file - Muzeum Emigracji w Gdyni
Transkrypt
file - Muzeum Emigracji w Gdyni
muzeum emigracji w gdyni 4 18 22 24 30 Gdynia, ul. Polska 1 Koncepcja programowa instytucji Co wiemy o emigracji – ankieta 8 Łączymy historie Odwaga przeszłości i przyszłości Adam Walaszek Uniwersalne doświadczenie Karolina Grabowicz-Matyjas spis treści 42 Znaczenie i skala zjawiska Kilka faktów z historii 58 60 Wywiady 50 (Nie)znani emigranci Gdynia miastem migrantów Marcin Szerle 36 Karolina Grabowicz-Matyjas Muzeum Emigracji w Gdyni 4 Uniwersalne doświadczenie Czym jest dziś emigracja? To ważne doświadczenie w prywatnych biografiach milionów osób i ich rodzin. To zjawisko społeczne badane przez socjologów. To fenomen gospodarczy, poddawany gruntownym analizom ekonomistów. To wreszcie zagadnienie poruszane w publicznych debatach. Jako zdarzenie z przeszłości emigracja jest obecna w świadomości każdego Polaka, który ze szkoły wyniósł wiedzę o paryskich peregrynacjach Chopina i Mickiewicza, bohaterach opowiadań Henryka Sienkiewicza i setkach tysięcy polskich żołnierzy, którzy po latach walki za ojczyznę, nowego domu musieli szukać na niemal wszystkich kontynentach. Czym jest to zjawisko dla nas jako grupy narodowej, społeczeństwa zamieszkującego kraj leżący w samym środku zjednoczonej Europy? Jakie ma znaczenie dla wspólnoty, w której więzi pomiędzy jej członkami oparte są nie na militarnym poświęceniu, lecz na współpracy i aktywnym budowaniu własnej przyszłości? Czy jest szansą, czy też zagrożeniem? Żaden z masowych procesów zachodzących dziś w polskiej rzeczywistości nie pokazuje w takiej mierze newralgicznych zmian w naszym myśleniu o indywidualności i zbiorowości, jak właśnie emigracja. To ona prowokuje do zadawania pytań o tożsamość człowieka żyjącego z dala od kultury, która kształtowała jego osobowość i system wartości. Zmusza do refleksji nad tym, w jakim stopniu miejsce pochodzenia określa obowiązki jednostki wobec tradycji i przodków. Czy wspólny język i wspólna historia tworzą więź między obcymi ludźmi? Czy polskość ma adres zameldowania? Masowa migracja między najbardziej oddalonymi skrawkami ziemi bezwzględnie konfrontuje różne style życia i systemy etyczne, a także odmienne rodzaje ludzkiej wrażliwości. Tylko najtrwalsze pierwiastki każdego modelu kulturowego przetrwają taką próbę. Człowiek wyrwany z kontekstu środowiska rodzinnego staje nagi wobec swojej wolności i odkrywa, co jest w nim autentyczne. Niezależnie od tego, kim jest, skąd przybywa i dokąd zmierza, wchodzi w przestrzeń uniwersalnego doświadczenia kontaktu z innością, która zmusza do ponownego postawienia najbardziej zasadniczych pytań. Jest to proces trudny, ale jednocześnie ożywczy i inspirujący – również dla nas, próbujących go zrozumieć, opisać i przedstawić. Jeżeli więc nie zabrakło odwagi milionom emigrantów, to nie może jej zabraknąć i nam, którzy staramy się opowiedzieć ich historię. Historia emigracji to opowieść o milionach ludzi, którzy podjęli decyzję o wyjeździe w poszukiwaniu pracy, wolności, lepszego życia Emigranci na pokładzie statku, ok. 1930 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] → Statek pasażerski cumujący w gdyńskim porcie [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Adam Walaszek Muzeum Emigracji w Gdyni 8 Odwaga przeszłości i przyszłości Historia ziem polskich jest historią migracji. To w jej wyniku powstał kraj, a potem jego obszar się rozrastał. Kolejne zmiany granic prowadziły nieuchronnie do przemieszczania się ludności. W średniowieczu napływ osadników z Zachodu do Polski zdecydował o westernizacji kraju. Także później do Rzeczypospolitej Obojga Narodów ściągali przybysze – z zachodu (Walonowie, Flamandowie, Szkoci, Niemcy, Żydzi), ze wschodu (Litwini, Rusini, Tatarzy) i południa (Wołosi, Czesi, Niemcy). W epoce rozbiorowej los Polaków ukazywano jako los wygnańców – czego przykładem mógł być nazywany Wielką Emigracją wyjazd wielu wybitnych postaci na Zachód lub zsyłki na Syberię. Konspiratorzy, przywódcy ideologiczni chronili się za granicą przed represjami. Z czasem jednak ziemie polskie stały się punktem wyjścia ogromnej, wielomilionowej migracji zarobkowej – do USA, Niemiec i innych państw. Nasz kraj – peryferyjny względem Europy – przeżywał, podobnie jak reszta kontynentu, dynamiczny wzrost demograficzny, który spowodował problemy z wyżywieniem. Możliwości zapewnienia ludności wiejskiej pracy w kraju były bardzo ograniczone, musiano zatem szukać pieniędzy gdzie indziej. Wyjeżdżali również arystokraci i specjaliści. W okresie międzywojennym, gdy nie można już było pojechać do USA lub do Niemiec, zmieniły się tylko kierunki podróży, lecz mobilność się nie zmniejszyła. Z kolei obie wojny wyrzuciły z dawnych siedzib miliony ludzi, którzy nie mieli potem dokąd wracać. Po 2004 r. zjawisko migracji ponownie się pojawia i znów przybiera znaczne rozmiary. Historia ziem polskich jest historią migracji Emigranci często wędrowali całymi rodzinami, przenosząc na nowy grunt swoje tradycje i zwyczaje Polscy koloniści w obwodzie Banja Luka w Jugosławii, 1935 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Te zjawiska przedstawia się często jako szczególny i tragiczny rys polskich dziejów. Nic bardziej mylnego. Cała historia ludzkości to historia wędrówek, migracji. Gdyby ludzie się nie przemieszczali, świat wyglądałby zupełnie inaczej. Wędrowała już najpewniej Lucy, której doczesne szczątki odnaleziono w 1974 r. koło Hadaru w Etiopii. „Gdyby człowiek nie wędrował, mielibyśmy szansę żyć dziś w Afryce” – napisał Marcin Kula. Szlaki migracji to naczynia krwionośne oplatające wszystkie kontynenty. Wędrówki znał już świat starożytny. Wędrowali Żydzi, Fenicjanie. U zarania dziejów europejskich jest kolonizacja grecka. Pomiędzy VIII a VI w. p.n.e. przyczółki i posiadłości Greków rozciągały się od Półwyspu Iberyjskiego, przez dzisiejszą południową Francję, Italię, północną Afrykę, Anatolię, Kaukaz, po wybrzeża Morza Czarnego. Armia Aleksandra Wielkiego dotarła do Persji i Pendżabu, pozostawiając tam do dziś istniejące ślady. Era hellenistyczna w tej części świata z pewnością była okresem protoglobalizacji. Podboje rzymskie stworzyły globalny wielki świat, sięgający daleko poza Morze Śródziemne. Cesarstwo upadło w wyniku zewnętrznych ataków plemion, które ongiś określano mianem barbarzyńskich. Germanie, Hunowie, Słowianie, Awarowie, Arabowie, dokonując podbojów, osiedlali się na nowych terenach, zmieniając ich charakter etniczny i społeczny, ale też łącząc się z ludnością miejscową. Za nimi przybywali Węgrzy, Połowcy, Mongołowie… W średniowieczu kolonizacja w obrębie Europy jeszcze się nasiliła. Muzeum Emigracji w Gdyni 10 Cała historia ludzkości to historia wędrówek W dwudziestoleciu międzywojennym Gdynia nazywana była polską bramą na świat Ludzie oczekujący na statek w gdyńskim porcie, 1928 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Do niedawna pokutował mit, wedle którego przedprzemysłowe społeczeństwa pozostawały w bezruchu. A przecież ruchliwość przestrzenna była w nowożytnej Europie powszechna. Stanowiła regułę. Miejskie i wiejskie społeczności nie były ani zamknięte, ani statyczne. Mobilność ludzi bezustannie zmieniała i zmienia społeczeństwa. Późniejsze, w pełni masowe migracje w XIX, XX i XXI w. były zatem głęboko zakorzenione w epokach wcześniejszych. Zarówno polityczne, jak i społeczne, a także gospodarcze oraz religijne dzieje Europy można czytać jako dzieje migracji. Odnotowywane dzisiaj zjawiska występowały również w przeszłości. Do marszu popychały ludzi głód, zmiany ekologiczne, demograficzne, chęć zdobycia większej przestrzeni życiowej, ambicje polityczne, wojny, a także uniwersalne marzenia o poprawie własnego losu oraz ciekawość świata. Dobrowolnie i pod przymusem, z rozmaitych przyczyn i powodów ludzie opuszczali swe siedziby, udając się w bliższe lub dalsze miejsca, przenosząc się tam na zawsze lub przejściowo. Według prostej i szerokiej definicji Jana i Leo Lucassenów migracja to „stała lub częściowo stała zmiana miejsca pobytu”. Taka definicja pozwala odejść od ścisłego wiązania migracji z długością pobytu, wielkością ruchu czy intencjami. Dziś za anachroniczny uznaje się tradycyjny, linearny paradygmat badawczy, który migrantów kazał śledzić od państwa pochodzenia do etnicznej enklawy, gdyż podejście takie narzucało punkt widzenia organizacji państwowych. Odrzucenie ciasnego gorsetu państwa, czy to politycznego, czy narodowego, umożliwiło dostrzeżenie innych, nowych, szerszych powiązań i zjawisk, które od bardzo dawna istnienie granic państwowych wręcz ignorowały. Współcześnie migracja pojmowana jest jako proces społeczny. Uznaje się ją za podstawowy stan właściwy społeczeństwom ludzkim. Migracji nie postrzega się także – jak to bywało w XIX w. w kręgach polityków polskich czy węgierskich – jako wyrazu kryzysu, ekonomicznej, społecznej i politycznej katastrofy, dysfunkcji. Jej istnienie było i jest wpisane w dynamikę rozwoju społeczeństw. Choć ludzkość podejmowała wędrówki od zarania dziejów, to jednak w ciągu stuleci i tysiącleci wiele się zmieniało. Szczególnie w czasach nowożytnych, ale także w średniowieczu, można w zachowaniu ludzi i grup dojrzeć mechanizmy, które znalazły kontynuację w następnych wiekach, choć widoczne są też oczywiste różnice. Muzeum Emigracji w Gdyni 12 Wciąż obserwujemy migracje wahadłowe, polegające na tym, że ludzie, poczyniwszy przygotowania, udają się w jakieś miejsce, by po pewnym czasie powrócić do swoich siedzib. Można do nich zaliczyć wędrówki związane z sezonowymi pracami przy żniwach. Od XIX w. migracje wahadłowe mogły również dotyczyć wyjazdów do pracy w przemyśle. Przykładów cyrkulacji dostarcza chociażby system migracyjny łączący Holandię z ziemiami niemieckimi, który funkcjonował od początku XVII do połowy XIX w. W ramach tego systemu prace przy koszeniu trawy, kopaniu kanałów, produkcji serów i tym podobne przyciągały rocznie około 30 tysięcy sezonowych migrantów. Podobnie było w USA czy w Argentynie. Dzięki ułatwieniom komunikacyjnym dziś jeszcze częściej niż kiedyś wielu ludzi regularnie powraca do swojego miejsca zamieszkania. Podobnie jak dawniej, prawdziwa pozostaje obserwacja, że jeśli emigrowano z rodziną do miasta, a na emigracji przebywano kilka lat, szanse na powrót zdecydowanie malały. Nadal trwa zjawisko określane migracją łańcuchową – osoby spokrewnione lub pozostające w innych niż rodzinne stosunkach przenosiły się z miejsca na miejsce, wykorzystując powiązania rodzinne, społeczne, regionalne, środowiskowe i towarzyskie. Wyjazd jednej osoby pociągał za sobą wyjazd kolejnych. W rezultacie tworzyły się skupiska ludzi, dla których miejsce pochodzenia oraz wspólna przeszłość odgrywały ważną, a nawet podstawową rolę. W średniowieczu aszkenazyjscy Żydzi osiedlali się licznie w Nadrenii i północno-wschodniej Francji. Dlatego w XIX i XX w. w Europie trafiali do Londynu i Paryża, a w USA do Nowego Jorku. To tłumaczy koncentrację Sycylijczyków w określonych miastach amerykańskich, skupianie się Słowaków właśnie w Pittsburghu, Węgrów np. w Cleveland, a Polaków w Chicago. Oczywiście zmieniał się sposób przemieszczania – od wędrówek pieszych (jeszcze w XIX w. z ziem polskich do pracy w Niemczech nierzadko udawano się pieszo), konnych, przez podróże statkami żaglowymi, a potem pociągami i parowcami, po współczesny transport samochodowy i lotniczy. Dziś podróż jest szybsza, tańsza i bezpieczniejsza, choć nie dotyczy to nielegalnych emigrantów usiłujących dostać się na teren jakiegoś kraju, który nie chce ich przyjąć; wówczas podróż jest nawet bardziej niebezpieczna i dramatyczna niż wieki wcześniej. ...ruchliwość przestrzenna była w nowożytnej Europie powszechna Ślady Polaków można znaleźć w niemal każdym zakątku świata Polscy emigranci w Paragwaju, lata 30. XX wieku [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Muzeum Emigracji w Gdyni 14 Polityczne, społeczne, gospodarcze i religijne dzieje Europy można czytać jako dzieje migracji Zawsze – tak dawniej, jak współcześnie – wśród motywów wyjazdów dominowały powody ekonomiczne: ucieczka przed nędzą, czasem głodem (jak z francuskiej Bretanii czy ze skolonizowanej Irlandii), lęk przed deklasacją (jak w nowożytnych państwach niemieckich czy skandynawskich), lecz także nadzieja na awans społeczny, która przyświecała na przykład uchodźcom kierującym się do USA. W dzisiejszej Europie jest to raczej pragnienie spełnienia marzeń o lepszym, dostatniejszym, ustabilizowanym życiu. Od bardzo dawna wędrowano też po to, by „przetrzeć się” w świecie. Wędrowanie wpisane było w etos rycerski. Od końca średniowiecza w Anglii czy Francji kwalifikacje oraz wiedzę dzieci (i młodzież) pochodzące ze wsi zdobywały, terminując daleko od domu, wędrując z miejsca na miejsce. I dziś z pobytem za granicą wiąże się takie nadzieje. Z upływem lat zmieniała się wiedza o regionie lub kraju docelowym. Początkowo płynący do Ameryki wikingowie, Krzysztof Kolumb czy Vasco da Gama o świecie, do którego trafiali, nie wiedzieli nic. Z czasem informacje, mniej lub bardziej prawdziwe, kształtowały wyobrażenia na temat miejsca przeznaczenia. Często były to mity, legendy, nawet bajdy – jak te dotyczące Brazylii głoszone na ziemiach polskich. Mimo że w epoce nowożytnej i najnowszej dysponowano już jakąś wiedzą, zdarzało się, że mówiono jak polscy chłopi na przełomie XIX i XX w.: „Do Francji ludzie się boją, bo tam jeszcze nikt nie był”. W dobie rewolucji informacyjnej łatwo zdobyć konkretną, rzetelną i szczegółową wiedzę. Nadal jednak – jak w ubiegłych stuleciach – samo doświadczenie migracji i migracyjnego losu może spowodować traumę, stres, czy nawet dramat życiowy jednostki. Tak jak migranci irlandzcy w USA w połowie XIX w., żydowscy w Londynie lub Paryżu w końcu XIX w., włoscy w XX w. w Australii, tak i dziś obcy przybysze mogą znaleźć się na marginesie, spotykać z dyskryminacją i niechęcią. Mają jednak inne niż dawniej narzędzia, by swą izolację i marginalizację przełamać bądź łagodzić. Na przestrzeni stuleci zmieniał się kontekst prawno-polityczny wędrówek. Migracje wieków dawnych nie napotykały poważniejszych przeszkód ze strony władz i państw (chyba że, jak w epoce nowożytnej, chodziło o emigrację wysoce wykwalifikowanych rzemieślników, np. weneckich wytwórców luster, francuskich koronkarzy czy czeskich dmuchaczy szkła, którym bez stosownego pozwolenia nie wolno było wyjeżdżać) i w zasadzie przekraczanie granic było dość łatwe. Z pewnością było tak jeszcze w drugiej połowie wieku XIX. Tamten prawdziwie globalny świat atlantycki odszedł jednak w przeszłość wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. Po jej zakończeniu granice stały się realną przeszkodą. Ich przekroczenie wymagało paszportów, pozwoleń, wiz. To państwa decydowały o tym, kto i dokąd mógł wyjechać oraz komu wolno było wjechać. Zakończenie II wojny światowej sytuację tę jeszcze bardziej skomplikowało. Europa przedzielona została żelazną kurtyną. Wschodnia część kontynentu, przynajmniej do upadku stalinizmu, została odcięta od świata. A i później migracje zewnętrzne w wielu krajach były bądź niemożliwe, bądź bardzo utrudnione. Dlatego też decyzja o emigracji i pozostaniu na Zachodzie była często dla obywatela komunistycznego państwa decyzją nieodwołalną i bezpowrotną. Z kolei Europa Zachodnia przestała być rezerwuarem siły roboczej Muzeum Emigracji w Gdyni 16 dla innych, dynamicznie rozwijających się centrów przemysłowych, np. w Ameryce, czy dla osadnictwa w Australii. Masowo przyjmowała przybyszów z zewnątrz (w ten sposób zmieniła się sytuacja np. w Finlandii, Norwegii, Luksemburgu, które z krajów tradycyjnie emigracyjnych stały się krajami imigracyjnymi). W XXI w. doszło do kolejnej zmiany, przynajmniej w obszarze Unii Europejskiej. Jej symbol stanowić może otwarte w miejscowości Schengen Muzeum Granicy, przypominające, jak wyglądała Europa ze szlabanami, budkami strażniczymi, posterunkami wojskowymi i celnymi na granicach. Jednak dla mieszkańców wielu państw kontynentu wewnątrzeuropejska granica wciąż nie jest ani zabytkiem, ani pamiątką. W zależności od okresu historycznego zmieniały się lub zyskiwały – a czasem traciły – na znaczeniu główne powody, które skłaniały ludzi do emigracji. Jednym z nich były prześladowania religijne. Bez tej niedobrowolnej migracji świat wyglądałby inaczej. W Anglii czy w Niemczech pewne grupy protestanckie (purytanów, menonitów, anabaptystów, staroluteran itp.) usuwano lub one same zbiegły do innych państw w obawie o własne życie. Z Francji po 1685 r. wygnano 200 tysięcy hugenotów. Przed prześladowaniami uciekali przedstawiciele grup narodowościowych – Ormianie i Grecy z Turcji na początku XX w., Turcy z Grecji w latach 80. XX w. Zmiany granic po I i po II wojnie światowej wywołały wielkie i niedobrowolne migracje. Stalinowskie przesiedlenia przybrały niemal apokaliptyczne rozmiary. W 1968 r. z PRL-u usunięto wiele osób pochodzenia żydowskiego. Zjawisko migracji dotyczyło wszystkich narodowości mieszkających na ziemiach polskich Żydzi wyjeżdżający z Warszawy do Palestyny na peronie dworca kolejowego, Warszawa 1925 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Migracja – co ważne, a może najważniejsze – oznaczała zawsze wchodzenie w kulturowe interakcje z innymi. Skutki bywały rozmaite, różny był przebieg tych kontaktów – dramatyczny lub bardziej łagodny. Niemniej zarówno na osobach, które uczestniczyły w ruchach wędrówkowych, jak i na społeczeństwach przyjmujących przybyszów zawsze odciskały się piętnem. Nawiązane wskutek migracji kontakty międzykulturowe odmieniały wsie, miasta, regiony, państwa, kultury. W dużej części dzięki nim dzisiejszy świat tak bardzo się różni od tego z XIX w., a tamten z kolei tak bardzo różnił się od świata z połowy wieku XVII. By sparafrazować i odnieść do niezliczonych rzesz migrantów słowa napisane kiedyś przez Zygmunta Krasińskiego na temat jednego z najsłynniejszych polskich wygnańców, Adama Mickiewicza: „My z nich wszyscy”. A może sami nimi jesteśmy? 18 Łączymy historie Muzeum Emigracji w Gdyni Dzieje polskiej emigracji to miliony osobistych historii. Opowieści rozgrywające się przed stuleciami i takie, które toczą się teraz, obok nas. Część rozpoczyna się od pragnienia innego życia, od pogoni za młodzieńczymi marzeniami, nadziei na otwarcie nowego rozdziału w rodzinnej sadze, inne są dramatycznym poszukiwaniem wolności czy poddaniem się bolesnej konieczności. Różny jest ich przebieg i towarzyszące im emocje. Kończą się one również tak rozmaicie, jak odmienne są przystanki końcowe wędrówki – zależą od czasów, kultury nowej ojczyzny, leżącej nierzadko na innym kontynencie. W jednym z najpiękniejszych zakątków polskiego Wybrzeża powstaje właśnie instytucja, która za cel stawia sobie połączenie tych historii. Muzeum Emigracji w Gdyni to jedyne takie miejsce w Polsce. I pierwsze, przed którym staje ta szansa, ale i wyzwanie. Przedstawienie emigracji od XIX wieku do dziś nie jest łatwym zadaniem. Na charakter tego zjawiska przez lata wpływały warunki społeczne, gospodarcze oraz polityczne, które przesądzały o tym, kto podejmował decyzję o wyjeździe, jaki obierał kierunek i w jakich to się działo okolicznościach. Dialog przeszłości i współczesności jest jednak niezbędny do zarysowania istoty samego doświadczenia ludzi, równie niepewnych swojej przyszłości, kiedy wchodzili po trapie na transatlantyk, jak i podczas oczekiwania na odprawę na lotnisku. Misją Muzeum Emigracji w Gdyni jest przybliżanie przeszłości, ale w ścisłym związku z masowymi procesami, które zachodzą w dzisiejszym społeczeństwie. Migracje w coraz bardziej otwartym świecie stały się czymś naturalnym, ich znaczenie będzie też nieustannie rosło choćby za sprawą coraz tańszych i bezpiecznych środków transportu. Dworzec Morski przez dziesięciolecia był świadkiem historii emigracji – teraz właśnie tutaj zostanie ona opowiedziana Mimo tego technologicznego postępu wciąż musimy poszerzać swoją wiedzę o doświadczeniach innych ludzi i rozwijać w sobie wrażliwość na ich losy, zwłaszcza gdy łączą nas bezcenne wartości, takie jak język czy przywiązanie do miejsca pochodzenia. Ślady polskości można znaleźć w każdym zakątku globu, wszędzie tam, gdzie żyje ktoś spośród 20 milionów ludzi polskiego pochodzenia. Wielu z nich cieszy się wielkim szacunkiem społeczności i kraju, w którym żyją. Widok na siedzibę Muzeum Emigracji w Gdyni od strony nabrzeża Francuskiego [fot. Maciej Moskwa] Nowo powstająca placówka przedstawi ogrom dokonań Polaków żyjących na obczyźnie. Wkład polskich emigrantów w światową naukę, sztukę i wszystkie dziedziny ludzkiej aktywności zasługuje, aby zaprezentować go młodemu pokoleniu. Wiele wyjątkowych postaci jest powszechnie postrzeganych jako obywatele świata, aby jednak zrozumieć skalę ich dokonań, należy przybliżyć okoliczności, w jakich osiągali swoje ambitne cele. Muzeum Emigracji w Gdyni 20 Pamiętać należy przy tym o milionach innych, którzy choć nie trafili na karty encyklopedii i leksykonów, to jednak z nie mniejszą pasją podążali za swoimi pragnieniami. I mimo że zapisali się jedynie w pamięci swoich bliskich, to właśnie oni budowali lepszy świat, gdziekolwiek trafili. Muzeum Emigracji chce przełamać barierę statystyk, za którymi kryją się fascynujące opowieści. Dotychczas anonimowi emigranci też mają prawo głosu. Dlatego starannie gromadzone i dokumentowane są wszystkie ślady emigracyjnych losów – pamiętniki, listy, fotografie. Jeśli chcemy zrozumieć zjawisko emigracji, musimy posłuchać tych, którzy mogą za ich pośrednictwem o nim opowiedzieć, bez względu na to, czy wyjeżdżali z kraju w roku 1913 czy 2013. To historia inna od tej, którą znamy z kart książek. Nie pisali jej przywódcy ani sztaby wojskowe, lecz zwykli ludzie. Stawka była jednak równie wysoka – chodziło o lepsze wykształcenie dzieci, bezpieczną przyszłość i życie wolne od strachu i niepewności. To historia, w której rzadko padały wielkie słowa, lecz codziennie podejmowano trud i wyrzeczenia. To opowieść o życiu stawiającym niemałe wyzwania, ale pełnym drobnych radości i uśmiechu, polskości pielęgnowanej nie tylko na polu walki, lecz również przy rodzinnym, świątecznym stole. W świecie Internetu coraz trudniej rozmawiać o tożsamości narodowej, tym bardziej więc warto namawiać do spotkania Polaków z kraju i z zagranicy. Ich dzieje zawsze były ze sobą nierozerwalnie, choć nieświadomie Legendarne polskie transatlantyki pływające po wodach całego świata to ważna część morskiej tradycji Gdyni i Polski Statek pasażerski TSS Stefan Batory przy nabrzeżu Francuskim w Gdyni, lata 70. XX wieku [fot. Janusz Uklejewski, Muzeum Miasta Gdyni] związane. Różne doświadczenia historyczne, na które wpływały nie tylko długość i szerokość geograficzna, sprawiają, że mamy sobie wiele do zaoferowania. Znakiem naszych czasów jest różnorodność i otwarcie na to, co nieznane, nadszedł więc najlepszy moment na połączenie historii, które nigdy nie powinny być sobie przeciwstawiane. Jedna nie istniałaby bowiem bez drugiej. Ten właśnie dialog Muzeum Emigracji rozpocznie pod najlepszym z możliwych adresów, na skraju morza – przy ul. Polskiej 1. Muzeum Emigracji w Gdyni 22 gdynia, ul. Polska 1 W samym środku portu, z którego setki tysięcy Polaków wypływały w świat, pojawia się placówka zupełnie wyjątkowa na polskiej mapie kultury i pamięci. Łącząc przeszłość z teraźniejszością, kraj z zagranicą, zajmuje się zjawiskami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi, pokazując je w ludzkim i osobistym wymiarze. Instytucja znalazła swoją siedzibę w Dworcu Morskim w Gdyni, miejscu o fundamentalnym znaczeniu dla masowego ruchu wychodźczego i całych rzesz emigrantów. To ważne, że historia emigracji wybrzmi właśnie u swoich źródeł. Mury Dworca to nie tylko prawdziwy pomnik doświadczenia Polaków, ale też świadectwo tego, jak istotne było to zjawisko dla władz II Rzeczypospolitej. Budynek Dworca prezentuje gościom nowej placówki swoje odmłodzone oblicze. Dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach, ślady wojennych zniszczeń przestały szpecić tę perłę modernistycznej architektury. Niegdyś zaburzona harmonia bryły Dworca Morskiego została przywrócona, ale dokonało się to z uwzględnieniem dzisiejszych potrzeb i ze świadomością nowego języka architektury. W ten sposób gmach zachowuje wierność duchowi miasta, które go wzniosło – zawsze nowoczesnej Gdyni. Odnowiona fasada budynku wraz z dwoma pięknymi, polskimi orłami wprost nawiązuje do jego wizerunku z dwudziestolecia międzywojennego i do Polski z tamtych czasów – dumnego, odrodzonego państwa, które dopiero uczyło się swoich związków z morzem. Przeszklona północna ściana Dworca podkreśla portową lokalizację, nie tylko ze względu na jej atrakcyjność, ale i głębokie znaczenie. Morza i oceany świata są przecież kluczowymi elementami opowieści o losach polskich emigrantów. W momencie powstania Dworzec Morski był obiektem odpowiadającym najwyższym standardom wśród placówek służących obsłudze ruchu emigracyjnego i pasażerskiego. Funkcjonalność i nowoczesność były głównymi ideami, które przyświecały jego twórcom. Te same zasady są aktualne teraz, w czasie jego adaptacji do nowej, zaszczytnej roli. Duch tego miejsca wymaga, aby piękne, zabytkowe wnętrza podtrzymały dialog ze współczesnością i jej wyzwaniami. Dworzec Morski w Gdyni był jednym z najnowocześniejszych obiektów tego typu. Poważnie uszkodzony podczas wojny, przez dziesięciolecia nie został w całości odbudowany. Dopiero w 2014 roku odzyskał dawną bryłę i jednocześnie został przystosowany do roli siedziby nowoczesnej instytucji kultury Dworzec Morski, kolejno lata 30., 50. [Muzeum Miasta Gdyni] oraz ujęcie współczesne [fot. Bogna Kociumbas, Chris Niedenthal, Muzeum Emigracji w Gdyni] Muzeum Emigracji w Gdyni 24 Koncepcja programowa instytucji Czym jest nowoczesne muzeum? Odpowiedź na to pytanie nie jest ani łatwa, ani oczywista. Zadania, które dziś stoją przed muzeum, znacznie wykraczają poza te, jakie jeszcze kilka lat temu stawiał przed nim statystyczny odbiorca jego oferty. To już nie tylko miejsce prezentacji wystaw, ale złożony kompleks łączący zadania edukacyjne, kulturalne i rozrywkowe. Taką właśnie instytucją będzie też Muzeum Emigracji w Gdyni. Głównym zadaniem Muzeum jest stworzenie ośrodka o szerokim zakresie działań wystawienniczych, artystycznych i oświatowych, związanych z tematyką emigracji z ziem polskich oraz upowszechnianie wiedzy o migracji ludności na przestrzeni stuleci, aż po współczesność. Będzie to miejsce spotkań i dyskusji, kreujące nowe zjawiska zgodnie ze swoim profilem programowym. A przede wszystkim ważny punkt na kulturalnej mapie północnej Polski. Taką szansę daje bogata oferta, której podstawą jest starannie opracowana wystawa stała. Przekaże ona rzetelną wiedzę, ale i umożliwi przeżycie niepowtarzalnej przygody, która zmieni sposób patrzenia na historię. Równie ważną rolę będą miały do odegrania ekspozycje czasowe, w ramach których odbiorcy będą mogli podziwiać efekty pracy badaczy i muzeów z kraju i z zagranicy. Na tym jednak nie kończą się funkcje edukacyjne placówki. Propagowanie wiedzy o dziejach ruchu emigracyjnego wyjdzie daleko poza jej mury. Planowane są działania skierowane między innymi do Polonii. Projekty zbierania relacji i pamiątek to szansa na stworzenie niepowtarzalnej opowieści o ludziach polskiego pochodzenia na całym świecie – niezwykłej dlatego, że współtworzonej przez nich samych. Muzeum Emigracji w Gdyni nie tylko przybliża historię, ale także przedstawia bogatą ofertę kulturalną, edukacyjną i rozrywkową dla osób w każdym wieku Wyjątkowa oferta edukacyjna, skierowana do różnorodnych grup odbiorców, przybliży historię rodzimej emigracji w przystępny i interesujący sposób. Ułatwi także zrozumienie współczesnych zjawisk społecznych i umożliwi kształtowanie kluczowych obecnie umiejętności, takich jak współpraca w środowisku międzykulturowym czy posługiwanie się nowymi technologiami. Na zdjęciu Patent na Majówkę – wydarzenie zorganizowane z okazji 2 maja, czyli Dnia Polonii i Polaków za granicą [fot. Bogna Kociumbas] Duże znaczenie dla instytucji będą miały wydawane przez nią publikacje popularyzatorskie i badawcze. Aby zwiększyć zainteresowanie środowisk naukowych podejmowaną tematyką, planowane są konferencje i seminaria, promowane będą również stosowne wydawnictwa. Muzeum Emigracji w Gdyni 26 Kluczowe dla pozyskania szerokiej publiczności jest dostarczanie jej wiedzy i rozrywki na najwyższym poziomie – zapewni to bogata oferta kulturalna, między innymi kino studyjne. Pokazywane tu będą filmy dokumentalne i archiwalne, ale też wszystkie interesujące produkcje podejmujące wątki emigracji – oraz migracji – z przeszłości i współczesności. Niezwykła w skali kraju lokalizacja w samym środku portu czyni z Muzeum Emigracji idealne miejsce na spotkanie w wolnym czasie. Placówka kulturalna na miarę XXI w. to przede wszystkim atrakcyjna oferta, która może rywalizować o zainteresowanie gości z każdym komercyjnym obiektem rekreacyjnym, a jednocześnie nieporównanie bardziej wzbogacająca kulturalną przestrzeń miasta. Tak jak szeroki jest jej zasięg zainteresowań, tak rozległa jest płaszczyzna podejmowanych przez nią działań. Muzeum przybliża osiągnięcia polskich artystów, organizując koncerty, wystawy, pokazy filmowe, wykłady, spotkania, warsztaty Na zdjęciach wydarzenia: Powrót Panufnika [fot. Dominik Werner], Chopin Ponaddźwiękowy [fot. Barbara Ostrowska], wystawa Polacy w Hollywood [fot. Bogna Kociumbas] Muzeum Emigracji w Gdyni 30 Co wiemy o emigracji? ankieta Z inicjatywy Muzeum Emigracji w Gdyni przygotowana została ankieta na temat emigracji. Reprezentatywna grupa dorosłych Polaków odpowiedziała na pytania dotyczące osobistych doświadczeń z nią związanych, posiadanej w tej dziedzinie wiedzy oraz swojego stosunku do tego zjawiska. Z badania wyłonił się obraz tego, co współcześni obywatele Polski myślą o emigracji. Muzeum popularyzuje wiedzę na temat historii emigracji z ziem polskich oraz osiągnięć Polaków za granicą Wolontariuszka Muzeum i uczestnicy gry miejskiej podczas wydarzenia Gdynia odkrywa Amerykę [fot. Bogna Kociumbas] ← Transatlantyk MS Piłsudski wpływający do Nowego Jorku, 1935 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] ankietowanych zna kogoś, kto zamieszkał za granicą. respondentów utrzymuje kontakty z bliskimi żyjącymi na emigracji. pytanych osób uważa, że emigranci to ludzie przedsiębiorczy, którzy nie boją się wyzwań. Muzeum Emigracji w Gdyni 32 Dwóm trzecim respondentów emigracja kojarzy się ze smutkiem, żalem lub tęsknotą, a jednocześnie dla Dla słowo „emigracja” przywodzi na myśl wolność, a dla niesie ona nadzieję na sukces. – wygnanie. pytanych osób nie chciałoby mieszkać w innym kraju niż ten, w którym żyje ich rodzina. pytanych osób odwiedziłoby Muzeum, aby poznać historię emigracji, a – żeby zrozumieć, jak to jest być emigrantem. Tadeusz Kościuszko Najlepiej znanym polskim emigrantem jest Roman Polański to najbardziej rozpoznawalny Polak żyjący dziś za granicą. Muzeum Emigracji w Gdyni 36 znaczenie i skala zjawiska Około 20 milionów ludzi o polskich korzeniach żyje poza granicami kraju, są oni rozsiani po wszystkich kontynentach. Znaleźli się tam z własnego wyboru lub za sprawą swoich przodków, którzy przed wielu laty zdecydowali się wyruszyć w drogę w poszukiwaniu nowego domu, pracy, nadziei. Gdziekolwiek trafiali, włączali się w nurt lokalnego życia, nadawali mu nowy kierunek i tempo rozwoju. Trudno prześledzić tak ogromny proces, jak emigracja Polaków, zwłaszcza że wielkim liczbom towarzyszyły również wybitne zasługi indywidualne. Polscy artyści zmieniali sposób, w jaki ludzie z innych krajów patrzyli na rzeczywistość, naukowcy pomagali ją zrozumieć, a politycy polskiego pochodzenia – kształtować. Wystarczy wspomnieć kilkoro z nich: Ernest Malinowski był wzorem człowieka o niezłomnej woli, Helena Modrzejewska była ikoną artystycznego żywiołu, a Kazimierz Prószyński to uosobienie kreatywności i wizjonerstwa. Joseph Conrad stał się symbolem brytyjskiego imperium, co jednak nie przeszkodziło mu w przetłumaczeniu polskiego doświadczenia historycznego na język uniwersalnych wartości. Polscy emigranci byli często pośrednikami między oddaloną ojczyzną a światem. Zaszczepiali rodzinne tradycje na obcym gruncie, gdzie rosły i przynosiły owoce. Widać to szczególnie w Ameryce Południowej, która wiele zawdzięcza intelektualistom znad Wisły, takim jak Ignacy Domeyko. Nie bez przyczyny jego imieniem nazwano pasmo górskie, miasto, a nawet minerał. To tym wędrowcom przypadała także w naturalny sposób rola ambasadorów kraju swojego pochodzenia. Ich pomniki były znakami obecności Polski w świecie, zwłaszcza wtedy, gdy nie można było jej znaleźć na żadnej z map. Zasługi tysięcy polskich osadników zmieniających oblicze niedostępnych wcześniej rejonów Ameryki Południowej czy polskich robotników budujących przemysł zarówno w Ameryce, jak i w Europie Zachodniej, były ogromne. Gdziekolwiek trafili, swoją wytrwałą pracą przyczyniali się do rozwoju gospodarczego i społecznego. Kiedy dostawali szansę, udowadniali, że potrafią rywalizować z każdym. Miliony ludzi budowały dzisiejszy dobrobyt takich krajów, jak Kanada, Stany Zjednoczone, Francja czy Niemcy. W czasie największego natężenia ruchu migracyjnego w ciągu roku nawet blisko sto tysięcy polskich chłopów, od pokoleń przywiązanych do ziemi, potrafiło znaleźć w sobie dość odwagi i zaradności, aby na końcu świata podjąć próbę poprawy swojego losu. W latach 30. XX wieku Polonia w Stanach Zjednoczonych tworzyła już kilkumilionową społeczność Tłum czeka na bliskich płynących z Gdyni, Nowy Jork 1932 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] ← Rodzina emigrantów na dworcu kolejowym [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Taka spuścizna stawia wysokie wymagania współczesnym. Czy słuchając Mazurka Dąbrowskiego, pamiętamy okoliczności jego powstania? Była to przecież nie tylko pieśń patriotów chcących odbudować własne państwo, ale i emigrantów składających przysięgę, że wrócą z dalekiego kraju do ojczyzny. Ten nierozerwalny splot polskiej kultury i historii emigracji jest widoczny na każdym kroku. Poezja romantyczna, muzyka Chopina, malarstwo Olgi Boznańskiej, filmy Agnieszki Holland – czy możemy sobie wyobrazić rodzimą sztukę bez tych fundamentów? Za ich sprawą każdy Polak nosi w sobie cząstkę emigracyjnego doświadczenia. Wiele z nich wrosło w nas tak głęboko, że przestaliśmy dostrzegać ich rodowód i okoliczności powstania. Po wielu latach ich obecności w zbiorowej przestrzeni intelektualnej nowe odczytania wyparły ten pierwszy i najważniejszy sens – emigracyjny. Sama emigracja rysuje się bowiem jako zjawisko ważne, ale dotykające tylko tych nieobecnych lub ich rodziny i dlatego wygląda na temat fakultatywny, ciekawy – ale poboczny. A przecież bez historii emigracji nie ma historii Polski i Polaków. Jest ona integralną częścią tradycji zrywów niepodległościowych, naturalną konsekwencją Muzeum Emigracji w Gdyni 38 przemian społecznych i gospodarczych w naszym regionie, wzruszającym świadectwem walki o suwerenny kraj na wszystkich krańcach świata. Bez jej poznania i zrozumienia nie można w wiarygodny sposób przedstawić polskich dziejów politycznych, ekonomicznych, kulturalnych. Emigracja to nie tylko ważny fragment polskiej przeszłości, ale i jedno z najistotniejszych zjawisk współczesnego świata, mocno oddziałujące na każdy aspekt naszego życia. Polacy żyjący poza granicami kraju mają wielki wkład w polską gospodarkę i są często podporą finansową dla swoich krewnych w Polsce. Doniosłe znaczenie emigracji nie zamyka się jednak w wymiarze materialnym. To zjawisko bowiem zmusza do nieustannego zadawania pytań o tożsamość człowieka w postmodernistycznej rzeczywistości globalnej wioski, a także niesie ważne przesłanie otwartości na inność i zainteresowania się tym, co jeszcze nieznane. Emigranci mogą być nauczycielami nowoczesnego patriotyzmu, opartego nie na wykluczaniu obcych, lecz na szukaniu tego, co łączy ludzi różnych kultur i służy kształtowaniu lepszej, wspólnej przyszłości. W krajach, do których przybywali, Polacy aktywnie włączali się w życie lokalnych społeczności Prezes Kolonii Polskiej w Brisbane w Australii, Zygmunt Romaszkiewicz z rodziną, lata 30. XX wieku [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Historia emigracji to opowieść o ludzkich emocjach, które dostrzec można w tysiącach osobistych pamiątek Na zdjęciu koperty listów ze zbiorów Muzeum Emigracji w Gdyni We Włoszech powstaje Pieśń Legionów, zwana później Mazurkiem Dąbrowskiego Muzeum Emigracji w Gdyni 42 Kilka faktów z historii 1797 1777 Kazimierz Pułaski ratuje Jerzego Waszyngtona w bitwie pod Brandywine 1831 Wielka Emigracja 10 tys. ludzi opuszcza Królestwo Polskie po powstaniu listopadowym 1834 W Paryżu po raz pierwszy zostaje wydany Pan Tadeusz 1845 Antoni Patek zakłada w Genewie słynną firmę produkującą ekskluzywne zegarki 1889–1891 „Brazylijska gorączka” 60 tys. Ernest Malinowski rozpoczyna w Peru budowę Centralnej Kolei Transandyjskiej mieszkańców ziem polskich wypływa do Brazylii nęconych obietnicami darmowej ziemi i bogactw naturalnych 1870 1840 Paweł Edmund Strzelecki zdobywa najwyższy szczyt Australii i nadaje mu imię Tadeusza Kościuszki 1871 Jarosław Dąbrowski dowodzi siłami Komuny Paryskiej 1854 Około stu rodzin z Górnego Śląska zakłada w Teksasie Pannę Marię – pierwszą polską osadę w Stanach Zjednoczonych 1870–1914 W USA osiedlają się 2 miliony mieszkańców ziem polskich → Kazimierz Prószyński konstruuje przenośną kamerę filmową 1897 Kazimierz Żegleń opatentował kamizelkę kuloodporną 1900 Ukazuje się Lord Jim Josepha Conrada 1918 powstaje 7 Eskadra Myśliwska im. Tadeusza Kościuszki, w której znaczną część pilotów stanowią amerykańscy ochotnicy polskiego pochodzenia 1909 1903 1910 mistrz fryzjerski Antoni Cierplikowski zakłada w Paryżu pierwszy salon Maria Skłodowska-Curie otrzymuje swoją pierwszą Nagrodę Nobla 1916 Jan Czochralski odkrywa metodę pomiaru szybkości krystalizacji metali 1911 Maria Skłodowska-Curie otrzymuje drugą Nagrodę Nobla Otwarcie Dworca Morskiego w Gdyni Około pół miliona Polaków emigruje do Francji Lata 20. XX w. 1933 1936 MS Batory rozpoczyna rejsy przez Atlantyk 1939 Witold Gombrowicz wypływa do Argentyny 1923 Pola Negri rozpoczyna karierę w Hollywood 1937 Olga Boznańska otrzymuje Grand Prix na Wystawie Światowej (EXPO) w Paryżu W Wielkiej Brytanii przebywa około 230 tys. polskich żołnierzy 1945–1947 Henryk Magnuski konstruuje jedno z pierwszych walkie-talkie 1943 W Rzymie ukazuje się pierwszy numer „Kultury” 1947 żołnierze 2 Korpusu Polskiego zdobywają Monte Cassino 1944 1939 Powstaje Rząd RP na uchodźstwie i Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie 1944 Teodoro Picado Michalski zostaje prezydentem Kostaryki 1943 Frank Piasecki konstruuje śmigłowiec PV-2 1950 Po raz pierwszy zostaje użyta szczepionka przeciw polio, wynaleziona przez Hilarego Koprowskiego Marzec, z Polski wyjeżdża 15 tys. obywateli bez możliwości powrotu 1968 Stefan Kudelski konstruuje pierwszy model magnetofonu NAGRA 1951 Raymond Kopaszewski jako pierwszy francuski piłkarz zdobywa Puchar Europy 1957 1951 Czesław Miłosz prosi o azyl polityczny we Francji 1963 Henryk Strzelecki zakłada firmę Henri Lloyd Steve Wozniak z dwoma przyjaciółmi zakłada firmę Apple 1976 1971 Piotr Słonimski zostaje szefem Centrum Genetyki Molekularnej CNRS w Gif-sur-Yvette jako najmłodszy w historii dyrektor francuskiego laboratorium biologicznego 1968 Roman Polański wyjeżdża do Hollywood i reżyseruje Dziecko Rosemary 1977 W belgijskiej prasie ukazuje się pierwszy odcinek komiksu Thorgal, rysowanego przez Grzegorza Rosińskiego Maria Siemionow dokonuje pierwszej w USA operacji przeszczepu twarzy 2008 Aleksander Wolszczan dokumentuje odkrycie trzech pierwszych planet nienależących do Układu Słonecznego 1992 1985 Bracia Zielińscy ukryci pod samochodem ciężarowym uciekają do Szwecji, co staje się inspiracją dla filmu 300 mil do nieba w reżyserii Macieja Dejczera Londyńczycy – serial telewizyjny, poświęcony najnowszej fali polskiej emigracji, przyciąga blisko 5 milionów widzów. 2008 2004 Pierwsze kraje Unii Europejskiej otwierają swoje rynki pracy dla Polaków 1994 Janusz Kamiński otrzymuje swojego pierwszego Oskara 2014 Ukończenie przebudowy Dworca Morskiego – siedziby Muzeum Emigracji w Gdyni Marcin Szerle Muzeum Emigracji w Gdyni 50 gdynia miastem migrantów Rok 1920 jest ważną cezurą w dziejach Gdyni. W tym roku bowiem wieś znalazła się w granicach Polski, państwo powróciło nad Bałtyk, a także zapadła decyzja o budowie portu wojennego między gdyńską osadą a Oksywiem. Nie wyobrażano sobie wówczas, jaką skalę osiągnie zarówno inwestycja portowa, jak i korzystające na jej prowadzeniu okoliczne miejscowości. Gdyni, spełniającej swoją turystyczną funkcję „polskiej riwiery”, dano możliwość odegrania roli znacznie poważniejszej – zaplecza, a następnie siedziby głównego portu II Rzeczypospolitej. Rozwój wsi, a od 1926 r. już miasta, odbywał się przez administracyjne włączanie sąsiednich terenów i historycznych osad. Wyjątkowy był jednak inny aspekt gdyńskiej przemiany – dynamiczny i niepohamowany napływ ludności. O Gdyni słyszano, czytano i mówiono. Prasa ogólnopolska i lokalna chętnie zamieszczała tak zdjęcia z budowy portu, jak i nadbałtyckie pejzaże. Mimo niesprzyjających uwarunkowań całe społeczeństwo – parafrazując powojenne hasło – budowało swój port. Miliony obywateli w przenośni, ale dziesiątki tysięcy dosłownie. Najszybciej na zapotrzebowanie na siłę roboczą odpowiedzieli mieszkańcy sąsiednich gmin i powiatów, głównie Kaszubi i Kociewiacy, później ludność z pozostałych części Pomorza. Stanowili oni niemal połowę napływających osób. Odezwała się również Wielkopolska, także polskie miasta, z których wywodził się prawie co drugi przyjezdny. Każdy region, wliczając kresy południowo-wschodnie, miał swoich reprezentantów w Gdyni. Jak pisał Franciszek Sokół – „Gdynianin to stop Lwowian, Krakusów, Wilnian, Warszawiaków, Poznańczyków i Kaszubów”. Docierali tu również licznie reemigranci, dla których prężna gdyńska gospodarka była niekiedy drugą szansą na sukces. Równocześnie trwała emigracja z Pomorza Niemców, którym wersalskie postanowienia w sprawie granic utrudniały egzystencję. Ludzie przyjeżdżali do Gdyni bezpośrednio, zachęceni możliwościami oferowanymi przez „polski Nowy Jork”, bądź też trafiali tu po wędrówce za chlebem przez różne miejscowości. Stanowili młodą, mobilną i zdeterminowaną grupę, zróżnicowaną społecznie i zawodowo, odmienną kulturowo, częstokroć odciętą od swoich rodzin i otoczenia. Czynniki te skłaniały nowych gdynian do budowy trwałego i wspólnego dobra, jakim były port, miasto i flota morska. Tworząc Gdynię, kształtowali jej tożsamość – miasta otwartego na świat. Gdyński tygiel społeczny uzupełniany był obcokrajowcami, pracującymi przy budowie portu czy prowadzącymi na Wybrzeżu interesy, marynarzami różnych flot, czasowo przebywającymi w Gdyni, a także mniejszościami – w tym zaktywizowaną w drugiej połowie lat 30. ludnością żydowską. Sezonowo zabarwiał się również rzeszą spragnionych słońca i morza letników. Jeszcze na początku lat 20. Gdynia była osadą zamieszkałą przez rolników i rybaków. Po uzyskaniu praw miejskich w 1926 roku Gdynia rozkwitła dzięki tysiącom ludzi, którzy przybyli do niej ze wszystkich części kraju. Często jednak przybysze żyli w trudnych warunkach Na zdjęciach: stara chata rybacka [Narodowe Archiwum Cyfrowe], widok na Skwer Kościuszki z ok. 1930 roku, dzielnica biedy w Demptowie, gdyńscy robotnicy [Muzeum Miasta Gdyni] Robotnicy portowi, marynarze czy stacjonujący żołnierze wpływali na strukturę tego jedynego miasta w Polsce z przewagą mężczyzn. Gdynia była również najmłodsza, jeśli wziąć pod uwagę wiek jej mieszkańców, i miała przewyższający średnią krajową przyrost naturalny. Mimo tego faktu niemal 90% gdynian stanowiła ludność napływowa. Gdynia w 1939 r. to miasto z blisko 127 tysiącami mieszkańców, w porównaniu z liczbą 7,5 tysiąca osób zamieszkujących ten sam obszar u progu niepodległości. Większy wzrost zaludnienia miały podówczas jedynie Warszawa i Łódź, nie był on jednak tak spektakularny. Międzywojenna Gdynia była świadkiem masowej emigracji z Polski. Począwszy od 15 sierpnia 1923 r., kiedy na pokład statku „Kentucky” weszli polscy wychodźcy, Gdynia stała się ważnym emigracyjnym etapem, jednym z kluczowych w kraju. Rozrastanie się portu sprzyjało przeniesieniu tu odpraw z Wolnego Miasta Gdańska, a w dalszej kolejności również zastąpieniu bazy noclegowej istniejącej w Wejherowie. Pierwsza powstała Stacja Emigracyjna u nasady tymczasowego molo. Jako że transport pasażerów odbywał się głównie koleją, w jej pobliżu zbudowano peron, przy którym zatrzymywały się specjalne składy z obozu w Wejherowie. Ten sprawdzony schemat Muzeum Emigracji w Gdyni 52 Gdynia była ważnym miejscem na mapie migracji wewnętrznej, ale także zagranicznej, na której potrzeby zbudowano rozległą infrastrukturę Obóz Emigracyjny wybudowany w dzielnicy Grabówek, połączony z Dworcem Morskim linią kolejową. Na zdjęciu kompleks w 1936 roku [Narodowe Archiwum Cyfrowe] stał się podstawą późniejszego, docelowego rozwiązania, w którym pociąg z Obozu Emigracyjnego na gdyńskim Grabówku odrębnymi bocznicami dowoził wychodźców pod Dworzec Morski. Uruchomiony w 1932 r. obóz, mimo połowicznej realizacji całego kompleksu, był najnowocześniejszym tego typu obiektem w kraju i zdecydowanie podniósł standard podróży. Również odprawa zyskała od końca 1933 r. nową jakość dzięki reprezentacyjnemu, modernistycznemu gmachowi Dworca Morskiego. Jego nowoczesna forma miała podkreślać pozycję Polski nad Bałtykiem i jej aspiracje do stałej obecności na morzach i oceanach. Infrastrukturę ułatwiającą przepływ emigrantów uzupełniał szpital kwarantannowy w znajdujących się na uboczu Babich Dołach oraz sanitariat portowy, który dzięki motorówce „Samarytance” zapewniał komunikację w obrębie gdyńskich akwenów. Na wodach zaś pojawiły się polskie transatlantyki. Przedmiotowe traktowanie emigrantów przez towarzystwa żeglugowe czy załogi statków we wcześniejszych dziesięcioleciach zmusiło stronę polską do większej dbałości o los pasażerów. Obraz Gdyni, a w szczególności Dworca Morskiego, był ostatnim obrazem Polski, jaki zostawał w pamięci setek tysięcy ludzi Pasażerowie na pokładzie statku SS Pułaski, 1931 [Muzeum Miasta Gdyni] Stąd „Polonia”, „Pułaski” i „Kościuszko”, uzupełnione eleganckimi „Piłsudskim” i „Batorym” oraz nowoczesnymi „Sobieskim” i „Chrobrym” – stały się ambasadorami Polski na morzu. Tysiące wypływających na nich emigrantów żegnały dźwięki orkiestry. Obywatele nowego, powojennego kraju byli w całkowicie innej sytuacji. Musieli uciekać i to w tajemnicy – na statkach, kutrach, żaglówkach, także z Gdyni. O oficjalnej emigracji nie mogło być mowy również w kontekście podróży morskich „Batorym” czy „Stefanem Batorym”. Skala zjawiska nielegalnych zejść pasażerów i załogantów z tych i innych polskich jednostek nadal jest przedmiotem badań. W realiach Polski Ludowej Gdynia z okna na świat stała się bramą do wolności. Od samego początku dynamicznego rozwoju Gdynia była mocno związana zarówno z migracją wewnętrzną, jak i z wychodźstwem zagranicznym. Dla wielu emigrantów była też ostatnim obrazem kraju, przez lata przechowywanym w pamięci. Muzeum Emigracji w Gdyni 54 Piękne statki pasażerskie były częścią krajobrazu miasta Statek pasażerski MS Piłsudski przy nabrzeżu Francuskim gdyńskiego portu, 1935 [Muzeum Miasta Gdyni] Muzeum Emigracji w Gdyni poszukuje do swoich zbiorów wszelkiego rodzaju dokumentów i pamiątek łączących się z wędrówkami Polaków po świecie Muzeum Emigracji w Gdyni 58 (Nie)znani emigranci Historia emigracji zawsze ma czyjeś imię, promienny uśmiech lub niepewne spojrzenie. To opowieść, której nie definiują zarobki w funtach czy dolarach, ale ludzkie więzi, emocje, doświadczenia. Poznajmy emigrantów. Zarówno tych, którzy uwolnieni z ideologicznej opresji zdobyli międzynarodowe uznanie, jak i tych, którzy po prostu spełnili pragnienie życia w innej rzeczywistości społecznej i ekonomicznej. Sytuacja polityczna w powojennym półwieczu niejednokrotnie stała na przeszkodzie twórczym osobowościom szukającym swojej drogi rozwoju. Często pomimo wielu sukcesów odniesionych w Polsce, w obcym kraju musiały one odnaleźć się na nowo, raz jeszcze określić swoją tożsamość. Wśród osób zaproszonych do podzielenia się swoimi doświadczeniami emigracyjnymi znalazły się postaci doskonale znane polskiej publiczności kinowej i teatralnej. Ich historie mają wiele nieznanych nam kart, obfitują w trudne epizody, które pozwalają dostrzec, jak daleką przebyli oni drogę, i to nie tylko w znaczeniu geograficznym, ale też emocjonalnym. Każda z tych historii splata się z opowieściami o spotkanych w świecie Polakach emigrantach. Czytając wybrane relacje, warto mieć świadomość istnienia milionów innych, ciekawych i godnych pokazania. Naszą ambicją jest łączenie tych opowieści w jedną – wspólną i ogólnonarodową. Każda podróż gdzieś się zaczyna, a trudno o lepszy początek niż rozmowa z trojgiem tak niezwykłych ludzi. Znamy ich nazwiska, poznajmy ich emigrację. Polonia i Polacy żyjący za granicą angażowali się w sprawy ojczystego kraju w każdym trudnym momencie jego historii Na zdjęciu światowej sławy tenor Jan Kiepura w trakcie wizyty w Gdyni w 1939 roku, podczas której zachęcał do wspierania Funduszu Obrony Narodowej [Muzeum Miasta Gdyni] wywiady Muzeum Emigracji w Gdyni 62 ANDRZEJ SEWERYN Jak to się stało, że znalazł się Pan we Francji? W 1980 roku Andrzej Wajda zaproponował mi udział w przedstawieniu w Paryżu i tak rozpoczął się mój trzydziestotrzyletni pobyt za granicą. Pobyt, który zupełnie zmienił moje życie osobiste, zawodowe, intelektualne… Co sprawiło, że zdecydował się Pan zostać we Francji? We Francji zostałem z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że w Polsce wprowadzono stan wojenny i mój powrót skończyłby się ograniczeniem wolności. Po drugie, założyłem rodzinę i to nie była rodzina polska z Warszawy, z Krakowa czy z Lublina, ale z Paryża. A po trzecie, zdałem sobie sprawę, że po tych kilku miesiącach pracy we Francji otwierają się przede mną możliwości pracy, i to nie tylko w teatrze, w którym pracowałem, ale i w innych teatrach, a także w filmie. I nie uważałem tego za coś złego. Jak wspomina Pan początki aklimatyzacji we Francji? Jak przyjęła Pana lokalna społeczność? Wtedy była moda na Polskę – uważano ją za wspaniały kraj, który opiera się systemowi totalitarnemu. Dlatego my – Wojtek Pszoniak, Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz, Daniel Olbrychski – byliśmy ciepło przyjmowani nie tylko przez środowisko artystyczne, ale również przez zwykłych obywateli. Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce spowodowało natychmiastową akcję społeczną we Francji. Wszędzie odbywały się najróżniejsze spotkania, manifestacje, pochody, protesty, zbieranie pieniędzy. Andrzej Seweryn [fot. Piotr Porębski] Czy podczas emigracji były wydarzenia przełomowe, dzięki którym został Pan tak niezwykle doceniony przez francuską krytykę teatralną? Każda moja praca była dla mnie piekielnie ważna. Szczególny jednak był moment, kiedy zagrałem pierwszy raz po francusku. Później chwila, kiedy zapomniawszy tekstu, potrafiłem już zaimprowizować coś po francusku… Potem zacząłem czytać swobodnie Racine’a, Moliera, Marivaux i to otworzyło przede mną nowe obszary intelektualne i emocjonalne. Zetknąłem się z Peterem Brookiem, który nauczył mnie jeszcze czegoś innego – kontaktu z całym światem, ze wszystkimi religiami, ze wszystkimi rasami. Aż wreszcie Jacques Lassalle, administrator Comédie-Française, wziął mnie pod swoje opiekuńcze skrzydła. W pracy tam oczywiście miał znaczenie fakt, że w 1986 roku zostałem uznany przez krytykę za najlepszego aktora francuskiego w przedstawieniu L’Homme difficile w reżyserii Lassalle’a. ← Emigranci z Łodzi, pracownicy fabryki tekstylnej w Mroslawie w Jugosławii, lata 20. XX wieku [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Czy warsztat aktorski zdobyty w PWST w Warszawie i w trakcie pracy w Polsce pomógł Panu w pracy we francuskich teatrach? Przez wiele lat byłem postrzegany jako po prostu reprezentant pewnej szkoły aktorstwa, szkoły teatralnej. Nazwałbym to szkołą poetyckiego realizmu, którego uczono mnie w kraju. A uczyli mnie najwięksi. Zawsze uważano mnie za kogoś, kto ma inne doświadczenia, nie jest już młody, czyli ma za sobą wiele lat pracy. Powierzono mi wychowanie pokoleń aktorów francuskich. Przez siedem lat byłem profesorem w szkole teatralnej w Paryżu, a przedtem przez dwa lata w innej, w Lyonie. Czego brakowało Panu we Francji? Brakowało mi takiej codzienności, trudnej, ale prawdziwej. Prasa, film, telefony, wizyta w kraju – to jest tylko namiastka. Trzeba iść po prostu ulicą, wyjść rano po chleb, mleko i jajka, posłuchać tego, co mówią ludzie. Żeby wiedzieć, w jakim kraju się żyje, trzeba popatrzeć na ludzi, choćby na to, jak są ubrani. A i to tylko wiedza częściowa. Brakowało mi rodziny, matki, ojca. I mojej córki, Marii. Muzeum Emigracji w Gdyni 64 Dlaczego wrócił Pan do Polski? Wydaje mi się, że naturalnie przyszła na to pora – w Comédie-Française pracowałem dwadzieścia lat. Pomyślałem, że to jest czas na przekazanie swojej wiedzy i doświadczenia młodym polskim aktorom i aktorkom. Stwierdziłem, że koniec życia wolę spędzić w Polsce i że chciałbym wrócić do języka w intensywniejszy sposób. Było to również związane z propozycją objęcia stanowiska dyrektora Teatru Polskiego. Wcześniej także otrzymywałem propozycje kierowania bardzo poważnymi instytucjami kulturalnymi, jednak nie przychodziły one w odpowiednim momencie. Ta przyszła w idealnym. Co by Pan powiedział młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju? Jedźcie i nie zapominajcie o Polsce. A o czym powinni pamiętać emigranci? O tym, że ich emigracja może się przydać nie tylko im, ale również Polsce. W XIX wieku Helena Modrzejewska była gwiazdą europejskich i amerykańskich scen teatralnych Aktorka w roli Ofelii w Hamlecie Szekspira, Chicago 1867 [fot. Walery Rzewuski, Polona] Muzeum Emigracji w Gdyni 66 ADAM RINGER Czy wyjazd z Polski to była szansa czy konieczność? Jedno i drugie. Zawsze trzeba w konieczności widzieć szansę. Kiedy i dlaczego wyjechał Pan z Polski? Wyjechałem w grudniu 1968 roku. Były to reperkusje całej fali antysemickiej, która przelewała się wtedy przez Polskę. Ostatecznym powodem wyjazdu była inwazja na Czechosłowację. Przyszłość wyglądała potwornie czarno. Jak zapamiętał Pan wydarzenia z Marca 1968 roku? Pamiętam demonstrację studencką na Krakowskim Przedmieściu 8 marca 1968 roku w obronie dwóch wyrzuconych studentów. Nagle rozpędziła nas szarża ORMO. Część uczestników schowała się w kościele, który potem szturmowała milicja. Pamiętam to świetnie, tak jak i inny moment 20 sierpnia tego samego roku. Jadę na wakacje w Bory Tucholskie. Nagle zestawiają mój pociąg na boczny tor i godzinami jadą radzieckie pociągi wojskowe z czołgami, z karetkami więziennymi. Czekamy sześć, siedem godzin. Nie wiedzieliśmy, dokąd jadą te pociągi. Zrozumieliśmy to dopiero dwa dni później. One jechały do Czechosłowacji. W jaki sposób doświadczenia zdobyte w Szwecji wpłynęły na Pański sukces zawodowy? Bardzo wpłynęły! I nie mówię o sieci kontaktów, bo to jest jakby wtórne. Wydaje mi się, że chodzi tu o podejście do jakości. Jak wyglądało budowanie pozycji zawodowej dla Polaka-emigranta w Szwecji? Droga była dość prosta. Po pierwsze – studia. Po ich zakończeniu pracowałem w ubezpieczeniach. Na rynku pracy było bardzo dużo ofert, ale w tamtym okresie stwierdziłem, że muszę wrócić na uniwersytet. Chciałem bowiem napisać książkę o tym, co się działo, czyli o Solidarności z lat 1980–1981. Jakie bariery napotkał Pan na emigracji? Przede wszystkim bariery językowe, ale jak się ma dziewiętnaście lat, to ta nauka łatwo przychodzi. Poza tym były dobre kursy. Wtedy w pewnym sensie wydawało mi się, że nie ma żadnych barier. Dzisiaj z perspektywy lat widzę, że one są. Z powodu takiego „networku”, którego nie mieliśmy. Moi koledzy Szwedzi mieli kręgi znajomych, których ja byłem pozbawiony. Oni chodzili do szkół, które to ułatwiały, bo to tam poznawało się ludzi. Ale wszystko w dalszym ciągu było otwarte. Adam Ringer [fot. Marek Wiśniewski, Forum] Jakich polskich smaków, zapachów Panu brakowało? Chleba, kotleta schabowego, kapusty kiszonej… Planował Pan długo pozostać w Szwecji? Kiedy emigrowałem w 1968 roku, żeby wyjechać, trzeba było zrobić dwie rzeczy. Trzeba było zadeklarować, że jest się narodowości żydowskiej. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, bo nie było we mnie takiej świadomości. Taki był jednak warunek. Drugą rzeczą było przymusowe zrzeknięcie się polskiego obywatelstwa. Wyjeżdżając, miałem „dokument podróży”, bo to nie był paszport i uprawniał wyłącznie do wyjazdu z Polski, z zakazem powrotu. Czyli kiedy wyjeżdżałem, już wiedziałem, że bezpowrotnie. Muzeum Emigracji w Gdyni 68 Kto pomógł Panu na emigracji w osiągnięciu sukcesu? Gdy zacząłem pracować dla szwedzkich przedsiębiorstw, już po powrocie do Polski, miałem wątpliwość, w jaki sposób fakturować swoją pracę. Jaka jest wartość tego, co robię? Nie miałem zielonego pojęcia, ponieważ zajmowałem się ekonomią tylko w skali makro. I wtedy spotkałem się z bardzo uznanym autorytetem biznesowym, człowiekiem już zaawansowanym wiekowo. Kiedy powiedziałem mu, co robię, on mi poradził: „Pamiętaj jedną rzecz – abyś nigdy nie fakturował za godziny pracy, bo wtedy się jest wyrobnikiem. Ty fakturuj za dzieło, za to, co żeś zrobił”. Drugim ważnym momentem był kontakt z szefem rozwoju firmy Stena Line, który zadzwonił do mnie i powiedział, że jego przedsiębiorstwo chce otworzyć linię promową ze Szwecji do Polski. Szukał partnera w Polsce, ponieważ potrzebowali na ten statek polskiej załogi, a także kogoś, kto by się zajął sprzedażą biletów w Polsce. Nasza firma liczyła wtedy trzy osoby. Szukałem więc wśród specjalistycznych polskich firm, ale one mu się nie podobały. W końcu zaproponował spotkanie. Umówiliśmy się w Hotelu Gdynia na śniadanie, podczas którego to nam zaproponował współpracę. Wiedziałem, że dzienny koszt operacji wynosił trzydzieści tysięcy dolarów. Czy jest pasażer, czy go nie ma, koszt jest ten sam. Powiedziałem, że nie mam takich środków, a on mi odpowiedział: „Jak jest dobry projekt, jak są dobrzy ludzie, to pieniądze zawsze się znajdą. Pieniędzmi się nie przejmuj”. W sześć tygodni otworzyliśmy linię promową, która do dziś działa z powodzeniem. Jak wyglądała aklimatyzacja w nowym środowisku? Pamiętam, że rok po przyjeździe przyjechała z wizą turystyczną moja ówczesna narzeczona. Razem udaliśmy się do pani z urzędu imigracji, która się mną opiekowała. Powiedzieliśmy jej, że się bardzo kochamy i chcielibyśmy, żeby moja narzeczona mogła zostać. Ależ oczywiście! Zostało to załatwione w dwie minuty. Dostaliśmy też kartkę na ubrania. Kiedy wychodziliśmy, ta pani powiedziała: „No zaraz, zaraz… przecież ty mieszkasz w pokoju studenckim, to jak wy dacie sobie radę we dwójkę?” Zaczęła dzwonić i zanim zdążyliśmy wyjść, załatwiła nam dwupokojowe mieszkanie. Ono również było studenckie, ale czuliśmy niesamowitą troskę. Czy przypomina sobie Pan jakąś anegdotę związaną z emigracją? Kiedy mieszkałem w akademiku i uczyłem się języka, miałem zwyczaj mówić: „Dziękuję za wszystko”. Wszyscy się śmiali, a ja nie wiedziałem dlaczego. Dopiero później dowiedziałem się, że tak mawiano tylko na mowach pogrzebowych. Co by Pan powiedział młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju? Żeby jechać i wracać. Wyjazdy mają cudowny wpływ. O czym powinni pamiętać emigranci? O tym, że mogą wrócić. Polscy przedsiębiorcy z sukcesem zakładali firmy na całym świecie Na zdjęciu Władysław Sielski, właściciel sklepu cukierniczego w Manili na Filipinach, 1933 [Narodowe Archiwum Cyfrowe] Muzeum Emigracji w Gdyni 70 AGNIESZKA HOLLAND Dlaczego nie wróciła Pani do Polski po 13 grudnia? Nigdy nie miałam zamiaru emigrować, to życie narzuciło tę decyzję. To stan wojenny przerwał moją drogę – i tę twórczą, i tę osobistą. W Polsce czułam się spełniona, moja praca dawała mi ogromną satysfakcję i poczucie, że jestem na swoim miejscu. Stan wojenny był dla mnie nieszczęściem. Zdałam sobie sprawę, że jeśli wrócę do Polski, nie będę mogła kręcić filmów, a może i znajdę się w więzieniu. Nikt z nas sobie nie wyobrażał, że komunizm może runąć czy system może się zmienić. Choć wątpiłam w możliwość reżyserowania za granicą, to jednocześnie otwierało się coś nowego i ciekawość skłoniła mnie, żeby jednak zaryzykować. Było to związane z dużymi napięciami, dlatego że byłam rozdzielona z dzieckiem, mężem, rodziną. Początkowo mnie to załamało, ale pomogli mi przyjaciele, m.in. Krzysztof Kieślowski. Dzięki ich działaniom władze w końcu zgodziły się na to, żeby Kasia i jej ojciec przyjechali do mnie do Paryża. W pierwszym okresie, kiedy znalazła się już Pani w Paryżu, kto albo co pomogło Pani najbardziej w tej trudnej sytuacji? Francuzi okazali wielką solidarność i udzielili pomocy, zarówno władze, jak i zwykli ludzie. Ludwik Stomma przez radio wygłosił w Paryżu apel o pomoc dla tych, którzy nie mogli wrócić do Polski. Odpowiedziało na niego wiele osób. Wśród nich byli pewni Francuzi, lewicowi katolicy spod Paryża, którzy podarowali nam dom. Stało się to ku zgorszeniu sąsiadów, ponieważ odbywały się tam nieustanne balangi. Nazwaliśmy go „Motel Lambert”. Organizowaliśmy w tym okresie wiele spotkań i prosolidarnościowych akcji. Uczyłam się języka. Rozpoczęłam pracę nad scenariuszem Korczaka, nakręciłam Pocztówki z Paryża. Wszystko było mocno związane z sytuacją w Polsce – to był okres, kiedy „solidarność” nie była pustym słowem. Czy odczuwała Pani nostalgię? To była bardzo złożona siatka uczuć. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że taka sytuacja może potrwać długo, czy wręcz na zawsze. Żyłam na walizkach. Dopiero gdy przyjechała moja córka, pomyślałam, że musi nastąpić jakaś stabilizacja – dziecko musi iść do szkoły, a ja muszę pracować i zarabiać. Gdy znalazłam się w Paryżu, odczuwałam to boleśnie i intensywnie. Miałam sny, ale nie śniła mi się Warszawa, lecz Praga, nie Wisła, ale Wełtawa. To było wspomnienie pierwszej emigracji z okresu studenckiego, która była dla mnie wielkim szokiem – i pozytywnym, i negatywnym. I w jakiś sposób oba wyjazdy połączyły się w mojej podświadomości. Pamiętam, że przeczytałam wtedy zdanie Miłosza, że emigracja jest czymś, co może człowieka zniszczyć, ale jeżeli się tak nie stanie, to doświadczenie to bardzo go wzmocni. Nabrałam więc nieco optymistycznej perspektywy. Agnieszka Holland [fot. Karolina Poryzała, HBO] Jaki jest Pani stosunek do egzystencjalnego doświadczenia emigracji? Takie stopniowe odkrywanie świata jest zupełnie inne, gdy z turysty zmieniamy się w kogoś, kto w nim naprawdę żyje. Byłam wtedy bardzo młoda i przeżywałam to bardzo sensualnie. Paryż jest miastem, które ma wiele warstw i niezwykłe było poznawanie ludzi w głębszy sposób – nie tylko innych emigrantów, ale i miejscowych. Nagle otworzyły się przede mną nowe perspektywy, ukazały inne kolory życia i losu ludzkiego. Zawsze byłam bardzo ciekawa ludzi i otwarta na ludzi, choć z pewnością na początku trudno o bliskość z kimś, kto ma zupełnie inne doświadczenia kulturowe czy polityczne. Oczywiście bywało różnie i nie zabrakło pewnych rozczarowań, ale kiedy rozpoczęłam pracę zawodową na Zachodzie, stwierdziłam, że filmowcy tworzą pewną międzynarodową ojczyznę. Nawet gdy ograniczał nas język, mieliśmy wspólne odruchy, emocje, które budowały zrozumienie. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że moja praca stała się takim rodzajem malutkiego kontynentu, który się przemieszczał w zależności od tego, gdzie byłam. Choć doświadczenia zawodowe z kraju miałam bardzo pozytywne i musiało upłynąć nieco czasu, gdy osiągnęłam podobny komfort na obczyźnie. Muzeum Emigracji w Gdyni 72 Czy po wyjeździe z Polski czuła Pani polityczną powinność wobec ojczyzny? Tak, miałam silne odczucie solidarności narodowej. Różne działania we Francji w tym pierwszym roku wynikały właśnie z jakiejś potrzeby bycia patriotycznym. Motywacja ta była bardzo silna, choćby przy realizacji filmu Zabić księdza, chcieliśmy mówić o polskim doświadczeniu i robić to w taki sposób, żeby z jednej strony ludzie je rozumieli, a z drugiej, żeby budziło to odruch solidarności. Zresztą obracałam się w kręgu takich emigrantów. Część z nich to byli emigranci z 1968 roku, czyli polscy Żydzi, ale byli też ci ze środowisk starszej emigracji. W naturalny sposób lgnęłam do ludzi, z którymi czułam wspólnotę ideową. Przyjaźniłam się z Konstantym Jeleńskim i Józefem Czapskim. Byli dla mnie wielkim odkryciem polskości, której nie znałam, polskości zupełnie wolnej nie tylko od miazmatu komunistycznego, ale również tego nacjonalistycznego. Byli jednocześnie bardzo polscy i bardzo światowi. W ich pojęciu jedno nie wykluczało drugiego – byli Polakami, a zarazem obywatelami świata. Dzięki nim zobaczyłam, do jakiego stopnia życie w PRL-u wypaczało perspektywę nawet najmądrzejszych i najwspanialszych ludzi. Spotkanie z takimi Polakami było najpiękniejszym z doświadczeń tego pierwszego okresu emigracji. Czyli emigracja może być czymś oczyszczającym? Zawsze uważałam, że przynależność do wspólnoty jest czymś w pewnej mierze umownym i że człowiek jest egzystencjalnie sam. Ta samotność człowieka wobec swojego losu, wobec śmierci jest jego najgłębszą istotą. Sytuacja emigranta, jeżeli człowiek uczciwie skonfrontuje się sam ze sobą, pozwala tę egzystencjalną prawdę o sobie odczuć jaśniej. Emigracja pociąga za sobą pewne koszty, ale jednocześnie jest to doświadczenie wzbogacające. A o czym Pani marzyła, wracając do Polski? Marzyłam o tym, żeby Polska miała szansę na wyleczenie się z bolesnych kompleksów. Co by Pani powiedziała młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju? Żeby nie myśleli o tym, że to na zawsze. Żeby byli otwarci na różne możliwości swojego losu. Polska kultura i sztuka wiele zawdzięcza artystom tworzącym na emigracji A o czym powinni pamiętać emigranci? Kultura rodzinnego kraju jest czymś tak wzbogacającym i ważnym, że nie można się od tego odcinać. Rzeźbiarka Alina Szapocznikow w pracowni [fot. Władysław Sławny, Forum] Doświadczenia i przeżycia emigracji pokazane zostaną dzięki zgromadzonym fotografiom oraz osobistym pamiątkom, a przede wszystkim za sprawą starannie przygotowanej wystawy Zbiory Muzeum Emigracji w Gdyni w ydawca Muzeum Emigracji w Gdyni ul. Polska 1, 81–339 Gdynia redakc ja korek ta Łukasz Kierznikiewicz, Joanna Wojdyło Anna Mackiewicz, Wiktoria Bieżuńska pro jek t gr af iczny i skł ad Anita Wasik fotogr af ie Muzeum Emigracji w Gdyni: okładka, 14, 17, 21, 38, 40–41, 54, 56–57, 74–75, 76, Maciej Moskwa (19), Bogna Kociumbas (22, 25, 27, 31), Chris Niedenthal (23, 48–49), Dominik Werner (26), Barbara Ostrowska (27) Muzeum Miasta Gdyni: 50–51, 59, Janusz Uklejewski (20–21, 75), Henryk Poddębski (22, 23, 45, 53, 54–55), Antoni Malinowski (50), Roman Morawski (51) Narodowe Archiwum Cyfrowe: druga wyklejka przednia, 5, 6–7, 9, 11, 13, 16–17, 28–29, 34–35, 37, 39, 51, 52, 60–61, 69 Polona: Franz Gabriel Fiessinger (33), Adolf Piwarski (42), Józef Holewiński (43), Walery Rzewuski (65) Library of Congress: pierwsza wyklejka przednia Joanna M. Chrzanowska: 43 Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie: Piotr Porębski / Metaluna (63) Karolina Poryzała/HBO: 71 Tadeusz Link: 74 Agencja Forum: TopFoto (33, 43), Rue des Archives/PVDE (44, 45), FoKa (46), Sławek Biegański (47), Robert Gardziński/FotoRzepa (48), Marek Wiśniewski (67), Władysław Sławny (73), Andrzej Wiernicki (pierwsza wyklejka tylna), Waldek Sosnowski (druga wyklejka tylna) druk Zakład Poligraficzny Moś i Łuczak © Muzeum Emigracji w Gdyni 2014 ISBN 978–83–937241–0–9 Organizator Muzeum Emigracji w Gdyni