M. A. Krąpiec, Co to jest Naród, s. 59

Transkrypt

M. A. Krąpiec, Co to jest Naród, s. 59
Człowiek w kulturze, 8
Mieczysław Albert Krąpiec OP
Co to jest naród? "
Istnieją r ó ż n e próby odpowiedzi na postawione pytanie: Co to jest
naród? Zakorzeniona jeszcze w starożytności platońsko-arystotelesowskiej o d p o w i e d ź redukuje s p o ł e c z e ń s t w o narodowe do p a ń s t w a . Jak
wiadomo bowiem greckie POLIS nie ogarniało wszystkich H e l l e n ó w ,
ale t w o r z y ł o „ d o s k o n a ł e " społeczności autarkicznych (samowystarczylnych) p a ń s t w , takich jak Ateny czy Sparta. A gdy po Aleksandrze
W i e l k i m nastało ogromne imperium o helleńskiej kulturze, to przeros­
ło ono wszelkie dotąd p a ń s t w a - P O L / 5 , a stało się - jak to n a z w a ł
Arystoteles - „ z w i ą z k i e m s p r z y m i e r z e ń c ó w " . Dla Arystotelesa w i ę c
i późniejszych filozofów przedmiotem dociekań nie stał się jakiś „na­
ród" czy „narody", ale społeczności p a ń s t w o w e . I w t y m też duchu,
redukującym społeczności narodowe do społeczności państwa, poszły,
zasadniczo, w s p ó ł c z e s n e - po Rewolucji Francuskiej - dociekania soc­
j o l o g ó w i polityków.
C f
«
I tak po Hobbes'ie i Rousseau zaciążyła nad u m y s ł a m i p o l i t y k ó w A
i salonowych filozofów koncepcja „społecznej umowy" - contrat so­
cial - w myśl której społeczności powstają dobrowolnie, w następ­
stwie społecznej umowy, du vouloir vivre collectif, stąd społeczności
( p a ń s t w o w e , a t y m samym! narodowe) są wyrazem „woli w s p ó ł ż y c i a " .
Jednak owo „ w s p ó ł ż y c i e " - wbrew konwencjonalizmowi - spowo­
d o w a ł a od „ z e w n ą t r z " siła tworząca p a ń s t w o , a więc zasadniczo dy­
nastia czy dynastie takie jak M e r o w i n g ó w , K a r o l i n g ó w , K a p e t y n g ó w ,
Walezych, B o u r b o n ó w . Po Rewolucji Francuskiej, zdaniem Renana,
formował się „naród" z elementów: j ę z y k a , religii, terytorium, rasy, "
dynastii. Ale wciąż państwo było tym czynnikiem tworzącym naród
i wobec tego tam, gdzie nie ma państwa, nie ma narodu. W t y m duchu
wypowiedział się w 1939 roku Mussolini z balkonu weneckiego pała-
60
Mieczysław Albert Krąpiec OP
cu w Rzymie: La Polonia e liquidata, po zajęciu Polski przez Nie­
m c ó w i Sowietów. Nie ma państwa, nie ma też narodu.
/ W Niemczech, po z w y c i ę s t w i e Napoleona, pojawiła się koncepcja
nurtu „ n i e ś w i a d o m e g o " i „ u ś w i a d a m i a j ą c e g o " się narodu. Tu trzeba
w s p o m n i e ć F. K. Savigny'ego prace odwołujące się do „ d u c h a naro­
d u " - Volksgeist i do Fichte'go: Die Reden an die Deustsche Nation w myśl których ewolucja społeczna jest określona „ d u c h e m narodu",
a jednostki jedynie podlegają „ogólnemu p r ą d o w i " narodowemu. Tę
myśl chyba dokończył Hitler w Mein Kampf s ł o w a m i : „naród, a jesz­
cze właściwiej rasa, nie polega na języku, ale wyłącznie na k r w i " . Tak
więc istniałby fatalizm narodowy, bo człowiek byłby jedynie bezwol­
n y m wyrazem rasy, albowiem „wcześniejszy i mocniejszy" jest po­
w ó d : rasa, kolektyw, niż ludzka osoba. To nie naród s k ł a d a się z osób,
lecz społeczność narodowo-rasowa rozkłada się na jednostki.
Przerzucenie pojęcia „ n a r o d u " na „ r a s ę " jest zaakcentowaniem
czynnika zoologicznego, z p o m i n i ę c i e m w i ę z ó w psychicznych, racjo­
nalnych. M o ż e dlatego pisze A. Rosenberg w Der Mythus des zwanzigsten Jahrhunderts, że taki czynnik nie jest fikcją, „ale ideą poczętą
w pierwiastkach pozaracjonalnych, zagęszczająca się w siłę sugestyw­
ną, zdolną do przetworzenia się ostatecznie w r z e c z y w i s t o ś ć " . I osta­
tecznie tą rzeczywistością staje się nie organizm narodowy, lecz w ł a ś ­
nie p a ń s t w o w y . U b ó s t w i o n a rasa-naród posiada w sobie zdolność me­
chanicznego skrystalizowania się w p a ń s t w o , k t ó r e sobie tworzy
prawo i narzuca sposób życia jednostkomj
/>
nie odbiega to daleko od idei Hegla, w której n a j w y ż s z ą formą
ducha obiektywnego jest właśnie państwo, jako „ w k r o c z e n i e Boga
w świat", „ n i e r u c h o m y m samym w sobie". P a ń s t w o - przejaw Boga tworzy naród. Nic dziwnego, że neo-heglista Gentile u w a ż a „państwo
za istotę etyczną i ś w i a d o m ą siebie". „Państwo jest k r ó l e w s k i m pod­
miotem w ł a s n e g o istnienia" i jest etyczne „nie dlatego, by m i a ł o j a k i e ś
cele moralne poza s o b ą , ale samo jest wcieleniem m o r a l n o ś c i "
. . . „podporządkowywuje sobie jednostkę całkowicie, absorbując ją
bez reszty i stanowi ostateczny cel ludzkiego ż y c i a " ( G . Gentile, Fondamenti delia Filosofía del diritto, Firenze 1937). Nic dziwnego, że
faszystowska Carta del Lavoro w paragrafie 1 określa naród: „ L a na-
Co to jest naród?
61
zionę italiana e una entita morale, política ed e c o n ó m i c a che si realizza
integralmente nello Stato fascista". N a r ó d jest ciągle pochłaniany przez
państwoj
Istnieje jednak inny paradygmat narodu, z w i ą z a n y z k o n c e p c j ą „na­
rodu wybranego" Ż y d ó w , jego zniewolenia przez Babilon i d z i a ł a l n o ­
ścią proroka Jeremiasza w czasach króla Judy - Jozjasza. W ó w c z a s to
dostrzeżono śmiertelne zagrożenie dla p a ń s t w a i ludzi krainy Judy ze
strony Babilonu i jego imperialistycznych z a p ę d ó w . Sprzymierzenie
się Ż y d ó w z Egiptem d o p r o w a d z i ł o do klęski pod Karkemisz. Zarazem
działalność kapłana Hilkiasza i odnalezienie w świątyni części Tory,
wywiezionej z Samarii (gdy była ona zdobyta w 721 roku przez Assyryjskiego Sargona I I ) pobudziły do w z m o ż e n i a religijności i wierności
Bogu - JAHVE.fPbczęto sobie u ś w i a d a m i a ć , że nieszczęścia narodowe
Ż y d ó w są karą za niewierność i służenie obcym bogom, a nawet bez­
czeszczenia samej świątyni, w której j u ż czczono i s k ł a d a n o ofiary
bałwochwalcze b o ż k o m , opiekunom haremowych żon królewskich.
Należało zatem oczyścić samą świątynię i powrócić do czci prawdzi­
wego Boga, p r z y p o m n i e ć m i e s z k a ń c o m Judei, iż są „ N a r o d e m Przy­
mierza" z Jahve, którego kult był im od M o j ż e s z a przekazany. Nie­
przyjaciele Hebrajczyków są po to, by zmusić państwo i naród do
wierności Jahve, gdyż tylko On jeden m o ż e z a g w a r a n t o w a ć trwanie
wspólnoty narodowej, aby ta p r z e c h o w a ł a sens „ B o ż e g o Przekazu" dla
ludzkości. A gdy nastąpiło zburzenie Jerozolimy, w y w ó z k a p r z y w ó d ­
c ó w do Babilonu, w ó w c z a s prorocy ż y d o w s c y dostrzegli sens rozproszenia-diaspory: „ d l a t e g o B ó g r o z p r o s z y ł was p o m i ę d z y narodami
( p o g a ń s k i m i ) , abyście wy opowiadali o Jego cudach i uczynili to, by
On był poznany". Sensem p a ń s t w a Ż y d ó w miała być w i e r n o ś ć Bogu
- Jahve i Jego przykazaniom; by naród ten był „ N a r o d e m Przymierza"
i wiernym Bogu, jak m a ł ż o n k a jest wierna swemu m ę ż o w i . P o d s t a w ą
tego przymierza jest przekazanie p o s ł a n n i c t w a o Jedynym Bogu i Jego
Mesjaszu, który przyjdzie i zbawi l u d z k o ś ć .
Święty Paweł przenosi koncepcję „Narodu Przymierza" na „ n o w y
lud przymierza", j a k i m jest Kościół, a więc na tych, którzy uznali
B ó s t w o Mesjasza Jezusa i spowodowane przezeń pojednanie - nowe
przymierze „ c z ł o w i e k a z Bogiem poprzez śmierć i zmartwychwstanie
62
Mieczysław Albert Krąpiec OP
Jezusa". Izrael jako „Naród Przymierza" starego p o p a d ł w c z ę ś c i o w e
zaślepienie, by poganie mogli stać się uczestnikami nowego przymie­
rza w Jezusie Chrystusie.
Reformę króla Jozjasza miał uznać Karol W i e l k i za swój analogi­
czny program, gdy został 25 X I I 800 r. ukoronowany przez papieża
na cesarza rzymskiego. Ś r o d o w i s k o teologiczne Karola Wielkiego,
z Alkuinem, widziało w monarsze „Bożego namiestnika", który ma
o b o w i ą z e k realizować p o s ł a n n i c t w o Ewangelii i z r ó ż n y c h ludów
i plemion tworzyć nowy naród chrześcijański, ostatecznie „sprzymie­
rzony" - przez Chrystusa - z Bogiem. Karol W i e l k i o g a r n ą ł swym
panowaniem z a c h o d n i ą E u r o p ę i jako p o d s t a w ę nowego p o r z ą d k u
u z n a ł wiarę i religię c h r z e ś c i j a ń s k ą . Ludy i plemiona galickie, ger­
m a ń s k i e a nawet w ę g i e r s k i e p o c z y n a ł y żyć w s p ó l n ą w i a r ą i religią
organizującą szkoły, system prawny, budującą k o ś c i o ł y i t w o r z ą c ą
w s p a n i a ł e d z i e ł a sztuki i a d m i n i s t r a c j ę k o ś c i e l n ą i p a ń s t w o w ą .
W s p ó l n y j ę z y k łaciński c e m e n t o w a ł j e d n o ś ć c h r z e ś c i j a ń s t w a , które
trzeba było bronić przed wrogami z e w n ę t r z n y m i , z w ł a s z c z a nacie­
rającym Islamem, który o p a n o w a ł p ó ł w y s e p Iberyjski i ciągle za­
grażał I t a l i i i Cesarstwu B i z a n t y ń s k i e m u .
Ludy Europy powoli dojrzewały do chrześcijańskiej kultury w ra­
mach p a ń s t w dynastycznych, g w a r a n t u j ą c y c h p o r z ą d e k w duchu
chrześcijańskim, syntetyzującym Objawienie biblijne ze starą, odna­
wianą, grecko-rzymską kulturą. W i e k i średnie zdawały się być bliskie
stworzeniu wspólnej Europy, posługującej się - wśród intelektualnych
elit - jednym, ż y w y m j ę z y k i e m łacińskim. Owa wspólnota wiary i j ę ­
zyka znosiła bariery p o m i ę d z y różnymi plemionami i dynastycznymi
p a ń s t w a m i i p o z w a l a ł a wszystkim ludom na swobodny udział we
w s p ó l n y m budowaniu kultury łacińskiej, głęboko humanistycznej opartej na Ewangelii. Elity intelektualne ludów Europy spotykały się
i kształciły na tych samych uniwersytetach, w tych samych klaszto­
rach, na tych samych synodach. Historie teologii, filozofii, prawa, me­
dycyny, sztuk wyzwolonych notują na wielkich uniwersytetach Pary­
ża, Bolonii, Oksfordu imiona uczonych z A n g l i i , Szkocji, Francji, Ir­
landii, N i d e r l a n d ó w , Flandrii, Kastylii, Katalonii, Niemiec, I t a l i i ,
Polski, Czech, Węgier.
Co to jest naród?
63
W s p ó l n a religia ożywiająca człowieka, nauki, sztuki, tej samej mo­
ralności stawała się czynnikiem t w o r z ą c y m j e d n ą chrześcijańską k u l ­
turę, w której jednakowo uczestniczyły dynastyczne p a ń s t w a i ludy
zamieszkujące Europę. Wszystko to zdawało się tworzyć wielki nowy
naród chrześcijański: populus christianus. Jednak ambicje w ł a d c ó w
p o w o d o w a ł y powolny rozpad Europy i jej podziały na antagonizujące
ze sobą W s c h ó d - po zdobyciu i ograbieniu Konstantynopola przez
K r z y ż o w c ó w - i Z a c h ó d Cesarstwa Narodu Niemieckiego wraz z Fran­
cją i Anglią oraz organizującą się chrześcijańską Polską.
P a ń s t w a dynastyczne, poróżniane rozmaitymi interesami, stały się
w jakiejś mierze czynnikami generującymi narodowe ś w i a d o m o ś c i l u ­
dów mówiących w s p ó l n y m językiem i mających wspólne gospodarcze
interesy. Stosunkowo wcześnie, bo j u ż w czasie rozbicia dzielnicowe­
go, j a w i się wyraźnie świadomość narodowa polska. Przyczyniło się
ku temu także zagrożenie ze strony s ą s i a d ó w : g e r m a ń s k i c h , czeskich,
litewskich, ruskich oraz najazdy M o n g o ł ó w - T a t a r ó w , co z m u s z a ł o
książęce dzielnice do zjednoczenia się w jedno p a ń s t w o o tej samej
kulturze, sposobie życia i tym samym j ę z y k u . T y m , co od w e w n ą t r z
j e d n o c z y ł o polskie plemiona, tworzące p a ń s t w o Piastów, była nowo
przyjęta wiara, wyrażająca się w religijnych formach życia, jak wspól­
na rzymska liturgia j ę z y k a łacińskiego, szkoły parafialne i katedralne,
zakony i szkoły zakonne; przyjęte wraz z chrześcijańską kulturą prawo
kościelne z elementami prawa rzymskiego, s ą d o w n i c t w o , sprawowane
g ł ó w n i e przez trybunały kościelne, nowa administracja k a s z t e l a ń s k a
(castellum - kościół), budownictwo sakralne i sztuka sakralna, w s p ó l n e
święta i obyczajowość moralno-religijna. . . Wszystko to było spięte
i prześwietlone religijną wiarą chrześcijańską, wspólną całemu Zacho­
dowi. Zarazem coraz bardziej oczywista k o n i e c z n o ś ć obrony przed
wspólnym wrogiem, j a k i m i byli Tatarzy i sąsiedzi, zwłaszcza impe­
rialne, g e r m a ń s k i e cesarstwo i K r z y ż a c y - k r e o w a ł a ś w i a d o m o ś ć
wspólnoty i jednego narodu. Nigdy nie przecenionym czynnikiem two­
rzenia jednego p a ń s t w a i jednego narodu P o l a k ó w było utworzenie
jednej dla plemion polskich prowincji kościelnej z Arcybiskupem
w Gnieźnie, który, jako metropolita, mógł dokonywać aktu królewskiej ko­
ronacji księcia na króla, stanowiącego symbol jedności całego społeczeństwa.
64
Mieczysław Albert Krąpiec OP
W s p ó l n o t a jednej wiary, jednego języka, pod j e d n y m panowaniem
króla, tworząca się intensywnie charakterystyczna dla Polski kultura
chrześcijańska, związanie się wyznaniowe z Rzymem, a nie z Bizan­
cjum, wrogość ludów germańskich, zagrażających zaborem nowych
ziem i wprowadzaniem obcego „ n i e m i e c k i e g o " j ę z y k a , uniezależnie­
nie się od Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego z a p o c z ą t k o w a n e
przez Mieszka I poprzez z h o ł d o w a n i e Polski P a p i e ż o w i - wszystko to
stawało się powodem s z c z e g ó l n y m u ś w i a d o m i e n i a sobie wspólnoty
narodowej Polaków. Wyrazem tej powstającej narodowej wspólnoty
jest legenda B ł o g o s ł a w i o n e g o Wincentego K a d ł u b k a o cudownym
zrośnięciu się poćwiatrowanych części ciała biskupa świętego Stani­
sława, jako symbolu jednoczenia się dzielnicowych części w jedno
p a ń s t w o jednego narodu. Ś w i a d o m o ś ć ta generowana przez katolicką
hierarchię znalazła swój szczytowy wyraz w działalności arcybiskupa
Świnki koronującego najpierw P r z e m y s ł a w a a potem W ł a d y s ł a w a Ł o ­
kietka na króla Polski.
M o ż n a więc powiedzieć, że Naród polski zrósł się z różnych ple­
mion zachodnio-słowiańskich: Wielkopolan, Wiślan, Ślęzan a potem
Mazowszan, Lędzian, D u l ę b ó w - w bardzo intensywnie przeżywanej
religijnej kulturze chrześcijańskiej, która zabarwiła na polskim teryto­
rium swoistym - w o l n o ś c i o w y m - kolorytem Polskość. I w ciągu dzie­
j ó w to Kościół katolicki, który uformował naród, stał się też jego ob­
r o ń c ą w dzielnicowym rozbiciu, a potem w szwedzkim „potopie", gdy
j u ż pojawiły się tendencje rozbiorów polskiego królestwa, to katolicki
Kościół i wiara, z moralnością i obyczajowością, utrzymały n a r o d o w ą
j e d n o ś ć w czasie rozbiorów; a wreszcie to także katolicki Kościół symbolizowany przez Prymasa i Papieża - p o z w o l i ł narodowi prze­
trwać i zwyciężyć jarzmo totalitaryzmów niemieckiego i sowieckiego.
» Wyakcentowanie religii, jako „formującej polski naród", nie prze­
kreśla, lecz właśnie podkreśla wszystkie inne czynniki, które generują
n a r o d o w o ś ć różnych narodów, w tym także narodu polskiego. Akcen­
ty, pośród tych czynników m o g ą się rozkładać, w różnych narodach.
Jednak są niewątpliwe czynniki tworzące różne narody. Są to czynniki
kulturowe, jak i sama religia, która jest o g n i s k o w ą kultury, będącej
swoistym, znakowym wypromieniowaniem ludzkiego ducha. I chociaż
Co to jest naród?
65
nie jest możliwe wskazanie na jeden tylko czynnik generujący naro­
dowość - co jest oczywiste - to jednak wielość kulturowych czynników
nie może świadczyć o tym że nie są one władne wytworzyć jeden
naród, rózny^od^drugiego^j
Na jakie zatem czynniki wskazuje się (zwykło się wskazywać) dla
zrozumienia i wyjaśnienia narodowej jedności? Jest ich wiele o nie­
równym „gatunkowym ciężarze" w konstytuowaniu oblicza jakiegoś
narodufl tak w powszechnym przekonaniu narodem jest „wspólnota
plemienna" zwana niekiedy „wspólnotą krwi". Normalnie bowiem na­
rody organizują się z jakiegoś jednego czy więcej plemion rodowych.
Proces ten zauważamy obecnie w Afryce, gdzie walki plemienne
w jednym, sztucznie wytworzonym przez kolonizatorów państwie, na­
bierają cech rzeczywistej grozy. Wydaje się, że organizowanie narodu
ze wspólnoty plemiennej, wiąże się z emancypacją samej rodziny, jej
ustrojem (monogamia), jej prawem majątkowym i spadkowym. Domi­
nacja plemiennych rodów niezbyt sprzyja tworzeniu się narodu i na­
rodowej, wspólnej kultury. W Polsce nasz naród ogarnął najpierw ple­
miona Wielkopolan, Wiślan i Slęzan, a następnie Pomorzan, Mazowszan, Dulębów i Lędzian. Plemiona te, jako zachodnio-słowiańskie,
mówiące tym samym językiem, broniące się przed napaściami wspól­
nych wrogów przyjęły zachodnie, rzymskie chrześcijaństwo i łacińską
cywilizację. Te wspólne plemienne elementy nie zantagonizowały, ale
wspomogły organizowanie się narodowego życia i tworzenia specyfiki
kulturowej.
innyrn^ wspomagającym czynnikiem tworzenia się życia narodowe­
go jestjjięmia wspólnego zamieszkania, zwana niekiedy „ziemią ma­
cierzystą", którą wspólnie się broni i na której organizuje się „nasz" właściwy dla danego narodu - styl-sposób życia. Góry, rzeki, jeziora,
morze stają się symbolami jakiegoś narodu. Kraj i jego elementy stają
się przedmiotem poezji i pieśni, jako wyrazu ducha narodowego. Dla­
tego do godności symbolu narodu urastają takie miejsca, jak dla Or­
mian: góra Ararat, dla Żydów: Synaj, dla Polaków - Wisła, dla Nie­
mców - Ren i tym podobne. Oczywiście „ziemia wspólnego zamiesz­
kania" przedstawia się inaczej dla tych krajów, które bywały
przedmiotem napadów, przesiedleń, a inaczej dla krajów zabezpieczo5 — Kwartalnik Filozoficzny
66
^
Mieczysław Albert Krąpiec OP
nych w sposób naturalny g ó r a m i i morzem. W s z ę d z i e jednak m o ż n a
się spotkać z symbolami „ziemi macierzystej" mniej lub bardziej ognis­
kującymi psychiczne odniesienie się danego narodu.
Jeszcze innym, niezwykle w a ż n y m czynnikiem tworzenia się naro­
dowej kultury, a przez to c a ł e g o narodu, jestSfwśpólna historia i utoż­
samienie się z nią wszystkich pokoleń. Owo „ u t o ż s a m i e n i e s i ę " we
wspólnej historii bywa niekiedy nazywane „ d u s z ą narodu". Dlatego
dla c z ł o n k a narodu nie są c z y m ś obcym jego dzieje. M o g ę bowiem jako Polak - m ó w i ć , że to my zwyciężyliśmy za Mieszka pod C e d y n i ą
napady germańskie, że to my zwyciężyliśmy pod Grunwaldem Krzy­
żaków, że to my doznaliśmy od M o n g o ł ó w straszliwej klęski, że to
my dokonaliśmy U n i i Horodelskiej z ludami L i t w y , że to my zwycię­
żyliśmy imperialne wojska tureckie pod Chocimiem, że to my ponieś­
liśmy k l ę s k ę pod Maciejowicami, że to my o b r o n i l i ś m y E u r o p ę
w 1920 roku przed bolszewicką nawałą. . . Wszystko to nie m o ż e być
dla mnie obojętne, j a k nie jest obojętnym założenie i działanie Aka­
demii w Krakowie, Uniwersytetu Stefana Batorego w W i l n i e , czy U n i ­
wersytetu Jana Kazimierza we L w o w i e lub Liceum w K r z e m i e ń c u .
Jest to bowiem ciągle trwałe kulturowe życie „ n a s " P o l a k ó w , które
przez stulecia w y r a ż a się we wspólnej wierze, wspólnej architekturze,
muzyce, nauce i wspólnej wielkiej literaturze naukowej i artystycznej.
To wszystko uznaję za „swoje", gdyż czuję się c z ł o n k i e m tego samego
narodu, który żyje wspólną kulturą od wielu stuleci.
I tu właśnie uwidacznia sięGrola Kultury jako duchowej więzi two­
rzącej naród. A l b o w i e m kultura jest wyrazem (w różnych znakach)
duchowego życia człowieka. Niewątpliwie u swych źródeł kultura jest
intelektualizacją zastanej „natury", albowiem to natura oddziaływuje
na nas i jakby poznawczo „ u d e r z a " w nasz aparat poznawczy, rozum­
ny, wyzwalając nasze procesy poznawcze - zaczątki wszelkich prze­
j a w ó w kultury. A w naszych procesach poznawczych przyswajamy
sobie „naturę" poprzez symbole-znaki, które tworzymy i w y r a ż a m y
w naszym dalszym kulturowym działaniu. Ludzkie działania, tworzące
całokształt kultury, dadzą się sprowadzić do czterech wielkich nurtów
życia kulturowego. Są n i m i w pierwszym rzędzie poznanie, zarówno
przednaukowe jak i naukowe w jego r ó ż n o r o d n y c h postaciach teore-
Co to jest naród?
67
tycznych i teoretyczno-praktycznych. Naszemu poznaniu towarzyszy,
jako drugi nurt kultury, praktyczne działanie moralne i obyczajowe.
Stąd ludzkie postępowanie moralne i obyczajowe (będące jakby ska­
mieliną moralności) uchodzi za bardzo charakterystyczny „ z n a k " ja­
kiegoś narodu, czemu np. dał wyraz Juliusz Cezar w swym Commentarium de bello gallico, gdy pisał: „apud germanos latrocinium non
censetur esse iniquum" (u G e r m a n ó w nie jest c z y m ś nagannym upra­
wianie zbójectwa). Twórczość artystyczna i techniczna ( A R S - T E C H NE) jest znamiennym trzecim nurtem kulturowego życia c z ł o w i e k a .
[Zazwyczaj wspólny język jest tym spoidłem k u l t u r o w o t w ó r c z y m , któ­
ry u mo żl i wi a i s a m ą twórczość, zwłaszcza literacką; ale nie tylko, bo
VV
i architektura, malarstwo, rzeźba, muzyka stają się spontanicznie roIs
zumianym j ę z y k i e m wywołującym i przekazującym głębokie ludzkie
0 ^ p r z e ż y c i a . Sam z a ś „ j ę z y k n a r o d o w y " b y w a i n a r z ę d z i e m ,
i przekaźnikiem osobowej twórczości człowieka. Poprzez wspólnie
używany i rozumiany język, jako system z n akó w , m o ż e się p o t ę g o w a ć ,
ale także - niestety - zubażać i nikczemnie duchowe życie człowieka.
Stąd zaniedbania „kultu mowy ojczystej" są w y m o w n y m znakiem
upadku kultury narodowej; a poprzez j ę z y k m o ż n a kulturę n a r o d o w ą
upodlić, zwłaszcza gdy ma się do dyspozycji środki masowego prze­
kazuj
Czwartym, chyba najważniejszym, charakterystycznym nurtem k u l ­
tury ludzkiej jest religia, jako ogniskowa wszystkich p r z e j a w ó w k u l ­
tury, a to dlatego, że jedynie religia poprzez ludzką osobę oddziaływuje na wszelkie przejawy tej samej kultury. Jeśli bowiem nauka nie
m o ż e być oddzielona i przeciwstawiona moralności czy sztuce, to re­
ligia, bezpośrednio przemieniając sam podmiot, to jest ludzką o s o b ę ,
może się stać natchnieniem i uzasadnieniem dla samej nauki, dla mo­
ralności i dla sztuki. Religia bowiem jest m i ę d z y o s o b o w ą relacją: czło­
wieka i Boga, o ile ON staje się uzasadnieniem wszelkich form ludz­
kiego życia, które zyskuje swój ostateczny sens w p r z y p o r z ą d k o w a n i u
do Źródła swego bytowania, do Celu swych działań, do Wzoru racjo­
nalnego życia. Uznanie Boga w życiu c z ł o w i e k a wyprowadza go
z „absurdu istnienia" i ukazuje podstawy racjonalności życia, albo­
wiem wtedy człowiek doświadcza, że nie jest dziełem przypadku. Po-
68
Mieczysław Albert Krąpiec OP
siada bowiem racjonalne źródło ostateczne swego istnienia, Boga, któ­
ry zapragnął człowieka, pokochał go i wezwał go do wspólnoty osta­
tecznej życia. Wszystko zatem, co w życiu c z ł o w i e k napotyka, nie jest
t a k ż e tylko przypadkiem, ale staje się racjonalną d r o g ą swego ludzkie­
go pielgrzymowania. Jest bowiem ostateczne uzasadnienie ludzkiego
życia od strony źródła pochodzenia (człowiek stworzony przez Boga
na Jego obraz i p o d o b i e ń s t w o ) , ostatecznego przeznaczenia - celu, ja­
k i m jest ostateczne zjednoczenie się z Bogiem jako D O B R E M - P I Ę K N E M w nie k o ń c z ą c y m się życiu; jest uzasadnieniem racjonalności
sposobu życia, albowiem świat cały (rzeczywistość) jest odwzorowa­
niem I N T E L E K T U B O G A . Człowiek więc, w religijnej więzi, uświa­
damia sobie swoje uczestniczenie w życiu samego Boga, co nie tylko
wyzwala c z ł o w i e k a z chaosu absurdu, ale dostarcza podstaw mocnej,
radosnej nadziei wiecznego szczęścia.
W y m i a r religijnej relacji osobowej człowieka z Bogiem przybiera
postać nie tylko czysto indywidualną, lecz także społeczną, jako że
człowiek jest ze swej natury bytem społecznym. S p o ł e c z n o ś c i bowiem
umożliwiają ludzkie życie poprzez rodziny, szkoły, organizacje społeczno-ekonomiczne, poprzez szpitale, środki r ó ż n e g o rodzaju komuni­
kacji. I właśnie religia wyrażająca się w życiu s p o ł e c z n y m rodziny,
organizacji, państwa staje się czynnikiem zasadniczym tworzenia k u l ­
tury ludzkiej i osobowego życia tą kulturą. Ziściło się to szczególnie
w państwie polskich Piastów, gdy po przyjęciu chrztu wszystkie wątki
kultury chrześcijańskiej zostały wplecione w życie narodu. To ludzie
religii chrześcijańskiej obrządku łacińskiego zorganizowali szkolnic­
two (od bardzo licznych szkół parafialnych po uniwersytet), szpital­
nictwo, administrację kościelną i państwową, sądownictwo, system
prawny i nade wszystko życie moralne wraz z obyczajowością. Wszys­
tko to z a o w o c o w a ł o społecznym i indywidualnym dobrem, wyrażają­
cym się w narodowej świadomości doceniającej w a g ę polskiej naro­
dowej kultury, jako swoistej niszy kultury chrześcijańskiej.
Ostatnim, konstytutywnym czynnikiem narodu jest wola i chęć
utożsamienia się wszystkich jego członków z tymi czynnikami, które
stoją u podstaw jedności i więzi narodowej. Chodzi tu głównie o utoż­
samienie się ze wspólną historyczną kulturą temu narodowi właściwą.
Co to jest naród?
69
I na t y m tle stali się wybitnymi Polakami plemiennie obcy znakomici
twórcy i uczeni, tacy jak Samuel Linde, Wincenty Pol, Oskar Kolberg,
liczni ludzie wojska, a nawet osiedlający się w Polsce Ormianie, Ta­
tarzy. . .
Ż y w o p r z e ż y w a n a kultura j a k i e g o ś narodu posiada swój specyfi­
czny blask, który zwraca u w a g ę na ten w ł a ś n i e n a r ó d i w y r a ż a się
w j a k i m ś charakterystycznym dla narodu p r z e ż y w a n i e m k u l t u r o w e ­
go dobra.
I g d y b y ś m y się zapytali, j a k i to blask rozsiewa kultura narodu p o l ­
skiego i jakie dobro w osobowych p r z e ż y c i a c h P o l a k ó w s z c z e g ó l n i e
się ujawnia, to chyba m o ż n a p o w i e d z i e ć , że t y m s z c z e g ó l n y m blas­
kiem polskiej kultury i zarazem jej dobrem najbardziej cenionym jest
właśnie w o l n o ś ć c z ł o w i e k a (ludzkiej osoby) rozumiana najgłębiej jako
w o l n o ś ć ludzkich decyzji w realizowaniu dobra osobistego i narodo­
wego, co p o c i ą g a za sobą k o n i e c z n o ś ć obrony tak rozumianej w o l n o ś c i
jako „wolności od" zagrażającego zła osobowego i narodowego. W o l ­
ność osobowych decyzji w oddalaniu zła i realizowaniu dobra stano­
wiła o s n o w ę narodowej historii, zwłaszcza historię wojen obronnych
z najeźdźcami, których celem było zniewolenie narodu, pozbawienie
go wolności samodzielnych decyzji w realizowaniu osobowego dobra,
wyrażającego się w wierze, w rodzimej moralności i obyczajowości,
w przynależeniu do kultury chrześcijańskiego Zachodu.
Jak wiadomo, to wolność ludzkich decyzji stanowi istotę ludzkiej
wolności, w której my sami wybieramy dobro przedstawione nam
w sądzie praktycznym. To człowiek sam jest władny ocenić swe w ł a s ­
ne i swoich najbliższych dobro rzeczywiste. Taki akt decyzyjny jest
istotnym spełnianiem się c z ł o w i e c z e ń s t w a ludzkiej osoby, albowiem
tutaj my sami „ ś w i a d o m i e " i „ d o b r o w o l n i e " determinujemy się do l u ­
dzkiego działania, na podstawie racjonalnego (ludzkiego) rozeznania
dobra, a więc na widzeniu prawdziwego dobra (widzeniu prawdy
w „ m o i m " dobru) i sami dobrowolnie wybieramy, naszym w o l n y m
aktem w o l i , sądy o „ m o i m dobru", które staje się odtąd motywem
osobowego działania.
Jeśli akty decyzyjne są istotnym wyrazem wolności c z ł o w i e k a , sta­
n o w i ą ludzką w o l n o ś ć , to obrona tej w o l n o ś c i jest istotnie o b r o n ą ludz-
70
Mieczysław Albert Krąpiec OP
kiej osoby w jej źródle działania. Zrozumienie zatem wolności jest
spontanicznym rozumieniem ludzkiej osoby i jej niezbywalnych praw.
O w o rozumienie wolnego c z ł o w i e k a było w y r a ź n e w rozlicznych pis­
mach patriotycznych, stało się hasłem umieszczanym na sztandarach
- „za w o l n o ś ć nasza • wasza" i pochłonęło w walkach obronnych
(w obronie tak rozumianej wolności człowieka) o g r o m n ą ilość ofiar
życia ludzi młodych, którzy ginęli w obronie dobra istotnie ludzkiego.
Taka postawa c z ł o w i e k a w kontekście obronnych walk za wiarę, za
kulturę, za ziemię macierzystą jako konieczną kolebę życia narodu,
zaowocowała charakterystyczną dla Polaków emocjonalną racjonalnoś­
cią, angażującą wszystkie ludzkie siły w odparciu zagrożenia, jakie
niesie ze sobą nacierające zło. Owa emocjonalna racjonalność nie jest
„głupotą", jak to niektórzy - domowi i obcy felietoniści - niekiedy
o s ą d z a l i . Jest bowiem przede wszystkim racjonalnością, g d y ż jest
rozeznaniem dobra i zła i w z i ę c i e m ich „na serio" w o s ą d z i e i działa­
niu. Zagrażające zło m o ż e wszystko zniweczyć, a życie osobowe czło­
wieka, transcendujące ku wieczności może znikczemnić i zniewolić.
Stąd rozeznanie dobra i zła musi być rzeczywiste, g d y ż chodzi o naj­
w y ż s z e dobra, o sens bycia c z ł o w i e k i e m . Zarazem usunięcie tego zła
dokonuje się nie poprzez „ w c h o d z e n i e w u k ł a d y " ze złem, ale poprzez
radykalne przeciwstawienie się jemu. A ku temu konieczne jest wzbu­
dzenie emocji, która poddana rozumowi, jest w ł a d n a p r z e c i w s t a w i ć się
złu. Wzbudzenie w sobie, w sposób racjonalny, uczuć - płynących
z miłości dobra i odrazy ku złu - jest c z y m ś racjonalnym, ludzkim,
a nie tylko czymś „ r o m a n t y c z n y m " , czysto emocjonalnym. Stąd po­
służenie się w działaniu emocjonalnością, podniesioną nawet do naj­
w y ż s z e g o stopnia „ g n i e w u " , w obronie dobra, jest w ł a ś n i e p r z y k ł a d e m
charakterystycznym racjonalnej emocjonalności, którą d o s t r z e g a l i ś m y
nawet u dzieci w obronie L w o w a ; którą dostrzegaliśmy w śmierci
księdza Skorupki, śmierci Stefana Ż ó ł k i e w s k i e g o i jego nagrobnym
napisie Quam dulce et decorum est pro patria moń - jak słodkim
i zaszczytnym jest u m r z e ć za ojczyznę, jako znak d ó b r osobowych
c z ł o w i e k a . Dlatego obrony i walki Polaków pod K ł u s z y n e m , pod
Monte Cassino, pod W a r s z a w ą , w obronie Londynu, w Powstaniu
Warszawskim stanowią o w ą charakteryzującą polską kulturę narodo-
Co to jest naród?
71
wą „racjonalną e m o c j o n a l n o ś ć " w dziele zachowania wolności ludz­
kiej osoby i realnej możliwości jej osobowego rozwoju w perspekty­
wie Transcendensu i wieczności. I tych spraw nie m o ż n a się w s t y d z i ć ,
lecz przeciwnie, stawiać na ołtarzu religii, Dobra i Prawdy, bez czego
ofiara życia byłaby nieracjonalna.
To zaś, że właśnie umiłowanie wolności i jej charakterystyczny
sposób obrony - racjonalno-emocjonalny - stał się j a k i m ś w y r ó ż n i k i e m
polskiej „ m e n t a l n o ś c i " , pochodzi także z realiów naszego geopolitycz­
nego położenia; mamy bowiem za sąsiadów narody „ n i e - k a t o l i c k i e " :
p r a w o s ł a w n y W s c h ó d , islamskie tureckie P o ł u d n i e , protestancki Za­
chód. Nasza cywilizacja łacińska została „ściśnięta" przez cywilizację
turańską (mongolsko-moskiewską) i bizantyńską. W czasie r o z b i o r ó w
Polski stało się jawne, że religia rzymsko-katolicka „ p r z e s z k a d z a " za­
borcom w realizowaniu ich w y n a r a d a w i a j ą c y c h z a m i a r ó w . Obecna zaś
w kraju sakralna cywilizacja ż y d o w s k a nie stawała się czynnikiem
obrony narodowej kultury chrześcijańskiej, aczkolwiek wielu Ż y d ó w
przyczyniło się do rozwoju naszej kultury, z w ł a s z c z a w dziedzinie
nauki i sztuki.
Racjonalno-emocjonalny (w dużej mierze obronny) charakter naszej
narodowej kultury swoje korzenie zasadza na polu prawdy i dobra.
Racjonalność bowiem swe soki czerpie z prawdy, a emocjonalne dą­
żenia - z dobra i jego umiłowania. Naród bowiem przez stulecia ż y w i ł
przekonanie, że religia, którą w y z n a w a ł , jest religią prawdy i dobra,
a więc tych stron rzeczywistości, które doskonalą o s o b o w ą strukturę
bytową: rozum i wolę. Uważał, że „w prawdzie należy czynić miłość",
nie tylko w życiu osobistym, ale także w życiu społecznym; jeśli to
jest m o ż l i w e , także narodu w stosunku do siebie. N i e w ą t p l i w i e w ca­
łych dziejach ludzkości jest c z y m ś w y j ą t k o w y m stanowisko i sformu­
łowanie preambuły międzynarodowego traktatu unii Polski i L i t w y
zawartej w Horodle w 1413 roku, w okresie wielkich s p o r ó w o suwe­
renność plemion i narodów, w obliczu „nawracania" na religię chrze­
ścijańską przemocą i mieczem. Świadomość kulturowa Polaków wyraziła się
w tej jedynej, w dziedzinie prawodawstwa (międzynarodowego), formule:
„Miłość jedna nie działa marnie; promienna sama w sobie gasi za­
wiści - osłabia urazy - daje wszystkim pokój - łączy rozdzielonych -
72
Mieczysław Albert Krąpiec OP
podnosi upadłych - gładzi nierówności - prostuje krzywdy - wspiera
k a ż d e g o - nie osłabia nikogo.
I ktokolwiek się schroni pod jej skrzydła, znajdzie się bezpiecznym
- i nie ulęknie się niczyjej groźby.
M i ł o ś ć tworzy prawa - rządzi k r ó l e s t w a m i - z a k ł a d a p a ń s t w a prowadzi do dobrego stanu Rzeczypospolitej. A kto nią wzgardzi ten wszystko utraci. . . "
M i ł o ś ć - c a n t o , jako natchnienie unii Polski i L i t w y - wyrażona
w tekście sejmowym w Horodle, wskazała na podstawy współżycia
n a r o d ó w i ich praw; zarazem zyskała swój wyraz „ h y m n u o miłości"
nawiązujący do hymnu świętego Pawła z I Listu do Koryntian r. 13,
gdzie jest ujawniony i podkreślony najwyższy wymiar m\łośc\-caritas,
k t ó r a nigdy nie ustaje i zarazem jest p o d s t a w ą ludzkiego d z i a ł a ­
nia.
Unia horodelska z 1413 roku wiążąca - dobrowolnie - w jedno
p a ń s t w o różne narody, a nie dokonana poprzez podboje i z w y c i ę s t w a
militarne, mogła d o k o n a ć się jedynie z pragnienia dobra, przez jedno­
czące się narody; a „pragnieniem dobra" jest właśnie miłość będąca
motywem ludzkiego działania. Jak bardzo dojrzałymi intelektualnie i
moralnie okazali się w tym czasie c i , którzy stanowili prawa i państwa.
Jednym z ówczesnych p r z y w ó d c ó w Polski był rektor Akademii Kra­
kowskiej Paweł W ł o d k o w i c , który stanął w obronie suwerenności na­
rodu, w tym szczególnie narodu litewskiego, a także polskiego, gdy
na Soborze w Konstancji oskarżył K r z y ż a k ó w o zbrodnicze agresje
pod pozorem nawracania na w i a r ę c h r z e ś c i j a ń s k ą . Proces w y g r a ł
i wsławił wobec całego świata Polskę i krakowski uniwersytet i w spo­
sób znaczący zainicjował doktrynę o prawach n a r o d ó w . W ł a ś n i e do
P a w ł a W ł o d k o w i c a n a w i ą z a ł w swym w y s t ą p i e n i u w dniu
5 października 1995 roku w siedzibie N a r o d ó w Zjednoczonych w No­
w y m Yorku Ojciec św. Jan Paweł I I , wzywający Zjednoczone Narody
do pogłębienia „praw c z ł o w i e k a " poprzez wyakcentowanie praw na­
r o d ó w do istnienia, do własnej kultury, do suwerennego ich rozwoju.
Jan Paweł II nawiązał do działalności i teorii Pawła W ł o d k o w i c a ,
świadcząc o w k ł a d z i e myśli polskiej w d z i e d z i n ę o g ó l n o l u d z k i e j
kultury.
Co to jest naród?
73
Gdy Naród Polski był uciemiężony, w wyniku m i ę d z y n a r o d o w y c h
układów z sowietami i gdy imperializm sowiecko-rosyjski zyskał swo­
je „uzasadnienie" nie tylko w postaci dokonanych napaści na W ę g r y ,
Czechosłowację, N R D - ale także w postaci teorii B r e ż n i e w a o „ogra­
niczonej s u w e r e n n o ś c i " państw socjalistycznych, polskie terytoria na­
wiedził sekretarz generalny sowietów M i c h a i ł Gorbaczow. W ó w c z a s
to on był podziwem dla całego świata. W czasie jego bytności w War­
szawie na Zamku K r ó l e w s k i m (w Sali Balowej) w dniu 14 lipca 1988
roku o d b y ł o się jego spotkanie z przedstawicielami polskiej nauki.
W ó w c z a s „ p o z w o l i ł e m sobie" (co później zyskało uznanie polskiego
episkopatu i ludzi kultury) na „ u p o m n i e n i e s i ę " o s u w e r e n n o ś ć naro­
dową w nawiązaniu do działalności i doktryny Pawła W ł o d k o w i c a .
M o ż e warto tutaj p r z y p o m n i e ć treść tego wystąpienia:
„ P a n i e Sekretarzu Generalny,
Panie Przewodniczący Rady P a ń s t w a !
W s p ó ł c z e s n a , ż y w o dyskutowana, problematyka praw c z ł o w i e k a ,
suwerenności n a r o d ó w i państw, ma swe historyczne i merytoryczne
sformułowania w polskiej kulturze, tak w okresie średniowiecza, jak
i dzisiaj. Sam problem ograniczenia suwerenności p a ń s t w o w e j i naro­
dowej, powiązany ostatnio ze słynną doktryną Breżniewa, pojawił się
w historii Polski i Europy j u ż w średniowieczu w postaci s ł y n n e g o
sporu z Zakonem Krzyżackim, którego ideologią było nawracanie na­
wet siłą i mieczem ludów pogańskich na chrześcijaństwo.
Krzyżacy, sprowadzeni na ziemie polskie dla obrony przed najaz­
dami plemion pruskich, zmienili doktrynę obrony w doktrynę agresji.
I wówczas rektor Akademii Krakowskiej, P a w e ł W ł o d k o w i c , na So­
borze w Konstancji w XV wieku opracował i uzasadnił doktrynę o su­
werenności narodów i państw. Jako niemoralną i błędną ogłosił dok­
trynę ograniczającą s u w e r e n n o ś ć n a r o d ó w , nawet w imię n a j w y ż ­
szych w ó w c z a s i d e a ł ó w szerzenia c h r z e ś c i j a ń s t w a i nawracania nań
mieczem i siłą.
74
Mieczysław Albert Krąpiec OP
Od tego czasu w ś w i a d o m o ś c i P o l a k ó w zawsze b u d z i ł a sprzeciw
doktryna ograniczania suwerenności narodów w imię jakichkolwiek,
nawet najszczytniejszych ideałów. P o w s t a ł a jeszcze w średniowieczu
koncepcja suwerenności p a ń s t w i n a r o d ó w zyskuje dzisiaj swe pogłę­
bione, teoretyczne uzasadnienie w uznaniu s u w e r e n n o ś c i c z ł o w i e k a ,
osoby ludzkiej.
To osoba ludzka jest pierwszym suwerenem, pierwszym podmiotem
praw ludzkich i o b o w i ą z k ó w - przez to, że tylko c z ł o w i e k swoim
poznaniem i swoją miłością m o ż e ogarnąć siebie, świat i wszystko to,
co go otacza i d o k o n a ć a k t ó w decyzji. Suwerenna decyzja c z ł o w i e k a
jest ostateczną p o d s t a w ą suwerennej decyzji p a ń s t w a . Tak jak ludzka
osoba nie m o ż e stać się tylko rzeczą i t r a k t o w a n ą być t y l k o jako rzecz
i przedmiot decyzji silniejszego, bo zawsze jest ż y w y m podmiotem
i suwerenem w stosunku do własnych decyzji i praw. Tak tę sprawę
widzieliśmy w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, gdzie przed laty
d y s k u t o w a l i ś m y o t y m z kolegami, w tym także profesorem Karolem
Wojtyłą, naszym dawnym kolegą, dzisiaj p a p i e ż e m Janem P a w ł e m I I .
I w ł a ś n i e dzisiaj Jan P a w e ł II w swym powszechnym nauczaniu nie­
ustannie podkreśla s u w e r e n n o ś ć i p o d m i o t o w o ś ć osoby ludzkiej, pra­
wa człowieka, jego g o d n o ś ć jako podmiotu, a nie przedmiotu, jako
celu, a nie środka wszystkich ludzkich działań. Wypowiedzi Pana Se­
kretarza Generalnego M i c h a i ł a Gorbaczowa zdają się w s p ó ł b r z m i e ć
z koncepcją podmiotowości człowieka, narodów i państw - w ó w c z a s ,
gdy p o d k r e ś l a partnerstwo w decyzjach i r o z w i ą z a n i a c h r ó ż n y c h
spraw. Gdyby to było jeszcze j a k o ś potwierdzone, to ludzkość poczu­
łaby się bezpieczniejsza".
Na to przesłanie M. Gorbaczow nie o d p o w i e d z i a ł od razu, lecz
przysłał drukowaną o d p o w i e d ź pisemną. Oto niektóre wyjątki tej od­
powiedzi:
„. . . Podoba mi się p o r ó w n a n i e , które p r z e p r o w a d z i ł Profesor Krą­
piec, pomiędzy suwerennością każdego człowieka, a całkowitą suwe­
rennością rozwoju k a ż d e g o kraju. Tak, nasze kraje stały się „ d o r o s ł e "
także w rozwoju socjalistycznym i nie potrzebują ani pouczeń, ani
instrukcji. Ale myślę, że m o g ą one i będą się ucz yć od siebie wzajem­
nie z własnej w o l i . I w tym widzę j e d n ą z najważniejszych zalet praw-
Co to jest naród?
75
dziwie r ó w n o p r a w n y c h , partnerskich stosunków, które nie krępują ni­
kogo, a wszystkim przynoszą korzyść. I jeżeli profesor uważa, że po
to, aby ludzkość poczuła się bezpieczniej, należy podkreślić nasze
przywiązanie do właśnie takich konsekwentnie partnerskich stosun­
ków, czynię to z radością. . . ".
Prawa n a r o d ó w w dobie obecnej m u s z ą być coraz mocniej akcen­
towane w obliczu ogromnej przewagi p a ń s t w i n a r o d ó w bogatych,
potężnych w bronie niszczycielskie i zarazem niezmiernie ubogich
w dziedzinie moralnej. Sprzężenie bowiem potęgi materialnej i nisz­
czycielskiej z nędzą moralną jest rzeczywistym zagrożeniem dla całej
ludzkości, a zwłaszcza dla narodów bogatych w historię i swoją naro­
d o w ą kulturę. Jeszcze nie widać - w dzisiejszym układzie s t o s u n k ó w
m i ę d z y n a r o d o w y c h - realnej, opartej na faktach i prawach, pozytywnej
zapowiedzi ułożenia stosunków dla wszystkich pomyślnych. Stąd wo­
łanie Jana P a w ł a II o prawa narodów zostało w środkach masowego
przekazu wyciszone. . . , by może z a p e w n i ć „wolność do z ł a " dla
materialnie silnych, a moralnie nikczemnych, jak tego d o ś w i a d c z y l i ­
śmy po ostatniej drugiej wojnie światowej od strony r ó w n i e zdemo­
ralizowanych zwycięzców.