POKÓJ i DOBRO
Transkrypt
POKÓJ i DOBRO
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA PAŹDZIERNIK 2007 POKÓJ i DOBRO NR Zamiast wstępu… Idzie nowe. Stwierdzenie to mało odkrywcze, niemniej warte zauważenia, bo wydaje się, że owo nowe dopada nas wszędzie bez wyjątku. Przykłady? Nie trzeba daleko szukać - stali czytelnicy bez trudu zauważą, że zmienił się wygląd naszej gazetki - mamy nadzieję, że teraz będzie bardziej czytelna (i poczytna). Nowe przyszło także do łęczyckiej wspólnoty oazowej. Dostojna jubilatka we wrześniu ukończyła dwadzieścia pięć lat, a w nowe ćwierćwiecze weszła w sposób godny swego wieku. O obchodach jubileuszu piszemy obszernie na kolejnych stronach. Nowe dotarło także do naszej parafii. W naszej wspólnocie klasztornej powitaliśmy o. Wenancjusza Stasiuka, który przejął obowiązki kapelana szpitala, oraz o. Izajasza Styczyńskiego - nowego moderatora młodzieży oazowej i opiekuna ministrantów. Ich sylwetki przedstawiamy na kolejnych stronach. Zapraszamy do lektury. 4 (6) Dla BARTKA ANDRZEJCZAKA Dochód z gazetki przeznaczamy na pomoc ciężko choremu chłopcu. BARTEK ANDRZEJCZAK, piętnastolatek z Ozorkowa Kiedy do wydania gazetki pozostał równy tydzień, do naszej wspólnoty trafił apel z prośbą o pomoc dla ciężko chorego Bartka Andrzejczaka - apel, na który nie mogliśmy pozostać obojętni. Decyzję o przeznaczeniu całego dochodu z tego numeru gazetki na pomoc dla Bartka podjęliśmy jednogłośnie niemal natychmiast, wierząc w Państwa wielkie serca. Pół roku temu zwracaliśmy się do Państwa z podobną prośbą. Wtedy udało się zebrać ponad 1200 zł, które przekazaliśmy na leczenie dwunastoletniego Arka. Dziś kwestujemy po raz kolejny, mając nadzieję, że również i tym razem nie pozostaną Państwo obojętni na nasz apel. Pieniądze na zakup protezy nogi, a także kosztowne utrzymanie w Warszawie to bardzo wiele, jednak nie wszystko. Licząc na Państwa hojność, przede wszystkim polecamy Bartka Państwa modlitwie. Za wszystkie dary w imieniu Bartka i jego najbliższych składamy serdeczne „Bóg zapłać”. Więcej o Bartku Andrzejczaku i wspierającej go Fundacji Spełnionych Marzeń piszemy na stronie 8. DWADZIEŚCIA PIĘĆ LAT OAZY W ŁĘCZYCY Udało się. Prawie rok przygotowań, setki wykonanych telefonów, kilkaset przejechanych kilometrów, niezliczona ilość nieprzewidzianych kłopotów, mnóstwo nieprzespanych nocy, wreszcie czterysta wystosowanych zaproszeń i ponad dwustu pięćdziesięciu gości – jubileusz dwudziestopięciolecia istnienia Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej w Łęczycy należy uznać za zakończony. I to zakończony sukcesem. Jubileusz był kulminacyjnym momentem roku oazowego 2006/07. Nasza wspólnota, będąc jedną z najstarszych w bernardyńskiej prowincji, zasłużyła na huczne urodziny. Był więc tort, świeczki i życzenia, były prezenty i tańce, lecz przede wszystkim - była wspólna modlitwa: w intencji całej wspólnoty, wszystkich oazowiczów, a także naszych przyjaciół i dobroczyńców, którzy pomogli zrealizować to przedsięwzięcie. więcej - str.2-5 PAŹDZIERNIK 2007 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA 25 LAT MINĘŁO… 8 września obchodziliśmy swoje urodziny. W TEN JEDEN DZIEŃ! Udało się. Prawie rok przygotowań, setki wykonanych telefonów, kilkaset przejechanych kilometrów, niezliczona ilość nieprzewidzianych kłopotów, mnóstwo nieprzespanych nocy, wreszcie czterysta wystosowanych zaproszeń i ponad dwustu pięćdziesięciu gości – jubileusz dwudziestopięciolecia istnienia Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej w Łęczycy należy uznać za zakończony. I to zakończony sukcesem. PIOTREK BANASIK Długo wyczekiwana data – 8 września 2007 roku – nadeszła dużo szybciej niż się spodziewaliśmy, mimo tego udało nam się dopiąć na ostatni guzik niemal wszystko. Jedynie jubileuszowa Msza święta rozpoczęła się z niewielkim opóźnieniem, zaś później wszystko szło już zgodnie z planem. Zachowajmy jednak chronologię zdarzeń i cofnijmy się do sobotniego poranka… Tytuły i śródtytuły od redakcji …kiedy to promienie słoneczne bez trudu przebijały się przez cienką warstwę chmur i nic (oprócz niesprzyjającej prognozy) nie zapowiadało, że po południu pogoda ma się załamać. Na zamku, gdzie miała rozegrać się nieoficjalna część jubileuszu, dokonywano jeszcze kosmetycznych poprawek. Z łęczyckiego Domu Kultury docierał sprzęt grający, z Gimnazjum – scena, na murach zawisły okolicznościowe transparenty i powoli wszystko zaczęło przybierać właściwy kształt. W zamkowych murach brakowało tylko zaproszonych gości… 2 …którzy w tym samym czasie powoli gromadzili się w okolicach naszego kościoła. Każdy z byłych oazowiczów otrzymał identyfikator, śpiewnik oraz pamiątkową plakietkę. Msza święta rozpoczęła się z kilkunastominutowym opóźnieniem – nic to jednak dziwnego, bo tak doniosła uroczystość wymaga należytej oprawy. Uroczysty nastrój docenili wszyscy zgromadzeni, którzy aktywnie włączyli się do wspólnego śpiewu – wszystko na Bożą chwałę. Po krótkim rozśpiewaniu rozpoczęła się Eucharystia… …pod przewodnictwem o. Nereusza Cory, naszego moderatora z lat 2003-2007, pomysłodawcy i głównego organizatora jubileuszu. Mszę świętą koncelebrowali pozostali moderatorzy FMO, którym udało się dotrzeć na jubileusz – o. Marek Kurpiel, założyciel FMO w naszym mieście, o. Zefiryn Mazur – obecnie bernardyński duszpasterz powołań, i o. Izajasz Styczyński – nasz obecny moderator. W czasie Eucharystii przy ołtarzu posługiwali diakoni: fr. Florencjusz Grabarczyk, wywodzący się z naszej wspólnoty, a także oazowy przyjaciel, ks. diakon Marcin Moks z Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu. Wyjątkowa oprawa, bo i okoliczności były niespotykane – dwadzieścia pięć lat to piękny wiek… …o czym mogliśmy przekonać się, słuchając Słowa Bożego, głoszonego przez o. Marka Kurpiela, który położył kamień węgielny u podstaw naszej wspólnoty. Wspomnienia ojca założyciela – pierwsze piosenki, rozważanie Pisma Świętego przy świecy gdzieś w zakątkach klasztoru, wyjazdy rekolekcyjne i reakcje parafian na pojawienie się oazy – wszystko to przeniosło nas ćwierć wieku wstecz i wprowadziło nieunikniony tego dnia element nostalgii… …nie jedyny zresztą. Do aktywnego uczestnictwa w oprawie Mszy świętej zaprosiliśmy dawnych oazowiczów, a wypełniona po brzegi nasza świątynia już dawno nie rozbrzmiewała tak głośnym śpiewem wszystkich zebranych. Nie obyło się też bez okolicznościowych prezentów – od o. Nereusza otrzymaliśmy obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, zaś o. Zefiryn przekazał nam życzenia i pamiątkowy krzyż od o. Azariasza Hessa, jednego z definitorów naszej prowincji zakonnej. Najpiękniejszą pamiątką tego dnia było jednak błogosławieństwo Papieża Benedykta XVI, które specjalnie z Watykanu sprowadził dla nas FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA PAŹDZIERNIK 2007 25 LAT MINĘŁO… o. Aleksander Sitnik, dawny oazowicz, zaś obecnie wykładowca WSD w Kalwarii Zebrzydowskiej. W imieniu nieobecnego o. Aleksandra błogosławieństwo wręczył nam o. Izajasz, który jednocześnie poprosił o. Nereusza, by wraz z nim pełnił honory gospodarza części nieoficjalnej. Tak oto, z dwoma gospodarzami przenieśliśmy się na dziedziniec Zamku Królewskiego w Łęczycy... Tytuły i śródtytuły od redakcji ...gdzie przywitała nas niewielka mżawka, która jednak nie bardzo wystraszyła zebranych. Nasyceni wrażeniami duchowymi przystąpiliśmy do napełniania naszych żołądków, zgodnie z oazową tradycją wyśpiewując wcześniej „Pobłogosław, Panie”. Naturalnie, nie mogło na ćwierć wieku istnienia naszej wspólnoty zabraknąć urodzinowego tortu, z którego świeczki zdmuchnął o. Marek. Po posiłku przyszedł czas na wspomnienia... ...nie tylko w grupach znajomych, którzy spotkali się po latach, ale przede wszystkim – na scenie. Pierwsza muzyczna naszej wspólnoty – p. Bogusia Kaźmierczak – wraz z dawnymi oazowiczkami i o. Markiem nauczyła zebranych piosenki „Skałą i zbawieniem jest mój Jezus”, która zapoczątkowała historię łęczyckiej pieśni oazowej. Głos zabrał również o. Robert Groń, moderator FMO o najdłuższym stażu, który wspominał całą dekadę swojej współpracy z młodzieżą. Słuchając o zamierzchłych czasach naszej wspólnoty, postaraliśmy się zaprezentować także naszą obecną działalność... ...wykorzystując możliwości technologiczne początku dwudziestego pierwszego wieku. Film „Jeden dzień z życia zwykłego oazowicza” to – jak sama nazwa wskazuje – krótkometrażowa krzyżówka komedii romantycznej, horroru i sensacyjnego filmu drogi, naturalnie z happy-endem. Wszyscy zgroma- dzeni przyjęli nasz pokaz owacjami na stojąco, ale o chwili przestoju nawet nie mogło być mowy... ...gdyż na scenie grał już zespół „Drogowskaz” z Leżajska. Koncertu piosenek oazowych (i nie tylko) w wykonaniu naszych przyjaciół z samego końca Polski przyciągnął przed scenę niemal wszystkich z g r o m a d zo n y c h . Na parkiecie działy się sceny rodem z „Tańca z gwiazdami”, a kto zmęczony – mógł odpocząć choć chwilę, oglądając przygotowaną przez nas wystawę zdjęć z historii FMO w Łęczycy. Stonowanie nastrojów przyszło dopiero o godzinie 21, gdy oazowicze odśpiewali Apel Jasnogórski, a w modlitwie różańcowej polecili intencje naszej wspólnoty Matce Bożej. Na zamkowym dziedzińcu zapanowała niesamowita atmosfera, sprzyjająca wyciszeniu… ...lecz radości nie zdołał ostudzić nawet padający coraz mocniej deszcz. Wspólna zabawa pod sceną trwała bodaj jeszcze godzinę, a mogłaby trwać jeszcze dłużej Nic straconego - nadrobimy na kolejnym jubileuszu… [BAN] 3 PAŹDZIERNIK 2007 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA ZE ŚPIEWANIEM DO PARZĘCZEWA... Wspomnienia, rozmowy i śpiewy - jubileusz okiem reportera. Łęczycka wspólnota oazowa – jedna z najstarszych w bernardyńskiej prowincji – skończyła 25 lat. Piękny wiek, niosący ze sobą ciężki bagaż doświadczeń i mnóstwo wspomnień z różnych okresów istnienia oazy. Rzeczą niemożliwą byłoby zebranie i spisanie wszystkich historii, które usłyszeliśmy w czasie uroczystości jubileuszowych, dlatego tutaj spróbujemy wybrać te najciekawsze. zebrały KAROLINA GÓRALSKA KASIA GÓRALSKA Ojciec Marek Kurpiel, założyciel naszej wspólnoty, przybył do Łęczycy prosto po święceniach kapłańskich, a jednym z jego pierwszych posunięć było utworzenie przy klasztorze oazy na wzór Ruchu Światło-Życie ks. Franciszka Blachnickiego, rozszerzonego o nauczanie św. Franciszka. Jakie były początki? Oddajmy głos samemu założycielowi: - Wiadomo, że początek zawsze jest trudny, szczególnie w czasach wybitnie niesprzyjających Kościołowi. Najpierw do oazy trafiły same dziewczyny, głównie z ósmej klasy podstawówki, a spotkania z Pismem świętym odbywały się przy świecy gdzieś na klasztornych korytarzach. Wkrótce nauczyliśmy się pierwszej piosenki – „Skałą i zbawieniem jest mój Jezus” – która na długo stała się hitem wszystkich oazowiczek. Nietrudno więc wyobrazić sobie zdziwienie o. Marka, kiedy dziewczęta zakomunikowały podczas jednego z pierwszych oazowych wyjazdów, że w pociągu będą śpiewać, ale piosenki… harcerskie. Wszystko jednak ma swoje rozwiązanie. – Dziewczęta spotkały się w jednym przedziale z grupą pielgrzymkową, która nauczyła je kilku nowych religijnych piosenek, zaś dziewczyny „sprzedały” nasz hit – wspominał w kazaniu o. Marek. – Jednak nie zawsze było tak, że śpiew wychodził pięknie, czysto i głośno. Wtedy najczęściej skutkowało powiedzenie: „z tym śpiewaniem to do Parzęczewa” i od razu było lepiej. Niedobór przedstawicieli płci brzydkiej we wspólnocie potwierdził Ryszard Posyłek. Jego samego do oazy przyprowadził kolega, zapraszając na zabawę sylwestrową, bo brakowało chłopaków – i tak już został. – Później zachęcaliśmy jeszcze swoich znajomych do uczestnictwa w oazie, zaś ja sam nigdy z niej nie odszedłem – bo oazowiczem pozostaje się przez całe życie. Wspólnota skupia ludzi, chroniąc przed złym światem, jest pewnego rodzaju kręgosłupem – mówił nam p. Ryszard. Myliłby się jednak ten, kto chciałby z oazy tylko czerpać. – Oaza to również zobowiązania, pewne zasady, które nas kształtują. To elitarna grupa, która pociąga za sobą ludzi ambitnych. Poza wspólnotą trzeba mieć coś jeszcze i właśnie to coś wnosić do niej. Wielką rolę wspólnoty w swoim życiu wskazywała większość naszych rozmówców, jednak dla niektórych oaza jest miejscem bardzo szczególnym. – Oaza ukształtowała moje życie między innymi dlatego, że z moim mężem poznałam się właśnie tutaj. Ponadto nauczyłam się tu życia z innymi ludźmi, sztuki osiągania kompromisów – tak swoją historię opowiadała Aneta Jankowska. W naszej oazowej kronice doliczyliśmy się bodaj pięciu łęczyckich oazowych małżeństw (plus jedno w drodze), trudno się więc dziwić, że częstym postulatem było założenie oazy rodzin. – Chciałabym, żeby moje dzieci miały możliwość spróbować, doświadczyć tego wspaniałego przeżycia, jakim jest oaza – dodała Aneta. – Niedokończenie na str. 5 4 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA dokończenie ze str. 4 stety, nasze próby założenia oazy w Krakowie, gdzie obecnie mieszkamy, nie powiodły się. Przy dwudziestych piątych urodzinach nie mogło zabraknąć o. Roberta Gronia, który jako moderator z łęczycką oazą spędził dziesięć lat. – Pragnę serdecznie podziękować za iskrę miłości, którą otrzymałem od tej wspólnoty. Oaza była i jest miejscem, do którego każdy może przyjść, gdzie każdy może coś otrzymać. Dzięki za ciepłe przyjęcie i za cały czas spędzony razem – mówił o. Robert. Nieskromnie wprawdzie, ale trzeba przyznać, że kilka miłych słów trafiło się także i nam, organizatorom. – Impreza? Super! Motywuje do tego, by odwiedzić Łęczycę. Każdy przyszedł ze swoją rodziną i wytworzył się w ten sposób niesamowity klimat. – tyle o organizacji Aneta Jankowska. – Mogłam wreszcie spotkać się z moimi przyjaciółmi, a niektórych nie widziałam nawet pięć lat! Choćby dlatego warto było przyjechać – to z kolei słowa Ani Lubowieckiej. Spotkanie po latach dało, co zrozumiałe, podstawę do wspomnień sprzed lat. Wiele z nich wiązało się z rekolekcjami, a szczególnie z Zawadką Rymanowską. – Na rekolekcjach nie było tak jak teraz, że można wyjść do sklepu i zrobić zakupy... – wspominał Ryszard Posyłek. – Zdarzało się, że jadaliśmy sałatkę z pokrzyw, a kiedy już były ziemniaki, to często padały łupem zwierząt z okolicznych gospodarstw. Poza tym, mając na uwadze kontekst polityczny, oaza była organizacją wywrotową, zaś sam jej twórca – ks. Blachnicki – był w PRL prześladowany. Dlatego czasami rekolekcje zamieniały się w szkoły przetrwania… Mrożące krew w żyłach wspomnienia z rekolekcji były domeną nie tylko poprzedniego ustroju. Najmłodsza z naszych rozmówców Paulina Redlicka tak wspomina jeden ze swoich wakacyjnych wyjazdów: - Nigdy nie zapomnę moich ostatnich rekolekcji w Zakopanem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nikt nie wiedział o naszym przyjeździe. Nie było moderatora, obiadów ani ładnej pogody, za to była cudowna atmosfera. Przez pierwsze dwa dni żyliśmy na swoich kanapkach i innymi środkami, zakupionymi na pobliskiej stacji benzynowej. Dopiero po kilku dniach znalazł się moderator, obiady i góralska chałupka… Co jeszcze, oprócz wspomnień, daje spotkanie po latach? – Możemy się przekonać, że mimo upływu czasu wciąż jesteśmy młodzi duchem – dodaje Ryszard Posyłek. To dokładnie tak jak nasza wspólnota – choć już stuknęło jej dwadzieścia pięć lat i dźwiga ze sobą bagaż doświadczeń, wciąż pozostaje wyjątkowa. – Szukałem innych wspólnot, ale żadna mi nie pasowała – kończy p. Ryszard – bo wszystkie porównywałem z Łęczycą. PAŹDZIERNIK 2007 DZIĘKUJEMY! Po raz pierwszy w historii łęczyckiej wspólnoty przygotowywaliśmy imprezę w takiej skali i o takim zasięgu. Wielokrotnie w czasie przygotowań natykaliśmy się na błędy, powodowane niedoświadczeniem, ale mnóstwo razy znajdował się ktoś, kto nam pomagał. Wszystkim tym osobom, a także wszystkim sponsorom naszego jubileuszu pragniemy w tym miejscu serdecznie podziękować i zapewnić, że będziemy o nich pamiętać w naszych modlitwach. SPONSORZY: - p. Marta Niciak, Zakłady Przetwórstwa Mięsnego „Niciak” z Leźnicy Małej; - p. Halina i Cyprian Zimochowie, firma „Zimex” - p. Ireneusz Stańczyk, restauracja „Stara Prochownia” - p. Krystyna Marczewska, restauracja „Senator” - p. Adam Pawlak, restauracja „Kargul” - p. Mirosław Stasiak, zajazd „Zatoka” - p. Zbigniew Dominiak i p. Mirosław Wiśniewski, firma „Papiko” - p. Antoni Antosiak, piekarnia Wilczkowice - p. Antoni Wojtczak, piekarnia Łęczyca - p. Aleksandra Gajgałas, firma „Olpak” - Firma „Fructa” - Firma „De Heus Koudijs Hima” - p. Wojciech Zdziarski, Starosta Powiatu Łęczyckiego - p. Andrzej Olszewski, Burmistrz Miasta Łęczycy - p. Jan Chucki, Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Sp. z o.o. w Łęczycy - p. Anna Królak, Warsztaty Terapii Zajęciowej przy Spółdzielni Inwalidów „Tęcza” - p. Elżbieta Kowalczyk, Bank PKO BP w Łęczycy IMPREZA NIE ODBYŁABY SIĘ BEZ POMOCY: - p. Andrzeja Boruckiego, Muzeum w Łęczycy - p. Bogumiły Dyjaczyńskiej, Urząd Miejski - p. Dariusza Kusia, Dom Kultury - p. Lucyny Sztompki, LO w Łęczycy - p. Ryszarda Ziarkowskiego, Gimnazjum w Łęczycy - p. Marcina Tobera - p. Krzysztofa Góralczyka - p. Doroty Kowalczyk - p. Grażyny Mierczyńskiej - p. Anny Podrzyckiej - p. Anny Czekalskiej - naszych drogich rodziców, krewnych i wszystkich przyjaciół FMO w Łęczycy, w szczególności tych, których nie wymieniliśmy. 5 PAŹDZIERNIK 2007 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA DO ŚWIĘTOŚCI dochodzi się trudno O. IZAJASZ STYCZYŃSKI urodzony 08.07.1979 r. święcenia kapł.: 2005 r. Lubi jeść rosół. Plany względem FMO w Łęczycy: rozbudować, powiększyć i zjednoczyć wspólnotę, nauczyć bezinteresowności i braterskiej miłości Czerwcowa rekonstrukcja wspólnot klasztornych naszej prowincji sprowadziła do Łęczycy o. Izajasza Styczyńskiego. Przybył do nas z bernardyńskiej parafii w Kalwarii Zebrzydowskiej-Brodach, popularnie nazywanej Grobkiem Matki Bożej. W naszym kościele przyjął obowiązki opiekuna ministrantów, katechety i - co dla nas najważniejsze - moderatora Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej. Od razu został rzucony na głęboką wodę, wkraczając w wir przygotowań do naszego jubileuszu. Choć uroczystości już zakończone, to pewnie i teraz o. Izajasz nie będzie miał z nami łatwego życia (co widać na załączonym obrazku) - być może w zapanowaniu nad oazą pomogą mu nietypowe jak na zakonnika zainteresowania… Jakie? Zachęcamy do lektury. DJ.: Kim jest dla Ojca św. Franciszek? O. Izajasz Styczyński: Po pierwsze: św. Franciszek jest założycielem naszego zakonu, zaś przede wszystkim – wzorem do naśladowania, który przez modlitwę i miłość potrafi zjednać największe rzesze ludzi w całej historii Kościoła. Czy to właśnie postać św. Franciszka zainspirował Ojca do wyboru akurat zakonu OO. Bernardynów? Jeśli mam być szczery, to nie. Tutaj zadziałała wyłącznie Opatrzność Boża, dzięki której w ogóle miałem możliwość spotkać zakonników. Po szkole podstawowej okazało się, że naukę będę kontynuował w ówczesnym Niższym Seminarium Duchowym w Łodzi (obecnie Katolickie Liceum Ogólnokształcące i Gimnazjum przy ul. bł. A. Pankiewicza – przyp. red.) i tam poznałem pierwszych zakonników. Tak więc Opatrzność Boża przyprowadziła mnie do furt zakonnych i tam już zostałem. W takim razie, w którym momencie św. Franciszek zaczął odgrywać znaczącą rolę w życiu Ojca? Myślę, że jeśli chodzi o postać św. Franciszka to nie tak od razu stała mi się jakoś bliska. Najpierw to jego następcy, czyli współbracia zakonni, których spotkałem na swojej drodze w trakcie czterech lat nauki w Łodzi, stanowili wzory postępowania w życiu codziennym. Świętego Franciszka poznaje się poprzez studia i prywatną lekturę. Jeśli ktoś chce żyć tak jak On, to koniecznie musi wiedzieć, w jaki sposób postępował i czym się kierował. Każdy zakonnik wraca do tego, co pisał, co mówił i czym żył św. Franciszek. To są fundamenty życia zakonnego, jeśli chodzi o zakon franciszkanów. Czy uważa Ojciec, że we współczesnym świecie łatwo jest naśladować św. Franciszka? Naśladownictwo św. Franciszka polega na dążeniu do świętości, więc niezależnie czy to jest XXI czy XV wiek, do świętości dochodzi się trudno. Pan Jezus odchodząc z tego świata dawał Apostołom wskazówki, podkreślał że życie chrześcijańskie wcale nie jest łatwe. Tym bardziej życie zakonne czy kapłańskie. Każdy z nas musi się starać. Pamiętajmy, że człodokończenie na str. 9 6 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA PAŹDZIERNIK 2007 dokończenie ze str. 8 wiek jest powołany do świętości, więc często należy schylić głowę w pokorze i pozostawić swoje ułomności w konfesjonale, by móc żyć lepiej. Jeśli przyszłoby Ojcu porównywać się ze św. Franciszkiem, to jakie cechy tego świętego Ojciec posiada? Myślę, że nie powinniśmy porównywać się ze św. Franciszkiem – raczej uważam, że należy naśladować świętych. Pan Bóg powołując człowieka do istnienia, daje mu określone zadania, czyni z niego osobę niepowtarzalną. Każdy z nas jest darem – czy to dla Kościoła, czy dla społeczeństwa. Dlatego też nigdy nie śmiałbym porównywać się do żadnego świętego, tym bardziej do św. Franciszka. Nie mogę nie zapytać o Ojca zainteresowania, bo z różnych źródeł wiadomo, że są one dość nietypowe jak na zakonnika? Jeśli chodzi o sztuki walki to nie ukrywam, że ten etap swojego życia chciałbym już powoli zamknąć. Fascynacja sztukami walki zaczęła się w szóstej czy siódmej klasie podstawówki i trwa do dnia dzisiejszego. Tak najbardziej poświęcałem temu czas w szkole średniej, kiedy to miałem możliwość poznać tajniki tae-kwondo. Lubię także grać w różne gry zespołowe: piłkę nożną, siatkową i koszykówkę. Bliska jest mi także literatura. Zdarzało mi się pisać wiersze (próbka poezji o. Izajasza – wiersz o kalwaryjskich Dróżkach i Matce Boskiej – w ramce obok – przyp. red.), rozważania drogi krzyżowej dla wydawnictwa „Calvarianum”, czy jakieś inne dokumenty związane z duszpasterstwem. Bardzo lubię wiersze ks. Jana Twardowskiego, którego tomików mam około siedemdziesiąt, ale czytuję także Baczyńskiego, Staffa, Norwida, Lechonia i innych polskich twórców. A fotografia? Fotografia także, ale obecnie ilość obowiązków nie pozwala mi zając się fotografowaniem. Odkąd jestem w Łęczycy, udało mi się sfotografować jedynie nasz kościół. Który z wierszy ks. Twardowskiego jest Ojca ulubionym? Wszystkie są piękne, ale choćby „Nie przyszedłem pana nawracać”, „Spieszymy się…”, „Naucz się dziwić w kościele” przemawiają szczególnie… Mnóstwo jest tych wierszy, które mi się podobają. „POKÓJ I DOBRO” FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA Redakcja: Rafał Andrzejczak Piotrek Banasik Karolina Góralska Kasia Góralska Daria Jędrzejczak Adaś Olczak FMO + GOŚCIE Jakie marzenie chciałby Ojciec kiedyś zrealizować? Gdybym nie został zakonnikiem, to na pewno zostałbym żołnierzem i mogę przyznać, że gdyby mi zaproponowano posługę jako kapelan wojskowy, to zapewne bym nie odmówił. Proszę opowiedzieć jakąś śmieszną sytuację z czasów seminaryjnych? Trudno mi sobie przypomnieć w tym monecie jakąś konkretną sytuację, ale mogę powiedzieć, że wiele śmiesznych zdarzeń wiąże się z egzaminami semestralnymi. Także w czasie wystawiania jasełek przytrafiały się różne komiczne sytuacje. rozmawiała DARIA Matko Bolesna z kalwaryjskich dróżek Samotnie chodzisz Matko boleściwa Kalwaryjskimi drogami Zbawiciela Pana W wieczornym chłodzie, ciszy nocy i o blasku dnia Idziesz Maryjo między kaplicami Czasami mijasz pielgrzymów przejętych Co na kolanach łzami Myją schody u Piłata I da się słyszeć pieśni pięknie wyśpiewane Są też modlitwy przerywane żalem Idziesz Maryjo W kaplicy spotkania z Synem Zostawiłaś serce Każdy kto tam wejdzie z wiarą Odejdzie skruszony Podążając dalej dziękujesz Cyrenejczykowi Weronice też nie szczędzisz wdzięczności Idziesz Maryjo na sam szczyt Golgoty A tam Chrystus nagi jak w Betlejem Lecz nie z zimna a z miłości płacze Gdyż ta miłość doskonała od Boga pochodzi To dla niej Chrystus umiera za ludzi I pozostał Zbawiciel na górze Kalwarii I Ty Maryjo pozostałaś także… Pragniemy zachęcić wszystkich Państwa do współpracy, czy to w przygotowaniu tekstów, czy to w składzie czy w powielaniu pisma. Liczymy, że dzięki temu będziemy mogli się rozwijać, nie tylko jako Franciszkańska Młodzież Oazowa, ale także jako wspólnota parafialna. Z przyjemnością udostępnimy w tym celu nasze łamy. Wszystkich chętnych do zasilenia składu redakcyjnego prosimy o kontakt: FRANCISZKAŃSKA MŁODZIEŻ OAZOWA Klasztor OO. Bernardynów w Łęczycy Ul. Poznańska 18a www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca [email protected] Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do redakcji nadsyłanych tekstów, ich skracania oraz dodawania tytułów i śródtytułów. 7 PAŹDZIERNIK 2007 FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA Dla BARTKA ANDRZEJCZAKA „Trzeba istnieć dla drugiego człowieka, by móc istnieć dla samego siebie.” L. Lavelle Cały dochód z dzisiejszej gazetki zostanie przeznaczony na pomoc dla ciężko chorego Bartka Andrzejczaka. Oddając głos jego rodzicom, zwracamy się z prośbą o wsparcie naszej zbiórki. Za wszystkie dary - tak finansowe, jak i wsparcie w dobrym słowie i modlitwie - już teraz w imieniu Bartka i jego najbliższych składamy serdeczne „Bóg zapłać”. Jesteśmy rodzicami piętnastoletniego Bartka. Nasz syn to pogodny, radosny, uśmiechnięty (może teraz troszkę mniej) piętnastolatek. Grał w koszykówkę, piłkę nożną i biegał. Kiedyś walczył o medale, dziś walczy o życie. Gdyby nie ogolona głowa, nikt nie pomyślałby nawet, z jaką tragedią ten chłopiec musi się zmagać. Bartek jest silny i trochę tej siły daje nam, bo my - bezradni wobec jego choroby czasem się załamujemy. Jesteśmy rodzicami i chcemy dla naszego syna jak najlepiej, a nie możemy mu pomóc. W czerwcu 2006 roku rozpoznano u naszego syna guz piszczeli prawej (Ostesarcoma) oraz stwierdzono obecność zmian w płucu lewym. Wówczas Bartek rozpoczął chemioterapię w Klinice Chirurgii Onkologicznej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Po kilku chemiach w sierpniu 2006 roku został poddany zabiegowi wycięcia guza i wstawienia endoprotezy, a następnie w lutym 2007 roku – usunięcia zmian w płucach. Wtedy myśleliśmy, że Bartek niebawem skończy zmagania z chorobą, szpitalem i zacznie rehabilitację nogi, by móc funkcjonować jak zdrowy nastolatek. Nasze plany legły w gruzach, kiedy dowiedzieliśmy się, że Bartek ma przerzuty do płuc i kości udowej prawej. Niestety, nie udało się uratować nogi i we Fundacja Spełnionych Marzeń powstała w sierpniu 2002 roku z inicjatywy Małgorzaty i Tomasza Osuchów, którzy stracili 11-letniego synka po długiej walce z chorobą nowotworową. To właśnie ten dramat stał się przyczyną ogromnej potrzeby niesienia pomocy i radości dzieciom ciężko chorym na schorzenia nowotworowe. Choroba nowotworowa, która dotyka niestety także dzieci, pojawia się niespodziewanie, burząc dotychczasowy spokój w życiu dzieci i ich rodziców. Dlatego głównym celem Fundacji Spełnionych Marzeń jest prowadzenie wie- 8 wrześniu wykonano zabieg amputacji. Bartka czeka dalsze bardzo ciężkie leczenie i operacje wycięcia zmian w płucach. Jako rodzice staramy się zapewnić wszystkie potrzeby naszego syna, jednak choroba i związane z nią ciągłe wyjazdy i mieszkanie w Warszawie poważnie nadszarpnęły nasz budżet rodzinny. Nasz syn, aby mieć choć namiastkę normalnego życia, poza szpitalem, chemiami i operacjami, potrzebuje drogiej protezy prawej nogi, która kosztuje ok.. 80 000 zł. Nie jesteśmy w stanie uzbierać całej kwoty, dlatego wierzymy we wszystkich ludzi dobrego i wielkiego serca, którzy chcą nam pomóc i wesprzeć w naszym działaniu w tych trudnych dla nas chwilach. Za okazane serce i hojność z góry bardzo serdecznie dziękujemy. Rodzice Bartka - Lilla i Bogdan Andrzejczak Wpłaty prosimy kierować na konto: FUNDACJA SPEŁNIONYCH MARZEŃ ING Bank Śląski o/Warszawa 29 1050 1025 1000 0022 7611 6304 z dopiskiem „Dla Bartka Andrzejczaka” lokierunkowych działań mających za zadanie łagodzenie psychicznych i psychologicznych skutków leczenia onkologicznego u dzieci i ich rodzin. Jednym z ważnych elementów naszego działania jest spełnianie niekonwencjonalnych marzeń naszych podopiecznych, dzięki czemu otrzymują oni pozytywną dawkę energii, tak ważną dla poprawy zdrowia psychicznego. Fundamentalną zasadą naszego działania jest otoczenie opieką chorych dzieci i ich rodzin od momentu zdiagnozowania choroby poprzez cały proces leczenia, starając się dać im siłę do walki i wiarę w pokonanie choroby. (ze strony www.spelnionemarzenia.waw.pl)