Podró po malarskim mikrokosmosie dla ka dego
Transkrypt
Podró po malarskim mikrokosmosie dla ka dego
VIII Liceum Ogólnokształcące i 58 Gimnazjum im. Władysława IV w Warszawie - Start Podróż po malarskim mikrokosmosie dla każdego Przeciętny obywatel III RP, wybierając sposób na spędzenie upragnionej, jakże cennej w XXI wieku wolnej chwili, staje na rozstaju dróg. Jedna ścieżka prowadzi prosto i bezkolizyjnie do emanującej światłem "krainy szczęśliwości"- kin i centrów handlowych, druga, wijąca się serpentynami zakrętów kieruje wędrowca ku górze, na wyżyny intelektualnej rozrywki stworzonej głównie nie dla oczu, a dla duszy - do teatrów i muzeów. Którą drogę wybierze większość, jest pytaniem retorycznym. Zdumiewające jest więc zjawisko tysięcy osób zmierzających do bram Muzeum Narodowego w Warszawie. Tak archaiczna instytucja musiała jednak sięgnąć po najnowsze techniki pozyskiwania "konsumentów" kultury, a mianowicie po wszechobecny chwyt marketingowy. Wymienienie kilku nazwisk - ikon malarstwa zebranych pod tajemniczą nazwą wystawy - Transalpinum było arcyudanym hasłem reklamowym, dzięki któremu tysiące widzów odbyło podróż po malarskim mikrokosmosie. Jeden kontynent- Europa, a dwa światy - tradycyjna śródziemnomorska kultura i północna Barbaria, a między nimi granica w dosłownym i przenośnym znaczeniu. Bowiem "przekraczania Alp"(transalpina) artyści dokonywali nie tylko fizycznie na nogach, ale też w swoich umysłach, pokonując tysiące kilometrów stykali się z nową kulturą będącą inspiracją dla ich przyszłej działalności artystycznej. Ideą wystawy było ukazanie przenikania się dwóch odmiennych tradycji artystycznych, które finalnie połączyły się w spójną mozaikę artystów Północy i Południa. Wystawa została podzielona na rozdziały i podgrupy - każdy obraz był zarazem niepowtarzalnym dziełem jednostki i jedną z części unikatowej ilustrowanej opowieści o świecie malarstwa i kolekcjonerstwa. Tak właśnie, Muzeum Narodowe stało się nie tylko labiryntem pokazującym różnorodne techniki i motywy artystyczne, ale również ilustracją dysonansu, jaki zachodził pomiędzy ośrodkami, w których tworzono sztukę a tymi, w których zbierano "plony" artystów. Symbolicznym odzwierciedleniem tych dwu perspektyw jest zestawienie obrazu "Il Bravo" Tycjana z dziełem "Książę Leopold Wilhelm w swojej galerii w Brukseli" Davida Teniersa Młodszego. O ile pierwsze płótno miało służyć artyście jako środek do zdobycia nieskończoności, zgodnie z zasadą non omnis moriar, o tyle w dziele Teniersa jest tylko "obrazem w obrazie"(!), został włączony w otoczenie malowideł Galerii Leopolda Wilhelma Przeistoczył się w symbol posiadania, jest odbiciem statusu majątkowego kolekcjonera. Architekci wystawy "Transalpinum" wykreowali z zimnego wnętrza Muzeum Narodowego jak najbardziej przyjazne środowisko nawet dla "niedzielnych" odbiorców sztuki. Podział obrazów na cztery dziedziny tematyczne dał możliwość niewytrawnemu znawcy sztuki na nawiązanie dialogu z renesansowym światem artystycznym i znalezienie klucza dostępu do tajemniczego, często niezrozumiałego kodu ikonograficznego malarstwa. W części I: "Wczesne portrety" spotykamy m. in. obrazy Jana van Eycka czy Albrechta Dürera, część II: "Między historią a obrazem dewocyjnym"(tematyka obrazu narracyjnego) to m.in. "Madonna z dzieciątkiem i św. Janem" Boticellego. "Kąpiące się nimfy" Palmy Il Vecchio to reprezentatywny obraz części III ,poświęconej aktom jako symbolom piękna. Niejako na deser podano oglądającym wystawę np. pełną dwuznaczności "Zimę" Giuseppe Arcimbolda, będącą przykładem zwodzenia widza (część IV: Złudzenia, iluzje, architektoniczne widoki perspektywiczne). Przemierzyć Europę od Morza Północnego do wybrzeży słonecznej Italii w ciągu godziny? Wydawałoby się, że to irracjonalne pragnienie. W XVI wieku, by sięgnąć po nowe źródło warsztatu malarskiego trzeba było odbyć transalpejską przeprawę. Jedyną barierą jaką ja miałam do przekroczenia była bramka na wykrywanie metali. Muzeum Narodowe w Warszawie dostarczyło dowodów na istnienie jednej Europy z ruchomymi stolicami artystycznymi. Wchodząc w cztery ściany muzeum czy galerii mamy obrazy-okna z widokiem na cztery strony świata. Jedynym utrudnieniem w docieraniu przeze mnie do najskrytszych zakątków kultury europejskiej dzięki wystawie "Transalpinum" były plecy innych zwiedzających, ale czy nie bardziej optymistyczny jest widok kolejki do obrazu Boticellego niż niekończący się rząd osób w pogoni po przecenioną lodówkę? przyg.: Justyna Puchalska, kl. IIIc w r. szk. 2004/2005 http://wladyslaw.edu.pl Kreator PDF Utworzono 4 March, 2017, 11:00