file - Muzeum Emigracji w Gdyni

Transkrypt

file - Muzeum Emigracji w Gdyni
muzeum emigracji w gdyni
4
18
22
24
30
Gdynia, ul. Polska 1
Koncepcja programowa instytucji
Co wiemy o emigracji – ankieta
8
Łączymy historie
Odwaga przeszłości i przyszłości
Adam Walaszek
Uniwersalne doświadczenie
Karolina Grabowicz-Matyjas
spis treści
42
Znaczenie i skala zjawiska
Kilka faktów z historii
58
60
Wywiady
50
(Nie)znani emigranci
Gdynia miastem migrantów
Marcin Szerle
36
Karolina Grabowicz-Matyjas
Muzeum Emigracji w Gdyni
4
Uniwersalne doświadczenie
Czym jest dziś emigracja? To ważne doświadczenie w prywatnych biografiach milionów osób i ich rodzin. To
zjawisko społeczne badane przez socjologów. To fenomen gospodarczy, poddawany gruntownym analizom
ekonomistów. To wreszcie zagadnienie poruszane w publicznych debatach.
Jako zdarzenie z przeszłości emigracja jest obecna w świadomości każdego Polaka, który ze szkoły wyniósł
wiedzę o paryskich peregrynacjach Chopina i Mickiewicza, bohaterach opowiadań Henryka Sienkiewicza
i setkach tysięcy polskich żołnierzy, którzy po latach walki za ojczyznę, nowego domu musieli szukać na
niemal wszystkich kontynentach.
Czym jest to zjawisko dla nas jako grupy narodowej, społeczeństwa zamieszkującego kraj leżący w samym
środku zjednoczonej Europy? Jakie ma znaczenie dla wspólnoty, w której więzi pomiędzy jej członkami oparte
są nie na militarnym poświęceniu, lecz na współpracy i aktywnym budowaniu własnej przyszłości? Czy jest
szansą, czy też zagrożeniem?
Żaden z masowych procesów zachodzących dziś w polskiej rzeczywistości nie pokazuje w takiej mierze
newralgicznych zmian w naszym myśleniu o indywidualności i zbiorowości, jak właśnie emigracja. To ona
prowokuje do zadawania pytań o tożsamość człowieka żyjącego z dala od kultury, która kształtowała jego
osobowość i system wartości. Zmusza do refleksji nad tym, w jakim stopniu miejsce
pochodzenia określa obowiązki jednostki wobec tradycji i przodków. Czy wspólny
język i wspólna historia tworzą więź między obcymi ludźmi? Czy polskość ma adres
zameldowania?
Masowa migracja między najbardziej oddalonymi skrawkami ziemi bezwzględnie
konfrontuje różne style życia i systemy etyczne, a także odmienne rodzaje ludzkiej
wrażliwości. Tylko najtrwalsze pierwiastki każdego modelu kulturowego przetrwają
taką próbę.
Człowiek wyrwany z kontekstu środowiska rodzinnego staje nagi wobec swojej wolności i odkrywa, co jest w nim autentyczne. Niezależnie od tego, kim jest, skąd przybywa
i dokąd zmierza, wchodzi w przestrzeń uniwersalnego doświadczenia kontaktu z innością, która zmusza do ponownego postawienia najbardziej zasadniczych pytań. Jest to
proces trudny, ale jednocześnie ożywczy i inspirujący – również dla nas, próbujących go
zrozumieć, opisać i przedstawić. Jeżeli więc nie zabrakło odwagi milionom emigrantów,
to nie może jej zabraknąć i nam, którzy staramy się opowiedzieć ich historię.
Historia emigracji
to opowieść
o milionach ludzi,
którzy podjęli
decyzję o wyjeździe
w poszukiwaniu pracy,
wolności, lepszego
życia
Emigranci
na pokładzie statku,
ok. 1930 [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
→
Statek pasażerski
cumujący w gdyńskim
porcie [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Adam Walaszek
Muzeum Emigracji w Gdyni
8
Odwaga przeszłości i przyszłości
Historia ziem polskich jest historią migracji. To w jej wyniku powstał kraj, a potem jego obszar się rozrastał. Kolejne zmiany granic prowadziły nieuchronnie do przemieszczania się ludności. W średniowieczu
napływ osadników z Zachodu do Polski zdecydował o westernizacji kraju. Także później do Rzeczypospolitej Obojga Narodów ściągali przybysze – z zachodu (Walonowie, Flamandowie, Szkoci, Niemcy, Żydzi),
ze wschodu (Litwini, Rusini, Tatarzy) i południa (Wołosi, Czesi, Niemcy). W epoce rozbiorowej los Polaków
ukazywano jako los wygnańców – czego przykładem mógł być nazywany Wielką Emigracją wyjazd wielu
wybitnych postaci na Zachód lub zsyłki na Syberię. Konspiratorzy, przywódcy ideologiczni chronili się za
granicą przed represjami.
Z czasem jednak ziemie polskie stały się punktem wyjścia ogromnej, wielomilionowej migracji zarobkowej – do USA, Niemiec i innych państw. Nasz kraj – peryferyjny względem Europy – przeżywał, podobnie
jak reszta kontynentu, dynamiczny wzrost demograficzny, który spowodował problemy z wyżywieniem.
Możliwości zapewnienia ludności wiejskiej pracy w kraju były bardzo ograniczone, musiano zatem szukać
pieniędzy gdzie indziej. Wyjeżdżali również arystokraci i specjaliści. W okresie międzywojennym, gdy nie
można już było pojechać do USA lub do Niemiec, zmieniły się tylko kierunki podróży, lecz mobilność się
nie zmniejszyła. Z kolei obie wojny wyrzuciły z dawnych siedzib miliony ludzi, którzy nie mieli potem dokąd
wracać. Po 2004 r. zjawisko migracji ponownie się pojawia i znów przybiera znaczne rozmiary.
Historia ziem
polskich jest
historią migracji
Emigranci często
wędrowali całymi
rodzinami, przenosząc
na nowy grunt swoje
tradycje
i zwyczaje
Polscy koloniści
w obwodzie Banja Luka
w Jugosławii, 1935
[Narodowe Archiwum
Cyfrowe]
Te zjawiska przedstawia się często jako szczególny i tragiczny rys polskich dziejów. Nic bardziej mylnego.
Cała historia ludzkości to historia wędrówek, migracji. Gdyby ludzie się nie przemieszczali, świat wyglądałby zupełnie inaczej. Wędrowała już najpewniej Lucy, której doczesne szczątki odnaleziono w 1974 r. koło
Hadaru w Etiopii. „Gdyby człowiek nie wędrował, mielibyśmy szansę żyć dziś w Afryce” – napisał Marcin
Kula. Szlaki migracji to naczynia krwionośne oplatające wszystkie kontynenty. Wędrówki znał już świat
starożytny. Wędrowali Żydzi, Fenicjanie. U zarania dziejów europejskich jest kolonizacja grecka. Pomiędzy
VIII a VI w. p.n.e. przyczółki i posiadłości Greków rozciągały się od Półwyspu Iberyjskiego, przez dzisiejszą południową Francję, Italię, północną Afrykę, Anatolię, Kaukaz, po wybrzeża Morza Czarnego. Armia
Aleksandra Wielkiego dotarła do Persji i Pendżabu, pozostawiając tam do dziś istniejące ślady. Era hellenistyczna w tej części świata z pewnością była okresem protoglobalizacji. Podboje rzymskie stworzyły
globalny wielki świat, sięgający daleko poza Morze Śródziemne. Cesarstwo upadło w wyniku zewnętrznych
ataków plemion, które ongiś określano mianem barbarzyńskich. Germanie, Hunowie, Słowianie, Awarowie, Arabowie, dokonując podbojów, osiedlali się na nowych terenach, zmieniając ich charakter etniczny
i społeczny, ale też łącząc się z ludnością miejscową. Za nimi przybywali Węgrzy, Połowcy, Mongołowie…
W średniowieczu kolonizacja w obrębie Europy jeszcze się nasiliła.
Muzeum Emigracji w Gdyni
10
Cała historia
ludzkości to
historia
wędrówek
W dwudziestoleciu
międzywojennym
Gdynia nazywana
była polską bramą
na świat
Ludzie oczekujący na
statek w gdyńskim
porcie, 1928 [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Do niedawna pokutował mit, wedle którego przedprzemysłowe społeczeństwa pozostawały w bezruchu.
A przecież ruchliwość przestrzenna była w nowożytnej Europie powszechna. Stanowiła regułę. Miejskie
i wiejskie społeczności nie były ani zamknięte, ani statyczne. Mobilność ludzi bezustannie zmieniała i zmienia
społeczeństwa. Późniejsze, w pełni masowe migracje w XIX, XX i XXI w. były zatem głęboko zakorzenione
w epokach wcześniejszych. Zarówno polityczne, jak i społeczne, a także gospodarcze oraz religijne dzieje
Europy można czytać jako dzieje migracji. Odnotowywane dzisiaj zjawiska występowały również w przeszłości. Do marszu popychały ludzi głód, zmiany ekologiczne, demograficzne, chęć zdobycia większej
przestrzeni życiowej, ambicje polityczne, wojny, a także uniwersalne marzenia o poprawie własnego losu
oraz ciekawość świata. Dobrowolnie i pod przymusem, z rozmaitych przyczyn i powodów ludzie opuszczali swe siedziby, udając się w bliższe lub dalsze miejsca, przenosząc się tam na zawsze lub przejściowo.
Według prostej i szerokiej definicji Jana i Leo Lucassenów migracja to „stała lub częściowo stała zmiana
miejsca pobytu”. Taka definicja pozwala odejść od ścisłego wiązania migracji z długością pobytu, wielkością
ruchu czy intencjami. Dziś za anachroniczny uznaje się tradycyjny, linearny paradygmat badawczy, który
migrantów kazał śledzić od państwa pochodzenia do etnicznej enklawy, gdyż podejście takie narzucało
punkt widzenia organizacji państwowych. Odrzucenie ciasnego gorsetu państwa, czy to politycznego,
czy narodowego, umożliwiło dostrzeżenie innych, nowych, szerszych powiązań i zjawisk, które od bardzo
dawna istnienie granic państwowych wręcz ignorowały.
Współcześnie migracja pojmowana jest jako proces społeczny. Uznaje się ją za podstawowy stan właściwy
społeczeństwom ludzkim. Migracji nie postrzega się także – jak to bywało w XIX w. w kręgach polityków
polskich czy węgierskich – jako wyrazu kryzysu, ekonomicznej, społecznej i politycznej katastrofy, dysfunkcji. Jej istnienie było i jest wpisane w dynamikę rozwoju społeczeństw.
Choć ludzkość podejmowała wędrówki od zarania dziejów, to jednak w ciągu stuleci i tysiącleci wiele się
zmieniało. Szczególnie w czasach nowożytnych, ale także w średniowieczu, można w zachowaniu ludzi
i grup dojrzeć mechanizmy, które znalazły kontynuację w następnych wiekach, choć widoczne są też
oczywiste różnice.
Muzeum Emigracji w Gdyni
12
Wciąż obserwujemy migracje wahadłowe, polegające na tym, że ludzie, poczyniwszy przygotowania, udają
się w jakieś miejsce, by po pewnym czasie powrócić do swoich siedzib. Można do nich zaliczyć wędrówki
związane z sezonowymi pracami przy żniwach. Od XIX w. migracje wahadłowe mogły również dotyczyć
wyjazdów do pracy w przemyśle. Przykładów cyrkulacji dostarcza chociażby system migracyjny łączący Holandię z ziemiami niemieckimi, który funkcjonował od początku XVII do połowy XIX w. W ramach
tego systemu prace przy koszeniu trawy, kopaniu kanałów, produkcji serów i tym podobne przyciągały
rocznie około 30 tysięcy sezonowych migrantów. Podobnie było w USA czy w Argentynie. Dzięki ułatwieniom komunikacyjnym dziś jeszcze częściej niż kiedyś wielu ludzi regularnie powraca do swojego miejsca
zamieszkania. Podobnie jak dawniej, prawdziwa pozostaje obserwacja, że jeśli emigrowano z rodziną do
miasta, a na emigracji przebywano kilka lat, szanse na powrót zdecydowanie malały.
Nadal trwa zjawisko określane migracją łańcuchową – osoby spokrewnione lub pozostające w innych niż
rodzinne stosunkach przenosiły się z miejsca na miejsce, wykorzystując powiązania rodzinne, społeczne,
regionalne, środowiskowe i towarzyskie. Wyjazd jednej osoby pociągał za sobą wyjazd kolejnych. W rezultacie tworzyły się skupiska ludzi, dla których miejsce pochodzenia oraz wspólna przeszłość odgrywały
ważną, a nawet podstawową rolę. W średniowieczu aszkenazyjscy Żydzi osiedlali się licznie w Nadrenii
i północno-wschodniej Francji. Dlatego w XIX i XX w. w Europie trafiali do Londynu i Paryża, a w USA do
Nowego Jorku. To tłumaczy koncentrację Sycylijczyków w określonych miastach amerykańskich, skupianie
się Słowaków właśnie w Pittsburghu, Węgrów np. w Cleveland, a Polaków w Chicago.
Oczywiście zmieniał się sposób przemieszczania – od wędrówek pieszych (jeszcze w XIX w. z ziem polskich do pracy w Niemczech nierzadko udawano się pieszo), konnych, przez podróże statkami żaglowymi,
a potem pociągami i parowcami, po współczesny transport samochodowy i lotniczy. Dziś podróż jest
szybsza, tańsza i bezpieczniejsza, choć nie dotyczy to nielegalnych emigrantów usiłujących dostać się
na teren jakiegoś kraju, który nie chce ich przyjąć; wówczas podróż jest nawet bardziej niebezpieczna
i dramatyczna niż wieki wcześniej.
...ruchliwość
przestrzenna
była w nowożytnej
Europie powszechna
Ślady Polaków
można znaleźć
w niemal każdym
zakątku świata
Polscy emigranci
w Paragwaju, lata 30.
XX wieku [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Muzeum Emigracji w Gdyni
14
Polityczne,
społeczne,
gospodarcze
i religijne dzieje
Europy można
czytać jako
dzieje migracji
Zawsze – tak dawniej, jak współcześnie – wśród motywów wyjazdów dominowały powody ekonomiczne:
ucieczka przed nędzą, czasem głodem (jak z francuskiej Bretanii czy ze skolonizowanej Irlandii), lęk przed
deklasacją (jak w nowożytnych państwach niemieckich czy skandynawskich), lecz także nadzieja na awans
społeczny, która przyświecała na przykład uchodźcom kierującym się do USA. W dzisiejszej Europie jest
to raczej pragnienie spełnienia marzeń o lepszym, dostatniejszym, ustabilizowanym życiu.
Od bardzo dawna wędrowano też po to, by „przetrzeć się” w świecie. Wędrowanie wpisane było w etos
rycerski. Od końca średniowiecza w Anglii czy Francji kwalifikacje oraz wiedzę dzieci (i młodzież) pochodzące ze wsi zdobywały, terminując daleko od domu, wędrując z miejsca na miejsce. I dziś z pobytem za
granicą wiąże się takie nadzieje.
Z upływem lat zmieniała się wiedza o regionie lub kraju docelowym. Początkowo płynący do Ameryki
wikingowie, Krzysztof Kolumb czy Vasco da Gama o świecie, do którego trafiali, nie wiedzieli nic. Z czasem informacje, mniej lub bardziej prawdziwe, kształtowały wyobrażenia na temat miejsca przeznaczenia.
Często były to mity, legendy, nawet bajdy – jak te dotyczące Brazylii głoszone na ziemiach polskich. Mimo
że w epoce nowożytnej i najnowszej dysponowano już jakąś wiedzą, zdarzało się, że mówiono jak polscy
chłopi na przełomie XIX i XX w.: „Do Francji ludzie się boją, bo tam jeszcze nikt nie był”. W dobie rewolucji
informacyjnej łatwo zdobyć konkretną, rzetelną i szczegółową wiedzę. Nadal jednak – jak w ubiegłych
stuleciach – samo doświadczenie migracji i migracyjnego losu może spowodować traumę, stres, czy
nawet dramat życiowy jednostki. Tak jak migranci irlandzcy w USA w połowie XIX w., żydowscy w Londynie lub Paryżu w końcu XIX w., włoscy w XX w. w Australii, tak i dziś obcy przybysze mogą znaleźć się na
marginesie, spotykać z dyskryminacją i niechęcią. Mają jednak inne niż dawniej narzędzia, by swą izolację
i marginalizację przełamać bądź łagodzić.
Na przestrzeni stuleci zmieniał się kontekst prawno-polityczny wędrówek. Migracje wieków dawnych nie
napotykały poważniejszych przeszkód ze strony władz i państw (chyba że, jak w epoce nowożytnej, chodziło o emigrację wysoce wykwalifikowanych rzemieślników, np. weneckich wytwórców luster, francuskich
koronkarzy czy czeskich dmuchaczy szkła, którym bez stosownego pozwolenia nie wolno było wyjeżdżać)
i w zasadzie przekraczanie granic było dość łatwe. Z pewnością było tak jeszcze w drugiej połowie wieku
XIX. Tamten prawdziwie globalny świat atlantycki odszedł jednak w przeszłość wraz z wybuchem Wielkiej
Wojny. Po jej zakończeniu granice stały się realną przeszkodą. Ich przekroczenie wymagało paszportów,
pozwoleń, wiz. To państwa decydowały o tym, kto i dokąd mógł wyjechać oraz komu wolno było wjechać.
Zakończenie II wojny światowej sytuację tę jeszcze bardziej skomplikowało. Europa przedzielona została
żelazną kurtyną. Wschodnia część kontynentu, przynajmniej do upadku stalinizmu, została odcięta od świata.
A i później migracje zewnętrzne w wielu krajach były bądź niemożliwe, bądź bardzo utrudnione. Dlatego
też decyzja o emigracji i pozostaniu na Zachodzie była często dla obywatela komunistycznego państwa
decyzją nieodwołalną i bezpowrotną. Z kolei Europa Zachodnia przestała być rezerwuarem siły roboczej
Muzeum Emigracji w Gdyni
16
dla innych, dynamicznie rozwijających się centrów przemysłowych, np. w Ameryce, czy dla osadnictwa
w Australii. Masowo przyjmowała przybyszów z zewnątrz (w ten sposób zmieniła się sytuacja np. w Finlandii, Norwegii, Luksemburgu, które z krajów tradycyjnie emigracyjnych stały się krajami imigracyjnymi).
W XXI w. doszło do kolejnej zmiany, przynajmniej w obszarze Unii Europejskiej. Jej symbol stanowić może
otwarte w miejscowości Schengen Muzeum Granicy, przypominające, jak wyglądała Europa ze szlabanami,
budkami strażniczymi, posterunkami wojskowymi i celnymi na granicach. Jednak dla mieszkańców wielu
państw kontynentu wewnątrzeuropejska granica wciąż nie jest ani zabytkiem, ani pamiątką.
W zależności od okresu historycznego zmieniały się lub zyskiwały – a czasem traciły – na znaczeniu
główne powody, które skłaniały ludzi do emigracji. Jednym z nich były prześladowania religijne. Bez tej
niedobrowolnej migracji świat wyglądałby inaczej. W Anglii czy w Niemczech pewne grupy protestanckie
(purytanów, menonitów, anabaptystów, staroluteran itp.) usuwano lub one same zbiegły do innych państw
w obawie o własne życie. Z Francji po 1685 r. wygnano 200 tysięcy hugenotów. Przed prześladowaniami
uciekali przedstawiciele grup narodowościowych – Ormianie i Grecy z Turcji na początku XX w., Turcy
z Grecji w latach 80. XX w. Zmiany granic po I i po II wojnie światowej wywołały wielkie i niedobrowolne
migracje. Stalinowskie przesiedlenia przybrały niemal apokaliptyczne rozmiary. W 1968 r. z PRL-u usunięto
wiele osób pochodzenia żydowskiego.
Zjawisko migracji
dotyczyło wszystkich
narodowości
mieszkających na
ziemiach polskich
Żydzi wyjeżdżający
z Warszawy do
Palestyny na peronie
dworca kolejowego,
Warszawa 1925
[Narodowe Archiwum
Cyfrowe]
Migracja – co ważne, a może najważniejsze – oznaczała zawsze wchodzenie w kulturowe interakcje z innymi. Skutki bywały rozmaite, różny był przebieg tych kontaktów – dramatyczny lub bardziej łagodny. Niemniej zarówno na osobach, które
uczestniczyły w ruchach wędrówkowych, jak i na społeczeństwach przyjmujących
przybyszów zawsze odciskały się piętnem. Nawiązane wskutek migracji kontakty
międzykulturowe odmieniały wsie, miasta, regiony, państwa, kultury. W dużej części
dzięki nim dzisiejszy świat tak bardzo się różni od tego z XIX w., a tamten z kolei tak
bardzo różnił się od świata z połowy wieku XVII. By sparafrazować i odnieść do
niezliczonych rzesz migrantów słowa napisane kiedyś przez Zygmunta Krasińskiego
na temat jednego z najsłynniejszych polskich wygnańców, Adama Mickiewicza: „My
z nich wszyscy”. A może sami nimi jesteśmy?
18
Łączymy historie
Muzeum Emigracji w Gdyni
Dzieje polskiej emigracji to miliony osobistych historii. Opowieści rozgrywające się przed stuleciami i takie, które toczą się teraz, obok nas. Część rozpoczyna się od pragnienia innego życia, od pogoni za młodzieńczymi marzeniami, nadziei na otwarcie nowego rozdziału w rodzinnej sadze, inne są dramatycznym
poszukiwaniem wolności czy poddaniem się bolesnej konieczności. Różny jest ich przebieg i towarzyszące
im emocje. Kończą się one również tak rozmaicie, jak odmienne są przystanki końcowe wędrówki – zależą
od czasów, kultury nowej ojczyzny, leżącej nierzadko na innym kontynencie.
W jednym z najpiękniejszych zakątków polskiego Wybrzeża powstaje właśnie instytucja, która za cel stawia
sobie połączenie tych historii. Muzeum Emigracji w Gdyni to jedyne takie miejsce w Polsce. I pierwsze,
przed którym staje ta szansa, ale i wyzwanie.
Przedstawienie emigracji od XIX wieku do dziś nie jest łatwym zadaniem. Na charakter tego zjawiska
przez lata wpływały warunki społeczne, gospodarcze oraz polityczne, które przesądzały o tym, kto podejmował decyzję o wyjeździe, jaki obierał kierunek i w jakich to się działo okolicznościach. Dialog przeszłości i współczesności jest jednak niezbędny do zarysowania istoty samego doświadczenia ludzi, równie
niepewnych swojej przyszłości, kiedy wchodzili po trapie na transatlantyk, jak i podczas oczekiwania na
odprawę na lotnisku.
Misją Muzeum Emigracji w Gdyni jest przybliżanie przeszłości, ale w ścisłym związku
z masowymi procesami, które zachodzą w dzisiejszym społeczeństwie. Migracje w coraz bardziej otwartym świecie stały się czymś naturalnym, ich znaczenie będzie też nieustannie rosło choćby za sprawą coraz tańszych i bezpiecznych środków transportu.
Dworzec Morski
przez dziesięciolecia
był świadkiem historii
emigracji – teraz
właśnie tutaj zostanie
ona opowiedziana
Mimo tego technologicznego postępu wciąż musimy poszerzać swoją wiedzę o doświadczeniach innych ludzi i rozwijać w sobie wrażliwość na ich losy, zwłaszcza gdy
łączą nas bezcenne wartości, takie jak język czy przywiązanie do miejsca pochodzenia.
Ślady polskości można znaleźć w każdym zakątku globu, wszędzie tam, gdzie żyje
ktoś spośród 20 milionów ludzi polskiego pochodzenia. Wielu z nich cieszy się wielkim
szacunkiem społeczności i kraju, w którym żyją.
Widok na siedzibę
Muzeum Emigracji
w Gdyni od strony
nabrzeża Francuskiego
[fot. Maciej Moskwa]
Nowo powstająca placówka przedstawi ogrom dokonań Polaków żyjących na obczyźnie. Wkład polskich emigrantów w światową naukę, sztukę i wszystkie dziedziny ludzkiej
aktywności zasługuje, aby zaprezentować go młodemu pokoleniu. Wiele wyjątkowych
postaci jest powszechnie postrzeganych jako obywatele świata, aby jednak zrozumieć
skalę ich dokonań, należy przybliżyć okoliczności, w jakich osiągali swoje ambitne cele.
Muzeum Emigracji w Gdyni
20
Pamiętać należy przy tym o milionach innych, którzy choć nie trafili na karty encyklopedii i leksykonów, to
jednak z nie mniejszą pasją podążali za swoimi pragnieniami. I mimo że zapisali się jedynie w pamięci swoich
bliskich, to właśnie oni budowali lepszy świat, gdziekolwiek trafili. Muzeum Emigracji chce przełamać barierę
statystyk, za którymi kryją się fascynujące opowieści. Dotychczas anonimowi emigranci też mają prawo
głosu. Dlatego starannie gromadzone i dokumentowane są wszystkie ślady emigracyjnych losów – pamiętniki, listy, fotografie. Jeśli chcemy zrozumieć zjawisko emigracji, musimy posłuchać tych, którzy mogą
za ich pośrednictwem o nim opowiedzieć, bez względu na to, czy wyjeżdżali z kraju w roku 1913 czy 2013.
To historia inna od tej, którą znamy z kart książek. Nie pisali jej przywódcy ani sztaby wojskowe, lecz zwykli
ludzie. Stawka była jednak równie wysoka – chodziło o lepsze wykształcenie dzieci, bezpieczną przyszłość
i życie wolne od strachu i niepewności. To historia, w której rzadko padały wielkie słowa, lecz codziennie
podejmowano trud i wyrzeczenia. To opowieść o życiu stawiającym niemałe wyzwania, ale pełnym drobnych radości i uśmiechu, polskości pielęgnowanej nie tylko na polu walki, lecz również przy rodzinnym,
świątecznym stole.
W świecie Internetu coraz trudniej rozmawiać o tożsamości narodowej, tym bardziej więc warto namawiać
do spotkania Polaków z kraju i z zagranicy. Ich dzieje zawsze były ze sobą nierozerwalnie, choć nieświadomie
Legendarne polskie
transatlantyki
pływające po wodach
całego świata
to ważna część
morskiej tradycji
Gdyni i Polski
Statek pasażerski
TSS Stefan Batory
przy nabrzeżu
Francuskim w Gdyni,
lata 70. XX wieku
[fot. Janusz Uklejewski,
Muzeum Miasta Gdyni]
związane. Różne doświadczenia historyczne, na które wpływały nie tylko długość
i szerokość geograficzna, sprawiają, że mamy sobie wiele do zaoferowania. Znakiem
naszych czasów jest różnorodność i otwarcie na to, co nieznane, nadszedł więc najlepszy moment na połączenie historii, które nigdy nie powinny być sobie przeciwstawiane. Jedna nie istniałaby bowiem bez drugiej. Ten właśnie dialog Muzeum Emigracji
rozpocznie pod najlepszym z możliwych adresów, na skraju morza – przy ul. Polskiej 1.
Muzeum Emigracji w Gdyni
22
gdynia, ul. Polska 1
W samym środku portu, z którego setki tysięcy Polaków wypływały w świat, pojawia się placówka zupełnie
wyjątkowa na polskiej mapie kultury i pamięci. Łącząc przeszłość z teraźniejszością, kraj z zagranicą, zajmuje
się zjawiskami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi, pokazując je w ludzkim i osobistym wymiarze.
Instytucja znalazła swoją siedzibę w Dworcu Morskim w Gdyni, miejscu o fundamentalnym znaczeniu dla
masowego ruchu wychodźczego i całych rzesz emigrantów. To ważne, że historia emigracji wybrzmi właśnie
u swoich źródeł. Mury Dworca to nie tylko prawdziwy pomnik doświadczenia Polaków, ale też świadectwo
tego, jak istotne było to zjawisko dla władz II Rzeczypospolitej.
Budynek Dworca prezentuje gościom nowej placówki swoje odmłodzone oblicze. Dopiero teraz, po kilkudziesięciu latach, ślady wojennych zniszczeń przestały szpecić tę perłę modernistycznej architektury. Niegdyś
zaburzona harmonia bryły Dworca Morskiego została przywrócona, ale dokonało się to z uwzględnieniem
dzisiejszych potrzeb i ze świadomością nowego języka architektury. W ten sposób gmach zachowuje wierność duchowi miasta, które go wzniosło – zawsze nowoczesnej Gdyni.
Odnowiona fasada budynku wraz z dwoma pięknymi, polskimi orłami wprost nawiązuje do jego wizerunku
z dwudziestolecia międzywojennego i do Polski z tamtych czasów – dumnego, odrodzonego państwa, które
dopiero uczyło się swoich związków z morzem. Przeszklona północna ściana Dworca
podkreśla portową lokalizację, nie tylko ze względu na jej atrakcyjność, ale i głębokie znaczenie. Morza i oceany świata są przecież kluczowymi elementami opowieści
o losach polskich emigrantów.
W momencie powstania Dworzec Morski był obiektem odpowiadającym najwyższym
standardom wśród placówek służących obsłudze ruchu emigracyjnego i pasażerskiego. Funkcjonalność i nowoczesność były głównymi ideami, które przyświecały
jego twórcom. Te same zasady są aktualne teraz, w czasie jego adaptacji do nowej,
zaszczytnej roli. Duch tego miejsca wymaga, aby piękne, zabytkowe wnętrza podtrzymały dialog ze współczesnością i jej wyzwaniami.
Dworzec Morski
w Gdyni był jednym
z najnowocześniejszych
obiektów tego typu.
Poważnie uszkodzony
podczas wojny,
przez dziesięciolecia
nie został w całości
odbudowany.
Dopiero w 2014 roku
odzyskał dawną bryłę
i jednocześnie został
przystosowany
do roli siedziby
nowoczesnej
instytucji kultury
Dworzec Morski,
kolejno lata 30., 50.
[Muzeum Miasta Gdyni]
oraz ujęcie współczesne
[fot. Bogna Kociumbas,
Chris Niedenthal,
Muzeum Emigracji
w Gdyni]
Muzeum Emigracji w Gdyni
24
Koncepcja programowa instytucji
Czym jest nowoczesne muzeum? Odpowiedź na to pytanie nie jest ani łatwa, ani oczywista. Zadania,
które dziś stoją przed muzeum, znacznie wykraczają poza te, jakie jeszcze kilka lat temu stawiał przed
nim statystyczny odbiorca jego oferty. To już nie tylko miejsce prezentacji wystaw, ale złożony kompleks łączący zadania edukacyjne, kulturalne i rozrywkowe. Taką właśnie instytucją będzie też Muzeum
Emigracji w Gdyni.
Głównym zadaniem Muzeum jest stworzenie ośrodka o szerokim zakresie działań wystawienniczych,
artystycznych i oświatowych, związanych z tematyką emigracji z ziem polskich oraz upowszechnianie
wiedzy o migracji ludności na przestrzeni stuleci, aż po współczesność. Będzie to miejsce spotkań
i dyskusji, kreujące nowe zjawiska zgodnie ze swoim profilem programowym. A przede wszystkim ważny
punkt na kulturalnej mapie północnej Polski.
Taką szansę daje bogata oferta, której podstawą jest starannie opracowana wystawa stała. Przekaże
ona rzetelną wiedzę, ale i umożliwi przeżycie niepowtarzalnej przygody, która zmieni sposób patrzenia
na historię. Równie ważną rolę będą miały do odegrania ekspozycje czasowe, w ramach których odbiorcy będą mogli podziwiać efekty pracy badaczy i muzeów z kraju i z zagranicy.
Na tym jednak nie kończą się funkcje edukacyjne placówki. Propagowanie wiedzy o dziejach ruchu emigracyjnego wyjdzie daleko poza jej mury. Planowane
są działania skierowane między innymi do Polonii. Projekty zbierania relacji i pamiątek to szansa na stworzenie niepowtarzalnej opowieści o ludziach polskiego pochodzenia na całym świecie – niezwykłej dlatego, że współtworzonej przez
nich samych.
Muzeum Emigracji
w Gdyni nie tylko
przybliża historię,
ale także przedstawia
bogatą ofertę
kulturalną, edukacyjną
i rozrywkową dla
osób w każdym wieku
Wyjątkowa oferta edukacyjna, skierowana do różnorodnych grup odbiorców, przybliży historię rodzimej emigracji w przystępny i interesujący sposób. Ułatwi także
zrozumienie współczesnych zjawisk społecznych i umożliwi kształtowanie kluczowych
obecnie umiejętności, takich jak współpraca w środowisku międzykulturowym czy
posługiwanie się nowymi technologiami.
Na zdjęciu
Patent na Majówkę
– wydarzenie
zorganizowane
z okazji 2 maja,
czyli Dnia Polonii
i Polaków za granicą
[fot. Bogna Kociumbas]
Duże znaczenie dla instytucji będą miały wydawane przez nią publikacje popularyzatorskie i badawcze. Aby zwiększyć zainteresowanie środowisk naukowych
podejmowaną tematyką, planowane są konferencje i seminaria, promowane będą
również stosowne wydawnictwa.
Muzeum Emigracji w Gdyni
26
Kluczowe dla pozyskania szerokiej publiczności jest dostarczanie jej wiedzy i rozrywki na najwyższym poziomie – zapewni to bogata oferta kulturalna, między
innymi kino studyjne. Pokazywane tu będą filmy dokumentalne i archiwalne, ale
też wszystkie interesujące produkcje podejmujące wątki emigracji – oraz migracji
– z przeszłości i współczesności.
Niezwykła w skali kraju lokalizacja w samym środku portu czyni z Muzeum Emigracji idealne miejsce na spotkanie w wolnym czasie. Placówka kulturalna na
miarę XXI w. to przede wszystkim atrakcyjna oferta, która może rywalizować
o zainteresowanie gości z każdym komercyjnym obiektem rekreacyjnym, a jednocześnie nieporównanie bardziej wzbogacająca kulturalną przestrzeń miasta.
Tak jak szeroki jest jej zasięg zainteresowań, tak rozległa jest płaszczyzna podejmowanych przez nią działań.
Muzeum przybliża
osiągnięcia polskich
artystów, organizując
koncerty, wystawy,
pokazy filmowe,
wykłady, spotkania,
warsztaty
Na zdjęciach wydarzenia:
Powrót Panufnika
[fot. Dominik Werner],
Chopin Ponaddźwiękowy
[fot. Barbara Ostrowska],
wystawa Polacy
w Hollywood
[fot. Bogna Kociumbas]
Muzeum Emigracji w Gdyni
30
Co wiemy o emigracji?
ankieta
Z inicjatywy Muzeum Emigracji w Gdyni przygotowana została ankieta na temat
emigracji. Reprezentatywna grupa dorosłych Polaków odpowiedziała na pytania
dotyczące osobistych doświadczeń z nią związanych, posiadanej w tej dziedzinie
wiedzy oraz swojego stosunku do tego zjawiska. Z badania wyłonił się obraz tego,
co współcześni obywatele Polski myślą o emigracji.
Muzeum popularyzuje
wiedzę na temat
historii emigracji
z ziem polskich oraz
osiągnięć Polaków
za granicą
Wolontariuszka
Muzeum i uczestnicy
gry miejskiej podczas
wydarzenia Gdynia
odkrywa Amerykę
[fot. Bogna Kociumbas]
←
Transatlantyk
MS Piłsudski
wpływający do
Nowego Jorku,
1935 [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
ankietowanych zna kogoś, kto zamieszkał za granicą.
respondentów utrzymuje kontakty
z bliskimi żyjącymi na emigracji.
pytanych osób uważa, że emigranci
to ludzie przedsiębiorczy,
którzy nie boją się wyzwań.
Muzeum Emigracji w Gdyni
32
Dwóm trzecim respondentów
emigracja kojarzy się ze smutkiem,
żalem lub tęsknotą, a jednocześnie dla
Dla
słowo „emigracja” przywodzi
na myśl wolność, a dla
niesie ona nadzieję na sukces.
– wygnanie.
pytanych osób nie chciałoby mieszkać w innym kraju
niż ten, w którym żyje ich rodzina.
pytanych osób
odwiedziłoby
Muzeum, aby
poznać historię
emigracji, a
– żeby
zrozumieć,
jak to jest być
emigrantem.
Tadeusz
Kościuszko
Najlepiej znanym
polskim emigrantem jest
Roman
Polański
to najbardziej
rozpoznawalny Polak
żyjący dziś za granicą.
Muzeum Emigracji w Gdyni
36
znaczenie i skala zjawiska
Około 20 milionów ludzi o polskich korzeniach żyje poza granicami kraju, są oni rozsiani po wszystkich
kontynentach. Znaleźli się tam z własnego wyboru lub za sprawą swoich przodków, którzy przed wielu
laty zdecydowali się wyruszyć w drogę w poszukiwaniu nowego domu, pracy, nadziei. Gdziekolwiek
trafiali, włączali się w nurt lokalnego życia, nadawali mu nowy kierunek i tempo rozwoju.
Trudno prześledzić tak ogromny proces, jak emigracja Polaków, zwłaszcza że wielkim liczbom towarzyszyły również wybitne zasługi indywidualne. Polscy artyści zmieniali sposób, w jaki ludzie z innych
krajów patrzyli na rzeczywistość, naukowcy pomagali ją zrozumieć, a politycy polskiego pochodzenia
– kształtować. Wystarczy wspomnieć kilkoro z nich: Ernest Malinowski był wzorem człowieka o niezłomnej woli, Helena Modrzejewska była ikoną artystycznego żywiołu, a Kazimierz Prószyński to
uosobienie kreatywności i wizjonerstwa. Joseph Conrad stał się symbolem brytyjskiego imperium,
co jednak nie przeszkodziło mu w przetłumaczeniu polskiego doświadczenia historycznego na język
uniwersalnych wartości.
Polscy emigranci byli często pośrednikami między oddaloną ojczyzną a światem. Zaszczepiali rodzinne tradycje na obcym gruncie, gdzie rosły i przynosiły owoce. Widać to szczególnie w Ameryce Południowej, która
wiele zawdzięcza intelektualistom znad Wisły, takim jak Ignacy Domeyko. Nie bez przyczyny jego imieniem
nazwano pasmo górskie, miasto, a nawet minerał. To tym wędrowcom przypadała także
w naturalny sposób rola ambasadorów kraju swojego pochodzenia. Ich pomniki były
znakami obecności Polski w świecie, zwłaszcza wtedy, gdy nie można było jej znaleźć na
żadnej z map.
Zasługi tysięcy polskich osadników zmieniających oblicze niedostępnych wcześniej
rejonów Ameryki Południowej czy polskich robotników budujących przemysł zarówno w Ameryce, jak i w Europie Zachodniej, były ogromne. Gdziekolwiek trafili,
swoją wytrwałą pracą przyczyniali się do rozwoju gospodarczego i społecznego.
Kiedy dostawali szansę, udowadniali, że potrafią rywalizować z każdym.
Miliony ludzi budowały dzisiejszy dobrobyt takich krajów, jak Kanada, Stany Zjednoczone, Francja czy Niemcy. W czasie największego natężenia ruchu migracyjnego
w ciągu roku nawet blisko sto tysięcy polskich chłopów, od pokoleń przywiązanych
do ziemi, potrafiło znaleźć w sobie dość odwagi i zaradności, aby na końcu świata
podjąć próbę poprawy swojego losu.
W latach 30.
XX wieku Polonia
w Stanach
Zjednoczonych
tworzyła już
kilkumilionową
społeczność
Tłum czeka na bliskich
płynących z Gdyni,
Nowy Jork 1932
[Narodowe Archiwum
Cyfrowe]
←
Rodzina emigrantów
na dworcu kolejowym
[Narodowe Archiwum
Cyfrowe]
Taka spuścizna stawia wysokie wymagania współczesnym. Czy słuchając Mazurka
Dąbrowskiego, pamiętamy okoliczności jego powstania? Była to przecież nie tylko
pieśń patriotów chcących odbudować własne państwo, ale i emigrantów składających
przysięgę, że wrócą z dalekiego kraju do ojczyzny. Ten nierozerwalny splot polskiej
kultury i historii emigracji jest widoczny na każdym kroku. Poezja romantyczna, muzyka
Chopina, malarstwo Olgi Boznańskiej, filmy Agnieszki Holland – czy możemy sobie
wyobrazić rodzimą sztukę bez tych fundamentów? Za ich sprawą każdy Polak nosi
w sobie cząstkę emigracyjnego doświadczenia.
Wiele z nich wrosło w nas tak głęboko, że przestaliśmy dostrzegać ich rodowód
i okoliczności powstania. Po wielu latach ich obecności w zbiorowej przestrzeni intelektualnej nowe odczytania wyparły ten pierwszy i najważniejszy sens – emigracyjny.
Sama emigracja rysuje się bowiem jako zjawisko ważne, ale dotykające tylko tych
nieobecnych lub ich rodziny i dlatego wygląda na temat fakultatywny, ciekawy – ale
poboczny. A przecież bez historii emigracji nie ma historii Polski i Polaków. Jest ona
integralną częścią tradycji zrywów niepodległościowych, naturalną konsekwencją
Muzeum Emigracji w Gdyni
38
przemian społecznych i gospodarczych w naszym regionie, wzruszającym świadectwem walki o suwerenny kraj na wszystkich krańcach świata. Bez jej poznania i zrozumienia nie można w wiarygodny sposób przedstawić polskich dziejów politycznych,
ekonomicznych, kulturalnych.
Emigracja to nie tylko ważny fragment polskiej przeszłości, ale i jedno z najistotniejszych zjawisk współczesnego świata, mocno oddziałujące na każdy aspekt naszego
życia. Polacy żyjący poza granicami kraju mają wielki wkład w polską gospodarkę
i są często podporą finansową dla swoich krewnych w Polsce. Doniosłe znaczenie
emigracji nie zamyka się jednak w wymiarze materialnym. To zjawisko bowiem zmusza
do nieustannego zadawania pytań o tożsamość człowieka w postmodernistycznej
rzeczywistości globalnej wioski, a także niesie ważne przesłanie otwartości na inność
i zainteresowania się tym, co jeszcze nieznane. Emigranci mogą być nauczycielami
nowoczesnego patriotyzmu, opartego nie na wykluczaniu obcych, lecz na szukaniu
tego, co łączy ludzi różnych kultur i służy kształtowaniu lepszej, wspólnej przyszłości.
W krajach, do których
przybywali, Polacy
aktywnie włączali
się w życie lokalnych
społeczności
Prezes Kolonii
Polskiej w Brisbane
w Australii, Zygmunt
Romaszkiewicz
z rodziną, lata 30.
XX wieku [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Historia emigracji to
opowieść o ludzkich
emocjach, które
dostrzec można
w tysiącach
osobistych pamiątek
Na zdjęciu koperty
listów ze zbiorów
Muzeum Emigracji
w Gdyni
We Włoszech powstaje
Pieśń Legionów, zwana później
Mazurkiem Dąbrowskiego
Muzeum Emigracji w Gdyni
42
Kilka faktów
z historii
1797
1777
Kazimierz Pułaski
ratuje
Jerzego Waszyngtona
w bitwie
pod Brandywine
1831
Wielka Emigracja
10 tys.
ludzi opuszcza
Królestwo Polskie
po powstaniu
listopadowym
1834
W Paryżu
po raz pierwszy
zostaje wydany
Pan Tadeusz
1845
Antoni Patek
zakłada w Genewie
słynną firmę
produkującą
ekskluzywne
zegarki
1889–1891
„Brazylijska gorączka”
60 tys.
Ernest Malinowski
rozpoczyna w Peru
budowę Centralnej
Kolei Transandyjskiej
mieszkańców ziem
polskich wypływa
do Brazylii
nęconych obietnicami
darmowej ziemi
i bogactw naturalnych
1870
1840
Paweł Edmund
Strzelecki
zdobywa
najwyższy
szczyt Australii
i nadaje mu imię
Tadeusza
Kościuszki
1871
Jarosław Dąbrowski
dowodzi siłami
Komuny Paryskiej
1854
Około stu rodzin
z Górnego Śląska
zakłada w Teksasie
Pannę Marię
– pierwszą polską
osadę w Stanach
Zjednoczonych
1870–1914
W USA osiedlają się
2 miliony
mieszkańców ziem polskich
→
Kazimierz
Prószyński
konstruuje
przenośną
kamerę
filmową
1897
Kazimierz Żegleń
opatentował
kamizelkę
kuloodporną
1900
Ukazuje się
Lord Jim
Josepha Conrada
1918
powstaje
7 Eskadra Myśliwska
im. Tadeusza Kościuszki,
w której znaczną
część pilotów stanowią
amerykańscy ochotnicy
polskiego pochodzenia
1909
1903
1910
mistrz fryzjerski
Antoni
Cierplikowski
zakłada w Paryżu
pierwszy salon
Maria
Skłodowska-Curie
otrzymuje
swoją pierwszą
Nagrodę Nobla
1916
Jan Czochralski
odkrywa metodę
pomiaru szybkości
krystalizacji metali
1911
Maria
Skłodowska-Curie
otrzymuje drugą
Nagrodę Nobla
Otwarcie Dworca Morskiego w Gdyni
Około pół miliona Polaków
emigruje do Francji
Lata 20. XX w.
1933
1936
MS Batory
rozpoczyna
rejsy przez
Atlantyk
1939
Witold Gombrowicz
wypływa
do Argentyny
1923
Pola Negri
rozpoczyna
karierę
w Hollywood
1937
Olga Boznańska
otrzymuje
Grand Prix
na Wystawie
Światowej (EXPO)
w Paryżu
W Wielkiej Brytanii przebywa około
230 tys. polskich żołnierzy
1945–1947
Henryk Magnuski
konstruuje jedno
z pierwszych
walkie-talkie
1943
W Rzymie ukazuje się
pierwszy numer „Kultury”
1947
żołnierze
2 Korpusu Polskiego
zdobywają
Monte Cassino
1944
1939
Powstaje Rząd RP
na uchodźstwie
i Polskie Siły Zbrojne
na Zachodzie
1944
Teodoro
Picado Michalski
zostaje
prezydentem
Kostaryki
1943
Frank Piasecki
konstruuje
śmigłowiec PV-2
1950
Po raz pierwszy zostaje
użyta szczepionka
przeciw polio,
wynaleziona przez
Hilarego Koprowskiego
Marzec,
z Polski wyjeżdża
15 tys.
obywateli bez
możliwości powrotu
1968
Stefan Kudelski
konstruuje pierwszy
model magnetofonu
NAGRA
1951
Raymond Kopaszewski
jako pierwszy francuski
piłkarz zdobywa
Puchar Europy
1957
1951
Czesław
Miłosz
prosi o azyl
polityczny
we Francji
1963
Henryk Strzelecki
zakłada firmę
Henri Lloyd
Steve Wozniak
z dwoma przyjaciółmi
zakłada firmę
Apple
1976
1971
Piotr Słonimski
zostaje szefem
Centrum Genetyki
Molekularnej CNRS
w Gif-sur-Yvette jako
najmłodszy w historii
dyrektor francuskiego
laboratorium
biologicznego
1968
Roman Polański
wyjeżdża
do Hollywood
i reżyseruje
Dziecko Rosemary
1977
W belgijskiej
prasie ukazuje się
pierwszy odcinek
komiksu Thorgal,
rysowanego przez
Grzegorza
Rosińskiego
Maria Siemionow
dokonuje pierwszej
w USA operacji
przeszczepu twarzy
2008
Aleksander Wolszczan
dokumentuje odkrycie
trzech pierwszych
planet nienależących
do Układu Słonecznego
1992
1985
Bracia Zielińscy
ukryci pod
samochodem
ciężarowym
uciekają do Szwecji,
co staje się
inspiracją dla filmu
300 mil do nieba
w reżyserii
Macieja Dejczera
Londyńczycy
– serial telewizyjny,
poświęcony
najnowszej fali
polskiej emigracji,
przyciąga blisko
5 milionów widzów.
2008
2004
Pierwsze kraje
Unii Europejskiej
otwierają swoje
rynki pracy dla
Polaków
1994
Janusz Kamiński
otrzymuje swojego
pierwszego Oskara
2014
Ukończenie
przebudowy
Dworca Morskiego
– siedziby Muzeum
Emigracji w Gdyni
Marcin Szerle
Muzeum Emigracji w Gdyni
50
gdynia miastem migrantów
Rok 1920 jest ważną cezurą w dziejach Gdyni. W tym roku bowiem wieś znalazła się w granicach Polski,
państwo powróciło nad Bałtyk, a także zapadła decyzja o budowie portu wojennego między gdyńską
osadą a Oksywiem. Nie wyobrażano sobie wówczas, jaką skalę osiągnie zarówno inwestycja portowa, jak
i korzystające na jej prowadzeniu okoliczne miejscowości. Gdyni, spełniającej swoją turystyczną funkcję
„polskiej riwiery”, dano możliwość odegrania roli znacznie poważniejszej – zaplecza, a następnie siedziby
głównego portu II Rzeczypospolitej. Rozwój wsi, a od 1926 r. już miasta, odbywał się przez administracyjne włączanie sąsiednich terenów i historycznych osad. Wyjątkowy był jednak inny aspekt gdyńskiej
przemiany – dynamiczny i niepohamowany napływ ludności. O Gdyni słyszano, czytano i mówiono. Prasa
ogólnopolska i lokalna chętnie zamieszczała tak zdjęcia z budowy portu, jak i nadbałtyckie pejzaże. Mimo
niesprzyjających uwarunkowań całe społeczeństwo – parafrazując powojenne hasło – budowało swój
port. Miliony obywateli w przenośni, ale dziesiątki tysięcy dosłownie.
Najszybciej na zapotrzebowanie na siłę roboczą odpowiedzieli mieszkańcy sąsiednich gmin i powiatów,
głównie Kaszubi i Kociewiacy, później ludność z pozostałych części Pomorza. Stanowili oni niemal połowę
napływających osób. Odezwała się również Wielkopolska, także polskie miasta, z których wywodził się
prawie co drugi przyjezdny. Każdy region, wliczając kresy południowo-wschodnie, miał swoich reprezentantów w Gdyni. Jak pisał Franciszek Sokół – „Gdynianin to stop Lwowian, Krakusów, Wilnian, Warszawiaków,
Poznańczyków i Kaszubów”. Docierali tu również licznie reemigranci, dla których
prężna gdyńska gospodarka była niekiedy drugą szansą na sukces. Równocześnie
trwała emigracja z Pomorza Niemców, którym wersalskie postanowienia w sprawie
granic utrudniały egzystencję.
Ludzie przyjeżdżali do Gdyni bezpośrednio, zachęceni możliwościami oferowanymi
przez „polski Nowy Jork”, bądź też trafiali tu po wędrówce za chlebem przez różne
miejscowości. Stanowili młodą, mobilną i zdeterminowaną grupę, zróżnicowaną
społecznie i zawodowo, odmienną kulturowo, częstokroć odciętą od swoich rodzin
i otoczenia. Czynniki te skłaniały nowych gdynian do budowy trwałego i wspólnego dobra, jakim były port, miasto i flota morska. Tworząc Gdynię, kształtowali jej
tożsamość – miasta otwartego na świat. Gdyński tygiel społeczny uzupełniany był
obcokrajowcami, pracującymi przy budowie portu czy prowadzącymi na Wybrzeżu interesy, marynarzami różnych flot, czasowo przebywającymi w Gdyni, a także
mniejszościami – w tym zaktywizowaną w drugiej połowie lat 30. ludnością żydowską. Sezonowo zabarwiał się również rzeszą spragnionych słońca i morza letników.
Jeszcze na początku
lat 20. Gdynia była
osadą zamieszkałą
przez rolników
i rybaków. Po
uzyskaniu praw
miejskich w 1926 roku
Gdynia rozkwitła
dzięki tysiącom ludzi,
którzy przybyli do niej
ze wszystkich części
kraju. Często jednak
przybysze żyli w
trudnych warunkach
Na zdjęciach:
stara chata rybacka
[Narodowe Archiwum
Cyfrowe], widok na
Skwer Kościuszki z ok.
1930 roku, dzielnica
biedy w Demptowie,
gdyńscy robotnicy
[Muzeum Miasta Gdyni]
Robotnicy portowi, marynarze czy stacjonujący żołnierze wpływali na strukturę tego
jedynego miasta w Polsce z przewagą mężczyzn. Gdynia była również najmłodsza,
jeśli wziąć pod uwagę wiek jej mieszkańców, i miała przewyższający średnią krajową
przyrost naturalny.
Mimo tego faktu niemal 90% gdynian stanowiła ludność napływowa. Gdynia w 1939 r.
to miasto z blisko 127 tysiącami mieszkańców, w porównaniu z liczbą 7,5 tysiąca osób
zamieszkujących ten sam obszar u progu niepodległości. Większy wzrost zaludnienia miały podówczas jedynie Warszawa i Łódź, nie był on jednak tak spektakularny.
Międzywojenna Gdynia była świadkiem masowej emigracji z Polski. Począwszy od 15
sierpnia 1923 r., kiedy na pokład statku „Kentucky” weszli polscy wychodźcy, Gdynia
stała się ważnym emigracyjnym etapem, jednym z kluczowych w kraju. Rozrastanie
się portu sprzyjało przeniesieniu tu odpraw z Wolnego Miasta Gdańska, a w dalszej
kolejności również zastąpieniu bazy noclegowej istniejącej w Wejherowie. Pierwsza
powstała Stacja Emigracyjna u nasady tymczasowego molo. Jako że transport
pasażerów odbywał się głównie koleją, w jej pobliżu zbudowano peron, przy którym
zatrzymywały się specjalne składy z obozu w Wejherowie. Ten sprawdzony schemat
Muzeum Emigracji w Gdyni
52
Gdynia była ważnym
miejscem na mapie
migracji wewnętrznej,
ale także zagranicznej,
na której potrzeby
zbudowano rozległą
infrastrukturę
Obóz Emigracyjny
wybudowany
w dzielnicy Grabówek,
połączony z Dworcem
Morskim linią kolejową.
Na zdjęciu kompleks
w 1936 roku [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
stał się podstawą późniejszego, docelowego rozwiązania, w którym pociąg z Obozu
Emigracyjnego na gdyńskim Grabówku odrębnymi bocznicami dowoził wychodźców
pod Dworzec Morski. Uruchomiony w 1932 r. obóz, mimo połowicznej realizacji całego
kompleksu, był najnowocześniejszym tego typu obiektem w kraju i zdecydowanie
podniósł standard podróży.
Również odprawa zyskała od końca 1933 r. nową jakość dzięki reprezentacyjnemu,
modernistycznemu gmachowi Dworca Morskiego. Jego nowoczesna forma miała
podkreślać pozycję Polski nad Bałtykiem i jej aspiracje do stałej obecności na
morzach i oceanach. Infrastrukturę ułatwiającą przepływ emigrantów uzupełniał
szpital kwarantannowy w znajdujących się na uboczu Babich Dołach oraz sanitariat
portowy, który dzięki motorówce „Samarytance” zapewniał komunikację w obrębie
gdyńskich akwenów.
Na wodach zaś pojawiły się polskie transatlantyki. Przedmiotowe traktowanie
emigrantów przez towarzystwa żeglugowe czy załogi statków we wcześniejszych
dziesięcioleciach zmusiło stronę polską do większej dbałości o los pasażerów.
Obraz Gdyni,
a w szczególności
Dworca Morskiego,
był ostatnim obrazem
Polski, jaki zostawał
w pamięci setek
tysięcy ludzi
Pasażerowie na
pokładzie statku
SS Pułaski, 1931
[Muzeum Miasta Gdyni]
Stąd „Polonia”, „Pułaski” i „Kościuszko”, uzupełnione eleganckimi „Piłsudskim” i „Batorym” oraz nowoczesnymi „Sobieskim” i „Chrobrym” – stały się ambasadorami Polski na morzu. Tysiące wypływających na nich
emigrantów żegnały dźwięki orkiestry. Obywatele nowego, powojennego
kraju byli w całkowicie innej sytuacji. Musieli uciekać i to w tajemnicy – na
statkach, kutrach, żaglówkach, także z Gdyni. O oficjalnej emigracji nie
mogło być mowy również w kontekście podróży morskich „Batorym”
czy „Stefanem Batorym”.
Skala zjawiska nielegalnych zejść pasażerów i załogantów z tych i innych
polskich jednostek nadal jest przedmiotem badań. W realiach Polski Ludowej Gdynia z okna na świat stała się bramą do wolności. Od samego
początku dynamicznego rozwoju Gdynia była mocno związana zarówno
z migracją wewnętrzną, jak i z wychodźstwem zagranicznym. Dla wielu
emigrantów była też ostatnim obrazem kraju, przez lata przechowywanym w pamięci.
Muzeum Emigracji w Gdyni
54
Piękne statki
pasażerskie były
częścią krajobrazu
miasta
Statek pasażerski
MS Piłsudski przy
nabrzeżu Francuskim
gdyńskiego portu, 1935
[Muzeum Miasta Gdyni]
Muzeum Emigracji
w Gdyni poszukuje
do swoich zbiorów
wszelkiego rodzaju
dokumentów
i pamiątek łączących
się z wędrówkami
Polaków po świecie
Muzeum Emigracji w Gdyni
58
(Nie)znani emigranci
Historia emigracji zawsze ma czyjeś imię, promienny uśmiech lub niepewne spojrzenie. To opowieść, której
nie definiują zarobki w funtach czy dolarach, ale ludzkie więzi, emocje, doświadczenia. Poznajmy emigrantów.
Zarówno tych, którzy uwolnieni z ideologicznej opresji zdobyli międzynarodowe uznanie, jak i tych, którzy po
prostu spełnili pragnienie życia w innej rzeczywistości społecznej i ekonomicznej.
Sytuacja polityczna w powojennym półwieczu niejednokrotnie stała na przeszkodzie twórczym osobowościom szukającym swojej drogi rozwoju. Często pomimo wielu sukcesów odniesionych w Polsce, w obcym
kraju musiały one odnaleźć się na nowo, raz jeszcze określić swoją tożsamość. Wśród osób zaproszonych do
podzielenia się swoimi doświadczeniami emigracyjnymi znalazły się postaci doskonale znane polskiej publiczności kinowej i teatralnej. Ich historie mają wiele nieznanych nam kart, obfitują w trudne epizody, które pozwalają dostrzec, jak daleką przebyli oni drogę, i to nie tylko w znaczeniu geograficznym, ale też emocjonalnym.
Każda z tych historii splata się z opowieściami o spotkanych w świecie Polakach emigrantach. Czytając
wybrane relacje, warto mieć świadomość istnienia milionów innych, ciekawych i godnych pokazania. Naszą
ambicją jest łączenie tych opowieści w jedną – wspólną i ogólnonarodową. Każda podróż gdzieś się zaczyna,
a trudno o lepszy początek niż rozmowa z trojgiem tak niezwykłych ludzi. Znamy ich nazwiska, poznajmy
ich emigrację.
Polonia i Polacy
żyjący za granicą
angażowali się
w sprawy ojczystego
kraju w każdym
trudnym momencie
jego historii
Na zdjęciu światowej
sławy tenor
Jan Kiepura w trakcie
wizyty w Gdyni
w 1939 roku, podczas
której zachęcał do
wspierania Funduszu
Obrony Narodowej
[Muzeum Miasta Gdyni]
wywiady
Muzeum Emigracji w Gdyni
62
ANDRZEJ SEWERYN
Jak to się stało, że znalazł się Pan we Francji?
W 1980 roku Andrzej Wajda zaproponował mi udział w przedstawieniu w Paryżu i tak rozpoczął się mój
trzydziestotrzyletni pobyt za granicą. Pobyt, który zupełnie zmienił moje życie osobiste, zawodowe,
intelektualne…
Co sprawiło, że zdecydował się Pan zostać we Francji?
We Francji zostałem z trzech powodów. Po pierwsze dlatego, że w Polsce wprowadzono stan wojenny
i mój powrót skończyłby się ograniczeniem wolności. Po drugie, założyłem rodzinę i to nie była rodzina
polska z Warszawy, z Krakowa czy z Lublina, ale z Paryża. A po trzecie, zdałem sobie sprawę, że po tych
kilku miesiącach pracy we Francji otwierają się przede mną możliwości pracy, i to nie tylko w teatrze,
w którym pracowałem, ale i w innych teatrach, a także w filmie. I nie uważałem tego za coś złego.
Jak wspomina Pan początki aklimatyzacji we Francji? Jak przyjęła Pana lokalna społeczność?
Wtedy była moda na Polskę – uważano ją za wspaniały kraj, który opiera się systemowi totalitarnemu.
Dlatego my – Wojtek Pszoniak, Andrzej Wajda, Krystyna Zachwatowicz, Daniel Olbrychski – byliśmy
ciepło przyjmowani nie tylko przez środowisko artystyczne, ale również przez zwykłych obywateli.
Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce spowodowało natychmiastową akcję społeczną we Francji.
Wszędzie odbywały się najróżniejsze spotkania, manifestacje, pochody, protesty,
zbieranie pieniędzy.
Andrzej Seweryn
[fot. Piotr Porębski]
Czy podczas emigracji były wydarzenia przełomowe, dzięki którym został Pan
tak niezwykle doceniony przez francuską krytykę teatralną?
Każda moja praca była dla mnie piekielnie ważna. Szczególny jednak był moment,
kiedy zagrałem pierwszy raz po francusku. Później chwila, kiedy zapomniawszy
tekstu, potrafiłem już zaimprowizować coś po francusku… Potem zacząłem czytać
swobodnie Racine’a, Moliera, Marivaux i to otworzyło przede mną nowe obszary
intelektualne i emocjonalne. Zetknąłem się z Peterem Brookiem, który nauczył
mnie jeszcze czegoś innego – kontaktu z całym światem, ze wszystkimi religiami, ze
wszystkimi rasami. Aż wreszcie Jacques Lassalle, administrator Comédie-Française,
wziął mnie pod swoje opiekuńcze skrzydła. W pracy tam oczywiście miał znaczenie
fakt, że w 1986 roku zostałem uznany przez krytykę za najlepszego aktora francuskiego w przedstawieniu L’Homme difficile w reżyserii Lassalle’a.
←
Emigranci z Łodzi,
pracownicy fabryki
tekstylnej w Mroslawie
w Jugosławii, lata 20.
XX wieku [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Czy warsztat aktorski zdobyty w PWST w Warszawie i w trakcie pracy w Polsce
pomógł Panu w pracy we francuskich teatrach?
Przez wiele lat byłem postrzegany jako po prostu reprezentant pewnej szkoły
aktorstwa, szkoły teatralnej. Nazwałbym to szkołą poetyckiego realizmu, którego
uczono mnie w kraju. A uczyli mnie najwięksi. Zawsze uważano mnie za kogoś, kto ma
inne doświadczenia, nie jest już młody, czyli ma za sobą wiele lat pracy. Powierzono
mi wychowanie pokoleń aktorów francuskich. Przez siedem lat byłem profesorem
w szkole teatralnej w Paryżu, a przedtem przez dwa lata w innej, w Lyonie.
Czego brakowało Panu we Francji?
Brakowało mi takiej codzienności, trudnej, ale prawdziwej. Prasa, film, telefony, wizyta
w kraju – to jest tylko namiastka. Trzeba iść po prostu ulicą, wyjść rano po chleb,
mleko i jajka, posłuchać tego, co mówią ludzie. Żeby wiedzieć, w jakim kraju się żyje,
trzeba popatrzeć na ludzi, choćby na to, jak są ubrani. A i to tylko wiedza częściowa.
Brakowało mi rodziny, matki, ojca. I mojej córki, Marii.
Muzeum Emigracji w Gdyni
64
Dlaczego wrócił Pan do Polski?
Wydaje mi się, że naturalnie przyszła na to pora – w Comédie-Française pracowałem dwadzieścia lat. Pomyślałem, że to jest czas na przekazanie swojej wiedzy
i doświadczenia młodym polskim aktorom i aktorkom. Stwierdziłem, że koniec życia
wolę spędzić w Polsce i że chciałbym wrócić do języka w intensywniejszy sposób.
Było to również związane z propozycją objęcia stanowiska dyrektora Teatru Polskiego. Wcześniej także otrzymywałem propozycje kierowania bardzo poważnymi
instytucjami kulturalnymi, jednak nie przychodziły one w odpowiednim momencie.
Ta przyszła w idealnym.
Co by Pan powiedział młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju?
Jedźcie i nie zapominajcie o Polsce.
A o czym powinni pamiętać emigranci?
O tym, że ich emigracja może się przydać nie tylko im, ale również Polsce.
W XIX wieku Helena
Modrzejewska była
gwiazdą europejskich
i amerykańskich scen
teatralnych
Aktorka w roli Ofelii
w Hamlecie Szekspira,
Chicago 1867
[fot. Walery Rzewuski,
Polona]
Muzeum Emigracji w Gdyni
66
ADAM RINGER
Czy wyjazd z Polski to była szansa czy konieczność?
Jedno i drugie. Zawsze trzeba w konieczności widzieć szansę.
Kiedy i dlaczego wyjechał Pan z Polski?
Wyjechałem w grudniu 1968 roku. Były to reperkusje całej fali antysemickiej, która przelewała się
wtedy przez Polskę. Ostatecznym powodem wyjazdu była inwazja na Czechosłowację. Przyszłość
wyglądała potwornie czarno.
Jak zapamiętał Pan wydarzenia z Marca 1968 roku?
Pamiętam demonstrację studencką na Krakowskim Przedmieściu 8 marca 1968 roku w obronie dwóch
wyrzuconych studentów. Nagle rozpędziła nas szarża ORMO. Część uczestników schowała się w kościele, który potem szturmowała milicja. Pamiętam to świetnie, tak jak i inny moment 20 sierpnia
tego samego roku. Jadę na wakacje w Bory Tucholskie. Nagle zestawiają mój pociąg na boczny tor
i godzinami jadą radzieckie pociągi wojskowe z czołgami, z karetkami więziennymi. Czekamy sześć,
siedem godzin. Nie wiedzieliśmy, dokąd jadą te pociągi. Zrozumieliśmy to dopiero dwa dni później. One
jechały do Czechosłowacji.
W jaki sposób doświadczenia zdobyte w Szwecji wpłynęły na Pański sukces zawodowy?
Bardzo wpłynęły! I nie mówię o sieci kontaktów, bo to jest jakby wtórne. Wydaje mi
się, że chodzi tu o podejście do jakości.
Jak wyglądało budowanie pozycji zawodowej dla Polaka-emigranta w Szwecji?
Droga była dość prosta. Po pierwsze – studia. Po ich zakończeniu pracowałem
w ubezpieczeniach. Na rynku pracy było bardzo dużo ofert, ale w tamtym okresie
stwierdziłem, że muszę wrócić na uniwersytet. Chciałem bowiem napisać książkę
o tym, co się działo, czyli o Solidarności z lat 1980–1981.
Jakie bariery napotkał Pan na emigracji?
Przede wszystkim bariery językowe, ale jak się ma dziewiętnaście lat, to ta nauka
łatwo przychodzi. Poza tym były dobre kursy. Wtedy w pewnym sensie wydawało mi
się, że nie ma żadnych barier. Dzisiaj z perspektywy lat widzę, że one są. Z powodu
takiego „networku”, którego nie mieliśmy. Moi koledzy Szwedzi mieli kręgi znajomych,
których ja byłem pozbawiony. Oni chodzili do szkół, które to ułatwiały, bo to tam
poznawało się ludzi. Ale wszystko w dalszym ciągu było otwarte.
Adam Ringer
[fot. Marek Wiśniewski,
Forum]
Jakich polskich smaków, zapachów Panu brakowało?
Chleba, kotleta schabowego, kapusty kiszonej…
Planował Pan długo pozostać w Szwecji?
Kiedy emigrowałem w 1968 roku, żeby wyjechać, trzeba było zrobić dwie rzeczy. Trzeba było zadeklarować, że jest się narodowości żydowskiej. Nigdy wcześniej tego nie robiłem, bo nie było we mnie
takiej świadomości. Taki był jednak warunek. Drugą rzeczą było przymusowe zrzeknięcie się polskiego
obywatelstwa. Wyjeżdżając, miałem „dokument podróży”, bo to nie był paszport i uprawniał wyłącznie
do wyjazdu z Polski, z zakazem powrotu. Czyli kiedy wyjeżdżałem, już wiedziałem, że bezpowrotnie.
Muzeum Emigracji w Gdyni
68
Kto pomógł Panu na emigracji w osiągnięciu sukcesu?
Gdy zacząłem pracować dla szwedzkich przedsiębiorstw, już po powrocie do Polski, miałem wątpliwość, w jaki sposób fakturować swoją pracę. Jaka jest wartość tego, co robię? Nie miałem zielonego
pojęcia, ponieważ zajmowałem się ekonomią tylko w skali makro. I wtedy spotkałem się z bardzo
uznanym autorytetem biznesowym, człowiekiem już zaawansowanym wiekowo. Kiedy powiedziałem
mu, co robię, on mi poradził: „Pamiętaj jedną rzecz – abyś nigdy nie fakturował za godziny pracy, bo
wtedy się jest wyrobnikiem. Ty fakturuj za dzieło, za to, co żeś zrobił”. Drugim ważnym momentem
był kontakt z szefem rozwoju firmy Stena Line, który zadzwonił do mnie i powiedział, że jego przedsiębiorstwo chce otworzyć linię promową ze Szwecji do Polski. Szukał partnera w Polsce, ponieważ
potrzebowali na ten statek polskiej załogi, a także kogoś, kto by się zajął sprzedażą biletów w Polsce.
Nasza firma liczyła wtedy trzy osoby. Szukałem więc wśród specjalistycznych polskich firm, ale one
mu się nie podobały. W końcu zaproponował spotkanie. Umówiliśmy się w Hotelu Gdynia na śniadanie,
podczas którego to nam zaproponował współpracę. Wiedziałem, że dzienny koszt operacji wynosił
trzydzieści tysięcy dolarów. Czy jest pasażer, czy go nie ma, koszt jest ten sam. Powiedziałem, że nie
mam takich środków, a on mi odpowiedział: „Jak jest dobry projekt, jak są dobrzy ludzie, to pieniądze
zawsze się znajdą. Pieniędzmi się nie przejmuj”. W sześć tygodni otworzyliśmy linię promową, która
do dziś działa z powodzeniem.
Jak wyglądała aklimatyzacja w nowym środowisku?
Pamiętam, że rok po przyjeździe przyjechała z wizą turystyczną moja ówczesna narzeczona. Razem
udaliśmy się do pani z urzędu imigracji, która się mną opiekowała. Powiedzieliśmy jej, że się bardzo
kochamy i chcielibyśmy, żeby moja narzeczona mogła zostać. Ależ oczywiście! Zostało to załatwione
w dwie minuty. Dostaliśmy też kartkę na ubrania. Kiedy wychodziliśmy, ta pani powiedziała: „No zaraz,
zaraz… przecież ty mieszkasz w pokoju studenckim, to jak wy dacie sobie radę we dwójkę?” Zaczęła
dzwonić i zanim zdążyliśmy wyjść, załatwiła nam dwupokojowe mieszkanie. Ono również było studenckie, ale czuliśmy niesamowitą troskę.
Czy przypomina sobie Pan jakąś anegdotę związaną z emigracją?
Kiedy mieszkałem w akademiku i uczyłem się języka, miałem zwyczaj mówić:
„Dziękuję za wszystko”. Wszyscy się śmiali, a ja nie wiedziałem dlaczego. Dopiero
później dowiedziałem się, że tak mawiano tylko na mowach pogrzebowych.
Co by Pan powiedział młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju?
Żeby jechać i wracać. Wyjazdy mają cudowny wpływ.
O czym powinni pamiętać emigranci?
O tym, że mogą wrócić.
Polscy przedsiębiorcy
z sukcesem
zakładali firmy na
całym świecie
Na zdjęciu Władysław
Sielski, właściciel
sklepu cukierniczego
w Manili na Filipinach,
1933 [Narodowe
Archiwum Cyfrowe]
Muzeum Emigracji w Gdyni
70
AGNIESZKA HOLLAND
Dlaczego nie wróciła Pani do Polski po 13 grudnia?
Nigdy nie miałam zamiaru emigrować, to życie narzuciło tę decyzję. To stan wojenny przerwał moją drogę
– i tę twórczą, i tę osobistą. W Polsce czułam się spełniona, moja praca dawała mi ogromną satysfakcję
i poczucie, że jestem na swoim miejscu. Stan wojenny był dla mnie nieszczęściem. Zdałam sobie sprawę,
że jeśli wrócę do Polski, nie będę mogła kręcić filmów, a może i znajdę się w więzieniu. Nikt z nas sobie
nie wyobrażał, że komunizm może runąć czy system może się zmienić. Choć wątpiłam w możliwość reżyserowania za granicą, to jednocześnie otwierało się coś nowego i ciekawość skłoniła mnie, żeby jednak
zaryzykować. Było to związane z dużymi napięciami, dlatego że byłam rozdzielona z dzieckiem, mężem,
rodziną. Początkowo mnie to załamało, ale pomogli mi przyjaciele, m.in. Krzysztof Kieślowski. Dzięki ich
działaniom władze w końcu zgodziły się na to, żeby Kasia i jej ojciec przyjechali do mnie do Paryża.
W pierwszym okresie, kiedy znalazła się już Pani w Paryżu, kto albo co pomogło Pani najbardziej w tej
trudnej sytuacji?
Francuzi okazali wielką solidarność i udzielili pomocy, zarówno władze, jak i zwykli ludzie. Ludwik Stomma
przez radio wygłosił w Paryżu apel o pomoc dla tych, którzy nie mogli wrócić do Polski. Odpowiedziało na
niego wiele osób. Wśród nich byli pewni Francuzi, lewicowi katolicy spod Paryża, którzy podarowali nam
dom. Stało się to ku zgorszeniu sąsiadów, ponieważ odbywały się tam nieustanne balangi. Nazwaliśmy go
„Motel Lambert”. Organizowaliśmy w tym okresie wiele spotkań i prosolidarnościowych
akcji. Uczyłam się języka. Rozpoczęłam pracę nad scenariuszem Korczaka, nakręciłam
Pocztówki z Paryża. Wszystko było mocno związane z sytuacją w Polsce – to był okres,
kiedy „solidarność” nie była pustym słowem.
Czy odczuwała Pani nostalgię?
To była bardzo złożona siatka uczuć. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że taka
sytuacja może potrwać długo, czy wręcz na zawsze. Żyłam na walizkach. Dopiero gdy
przyjechała moja córka, pomyślałam, że musi nastąpić jakaś stabilizacja – dziecko musi
iść do szkoły, a ja muszę pracować i zarabiać. Gdy znalazłam się w Paryżu, odczuwałam
to boleśnie i intensywnie. Miałam sny, ale nie śniła mi się Warszawa, lecz Praga, nie
Wisła, ale Wełtawa. To było wspomnienie pierwszej emigracji z okresu studenckiego,
która była dla mnie wielkim szokiem – i pozytywnym, i negatywnym. I w jakiś sposób
oba wyjazdy połączyły się w mojej podświadomości. Pamiętam, że przeczytałam wtedy
zdanie Miłosza, że emigracja jest czymś, co może człowieka zniszczyć, ale jeżeli się tak
nie stanie, to doświadczenie to bardzo go wzmocni. Nabrałam więc nieco optymistycznej perspektywy.
Agnieszka Holland
[fot. Karolina
Poryzała, HBO]
Jaki jest Pani stosunek do egzystencjalnego doświadczenia emigracji?
Takie stopniowe odkrywanie świata jest zupełnie inne, gdy z turysty zmieniamy się w kogoś, kto w nim naprawdę żyje. Byłam wtedy bardzo młoda i przeżywałam to bardzo sensualnie. Paryż jest miastem, które ma wiele
warstw i niezwykłe było poznawanie ludzi w głębszy sposób – nie tylko innych emigrantów, ale i miejscowych.
Nagle otworzyły się przede mną nowe perspektywy, ukazały inne kolory życia i losu ludzkiego. Zawsze byłam bardzo ciekawa ludzi i otwarta na ludzi, choć z pewnością na początku trudno o bliskość z kimś, kto ma
zupełnie inne doświadczenia kulturowe czy polityczne. Oczywiście bywało różnie i nie zabrakło pewnych rozczarowań, ale kiedy rozpoczęłam pracę zawodową na Zachodzie, stwierdziłam, że filmowcy tworzą pewną międzynarodową ojczyznę. Nawet gdy ograniczał nas język, mieliśmy wspólne odruchy, emocje, które budowały
zrozumienie. Z tego punktu widzenia można powiedzieć, że moja praca stała się takim rodzajem malutkiego
kontynentu, który się przemieszczał w zależności od tego, gdzie byłam. Choć doświadczenia zawodowe z kraju
miałam bardzo pozytywne i musiało upłynąć nieco czasu, gdy osiągnęłam podobny komfort na obczyźnie.
Muzeum Emigracji w Gdyni
72
Czy po wyjeździe z Polski czuła Pani polityczną powinność wobec ojczyzny?
Tak, miałam silne odczucie solidarności narodowej. Różne działania we Francji w tym pierwszym roku wynikały
właśnie z jakiejś potrzeby bycia patriotycznym. Motywacja ta była bardzo silna, choćby przy realizacji filmu
Zabić księdza, chcieliśmy mówić o polskim doświadczeniu i robić to w taki sposób, żeby z jednej strony ludzie
je rozumieli, a z drugiej, żeby budziło to odruch solidarności. Zresztą obracałam się w kręgu takich emigrantów.
Część z nich to byli emigranci z 1968 roku, czyli polscy Żydzi, ale byli też ci ze środowisk starszej emigracji.
W naturalny sposób lgnęłam do ludzi, z którymi czułam wspólnotę ideową. Przyjaźniłam się z Konstantym
Jeleńskim i Józefem Czapskim. Byli dla mnie wielkim odkryciem polskości, której nie znałam, polskości zupełnie wolnej nie tylko od miazmatu komunistycznego, ale również tego nacjonalistycznego. Byli jednocześnie bardzo polscy i bardzo światowi. W ich pojęciu jedno nie wykluczało drugiego – byli Polakami, a zarazem
obywatelami świata. Dzięki nim zobaczyłam, do jakiego stopnia życie w PRL-u wypaczało perspektywę nawet
najmądrzejszych i najwspanialszych ludzi. Spotkanie z takimi Polakami było najpiękniejszym z doświadczeń
tego pierwszego okresu emigracji.
Czyli emigracja może być czymś oczyszczającym?
Zawsze uważałam, że przynależność do wspólnoty jest czymś w pewnej mierze umownym i że człowiek jest
egzystencjalnie sam. Ta samotność człowieka wobec swojego losu, wobec śmierci jest jego najgłębszą istotą.
Sytuacja emigranta, jeżeli człowiek uczciwie skonfrontuje się sam ze sobą, pozwala tę egzystencjalną prawdę o sobie odczuć jaśniej. Emigracja pociąga za sobą pewne koszty, ale jednocześnie jest to doświadczenie
wzbogacające.
A o czym Pani marzyła, wracając do Polski?
Marzyłam o tym, żeby Polska miała szansę na wyleczenie się z bolesnych kompleksów.
Co by Pani powiedziała młodym ludziom, którzy chcą wyjechać z kraju?
Żeby nie myśleli o tym, że to na zawsze. Żeby byli otwarci na różne możliwości swojego losu.
Polska kultura i sztuka
wiele zawdzięcza
artystom tworzącym
na emigracji
A o czym powinni pamiętać emigranci?
Kultura rodzinnego kraju jest czymś tak wzbogacającym i ważnym, że nie można
się od tego odcinać.
Rzeźbiarka Alina
Szapocznikow
w pracowni [fot.
Władysław Sławny,
Forum]
Doświadczenia
i przeżycia emigracji
pokazane zostaną
dzięki zgromadzonym
fotografiom oraz
osobistym pamiątkom,
a przede wszystkim
za sprawą starannie
przygotowanej
wystawy
Zbiory Muzeum
Emigracji w Gdyni
w ydawca
Muzeum Emigracji w Gdyni
ul. Polska 1, 81–339 Gdynia
redakc ja
korek ta
Łukasz Kierznikiewicz, Joanna Wojdyło
Anna Mackiewicz, Wiktoria Bieżuńska
pro jek t gr af iczny i skł ad
Anita Wasik
fotogr af ie
Muzeum Emigracji w Gdyni: okładka, 14, 17, 21, 38, 40–41, 54, 56–57, 74–75, 76,
Maciej Moskwa (19), Bogna Kociumbas (22, 25, 27, 31),
Chris Niedenthal (23, 48–49), Dominik Werner (26), Barbara Ostrowska (27)
Muzeum Miasta Gdyni: 50–51, 59, Janusz Uklejewski (20–21, 75),
Henryk Poddębski (22, 23, 45, 53, 54–55), Antoni Malinowski (50),
Roman Morawski (51)
Narodowe Archiwum Cyfrowe: druga wyklejka przednia,
5, 6–7, 9, 11, 13, 16–17, 28–29, 34–35, 37, 39, 51, 52, 60–61, 69
Polona: Franz Gabriel Fiessinger (33), Adolf Piwarski (42),
Józef Holewiński (43), Walery Rzewuski (65)
Library of Congress: pierwsza wyklejka przednia
Joanna M. Chrzanowska: 43
Teatr Polski im. Arnolda Szyfmana w Warszawie:
Piotr Porębski / Metaluna (63)
Karolina Poryzała/HBO: 71
Tadeusz Link: 74
Agencja Forum: TopFoto (33, 43), Rue des Archives/PVDE (44, 45),
FoKa (46), Sławek Biegański (47), Robert Gardziński/FotoRzepa (48),
Marek Wiśniewski (67), Władysław Sławny (73),
Andrzej Wiernicki (pierwsza wyklejka tylna),
Waldek Sosnowski (druga wyklejka tylna)
druk
Zakład Poligraficzny Moś i Łuczak
© Muzeum Emigracji w Gdyni 2014
ISBN 978–83–937241–0–9
Organizator
Muzeum Emigracji
w Gdyni

Podobne dokumenty