ROZDZIAŁ DRUGI
Transkrypt
ROZDZIAŁ DRUGI
- Pani Radcliffe. - Wskazał jej gestem krzesło przy swoim stoliku. - Napije się pani kawy? W normalnej sytuacji odmówiłaby grzecznie, ale teraz nie wiadomo dlaczego uznała, że czegoś musi dowieść. Sobie i jemu. Ledwie usiadła, przy stoliku pojawiła się kelnerka z dzbankiem kawy. - Podoba się pani konferencja? - Owszem. - Lee dolała sobie mleka do filiżanki i zaczęła mieszać tak zawzięcie, że na powierzchni kawy utworzył się prawdziwy wir. - Bałagan panuje straszny, ale warsztat, na którym byłam rano, bardzo dużo mi dał. Uśmiechnął się nieznacznie, prawie niezauważalnie. - Pani woli, kiedy wszystko jest dobrze zorganizowane? - To zwykle przynosi oczekiwane efekty. Był ubrany bardziej oficjalnie niż wczoraj, ale ciągle miał na nogach sandały i rozpiętą pod szyją koszulę. Ciekawe, dlaczego nie wymagają od niego, żeby chodził w liberii, przemknęło jej przez głowę. Z drugiej strony - jak by wyglądał w sztywnej białej marynarce, w białej czapce? Z tymi oczami? Niemożliwe. - Z chaosu może wynikać mnóstwo fascynujących rzeczy, nie sądzi pani? - Być może. - Wbiła zasępione spojrzenie w kawowy wir w filiżance. Dlaczego ma wrażenie, że coś ją wciąga, wsysa? I dlaczego prowadzi filozoficzne dyskusje z nieznajomym, kiedy powinna szkicować plan dwóch tekstów, które zamierzała napisać? - Spotkała już pani Huntera Browna? - zagadnął, przyglądając się jej znad swojej filiżanki. Zła na siebie - odgadł bez trudu. Boi się zanadto odkryć. - Słucham? - Rozkojarzona Lee uniosła głowę i napotkała utkwione w sobie dziwne oczy. - Pytałem, czy spotkała już pani Huntera Browna. - Znowu nieznaczny uśmieszek pojawił się na jego ustach. I w oczach. Ale wpatrywał się w nią nie mniej intensywnie. - Nie. - Lee niepewnym gestem podniosła kawę do ust. - Dlaczego pan pyta? - Po tym, co wczoraj pani o nim mówiła, byłem ciekaw, jak go pani odbierze. - Zaciągnął się papierosem i wypuścił kłąb dymu. - Ludzie zazwyczaj mają obraz osoby, którą zamierzają poznać, ale rzadko pokrywa się on z rzeczywistością. - Trudno mieć obraz człowieka, który ukrywa się przed światem. Uniósł brwi, ale głos pozostał ten sam, łagodny. - Ukrywa się? - To pierwsze słowo, które przyszło mi do głowy - wyjaśniła Lee, czując, że nieznajomy wprost zmusza ją do wypowiadania na głos własnych myśli. - Na okładkach książek nigdy nie ma jego zdjęć, żadnego biogramu. Nie udziela wywiadów, nigdy nie dementuje ani nie potwierdza tego, co pisze o nim prasa. Nagrody, które otrzymuje, odbiera zawsze albo jego agent, albo wydawca. - Rytmicznie przesuwała palcami po trzonku łyżeczki. - Czasami uczestniczy w takich spotkaniach, ale pod warunkiem, że są niewielkie i nienagłaśniane przez media. Hunter słuchał Lee, nie spuszczając z niej wzroku, i notował w pamięci każdy niuans ekspresji. Widział rozczarowanie i ciekawość. Ładna twarz była spokojna, ale palce cały czas poruszały się nerwowo. Umieści ją w swojej następnej książce - zdecydował bez wahania. Nigdy jeszcze nie spotkał nikogo, kto tak bardzo nadawałby się na główną bohaterkę. Zakłopotana jego spojrzeniem, utkwiła w nim wzrok. - Dlaczego tak mi się pan przygląda? Wpatrywał się w nią w dalszym ciągu bez śladu zażenowania. - Bo jest pani interesującą kobietą. Ktoś inny powiedziałby - piękną, jeszcze inny - fascynującą. Lee odrzuciłaby jedno i drugie z niejaką wzgardą. Wzięła do ręki łyżeczkę, odłożyła ją. - Dlaczego? - Ma pani chłodny umysł, wrodzone poczucie stylu i jest pani kłębkiem nerwów. Podobał mu się lekki mars na jej czole. Oznaczał upór i wytrwałość. Miał szacunek dla obu cech. - Zawsze intrygowały mnie kieszenie - ciągnął. - Im głębsze, tym lepiej. Jestem ciekaw, co pani ma w kieszeniach, pani Radcliffe. Znowu poczuła ciarki na plecach. Niezbyt miło jest siedzieć obok kogoś, kto przyprawia człowieka o podobne sensacje. Nagle ogarnęła ją fala sympatii dla ludzi, z którymi kiedykolwiek zdarzyło się jej przeprowadzać wywiady. - Ma pan oryginalny sposób prowadzenia rozmowy - mruknęła. - Tak mówią.