy wewnętrznej
(transformator), jak i bardzo solidnej, grubej obudowy. Tę wykończono w testowanym egzemplarzu
na czarno. Front jest specjalnie ukształtowany – ma wybrzuszoną centralną część, która łagodnie
opada po bokach. Reszta obudowy złożona jest ze skręcanych ze sobą, aluminiowych elementów.
Całość stoi na trzech aluminiowych nóżkach, pod którymi są duże, półokrągłe gumowe podstawki.
Pilot jest niewielki, metalowy i ma małe, ale wyraźnie działające przyciski. Przydałoby się jednak
wyróżnić przyciski zmiany siły dźwięku, bo teraz są w złym miejscu i trzeba ich za każdym razem
szukać. Oprócz zmiany siły głosu i trybem „Mute” możemy za jego pomocą zmienić wejście, a
także sterować odtwarzaczem CD.
Front
Z przodu mamy tylko dwie gałki i duży przycisk zasilania z niebieską diodą powyżej. Prawa gałka,
koło której umieszczono średniej wielkości diody LED, także niebieskie, służy do zmieniania
wejścia. Gałka nie ma wyraźnego punktu początkowego i końcowego, steruje więc jakimś
przełącznikiem. Drugą gałką zmieniamy siłę głosu – ta z kolei ma początku i koniec, najwyraźniej
jest więc połączona z klasycznym potencjometrem. Całość wygląda solidnie i elegancko.
Tył
Patrząc na tylną ściankę można założyć, że urządzenie ma budowę zbalansowaną – oprócz trzech
liniowych wejść RCA oraz dwóch takich wyjść są też dwa wejścia zbalansowane XLR i dwa
wyjścia tego typu. Gniazda RCA są średniej klasy, nie są zbyt daleko od siebie. XLR-y są bardzo
porządne – pochodzą od Neutrika.
Oprócz wspomnianych przyłączy jest też wejście typu „pass-through”, przeznaczone do
podłączenia procesora AV i włączenia urządzeń Hegla w system kina domowego. Są też dwa minijacki, służące do łączenia urządzeń tej firmy w system, a także gniazdo sieciowe EIC.
Środek
Układy elektroniczne zmontowano na trzech płytkach – jednej dużej, zajmującej niemal całe
wnętrze oraz dwóch mniejszych. To dość prosty w koncepcji, ale skomplikowany w egzekucji układ
z bardzo dużym zasilaczem i rozbudowaną logiką. Sygnał z wejść trafia do hermetycznych
przekaźników Omrona, gdzie jest wybierane aktywne źródło. Takie same przekaźniki są przy
wejściach, czuwając nad tym, żeby chronić końcówkę mocy.
Sygnał w Heglu prowadzony jest w ultra-krótkiej ścieżce. Firma pisze, że sygnał w preampie
biegnie tylko przez dwa tranzystory i przez jeden do trzech oporników. Najpierw jednak sygnał
trafia następnie do mniejszej, ustawionej piętrowo płytki, na której jest regulacja siły głosu. Jak się
okazuje, ładny, czarny potencjometr Alpsa, z którym połączona jest gałka siły głosu, nie jest w torze
sygnału, a jedynie steruje układem dyskretnych oporników, kluczowanych tranzystorami. Płytka
zmontowana jest w technice SMD i ma własne zasilanie (osobne uzwojenie wtórne w
transformatorze zasilającym).
Po stłumieniu sygnału sygnał idzie do sekcji wzmacniającej, umieszczonej tuż przy tylnej ściance.
Pracują w niej wyłącznie ręcznie parowane tranzystory średniej mocy, sugerujące sporą wydajność
prądową układu. Sekcja te została wykonana według koncepcji SounEngine opracowanej przez
Hegla. Zastosowano tu po dwie komplementarne pary (pamiętajmy, że układ jest w całości
zbalansowany!) tranzystorów MOSFET 2SK2013 i 2SJ313 przeznaczonych do zastosowań we
wzmacniaczach audio. Ta część układu zmontowana jest tradycyjnie, tj. z przewlekanymi
elementami, dlatego można było zastosować bardzo dobre, precyzyjne, metalizowane oporniki o
małej tolerancji.
Przed jednym z wyjść RCA umieszczono zworki, którymi możemy wybrać, czy będzie to wyjście z
regulowanym napięciem, czy też stałopoziomowe, np. do nagrywania lub dla zewnętrznego
wzmacniacza słuchawkowego.
Jak mówiłem, zasilacz jest wyjątkowo rozbudowany. To kilka gałęzi, wielokrotnie stabilizowanych
i filtrowanych. Zaczyna się to w średniej wielkości transformatorze toroidalnym, najwyraźniej
wykonanym przez Hegla. Wychodzą z niego trzy uzwojenia wtórne. Obok widać mnóstwo
kondensatorów filtrujących – mniejszych i większych, w tym firmy Nover typu „Audio Grade”. Jest
ich sześć, każdy po 10 000 μF, a mniejszych kondensatorów Rubycona naliczyłem 14. Są też
jeszcze mniejsze. Ładnie, za pomocą kondensatorów polipropylenowych, odsprzęgnięto diody w
zasilaczu.
To bardzo solidna, ładna konstrukcja. Uwagę zwraca duży zasilacz, dyskretny układ regulacji siły
głosu oraz oparta o MOSFET-y sekcja wzmacniająca i buforująca. Gniazda RCA nie są złocone, a
układ jest zbalansowany – wyraźnie widać, że konstruktorzy stawiają na połączenie tego typu.
Dane techniczne (wg producenta):
Wejścia: 2 x zbalansowane XLR, 3 x niezbalansowane RCA i wejście kina domowego
Wyjścia: 1 x zbalansowane XLR, 2 x niezbalansowane RCA
Wejście IR: 3,5 mm
Trigger: 12 V wyjście
Stosunek sygnał/szum: powyżej 130 dB w trybie zbalansowanym
Przesłuch: mniej niż -100 dB
Zniekształcenia: mniej niż 0,005%
Zniekształcenia intermodulacyjne: mniej niż 0,01%
Wymiary: 6 cm x 43 cm x 30 cm (HxWxD)
Waga 10 kg
H30
H30 jest potężnym, ważącym 55 kg urządzeniem. Jego obudowa została wykonana w całości z
aluminium – także ścianka przednia, mająca kształt podobny do tego z przedwzmacniacza.
Front
Pośrodku ścianki przedniej jest tylko duży, mechaniczny wyłącznik sieciowy z diodą LED nad nim
oraz wyfrezowane, duże logo Hegla
Tył
Z tyłu mamy piękne, duże i bardzo wygodne, zakręcane gniazda głośnikowe (złocone). Są też
wejścia – RCA i XLR dla lewego i prawego kanału, a także osobne wejścia monofoniczne – H30
może bowiem pracować albo jako wzmacniacz stereofoniczny, albo zbridżowany monoblok.
Gniazda RCA są znacznie lepsze niż te w przedwzmacniaczu.
Środek
Układy zmontowano na kilku płytkach. Pośrodku urządzenia są jednak dwa, potężne, ustawione
jeden na drugim, transformatory toroidalne zasilacza o mocy 1000 W każdy. Pozwala to na oddanie
1,1 kW mocy przy 8 Ω (tryb zbridżowany). Wychodzą z nich po dwa główne uzwojenia wtórne dla
końcówek i dwa kolejne (też z każdego z nich) dla drivera końcówek i dla sekcji wejściowej.
Rozdzielono bowiem układy na osobne płytki – na część napięciową i prądową (DualPower). W
sekcji wejściowej i sterującej pracują tranzystory małej mocy typu J-FET, w specyficznej aplikacji,
mającej zmniejszać zniekształcenia zwane „Harmonic Dustortion”. W ich zasilaczu pracują układy
stabilizujące. N płytce widac też wysokiej klasy kondensator polipropylenowy Auricap firmy
Audience, niestety nie wiem, do czego służy. Jest tylko jeden na kanał, więc nie pracuje w torze
wzmocnienia.
W sekcji prądowej mamy po dwa osobne wzmacniacze na kanał, zbridżowane, a przez to
zbalansowane od początku do końca. W każdym kanale pracuje po siedem par komplementarnych
tranzystorów bipolarnych na gałąź, a to znaczy po czternaście par na kanał. To 15-amperowe
tranzystory Motoroli MJL1302 i MJL3281. Razem z nimi na tę samą płytkę wlutowanych jest aż
szesnaście (na kanał) dużych kondensatorów filtrujących Nover. Razem mają pojemność aż 320
000 μF. Koło przedniej ścianki mamy cztery scalone mostki prostownicze dla tych tranzystorów –
wyraźnie widać, że tak naprawdę to mówimy o czterech osobnych wzmacniaczach w jednej
obudowie – w każdym kanale pracują dwa, formując zbalansowany wzmacniacz pracujący w
mostku.
Dane techniczne (wg producenta):
Moc wyjściowa: więcej niż 1 x 1100 W przy 8 Ω
Minimalna impedancja obciążenia: 1 Ω
Wejścia: 1 niezbalansowane RCA i 1 zbalansowane XLR
Impedancja wejściowa: 20 kΩ XLR | 10 kΩ RCA
Stosunek sygnał/szum: > 100 dB
Przesłuch: < -100 dB
Zniekształcenia: < 0,003% (przy 100 W i 8 Ω)
Zniekształcenia intermodulacyjne: < 0,01%
Współczynnik tłumienia: > 500
Zasilacz: 2000 W, 320 000 μF pojemności
Stopień wyjściowy: 56 sztuk szybkich tranzystorów bipolarnych, 15 A/200 W
Pobór mocy: 120 W w spoczynku, urządzenie włączone, 30 W w trybie ECO
Wymiary: 21 cm x 43 cm x 55 cm (HxWxD)
Waga: 55 kg
Dystrybucja w Polsce: Hegel Polska
Kontakt:
e-mail: [email protected]
URL: www.hegelpolska.pl

Podobne dokumenty