Pobierz - What`s Up Magazine
Transkrypt
Pobierz - What`s Up Magazine
e m a g a z i n Numer 8 | Grudzień 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny p i e r w s z y d l a czas prezentów Co włożyć pod choinkę? o u t s o u r c i n g u k o r p o r a c j i zamieszkaj pod miastem Raport o ościennych gminach multi – korpo – kulti Wielokulturowość w biurze i dobre i polskie 1000 winnic nad Wisłą 2 what’s up? www.whatsupmagazine.pl Enter spis treści temat numeru 3Wielokulturowość w biurze rozmowa numeru 6Joanna Bensz o planach CH2M prezentacja 8 Smog w Krakowie hr 9 Pod lupą TESTu: Wynagrodzenie za polecenie przedstawiamy 10 Katowice 12 Snowcookie Berlin, Londyn, Paryż, Barcelona. Kosmopolityczne miasta. Miasta-etykietki, które w zglobalizowanym świecie zaczynają zjadać swe ogony, stawać się satyrami na same siebie. Nadal z ogromnym sukcesem turystycznym, ale już z mniej prężną ofertą dla inwestowania pieniędzy z zewnątrz. nieruchomości 12 Aries 14 Zamieszkaj pod Krakowem dbamy o ciebie 16 Mental Body | Masaż i Ajurweda what’s up pod choinkę 18 Czas prezentów Kosmiczne ceny wynajmu mieszkań i biur, korki, natłok dotychczasowych inwestycji, przebrane kadry – wszystko to sprawia, że pomimo zrozumiałej popularności, jaką od dawna się cieszą, w wyścigu o inwestorów zaczynają przegrywać z aglomeracjami mniejszymi, bardziej kameralnymi, tańszymi, wciąż odkrywanymi. Kraków. Udławiony turystycznym sukcesem, chwalony za imponujący rozwój sektora BPO/SCC/IT, wymieniany już jednym tchem z największymi tuzami kontynentu. A przy tym wciąż chłonny nowych inwestycji za pieniądze tych, którzy dawno już zrezygnowali z instalowania biur i powiększania rzesz pracowników w Berlinie, Londynie, Paryżu czy Barcelonie właśnie, na rzecz relokacji na wschód. Kraków tańszy, wciąż odkrywany, wciąż przez wielu uważany za suburbia Europy. Nie tak dawno temu widok odróżniającego się od przechodniów cudzoziemca budził tu zainteresowanie. Dziś do miejskich autobusów kursujących w pobliżu centrów usług przy Opolskiej czy Armii Krajowej wsiadają grupy Hindusów (nie, nie kucharzy z indyjskich restauracji), zaczytanych w tabletach czarnoskórych Europejczyków (nie, nie wysokich koszykarzy), roześmianych Włochów (nie, nie turystów), Norwegów (nie, nie pacjentów tutejszych gabinetów what’s up magazine pierwszy dla outsourcingu i korporacji www.whatsupmagazine.pl redaktor naczelny Rafał Romanowski zastępca Magda Wójcik wydawca Fundacja Aktywnych Obywateli im. Józefa Dietla dyrektor artystyczny & ilustracje Joanna Sowula fotografie Piotr Banasik editor (english) Łukasz Cioch korekta Krzysztof Malczewski reklama Anna Głuc [email protected] + 48 503 920 670 kreacja i marketing Agencja Kreatywna Lemon Media facebook Whatsupmagazine.pl twitter @WhatsUpKrakow kontakt +48 501 480 129 [email protected] Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam i ogłoszeń. dentystycznych), studiujących na krakowskich uczelniach Ukraińców (tak, informatyków, cenionych specjalistów IT). New Krakowians. Blisko 10 tysięcy zatrudnionych w krakowskim biznesie zagranicznych pracowników-ekspatów. Z całym bagażem swych doświadczeń, kultury, języka, obyczajów. Homogeniczna tkanka „Made in Poland”, z jakiej akademicki Kraków słynął od kilkuset lat, niepostrzeżenie zmieniła się w kosmopolityczną „Made in the World”. Miasto staje się istną wieżą Babel, płaszczyzną spotkań i obszarem codziennej wymiany doświadczeń – jaki kawał świata można poznać dzięki sąsiadowi z biurka obok! „What’s Up Magazine” obserwuje te zjawiska, uczy się jak je analizować, stara się przedstawiać je takimi, jakimi są, bez lukru czy korponowomowy. Skoczymy też do niedalekich Katowic, przedstawimy kolejne startupy, wyrzeźbimy wasze ciała, spróbujemy polskich win i otoczymy miasto pierścieniem mieszkaniowych inwestycji. Zobaczcie, co nam z tego wyjdzie. Owocnej lektury! I dobrych Świąt Bożego Narodzenia. Bez biegu i komputera. siesta 20Ołomuniec 21 Homo scribens 22 Drugie życie meblościanki 23 Szampańska noc mały what’s up 24 W świecie klocków | Grudzień dla najmłodszych wokół stołu 25 Dobre i polskie siedem uciech głównych 26 Kulturalny grudzień Redakcja All I want for Christmas... Famous commercial with lighted truck which is driven by bearded guy is already everywhere and Home Alone is shown on TV. Those things probably count as an international red alert, so you, God forbid, wouldn’t forget about gifts for co-workers, shopping frenzy and weird Christmas tree decorations you won’t even hang, because they’re quite ridiculous with all that glitter. So before you start pitying that your life doesn’t look like from hallmark cards (let’s be honest, there’s a small chance of living in a mountain lodge covered by snow and twinkling lights), you probably look around your office and think that there are people, who maybe love watching love actually for the million time, but they don’t celebrate Christmas, poor they. This means they won’t sing meaningful songs, they won’t sit by one table with their loved ones to have a festive meal, they won’t share presents... or do they? Cultural differences are quite visible on everyday basis now, especially in large companies. We all take pride that we’re worldly enough not only to live with them, but also – enjoy them. But do we really respect them or do we only see the surface? We can understand the meaning of lighting up the candles on Channukah or saying Ramadan Kareem to our co-workers on the beginning of this special month, but don’t we feel a little bit smug when Christmas is coming? But maybe we are not so bad after all? We raise this sensitive subject with our cover story, so be sure to not miss that. We won’t give you a chance to say in a Joker’s voice “Why so serious?”, because we also know how to and where have fun. As we sometimes are people who kiss and tell, check a piece about Olomouc, because we’ll definitely give you every bit of detail of this great place for a weekend break. Trying not to be gossipy is hard, especially if we do cover interview about new CH2M investments. You can count on us, that contrary to beloved Frank Underwood, we won’t hold it together, when the stakes are this high. In the last 2015 What’s Up issue you’ll find what to do at the end of this year. Even if we don’t give you a person to kiss on a midnight, there’s a chance you’ll be able to check the most interesting ideas not only for this one day, but also for whole winter. Body art fitness is definitely a thing as well as Snowcookie – which surprisingly won’t get you fat, only make you want to ski some more. This time of the year a lot of us ask “what do I want for Christmas?” and I’m not an exception. Zygmunt Bauman, sociologist and philosopher, once wrote that people never had such breathtaking possibilities of self-determination than now. So if everyone can choose who they want to be, why don’t we give ourselves a gift this Christmas or New Year – choose just to be ourselves and let other to do that. Joanna Warszawska temat numeru Grudzień 2015 CoExist w korpo Podczas pracowniczych wigilii w krakowskich biurowcach kurczak tikka masala spotyka się z ruskimi pierogami, a barszcz z grecką musaką. Ale i na co dzień multikulturalnych zderzeń w korporacyjnym rytmie jest całkiem sporo. I będzie coraz więcej, bo Kraków jak magnes przyciąga do pracy coraz to nowe rzesze obywateli świata. Kraków. Przerwa na obiad w biurowcu. Kiedy Amir wgryza się w zamówione panini, jego kuzynka Pooja wychodzi z biura w odległym o 6600 km Bangalore. Jeszcze w zeszłym roku oboje pracowali w indyjskiej Dolinie Krzemowej, ale Amirowi zaproponowano kontrakt w dalekiej Polsce. Zaryzykował. Mówi, że chwilę musiał się przyzwyczajać. Adaptacja do nowych warunków ciągle trwa. Z szansy na egzotyczny wyjazd do Krakowa skorzystał też Sagar. Po studiach na politechnice w Ghaziabad znalazł pracę u indyjskiego giganta informatycznego – Infosys. Gdy zaproponowano mu pracę w polskim oddziale, spakował się i poleciał do chłodnego nadwiślańskiego kraju. Nie żałuje. Każdego dnia poznaje nowe oblicza Krakowa. Zostanie tu chwilę. Nie wybierałby się w tak daleką podróż, gdyby nie ciekawość miejsca, w którym się znajdzie. Czasem losem ekspaty rządzi zupełny przypadek, czasem zaś chłodna kalkulacja. Ekspat w katolickim kraju Scenariusz z reguły jest podobny. Gdzieś, np. w Indiach lub Londynie, dostaje się propozycję wyjazdu. Czytaj: przewrócenia swojego życia do góry nogami. Bo choć na miejscu czeka pewna praca, nigdy nie wiadomo jak skończy się taka podróż w nieznane i zetknięcie z obcą kulturą. W teorii wszystko jest proste. Duże międzynarodowe korporacje sprzyjają otwartości i przenikaniu się kultur, a praca w takim środowisku niesie wiele korzyści zarówno dla pracowników, jak i pracodawców. Pierwszy obrazek to idylla. – Pracodawcy mają możliwość doświadczenia tego, w jaki sposób kultura wpływa na nasze zachowania, myślenie i sposób realizowania celów biznesowych. Zaś pracownicy mają możliwość poznania i uczenia się nowych efektywnych zachowań i umiejętności takich, jak elastyczność, otwartość, kreatywność, zrozumienie, szacunek i tolerancja dla odmienności oraz stylu pracy, uczą się negocjacji i skutecznej komunikacji – tłumaczy Alicja Grymek, dyrektorka British Council w Krakowie, która pracuje obecnie nad kolejnym raportem o przenikaniu się kultur w globalnych przedsiębiorstwach. Ale jest też obrazek drugi: niedopasowanie, zła adaptacja i izolacja w miejscu pracy. Najczęściej wśród tych, którzy przyjechali do Polski z dalekich stron wyłącznie po dobry zarobek. Osoby te bardzo często traktują innych roszczeniowo albo też taktują pracę w Europie Środkowej jako epizod do odbębnienia. – Nie rozpoznasz, who is who w tym systemie. To się dopiero okaże. Półwysep Indyjski to specyficzna mieszkanka ludzi, postaw, podejścia do zadań, współpracy z ludźmi. Na przykładzie pracowników z Indii można zaobserwować pewne procesy i prawidłowości, ale też mocno zgubić w domysłach czy stereotypach – ocenia 3 Ewelina, zewnętrzna rekruterka pracująca dla trzech czołowych krakowskich korporacji. W mijającym roku zatrudniła ponad 60 osób z południowej Azji. Najczęściej z dobrym skutkiem. Teraz spotyka ich czasem w autobusie do pracy. Trzymają się razem, rozmawiają, śmieją się, wciąż z ciekawością wyglądają przez okna. Bywa, że stanowią połowę pasażerów danego kursu, wówczas Ewelina śmieje się w myślach, że to teleportacja do biurowych dzielnic Bombaju czy Bangalore. Indie to prawdziwa kopalnia pracowników centrów usług na całym świecie. Ale przecież różnice kulturowe w krakowskich „korpo” dotyczą także wielu krajów, regionów, miast, tradycji i kultur. Z Europy, ale też Ameryki Północnej, Azji, Australii. W minionych miesiącach dwóm krakowskim firmom zajmującym się rekrutacją mignął nawet... Afgańczyk-uchodźca. Ledwie rok temu przedostał się z nękanej przez Talibów wioski do Wielkiej Brytanii i dzięki świetnej znajomości języka znalazł pracę w międzynarodowej firmie IT, kilka miesięcy temu przyjechał zaś już z legalnymi papierami do Krakowa. Pracuje, zarabia, poznaje miasto... Źródło w różnorodności – Rozkoszne problemy miałam z Portugalczykami i Włochami. Notorycznie spóźniali się do pracy i wykorzystywali każdą przerwę do maksimum. Co z tego, że prywatnie to świetni ludzie, skoro ich podejście to pracy tak bardzo różni się choćby od tego azjatyckiego – śmieje się prezes dużej firmy, mocno rekrutującej w ostatnich tygodniach na krakowskim rynku BPO. Wróćmy do Indii, dawnej brytyjskiej kolonii, gdzie znajomość języka angielskiego wśród wykształconej części społeczeństwa jest dość powszechna. Biegłe posługiwanie się współczesnym lingua franca i miliony absolwentów opuszczających rokrocznie indyjskie szkoły wyższe owocują nie tylko dynamicznym rozwojem centrów usług, ale też powstawaniem indyjskich korporacji, które obecnie rozlokowują swoje placówki po całym świecie. Praca z Hindusami to temat rozgrzewający dyskusje w korporacyjnym światku Krakowa. Na popularnym niegdyś dyskusyjnym portalu Goldenline wciąż toczą się debaty o zderzeniu polskich realiów z indyjskim podejściem do pracy: – Hindusi są [...] bardziej emocjonalni niż np. Chińczycy, którzy nawet po iluś tam flaszkach ciąg dalszy na str. 4 4 temat numeru dokończenie ze str. 3 są bardziej stali w negocjacjach i robieniu biznesu. Jeśli chodzi o klientów, moim zdaniem w Indiach są też często nierealne oczekiwania postsprzedażowe: serwis itd. Klienci potrafią być bardzo roszczeniowi tłumacząc, że skoro kupili coś, to muszą mieć absolutny priorytet, 24/7 i kogoś na telefonie w sekundę od połączenia. I uwielbiają eskalować problem – najlepiej dając CC do CEO... Jest oczywiście cała masa najzwyklejszych, spokojnych ludzi, ale jest jakieś ogólnoindyjskie przesunięcie w kierunku nerwowości, pośpiechu i emocjonalności. Coś jakby stereotypowo porównać stoickich rzekomo Finów i machających rękami Włochów z Sycylii – pisze Marcin Barszczewski, Global Training Specialist w Andor Technology. Nie brakuje i innych opinii: – Świetni koledzy, znakomici partnerzy w pracy. Bardzo cenię sobie pracę w zespołach ze specjalistami z Indii, bo są w swej pracy otrzaskani jak mało kto. Widać, że można rzucić ich na głęboką wodę i poradzą sobie wszędzie – ocenia Aneta, specjalista HR/IT w śląskim oddziale IBM. Wszyscy zwracają uwagę na język, tzw. indglish – intuicyjnie i komunikacyjnie zrozumiały, ale daleki od poprawności. Mnóstwo go również w krakowskich biurach, gdzie na co dzień wielowymiarowa kultura Indii zderza się z nadwiślańskim monolitem. Mówi się o Indiach, że to „masala” – mieszanka języków/tradycji/wyznań. Mozaika narzuconych przez religię zasad i przyzwyczajeń. Kraków, dla pracującego tu Europejczyka, to po prostu kolejne, osadzone w podobnych realiach jak rodzinne strony, miasto. Dla przybysza z Azji pierwsze kłopoty zaczną się od razu, czyli od tego, co chciałby widzieć na talerzu. www.whatsupmagazine.pl Z definicji nie praktykujemy tu, a tym bardziej nie wyróżniamy żadnej z form religijności. Dlatego nie spotkacie u nas ani krzyży na ścianach, ani hinduskich ołtarzyków, ani modlitw do Allaha czy burek. Szanujemy każdą odmienność religijną, ale praca to nie miejsce na pokazywanie innym swych prywatnych wierzeń czy przekonań. Adam Suchenek, rzecznik prasowy polskiego oddziału koncernu Philip Morris ustawiają się od rana. – Z okolicznych biur i pracowni coworkingowych schodzi się mnóstwo ludzi. A w kolejce obok Szweda pracującego biurko obok mnie, Polki z innego piętra, spotkałem raz nawet Sikha. Przyjechał do Krakowa na pięciotygodniowy kontrakt. W kilka minut opowiedział mi ze śmiechem, że nie znosi krakowskich zapiekanek – mówi Oskar, jeden z pracujących przy Lipowej programistów. Co ciekawe, w centrach usług i oddziałach korporacji w Krakowie dobrą okazją do spróbowania autentycznej kuchni z rozmaitych krajów są firmowe spotkania przedświąteczne i kiermasze charytatywne. – Pracownicy własnoręcznie przygotowują potrawy. Kolega z Indii za każdym razem przynosił coraz to inne indyjskie specjały – wspomina Katarzyna Chmurzyńska z CH2M. Koszerne jedzenie lub mięso z uboju halal? W korporacjach na razie nie słyszy się takich pytań. Ale może i to szybko ulegnie zmianie? Punkt pierwszy: jedzenie – Pochodzę z hinduskiej rodziny i jestem wegetarianinem. Polska kuchnia nie oferuje zbyt wielu wegetariańskich opcji – ubolewa Sagar, dla którego jednym z największych problemów było przyzwyczajenie się do lokalnego jedzenia. – W firmowych stołówkach wciąż sałatki, naleśniki, ryż, panini Punkt drugi: integracja i pizza. To jedyne wegetariańskie Praca z Hindusami to temat opcje, z których większości zaczyTylu pracowników z różnam mieć już dość – narzeka Sagar. nych krajów, a przecież każrozgrzewający dyskusje Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, dy z nich ma swoje święta. w korporacyjnym światku gdy biuro znajduje się w centrum W międzynarodowym gronie miasta, gdzie na wyciągnięcie ręki stają się one pretekstem do Krakowa. Na popularnym rozlokowana jest cała masa restauczęstych wyjść i wspólnego niegdyś dyskusyjnym portaracji. – W naszym warszawskim świętowania. Na piwo w końoddziale przez rok pracował pocu listopada z okazji Święta lu Goldenline wciąż toczą chodzący z Indii inżynier mostowy, Dziękczynienia nie wybierają się debaty o zderzeniu polktóry przyleciał do nas na kontrakt się przecież wyłącznie Ameekspacki z Londynu. Sytuacja była rykanie. Barszcz i opłatek skich realiów z indyjskim o tyle komfortowa, że w sąsiedztrafiają nie tylko w ręce środpodejściem do pracy twie naszego biura znajduje się kowoeuropejskich katolików. sporo miejsc, do których można – Na naszym stole znajdzie wyjść na obiad – wspomina Katarzyna Chmurzyńska z inżyniesię nie tylko czerwony barszcz i pierogi, ale też musaka i curryjnego giganta CH2M, który aktualnie rekrutuje w Krakowie aż ry – przewiduje Katarzyna Chmurzyńska z CH2M. I dodaje, że 800 nowych pracowników. w krakowskim biurze firmy pracuje wiele osób z zagranicy, np. Oczywiście bywa tak, że pracujący w krakowskich biurach Anglicy z Wielkiej Brytanii czy Portugalii, które pozytywnie zaskoczył wzdychają za fish&chips, Hiszpanie za serwowanymi wszędzie komfort pracy z nami i przyjazna atmosfera. Co cenią szczególnie? – Kilka lat temu pracę u nas rozpoczął architekt ze Stanów i na szybko owocami morza, Egipcjanie za daniami z baraniną. Tymczasem w korpo rzeczywistości wszystkich potrafi złączyć... Zjednoczonych. Przyjechał tutaj z żoną i zawsze podkreśla, jak food truck, np. z hamburgerami czy gorącymi kanapkami. – Food bardzo ceni sobie polskie przywiązanie do rodziny i tradycji – trucki przyjeżdżają tu na zmianę z pobliskiego Kazimierza. Bywa, dodaje Chmurzyńska. że o godz. 13 kończy się serwowane jedzenie. Tak duży jest popyt – mówi Paweł z krakowskiego biura Madkom na Zabłociu. Co ciekawe, niemal wszystkich na Zabłociu godzi... Hindus. Do samochodu pod tą nazwą, ulokowanego na stałe przy wyjściu z remontowanej właśnie stacji PKO Kraków Zabłocie, kolejki temat numeru – W Krakowie najbardziej zaskoczyła mnie życzliwość, z jaką zostałem tutaj przyjęty. Polacy są bardzo otwarci i mili. Mimo tego, że nie mówię po polsku, to ilekroć potrzebuję pomocy, ludzie zawsze starają się mi pomóc – przyznaje Sagar. – Polacy są naprawdę bardzo życzliwi – nie ma wątpliwości Amir. Wspólne obiady, spotkania po pracy, pikniki, wyjścia integracyjne czy przedświąteczne spotkania w biurze kierowane są do wszystkich pracowników. Wyrwani ze swoich dawnych środowisk i znajomych ekspaci chętnie z nich korzystają. Pomaga w tym przysłowiowa polska gościnność, choć w wielu przypadkach dopiero spotkanie przy wspólnym stole uruchamia wstrzymywaną wcześniej energię poznania się obu stron. – Poznajemy się lepiej przez jedzenie, wspólne wyjścia, imprezy. Wiadomo, to kwestia również religii, przyzwyczajeń, zgodności z tradycją. Czasem bardzo trudno jest wyczuć, co jest ważne, a co zupełnie nieistotne dla kogoś, kto przyjechał do nas pracować z bardzo daleka – mówi Kamila, 29-letnia menedżerka pracująca na kontrakcie dla Google. Po trzecie: religia & polityka Mimo że w krakowskich korporacjach z reguły nie spotyka się przejawów zbyt gorliwej religijności któregoś z wyznań, nie oznacza to, że kwestia ta zupełnie nie ma znaczenia. W jednym zespole mogli pracować z sobą: praktykujący wyznawca judaizmu z izraelskiego Beer Szewa, wyznający islam specjalista IT z nadmorskiego Egiptu koło Aleksandrii, prawosławna Ukrainka z Donbasu, francuski racjonalista-ateista z okolic Lille, Hindus -buddysta z Pendżabu oraz katoliczka z Suwalszczyzny. – Utarło się, że w tej branży w dobrym tonie jest nie poruszać tych tematów. Nie rozmawia się o tym nie dlatego, że to wstydliwy temat. Po prostu mamy zbyt wiele pracy i postawionych zadań, aby wikłać się jeszcze w intelektualne pogawędki o religijnych obyczajach – słyszymy od jednego z polskich pracowników francuskiego oddziału Cisco. Sam był świadkiem pracy przy jednym projekcie Ukraińca i Rosjanina, podczas gdy czołgi prorosyjskich separatystów ostrzeliwały ukraińskie wojska w okolicach Doniecka. Jego zdaniem ani religia, ani polityka nie powinny mieć w tego rodzaju pracy większego znaczenia. Przyglądający się branży socjologowie są zdania, że realia globalizującego się świata zakładają brak sporów na tym gruncie, a wręcz złe postrzeganie zbyt manifestacyjnego wypowiadania się na temat poglądów politycznych. 5 – U nas np. kwestie religii nie mają żadnego znaczenia, bo z definicji nie praktykujemy tu, a tym bardziej nie wyróżniamy żadnej z form religijności. Dlatego nie spotkacie u nas ani krzyży na ścianach, ani hinduskich ołtarzyków, ani modlitw do Allaha czy burek. Szanujemy każdą odmienność religijną, ale praca to nie miejsce na pokazywanie innym swych prywatnych wierzeń czy przekonań – deklaruje Adam Suchenek, rzecznik prasowy polskiego oddziału koncernu Philip Morris. Próśb o specjalne traktowanie bądź poszanowanie religijnych zwyczajów (np. rytualnych modlitw) krakowskie korporacje nie notują. Pod koniec grudnia Kraków wyludnia się, choć międzynarodowe korporacje żyją własnym rytmem. Czas przedświątecznych spotkań mija szybko, lecz jest to doskonały moment do firmowej integracji w multikulturowym środowisku. – Święta to wspaniała okazja do poznania innej kultury, tradycji czy religii. Wspólne świętowanie to także możliwość do lepszego wzajemnego zrozumienia, a tym samym budowania zaufania, tolerancji i szacunku – mówi Alicja Grymek. Gdy piszemy ten artykuł, jest jeszcze listopad. Obok nowohuckiej siedziby Philip Morris zbudowano stację benzynową. Podczas rozmowy o różnicach międzykulturowych w krakowskich firmach pracownicy stacji dekorują ją w świąteczne wycinanki... Karolina Kociołek fot. Piotr Banasik Grudzień 2015 6 rozmowa numeru www.whatsupmagazine.pl CH2M wkrótce zatrudni w Krakowie dodatkowych 800 pracowników. O tym, co Kraków może dać amerykańskiej firmie, a także, co CH2M może zaoferować naszym specjalistom, mówi Joanna Bensz, Dyrektor Zarządzająca w CH2M w Polsce. dagmara marcinek: Do tej pory CH2M zatrudniało około 300 osób w całej Polsce, teraz pojawia się informacja o rekrutacji aż 800 pracowników w samym tylko Krakowie. To duży przeskok. joanna bensz: Na początku września została podjęta decyzja o utworzeniu w Krakowie Globalnego Centrum Inżynieryjnego. Firma od jakiegoś czasu planowała stworzenie jednego globalnego centrum kompetencji projektowych, połączonego z centrum usług wspólnych tak, aby większość międzynarodowych projektów mogła w jakimś zakresie być realizowana z jednego miejsca na świecie. Do tej pory mieliśmy kilka ośrodków projektowych na mniejszą skalę – po jednym w Indiach, w Ameryce Południowej i właśnie w Krakowie. Biuro, które tu powstanie, będzie drugim, zaraz po Denver, największym oddziałem CH2M na świecie. Dlaczego akurat Kraków? Już od 20 lat prowadzimy tutaj działalność wspierając nasze zagraniczne biura w zakresie projektowania, ale na dużo mniejszą skalę. Nasi pracownicy biorą udział w projektowaniu obiektów przemysłowych czy infrastruktury w wielu miejscach na świecie: Stanach Zjednoczonych, Europie czy Azji. Ta współpraca bardzo dobrze się sprawdziła. Wiele firm wskazuje, że istotnym czynnikiem otwierania tutaj swoich oddziałów jest wykwalifikowana kadra. Mają rację? Tak, w Krakowie jest kilka uczelni technicznych, co daje dużą dostępność do kadry inżynierskiej. Ale ten region to też Rzeszów, Katowice czy Gliwice, bo obecnie dojazdy przestają fot. materiały prasowe Amerykański sen w Krakowie być problemem. Jednocześnie wielu kandydatów z dużym, np. dziesięcioletnim doświadczeniem gotowych jest na relokację, bo Kraków to atrakcyjne miasto, w którym ludzie chcą budować swoją przyszłość. Dostajemy CV od specjalistów z całej Polski, ale także wiele aplikacji z innych krajów: Ukrainy czy Hiszpanii. Szukamy również specjalistów w zakresie finansów i księgowości, IT, HR oraz zakupów. Kraków to najlepsze miejsce, gdzie projekt na tak dużą skalę może się sprawdzić. Planujemy zatrudnić tu 800 osób do końca 2017 roku, ale obserwując trwający właśnie proces rekrutacji, wygląda na to, że ten pomysł zostanie zrealizowany szybciej… Brzmi niezwykle optymistycznie, szczególnie, że korporacje muszą często walczyć o pracowników. Większość korporacji w zakresie usług wspólnych w Krakowie to usługi marketingowe, IT, księgowość, finanse - natomiast usługi projektowe w zakresie infrastruktury i obiektów przemysłowych są nowością pod względem usług wspólnych. Skupiamy się na wsparciu wyłącznie wewnętrznych „klientów”, czyli biur CH2M zagranicą. Dzięki temu nasi pracownicy nawiązują trwałe relacje w ramach firmy, w tej samej kulturze organizacyjnej, ucząc się wzajemnie od siebie, spotykając w ramach tych samych globalnych inicjatyw jak np. wewnętrzne grupy pracownicze wspierające rozwój kariery. A jednocześnie polscy specjaliści, rozmowa numeru Grudzień 2015 zarówno w centrum usług wspólnych, jak i inżynierowie, bardzo sobie cenią pracę w ramach korporacji dających szerokie możliwości rozwoju. Nawet globalnie mamy unikalne podejście do dzielenia się pracą na całym świecie, choć już teraz dużo firm inżynieryjnych patrzy na ten obszar jako przyszłość realizacji inwestycji, wiele z nich prowadzi offshoring swoich projektów, ale najczęściej do Azji czy Ameryki Południowej. Naszą konkurencją lokalną pod względem pracowników są więc nie tylko duże korporacje, ale wszystkie, nawet małe, firmy projektowe. Dlaczego więc lepiej projektować w korporacji? Globalna korporacja daje pracownikom możliwości pracy nad międzynarodowymi projektami na niemal każdym etapie realizacji inwestycji. Nasi pracownicy biorą udział w największych, nowoczesnych projektach, o większym stopniu złożoności niż prowadzone obecnie w Polsce. CH2M zajmuje się projektowaniem i zarządzaniem realizacją dużych i ciekawych inwestycji: nowych linii kolejowych, autostrad, obiektów przemysłowych. Jesteśmy przy takich projektach jak rozbudowa Kanału Panamskiego, byliśmy zaangażowani w zarządzanie programem budowy miasteczka olimpijskiego w Londynie. Oprócz nowoczesnych obiektów przemysłowych projektujemy też całe miasta od początku – byliśmy np. project managerem przy tworzeniu Masdar City w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, czyli pierwszego w pełni ekologicznego miasta na świecie. Duże wyzwania kuszą kandydatów… Tak i dlatego szukamy ludzi otwartych na wiedzę i naukę, gotowych pracować w różnych sektorach, z różnymi krajami, ale też w różnych strefach językowych, czasowych i kulturowych. Nasi 7 inżynierowie, ale też specjaliści do spraw finansów i księgowości, niezwykle efektywnym menedżerem. Jej wizerunek jest na pewno będąc częścią międzynarodowych zespołów projektowych, mają inspiracją dla wielu kobiet w firmie i nie tylko. Patrząc również również możliwość krótszych i dłuższych wyjazdów. Pracując na całą naszą strukturę menedżerską w Polsce, mamy bardzo w projektach realizowanych w różnych częściach świata, uczą wyrównany gender balance. się również innych standardów projektowania. Doświadczenie Czyli równość to jedna z wartości, które przyświecają CH2M? zdobyte na projektach realizowanych w USA, Wielkiej Brytanii Jesteśmy amerykańską firmą, czy Azji owocuje potem na stosujemy więc amerykański styl polskim rynku przy realizacji planujemy zatrudnić w Krazarządzania, który przyciąga młodych projektów lokalnych. ludzi w Polsce. Jest on bardzo kowie 800 osób do końca przejrzysty i uregulowany. Stawia Wydaje się, że inżynier to 2017 roku, ale obserwując na etykę, równość w traktowaniu męski zawód. Natomiast w waszym filmie promopracowników, możliwość budowania trwający właśnie proces recyjnym kobiety w kaskach ścieżki kariery. Staramy się krutacji, wygląda na to, że nadzorują wykonanie proczerpać od pracowników pomysły oraz informować na bieżąco jektów… ten pomysł zostanie zrealio podejmowanych decyzjach W CH2M w Polsce struktura zowany szybciej… zatrudnienia wynosi mniej i angażować w inicjatywy z zakresu więcej 50/50. Jeszcze niedawno społecznej odpowiedzialności była u nas duża tendencja wśród kobiet do wybierania kierunków biznesu. Planujemy też zaangażowanie naszych pracowników humanistycznych. Jest to bardzo częsty trend w Wielkiej np. w zaprojektowanie niektórych elementów wystroju nowej, Brytanii i za oceanem. My w ramach naszych globalnych działań krakowskiej siedziby. staramy się pokazywać kobietom, jak wygląda życie inżyniera, Która powstanie...? i zachęcamy, by wybierały studia inżynieryjne. W centrum miasta, tuż przy Wiśle, z widokiem na Wawel, a przede wszystkim łatwym dojazdem dla pracowników Komisja Europejska alarmowała niedawno, że kobiety zarabiają o 16,3 proc. mniej niż mężczyźni. Głównie dlatego, że i klientów. Wnętrze nowego budynku, do którego planujemy rzadziej obejmują stanowiska kierownicze. Tymczasem to wprowadzić się we wrześniu 2016 roku, będzie wykończone pani jest Dyrektor Zarządzającą CH2M w Polsce, CEO całego według naszych standardów. Potrzebujemy bardzo elastycznego CH2M jest również kobieta – Jacqueline Hinman. biura, z odpowiednio dostosowanymi open space’ami, collaborative workspace’ami czy przestrzeniami, w których W Polsce problem ten jest generalnie mniejszy niż w innych krajach. Kobiet w biznesie jest tutaj więcej niż w np. Niemczech będziemy tworzyć zespoły projektowe. Nowa siedziba oraz tak szybki wzrost zatrudnienia to także wyzwanie dla firmy. Do tej czy Szwajcarii. Ale faktycznie, jesteśmy ciekawym przykładem w tym sektorze: nasza CEO jest jedyną kobietą-szefem firmy pory nasi pracownicy oceniali CH2M bardzo dobrze na forach inżynierskiej, która znajduje się w rankingu Fortune 500 internetowych. Chcemy więc intensywnie rosnąć, nie zatracając przy tym wypracowanej już wysokiej kultury pracy i przyjaznej uwzględniającym 500 największych firm w USA i jednocześnie atmosfery pracy. rozmawiała: Dagmara Marcinek reklama 8 prezentacja www.whatsupmagazine.pl smog Na froncie walki ze smogiem Kraków wdraża nową strategię. Wygaszanie palenisk węglowych idzie w mieście szybko – czas teraz na współpracę z gminami ościennymi, aby przestały zatruwać swego największego sąsiada. Duszny, klejący, przepełniony wonią chemicznej spalenizny. Krakowski smog buchający zewsząd jesienną i zimową porą. Minęły lata, zanim mieszkańcy Krakowa zdali sobie sprawę, że gęsta, zawiesista, utrudniająca oddychanie substancja to ten sam rodzaj zanieczyszczeń, jaki od lat dziesiątkuje powietrze zatłoczonych miast Chin (np. Pekinu czy Harbinu), Meksyku (stolica Mexico City), Pakistanu (Lahore), Bangladeszu (Dhaka), ale też Nowego Jorku. Paleniska na starą modłę (tani węgiel, śmieci, poprzemysłowe odpady), spaliny samochodów, bliżej niezidentyfikowane wyziewy. Plus lawinowy wzrost podróżujących samochodami oraz coraz gęstsza zabudowa położonego w kotlinie Krakowa – oto główni winowajcy sytuacji, jaka m.in. w listopadzie tego roku doprowadziła do alarmowej wrzawy, setek medialnych doniesień z frontu, a nawet masowego wykupu przez mieszkańców maseczek przeciwpyłowych, których w pewnym momencie „zadymy” brakło. Po pierwsze: inwentaryzacja Władze Krakowa, które od dawna monitorują problem smogu, nie tylko w feralne dni w roku, postanowiły działać ze zdwojoną siłą. Widok (a właściwie brak widoku) na pokryte smogiem miasto zdopingował prezydenta Jacka Majchrowskiego do rozważenia nawet najbardziej skrajnych metod walki ze smogiem, czyli znaczącego ograniczenia ruchu samochodowego w centrum miasta. – To tylko jeden z pomysłów, jaki rozważamy na przyszłość. Pierwszym celem, jaki sobie postawiliśmy, jest szeroko zakrojona inwentaryzacja zasobu trujących pieców i palenisk w mieście. Musimy wiedzieć, skąd płyną nad Kraków te zanieczyszczenia – mówi Witold Śmiałek, nowo powołany doradca prezydenta miasta ds. walki ze smogiem. Swą działalność rozpoczął od przygotowania harmonogramu działań, które należy wdrożyć, by pozbyć lub przynajmniej znacząco ograniczyć smog w ciągu kilku najbliższych lat. fot. materiały prasowe pokonać Po drugie: badania Sensacyjnie w dobie walki o czyste powietrza brzmią dane z 14 Śmiałek informuje, że równolegle z inwentaryzacją prowadzomiejscowości sąsiadujących z Krakowem, w których w ubiegłym ny jest szereg działań badawczych, które pozwolą w najbliższej przyszłości na miarodajne określenie rodzaju zanieczyszczeń roku udało się wymienić zaledwie... jeden piec. Zastąpienie w powietrzu, ich genezy, składu, potencjalnych możliwości walki pieców węglowych gazowymi w ościennych gminach powinno z nimi bądź wpływania na jak najmniejszą emisję. – Pracuje nad następować znacznie szybciej. Według ustalonego programu tym sztab naukowców. Ich badania są dla nas niezwykle istotne. do końca grudnia w samej tylko gminie Liszki powinno zniknąć Bazując na doświadczeniach innych miast, Kraków chce wytyczyć 296 palenisk węglowych, w Czernichowie 442, w Zabierzowie własną ścieżkę walki ze smogiem, która nie ograniczy się jedynie 471, w Zielonkach 244, a w gminie Kocmyrzów-Luborzyca 278 do czasowego wstrzymania ruchu kołowego w centrum. Chcemy pieców. Rekordzistką w liczbie kotłów węglowych jest gmina problem zdusić w zarodku, a nie reagować na już zaistniałe okoWieliczka (ponad 6 tys.), zaraz potem Skawina (5,8 tys.), później liczności – tłumaczy Śmiałek. Zabierzów (prawie 4 tys.). Kolejnym etapem walki z toksycznym dusicielem jest zakup nowoczesnego sprzętu do monitorowania jakości powietrza. Po czwarte: pomysły W najbliższym czasie Kraków zakupi trzy zaawansowane technologicznie stacje badawcze, których – Kolejnym naszym działaniem pomiary będą na bieżąco analizojest Program Ograniczenia Niskiej współpraca z gminami powane i przetwarzane. ZlokalizoEmisji. Nie zapominamy więc o już wane zostaną w tych punktach prowadzonych projektach, ale cały łożonymi w najbliższym sąmiasta, które dotąd nie posiadały czas dorzucamy nowe pomysły siedztwie Krakowa ma być miarodajnej technologii do pomiai rozwiązania – podkreśla pełnoru zanieczyszczeń. – Problem smomocnik ds. smogu. Jego zdaniem dla władz miasta jednym gu to nie tylko centrum Krakowa. walczącym z toksynami w powiez priorytetów. Według now- trzu wciąż brakuje 100-procentoBardzo ważne są dla nas przedmieścia, którymi często smog wej pewności o genezie smogu, szych badań prawie 15 proc. tak jak niepełne są informacje „spływa” do wnętrza krakowskiej zanieczyszczeń wiszących kotliny, wcześniej wydobywając o trzecim miejscu Krakowa wśród nad Krakowem pochodzi się z palenisk w gminach ościennajbardziej zanieczyszczonych nych – podkreśla Witold Śmiałek. miast Europy. – Według jednych właśnie stamtąd badań jesteśmy w samym czubie, zaraz za dwoma trucicielami z BułPo trzecie: współpraca garii, według innych daleko w drugiej dziesiątce. Na pewno nie I właśnie współpraca z gminami położonymi w najbliższym sąjest to problem tylko Krakowa, ale i wielu miast Europy i świata. Jedno jest pewne: walka ze smogiem to w tym momencie jedno siedztwie Krakowa ma być dla walczącego ze smogiem sztabu prezydenta miasta jednym z priorytetów. Tym bardziej, że wez najważniejszych wyzwań, z jakimi będzie się zmierzyć nasze dług nowszych badań prawie 15 proc. zanieczyszczeń wiszących miasto w najbliższych latach – konkluduje Śmiałek. w chłodne dni nad miastem pochodzi właśnie stamtąd. Do jak Dawid Hajok najszybszego wygaszenia jest tam aż 41 tys. pieców węglowych (w Krakowie „zaledwie” 24 tys., z czego co roku znika nawet dwa i pół tysiąca). HR Grudzień 2015 9 hr pod lupą testu 8–10 tys. zł Wynagrodzenie za polecenie Co każdego ranka motywuje tysiące pracowników do opuszczenia ciepłych łóżek i pomaszerowania w kierunku biur? Kasa. A co sprawi, że mimochodem szepną kilku znajomym o tym, jakie fajne biurka mają w swojej firmie? Dodatkowa kasa. Anka znalazła pracę w firmie z sektora BPO, bo poleciła ją Kasia, która pracuje tam już od dwóch lat. Tomek dzięki rekomendacji Rafała dostał dobrze płatną posadę w jednej z najlepszych firm IT, mającej swoją placówkę w Krakowie. Kolesiostwo? Nie. Tak działają systemy rekomendacji pracowników. Kasia i Rafał za polecenie swoich znajomych otrzymali dodatkowe wynagrodzenie, a Anka i Tomek znaleźli nowe posady w firmach, o których informacje zaczerpnęli z pierwszej ręki. Wiadomo, że każde ogłoszenie o pracę wygląda podobnie: przyjazna atmosfera, młode i kreatywne środowisko pracy, możliwość awansu, dobre zarobki, a do tego Multisport w pakiecie. W praktyce wygląda to jednak różnie. Obowiązki odbiegają od tych, które zawarte były w ogłoszeniu, a nowi koledzy wcale nie są tacy fajni jak zapewniała pani z HR-u. Dlatego warto zasięgnąć języka u tych, którzy znają daną firmę od podszewki – najlepiej wśród znajomych. – Systemy rekomendacji pracowników są obecnie jednym z głównych źródeł poszukiwania kandydatów. Potencjalni pracownicy to osoby polecane przez ludzi, którzy już pracują w danej organizacji i znają jej kulturę pracy – wyjaśnia Marcin Sojka z Advisory Group TEST Human Resources. Kandydat z polecenia ma nie tylko odpowiednie kwalifikacje, ale też pasuje do kultury organizacyjnej firmy. Pracownik polecający dobrze wie, jakich osób poszukuje jego firma i kto będzie pasował do danego zespołu. A to duże udogodnienie dla pracodawcy. Firma zyskuje w ten sposób nowego pracownika, a jednocześnie można otrzymać za polecenie osoby na stanowisko menedżerskie oszczędza czas i pieniądze, które w innym przypadku musiałaby zainwestować w poszukiwanie odpowiedniego kandydata. – Co więcej, osoba, która trafia do firmy dzięki rekomendacji znajomego, stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Ważny jest tutaj aspekt psychologiczny i lojalność wobec polecającej osoby, której nowy pracownik nie chce zawieść – dodaje Marcin Sojka. Podczas tradycyjnej rekrutacji na sukcesie zależy tylko jednej osobie – kandydatowi. System rekomendacji pracowników sprawia, że w proces rekrutacji angażuje się więcej osób – zarówno ta która jest polecana, jak i polecająca. W końcu korzyści się obustronne. Znalezienie dobrze płatnej pracy w przyjaznym środowisku jest zawsze w cenie. A na jakie korzyści może liczyć osoba polecająca? Finansowe oczywiście. I to wcale niemałe. Szerokim echem odbiła się kampania firmy Luxoft, która za polecenie wykwalifikowanych specjalistów IT oferowała aż... 20 tys. zł. Szaleństwo? Nie do końca. –Tzw. referale to jeden z najskuteczniejszych sposobów pozyskiwania pracowników, dlatego żadna firma nie może sobie dzisiaj pozwolić na ich brak. Poza tym to dodatkowa motywacja dla pracowników i dobry PR dla firmy – tłumaczy Sojka. Trudno się z tym nie zgodzić. Kampania Luxoftu zdecydowanie przysporzyła im zainteresowania i rozbudziła wyobraźnię Cisco otwiera COB/SOC Nowe Security Operations Center (Centrum Bezpieczeństwa Operacji) rozpocznie wkrótce działalność w Cisco Global Services Center w Krakowie. To trzecie tego typu centrum w świecie, po USA i Japonii. Zatrudnieni w nim specjaliści zajmą się walką z cyberatakami oraz 24-godzinnym monitoringiem potencjalnych zagrożeń. – Wraz z otwarciem SOC chcemy stworzyć interesujące możliwości kariery dla inżynierów bezpieczeństwa, analityków oraz badaczy. Zarówno świeżych absolwentów, jak i doświadczonych ekspertów w regionie – mówi Gaweł Mikołajczyk z krakowskiego Cisco Security Operations Center w Krakowie. Centrum Bezpieczeństwa Operacji ulokowane zostanie na terenie krakowskiego kampusu Cisco. niejednego potencjalnego pracownika. W końcu jeśli za rekomendację znajomego można zgarnąć 20 tys. zł na wakacje życia, to... miesięczna pensja pewnie też okaże się całkiem niezła. Kilkadziesiąt tys. zł to jednak wyjątek i sprytne zagranie marketingowe Luxoftu. Stawki za polecenie pracowników są zróżnicowane. Zależą zarówno od stanowiska, jak i od konkretnej firmy czy sektora usług. Najlepiej płacą w bankowości i IT. Ile? Za rekomendację specjalisty (1–2 lata doświadczenia) z językiem angielskim można zgarnąć od jednego do dwóch tys. zł brutto. Wraz z doświadczeniem lub cenionymi umiejętnościami stawka rośnie. Rekomendacja osoby na stanowisko seniorskie (z doświadczeniem powyżej 4 lat) lub specjalisty z dodatkowym językiem obcym (francuskim lub niemieckim) to bonifikata od 2 do 4 tys. zł. Jednak największą premię można otrzymać za polecenie osoby na stanowisko menedżerskie. Zwykle 8–10 tys. zł. – Znalezienie wysokiej klasy specjalistów na tak konkurencyjnym rynku, jakim jest Kraków, jest na wagę złota. Nie sposób ograniczać się tylko do jednej formy rekrutacji, a systemy rekomendacji to dodatkowe źródło poszukiwań nowych pracowników, które opłaca się zarówno firmie, pracownikowi, jak i kandydatowi – kończy Marcin Sojka. Karolina Kociołek Marcin Sojka – Business Development Manager z Advisory Group TEST Human Resources „What’s Up Magazine” na Career EXPO 23 listopada w Centrum Kongresowym ICE Kraków pojawiły najważniejsze firmy z sektora: inżynierii, IT, finansów, sprzedaży, BPO/ /SSC, FMCG, marketingu, logistyki, konsultingu i obsługi klienta. Wszystko w ramach kolejnej edycji Career EXPO. Korporacje prześcigały się w pomysłach, by zwabić do siebie potencjalnych kandydatów: Capgemini przyciągał zapachem świeżej mięty, CH2M kusił czerwonymi jabłkami, a lowcosttravelgroup opaskami ułatwiającymi zasypianie w podróży. Największym jednak atutem targów był bezpośredni dostęp do rekruterów, którzy opowiadali o warunkach pracy w firmie, aktualnych ofertach, a także przeprowadzali wstępne rozmowy kwalifikacyjne. Uczestnicy mieli także okazję do wzięcia udziału w debatach, prelekcjach i szkoleniach. Prezesi firm Motorola, Delphi czy Plus, czerpiąc z własnego doświadczenia, tłumaczyli, „jak sprawić, żeby niemożliwe stało się możliwe”. Specjaliści z poszczególnych branż debatowali, jak osiągnąć zawodowy sukces. Nie zabrakło też szkoleń z coachingu, wywierania wpływu na ludzi i planowania kariery. Dużą popularnością cieszyła się Strefa Merytoryki, w której każdy chętny mógł skonsultować swoje CV. Eksperci od HR podpowiadali na co zwrócić uwagę, by zgłoszenie nie przepadło w morzu innych aplikacji. Kolejne Career EXPO już za rok. Globalna logika w KRK 100 pracowników zatrudni w Krakowie GlobalLogic, międzynarodowa firma outsourcingowa specjalizująca się w usługach związanych z rozwojem produktu. Nowo otwarte centrum inżynieryjne w Krakowie jest pierwszą placówką GlobalLogic w Polsce. Plany firmy do końca tego roku zakładają, że zatrudnienie znajdzie tam 50 osób, kolejne 50 przejdzie rekrutację w pierwszym półroczu 2016. – GlobalLogic jest zainteresowany polskim rynkiem, w związku z tym planujemy znacząco zwiększyć obecność firmy również w innych miastach w ciągu najbliższego roku – zapowiedział Vlad Tkaczuk, przedstawiciel firmy na Polskę. Nowe centrum inżynieryjne w Krakowie będzie wspierać klientów firmy w Małopolsce. Centrala GlobalLogic znajduje się w Dolinie Krzemowej w Kalifornii i zatrudnia ponad 9 tysięcy pracowników na całym świecie. Firma obecna jest m.in.: w Argentynie, Niemczech, Izraelu, Indiach, Wielkiej Brytanii oraz na Słowacji. 10 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl inwestycje fot. Juliusz Sokołowski Kato Katowice skutecznie biją się o najlepszych specjalistów IT. I jako stolica Górnego Śląska pną region coraz wyżej w rankingach atrakcyjności dla inwestorów. Jak zatem pracuje się w Katowicach? Czarne jak węgiel ściany, diamentowy połysk szkła, intensywnie zielona trawa, monumentalne, kubistyczne kształty. Obok ogromna, prostokątna, ceglana bryła obsadzona niskimi drzewami i otoczona fontannami. Rozrzucone po wrzosowo-srebrnej łące wysokie górnicze szyby, wielkie kontenery z mlecznego szkła, zaadaptowane na nowe funkcje kopalniane budynki. Tak prezenżalne pozycje. Wraz z Katowicami na jej sukces składa się 13 tuje się trójca najbardziej spektakularnych obiektów w centrum sąsiadujących z sobą miast: Bytom, Chorzów, Dąbrowa Górnicza, współczesnych Katowic: Międzynarodowe Centrum KonferencyjGliwice, Jaworzno, Mysłowice, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Siene, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia mianowice Śląskie, Sosnowiec, Świętochłowice, Tychy, Zabrze. (NOSPR) oraz kompleks budynków siedziby Muzeum Śląskiego. I choć centra usług instalują się w różnych punktach Górnego Te imponujące budowle wzniesiono w ostatnich latach na poŚląska, ich główne skupisko jest właśnie w Katowicach. stindustrialnych terenach kopalni Katowice. W samym centrum Katowice stoją branżą IT. Inwazję inwestorów miasto przeżyło miasta. Jeszcze chwila i z panoramy reprezentacyjnego centrum w 2014 roku. Wówczas IBM wybrał je na siedzibę swego nowego 300-tysięcznej stolicy Górnego Śląska zniknie ostatnia pokraka – Centrum Dostarczania Usług, w którym zatrudnił dwa tysiące szkielet rozbieranego właśnie 18-piętrowego wieżowca z czasów pracowników. Aktualnie w sektorze IT aglomeracji katowickiej PRL. Co powstanie na jego miejscu? To okaże się w najbliższym pracuje ponad 15 tys. osób, a łącznie na Górnym Śląsku ulokowaczasie. Władze Katowic, wraz z właścicielem terenu firmą TDJ no ponad 60 centrów usług. Dominują firmy z USA i Polski, ale Real Estate zapewniają, że będzie to kolejna z nowych ikon miamocno inwestują tu też korporacje z Wielkiej Brytanii, Francji, Hosta. Taka, jakie ma być serce Górnego landii, Niemiec, Szwecji, FinlanŚląska: nowoczesna, przestrzenna, zazatrudnieni w centrach usług awansowana technologicznie. dii, Indii i Kanady. Specyfika tutejmieszkańcy Górnego Śląska mają szego outsourprzed sobą ciekawą perspektywę: Nowa twarz miasta cingu to główGoszcząc dziś w centrum Katowic, nie SSC, a dalej wysokie, jak na Polskę, zarobki centra: usług IT od razu dostrzeżemy, jak wiele kwartaprzy bardzo konkurencyjnych (ITO), kontaktu łów miasta zostało od podstaw zmoderz klientem (connizowanych (np. Rynek czy prowadząca kosztach utrzymania do niego od Spodka część alei Korfantact centers), batego), przebudowanych (nowy dworzec dawczo-rozwojoi Galeria Katowicka) lub właśnie budowanych od nowa (rejon we (R&D) i dopiero na końcu outsourcingu usług biznesowych (BPO). Najwięksi pracodawcy to m.in.: IBM, Capgemini, Orange, dworca PKS). Zupełnie nowe, estetycznie i mądrze projektowane Future Processing, ING Services, ISTA. obszary rewitalizowanego miasta to efekt obranej przez Katowice strategii. W jej myśl szeroko rozumiane centrum (tereny dawnej kopalni oraz kamieniczna tkanka w centrum miasta) mają stać Miejsce na zmiany się jednym organizmem nowoczesnego, funkcjonalnego miasta, które raz na zawsze zerwie z stereotypem górniczego blokowiska Jak wygląda rynek biurowy w Katowicach? Największe inwestycje z kominami w tle. to Green Park I–III (24 tys. m kw.), Centrum Biurowe FrancuNowe Katowice przyciągają więc inwestorów. I choć w wyścigu ska A i B (21,6 tys. m kw.), Katowice Business Point (17,5 tys. m o centra usług wyraźnie ustępują Krakowowi, Wrocławiowi czy kw.), Kompleks Biurowy Opolska 22 A–F (16,4 tys. m kw.) oraz Warszawie, jako element aglomeracji dźwigają się już na zauwaChorzowska 50 (15,5 tys. m kw.) oraz nowsze: A4 Business Park II, Brynów Center I, GPP Business Park II & III, Silesia Business Park I & II oraz Silesia Star I. Władze miasta nie kryją, że mają apetyt na coraz większą obecność rozmaitych centrów usług i zamierzają przeznaczać pod nowe biurowce kolejne kwartały miasta. A wolnych terenów w samych Katowicach i okolicznych miastach nie brakuje. Atutem Górnego Śląska jest multum terenów po dawnych, częściowo wygaszonych zakładach przemysłowych i kopalniach, co sprawia, że już kilka lat temu w ocenie inwestorów wygrywały z Krakowem pod względem dostępności nowych obszarów pod inwestycje. – W Katowicach nie czujemy dominacji Krakowa w tym sektorze. Na całym południu Polski działa efekt synergii. Owszem, Kraków skupił jak na razie najwięcej firm sektora BPO/SSC/IT, ale pas inwestycji przez aglomerację śląską aż po Wrocław jest imponujący – ocenia Mateusz Skowroński, naczelnik wydziału obsługi inwestorów strategicznych katowickiego urzędu miasta. Jego zdaniem dodatkową zaletą miasta jest obecność w okolicy blisko 30 wyższych uczelni, głównie o profilu technicznym. Dodatkowo, zatrudnieni w centrach usług mieszkańcy Górnego Śląska mają przed sobą ciekawą perspektywę: wysokie, jak na Polskę, zarobki przy bardzo konkurencyjnych kosztach utrzymania. Synergia czy konkurencja? Katowice przeżywają boom, jeśli chodzi o nowe miejsca pracy, nie tylko dzięki znakomitemu usytuowaniu geograficznemu (dwie międzynarodowe autostrady, lotnisko, węzły kolejowe), ale i dzięki działaniom w ramach Katowickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, która pozwala inwestorom korzystać ze zwolnień podatkowych nawet do 40 proc. Co ciekawe, wraz z kolejnymi inwestycjami i gruntowną przebudową miasta w nowoczesny organizm, zmienia się też kulturalno-rozrywkowe oblicze Katowic. W ostatnich latach w mieście pojawiło się sporo smacznej i oryginalnej gastronomii, ciekawych klubów (rejon m.in. Francuskiej, Mariackiej), galerii, muzeów. – Choć miasto nie jest jeszcze skrojone w 100 proc. na ludzką skalę, niewątpliwie posiada ogromny kapitał ludzki, który warto wykorzystać – uważa Jarosław Makowski, śląski samorządowiec, dyrektor programowy Miasto Think Tank, zajmujący się m.in. zagadnieniami rozwoju śląskich miast. W przeszłości szeroko dyskutowaną koncepcją był pomysł rozszerzonej o Jaworzno, Trzebinię, Chrzanów i Kraków wielkiej aglomeracji południowej Polski, tzw. Krakowic. Planowano nawet wspólne lotnisko (zamiast Balic/Pyrzowic) w okolicach Balina (jest tam teraz węzeł zatłoczonej, ciasnej, wciąż remontowanej i horrendalnie drogiej autostrady A4 Kraków-Katowice). Czy teraz, wraz z coraz większymi skutecznością obu miast w ściąganiu na południe kraju nowych inwestycji, doczekamy się „Krakowic” z prawdziwego zdarzenia? Odpowiedź na to pytanie poznamy pewnie w okolicach roku 2030. Do tego czasu zarówno śląska, jak i krakowska aglomeracja mają uporać się ze wszystkimi zaplanowanymi inwestycjami. Ale już teraz widać, że synergia to jedno, a konkurencyjność to drugie. Otwarte kosztem kilkuset milionów Międzynarodowe Centrum Konferencyjne obok Spodka na starcie przegrało wyścig z ICE Kraków pod Wawelem... Rafał Romanowski reklama KONCERTY DISNEYA Jacek Majchrowski Prezydent Miasta Krakowa zaprasza FILM Z MUZYKĄ NA ŻYWO 5 LUTEGO 2016 GODZ. 18.00 TAURON ARENA KRAKÓW więc ej inform a c ji n a : www.fmf.f m ©2015 Disney B I L E T Y D O N A B Y C I A W P U N K TA C H I N F O K R A KÓ W: ( U L . Ś W. J A N A 2 , PA W I L O N W Y S P I A Ń S K I E G O P L . W S Z Y S T K I C H Ś W I Ę T Y C H 2 , C O R T U L . P O W I Ś L E 1 1 ) O R A Z N A W W W. E V E N T I M . P L ORG A NIZATO R ZY: WYDARZEN I E Z A P O WI A DA J ĄCE FEST I WA L M U Z Y KI FI LM O W E J W K R A KO W IE 2 0 1 6 12 przedstawiamy www.whatsupmagazine.pl Na stoku z ciasteczkiem Snowcookie będzie twoim przyjacielem, gdy stawiać będziesz pierwsze kroki na nartach lub wybierzesz się na nieznany stok, zwróci też uwagę, kiedy będziesz zmęczony czy podpowie jaką pozycję powinieneś przyjąć. Cudeńko przyczepisz do nart i w drogę. W sprzedaży już od przyszłego roku: produkt finalistów konkursu Intela „Make It Wearable”. – Idea produktu jest prosta: lepsze, bezpieczniejsze i bardziej uspołecznione narciarstwo – deklaruje Marcin Kawalski, założyciel startupu. To właśnie ten cel przyświecał twórcom, gdy konstruowali swoje urządzenie. Ich Snowcookie to małe nadajniki mocowane do nart, przypominające ciasteczka bądź płatki śniegu, które w połączeniu ze smartfonem wyposażonym w słuchawki stają się elektronicznym instruktorem jazdy. Aż 40 proc. wypadków na stokach powstaje w wyniku zmęczenia narciarzy, a kolejne 20 proc. jest efektem zachowań wykraczających poza ich umiejętności techniczne. Śnieżne ciasteczka dadzą więc znać, że czas odpocząć, Snowcookie małe nadajniki mocowane do nart, które w połączeniu ze smartfonem wyposażonym w słuchawki stają się elektronicznym instruktorem jazdy gdy wyczują drżenie mięśni czy spowolnione reakcje. Dzięki GPS-owi zaalarmują, gdy będziesz wjeżdżać na trasę, która być może przerasta jeszcze twoje umiejętności. Monitorując rozstawienie nart, stopień i kąt nacisku lub pochylenie ciała, podpowiedzą, co robić, by poprawić technikę zjazdów. Oczywiście, jak wszystkie sportowe aplikacje, Snowcookie posiada funkcje społecznościowe, pozwalającą dzielić się swoimi wynikami ze znajomymi. Wskaźniki, którymi się posługuje, porównują nie tylko prędkość i długość zjazdu, ale i jego jakość. Funkcji Snowcookie jest mnóstwo, więc aż trudno uwierzyć, że mieszczą się w tak małym przedmiocie. Wszystko to możliwe jest jednak za sprawą przemyślanego nadzienia ciasteczka, m.in.: akcelerometrów, żyroskopów, magnetometrów, GPS i czujników temperatury, ale przede wszystkim platformy Intel Edison – komputera z dwurdzeniowym procesorem o wielkości znaczka pocztowego przygotowanego specjalnie dla sprzętu wearable. Wykorzystując ten procesor, Snowcookie w 2014 roku wzięło udział w konkursie organizowanym przez firmę Intel „Make It Wearable”, w którym udało mu się znaleźć w gronie dziesięciu finalistów. W nagrodę, oprócz 50 tysięcy dolarów, jego twórcy zostali objęci opieką mentorów, m.in. Guya Kawasakiego, doradcy Google i Apple, czy Steve’a Blanka – startupowego specjalisty z Doliny Krzemowej w USA. Jednak sami twórcy startupu są również ekspertami w swoich dziedzinach. Marcin Kawalski jest doktorem, który uczestniczył w programach rozwoju prowadzonych w NASA i ESA. – Przez cztery lata prowadziłem badania naukowe nad fizjologią snu, a narciarstwo jest moją pasją. Wreszcie udało mi się połączyć te dwa zainteresowania w jednym produkcie – wyjaśnia. W gronie twórców urządzenia znaleźli się także Zbigniew Nawrat, pionier robotyki medycznej i twórca pierwszego w Europie robota kardiochirurgicznego, oraz Piotr Łukasik, specjalista od wirtualnej rzeczywistości. Chociaż każdy z nich lubi zimowe sporty, do pracy nad produktem zaangażowali profesjonalnych instruktorów narciarstwa. – Nie jestem pewien, czy Snowcookie zastąpi prawdziwego instruktora, ale na pewno przyda się zarówno początkującym, jak i zaawansowanym narciarzom. Tym pierwszym podpowie, jak jeździć bezpiecznie i nie popełniać błędów, tym drugim, dzięki specjalnym algorytmom, przygotuje ćwiczenia doskonalące styl – mówi Krzysztof Machaj, Skiing Developement Officer w Snowcookie, uczący narciarstwa od szesnastu lat w krakowskiej firmie Lider. Na początku 2016 roku produkt pojawi się na Kickstarterze, a cena za dwa nadajniki i aplikację będzie się wahać w granicach 200–300 euro. Firma intensywnie pracuje nad udoskonaleniem produktu. Obecnym wzywanie jest uczynienie przypinanego do nart ciasteczka jeszcze mniejszym! Są też plany nad zintegrowaniem urządzeń z goglami z wyświetlaczami HUD. – Po nartach przyjdzie czas na monitorowanie i poprawianie jakości uprawiania innych sportów – zapowiada Krzysztof Machaj. Dagmara Marcinek Nowe szaty króla Rok 1890. W Zakopanem pojawia się Stanisław Witkiewicz, późniejszy twórca tzw. stylu zakopiańskiego w budownictwie, zmieniającego tradycyjną góralską chałupę w okazałą willę. Ale bynajmniej nie taką, jakie na Pardałówce wznoszą późniejsi podhalańscy deweloperzy. Bardzo stylową, kunsztownie zdobioną zgodnie z tradycją i otoczeniem. Styl zakopiański, co dziś wielu zaskoczy, powstał pierwotnie z pobudek narodowych. Witkiewicz miał dobry timing, gdyż właśnie wtedy wybuchła szalona moda na Zakopane. Kuracjusze, turyści, elita z całej Polski wynajmowali góralskie izby, a nawet całe chałupy, i zaczęło robić się ciasno. Kształt wznoszonych w tamtym czasie domów odnosił się do lokalnych inspiracji. Witkiewicz bardzo szybko wyznaczył charakterystyczne elementy zakopiańskiego stylu: wysokie podmurówki, sporo załomów, uskoków i ryzalitów, ozdobne tarasy, ganki, wystawki i wyglądy, fot. materiały prasowe Każda dekada zakopiańskiej turystyki miała swój wspólny mianownik: wszyscy musieli pojawić się w Domu Turysty. Dziś w tym samym miejscu rozkwitł ARIES Hotel & SPA. Gruntowna renowacja tego miejsca nie tylko nie zatraciła ducha legendarnej placówki, ale podkreśla najlepsze tradycje zakopiańskiego wzornictwa. leluja pazdury na zakończeniach daszków, koronkę wzdłuż kalenicy czy zdobienia w kształty rysiów, psów i słoneczek. Ale styl zakopiański nie pojawiał się wyłącznie w budownictwie – zgodnie z nim tworzono również meble, sprzęty gospodarcze, ubiory, wyroby z porcelany, instrumenty muzyczne. Współczesne wzornictwo w tym stylu wciąż obfituje w staranne wykończenia i liczne dekoracje rzeźbiarskie. Sporo w nim takich motywów jak krzyżyki czy sześcioramienne gwiazdy oraz motywów roślinnych tatrzańskiej i podhalańskiej przyrody – lelui, maków, paproci, limb. to góralska nazwa lilii. Czasem używana też dla pełnika, który nazywany również górską różą. Leluja to częsty motyw zdobniczy w rzeźbie podhalańskiej, haftach i malarstwie nieruchomości 13 fot. materiały prasowe Grudzień 2015 tak odważne łączenie tradycji z nowoczesnością to zupełnie nowe podejście do góralskiego folkloru i przełom w myśleniu o wzornictwie Podtatrza i odrestaurowujący nieruchomości. Wspólnie z Magdaleną Gessler prowadzi sieć restauracji sygnowanych jej nazwiskiem. Rok temu właśnie PTTK-owskim Domu Turysty w Zakopanem otworzył nowoczesny hotel w nowoczesnym duchu Podhala – ARIES Hotel & Spa. Za regionalne tradycje stylu zakopiańskiego w architekturze Domu Turysty odpowiadali wybitni polscy projektanci – Tadeusz Brzoza i Zbigniew Kupiec – którzy przełożyli je na wzornictwo lat 50. XX wieku. Ich budynek wyróżniał się nie tylko ogromną powierzchnią spadzistego dachu krytego gontem – swego czasu największym tego typu w Europie – ale także oryginalnymi rzeźbami i typowymi zdobieniami. Doskonała baza wypadowa dla turystów wyruszających w polskie Tatry – Dom Turysty – bardzo szybko stała się ikoną Zakopanego. Wnętrza Domu projektowali związani z Podhalem artyści, m.in. Antoni Kenar i Władysław Hasior czy Antoni Rząsa. Do dziś w obiekcie można podziwiać ich oryginalne płaskorzeźby i malowidła, które teraz – w ARIES Hotel & Spa – nabrały nowoczesnej oprawy. Obecnie swoim poziomem i jakością wykończenia obiekt dorównuje najbardziej rozchwytywanym hotelom w Alpach. Aby tego dokonać, potrzebne były złożone operacje i drogie inwestycje, gdyż bardzo skomplikowana struktura budynku oraz niestety zły stan techniczny wymagały olbrzymich nakładów finansowych. Obiekt udało się zaadaptować do współczesnych wymagań dzięki projektowi Jana Słowika, architekta z Podhala. Przy okazji nie stracono nic z oryginalnego charakteru architektury. Oczywiście zgodnej z tradycjami stylu zakopiańskiego. Moda na folklor Współczesna aranżacja wnętrz budynku to efekt pracy architektów z ORB Studio z Warszawy. Z wyjątkową dbałością o detal wyeksponowali elementy podhalańskiego wzornictwa, wzbogacając je o nowoczesną i elegancką oprawę. – Góralszczyzna alpejska pięknie się rozwinęła, tylko nie w Zakopanem. Zależało nam na tym, aby moda na podhalański folklor we wzornictwie wróciła tak samo, jak udało się ją wskrzesić i wypromować w Łowiczu – tłumaczy Wojciech Niewiński z ORB Studio. Wszyscy projektanci luksusowego obecnie obiektu czerpali pełnymi garściami z bogatych tradycji góralszczyzny. Witkiewicz byłby z nich dumny. Spodobałyby mu się tożsame dla wszystkich górskich regionów elementy: chroniąca budynek od dołu kamienna podmurówka czy spadzisty dach, umożliwiający swobodne zsuwanie się śniegu. A w środku prostota: skóry, tkaniny, grube wełniane koce. Wystarczyło nadać im współczesnego wymiaru... Na przytulny wystrój pokoi ARIES Hotel & Spa składają się skórzane fotele, miękkie wełniane dywany, tkane wzorzyste kilimy z geometryczną i roślinną ornamentyką, ciężkie zasłony, zydle. Zapożyczeń jest więcej. Na uwagę zasługuje sposób rozrzeźbienia filarów w skrzydle restauracyjnym zaczerpnięty z kaplicy na Jaszczurówce oraz stare kredensy. Nowe meble zyskały zaś stylizowane, drewniane fronty. Tak odważne łączenie tradycji z nowoczesnością to zupełnie nowe podejście do góralskiego folkloru i przełom w myśleniu o wzornictwie Podtatrza. Na samym Podhalu tradycje stylu zakopiańskiego we współczesnym wydaniu kultywuje i rozwija Jan Karpiel-Bułecka. Projektant wraz z Marcinem Steindelem (prawnukiem Wincentego Witosa) prowadzi pracownię architektoniczną Karpiel i Steindel. Zarówno ich projekty, jak i współczesna aranżacja Domu Turysty projektu ORB Studio, a także projekt Restauracji Góralska Tradycja przy Krupówkach dowodzą, że piękne i spójne stylistycznie wzornictwo Podhala ma szansę stać się konkurencją dla zadbanych alpejskich miasteczek. To również dowód na to, że moda na sztukę ludową Zakopanego powraca z nowym impetem. Dawid Hajok fot. materiały prasowe Powrót legendy Mit Zakopanego z okresu międzywojnia to jedno. Ale pełne turystów i nowych inicjatyw współczesne Zakopane to jednak zupełnie inna narracja. Jedno pozostało jednak wciąż takie samo – magia gór. Dzięki niej Zakopane nadal przyciąga nowych inwestorów, którzy odmładzają ducha góralskiego folkloru. Dobrym tego przykładem jest Dom Turysty – legendarne miejsce w stolicy polskich Tatr. Jego nowym dzierżawcą stał się Jacek Koźmiński, prezes Platan Group, deweloper budujący 14 nieruchomości www.whatsupmagazine.pl Gdy w Krakowie jest zbyt duszno... Intensywna zabudowa/rozbudowa/ przebudowa – w ciągu dwóch ostatnich dekad otaczające Kraków miejscowości zmieniają się w rytm tych słów. Wielu mieszczuchów, którzy wcześniej nawet nie pomyśleliby o przeprowadzce na przedmieścia, przekonuje się po pewnym czasie, że mieszkanie wśród pól, zagajników, ciągnących się po horyzont wiejskich domków to interesująca alternatywa. Wyczuli to deweloperzy i godzą ogień z wodą. W rzeczywistość podkrakowskich wsi coraz częściej wkraczają znane z miasta architektoniczno-budowlane realia: rzędy apartamentowej zabudowy, zamknięte osiedla, klocki niskich bloków, szeregowe domki. Bywa, że miejscowości wokół Krakowa to niczym nie różniące się od swych odpowiedników w granicach miasta place budowy. Tak powstaje wielka aglomeracja, która w przyszłości ma stać się sypialnią i miejscem relaksu dla przemęczonych mieszkańców nowoczesnego miasta. Na poważnie dyskutuje się więc np. o doprowadzeniu linii tramwajowych do Zielonek, do których za 10–20 lat może wpełznąć miasto... Ale dziś dla poszukujących przestrzeni, spokoju czy świeżego powietrza mieszkańców to nadal wybawienie. Za cenę trzypokojowego mieszkania w centrum Krakowa można kupić/wybudować spory dom w wiejskiej gminie. W tym numerze zaczynamy nasz przegląd najciekawszych lokalizacji dla położonego za miastem domu lub mieszkania. Na pierwszy rzut bierzemy północno-zachodnie okolice Krakowa. Gmina Michałowice Dobry wybór – prawie dwie trzecie jej obszaru stanową obszary chronione Parków Krajobrazowych: Dolina Dłubni i Dolinki Krakowskie. Bliskość natury czyni Michałowice jednym z najbardziej urokliwych miejsc na północ od Krakowa, co przekłada się na spore zainteresowanie potencjalnych nowych mieszkańców. Nowe domy i osiedla pociągnęły za sobą rozwój sektora usług publicznych i prywatnych. Na terenie gminy działa ośrodek zdrowia, biblioteka, centrum kultury, siłownia, kręgielnia oraz liczne restauracje i sklepy. W okolicy znajdziemy również przedszkola oraz zespoły szkół (w Michałowicach, Raciborowicach i Więcławicach). Okoliczne miejscowości skupione wokół Michałowic mają niestety jeden mankament – są skomunikowane z Krakowem wąską „szyją”, wiecznie zapchaną drogą krajową nr 7 łączącą Warszawę z Krakowem, częstującą kierowców wybojami, dziurami i pofałdowanym asfaltem. Owszem, do Krakowa da się dotrzeć innymi drogami, ale trzeba je dobrze znać, aby nie zabłądzić. Poza godzinami szczytu samochodem w okolice centrum dojedziemy w około 20 minut; podróż komunikacją miejską trwa dwa razy dłużej (podmiejskie autobusy jeżdżą rzadko). W gminie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego, nie grozi nam więc kupowanie kota w worku. Myśląc o działce, trzeba się przygotować na wydatek rzędu 8–18 tys. zł/ar. Najdroższe grunty są w samych Michałowicach oraz w Masłomiący. Tam ceny zaczynają się od 12 tys. zł/ar. W Górnej Wsi zapłacimy około 15 tys., a w Kozierowie w granicach 8–11 tys. zł za ar. Gmina Zielonki Zielonki – najsłynniejsza bodaj gmina przycupnięta na północ od Krakowa. Od lat przeżywa budowlany boom, już drugą dekadę jest jednym z najbardziej lubianych adresów zamożniejszych krakowian. Zaludnienie gminy wzrasta każdego roku – aktualnie to czwarte miejsce pod względem liczby mieszkańców w powiecie krakowskim. Rdzeń gminy to dwie miejscowości: Zielonki i Bibice. Zaletą jest naprawdę bliskie sąsiedztwo Krakowa. Do Rynku Głównego jest mniej więcej tak samo daleko jak z nowohuckiego pl. Centralnego. Do miejscowości w sąsiedztwie Zielonek stosunkowo łatwo dojechać. Kursuje tam kilkanaście linii autobusowych MPK o rozmaitej numeracji (zaczynającej sie na 2), dzięki którym planując podróż, bez problemu można dostać się np. do pętli Krowodrza Górka. Nie jeżdżą niestety przesadnie często, a rankiem i popo- łudniem zdarza się, że utkną w korkach. W Zielonkach działa kilka szkół i przedszkoli, rodzice nie są więc zmuszeni dowozić swoich pociech do Krakowa. Nie trzeba też jechać daleko, by zjeść coś na wysokim poziomie (np. dobrą pizzę z pieca opalanego drewnem). W Bibicach działa świetna restauracja włoska En Plato, której zazdrości bibiczanom wielu mieszkańców Krakowa. Zielonki to pole do popisu dla deweloperów specjalizujących się w jednorodzinnym budownictwie mieszkaniowym. Wybierając lokalizację swojego nowego domu, warto pamiętać o tym, że działki położone w bezpośrednim sąsiedztwie Jurajskich Parków Krajobrazowych i otuliny Ojcowskiego Parku Narodowego mogą podlegać pewnym ograniczeniom. Ceny gruntów kształtują się na poziomie 8–26 tys. zł/ar. Rozbieżność jest spora, wszystko zatem zależy od lokalizacji. Najdroższą i najatrakcyjniejszą częścią gminy jest Marszowiec i tam za ar zapłacimy około 19–24 tys. zł. Na podobnym poziomie cenowym są same Zielonki, a za działkę w Węgrzcach i Bibicach trzeba zapłacić około 18–22 tys./ar. Najtańsze grunty znajdziemy w Dziekanowicach, Owczarach, Brzozówce i w Garliczce – około 8–11 tys. zł/ar. nieruchomości Grudzień 2015 Gmina Wielka Wieś Kolejna gmina na północny-zachód od Krakowa to znów atrakcyjne miejsce dla osób, które chcą zamieszkać w zacisznym pobliżu miasta. Podróż samochodem do centrum zajmie około 25 minut, komunikacją miejską – 40 minut. Obszar Wielkiej Wsi jest jednym z najciekawszych i najbardziej urokliwych terenów w tak bliskim otoczeniu stolicy Małopolski. Są miejsca, skąd roztacza się fantastyczny widok na panoramę starego Krakowa, wzgórza Lasku Wolskiego, Zabierzowa, a przy dobrej pogodzie nawet na Beskidy i Tatry. Podobnie jak sąsiadujące Zielonki, gmina leży w otulinie Ojcowskiego Parku Narodowego oraz bezpośrednim sąsiedztwie Parków Krajobrazowych. Liczne szlaki turystyczne i rowerowe umożliwiają aktywne spędzenie wolnego czasu. Coś dla siebie znajdą też amatorzy sportów ekstremalnych, właśnie tutaj udostępniono bowiem wiele wapiennych skał do wspinaczki. Gmina posiada aktualny plan zagospodarowania przestrzennego. Ceny gruntów kształtują się na poziomie 7–22 tys. zł/ar. Najwięcej zapłacimy za działkę w popularnych Szycach, Giebułtowie i Modlnicy, bo około 16–22 tys. zł/ar. W samej Wielkiej Wsi cena za ar to 16–22 tys. zł. Najtaniej – o dziwo – będzie w malowniczo położonych Będkowicach, Wierzchowie czy Bęble. Tam za ar gruntu zapłacimy 8–10 tys. zł. Gmina Zabierzów W ciągu dekady biurowe miasteczko Kraków Business Park sprawiło, że Zabierzów zyskał 15 miano biznesowego zaplecza stolicy Małopolski. Swoją siedzibę ma tutaj sporo zagranicznych firm zatrudniających kilka tysięcy osób. Obok biurowego centrum wizytówką Zabierzowa jest... krakowskie lotnisko. Drugi co do wielkości port lotniczy w Polsce – Kraków Airport – położony jest właśnie na zabierzowskich terenach. Lotnisko i Kraków Business Park z pierwszą prywatną stacją PKP w Polsce to dwa główne motory prowadzonych na tym terenie inwestycji. Biznesowy charakter nie jest jednak jedyną zaletą tych okolic. Dzięki bezpośredniemu sąsiedztwu autostrady A4 oraz głównych dróg wlotowych do Krakowa bardzo sprawnie możemy dostać się zarówno do centrum miasta, jak i w kierunku Górnego Śląska. Podróż samochodem w okolice Rynku Głównego zajmie nam około 20 minut. Godną uwagi alternatywą jest transport kolejowy: trasa Zabierzów – Kraków Główny (20 minut) oraz niedawno otwarta Kraków Airport – Kraków Główny (20 minut). Zabierzów chwalony jest też za wiele miejsc, w których można aktywnie spędzać czas wolny. Znajdują się tam m.in.: kryta pływalnia, hala widowiskowo-sportowa, stadion, korty tenisowe czy malownicze szlaki turystyczne. I to właśnie Zabierzów na swoim terenie posiada nie lada atrakcję – dolinki podkrakowskie. Wygląda więc na to, że Zabierzów to bardzo atrakcyjne miejsce do zamieszkania. Ma to swoje odzwierciedlenie w cenach. Najwięcej z portfela będziemy musieli wyciągnąć kupując działkę w Zabierzowie i Rząsce. Tam ceny wahają się między 18–25 tys. zł/ar. Nieco taniej jest w Brzeziu, Balicach, Aleksandrowicach, Ujeździe i Bolechowicach – tam za ar gruntu zapłacimy tam 13–20 tys. zł. Najniższe ceny czekają na nas w Karniowicach, Kleszczowie i Kobylanach – około 8–12 tys. z/ar. W styczniowym numerze „What’s Up Magazine” przyjrzymy się gminom okalającym Kraków od północnego-wschodu. Wojciech Antonik Wrzosowa 1 Zamieszkaj pod Krakowem invest house Na osiedlu znalazły się dwa typy budynków: domy wolnostojące o powierzchni 126,4–136,4 m kw. oraz bliźniaki o powierzchni 93,5 m kw. Zastosowanie takich materiałów jak drewno i naturalny kamień sprawia, że elewacja harmonijnie wpisuje się w otoczenie. Konstrukcja budynków pozwala na łatwe dostosowanie ich do indywidualnych potrzeb. Inwestycja znajduje się w Bibicach (gm. Zielonki) na terenie Jurajskich Parków Krajobrazowych, 9 km od Rynku Głównego. Atutem tej lokalizacji jest łatwy dojazd do centrum Krakowa i wszystkich głównych węzłów komunikacyjnych. W okolicy znajdują się szkoły, przedszkole, ośrodek zdrowia, apteka, poczta, pętla autobusowa oraz boisko sportowe. Cena: 486 500–730 150 zł. wawel service Energooszczędne osiedle w Michałowicach oferuje parterowe domy samodzielne i w zabudowie bliźniaczej. Każdy segment to 102–200 m kw. powierzchni użytkowej, ogródek, dwa tarasy oraz miejsce postojowe. Wnętrza można dowolnie zaaranżować, dostosowując je do indywidualnych potrzeb. Każdy dom wyposażony jest w pompę ciepła oraz mechaniczną wentylację z odzyskiem energii. Osiedle położone jest w Michałowicach (gm. Michałowice) w okolicach Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego, 9 km od Krakowa. W promieniu 2 km od inwestycji zlokalizowana jest szkoła, przedszkole, poczta, ośrodek zdrowia i apteka, zaś położona blisko Dolina Młynów jest niezwykle atrakcyjnym miejscem do spacerów. Cena: 460 000–650 000 zł. Osiedle ogrodowe II era development fot. materiały prasowe Leśna dolina Dom dla każdego W skład inwestycji wchodzi 10 piętrowych domów jednorodzinnych w zabudowie bliźniaczej i szeregowej o powierzchni 90 m kw. By nadać zabudowie tradycyjny ciepły klimat, projekt domów nawiązuje do tzw. stylu szwajcarsko-ojcowskiego. Dominują w nim formy proste, dbałość o szczegóły architektoniczne, naturalne materiały – przede wszystkim drewno i kamień wapienny. Ekspozycja względem stron świata jest niezwykle korzystna. Salony znajdują się od strony południowej, natomiast wejścia ulokowano od północnej. Osiedle zlokalizowane jest w starszej części Bibic (gm. Zielonki), 8 km od Rynku Głównego. Kilka tras dojazdowych z Krakowa sprawia, że dojazd do miasta nie stanowi problemu. W bliskiej okolicy znajdują się szkoły, przedszkole, plac zabaw, ścieżki spacerowe, apteka, galeria han- fot. materiały prasowe fot. Piotr Banasik invest house dlowa „Krakowskie Przedmieście” oraz pętla miejskich autobusów linii 247, 279 i 297. Cena: 434 664–518 535 zł. Dom to nie wszystko. O komforcie jego mieszkańców decyduje również jego otoczenie. Nic nie zastąpi dużych, w przemyślany sposób zaaranżowanych ogrodów. Ogrodowe II to jedno z niewielu osiedli, w którym domy położone są na działkach o powierzchni ok. 1000 m kw. Duże przeszklenia domów od strony południowej zapewniają doskonałą integrację salonu z ogrodem. Osiedle zlokalizowane jest w gminie Zabierzów, co gwarantuje dobrą komunikację z Kraków Business Parkiem i największymi zespołami biurowymi w Krakowie. Dużym plusem jest dostępność kolei aglomeracyjnej (Dworzec Główny w 20 minut). A największym plusem jest to, że osiedle jest już gotowe! Cena od 540 000 do 580 000 zł. 16 dbamy o ciebie www.whatsupmagazine.pl Wojownik do parteru! Mental Body to nowoczesna forma treningu fitness powstała z połączenia innych klasycznych form ćwiczeń. Myli się jednak ten, kto uważa, że podczas tej aktywności fizycznej uda mu się uniknąć strużki potu spływającej po ciele. – Wbrew obiegowej opinii zajęcia fitness o profilu mentalnym nie są treningiem wyciszającym. Mental Body to nie tylko ćwiczenie oddechu i relaks dla umysłu, ale też spora dawka ruchu łącząca w sobie zarówno elementy treningu mentalnego, jak i funkcjonalnego – tłumaczy Magda Książek, instruktorka w klubie Fitness Platinium. Mental Body powstało jako odpowiedź na potrzeby dynamicznie zmieniającego się rynku fitness, który obecnie łączy propagowanie idei wellness, czyli zdrowego stylu życia, z dążeniem do głębokiego wewnętrznego relaksu. Trenerzy fitness chętnie podkreślają, że każda aktywność fizyczna wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie, redukuje stres i pobudza nasz organizm do wyzwalania endorfin. Dlaczego zatem warto zainteresować się zajęciami Mental Body? Jest to najbardziej dynamiczna i najintensywniejsza forma treningu mentalnego. Świadome i skoncentrowane wykonywanie ćwiczeń, połączone z odpowiednim oddychaniem, znacząco poprawia ich efektywność. Sesje treningowe są bardzo zróżnicowane. Mental Body łączy w sobie klasyczne formy, takie jak joga i tai chi, z elementami tańca, stretchingiem, pilates i relaksem. Jak wygląda typowa sesja treningowa? – Tak jak wszystkie zajęcia w Fitness Platinium, trening mentalny trwa 55 Mental Body to odpowiedź na potrzeby rynku fitness, który obecnie łączy propagowanie idei wellness, czyli zdrowego stylu życia, z dążeniem do głębokiego wewnętrznego relaksu fot. Piotr Banasik Karolina Kociołek W poszukiwaniu harmonii Życie we współczesnym świecie daje nam nieskończone możliwości, a wszechobecna technologia ułatwia egzystencję na każdym kroku. Czy to wystarczy, aby wieść szczęśliwe i zdrowe życie? Kolejna wizyta u lekarza, kolejna recepta i dalej nic nie pomaga. Czy na pewno dostarczanie kolejnej porcji medykamentów jest dla nas dobre? Czasem zapominamy, że jesteśmy nierozłączną częścią natury i żyjąc z nią w zgodzie znajdziemy się na dobrej drodze do zachowania zdrowia. Zrozumienie naszego człowieczeństwa na tle otaczającego nas świata daje nam przepis na długowieczne i szczęśliwe życie. Wystarczy po nie sięgnąć! Jedną z dróg do odnalezienia harmonii w codziennym życiu jest Ajurweda. Mimo iż jej główna koncepcja powstała tysiące lat temu, jej proste i uniwersalne założenia pozwolą nam na odnalezienie balansu każdego dnia. Ajurweda to świadomość siebie i rzeczywistości wokół. Jej kluczem jest profilaktyka. Dzięki nieustannej pracy z sobą, samodyscyplinie, kierowaniu się minut i rozpoczyna się od 15-minutowej rozgrzewki. Później przychodzi pora na półgodzinne wykonywanie choreografii w rytm bardzo charakterystycznej muzyki. Nauka choreografii odbywa się krok po kroku, jednak ćwiczenia zaczerpnięte z jogi i pilatesu wykonywane są tu w dość szybkim tempie. Każda sesja kończy się ćwiczeniami core, skupionymi na mięśniach głębokich. Nie są to jednak tradycyjne brzuszki. Po nich następuje chwila relaksu podczas ćwiczeń rozciągających – opisuje Magda Książek. Czego możemy spodziewać się podczas wykonywania choreografii? Na przykład przejścia ze znanej joginom pozycji wojownika do squatu. Oczywiście w rytmie odpowiednio dobranej muzyki, która jest ważnym elementem takiego treningu. – Muzyka nie może być zbyt szybka i pobudzająca, jak podczas zajęć tanecznych. Z drugiej strony, nie może być też całkowicie pozbawiona bitu. Powinna tworzyć odpowiednie tło i harmonijnie łączyć się z wykonywaną choreografią – dodaje Książek. Trening Mental Body pod okiem Magdy nie należy do najłatwiejszych. Sporo tam squatów, uniesień kolan, płynnych przejść z jednej pozycji do drugiej i szybkich zejść do parteru. Dlatego też osoby mające problemy z ciśnieniem powinny wcześniej skonsultować się z trenerem lub lekarzem; niektóre ćwiczenia mogą skutkować u nich zawrotami głowy. A co, jeśli z naszym ciśnieniem wszystko w porządku? – Przed każdym treningiem warto poinformować trenera o swoich problemach zdrowotnych, niezależnie od tego, czy pojawiamy się na jego zajęciach po raz pierwszy czy piętnasty. Dzięki temu trener może odpowiednio zmodyfikować zajęcia i dopasować ćwiczenia do naszych potrzeb – uczula Książek. zdrowym rozsądkiem, unikaniu tego co szkodzi i korzystaniu z tego co dla nas dobre zachowamy dobrą kondycję zdrowotną. Co zatem robić, aby tryskać zdrowiem, szczęściem i pozytywnym nastawieniem do życia? Ajurweda sugeruje pięć powszechnie znanych metod, które stosowane zgodnie z indywidualną naturą będą sprzyjać zachowaniu balansu w życiu codziennym. Są to: styl życia, dieta, ćwiczenia fizyczne, zażywanie ziół, korzystanie z masaży i zabiegów terapeutycznych. Podejmując się „harmonizowania” siebie w sposób ajurwedyjski, warto rozpocząć od poznania swojej osobistej, wrodzonej psychostruktury – doszy – i uświadomić sobie jej ewentualne zaburzenia. Koncepcja trzech dosz – Vaty, Pitty i Kaphy – jest najważniejszym elementem prawd ajurwedyjskich. Jej poznanie pozwala precyzyjniej korzystać z przywracających balans metod. Do większość wskazówek Ajurwedy można stosować się na własną rękę. Warto dowiedzieć się co i kiedy jeść, o której godzinie rozpoczynać dzień i jakie aktywności stosować, aby wykorzystać swój największy potencjał. Wszystkie te metody wymagają jednak dość dużej samodyscypliny. Tylko samozaparcie i codzienna rutyna pozwolą na uzyskanie trwałych efektów podjętych starań. Warto jednak podjąć się tego wyzwania. Metodą, w której potrzebujemy pomocy drugiej osoby, są masaże i zabiegi terapeutyczne. Współczesny, siedzący tryb życia ogranicza w znacznym stopniu naszą sprawność ruchową. Każda kolejna godzina spędzona w fotelu przed biurkiem odbija się na stanie naszego zdrowia. Po jakimś czasie zauważamy, że kark jest nieznośnie spięty, coraz częściej odczuwamy zmęczenie i bóle głowy. Zmiana pozycji nie pomaga, pojawia się denerwujący ból między łopatkami i w lędźwiach. Do tego dochodzi codzienny stres i przepracowanie. Najlepszym remedium na te dolegliwości jest masaż. Istnieje Ajurweda od 1979 jest uznawana przez Światową Organizację Zdrowia. To jeden z niewielu systemów medycyny niekonwencjonalnej wykorzystujących chirurgię wiele technik samomasażu, ale korzyści płynące z dobrze wykonanego masażu ajurwedyjskiego są niezastąpione. Tradycyjnym, hinduskim masażem jest Abhyanga, która polega na nieustannym olejowaniu ciała przy użyciu pociągłych, rytmicznych i płynnych ruchów. Mocna i głęboka stymulacja zmęczonych mięśni wspaniale usuwa nadbudowane napięcia i stres. Masaż ajurwedyjski jest wyjątkową kombinacją leczniczych efektów w relaksacyjnej formie. Odpowiednio dopasowana do naszej struktury siła nacisku zrelaksuje ciało i pomoże wypocząć napiętym mięśniom. Płynne, posuwiste ruchy dzięki gorącemu ziołowemu olejowi szybko przynoszą ulgę zmęczonemu ciału. Miejsca kumulacji napięć rozluźnią się wraz z kolejnym, mocniejszym naciskiem. Nie zapomnijmy, że temu wspaniałemu rytuałowi towarzyszy delikatna muzyka, zapachy i stonowane światło. Wszystko to sprawia, że nasze ciało wypoczywa, a głowa staje się lekka i wolna od codziennych trosk. Aby przekonać się o zbawiennym wpływie ajurwedyjskich terapii, zachęcamy do wizyty w naszym salonie Maha Punye Ayurveda na Ruczaju. Paulina i Martyna Kasprzak www.mahapunye.com Masz ochotę na masaż ajurwedyjski w Salonie Maha Punye Ayurveda? Nic prostszego! Weź udział w konkursie! Szczegóły na facebookowym profilu „What’s Up Magazine”. reklama 18 what’s siesta up pod choinkę www.whatsupmagazine.pl Czas prezentów Święta zbliżają się dziarskim krokiem. My zaprowadzimy was w miejsca, gdzie może nie znajdziecie prezentu dla każdego, ale zakupy sprawią wam przyjemność. A tym, którzy nie mają pomysłu na podarunek, podsuniemy kilka propozycji. Zaczytaj się! Dobrym prezentowym adresem zawsze są księgarnie. Najlepiej ominąć empiki i udać się w miejsca, gdzie obsługa doskonale wie, co sprzedaje i doradzi, która książka zainteresuje teściową, a która wywoła uśmiech na twarzy 5-letniego siostrzeńca (dla tego ostatniego polecamy np. świetne komiksy o Hildzie wydawane przez Centralę bądź skandynawską prozę, np. serię o kocie Findusie; teściową zainteresować mogą książki Hilary Mantel; przyjacielowi zaś sprezentujcie drobne i zachwycające „Zawsze jest dzisiaj” Michała Cichego). Wybierzcie się więc do De Revolutionibus na Brackiej, odwiedźcie Młodą w Kamienicy Szołayskich przy pl. Szczepańskim (znajdziecie tam też świetne artykuły papiernicze i zabawki oraz ćmielowską porcelanę), Pod Globusem (ul. Długa), Bonę (ul. Kanonicza) lub Lokatora (ul. Mostowa), a w poszukiwaniu albumów udajcie się do księgarni w MOCAK-u. Bardziej wymagające zamówienia, np. albumy poświęcone architekturze czy wzornictwu, zrealizujecie w sieci. Zerknijcie na foliobooks.pl, a w trudniejszych przypadkach odpowiednio wcześnie złóżcie zamówienie na booksdepository.com. Nerwowe przeglądanie stron internetowych w poszukiwaniu prezentu dla dawno niewidzianej ciotki kończy się zazwyczaj jeszcze bardziej nerwowymi zakupami last minute w tłumie innych kupujących, którzy podobnie nie zdążyli przygotować się do świąt odpowiednio wcześnie. Ruszamy więc na spacer! Zaczynamy w Podgórzu, gdzie w Rzeczy Same (ul. Nadwiślańska 11) znajdziecie zarówno eleganckie zeszyty projektu Magdy Tekieli, jak i delikatną biżuterię, pogięte kubki Marka Cecuły i wesołą pościel Dizeno Creative. Przenosimy się na drugą stronę Wisły – po drodze zaglądnijcie do Klubczyka (ul. Mostowa 14) i wypełnijcie torby pysznościami: przetworami, pięknie zapakowanymi herbatami i dobrym serem. Znajdujący się nieopodal Opa&Company (ul. Bocheńska 5) reklamuje się jako sklep, w którym jest wszystko, czego nie ma gdzie indziej. Obok wazonów, kubków i innej drobnej porcelany znajdziecie w nim piękne papierowe torby czy ramki, w których możecie umieścić rodzinne zdjęcia. A także skandynawskie meble i wiele innych przedmiotów. W Marka Concept Store (ul. Józefa 5) zwróćcie uwagę na porcelanę z Ćmielowa, obłędnie pachnące świece, składane z tektury modele firmy Leolandia, prostą biżuterię i artykuły papiernicze. Nieopodal znajduje się Miejsce (ul. Miodowa 4), sklep z wzornictwem z lat 50., 60. i 70., gdzie kupicie nie tylko ozdobną porcelanę i lampy, ale przede wszystkim meble. Dla łasucha A gdzie znaleźć smaczne prezenty? Tęskniącym za Grecją smakoszom przyjemność sprawią oliwy, przetwory i zioła kupione w Greckich Przysmakach (ul. Krakowska 31) bądź w delikatesach Athina (ul. św. Katarzyny 2). Pięknie zapakowane przetwory znajdziecie w Klubczyku (ul. Mostowa 14), a ekskluzywne produkty: trufle, eleganckie słodycze i herbaty w Delikatesach 13 (Rynek Główny 13). Osobom zakochanym w kuchni Bliskiego Wschodu sprawicie radość chałwą bądź przyprawami z Tureckiego Marketu Mahir (Rynek Kleparski 12). Wpadnijcie po sąsiedzku na Kleparz do Kaboom po oliwę i herbaty Kusmi lub do Węgierskich Specjałów po świetne salami, które pewnie nie zdąży doczekać świąt, bo wcześniej skończy w waszym żołądku. Po przetwory z Gruzji wybierzcie się do Winnacji (ul. Lipowa 6e), a przy okazji kupcie wino tam lub w lokalu obok. Kapitalne wina (a także niebiańskie octy balsamiczne) znajdziecie w sklepie przy restauracji Vintage (Rynek Główny 45). Nieopodal znajduje się Demmers, gdzie zaspokoicie pragnienia niejednej uzależnionej od herbaty osoby. Po kawę wybierzcie się do Coffee Proficiency (ul. Przemysłowa 3). Owocnych zakupów! Ponownie przekroczmy Wisłę. W Forum Dizajnu i Forum Mody (ul. Konopnickiej 28) szukajcie efektów pracy polskich krawców i wzornictwa: od sukienek przez akcesoria i biżuterię po elementy wyposażenia wnętrz i drobiazgi, które sprawią przyjemność waszym najbliższym, np. ceramiczne kubki udające emaliowane, drewniane zegarki czy ręcznie malowane wazony. Kończymy w okolicach Rynku. Jeżeli kochacie porcelanę w delikatne wzory, odwiedźcie pracownię Kalva (ul. Stolarska 13/14). Ozdabiane przez Magdę Barcik naczynia są świetnym podarunkiem zarówno dla maluchów, jak i dorosłych, i nie tylko tych patrzących z rozrzewnieniem na przechowywany w rodzinnym kredensie komplet w sarenki, z którego jedli obiady ponad dwie dekady temu. Kraków ŁAŁ Jeżeli przy waszym wigilijnym stole znajdą się świeżo upieczeni rodzice, to na 12 dni przed świętami wybierzcie się na targi Kraków ŁAŁ. Ósma już edycja Kraków ŁAŁ, czyli targów mody, akcesoriów i zabawek dziecięcych odbędzie się 12 grudnia w hotelu Forum (ul. Konopnickiej 28, godz. 11–18). Znajdziecie tu oryginalna modę dziecięcą, książki, zabawki, elementy wyposażenia pokoi oraz dodatki. Listę wystawców znajdziecie na Facebooku. Podczas targów nie zabraknie atrakcji i warsztatów dla dzieci. Wstęp oraz wszystkie atrakcje bezpłatne. www.krakow-lal.pl podwhat’s patronatem up podwhat’s choinkę up Grudzień 2015 19 poziom 511 Podaruj na świeta chwilę przyjemności bliskiej osobie. Pomysł na prezent Kup voucher upomikowy na wybrane usługi w Poziom 511 Design Hotel & Spa. Jura krakowsko-częstochowska to jeden z najpiekniejszych i najbardziej malowniczych regionów polski. Poziom 511 Design Hotel & SPA leży na samym szczycie jej najwyższego wzniesienia. Tutaj nowoczesny design, hołdujący prostym formom i funkcjonalności, został zamknięty w przestronnych wnętrzach osłoniętych szklaną fasadą i wtopiony w naturę. Poziom 511 to wyjątkowe miejsce skupiające otwartych, ciekawych świata ludzi. Poziom 511 to nie tylko synonim relaksu ale także pozytywnych relacji z drugi m człowiekiem. www.Poziom511.Com Poziom 511 Design Hotel & Spa ul. Bonerów 33 42-440 Podzamcze k. Ogrodzieńca tel. +48 32 746 28 00, +48 600 462 800 Podaruj piękno na Święta! Podaruj zaproszenie do świata perfum –voucher Mo61 Jedyne miejsce w Polsce, gdzie można skomponować swoje własne perfumy zgodnie z mottem „przyjdź i namieszaj”. Mo61 Perfume Lab w Krakowie na ul. Sławkowskiej 18 to perfumeria inna niż wszystkie. W starych aptecznych butlach stoją zapachy prosto z Grasse – francuskiej mekki świata perfum. W asyście perfumiarza stworzysz swój znak rozpoznawczy – spersonalizowane perfumy już za 199zł. Najlepszy prezent to pięknie pakowane zaproszenie na skomponowanie własnej receptury. Koniec z nietrafionym prezentem. Od teraz odpowiedzialność spoczywa na Twórcy:) Podczas wizyty w Mo61 możesz odtworzyć wspomnienia, pobudzić pamięć zapachową, przywołać dawne emocje. W Mo61 zorganizujesz także spotkanie firmowe, którego atrakcją będą modne warsztaty zapachowe. To także super pomysł na prezenty dla Twoich Klientów. www.mo61.pl tel 601652593 Zastanawiasz się jakim prezentem możesz sprawić przyjemność bliskiej Ci osobie lub biznesowemu partnerowi? Mamy dla Ciebie najlepszą propozycję: Zaproszenie Upominkowe do najmodniejszego miejsca pielęgnacji w Krakowie. Centrum Urody MOSS to najlepsi specjaliści kosmetologii, fryzjerstwa oraz pielęgnacji, stylizacji dłoni i stóp. To oni zadbają o ważną dla Ciebie osobę. Ten upominek możesz dowolnie skomponować – podarować wybrany zabieg w strefie Moss Beauty, Moss Hair lub Moss Nails albo pozwolić obdarowanej osobie samodzielnie wybrać usługi o określonej przez Ciebie wartości. Zaproszenie, które podarujesz, będzie eleganckie i odpowiednie do sytuacji. To doskonały pomysł na prezent świąteczny czy inną wyjątkową okazję. Zapraszamy do kontaktu +48 12 446 90 09. Z przyjemnością pomożemy Ci wybrać najlepsze rozwiązanie. Centrum Urody MOSS: Kraków, ul. Prochowa 9. www.moss.krakow.pl Fotel Jodełka Słodkie Święta z Wawelem W ofercie na zimę Wawel przygotował aż 25 produktów, w tym kultowe smaki i kilka nowości. Nie zabrakło także produktów tradycyjnych, jak cukierki Michałki czy Śliwka w czekoladzie w fantazyjnym opakowaniu w kształcie bombki. Idealne na prezent produkty Wawel z pewnością wyzwolą radość pod niejedną choinką! Czekolada mleczna z wiórkami kokosowymi – 2,99 zł/100 g Michałki Klasyczne, Michałki Białe – 8,49 zł/350 g Śliwka w czekoladzie – 19,99 zł/300 g www.wawel.com.pl Torebka od COME BAG Szukasz idealnego prezentu na Gwiazdkę? Torebka od COME BAG to świetny pomysł na prezent! Podaruj ją sobie lub najbliższej osobie! COME BAG to modna , krakowska marka oferująca torebki skórzane, wykonane ze skór pochodzących z polskich garbarni, uszyte w polskiej szwalni, z nietypowymi dodatkami . Wszystkie torebki są zaprojektowane przez architekta. Inspiracją projektową jest bryła, ciekawa faktura - natura. Każdy model jest oryginalny i niepowtarzalny. Torebki marki COME BAG wybierają kobiety świadome swojego stylu i swojej niepowtarzalności. Nasze torebki pokochali już celebryci, pokochaj je i Ty! Śledź nasz profil na Facebooku i wygraj torebkę! www.comebag.pl Szukasz prezentu dla miłośnika pięknych i wyszukanych wnętrz? W Strych Story znajdziesz przedmioty z duszą. Firma powstała z miłości do rzeczy pięknych. Przedmioty zapomniane, niemodne i dla wielu bezużyteczne inspirują do tworzenia z nich perełek. Stylowy i elegancki fotel który przywędrował do nas z Berlina, został odnowiony i teraz cieszy się drugim życiem. Do jego przytulnego kształtu wybrana została tkanina w biało-popielatą jodełkę z szarą nitką. Oryginalne drewniane elementy zostały zeszlifowane i teraz występują w odcieniu ciemnego orzecha, pięknie komponując się z tkaniną z domieszką prawdziwego lnu. Fotel jest bardzo wygodny – idealnie sprawdzi się w długie zimowe wieczory. Ze względu na naturalne barwy, fotel świetnie wkomponuje się zarówno w charakterne jak i stonowane wnętrza. www.strychstory.pl Spędź Święta z Krakowską Manufakturą Czekolady! Szanowni Państwo! Zapraszamy do odwiedzenia jednego z naszych lokali przy ulicy Szewskiej, w Galerii Bronowice lub na pl. Mariackim. Dzięki bezgranicznej miłości do czekolady jesteśmy w stanie zaoferować Wam najwyższej jakości produkt w świetnej cenie. Możecie kupić u nas wiele rodzajów tabliczek czekolady, czy też pięknych figurek czekoladowych, a po wyczerpujących zakupach – usiąść w naszej kawiarni i we wspaniałej atmosferze skosztować wybornych czekolad, wspaniałych kaw, czy ekskluzywnych deserów. Odwiedzając lokal na Szewskiej, obejrzycie produkcję naszych czekoladowych specjałów wprost przez szybę! Jeśli ciekawi Was produkcja czekolady – zapraszamy na warsztaty, podczas których opowiemy krótko o czekoladzie, a następnie będziecie mogli stworzyć swoje własne łakocie i zabrać je do domu! Mamy specjalną ofertę dla firm! Pozdrawiamy i życzymy wesołych Świąt! Zespół KMC 20 siesta www.whatsupmagazine.pl fot. Jan Andreas Miasto pod kolumną czy ulic Pekarskiej lub Denisovej – po obu krętymi torowiskami krążą urocze czerwone tramwaje, których chrzęst i dzwonki to jeden z bardziej charakterystycznych odgłosów miasta. Rynek jest pochyły. Właściwie są tu dwa rynki – Horní Náměstí i Dolní Náměstí – na których od wieków toczy się życie handlowe i towarzyskie Ołomuńca. To piękne miasto na czeskich Morawach znajduje się zaledwie 3 godziny jazdy samochodem z Krakowa. – Spotkamy się pod kolumną? – umawiają się Czesi, tak, jak krakowianie wybierają skarbonkę lub pomnik Mickiewicza na Rynku Głównym. Ołomuniecka Kolumna Trójcy Przenajświętszej to najbardziej charakterystyczny obiekt w Ołomuńcu (cz. Olomouc), zachwycającym mieście 250 km na południowy-zachód od Krakowa. Na większości widokówek i zdjęć z Flickr, Facebooka czy Twittera markę Olomouc reklamować będzie właśnie ten monumentalny, 35-metrowy słup. Wykuty w czarnym kamieniu, bogato złocony, ozdobiony postaciami świętych, apostołów oraz obrazami chrześcijańskich cnót stanowi największy tego typu obiekt w Europie. Kiedy pod nim stajemy, aż trudno uwierzyć, że dzieło to wyszło spod rąk i dłut morawskich rzemieślników w czasach, kiedy wszystkie ornamenty i detale wytwarzano ręcznie. Kwintesencja knajpianej czeskości Po przyjeździe do miasta pierwsze kroki warto skierować po kufel piwa. Nie byle gdzie – najlepiej wybrać się do gospody Drápal, w kamienicy na rogu ulic Havlíčkovej i Svobody. Drápal to kwintesencja knajpianej czeskości. Ogromne pomieszczenia ubrane w zieleń i złoto, bary lejące spienionymi strumieniami różne gatunki piwa, krążące wśród masywnych drewnianych stołów kelnerki, zapach knedlików, sera, mięsa. Menu (cz. jídelní lístek) restauracji Drápal to odpowiedź na to, czego w czeskiej kuchni poszukują wszyscy amatorzy środkowoeuropejskich smaków. Na start najlepszy jest utopenec (czeska marynowana kiełbaska z piklowanymi warzywami), później hanácká česnečka (tradycyjna zupa czosnkowa), olomoucká topinka (grzanka z nieprawdopodobnie wręcz śmierdzącym serem i dodatkami), wreszcie dania główne: smažený sýr s hranolky lub smažený vepřový řízek (kotlet wieprzowy w wiedeńskim stylu, podawany zwykle z ziemniakami). Wypity do obiadu kufel spienionego piwa da nam sporo energii na poznawanie rozpościerającego się wokół Ołomuńca. Nieznośny zapach sera W okolicznych zaułkach warto zajrzeć do starych piwiarni i lokalnych sklepików spożywczych (cz. potraviny), gdzie niedrogo kupimy tutejszy przysmak, tzw. olomoucké tvarůžky: słony, praktycznie pozbawiony tłuszczu, miękki ser dojrzewający. Nie wszystkim przypadnie do gustu jego silna woń, woskowożółta barwa i kleista konsystencja. Jedno jest pewne, przybyły na Morawy z austriackich mleczarni ser jest nieodłącznym elementem czeskiej kuchni, znakomitą przegryzką do piwa lub wstępem do sutego obiadu. Warto przysiąść na chwilę w kawiarni na Horním Náměstí, tuż obok teatru, skąd rozpościera się widok na ustawiony centralnie ratusz z wielkim zegarem (o równej godzinie zerknijcie koniecznie na spacerujące wokół niego figurki). Świeżo parzona kawa i smak wiedeńskiego sernika w niedzielne popołudnie potrafią odprężyć Uwaga! Jedzie tramwaj nawet najbardziej strudzonych gości. Darujcie sobie przedmieścia – czasy ČSSR, czyli komunistycznej Najedzeni, po kuflu piwa (który polecamy nawet amatorom wina Czechosłowacji, niezbyt przysłużyły się pozostałym dzielnicom czy innych trunków) dajmy się porwać zaułkom, bogato zdobiomiasta. Sporo tu nędznej socjalistycznej zabudowy, paskudnych nym budynkom, kościołom oraz... rzeźbom i fontannom. Oprócz pawilonów, kominów, magazynów. Choć wielu z was będzie grywspomnianej kolumny spacerujący po staromiejskich ścieżkach natkną się na fontanny Herkulesa, Cezara, Neptuna, Jupitera, masić, gdy napiszemy że warto wybrać się do ołomunieckiego Merkurego oraz Trytonów. Wszystkie powstawały przez blisko Pałacu Arcybiskupiego, polecamy go wam z pełną świadomo70 lat, trzy wieki temu. Kunszt ich wykonania oraz nowatorskie, ścią. Jeszcze mocniej jednak rekomendujemy położoną 8 km jak na owe czasy, rozwiązania od centrum (dzielnica Svatý techniczne miały ukazywać Kopeček) perłę morawskiechoć Ołomuniec turystycznie morawską metropolię jako go baroku – bazylikę Nawiejedno z najpiękniejszych dzenia Najświętszej Marii zdecydowanie przegrywa z PraPanny (tuż obok znajduje i najważniejszych miast kongą, a pod względem renomy nie tynentu. I choć Ołomuniec się ogród zoologiczny). turystycznie zdecydowanie Pod Ołomuńcem atrakcji może równać się np. z Karlowymi przegrywa z Pragą, a pod również nie brakuje. MnóWarami, wciąż jest jednym z ważwzględem renomy nie może stwo tu zamków i pałaców, równać się np. z Karlowymi m.in. rozsławiony jako nych miast tej części Europy „najbardziej romantyczny Warami, wciąż jest jednym z ważnych miast tej części w Czechach” zamek Bouzov, Europy, węzłem komunikacyjnym regionu, punktem odniesiezamek w Šternberku oraz imponująca budowla zamkowa Helfštýn nia dla wielu mniejszych miast rozsypanych po tej części kraju. na Ziemi Přerovskiej. Plus pałace: Náměšť na Hané, Úsov w reAtmosferę Ołomuńca poznacie snując się po malowniczych uliczgionie Šumperka, Jánský Vrch w Javorníku. Zaciekawi was pewnie kach okolic Dolnego Náměstí (ulice Kozí, Panská, Michalská, też Ziemia Jesenicka, gdzie w miejscowym Muzeum RegionalMahlerova). Kolorowe fasady kamienic, małe sklepiki i galerie, nym (Vlastivědné muzeum Jesenicka) ukaże się wam historia... procesów czarownic. Kraj Ołomuniecki to również Manufaktura poutykane gdzieniegdzie kawiarnie i gospody, bliskość uniwersytetu – wszystko to sprawia, że w wąskich zaułkach między budynPapieru (muzeum w Velkich Losinach), gdzie od 400 lat wytwarza kami czujemy się jak w labiryncie. Zgubić się tu jednak nie da: co się ręcznie papier, a także unikatowa elektrownia szczytowo chwilę wychodzimy na główne place i strategiczne arterie Starego -pompowa Dlouhé Stráně, do której dopięto krzesełkową kolejkę Miasta, m.in. w sąsiedztwie monumentalnej Katedry Św. Wacława linową (elektrownia to jeden z 7 cudów Republiki Czeskiej). Rafał Romanowski dojazd opcja 1: Autokarem czeskich linii Leo Express do Bohumina (koło Ostrawy), następnie 43 minuty na przesiadkę i dalej na tym samym bilecie w kierunku na Pragę pociągiem Leo Express. W Ołomuńcu meldujemy się po godzinie jazdy pociągiem. Odjazdy autokarów z Krakowa codziennie o godz. 9 i 17, przyjazd do Ołomuńca odpowiednio o 12.53 i 20.53. Szczegóły na www.le.cz lub www.krakow -praga.pl. Czas – 4 godziny. opcja 2: Samochodem autostradą A4 (do Katowic płatną) do Gliwic, stamtąd skręt na A1 w kierunku Ostravy, dalej autostradą D1 w kierunku na Olomouc. Czas – 2 godziny 45 minut. koszty opcja 1: Leo Express Kraków–Ołomuniec ok. 379 koron (ok. 60 zł). opcja 2: 260 km, paliwo w jedną stronę ok. 85 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia cena benzyny 95: 4,8 zł), autostrady: 20 zł odcinek Kraków–Katowice (można alternatywnie przez Olkusz i Dąbrowę Górniczą). Przy wjeździe do Czech należy zakupić obowiązkową winietkę na autostrady i drogi szybkiego ruchu. 10-dniowa winietka kosztuje 310 koron (około 50 zł), miesięczna – 440 koron, roczna – 1500 koron. Łącznie: 155 zł w jedną stronę. Można oszczędzić jadąc lokalnymi drogami. siesta Grudzień 2015 Homo scribens nie używa klawiatury Kto z was miał ostatnio w ręku pióro? Jak często sięgacie chociażby po długopis? Kiedy furorę robią kolorowanki dla dorosłych, my proponujemy wam wyższy stopień wtajemniczenia – kaligrafię. W czwartej klasie podstawówki przeszliśmy z trzech linijek na szeroką linię. Od tego momentu możemy robić, co chcemy, nikt już nie pastwi się nad każdą literką. Zaczynamy tworzyć własny charakter pisma. Dodajemy zawijasy, brzuszki, ozdobne ogonki. Po początkowej ekscytacji stwórcy z ulgą przesiadamy się na komputer. Tu zawsze jest tak samo: łatwo i równo. A przy tym nudno. A gdyby tak wrócić do gęsiego pióra i zacząć kaligrafować? Może wybrać coś ze średniowiecza, a może z gotyku? Kaligrafia hebrajska też wydaje się pociągająca. – Kaligrafia to dyscyplina na wskroś humanistyczna, w najlepszy sposób uczłowieczająca, sprawiająca, że człowiek staje się lepszym – tak sens nauki kaligrafii wyjaśnia Grzegorz Barasiński, założyciel Krakowskiej Szkoły Kaligrafii, Iluminatorstwa & Dziedzin Pokrewnych. – To praca nie dla bezmyślnych kopistów, ale dla prawdziwych humanistów, ludzi o szerokich horyzontach. Ona zbliża nas do sacrum nie tylko przez treść tekstu, ale przez samą czynność kaligrafowania. I to wie tylko homo scribens, kaligraf – dodaje Barasiński. Krakowska Szkoła Kaligrafii na pierwszym miejscu stawia słowo pisane. Prowadzone tu kursy umożliwiają stworzenie manuskryptu: od liternictwa poprzez iluminację na oprawie kończąc. – Sam proces kaligrafowania jest niezwykłym przeżyciem. Skupiamy się na słowach, wkładamy wysiłek w ich ręczne napisanie. Męczymy nasze ciało, palce, kark, oczy. To uczy nas cierpliwości i pokory. Kontemplujemy litery, które odrywają się od pióra i kładą na papierze – opisuje Barasiński. Na kursy kaligrafii do Krakowskiej Szkoły Kaligrafii trafiają ludzie o różnych potrzebach. Jedni chcą haftować zgodnie z zasadami liternictwa gotyckiego, inni ozdabiać niebanalnymi literami torty, jeszcze inni samodzielnie opisać średniowiecznymi literami koperty na ślub. Najwięcej jednak pojawia się tu tych, którzy po prostu cenią piękno w życiu codziennym. – Najciekawsze zajęcia kaligrafii prowadziłem dla cukierników. Na początku pisaliśmy na kartkach, potem zamieniliśmy gęsie pióra na tutki z czekoladą, a papier na marmurowy blat. Jak się nie udawało, zeskrobywaliśmy, topiliśmy i cała nauka zaczynała się od nowa, dopóki litery nie stały się idealne – opowiada Barasiński. W założonej przez niego szkole można wybierać między kilkoma kursami kaligrafii. Piętnastogodzinna nauka kaligrafii gotyckiej, potocznie zwanej gotykiem, to kreślenie kanciastych liter z czasów dojrzałego i późnego reklama 21 średniowiecza. Adepci poznają: niemiecki gotyk frakturę, rotundę, szwabachę, pismo kancelaryjne, angielskie pismo sekretarskie i słynną francuską bastardę. Nasze współczesne pismo pochodzi od copperplate, kursywy angielskiej, lecz to, które poznajemy jako kilkuletnie szkraby, jest ubogim krewnym kuzyna z Wysp. Kurs kaligrafii copperplate polecany był osiemnastowiecznym kupcom, którzy musieli pisać szybko. Dukt italiki nie przyspieszał ich pracy, dlatego powstało pismo, w którym literki łączyły się jedna z drugą, przez co wyraz można było napisać bez oderwania ręki. Pierwszy poziom nauki to opanowanie zdolności posługiwania się elastyczną stalówką i pisanie małych i wielkich liter, wyrazów i zdań. Na dalszym etapie adepci są wtajemniczani w redakcję tekstów, swobodne pisanie odmianami tego kroju oraz ozdabianie treści floraturami typowymi dla tego pisma. Naukę kaligrafii hebrajskiej rozpoczyna poznanie alfabetu i jego formy kursywnej, z której korzysta się dziś w Izraelu, potem kreśli się litery wzorem Foundational, aby zakończyć jednym z historycznych pism – sefardyjskim, aszkenazyjskim lub pismem ze zwojów znad Qumran. Dla uzdolnionych manualnie pozostaje wybór między iluminatortwem a introligatrostwem. Pierwsze pozwoli na opanowanie umiejętności nakładania płatków prawdziwego złota, kalkowania wzorów, malowania pigmentami. Dzięki drugiemu stworzymy oprawę książki szytej – okładkę ze skóry, papieru czy płótna. Podczas weekendowych warsztatów dla skrybów i iluminatorów, miłośników pięknego pisania i sztuki 16–17 stycznia, średniowiecznej, bibliofilów i entuzjastów Krakowa, 27–28 lutego, 16–17 kwietnia, 28–29 maja organizowane są wycieczki do bibliotek: Jagiellonki, Książąt Czartoryskich, oo. Karmelitów na Piasku, oo. Paulinów 2016. Szczegóły kaligrafia.edu.pl na Skałce, Corpus Christi Kanoników Regularnych Laterańskich na Kazimierzu, Zgromadzenia Księży Misjonarzy na Stradomiu, oo. Dominikanów i Krakowskiej Kapituły Katedralnej. najbliższe warsztaty weekendowe Katarzyna Pilitowska 22 siesta www.whatsupmagazine.pl DIY drugie życie meblościanki fot. Anna Głuc / strychstory.pl Agnieszka i Marcin urządzając swoje mieszkanie zdecydowali, że nie będzie wyglądało jak żywcem wyjęte z katalogu Ikea. W końcu to miejsce, w którym rozpoczynają i kończą niemal każdy dzień. Pozostało pytanie: jak zaaranżować przestrzeń, w której będą czuć się dobrze, a jednocześnie przy tym nie zbankrutować? Wtedy postanowili wstawić do kuchni... stare meble po babci Marcina. Urządzanie nowego mieszkania nie ograniczyło się jednak do przetransportowania babcinych mebli. Najpierw trafiły w ręce Marcina, który nie tylko je odnowił, ale i odrobinę „podkręcił”. Meble na zamówienie, popularna szwedzka sieciówka, a może... targ staroci? W końcu przy odrobinie wysiłku można samodzielnie odnowić stare meble i bibeloty. A urządzone nimi mieszkanie będzie miało niepowtarzalny charakter. Smykałka w genach – Drewniane meble, choć trwałe, zużywają się tak samo jak inne przedmioty i po kilkudziesięciu latach niekoniecznie prezentują się tak dobrze, jakbyśmy tego chcieli. Poczytałem trochę i postanowiłem, że sam je odnowię. To wbrew pozorom dość łatwe, choć czasochłonne zajęcie – wyjaśnia Marcin. Na początku trzeba pozbyć się starego lakieru i oszlifować mebel. Dopiero później można go zabejcować lub pomalować jego powierzchnię. To jednak nie koniec zabawy. Meble można ozdobić wybranym wzorem. Z pomocą przychodzą choćby szablony, które można kupić w sklepie lub znaleźć w Internecie. Ci bardziej uzdolnieni plastycznie mogą pokusić się o samodzielne namalowanie wymarzonego motywu. – Smykałkę do prac manualnych mam w genach. Pamiętam jak moja mama postanowiła kiedyś Szukając inspiracji wytwórnia ul. Ślusarska 8 Wytwórnia na Zabłociu to świetne miejsce do pracy i współpracy dla wszystkich kreatywnych osób. To 350 metrów kwadratowych coworkingowej przestrzeni, na których w dobrej atmosferze można projektować, prototypować, odnawiać lub tworzyć całkiem nowe meble. Wytwórnia to także miejsce spotkań, wymiany doświadczeń i inspiracji. Prowadzone są tu m.in. warsztaty graficzne, stolarskie, tapicerskie czy ceramiczne. erska Smardzowice 195 Najbardziej twórczym miejscem w podkrakowskich Smardzowicach jest Zakład Stolarstwa Artystycznego „Erska”. Można tam zamówić nie tylko niepowtarzalne meble z naturalnego drewna lub innych surowców, ale też przywrócić świetność starym i zniszczonym meblom. Erska łączy stare z nowym – meble z minionych epok z nowatorskimi pomysłami. Odświeżanie, przerabianie i nadawanie nowego wykończenia przedmiotom to jej specjalność. Pytajcie o kursy i warszaty! szpeje os.centrum E1 Przy nowohuckim Muzeum PRL-u funkcjonuje sklep z meblami i gadżetami z lat 60., 70. i 80. „Szpeje” to graty, klamoty, drobiazgi. Znajdziemy tam zarówno plakat Witolda Dybowskiego z 1984 roku, jak i czechosłowackie meble z serii „Tatra” czy Fotel 366 zaprojektowany w 1962 roku przez Józefa Chierowskiego. W skrócie: PRL-owskie skarby, które czasem są ikoną wzornictwa, a czasem fajną gumką do mazania. do mazania. ożywić wnętrze w naszym rodzinnym domu i na kilku szafkach namalowała motywy związane z góralskim folklorem – dodaje Marcin, który w pracy zajmuje się kreśleniem projektów na papierze milimetrowym. Jednak nie każdy dostaje meble w spadku po babci. Co wtedy? Na popularnych serwisach internetowych z ogłoszeniami (olx.pl, Gumtree czy Allegro) aż roi się od niechcianych szafek, stolików i krzeseł. Za starymi meblami można też rozejrzeć się po mieście. Peerelowski tapczan stojący na chodniku to niekoniecznie dobry wybór, ale podczas akcji wystawka pod śmietniki trafiają czasem prawdziwe skarby. Na polowanie warto wybrać się w niedzielne przedpołudnie pod Halę Targową, gdzie co tydzień odbywa się targ staroci. Dzień wcześniej można też rzucić okiem na Balicką 56, gdzie organizowana jest giełda staroci. Skrzynka w róże Paulina od zawsze lubiła malować, wycinać, kleić i składać. Zamiast kupować nudne kartki urodzinowe, robiła je. Potrafiła zmitrężyć sporo czasu w sklepach papierniczych i dla plastyków. Na palcach jednej ręki może policzyć wizyty, które nie zakończyły się zakupem choć jednej rolki papieru, który zachwycił ją swoim wyglądem. – Nawet jeśli nie mam teraz pomysłu do czego mógłby mi się przydać, to przecież za miesiąc albo za dwa mogę wpaść na genialny pomysł na jego wykorzystanie. Mam zresztą specjalną skrzynkę, w której chomikuję ładne rzeczy – przyznaje dziewczyna. Skrzynkę wyszperała pod Halą Targową. Skrzynka od początku wyglądała fajnie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała jej przerobić – opowiada Paulina i z dumą pokazuje mi na smartfonie zdjęcie swojej ozdobionej różami skrytki. – Chomikowanie ładnych drobiazgów nie poszło na marne. Z jednego ze skrawków papieru wycięłam piękny kwiatowy motyw, którym w technice decoupage przystroiłam skrzynkę. W XVII i XVIII wieku weneccy stolarze używali decoupage do produkcji sprzętów domowych. W ten sposób tworzyli tańszą alternatywę do modnych wówczas chińskich lakierowanych mebli. Zanim jednak spróbujesz wyżyć się artystycznie na drewnianej komodzie z początku ubiegłego stulecia, możesz zacząć od ozdobienia w ten sposób doniczki lub drewnianego pudełka. Bo choć samodzielne odnawianie starych przedmiotów nie wymaga ukończenia specjalistycznych kursów ani ponadprzeciętnych talentów, warto zacząć od czegoś mniejszego. W starym stylu Choć do odnawiania mebli dyplom ASP nie jest konieczny, warto stopniowo zwiększać poziom trudności. Inspiracje można znaleźć przeglądając katalogi wnętrzarskie, zaglądając na blogi i portale internetowe. Natchnienia w sieci szuka Agata. W jej mieszkaniu dominują jasne pastelowe odcienie i stare drewniane meble. Trudno je odróżnić od nowych, które odpowiednio spreparowała. – Przeglądając strony internetowe trafiłam kiedyś na informacje o angielskiej stylistce i właścicielce sklepu z meblami, Rachel Ashwell, która na początku lat osiemdziesiątych stworzyła styl shabby chic. Polega on na urządzaniu mieszkań przy wykorzystaniu starych bądź celowo postarzanych mebli – opowiada Agata. „Shabby” znaczy zniszczony, stary, podniszczony, stąd przeżarte zębem czasu meble i dodatki oraz widoczne spękania, ubytki i niedomalowania na drewnianym wyposażeniu wnętrz. Jedną z najczęściej wykorzystywanych technik jest celowe przejaśnianie mebli i tworzenie śladów użytkowania. Co łączy większość wielbicieli renowacji starych mebli? Zamiłowanie do specyficznej estetyki i eklektyzm we wnętrzach ich mieszkań. – I tak pewnie zostanie, póki nie będzie mnie stać na urządzenie pokoju w całości z wykorzystaniem XVIII-wiecznych francuskich mebli – śmieje się Agata. Karolina Kociołek siesta Grudzień 2015 23 Szampańska Pytanie „co robisz w Sylwestra?” powraca jak bumerang każdej jesieni. Wtedy znajomi z wypiekami na twarzy zaczynają opowiadać o domówkach, balach czy wyjazdach. Oni mają już swoje plany. A ty? Masz już coś oryginalnego? Utarło się, że sylwestrową noc każdy coś robi. Tymczasem według ubiegłorocznego raportu CBOS aż 59 proc. Polaków deklaruje, że Nowy Rok powita wraz z rodziną w domowym zaciszu. 16 proc. tę noc spędzi na imprezie przyjaciółmi, a 7 proc. wybiera się na bal. Co z resztą? Pewnie pójdą na koncert organizowany w centrum miasta albo obejrzą jego transmisję w telewizji, część gdzieś wyjedzie, a niektórzy zakopią się pod kołdrą i będą próbować zasnąć w huku fajerwerków. Jeśli żaden z tych pomysłów nie jest dla ciebie, podpowiadamy kilka oryginalnych sposobów na pożegnanie 2015 roku. Skok w Nowy Rok Zawsze powtarzamy sobie, że od Nowego Roku będziemy zdrowiej się odżywiać i uprawiać więcej sportu. A może tym razem postanowienia wdrożyć w życie już w Sylwestra? Zamiast kolorowych drinków i wystawnych kolacji, postawmy na ruch. Popularnym stało się wznoszenie noworocznego toastu na ośnieżonym stoku, ale deska i narty to nie jedyne wyjście. Sylwester to idealna noc, by taniec połączyć ze spalaniem kalorii. Ośrodek Czarny Groń w Rzykach zaprasza na zabawę w rytmie zumby. Gorące rytmy samby, mambo czy merengue porwą do zabawy nawet tych, którzy zazwyczaj podpierają ściany. Podczas wydarzenia odbędą się też pokazy profesjonalnych trenerów oraz nauki tańca i animacje. Ci, którym przy energicznym fitnessie brakuje tchu, mogą wybrać się na sylwestrowy wyjazd, organizowany przez coraz więcej szkół jogi, by z daleka od miejskiego zgiełku oddać się ćwiczeniom i medytacji. – Będziemy oddychać pełną piersią zgodnie z technikami pranayamy i z technikami sufi breath, ćwiczyć siebie i swoje ciała w asanach, tańczyć w rytm medytacji Osho. Zrobimy mapy marzeń, żeby wszystkie nasze pragnienia stały się rzeczywistością w następnym roku – tak do udziału zachęcają organizatorzy sylwestra z jogą w ośrodku Mandala w Targoszowie niedaleko Suchej Beskidzkiej. Nie trzeba jednak nigdzie wyjeżdżać, by aktywnie zakończyć rok. 31 grudnia już po raz dwunasty przez nasze miasto przemknie Krakowski Bieg Sylwestrowy. Uczestnicy startujący z Rynku Głównego powinni przygotować sobie fantazyjne przebrania, bo za najlepsze przyznawane będą nagrody. W ostatnią noc 2015 roku otwarte będą też niektóre fitness cluby i siłownie. Jednym z takich miejsc jest Klub Treningu Funkcjonalnego, który zaprasza na pokaz filmu o crossficie i zajęcia sportowe. Energii dodawać będą przekąski z diety paleo, nazywanej również dietą naszych przodków. Na czterech łapach Witając rok 2016, warto pamiętać również o swoich pupilach. Adventure Dogs zaprasza na sylwester dla czworonogów nad Jeziorem Żywieckim. To jednak nie impreza dla kanapowców, bo w programie znajdzie się m.in. dogtrekking i skijoring, czyli turystyka z psem przypiętym do pasa biodrowego, a także zjazdy na nartach skiturowych z waszym ulubieńcem. To nie koniec przygód, bo 1 stycznia zaplanowano Adventure Dogs Race – noworoczny bieg z psem na orientacje. Nie na czterech łapach, ale na czterech kopytach możecie spędzić okres świąteczny w Sztumskim Polu. „Sylwester w siodle” to nie tylko noworoczne życzenia w stajennym korytarzu, przejażdżki rumakami, ale także jazda na starych nartach zjazdowych za koniem. Nieodłącznym elementem tej wersji sylwestra jest kulig, który zazwyczaj o północy dociera do ukrytej w lesie leśniczówki. Tam czeka ognisko, pachnące z daleka kiełbaski i grzane wino, tego wieczoru zastępujące tradycyjnego szampana. Na przejażdżkę, ale tym razem bez zwierząt, można wyruszyć z Gubałówki. Punktualnie o godz. 22.00 z bazy Snowdoo wyjadą śnieżne dwuosobowe skutery. Zaplanowana trasa poprowadzi przez piękne, trudno dostępne dla piechurów zimą górskie szlaki. Zmień strefę Wielu z nas światęczno-sylwestrowy czas spędza poza granicami kraju. Według raportu przeprowadzonego przez Travelplanet.pl aż 72 proc. Polaków decydujących się na wyjazd w tym okresie, postanawia zamiast naszego mrozu i zawieruchy wybrać ciepłe kraje. Popularne wtedy stają się jednak nie tylko nadmorskie kurorty, ale i alpejskie stoki oraz duże europejskie stolice: Berlin, Wiedeń czy Londyn. Wycieczki do słonecznych krain lub na wielkie sylwestrowe imprezy wykupiło już z pewnością wielu waszych znajomych. Chcesz ich zaskoczyć? Co powiesz więc na pożegnanie roku w Czarnobylu? Brzmi przerażająco? I tak właśnie jest! Wjazd do ewakuowanej prawie 30 lat temu strefy, do której dostęp jest ściśle regulowany, zwiedzanie opuszczonej elektrowni, szpitala czy sali bokserskiej na pewno niejedną osobę przyprawi o dreszczyk emocji. Nocą martwe miasto, które zatrzymało się w 1986 roku, odżyje za sprawą imprezy „Prypeć 1985”, organizowanej przez polskie biuro Aliena Tours. To pomysł, by przy dźwiękach radzieckiej muzyki wrócić do czasów ostatniej sylwestrowej imprezy w tym mieście. Jeżeli natomiast przez cały rok skrzętnie wrzucałeś wszystkie zarobione pieniądze do świnki-skarbonki i udało ci się już ich sporo uzbierać, to masz szansę, by nowy rok powitać jako pierwszy. Kangury i misie koala, przepiękna rafa koralowa oraz gejzery czekają na ciebie w Australii i Nowej Zelandii. Niektóre wycieczki z Polski startują już w połowie grudnia, więc powinieneś zaoszczędzić też kilka dni urlopu. Gdyby jednak mało było ci wrażeń, z Melbourne złap samolot na Biegun Południowy. Antarcitca Flights organizuje sylwestrową podróż do krainy lodowców i skalistych klifów. Najtańsze bilety na podbiegunową imprezę zaczynają się od 1119 dolarów. Antysylwester Jeśli nie zainteresowała cię żadna z tych propozycji i po prostu tej nocy chcesz pobyć sam ze sobą, przyjedź do Tyńca. Już od 2008 roku Benedyktyni zapraszają na Antysylwestra ludzi, którzy, jak mówi ojciec Jan Konobrodzki, chcą być z dala od tłumu i obudzić się następnego dnia bez bólu głowy i objawów przejedzenia. Tu nie będzie czekał sylwestrowy poczęstunek, nie ma też punktów programu, które trzeba „zaliczyć”. Oczywiście wszyscy chętni mogą wziąć udział w modlitwach zakonników, medytować czy udać się na noworoczną mszę, ale równie dobrze mogą wybrać się na spacer po malowniczej okolicy opactwa (ojcowie udostępniają rowery i kijki trekkingowe) albo po prostu ułożyć się do snu w klasztornym pokoju. Pamiętaj jednak, że gdziekolwiek się wybierzesz i z kimkolwiek nie spędzisz tej ostatniej nocy, 2016 rok i tak zacznie się rewelacyjnie, bo jego pierwszy poniedziałek będzie dopiero 4 stycznia. A zaraz potem... Trzech Króli. Do przeczytania w Nowym Roku! Dagmara Marcinek mały what’s up www.whatsupmagazine.pl Witaj w krainie klocków Nowoczesne lotnisko, stacja kolejowa na Dzikim Zachodzie czy odległa galaktyka Gwiezdnych Wojen – konstruując światy z klocków LEGO, jedynym ograniczeniem jest twoja wyobraźnia... i liczba elementów, ale tych w Klockoladzie na pewno nie braknie. Nazwa LEGO pochodzi od duńskiego zwrotu „Leg godt” znaczącego „baw się dobrze”, natomiast po łacinie ten wyraz znaczy po prostu „składam”. Idea klocków LEGO jest więc prosta – bawić się dobrze łącząc ze sobą kolejne plastikowe elementy. Do tej pory z tego pomysłu na zabawę skorzystało już 400 milionów ludzi na całym świecie! Firma LEGO, która produkuje obecnie 19 miliardów kolorowych elementów rocznie, wystartowała w 1932 roku i na początku zajmowała się produkcją m.in. drabin, desek do prasowania czy drewnianych zabawek. Dopiero w 1958 roku opatentowała klocki, jakie znamy dziś. Dwadzieścia lat później do tych cegiełek dołączyły sympatyczne ludziki z żółtymi głowami i wtedy LEGO-szał ruszył na dobre. Powstawały kolejne tematyczne zestawy: do budowania pojazdów kosmicznych, pirackich statków czy średniowiecznych zamków, a parki rozrywki zwane Legolandami zaczęły przeżywać oblężenie. Polska nie doczekała się swojego Legolandu. Nic jednak straconego! Pod koniec października przy al. 29 listopada w Krakowie ruszyło Centrum Nauki i Zabawy Klockoland – ponad 600 m kw. interaktywnej ekspozycji, której zbudowanie zajęło 3300 godzin. – Moja przygoda z LEGO za- częła się na studiach, gdzie prowadziłem zajęcia dla dzieci z automatyki i robotyki w oparciu o zestawy LEGO. Jakiś czas później postanowiliśmy na bazie klocków stworzyć wystawę, która zawitała do największych miast Polski. Stacjonarne centrum było tylko kwestią czasu, bo daje możliwość przygotowania lepszych i ciekawszych atrakcji – mówi Łukasz Zakrzewski, właściciel i pomysłodawca Klockolandu. Założyciele podkreślają, że Klockoland nie jest zwykłą wystawą. Wszystkie obiekty są interaktywne, więc zarówno dzieci, jak i dorośli będą się dobrze bawić sterując postaciami z bajek i zwierzętami oraz testując pojazdy na specjalnych torach czy zjeżdżalniach. Niektóre z instalacji zawierają nawet kilka tysięcy elementów! Jest też robot, który sam układa kostkę Rubika, walczący ze sobą zawodnicy sumo, statki pływające po prawdziwej wodzie i oczywiście zdalnie sterowane pociągi. One, jak twierdzi właściciel, są hitem centrum zarówno wśród najmłodszych, jak i najstarszych gości centrum. Dzieciaki, którym nie wystarczy sterowanie robotami LEGO, w Strefie Budowy mogą same stworzyć swoje eksponaty z LEGO Duplo, Classic czy Technic. Mali konstruktorzy mogą wziąć także udział w warsztatach, na których nauczą się budować interaktywne pojazdy i postaci. Klockoland to również dobre miejsce do świętowania urodzin – animatorzy zorganizują konkursy na najwyższą klockową wieżę, najładniejsze zwierzątko czy najszybszy LEGO-samochodzik. Dużo świątecznych niespodzianek czeka na odwiedzających Klockoland w grudniu. W specjalnej strefie Fabryka św. Mikołaja będzie można wziąć udział w wyścigach zdalnie sterowanych reniferów czy wraz z elfami pomóc w produkcji zabawek. Świąteczną atmosferę poczujemy także dzięki ubieraniu wielkiej, trzymetrowej, oczywiście stworzonej z LEGO, choinki. Jeśli więc sądzisz, że w dobie gier wideo sztuka budowania z klocków LEGO jest wciąż żywa, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś AFOL-em! A to właśnie AFOL-e, czyli Adult Fan of LEGO, odpowiedzialni są za przygotowanie eksponatów Klockolandu. Na stworzenie obecnych instalacji poświęcili prawie 1,5 roku. – To jednak nie koniec, mamy tyle przestrzeni, że wkrótce będziemy dokładać nowe obiekty. Jakie? Nie chcę jeszcze zdradzać, ale zapewniam, że mamy kilka asów w rękawie – zachęca Łukasz Zakrzewski. Dagmara Marcinek Lego pochodzi od duńskiego zwrotu „Leg godt” znaczącego „baw się dobrze”, natomiast po łacinie ten wyraz znaczy po prostu „składam” fot. Izabela Garbarz / Bellove Moments 24 Maluchy kochają grudzień: wojny na śnieżki, lepienie bałwana i wizytę Mikołaja. W tym roku do prezentów pod choinką dołóżcie kulturalne podarki. Bolek i Lolek to jedna z najstarszych polskich kreskówek, ale choć bohaterowie skończyli już ponad 50 lat, ciągle bawią i rozśmieszają najmłodszych. Tym razem przygody rezolutnych i pełnych wyobraźni chłopców trafią na wielki ekran Centrum Kongresowego ICE Kraków, gdzie 6 grudnia odbędzie się multimedialny pokaz „Bolek i Lolek Symfonicznie”. Bohaterowie zabiorą widzów na wycieczkę do egzotycznej Polinezji, na spacer do lasu z Czerwonym Kapturkiem, a także podążą śladem strzały Wilhelma Tella. Muzyka do filmów zostanie zagrana na żywo przez Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej, która odsłoni przed dziećmi tajemnice ścieżki dźwiękowej bajki. Ciekawscy dowiedzą się, w jaki sposób z instrumentów wydobywają się odgłosy rewolwerowych strzałów, spadających jabłek czy kapiącej wody. Tydzień później, gdy – miejmy nadzieję – biały puch przyprószy krakowskie ulice, udajcie się w baśniową podróż z dziewczynką o skórze jasnej jak śnieg, włosach czarnych jak heban i policzkach rumianych jak krew. „Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków” w wykonaniu Narodowego Lwowskiego Teatru Opery i Baletu zagości 13 grudnia na scenie Nowohuckiego Centrum Kultury. Piękna królewna oraz siedmiu wesołych krasnali w muzyczno-tanecznym widowisku przedstawią historię ucieczki przed zła macochą. Baletowa wersja baśni braci Grimm z pewnością zachwyci wasze pociechy. Jeżeli wasze dzieci uwielbiają wycinanki, wyklejanki oraz zabawy z kolorowymi papierami i farbami, koniecznie zabierzcie je na warsztaty tradycyjnego bożonarodzeniowego rękodzieła organizowane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. 5 i 12 grudnia mali artyści poznają historię choinki w polskich domach, a także jej fot. materiały prasowe Bajkowy grudzień poprzedniczki – podłaźniczki. Samodzielnie przygotują też najróżniejsze ozdoby świąteczne. Natomiast 6 grudnia MHK zaprasza do świata szklanej wydmuszki. To niezwykła okazja, by poznać tajniki pracy dekoratora baniek choinkowych, a także przygotować własne. Dzięki warsztatom w MHK wasza choinka w tym roku z pewnością będzie wyjątkowa! Dagmara Marcinek wokół stołu Grudzień 2015 25 Australijski chardonnay czy austriacki riesling? A może pachnący gruszką riesling z winnicy Hiki? Albo musujący Gajus z niedalekiego Gaju? Polskie wina coraz częściej trafiają do naszych kieliszków. I są coraz lepsze. Polskie wino? Niestety na takie dictum wielu osobom nadal na myśl przychodzą potraktowane sporą dawką siarki wina owocowe, których opróżnione butelki ozdabiają okolice kameralnie położonych ławek czy murków. Tymczasem w Polsce mamy już około 1000 winnic. Jak na razie niewiele z nich produkuje wino, które trafia na sklepową półkę. Jednym z problemów polskich winiarzy jest duża zmienność klimatyczna. – Wzrost średnich temperatur w ciągu ostatniej dekady nie przełożył się na lepsze warunki do uprawy winorośli. Wręcz przeciwnie, stają się one trudne i bardziej chimeryczne – tłumaczy Wojciech Bosak, który uczestniczył w zakładaniu niejednej polskiej winnicy. – Do tego sięgamy po niesprawdzające się w danym siedlisku odmiany, tylko dlatego, że dana odmiana nam smakuje. Ciągle eksperymentujemy też na etapie samej produkcji. Koszty podnosi jej niewielka skala, sen z powiek winiarzom spędzają skomplikowane przepisy. I mimo że jakość wina rośnie bardzo szybko, nadal zarządzanie winnicami, umiejętność ekonomicznego zbalansowania jest jeszcze w powijakach. Płacimy frycowe za naszą niewiedzę i to, że jesteśmy pionierami – kwituje Bosak. Te i wiele innych czynników przekładają się na cenę polskiego wina. Jego butelka rzadko kosztuje w sklepie mniej niż 50 zł. Nie bez powodu. się, że robią to, bo lubią. Mimo nieopłacalności nie chcą rezygnować z produkcji win. Czasem jest to misja, czasem kontynuowanie rodzinnych tradycji, czasem po prostu hobby – kontynuuje. – Liczę, że kiedy jako staruszek będę wygrzewał się w słońcu nad jeziorem, przy którym położona jest nasza winnica, ktoś szepnie mi, że nasza inwestycja właśnie się zwróciła – żartuje Grzegorz Turnau, którego kuzyn założył pod Szczecinem jedną z największych polskich winnic. Wina Turnau szturmem wdarły się na polski rynek, zdobywając od razu nagrody w winiarskich konkursach. W Polsce sprzedaż wina to trudne zadanie. Pijemy go zaledwie 3,5 l rocznie. Drudzy w europejskim rankingu Litwini wypijają średnio 8 litrów. Na dodatek sięgamy po wina tanie: butelki kosztujące powyżej 30 zł to zaledwie 5 proc. rynku. Tym trudniej sprzedać jest stosunkowo drogie polskie wina. Drogie hobby Podczas konferencji odbywającej się w ramach Małopolskiej Jesieni Enologicznej Wojciech Bosak na podstawie szeregu danych pokazał, że w winnicę o powierzchni 2,5 ha trzeba zainwestować około 1 mln zł, a koszt wytworzenia w niej butelki wina to minimum 16 zł netto. – Załóżmy, że winiarz chce sprzedać wino za 28 zł. Do tego trzeba dodać marżę pośrednika (około 14 zł) i podatek. Wino osiąga cenę 50 zł i nikt nie zarabia na nim kokosów – wyjaśnia Bosak. Lepiej jest przy sprzedaży bezpośredniej: winiarz ma większy zysk, a wino jest tańsze. To dlatego wraz z produkcją wina Przestaliście jeść mięso oraz nabiał i chcecie rośnie turystyka winiarska – w winnicy łatwiej przekonać do tej diety najbliższych? A może po jest sprzedać trunek, co zresztą potwierdzają prostu zamierzacie w nowym roku jeść mniej sami winiarze. W Austrii mniej więcej połowa mięsa? win znajduje nabywcę w ten właśnie sposób. Święta to dobra okazja, by poświęcić więcej – Od pół wieku winiarstwo choruje na nadprouwagi temu, co jemy. Przygotowanie bezmiędukcję. Co roku nie sprzedaje się 5–10 proc. snych potraw na wigilię nie powinno być prowina. Oznacza to, że nie brakuje dobrych win, blematyczne, bo tradycyjnie podawana wtedy które można kupić za grosze – tłumaczy Bosak kolacja jest – nie licząc ryb – właściwie jarska. i dodaje, że spora część przedsięwzięć winiarPrzygotowanie przypominających tradycyjne skich to bardziej kwestia stylu życia niż biznesu. posiłków w kolejne świąteczne dni nie będzie – Kiedy rozmawiam z winiarzami często okazuje już tak łatwe. Możecie więc poszukać pomocy Wegańskie święta? u eksperta. Na przykład podczas warsztatów organizowanych przez blogerkę Wegan Nerd. Świąteczne warsztaty odbędą się 14 grudnia (szczegółów szukajcie na profilu Wegan Nerd na Facebooku). Nauczycie się przyrządzać m.in.: barszcz czerwony zakwaszany z żurawiną, pasztety z fasoli lub soczewicy, czulent z wędzoną śliwką oraz desery. Koszt warsztatów: 160 zł. PS Jeżeli lubicie gotować – zróbcie sobie prezent i kupcie jedną z książek kulinarnych autorstwa Yotama Ottolenghiego, właśnie wydaną w Polsce „Obfitość” bądź najnowszą „NOPI” (znajdziecie ją na przykład na foliobooks.pl). Sadzimy winorośle – Mijający rok napawa mnie optymizmem. Przybyło winnic zarejestrowanych w Agencji Rynku Rolnego, co oznacza, że niebawem ich wina pojawią się w sprzedaży. Przybywa też samych winnic. Ponadto, mimo słabego 2014 roku, sporo win utrzymało poziom. Cieszą eksperymentatorzy, którzy działają poza głównym ruchem, np. ci, którzy produkują wina metodą gruzińską, bądź wina pomarańczowe (wino białe macerowane dłużej na skórkach – przyp. red.) – wymienia Mariusz Kapczyński z Vinisfery. Gdzie więc polskiego wina spróbować? Można pójść choćby do Klimatów Południa, gdzie co tydzień otwierana jest inna butelka polskiego wina, zamówić kieliszek do posiłku w Białej Róży czy przyjrzeć się ofercie BARaWINO przy ul. Mostowej. Warto też szukać degustacji czy spotkań z polskimi winiarzami w sklepach i winebarach. Przygodę z polskim winem najlepiej jest zacząć od przejrzenia wyników ostatnich winiarskich konkursów (towarzyszącego krakowskiemu ENOEXPO, tego odbywającego się Zielonej Górze oraz Galicja Vitis). Jeżeli macie więcej czasu, wybierzcie się na jakąś winiarską imprezę, podczas której w jednym miejscu będziecie mogli spróbować win od kilku producentów. Polskie wina pasują do tradycyjnej kuchni. – Nasze białe wina zazwyczaj są lekkie, o wysokiej kwasowości i o ograniczonym profilu zapachowym. Świetnie przy tym łączą się z wieprzowiną, daniami opartymi na polskich kiszonkach czy polskimi serami – tłumaczy Tomasz Prange-Barczyński z Magazynu Wino. – Uczmy się też tego, by z winami oswajać się podczas jedzenia, kiedy to kwasowość wina zrównoważona jest przez potrawy. Pamiętajmy też o tym, żeby wino podawać do posiłku, a nie po nim, i dobierajmy wino do tego, co jemy. Nawet najwspanialsze wytrawne wino nie będzie nam smakowało po bardzo słodkim deserze. Łatwo się przez złe połączenie niepotrzebnie zrazić do wina – wyjaśnia sommelierka Monika Bielka-Vescovi, która jako szefowa Stowarzyszenia Kobiety i Wino organizuje szereg ciekawych imprez winiarskich, na których świetnie poczują się nawet kompletni winni laicy. Magda Wójcik Organizowana przez Stowarzyszenie Kobiety i Wino konferencja „Produkcja i spożycie wina i cydrów w Polsce. Historia kulturowa i perspektywy rozwoju” odbyła się 19 listopada. Slow Food w ICE Tęsknicie za dobrymi polskimi serami, uczciwymi wędlinami i pachnącym chlebem? Wybierzcie się w drugi weekend grudnia do Centrum Kongresowego ICE Kraków. W sobotę i niedzielę (12 i 13 grudnia) w ICE Kraków odbędzie się druga edycja Terra Madre – Slow Food Festival. Obok stoisk, na których będziecie mogli uzupełnić luki w spiżarni i kupić świąteczny prezent dla niejednego smakosza, pojawią się przeróżne osobistości świata kulinariów: od wyjątkowych producentów, którzy przed rachunkiem ekonomicznym stawiają jakość swoich wytworów, przez szefów kuchni, po kulinarnych celebrytów. W winotece będzie można spróbować win rekomendowanych przez włoski Slow Food oraz przekonać się jak smakują polskie wina czy autorskie cydry. Organi- zatorzy zapowiadają, że szczególną uwagę poświęcą rybom bałtyckim, jak troć wędrowna czy pospolite śledzie, oraz rybom słodkowodnym zamieszkującym polskie rzeki i jeziora. Do Krakowa mają też dotrzeć producenci rumuńskiej bryndzy, dojrzewającej około roku w tubach z bukowego łyka. Program wydarzeń w ICE Kraków uzupełni spektakl w reżyserii Piotra Bikonta i koncert zespołu Trebunie Tutki. Zarówno starsi, jak i najmłodsi uczestnicy będą mogli wziąć udział w warsztatach i degustacjach. Festiwal to także okazja, by spróbować kulinarnych popisów jednych z najlepszych polskich szefów kuchni – w piątek i sobotę w kilkunastu krakowskich restauracjach odbędą się tematyczne kolacje. Wstęp na festiwal: 5 zł. www.terramadre.pl 26 siedem uciech głównych www.whatsupmagazine.pl “Apokalipsa”, reż. Michał Borczuch inspirację dla spektaklu, powstałego na bazie tekstu napisanego przez Tomasza Śpiewaka, stanowią losy dwóch postaci, Oriany Fallaci (Halina Rasiakówna) i Piera Paola Pasoliniego (Krzysztof Zarzecki). Ikona dwudziestowiecznego dziennikarstwa politycznego, nieustraszenie tropiąca wszelkie przejawy ideologicznego ekstremizmu oraz włoski reżyser i dramatopisarz, zafascynowany Innością, reprezentują tutaj dwie odmienne postawy światopoglądowe. Obok nich reżyser wprowadza jeszcze Kevina Cartera (Jacek Poniedziałek). Borczuch tworzy sceniczny świat, trawiony przez kolejne lęki, obsesje i pragnienia, z którego wyłania się obraz tytułowej Apokalipsy. A ta w dobie strachu przed niepisanym Obcym Europy – skanalizowanym w figurze islamskiego terrorysty – zdaje się w pierwszej mierze dotyczyć kryzysu europejskiej tożsamości 4–14 grudnia 13 grudnia Boska Komedia The Dumplings Murzyni i Francuzi na Placu Bohaterów? Zbliża się Apokalipsa? Nie płacz Ewelina i nie bój się Virginii Woolf. Wszystko powiem Bogu. Tak wygląda program Boskiej Komedii. 28 tytułów teatralnych zaprezentowanych podczas 39 spektakli, trwających w sumie 4915 godzin. Boska Komedia pokazuje, co słychać w polskim teatrze. W programie festiwalu pojawiają się spektakle, które w ostatnich miesiącach zdobyły już uznanie, jak również premierowe produkcje. Znani twórcy zaprezentują swoje dzieła obok młodych, ale obiecujących reżyserów. Festiwal pokazuje nie tylko oczywiste osiągnięcia polskiego teatru, ale także aktualne trendy, eksperymenty i kierunki, w które być może będzie on podążać. Boska Komedia to okazja, by nie wyjeżdżając z Krakowa zobaczyć sztuki z teatrów z Warszawy, Wrocławia czy Kielc. A Ivan Wyrypajew, Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski, Grzegorz Jarzyna, Monika Strzępka to tylko część reżyserów, którzy zaprezentują tu swoje najnowsze spektakle. Koniecznie! www.boskakomedia.pl Elektronicznie i popowo będzie 13 grudnia w krakowskim klubie Kwadrat. Na scenie pojawi się jedno z największych odkryć muzycznych ostatnich lat, duet The Dumplings. The Dumplings to Justyna Święś i Jakub Karaś. Żadne z nich nie skończyło jeszcze dwudziestu lat, a na swoim koncie mają już Fryderyka za fonograficzny debiut 2014 roku. Zespół faktycznie zadebiutował w Internecie w 2013 roku, najpierw udostępniając swoje utwory w sieci, a potem występując w programie 20m² Łukasza Jakóbiaka. 15 listopada duet wydał swoją drugą płytę „Sea You Later”. Jest mroczniejsza od 3 grudnia fot. Magda Hueckel Krakowskie szopki duet Strzępka/ /Demirski w spektaklu “Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU” zabierze widzów w prześmiewczą podróż przez krajobraz dawnego i współczesnego narodowego imaginarium Wielobarwna, pełna malutkich detali, pieczołowicie zdobiona krakowska szopka jest unikalnym w światowej skali przedstawieniem miejsca narodzenia Chrystusa. Każdego roku, na początku grudnia, szopkarze prezentują swoje dzieła przed pomnikiem Adama Mickiewicza, by stamtąd w uroczystym korowodzie przenieść je do Pałacu Krzysztofy. Szopka krakowska, jaką dziś podziwiamy, ukształtowała się w XIX wieku. Jest połączeniem krakowskiej architektury i teatrzyku lalkowego, oczywiście z figurkami Świętej Rodziny. Kiedyś szopki budowali robotnicy i murarze, którzy w okresie jesienno-zimowym chcieli podreperować swój budżet. Dziś zajmują się tym prawdziwi fascynaci, przygotowujący się do konkursu przez wiele miesięcy. Ogłoszenie wyników nastąpi 7 grudnia, a wszystkie szopki będzie można aż do lutego obejrzeć na wystawie w Pałacu Krzysztofory. www.mhk.pl niż poprzedni krążek, dźwięki i teksty docierają do dalszych zakamarków naszej głowy, pulsujące rytmy wnikają głęboko i porywają w trans, z którego ciężko się wyrwać. W połączeniu z radośniejszymi brzmieniami z pierwszego albumu, czeka nas prawdziwy „Słodko-słony cios”. Zamiast więc siedzieć i słuchać, jak jeden drugiemu mówi, jak powinno być, daj się porwać dźwiękom The Dumplings. www.klubkwadrat.pl siedem uciech głównych Grudzień 2015 27 20 grudnia Krakowski Festiwal Górski Glenn Miller Orchestra Zapierające dech w piersiach widoki, malownicze zielone lub śnieżne krajobrazy, wywołujące jednocześnie gęsią skórkę skalne klify. Góry od zawsze pociągają i fascynują, ale są też wyzwaniem, które budzi strach i niepewność – na różne ich oblicza spojrzymy podczas Krakowskiego Festiwalu Górskiego. KFG to przede wszystkim filmy. Przy Uniwersytecie Ekonomicznym zobaczymy zarówno pełne śmiechu i muzyki górskie przygody („The Adventures of Dodo”), ale także wbijające w fotel obrazy pokazujące walkę z siłami przyrody („Citadel”). Pojawi się też zwycięzca Trento Festival dokument „Ninì”, opowiadający historię pary, która w 1932 roku poznała się na Mont Blanc, a potem wspólnie przemierzała alpejskie trasy. Ona rejestrowała ich wspinaczki kamerą 16 mm, on zaś zginął w górach w 1937 roku. Film, na podstawie archiwalnych zdjęć, wyreżyserował ich syn. Jednak KFG to też warsztaty, prezentacje i dyskusje. Najsłynniejsi alpiniści przyjeżdżają do Krakowa, by dzielić się swoimi wspomnie- 20 grudnia Centrum Kongresowe ICE Kraków wypełnią brzmienia swingu i jazzu. Do miasta zawita Glenn Miller Orchestra, jeden z najsłynniejszych big-bandów na świecie. Założyciel zespołu Glenn Miller zginął tragicznie w 1944 roku w trafionym przez bombę samolocie. Band nie zrezygnował jednak ze swojej działalności – do tej pory odbył ponad 40 międzynarodowych tournée, dając nawet 300 koncertów rocznie. Na scenie występowali z nimi m.in. Frank Sinatra, Johnny Desmond czy Eric Delaney. Podczas swojej najnowszej trasy koncertowej zespół odwiedzi Kraków. Dźwięki trąbki, puzonu i saksofonu przeniosą nas w lata 40. XX wieku. Żywiołowe i energiczne przeboje, takie jak „In the Mood” czy „Chattanooga Choo Choo”, sprawią, że ciężko będzie usiedzieć w fotelach, a nogi same będą rwać do tańca. Na romantyków w repertuarze czekają natomiast nostalgiczne standardy, jak „Moonlight Serenade”. www.icekrakow.pl fot. materiały prasowe 4–6 grudnia niami i doświadczeniami. Tegorocznym gościem będzie m.in. Chris Bonington, który w swoim górskim dorobku ma: K2, Mount Everest, Nuptse czy Changabang. www.kfg.pl fot. Magda Hueckel przygotowała: Dagmara Marcinek 9–12 grudnia Historia pewnego przedmiotu Coś jest malutki – mieści się w szufladzie na sztućce i damskiej torebce. Coś chciałby wiedzieć kim jest i jaka czeka go przyszłość. Nie jest to jednak takie proste – żeby odkryć swoją tożsamość, musi udać się w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż po zakamarkach swojego domu i najbliższej okolicy. Każdy z nas pewnie nie raz zadał sobie: co ja tu robię i czy ma to jakiś sens? Właśnie o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie opowiada sztuka Anety Wróbel i Adama Wojtyszki, która w grudniu zostanie wystawiona w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. W bohaterów spektaklu wcielą się – w ramach corocznego, charytatywnego Projektu Teatr –pracownicy Capgemini. Na co dzień księgowi czy specjaliści IT, tuż przed świętami zaproponują nam wzruszające i zabawne widowisko. W tym roku po raz pierwszy uświetni je grana na żywo muzyka. Całkowity dochód ze spektaklu przekazany zostanie Fundacji Menadżerowie Jutra MOFFIN, wspierającej na rynku pracy osoby z niepełnosprawnościami. www.moffin.eu Poleca Marynia Gierat Wampiry Festiwal Filmu Niemego Festiwal Filmu Niemego, który od 3 do 6 grudnia odbędzie się po raz 16 w Kinie Pod Baranami, jest doskonałą okazją do świętowania 120 lat od narodzin kina. Motywem przewodnim tegorocznej edycji festiwalu, prezentującego filmy nieme z muzyką na żywo, są tajemnice, mistyczne poszukiwania i dotknięcia nieznanego. Wśród bohaterów – duchy, upiory, zjawy. Temat – zagadki, zjawiska niewyjaśnione. W programie zarówno kultowe klasyki („Upadek domu Usherów” Epsteina czy „Zmęczona śmierć” Fritza Langa), jak i mało znane w Polsce odkrycia (czeski „Przybysz z ciemności” czy francuskie „Wampiry”). Do filmów zagrają na żywo nie tylko tradycyjny taper, ale również zespoły reprezentujące różne gatunki muzyczne. Na ekranie także współczesny film nakręcony w konwencji kina niemego „Zew Cthulhu” (2005!) – dowód na to, że kino to wciąż żyje! Na fasadzie Pałacu pod Baranami po raz kolejny pojawi się mapping oparty o fragmenty filmów niemych, w sobotę organizatorzy zapraszają na afterparty w Betelu pod hasłem „Kixnare w Krainie Czarów”, a w niedzielny poranek – na zabawy z kinem niemym dla dzieci. Swoistym postscriptum do festiwalu będzie premiera odnalezionego po latach i odrestaurowanego polskiego filmu niemego „Ludzie bez jutra” (1919) z muzyką na żywo duetu SzaZa, która odbędzie się w Kinie Pod Baranami 16 grudnia. film Louisa Feuillade’a składa się z dziesięciu części. Na 16. FFN zostaną zaprezentowane dwie spośród nich. Do legendy przeszła kreacja Musidory w roli Irmy Vep oraz jej charakterystyczny obcisły kostium z czarnego jedwabiu reklama