Martyna 4

Transkrypt

Martyna 4
Martyna 4
W którym Martyna musi wykazać, że jej mózg ogarnia nieco
więcej niż horoskopy
Spokojna, lecz krótka noc przeminęła bezpowrotnie w chwili, w
której Martyna przegrała
z
kretesem w
starciu
z
ograniczeniami
pojemności
własnego
pęcherza. Wstała ze
skotłowanej pościeli i stanęła na środku pokoju, próbując
sobie przypomnieć drogę do łazienki. Kiwała się z na wpół
przymkniętymi oczami i po chwili namierzyła szczyt kręconych
schodów znajdujący się po prawej stronie pokoju. Ruszyła
w dół, ostrożnie pokonując dwa zakręty, i wreszcie stanęła
na wprost łazienki. Tknęła ją myśl, że projektant statku,
znając upodobania rezydentów do browaru, powinien stworzyć
drugi kibel na górze, ewentualnie rurę strażacką w miejsce
eleganckich schodów. Niosąc pod powiekami widok syna Szefa
zjeżdżającego w pośpiechu na pierwszy poziom,
bluźnierczo
i
z
westchnieniem
ulgi
błękitnego
Zostawmy
ją
zachichotała
wpadła
do
przybytku.
na
kwadrans,
po którym wyłoni się odświeżona z
łazienki,
i
zajmijmy
się
analizą
dotychczasowych
zdarzeń z perspektywy trzeźwego umysłu.
Analiza zdarzeń z perspektywy trzeźwego umysłu
Niestety,
ten
opowieści. Po
program
jest
niedostępny
usłyszeniu rżenia autora
do
końca
zostaw wiadomość. Dziękujemy.
Skoro tak, to poczekajmy chwilę cierpliwie pod drzwiami
łazienki i skupmy uwagę na malowidłach pstrzących
ścianę
wokół włazu wejściowego. Nie da się ukryć, że syn Szefa
miał wyrafinowany gust, ścianę zdobiły bowiem przeróżne
Kossaki
i Berezowskie,
dało
się
również
namierzyć
szkice
Picasso
i Norwida. To, co wprawiłoby w zachwyt
każdego wielbiciela sztuki, okazało się jedynie plamą kolorów
na ścianie dla wyłaniającej się z łazienki Martyny. Może
to
i
dobrze,
niewiedza
powstrzymała
bowiem zapłon
chciwości w jej podpuchniętych oczach. Nasza nieco
zdezorientowana
bohaterka
stanęła naprzeciwko kręconych
schodów, nie spuszczając jednak z oczu otwartych zachęcająco
drzwi do salonu.
Po dłuższej chwili wahania
zrezygnowała z potrzeby
natychmiastowego sprawdzenia daty ważności zapasów piwa i
poszła w kokpitu.
Zgodnie
z
jej
przewidywaniami
podstępne
komputery
jedynie udawały stan błogiej hibernacji. W odpowiedzi na
odgłos
kroków Martyny
Środkowy
zdradziła intensywność przemyśleń
błysnął
lampką, która
twardego dysku. Ten po
lewej właśnie udawał, że
się budzi
i Martyna mogłaby
przysiąc, że coś mu chrupało w obwodach, gdy powoli odpalał
zaspany monitor.
– Dzień
i
nie
dobry
powiedziała
czekając
Monitory,
ciągi
–
na
całkiem
liczb
i
uprzejmie
zaproszenie,
już
bohaterka
usiadła w fotelu.
ożywione,
postękiwały
nasza
generowały
świetliste
z wysiłkiem.
Jabłko, całkiem zdechłe, rdzewiało sobie cichutko. Środkowy
komputer wyświetlił po chwili powitalne hasło: „Witamy w Raju
3.14” i zaszumiał figlarnie wiatraczkiem.
– Dzień dobry –
nadzieję, że się
odpowiedział równie
wyspałaś i teraz
uprzejmie.
–
Mam
wysłuchasz w końcu wszystkiego, co wysłuchać i zrozumieć
musisz.
– To wszystko zależy od tego, czy mi powiesz, co ja tu
właściwie robię – odpaliła słodko Martyna i z obojętną miną
zajęła się zeskrobywaniem lakieru z paznokci.
– Nie
rozluźniaj mnie, babo!
–
parsknął metalicznym
śmiechem Środkowy,
gubiąc
bezpowrotnie przesłodzoną
uprzejmość. – A jak myślisz? Wycieczka krajoznawcza?
Sekretna misja konsultantki Avalonu?
– Avonu, jeśli już – poprawiła z godnością Martyna.
– A co mnie to, kuźwa, obchodzi? Jak dla mnie może być nawet
Panteonu albo freonu! – odparł rozsierdzony komputer. –
Przysłał cię syn Szefa, tak? Znaczy wiedział, co robi,
tak? I ty mnie teraz pytasz, co ty tu robisz? Martyna,
do nędzy, powinnaś mi wydawać komendy, a nie zadawać
durne pytania.
– Komendy,
powiadasz?
leniwa konsultantka
tu kawę, natychmiast!
–
do
wyszczerzyła
się
radośnie
nasza
spraw kosmetyków. – No to dawaj mi
Komputer zaiskrzył złością, ale po chwili skapitulował
i wyświetlił komunikat: „Zamówienie przyjęte. Nasza dyżurna
winda realizuje zamówienie z kuchni”.
– No!
–
sapnęła
z
satysfakcją Martyna.
–
I właśnie o
to
mi chodziło! A teraz gadaj mi, co ja tu robię? Tylko
grzecznie! – dodała moszcząc się wygodnie. – Bo jak nie, to
zrobię tu takie sztuczki, jakich nawet Ewa nie pokazała.
– Baby… – jęknął żałośnie Środkowy i po chwili zawtórował mu
kumpel z lewej strony. – Po jasną cholerę nam tu nierozumne
baby? Gdyby nie alzheimer Szefa…
– No, no, no! – uniosła się na fotelu Martyna. – Tylko nie
baby! Po kolei gadaj! Jaki alzheimer?
– No, Szef się zestarzał i
które… – Środkowy zawiesił
błyskać obwodami.
zaczął podejmować decyzje,
się z premedytacją i zaczął
– …które były do dupy? – dokończyła usłużnie Martyna
rzuciła po namyśle: – Kiedy to się zaczęło?
i
– Jakieś trzy tysiące lat temu – pisnął przestraszony Lewy.
– Nie było tak źle… na początku… – sprostował Środkowy.
– No nie było – przytaknął skwapliwie Lewy i po
chwili wahania dodał – Ale syn Szefa się wnerwiał, bo
Szef ciągle się czepiał i w ogóle.
– No czepiał się, czepiał! Jak się miał nie czepiać,
kiedy syn sprowadzał tu różne dziwactwa? Pamiętasz tych z
Marsa?
– Teraz macie gościa z blokowiska – powiedziała stanowczo
Martyna
i walnęła pięścią w
stół. –
I koniec z
niesubordynacją! Proszę mi natychmiast wyświetlić przeznaczoną
dla mnie prezentację!
– Służę uprzejmie – wymamrotał Środkowy i rozbłysnął feerią
barw.
Martyna wlepiła
tajemniczym
Środkowego.
oczy w monitor
spektaklu. W
jej
uszy
i
skupiła
sączył
się
na
się łagodny głos
Opowieść Środkowego
– Strategicznie
rozmieszczone
statki
od
tysiącleci
patrolowały przestrzeń kosmiczną. Dowódcami byli przeważnie
gruntownie przygotowani absolwenci Akademii Szefa. Wszystko
toczyło
się
sprawnie
do
czasu,
gdy
syn
Szefa
postanowił wzorem swoich sióstr wstąpić na uczelnię i
szkolić się na pilota statku. Gdy chłopak z trudem
osiągnął absolutorium i było jasne, że raczej nie obroni
dyplomu, Szef się nad nim zlitował i powierzył mu warunkowo
Raj 3.14. Piękne to były czasy! Syn rozkręcał się,
podróżował
bez wytchnienia
i
zapraszał
na pokład
kolejnych gości. Zdawało się, że wszystko jest na
dobrej drodze i że w kampanii wrześniowej syn Szefa w
końcu się obroni. Szef pociągnął za sznurki i młody
dostał jako pracę dyplomową maleńką planetkę na końcu
świata. Młody kilkakrotnie ją odwiedził i wracał na
statek wielce zadowolony. W czasach, gdy Szef już
naprawdę
musiał
iść
na terapię, Młody
znalazł
paru
kumpli na planetce, konkretnie w miejscu, które nazywało
się Jamajka, i co wieczór wracał na czworakach do purpurowej
sypialni.
– To było mniej więcej
zapuścił długie włosy –
w tym czasie, gdy syn Szefa
podpowiedział usłużnie Lewy.
Środkowy odchrząknął metalicznie i powrócił do brutalnie
przerwanego wątku:
– Gdyby Szef wiedział, co tu się dzieje, z pewnością
wkroczyłby do akcji, ale klinika, w której się leczył z
chronicznego zapominania wszelkich faktów, nie udzielała
przepustek. Zresztą, nic by
to nie dało, bo zanim Szef
dotarłby do Raju 3.14, zapomniałby o celu swojej wizyty.
Trudno się dziwić, że Młody czuł się bezkarny i
skakał jak konik w ziemskiej czasoprzestrzeni,
swój porządek rzeczy. W twórczym natchnieniu
okrutnie, co do dziś dnia
życiu
planety.
Szczęśliwie
ustalając
nabruździł
kładzie się cieniem
dla wszystkich, Szef
na
po
intensywnej terapii zaczął lepiej kojarzyć fakty i
słuchając szeptów za plecami, wysnuł wniosek, że jego syn
robi se jajca. Wkurzył się strasznie, w końcu nikt nie lubi
świecić oczami przed rektorem uczelni, więc nakazał pewnej
doświadczonej
pilotce,
by przywlekła młodego przed jego
wnerwione oblicze.
– Pamiętam ją! Taka ruda i wściekła jak diabli! –
pisnął Lewy.– Wpadła tu jak burza, latała po pokojach i
trzaskała drzwiami, a kiedy odkryła, że syna Szefa znowu na
Ziemię wymiotło,
to ze złości polazła
do
lodówki
i
wyciągnęła z niej browara. Potem przyszła tu do nas
i
nakazała
dżipiesowi,
by zlokalizował Młodego.
– Nasze polskie piwo wyjęła? – wtrąciła zaintrygowana Martyna.
– Gdzie tam! –
Młody szmuglował
parsknął
samoróbę
Lewy – Dwa
z Palestyny.
tysiące
lat
temu
Chrząknięcie Środkowego było wielce wymowne, więc Lewy w
obronnym geście wygasił monitor, a Martyna zamknęła gębę i
umościła się wygodnie w fotelu.
– Mogę kontynuować? –
Środkowy. – No to może
ruda pilotka namierzyła
Ziemię. Zadanie wydawało
niespodziewane
cyfrową
wiedzą
właśnie
w
miłośników
zapytał
sztywno
i
retorycznie
wróćmy do głównego wątku, w którym
syna Szefa i teleportowała się na
się banalnie proste, ale zaszły
komplikacje.
Zgodnie
z naszą
skąpą
pilotka
dorwała
Młodego,
który
był
trakcie montowania
wina.
Młody
stał
postacią i ciężko było
wiemy, jakiego podstępu
jakiejś
dziwnej
grupy
się
powszechnie
znaną
tak po prostu go zwinąć. Nie
użyła ruda, grunt że chyba
skutecznego, bo za kilka dni odstawiła syna Szefa na Raj
3.14 i z tego, co wiemy, po rozmowie z Szefem dostał
areszt domowy. Ruda wepchnęła go bezceremonialnie do środka
i zmieniła kod w drzwiach wejściowych. Młody miotał
się
kilka
dni
bezsilnie, próbując znaleźć
drogę
ucieczki, ale później się podłamał. Jedyną osobą, która
mogła go odwiedzać, był taki jeden Lucek w złotej szacie.
Przywoził browary
i dobre słowo. Podczas pierwszej wizyty
skonfiskował Młodemu klucze i od tej pory nosił je zawsze przy
sobie. I tak sobie leniwie płynął czas. Syn Szefa siadywał w
kokpicie i kazał pokazywać sobie aktualne raporty o życiu
na Ziemi. Strasznie go cieszyło, że tam ciągle o nim
pamiętali. Wertując kolejne
raporty,
rechotał radośnie,
zwłaszcza
przy
doniesieniach
z
wczesnego
ziemskiego
średniowiecza.
– I pewnie spokój by trwał do dzisiejszego dnia, gdyby nie dwa
wydarzenia – wtrącił się Lewy.
– Dokładnie! – podchwycił Środkowy, tak zaaferowany
opowieścią, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że Lewy mu się w
wątek wcina. – Najpierw otrzymaliśmy raport o tym, że z Szefem
jest beznadziejnie i że pamięć mu całkiem sfiksowała. W
związku
z
tym
jego
trzy
córki,
które
przejęły
dowodzenie, stanowczo
zażądały
wypuszczenia
brata
z
domowego aresztu. Potem dowiedzieliśmy się, że Lucek
przekazał klucze komuś na Ziemi.
– I to był ostatni raz, kiedy ich widzieliśmy – szepnął Lewy.
– Potem zjawiłaś się ty.
Martyna poczuła się nieco
skrępowana wymowną ciszą, która
wspomagana
jedynie jednostajnym szumem procesorów opadła
ciężką kurtyną na kokpit i na jej skołatane myśli.
– Dlaczego ja? – zapytała w końcu Martyna.
– Myśleliśmy, że ty nas oświecisz – odparł sztywno Środkowy.
– Nic z tego – pokręciła głową nasza bohaterka. – Nie mam
zielonego pojęcia. Nie wiem nawet, po jasną cholerę tu jestem.
– No jak to? – odezwał się zdziwiony Lewy. – Musisz naprawić
ten bajzel.
– Zbawić świat? – parsknęła Martyna.
– No bez przesady – sprostował śmiertelnie poważnie
Środkowy.
–
Chodzi
wyłącznie
o posprzątanie na jednej
małej planetce.
– A dajcie mi święty spokój! Ja chcę do domu i mam to dupie!
– Podać
piwo?
–
zapytał
usłużnie
Lewy,
głosem
zdradzającym
wieloletnią
wprawę
w
radzeniu sobie w
podobnych sytuacjach.
– No daj – poddała się zupełnie już przekonana do pomysłu
Martyna. – Ale nadal nie wiem, czego wy ode mnie chcecie.
Automatyczna taca odmeldowała się subtelnym piśnięciem
na poziomie ściany kokpitu, prezentując dwie błyszczące
puszki. Martyna podniosła się ciężko i sięgnęła po ostatnią
deskę ratunku, która przylgnęła znajomo do jej dłoni i
za pomocą przeciągłego syknięcia wlała nieco otuchy w
jej skołatany mózg. Po kilku łykach była w stanie
sprostać psychicznie niesprecyzowanym dotychczas żądaniom
obłąkanych komputerów. Usiadła ponownie na fotelu i
wyszczerzyła zęby w uprzejmym uśmiechu.
– Jakbym panicza widział! – zarżał z radości Lewy.
– No dobra! – zignorowała go Martyna i wzdychając, dodała: –
Wal!
Środkowy mielił przez chwilę dane, podczas gdy nasza
wyżęta
psychicznie
bohaterka
spijała ambrozję zielonej
puszeczki.
– Jak? – rzuciła kluczowe pytanie Martyna.
– System Raju 3.14 posiada wszelkie niezbędne dane i narzędzia
do przeprowadzenia takiej misji – odparł Środkowy. – Ja
stanowię centrum informacji, a Lewy ma odpowiednie
kompetencje, by teleportować żywy obiekt w dowolne miejsce
ziemskiej czasoprzestrzeni.
– Te, Środkowy, to ty jesteś pikuś! Lewy umie więcej! –
zarechotała Martyna.
– Interpretacja
dostępnych
powodzenia misji – wyrecytował
danych
jest
podstawą
z godnością Środkowy.
– Dokąd chcesz lecieć? – zapytał w tym samym momencie Lewy.
Martyna rozparła się wygodnie, wysuszyła puszkę do końca i
powiedziała:
– Nie tak prędko! Najpierw gadajcie od czego był Jabłko?
– To
jest obszar wiedzy obecnie zastrzeżony – powiedział
Środkowy i obrażony wylogował się z dyskusji.
– I dobrze – odetchnął z ulgą Lewy. – No więc dokąd chcesz
lecieć?
Martyna myślała dłuższą chwilę i analizowała swoją skąpą
wiedzę historyczną.
– Do jakiego miejsca i czasu na
udał się syn Szefa? Możesz mnie
chwili.
Ziemi po raz pierwszy
tam wysłać? – zapytała po
– Żaden problem – kwiknął ucieszony nie wiadomo czym Lewy. –
Przygotuj się, bo będzie trochę rwało w pośladkach. I weź ze
sobą to drugie piwko – dodał niewinnym głosem.
Tego akurat Martynie nie trzeba było powtarzać.

Podobne dokumenty