A panienka znowu spóźniona!
Transkrypt
A panienka znowu spóźniona!
Kategoria: Reportaż Literacki Autor: Aleksandra Krawczyk Adres szkoły: III Liceum Ogólnokształcące im. Cypriana Kamila Norwida ul. Kilińskiego 15 22-400 Zamość Opiekun: Eliza Leszczyńska-Pieniak A panienka znowu spóźniona! Są trzy, każdy z nich inny, jednak każdy jest inny, na swój sposób wyjątkowy. Dzięki nim te kilometry, które pokonują nie są straszne. Stają się codziennością, bynajmniej nie szarą i pospolitą. Jak na złość ‘Minęła właśnie 7. Czas na wiadomości.’- te słowa towarzyszą jej i kilkudziesięciu osobom pięć razy w tygodniu, od poniedziałku do piątku. Dzisiaj jest wtorek, zostały więc jeszcze trzy dni. Przed chwilą stała dobre pięć minut na mrozie bo jak zwykle się spóźnił. Chociaż nie, wyjątkowo ona przyszła dzisiaj wcześniej po tym jak wczoraj zniknął jej z przed nosa. I nawet nie zdążyła go złapać na czerwonym świetle. Zawsze ma to szczęście, że zatrzymuje się zaraz za przystankiem, a wczoraj jak na złość, było zielone. ‘Moja mama zawsze mi powtarza, że to moje grzebanie się mnie kiedyś zgubi. Gorzej gdy przegapię coś znacznie ważniejszego niż poranny szkolny autobus.’ Kinga, prawie osiemnastoletnia licealistka w autobusie spędza znaczną część swojego życia. To nim dojeżdża codziennie jakieś 35 kilometrów do szkoły, co daje jakieś dwie godziny dziennie, czasem więcej. Jednak nie traktuje tego jak karę, za bardzo już się do tego przyzwyczaiła. Jazda autobusem może być naprawdę przyjemna. O ile inni pasażerowie na to pozwalają, rzecz jasna. Co nie dosłyszy to zmyśli Rano jest zwyczajnie, w miarę spokojnie. Każdy zmarznięty powoli wchodzi i szuka sobie miejsca. Wiadomo- kto wsiada wcześniej ma swoje stałe siedzenie, kto wsiada po drodze ma gorzej. Bywało tak, że nie było nawet rano miejsca i trzeba było stać. Było to zbyt uciążliwe nawet dla licealistów, którzy jak mogłoby się wydawać nie powinni mieć z tym problemu. A jednak mieli i Kinga czasem miała dość tych wiecznych narzekań. Na szczęście teraz zrobili już z tym porządek i w jednym autobusie jest tyle osób ile powinno być. Bo jeżdżą aż trzy, aż tyle młodzieży dojeżdża do szkół zamojskich. I tak mija te 40 minut. Większość pada na siedzenia i od razu odpływa. Inni z determinacją wyciągają książkę lub zeszyt i odrabiają pracę domową albo po prostu się uczą. Są też tacy, którzy całą drogę spędzają na plotkowaniu, słuchaniu muzyki czy też pochłanianiu śniadania, którego nie zdążyli rano zjeść. Najgorzej jednak jest po weekendzie. Kinga nigdy nie zrozumie typów, którzy od rana przechwalają się ile wypili, kogo zaliczyli, co pamiętają a czego nie. Niektórzy z nich nie są świadomi jakie skutki mogą mieć takie przechwałki. Ktoś usłyszy jedną część zdania, resztę dopowie, poda dalej i plotka gotowa. Kinga dzisiaj wyjątkowo może odespać, całą noc spędziła na robieniu zadań z matmy, jutro sprawdzian. Dziewczyna wchodząc do autobusu siada obok znajomej koleżanki i prawie natychmiast zamyka oczy i odpoczywa. Znaki rozpoznawcze Jeden jest bordowy- ma dość wygodne siedzenia, jednak strasznie mało w nim miejsca i często można odczuć czyjeś kolana wbijające się w plecy. Poza tym jest bardzo gorąco. Tak, w zimie to bardzo dobrze, świetnie. Gorzej gdy w maju albo czerwcu temperatura w autobusie przekracza tę na zewnątrz. Wtedy to nawet otwarte okna nie pomagają. Inny jest żółty, czy też może biało żółty, jaka to różnica. Nazywany jest po prostu ‘samolotem’. Dlaczego? Tego Kinga nie wie, ale chyba chodzi o to, że mimo wszystko jest najwygodniejszy, jeżeli w ogóle o jakimkolwiek komforcie można tutaj mówić. Niestety do niego zawsze jest najwięcej chętnych w drodze powrotnej, a że ona rzadko ma ochotę się przepychać- nie jeździ nim zbyt często. W tym roku doszły dwa nowe autobusy, które jeżdżą na zmianę. Są trudne do opisania w kolorystyce, wiadomo tylko, że mają wymalowany napis ‘PHILBERT’. I jeden z nich ma siedzenia jak w autobusie podmiejskim, tak też jest więc nazywany. Ten też podmiejski zatrzymał się dziś na ich przystanku. ‘Trochę niewygodnie będzie, ale kiedy ma się za sobą nieprzespaną noc, da radę odpocząć wszędzie’ mówi dziewczyna. W zależności od luksusu jakim charakteryzuje się dany pojazd uczniowie z większą lub mniejszą chęcią do niego wsiadają. Codziennie więc rozgrywa się walka o miejsce, w której niezwykle ważne są znajomości. Oczywiście po to, żeby mieć zawsze kogoś kto zająłby miejsce, bo o nie jest niezwykle trudne. Dla Kingi jest to ważne, zwłaszcza że niejednokrotnie zdarzało jej się biec również na autobus powrotny i słyszeć od kierowcy coś w stylu ‘ Znowu musiałem na Ciebie czekać!’ albo ‘ Co wy tam robicie w tej szkole, że nie możecie się wyrobić na czas’ . Zapalniczka i inne przygody Trzeba również wspomnieć o kierowcach, oni są przecież częścią tej autobusowej społeczności. Kinga uśmiecha się na pytanie o nich. ‘ Kierowcy w tej firmie zmieniają się jak rękawiczki. W tamtym roku mieliśmy swoich trzech kierowców, po których wiedzieliśmy mniej więcej czego się spodziewać.’ Tak więc weźmy chociażby niejakiego pana Mietka. Starszy pan o wiecznie niezadowolonym wyrazie twarzy. Klnie jak szewc, ale za to szybko jeździ. Czasem chyba za szybko, ale kogo to obchodzi, właściwie dla wszystkich to lepiej. Chłopcy zawsze śmiali się z jego wyprzedzania, bo to czasem było niebezpieczne, ale skoro nie doszło nigdy do żadnego wypadku, to kto by się tym przejmował. To właśnie jego Kinga lubiła najbardziej, szczególnie za tą szybką jazdę powrotną Ciekawym zjawiskiem był kierowca, którego nie wiadomo dlaczego nazywano Rumunem. Trafił na wyjątkowo pechowy czas dla kierowców: mroźna zima i wiecznie psujące się autobusy. Kilka razy pojazd w czasie jego jazdy po prostu zamarzał i nie był w stanie jechać.’ Któregoś ranka zatrzymaliśmy się w połowie drogi i czekaliśmy w mrozie –20 na autobus który musiał zawieźć ludzi do Zamościa i jeszcze po nas wrócić. Innym razem stanęliśmy w drodze powrotnej na głównej zamojskiej ulicy a niejaki Rumun po sprawdzeniu co się dzieje poprosił o zapalniczkę. Wszyscy z przerażeniem próbowali zgadnąć co on majstruje z zapalniczką przy silniku. Pojawiały się nawet głosy, że jeszcze nas podpali’- śmieje się dziewczyna. Jednak wtedy nie było im do śmiechu. Dotarli do domu po dwóch godzinach marznięcia. Czerwone światło Teraz jest trochę inaczej. Żeby dostać się do autobusu trzeba już przejść się na przystanek. Nie jest on zbyt daleko, ale i tak na wiadomość, że autobus nie będzie jak kiedyś elegancko podjeżdżał pod budynek szkoły , większość zareagowała dość krytycznie. Narzekaniom i okrzykom niezadowolenia nie było końca. No, ale jak trzeba to trzeba. ‘Najgorsze jest jednak to, że akurat teraz w pobliżu budują nowe wielkie centrum handlowe, co wiąże się z ciągłymi budowami, remontami i nowym chodnikiem. Nikim jednak ten chodnik powstanie trzeba chodzić po błocie, co nie jest zbyt przyjemne.’ W dodatku to przejście dla pieszych- zielone światło świeciło się tak krótko, że trudno było przez ten czas w ogóle przejść na drugą stronę ulicy. Teraz jest już lepiej, ale i tak są tacy którzy nie lubią stać i przechodzą na czerwonym. Czasem są do tego najzwyczajniej w świecie zmuszeni, bo autobus już przyjechał i wtedy nie patrzy się na światło, tylko czy można przejść i czy się zdąży. Kindze zdarzało się to dosyć często, ale teraz już nie słyszy tak jak kiedyś ‘A panienka znowu spóźniona!’. Opanowała technikę ubierania się i biegu w szybkim tempie, tak żeby być na czas. Dzisiaj zmęczona po ciężkim dniu nauki, zbiera się w sobie i ledwo żegnając się z koleżankami, wybiega ze szkoły. Po drodze zapina granatowy płaszcz i czarne rękawiczki. Szybkim ruchem poprawia spadającą z ramienia torbę i biegnie starając się nie wpaść w okropne błoto, które powstało po porannym deszczu. Od sprawdzianu do przepisu na naleśniki Gdy dobiega na miejsce dwa pojazdy, jeden po drugim podjeżdżają. Widząc znajomych idzie w ich kierunku i krzyczy by zajęli miejsce też dla niej. Po chwili jednak ginie w tłumie licealistów, którzy tłoczą się i popychają przy wejściu. I już jest, miejsce pod oknem, zaraz na początku. Czekamy aż wszyscy usiądą na swoich miejscach i ruszamy. Wokół słychać szum rozmów, krzyki, wybuchy radości. Każdy komentuje co było w szkole, kto co dostał, jak mu poszedł sprawdzian i jak spędzili długą przerwę. Obgadują, narzekają na nauczycieli, na trudne sprawdziany, na złe oceny. Chwalą się sukcesami, takimi jak to, że udało im się ściągnąć na fizie, a facet z historii na szczęście nie pytał. Można też usłyszeć o tym, kto zdał prawko, a kto dopiero ma dzisiaj egzamin. Tematów jest nieskończenie wiele, od szkoły, przez to co leci dzisiaj w telewizji, po przepis na naleśniki z warzywami. Często można słyszeć o nieuchronnie zbliżającej się maturze, ale Kinga jeszcze nie chce o tym słyszeć, ma przecież jeszcze rok. Odwraca się więc do koleżanek i pyta kiedy w końcu wybiorą się na te ustalane od dawna zakupy. Przystanek :dom Tak mija podróż do Tomaszowa. Po burzy szumu i hałasu, atmosfera w autobusie uspokaja się. Gdzie niegdzie słychać pojedyncze rozmowy, nie są jednak one na tyle głośne by zwracać na nie szczególną uwagę. Każdy odpływa we własny świat, myśląc o tym co będzie na obiad i kiedy wreszcie dojadą do domu. Po drodze zatrzymujemy się, żeby kolejni pasażerowie mogli wysiąść, to w Polanówce, to w Krynicach, a potem w Tarnawatce. Prawie zupełnie pusto robi się jednak dopiero w Tomaszowie. W końcu jest i przystanek Kingi. Dziewczyna jeszcze w pełni nie rozbudzona zbiera swoje rzeczy i powoli wraz z kilkoma innymi osobami wysiada. Wysiada, by jutro znowu, jak każdego dnia biec na przystanek, a potem spotkać się z dobrze znanymi jej twarzami. To jej codzienność, jak drugi dom.