Z dziejów pewnej wielkopolskiej rodziny
Transkrypt
Z dziejów pewnej wielkopolskiej rodziny
18 Nasze Jutro dlitwę w intencji ofiar. Dalsza część uroczystości rocznicowych odbyła się pod pomnikiem poległych w Zbarzewie. Wiązanki kwiatów złożyli tam w imieniu mieszkańców i władz gminy: wójt Stanisław Waligóra i przewodnicząca Rady Gminy Irena Przezbór, w imieniu mieszkańców wsi Zbarzewo sołtys Jan Michalewicz, a także młodzież z zespołów szkół we Włoszakowicach i Jezierzycach Kościelnych. Uroczystość zakończyła się poczęstunkiem na sali wiejskiej w Zbarzewie, gdzie okolicznościowy koncert różnych polskich pieśni patriotycznych dał zespół śpiewaczy „Śpiewaj z nami” ze Zbarzewa pod dyrekcją Antoniego Kaczmarka. Jako że 11 stycznia, a więc dzień potyczki pod Zbarzewem, przypadał w tym roku dokładnie w niedzielę, akcentów patriotycznych nie zabrakło także na mszach niedzielnych w Zbarzewie i Włoszakowicach. O godz. 9.00 w kościele w Zbarzewie podczas mszy świętej w intencji powstańców sprawowanej przez ks. prob. Hieronima Hałę śpiewał chór Cantilena z Włoszakowic pod dyrekcją Marioli Jagodzik, który z tej okazji oprócz tradycyjnego repertuaru kolędowego zaprezentował pieśni patriotyczne z Gaude Mater Polonia na czele. Organizatorem występu Cantileny w Zbarzewie był sołtys Jan Michalewicz. Także w niedzielę we Włoszakowicach miała miejsce wzruszająca uroczystość kościelno-patriotyczna. Po mszy o godz. 11.00 sprawowanej przez ks. proboszcza Andrzeja Szulca w intencji bohaterskiego włoszakowickiego proboszcza z lat powstania wielkopolskiego, okresu międzywojennego i II wojny św., ks. Józefa Górnego, odbyła się uroczysta procesja wiernych z udziałem władz gminy z kościoła na cmentarz parafialny, gdzie w symbolicznym grobie ks. Górnego została złożona urna z ziemią pochodzącą z terenu obozu koncentracyjnego w Dachau, w którym ksiądz Górny zginął w 1941 roku. Ziemia ta została zabrana w czasie ubiegłorocznej pielgrzymki do Dachau zorganizowanej przez parafię we Włoszakowicach. 19 stycznia uroczystości rocznicowe miały też miejsce w Boguszynie pod tablicą upamiętniającą żołnierzy Odcinka „Boguszyn”. Specjalne apele z okazji rocznicy powstania odbyły się także we wszystkich szkołach gminy. Paweł Borowiec HISTORIA O patriotycznej rodzinie Siudów-Prałatów-Czarneckich Z dziejów pewnej wielkopolskiej rodziny Czy bohaterstwo jest dziedziczne? Zapewne niekoniecznie. Jako cnota ludzka objawia się raczej w indywidualnych aktach odwagi i samodzielnie podejmowanych decyzjach. A przecież patrząc na historię niektórych rodzin trudno nie oprzeć się wrażeniu, że jakiś “gen bohaterstwa” stale jest w nich obecny. Tak jak u rodziny Siudów - Prałatów – Czarneckich Mieszkańcy Włoszakowic dobrze znają Apolonię Siudę - Prałat, która ma swoją ulicę w centrum Włoszakowic. Przypomnijmy: Apolonia Prałat, ur. 27 stycznia 1888 r. w Błotnicy, wykazała się odwagą przywożąc z Błotnicy w nocy z 6 na 7 stycznia 1919 r. wóz pełen broni dla dopiero co utworzonego włoszakowickiego oddziału powstańczego pod dowództwem Jana Otty i Jana Grycza. Do podjęcia tej decyzji przyczynił się zapewne fakt, że Apolonia była rodzoną siostrą porucznika Stanisława Siudy, opromienionego właśnie sławą wyzwoliciela z rąk niemieckich w dniach 4-5 stycznia 1919 r. Wolsztyna. Należała też do utworzonego przez brata w Błotnicy pod koniec 1918 r. oddziału powstańczego. W roku 1919 była już wdową. Jej mąż, Wojciech Prałat, zmarł w 1918 r. Z tego związku miała troje dzieci: córkę Anielę i dwóch synów Henryka i Mieczysława. W latach 20. Apolonia Prałat ponownie wyszła za mąż za zawodowego oficera Wojska Polskiego Bronisława Czarneckiego i zamieszkała w Grudziądzu. Jako powstaniec wielkopolski jeszcze przed wybuchem II wojny światowej figurowała w niemieckiej “czarnej księdze” Polaków, którzy w pierwszej kolejności mieli być aresztowani i zamordowani. Dlatego jeszcze przed wybuchem wojny ewakuowała się do Lwowa. W grudniu 1939 r. przyjechała do Gdyni, gdzie mieszkali jej syn Henryk i córka Aniela - wszyscy zaangażowani czynnie w konspirację. (Aniela Prałat wraz z przyrodnią siostrą Danutą Czarnecką wstąpiły do Wojskowej Organizacji Wielkopolskiej pod dowództwem kpt. Leona Kmiotka i jako kurierki kursowały pomiędzy Gdynią a Poznaniem). Drugi syn, Mieczysław, dostał się do niewoli niemieckiej po kampanii wrześniowej 1939, podobnie jak mąż Bronisław Czarnecki, który całą wojnę spędził w obozie jenieckim w Woldenbergu . W lutym 1940 r. wskutek denuncjacji Apolonia Prałat wraz z dziećmi została aresztowana przez Niemców. Po trwających wiele miesięcy okrutnych przesłuchaniach na gestapo (córce Anieli wybito oko), w maju 1940 r. zwolniono kobiety, natomiast Henryka wywieziono do obozu koncentracyjnego w Neungamme, a następnie do Dachau, skąd już nie powrócił. Jak się miało okazać, to zwolnienie było podstępem. Niemcy liczyli, że tą drogą uda im się wyłapać jeszcze innych patriotów polskich. W tej sytuacji Aniela Prałat i Danuta Czarnecka, ostrzeżone przez przełożonych z WOW, wyjechały z Gdyni. Natomiast gestapo ponownie aresztowało Apolonię Prałat-Czarnecką, a następnie wywiozło wraz z innymi Polakami do Lublina do Generalnej Guberni. W Lublinie załadowano ich na wozy i powieziono dalej. Z tego transportu pani Apolonii udało się uciec, choć miała już wówczas ponad 50 lat. Początkowo schroniła się u sióstr urszulanek w Lublinie, a w 1941 r., przedostawszy się przez “zieloną granicę”, przyjechała do córki Anieli do Nowego Miasta Lubawskiego. Tam spędziła resztę wojny, bardzo angażując się wraz z córką Anielą i jej przyszłym mężem Kazimierzem Jabłońskim w pomoc przy organizacji żywności i wysyłce paczek dla więźniów obozów koncentracyjnych i obozów jenieckich. Danuta Czarnecka w 1941 r. została aresztowana. W procesie członków Wojskowej Organizacji Wielkopolskiej była przesłuchiwana i więziona m.in. w Forcie VII w Poznaniu, we Wronkach i w Berlinie. Zwolniona w lutym 1942 r. dołączyła do rodziny w Nowym Mieście Lubawskim. W takich warunkach Apolonia Prałat-Czarnecka doczekała końca wojny. Po wojnie zamieszkała wraz z najbliższymi w Gdyni. Zmarła 28 listopada 1956 r. w Gdyni i jest pochowana na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni.