Max Payne
Transkrypt
Max Payne
Max Payne Walkirie szybujące nad Nowym Jorkiem, w którym samotny policjant tropi zabójców swojej Ŝony. Pomysł ekranizacji Max Payne'a od początku wydawał się ryzykowny. Jak bowiem przenieść na duŜy ekran grę, która sama czerpała pełnymi garściami z filmowych schematów? To, co na ekranie komputera było swoistą nowinką, w kinie było juŜ przerabiane na wszystkie sposoby. Jak z tym problemem poradził sobie reŜyser John Moore? Jeśli nie graliście w grę, to pokrótce przypomnę, dlaczego osiągnęła kultowy status. Po pierwsze była spójną opowieścią, historia zemsty rozgrywała się w skorumpowanym, obsypanym śniegiem mieście. Akcję przerywały krótkie historie komiksowe, okraszone powiedzonkami głównego bohatera. Kluczową kwestią był tzw. bullet time, czyli moŜliwość spowolnienia rzeczywistości, do momentu w, którym był widoczny tor wystrzeliwanych pocisków. Wszystkie te elementy świetnie ze sobą współgrały, tworząc nową jakość w komputerowej rozgrywce. Filmowa wersja jest natomiast gniotem. Mark Wahlberg gra policjanta, który pracuje w dziale spraw niewyjaśnionych, a po godzinach stara się znaleźć zabójców swojej rodziny. Oczywiście z czasem zaczyna łączyć tropy, które doprowadzają go do właściwego rozwiązania. W międzyczasie pojawią się wszystkie moŜliwe motywy, czyli skorumpowani policjanci, FBI, wielka firma, narkotyki i gangsterzy. Wszystkie te elementy wykorzystane w najbardziej schematyczny z moŜliwych sposobów. Dodajmy do tego fabularne bzdury, dziury i uproszczenia, a otrzymamy obraz filmowej nędzy i rozpaczy. Pierwsze kilkanaście minut filmu to prawdziwa tragedia. Przez ekran przewijają się jakieś postaci, które sprawiają wraŜenie kluczowych, aby po chwili zniknąć na dobre. W końcu na placu boju pozostaje Max, niejaka Mona Sax (Mila Kunis), policjant Bravura (Ludacris) i stary przyjaciel Maxa, BB (Beau Bridges). Jedyny plus filmu, to ciekawe zdjęcia nawiązujące do oprawy graficznej gry. Fajnie pokazano równieŜ Valkirie i efekt szału bojowego. Sceny te stanowią jednak mniejszość, więc nie nastawiajcie się na totalną efektowność. Nie zabrakło równieŜ nawiązania do bullet time'u. Podsumujmy to wszystko jeszcze raz. Fabularnie, totalna klapa. Brak ładu, niedopowiedziane wątki, cała sterta niespójności. Przeszedłem grę, dlatego teŜ postanowiłem obejrzeć film. Złudzenie styczności z fabułą dała mi scena na Stacji Rosco. JednakŜe ta wyjęta z kontekstu maxo-akcja rozpłynęła się niczym fatamorgana na horyzoncie. Moim skromnym zdaniem, olbrzymia pomyłka. Przegięta na wskroś (scena gdzie do Payne’a strzela ośmiu anty-terrorystów, z odległości moŜe dziesięciu metrów, niszcząc swoimi automatami wszystko w zasięgu wzroku, rozbiła mnie do końca) akcja, która raz wlecze się i przyprawia o ziewanie, by zaś chwilę później przyspieszyć do tak szalonego tempa, Ŝe widz nie jest w stanie pojąć sytuacji. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Po pierwsze, film dzięki Bogu nie trwa długo. Po drugie mogłem sobie napisać tę recenzję i pozrzędzić trochę. TakŜe ślę serdeczne podziękowania do całej ekipy tworzącej „Maxa Payne’a”, za moŜliwość spełnienia się mentalnie! K.P.