Grimbald Wspaniały i ekologiczne marzenia
Transkrypt
Grimbald Wspaniały i ekologiczne marzenia
Grimbald Wspaniały i ekologiczne marzenia Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: Cristtimm Zeszła środa głęboko zapadła w pamięci krasnoluda Grimbalda Wspaniałego. Już we wtorek dokładnie zaplanował sobie ten dzień, wziął urlop i postanowił, że spędzi go w sposób godny prawdziwego mężczyzny i wspaniałego krasnoluda, jakim niewątpliwie był w jednym oraz drugim przypadku. Od samego rana usiadł za zydelku pod piecem i czekał na przesyłkę. Zamówił w sklepie wysyłkowym kilka szpanerskich sliderów do łowienia ryb oraz niezwykle wytrzymałą żyłkę. Właściwie, można było podobne kupić w sklepie goblina Innocentego, ale tak fikuśnych i niepowtarzalnych, nigdy tam nie widział. Grimbald wypatrzył te cudeńka w katalogu "Matka Natura i jej dzieci" i od razu wiedział, że musi takie mieć na własność, na wyłączność i tylko dla siebie. Rozmarzył się nawet, przy tej okazji, wyobrażając sobie niezwykle romantyczną scenę wędkowania w towarzystwie dzikich okoliczności przyrody oraz Paupelli Niezdobytej. Wyimaginował ją i siebie nostalgicznie przytulonych na brzegu rzeki, ręka w rękę łowiących dorodne ukleje, jazie i miętusy oraz dzielących się wrażeniami "na gorąco". Wkoło szumiał bór, kukały zazule, stukały dzięcioły, chlupotały o brzeg fale kryształowej czystości, a męski wigor rósł w siłę. Zadrżał, bowiem gdy jeszcze ciut mocniej popuścił wodze fantazji, oczyma duszy ujrzał sytuację, gdy Paupella drżącymi z emocji paluszkami nabija na haczyk przynętę, szepcząc przy tym ochrypłym z podziwu, dla niego Grimbalda Wspaniałego, głosem: mrrrr, mój ty nieustraszony poławiaczu. Mój ty... Z rozmarzenia wyrwał go głos żony: - Skoro nie poszedłeś do roboty, to nie zaszkodziłoby, abyś ponaprawiał w chałupie to i owo. Obluzowała się deska w... właśnie tam, półka w kuchni się przekrzywiła, a kamienne żarna skrzypią niemiłosiernie. - Kamienne żarna powinny skrzypieć niemiłosiernie - burknął spod pieca Wspaniały. - Ale nie tak! Dobrze wiem, jak powinny skrzypieć i mówię ci; dokładnie - nie tak. O! I jeszcze mój rowerek treningowy trzeba naoliwić, nie wspominając o furtce... A później to może... może pójdziemy na herbatkę do mamusi, co? Mojej mamusi, dla klarowności sytuacji i ograniczenia niepotrzebnych nieporozumień. Ostatnio wyraziła ona obawę, że zrobiliśmy się aspołeczni, pasywni , a nawet ciut introwertyczni. Wstyd! Poza tym wypadałoby żebyś... Z podbramkowej sytuacji wybawiło Grimbalda donośne pukanie do drzwi. Zerwał się z zydelka niczym jednoroczna łania i w podskokach, ku niewątpliwej acz niespodziewanej uciesze małżonki, podbiegł je otworzyć. Na progu stała listonoszka, Klarysa Szablonoga, zwana kiedyś Szablozębną. Wskutek szeregu niekorzystnych wydarzeń i niefortunnych zbiegów okoliczności utraciła powody do dawnego, zaszczytnego przydomku i przeniosła go w inne okolice ciała. - Paczuszka dla Grimbalda Wu. - To ja - zawołał donośnie krasnolud. Strona: 1/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - A to wiekopomne odkrycie - mruknęła pod nosem jego żona. Listonoszka podsunęła gospodarzowi domu druk do podpisania odbioru przesyłki i posłała szczery, choć miejscami wykazujący dość znaczne uszczerbki, uśmiech. - A to, kmotrze na rybki czy na zwierza jakiego się wybieracie? - Po czym to tak celnie wyznajcie? - zapytał zdziwiony Grimbald. - Ano, oblatana ździebko jestem w tych sprawach i wiem, że przesyłka z "Matka natura i jej dzieci", to albo cosik na rybki albo na zwierza. No, są jeszcze tacy co wybierają kurioza z działu "sporty ekstremalne", ale... - tu obrzuciła spojrzeniem postać Grimbalda od stóp po czubek lśniącej głowy ale wy to raczej z tych, co to na rybki. Już miał Grimbald opowiedzieć o cudnych sliderach, wypatrzonych w katalogu i niezwykle wytrzymałej żyłce, ale pomyślał, że Klarysa to przecież kluczowe, zaraz po kolejce w sklepie goblina Innocentego i wąsatej teściowej krasnoluda Orsyta Miętowego, źródło informacji we wsi i odpowiedział namaszczonym tonem i ze zmarszczonymi brwiami. - A takie tam, liściowate groty do oszczepu na dziki, se zamówiłem. Stare ciut się zużyły... Podziw w oczach listonoszki namaścił grubą warstwą rozkosznej satysfakcji serce krasnoluda - Ej, kmotrze, a toście mnie zadziwili... Fiu, fiu. Jak nic powtórzy Paupelli, a może nawet doda uwagę, jakim to dzielnym i nieustraszonym myśliwym jest jej sąsiad, ucieszył się Wspaniały. Kto wie, może już dzisiejszego popołudnia Paupella rozsnuje sobie wizję jego niesamowitości, jak też męskiej prężności i urzeczona przybieży poprzez miedzę, wpadnie zdyszana do jego chałupy, rzuci się wprost w... - Grimbald! Tuż za plecami stała żona i pukając go natarczywie w ramię kolejny raz przywoływała do rzeczywistości . Rzeczywistości z zydelkiem pod piecem, zepsutą deską w... właśnie tam, przekrzywioną półką, niemiłosiernie skrzypiącymi żarnami i nienaoliwionym rowerem treningowym, nie wspominając o furtce. - Ciekawa jestem, na ile też obciążyły nasz napięty budżet domowy te maskulinistyczne fanaberie? Chcąc uniknąć niepotrzebnych scen małżeńskich, Grimbald szybko dokończył czynności związane z odbiorem przesyłki, podziękował listonoszce i zamknął energicznie drzwi wejściowe. - No czekam. Uświadom mnie proszę, ile wydałeś i na co? Najlepiej, pokaż tę przesyłkę. Krasnolud nerwowo szukał pretekstu, by wykręcić się z patowej sytuacji. Wzrok padł na przekrzywioną półkę w kuchni. Eureka! - Mówiłaś, że trzeba naprawić deskę w... właśnie tam. Masz rację, trzeba działać, zanim zdarzy się tragedia! No to idę! Natychmiast! Zobaczę, co da się z tym zrobić. I wymaszerował z pakunkiem pod pachą i uniesioną głową. To był prawdziwie genialny pomysł, nie tylko wymigał się przed pokazaniem żonie swoich skarbów, ale też zapewnił sobie na jakiś czas spokój i ciszę, jakie w tym ustronnym pomieszczeniu zazwyczaj można było odnaleźć. Dotarł na miejsce. Usiadł i westchnął. Deska zaskrzypiała pod nim przeraźliwie. - Zdałaby się jeszcze flaszeczka - mruknął Grimbald - trzeba będzie na przyszłość zainstalować tutaj jakiś mały zapasik. Wziął się za rozpakowywanie paczki. Oczy mu zaiskrzyły, gdy ujrzał szpanerskie slidery i wypróbował wytrzymałość żyłki, naciągając ją do granic ostatecznych i bólu mięśni. - Cudeńka - znów westchnął. Deska znów niebezpiecznie zaskrzypiała. Krasnolud zignorował dźwięk kolejny raz zanurzając się w morzu rozkosznych fantazji wędkarsko-romantyczno-ekologicznych. Znów siedział ramię w ramię z Paupellą Niezdobytą, łowiąc dorodne ukleje, jazie i miętusy i dzieląc się wrażeniami "na gorąco". Znów wkoło szumiał bór, kukały zazule, stukały dzięcioły, chlupotały o brzeg fale kryształowej czystości, a męski wigor rósł w siłę. Znów dłoń przy dłoni, znów podziw w oczach sąsiadki, znów... Pukanie do drzwi. - Grimbald! Prócz tej deski są jeszcze inne sprawy do załatwienia. No tak; stop marzenia, stop przygodo, stop Paupello Niezdobyta. Strona: 2/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Już, już... Szybkimi ruchami zapakował w papier swoje cudeńka i wstał przy akompaniamencie skrzypienia deski. Wyszedł z przybytku spokoju i ciszy z godnością, pakunkiem pod pachą i uniesioną głową. - Naprawiłeś? - Prawie... Jeszcze tylko... Zdaje się, jednak, że będę musiał przyjść tu kilka razy, bo to... niezwykle skomplikowana naprawa. Żona zmrużyła oczy i widać, że miała na końcu języka adekwatną do sytuacji ripostę, ale Grimbald Wspaniały uprzedził ją i rzekł namaszczonym tonem i ze zmarszczonymi brwiami.: - Cóż chcesz moja droga? Sprawa wymaga finezji, delikatności i stanowczych posunięć. - Czyli? - Czyli przyjmij do wiadomości, że z herbatki u mamusi, twojej dla klarowności sytuacji i ograniczenia niepotrzebnych nieporozumień, nici i z dalszych napraw też. Dzisiejsze popołudnie spędzam w lesie nad rzeką, szukając deski - ciszej zaś dodał - ratunku. Strona: 3/3 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl