PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 - Polski Związek Piłki Siatkowej
Transkrypt
PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 - Polski Związek Piłki Siatkowej
ISSN 1897-8762 nr 47 kwiecień 2012 WYDARZENIE PO RAZ TRZECI W ŁODZI str 4 ANALIZA SAMI SWOI CZY ZACIĘŻNE WOJSKO str 8 ROZMOWA SEBASTIAN ŚWIDERSKI ŚWIDER TRENEREM str 10 WYDARZENIE FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 SET14 MAGAZYN Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A. OCVVGTJQTP 57+OKEJCGNOGKUN 47 MAGAZYN ILUSTROWANY POLSKIEGO ZWIĄZKU PIŁKI SIATKOWEJ nr 47 kwiecień 2012 SPIS TREŚCI PZPS OD KUCHNI kurtka terrex feather ® .GMMKOCVGTKCã)14'6': 2TQ5JGNNUVYQT\QPQYãCĤPKGPCVCMKGQMC\LG 1VQMWTVMCIQVQYCPCEKĂIJMKG\KOQYGYCTWPMKYIxTCEJ/KEJK.GTLGP \FQD[YC/CVVGTJQTPQFUVTQP[ITCPK(WTIIGP CFKFCUEQOQWVFQQT Szanowni Państwo! Miło mi poinformować, że kilka dni temu w Lozannie, podczas posiedzenia Zarządu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej, została zawarta umowa między FIVB a Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, organizatorem Mistrzostw Świata Mężczyzn w Polsce 2014, określająca szczegółowe prawa i obowiązki obydwu stron. Dokument szczegółowo uzupełnia umowę podpisaną cztery lata wcześniej w Warszawie między FIVB PZPS i telewizją Polsat na współorganizację MŚ 2014. Przez ten czas podjęliśmy już wiele działań, które pozwolą na perfekcyjne przeprowadzenie turnieju i stworzenie niepowtarzalnej atmosfery, niezmiennie towarzyszącej siatkarskim widowiskom w Polsce. Przechodzimy więc do kolejnego etapu przygotowań do siatkarskiego mundialu w naszym kraju. Do Polski przyjadą 23 najlepsze drużyny świata. Podczas kuluarowych rozmów w Lozannie wielokrotnie słyszałem od szefów innych federacji, że marzą, aby ich zespoły narodowe zagrały w Polsce, przed polskimi wspaniałymi kibicami. Do historii przeszedł, trzeci polski i łódzki jednocześnie finał Ligi Mistrzów. Do historii przeszedł, trzeci polski i łódzki jednocześnie finał Ligi Mistrzów. Moi koledzy z CEV i FIVB zgodnie twierdzą, że PGE Skra Beł- chatów przeprowadziła zawody na najwyższym poziomie organizacyjnym, a kibice niezmiennie tworzyli piękne, barwne widowisko. Jestem bardzo rad, że Europa zaobaczyła po raz kolejny fascynujących polskich kibiców i porywający spektakl w wielkim finale. Mistrzom Polski niewiele zabrakło, aby sięgnąć po główne trofeum, ale taki jest sport. Nie zawsze sprawiedliwy. Gratuluję, że po dwóch medalach brązowych siatkarze z Bełchatowa poszli o krok dalej, zdobywając tym razem srebro. Nie ukrywam, że moi przyjaciele z krajów europejskich podczas ostatniego pobytu w centrali światowej siatkówki mocno mi zazdrościli. Mieli zresztą powody. To był niezwykle radosny weekend dla polskiej siatkówki klubowej. Okazało się bowiem, że Asseco Resovia Rzeszów zagra w finale Pucharu CEV, a finałowa potyczka Challenge Cup została zmonopolizowana przez inne polskie kluby – AZS Politechnikę Warszawską i Tytan AZS Częstochowę. Takiego wyczynu – udziału czterech polskich klubów w trzech finałach europejskich pucharów – jeszcze w historii naszej siatkówki nie było. I jak tu nie być dumnym z zaszczytu kierowania polską federacją? MIROSŁAW PRZEDPEŁSKI Prezes PZPS WYDAWCA: POLSKI ZWIĄZEK PIŁKI SIATKOWEJ ul. Grażyny 13, 02-548 Warszawa Tel. 22 440 83 44 Fax. 22 440 83 43 REDAKTOR NACZELNY – JANUSZ UZNAŃSKI REDAGUJE KOLEGIUM PROJEKT GRAFICZNY: MAREK WAJDA Na zlecenie Polskiego Związku Piłki Siatkowej redaguje Grupa Codex 02-457 Warszawa, ul. Czereśniowa 19A e-mail: [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie prawo skracania i redagowania nadsyłanych tekstów. Wszelkie prawa zastrzeżone. ISSN 1897-8762 Przyszłość siatkówki zależy od młodzieży. Czystość sportowej rywalizacji zależy od arbitrów. REPORTAŻ 14 TONY ROBOTY Dla siatkarskiej widowni pozostają osobami anonimowymi. Im mniej ich widać podczas zawodów, tym dobitniejszy to dowód, że swoją pracę wykonali perfekcyjnie. Z całą odpowiedzialnością trzeba jednak stwierdzić: bez nich żadne widowisko się nie odbędzie. REPREZENTACJA 17 OLIMPIJSKIE OTWARCIE ANASTASIEGO… Pod koniec marca selekcjoner reprezentacji siatkarzy, Andrea Anastasi, ogłosił skład 25-osobowej kadry, która po zakończeniu ligowych rozgrywek rozpocznie przygotowania do występów w tegorocznej edycji Ligi Światowej. KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE 2012 18 NOMINACJE PRAWIE OLIMPIJSKIE? Pierwszego maja rozpocznie się, a szóstego maja zakończy się europejski turniej kwalifikacyjny siatkarek do IO 2012. Dla Polek będzie to pierwsza i jedyna okazja, by wywalczyć prawo do gry w Londynie. DOOKOŁA SIATKI 22 ATOM JEST NIEBEZPIECZNY Niewiele brakowało, by ten zespół, budowany za niemałe jak na polskie warunki pieniądze, rozsypał się z hukiem. Informacje napływające znad morza nie były optymistyczne. Gwiazdy Atomu Trefl Sopot, drużyny, która dwa lata temu odkupiła miejsce w PlusLidze od Piły, narzekały, że nie dostają pieniędzy i zastanawiają się, czy grać dalej. FOTO: AGENCJA FOTOGRAFICZNA PRESSFOCUS FOTO: BEATA KOZAKOW-KOWALCZYK 13 MŁODZI I SPRAWIEDLIWI Wydarzenie FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 Wydarzenie PO RAZ TRZECI W ŁODZI Niemal 50 000 widzów oglądało w Atlas Arenie cztery mecze Ligi Mistrzów. libero Łzy najlepszegotorskiego Za ła w Pa ju ie turn po wielkim finale Po trzech złotac h nie cieszy siatkarbrąz Trentino Volleyzy MVP dla Mariusza Wlazłego 5 TO BYŁO TRZECIE SPOTKANIE NAJLEPSZYCH DRUŻYN KLUBOWYCH W CIĄGU CZTERECH LAT. ŁÓDŹ BYŁA PRZEZ DWA DNI STOLICĄ KLUBOWEJ SIATKÓWKI NA STARYM KONTYNENCIE. NIEZMIENNIE POLSKA KOJARZYĆ SIĘ BĘDZIE POZYTYWNIE GOŚCIOM Z ZAGRANICY GŁÓWNIE ZA SPRAWĄ FANTASTYCZNEJ PUBLICZNOŚCI – TYM RAZEM NIE W BIAŁO-CZERWONYCH, ALE W ŻÓŁTO-CZARNYCH BARWACH PGE SKRY BEŁCHATÓW. BŁĘKITNA BARWA STROJÓW ZENITU KAZAŃ ZAMIENIŁA SIĘ W ŁODZI W KOLOR ZŁOTA. TAKI BYŁ OBRAZ FINAŁU LIGI MISTRZÓW ANNO DOMINI 2012. Bełchatowska liła ółka” nie użąd cz sz “P Kazań. jedynie Zenitu Kibice manifestowali swoją bezgraniczną miłość do PGE Skry Bełchatów. Radostin Stojcz ew Trentino Volle , trener przywykł do na y, nie jniżs stopnia podium zego . Jacek Nawrock Skry Bełchatów i, trener PGE , na coraz wyższ sukcesywnie ym stopniu podium Świetna zabawa w strefie kibica przed Atlas Areną FOTO: CEV.LU / J. UZNAŃSKI / M. KRZOS Glen Hoag, tren czwartego zesper Arkasu Izmir, ołu, może być zadowolony z de biutu w LM. Waga trenera na wagę zwycięstwa – Władimir Alekno, trener Zenit Kazań Maksim Michjłow poznaje smak Pucharu Europy. W górę serca i nasi będą pier(w)si. a... Sekcja perkusyjn ... i dęta fanów PGE Skry Bełchatów Andrea Anasta Gardini bacznie si i Andrea ob reprezentantówserwowali Polski. PATRON RADIOWY PZPS nr 47 kwiecień 2012 nr 47 kwiecień 2012 4 Wydarzenie FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 TAK MOŻNA ZBILANSOWAĆ WYSTĘP SIATKARZY PGE SKRY W TEGOROCZNYM TURNIEJU FINAŁOWYM LIGI MISTRZÓW. PRAWIE CZYNI JEDNAK RÓŻNICĘ. 6 PRAWIE ZWYCIĘZCY Historyczny sukces najprawdopodobniej był o milimetry. Ostatni atak Michała Winiarskiego prawie lub być może otarł się o blok, ale prawie bezbłędni podczas finałowej potyczki sędzio- FOTO: CEV.LU nr 47 kwiecień 2012 wie akurat podczas najważniejszej akcji meczu okazali się prawie niedowidzący. PRAWIE WSZYSTKO DLA SKRY Mistrzowie Polski do skopiowania wyczynu Płomienia Milowice – czyli zdobycia Pucharu Europy (rok 1978) – podchodzili już po raz trzeci, i to w ciągu zaledwie czterech lat, i zawsze przed polską publicznością. W poprzednich turniejach bełchatowianie mimo atutu własnego boiska kończyli rywalizację w zwycięskich, ale małych finałach. Ten turniej miał być przełomowy. Miał być wielki finał, z wielkim zwieńczeniem. Na początku tego roku Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej w okolicznościach niemal dramatycznych szukała organizatora finału najważniejszego klubowego pucharu. CEV, mając nóż na gardle, był gotów zgodzić się prawie na wszystko. PGE Skra prawa do trzeciego finału Ligi Mistrzów nabyła prawie za symboliczną sumę. W zamian drużyna Jacka Nawrockiego nie musiała przebijać się przez dwie rundy play off, a polscy kibice mieli kolejną okazję, by zobaczyć prawie wszystkie najlepsze europejskie kluby. Mało tego, okazało się, że do Łodzi zamiast piekielnie mocnego Dynama Nowosybirsk przyjedzie Arkas Izmir – klub mocny, ale na wielkie triumfy prawie niegotowy. Klub z Turcji był pierwszym rywalem PGE Skry. W drugim półfinale zagrały wielkie Trentino Volley z prawie już gigantycznym Zenitem Kazań. Może to nie miało kluczowego znaczenia, lecz w szeregach najlepszego klubowego zespołu świata ostatnich trzech lat wywołało Daniel Pliński i Bartosz Kurek i ich koledzy zagrali po raz pierwszy w wielkim finale Ligi Mistrzów wiele zamieszania – ich najlepszy gracz, Kubańczyk Osmany Juantorena, za prawie kosmiczne pieniądze od przyszłego sezonu zagra w… Kazaniu. To budowaniu morale w drużynie Radostina Stojczewa sprzyjać nie mogło. Na starcie trzeciego łódzkiego finału LM Skrze sprzyjało prawie wszystko: prawie wymarzony rywal półfinałowy, wszyscy gracze zdrowi, wszyscy z odpowiednim doświadczeniem, w lidze porządne liderowanie, bilety wysprzedane, media nadzwyczajnie zainteresowane, czynniki motywacyjne na najwyższym poziomie. PRAWIE W NIEBIE Zaczęło się obiecująco. W meczu otwierającym turniej gospodarze uporali się z Arkasem w trzech setach. Gwiazdor tureckiego zespołu, kolumbijski atakujący Liberman Agamez, okazał się prawie tak dobry jak Bartosz Kurek, ale nie miał takiego wsparcia, jakie naszemu zawod- nikowi gwarantowali koledzy z drużyny. Historyczny awans PGE Skry do ścisłego finału Ligi Mistrzów stał się faktem. Wydawało się, że mistrzowie Polski są prawie na szczycie, kiedy okazało się w dodatku, że siatkarski odpowiednik FC Barcelony, czyli Trentino, uległ klubowi z Kazania. Niepokoić mogło jedynie, że poziom gry w drugim półfinale, a szczególnie drużyny Władimira Alekno, był prawie o klasę wyższy od tego, co zaprezentowała Skra kilka godzin wcześniej w potyczce z ekipą Glena Hoaga. PRAWIE SUKCES Wielkie widowisko o najcenniejsze europejskie trofeum miało nadzwyczajną atmosferę. Na trybunach Atlas Areny pojawiło się ponad trzynaście tysięcy widzów. W loży honorowej też było imponująco: wicepremier Waldemar Pawlak, wicemarszałek Sejmu, Cezary Grabarczyk, marszałek województwa łódzkiego, Witold Stępień, prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska i prezydent Bełchatowa, Marek Chrzanowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej S.A., Krzysztof Kilian, prezes Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej i równocześnie wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Artur Popko – te postacie nie wyczerpują jeszcze listy dostojnych gości. To nadzwyczajne zainteresowanie sprawiło, że początek finałowego starcia w wykonaniu graczy Jacka Nawrockiego wyglądał topornie. Wysoka porażka w secie otwarcia prawie przekonała siatkarzy ze stolicy Tatarstanu o swojej wielkości. W drugim secie siatkarze z PGE czerpali chyba energię płynącą z trybun. Bełchatowianie dzięki wsparciu fantastycznych kibiców sprawili, że u rywali kompletnie „siadło” zasilanie i nim się zorientowali, było już 1:1. W secie trzecim rozpoczęło się wielkie widowisko. Do stanu 19:19 trwała siatkarska wymiana ciosów. Akcje były krótkie, błędy powtarzalne i nie za częste. Kluczem do wyrównanej gry ze strony Skry był najmłodszy uczestnik finału, 22-letni Paweł Zatorski. Libero mistrzów Polski uzyskał nieprawdopodobny wynik w przyjęciu – 90%. Na ostatniej prostej ważny punkt z zagrywki zdobył Bartosz Kurek. 21:19 – taka różnica punktowa utrzymała się na finiszu odsłony numer trzy. W czwartym secie na boisku pojawił się kluczowy gracz Zenita – amerykański mistrz olimpijski, William Priddy. Amerykanin uspokoił przyjęcie. Zresztą trener Alekno do zabezpieczania przyjęcia od początku meczu zobowiązywał nawet atakującego, Maksima Michajłowa. W tej części Rosjanie tylko raz mieli dwa punkty nadwyżki (20:18). Natomiast przez cały czas było punkt za punkt. Jednak to Polacy jako pierwsi doprowadzili do meczbola. Ale już wcześniej siatkarzom z Bełchatowa zaczęło brakować precyzji w polu zagrywki. Trener Nawrocki zdecydował: zielone światło na posyłanie „bomb” ma tylko Bartosz Kurek. Przy piłce meczowej (24:23) Władimir Alekno dokonuje genialnego posunięcia – bierze dwa czasy. Jeden po drugim. To niekonwencjonalne posunięcie trenera rywali przynosi skutek. Najpierw w polu zagrywki myli się Mariusz Wlazły, potem jego atak zostaje podbity, a poprawka ląduje w aucie. Na „mecie” tej części gry fortuna sprzyja Nikołajowi Apalikowi. Po jego zagrywce piłka po taśmie „spływa” na stronę Skry. Dla piękna widowiska i emocji tie break w siatkówce jest rozwiązaniem optymalnym. Dla ukojenia nerwów kilkutysięcznej widowni, która jeszcze nie ochłonęła po porażce w poprzednim secie, partię zamykającą finał siatkarze Jacka Nawrockiego rozpoczęli bajecznie – 5:1. W meczach o taką stawkę, z udziałem drużyn o zbliżonym potencjale, taka zaliczka powinna wystarczyć. Gracze PGE Skry zaczęli jednak mieć własny pomysł na finał finału. Fantazja, i owszem, jest potrzebna, ale powinna być poparta wyrachowaniem i zimną krwią. Rywale doszli naszych i wróciły nerwy. Emocje były po obydwu stronach. PGE Skra otrzymała kolejną szansę na zdobycie Pucharu Europy. 15:14 i dwa razy górą byli, niestety, coraz bardziej zdeterminowani gracze Zenita. 15:16 – siatkarze Skry wili się raz po raz w obronie. Wreszcie zaatakował trochę zapomniany przez Miguela Falascę – Michał Winiarski. Blok? Aut? Od lewej: Valerio Vemiglio, Maksym Michjłow, Nikołaj Apakikow, Aleksiej Obmoczjew, Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Mariusz Wlazly Sędzia Dejan Jovanović pokazał: AUT! Koniec meczu. Autor ostatniego (?) kontaktu z piłką popędził jeszcze do sędziowskiego słupka, jego wzrok mógłby zabić. Oczy Michała Winiarskiego jednak nie poraziły arbitrów. Po drugiej stronie siatki w spontanicznych pląsach szaleli już giganci z Kazania, podrzucając wielkiego jak niedźwiedź Aleknę i po raz drugi – i to po raz drugi w Łodzi – świętując zwycięstwo w Lidze Mistrzów. Gracze Skry rozglądali się bezradnie, szukając wytłumaczenia. Przegrali być może nie na punkty, ale raczej o milimetry. Te kilka milimetrów uczyniło ich prawie zwycięzcami. Prawie czyni różnicę. NAGRODY INDYWIDUALNE: MARIUSZ WLAZŁY (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – MVP BARTOSZ KUREK (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – ATAKUJĄCY MICHAŁ WINIARSKI (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – PRZYJMUJĄCY MAKSIM MICHAJŁOW (ZENIT KAZAŃ) – PUNKTUJĄCY MAKSIM MICHAJŁOW (ZENIT KAZAŃ) – ZAGRYWAJĄCY VALERIO VERMIGLIO (ZENIT KAZAŃ) – ROZGRYWAJĄCY NIKOŁAJ APALIKOW (ZENIT KAZAŃ) – BLOKUJĄCY ALEKSIEJ OBMOCZAJEW (ZENIT KAZAŃ) – LIBERO 7 Klub z Kazańia po raz drugi z Pucharem Europy i po raz drugi w Łodzi JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA ½ FINAŁU PGE SKRA BEŁCHATÓW – ARKAS IZMIR 3:0 (23, 21, 16) TRENTINO VOLLEY – ZENIT KAZAŃ 1:3 (31, -20, -23, -17) O MIEJSCE III ARKAS IZMIR – TRENTINO VOLLEY 0:3 (-20, -19, -19) O MIEJSCE 1 PGE SKRA BEŁCHATÓW – ZENIT KAZAŃ 2:3 (-15, 16, 22, -24, -15) nr 47 kwiecień 2012 Wydarzenie Mariusz Wlazły i Marcin Możdżonek polskie ostoje PGE Skry Bełchatów RÓŻNE SĄ DROGI DO MISTRZOSTWA. JEDNI KUPUJĄ NA POTĘGĘ I MAJĄ DRUŻYNY PRZYPOMINAJĄCE LEGIĘ CUDZOZIEMSKĄ, INNI STAWIAJĄ NA NAJLEPSZYCH W SWOICH KRAJACH. Analiza SAMI SWOI CZY ZACIĘŻNE WOJSKO Volley Trentino trzykrotnie wygrywał Klubowe Mistrzostwa Świata i tyleż razy Ligę Mistrzów. W Atlas Arenie Włosi byli faworytem, choć przed turniejem zwracano uwagę, że Zenit i Skra też potrafią grać w siatkówkę na najwyższym poziomie. O sile Trentino od lat stanowią obcokrajowcy, w odróżnieniu od mistrzów Rosji i Skry. Jeszcze nie tak dawno Trentino miało charyzmatycznego serbskiego rozgrywającego Nikolę Grbicia, kapitana bułgarskiej reprezentacji Władymira Nikołowa wraz z Kazijskim i Michała Winiarskiego, wtedy jednego z najlepszych przyjmujących w Serie A. Ale to już przeszłość. Nikołowa, skłóconego z bułgarskim trenerem Trentino i reprezentacji Bułgarii, Radostinem Stojczewem, zastąpił inny Bułgar, Cwetan Sokołow, zmiennik Czecha Jana Stokra w ataku, Kubańczyk Juantorena zajął miejsce Winiarskiego, a Brazylijczyk Raphael – Grbicia. Są też w tym zespole urodzony w Serbii grecki środkowy Mitar Djurić i Łukasz Żygadło, zmiennik Raphaela, żelazny rezerwowy tej drużyny, który już przed przyjazdem do Łodzi mówił, że opuszcza Trydent i poszuka sobie innego miejsca pracy. O tym, że Juantorena, największa gwiazda Trentino, przechodzi do Kazania, mówiono już wcześniej. Kto wie, może to też miało wpływ na postawę zespołu Stojczewa, w którym włoscy siatkarze grają drugoplanowe role? nr 47 kwiecień 20112 8 Zenit Kazań, PGE Skra Bełchatów, Trentino Volley i Arkas Izmir. Taka była ostateczna kolejność rozgrywanego w łódzkiej Atlas Arenie turnieju finałowego Ligi Mistrzów siatkarzy. Dwa pierwsze zespoły postawiły na rodzimy produkt, przegrani na obcokrajowców. Dotychczas wygrywali ci, którzy szukali wzmocnień w innych krajach. Kiedy we Włoszech rodziła się moda na siatkówkę, nie było tam wybitnych zawodników, więc taki model wydawał się logiczny. Serie A szybko stała się najlepszą na świecie, w niej spotykali się najbardziej utalentowani, bo tylko gra we włoskiej lidze dawała możliwości rozwoju i godziwego zarobku. A że korzystała na tym również reprezentacja Italii, bo włoscy gracze i trenerzy byli pojętnymi uczniami, to już inna sprawa. Z czasem jednak dla Włochów zaczęło brakować miejsca w li- FOTO: CEV.LU FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 gowych zespołach, a w ślad za tym zaczęła gorzej grać reprezentacja. Ostatni tytuł mistrzów świata Włosi zdobyli w 1998 roku w Tokio, a złoty medal mistrzostw Europy w 2005 roku u siebie, w Rzymie. Olimpijskiego złota nie mają. Teraz nie są nawet pewni, czy pojadą na igrzyska. Prawo startu w Londynie muszą sobie wywalczyć w turniejach kwalifikacyjnych. – Wszystko się kiedyś kończy – powiedział filozoficznie Ryszard Bosek po przegranym półfinałowym meczu Trentino z Zenitem w Łodzi. Najlepsza klubowa drużyna ostatnich lat dostała lanie od mistrzów Rosji i już w sobotę, późnym wieczorem, w dniu poprzedzającym wielki finał, było wiadomo, że nie wygra po raz czwarty Ligi Mistrzów. Nie pomógł wart milion dolarów Kubańczyk Osmany Juantorena i niewiele tańszy Bułgar Matej Kazijski. Liberman Agamez finezyjny atakyjący z Kolumbi w barwach tureckiego Arkasu Izmir A może w tej sprawnie jak dotąd funkcjonującej ekipie najemników brakuje już chemii niezbędnej do wielkich zwycięstw? Wygrana z Arkasem Izmir w meczu o trzecie miejsce niczego nie zmienia. Trentino wraca z Łodzi upokorzone, choć wciąż prezentuje światową klasę. A Kazań wrócił zwycięski. Władymir Alekno, trener reprezentacji Rosji i Zenitu, postawił na swoich, wspartych znakomitym włoskim rozgrywającym Valerio Vermiglio. W jego drużynie gra prawie cała reprezentacja Rosji, a najlepszym potwierdzeniem siły drużyny z Tatarstanu jest fakt, że wygrali z Włochami, nie korzystając z usług amerykańskiego skrzydłowego, mistrza olimpijskiego z Pekinu, Williama Priddy’ego, który cały półfinałowy mecz przestał w kwadracie dla rezerwowych, a w finale ze Skrą wszedł na boisko dopiero w czwartym secie. Trzeba przyznać, że to niecodzienne zajęcie dla kogoś, kto zarabia 800 tysięcy dolarów za sezon. Ale jeśli przyjdzie Juantorena, to Priddy zapewne poszuka sobie innego miejsca pracy, a Zenit będzie miał wszelkie dane, by długo rządzić klubową siatkówką, tak jak do tej pory Trentino. Chyba że przeszkodzi im w tym Skra, która poszła podobną drogą jak Rosjanie. Siedmiokrotni mistrzowie Polski to też prawie reprezentacja Polski. Andrea Anastasi, który ze 9 Osmany Juantorena (5) filar drużyny z Trentino żegna się z kolegami i przenosi się do Zenitu Kazań swoim asystentem i przyjacielem Andreą Gardinim uważnie obserwował ten turniej, może się tylko cieszyć, że będzie mógł korzystać z takich zawodników. Bartosz Kurek i Michał Winiarski prezentują przecież najwyższą klasę, a środkowi, Marcin Możdżonek i Daniel Pliński, w niczym im nie ustępują. W wielkiej formie jest libero, zmiennik Krzysztofa Ignaczaka, Paweł Zatorski. Do tego dochodzi Mariusz Wlazły, MVP turnieju w Łodzi, jeden z najlepszych atakujących świata. Anastasi liczy, że Wlazły zdecyduje się na grę w reprezentacji, choć wydaje się to mało prawdopodobne. Szkoda, bo na pewno by się przydał. Skra ma też polskiego trenera (Jacek Nawrocki) od lat związanego z tym klubem i solidnego sponsora (PGE), podobnie jak Kazań (Alekno i Gazprom). I jeśli znajdzie następcę hiszpańskiego rozgrywającego Miguela Angela Falaski, to może bić się skutecznie o najwyższe cele równie długo jak Rosjanie. Maksim Michajłow klucz do sukcesów Zenitu Kazań i reprezentacji Rosji Ale pieniądze to nie wszystko. W Turcji przecież mają ich dużo, płacą gwiazdom bajońskie sumy, lecz w siatkówce wygrywa odpowiednio skomponowana drużyna. I to właśnie pokazał ten turniej. Czwarty, najsłabszy finalista Final Four, turecki Arkas Izmir może liczyć na bogatego sponsora i świetnego trenera, Kanadyjczyka Glenna Hoaga, który umie znaleźć najsłabsze punkty w zespole rywali, ma przy tym w ataku piekielnie groźnego Kolumbijczyka Libermana Agameza i finezyjnego brazylijskiego technika Joao Paolo Bravo, lecz do klasy Zenitu i Polaków czy legii cudzoziemskiej z Trydentu jeszcze im daleko. Wielkie drużyny buduje się latami, ale tylko niektóre z nich odnoszą sukcesy pamiętane po latach. Ryszard Bosek, który w 1978 z Płomieniem Milowice wygrał europejski Puchar Mistrzów, a wcześniej ze złotą drużyną Huberta Wagnera igrzyska w Montrealu (1976) i mistrzostwa świata w Meksyku (1974), mówi, że nie ma idealnej, gwarantującej sukcesy drogi na szczyt. – Najlepiej mieć dobrych siatkarzy, narodowość jest mniej ważna, choć nie ukrywam, że bardziej mnie cieszy widok wygrywających rodaków. Takie kluby jak Zenit czy Skra mogą sobie jednak pozwolić na reprezentantów swoich krajów, nie muszą więc sięgać po innych, bo Rosjanie i Polacy to przecież ścisła czołówka tej dyscypliny. – Ale Kazań się jednak zbroi, sięga po Juantorenę – przypomina Bosek. I dodaje, że czasami trzeba coś zmienić, raz zawodnika, innym razem trenera, by wzniecić nowy ogień, bo bez niego nie ma mowy o wielkich zwycięstwach. JANUSZ PINDERA nr 47 kwiecień 20112 Analiza „ŚWIDER” TRENEREM nr 47 kwiecień 2012 10 Oświadczenie dotyczące zakończenia etapu zawodniczego i rozpoczęcia rozdziału trenerskiego, widniejące na Pańskiej stronie internetowej, jest zatytułowane „Jestem siatkarzem”. Czy można to rozumieć, że trenerem został Pan już teraz tylko dlatego, że zdrowie nie pozwala na grę? Nie do końca. Od dłuższego czasu myślałem o pracy szkoleniowej. Jednak kolejna kontuzja i coraz mniejsza szansa powrotu na boisko, a przede wszystkim oferta Fartu Kielce tylko tę decyzję przyspieszyły. Na boisko jednak ciągnie i pewnie długo jeszcze będzie ciągnąć, ale zdrowie jest najważniejsze. Nie chciałem skończyć jako kaleka. FOTO: ARCHIWUM FART KIELCE Czy jako siatkarz Sebastian Świderski jest usatysfakcjonowany? Sportowiec tak naprawdę nieczęsto jest spełniony. W bilansie mam wiele medali, pucharów. Jednak dla sportowca ważna jest też powtarzalność. Cieszyłem się zawsze, nawet jeśli zdobywałem jakieś trofeum po raz kolejny. Trochę brakuje mi w tym sportowym bilansie medalu olimpijskiego. 298 meczów w reprezentacji. Jeszcze dwa i byłaby okrągła liczba. Nawet w potyczkach towarzyskich, nawet roli rezerwowego mógł Pan dojść do 300. Reprezentacja nie jest stowarzyszeniem dla ludzi zasłużonych. Pewnie, że byłoby miło mieć okrągłą liczbę w dorobku reprezentacyjnym, ale nie za wszelką cenę i nie w roku olimpijskim. W takim roku nie ma miejsca na myślenie o honorach. Liczy się interes reprezentacji, a nie „trzy setki” Świderskiego. „Potrzebni są nam młodzi, inteligentni, przedsiębiorczy, lubiący ryzyko ludzie. Sebastian Świderski w każdym punkcie odpowiada tym kryteriom” – tak uzasadnia Pańskie zatrudnienie Mirosław Szczukiewicz, prezes kieleckiego Fartu. Czy właściwie Pana scharakteryzował? Ups, nie wypada mi podważać opinii szefa. Bez wątpienia lubię ryzyko. Ryzykuje klub, ryzykuję ja, ale w sporcie tylko ryzykując, można osiągać sukcesy. Czy już jako trener będzie Pan wymagał bezwzględnego profesjonalizmu, czy jednak postawi Pan na partnerstwo? Jedno drugiego nie wyklucza. Nie chcę prostej relacji szef – pracownik. W grach zespołowych liczy się przede wszystkim drużyna. Praca w sporcie to wspólna walka o osiągnięcie celu. Wybitny, ale niepokorny indywidualista czy przeciętny rzemieślnik, który szybciej wkomponuje się w zespół – jaki typ gracza jest dla Pana większą wartością? Nie ma klucza. Naturalnie bardzo ważne jest budowanie zespołu komplementarnego. Czasami potrzebny jest solidny rzemieślnik, który zagwarantuje wykonanie „czarnej roboty”, a w innym wypadku „szaleniec”, który pociągnie zespół. Najważniejsze jest jednak, by zachować Warsztat włoski czy polski będzie Pan stosował w swojej pracy trenerskiej? Mieszany. Pracowałem z wieloma znakomitymi trenerami i będę wykorzystywał te doświadczenia, ale na nikim nie będę się wzorował. Metody zależeć będą od tego, nad czym i na jakim etapie pracujemy. Zależy mi także na inicjatywie zawodników. To ma być praca wspólna, otwarta, kreatywna. Zdaje sobie Pan sprawę z tego, że Pańska praca w roli trenera będzie recenzowana chyba jeszcze częściej i surowiej niż wcześniejsze wyczyny na boisku? Wizerunkowo można zyskać, ale można też wiele stracić. Powtarzam – lubię ryzyko. Mówi się, że nie zawsze dobry zawodnik może być dobrym trenerem. Jak mam się jednak o tym przekonać, nie podejmując wyzwania? Naprawdę czerpię ogromną radość z tego, co teraz robię. Mam spore doświadczenie, które warto przekazać innym siatkarzom. Jak nic nie będę robił, to nie będą mnie recenzować. Jestem otwarty na krytykę, a i komplementom nie będę się opierał. 11 ANALIZUJĄC KARIERĘ SIATKARSKĄ SEBASTIANA ŚWIDERSKIEGO, MOŻNA DOJŚĆ DO WNIOSKU, ŻE WSZYSTKO W NIEJ BYŁO PRZEMYŚLANE I KONSEKWENTNE, Z WYŁĄCZENIEM TYCH PRZEKLĘTYCH KONTUZJI. PO KOLEJNYM URAZIE POWRÓT NA BOISKO STAWAŁ SIĘ CORAZ MNIEJ PRAWDOPODOBNY. I NAGLE, 12 MARCA, POPULARNY „ŚWIDER” W CIĄGU JEDNEGO DNIA ROZWIĄZAŁ KONTRAKT Z ZAKSĄ I ZWIĄZAŁ SIĘ Z KIELECKIM FARTEM W ROLI… TRENERA. NA RAZIE DO KOŃCA SEZONU. Jest Pan człowiekiem nadzwyczaj aktywnym. Akcja „Pij mleko”, ambasador Kinder + Sport, Move Świderski Edition – to projekty wymagające sporego zaangażowania. Postaram się podołać nowym obowiązkom i poprzednim zobowiązaniom, choć zapewne moi SEBASTIAN ŚWIDERSKI proporcje i nie dopuścić do „rozsadzenia” grupy od środka. Siatkówka to gra wyjątkowo zespołowa. Mam takie wrażenie, że czasami po kontuzji chciał Pan wrócić na boisko trochę zbyt szybko. Czy mając pod skrzydłami podobnie ambitnego gracza, będzie Pan przemawiał mu do rozsądku? Już miałem taką sytuację w meczu z Kędzierzynem. Rafał Buszek nie do końca był zdrów, więc podjąłem decyzję o wycofaniu go z gry. Dla mnie zdrowie zawodnika jest wartością nadrzędną. Wiem to z własnych, nie zawsze miłych doświadczeń. współpracownicy będą teraz mieli trochę więcej pracy. W mojej działalności promocyjnej współpracuję z profesjonalistami i niewątpliwie oni tak to wszystko przeorganizują, że na pewno z pracą trenerską nie będzie to kolidować. Jestem człowiekiem odpowiedzialnym. Marzeniem Sebastiana Świderskiego jest… Zdrowie. Po tym, co przeszedłem, wiem, co to znaczy „szlachetne zdrowie…”. W sporcie… medal olimpijski, może już w roli trenera, ale jestem tego świadomy, że na to muszę sobie zapracować. SEBASTIAN ŚWIDERSKI Urodzony 26 czerwca 1977 roku w Skwierzynie Kluby: Znicz Gorzów (do1995), Stilon Gorzów (1995 – 2000), Mostostal Kędzierzyn-Kożle (2000 – 2003), Perugia Volley (2003 – 2007), Lube Banca Macerata (2007 – 2010), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2010 – 2012) W reprezentacji 298 występów. Sukcesy reprezentacyjne: srebrny medal MŚ (2006), ćwierćfinał IO (2004, 2008), 4. miejsce w Lidze Światowej (2004, 2007), złoty medal ME juniorów (1996), złoty medal MŚ juniorów (1997) Sukcesy klubowe: 3. miejsce w Lidze Mistrzów (2003), 4. miejsce w Lidze Mistrzów (2009), 2. miejsce w Pucharze CEV (2011), mistrzostwo Polski (2001, 2002, 2003), wicemistrzostwo Polski (2000, 2011), brązowy medal MP (1999), Puchar Polski (1997, 2001, 2002), wicemistrzostwo Włoch (2005), brązowy medal mistrzostw Włoch (2009), Puchar Włoch (2008, 2009), Superpuchar Włoch (2009). Nagrody i wyróżnienia: Złoty Krzyż Zasługi 2006, najlepszy siatkarz Polskiej Ligi (2000), MVP i najlepiej atakujący Finału Ligi Mistrzów (2003), najlepszy siatkarz rundy zasadniczej w lidze włoskiej (2005), MVP Pucharu „Trofeo TIM“ we Włoszech (2005), najlepszy atakujący fazy grupowej mistrzostw Europy (2005), MVP IV Memoriału Huberta Jerzego Wagnera (2006), najlepszy atakujący fazy grupowej w Lidze Światowej (2006), 3. miejsce w klasyfikacji najlepiej atakujących mistrzostw świata w Japonii (2006), 3. miejsce w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na 10 najlepszych sportowców Polski (2006), najlepszy atakujący igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008) „ …w sporcie tylko ryzykując można osiągać sukcesy ROZMAWIAŁ: JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA nr 47 kwiecień 2012 Była trema przed trenerskim debiutem, i to w dodatku przeciw byłym kolegom z Kędzierzyna? To była trema pozytywna. Już koło południa nie mogłem doczekać się meczu. Fakt, trochę dziwnie się czułem, debiutując przeciw kolegom z Kędzierzyna. Z drugiej strony to była dodatkowa motywacja. Szkoda tylko porażki w tie breaku. ZAKSA to zespół o wiele bardziej doświadczony, regularnie grający, i to z sukcesami w europejskich pucharach. U moich zawodników w decydujących momentach „zagrzały się głowy”, zabrakło cierpliwości. technologia INTERNETOWA REWOLUCJA W POLSCE Mirosław Przedpełski i Marek Kisiel podczas spotkania zarządu MŁODZI I SPRAWIEDLIWI PRZYSZŁOŚĆ SIATKÓWKI ZALEŻY OD MŁODZIEŻY. CZYSTOŚĆ SPORTOWEJ RYWALIZACJI ZALEŻY OD ARBITRÓW. WIĘCEJ, LEPIEJ! Główny atut: szybkość Również wykorzystanie LTE w pracy, na przykład statystyków siatkarskich, może znacząco ułatwić wykonywanie obowiązków. Potwierdzają to statystycy polskich reprezentacji. – Szybki internet to podstawa naszej pracy, która polega na ściąganiu meczów z całego świata i analizowaniu ich – potwierdza Oskar Kaczmarczyk, I statystyk Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Mężczyzn. – Jesteśmy ciągle w podróży, więc dostęp do mobilnego internetu, i to jak najszybszego, jest nam niezbędny. Dlatego każda technologia, która przyspiesza transfer danych, jest przez nas mile widziana. – Ogromną oszczędność czasu i mobilność, jaką zapewnia szybki internet, podkreśla także I statystyk Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Kobiet, Maciej Kosmol. – Dla ściągnięcia meczów korzystam z bardzo wielu źródeł, szczególnie zagranicznych. Wymieniam się też materiałami ze statystykami innych reprezentacji – oczywiście wszystko drogą elektroniczną. Liczba tych materiałów jest tak duża, że nie mogę pozwolić sobie na to, żeby czekać całą noc czy kilkanaście godzin, aż dany mecz ściągnie się z serwera, bo przecież musimy reagować szybko. To w naszej pracy najważniejsze. Jak to się zaczęło? Pierwszą na świecie sieć LTE uruchomiono 14 grudnia 2009 roku w Oslo i Sztokholmie. Już po roku nowy standard telefonii komórkowej pojawił się w Ameryce Północnej i Japonii. Pomysłodawcą LTE był japoński operator NTT DoCoMo, a badania rozpoczęto oficjalnie w 2005 roku. Dwa lata później sojusz o nazwie LTE/SAE Trial Initiative (LSTI) zawiązał globalną współpracę z największymi światowymi operatorami w celu weryfikacji i promowania nowej technologii. Przedsięwzięcie zrealizowano w grudniu 2008 roku, a pierwszą siecią, która zapro- ponowała swoim klientom LTE, była skandynawska TeliaSonera. Krótko po tym czołowi producenci rozwiązań dla technologii mobilnych rozpoczęli prace nad urządzeniami wykorzystującymi nowy standard. Na rynku zadebiutowały modemy, dzięki którym z nowych rozwiązań mogły korzystać również komputery – zarówno stacjonarne, jak i przenośne. LTE w Plusie Plus, lider branży telekomunikacyjnej w Polsce, stał się obecnie dostawcą najlepszego mobilnego Internetu w tej części Europy i znalazł się, obok Cyfrowego Polsatu, w gronie pionierów nowej technologii. Do tej pory była ona dostępna u blisko 20 operatorów na świecie, a mogli z niej korzystać mieszkańcy dosłownie kilku krajów. Polska dołączyła do takich państw, jak Szwajcaria, Japonia, Korea Południowa, USA oraz krajów skandynawskich – Finlandii, Szwecji, Norwegii, Danii, które swoim mieszkańcom już oferują technologię LTE. Od końca listopada ubiegłego roku z LTE w sieci Plus można korzystać w wielu miejscowościach w całej Polsce. Wśród miast objętych zasięgiem LTE znalazły się wielkie aglomeracje, m.in.: Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań, Łódź, Katowice, Trójmiasto, Szczecin, Bydgoszcz, Toruń, Olsztyn, Opole, Lublin, Białystok, Rzeszów i Kielce, ale, co ważne, także dużo mniejsze miejscowości, np. Aleksandrów Kujawski, Bartoszyce, Golina, Jabłonowo Pomorskie, Kazimierz Dolny, Miastko, Parczew, Szczawno-Zdrój, Węgrów, Zakroczym i wiele innych. W zasięgu tej technologii znajduje się obecnie prawie 25% populacji naszego kraju i będzie on dynamicznie poszerzany. Wystarczy wyposażyć się w bezprzewodowy modem do komputera, router lub tablet i korzystać z zawrotnej prędkości napływających MB. Marzec i początek kwietnia to czas na końcowe fazy rozgrywek o mistrzostwo Polski w kategoriach młodzieżowych. I stąd nieprzypadkowo w wędrówce po społecznych organach Polskiego Związku Piłki Siatkowej zatrzymujemy się przy Wydziale ds. Młodzieży, powołanym przez zarząd w 2004 roku. Poza krótką przerwą w poprzedniej kadencji od początku przewodniczącym wydziału jest Marek Kisiel. Wydział ds. Młodzieży nadzoruje wszystkie rozgrywki w kategoriach młodzieżowych, współuczestnicy przy organizacji turniejów nadziei olimpijskich i wielu innych ogólnopolskich zawodów młodzieżowych. W swej codziennej działalności wydział stara się wspomagać działanie szkół mistrzostwa sportowego PZPS w Sosnowcu i Spale, opiniuje kandydatury trenerów pracujących w obu szkołach, opracowuje regulaminy rozgrywek młodzieżowych i służy pomocą we wszystkich sprawach dotyczących tej kategorii wiekowej. .......... – 45 lat w wyczynowej siatkówce – mówi o sobie Marek Kisiel. Siatkarski debiut zaliczył w MKS Sosnowiec. Przez 12 sezonów był rozgrywającym w klubach II-ligowych: Płomień Milowice, RKS Grodziec i AKS Niwka. W ostatnich dwóch latach kariery seniorskiej grę łączył z pracą trenera grup młodzieżowych. Za największy swój sukces trenerski w tym okresie uważa wygranie w 1986 roku Spartakiady Młodzieży z młodymi siatkarzami z Grodźca. Ważnym awansem w zawodzie trenera było powierzenie Markowi Kisielowi pracy z reprezentacją Polski kadetów i juniorów w latach, kiedy członkami tych kadr byli tacy zawodnicy, jak Paweł Zagumny czy Piotr Gruszka. Pytany o marzenia dotyczące siatkówki, niezmiennie wspomina o potrzebie jeszcze większego dofinansowywania klubów i sekcji młodzieżowych. Jednocześnie wierzy, że mający ruszyć w 2012 roku „Program upowszechnienia sportu wśród dzieci i młodzieży w siatkówce” będzie znaczącym krokiem na drodze do spełnienia marzeń przewodniczącego o „większej kasie dla młodzieży” – Namówił mnie Emil Jan Sieradzki – wspomina Andrzej Lemek, przewodniczący Wydziału Sędziowskiego PZPS. Ten znany w latach 70. trener i działacz Hutnika Kraków, a także sędzia siatkarski zaproponował kończącemu karierę siatkarza zawodnikowi tego klubu zapisanie się na kurs sędziowski. Był rok 1977 i nic nie wskazywało na to, że ten niski jak na siatkarza młodzieniec zajdzie wysoko w hierarchii sędziowskiej nie tylko w rozgrywkach krajowych. Do dziś Andrzej Lemek z rozrzewnieniem wspomina sędziowanie na Uniwersjadzie w Fukuoce w 1995 roku, zorganizowanej wówczas z niewyobrażalną perfekcją przez japońskich gospodarzy turnieju, o czym przekonywał go Stanisław Gościniak, trener uniwersjadowej reprezentacji Polski, który mógł porównywać ten turniej z igrzyskami olimpijskimi. Andrzej Lemek przyznaje, że nie był w stanie wówczas wyobrazić sobie tego, że prawie 20 lat później podobne oceny wystawiane będą jemu przez sędziów międzynarodowych za perfekcyjnie organizowane mecze i turnieje międzynarodowe w Polsce. 13 13 Andrzej Lemek, kiedyś uznany sędzia, dziś działacz PZPS – Każdemu polskiemu sędziemu życzę takiego pożegnania z sędziowaniem – mówi Andrzej Lemek, wspominając ostatnie skrzyżowanie rąk sędziego po zakończeniu meczu Polska – Brazylia, który uświetnił otwarcie hali Ergo Arena w Sopocie w 2010 roku. Jakość gry, oprawa meczu, kilkunastotysięczna widownia – to wszystko towarzyszy tym wspomnieniom. Po zakończeniu kariery sędziego Andrzej Lemek stara się jako przewodniczący wydziału podnosić jakość sędziowania, stosując nie tylko nowoczesne techniki szkoleniowe, ale również wprowadzając wspólnie z Cezarym Matusiakiem, komisarzem PlusLigi, system wideoweryfikacji. Najbliższym marzeniem Andrzeja Lemka jest doprowadzenie do podniesienia rangi polskiego sędziego przez udział naszego przedstawiciela w pracach wydziału sędziowskiego FIVB oraz przez powierzanie naszym sędziom prowadzenia najważniejszych imprez międzynarodowych, na czele z igrzyskami olimpijskimi. MAREK BYKOWSKI nr 1 czerwiec 2007 Czym jest LTE LTE, czyli Long Term Evolution, to technologia, która stanowi wielki krok naprzód w stosunku do najnowocześniejszych obecnie używanych technologii mobilnego Internetu trzeciej generacji (3G). Jej parametry wytrzymują porównanie z jakością usług oferowanych przez najlepszych dostawców Internetu stacjonarnego. LTE to nieosiągalna wcześniej prędkość, stabilność i jakość połączenia mobilnego. Pozwala na pobieranie danych z prędkością do 100 Mb/s i na wysyłanie danych z prędkością do 50Mb/s. Co te prędkości oznaczają w praktyce? To proste. Ściągnięcie filmu o wielkości 1 GB, które dotąd użytkownikom zajmowało kilka godzin, potrwa teraz niecałe 2 minuty, a pobranie piosenki mp3 o wielkości 5 MB to niecała sekunda! Podobnie wysyłając zdjęcia czy filmy do znajomych, możemy być pewni, że dostaną je od razu i obejrzą po kilku minutach. Jakość technologii LTE docenimy również w przypadku transmisji on-line. Maciej Kosmol docenia zalety szybkiego internetu nr 47 kwiecień 2012 nr 47 kwiecień 2012 12 TRUDNO DZISIAJ WYOBRAZIĆ SOBIE ŻYCIE BEZ INTERNETU, A CORAZ BARDZIEJ POPULARNY JEST DOSTĘP DO SIECI Z URZĄDZEŃ MOBILNYCH. TABLETY CZY LAPTOPY – TO WŁAŚNIE PRZY ICH UŻYCIU NIE TYLKO CORAZ WIĘCEJ SURFUJEMY PO INTERNECIE, SZUKAJĄC NA PRZYKŁAD AKTUALNYCH WYNIKÓW MECZÓW CZY INFORMACJI O NASZYCH ULUBIONYCH SIATKARZACH, ALE TAKŻE OGLĄDAMY TRANSMISJE ONLINE EMOCJONUJĄCYCH SIATKARSKICH ROZGRYWEK. SZYBKI INTERNET NIEZWYKLE UŁATWIA TAKŻE PRACĘ SIATKARSKIM SZTABOWCOM, DO KTÓRYCH ZALICZAJĄ SIĘ STATYSTYCY. DLATEGO ROZSZERZENIE OFERTY SIECI PLUS O USŁUGI W SUPERSZYBKIEJ TECHNOLOGII LTE TO ŚWIETNA INFORMACJA WŁAŚNIE DLA NICH. Analiza FOTO: M. BYKOWSKI / W. KOZIEŁ SZYBCIEJ, PZPS OD KUCHNI Reportaż SIATKÓWKA OD KUCHNI Reportaż DLA SIATKARSKIEJ WIDOWNI POZOSTAJĄ OSOBAMI ANONIMOWYMI. IM MNIEJ ICH WIDAĆ PODCZAS ZAWODÓW, TYM DOBITNIEJSZY TO DOWÓD, ŻE SWOJĄ PRACĘ WYKONALI PERFEKCYJNIE. Z CAŁĄ ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ TRZEBA JEDNAK STWIERDZIĆ: BEZ NICH ŻADNE WIDOWISKO SIĘ NIE ODBĘDZIE. nr 47 kwiecień 2012 FOTO: J. UZNAŃSKI / M. KRZOS ZAWSZE PRZED CZASEM Dla ludzi Waldemara Kobieni, szefa obsługi technicznej turnieju finałowego Ligi Mistrzów, realizacja operacji Final Four 2012 rozpoczęła się na trzy dni przed zawodami. Tym razem wyjątkowo późno, ale Atlas Arena nie jest dla nich żadną tajemnicą. – To bardzo przyjazny obiekt, przestronny i funkcjonalny, a i obsługa hali jest kompetentna – opowiada Marek Czyżowski, kierownik ekipy technicznej. – Najważniejsze jest, abyśmy zdążyli rozłożyć boisko przed oficjalnymi czwartkowymi treningami. Tym razem przyspieszyliśmy o jeden dzień, na życzenie Skry Bełchatów – dodaje. Rozłożenie boiska zajmuje pięcio-, sześcioosobowej ekipie osiem godzin. Z perspektywy trybun siatkarska nawierzchnia wygląda jak nieco porządniejsza wykładzina, spotykana nawet w naszych domach. To mylne wrażenie. Około ośmiuset metrów kwadratowych tarafleksu waży ponad pięć ton, podzielonych na 150 kilogramowe zwoje. Jeden człowiek takiemu ciężarowi nie poradzi. Do układania boiska służy specjalny wózek. Jednak na ostatecznym etapie praca fizyczna jest nieunikniona. – Takiej rolki po rozłożeniu nie da się przesuwać. Jedynie skacząc niczym kangury, jesteśmy w stanie wyeliminować ewentualne rozstępy między pasami – śmieje się pan Marek. Kolejną czynnością jest kosmetyka boiska. Specjalnym, nieco cuchnącym preparatem nasącza się pieluchy z tetry i usuwa resztki kleju z nalepek oraz zabrudzenia z butów siatkarzy. Wszystko na kolanach, centymetr po centymetrze. – Podczas Mistrzostw Europy kobiet w roku 2009 wykupilismy w hurtowni w Opolu cały zapas tetrowych pieluch. Drugie zdanie bez zmian. Właścicielka nie mogła zrozumieć, dlaczego w do- bie pampersów kupuję dziecku po 200 pieluch tetrowych. Gdy wyjaśniłem jej, teraz zawsze sprawdza kalendarz imprez siatkarskich i zapewnia nam odpowiedni zapas pieluch tradycyjnych. – wspomina pan Marek. Czasami pojawiają się komplikacje. W niektórych obiektach słupki są ustawione asymetrycznie. W innych trzeba boisko docinać ręcznie, bo się nie mieści. – Kiedyś w katowickim Spodku supervisor widząc, że kwadrat dla zawodników rezerwowych nie został umieszczony zgod- Od Lewej: Krzysztof Kobienia, Krzysztof Jarzymowski, Marek Czyżkowski, Tomasz Plewa, Witold Poinc WSZYSTKO ZDUBLOWANE Boisko, słupki, stanowiska dla sekretariatu, supervisora, wideoweryfikacji, dziennikarzy przygotowane. Pomieszczenia dla drużyn i oficjeli zabezpieczone. Pora na wystawny posiłek z mikrofalówki serwowany w pomieszczeniu magazynowym. – Po dużych turniejach, trwających przez kilka dni, nie możemy już patrzeć na jajecznicę i parówki, czyli podstawę naszego menu podczas zawodów. Dzisiaj to mamy ucztę. Pizzę z mikrofali – żartuje Krzysztof Kobienia. – To nasze królestwo – dodaje, pokazując na magazyn zawalony najróżniejszymi przedmionie z przepisami, zażądał wycięcia, dosłownie wycięcia, pierwszego rzędu trybun – opowiada kierownik techniczny i od razu dodaje: – Szybciutko tak poprzestawialiśmy kwadrat, że i parametry były prawie okej i supervisor nie za bardzo mógł się jeszcze doczepić. Dzięki temu uratowaliśmy kilkadziesiąt miejsc dla kibiców. Zazwyczaj wszystkie takie zmiany dla ekipy pana Marka oznaczają wyścig z czasem. Nie spóźnić się! To ich zasada naczelna. – Niedawno mogło się zdarzyć, że faktycznie mogliśmy polec w starciu z czasem. W Rzeszowie, podczas Pucharu Polski, musieliśmy w ciągu nocy wymienić nowy model wykładziny, który się nie sprawdził, na stary typ. Składanie to dwie, trzy godziny, rozkładanie nawet osiem. Zdążyliśmy jeszcze z zapasem czasowym, ale na początku operacji były nerwy – wspomina. PRZEPISY I SUPERVISOR Naszą rozmowę z ekipą techniczną przerywa telefon. Jest nowe zadanie. Trzeba zmienić ustawienie stanowiska dla zespołu zajmującego się wideoweryfikacją. W Łodzi challenge został po raz pierwszy zastosowany w europejskich rozgrywkach i w przepisach CEV nie ma jeszcze odpowiedniej regulacji określającej położenie tego stanowiska. Pani Rita Ooms, supervisor turnieju, i to jeden z najbardziej wymagających, już po raz trzeci zmieniła wcześniejszą decyzję. – Do takich zmian już przywykliśmy. Przepisy przepisami, a i tak najważniejszy jest supervisor – mówi Marek Czyżkowski, dźwigając podest pod stolik. – W przepisach są wszystkie parametry urządzeń, sposobu ich rozlokowania. Czasami abstrakcyjne, dlatego najwięcej zależy od supervisora. Trzeba tak działać, aby i przepisy, i supervisor byli spełnieni – dodaje i już pędzi po dodatkowe krzesła, tym razem dla gości spec- tami. – Tu, do Łodzi, oprócz pięciu ton boiska przytargaliśmy ponad dwie tony innego sprzętu. Mamy słupki, sygnalizatory, wózki do piłek, stoliki, krzesła, podesty, łóżka do masażu, lodówki, kostkarki, monitory plazmowe, ksero, mnóstwo kabli i każdy rodzaj narzędzi. Wszystko zdublowane – wylicza jednym tchem Tomasz Plewa. – Wozimy wodę, balony reklamowe, namioty, branding. Nie możemy sobie pozwolić, aby o czymś zapomnieć lub mieć niesprawne. Wszyscy już przywykli, że my mamy wszystko i dla wszystkich – podkreśla. Przerwa nie trwa długo. Szef obsługi technicznej, Waldemar Kobienia, prosi, aby zmienić kolor taśm pokrywających kable telekomunikacji na czarne, bo srebrne nie konweniują z kolorem otoczenia. – Nie nasze kable, nie nasza taśma, ale ładnie ma być – rzuca Krzysztof Jarzymowski. Ekipa znów rusza na halę. – Kiedyś jeden z kolegów zabrał na zawody krokomierz. Z przelicznika wyszło, że średnio każdy z nas dziennie pokonuje jakieś 10 kilometrów, i to zarówno w poziomie, jak i w pionie – uzupełnia szef zespołu. SZYBKIE 3:0 W dniu meczowym zespół techniczny wykonuje właściwie tylko prace kosmetyczne. Wtedy nie ma już czasu na rewolucje, chyba że supervisor się uprze. W Łodzi pani Ooms, mimo że bardzo skrupulatna, nie miała się do czego przyczepić. Pierwszy gwizdek sędziego rozpoczynający turniej był dla zespołu technicznego okazją do pierwszego od trzech dni i nocy głębokiego oddechu. – W czasie poprzedzającym zawody pracujemy po 16 i więcej godzin, czasami nawet całą dobę. Na hali zawsze ktoś z nas musi być. Zabezpieczamy tak treningi, jak i mecze – opowiada już nieco rozluźniony pan Marek. – Jak się zaczyna mecz czy mecze, to rzadko mamy okazję popatrzeć na sportową rywalizację, bo zawsze trzeba być pod ręką, coś sprawdzić, przynieść, wynieść, kogoś podwieźć. Pełnego luzu nie ma nigdy – dodaje Witold Poinc, spoglądając ukradkiem na pierwszy mecz PGE Skry Bełchatów, i szybko wraca w pobliże stolika sekretariatu zawodów, by w razie czego w czymś pomóc. Po ostatnim meczu zawodów dla ekipy technicznej rozpoczyna się wyścig sprinterski. W ciągu pięciu minut trzeba zdemontować słupki, siatkę, rozłożyć wykładzinę, wnieść podium. – Niecałe cztery – melduje Marek Czyżkowski po meczu finałowym. Rozpoczyna się ceremonia wręczenia nagród. Pan Marek kontynuuje: – Zawsze przed ostat- 15 nr 47 kwiecień 2012 TONY ROBOTY 14 jalnych PGE Skra. nim meczem życzymy sobie, żeby było szybkie 3:0. Wtedy szybciej się zwiniemy. Teraz jednak było pięć setów i nawet nie szkoda tego, że nie skończyło się w trzech, ale że przegrała Skra. Choć jest później, jednak o wiele łatwiej by się zwijało po zwycięstwie. Kurczę, szkoda – kończy i spieszy, by pomóc kolegom w wynoszeniu podium. Ekipa techniczna jak zwykle nie zawiodła. Mają już za sobą trzeci finał Ligi Mistrzów, Ligi Światowe, World Grand Prix, mistrzostwa Europy, niezliczone imprezy ligowe i Pucharu Polski. Kolejnym, jeszcze poważniejszym wyzwaniem będą mistrzostwa świata 2014, ale można już teraz dać gwarancję, że specjaliści z ekipy technicznej sprostają temu wyzwaniu. EKIPIE TECHNICZNEJ PRZESZKADZAŁ JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA Reprezentacja FOTO: FIVB.ORG POWOŁANIA NA IO OLIMPIJSKIE OTWARCIE ANASTASIEGO… DROGA DO LONDYNU OTWARTA Jednocześnie jeśli chodzi o miejsce w ekipie na Londyn, selekcjoner nie zamyka drzwi dla graczy, których w 25-osobowej ekipie na Ligę Świa- tową zabrakło. Niezależnie bowiem od niej Andrea Anastasi zgłosił do Polskiego Komitetu Olimpijskiego szeroką kadrę na igrzyska olimpijskie. Jest na niej… aż 38 nazwisk. Przygotowania do spotkań Ligi Światowej i igrzysk olimpijskich nabiorą rozpędu pod koniec kwietnia. Duża grupa zawodników zapewnia komfort pracy – podczas zgrupowań można utworzyć kadrę A i B, co zresztą Włoch już praktykował. Trener Anastasi w jednym z wywiadów powiedział, że być może do współpracy podczas zgrupowań zaprosi polskich szkoleniowców. BOGATY 2012 Rok 2012 pod względem obfitości wydarzeń sportowych jest wyjątkowy. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, rozgrywane w Polsce i na Ukrainie, oraz igrzyska olimpijskie w Londynie wymusiły na Dyrektoriacie Ligi Światowej zmianę formuły tych rozgrywek w tym roku. I tak 23. edycja LŚ po raz pierwszy w historii zostanie w całości rozegrana w formacie turniejów. W Polsce taki turniej, z dwoma meczami dziennie, odbędzie się w dniach od 1 do 3 czerwca w Katowicach. W Spodku zagrają reprezentacje Polski, Brazylii, Finlandii i Kanady. Pozostałe turnieje w Grupie B odbędą się: w dniach 18-20 maja w kanadyjskim Toronto, LISTA ZAWODNIKÓW POWOŁANYCH PRZEZ TRENERA ANDREĘ ANASTASIEGO DO ROZGRYWEK LIGI ŚWIATOWEJ 2012 ROZGRYWAJĄCY: Fabian Drzyzga (Tytan AZS Częstochowa) Grzegorz Łomacz (Lotos Trefl Gdańsk) Paweł Zagumny (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle) Paweł Woicki (PGE Skra Bełchatów) Łukasz Żygadło (Itas Diatec Trentino) ATAKUJĄCY: Zbigniew Bartman (Jastrzębski Węgiel) Jakub Jarosz (Andreoli Latina) Dawid Konarski (Delecta Bydgoszcz) Bartosz Krzysiek (Indykpol AZS UWM Olsztyn) Wojciech Żaliński (AZS Politechnika Warszawska) ŚRODKOWI: Karol Kłos (PGE Skra Bełchatów) Grzegorz Kosok (Asseco Resovia Rzeszów) Marcin Możdżonek (PGE Skra Bełchatów) Piotr Nowakowski (Asseco Resovia Rzeszów) Łukasz Wiśniewski (Tytan AZS Częstochowa) Andrzej Wrona (Delecta Bydgoszcz) PRZYJMUJĄCY: Wojciech Ferens (Indykpol AZS UWM Olsztyn) Michał Kubiak (Jastrzębski Węgiel) Bartosz Kurek (PGE Skra Bełchatów) Mateusz Mika (Asseco Resovia Rzeszów) Michał Ruciak (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle) Michał Winiarski (PGE Skra Bełchatów) LIBERO: Krzysztof Ignaczak (Asseco Resovia Rzeszów) Damian Wojtaszek (AZS Politechnika Warszawska) Paweł Zatorski (PGE Skra Bełchatów) 8-10 czerwca w brazylijskim San Bernardo do Campo i 15-17 czerwca w fińskim Tampere. Finałowy turniej Ligi Światowej 2012 odbędzie się w dniach 4-8 lipca w Sofii. 27 lipca nastąpi otwarcie igrzysk olimpijskich w Londynie. MAREK KACZMARCZYK RZECZNIK PRASOWY PZPS 17 nr 47 kwiecień 2012 LISTA PERSPEKTYWICZNA Kilka godzin po ukazaniu się „listy Anastasiego” jak kraj długi i szeroki sypnęło komentarzami. Także negatywnymi. Oto zarzucano trenerowi, że pochopnie skreślił takich zawodników, jak Piotr Gruszka i Daniel Pliński, inni odgrzewali – zupełnie niepotrzebnie – temat Mariusza Wlazłego. Mówiono też o niespodziankach, jakimi z pewnością były powołania zawodników Indykpolu AZS Olsztyn – Bartosza Krzyśka i Wojciecha Ferensa, czy Delecty Bydgoszcz – Dawida Konarskiego i Andrzeja Wrony. W nowej kadrze znalazł się siatkarz AZS Politechniki Warszawa – Wojciech Żaliński. Jednak większość komentarzy była wyważona oraz pozytywna. I słusznie. Bo włoski szkoleniowiec wie, co robi. Olimpijskie otwarcie Anastasiego jest sygnałem, że myśli on perspektywicznie. O budowaniu szerokiej kadry, w której będzie miejsce zarówno dla zasłużonych, doświadczonych zawodników, jak i tych, którzy dopiero wchodzą na reprezentacyjne salony, selekcjoner mówił kilka dni po kapitalnym występie biało-czerwonych w zawodach Pucharu Świata. To było prawie pół roku temu. Przez te kilka miesięcy, za każdym razem, gdy zawitał do Polski, miał opracowany plan – kogo i gdzie chce zobaczyć, na jakiego zawodnika zwrócić uwagę. Po wizytach w Rzeszowie, Bydgoszczy, Olsztynie i Warszawie w jego notesie pojawiły się nowe nazwiska. POD KONIEC MARCA SELEKCJONER REPREZENTACJI SIATKARZY, ANDREA ANASTASI, OGŁOSIŁ SKŁAD 25-OSOBOWEJ KADRY, KTÓRA PO ZAKOŃCZENIU LIGOWYCH ROZGRYWEK ROZPOCZNIE PRZYGOTOWANIA DO WYSTĘPÓW W TEGOROCZNEJ EDYCJI LIGI ŚWIATOWEJ. Reprezentacja KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE 2012 Reprezentacja Jedena za wszystkie, wszystkie za jedną - bez tego nasza kadra nie ma co liczyć na sukces Brak Małgorzaty Glinki-Mogentale jest osłabieniem reprezentacji FOTO: FIVB.ORG / ARCHWIUM PZPS / W. KOZIEŁ OLIMPIJSKIE? SAME ZNAKOMITOŚCI Turniej odbędzie się w tureckiej Ankarze, a biało-czerwone zagrają w grupie B przeciw drużynom Serbii, Rosji, Holandii. W grupie A mamy Bułgarię, Chorwację, Niemcy i gospodarza, Turcję. Awans uzyska tylko najlepsza drużyna z wymienionej ósemki. Już sam podział na grupy pozwala przypuszczać, że organizator zadbał o to, aby ich zespół miał uprzywilejowaną pozycję startową. Dowód? Serbki to aktualne mistrzynie Starego Kontynentu, a w rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej zajmują miejsce najwyższe spośród uczestników kwalifikacji w Ankarze – szóste. Trzeci zespół ubiegłorocznego World Grand Prix pokpił sprawę awansu w Pucharze Świata, zajmując tylko siódmą lokatę. Wydaje się, że po znakomitym początku poprzedniego roku Serbki zostały mocno „rozpracowane” przez taktyków rywalek i na dalsze „szaleństwa” podopiecznych mocno nerwowego Zorana Terzicia nie było już stać. Wiele też będzie zależeć od dyspozycji atakującej Jovany Brakocević, która ostatnio osiadła w ciągle jeszcze zagadkowej lidze japońskiej. Rosjanki to nadal aktualne mistrzynie świata, choć w ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu dały plamę (szóste miejsce) i w związku z tym nie PIERWSZEGO MAJA ROZPOCZNIE SIĘ, A SZÓSTEGO MAJA ZAKOŃCZY SIĘ EUROPEJSKI TURNIEJ KWALIFIKACYJNY SIATKAREK DO IO 2012. DLA POLEK BĘDZIE TO PIERWSZA I JEDYNA OKAZJA, BY WYWALCZYĆ PRAWO DO GRY W LONDYNIE. Jeśli Polki zatrzymają Jekaterina Gamową, to mogą pokusić się o wygraną KLASA ŚREDNIA To bilans grupy B. W grupie A, nie szukając dalekich odnośników, zagrają odpowiednio w rankingu FIVB: ósme Niemki, jedenaste Turczynki, plasujące się na trzydziestej drugiej pozycji Chorwatki i na czterdziestej trzeciej Bułgarki. Dla uświadomienia dysproporcji między grupami zauważyć trzeba, że z wymienionych drużyn medalowymi zdobyczami w ostatnich czterech latach poszczycić się mogą tylko Niemki – wicemistrzostwo Europy i Turczynki – medal brązowy – w obydwu wypadkach w ubiegłym roku. Jerzy Matlak ma nie lada orzech do zgryzienia Czy Guido Vermeluen przywróci blask Pomarańczowym? zagrały w Pucharze Świata. Potencjał rosyjskiej siatkówki jest jednak gwarantowany, choć pamiętajmy, że trener Władimir Kaziutkin za zasadniczy powód rezygnacji z funkcji wymienił coraz częstszy brak zainteresowania czołowych zawodniczek występami w „sbornej”. Czy zaradzi temu nowy selekcjoner Siergiej Owczinnikow? Już teraz inni rosyjscy trenerzy podają w wątpliwość autorytet obecnego „kamandira”, szczególnie w relacjach z gwiazdami rosyjskiej reprezentacji, Jekateriną Gamową i Ljubow Sokołową. Rosja to siódmy zespół w rankingu FIVB. Holenderki to obecnie dwudziesta drużyna w klasyfikacji FIVB. Od srebrnego medalu mistrzostw Europy w roku 2009 Holenderki mocno spuściły KOMPANIA OLIMPIJSKA? Kilka dni temu selekcjoner naszej kadry podał nazwiska dziewiętnastu zawodniczek, które mają szanse, by najpierw zdobyć olimpijski ekwipunek. – Przyjąłem kilka kryteriów. Po pierwsze, żeby były to zawodniczki przygotowane do gry szyb kiej, po drugie, w miarę regularnie grające w klubach – wyjaśnia selekcjoner biało-czerwonych, Alojzy Świderek, i od razu dodaje: Trzeba będzie mieć nadzieję że w dobrej dyspozycji będą zawodniczki grające za granicą - Anna Podolec (nr 1), Awtodor-Metar Czelabińsk, Rosja – To fakt, niektóre z powołanych nie zawsze mają miejsce w wyjściowych składach, ale posiadają ogromny potencjał i odpowiednie doświadczenie. Lista nieobecnych nie jest może zbyt długa, ale nazwiska istotne. Pierwsza to Małgorzata Glinka-Mogentale. – Małgosia atakuje przede wszystkim z wysokich piłek i z tego jest znana. Ale w ostatnim okresie w Vakifbanku bardzo dobrze atakuje piłkę szybką do tyłu na pozycji 2 oraz tzw. „pipe” na pozycji 6. W obydwu wariantach piłki grane są bardzo szybko. Niemniej podstawowym jej atakiem jest piłka wysoka – tłumaczy szkoleniowiec i uzupełnia: – Decyzja Małgosi nie była zaskoczeniem, bo etap reprezentacyjny zakończyła dwa lata temu i skoro oceniła, że teraz nie da rady, to biorąc pod uwagę wszystko, co uczyniła dla polskiej siatkówki, jej decyzję trzeba uszanować – mówi trener kadry. – Dlatego od początku uwzględniałem wariant, że zagramy bez Małgosi. Stąd na przyjęciu postanowiłem mieć do dyspozycji aż sześć zawodniczek, bo w tej formacji potęgą nie jesteśmy – dodaje Alojzy Świderek. 19 Monika Martałek - absolutna debiutantka w kadrze Z powodu konieczności leczenia urazów nie zagrają także Milena Radecka i Natalia BamberLaskowska. To istotne zawodniczki, ale zdrowie jest ważniejsze. Selekcjoner oparł szeroki skład na zawodniczkach generalnie już sprawdzonych w reprezentacji. Kompletną debiutantką jest Monika Martałek z Piły. Elżbieta Skowrońska obycie repreSZEROK KADRA NA EUROPEJSKI zentacyjne także ma symboliczne. KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE Zawsze pewną zagadką pozostaje ANKARA1-6 MAJA 2012 dyspozycja siatkarek grających za ROZGRYWAJĄCE: granicą. Trudno ocenić potencjał tej Katarzyna Skorupa – (Chateau d’Ax Urbino, Włochy) grupy. Z jednej strony mamy grupę Joanna Wołosz – (BKS Aluprof Bielsko-Biała) siatkarek pamiętających mistrzostwa Izabela Bełcik – (Atom Trefl Sopot) i medale ME (Skowrońska-Dolata, ATAKUJĄCE: Podolec, Zenik, Bełcik, Skorupa, KaKatarzyna Skowrońska-Dolata – (Evergrande Kanton, Chiny) czor, Bednarek-Kasza, Gajgał, Kosek), Joanna Kaczor – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna) a z drugiej nową falę głodną sukceIzabela Żebrowska – (Tauron MKS Dąbrowa Górnicza) sów (Maj, Kasprzak, Tokarska, SieczŚRODKOWE: ka, Skowrońska, Wołosz, Żebrowska). Agnieszka Bednarek-Kasza – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna) To może być interesujące zestawieMaja Tokarska – (Atom Trefl Sopot) nie. Czy godne drużyny olimpijskiej? Katarzyna Gajgał – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna) W sporcie, w siatkówce, szczególnie Berenika Okuniewska – (Scavolini Pesaro, Włochy) żeńskiej, wszystko zdarzyć się może. Monika Martałek – (PTPS Piła) PRZYJMUJĄCE: Anna Werblińska – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna) Karolina Kosek – (Azerrail Baku, Azerbejdżan) Ewelina Sieczka – (Atom Trefl Sopot) Elżbieta Skowrońska – (Tauron MKS Dąbrowa Górnicza) Kinga Kasprzak – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna) Anna Podolec – (Awtodor-Metar Czelabińsk, Rosja) LIBERO: Mariola Zenik – (Bank BPS Muszynianka Muszyna) Paulina Maj – (Atom Trefl Sopot) – Zwycięży zespół, który rozsądnie przepracuje okres poprzedzający turniej, no i zespół zdrowy – ocenia Alojzy Świderek. JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA Katarzyna Gajgał przerwa dla zdrowia nr 47 kwiecień 2012 nr 47 kwiecień 2012 18 NOMINACJE PRAWIE z tonu. Rok później w mistrzostwach świata były jedenaste. Siódma lokata w ubiegłorocznych mistrzostwach kontynentu też morale drużyny nie podniosła. Po latach całorocznego zgrupowania w jednym klubie holenderska federacja rozpuściła reprezentantki po Europie i zrezygnowała z usług momentami nieodgadnionego trenera Avitala Selingera. Zastąpił go w lutym tego roku Guido Vermeluen, były selekcjoner reprezentacji Hiszpanii, który trenerskie szlify zdobywał w Stanach Zjednoczonych. I właśnie Vermeluen może być największym atutem „Oranje” w Ankarze. Polska jest czternastym zespołem w aktualnej międzynarodowej klasyfikacji. Po złotej (2003, 2005) i brązowej (2009) erze biało-czerwonych na Starym Kontynencie przyszły lata chude. W Pekinie Polki wróciły do olimpijskiej gry po czterdziestu latach, ale miejsce dziewiąte nikogo nie satysfakcjonowało. Jeszcze był błysk i trzecia lokata we wspomnianych już polskich mistrzostwach Europy, ale potem było coraz mniej powodów do radości. W ubiegłym roku reprezentację w trybie nagłym przejął – po Jerzym Matlaku – Alojzy Świderek. Już jego poprzednikowi gry odmówiło kilka kluczowych siatkarek, a po wymuszonym odmłodzeniu kadry eksplozji sukcesów trudno było się spodziewać. Rok 2011 to dziesiąte miejsce w World Grand Prix i piąte w ME. To skutkowało spadkiem w rankingu FIVB i w rezultacie tylko jedną szansą na zdobycie olimpijskich paszportów, właśnie w Ankarze. AKTUALNOŚCI Z życia Związku 94 LATA TO BRZMI GODNIE! dowiska siatkarskiego Leonard Michniewski był – obok Juliana Karskiego, kolegi z tej samej reprezentacji – bohaterem wieczoru. Od 6 lat organizatorem tych tradycyjnych spotkań najstarszych polskich siatkarek i siatkarzy związanych z reprezentacją narodową jest Fundacja „Polska Siatkówka”. Tadeusz Sąsara, prezes fundacji i honorowy prezes PZPS, wspiera te spotkania nie tylko organizacyjnie, ale i duchem historii Polskiej Siatkówki, marząc o tym, by za 30 lat, ale także i później, nasi obecni reprezentanci z równie wielką radością przybywali na podobne spotkania rodziny siatkarskiej. NOWE ROZDANIE W KOMISJACH FIVB Zarząd PZPS w dniu 15 marca 2012 roku w specjalnym głosowaniu korespondencyjnym zatwierdził listę polskich kandydatów do komisji FIVB w związku z jesiennym kongresem sprawozdawczo-wyborczym światowej federacji. W tym samym terminie zakończy się 6-letnia kadencja polskich przedstawicieli pracujących w 9 komisjach w latach 2006 – 2012. W upływającej kadencji Polska była krajem, MEMORIAŁ MARKA RADOMSKIEGO Począwszy od 2001 roku nauczyciel wychowania fizycznego SP nr 91 w Łodzi, trener siatkówki, Jacek Kozłowski, organizuje rokrocznie Memoriał Marka Radomskiego w minisiatkówce dziewcząt i chłopców. Turniej ten przybliża uczniom i gościom postać wybitnego i zasłużonego pedagoga, wychowawcy i reprezentanta Polski. Ogromne znaczenie ma kształtowanie moralnych, etycznych i sportowych postaw u młodych zawodników oraz wszystkich dzieci zaangażowanych w organizację tego turnieju, jak również rozwijanie zamiłowania do siatkówki jako sportu na całe życie oraz szeroka promocja tej dyscypliny, a zwłaszcza jej wychowawczych i rekreacyjnych walorów. Tegoroczna, już IX edycja memoriału odbędzie się 8 maja na terenie wcześniej wspomnianej placówki przy ulicy Kasprzaka 45 w Łodzi. który miał najwięcej swoich delegatów w komisjach FIVB. Większość polskich przedstawicieli będzie ponownie kandydować do tych władz w kadencji 2012 – 2016. Nowymi kandydatami z Polski są Marek Kaczmarczyk do komisji prasowej, Grzegorz Jacyna do komisji sędziowskiej, Wojciech Czayka do komisji wydarzeń sportowych i Olga Syropiatko do komisji siatkówki plażowej. KOPIA POSIEDZEŃ I SUKCESÓW? Zarząd Polskiego Związku Piłki Siatkowej w I kwartale 2011 roku spotkał się na dwóch posiedzeniach w dniach 2 lutego i 29 marca. Otwierając 29 marca 2012 roku drugie tegoroczne posiedzenie, Mirosław Przedpełski, prezes zarządu PZPS, zwrócił uwagę, że jak na razie mamy kopię spotkań z 2011 roku. Zarówno pierwsze, jak i drugie spotkanie członków zarządu związku odbyły się dokładnie w tych samych dniach jak przed rokiem. Prezes zarządu uznał ten przypadkowy fakt za zapowiedź powtórki również sukcesów sportowych roku 2011. I oby się nie mylił. PRZYGOTOWAŁ: MAREK BYKOWSKI SEKRETARZ ORGANIZACYJNY ZARZĄDU PZPS FOTO: M. BYKOWSKI PATRON RADIOWY PZPS 21 nr 47 kwiecień 2012 64 lata temu 30-letni wówczas Leonard Michniewski był pierwszym powojennym kapitanem polskiej reprezentacji siatkarskiej w czasie towarzyskiego meczu Polska – Czechosłowacja, przegranego 2:3 w Warszawie 28 lutego 1948 roku. 22 marca bieżącego roku, również w stolicy, na spotkaniu śro- PLUS/MINUS Felieton Atom jest niebezpieczny Niewiele brakowało, by ten zespół, budowany za niemałe jak na polskie warunki pieniądze, rozsypał się z hukiem. Informacje napływające znad morza nie były optymistyczne. Gwiazdy Atomu Trefl Sopot, drużyny, która dwa lata temu odkupiła miejsce w PlusLidze od Piły, narzekały, że nie dostają pieniędzy i zastanawiają się, czy grać dalej. Nie wszystkie wytrzymały stres. Kilka wyjechało, z występów przed zakończeniem rozgrywek zrezygnowała ze łzami w oczach dwukrotna mistrzyni Europy, Dorota Świeniewicz. + – Ale te, które zostały, walczyły do końca jak o życie. I choć nie zdobyły Pucharu Polski, choć niewiele brakowało, by przegrały walkę o finał mistrzostw Polski z Tauronem Dąbrowa Górnicza, pokazały, że można wygrywać, nawet jak nie płacą. Rywalizację z broniącą tytułu Muszynianką rozstrzygnęły w czterech meczach. Dwa ostatnie wygrały u siebie, w Ergo Arenie, bohaterką decydującego starcia była już trochę zapomniana Eleonora Dziękiewicz, a włoski trener nowych mistrzyń, Alessandro Chiappini, miał rację mówiąc, że ten sukces ma podwójną wartość. I wszyscy wiedzieli, co ma na myśli. Koniunkturę na żeńską siatkówkę w naszym kraju mogłaby poprawić reprezentacja, lecz ta od dawna ma swoje problemy. Pozostaje więc wiara w cuda i powtórka z przeszłości. Siedem lat temu nasze panie nie tylko pokonały w finale mistrzostw Europy w Zagrzebiu faworyzowane Włoszki, ale wygrały bitwę na oglądalność z wielką polityką. W tamten niedzielny wieczór nasze siatkarki oglądało średnio 5 mln widzów w TVP2, a wieczór wyborczy w TVP1 tylko 3,4 mln. A gdyby decydował tylko ostatni, zwycięski set, to przewaga drużyny Andrzeja Niemczyka byłaby jeszcze większa. Przed telewizorami w Polsce siedziało w ostatnich chwilach meczu 5,6 mln osób. FOTO Mężczyźni w europejskich Pucharach Wideoweryfikacja nie dla wszystkich Debiut systemu wideoweryfikacji na arenie międzynarodowej podczas turnieju finałowego Ligi Mistrzów w Łodzi nie wypadł okazale. Poza doświadczonymi w tym zakresie siatkarzami PGE Skry Bełchatów pozostałe drużyny nie zawsze wiedziały, co i kiedy mogą poddać sprawdzeniu. Można sądzić, że odpowiednie gremia CEV nie zadbały o wcześniejszą edukację. Nie skorzystali przede wszystkim z dobrodziejstwa upewnienia się co do swojego werdyktu sędziowie prowadzący mecz finałowy. Wątpliwości co do ostatniej piłki meczu mogli rozwiać dzięki systemowi wideoweryfikacji. Chyba zapomnieli, że taką możliwość posiadają. Szkoda! ŻART foto: CEV.LU nr 47 kwiecień 2012 22 Szkoda tylko, że nawet wybuch Atomu nie rozjaśni żeńskiej PlusLigi, która jak od lat przegrywała z męską, tak przegrywa, a dystans rośnie. Klubowe drużyny siatkarzy awansowały do finałów wszystkich międzynarodowych rozgrywek, o czym panie mogą marzyć. A czasami, jak awansują, to nie stać ich, by wziąć w nich udział. Wydawało się, że budowane z finansowym rozmachem Muszynianka i Atom coś w tej kwestii zmienią, jednak pierwszej w przyszłym sezonie prawdopodobnie zabraknie w Lidze Mistrzów (jeśli nie dostanie dzikiej karty), a w Sopocie szykuje się rewolucja. Będzie biedniej i bez mocarstwowych planów. Nie zdarzyło się w historii występów polskich drużyn klubowych, by w każdym z finałów zagrały nasze drużyny. PGE Skra Bełchatów w trzecim starcie w finale Ligi Mistrzów poprawiła dotychczasowy ranking i po dwóch wcześniejszych brązowych ma teraz medal srebrny. Szanse na zdobycie Pucharu CEV ma jeszcze Asseco Resovia Rzeszów, której na drodze staje moskiewskie Dynamo. Pewność, że Puchar Challenge pozostanie w Polsce, mamy dzięki AZS Politechnice Warszawa i Tytanowi AZS Częstochowa. Inżynierowie i akademicy między sobą rozstrzygną rezultat finałowej konfrontacji. Brawo dla całej czwórki! Warto przypominać stare czasy, bo w maju nasza żeńska reprezentacja stanie przed ekstremalnie trudną próbą. W Ankarze Polki muszą wygrać turniej kwalifikacyjny, by zagrać na igrzyskach w Londynie. I jeśli tego dokonają, to politycy na chwilę znów znajdą się w cieniu. Ale gdy nie zdobędą Ankary szturmem, ligowe problemy żeńskiej siatkówki się powiększą, bo to są naczynia połączone. Pesymistyczna wizja, choć w Sopocie jeszcze się cieszą. JANUSZ PINDERA Foto: M. JĘDRZEJEWSKI MARZENIA „PSZCZÓŁEK” Z BEŁCHATOWA ISSN 1897-8762 nr 47 kwiecień 2012 WYDARZENIE PO RAZ TRZECI W ŁODZI str 4 ANALIZA SAMI SWOI CZY ZACIĘŻNE WOJSKO str 8 ROZMOWA SEBASTIAN ŚWIDERSKI ŚWIDER TRENEREM str 10 WYDARZENIE FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012 PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 SET14 MAGAZYN Profesjonalnej Ligi Piłki Siatkowej S.A.