PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 - Polski Związek Piłki Siatkowej

Transkrypt

PRAWIE ZWYCIĘZCY str 6 - Polski Związek Piłki Siatkowej
ISSN 1897-8762
nr 47 kwiecień 2012
WYDARZENIE
PO RAZ TRZECI
W ŁODZI
str 4
ANALIZA
SAMI SWOI
CZY ZACIĘŻNE
WOJSKO
str 8
ROZMOWA
SEBASTIAN ŚWIDERSKI
ŚWIDER
TRENEREM str 10
WYDARZENIE
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
PRAWIE
ZWYCIĘZCY
str 6
SET14
MAGAZYN
Profesjonalnej Ligi
Piłki Siatkowej S.A.
OCVVGTJQTP
57+OKEJCGNOGKUN
47
MAGAZYN ILUSTROWANY
POLSKIEGO ZWIĄZKU PIŁKI SIATKOWEJ
nr 47 kwiecień 2012
SPIS TREŚCI
PZPS OD KUCHNI
kurtka terrex feather
®
.GMMKOCVGTKCã)14'6': 2TQ5JGNNUVYQT\QPQYãCĤPKGPCVCMKGQMC\LG
1VQMWTVMCIQVQYCPCEKĂIJMKG\KOQYGYCTWPMKYIxTCEJ/KEJK.GTLGP
\FQD[YC/CVVGTJQTPQFUVTQP[ITCPK(WTIIGP
CFKFCUEQOQWVFQQT
Szanowni Państwo!
Miło mi poinformować, że kilka dni temu w Lozannie, podczas posiedzenia Zarządu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej, została
zawarta umowa między FIVB a Polskim Związkiem Piłki Siatkowej, organizatorem Mistrzostw
Świata Mężczyzn w Polsce 2014, określająca
szczegółowe prawa i obowiązki obydwu stron.
Dokument szczegółowo uzupełnia umowę podpisaną cztery lata wcześniej w Warszawie między FIVB PZPS i telewizją Polsat na współorganizację MŚ 2014. Przez ten czas podjęliśmy już
wiele działań, które pozwolą na perfekcyjne
przeprowadzenie turnieju i stworzenie niepowtarzalnej atmosfery, niezmiennie towarzyszącej siatkarskim widowiskom w Polsce. Przechodzimy więc do kolejnego etapu przygotowań
do siatkarskiego mundialu w naszym kraju.
Do Polski przyjadą 23 najlepsze drużyny świata.
Podczas kuluarowych rozmów w Lozannie wielokrotnie słyszałem od szefów innych federacji,
że marzą, aby ich zespoły narodowe zagrały
w Polsce, przed polskimi wspaniałymi kibicami.
Do historii przeszedł, trzeci polski i łódzki
jednocześnie finał Ligi Mistrzów.
Do historii przeszedł, trzeci polski i łódzki
jednocześnie finał Ligi Mistrzów. Moi koledzy
z CEV i FIVB zgodnie twierdzą, że PGE Skra Beł-
chatów przeprowadziła zawody na najwyższym
poziomie organizacyjnym, a kibice niezmiennie
tworzyli piękne, barwne widowisko. Jestem
bardzo rad, że Europa zaobaczyła po raz kolejny
fascynujących polskich kibiców i porywający
spektakl
w wielkim finale.
Mistrzom Polski niewiele zabrakło, aby sięgnąć
po główne trofeum, ale taki jest sport. Nie zawsze sprawiedliwy. Gratuluję, że po dwóch medalach brązowych siatkarze z Bełchatowa poszli
o krok dalej, zdobywając tym razem srebro.
Nie ukrywam, że moi przyjaciele z krajów europejskich podczas ostatniego pobytu w centrali
światowej siatkówki mocno mi zazdrościli. Mieli
zresztą powody. To był niezwykle radosny
weekend dla polskiej siatkówki klubowej. Okazało się bowiem, że Asseco Resovia Rzeszów
zagra w finale Pucharu CEV, a finałowa potyczka Challenge Cup została zmonopolizowana
przez inne polskie kluby – AZS Politechnikę
Warszawską i Tytan AZS Częstochowę.
Takiego wyczynu – udziału czterech polskich
klubów w trzech finałach europejskich pucharów – jeszcze w historii naszej siatkówki nie
było. I jak tu nie być dumnym z zaszczytu kierowania polską federacją?
MIROSŁAW PRZEDPEŁSKI
Prezes PZPS
WYDAWCA: POLSKI ZWIĄZEK PIŁKI SIATKOWEJ
ul. Grażyny 13, 02-548 Warszawa
Tel. 22 440 83 44 Fax. 22 440 83 43
REDAKTOR NACZELNY – JANUSZ UZNAŃSKI
REDAGUJE KOLEGIUM
PROJEKT GRAFICZNY: MAREK WAJDA
Na zlecenie Polskiego Związku Piłki Siatkowej
redaguje Grupa Codex
02-457 Warszawa, ul. Czereśniowa 19A
e-mail: [email protected]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych oraz zastrzega sobie
prawo skracania i redagowania nadsyłanych tekstów.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
ISSN 1897-8762
Przyszłość siatkówki zależy od młodzieży.
Czystość sportowej rywalizacji zależy
od arbitrów.
REPORTAŻ
14 TONY
ROBOTY
Dla siatkarskiej widowni pozostają osobami
anonimowymi. Im mniej ich widać podczas
zawodów, tym dobitniejszy to dowód, że
swoją pracę wykonali perfekcyjnie. Z całą
odpowiedzialnością trzeba jednak stwierdzić:
bez nich żadne widowisko się nie odbędzie.
REPREZENTACJA
17 OLIMPIJSKIE
OTWARCIE
ANASTASIEGO…
Pod koniec marca selekcjoner reprezentacji
siatkarzy, Andrea Anastasi, ogłosił skład
25-osobowej kadry, która po zakończeniu
ligowych rozgrywek rozpocznie przygotowania
do występów w tegorocznej edycji Ligi Światowej.
KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE 2012
18 NOMINACJE
PRAWIE OLIMPIJSKIE?
Pierwszego maja rozpocznie się, a szóstego
maja zakończy się europejski turniej
kwalifikacyjny siatkarek do IO 2012. Dla Polek
będzie to pierwsza i jedyna okazja, by
wywalczyć prawo do gry w Londynie.
DOOKOŁA SIATKI
22 ATOM JEST
NIEBEZPIECZNY
Niewiele brakowało, by ten zespół, budowany
za niemałe jak na polskie warunki pieniądze,
rozsypał się z hukiem. Informacje napływające
znad morza nie były optymistyczne. Gwiazdy
Atomu Trefl Sopot, drużyny, która dwa lata
temu odkupiła miejsce w PlusLidze
od Piły, narzekały, że nie dostają pieniędzy
i zastanawiają się, czy grać dalej.
FOTO: AGENCJA FOTOGRAFICZNA PRESSFOCUS
FOTO: BEATA KOZAKOW-KOWALCZYK
13 MŁODZI
I SPRAWIEDLIWI
Wydarzenie
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
Wydarzenie
PO RAZ TRZECI W ŁODZI
Niemal 50 000 widzów
oglądało w Atlas Arenie
cztery mecze Ligi Mistrzów.
libero
Łzy najlepszegotorskiego
Za
ła
w
Pa
ju
ie
turn
po wielkim finale
Po trzech złotac
h
nie cieszy siatkarbrąz
Trentino Volleyzy
MVP dla Mariusza
Wlazłego
5
TO BYŁO TRZECIE SPOTKANIE NAJLEPSZYCH DRUŻYN
KLUBOWYCH W CIĄGU CZTERECH LAT. ŁÓDŹ BYŁA PRZEZ
DWA DNI STOLICĄ KLUBOWEJ SIATKÓWKI NA STARYM
KONTYNENCIE. NIEZMIENNIE POLSKA KOJARZYĆ SIĘ BĘDZIE
POZYTYWNIE GOŚCIOM Z ZAGRANICY GŁÓWNIE ZA
SPRAWĄ FANTASTYCZNEJ PUBLICZNOŚCI – TYM RAZEM NIE
W BIAŁO-CZERWONYCH, ALE W ŻÓŁTO-CZARNYCH
BARWACH PGE SKRY BEŁCHATÓW. BŁĘKITNA BARWA
STROJÓW ZENITU KAZAŃ ZAMIENIŁA SIĘ W ŁODZI
W KOLOR ZŁOTA. TAKI BYŁ OBRAZ FINAŁU
LIGI MISTRZÓW ANNO DOMINI 2012.
Bełchatowska liła
ółka” nie użąd
cz
sz
“P
Kazań.
jedynie Zenitu
Kibice manifestowali swoją
bezgraniczną miłość
do PGE Skry Bełchatów.
Radostin Stojcz
ew
Trentino Volle , trener
przywykł do na y, nie
jniżs
stopnia podium zego
.
Jacek Nawrock
Skry Bełchatów i, trener PGE
,
na coraz wyższ sukcesywnie
ym stopniu
podium
Świetna zabawa
w strefie kibica
przed Atlas Areną
FOTO: CEV.LU / J. UZNAŃSKI / M. KRZOS
Glen Hoag, tren
czwartego zesper Arkasu Izmir,
ołu, może być
zadowolony z de
biutu w LM.
Waga trenera na wagę
zwycięstwa – Władimir Alekno,
trener Zenit Kazań
Maksim Michjłow
poznaje smak Pucharu
Europy.
W górę serca
i nasi będą pier(w)si.
a...
Sekcja perkusyjn
... i dęta fanów PGE Skry
Bełchatów
Andrea Anasta
Gardini bacznie si i Andrea
ob
reprezentantówserwowali
Polski.
PATRON RADIOWY PZPS
nr 47 kwiecień 2012
nr 47 kwiecień 2012
4
Wydarzenie
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
TAK MOŻNA ZBILANSOWAĆ
WYSTĘP SIATKARZY PGE SKRY
W TEGOROCZNYM TURNIEJU
FINAŁOWYM LIGI MISTRZÓW.
PRAWIE CZYNI JEDNAK RÓŻNICĘ.
6
PRAWIE
ZWYCIĘZCY
Historyczny
sukces najprawdopodobniej był o milimetry. Ostatni atak Michała Winiarskiego prawie lub być może otarł się o blok, ale prawie
bezbłędni podczas finałowej potyczki sędzio-
FOTO: CEV.LU
nr 47 kwiecień 2012
wie akurat podczas najważniejszej akcji meczu
okazali się prawie niedowidzący.
PRAWIE WSZYSTKO DLA SKRY
Mistrzowie Polski do skopiowania wyczynu
Płomienia Milowice – czyli zdobycia Pucharu
Europy (rok 1978) – podchodzili już po raz
trzeci, i to w ciągu zaledwie czterech lat, i zawsze przed polską publicznością. W poprzednich
turniejach bełchatowianie mimo atutu własnego boiska kończyli rywalizację w zwycięskich,
ale małych finałach. Ten turniej miał być przełomowy. Miał być wielki finał, z wielkim zwieńczeniem. Na początku tego roku Europejska
Konfederacja Piłki Siatkowej w okolicznościach
niemal dramatycznych szukała organizatora
finału najważniejszego klubowego pucharu.
CEV, mając nóż na gardle, był gotów zgodzić
się prawie na wszystko. PGE Skra prawa do
trzeciego finału Ligi Mistrzów nabyła prawie za
symboliczną sumę. W zamian drużyna Jacka
Nawrockiego nie musiała przebijać się przez
dwie rundy play off, a polscy kibice mieli kolejną
okazję, by zobaczyć prawie wszystkie najlepsze
europejskie kluby. Mało tego, okazało się, że do
Łodzi zamiast piekielnie mocnego Dynama
Nowosybirsk przyjedzie Arkas Izmir – klub
mocny, ale na wielkie triumfy prawie niegotowy. Klub z Turcji był pierwszym rywalem PGE
Skry. W drugim półfinale zagrały wielkie Trentino Volley z prawie już gigantycznym Zenitem
Kazań. Może to nie miało kluczowego znaczenia, lecz w szeregach najlepszego klubowego
zespołu świata ostatnich trzech lat wywołało
Daniel Pliński i Bartosz Kurek i ich
koledzy zagrali po raz pierwszy
w wielkim finale Ligi Mistrzów
wiele zamieszania – ich najlepszy gracz, Kubańczyk Osmany Juantorena, za prawie kosmiczne
pieniądze od przyszłego sezonu zagra w… Kazaniu. To budowaniu morale w drużynie Radostina Stojczewa sprzyjać nie mogło.
Na starcie trzeciego łódzkiego finału LM Skrze
sprzyjało prawie wszystko: prawie wymarzony rywal półfinałowy, wszyscy gracze zdrowi, wszyscy z odpowiednim doświadczeniem, w lidze
porządne liderowanie, bilety wysprzedane, media nadzwyczajnie zainteresowane, czynniki motywacyjne na najwyższym poziomie.
PRAWIE W NIEBIE
Zaczęło się obiecująco. W meczu otwierającym turniej gospodarze uporali się z Arkasem
w trzech setach. Gwiazdor tureckiego zespołu,
kolumbijski atakujący Liberman Agamez, okazał
się prawie tak dobry jak Bartosz Kurek, ale nie
miał takiego wsparcia, jakie naszemu zawod-
nikowi gwarantowali koledzy z drużyny. Historyczny awans PGE Skry do ścisłego finału Ligi
Mistrzów stał się faktem. Wydawało się, że mistrzowie Polski są prawie na szczycie, kiedy okazało się w dodatku, że siatkarski odpowiednik
FC Barcelony, czyli Trentino, uległ klubowi z Kazania. Niepokoić mogło jedynie, że poziom gry
w drugim półfinale, a szczególnie drużyny
Władimira Alekno, był prawie o klasę wyższy
od tego, co zaprezentowała Skra kilka godzin
wcześniej w potyczce z ekipą Glena Hoaga.
PRAWIE SUKCES
Wielkie widowisko o najcenniejsze europejskie
trofeum miało nadzwyczajną atmosferę.
Na trybunach Atlas Areny pojawiło się ponad
trzynaście tysięcy widzów. W loży honorowej
też było imponująco: wicepremier Waldemar
Pawlak, wicemarszałek Sejmu, Cezary Grabarczyk, marszałek województwa łódzkiego,
Witold Stępień, prezydent Łodzi, Hanna Zdanowska i prezydent Bełchatowa, Marek Chrzanowski, prezes Polskiej Grupy Energetycznej
S.A., Krzysztof Kilian, prezes Profesjonalnej Ligi
Piłki Siatkowej i równocześnie wiceprezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Artur Popko –
te postacie nie wyczerpują jeszcze listy dostojnych gości.
To nadzwyczajne zainteresowanie sprawiło,
że początek finałowego starcia w wykonaniu graczy Jacka Nawrockiego wyglądał topornie. Wysoka porażka w secie otwarcia prawie przekonała
siatkarzy ze stolicy Tatarstanu o swojej wielkości.
W drugim secie siatkarze z PGE czerpali chyba
energię płynącą z trybun. Bełchatowianie dzięki
wsparciu fantastycznych kibiców sprawili, że u rywali kompletnie „siadło” zasilanie i nim się zorientowali, było już 1:1.
W secie trzecim rozpoczęło się wielkie widowisko. Do stanu 19:19 trwała siatkarska wymiana ciosów. Akcje były krótkie, błędy powtarzalne i nie za częste. Kluczem do wyrównanej
gry ze strony Skry był najmłodszy uczestnik
finału, 22-letni Paweł Zatorski. Libero mistrzów
Polski uzyskał nieprawdopodobny wynik w przyjęciu – 90%. Na ostatniej prostej ważny punkt
z zagrywki zdobył Bartosz Kurek. 21:19 – taka
różnica punktowa utrzymała się na finiszu odsłony numer trzy.
W czwartym secie na boisku pojawił się kluczowy gracz Zenita – amerykański mistrz olimpijski, William Priddy. Amerykanin uspokoił przyjęcie. Zresztą trener Alekno do zabezpieczania
przyjęcia od początku meczu zobowiązywał
nawet atakującego, Maksima Michajłowa. W tej
części Rosjanie tylko raz mieli dwa punkty nadwyżki (20:18). Natomiast przez cały czas było
punkt za punkt. Jednak to Polacy jako pierwsi
doprowadzili do meczbola. Ale już wcześniej
siatkarzom z Bełchatowa zaczęło brakować precyzji w polu zagrywki. Trener Nawrocki zdecydował: zielone światło na posyłanie „bomb” ma
tylko Bartosz Kurek. Przy piłce meczowej (24:23)
Władimir Alekno dokonuje genialnego posunięcia – bierze dwa czasy. Jeden po drugim. To
niekonwencjonalne posunięcie trenera rywali
przynosi skutek. Najpierw w polu zagrywki myli się Mariusz Wlazły, potem jego atak zostaje
podbity, a poprawka ląduje w aucie.
Na „mecie” tej części gry fortuna sprzyja Nikołajowi Apalikowi. Po jego zagrywce piłka po
taśmie „spływa” na stronę Skry.
Dla piękna widowiska i emocji tie break w siatkówce jest rozwiązaniem optymalnym. Dla ukojenia nerwów kilkutysięcznej widowni, która
jeszcze nie ochłonęła po porażce w poprzednim secie, partię zamykającą finał siatkarze Jacka
Nawrockiego rozpoczęli bajecznie – 5:1.
W meczach o taką stawkę, z udziałem drużyn
o zbliżonym potencjale, taka zaliczka powinna
wystarczyć. Gracze PGE Skry zaczęli jednak
mieć własny pomysł na finał finału. Fantazja, i owszem, jest potrzebna, ale powinna być poparta
wyrachowaniem i zimną krwią. Rywale doszli
naszych i wróciły nerwy. Emocje były po obydwu stronach. PGE Skra otrzymała kolejną szansę na zdobycie Pucharu Europy.
15:14 i dwa razy górą byli, niestety, coraz
bardziej zdeterminowani gracze Zenita. 15:16
– siatkarze Skry wili się raz po raz w obronie.
Wreszcie zaatakował trochę zapomniany przez
Miguela Falascę – Michał Winiarski. Blok? Aut?
Od lewej: Valerio Vemiglio, Maksym Michjłow, Nikołaj Apakikow, Aleksiej Obmoczjew,
Michał Winiarski, Bartosz Kurek, Mariusz Wlazly
Sędzia Dejan Jovanović pokazał: AUT!
Koniec meczu. Autor ostatniego (?)
kontaktu z piłką popędził jeszcze do
sędziowskiego słupka, jego wzrok
mógłby zabić. Oczy Michała Winiarskiego jednak nie poraziły arbitrów.
Po drugiej stronie siatki w spontanicznych pląsach szaleli już giganci
z Kazania, podrzucając wielkiego jak
niedźwiedź Aleknę i po raz drugi –
i to po raz drugi w Łodzi – świętując
zwycięstwo w Lidze Mistrzów.
Gracze Skry rozglądali się bezradnie,
szukając wytłumaczenia. Przegrali być
może nie na punkty, ale raczej o milimetry. Te kilka milimetrów uczyniło
ich prawie zwycięzcami. Prawie czyni różnicę.
NAGRODY INDYWIDUALNE:
MARIUSZ WLAZŁY (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – MVP
BARTOSZ KUREK (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – ATAKUJĄCY
MICHAŁ WINIARSKI (PGE SKRA BEŁCHATÓW) – PRZYJMUJĄCY
MAKSIM MICHAJŁOW (ZENIT KAZAŃ) – PUNKTUJĄCY
MAKSIM MICHAJŁOW (ZENIT KAZAŃ) – ZAGRYWAJĄCY
VALERIO VERMIGLIO (ZENIT KAZAŃ) – ROZGRYWAJĄCY
NIKOŁAJ APALIKOW (ZENIT KAZAŃ) – BLOKUJĄCY
ALEKSIEJ OBMOCZAJEW (ZENIT KAZAŃ) – LIBERO
7
Klub z Kazańia po raz drugi z Pucharem Europy
i po raz drugi w Łodzi
JANUSZ UZNAŃSKI
TVP WARSZAWA
½ FINAŁU
PGE SKRA BEŁCHATÓW – ARKAS IZMIR 3:0 (23, 21, 16)
TRENTINO VOLLEY – ZENIT KAZAŃ 1:3 (31, -20, -23, -17)
O MIEJSCE III
ARKAS IZMIR – TRENTINO VOLLEY 0:3 (-20, -19, -19)
O MIEJSCE 1
PGE SKRA BEŁCHATÓW – ZENIT KAZAŃ 2:3 (-15, 16, 22, -24, -15)
nr 47 kwiecień 2012
Wydarzenie
Mariusz Wlazły i Marcin Możdżonek polskie ostoje PGE Skry Bełchatów
RÓŻNE SĄ DROGI
DO MISTRZOSTWA.
JEDNI KUPUJĄ
NA POTĘGĘ I MAJĄ
DRUŻYNY
PRZYPOMINAJĄCE
LEGIĘ
CUDZOZIEMSKĄ,
INNI STAWIAJĄ
NA NAJLEPSZYCH
W SWOICH
KRAJACH.
Analiza
SAMI
SWOI
CZY ZACIĘŻNE WOJSKO
Volley Trentino trzykrotnie wygrywał Klubowe
Mistrzostwa Świata i tyleż razy Ligę Mistrzów.
W Atlas Arenie Włosi byli faworytem, choć przed
turniejem zwracano uwagę, że Zenit i Skra też
potrafią grać w siatkówkę na najwyższym poziomie.
O sile Trentino od lat stanowią obcokrajowcy,
w odróżnieniu od mistrzów Rosji i Skry. Jeszcze
nie tak dawno Trentino miało charyzmatycznego serbskiego rozgrywającego Nikolę Grbicia, kapitana bułgarskiej reprezentacji Władymira Nikołowa wraz z Kazijskim i Michała Winiarskiego, wtedy jednego z najlepszych przyjmujących w Serie A. Ale to już przeszłość. Nikołowa, skłóconego
z bułgarskim trenerem Trentino i reprezentacji
Bułgarii, Radostinem Stojczewem, zastąpił inny
Bułgar, Cwetan Sokołow, zmiennik Czecha Jana Stokra w ataku, Kubańczyk Juantorena zajął
miejsce Winiarskiego, a Brazylijczyk Raphael –
Grbicia. Są też w tym zespole urodzony w Serbii
grecki środkowy Mitar Djurić i Łukasz Żygadło,
zmiennik Raphaela, żelazny rezerwowy tej drużyny, który już przed przyjazdem do Łodzi mówił, że opuszcza Trydent i poszuka sobie innego miejsca pracy. O tym, że Juantorena, największa gwiazda Trentino, przechodzi do Kazania,
mówiono już wcześniej. Kto wie, może to też
miało wpływ na postawę zespołu Stojczewa,
w którym włoscy siatkarze grają drugoplanowe
role? nr 47 kwiecień 20112
8
Zenit Kazań, PGE Skra Bełchatów, Trentino Volley i Arkas Izmir. Taka była ostateczna kolejność rozgrywanego w łódzkiej Atlas
Arenie turnieju finałowego Ligi Mistrzów siatkarzy. Dwa pierwsze zespoły postawiły na rodzimy produkt, przegrani na obcokrajowców.
Dotychczas wygrywali ci, którzy szukali wzmocnień w innych krajach. Kiedy we Włoszech rodziła się moda na siatkówkę, nie było tam wybitnych zawodników, więc taki model wydawał
się logiczny. Serie A szybko stała się najlepszą
na świecie, w niej spotykali się najbardziej utalentowani, bo tylko gra we włoskiej lidze dawała możliwości rozwoju i godziwego zarobku.
A że korzystała na tym również reprezentacja
Italii, bo włoscy gracze i trenerzy byli pojętnymi
uczniami, to już inna sprawa. Z czasem jednak
dla Włochów zaczęło brakować miejsca w li-
FOTO: CEV.LU
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
gowych zespołach, a w ślad za tym zaczęła gorzej
grać reprezentacja. Ostatni tytuł mistrzów świata Włosi zdobyli w 1998 roku w Tokio, a złoty
medal mistrzostw Europy w 2005 roku u siebie, w Rzymie. Olimpijskiego złota nie mają.
Teraz nie są nawet pewni, czy pojadą na igrzyska. Prawo startu w Londynie muszą sobie wywalczyć w turniejach kwalifikacyjnych. – Wszystko się kiedyś kończy – powiedział filozoficznie Ryszard Bosek po przegranym półfinałowym meczu Trentino z Zenitem w Łodzi.
Najlepsza klubowa drużyna ostatnich lat dostała
lanie od mistrzów Rosji i już w sobotę, późnym
wieczorem, w dniu poprzedzającym wielki finał, było wiadomo, że nie wygra po raz czwarty Ligi Mistrzów. Nie pomógł wart milion dolarów Kubańczyk Osmany Juantorena i niewiele
tańszy Bułgar Matej Kazijski. Liberman Agamez finezyjny atakyjący z Kolumbi
w barwach tureckiego Arkasu Izmir
A może w tej sprawnie jak dotąd funkcjonującej
ekipie najemników brakuje już chemii niezbędnej do wielkich zwycięstw? Wygrana z Arkasem
Izmir w meczu o trzecie miejsce niczego nie
zmienia. Trentino wraca z Łodzi upokorzone,
choć wciąż prezentuje światową klasę.
A Kazań wrócił zwycięski. Władymir Alekno,
trener reprezentacji Rosji i Zenitu, postawił na
swoich, wspartych znakomitym włoskim rozgrywającym Valerio Vermiglio. W jego drużynie
gra prawie cała reprezentacja Rosji, a najlepszym potwierdzeniem siły drużyny z Tatarstanu
jest fakt, że wygrali z Włochami, nie korzystając
z usług amerykańskiego skrzydłowego, mistrza
olimpijskiego z Pekinu, Williama Priddy’ego,
który cały półfinałowy mecz przestał w kwadracie dla rezerwowych, a w finale ze Skrą wszedł
na boisko dopiero w czwartym secie. Trzeba
przyznać, że to niecodzienne zajęcie dla kogoś,
kto zarabia 800 tysięcy dolarów za sezon. Ale
jeśli przyjdzie Juantorena, to Priddy zapewne
poszuka sobie innego miejsca pracy, a Zenit będzie miał wszelkie dane, by długo rządzić klubową siatkówką, tak jak do tej pory Trentino.
Chyba że przeszkodzi im w tym Skra, która poszła podobną drogą jak Rosjanie.
Siedmiokrotni mistrzowie Polski to też prawie
reprezentacja Polski. Andrea Anastasi, który ze
9
Osmany Juantorena (5) filar drużyny z Trentino żegna się z kolegami i przenosi się do Zenitu Kazań
swoim asystentem i przyjacielem Andreą Gardinim uważnie obserwował ten turniej, może
się tylko cieszyć, że będzie mógł korzystać
z takich zawodników. Bartosz Kurek i Michał
Winiarski prezentują przecież najwyższą klasę,
a środkowi, Marcin Możdżonek i Daniel Pliński,
w niczym im nie ustępują. W wielkiej formie
jest libero, zmiennik Krzysztofa Ignaczaka, Paweł
Zatorski. Do tego dochodzi Mariusz Wlazły, MVP
turnieju w Łodzi, jeden z najlepszych atakujących świata. Anastasi liczy, że Wlazły zdecyduje się na grę
w reprezentacji, choć wydaje się to mało prawdopodobne. Szkoda, bo na pewno by się przydał. Skra ma też polskiego trenera (Jacek Nawrocki) od lat związanego z tym klubem i solidnego sponsora (PGE), podobnie jak Kazań (Alekno i Gazprom). I jeśli znajdzie następcę hiszpańskiego rozgrywającego Miguela Angela Falaski,
to może bić się skutecznie o najwyższe cele równie długo jak Rosjanie.
Maksim Michajłow klucz do sukcesów Zenitu
Kazań i reprezentacji Rosji
Ale pieniądze to nie wszystko. W Turcji przecież mają ich dużo, płacą gwiazdom bajońskie
sumy, lecz w siatkówce wygrywa odpowiednio
skomponowana drużyna. I to właśnie pokazał
ten turniej. Czwarty, najsłabszy finalista Final Four, turecki
Arkas Izmir może liczyć na bogatego sponsora
i świetnego trenera, Kanadyjczyka Glenna Hoaga, który umie znaleźć najsłabsze punkty w zespole
rywali, ma przy tym w ataku piekielnie groźnego
Kolumbijczyka Libermana Agameza i finezyjnego
brazylijskiego technika Joao Paolo Bravo, lecz do
klasy Zenitu i Polaków czy legii cudzoziemskiej
z Trydentu jeszcze im daleko. Wielkie drużyny
buduje się latami, ale tylko niektóre z nich odnoszą sukcesy pamiętane po latach.
Ryszard Bosek, który w 1978 z Płomieniem
Milowice wygrał europejski Puchar Mistrzów,
a wcześniej ze złotą drużyną Huberta Wagnera
igrzyska w Montrealu (1976) i mistrzostwa
świata w Meksyku (1974), mówi, że nie ma
idealnej, gwarantującej sukcesy drogi na szczyt.
– Najlepiej mieć dobrych siatkarzy, narodowość
jest mniej ważna, choć nie ukrywam, że bardziej
mnie cieszy widok wygrywających rodaków. Takie
kluby jak Zenit czy Skra mogą sobie jednak
pozwolić na reprezentantów swoich krajów,
nie muszą więc sięgać po innych, bo Rosjanie
i Polacy to przecież ścisła czołówka tej dyscypliny. – Ale Kazań się jednak zbroi, sięga po
Juantorenę – przypomina Bosek. I dodaje, że
czasami trzeba coś zmienić, raz zawodnika, innym razem trenera, by wzniecić nowy ogień,
bo bez niego nie ma mowy o wielkich zwycięstwach.
JANUSZ PINDERA
nr 47 kwiecień 20112
Analiza
„ŚWIDER”
TRENEREM
nr 47 kwiecień 2012
10
Oświadczenie dotyczące zakończenia etapu zawodniczego i rozpoczęcia rozdziału trenerskiego,
widniejące na Pańskiej stronie
internetowej, jest zatytułowane
„Jestem siatkarzem”. Czy można
to rozumieć, że trenerem został
Pan już teraz tylko dlatego,
że zdrowie nie pozwala na grę?
Nie do końca. Od dłuższego czasu myślałem
o pracy szkoleniowej. Jednak kolejna kontuzja
i coraz mniejsza szansa powrotu na boisko, a przede wszystkim oferta Fartu Kielce tylko tę decyzję przyspieszyły. Na boisko jednak ciągnie i pewnie długo jeszcze będzie ciągnąć, ale zdrowie
jest najważniejsze. Nie chciałem skończyć jako
kaleka.
FOTO: ARCHIWUM FART KIELCE
Czy jako siatkarz Sebastian
Świderski jest usatysfakcjonowany?
Sportowiec tak naprawdę nieczęsto jest spełniony. W bilansie mam wiele medali, pucharów. Jednak dla sportowca ważna jest też powtarzalność. Cieszyłem się zawsze, nawet jeśli
zdobywałem jakieś trofeum po raz kolejny.
Trochę brakuje mi w tym sportowym bilansie
medalu olimpijskiego.
298 meczów w reprezentacji.
Jeszcze dwa i byłaby okrągła
liczba. Nawet w potyczkach
towarzyskich, nawet roli rezerwowego mógł Pan dojść do 300.
Reprezentacja nie jest stowarzyszeniem dla
ludzi zasłużonych. Pewnie, że byłoby miło mieć
okrągłą liczbę w dorobku reprezentacyjnym,
ale nie za wszelką cenę i nie w roku olimpijskim.
W takim roku nie ma miejsca na myślenie
o honorach. Liczy się interes reprezentacji, a nie
„trzy setki” Świderskiego.
„Potrzebni są nam młodzi,
inteligentni, przedsiębiorczy,
lubiący ryzyko ludzie. Sebastian
Świderski w każdym punkcie
odpowiada tym kryteriom” – tak
uzasadnia Pańskie zatrudnienie
Mirosław Szczukiewicz, prezes
kieleckiego Fartu. Czy właściwie
Pana scharakteryzował?
Ups, nie wypada mi podważać opinii szefa. Bez
wątpienia lubię ryzyko. Ryzykuje klub, ryzykuję
ja, ale w sporcie tylko ryzykując, można osiągać
sukcesy.
Czy już jako trener będzie
Pan wymagał bezwzględnego
profesjonalizmu, czy jednak postawi
Pan na partnerstwo?
Jedno drugiego nie wyklucza. Nie chcę prostej
relacji szef – pracownik. W grach zespołowych
liczy się przede wszystkim drużyna. Praca w sporcie to wspólna walka o osiągnięcie celu.
Wybitny, ale niepokorny
indywidualista czy przeciętny
rzemieślnik, który szybciej
wkomponuje się w zespół – jaki
typ gracza jest dla Pana większą
wartością?
Nie ma klucza. Naturalnie bardzo ważne jest
budowanie zespołu komplementarnego. Czasami potrzebny jest solidny rzemieślnik, który
zagwarantuje wykonanie „czarnej roboty”, a w innym wypadku „szaleniec”, który pociągnie zespół. Najważniejsze jest jednak, by zachować
Warsztat włoski czy polski będzie
Pan stosował w swojej pracy
trenerskiej?
Mieszany. Pracowałem z wieloma znakomitymi
trenerami i będę wykorzystywał te doświadczenia, ale na nikim nie będę się wzorował.
Metody zależeć będą od tego, nad czym i na
jakim etapie pracujemy. Zależy mi także na inicjatywie zawodników. To ma być praca wspólna, otwarta, kreatywna.
Zdaje sobie Pan sprawę z tego, że
Pańska praca w roli trenera będzie
recenzowana chyba jeszcze częściej
i surowiej niż wcześniejsze wyczyny
na boisku? Wizerunkowo można
zyskać, ale można też wiele stracić.
Powtarzam – lubię ryzyko. Mówi się, że nie
zawsze dobry zawodnik może być dobrym
trenerem. Jak mam się jednak o tym przekonać,
nie podejmując wyzwania? Naprawdę czerpię
ogromną radość z tego, co teraz robię. Mam
spore doświadczenie, które warto przekazać
innym siatkarzom. Jak nic nie będę robił, to nie
będą mnie recenzować. Jestem otwarty na
krytykę, a i komplementom nie będę się opierał.
11
ANALIZUJĄC KARIERĘ
SIATKARSKĄ SEBASTIANA
ŚWIDERSKIEGO, MOŻNA DOJŚĆ
DO WNIOSKU, ŻE WSZYSTKO W NIEJ
BYŁO PRZEMYŚLANE I KONSEKWENTNE,
Z WYŁĄCZENIEM TYCH PRZEKLĘTYCH
KONTUZJI. PO KOLEJNYM URAZIE POWRÓT
NA BOISKO STAWAŁ SIĘ CORAZ MNIEJ
PRAWDOPODOBNY. I NAGLE, 12 MARCA,
POPULARNY „ŚWIDER” W CIĄGU JEDNEGO
DNIA ROZWIĄZAŁ KONTRAKT Z ZAKSĄ
I ZWIĄZAŁ SIĘ Z KIELECKIM FARTEM W ROLI…
TRENERA. NA RAZIE DO KOŃCA SEZONU.
Jest Pan człowiekiem nadzwyczaj
aktywnym. Akcja „Pij mleko”,
ambasador Kinder + Sport, Move
Świderski Edition – to projekty
wymagające sporego
zaangażowania.
Postaram się podołać nowym obowiązkom i poprzednim zobowiązaniom, choć zapewne moi
SEBASTIAN ŚWIDERSKI
proporcje i nie dopuścić do „rozsadzenia” grupy
od środka. Siatkówka to gra wyjątkowo zespołowa.
Mam takie wrażenie, że czasami
po kontuzji chciał Pan wrócić na
boisko trochę zbyt szybko. Czy
mając pod skrzydłami podobnie
ambitnego gracza, będzie Pan
przemawiał mu do rozsądku?
Już miałem taką sytuację w meczu z Kędzierzynem. Rafał Buszek nie do końca był zdrów,
więc podjąłem decyzję o wycofaniu go z gry. Dla
mnie zdrowie zawodnika jest wartością nadrzędną. Wiem to z własnych, nie zawsze miłych
doświadczeń.
współpracownicy będą teraz mieli trochę więcej
pracy. W mojej działalności promocyjnej współpracuję z profesjonalistami i niewątpliwie oni tak
to wszystko przeorganizują, że na pewno z pracą
trenerską nie będzie to kolidować. Jestem
człowiekiem odpowiedzialnym.
Marzeniem Sebastiana
Świderskiego jest…
Zdrowie. Po tym, co przeszedłem, wiem, co to
znaczy „szlachetne zdrowie…”. W sporcie…
medal olimpijski, może już w roli trenera, ale
jestem tego świadomy, że na to muszę sobie
zapracować.
SEBASTIAN
ŚWIDERSKI
Urodzony 26 czerwca 1977 roku w Skwierzynie
Kluby: Znicz Gorzów (do1995), Stilon Gorzów (1995 –
2000), Mostostal Kędzierzyn-Kożle (2000 – 2003), Perugia
Volley (2003 – 2007), Lube Banca Macerata (2007 –
2010), ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (2010 – 2012)
W reprezentacji 298 występów.
Sukcesy reprezentacyjne: srebrny medal MŚ (2006),
ćwierćfinał IO (2004, 2008), 4. miejsce w Lidze Światowej
(2004, 2007), złoty medal ME juniorów (1996), złoty
medal MŚ juniorów (1997)
Sukcesy klubowe: 3. miejsce w Lidze Mistrzów (2003),
4. miejsce w Lidze Mistrzów (2009), 2. miejsce
w Pucharze CEV (2011), mistrzostwo Polski (2001, 2002,
2003), wicemistrzostwo Polski (2000, 2011), brązowy
medal MP (1999), Puchar Polski (1997, 2001, 2002),
wicemistrzostwo Włoch (2005), brązowy medal
mistrzostw Włoch (2009), Puchar Włoch (2008, 2009),
Superpuchar Włoch (2009).
Nagrody i wyróżnienia: Złoty Krzyż Zasługi 2006,
najlepszy siatkarz Polskiej Ligi (2000), MVP i najlepiej
atakujący Finału Ligi Mistrzów (2003), najlepszy siatkarz
rundy zasadniczej w lidze włoskiej (2005), MVP Pucharu
„Trofeo TIM“ we Włoszech (2005), najlepszy atakujący fazy
grupowej mistrzostw Europy (2005), MVP IV Memoriału
Huberta Jerzego Wagnera (2006), najlepszy atakujący fazy
grupowej w Lidze Światowej (2006), 3. miejsce
w klasyfikacji najlepiej atakujących mistrzostw świata w Japonii
(2006), 3. miejsce w plebiscycie „Przeglądu Sportowego”
na 10 najlepszych sportowców Polski (2006), najlepszy
atakujący igrzysk olimpijskich w Pekinie (2008)
„ …w sporcie tylko ryzykując można osiągać sukcesy
ROZMAWIAŁ: JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA
nr 47 kwiecień 2012
Była trema przed trenerskim
debiutem, i to w dodatku
przeciw byłym kolegom
z Kędzierzyna?
To była trema pozytywna. Już koło południa nie
mogłem doczekać się meczu. Fakt, trochę dziwnie się czułem, debiutując przeciw kolegom
z Kędzierzyna. Z drugiej strony to była dodatkowa motywacja. Szkoda tylko porażki w tie
breaku. ZAKSA to zespół o wiele bardziej doświadczony, regularnie grający, i to z sukcesami
w europejskich pucharach. U moich zawodników w decydujących momentach „zagrzały się
głowy”, zabrakło cierpliwości.
technologia INTERNETOWA REWOLUCJA W POLSCE
Mirosław Przedpełski i Marek Kisiel podczas spotkania zarządu
MŁODZI I SPRAWIEDLIWI
PRZYSZŁOŚĆ SIATKÓWKI ZALEŻY
OD MŁODZIEŻY. CZYSTOŚĆ
SPORTOWEJ RYWALIZACJI ZALEŻY
OD ARBITRÓW.
WIĘCEJ, LEPIEJ!
Główny atut: szybkość
Również wykorzystanie LTE w pracy, na przykład statystyków siatkarskich, może znacząco
ułatwić wykonywanie obowiązków. Potwierdzają to statystycy polskich reprezentacji.
– Szybki internet to podstawa naszej pracy, która
polega na ściąganiu meczów z całego świata
i analizowaniu ich – potwierdza Oskar Kaczmarczyk, I statystyk Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Mężczyzn. – Jesteśmy ciągle w podróży, więc dostęp do mobilnego internetu, i to
jak najszybszego, jest nam niezbędny. Dlatego
każda technologia, która przyspiesza transfer
danych, jest przez nas mile widziana. – Ogromną oszczędność czasu i mobilność, jaką zapewnia szybki internet, podkreśla także I statystyk
Reprezentacji Polski w Piłce Siatkowej Kobiet,
Maciej Kosmol. – Dla ściągnięcia meczów
korzystam z bardzo wielu źródeł, szczególnie
zagranicznych. Wymieniam się też materiałami
ze statystykami innych reprezentacji – oczywiście wszystko drogą elektroniczną. Liczba tych
materiałów jest tak duża, że nie mogę pozwolić
sobie na to, żeby czekać całą noc czy kilkanaście
godzin, aż dany mecz ściągnie się z serwera, bo
przecież musimy reagować szybko. To w naszej pracy najważniejsze.
Jak to się zaczęło?
Pierwszą na świecie sieć LTE uruchomiono
14 grudnia 2009 roku w Oslo i Sztokholmie.
Już po roku nowy standard telefonii komórkowej pojawił się w Ameryce Północnej i Japonii.
Pomysłodawcą LTE był japoński operator NTT
DoCoMo, a badania rozpoczęto oficjalnie w
2005 roku. Dwa lata później sojusz o nazwie
LTE/SAE Trial Initiative (LSTI) zawiązał globalną
współpracę z największymi światowymi operatorami w celu weryfikacji i promowania nowej
technologii. Przedsięwzięcie zrealizowano w grudniu 2008 roku, a pierwszą siecią, która zapro-
ponowała swoim klientom LTE, była skandynawska TeliaSonera. Krótko po tym czołowi
producenci rozwiązań dla technologii mobilnych rozpoczęli prace nad urządzeniami wykorzystującymi nowy standard. Na rynku zadebiutowały modemy, dzięki którym z nowych
rozwiązań mogły korzystać również komputery
– zarówno stacjonarne, jak i przenośne.
LTE w Plusie
Plus, lider branży telekomunikacyjnej w Polsce,
stał się obecnie dostawcą najlepszego mobilnego Internetu w tej części Europy i znalazł się,
obok Cyfrowego Polsatu, w gronie pionierów
nowej technologii. Do tej pory była ona dostępna u blisko 20 operatorów na świecie,
a mogli z niej korzystać mieszkańcy dosłownie
kilku krajów. Polska dołączyła do takich państw,
jak Szwajcaria, Japonia, Korea Południowa, USA
oraz krajów skandynawskich – Finlandii, Szwecji,
Norwegii, Danii, które swoim mieszkańcom
już oferują technologię LTE.
Od końca listopada ubiegłego roku z LTE w
sieci Plus można korzystać w wielu miejscowościach w całej Polsce. Wśród miast objętych
zasięgiem LTE znalazły się wielkie aglomeracje,
m.in.: Warszawa, Kraków, Wrocław, Poznań,
Łódź, Katowice, Trójmiasto, Szczecin, Bydgoszcz,
Toruń, Olsztyn, Opole, Lublin, Białystok, Rzeszów i Kielce, ale, co ważne, także dużo mniejsze miejscowości, np. Aleksandrów Kujawski,
Bartoszyce, Golina, Jabłonowo Pomorskie,
Kazimierz Dolny, Miastko, Parczew, Szczawno-Zdrój, Węgrów, Zakroczym i wiele innych.
W zasięgu tej technologii znajduje się obecnie
prawie 25% populacji naszego kraju i będzie on
dynamicznie poszerzany. Wystarczy wyposażyć się w bezprzewodowy modem do komputera, router lub tablet i korzystać z zawrotnej
prędkości napływających MB.
Marzec i początek
kwietnia to czas na końcowe
fazy rozgrywek o mistrzostwo Polski w kategoriach młodzieżowych. I stąd nieprzypadkowo
w wędrówce po społecznych organach Polskiego
Związku Piłki Siatkowej zatrzymujemy się przy
Wydziale ds. Młodzieży, powołanym przez zarząd w 2004 roku. Poza krótką przerwą w poprzedniej kadencji od początku przewodniczącym wydziału jest Marek Kisiel. Wydział ds. Młodzieży nadzoruje wszystkie rozgrywki w kategoriach młodzieżowych, współuczestnicy przy organizacji turniejów nadziei olimpijskich i wielu innych
ogólnopolskich zawodów młodzieżowych.
W swej codziennej działalności wydział stara się
wspomagać działanie szkół mistrzostwa sportowego PZPS w Sosnowcu i Spale, opiniuje kandydatury trenerów pracujących w obu szkołach,
opracowuje regulaminy rozgrywek młodzieżowych i służy pomocą we wszystkich sprawach
dotyczących tej kategorii wiekowej.
..........
– 45 lat w wyczynowej siatkówce – mówi o sobie
Marek Kisiel. Siatkarski debiut zaliczył w MKS Sosnowiec. Przez 12 sezonów był rozgrywającym
w klubach II-ligowych: Płomień Milowice, RKS
Grodziec i AKS Niwka. W ostatnich dwóch latach kariery seniorskiej grę łączył z pracą trenera
grup młodzieżowych. Za największy swój sukces trenerski w tym okresie uważa wygranie
w 1986 roku Spartakiady Młodzieży z młodymi
siatkarzami z Grodźca. Ważnym awansem w zawodzie trenera było powierzenie Markowi Kisielowi pracy z reprezentacją Polski kadetów i juniorów w latach, kiedy członkami tych kadr byli
tacy zawodnicy, jak Paweł Zagumny czy Piotr
Gruszka. Pytany o marzenia dotyczące siatkówki, niezmiennie wspomina o potrzebie jeszcze
większego dofinansowywania klubów i sekcji młodzieżowych. Jednocześnie wierzy, że mający ruszyć w 2012 roku „Program upowszechnienia
sportu wśród dzieci i młodzieży w siatkówce”
będzie znaczącym krokiem na drodze do spełnienia marzeń przewodniczącego o „większej kasie dla młodzieży”
– Namówił mnie Emil Jan Sieradzki – wspomina
Andrzej Lemek, przewodniczący Wydziału Sędziowskiego PZPS. Ten znany w latach 70. trener i działacz Hutnika Kraków, a także sędzia
siatkarski zaproponował kończącemu karierę siatkarza zawodnikowi tego klubu zapisanie się na
kurs sędziowski. Był rok 1977 i nic nie wskazywało na to, że ten niski jak na
siatkarza młodzieniec zajdzie
wysoko w hierarchii sędziowskiej nie tylko w rozgrywkach
krajowych. Do dziś Andrzej
Lemek z rozrzewnieniem
wspomina sędziowanie na Uniwersjadzie w Fukuoce w 1995
roku, zorganizowanej wówczas z niewyobrażalną perfekcją przez japońskich gospodarzy turnieju, o czym przekonywał go Stanisław Gościniak, trener uniwersjadowej
reprezentacji Polski, który
mógł porównywać ten turniej z igrzyskami olimpijskimi.
Andrzej Lemek przyznaje, że nie był w stanie
wówczas wyobrazić sobie tego, że prawie 20 lat
później podobne oceny wystawiane będą jemu
przez sędziów międzynarodowych za perfekcyjnie organizowane mecze i turnieje międzynarodowe w Polsce.
13
13
Andrzej Lemek, kiedyś uznany sędzia,
dziś działacz PZPS
– Każdemu polskiemu sędziemu życzę takiego
pożegnania z sędziowaniem – mówi Andrzej Lemek, wspominając ostatnie skrzyżowanie rąk sędziego po zakończeniu meczu Polska – Brazylia,
który uświetnił otwarcie hali Ergo Arena w Sopocie w 2010 roku. Jakość gry, oprawa meczu,
kilkunastotysięczna widownia – to wszystko towarzyszy tym wspomnieniom.
Po zakończeniu kariery sędziego Andrzej Lemek
stara się jako przewodniczący wydziału podnosić
jakość sędziowania, stosując nie tylko nowoczesne techniki szkoleniowe, ale również wprowadzając wspólnie z Cezarym Matusiakiem, komisarzem PlusLigi, system wideoweryfikacji.
Najbliższym marzeniem Andrzeja Lemka jest
doprowadzenie do podniesienia rangi polskiego
sędziego przez udział naszego przedstawiciela
w pracach wydziału sędziowskiego FIVB oraz przez
powierzanie naszym sędziom prowadzenia najważniejszych imprez międzynarodowych, na czele z igrzyskami olimpijskimi.
MAREK BYKOWSKI
nr 1 czerwiec 2007
Czym
jest LTE
LTE, czyli Long
Term Evolution,
to technologia,
która stanowi wielki
krok naprzód w stosunku do najnowocześniejszych obecnie używanych technologii mobilnego Internetu trzeciej
generacji (3G). Jej parametry wytrzymują porównanie z jakością usług oferowanych przez
najlepszych dostawców Internetu stacjonarnego. LTE to nieosiągalna wcześniej prędkość,
stabilność i jakość połączenia mobilnego.
Pozwala na pobieranie danych z prędkością do
100 Mb/s i na wysyłanie danych z prędkością
do 50Mb/s. Co te prędkości oznaczają w praktyce? To proste. Ściągnięcie filmu o wielkości
1 GB, które dotąd użytkownikom zajmowało
kilka godzin, potrwa teraz niecałe 2 minuty,
a pobranie piosenki mp3 o wielkości 5 MB to
niecała sekunda! Podobnie wysyłając zdjęcia
czy filmy do znajomych, możemy być pewni,
że dostaną je od razu i obejrzą po kilku minutach. Jakość technologii LTE docenimy również w przypadku transmisji on-line.
Maciej Kosmol docenia
zalety szybkiego internetu
nr 47 kwiecień 2012
nr 47 kwiecień 2012
12
TRUDNO DZISIAJ WYOBRAZIĆ
SOBIE ŻYCIE BEZ INTERNETU,
A CORAZ BARDZIEJ POPULARNY
JEST DOSTĘP DO SIECI Z
URZĄDZEŃ MOBILNYCH.
TABLETY CZY LAPTOPY – TO
WŁAŚNIE PRZY ICH UŻYCIU NIE
TYLKO CORAZ WIĘCEJ
SURFUJEMY PO INTERNECIE,
SZUKAJĄC NA PRZYKŁAD
AKTUALNYCH WYNIKÓW
MECZÓW CZY INFORMACJI
O NASZYCH ULUBIONYCH
SIATKARZACH, ALE TAKŻE
OGLĄDAMY TRANSMISJE ONLINE
EMOCJONUJĄCYCH
SIATKARSKICH ROZGRYWEK.
SZYBKI INTERNET NIEZWYKLE
UŁATWIA TAKŻE PRACĘ
SIATKARSKIM SZTABOWCOM,
DO KTÓRYCH ZALICZAJĄ SIĘ
STATYSTYCY. DLATEGO
ROZSZERZENIE OFERTY SIECI
PLUS O USŁUGI W
SUPERSZYBKIEJ TECHNOLOGII
LTE TO ŚWIETNA INFORMACJA
WŁAŚNIE DLA NICH.
Analiza
FOTO: M. BYKOWSKI / W. KOZIEŁ
SZYBCIEJ,
PZPS OD KUCHNI
Reportaż SIATKÓWKA OD KUCHNI
Reportaż
DLA SIATKARSKIEJ WIDOWNI POZOSTAJĄ
OSOBAMI ANONIMOWYMI. IM MNIEJ ICH
WIDAĆ PODCZAS ZAWODÓW, TYM
DOBITNIEJSZY TO DOWÓD, ŻE SWOJĄ
PRACĘ WYKONALI PERFEKCYJNIE. Z CAŁĄ
ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ TRZEBA JEDNAK
STWIERDZIĆ: BEZ NICH ŻADNE
WIDOWISKO SIĘ NIE ODBĘDZIE.
nr 47 kwiecień 2012
FOTO: J. UZNAŃSKI / M. KRZOS
ZAWSZE PRZED CZASEM
Dla ludzi Waldemara Kobieni, szefa obsługi
technicznej turnieju finałowego Ligi Mistrzów,
realizacja operacji Final Four 2012 rozpoczęła się
na trzy dni przed zawodami. Tym razem wyjątkowo późno, ale Atlas Arena nie jest dla nich
żadną tajemnicą. – To bardzo przyjazny obiekt,
przestronny i funkcjonalny, a i obsługa hali jest
kompetentna – opowiada Marek Czyżowski,
kierownik ekipy technicznej. – Najważniejsze
jest, abyśmy zdążyli rozłożyć boisko przed
oficjalnymi czwartkowymi treningami. Tym razem
przyspieszyliśmy o jeden dzień, na życzenie Skry
Bełchatów – dodaje.
Rozłożenie boiska zajmuje pięcio-, sześcioosobowej ekipie osiem godzin. Z perspektywy trybun siatkarska nawierzchnia wygląda jak nieco
porządniejsza wykładzina, spotykana nawet
w naszych domach. To mylne wrażenie. Około
ośmiuset metrów kwadratowych tarafleksu
waży ponad pięć ton, podzielonych na 150 kilogramowe zwoje. Jeden człowiek takiemu ciężarowi nie poradzi. Do układania boiska służy
specjalny wózek. Jednak na ostatecznym etapie
praca fizyczna jest nieunikniona. – Takiej rolki po
rozłożeniu nie da się przesuwać. Jedynie skacząc
niczym kangury, jesteśmy w stanie wyeliminować
ewentualne rozstępy między pasami – śmieje się
pan Marek. Kolejną czynnością jest kosmetyka
boiska. Specjalnym, nieco cuchnącym preparatem nasącza się pieluchy z tetry i usuwa resztki
kleju z nalepek oraz zabrudzenia z butów siatkarzy.
Wszystko na kolanach, centymetr po centymetrze. – Podczas Mistrzostw Europy kobiet w roku
2009 wykupilismy w hurtowni w Opolu cały zapas
tetrowych pieluch. Drugie zdanie bez zmian.
Właścicielka nie mogła zrozumieć, dlaczego w do-
bie pampersów kupuję dziecku po 200 pieluch
tetrowych. Gdy wyjaśniłem jej, teraz zawsze
sprawdza kalendarz imprez siatkarskich i zapewnia nam odpowiedni zapas pieluch tradycyjnych.
– wspomina pan Marek.
Czasami pojawiają się komplikacje. W niektórych obiektach słupki są ustawione asymetrycznie. W innych trzeba boisko docinać ręcznie, bo się nie mieści. – Kiedyś w katowickim
Spodku supervisor widząc, że kwadrat dla zawodników rezerwowych nie został umieszczony zgod-
Od Lewej: Krzysztof Kobienia, Krzysztof Jarzymowski, Marek Czyżkowski, Tomasz Plewa, Witold Poinc
WSZYSTKO ZDUBLOWANE
Boisko, słupki, stanowiska dla sekretariatu, supervisora, wideoweryfikacji, dziennikarzy przygotowane. Pomieszczenia dla drużyn i oficjeli
zabezpieczone. Pora na wystawny posiłek
z mikrofalówki serwowany w pomieszczeniu
magazynowym. – Po dużych turniejach, trwających przez kilka dni, nie możemy już patrzeć na
jajecznicę i parówki, czyli podstawę naszego
menu podczas zawodów. Dzisiaj to mamy ucztę.
Pizzę z mikrofali – żartuje Krzysztof Kobienia.
– To nasze królestwo – dodaje, pokazując na
magazyn zawalony najróżniejszymi przedmionie z przepisami, zażądał wycięcia, dosłownie wycięcia, pierwszego rzędu trybun – opowiada kierownik techniczny i od razu dodaje: – Szybciutko tak poprzestawialiśmy kwadrat, że i parametry
były prawie okej i supervisor nie za bardzo mógł
się jeszcze doczepić. Dzięki temu uratowaliśmy
kilkadziesiąt miejsc dla kibiców.
Zazwyczaj wszystkie takie zmiany dla ekipy pana Marka oznaczają wyścig z czasem. Nie spóźnić się! To ich zasada naczelna. – Niedawno
mogło się zdarzyć, że faktycznie mogliśmy polec
w starciu z czasem. W Rzeszowie, podczas Pucharu Polski, musieliśmy w ciągu nocy wymienić
nowy model wykładziny, który się nie sprawdził,
na stary typ. Składanie to dwie, trzy godziny,
rozkładanie nawet osiem. Zdążyliśmy jeszcze
z zapasem czasowym, ale na początku operacji
były nerwy – wspomina.
PRZEPISY I SUPERVISOR
Naszą rozmowę z ekipą techniczną przerywa
telefon. Jest nowe zadanie. Trzeba zmienić ustawienie stanowiska dla zespołu zajmującego się
wideoweryfikacją. W Łodzi challenge został po
raz pierwszy zastosowany w europejskich rozgrywkach i w przepisach CEV nie ma jeszcze
odpowiedniej regulacji określającej położenie
tego stanowiska. Pani Rita Ooms, supervisor
turnieju, i to jeden z najbardziej wymagających,
już po raz trzeci zmieniła wcześniejszą decyzję.
– Do takich zmian już przywykliśmy. Przepisy
przepisami, a i tak najważniejszy jest supervisor
– mówi Marek Czyżkowski, dźwigając podest
pod stolik. – W przepisach są wszystkie parametry urządzeń, sposobu ich rozlokowania. Czasami abstrakcyjne, dlatego najwięcej zależy od
supervisora. Trzeba tak działać, aby i przepisy,
i supervisor byli spełnieni – dodaje i już pędzi po
dodatkowe krzesła, tym razem dla gości spec-
tami. – Tu, do Łodzi, oprócz pięciu ton boiska
przytargaliśmy ponad dwie tony innego sprzętu.
Mamy słupki, sygnalizatory, wózki do piłek, stoliki,
krzesła, podesty, łóżka do masażu, lodówki,
kostkarki, monitory plazmowe, ksero, mnóstwo
kabli i każdy rodzaj narzędzi. Wszystko zdublowane – wylicza jednym tchem Tomasz Plewa.
– Wozimy wodę, balony reklamowe, namioty,
branding. Nie możemy sobie pozwolić, aby o czymś
zapomnieć lub mieć niesprawne. Wszyscy już
przywykli, że my mamy wszystko i dla wszystkich
– podkreśla. Przerwa nie trwa długo. Szef obsługi technicznej, Waldemar Kobienia, prosi,
aby zmienić kolor taśm pokrywających kable
telekomunikacji na czarne, bo srebrne nie konweniują z kolorem otoczenia. – Nie nasze kable, nie nasza taśma, ale ładnie ma być – rzuca
Krzysztof Jarzymowski. Ekipa znów rusza na
halę. – Kiedyś jeden z kolegów zabrał na zawody
krokomierz. Z przelicznika wyszło, że średnio
każdy z nas dziennie pokonuje jakieś 10 kilometrów, i to zarówno w poziomie, jak i w pionie –
uzupełnia szef zespołu.
SZYBKIE 3:0
W dniu meczowym zespół techniczny wykonuje właściwie tylko prace kosmetyczne. Wtedy
nie ma już czasu na rewolucje, chyba że supervisor się uprze. W Łodzi pani Ooms, mimo
że bardzo skrupulatna, nie miała się do czego
przyczepić. Pierwszy gwizdek sędziego rozpoczynający turniej był dla zespołu technicznego
okazją do pierwszego od trzech dni i nocy
głębokiego oddechu. – W czasie poprzedzającym zawody pracujemy po 16 i więcej godzin,
czasami nawet całą dobę. Na hali zawsze ktoś
z nas musi być. Zabezpieczamy tak treningi, jak
i mecze – opowiada już nieco rozluźniony pan
Marek. – Jak się zaczyna mecz czy mecze, to
rzadko mamy okazję popatrzeć na sportową
rywalizację, bo zawsze trzeba być pod ręką, coś
sprawdzić, przynieść, wynieść, kogoś podwieźć. Pełnego luzu nie ma nigdy – dodaje Witold Poinc,
spoglądając ukradkiem na pierwszy mecz PGE
Skry Bełchatów, i szybko wraca w pobliże
stolika sekretariatu zawodów, by w razie czego
w czymś pomóc. Po ostatnim meczu zawodów
dla ekipy technicznej rozpoczyna się wyścig
sprinterski. W ciągu pięciu minut trzeba zdemontować słupki, siatkę, rozłożyć wykładzinę,
wnieść podium. – Niecałe cztery – melduje
Marek Czyżkowski po meczu finałowym.
Rozpoczyna się ceremonia wręczenia nagród.
Pan Marek kontynuuje: – Zawsze przed ostat-
15
nr 47 kwiecień 2012
TONY
ROBOTY
14
jalnych PGE Skra.
nim meczem życzymy sobie, żeby było szybkie
3:0. Wtedy szybciej się zwiniemy. Teraz jednak
było pięć setów i nawet nie szkoda tego, że nie
skończyło się w trzech, ale że przegrała Skra.
Choć jest później, jednak o wiele łatwiej by się
zwijało po zwycięstwie. Kurczę, szkoda – kończy
i spieszy, by pomóc kolegom w wynoszeniu
podium.
Ekipa techniczna jak zwykle nie zawiodła. Mają
już za sobą trzeci finał Ligi Mistrzów, Ligi Światowe, World Grand Prix, mistrzostwa Europy,
niezliczone imprezy ligowe i Pucharu Polski.
Kolejnym, jeszcze poważniejszym wyzwaniem
będą mistrzostwa świata 2014, ale można już
teraz dać gwarancję, że specjaliści z ekipy technicznej sprostają temu wyzwaniu.
EKIPIE TECHNICZNEJ PRZESZKADZAŁ
JANUSZ UZNAŃSKI
TVP WARSZAWA
Reprezentacja
FOTO: FIVB.ORG
POWOŁANIA NA IO
OLIMPIJSKIE
OTWARCIE
ANASTASIEGO…
DROGA DO LONDYNU OTWARTA
Jednocześnie jeśli chodzi o miejsce w ekipie na
Londyn, selekcjoner nie zamyka drzwi dla graczy, których w 25-osobowej ekipie na Ligę Świa-
tową zabrakło. Niezależnie bowiem od niej
Andrea Anastasi zgłosił do Polskiego Komitetu
Olimpijskiego szeroką kadrę na igrzyska olimpijskie. Jest na niej… aż 38 nazwisk.
Przygotowania do spotkań Ligi Światowej i igrzysk olimpijskich nabiorą rozpędu pod koniec
kwietnia. Duża grupa zawodników zapewnia
komfort pracy – podczas zgrupowań można
utworzyć kadrę A i B, co zresztą Włoch już
praktykował. Trener Anastasi w jednym z wywiadów powiedział, że być może do współpracy podczas zgrupowań zaprosi polskich szkoleniowców.
BOGATY 2012
Rok 2012 pod względem obfitości wydarzeń
sportowych jest wyjątkowy. Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, rozgrywane w Polsce i na
Ukrainie, oraz igrzyska olimpijskie w Londynie
wymusiły na Dyrektoriacie Ligi Światowej zmianę formuły tych rozgrywek w tym roku. I tak
23. edycja LŚ po raz pierwszy w historii zostanie w całości rozegrana w formacie turniejów.
W Polsce taki turniej, z dwoma meczami dziennie, odbędzie się w dniach od 1 do 3 czerwca
w Katowicach. W Spodku zagrają reprezentacje Polski, Brazylii, Finlandii i Kanady.
Pozostałe turnieje w Grupie B odbędą się:
w dniach 18-20 maja w kanadyjskim Toronto,
LISTA ZAWODNIKÓW POWOŁANYCH
PRZEZ TRENERA ANDREĘ ANASTASIEGO
DO ROZGRYWEK LIGI ŚWIATOWEJ 2012
ROZGRYWAJĄCY:
Fabian Drzyzga (Tytan AZS Częstochowa)
Grzegorz Łomacz (Lotos Trefl Gdańsk)
Paweł Zagumny (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle)
Paweł Woicki (PGE Skra Bełchatów)
Łukasz Żygadło (Itas Diatec Trentino)
ATAKUJĄCY:
Zbigniew Bartman (Jastrzębski Węgiel)
Jakub Jarosz (Andreoli Latina)
Dawid Konarski (Delecta Bydgoszcz)
Bartosz Krzysiek (Indykpol AZS UWM Olsztyn)
Wojciech Żaliński (AZS Politechnika Warszawska)
ŚRODKOWI:
Karol Kłos (PGE Skra Bełchatów)
Grzegorz Kosok (Asseco Resovia Rzeszów)
Marcin Możdżonek (PGE Skra Bełchatów)
Piotr Nowakowski (Asseco Resovia Rzeszów)
Łukasz Wiśniewski (Tytan AZS Częstochowa)
Andrzej Wrona (Delecta Bydgoszcz)
PRZYJMUJĄCY:
Wojciech Ferens (Indykpol AZS UWM Olsztyn)
Michał Kubiak (Jastrzębski Węgiel)
Bartosz Kurek (PGE Skra Bełchatów)
Mateusz Mika (Asseco Resovia Rzeszów)
Michał Ruciak (ZAKSA Kędzierzyn-Koźle)
Michał Winiarski (PGE Skra Bełchatów) LIBERO:
Krzysztof Ignaczak (Asseco Resovia Rzeszów)
Damian Wojtaszek (AZS Politechnika Warszawska)
Paweł Zatorski (PGE Skra Bełchatów)
8-10 czerwca w brazylijskim San Bernardo do
Campo i 15-17 czerwca w fińskim Tampere.
Finałowy turniej Ligi Światowej 2012 odbędzie
się w dniach 4-8 lipca w Sofii. 27 lipca nastąpi
otwarcie igrzysk olimpijskich w Londynie.
MAREK KACZMARCZYK RZECZNIK PRASOWY PZPS
17
nr 47 kwiecień 2012
LISTA
PERSPEKTYWICZNA
Kilka godzin po ukazaniu się
„listy Anastasiego” jak kraj długi i szeroki sypnęło
komentarzami. Także negatywnymi. Oto zarzucano trenerowi, że pochopnie skreślił takich
zawodników, jak Piotr Gruszka i Daniel Pliński,
inni odgrzewali – zupełnie niepotrzebnie –
temat Mariusza Wlazłego.
Mówiono też o niespodziankach, jakimi z pewnością były powołania zawodników Indykpolu
AZS Olsztyn – Bartosza Krzyśka i Wojciecha
Ferensa, czy Delecty Bydgoszcz – Dawida Konarskiego i Andrzeja Wrony. W nowej kadrze
znalazł się siatkarz AZS Politechniki Warszawa –
Wojciech Żaliński. Jednak większość komentarzy była wyważona oraz pozytywna. I słusznie. Bo włoski szkoleniowiec wie, co robi. Olimpijskie otwarcie Anastasiego jest sygnałem, że
myśli on perspektywicznie.
O budowaniu szerokiej kadry, w której będzie
miejsce zarówno dla zasłużonych, doświadczonych zawodników, jak i tych, którzy dopiero
wchodzą na reprezentacyjne salony, selekcjoner mówił kilka dni po kapitalnym występie
biało-czerwonych w zawodach Pucharu Świata. To było prawie pół roku temu. Przez te kilka
miesięcy, za każdym razem, gdy zawitał do
Polski, miał opracowany plan – kogo i gdzie
chce zobaczyć, na jakiego zawodnika zwrócić
uwagę. Po wizytach w Rzeszowie, Bydgoszczy,
Olsztynie i Warszawie w jego notesie pojawiły
się nowe nazwiska.
POD KONIEC MARCA
SELEKCJONER REPREZENTACJI
SIATKARZY, ANDREA ANASTASI,
OGŁOSIŁ SKŁAD 25-OSOBOWEJ
KADRY, KTÓRA PO ZAKOŃCZENIU
LIGOWYCH ROZGRYWEK
ROZPOCZNIE PRZYGOTOWANIA
DO WYSTĘPÓW W TEGOROCZNEJ
EDYCJI LIGI ŚWIATOWEJ.
Reprezentacja KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE 2012
Reprezentacja
Jedena za wszystkie, wszystkie za
jedną - bez tego nasza kadra nie ma
co liczyć na sukces
Brak Małgorzaty Glinki-Mogentale
jest osłabieniem reprezentacji
FOTO: FIVB.ORG / ARCHWIUM PZPS / W. KOZIEŁ
OLIMPIJSKIE?
SAME ZNAKOMITOŚCI
Turniej odbędzie się w tureckiej Ankarze,
a biało-czerwone zagrają w grupie B przeciw drużynom Serbii, Rosji, Holandii. W grupie A
mamy Bułgarię, Chorwację, Niemcy i gospodarza, Turcję. Awans uzyska tylko najlepsza drużyna
z wymienionej ósemki. Już sam podział na grupy
pozwala przypuszczać, że organizator zadbał o to,
aby ich zespół miał uprzywilejowaną pozycję startową. Dowód?
Serbki to aktualne mistrzynie Starego Kontynentu,
a w rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki
Siatkowej zajmują miejsce najwyższe spośród
uczestników kwalifikacji w Ankarze – szóste.
Trzeci zespół ubiegłorocznego World Grand Prix
pokpił sprawę awansu w Pucharze Świata, zajmując tylko siódmą lokatę. Wydaje się, że po znakomitym początku poprzedniego roku Serbki
zostały mocno „rozpracowane” przez taktyków
rywalek i na dalsze „szaleństwa” podopiecznych
mocno nerwowego Zorana Terzicia nie było już
stać. Wiele też będzie zależeć od dyspozycji atakującej Jovany Brakocević, która ostatnio osiadła
w ciągle jeszcze zagadkowej lidze japońskiej.
Rosjanki to nadal aktualne mistrzynie świata, choć
w ostatnich mistrzostwach Starego Kontynentu
dały plamę (szóste miejsce) i w związku z tym nie
PIERWSZEGO MAJA ROZPOCZNIE
SIĘ, A SZÓSTEGO MAJA
ZAKOŃCZY SIĘ EUROPEJSKI
TURNIEJ KWALIFIKACYJNY
SIATKAREK DO IO 2012.
DLA POLEK BĘDZIE TO
PIERWSZA I JEDYNA OKAZJA,
BY WYWALCZYĆ PRAWO
DO GRY W LONDYNIE.
Jeśli Polki zatrzymają Jekaterina
Gamową, to mogą pokusić się
o wygraną
KLASA ŚREDNIA
To bilans grupy B. W grupie A, nie szukając dalekich odnośników, zagrają odpowiednio w rankingu FIVB: ósme Niemki, jedenaste Turczynki, plasujące się na trzydziestej
drugiej pozycji Chorwatki i na czterdziestej
trzeciej Bułgarki. Dla uświadomienia dysproporcji między grupami zauważyć trzeba, że
z wymienionych drużyn medalowymi zdobyczami w ostatnich czterech latach poszczycić
się mogą tylko Niemki – wicemistrzostwo
Europy i Turczynki – medal brązowy – w obydwu wypadkach w ubiegłym roku.
Jerzy Matlak ma nie lada orzech do zgryzienia
Czy Guido Vermeluen przywróci blask Pomarańczowym?
zagrały w Pucharze Świata. Potencjał rosyjskiej siatkówki jest jednak gwarantowany, choć pamiętajmy, że trener Władimir Kaziutkin za zasadniczy
powód rezygnacji z funkcji wymienił coraz częstszy brak zainteresowania czołowych zawodniczek
występami w „sbornej”. Czy zaradzi temu nowy
selekcjoner Siergiej Owczinnikow? Już teraz inni
rosyjscy trenerzy podają w wątpliwość autorytet
obecnego „kamandira”, szczególnie w relacjach
z gwiazdami rosyjskiej reprezentacji, Jekateriną
Gamową i Ljubow Sokołową. Rosja to siódmy zespół w rankingu FIVB.
Holenderki to obecnie dwudziesta drużyna w klasyfikacji FIVB. Od srebrnego medalu mistrzostw
Europy w roku 2009 Holenderki mocno spuściły
KOMPANIA OLIMPIJSKA?
Kilka dni temu selekcjoner naszej kadry
podał nazwiska dziewiętnastu zawodniczek, które mają szanse, by najpierw zdobyć
olimpijski ekwipunek. – Przyjąłem kilka kryteriów.
Po pierwsze, żeby były to zawodniczki przygotowane do gry szyb kiej, po drugie, w miarę regularnie
grające w klubach – wyjaśnia selekcjoner biało-czerwonych, Alojzy Świderek, i od razu dodaje:
Trzeba będzie mieć nadzieję że w dobrej dyspozycji będą zawodniczki
grające za granicą - Anna Podolec (nr 1), Awtodor-Metar Czelabińsk, Rosja
– To fakt, niektóre z powołanych nie zawsze mają
miejsce w wyjściowych składach, ale posiadają
ogromny potencjał i odpowiednie doświadczenie.
Lista nieobecnych nie jest może zbyt długa, ale
nazwiska istotne. Pierwsza to Małgorzata Glinka-Mogentale. – Małgosia atakuje przede wszystkim
z wysokich piłek i z tego jest znana. Ale w ostatnim
okresie w Vakifbanku bardzo dobrze atakuje piłkę
szybką do tyłu na pozycji 2 oraz tzw. „pipe” na
pozycji 6. W obydwu wariantach piłki grane są bardzo szybko. Niemniej podstawowym jej atakiem
jest piłka wysoka – tłumaczy szkoleniowiec i uzupełnia: – Decyzja Małgosi nie była zaskoczeniem, bo
etap reprezentacyjny zakończyła dwa lata temu
i skoro oceniła, że teraz nie da rady, to biorąc pod
uwagę wszystko, co uczyniła dla polskiej siatkówki,
jej decyzję trzeba uszanować – mówi trener kadry. – Dlatego od początku uwzględniałem wariant,
że zagramy bez Małgosi. Stąd na przyjęciu postanowiłem mieć do dyspozycji aż sześć zawodniczek,
bo w tej formacji potęgą nie jesteśmy – dodaje
Alojzy Świderek.
19
Monika Martałek - absolutna debiutantka w kadrze
Z powodu konieczności leczenia urazów nie
zagrają także Milena Radecka i Natalia BamberLaskowska. To istotne zawodniczki, ale zdrowie jest ważniejsze. Selekcjoner oparł szeroki
skład na zawodniczkach generalnie już sprawdzonych w reprezentacji. Kompletną debiutantką jest Monika Martałek z Piły.
Elżbieta Skowrońska obycie repreSZEROK KADRA NA EUROPEJSKI
zentacyjne także ma symboliczne.
KWALIFIKACJE OLIMPIJSKIE
Zawsze pewną zagadką pozostaje
ANKARA1-6 MAJA 2012
dyspozycja siatkarek grających za
ROZGRYWAJĄCE:
granicą. Trudno ocenić potencjał tej
Katarzyna Skorupa – (Chateau d’Ax Urbino, Włochy)
grupy. Z jednej strony mamy grupę
Joanna Wołosz – (BKS Aluprof Bielsko-Biała)
siatkarek pamiętających mistrzostwa
Izabela Bełcik – (Atom Trefl Sopot)
i medale ME (Skowrońska-Dolata,
ATAKUJĄCE:
Podolec, Zenik, Bełcik, Skorupa, KaKatarzyna Skowrońska-Dolata – (Evergrande Kanton, Chiny)
czor, Bednarek-Kasza, Gajgał, Kosek),
Joanna Kaczor – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna)
a z drugiej nową falę głodną sukceIzabela Żebrowska – (Tauron MKS Dąbrowa Górnicza)
sów (Maj, Kasprzak, Tokarska, SieczŚRODKOWE:
ka, Skowrońska, Wołosz, Żebrowska).
Agnieszka Bednarek-Kasza – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna)
To może być interesujące zestawieMaja Tokarska – (Atom Trefl Sopot)
nie. Czy godne drużyny olimpijskiej?
Katarzyna Gajgał – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna)
W sporcie, w siatkówce, szczególnie
Berenika Okuniewska – (Scavolini Pesaro, Włochy)
żeńskiej, wszystko zdarzyć się może.
Monika Martałek – (PTPS Piła)
PRZYJMUJĄCE:
Anna Werblińska – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna)
Karolina Kosek – (Azerrail Baku, Azerbejdżan)
Ewelina Sieczka – (Atom Trefl Sopot)
Elżbieta Skowrońska – (Tauron MKS Dąbrowa Górnicza)
Kinga Kasprzak – (Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna)
Anna Podolec – (Awtodor-Metar Czelabińsk, Rosja) LIBERO:
Mariola Zenik – (Bank BPS Muszynianka Muszyna)
Paulina Maj – (Atom Trefl Sopot)
– Zwycięży zespół, który rozsądnie
przepracuje okres poprzedzający turniej, no i zespół zdrowy – ocenia Alojzy
Świderek.
JANUSZ UZNAŃSKI TVP WARSZAWA
Katarzyna Gajgał przerwa dla zdrowia
nr 47 kwiecień 2012
nr 47 kwiecień 2012
18
NOMINACJE
PRAWIE
z tonu. Rok później w mistrzostwach świata były
jedenaste. Siódma lokata w ubiegłorocznych mistrzostwach kontynentu też morale drużyny nie
podniosła. Po latach całorocznego zgrupowania
w jednym klubie holenderska federacja rozpuściła reprezentantki po Europie i zrezygnowała
z usług momentami nieodgadnionego trenera
Avitala Selingera. Zastąpił go w lutym tego roku
Guido Vermeluen, były selekcjoner reprezentacji
Hiszpanii, który trenerskie szlify zdobywał w Stanach Zjednoczonych. I właśnie Vermeluen może być największym atutem „Oranje” w Ankarze.
Polska jest czternastym zespołem w aktualnej
międzynarodowej klasyfikacji. Po złotej (2003,
2005) i brązowej (2009) erze biało-czerwonych
na Starym Kontynencie przyszły lata chude.
W Pekinie Polki wróciły do olimpijskiej gry po
czterdziestu latach, ale miejsce dziewiąte nikogo
nie satysfakcjonowało. Jeszcze był błysk i trzecia
lokata we wspomnianych już polskich mistrzostwach Europy, ale potem było coraz mniej powodów do radości. W ubiegłym roku reprezentację w trybie nagłym przejął – po Jerzym Matlaku – Alojzy Świderek. Już jego poprzednikowi
gry odmówiło kilka kluczowych siatkarek, a po
wymuszonym odmłodzeniu kadry eksplozji sukcesów trudno było się spodziewać. Rok 2011 to
dziesiąte miejsce w World Grand Prix i piąte
w ME. To skutkowało spadkiem w rankingu FIVB
i w rezultacie tylko jedną szansą na zdobycie
olimpijskich paszportów, właśnie w Ankarze.
AKTUALNOŚCI
Z życia Związku
94 LATA TO BRZMI GODNIE!
dowiska siatkarskiego Leonard Michniewski
był – obok Juliana Karskiego, kolegi z tej samej
reprezentacji – bohaterem wieczoru. Od 6 lat
organizatorem tych tradycyjnych spotkań najstarszych polskich siatkarek i siatkarzy związanych z reprezentacją narodową jest Fundacja
„Polska Siatkówka”.
Tadeusz Sąsara, prezes fundacji i honorowy
prezes PZPS, wspiera te spotkania nie tylko
organizacyjnie, ale i duchem historii Polskiej
Siatkówki, marząc o tym, by za 30 lat, ale także i później, nasi obecni reprezentanci z równie wielką radością przybywali na podobne
spotkania rodziny siatkarskiej.
NOWE ROZDANIE W KOMISJACH FIVB
Zarząd PZPS w dniu 15 marca 2012 roku
w specjalnym głosowaniu korespondencyjnym zatwierdził listę polskich kandydatów do
komisji FIVB w związku z jesiennym kongresem
sprawozdawczo-wyborczym światowej federacji. W tym samym terminie zakończy się 6-letnia
kadencja polskich przedstawicieli pracujących
w 9 komisjach w latach 2006 – 2012.
W upływającej kadencji Polska była krajem,
MEMORIAŁ
MARKA RADOMSKIEGO
Począwszy od 2001 roku nauczyciel
wychowania fizycznego SP nr 91 w Łodzi,
trener siatkówki, Jacek Kozłowski, organizuje
rokrocznie Memoriał Marka Radomskiego w minisiatkówce dziewcząt i chłopców. Turniej ten
przybliża uczniom i gościom postać wybitnego
i zasłużonego pedagoga, wychowawcy i reprezentanta Polski. Ogromne znaczenie ma
kształtowanie moralnych, etycznych i sportowych
postaw u młodych zawodników oraz wszystkich dzieci zaangażowanych w organizację tego
turnieju, jak również rozwijanie zamiłowania
do siatkówki jako sportu na całe życie oraz
szeroka promocja tej dyscypliny, a zwłaszcza jej
wychowawczych i rekreacyjnych walorów.
Tegoroczna, już IX edycja memoriału odbędzie
się 8 maja na terenie wcześniej wspomnianej
placówki przy ulicy Kasprzaka 45 w Łodzi.
który miał najwięcej swoich delegatów w komisjach FIVB. Większość polskich przedstawicieli
będzie ponownie kandydować do tych władz
w kadencji 2012 – 2016. Nowymi kandydatami
z Polski są Marek Kaczmarczyk do komisji prasowej, Grzegorz Jacyna do komisji sędziowskiej, Wojciech Czayka do komisji wydarzeń
sportowych i Olga Syropiatko do komisji siatkówki plażowej.
KOPIA
POSIEDZEŃ
I SUKCESÓW?
Zarząd Polskiego Związku Piłki Siatkowej
w I kwartale 2011 roku spotkał się na
dwóch posiedzeniach w dniach 2 lutego i 29 marca. Otwierając 29 marca 2012 roku drugie tegoroczne posiedzenie, Mirosław Przedpełski,
prezes zarządu PZPS, zwrócił uwagę, że jak na
razie mamy kopię spotkań z 2011 roku.
Zarówno pierwsze, jak i drugie spotkanie członków zarządu związku odbyły się dokładnie w tych
samych dniach jak przed rokiem. Prezes zarządu uznał ten przypadkowy fakt za zapowiedź powtórki również sukcesów sportowych roku 2011.
I oby się nie mylił.
PRZYGOTOWAŁ: MAREK BYKOWSKI
SEKRETARZ ORGANIZACYJNY ZARZĄDU PZPS
FOTO: M. BYKOWSKI
PATRON RADIOWY PZPS
21
nr 47 kwiecień 2012
64 lata temu 30-letni wówczas Leonard
Michniewski był pierwszym powojennym kapitanem polskiej reprezentacji siatkarskiej w czasie towarzyskiego meczu Polska –
Czechosłowacja, przegranego 2:3 w Warszawie 28 lutego 1948 roku. 22 marca bieżącego roku, również w stolicy, na spotkaniu śro-
PLUS/MINUS
Felieton
Atom jest
niebezpieczny
Niewiele brakowało, by ten zespół, budowany za niemałe jak na polskie warunki pieniądze, rozsypał się z hukiem. Informacje napływające znad morza nie były
optymistyczne. Gwiazdy Atomu Trefl Sopot, drużyny,
która dwa lata temu odkupiła miejsce w PlusLidze od
Piły, narzekały, że nie dostają pieniędzy i zastanawiają
się, czy grać dalej. Nie wszystkie wytrzymały stres. Kilka
wyjechało, z występów przed zakończeniem rozgrywek zrezygnowała ze łzami w oczach dwukrotna mistrzyni Europy, Dorota Świeniewicz. +
–
Ale te, które zostały, walczyły do końca jak o życie. I choć
nie zdobyły Pucharu Polski, choć niewiele brakowało,
by przegrały walkę o finał mistrzostw Polski z Tauronem
Dąbrowa Górnicza, pokazały, że można wygrywać,
nawet jak nie płacą. Rywalizację z broniącą tytułu Muszynianką rozstrzygnęły w czterech meczach. Dwa ostatnie wygrały u siebie, w Ergo Arenie, bohaterką decydującego starcia była już trochę zapomniana Eleonora
Dziękiewicz, a włoski trener nowych mistrzyń, Alessandro Chiappini, miał rację mówiąc, że ten sukces ma
podwójną wartość. I wszyscy wiedzieli, co ma na myśli.
Koniunkturę na żeńską siatkówkę w naszym kraju mogłaby poprawić reprezentacja, lecz ta od dawna ma swoje problemy. Pozostaje więc wiara w cuda i powtórka
z przeszłości. Siedem lat temu nasze panie nie tylko
pokonały w finale mistrzostw Europy w Zagrzebiu faworyzowane Włoszki, ale wygrały bitwę na oglądalność
z wielką polityką. W tamten niedzielny wieczór nasze
siatkarki oglądało średnio 5 mln widzów w TVP2, a wieczór wyborczy w TVP1 tylko 3,4 mln. A gdyby decydował tylko ostatni, zwycięski set, to przewaga drużyny
Andrzeja Niemczyka byłaby jeszcze większa. Przed telewizorami w Polsce siedziało w ostatnich chwilach meczu 5,6 mln osób.
FOTO
Mężczyźni
w europejskich
Pucharach
Wideoweryfikacja
nie dla wszystkich
Debiut systemu wideoweryfikacji
na arenie międzynarodowej podczas
turnieju finałowego Ligi Mistrzów
w Łodzi nie wypadł okazale. Poza
doświadczonymi w tym zakresie
siatkarzami PGE Skry Bełchatów
pozostałe drużyny nie zawsze
wiedziały, co i kiedy mogą poddać
sprawdzeniu. Można sądzić,
że odpowiednie gremia CEV nie
zadbały o wcześniejszą edukację.
Nie skorzystali przede wszystkim
z dobrodziejstwa upewnienia się
co do swojego werdyktu sędziowie
prowadzący mecz finałowy.
Wątpliwości co do ostatniej piłki
meczu mogli rozwiać dzięki
systemowi wideoweryfikacji.
Chyba zapomnieli, że taką możliwość
posiadają. Szkoda!
ŻART
foto: CEV.LU
nr 47 kwiecień 2012
22
Szkoda tylko, że nawet wybuch Atomu nie rozjaśni żeńskiej PlusLigi, która jak od lat przegrywała z męską, tak
przegrywa, a dystans rośnie. Klubowe drużyny siatkarzy
awansowały do finałów wszystkich międzynarodowych
rozgrywek, o czym panie mogą marzyć. A czasami, jak
awansują, to nie stać ich, by wziąć w nich udział. Wydawało się, że budowane z finansowym rozmachem
Muszynianka i Atom coś w tej kwestii zmienią, jednak
pierwszej w przyszłym sezonie prawdopodobnie zabraknie w Lidze Mistrzów (jeśli nie dostanie dzikiej karty),
a w Sopocie szykuje się rewolucja. Będzie biedniej i bez
mocarstwowych planów.
Nie zdarzyło się w historii występów
polskich drużyn klubowych, by
w każdym z finałów zagrały nasze
drużyny. PGE Skra Bełchatów
w trzecim starcie w finale Ligi
Mistrzów poprawiła dotychczasowy
ranking i po dwóch wcześniejszych
brązowych ma teraz medal srebrny.
Szanse na zdobycie Pucharu CEV ma
jeszcze Asseco Resovia Rzeszów,
której na drodze staje moskiewskie
Dynamo. Pewność, że Puchar
Challenge pozostanie w Polsce,
mamy dzięki AZS Politechnice
Warszawa i Tytanowi AZS
Częstochowa. Inżynierowie
i akademicy między sobą rozstrzygną
rezultat finałowej konfrontacji.
Brawo dla całej czwórki!
Warto przypominać stare czasy, bo w maju nasza żeńska reprezentacja stanie przed ekstremalnie trudną
próbą. W Ankarze Polki muszą wygrać turniej kwalifikacyjny, by zagrać na igrzyskach w Londynie. I jeśli tego
dokonają, to politycy na chwilę znów
znajdą się w cieniu.
Ale gdy nie zdobędą Ankary szturmem, ligowe
problemy żeńskiej siatkówki się powiększą,
bo to są naczynia połączone.
Pesymistyczna wizja,
choć w Sopocie jeszcze się cieszą.
JANUSZ PINDERA
Foto: M. JĘDRZEJEWSKI
MARZENIA
„PSZCZÓŁEK”
Z BEŁCHATOWA
ISSN 1897-8762
nr 47 kwiecień 2012
WYDARZENIE
PO RAZ TRZECI
W ŁODZI
str 4
ANALIZA
SAMI SWOI
CZY ZACIĘŻNE
WOJSKO
str 8
ROZMOWA
SEBASTIAN ŚWIDERSKI
ŚWIDER
TRENEREM str 10
WYDARZENIE
FINAŁ LIGI MISTRZÓW 2012
PRAWIE
ZWYCIĘZCY
str 6
SET14
MAGAZYN
Profesjonalnej Ligi
Piłki Siatkowej S.A.

Podobne dokumenty