Bocian

Transkrypt

Bocian
Bocian
Bocianie "tournee" po Ukrainie
2008-03-01
W dniach od 23 lutego do 5 marca odbyliśmy ważną dla ukraińskich bocianów podróż, w której brali udział
członkowie Towarzystwa Przyrodniczego "Bocian", Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Przyrody "pro Natura", oraz
nasi partnerzy zza Buga.
Ekipa z Mazowsza - Irek Kaługa, Adam Tarłowski, Monika Stefaniak - zabrała ze sobą pana Ryszarda Rysia,
niezawodnego partnera z Rejonu Energetycznego Siedlce. Z Wrocławia przyjechała reprezentacja "pro Natury" Dorota Szulc-Guziak, Romek Guziak i Dorota Chmielowiec - oraz niżej podpisany. Na dworcu we Lwowie
spotkaliśmy naszych ukraińskich partnerów: Andrija Bokoteja i Natalię Dziubenko z Zachodnioukraińskiego
Towarzystwa Ornitologicznego we Lwowie oraz Ihora Dydycza z Eko-Hał-Ostwind w Kałuszu. Razem pojechaliśmy
nocnym pociągiem do Odessy. Na dworcu spotkali nas Iwan i Tamara Rusiewowie, para wytrawnych obrońców
przyrody wybrzeża Czarnego Morza.
Odessa przywitała nas bezśnieżną, właściwie przedwiosenną pogodą, która w chwili naszego zejścia na peron
zamieniła się w śnieżycę i wiatr. Zwiedzaliśmy, więc to legendarne miasto w mało komfortowych warunkach, ale
miejscowi przyrodnicy wyjaśnili nam, że sami sobie taką pogodę przywieźliśmy i narzekać nie wypada. Nie
ominęliśmy słynnych schodów potiomkinowskich i znanej z filmu kawiarni Déja Vu (niestety, w remoncie). Drugiego
dnia pobytu nad Morzem Czarnym śnieg zelżał i mogliśmy bez przeszkód podziwiać widoki delty Dniestru. Widok z
wysokiego brzegu w miasteczku Majaki przypomina trochę widok z zachodniego skraju kotliny Biebrzańskiej. Z
pierzastych widzieliśmy głównie gawrony (może nasze?), bo niemal wszystkie szanujące się ptaki uciekły przed
zimą nad Dunaj. Zawitaliśmy do rejonu energetycznego w Bielajewce, którego kierownik przyjął nas uprzejmie i z
sympatią dla bocianiej sprawy. Obiecał postawić platformę, a tymczasem skierował nas do jednego z gniazd na
słupach, abyśmy mogli zobaczyć, w jaki sposób do tej pory radzono sobie tym problemem. Po prostu zawiesza się
druty na dodatkowej poprzeczce niespełna metr niżej. Pozostaje jednak problem stabilności gniazda opartego
jedynie o starą poprzeczkę. Wracając do Odessy zatrzymaliśmy się przy Suchym Limanie, miejscu, gdzie
przyrodnicy przegrali batalię przeciwko budowie terminalu naftowego. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie
wyszło - woda w porcie nie zamarza i zimują tam liczne ptaki.
Następnego dnia w budynku wydziału biologii odeskiego uniwersytetu odbyło się seminarium, podobne w treści do
tych, które przeprowadziliśmy w zeszłym roku na Polesiu. Romek opowiedział o populacji bociana białego w
Polsce, ostatnim liczeniu oraz ogólnokrajowym programie ochrony, Irek zdał barwną relację z działań na
Mazowszu, a Dorota Guziak sugestywnie przedstawiła program szkolny. Szerzej zostały potraktowane działania
ukraińskich partnerów, bo już to i owo zdążyli zrobić. Ukraińskie pakiety szkolne rozeszły się jak świeże bułeczki,
popyt przewyższał podaż o 30 egzemplarzy. Wśród uczestników przeważali przyrodnicy-ochroniarze, nauczyciele,
oraz naukowcy i studenci.
Nocny pociąg Czornomorec dowiózł nas do Charkowa na północnym wschodzie Ukrainy. Zwiedziliśmy miasto
podziwiając jego różnorodną i ciekawą architekturę - od klasycyzmu poprzez modernizm, secesję i konstruktywizm,
aż do socrealizmu. Seminarium odbyło się w przepastnym gmachu uniwersytetu. Okazało się, że organizatorka
imprezy, Tatiana Atemasowa, ma bardzo dobrą wiedzę o miejscowej populacji bocianiej, żyjącej w pobliżu granicy
zasięgu. Granica ta ostatnio przesuwa się na wschód. Tu także gniazda na słupach są problemem (ok. 30%
wszystkich). Po południu pojechaliśmy w teren na instalację najbardziej na wschód wysuniętej platformy. W
instalacji gniazda wzięło udział 56 osób, które z wielkim zainteresowaniem obserwowały poczynania miejscowych
energetyków i na bieżąco je komentowały. Gniazdo zostało przygotowane zgodnie ze wskazaniami Adam
Tarłowskiego, który jest guru budowy gniazd bocianich w Polsce. Mamy nadzieję, że zostanie ono zaakceptowane
przez ptaki. Po zakończeniu seminarium udaliśmy się w dalszą podróż, której stacją docelową był Kijów.
Wizyta w stolicy Ukrainy Kijowie była pracowita, ale nie zaniedbaliśmy też poznawania tego pięknego miasta,
położonego na wysokich wzgórzach nad Dnieprem. Złożyliśmy dwie wizyty w ministerstwie ochrony środowiska.
Pierwsza z nich miała na celu poznanie losu pisma, które z inspiracji naszych partnerów ministerstwo wysłało do
ministerstwa energetyki - w sprawie wprowadzenia montażu platform na słupach. Odpowiedzialny za tę sprawę
urzędnik przyjął nas (Andrija, Natalkę i Piotra) życzliwie i obiecał ponowienie pisma, które mogło u energetyków
utknąć w ferworze pomarańczowej rewolucji. Jednocześnie okazało się, że ministerstwu brakuje fachowego
wsparcia i uzgodniliśmy stałą współpracę ZUOT przy konsultacji różnych spraw. W drugiej wizycie, w której wzięli
udział Irek i Piotr, chodziło o udzielenie moralnego wsparcia dla naszego odeskiego partnera Iwana Rusiewa w jego
walce o utworzenie Parku Narodowego Dolnego Dniestru. Wysiłki na rzecz objęcia delty Dniestru skuteczniejszą
ochroną trwają już 18 lat, ale są blokowane przez miejscowe lobby myśliwsko-hydrotechniczno-oligarchiczne.
Wiceminister Wiaczesław Kruk, energiczny człowiek wieku najwyżej 35 lat, poprowadził spotkanie sprawnie i
efektywnie. Miejmy nadzieję, że dalsze postępowanie będzie równie sprawne i że za kilka miesięcy na biurko
prezydenta trafi rozporządzenie o powołaniu parku. W każdym razie powiał w ministerstwie nowy wiatr, choć nie
wszyscy urzędnicy, z którymi rozmawialiśmy, pasują do standardów wiceministra Kruka. Oprócz tego Piotr i Ihor
odwiedzili fundusz UCAN, który wspiera działalność organizacji społecznych i rozmawiali o możliwościach
dofinansowania programu bocianiego w Ukrainie. W wolnym czasie były wycieczki po Kijowie i odwiedzanie
najbardziej znanych miejsc: Soborów Sofijskiego i Mychajłowskiego, Majdanu Nezałeżnosti, alei Chreszczatyk,
Andrijewskiego Zjazdu i Podołu. Niezapomnianych przeżyć dostarczyła nam Ławra Peczerska, najświętsze miejsce
prawosławia.
Ekipa wrocławska - dwie Dorotki i Romek - wróciła z Kijowa prosto do domu, śpiesząc na zjazd dolnośląskich
ornitologów. Pozostała załoga podążyła do Netiszyna na granicy obwodów chmielnickiego i równieńskiego, gdzie
odbyło się ostatnie z serii seminariów. Szczególną jego rysą była mocna reprezentacja energetyków i
przedstawicieli władzy, z który zawiązała się ciekawa, owocna dyskusja. Asystowaliśmy przy montażu raczej
niestandardowej, kreatywnie :) zaprojektowanej platformy. Natalka Bodnar, organizatorka imprezy, pokazała nam
na pożegnanie pobliskie miasteczko Ostróg (Ostroh), w przeszłości siedzibę książąt Ostrogskich i centrum kultury
ukraińskiej. Piękne zbiory ma tamtejsze muzeum książki, upamiętniające pracę jednej z pierwszych na Rusi
drukarni.
W ciągu dziesięciu dni przejechaliśmy ponad 3500 kilometrów i spotkaliśmy się z kilkudziesięcioma miłośnikami
bocianów. Dotychczasowy pilotowy projekt ograniczony do zachodniej Ukrainy, przede wszystkim Wołynia, zaczął
rozszerzać się na pozostałe regiony tego rozległego kraju, aż do granicy zasięgu bociana białego na wschodzie.
Podczas podróży dyskutowaliśmy do upadłego o przyszłości programu. Efektem tej dyskusji był nowy wniosek o
dofinansowanie napisany i wysłany z Charkowa przez Wrocław oraz bogate plany na przyszłość. Stworzenie w
Ukrainie ogólnokrajowego programu ochrony bociana na miarę programu polskiego staje się coraz bardziej realnym
celem.
Piotr Tyszko