Panie Burmistrzu – Gospodarzu tejże uroczystości!
Transkrypt
Panie Burmistrzu – Gospodarzu tejże uroczystości!
Panie Burmistrzu – Gospodarzu tejże uroczystości! Panie Pośle! Księże Celebrancie! Szanowni Państwo! Dzisiejsze uroczyste obchody 97. rocznicy bitwy limanowskiej, wznowione po sześcioletniej przerwie, wpisują się w bezpośredni cykl przygotowań do przypadającej za trzy lata, okrągłej – setnej już rocznicy. Stulecie bitwy będzie dla Limanowej niewątpliwie ogromnym wyzwaniem. Aby sprawnie i godnie podołać temu przedsięwzięciu i wykorzystać je do wszechstronnej promocji naszego miasta, należy już teraz podjąć konkretne działania. Dzisiejsze obchody są ku temu pierwszym poczynionym krokiem. Miejsce naszego zgromadzenia, jabłoniecka nekropolia – cmentarz nr 368, największy i najpiękniejszy w X Okręgu Cmentarnym, zwanym limanowskim, w Oddziale Grobów Wojennych, perła architektury grobownictwa wojennego w Galicji Zachodniej, jest miejscem symbolicznym i jak najbardziej właściwym na tę uroczystość. To właśnie na tym wzgórzu, 10 i 11 grudnia pamiętnego roku 1914, miał miejsce - decydujący i rozstrzygający o wyniku bitwy pod Limanową – bój spieszonych cesarsko-królewskich huzarów z 10. elitarnej dywizji kawalerii z Budapesztu, z atakującą od Kaniny siłami czterech pułków 15. carską dywizją piechoty z Odessy, z VIII. Korpusu 8. Armii gen. Aleksieja Brusiłowa. W morderczej walce wręcz, „na śmierć, czy na życie”, węgierscy huzarzy z 9.liniowego pułku grafa Nádasdy z Sopronia, 10. liniowego pułku Fryderyka Wilhelma III króla Prus z Székesfehérváru, 13.liniowego regimentu huzarów Jazygów i Kumanów oraz z 3. pułku huzarów honvedu z Szegedu powstrzymali tu rosyjską ofensywę. Zwycięstwo okupili wysoką ceną. Straty w zabitych i rannych sięgały czterdziestu procent stanów osobowych. Spośród 21 oficerów, 13 poległo. Pozostali odnieśli rany. Poległych huzarów przygarnęła do snu wiecznego nasza kamienista beskidzka ziemia. Leżą na południowym stoku Jabłonieckiej Golgoty, nachylonej ku ojczystym stronom, ku Nizinie Węgierskiej, puszcie, Dunajowi. Szczególnie wiosną i jesienią, gdy jabłonieckie wzgórze pieszczą południowe wiatry, niosą stamtąd tęskne dźwięki skrzypiec, szelestu dojrzewającej kukurydzy, plusku fal Balatonu. Ojczyzna o nich pamięta. Przybywają tu autokarami, samochodami, nawet konno, jak ich wnuki i prawnuki ze Stowarzyszenia Fehérvári Huszárok z Székesfehérváru, którzy odwiedzili Limanową w niedzielę, 15 czerwca 2008 roku. Te trójkolorowe czerwono-białozielone wstążki na nagrob- kach, niekiedy już wypłowiałe, i laurowe wieńce, to pamiątki odwiedzin ich rodaków. Jako że często tu bywam, spisuję sobie z ozdobnych szarf nazwy miast: Budapeszt, Sopron, Miszkolc, Kecskemét, Győr. Bitwa limanowska to przykład polsko-węgierskiego braterstwa broni i wielowiekowej przyjaźni między naszymi narodami. Węgierscy huzarzy i polscy legioniści Józefa Piłsudskiego walczyli tu ramię w ramię „za wolność waszą i naszą”. Jabłoniec odwiedzają też Austriacy, Czesi, Słowacy, a nawet –w ostatnich latach- Rosjanie. To dla nas wskazówka, by ten cmentarz stał się dla Limanowej wizytówką – ikoną, obok Bazyliki i krzyża na Miejskiej Górze. Na jednym z galicyjskich cmentarzy widnieje taka oto inskrypcja: Śmierć żołnierska jest święta / i wszelki nakaz nienawiści maże Czy bratem był, czy też wrogiem / niech nikt nie pamięta. Oto ewangeliczny przekaz na dzisiejszą uroczystość. Śmierć jednaka dla wszystkich; pozostaje troska o pamięć. Zatem obliguje nas do opieki nad miejscami wiecznego spoczynku tych dzielnych żołnierzy, którzy oddali swe młode życie wierni złożonej przysiędze. Cmentarze wołają o pamięć! Pozwólcie Państwo, że na koniec przywołam we fragmencie słowa pięknej rosyjskiej pieśni żołnierskiej, ku pamięci setek - pochowanych na tym cmentarzu w bezimiennych grobach - żołnierzy imperialnej armii carskiej, poddanych cara Mikołaja II Romanowa, wśród których byli też Polacy. Przyszli tu z daleka, z bezkresnych stepów Rosji i chutorów Ukrainy, nie z własnej woli. Walczyli dzielnie, tu znaleźli wieczny spoczynek. Tutaj, w mogiłach, śpią nasi bohaterowie, Wiatr śpiewa pieśń nad nimi, i z nieba gwiazdy patrzą.[…] Śpijcie, wojownicy, spijcie snem spokojnym, Niechaj się przyśnią Wam strony ojczyste, daleki rodzinny dom. Szczególne podziękowania składam na ręce Pani Dyrygent Chóru Chłopięcego Bazyliki Matki Boskiej Bolesnej, mgr Halinie Dyczek za uświetnienie naszej uroczystości śpiewem pieśni patriotycznych w wykonaniu chóru. Jest to budujący przykład na to, jak zaprzyjaźnione stowarzyszenia, realizujące swe cele statutowe – mam tu na myśli propagowanie idei chrześcijańskich, patriotycznych i niepodległościowych – łączą się i wspierają w działaniach na rzecz lokalnej społeczności. Serdecznie witam w naszych szeregach rodzeństwo Królów z położonego nieopodal stąd Majeża. Pan Jacek Król występuje w pełnym ekwipunku i uzbrojeniu jako żołnierz 20. liniowego cesarsko-królewskiego pułku księcia Henryka Pruskiego „Neu Sandez”. W tym pułku służyli i walczyli na frontach Wielkiej Wojny nasi przodkowie. Jeden batalion stacjonował w Nowym Sączu, a dwa pozostałe i sztab w Krakowie. Jego dwaj bracia, Piotr i Marcin, w umundurowaniu z okresu II Rzeczypospolitej, są żołnierzami 1. pułku strzelców podhalańskich. Siostra Ania jest sanitariuszką. Dziękuję za uwagę.