POKÓJ i DOBRO

Transkrypt

POKÓJ i DOBRO
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
PAŹDZIERNIK 2007
POKÓJ i DOBRO
NR
Zamiast wstępu…
Idzie nowe. Stwierdzenie to
mało odkrywcze, niemniej
warte zauważenia, bo wydaje
się, że owo nowe dopada nas
wszędzie bez wyjątku.
Przykłady? Nie trzeba daleko szukać - stali czytelnicy bez
trudu zauważą, że zmienił się
wygląd naszej gazetki - mamy
nadzieję, że teraz będzie bardziej czytelna (i poczytna).
Nowe przyszło także do
łęczyckiej wspólnoty oazowej.
Dostojna jubilatka we wrześniu ukończyła dwadzieścia
pięć lat, a w nowe ćwierćwiecze weszła w sposób godny
swego wieku. O obchodach
jubileuszu piszemy obszernie
na kolejnych stronach.
Nowe dotarło także do naszej parafii. W naszej wspólnocie klasztornej powitaliśmy
o. Wenancjusza Stasiuka, który
przejął obowiązki kapelana
szpitala, oraz o. Izajasza Styczyńskiego - nowego moderatora młodzieży oazowej
i opiekuna ministrantów. Ich
sylwetki przedstawiamy na
kolejnych stronach.
Zapraszamy do lektury.
4 (6)
Dla BARTKA ANDRZEJCZAKA
Dochód z gazetki przeznaczamy na pomoc ciężko choremu chłopcu.
BARTEK ANDRZEJCZAK,
piętnastolatek z Ozorkowa
Kiedy do wydania gazetki pozostał równy tydzień, do naszej
wspólnoty trafił apel z prośbą o
pomoc dla ciężko chorego Bartka
Andrzejczaka - apel, na który nie
mogliśmy pozostać obojętni. Decyzję o przeznaczeniu całego dochodu z tego numeru gazetki na
pomoc dla Bartka podjęliśmy jednogłośnie niemal natychmiast,
wierząc w Państwa wielkie serca.
Pół roku temu zwracaliśmy się
do Państwa z podobną prośbą.
Wtedy udało się zebrać ponad
1200 zł, które przekazaliśmy na
leczenie dwunastoletniego Arka.
Dziś kwestujemy po raz kolejny,
mając nadzieję, że również i tym
razem nie pozostaną Państwo
obojętni na nasz apel.
Pieniądze na zakup protezy nogi,
a także kosztowne utrzymanie w
Warszawie to bardzo wiele, jednak
nie wszystko. Licząc na Państwa
hojność, przede wszystkim polecamy Bartka Państwa modlitwie. Za
wszystkie dary w imieniu Bartka i
jego najbliższych składamy serdeczne „Bóg zapłać”.
Więcej o Bartku Andrzejczaku i wspierającej go Fundacji Spełnionych Marzeń
piszemy na stronie 8.
DWADZIEŚCIA PIĘĆ LAT OAZY W ŁĘCZYCY
Udało się. Prawie rok przygotowań, setki wykonanych telefonów, kilkaset przejechanych kilometrów, niezliczona ilość nieprzewidzianych kłopotów, mnóstwo nieprzespanych
nocy, wreszcie czterysta wystosowanych
zaproszeń i ponad dwustu pięćdziesięciu
gości – jubileusz dwudziestopięciolecia
istnienia Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej w Łęczycy należy uznać za zakończony.
I to zakończony sukcesem.
Jubileusz był kulminacyjnym momentem roku oazowego 2006/07. Nasza wspólnota, będąc jedną z
najstarszych w bernardyńskiej prowincji, zasłużyła na huczne urodziny. Był więc tort,
świeczki i życzenia, były prezenty i tańce,
lecz przede wszystkim - była wspólna modlitwa: w intencji całej wspólnoty, wszystkich oazowiczów, a także naszych przyjaciół
i dobroczyńców, którzy pomogli zrealizować
to przedsięwzięcie.
więcej - str.2-5
PAŹDZIERNIK 2007
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
25 LAT MINĘŁO…
8 września obchodziliśmy
swoje urodziny.
W TEN JEDEN DZIEŃ!
Udało się. Prawie rok przygotowań, setki
wykonanych telefonów, kilkaset przejechanych kilometrów, niezliczona ilość nieprzewidzianych kłopotów, mnóstwo nieprzespanych
nocy, wreszcie czterysta wystosowanych zaproszeń i ponad dwustu pięćdziesięciu gości –
jubileusz dwudziestopięciolecia istnienia
Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej w Łęczycy należy uznać za zakończony. I to zakończony sukcesem.
PIOTREK BANASIK
Długo wyczekiwana data – 8 września 2007 roku –
nadeszła dużo szybciej niż się spodziewaliśmy, mimo
tego udało nam się dopiąć na ostatni guzik niemal
wszystko. Jedynie jubileuszowa Msza święta rozpoczęła się z niewielkim opóźnieniem, zaś później
wszystko szło już zgodnie z planem. Zachowajmy
jednak chronologię zdarzeń i cofnijmy się do sobotniego poranka…
Tytuły i śródtytuły od redakcji
…kiedy to promienie słoneczne bez trudu
przebijały się przez cienką warstwę chmur i nic
(oprócz niesprzyjającej prognozy) nie zapowiadało,
że po południu pogoda ma się załamać. Na zamku,
gdzie miała rozegrać się nieoficjalna część jubileuszu,
dokonywano jeszcze kosmetycznych poprawek. Z
łęczyckiego Domu Kultury docierał sprzęt grający, z
Gimnazjum – scena, na murach zawisły okolicznościowe transparenty i powoli wszystko zaczęło przybierać właściwy kształt. W zamkowych murach brakowało tylko zaproszonych gości…
2
…którzy w tym samym czasie powoli gromadzili się
w okolicach naszego kościoła. Każdy z byłych oazowiczów otrzymał identyfikator, śpiewnik oraz pamiątkową plakietkę. Msza święta rozpoczęła się z
kilkunastominutowym opóźnieniem – nic to jednak
dziwnego, bo tak doniosła uroczystość wymaga należytej oprawy. Uroczysty nastrój docenili wszyscy
zgromadzeni, którzy aktywnie włączyli się do wspólnego śpiewu – wszystko na Bożą chwałę. Po krótkim
rozśpiewaniu rozpoczęła się Eucharystia…
…pod przewodnictwem o. Nereusza Cory, naszego moderatora z lat 2003-2007, pomysłodawcy i
głównego organizatora jubileuszu. Mszę świętą koncelebrowali pozostali moderatorzy FMO, którym
udało się dotrzeć na jubileusz – o. Marek Kurpiel,
założyciel FMO w naszym mieście, o. Zefiryn Mazur – obecnie bernardyński duszpasterz powołań, i
o. Izajasz Styczyński – nasz obecny moderator. W
czasie Eucharystii przy ołtarzu posługiwali diakoni:
fr. Florencjusz Grabarczyk, wywodzący się z naszej
wspólnoty, a także oazowy przyjaciel, ks. diakon
Marcin Moks z Wyższego Seminarium Duchownego w Łowiczu. Wyjątkowa oprawa, bo i okoliczności
były niespotykane – dwadzieścia pięć lat to piękny
wiek…
…o czym mogliśmy przekonać się, słuchając Słowa
Bożego, głoszonego przez o. Marka Kurpiela, który
położył kamień węgielny u podstaw naszej wspólnoty. Wspomnienia ojca założyciela – pierwsze piosenki, rozważanie Pisma Świętego przy świecy gdzieś w
zakątkach klasztoru, wyjazdy rekolekcyjne i reakcje
parafian na pojawienie się oazy – wszystko to przeniosło nas ćwierć wieku wstecz i wprowadziło nieunikniony tego dnia element nostalgii…
…nie jedyny zresztą. Do aktywnego uczestnictwa w
oprawie Mszy świętej zaprosiliśmy dawnych oazowiczów, a wypełniona po brzegi nasza świątynia już
dawno nie rozbrzmiewała tak głośnym śpiewem
wszystkich zebranych. Nie obyło się też bez okolicznościowych prezentów – od o. Nereusza otrzymaliśmy obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej, zaś o. Zefiryn
przekazał nam życzenia i pamiątkowy krzyż od o.
Azariasza Hessa, jednego z definitorów naszej prowincji zakonnej. Najpiękniejszą pamiątką tego dnia
było jednak błogosławieństwo Papieża Benedykta
XVI, które specjalnie z Watykanu sprowadził dla nas
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
PAŹDZIERNIK 2007
25 LAT MINĘŁO…
o. Aleksander Sitnik, dawny oazowicz, zaś obecnie
wykładowca WSD w Kalwarii Zebrzydowskiej. W
imieniu nieobecnego o. Aleksandra błogosławieństwo wręczył nam o. Izajasz, który jednocześnie poprosił o. Nereusza, by wraz z nim pełnił honory gospodarza części nieoficjalnej. Tak oto, z dwoma gospodarzami przenieśliśmy się na dziedziniec Zamku
Królewskiego w Łęczycy...
Tytuły i śródtytuły od redakcji
...gdzie przywitała nas niewielka mżawka, która
jednak nie bardzo wystraszyła zebranych. Nasyceni
wrażeniami duchowymi przystąpiliśmy do napełniania naszych żołądków, zgodnie z oazową tradycją
wyśpiewując wcześniej „Pobłogosław, Panie”. Naturalnie, nie mogło na ćwierć wieku istnienia naszej
wspólnoty zabraknąć urodzinowego tortu, z którego
świeczki zdmuchnął o. Marek. Po posiłku przyszedł
czas na wspomnienia...
...nie tylko w grupach znajomych,
którzy spotkali się
po latach, ale
przede wszystkim –
na scenie. Pierwsza
muzyczna naszej
wspólnoty – p. Bogusia
Kaźmierczak – wraz z dawnymi oazowiczkami
i o. Markiem nauczyła zebranych
piosenki „Skałą i
zbawieniem jest
mój Jezus”, która
zapoczątkowała
historię łęczyckiej pieśni oazowej. Głos zabrał również o. Robert Groń, moderator FMO o najdłuższym stażu, który wspominał całą dekadę swojej
współpracy z młodzieżą. Słuchając o zamierzchłych
czasach naszej wspólnoty, postaraliśmy się zaprezentować także naszą obecną działalność...
...wykorzystując możliwości technologiczne początku dwudziestego pierwszego wieku. Film „Jeden
dzień z życia zwykłego oazowicza” to – jak sama
nazwa wskazuje – krótkometrażowa krzyżówka komedii romantycznej, horroru i sensacyjnego filmu
drogi, naturalnie z happy-endem. Wszyscy zgroma-
dzeni przyjęli nasz pokaz owacjami na stojąco, ale o
chwili przestoju nawet nie mogło być mowy...
...gdyż na scenie
grał już zespół
„Drogowskaz” z
Leżajska. Koncertu
piosenek oazowych
(i nie tylko) w wykonaniu naszych
przyjaciół z samego
końca Polski przyciągnął przed scenę
niemal wszystkich
z g r o m a d zo n y c h .
Na parkiecie działy
się sceny rodem z
„Tańca z gwiazdami”, a kto zmęczony – mógł odpocząć choć chwilę,
oglądając przygotowaną przez nas wystawę zdjęć z
historii FMO w Łęczycy. Stonowanie nastrojów przyszło dopiero o godzinie 21, gdy oazowicze odśpiewali Apel Jasnogórski, a w modlitwie różańcowej polecili intencje naszej wspólnoty Matce Bożej. Na zamkowym dziedzińcu zapanowała niesamowita atmosfera,
sprzyjająca wyciszeniu…
...lecz radości nie zdołał ostudzić nawet padający
coraz mocniej deszcz. Wspólna zabawa pod sceną
trwała bodaj jeszcze godzinę, a mogłaby trwać jeszcze dłużej Nic straconego - nadrobimy na kolejnym
jubileuszu…
[BAN]
3
PAŹDZIERNIK 2007
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
ZE ŚPIEWANIEM DO PARZĘCZEWA...
Wspomnienia, rozmowy i śpiewy - jubileusz okiem reportera.
Łęczycka wspólnota oazowa – jedna z najstarszych w bernardyńskiej prowincji – skończyła 25
lat. Piękny wiek, niosący ze sobą ciężki bagaż
doświadczeń i mnóstwo wspomnień z różnych
okresów istnienia oazy. Rzeczą niemożliwą byłoby zebranie i spisanie wszystkich historii, które
usłyszeliśmy w czasie uroczystości jubileuszowych, dlatego tutaj spróbujemy wybrać te najciekawsze.
zebrały
KAROLINA GÓRALSKA
KASIA GÓRALSKA
Ojciec Marek Kurpiel, założyciel naszej wspólnoty, przybył do Łęczycy prosto po święceniach kapłańskich, a jednym z jego pierwszych posunięć było
utworzenie przy klasztorze oazy na wzór Ruchu
Światło-Życie ks. Franciszka Blachnickiego, rozszerzonego o nauczanie św. Franciszka. Jakie były początki? Oddajmy głos samemu założycielowi:
- Wiadomo, że początek zawsze jest trudny, szczególnie w
czasach wybitnie niesprzyjających Kościołowi. Najpierw do
oazy trafiły same dziewczyny, głównie z ósmej klasy podstawówki, a spotkania z Pismem świętym odbywały się przy
świecy gdzieś na klasztornych korytarzach. Wkrótce nauczyliśmy się pierwszej piosenki – „Skałą i zbawieniem jest mój
Jezus” – która na długo stała się hitem wszystkich oazowiczek.
Nietrudno więc wyobrazić sobie zdziwienie o. Marka, kiedy dziewczęta zakomunikowały podczas jednego z pierwszych oazowych wyjazdów, że w pociągu
będą śpiewać, ale piosenki… harcerskie. Wszystko
jednak ma swoje rozwiązanie. – Dziewczęta spotkały się w
jednym przedziale z grupą pielgrzymkową, która nauczyła je kilku
nowych religijnych piosenek, zaś dziewczyny „sprzedały” nasz
hit – wspominał w kazaniu o. Marek. – Jednak nie zawsze było tak, że śpiew wychodził pięknie, czysto i głośno.
Wtedy najczęściej skutkowało powiedzenie: „z tym śpiewaniem to do Parzęczewa” i od razu było lepiej.
Niedobór przedstawicieli płci brzydkiej we wspólnocie potwierdził Ryszard Posyłek. Jego samego do
oazy przyprowadził kolega, zapraszając na zabawę
sylwestrową, bo brakowało chłopaków – i tak już
został.
– Później zachęcaliśmy jeszcze swoich znajomych do uczestnictwa w oazie, zaś ja sam nigdy z niej nie odszedłem – bo
oazowiczem pozostaje się przez całe życie. Wspólnota skupia
ludzi, chroniąc przed złym światem, jest pewnego rodzaju
kręgosłupem – mówił nam p. Ryszard. Myliłby się jednak ten, kto chciałby z oazy tylko czerpać. – Oaza to
również zobowiązania, pewne zasady, które nas kształtują.
To elitarna grupa, która pociąga za sobą ludzi ambitnych.
Poza wspólnotą trzeba mieć coś jeszcze i właśnie to coś wnosić
do niej.
Wielką rolę wspólnoty w swoim życiu wskazywała
większość naszych rozmówców, jednak dla niektórych oaza jest miejscem bardzo szczególnym. – Oaza
ukształtowała moje życie między innymi dlatego, że z moim
mężem poznałam się właśnie tutaj. Ponadto nauczyłam się tu
życia z innymi ludźmi, sztuki osiągania kompromisów – tak
swoją historię opowiadała Aneta Jankowska.
W naszej oazowej kronice doliczyliśmy się
bodaj pięciu łęczyckich
oazowych małżeństw
(plus jedno w drodze),
trudno się więc dziwić,
że częstym postulatem
było założenie oazy
rodzin. – Chciałabym,
żeby moje dzieci miały
możliwość spróbować, doświadczyć tego wspaniałego
przeżycia, jakim jest oaza
– dodała Aneta. – Niedokończenie na str. 5
4
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
dokończenie ze str. 4
stety, nasze próby założenia oazy w Krakowie, gdzie obecnie
mieszkamy, nie powiodły się.
Przy dwudziestych piątych urodzinach nie mogło
zabraknąć o. Roberta Gronia, który jako moderator
z łęczycką oazą spędził dziesięć lat. – Pragnę serdecznie
podziękować za iskrę miłości, którą otrzymałem od tej wspólnoty. Oaza była i jest miejscem, do którego każdy może
przyjść, gdzie każdy może coś otrzymać. Dzięki za ciepłe
przyjęcie i za cały czas spędzony razem – mówił o. Robert.
Nieskromnie wprawdzie, ale trzeba przyznać, że
kilka miłych słów trafiło się także i nam, organizatorom. – Impreza? Super! Motywuje do tego, by odwiedzić
Łęczycę. Każdy przyszedł ze swoją rodziną i wytworzył się w
ten sposób niesamowity klimat.
– tyle o organizacji Aneta
Jankowska. – Mogłam wreszcie spotkać się z moimi przyjaciółmi, a niektórych nie widziałam nawet pięć lat! Choćby
dlatego warto było przyjechać –
to z kolei słowa Ani Lubowieckiej.
Spotkanie po latach dało,
co zrozumiałe, podstawę
do wspomnień sprzed lat.
Wiele z nich wiązało się z
rekolekcjami, a szczególnie z Zawadką Rymanowską.
– Na rekolekcjach nie było tak jak teraz, że można wyjść do
sklepu i zrobić zakupy... – wspominał Ryszard Posyłek.
– Zdarzało się, że jadaliśmy sałatkę z pokrzyw, a kiedy już
były ziemniaki, to często padały łupem zwierząt z okolicznych gospodarstw. Poza tym, mając na uwadze kontekst polityczny, oaza była organizacją wywrotową, zaś sam jej twórca
– ks. Blachnicki – był w PRL prześladowany. Dlatego czasami rekolekcje zamieniały się w szkoły przetrwania…
Mrożące krew w żyłach wspomnienia z rekolekcji
były domeną nie tylko poprzedniego ustroju. Najmłodsza z naszych rozmówców Paulina Redlicka
tak wspomina jeden ze swoich wakacyjnych wyjazdów: - Nigdy nie zapomnę moich ostatnich rekolekcji w Zakopanem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, okazało się, że nikt
nie wiedział o naszym przyjeździe. Nie było moderatora,
obiadów ani ładnej pogody, za to była cudowna atmosfera.
Przez pierwsze dwa dni żyliśmy na swoich kanapkach i innymi środkami, zakupionymi na pobliskiej stacji benzynowej.
Dopiero po kilku dniach znalazł się moderator, obiady i góralska chałupka…
Co jeszcze, oprócz wspomnień, daje spotkanie po
latach? – Możemy się przekonać, że mimo upływu czasu
wciąż jesteśmy młodzi duchem – dodaje Ryszard Posyłek.
To dokładnie tak jak nasza wspólnota – choć już
stuknęło jej dwadzieścia pięć lat i dźwiga ze sobą bagaż doświadczeń, wciąż pozostaje wyjątkowa. – Szukałem innych wspólnot, ale żadna mi nie pasowała – kończy
p. Ryszard – bo wszystkie porównywałem z Łęczycą.
PAŹDZIERNIK 2007
DZIĘKUJEMY!
Po raz pierwszy w historii łęczyckiej wspólnoty
przygotowywaliśmy imprezę w takiej skali i o takim
zasięgu. Wielokrotnie w czasie przygotowań natykaliśmy się na błędy, powodowane niedoświadczeniem, ale mnóstwo razy znajdował się ktoś, kto nam
pomagał. Wszystkim tym osobom, a także wszystkim sponsorom naszego jubileuszu pragniemy w
tym miejscu serdecznie podziękować i zapewnić, że
będziemy o nich pamiętać w naszych modlitwach.
SPONSORZY:
- p. Marta Niciak, Zakłady Przetwórstwa Mięsnego
„Niciak” z Leźnicy Małej;
- p. Halina i Cyprian Zimochowie, firma „Zimex”
- p. Ireneusz Stańczyk, restauracja „Stara Prochownia”
- p. Krystyna Marczewska, restauracja „Senator”
- p. Adam Pawlak, restauracja „Kargul”
- p. Mirosław Stasiak, zajazd „Zatoka”
- p. Zbigniew Dominiak i p. Mirosław Wiśniewski, firma „Papiko”
- p. Antoni Antosiak, piekarnia Wilczkowice
- p. Antoni Wojtczak, piekarnia Łęczyca
- p. Aleksandra Gajgałas, firma „Olpak”
- Firma „Fructa”
- Firma „De Heus Koudijs Hima”
- p. Wojciech Zdziarski, Starosta Powiatu Łęczyckiego
- p. Andrzej Olszewski, Burmistrz Miasta Łęczycy
- p. Jan Chucki, Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej Sp. z o.o. w Łęczycy
- p. Anna Królak, Warsztaty Terapii Zajęciowej przy
Spółdzielni Inwalidów „Tęcza”
- p. Elżbieta Kowalczyk, Bank PKO BP w Łęczycy
IMPREZA NIE ODBYŁABY SIĘ BEZ POMOCY:
- p. Andrzeja Boruckiego, Muzeum w Łęczycy
- p. Bogumiły Dyjaczyńskiej, Urząd Miejski
- p. Dariusza Kusia, Dom Kultury
- p. Lucyny Sztompki, LO w Łęczycy
- p. Ryszarda Ziarkowskiego, Gimnazjum w Łęczycy
- p. Marcina Tobera
- p. Krzysztofa Góralczyka
- p. Doroty Kowalczyk
- p. Grażyny Mierczyńskiej
- p. Anny Podrzyckiej
- p. Anny Czekalskiej
- naszych drogich rodziców, krewnych i wszystkich przyjaciół FMO w Łęczycy, w szczególności
tych, których nie wymieniliśmy.
5
PAŹDZIERNIK 2007
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
DO ŚWIĘTOŚCI dochodzi się trudno
O. IZAJASZ STYCZYŃSKI
urodzony 08.07.1979 r.
święcenia kapł.: 2005 r.
Lubi jeść rosół.
Plany względem
FMO w Łęczycy:
rozbudować, powiększyć
i zjednoczyć wspólnotę,
nauczyć bezinteresowności i braterskiej miłości
Czerwcowa rekonstrukcja wspólnot klasztornych naszej prowincji sprowadziła do Łęczycy
o. Izajasza Styczyńskiego. Przybył do nas z bernardyńskiej parafii w Kalwarii Zebrzydowskiej-Brodach, popularnie nazywanej Grobkiem Matki Bożej. W naszym kościele przyjął obowiązki opiekuna ministrantów, katechety i - co dla nas najważniejsze - moderatora
Franciszkańskiej Młodzieży Oazowej. Od razu został rzucony na głęboką wodę, wkraczając w wir przygotowań do naszego jubileuszu. Choć uroczystości już zakończone, to pewnie i teraz o. Izajasz nie będzie miał z nami łatwego życia (co widać na załączonym obrazku) - być może w zapanowaniu nad oazą pomogą mu nietypowe jak na zakonnika zainteresowania… Jakie? Zachęcamy do lektury.
DJ.: Kim jest dla Ojca św. Franciszek?
O. Izajasz Styczyński: Po pierwsze: św. Franciszek jest
założycielem naszego zakonu, zaś przede wszystkim –
wzorem do naśladowania, który przez modlitwę i miłość potrafi zjednać największe rzesze ludzi w całej
historii Kościoła.
Czy to właśnie postać św. Franciszka zainspirował Ojca do wyboru akurat zakonu OO. Bernardynów?
Jeśli mam być szczery, to nie. Tutaj zadziałała wyłącznie Opatrzność Boża, dzięki której w ogóle miałem
możliwość spotkać zakonników. Po szkole podstawowej okazało się, że naukę będę kontynuował w ówczesnym Niższym Seminarium Duchowym w Łodzi
(obecnie Katolickie Liceum Ogólnokształcące i Gimnazjum
przy ul. bł. A. Pankiewicza – przyp. red.) i tam poznałem pierwszych zakonników. Tak więc Opatrzność
Boża przyprowadziła mnie do furt zakonnych i tam
już zostałem.
W takim razie, w którym momencie św. Franciszek zaczął odgrywać znaczącą rolę w życiu Ojca?
Myślę, że jeśli chodzi o postać św. Franciszka to nie
tak od razu stała mi się jakoś bliska. Najpierw to jego
następcy, czyli współbracia zakonni, których spotkałem na swojej drodze w trakcie czterech lat nauki w
Łodzi, stanowili wzory postępowania w życiu codziennym.
Świętego Franciszka poznaje się poprzez studia i prywatną lekturę. Jeśli ktoś chce żyć tak jak On, to koniecznie musi wiedzieć, w jaki sposób postępował i
czym się kierował. Każdy zakonnik wraca do tego, co
pisał, co mówił i czym żył św. Franciszek. To są fundamenty życia zakonnego, jeśli chodzi o zakon franciszkanów.
Czy uważa Ojciec, że we współczesnym świecie
łatwo jest naśladować św. Franciszka?
Naśladownictwo św. Franciszka polega na dążeniu do
świętości, więc niezależnie czy to jest XXI czy XV
wiek, do świętości dochodzi się trudno.
Pan Jezus odchodząc z tego świata dawał Apostołom
wskazówki, podkreślał że życie chrześcijańskie wcale
nie jest łatwe. Tym bardziej życie zakonne czy kapłańskie. Każdy z nas musi się starać. Pamiętajmy, że człodokończenie na str. 9
6
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
PAŹDZIERNIK 2007
dokończenie ze str. 8
wiek jest powołany do świętości, więc często należy
schylić głowę w pokorze i pozostawić swoje ułomności w konfesjonale, by móc żyć lepiej.
Jeśli przyszłoby Ojcu porównywać się ze św.
Franciszkiem, to jakie cechy tego świętego Ojciec posiada?
Myślę, że nie powinniśmy porównywać się ze św.
Franciszkiem – raczej uważam, że należy naśladować
świętych. Pan Bóg powołując człowieka do istnienia,
daje mu określone zadania, czyni z niego osobę niepowtarzalną. Każdy z nas jest darem – czy to dla Kościoła, czy dla społeczeństwa. Dlatego też nigdy nie
śmiałbym porównywać się do żadnego świętego, tym
bardziej do św. Franciszka.
Nie mogę nie zapytać o Ojca zainteresowania, bo
z różnych źródeł wiadomo, że są one dość nietypowe jak na zakonnika?
Jeśli chodzi o sztuki walki to nie ukrywam, że ten etap
swojego życia chciałbym już powoli zamknąć. Fascynacja sztukami walki zaczęła się w szóstej czy siódmej
klasie podstawówki i trwa do dnia dzisiejszego. Tak
najbardziej poświęcałem temu czas w szkole średniej,
kiedy to miałem możliwość poznać tajniki tae-kwondo. Lubię także grać w różne gry zespołowe: piłkę
nożną, siatkową i koszykówkę.
Bliska jest mi także literatura. Zdarzało mi się pisać
wiersze (próbka poezji o. Izajasza – wiersz o kalwaryjskich
Dróżkach i Matce Boskiej – w ramce obok – przyp. red.),
rozważania drogi krzyżowej dla wydawnictwa
„Calvarianum”, czy jakieś inne dokumenty związane z
duszpasterstwem. Bardzo lubię wiersze ks. Jana Twardowskiego, którego tomików mam około siedemdziesiąt, ale czytuję także Baczyńskiego, Staffa, Norwida,
Lechonia i innych polskich twórców.
A fotografia?
Fotografia także, ale obecnie ilość obowiązków nie
pozwala mi zając się fotografowaniem. Odkąd jestem
w Łęczycy, udało mi się sfotografować jedynie nasz
kościół.
Który z wierszy ks. Twardowskiego jest Ojca ulubionym?
Wszystkie są piękne, ale choćby „Nie przyszedłem
pana nawracać”, „Spieszymy się…”, „Naucz się dziwić w kościele” przemawiają szczególnie… Mnóstwo
jest tych wierszy, które mi się podobają.
„POKÓJ I DOBRO”
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA
OAZOWA
Redakcja:
Rafał Andrzejczak
Piotrek Banasik
Karolina Góralska
Kasia Góralska
Daria Jędrzejczak
Adaś Olczak
FMO + GOŚCIE
Jakie marzenie chciałby Ojciec kiedyś zrealizować?
Gdybym nie został zakonnikiem, to na pewno zostałbym żołnierzem i mogę przyznać, że gdyby mi zaproponowano posługę jako kapelan wojskowy, to zapewne bym nie odmówił.
Proszę opowiedzieć jakąś śmieszną sytuację z
czasów seminaryjnych?
Trudno mi sobie przypomnieć w tym monecie jakąś
konkretną sytuację, ale mogę powiedzieć, że wiele
śmiesznych zdarzeń wiąże się z egzaminami semestralnymi. Także w czasie wystawiania jasełek przytrafiały się różne komiczne sytuacje.
rozmawiała
DARIA
Matko Bolesna z kalwaryjskich dróżek
Samotnie chodzisz Matko boleściwa
Kalwaryjskimi drogami Zbawiciela Pana
W wieczornym chłodzie, ciszy nocy i o blasku dnia
Idziesz Maryjo między kaplicami
Czasami mijasz pielgrzymów przejętych
Co na kolanach łzami
Myją schody u Piłata
I da się słyszeć pieśni pięknie wyśpiewane
Są też modlitwy przerywane żalem
Idziesz Maryjo
W kaplicy spotkania z Synem
Zostawiłaś serce
Każdy kto tam wejdzie z wiarą
Odejdzie skruszony
Podążając dalej dziękujesz Cyrenejczykowi
Weronice też nie szczędzisz wdzięczności
Idziesz Maryjo na sam szczyt Golgoty
A tam Chrystus nagi jak w Betlejem
Lecz nie z zimna a z miłości płacze
Gdyż ta miłość doskonała od Boga pochodzi
To dla niej Chrystus umiera za ludzi
I pozostał Zbawiciel na górze Kalwarii
I Ty Maryjo pozostałaś także…
Pragniemy zachęcić wszystkich Państwa do współpracy, czy to w przygotowaniu tekstów, czy to w składzie czy w powielaniu pisma. Liczymy, że dzięki temu będziemy mogli się
rozwijać, nie tylko jako Franciszkańska Młodzież Oazowa, ale także jako wspólnota parafialna. Z
przyjemnością udostępnimy w tym celu nasze łamy. Wszystkich chętnych do zasilenia składu
redakcyjnego prosimy o kontakt:
FRANCISZKAŃSKA MŁODZIEŻ OAZOWA
Klasztor OO. Bernardynów w Łęczycy
Ul. Poznańska 18a
www.bernardyni.pl/mlodziez/leczyca
[email protected]
Jednocześnie zastrzegamy sobie prawo do redakcji nadsyłanych tekstów, ich skracania oraz
dodawania tytułów i śródtytułów.
7
PAŹDZIERNIK 2007
FRANCISZKAŃSKA GAZETKA OAZOWA
Dla BARTKA ANDRZEJCZAKA
„Trzeba istnieć dla drugiego człowieka,
by móc istnieć dla samego siebie.”
L. Lavelle
Cały dochód z dzisiejszej gazetki zostanie przeznaczony na
pomoc dla ciężko chorego Bartka Andrzejczaka. Oddając głos
jego rodzicom, zwracamy się z prośbą o wsparcie naszej zbiórki.
Za wszystkie dary - tak finansowe, jak i wsparcie w dobrym słowie i modlitwie - już teraz w imieniu Bartka i jego najbliższych
składamy serdeczne „Bóg zapłać”.
Jesteśmy rodzicami piętnastoletniego Bartka.
Nasz syn to pogodny, radosny, uśmiechnięty (może
teraz troszkę mniej) piętnastolatek. Grał w koszykówkę, piłkę nożną i biegał. Kiedyś walczył o medale, dziś walczy o życie. Gdyby nie ogolona głowa,
nikt nie pomyślałby nawet, z jaką tragedią ten chłopiec musi się zmagać. Bartek jest silny i trochę tej siły
daje nam, bo my - bezradni wobec jego choroby czasem się załamujemy. Jesteśmy rodzicami i chcemy
dla naszego syna jak najlepiej, a nie możemy mu pomóc.
W czerwcu 2006 roku rozpoznano u naszego syna
guz piszczeli prawej (Ostesarcoma) oraz stwierdzono
obecność zmian w płucu lewym. Wówczas Bartek
rozpoczął chemioterapię w Klinice Chirurgii Onkologicznej Instytutu Matki i Dziecka w Warszawie. Po
kilku chemiach w sierpniu 2006 roku został poddany
zabiegowi wycięcia guza i wstawienia endoprotezy, a
następnie w lutym 2007 roku – usunięcia zmian w
płucach. Wtedy myśleliśmy, że Bartek niebawem
skończy zmagania z chorobą, szpitalem i zacznie rehabilitację nogi, by móc funkcjonować jak zdrowy
nastolatek.
Nasze plany legły w gruzach, kiedy dowiedzieliśmy się, że Bartek ma przerzuty do płuc i kości udowej prawej. Niestety, nie udało się uratować nogi i we
Fundacja Spełnionych Marzeń
powstała w sierpniu 2002 roku z
inicjatywy Małgorzaty i Tomasza
Osuchów, którzy stracili 11-letniego
synka po długiej walce z chorobą
nowotworową. To właśnie ten dramat stał się przyczyną ogromnej
potrzeby niesienia pomocy i radości dzieciom ciężko chorym na schorzenia nowotworowe.
Choroba nowotworowa, która dotyka niestety także
dzieci, pojawia się niespodziewanie, burząc dotychczasowy
spokój w życiu dzieci i ich rodziców. Dlatego głównym
celem Fundacji Spełnionych Marzeń jest prowadzenie wie-
8
wrześniu wykonano zabieg amputacji. Bartka czeka
dalsze bardzo ciężkie leczenie i operacje wycięcia
zmian w płucach.
Jako rodzice staramy się zapewnić wszystkie potrzeby naszego syna, jednak choroba i związane z nią
ciągłe wyjazdy i mieszkanie w Warszawie poważnie
nadszarpnęły nasz budżet rodzinny. Nasz syn, aby
mieć choć namiastkę normalnego życia, poza szpitalem, chemiami i operacjami, potrzebuje drogiej protezy prawej nogi, która kosztuje ok.. 80 000 zł. Nie
jesteśmy w stanie uzbierać całej kwoty, dlatego wierzymy we wszystkich ludzi dobrego i wielkiego serca,
którzy chcą nam pomóc i wesprzeć w naszym działaniu w tych trudnych dla nas chwilach. Za okazane
serce i hojność z góry bardzo serdecznie dziękujemy.
Rodzice Bartka - Lilla i Bogdan Andrzejczak
Wpłaty prosimy kierować na konto:
FUNDACJA SPEŁNIONYCH MARZEŃ
ING Bank Śląski o/Warszawa
29 1050 1025 1000 0022 7611 6304
z dopiskiem „Dla Bartka Andrzejczaka”
lokierunkowych działań mających za zadanie łagodzenie
psychicznych i psychologicznych skutków leczenia onkologicznego u dzieci i ich rodzin. Jednym z ważnych elementów naszego działania jest spełnianie niekonwencjonalnych
marzeń naszych podopiecznych, dzięki czemu otrzymują
oni pozytywną dawkę energii, tak ważną dla poprawy zdrowia psychicznego. Fundamentalną zasadą naszego działania
jest otoczenie opieką chorych dzieci i ich rodzin od momentu zdiagnozowania choroby poprzez cały proces leczenia, starając się dać im siłę do walki i wiarę w pokonanie
choroby.
(ze strony www.spelnionemarzenia.waw.pl)

Podobne dokumenty