wstęp
Transkrypt
wstęp
Słowo wstępne Zgromadzone w niniejszym tomie studia i artykuły dotyczą bardzo zróżnicowanej problematyki. Rozpiętość traktowanych w nich zagadnień jest bardzo rozległa — tak pod względem chronologii, przestrzeni, jak i tematyki. Są tu więc liczne studia dotyczące poszczególnych postaci lub pewnych zbiorowości, złączonych więzami rodzinnymi, rodowymi, bądź terytorialnymi. Są prace z dziejów osadnictwa i gospodarki. Obecne są dzieje polityczne, traktowane zresztą z różnych perspektyw — zarówno analizy struktur funkcjonowania władzy i mechanizmów realizowania polityki, jak też ujęcia faktograficzne, z zakresu bardziej tradycyjnej historii wydarzeniowej. Są reprezentowane sprawy kultury, szeroko pojętej, od spraw obyczaju życia codziennego, poprzez problemy związane ze świadomością i tożsamością, po literaturę i sztukę. Są wreszcie rozważania źródłoznawcze, stanowiące przecież prawdziwą sól wszelkiej pracy historyka. I są też publikacje nowych, nieznanych dotąd przekazów źródłowych. Większość poruszanych zagadnień skupia się na późniejszym średniowieczu i wczesnych czasach nowożytnych. Świadomie nie stawialiśmy tu cezury, tradycyjnie dzielącej wieki średnie od nowożytności. Podział to zdecydowanie umowny. Studia dotyczą różnych obszarów — Polski, a także Litwy, Rusi, Śląska, Spisza. Tę ogromną i barwną różnorodność łączy jednak wspólny mianownik. Staraliśmy się go wydobyć tytułem: Narodziny Rzeczypospolitej. Wszystkie zebrane studia dotyczą w istocie rozmaitych aspektów jednego wielkiego procesu dziejowego, prowadzącego do ukształtowania się na rozległych obszarach Europy Środkowo-Wschodniej państwa, które ostatecznie przyjęło w unii lubelskiej 1569 r. postać polsko-litewskiej Rzeczypospolitej Obojga Narodów, będącej zresztą w rzeczywistości wspólnym (choć niekoniecznie równoprawnym) domem dla innych także nacji. Rzeczpospolita wyznaczała pewien wzorzec kulturowy, niezwykle atrakcyjny, jak pokazuje siła jego przyciągania, na całej przestrzeni, po Dniepr i Berezynę. W proces ten wpisują się oczywiście dzie7 Słowo wstępne je tak samej Polski (i to wraz z ziemiami, które następnie się z nią „rozstały”, ale w danym momencie dzieliły z nią losy i kształtowały jej oblicze), jak też Litwy, Rusi czy Prus, również w tych okresach, gdy z Polską nie były jeszcze związane. Stąd tytuł niniejszego zbioru. Rzeczpospolita to jedyne określenie adekwatne do zasięgu przestrzennego, zarówno w rozumieniu czysto geograficznym, jak i politycznym, ustrojowym czy kulturowym. Jeżeli zdarzają się pewne drobne ekskursy poza jej granice, to i one stają się zrozumiałe jako uboczne przyczynki, istotne jednak dla właściwych dziejów polskich. Wszystkie prezentowane studia służą zatem zrozumieniu, jak w ciągu wieków wyrosnąć mogła u progu czasów nowożytnych Rzeczpospolita, państwo będące fenomenem w skali europejskiej. Słabość egzekutywy, samorządowy ustrój i związany z tym kult obywatelskości stanowiły ewenement na tle ówczesnych tendencji na Zachodzie i Wschodzie, zmierzających do zwycięstwa i utrwalania form państwa absolutnego, represyjnego wobec poddanych. Ta nasza rodzima specyfika długo uchodziła w historiografii za przedmiot krytyki i pewnego zawstydzenia, ale dziś cechy te wydają się nadspodziewanie nowoczesne i aktualne. Warto zajmować się poszukiwaniem genezy i korzeni tej odrębności polskiej drogi dziejowej, nie tracąc zresztą nigdy z oczu ogólnoeuropejskiego kontekstu owej drogi. Tak pomyślany zbiór studiów postanowiliśmy dedykować pamięci Janusza Kurtyki, który zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem w 2010 r. Sprawy i czasy, o których mówimy, były mu bliskie. Także proponowany sposób podejścia do tych wielkich zagadnień, z uwzględnieniem wielu spraw w szerokim wymiarze chronologicznym i terytorialnym, odpowiada jego zainteresowaniom i badawczemu temperamentowi. Janusz Kurtyka był badaczem przeszłości o wyjątkowo rozległych horyzontach. Odszedł przedwcześnie, a przecież wydawało się, że przed nim jeszcze wiele lat twórczej aktywności*. Urodził się 13 VIII 1960 r. w Krakowie. Jego rodzina ze strony ojca pochodziła z Radłowa pod Tarnowem, gdzie Kurtykowie poświadczeni są źródłowo już od XVI w. Ojciec Janusza, Stanisław Kurtyka, przybył do Krakowa na studia w tamtejszej Akademii Górniczo-Hutniczej * Opieramy się na życiorysach Janusza Kurtyki opublikowanych w „Kwartalniku Historycznym” 117 (2010), 4, s. 159–162 (pióra T. Jurka) oraz w „Biuletynie Instytutu Pamięci Narodowej” 112–113 (2010), s. 31-41 (pióra W. Bukowskiego). Ten tom „Biuletynu” przynosi bogaty zbiór wspomnień. Istotne znaczenie ma także wywiad z J. Kurtyką przeprowadzony przez W. Bułhaka i B. Polak, Nie jestem politykiem, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej” 1–2 (60–61) (2006), s. 5–20. Niebawem ukaże się ważny tom materiałów z konferencji poświęconej pamięci Kurtyki, z próbą wielostronnej analizy jego dorobku naukowego. Bibliografię prac J. Kurtyki zamieszczamy w niniejszym tomie. 8 Słowo wstępne i w mieście tym ostatecznie osiadł. Tu, po jego szybkiej śmierci (1967) została też potem wdowa z dwójką synów. Młody Janusz wzrastał w Nowej Hucie. Na jego osobowość, jak sam potem wspominał, znaczny wpływ wywarła tamtejsza „społeczność na wskroś robotnicza”, z jej „poczuciem honorności i tęsknotą za lepszym życiem pielęgnującym tradycję”. Zawsze uważał się za twardego „chłopaka z Huty”. W liceum uczęszczał do klasy o profilu matematyczno-fizycznym, nauczyciele uważali go za wybitnie uzdolnionego w tym właśnie kierunku, więc wybierał się na studia matematyczne. Jednak nie mniej interesowała go historia — pasjami czytał Parnickiego, z sukcesami uczestniczył w olimpiadach historycznych (1978, 1979). Pociągała go archeologia, ale ostatecznie zdecydował się na studia historyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim (1979–1983). Był studentem ambitnym i pracowitym, działał w Kole Naukowym, należał do inicjatorów wydawania „Studenckich Zeszytów Naukowych”. Udzielał się jednak nie tylko na niwie naukowej. Z nie mniejszą energią włączył się w gorący nurt życia politycznego. Już wiosną 1980 r. rozrzucał pierwsze ulotki, potem, już po Sierpniu, uczestniczył w strajku studenckim, organizował na swym wydziale Niezależne Zrzeszenie Studentów, a po 13 grudnia zszedł do podziemia. Wykładał na „Wolnym Uniwersytecie”, pisał do wydawnictw drugoobiegowych, które sam zresztą wydawał. Oczywiście pasjonował się fałszowaną w oficjalnym wydaniu historią najnowszą. Zdawał sobie jednak sprawę, że w istniejących uwarunkowaniach politycznych nie da się poważnie zajmować tą dziedziną. Wybrał więc średniowiecze. Miało być zrazu tylko „alternatywą, ale szybko stało się fascynacją”. Janusz Kurtyka znalazł się na mediewistycznym seminarium profesora Zbigniewa Perzanowskiego, a pracę magisterską (obronioną w 1983 r.) poświęcił Morawickiej linii Toporczyków w XIII–XIV wieku. Temat wpisywał się w zainteresowania dawnymi elitami i genealogią, których ogromna dziś popularność wówczas dopiero się zaczynała, narastając w duchu przekory wobec lansowanej oficjalnie klasowej wykładni dziejów. Jeszcze jako student Janusz Kurtyka jeździł na słynne konferencje genealogów w Golubiu, gdzie miał okazję zetknąć się z kręgiem szkoły toruńskiej skupionej wokół profesora Janusza Bieniaka. Debiutował też w druku, publikując we wspomnianych „Studenckich Zeszytach Naukowych” obszerny artykuł o Związkach ziemi przemyskiej z Krakowem w wiekach średnich. Studia kończył z najlepszą opinią swych profesorów, ale szła też za nim opinia człowieka politycznie podejrzanego. Nie miał szans na zatrudnienie na Uniwersytecie. Dostał się jednak na studia doktoranckie w Instytucie Historii PAN. Pomógł mu wtedy profesor Jerzy Wiśniewski, ówczesny szef Słownika historyczno-geograficznego ziem polskich w średniowieczu, 9 Słowo wstępne w którego krakowskiej pracowni młody historyk bywał z racji swych badań nad Toporczykami. Na rozmowę kwalifikacyjną do Warszawy Kurtyka pojechał z gotowym konspektem obszernej pracy o Tęczyńskich herbu Topór (najwybitniejszej chyba polskiej rodzinie możnowładczej) i, mimo czynionych mu wyraźnie sugestii, nie chciał słyszeć o jakimkolwiek ograniczeniu tak ambitnego zamiaru. Jego kolejny szef, profesor Antoni Gąsiorowski, zdołał uzyskać dla obiecującego doktoranta stały angaż etatowy. W styczniu 1985 r. Kurtyka został pracownikiem Instytutu, z którym formalny związek zachował aż do śmierci. Nie mniej ważny okazał się związek z Pracownią Słownika historyczno-geograficznego. Kurtyka spędził tam kilkanaście lat. Napisał około setki haseł do kolejnych zeszytów. Praca słownikowa odpowiadała mu. Lubił badania osadnicze, które łączył z ulubioną genealogią. Przede wszystkim zaś owa praca nad słownikiem, wymagająca rozległych kwerend w najrozmaitszych źródłach i drobiazgowego cyzelowania każdego szczegółu, dała mu prawdziwą szkołę warsztatu historycznego. W Słowniku zdobywał ostatecznie ostrogi prawdziwego historyka, pod kierunkiem Jerzego Wiśniewskiego, Franciszka Sikory, a nade wszystko Antoniego Gąsiorowskiego, który stał się dla młodego badacza prawdziwym mistrzem. Pod jego opieką Kurtyka przygotował swą wymarzoną dysertację na temat Tęczyńskich. Potężna rozmiarami praca stała się podstawą do uzyskania doktoratu (1995), a drukiem ukazała się pt. Tęczyńscy. Studium z dziejów polskiej elity możnowładczej (Kraków 1997). Praca przyniosła autorowi dowody uznania i nagrody. Pochwały były zasłużone. Rzecz imponuje nie tylko rozmiarami, ale przede wszystkim szerokością ujęcia. Kurtyka nawiązywał do wzoru prac Włodzimierza Dworzaczka o Tarnowskich, innej wybitnej rodzinie magnackiej. Śledzenie losów rodziny stawało się tu okazją do przedstawienia wielkich wydarzeń politycznych, w których ona uczestniczyła, a zarazem do refleksji nad mechanizmami funkcjonowania elit. Kurtyka poszedł dalej w tym kierunku, rozbudowując właśnie te ostatnie wątki. Jego zasługą było dostrzeżenie wagi klienteli wielkich panów, która stanowiła właściwą podstawę ich społecznej pozycji. Kontynuację książki o Tęczyńskich stanowiła wydana dwa lata później praca o ich majątkach, Latyfundium tęczyńskie. Dobra i właściciele (XIV–XVII wiek). Skupiając się na kwestiach ekonomicznych, Kurtyka ujmował dzieje rodzinnego majątku w szerokiej perspektywie, nie krępując się tradycyjną dla mediewistów granicą między średniowieczem a czasami nowymi. Na podstawie tej książki habilitował się na Uniwersytecie Jagiellońskim w 2000 r. Prace o Tęczyńskich, wyrastające ze studenckich jeszcze pasji, określiły zainteresowania badawcze Janusza Kurtyki. Zajmowały go — w czym widzieć 10 Słowo wstępne trzeba zresztą pewien odblask współczesnych emocji politycznych — dawne elity, śledzenie skomplikowanych gier o władzę i wpływy, a przede wszystkim analizowanie społecznych mechanizmów funkcjonowania magnaterii. Badał hierarchie urzędnicze jako ważny czynnik hierarchizacji społeczeństwa i budowy prestiżu elit. Przez A. Gąsiorowskiego wciągnięty został do prac nad spisami Urzędników dawnej Rzeczypospolitej. Uczestniczył w opracowaniu tomów poświęconych urzędnikom małopolskim i podolskim. Zajmowały go więzi klientarne, w których gotów był upatrywać jeden z podstawowych elementów organizujących polską szlachtę, a tym samym rodzimy odpowiednik zachodnioeuropejskich stosunków lennych. Wielu z tych zagadnień poświęcał nie tylko źródłowe studia, ale także cenne artykuły przeglądowe. Przynosiły one kompleksowe podsumowania badań w danej dziedzinie, czynione z wielkim krytycyzmem, a przede wszystkim niezwykłym rozmachem, pozwalającym objąć całość zagadnienia w najrozmaitszych jego aspektach i bardzo szerokiej perspektywie chronologicznej. Z tradycyjnej formy omówienia „stanu badań” Janusz Kurtyka stworzył nową w istocie jakość. Jego podsumowania stawały się w zasadzie szkicami monografii wielkich zagadnień. Poświęcał je swemu ulubionemu klientalizmowi, problematyce urzędów staropolskich czy możnowładztwu. Najpełniejszą postać tego stworzonego przez siebie gatunku zaprezentował pracą o Odrodzonym Królestwie, z podtytułem: Monarchia Władysława Łokietka i Kazimierza Wielkiego w świetle nowszych badań (Kraków 2001). Omówienie literatury przechodzi tu niepostrzeżenie w autorski zarys wielkiego procesu budowy zjednoczonej monarchii pod berłem ostatnich królów piastowskich. Interesujące pole obserwacji Janusz Kurtyka znalazł na ziemiach wschodnich, Rusi Czerwonej i Podolu, a więc krainach, gdzie płynne stosunki społeczne pozwalały czynić szczególnie intrygujące obserwacje. Lokalne dzieje tego regionu widział w szerokiej perspektywie. Dostrzegał w nich obszar „skrzyżowania kultur”, kusiło go zaś zwłaszcza Podole jako przykład „obrotowego pogranicza” między Polską, Litwą a grożącymi wciąż Tatarami. Planował monografię Podola za Jagiellonów, gromadził źródła, publikował fragmenty, budował kartotekę Słownika historyczno-geograficznego tej ziemi. Dzieł tych nie ukończył, a zbiór studiów pt. Podole w czasach jagiellońskich ukazał się już pośmiertnie (Kraków 2011). Janusz Kurtyka pisał sporo. Nie lubił krępować pióra. Nawet drobne przyczynki rozrastały mu się łatwo do sporych rozmiarów. Rzecz nie tylko w objętości. Kurtyka każdy temat ujmował obszernie, starając się wydobyć szerszy jego kontekst, uwzględniając tło porównawcze, ale także rozbudowując wszystkie kwestie szczegółowe. Z dużą zręcznością łączył zdolność 11 Słowo wstępne syntetycznego uogólnienia z analitycznym dopracowaniem każdego drobiazgu. Lubował się w kompletowaniu bibliografii, którą w rozbudowanych przypisach wyczerpywał aż po najdrobniejsze przyczynki, włącznie z niepublikowanymi maszynopisami prac magisterskich i doktorskich, które odkrywał w uczelnianych archiwach. Owa troska o bibliograficzny i merytoryczny szczegół odbijała własną erudycję i oczytanie autora. Kurtyka czytał mnóstwo. Już na studiach, jak wspominają jego ówcześni koledzy, znany był z przesiadywania w czytelniach krakowskich bibliotek. Także i potem pilnie gromadził książki, zbierał niesamowite wręcz ilości kserokopii, śledził literaturę polską i światową na wszystkie interesujące go tematy. Tematów tych było zaś bardzo wiele, ale Kurtyka z równą biegłością poruszał się po wszystkich — i to niezależnie od epoki. Chronologiczna rozpiętość jego zainteresowań była zaś niezwykle rozległa, co czyni jego erudycję doprawdy zdumiewającą. Ogarniał całe średniowiecze, bo choć skupiał się na wiekach XIV i XV, sięgał też z powodzeniem do czasów najstarszych (poświęcił np. obszerny biogram Sieciechowi, pierwszemu ze znanych polskich wojewodów). Ale, jak była już mowa, programowo wręcz nie uznawał ograniczania się umowną cezurą średniowiecza. Interesujące go wielkie procesy społeczne nie zamykały się wszak automatycznie na schyłku XV w. Miał własną, niekanoniczną wizję periodyzacji dziejów Polski, w której właściwy przełom wypadał dopiero wraz z załamaniem się państwa w dobie wojen połowy XVII w. Może nieprzypadkowo zbiegało się to z wymarciem jego ulubionych Tęczyńskich (1637). Całość tych czasów obejmował lekturami, kompetentną znajomością źródeł i własną praktyką badawczą. A sięgał też i dalej. Od młodości pasjonował się czasami najnowszymi. Jeszcze w drugim obiegu opublikował biografię gen. Leopolda Okulickiego, ostatniego Komendanta Głównego Armii Krajowej (Warszawa 1989). Na wykładach Wolnego Uniwersytetu zetknął się z kombatantami konspiracji antykomunistycznej lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Na młodym studencie, też konspiratorze, zrobili wielkie wrażenie. To pod ich wpływem zajął się badaniem tzw. drugiego podziemia, we właściwy dla siebie sposób czyniąc to dogłębnie i z wielkim zaangażowaniem. Sporo na ten temat pisał i publikował, toczył dyskusje, a o uznaniu kombatanckiego środowiska świadczy powierzenie mu (od 1994 r.) redakcji „Zeszytów Historycznych WIN-u”, z których uczynił liczące się czasopismo o szanowanym poziomie naukowym. Zainteresowania historią najnowszą przyjęły też formy instytucjonalne. W 2000 r. podjął pracę w powstającym wówczas Instytucie Pamięci Narodowej. Został najpierw dyrektorem Oddziału w Krakowie, następnie zaś (w grudniu 2005 r.) sejm powołał go na prezesa całej tej instytucji. Dało mu 12 Słowo wstępne to możliwość spełnienia różnych planów (zwłaszcza w zakresie uczczenia pamięci „wyklętych” żołnierzy powojennego podziemia), ale też wciągnęło go w trudne uwikłania polityczne. Jego działalność budziła kontrowersje, z wielu stron nie szczędzono mu gwałtownej krytyki. Przede wszystkim zaś absorbująca wszystkie siły działalność na kierowniczych stanowiskach zahamowała własne prace naukowe. Nie zarzucał swych zainteresowań dawnymi dziejami. Na bieżąco śledził narastającą literaturę, angażował się w ważne przedsięwzięcie inwentaryzacji staropolskich ksiąg sądowych przechowywanych w archiwach ukraińskich (celnie nazywając je „zapomnianymi pomnikami cywilizacji europejskiej”), zabiegał o stworzenie Stacji Naukowej PAN w Kijowie, wykładał w Państwowej Wyższej Szkole Środkowoeuropejskiej w Przemyślu i na krakowskim Ignatianum. Próbował też stale pisać, ale coraz trudniej było mu wykroić na to czas w natłoku innych zajęć. Snuł jednak dalekosiężne plany na przyszłość — chciał dokończyć wspomnianą pracę o Podolu, napisać biografię Władysława Jagiełły, myślał o książce na temat szlacheckich wspólnot ziemskich, zamierzał organizować Słownik historyczno-geograficzny ziem ruskich. Zapowiadał, że wróci do tego wszystkiego, gdy tylko skończy mu się kadencja prezesa Instytutu, którą niekiedy nazywał swym „kieratem”. Nie wiemy, czy była to realna perspektywa. Tego momentu nie dane mu było w każdym razie doczekać. Janusz Kurtyka był postacią wyjątkową w naukowym środowisku. Z wykształcenia i pasji mediewista, z takiej samej pasji stał się też historykiem czasów najnowszych — i z wyroków losu z nimi właśnie był potem przeważnie kojarzony. Pasję swą, a wszelkie zajmowanie się historią uznawał za rodzaj „religii”, wymagającej pełnego zaangażowania, dzielił bowiem między różne epoki i nie chciał zamykać się w sztywnych ramach jednej z nich, lecz lubił przekraczać ustalone granice i przedziały. Pozostawał jednak w istocie badaczem czasów dawnych, mediewistą w najszerszym tego słowa znaczeniu, odwołującym się do pojęcia „przedłużonego” średniowiecza. Niewielu jest obecnie, w dobie postępującej specjalizacji, historyków, ogarniających swymi zainteresowaniami i aktywnością badawczą tak szeroko zakreślone horyzonty. Wydaje się, że miejsce pozostawione przez Janusza Kurtykę niełatwo będzie zapełnić. Tomem tym żegnamy się z Przyjacielem i Kolegą. Przyjętym w naszym naukowym cechu zwyczajem chcielibyśmy pamięć Zmarłego uczcić ofiarowaniem mu własnych prac. Staraliśmy się, by w miarę możliwości prace te — zarówno jako całość, jak i traktowane jako poszczególne przyczynki — odpowiadały duchowi zainteresowań Janusza Kurtyki. W osobny dział wyodrębniliśmy artykuły dotyczące jego ulubionej rodziny Tęczyńskich. Wie13 Słowo wstępne rzymy, że także tam, gdzie w tej chwili przebywa, z przyjemnością pochyli się nad tymi studiami, obracającymi się wokół tych właśnie wielkich procesów dziejowych, którymi pasjonował się całe swe życie. Tylko dyskusję odłożyć przyjdzie do czasu, kiedy, ufamy, spotkamy się znowu. Waldemar Bukowski Tomasz Jurek 14