Zakupy na zeszyt
Transkrypt
Zakupy na zeszyt
Reportaż literacki Marzena Żulewska III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Kamila Norwida ul. Kilińskiego 15 22-400 Zamość Eliza Leszczyńska - Pieniak Zakupy na zeszyt Mają domy, dzieci, żony… często nawet rodziców którzy jeszcze są w stanie pomóc. Fakt nie zawsze bo pochodzą z różnych środowisk. Czasem ciągnie się to za nimi od pokoleń „ dziadek pił, ojciec pił to niby ja mam być inny ?, po rodzinie nic nie ginie”- dodaje ze szczerym uśmiechem Tadeusz Szarka, jeden z wielu Skierbieszowskich alkoholików. Niegdyś znany z wielkiego gospodarstwa, dużych ciągników, wielu hektarów pola… a dziś? Margines społeczny, który nie ma szansy na powrót do dawnego życia. ’’Ona była dobra z matmy, a on pił jabole…’’ Sklep w Skierbieszowie. Budynek jest stary i trochę zniszczony. Niezależnie od pory dnia, przed sklepem siedzi paru pijaków i zawsze jest zamieszanie. Mimo wielu apeli księży, alkohol udostępniany jest im nawet w święta. Wchodzę przez drzwi, w których zawieszony jest dzwoneczek, jednak kiedy jego dźwięk rozlega się w sklepie, nikt nie przychodzi by mnie obsłużyć. Czekam kilka minut, zanim przy ladzie pojawia się ekspedientka. Gdzieś z zza szafy słyszę jak ktoś mówi: - Nie sprzedawaj im już dzisiaj na zeszyt! - Dlaczego? –jest trochę zdziwiona. Nie ma się co dziwić, pracuje tu od niedawna, przyszła z miasta ma, jeszcze prawo nie znać tych ludzi. - Bo już i tak dzisiaj popili, poza tym cholera rzadko kiedy oddają, rolnicy od siedmiu boleści- kobieta jest wyraźnie zdenerwowana. Wychodzę z proszkiem w ręce, sklepowa właśnie odmawia komuś sprzedania „jabola". Nazwa przyjęła się wśród mieszkańców i jest potocznym określeniem taniego wina. Staję w drzwiach i patrzę jak w końcu ulega i pisze coś na karteczce, którą szybko chowa do leżącego na ladzie notesu. Zadowolony mężczyzna odwraca się w moją stronę - Co się tak gapi, człowieka nie widziała ? Zaprzepaścić szanse Poobijani, sini, brudni, śmierdzą własnym moczem, chodzą w potarganych łachach a wódę czuć od nich na odległość kilku kroków. Rzuca się w oczy nie tylko jego wygląd ale i zachowanie. Spuszczona głowa, szepty pod nosem i te ręce… stale drżące i jakieś nie pasujące do całej reszty. W rozmowie z obecnym proboszczem parafii Skierbieszów dowiaduje się, że jeden z miejscowych „marginesów” był w okresie młodzieńczym jego dobrym przyjacielem. Chodzili razem od szkoły, wspólnie imprezowali. „ Nasze drogi potem trochę się rozeszły”- mówi ksiądz. „Ja poczułem powołanie Łoker- bo tak na niego wtedy wszyscy wołaliśmy w pewnym sensie też je poczuł, dostał się do szkoły policyjnej po czym rozpoczął prace w KGP w Warszawie, miał przed sobą naprawdę wielką karierę. Co stało się później i czemu Tadzio wkroczył na tą złą drogę nie wiem, nasz dawny kontakt całkowicie się urwał- mówi. „ Oczywiście próbowałem pomóc mu wyrwać się z tego szamba ale to na nic, do tego trzeba chęci obu stron”- dodaje. Żyje się im…. jak? - Kupa wariatów i gnoi tu jest. Pijaków zawodowych, więcej nic. Gdzie dorwie parę złotych, to idzie i przepija w sklepie. Chleją niemiłosiernie, a potem idą szumią i drą się tutaj. Taka prawda - mówi jeden z mieszkańców. Póki „ojce” żyją to jeszcze jakoś przędą, jakaś renta, matka chociaż światło zapłaci, ale jak ich już zabraknie to tragedia. Z domu melinę w tydzień zrobią, światło niepłacone to odetną. Oni nie potrafią kontrolować swojego picia, nie panuje nad nim. Nie umieją dostrzec konsekwencji, jakie picie wywołuje w ich życiu i w życiu ich rodziny. Wymyślają setki powodów i usprawiedliwień. „Nie pale nie „biorę” przecież na cos umrzeć musze”. „Nawet Pan Jezus pił wino, jest o tym mowa w Ewangelii! ”, powiedzonka dla nas płytkie i trochę głupkowate stanowią dla tych jednostek często życiowe motta i błędne kierunkowskazy. Trochę inny świat Tu jest trochę inaczej niż w ,, Modzie na sukces”, gdzie wielki biznesmen wpada w nałóg coś mu się przyśni czegoś przestraszy i nagle przestaje pić na całe życie. Wieś ma trochę tak jakby swoje prawa. Tu człowiekowi nikt nie pomoże, nikt go na silę z tego nie wyciągnie. „Oj jak już ojciec przekroczy granice, zacznie coś odstawiać, bić to go wezmą na silę do Radecznicy, gdzie leczy się uzależnienia ale i stamtąd nikt nie wychodzi odmieniony, bo to trzeba chcieć” – mówi Małgosia, córka jednego z pijaków. Niektórzy siedzą w tym bagnie całymi rodzinami, chodź żony najczęściej tego nie wytrzymują zabierają dzieci i odchodzą rzecz jasna robią to tylko wtedy, gdy mają dokąd pójść. „Najgorzej, kiedy wraca do domu pijany. Drze się niemiłosiernie, potrafi nawet uderzyć…. Policja, wzywana przez sąsiadów, a czasem przeze mnie przyjeżdża, zabiera go na izbę wytrzeźwień. Ale po powrocie wszystko zaczyna się od nowa. Ostatnio prawie codziennie jest tak samo. Wrzask, płacz, policja… -opowiada mieszkanka. Ludzie nie potrafią współczuć, mają alkoholika za głupka który z własnej woli wkroczył na tą drogę. Nikt nie mówi, że jest to zwykła choroba z którą niewyobrażalnie ciężko jest wygrać. „Alkoholikiem jest się już zawsze, nawet nie pijąc przez kilkadziesiąt lat, ponieważ utrata kontroli nad piciem jest nieodwracalna”- mówi miejscowy lekarz.