Problemy młodzieży i przestrzeganie Praw Dziecka w dzisiejszych

Transkrypt

Problemy młodzieży i przestrzeganie Praw Dziecka w dzisiejszych
Problemy młodzieży i przestrzeganie Praw Dziecka w dzisiejszych czasach
Alicja Końko, Publiczne Gimnazjum nr 5 w Siedlcach
Janusz Korczak to postać niewątpliwie wszystkim znana - polsko-żydowski pisarz,
publicysta, wychowawca, pedagog, psycholog oraz lekarz. Sławny jest z powodu swoich
powieści dla dzieci i młodzieży, takich jak „Król Maciuś Pierwszy”, „Król Maciuś pierwszy
na bezludnej wyspie”, „Kajtuś - czarodziej” czy „Bankructwo małego Dżeka”, ale pisał
również dla dorosłych odbiorców. Jego książki są lekturą odpowiednią dla każdego wieku:
śmieszą i bawią, lecz też uczą; nie tylko „prawideł życia”, ale również dziecięcego sposobu
myślenia i podejścia do otaczającego nas świata. To wszystko wynikało z doświadczenia,
jakie Henryk Goldszmit zdobył pracując z młodymi ludźmi w roli nauczyciela i przyjaciela.
Jego idee wychowawcze są znane oraz cenione na całym świecie; niestety, nie zawsze są
stosowane tak samo jak Prawa Dziecka, choć przez te wszystkie lata nie straciły nic ze swej
wartości i nadal odnoszą się do problemów dzisiejszej młodzieży.
Ten wielki człowiek powiedział kiedyś „Bądź sobą. Szukaj własnej drogi”. Myślę, że to
zdanie najadekwatniej opisuje największy dylemat młodych ludzi, takich jak ja. Dotyczy on
braku ambicji oraz planów życiowych wśród nastolatków. Nie mają oni żadnych celów, do
których mogliby dążyć, by ich działania miały jakiś głębszy sens, jakąś wartość. Jesteśmy
pokoleniem bezmyślnym i obojętnym na wszystko, co się dzieje wokół. Przykładem może
być najczęstszy sposób wybierania pracy: byle łatwa, byle nie męcząca, byle dużo zarabiać.
Młodzi ludzie nie chcą podejmować, ich zdaniem, niepotrzebnego i bezsensownego wysiłku.
Do tego również odnosi się inny kłopot, z jakim borykają się młodzi. Otóż powyżej
zaprezentowane przekonanie wypływa z braku obecności w ich życiu prawdziwych
autorytetów oraz poprawnych systemów wartości i wartościowania. Po co szukać sobie
jakichś „bzdurnych” ideałów, skoro nie jest to potrzebne „do szczęścia”? A więc co można by
nazwać niezbędnym? Odpowiedzi są dosyć łatwe do przewidzenia: telewizja, komputer,
Internet, dobrzy „znajomi”, ładny wygląd, pieniądze… Czy to prawdziwe priorytety, które
mogą prowadzić przez życie? Dla wielu niestety tak.
Nie wszyscy radzą sobie z powyższymi problemami, dlatego młodzież szuka ucieczki
i zapomnienia, najczęściej uzależniającego. „Najskuteczniejszymi” metodami są narkotyki,
alkohol, papierosy, ostatnimi czasy dopalacze. Używki te są powszechnie znane od wielu lat,
lecz ciągle zbierają straszne żniwo. Nie one są jednak najgorsze. O środkach „tradycyjnych”
wiemy od dawna, znamy sposoby zapobiegania i leczenia uzależnień od nich. Może liczba
młodych ludzi przyjmujących je jest większa, ale istnieje używka o wiele dla nas groźniejsza.
Choć niewiele osób może zdawać sobie z tego sprawę, mowa tu o uzależnieniu od
komputera oraz Internetu. Nie rozmawia się o nim tak często ani głośno, jak na przykład
o narkotykach, co czyni je jeszcze groźniejszym, bo liczba korzystających z komputerów
i jednocześnie narażonych na zachorowanie jest po prostu olbrzymia. Młodzież, zamiast
zmagać się z rzeczywistością, woli znajdować sobie wirtualnych przyjaciół i wieść wirtualne
życie, w którym zawsze można nacisnąć „stop”, „replay”, „start again”… Niektórzy posuwają
się jeszcze krok dalej: świat realny zastępują im gry komputerowe albo portale
społecznościowe. Swój cały wolny czas spędzają przed ekranem komputera, a czasem nawet
rezygnują ze wszystkiego - szkoły, życia rodzinnego, kontaktów z realnymi ludźmi odcinając się całkowicie od rzeczywistości. W Japonii osoby objęte tą chorobą nazywa się
„hikikomori” - w wolnym tłumaczeniu „istota odosobniona”.
Ucieczka
od
rzeczywistości
skutkuje
również
brakiem
bliskich
kontaktów
międzyludzkich, co znacząco widać w dzisiejszych czasach. Młodzi ludzie szczycą się
posiadaniem tysięcy „znajomych” na portalach społecznościowych, lecz często nie znają
dobrze nawet swoich rówieśników z tej samej klasy. Nawiązywanie bliższych znajomości czy
prawdziwe przyjaźnie, na których można polegać i które trwają przez długi czas należą dzisiaj
do rzadkości. Młodzież w przeważającej większości nie angażuje się w takie organizacje jak
na przykład harcerstwo czy szkolne koła zainteresowań, trudno jest nawiązywać nowe
kontakty. Osoby w tym wieku łączą się w grupy czy społeczności szczelnie zamknięte dla
intruzów; niezwykle żmudna, a czasem wręcz niemożliwa wydaje się możliwość dołączenia
do tego hermetycznego kręgu znajomych. Nawet, jeśli „nowemu” się to uda, będzie on musiał
dopasować się do stylu danej grupy, a przecież ludzie w moim wieku są zbuntowani
przeciwko wszelkim zasadom oraz normom, zaś naszym największym pragnieniem jest bycie
niepodległym, oryginalnym i wyróżniającym się z tłumu.
To wszystko powoduje, że każdy nastolatek z osobna czuje się w pewien sposób
oszukany, odrzucony przez społeczność, która oferując mu wolność, nakłada tylko jeszcze
więcej obowiązków. Skutkiem tego jest brak akceptacji społecznej, kiedy w naturalnym dla
tego okresu odruchu buntu odrzucamy innych, którzy reagują na nasze zachowanie w taki
sam sposób, w jaki my traktujemy ich. Innym następstwem jest po prostu poczucie
samotności, które może towarzyszyć młodemu człowiekowi nawet do końca życia.
Odrzucenie społeczeństwa może wiązać się z poważnymi następstwami, takimi jak
zamknięcie się w sobie, nałogi, depresje czy nawet próby samobójcze, o których coraz
częściej słyszymy nie tylko w mediach, ale też w naszym bliskim otoczeniu. Oczywiście, nie
można generalizować tego obrazu i twierdzić, że problemy te dotykają całego naszego
pokolenia, lecz należy zwracać na to należytą uwagę.
Przedstawione powyżej argumenty mogą potwierdzać opinię, że w czasach obecnych
młodzież jest nieprzystosowana do dorosłego życia w społeczeństwie. Trudno nie uznać tego
za poważny problem, gdy młodzi ludzie coraz częściej nie pracują i żyją na koszt rodziców,
pozostając w domu. Tematy takie jak na przykład założenie własnej rodziny odsuwa się na
dalszy plan, nie rozmawia się o nich. Teraz myślimy tylko o sobie; dobrze, jeśli są to
przynajmniej jakieś plany lub ambicje, gorzej - gdy przyszłość przesłania nam lenistwo oraz
rozrywki. Dotyczy się to nie tylko tych, którzy są już uważani za „dorosłych”, ale też tych,
którzy nadal uczą się i podejmują ważne dla swojego życia decyzje. Brak przewidywania
i w gruncie rzeczy dziecinność to dwie z wad ówczesnych nastolatków.
Pragnę również poruszyć tu problem, który, wydawałoby się, jest normalny dla osób
w moim lub zbliżonym do mojego wieku - konflikty międzypokoleniowe. Chodzi tutaj nie
tylko o zwyczajne spory na linii „dziecko-rodzice”, ale także o spięcia między członkami
dalszej rodziny, na przykład dziadkami, czy pomiędzy rodzeństwem. Oprócz „burzy
hormonów” w grę wchodzi ogromna przepaść między kolejnymi pokoleniami. Przyczyną
tego jest rozwój techniki, otwarcie się na różnorodność innych kultur i obcych wzorców oraz
szeroko zakrojona tolerancja, czasem może zbyt liberalna, by zasługiwać na swoją nazwę. To
wszystko powoduje, że nawet rodzeństwo, różniące się od siebie o jakieś pięć-dziesięć lat, nie
może znaleźć sobie wspólnego języka, a cóż dopiero mówić o rodzicach albo dziadkach,
których okres młodości jest dla nas zupełnie inną epoką. Nie można się zatem dziwić, że
kłótnie pojawiają się bardzo często i, zaczynając od spraw tak trywialnych jak nietypowa
fryzura czy ubiór, kończą się na rzeczach takich jak kontrowersyjne poglądy albo zbytni
liberalizm (zdaniem starszych) lub konserwatyzm (zdaniem młodszych).
Kłopoty, z jakimi młodzież boryka się na co dzień, mogą się wydawać nie aż tak ważne,
jak się to przedstawia, ale trzeba pamiętać, że to wszystko mocno oddziałuje na kształtującą
się psychikę. My, młodzi, nie jesteśmy odporni na takie działania, więc mogą, lecz nie muszą,
prowadzić do szkodliwych następstw. Zagrażają nam zaburzenia w rozwoju psychicznym.
Przykładem może być zwykły „dołek” i zamknięcie się w sobie, które mogą zmienić się
w depresję, a ta, nie leczona, prowadzi do prób samobójczych, niestety czasem udanych. Inne
zagrożenie to wzmożona agresja czy, w skrajnych przypadkach, napady szału, niekiedy
wynikające z odcinania się od rzeczywistości i życia w Internecie lub grach komputerowych świecie wirtualnym. Często osoby chcące uciec od swoich problemów wybierają alkohol,
narkotyki, papierosy czy popularne dopalacze, wchodząc w uzależnienie, czasami śmiertelne.
Wracając do postaci Janusza Korczaka, pragnę nawiązać do drugiego zagadnienia,
o którym mam zamiar napisać. Otóż ten wielki pedagog i wychowawca był także
przewodnikiem,
który chciał
wprowadzić
nas
na drogę
idealnego
postępowania
z najmłodszymi - drogę równości Praw Dziecka z prawami dorosłego. Dziecko też jest
człowiekiem, tylko trochę mniejszym, i powinno być traktowane jak człowiek - o tej mądrości
często zapomina się w dzisiejszych czasach, mimo wszelakiego rodzaju zapewnień ze strony
mediów i polityki. Dorośli nie pamiętają o naszych prawach i nie zależy mi na potępieniu
tradycyjnych metod wychowawczych czy dochodzeniu posłuszeństwa i posłuchu, wtedy
kiedy jest to potrzebne, a opiekunom zależy na dobru dziecka. Wręcz przeciwnie, moim
zdaniem
model
wychowywania
bezstresowego
oraz
„niewtrącanie
się”
w rozwój
najmłodszych są jak najbardziej szkodliwe. Niestety, wielu uważa, że skoro nastolatkowie są
już „dorośli”, to Prawa Dziecka nie są im potrzebne. To nieprawda, ponieważ przysługują one
każdemu człowiekowi, niezależnie od rasy, wyznania czy narodowości, który nie ukończył
jeszcze osiemnastu lat, a przecież słowo młodzież nie odnosi się tylko do tych, którzy je
ukończyli. Są to proste przykłady nierespektowania Praw Dziecka, lecz w wielu krajach,
nawet dziś, ich łamanie odbywa się na porządku dziennym i nie podlega żadnej karze.
Przykładem nieprzestrzegania Praw Dziecka jest naruszanie prawa każdego z nas do
szacunku i prywatności. Owszem, rodzice powinni w pewnym stopniu kontrolować swoje
dzieci, lecz w niektórych przypadkach granica między troską a narzucaniem swej woli
najmłodszym zostaje przekroczona. Dorośli mogą mieć wpływ na nasze zachowanie, lecz nie
powinno ich to upoważniać do takich rzeczy jak na przykład przeglądanie prywatnej
korespondencji czy żądanie zdawania dokładnego sprawozdania ze wszystkich swoich
poczynań. Być może w niektórych sytuacjach istnieje taka możliwość, lecz nie powinno to
stanowić codzienności.
Inną sprawą jest dyskryminacja najmłodszych - nie ważne, czy rasowa, religijna,
narodowościowa, kulturalna lub z powodu odmiennych poglądów. Co ciekawe, można ją
spotkać zarówno w krajach „cywilizowanych”, jak i nisko rozwiniętych. W tych pierwszych
pojawia się najczęściej pośród rówieśników - w szkole lub na podwórku. Czasem jest po
prostu powodem nieporozumienia lub pomyłki, czasem wywodzi się z postawy dorosłych.
Nie można przecież winić dziecka za to, że urodziło się w danym kraju, jego rodzice wyznają
odmienną religię lub należą do innej rasy czy z powodu obyczajów i tradycji różnych od
naszej. Jest to wiedza powszechna oraz przemawiają za nią słuszna argumenty, lecz ludzie,
bojąc się odmienności i nieznanego, po prostu wolą na nie przymknąć oko. Taka postawa
dorosłemu wiele nie zaszkodzi, lecz na naszej psychice może pozostać trwały ślad.
Niestety, dość częstym łamaniem Praw Dziecka jest przemoc w rodzinie. Nie należy
mylić jej ze słuszną karą, tak jak pojmuje to nowoczesne, „bezstresowe” wychowanie.
Dziecka ukaranego nie można przecież porównać do dziecka skatowanego, bitego bez albo
z błahego powodu, które cierpi zarówno fizycznie, jak i psychicznie. To istotna różnica, lecz
w niektórych przypadkach granica jest tak cienka, że przekroczenie jej może nie zostać
zauważone. Tu właśnie leży źródło problemu, przez który cierpią nie tylko dzieci, ale też ich
rodzice, którzy nie mogą nad swoimi podopiecznymi zapanować, nie narażając się na
oskarżenia ze strony „obrońców” Praw Dziecka.
Dużym problemem są również rozpady rodzin. Sytuacje takie jak rozwód czy separacja
bardzo negatywnie wpływają na najmłodszych. Trzeba to przyznać, w niektórych
przypadkach rodzice rozdzielają między sobą sprawy wychowawcze, że po rozstaniu się
opiekunów dziecko nadal ma zapewnioną opiekę, jednak nawet te warunki nie dadzą mu
takiego środowiska do rozwoju, jakie oferuje cała, niepodzielona rodzina. Każdy rozwód
odbija się w psychice najmłodszych i trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że w przyszłości
będą oni mieli problemy z utworzeniem prawidłowego związku.
Najgroźniejszym jednak przejawem nierespektowania Praw Dziecka jest odbieranie
nam, którzy jeszcze nie jesteśmy dorosłymi, a według niektórych nie możemy być nazywani
pełnoprawnymi ludźmi naszego najważniejszego prawa - prawa do życia. Wiele słychać
o aborcji, o in vitro, o dzieciach-żołnierzach, dzieciach-szpiegach, dzieciach-terrorystach.
Niektórzy dorośli wykorzystują najmłodszych jako rzeczy, przedmioty; niektórzy nie traktują
nas nawet jako istoty myślące, równoprawne im. Młodzi ludzie giną nie tylko walcząc
w wojnach czy zamieszkach, gdzie przynajmniej ich śmierć ma sens - może nie mieli wyboru,
lecz poświęcili się dla wyższego celu. Zaś co można powiedzieć o tysiącach ginących
w wyniku aborcji lub in vitro? Odmawia się im nie tylko prawa do życia i godnej śmierci, ale
nawet do nazywania ich ludźmi, nawet jeśli się jeszcze nie narodzili.
Na koniec znów warto wspomnieć osobę Henryka Goldszmita. Głosił on nowatorskie
idee wychowawcze, mówił: „Nie ma dzieci, są ludzie”. W tych kilku słowach zawiera się
podsumowanie wszystkich
tych rozmyślań
na
temat
sytuacji
dzieci
i młodzieży
w dzisiejszych czasach. Być może obraz przeze mnie nakreślony może wydawać się zbyt
pesymistyczny, być może został za mocno przejaskrawiony, lecz służy to tylko podkreśleniu
wagi problemu, jakim jest zapominanie o równości nas, którzy jeszcze nie dorośliśmy do
otaczającej nas rzeczywistości. Dlatego proszę, zapamiętajmy te słowa: „Nie ma dzieci. Są
ludzie.”!