Pobierz - What`s Up Magazine

Transkrypt

Pobierz - What`s Up Magazine
e
m a g a z i n
Numer 8 | Grudzień 2015 | www.whatsupmagazine.pl | nakład 25 tys. | egzemplarz bezcenny
p i e r w s z y
d l a
czas prezentów
Co włożyć pod choinkę?
o u t s o u r c i n g u
k o r p o r a c j i
zamieszkaj pod miastem
Raport o ościennych gminach
multi – korpo – kulti
Wielokulturowość w biurze
i
dobre i polskie
1000 winnic nad Wisłą
2
what’s up?
www.whatsupmagazine.pl
Enter
spis treści
temat numeru
3Wielokulturowość w biurze
rozmowa numeru
6Joanna Bensz o planach CH2M
prezentacja
8 Smog w Krakowie
hr
9 Pod lupą TESTu:
Wynagrodzenie za polecenie
przedstawiamy
10 Katowice
12 Snowcookie
Berlin, Londyn, Paryż, Barcelona. Kosmopolityczne
miasta. Miasta-etykietki, które w zglobalizowanym
świecie zaczynają zjadać swe ogony, stawać się
satyrami na same siebie. Nadal z ogromnym
sukcesem turystycznym, ale już z mniej prężną
ofertą dla inwestowania pieniędzy z zewnątrz.
nieruchomości
12 Aries
14 Zamieszkaj pod Krakowem
dbamy o ciebie
16 Mental Body | Masaż i Ajurweda
what’s up pod choinkę
18 Czas prezentów
Kosmiczne ceny wynajmu mieszkań i biur, korki, natłok dotychczasowych inwestycji, przebrane kadry – wszystko to sprawia,
że pomimo zrozumiałej popularności, jaką od dawna się cieszą,
w wyścigu o inwestorów zaczynają przegrywać z aglomeracjami
mniejszymi, bardziej kameralnymi, tańszymi, wciąż odkrywanymi.
Kraków. Udławiony turystycznym sukcesem, chwalony za imponujący rozwój sektora BPO/SCC/IT, wymieniany już jednym tchem
z największymi tuzami kontynentu. A przy tym wciąż chłonny nowych inwestycji za pieniądze tych, którzy dawno już zrezygnowali
z instalowania biur i powiększania rzesz pracowników w Berlinie,
Londynie, Paryżu czy Barcelonie właśnie, na rzecz relokacji na
wschód. Kraków tańszy, wciąż odkrywany, wciąż przez wielu uważany za suburbia Europy.
Nie tak dawno temu widok odróżniającego się od przechodniów
cudzoziemca budził tu zainteresowanie. Dziś do miejskich autobusów kursujących w pobliżu centrów usług przy Opolskiej czy Armii
Krajowej wsiadają grupy Hindusów (nie, nie kucharzy z indyjskich
restauracji), zaczytanych w tabletach czarnoskórych Europejczyków (nie, nie wysokich koszykarzy), roześmianych Włochów (nie,
nie turystów), Norwegów (nie, nie pacjentów tutejszych gabinetów
what’s up magazine
pierwszy dla outsourcingu i korporacji
www.whatsupmagazine.pl
redaktor naczelny
Rafał Romanowski
zastępca
Magda Wójcik
wydawca
Fundacja Aktywnych Obywateli
im. Józefa Dietla
dyrektor artystyczny & ilustracje
Joanna Sowula
fotografie
Piotr Banasik
editor (english)
Łukasz Cioch
korekta
Krzysztof Malczewski
reklama
Anna Głuc
[email protected]
+ 48 503 920 670
kreacja i marketing
Agencja Kreatywna Lemon Media
facebook
Whatsupmagazine.pl
twitter
@WhatsUpKrakow
kontakt
+48 501 480 129
[email protected]
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych,
zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych
tekstów, nie odpowiada za treść zamieszczonych
reklam i ogłoszeń.
dentystycznych), studiujących na krakowskich uczelniach Ukraińców (tak, informatyków, cenionych specjalistów IT).
New Krakowians. Blisko 10 tysięcy zatrudnionych w krakowskim
biznesie zagranicznych pracowników-ekspatów. Z całym bagażem
swych doświadczeń, kultury, języka, obyczajów. Homogeniczna
tkanka „Made in Poland”, z jakiej akademicki Kraków słynął od kilkuset lat, niepostrzeżenie zmieniła się w kosmopolityczną „Made in
the World”. Miasto staje się istną wieżą Babel, płaszczyzną spotkań
i obszarem codziennej wymiany doświadczeń – jaki kawał świata
można poznać dzięki sąsiadowi z biurka obok!
„What’s Up Magazine” obserwuje te zjawiska, uczy się jak je analizować, stara się przedstawiać je takimi, jakimi są, bez lukru czy
korponowomowy.
Skoczymy też do niedalekich Katowic, przedstawimy kolejne startupy, wyrzeźbimy wasze ciała, spróbujemy polskich win i otoczymy
miasto pierścieniem mieszkaniowych inwestycji. Zobaczcie, co
nam z tego wyjdzie. Owocnej lektury!
I dobrych Świąt Bożego Narodzenia. Bez biegu i komputera.
siesta
20Ołomuniec
21 Homo scribens
22 Drugie życie meblościanki
23 Szampańska noc
mały what’s up
24 W świecie klocków | Grudzień
dla najmłodszych
wokół stołu
25 Dobre i polskie
siedem uciech głównych
26 Kulturalny grudzień
Redakcja
All I want for
Christmas...
Famous commercial with lighted truck which is driven
by bearded guy is already everywhere and Home Alone is
shown on TV. Those things probably count as an international
red alert, so you, God forbid, wouldn’t forget about gifts for
co-workers, shopping frenzy and weird Christmas tree decorations you won’t even hang, because they’re quite ridiculous
with all that glitter.
So before you start pitying that your life doesn’t look like from
hallmark cards (let’s be honest, there’s a small chance of living
in a mountain lodge covered by snow and twinkling lights), you
probably look around your office and think that there are people, who maybe love watching love actually for the million time,
but they don’t celebrate Christmas, poor they. This means they
won’t sing meaningful songs, they won’t sit by one table with
their loved ones to have a festive meal, they won’t share presents... or do they?
Cultural differences are quite visible on everyday basis now, especially in large companies. We all take pride that we’re worldly
enough not only to live with them, but also – enjoy them. But
do we really respect them or do we only see the surface? We can
understand the meaning of lighting up the candles on Channukah
or saying Ramadan Kareem to our co-workers on the beginning
of this special month, but don’t we feel a little bit smug when
Christmas is coming? But maybe we are not so bad after all?
We raise this sensitive subject with our cover story, so be sure
to not miss that.
We won’t give you a chance to say in a Joker’s voice “Why so
serious?”, because we also know how to and where have fun.
As we sometimes are people who kiss and tell, check a piece
about Olomouc, because we’ll definitely give you every bit of
detail of this great place for a weekend break. Trying not to be
gossipy is hard, especially if we do cover interview about new
CH2M investments. You can count on us, that contrary to beloved Frank Underwood, we won’t hold it together, when the stakes
are this high.
In the last 2015 What’s Up issue you’ll find what to do at the end
of this year. Even if we don’t give you a person to kiss on a midnight, there’s a chance you’ll be able to check the most interesting
ideas not only for this one day, but also for whole winter. Body
art fitness is definitely a thing as well as Snowcookie – which surprisingly won’t get you fat, only make you want to ski some more.
This time of the year a lot of us ask “what do I want for Christmas?”
and I’m not an exception. Zygmunt Bauman, sociologist and philosopher, once wrote that people never had such breathtaking
possibilities of self-determination than now. So if everyone can
choose who they want to be, why don’t we give ourselves a gift
this Christmas or New Year – choose just to be ourselves and let
other to do that.
Joanna Warszawska
temat numeru
Grudzień 2015
CoExist
w korpo
Podczas pracowniczych wigilii w krakowskich biurowcach kurczak tikka masala spotyka się z ruskimi pierogami,
a barszcz z grecką musaką. Ale i na co dzień multikulturalnych zderzeń w korporacyjnym rytmie jest całkiem sporo. I będzie coraz więcej, bo Kraków jak magnes przyciąga
do pracy coraz to nowe rzesze obywateli świata.
Kraków. Przerwa na obiad w biurowcu. Kiedy Amir wgryza się
w zamówione panini, jego kuzynka Pooja wychodzi z biura w odległym o 6600 km Bangalore. Jeszcze w zeszłym roku oboje pracowali w indyjskiej Dolinie Krzemowej, ale Amirowi zaproponowano
kontrakt w dalekiej Polsce. Zaryzykował. Mówi, że chwilę musiał
się przyzwyczajać. Adaptacja do nowych warunków ciągle trwa.
Z szansy na egzotyczny wyjazd do Krakowa skorzystał też Sagar.
Po studiach na politechnice w Ghaziabad znalazł pracę u indyjskiego giganta informatycznego – Infosys. Gdy zaproponowano
mu pracę w polskim oddziale, spakował się i poleciał do chłodnego nadwiślańskiego kraju. Nie żałuje. Każdego dnia poznaje
nowe oblicza Krakowa. Zostanie tu chwilę. Nie wybierałby się
w tak daleką podróż, gdyby nie ciekawość miejsca, w którym
się znajdzie. Czasem losem ekspaty rządzi zupełny przypadek,
czasem zaś chłodna kalkulacja.
Ekspat w katolickim kraju
Scenariusz z reguły jest podobny. Gdzieś, np. w Indiach lub Londynie, dostaje się propozycję wyjazdu. Czytaj: przewrócenia
swojego życia do góry nogami. Bo choć na miejscu czeka pewna
praca, nigdy nie wiadomo jak skończy się taka podróż w nieznane
i zetknięcie z obcą kulturą. W teorii wszystko jest proste. Duże
międzynarodowe korporacje sprzyjają otwartości i przenikaniu
się kultur, a praca w takim środowisku niesie wiele korzyści zarówno dla pracowników, jak i pracodawców.
Pierwszy obrazek to idylla. – Pracodawcy mają możliwość doświadczenia tego, w jaki sposób kultura wpływa na nasze zachowania, myślenie i sposób realizowania celów biznesowych.
Zaś pracownicy mają możliwość poznania i uczenia się nowych
efektywnych zachowań i umiejętności takich, jak elastyczność,
otwartość, kreatywność, zrozumienie, szacunek i tolerancja dla
odmienności oraz stylu pracy, uczą się negocjacji i skutecznej
komunikacji – tłumaczy Alicja Grymek, dyrektorka British Council w Krakowie, która pracuje obecnie nad kolejnym raportem
o przenikaniu się kultur w globalnych przedsiębiorstwach.
Ale jest też obrazek drugi: niedopasowanie, zła adaptacja i izolacja w miejscu pracy. Najczęściej wśród tych, którzy przyjechali
do Polski z dalekich stron wyłącznie po dobry zarobek. Osoby te
bardzo często traktują innych roszczeniowo albo też taktują pracę
w Europie Środkowej jako epizod do odbębnienia.
– Nie rozpoznasz, who is who w tym systemie. To się dopiero okaże. Półwysep Indyjski to specyficzna mieszkanka ludzi, postaw,
podejścia do zadań, współpracy z ludźmi. Na przykładzie pracowników z Indii można zaobserwować pewne procesy i prawidłowości, ale też mocno zgubić w domysłach czy stereotypach – ocenia
3
Ewelina, zewnętrzna rekruterka pracująca dla trzech czołowych
krakowskich korporacji. W mijającym roku zatrudniła ponad 60
osób z południowej Azji. Najczęściej z dobrym skutkiem. Teraz
spotyka ich czasem w autobusie do pracy. Trzymają się razem,
rozmawiają, śmieją się, wciąż z ciekawością wyglądają przez okna.
Bywa, że stanowią połowę pasażerów danego kursu, wówczas
Ewelina śmieje się w myślach, że to teleportacja do biurowych
dzielnic Bombaju czy Bangalore.
Indie to prawdziwa kopalnia pracowników centrów usług na całym świecie. Ale przecież różnice kulturowe w krakowskich „korpo” dotyczą także wielu krajów, regionów, miast, tradycji i kultur.
Z Europy, ale też Ameryki Północnej, Azji, Australii. W minionych
miesiącach dwóm krakowskim firmom zajmującym się rekrutacją
mignął nawet... Afgańczyk-uchodźca. Ledwie rok temu przedostał
się z nękanej przez Talibów wioski do Wielkiej Brytanii i dzięki
świetnej znajomości języka znalazł pracę w międzynarodowej
firmie IT, kilka miesięcy temu przyjechał zaś już z legalnymi papierami do Krakowa. Pracuje, zarabia, poznaje miasto...
Źródło w różnorodności
– Rozkoszne problemy miałam z Portugalczykami i Włochami.
Notorycznie spóźniali się do pracy i wykorzystywali każdą przerwę do maksimum. Co z tego, że prywatnie to świetni ludzie,
skoro ich podejście to pracy tak bardzo różni się choćby od tego
azjatyckiego – śmieje się prezes dużej firmy, mocno rekrutującej
w ostatnich tygodniach na krakowskim rynku BPO.
Wróćmy do Indii, dawnej brytyjskiej kolonii, gdzie znajomość
języka angielskiego wśród wykształconej części społeczeństwa
jest dość powszechna. Biegłe posługiwanie się współczesnym
lingua franca i miliony absolwentów opuszczających rokrocznie
indyjskie szkoły wyższe owocują nie tylko dynamicznym rozwojem centrów usług, ale też powstawaniem indyjskich korporacji,
które obecnie rozlokowują swoje placówki po całym świecie.
Praca z Hindusami to temat rozgrzewający dyskusje w korporacyjnym światku Krakowa. Na popularnym niegdyś dyskusyjnym
portalu Goldenline wciąż toczą się debaty o zderzeniu polskich
realiów z indyjskim podejściem do pracy: – Hindusi są [...] bardziej
emocjonalni niż np. Chińczycy, którzy nawet po iluś tam flaszkach
ciąg dalszy na str. 4
4
temat numeru
dokończenie ze str. 3
są bardziej stali w negocjacjach i robieniu biznesu. Jeśli chodzi
o klientów, moim zdaniem w Indiach są też często nierealne
oczekiwania postsprzedażowe: serwis itd. Klienci potrafią być
bardzo roszczeniowi tłumacząc, że skoro kupili coś, to muszą
mieć absolutny priorytet, 24/7 i kogoś na telefonie w sekundę od
połączenia. I uwielbiają eskalować problem – najlepiej dając CC
do CEO... Jest oczywiście cała masa najzwyklejszych, spokojnych
ludzi, ale jest jakieś ogólnoindyjskie przesunięcie w kierunku
nerwowości, pośpiechu i emocjonalności. Coś jakby stereotypowo porównać stoickich rzekomo Finów i machających rękami
Włochów z Sycylii – pisze Marcin Barszczewski, Global Training
Specialist w Andor Technology.
Nie brakuje i innych opinii: – Świetni koledzy, znakomici partnerzy w pracy. Bardzo cenię sobie pracę w zespołach ze specjalistami z Indii, bo są w swej pracy otrzaskani jak mało kto. Widać,
że można rzucić ich na głęboką wodę i poradzą sobie wszędzie
– ocenia Aneta, specjalista HR/IT w śląskim oddziale IBM.
Wszyscy zwracają uwagę na język, tzw. indglish – intuicyjnie i komunikacyjnie zrozumiały, ale daleki od poprawności. Mnóstwo go
również w krakowskich biurach, gdzie na co dzień wielowymiarowa kultura Indii zderza się z nadwiślańskim monolitem. Mówi się
o Indiach, że to „masala” – mieszanka języków/tradycji/wyznań.
Mozaika narzuconych przez religię zasad i przyzwyczajeń.
Kraków, dla pracującego tu Europejczyka, to po prostu kolejne,
osadzone w podobnych realiach jak rodzinne strony, miasto. Dla
przybysza z Azji pierwsze kłopoty zaczną się od razu, czyli od
tego, co chciałby widzieć na talerzu.
www.whatsupmagazine.pl
Z definicji nie praktykujemy tu, a tym bardziej nie wyróżniamy żadnej z form religijności. Dlatego nie spotkacie u nas ani krzyży na
ścianach, ani hinduskich ołtarzyków, ani modlitw do Allaha czy burek. Szanujemy każdą
odmienność religijną, ale praca to nie miejsce
na pokazywanie innym swych prywatnych
wierzeń czy przekonań.
Adam Suchenek, rzecznik
prasowy polskiego oddziału koncernu Philip Morris
ustawiają się od rana. – Z okolicznych biur i pracowni coworkingowych schodzi się mnóstwo ludzi. A w kolejce obok Szweda
pracującego biurko obok mnie, Polki z innego piętra, spotkałem
raz nawet Sikha. Przyjechał do Krakowa na pięciotygodniowy
kontrakt. W kilka minut opowiedział mi ze śmiechem, że nie znosi
krakowskich zapiekanek – mówi Oskar, jeden z pracujących przy
Lipowej programistów.
Co ciekawe, w centrach usług i oddziałach korporacji w Krakowie
dobrą okazją do spróbowania autentycznej kuchni z rozmaitych
krajów są firmowe spotkania przedświąteczne i kiermasze charytatywne. – Pracownicy własnoręcznie przygotowują potrawy.
Kolega z Indii za każdym razem przynosił coraz to inne indyjskie
specjały – wspomina Katarzyna Chmurzyńska z CH2M.
Koszerne jedzenie lub mięso z uboju halal? W korporacjach na
razie nie słyszy się takich pytań. Ale może i to szybko ulegnie
zmianie?
Punkt pierwszy: jedzenie
– Pochodzę z hinduskiej rodziny i jestem wegetarianinem. Polska
kuchnia nie oferuje zbyt wielu wegetariańskich opcji – ubolewa
Sagar, dla którego jednym z największych problemów było przyzwyczajenie się do lokalnego jedzenia. – W firmowych stołówkach
wciąż sałatki, naleśniki, ryż, panini
Punkt drugi: integracja
i pizza. To jedyne wegetariańskie
Praca
z Hindusami
to
temat
opcje, z których większości zaczyTylu pracowników z różnam mieć już dość – narzeka Sagar.
nych krajów, a przecież każrozgrzewający dyskusje
Sytuacja wygląda zupełnie inaczej,
dy z nich ma swoje święta.
w korporacyjnym światku
gdy biuro znajduje się w centrum
W międzynarodowym gronie
miasta, gdzie na wyciągnięcie ręki
stają się one pretekstem do
Krakowa. Na popularnym
rozlokowana jest cała masa restauczęstych wyjść i wspólnego
niegdyś dyskusyjnym portaracji. – W naszym warszawskim
świętowania. Na piwo w końoddziale przez rok pracował pocu listopada z okazji Święta
lu Goldenline wciąż toczą
chodzący z Indii inżynier mostowy,
Dziękczynienia nie wybierają
się debaty o zderzeniu polktóry przyleciał do nas na kontrakt
się przecież wyłącznie Ameekspacki z Londynu. Sytuacja była
rykanie. Barszcz i opłatek
skich realiów z indyjskim
o tyle komfortowa, że w sąsiedztrafiają nie tylko w ręce środpodejściem
do
pracy
twie naszego biura znajduje się
kowoeuropejskich katolików.
sporo miejsc, do których można
– Na naszym stole znajdzie
wyjść na obiad – wspomina Katarzyna Chmurzyńska z inżyniesię nie tylko czerwony barszcz i pierogi, ale też musaka i curryjnego giganta CH2M, który aktualnie rekrutuje w Krakowie aż
ry – przewiduje Katarzyna Chmurzyńska z CH2M. I dodaje, że
800 nowych pracowników.
w krakowskim biurze firmy pracuje wiele osób z zagranicy, np.
Oczywiście bywa tak, że pracujący w krakowskich biurach Anglicy
z Wielkiej Brytanii czy Portugalii, które pozytywnie zaskoczył
wzdychają za fish&chips, Hiszpanie za serwowanymi wszędzie
komfort pracy z nami i przyjazna atmosfera. Co cenią szczególnie? – Kilka lat temu pracę u nas rozpoczął architekt ze Stanów
i na szybko owocami morza, Egipcjanie za daniami z baraniną.
Tymczasem w korpo rzeczywistości wszystkich potrafi złączyć...
Zjednoczonych. Przyjechał tutaj z żoną i zawsze podkreśla, jak
food truck, np. z hamburgerami czy gorącymi kanapkami. – Food
bardzo ceni sobie polskie przywiązanie do rodziny i tradycji –
trucki przyjeżdżają tu na zmianę z pobliskiego Kazimierza. Bywa,
dodaje Chmurzyńska.
że o godz. 13 kończy się serwowane jedzenie. Tak duży jest popyt
– mówi Paweł z krakowskiego biura Madkom na Zabłociu.
Co ciekawe, niemal wszystkich na Zabłociu godzi... Hindus. Do
samochodu pod tą nazwą, ulokowanego na stałe przy wyjściu
z remontowanej właśnie stacji PKO Kraków Zabłocie, kolejki
temat numeru
– W Krakowie najbardziej zaskoczyła mnie życzliwość, z jaką
zostałem tutaj przyjęty. Polacy są bardzo otwarci i mili. Mimo
tego, że nie mówię po polsku, to ilekroć potrzebuję pomocy,
ludzie zawsze starają się mi pomóc – przyznaje Sagar. – Polacy
są naprawdę bardzo życzliwi – nie ma wątpliwości Amir.
Wspólne obiady, spotkania po pracy, pikniki, wyjścia integracyjne czy przedświąteczne spotkania w biurze kierowane są do
wszystkich pracowników. Wyrwani ze swoich dawnych środowisk
i znajomych ekspaci chętnie z nich korzystają. Pomaga w tym
przysłowiowa polska gościnność, choć w wielu przypadkach dopiero spotkanie przy wspólnym stole uruchamia wstrzymywaną
wcześniej energię poznania się obu stron.
– Poznajemy się lepiej przez jedzenie, wspólne wyjścia, imprezy.
Wiadomo, to kwestia również religii, przyzwyczajeń, zgodności
z tradycją. Czasem bardzo trudno jest wyczuć, co jest ważne, a co
zupełnie nieistotne dla kogoś, kto przyjechał do nas pracować
z bardzo daleka – mówi Kamila, 29-letnia menedżerka pracująca
na kontrakcie dla Google.
Po trzecie: religia & polityka
Mimo że w krakowskich korporacjach z reguły nie spotyka się
przejawów zbyt gorliwej religijności któregoś z wyznań, nie
oznacza to, że kwestia ta zupełnie nie ma znaczenia. W jednym
zespole mogli pracować z sobą: praktykujący wyznawca judaizmu z izraelskiego Beer Szewa, wyznający islam specjalista IT
z nadmorskiego Egiptu koło Aleksandrii, prawosławna Ukrainka
z Donbasu, francuski racjonalista-ateista z okolic Lille, Hindus
-buddysta z Pendżabu oraz katoliczka z Suwalszczyzny.
– Utarło się, że w tej branży w dobrym tonie jest nie poruszać tych
tematów. Nie rozmawia się o tym nie dlatego, że to wstydliwy
temat. Po prostu mamy zbyt wiele pracy i postawionych zadań,
aby wikłać się jeszcze w intelektualne pogawędki o religijnych
obyczajach – słyszymy od jednego z polskich pracowników francuskiego oddziału Cisco. Sam był świadkiem pracy przy jednym
projekcie Ukraińca i Rosjanina, podczas gdy czołgi prorosyjskich
separatystów ostrzeliwały ukraińskie wojska w okolicach Doniecka. Jego zdaniem ani religia, ani polityka nie powinny mieć w tego
rodzaju pracy większego znaczenia. Przyglądający się branży
socjologowie są zdania, że realia globalizującego się świata zakładają brak sporów na tym gruncie, a wręcz złe postrzeganie
zbyt manifestacyjnego wypowiadania się na temat poglądów
politycznych.
5
– U nas np. kwestie religii nie mają żadnego znaczenia, bo z definicji nie praktykujemy tu, a tym bardziej nie wyróżniamy żadnej
z form religijności. Dlatego nie spotkacie u nas ani krzyży na ścianach, ani hinduskich ołtarzyków, ani modlitw do Allaha czy burek.
Szanujemy każdą odmienność religijną, ale praca to nie miejsce
na pokazywanie innym swych prywatnych wierzeń czy przekonań
– deklaruje Adam Suchenek, rzecznik prasowy polskiego oddziału koncernu Philip Morris. Próśb o specjalne traktowanie bądź
poszanowanie religijnych zwyczajów (np. rytualnych modlitw)
krakowskie korporacje nie notują.
Pod koniec grudnia Kraków wyludnia się, choć międzynarodowe
korporacje żyją własnym rytmem. Czas przedświątecznych spotkań mija szybko, lecz jest to doskonały moment do firmowej
integracji w multikulturowym środowisku. – Święta to wspaniała
okazja do poznania innej kultury, tradycji czy religii. Wspólne
świętowanie to także możliwość do lepszego wzajemnego zrozumienia, a tym samym budowania zaufania, tolerancji i szacunku
– mówi Alicja Grymek.
Gdy piszemy ten artykuł, jest jeszcze listopad. Obok nowohuckiej
siedziby Philip Morris zbudowano stację benzynową. Podczas
rozmowy o różnicach międzykulturowych w krakowskich firmach
pracownicy stacji dekorują ją w świąteczne wycinanki...
Karolina Kociołek
fot. Piotr Banasik
Grudzień 2015
6
rozmowa numeru
www.whatsupmagazine.pl
CH2M wkrótce zatrudni w Krakowie dodatkowych 800 pracowników. O tym, co Kraków
może dać amerykańskiej firmie,
a także, co CH2M może zaoferować naszym specjalistom, mówi
Joanna Bensz, Dyrektor Zarządzająca w CH2M w Polsce.
dagmara marcinek: Do tej pory CH2M zatrudniało około
300 osób w całej Polsce, teraz pojawia się informacja o rekrutacji aż 800 pracowników w samym tylko Krakowie. To
duży przeskok.
joanna bensz: Na początku września została podjęta decyzja
o utworzeniu w Krakowie Globalnego Centrum Inżynieryjnego.
Firma od jakiegoś czasu planowała stworzenie jednego globalnego
centrum kompetencji projektowych, połączonego z centrum usług
wspólnych tak, aby większość międzynarodowych projektów
mogła w jakimś zakresie być realizowana z jednego miejsca
na świecie. Do tej pory mieliśmy kilka ośrodków projektowych
na mniejszą skalę – po jednym w Indiach, w Ameryce Południowej
i właśnie w Krakowie. Biuro, które tu powstanie, będzie drugim,
zaraz po Denver, największym oddziałem CH2M na świecie.
Dlaczego akurat Kraków?
Już od 20 lat prowadzimy tutaj działalność wspierając nasze
zagraniczne biura w zakresie projektowania, ale na dużo mniejszą
skalę. Nasi pracownicy biorą udział w projektowaniu obiektów
przemysłowych czy infrastruktury w wielu miejscach na świecie:
Stanach Zjednoczonych, Europie czy Azji. Ta współpraca bardzo
dobrze się sprawdziła.
Wiele firm wskazuje, że istotnym czynnikiem otwierania tutaj
swoich oddziałów jest wykwalifikowana kadra. Mają rację?
Tak, w Krakowie jest kilka uczelni technicznych, co daje dużą
dostępność do kadry inżynierskiej. Ale ten region to też
Rzeszów, Katowice czy Gliwice, bo obecnie dojazdy przestają
fot. materiały prasowe
Amerykański
sen w Krakowie
być problemem. Jednocześnie wielu kandydatów z dużym, np.
dziesięcioletnim doświadczeniem gotowych jest na relokację, bo
Kraków to atrakcyjne miasto, w którym ludzie chcą budować swoją
przyszłość. Dostajemy CV od specjalistów z całej Polski, ale także
wiele aplikacji z innych krajów: Ukrainy czy Hiszpanii. Szukamy
również specjalistów w zakresie finansów i księgowości, IT, HR
oraz zakupów. Kraków to najlepsze miejsce, gdzie projekt na tak
dużą skalę może się sprawdzić. Planujemy zatrudnić tu 800 osób do
końca 2017 roku, ale obserwując trwający właśnie proces rekrutacji,
wygląda na to, że ten pomysł zostanie zrealizowany szybciej…
Brzmi niezwykle optymistycznie, szczególnie, że korporacje
muszą często walczyć o pracowników.
Większość korporacji w zakresie usług wspólnych w Krakowie to
usługi marketingowe, IT, księgowość, finanse - natomiast usługi
projektowe w zakresie infrastruktury i obiektów przemysłowych
są nowością pod względem usług wspólnych. Skupiamy się na
wsparciu wyłącznie wewnętrznych „klientów”, czyli biur CH2M
zagranicą. Dzięki temu nasi pracownicy nawiązują trwałe
relacje w ramach firmy, w tej samej kulturze organizacyjnej,
ucząc się wzajemnie od siebie, spotykając w ramach tych samych
globalnych inicjatyw jak np. wewnętrzne grupy pracownicze
wspierające rozwój kariery. A jednocześnie polscy specjaliści,
rozmowa numeru
Grudzień 2015
zarówno w centrum usług wspólnych, jak i inżynierowie, bardzo
sobie cenią pracę w ramach korporacji dających szerokie
możliwości rozwoju. Nawet globalnie mamy unikalne podejście
do dzielenia się pracą na całym świecie, choć już teraz dużo firm
inżynieryjnych patrzy na ten obszar jako przyszłość realizacji
inwestycji, wiele z nich prowadzi offshoring swoich projektów, ale
najczęściej do Azji czy Ameryki Południowej. Naszą konkurencją
lokalną pod względem pracowników są więc nie tylko duże
korporacje, ale wszystkie, nawet małe, firmy projektowe.
Dlaczego więc lepiej projektować w korporacji?
Globalna korporacja daje pracownikom możliwości pracy
nad międzynarodowymi projektami na niemal każdym etapie
realizacji inwestycji. Nasi pracownicy biorą udział w największych,
nowoczesnych projektach, o większym stopniu złożoności niż
prowadzone obecnie w Polsce.
CH2M zajmuje się projektowaniem i zarządzaniem realizacją
dużych i ciekawych inwestycji: nowych linii kolejowych, autostrad,
obiektów przemysłowych. Jesteśmy przy takich projektach
jak rozbudowa Kanału Panamskiego, byliśmy zaangażowani
w zarządzanie programem budowy miasteczka olimpijskiego
w Londynie. Oprócz nowoczesnych obiektów przemysłowych
projektujemy też całe miasta od początku – byliśmy np. project
managerem przy tworzeniu Masdar City w Zjednoczonych
Emiratach Arabskich, czyli pierwszego w pełni ekologicznego
miasta na świecie.
Duże wyzwania kuszą kandydatów…
Tak i dlatego szukamy ludzi otwartych na wiedzę i naukę,
gotowych pracować w różnych sektorach, z różnymi krajami, ale
też w różnych strefach językowych, czasowych i kulturowych. Nasi
7
inżynierowie, ale też specjaliści do spraw finansów i księgowości,
niezwykle efektywnym menedżerem. Jej wizerunek jest na pewno
będąc częścią międzynarodowych zespołów projektowych, mają
inspiracją dla wielu kobiet w firmie i nie tylko. Patrząc również
również możliwość krótszych i dłuższych wyjazdów. Pracując
na całą naszą strukturę menedżerską w Polsce, mamy bardzo
w projektach realizowanych w różnych częściach świata, uczą
wyrównany gender balance.
się również innych standardów projektowania. Doświadczenie
Czyli równość to jedna z wartości, które przyświecają CH2M?
zdobyte na projektach realizowanych w USA, Wielkiej Brytanii
Jesteśmy amerykańską firmą,
czy Azji owocuje potem na
stosujemy więc amerykański styl
polskim rynku przy realizacji
planujemy zatrudnić w Krazarządzania, który przyciąga młodych
projektów lokalnych.
ludzi w Polsce. Jest on bardzo
kowie 800 osób do końca
przejrzysty i uregulowany. Stawia
Wydaje się, że inżynier to
2017
roku,
ale
obserwując
na etykę, równość w traktowaniu
męski zawód. Natomiast
w waszym filmie promopracowników, możliwość budowania
trwający właśnie proces recyjnym kobiety w kaskach
ścieżki kariery. Staramy się
krutacji, wygląda na to, że
nadzorują wykonanie proczerpać od pracowników pomysły
oraz informować na bieżąco
jektów…
ten pomysł zostanie zrealio podejmowanych decyzjach
W CH2M w Polsce struktura
zowany szybciej…
zatrudnienia wynosi mniej
i angażować w inicjatywy z zakresu
więcej 50/50. Jeszcze niedawno
społecznej odpowiedzialności
była u nas duża tendencja wśród kobiet do wybierania kierunków
biznesu. Planujemy też zaangażowanie naszych pracowników
humanistycznych. Jest to bardzo częsty trend w Wielkiej
np. w zaprojektowanie niektórych elementów wystroju nowej,
Brytanii i za oceanem. My w ramach naszych globalnych działań
krakowskiej siedziby.
staramy się pokazywać kobietom, jak wygląda życie inżyniera,
Która powstanie...?
i zachęcamy, by wybierały studia inżynieryjne.
W centrum miasta, tuż przy Wiśle, z widokiem na Wawel,
a przede wszystkim łatwym dojazdem dla pracowników
Komisja Europejska alarmowała niedawno, że kobiety zarabiają o 16,3 proc. mniej niż mężczyźni. Głównie dlatego, że
i klientów. Wnętrze nowego budynku, do którego planujemy
rzadziej obejmują stanowiska kierownicze. Tymczasem to
wprowadzić się we wrześniu 2016 roku, będzie wykończone
pani jest Dyrektor Zarządzającą CH2M w Polsce, CEO całego
według naszych standardów. Potrzebujemy bardzo elastycznego
CH2M jest również kobieta – Jacqueline Hinman.
biura, z odpowiednio dostosowanymi open space’ami,
collaborative workspace’ami czy przestrzeniami, w których
W Polsce problem ten jest generalnie mniejszy niż w innych
krajach. Kobiet w biznesie jest tutaj więcej niż w np. Niemczech
będziemy tworzyć zespoły projektowe. Nowa siedziba oraz tak
szybki wzrost zatrudnienia to także wyzwanie dla firmy. Do tej
czy Szwajcarii. Ale faktycznie, jesteśmy ciekawym przykładem
w tym sektorze: nasza CEO jest jedyną kobietą-szefem firmy
pory nasi pracownicy oceniali CH2M bardzo dobrze na forach
inżynierskiej, która znajduje się w rankingu Fortune 500
internetowych. Chcemy więc intensywnie rosnąć, nie zatracając
przy tym wypracowanej już wysokiej kultury pracy i przyjaznej
uwzględniającym 500 największych firm w USA i jednocześnie
atmosfery pracy.
rozmawiała: Dagmara Marcinek
reklama
8
prezentacja
www.whatsupmagazine.pl
smog
Na froncie walki ze smogiem
Kraków wdraża nową strategię.
Wygaszanie palenisk węglowych
idzie w mieście szybko – czas
teraz na współpracę z gminami
ościennymi, aby przestały zatruwać swego największego sąsiada.
Duszny, klejący, przepełniony wonią chemicznej spalenizny. Krakowski smog buchający zewsząd jesienną i zimową porą. Minęły
lata, zanim mieszkańcy Krakowa zdali sobie sprawę, że gęsta, zawiesista, utrudniająca oddychanie substancja to ten sam rodzaj zanieczyszczeń, jaki od lat dziesiątkuje powietrze zatłoczonych miast
Chin (np. Pekinu czy Harbinu), Meksyku (stolica Mexico City),
Pakistanu (Lahore), Bangladeszu (Dhaka), ale też Nowego Jorku.
Paleniska na starą modłę (tani węgiel, śmieci, poprzemysłowe odpady), spaliny samochodów, bliżej niezidentyfikowane wyziewy.
Plus lawinowy wzrost podróżujących samochodami oraz coraz
gęstsza zabudowa położonego w kotlinie Krakowa – oto główni
winowajcy sytuacji, jaka m.in. w listopadzie tego roku doprowadziła do alarmowej wrzawy, setek medialnych doniesień z frontu,
a nawet masowego wykupu przez mieszkańców maseczek przeciwpyłowych, których w pewnym momencie „zadymy” brakło.
Po pierwsze: inwentaryzacja
Władze Krakowa, które od dawna monitorują problem smogu,
nie tylko w feralne dni w roku, postanowiły działać ze zdwojoną
siłą. Widok (a właściwie brak widoku) na pokryte smogiem miasto
zdopingował prezydenta Jacka Majchrowskiego do rozważenia
nawet najbardziej skrajnych metod walki ze smogiem, czyli znaczącego ograniczenia ruchu samochodowego w centrum miasta.
– To tylko jeden z pomysłów, jaki rozważamy na przyszłość.
Pierwszym celem, jaki sobie postawiliśmy, jest szeroko zakrojona inwentaryzacja zasobu trujących pieców i palenisk w mieście.
Musimy wiedzieć, skąd płyną nad Kraków te zanieczyszczenia
– mówi Witold Śmiałek, nowo powołany doradca prezydenta
miasta ds. walki ze smogiem. Swą działalność rozpoczął od przygotowania harmonogramu działań, które należy wdrożyć, by pozbyć lub przynajmniej znacząco ograniczyć smog w ciągu kilku
najbliższych lat.
fot. materiały prasowe
pokonać
Po drugie: badania
Sensacyjnie w dobie walki o czyste powietrza brzmią dane z 14
Śmiałek informuje, że równolegle z inwentaryzacją prowadzomiejscowości sąsiadujących z Krakowem, w których w ubiegłym
ny jest szereg działań badawczych, które pozwolą w najbliższej
przyszłości na miarodajne określenie rodzaju zanieczyszczeń
roku udało się wymienić zaledwie... jeden piec. Zastąpienie
w powietrzu, ich genezy, składu, potencjalnych możliwości walki
pieców węglowych gazowymi w ościennych gminach powinno
z nimi bądź wpływania na jak najmniejszą emisję. – Pracuje nad
następować znacznie szybciej. Według ustalonego programu
tym sztab naukowców. Ich badania są dla nas niezwykle istotne.
do końca grudnia w samej tylko gminie Liszki powinno zniknąć
Bazując na doświadczeniach innych miast, Kraków chce wytyczyć
296 palenisk węglowych, w Czernichowie 442, w Zabierzowie
własną ścieżkę walki ze smogiem, która nie ograniczy się jedynie
471, w Zielonkach 244, a w gminie Kocmyrzów-Luborzyca 278
do czasowego wstrzymania ruchu kołowego w centrum. Chcemy
pieców. Rekordzistką w liczbie kotłów węglowych jest gmina
problem zdusić w zarodku, a nie reagować na już zaistniałe okoWieliczka (ponad 6 tys.), zaraz potem Skawina (5,8 tys.), później
liczności – tłumaczy Śmiałek.
Zabierzów (prawie 4 tys.).
Kolejnym etapem walki z toksycznym dusicielem jest zakup
nowoczesnego sprzętu do monitorowania jakości powietrza.
Po czwarte: pomysły
W najbliższym czasie Kraków zakupi trzy zaawansowane technologicznie stacje badawcze, których
– Kolejnym naszym działaniem
pomiary będą na bieżąco analizojest Program Ograniczenia Niskiej
współpraca z gminami powane i przetwarzane. ZlokalizoEmisji. Nie zapominamy więc o już
wane zostaną w tych punktach
prowadzonych projektach, ale cały
łożonymi w najbliższym sąmiasta, które dotąd nie posiadały
czas dorzucamy nowe pomysły
siedztwie
Krakowa
ma
być
miarodajnej technologii do pomiai rozwiązania – podkreśla pełnoru zanieczyszczeń. – Problem smomocnik ds. smogu. Jego zdaniem
dla władz miasta jednym
gu to nie tylko centrum Krakowa.
walczącym z toksynami w powiez priorytetów. Według now- trzu wciąż brakuje 100-procentoBardzo ważne są dla nas przedmieścia, którymi często smog
wej pewności o genezie smogu,
szych badań prawie 15 proc.
tak jak niepełne są informacje
„spływa” do wnętrza krakowskiej
zanieczyszczeń wiszących
kotliny, wcześniej wydobywając
o trzecim miejscu Krakowa wśród
nad Krakowem pochodzi
się z palenisk w gminach ościennajbardziej zanieczyszczonych
nych – podkreśla Witold Śmiałek.
miast Europy. – Według jednych
właśnie stamtąd
badań jesteśmy w samym czubie,
zaraz za dwoma trucicielami z BułPo trzecie: współpraca
garii, według innych daleko w drugiej dziesiątce. Na pewno nie
I właśnie współpraca z gminami położonymi w najbliższym sąjest to problem tylko Krakowa, ale i wielu miast Europy i świata.
Jedno jest pewne: walka ze smogiem to w tym momencie jedno
siedztwie Krakowa ma być dla walczącego ze smogiem sztabu
prezydenta miasta jednym z priorytetów. Tym bardziej, że wez najważniejszych wyzwań, z jakimi będzie się zmierzyć nasze
dług nowszych badań prawie 15 proc. zanieczyszczeń wiszących
miasto w najbliższych latach – konkluduje Śmiałek.
w chłodne dni nad miastem pochodzi właśnie stamtąd. Do jak
Dawid Hajok
najszybszego wygaszenia jest tam aż 41 tys. pieców węglowych
(w Krakowie „zaledwie” 24 tys., z czego co roku znika nawet dwa
i pół tysiąca).
HR
Grudzień 2015
9
hr pod lupą testu
8–10
tys. zł
Wynagrodzenie
za polecenie
Co każdego ranka motywuje tysiące pracowników do opuszczenia ciepłych łóżek i pomaszerowania w kierunku biur? Kasa.
A co sprawi, że mimochodem szepną kilku znajomym o tym,
jakie fajne biurka mają w swojej firmie? Dodatkowa kasa.
Anka znalazła pracę w firmie z sektora BPO, bo poleciła ją Kasia,
która pracuje tam już od dwóch lat. Tomek dzięki rekomendacji
Rafała dostał dobrze płatną posadę w jednej z najlepszych firm
IT, mającej swoją placówkę w Krakowie. Kolesiostwo? Nie. Tak
działają systemy rekomendacji pracowników.
Kasia i Rafał za polecenie swoich znajomych otrzymali dodatkowe
wynagrodzenie, a Anka i Tomek znaleźli nowe posady w firmach,
o których informacje zaczerpnęli z pierwszej ręki. Wiadomo,
że każde ogłoszenie o pracę wygląda podobnie: przyjazna
atmosfera, młode i kreatywne środowisko pracy, możliwość
awansu, dobre zarobki, a do tego Multisport w pakiecie.
W praktyce wygląda to jednak różnie. Obowiązki odbiegają
od tych, które zawarte były w ogłoszeniu, a nowi koledzy wcale
nie są tacy fajni jak zapewniała pani z HR-u. Dlatego warto
zasięgnąć języka u tych, którzy znają daną firmę od podszewki –
najlepiej wśród znajomych.
– Systemy rekomendacji pracowników są obecnie jednym
z głównych źródeł poszukiwania kandydatów. Potencjalni
pracownicy to osoby polecane przez ludzi, którzy już pracują
w danej organizacji i znają jej kulturę pracy – wyjaśnia Marcin
Sojka z Advisory Group TEST Human Resources.
Kandydat z polecenia ma nie tylko odpowiednie kwalifikacje, ale
też pasuje do kultury organizacyjnej firmy. Pracownik polecający
dobrze wie, jakich osób poszukuje jego firma i kto będzie pasował
do danego zespołu. A to duże udogodnienie dla pracodawcy.
Firma zyskuje w ten sposób nowego pracownika, a jednocześnie
można otrzymać
za polecenie osoby na stanowisko
menedżerskie
oszczędza czas i pieniądze, które w innym przypadku musiałaby
zainwestować w poszukiwanie odpowiedniego kandydata.
– Co więcej, osoba, która trafia do firmy dzięki rekomendacji
znajomego, stara się jak najlepiej wykonywać swoją pracę. Ważny
jest tutaj aspekt psychologiczny i lojalność wobec polecającej
osoby, której nowy pracownik nie chce zawieść – dodaje Marcin
Sojka.
Podczas tradycyjnej rekrutacji na sukcesie zależy tylko jednej
osobie – kandydatowi. System rekomendacji pracowników
sprawia, że w proces rekrutacji angażuje się więcej osób –
zarówno ta która jest polecana, jak i polecająca. W końcu korzyści
się obustronne.
Znalezienie dobrze płatnej pracy w przyjaznym środowisku jest
zawsze w cenie. A na jakie korzyści może liczyć osoba polecająca?
Finansowe oczywiście. I to wcale niemałe. Szerokim echem odbiła
się kampania firmy Luxoft, która za polecenie wykwalifikowanych
specjalistów IT oferowała aż... 20 tys. zł. Szaleństwo? Nie do końca.
–Tzw. referale to jeden z najskuteczniejszych sposobów
pozyskiwania pracowników, dlatego żadna firma nie może sobie
dzisiaj pozwolić na ich brak. Poza tym to dodatkowa motywacja
dla pracowników i dobry PR dla firmy – tłumaczy Sojka.
Trudno się z tym nie zgodzić. Kampania Luxoftu zdecydowanie
przysporzyła im zainteresowania i rozbudziła wyobraźnię
Cisco otwiera
COB/SOC
Nowe Security Operations Center (Centrum
Bezpieczeństwa Operacji) rozpocznie wkrótce działalność w Cisco Global Services Center
w Krakowie.
To trzecie tego typu centrum w świecie, po USA
i Japonii. Zatrudnieni w nim specjaliści zajmą
się walką z cyberatakami oraz 24-godzinnym
monitoringiem potencjalnych zagrożeń. – Wraz
z otwarciem SOC chcemy stworzyć interesujące możliwości kariery dla inżynierów bezpieczeństwa, analityków oraz badaczy. Zarówno
świeżych absolwentów, jak i doświadczonych
ekspertów w regionie – mówi Gaweł Mikołajczyk z krakowskiego Cisco Security Operations
Center w Krakowie. Centrum Bezpieczeństwa
Operacji ulokowane zostanie na terenie krakowskiego kampusu Cisco.
niejednego potencjalnego pracownika. W końcu jeśli
za rekomendację znajomego można zgarnąć 20 tys. zł na wakacje
życia, to... miesięczna pensja pewnie też okaże się całkiem niezła.
Kilkadziesiąt tys. zł to jednak wyjątek i sprytne zagranie
marketingowe Luxoftu. Stawki za polecenie pracowników
są zróżnicowane. Zależą zarówno od stanowiska, jak i od konkretnej
firmy czy sektora usług. Najlepiej płacą w bankowości i IT. Ile?
Za rekomendację specjalisty (1–2 lata doświadczenia) z językiem
angielskim można zgarnąć od jednego do dwóch tys. zł brutto.
Wraz z doświadczeniem lub cenionymi umiejętnościami
stawka rośnie. Rekomendacja osoby na stanowisko seniorskie
(z doświadczeniem powyżej 4 lat) lub specjalisty z dodatkowym
językiem obcym (francuskim lub niemieckim) to bonifikata od
2 do 4 tys. zł. Jednak największą premię można otrzymać za
polecenie osoby na stanowisko menedżerskie. Zwykle 8–10 tys.
zł.
– Znalezienie wysokiej klasy specjalistów na tak konkurencyjnym
rynku, jakim jest Kraków, jest na wagę złota. Nie sposób ograniczać
się tylko do jednej formy rekrutacji, a systemy rekomendacji
to dodatkowe źródło poszukiwań nowych pracowników, które
opłaca się zarówno firmie, pracownikowi, jak i kandydatowi –
kończy Marcin Sojka.
Karolina Kociołek
Marcin Sojka – Business Development
Manager z Advisory Group TEST Human
Resources
„What’s Up
Magazine” na
Career EXPO
23 listopada w Centrum Kongresowym ICE
Kraków pojawiły najważniejsze firmy z sektora: inżynierii, IT, finansów, sprzedaży, BPO/
/SSC, FMCG, marketingu, logistyki, konsultingu i obsługi klienta. Wszystko w ramach
kolejnej edycji Career EXPO.
Korporacje prześcigały się w pomysłach, by
zwabić do siebie potencjalnych kandydatów:
Capgemini przyciągał zapachem świeżej mięty,
CH2M kusił czerwonymi jabłkami, a lowcosttravelgroup opaskami ułatwiającymi zasypianie w podróży. Największym jednak atutem
targów był bezpośredni dostęp do rekruterów,
którzy opowiadali o warunkach pracy w firmie,
aktualnych ofertach, a także przeprowadzali
wstępne rozmowy kwalifikacyjne. Uczestnicy
mieli także okazję do wzięcia udziału w debatach, prelekcjach i szkoleniach. Prezesi firm
Motorola, Delphi czy Plus, czerpiąc z własnego
doświadczenia, tłumaczyli, „jak sprawić, żeby
niemożliwe stało się możliwe”. Specjaliści z poszczególnych branż debatowali, jak osiągnąć
zawodowy sukces. Nie zabrakło też szkoleń
z coachingu, wywierania wpływu na ludzi i planowania kariery. Dużą popularnością cieszyła się
Strefa Merytoryki, w której każdy chętny mógł
skonsultować swoje CV. Eksperci od HR podpowiadali na co zwrócić uwagę, by zgłoszenie
nie przepadło w morzu innych aplikacji. Kolejne
Career EXPO już za rok.
Globalna
logika w KRK
100 pracowników zatrudni w Krakowie GlobalLogic, międzynarodowa firma outsourcingowa specjalizująca się w usługach związanych z rozwojem produktu.
Nowo otwarte centrum inżynieryjne w Krakowie jest pierwszą placówką GlobalLogic w Polsce. Plany firmy do końca tego roku zakładają,
że zatrudnienie znajdzie tam 50 osób, kolejne
50 przejdzie rekrutację w pierwszym półroczu 2016. – GlobalLogic jest zainteresowany
polskim rynkiem, w związku z tym planujemy
znacząco zwiększyć obecność firmy również
w innych miastach w ciągu najbliższego roku
– zapowiedział Vlad Tkaczuk, przedstawiciel
firmy na Polskę. Nowe centrum inżynieryjne
w Krakowie będzie wspierać klientów firmy
w Małopolsce. Centrala GlobalLogic znajduje
się w Dolinie Krzemowej w Kalifornii i zatrudnia
ponad 9 tysięcy pracowników na całym świecie.
Firma obecna jest m.in.: w Argentynie, Niemczech, Izraelu, Indiach, Wielkiej Brytanii oraz
na Słowacji.
10
przedstawiamy
www.whatsupmagazine.pl
inwestycje
fot. Juliusz Sokołowski
Kato
Katowice skutecznie biją się o najlepszych specjalistów IT. I jako stolica Górnego Śląska pną region
coraz wyżej w rankingach atrakcyjności dla inwestorów. Jak zatem pracuje się w Katowicach?
Czarne jak węgiel ściany, diamentowy połysk szkła, intensywnie zielona trawa, monumentalne, kubistyczne kształty. Obok
ogromna, prostokątna, ceglana bryła obsadzona niskimi drzewami i otoczona fontannami. Rozrzucone po wrzosowo-srebrnej
łące wysokie górnicze szyby, wielkie kontenery z mlecznego szkła,
zaadaptowane na nowe funkcje kopalniane budynki. Tak prezenżalne pozycje. Wraz z Katowicami na jej sukces składa się 13
tuje się trójca najbardziej spektakularnych obiektów w centrum
sąsiadujących z sobą miast: Bytom, Chorzów, Dąbrowa Górnicza,
współczesnych Katowic: Międzynarodowe Centrum KonferencyjGliwice, Jaworzno, Mysłowice, Piekary Śląskie, Ruda Śląska, Siene, siedziba Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia
mianowice Śląskie, Sosnowiec, Świętochłowice, Tychy, Zabrze.
(NOSPR) oraz kompleks budynków siedziby Muzeum Śląskiego.
I choć centra usług instalują się w różnych punktach Górnego
Te imponujące budowle wzniesiono w ostatnich latach na poŚląska, ich główne skupisko jest właśnie w Katowicach.
stindustrialnych terenach kopalni Katowice. W samym centrum
Katowice stoją branżą IT. Inwazję inwestorów miasto przeżyło
miasta. Jeszcze chwila i z panoramy reprezentacyjnego centrum
w 2014 roku. Wówczas IBM wybrał je na siedzibę swego nowego
300-tysięcznej stolicy Górnego Śląska zniknie ostatnia pokraka –
Centrum Dostarczania Usług, w którym zatrudnił dwa tysiące
szkielet rozbieranego właśnie 18-piętrowego wieżowca z czasów
pracowników. Aktualnie w sektorze IT aglomeracji katowickiej
PRL. Co powstanie na jego miejscu? To okaże się w najbliższym
pracuje ponad 15 tys. osób, a łącznie na Górnym Śląsku ulokowaczasie. Władze Katowic, wraz z właścicielem terenu firmą TDJ
no ponad 60 centrów usług. Dominują firmy z USA i Polski, ale
Real Estate zapewniają, że będzie to kolejna z nowych ikon miamocno inwestują tu też korporacje z Wielkiej Brytanii, Francji, Hosta. Taka, jakie ma być serce Górnego
landii, Niemiec,
Szwecji, FinlanŚląska: nowoczesna, przestrzenna, zazatrudnieni w centrach usług
awansowana technologicznie.
dii, Indii i Kanady.
Specyfika tutejmieszkańcy Górnego Śląska mają
szego outsourprzed sobą ciekawą perspektywę:
Nowa twarz miasta
cingu to główGoszcząc dziś w centrum Katowic,
nie SSC, a dalej
wysokie, jak na Polskę, zarobki
centra: usług IT
od razu dostrzeżemy, jak wiele kwartaprzy bardzo konkurencyjnych
(ITO), kontaktu
łów miasta zostało od podstaw zmoderz klientem (connizowanych (np. Rynek czy prowadząca
kosztach utrzymania
do niego od Spodka część alei Korfantact centers), batego), przebudowanych (nowy dworzec
dawczo-rozwojoi Galeria Katowicka) lub właśnie budowanych od nowa (rejon
we (R&D) i dopiero na końcu outsourcingu usług biznesowych
(BPO). Najwięksi pracodawcy to m.in.: IBM, Capgemini, Orange,
dworca PKS). Zupełnie nowe, estetycznie i mądrze projektowane
Future Processing, ING Services, ISTA.
obszary rewitalizowanego miasta to efekt obranej przez Katowice
strategii. W jej myśl szeroko rozumiane centrum (tereny dawnej
kopalni oraz kamieniczna tkanka w centrum miasta) mają stać
Miejsce na zmiany
się jednym organizmem nowoczesnego, funkcjonalnego miasta,
które raz na zawsze zerwie z stereotypem górniczego blokowiska
Jak wygląda rynek biurowy w Katowicach? Największe inwestycje
z kominami w tle.
to Green Park I–III (24 tys. m kw.), Centrum Biurowe FrancuNowe Katowice przyciągają więc inwestorów. I choć w wyścigu
ska A i B (21,6 tys. m kw.), Katowice Business Point (17,5 tys. m
o centra usług wyraźnie ustępują Krakowowi, Wrocławiowi czy
kw.), Kompleks Biurowy Opolska 22 A–F (16,4 tys. m kw.) oraz
Warszawie, jako element aglomeracji dźwigają się już na zauwaChorzowska 50 (15,5 tys. m kw.) oraz nowsze: A4 Business Park
II, Brynów Center I, GPP Business Park II & III, Silesia Business
Park I & II oraz Silesia Star I. Władze miasta nie kryją, że mają
apetyt na coraz większą obecność rozmaitych centrów usług
i zamierzają przeznaczać pod nowe biurowce kolejne kwartały
miasta. A wolnych terenów w samych Katowicach i okolicznych
miastach nie brakuje. Atutem Górnego Śląska jest multum terenów po dawnych, częściowo wygaszonych zakładach przemysłowych i kopalniach, co sprawia, że już kilka lat temu w ocenie
inwestorów wygrywały z Krakowem pod względem dostępności
nowych obszarów pod inwestycje.
– W Katowicach nie czujemy dominacji Krakowa w tym sektorze.
Na całym południu Polski działa efekt synergii. Owszem, Kraków
skupił jak na razie najwięcej firm sektora BPO/SSC/IT, ale pas
inwestycji przez aglomerację śląską aż po Wrocław jest imponujący – ocenia Mateusz Skowroński, naczelnik wydziału obsługi
inwestorów strategicznych katowickiego urzędu miasta. Jego
zdaniem dodatkową zaletą miasta jest obecność w okolicy blisko
30 wyższych uczelni, głównie o profilu technicznym. Dodatkowo,
zatrudnieni w centrach usług mieszkańcy Górnego Śląska mają
przed sobą ciekawą perspektywę: wysokie, jak na Polskę, zarobki
przy bardzo konkurencyjnych kosztach utrzymania.
Synergia czy konkurencja?
Katowice przeżywają boom, jeśli chodzi o nowe miejsca pracy, nie tylko dzięki znakomitemu usytuowaniu geograficznemu
(dwie międzynarodowe autostrady, lotnisko, węzły kolejowe),
ale i dzięki działaniom w ramach Katowickiej Specjalnej Strefy
Ekonomicznej, która pozwala inwestorom korzystać ze zwolnień
podatkowych nawet do 40 proc. Co ciekawe, wraz z kolejnymi
inwestycjami i gruntowną przebudową miasta w nowoczesny
organizm, zmienia się też kulturalno-rozrywkowe oblicze Katowic. W ostatnich latach w mieście pojawiło się sporo smacznej i oryginalnej gastronomii, ciekawych klubów (rejon m.in.
Francuskiej, Mariackiej), galerii, muzeów. – Choć miasto nie jest
jeszcze skrojone w 100 proc. na ludzką skalę, niewątpliwie posiada ogromny kapitał ludzki, który warto wykorzystać – uważa
Jarosław Makowski, śląski samorządowiec, dyrektor programowy
Miasto Think Tank, zajmujący się m.in. zagadnieniami rozwoju
śląskich miast.
W przeszłości szeroko dyskutowaną koncepcją był pomysł rozszerzonej o Jaworzno, Trzebinię, Chrzanów i Kraków wielkiej
aglomeracji południowej Polski, tzw. Krakowic. Planowano nawet
wspólne lotnisko (zamiast Balic/Pyrzowic) w okolicach Balina
(jest tam teraz węzeł zatłoczonej, ciasnej, wciąż remontowanej
i horrendalnie drogiej autostrady A4 Kraków-Katowice). Czy teraz, wraz z coraz większymi skutecznością obu miast w ściąganiu
na południe kraju nowych inwestycji, doczekamy się „Krakowic”
z prawdziwego zdarzenia? Odpowiedź na to pytanie poznamy
pewnie w okolicach roku 2030. Do tego czasu zarówno śląska, jak
i krakowska aglomeracja mają uporać się ze wszystkimi zaplanowanymi inwestycjami. Ale już teraz widać, że synergia to jedno,
a konkurencyjność to drugie. Otwarte kosztem kilkuset milionów
Międzynarodowe Centrum Konferencyjne obok Spodka na starcie
przegrało wyścig z ICE Kraków pod Wawelem...
Rafał Romanowski
reklama
KONCERTY DISNEYA
Jacek Majchrowski
Prezydent Miasta Krakowa
zaprasza
FILM Z MUZYKĄ
NA ŻYWO
5 LUTEGO 2016
GODZ. 18.00
TAURON ARENA
KRAKÓW
więc ej inform a c ji n a :
www.fmf.f m
©2015 Disney
B I L E T Y D O N A B Y C I A W P U N K TA C H I N F O K R A KÓ W:
( U L . Ś W. J A N A 2 , PA W I L O N W Y S P I A Ń S K I E G O P L . W S Z Y S T K I C H Ś W I Ę T Y C H 2 , C O R T U L . P O W I Ś L E 1 1 )
O R A Z N A W W W. E V E N T I M . P L
ORG A NIZATO R ZY:
WYDARZEN I E Z A P O WI A DA J ĄCE FEST I WA L M U Z Y KI FI LM O W E J W K R A KO W IE 2 0 1 6
12
przedstawiamy
www.whatsupmagazine.pl
Na stoku
z ciasteczkiem
Snowcookie będzie twoim przyjacielem, gdy
stawiać będziesz pierwsze kroki na nartach
lub wybierzesz się na nieznany stok, zwróci też
uwagę, kiedy będziesz zmęczony czy podpowie jaką pozycję powinieneś przyjąć. Cudeńko
przyczepisz do nart i w drogę. W sprzedaży już
od przyszłego roku: produkt finalistów konkursu Intela „Make It Wearable”.
– Idea produktu jest prosta: lepsze, bezpieczniejsze
i bardziej uspołecznione narciarstwo – deklaruje
Marcin Kawalski, założyciel startupu. To właśnie
ten cel przyświecał twórcom, gdy konstruowali
swoje urządzenie. Ich Snowcookie to małe
nadajniki mocowane do nart, przypominające
ciasteczka bądź płatki śniegu, które w połączeniu
ze smartfonem wyposażonym w słuchawki stają
się elektronicznym instruktorem jazdy.
Aż 40 proc. wypadków na stokach powstaje
w wyniku zmęczenia narciarzy, a kolejne 20
proc. jest efektem zachowań wykraczających
poza ich umiejętności techniczne. Śnieżne
ciasteczka dadzą więc znać, że czas odpocząć,
Snowcookie
małe nadajniki
mocowane do nart,
które w połączeniu
ze smartfonem
wyposażonym
w słuchawki stają
się elektronicznym
instruktorem jazdy
gdy wyczują drżenie mięśni czy spowolnione reakcje. Dzięki
GPS-owi zaalarmują, gdy będziesz wjeżdżać na trasę, która
być może przerasta jeszcze twoje umiejętności. Monitorując
rozstawienie nart, stopień i kąt nacisku lub pochylenie
ciała, podpowiedzą, co robić, by poprawić technikę zjazdów.
Oczywiście, jak wszystkie sportowe aplikacje, Snowcookie
posiada funkcje społecznościowe, pozwalającą dzielić się
swoimi wynikami ze znajomymi. Wskaźniki, którymi się
posługuje, porównują nie tylko prędkość i długość zjazdu,
ale i jego jakość.
Funkcji Snowcookie jest mnóstwo, więc aż trudno uwierzyć, że
mieszczą się w tak małym przedmiocie. Wszystko to możliwe
jest jednak za sprawą przemyślanego nadzienia ciasteczka,
m.in.: akcelerometrów, żyroskopów, magnetometrów, GPS
i czujników temperatury, ale przede wszystkim platformy
Intel Edison – komputera z dwurdzeniowym procesorem
o wielkości znaczka pocztowego przygotowanego specjalnie
dla sprzętu wearable.
Wykorzystując ten procesor, Snowcookie w 2014 roku
wzięło udział w konkursie organizowanym przez firmę Intel
„Make It Wearable”, w którym udało mu się znaleźć w gronie
dziesięciu finalistów. W nagrodę, oprócz 50 tysięcy dolarów,
jego twórcy zostali objęci opieką mentorów, m.in. Guya
Kawasakiego, doradcy Google i Apple, czy Steve’a Blanka –
startupowego specjalisty z Doliny Krzemowej w USA.
Jednak sami twórcy startupu są również ekspertami
w swoich dziedzinach. Marcin Kawalski jest doktorem, który
uczestniczył w programach rozwoju prowadzonych w NASA
i ESA. – Przez cztery lata prowadziłem badania naukowe
nad fizjologią snu, a narciarstwo jest moją pasją. Wreszcie
udało mi się połączyć te dwa zainteresowania w jednym
produkcie – wyjaśnia.
W gronie twórców urządzenia znaleźli się
także Zbigniew Nawrat, pionier robotyki
medycznej i twórca pierwszego w Europie
robota kardiochirurgicznego, oraz Piotr Łukasik,
specjalista od wirtualnej rzeczywistości. Chociaż
każdy z nich lubi zimowe sporty, do pracy nad
produktem zaangażowali profesjonalnych
instruktorów narciarstwa.
– Nie jestem pewien, czy Snowcookie zastąpi
prawdziwego instruktora, ale na pewno przyda się
zarówno początkującym, jak i zaawansowanym
narciarzom. Tym pierwszym podpowie, jak
jeździć bezpiecznie i nie popełniać błędów,
tym drugim, dzięki specjalnym algorytmom,
przygotuje ćwiczenia doskonalące styl – mówi
Krzysztof Machaj, Skiing Developement Officer
w Snowcookie, uczący narciarstwa od szesnastu
lat w krakowskiej firmie Lider.
Na początku 2016 roku produkt pojawi się na
Kickstarterze, a cena za dwa nadajniki i aplikację
będzie się wahać w granicach 200–300 euro.
Firma intensywnie pracuje nad udoskonaleniem
produktu. Obecnym wzywanie jest uczynienie
przypinanego do nart ciasteczka jeszcze
mniejszym! Są też plany nad zintegrowaniem
urządzeń z goglami z wyświetlaczami HUD.
– Po nartach przyjdzie czas na monitorowanie
i poprawianie jakości uprawiania innych sportów
– zapowiada Krzysztof Machaj.
Dagmara Marcinek
Nowe szaty
króla
Rok 1890. W Zakopanem pojawia się Stanisław Witkiewicz,
późniejszy twórca tzw. stylu zakopiańskiego w budownictwie,
zmieniającego tradycyjną góralską chałupę w okazałą willę.
Ale bynajmniej nie taką, jakie na Pardałówce wznoszą późniejsi
podhalańscy deweloperzy. Bardzo stylową, kunsztownie zdobioną
zgodnie z tradycją i otoczeniem. Styl zakopiański, co dziś wielu
zaskoczy, powstał pierwotnie z pobudek narodowych. Witkiewicz
miał dobry timing, gdyż właśnie wtedy wybuchła szalona moda
na Zakopane. Kuracjusze, turyści, elita z całej Polski wynajmowali
góralskie izby, a nawet całe chałupy, i zaczęło robić się ciasno.
Kształt wznoszonych w tamtym czasie domów odnosił się
do lokalnych inspiracji.
Witkiewicz bardzo szybko wyznaczył charakterystyczne elementy
zakopiańskiego stylu: wysokie podmurówki, sporo załomów,
uskoków i ryzalitów, ozdobne tarasy, ganki, wystawki i wyglądy,
fot. materiały prasowe
Każda dekada zakopiańskiej
turystyki miała swój wspólny
mianownik: wszyscy musieli
pojawić się w Domu Turysty.
Dziś w tym samym miejscu rozkwitł ARIES Hotel & SPA. Gruntowna renowacja tego miejsca
nie tylko nie zatraciła ducha
legendarnej placówki, ale podkreśla najlepsze tradycje zakopiańskiego wzornictwa.
leluja
pazdury na zakończeniach daszków, koronkę wzdłuż kalenicy czy
zdobienia w kształty rysiów, psów i słoneczek.
Ale styl zakopiański nie pojawiał się wyłącznie w budownictwie
– zgodnie z nim tworzono również meble, sprzęty gospodarcze,
ubiory, wyroby z porcelany, instrumenty muzyczne. Współczesne
wzornictwo w tym stylu wciąż obfituje w staranne wykończenia
i liczne dekoracje rzeźbiarskie. Sporo w nim takich motywów jak
krzyżyki czy sześcioramienne gwiazdy oraz motywów roślinnych
tatrzańskiej i podhalańskiej przyrody – lelui, maków, paproci, limb.
to góralska nazwa
lilii. Czasem używana
też dla pełnika, który
nazywany również
górską różą. Leluja to
częsty motyw zdobniczy
w rzeźbie podhalańskiej,
haftach i malarstwie
nieruchomości
13
fot. materiały prasowe
Grudzień 2015
tak odważne łączenie tradycji z nowoczesnością
to zupełnie nowe podejście do góralskiego folkloru i przełom w myśleniu
o wzornictwie Podtatrza
i odrestaurowujący nieruchomości. Wspólnie z Magdaleną
Gessler prowadzi sieć restauracji sygnowanych jej nazwiskiem.
Rok temu właśnie PTTK-owskim Domu Turysty w Zakopanem
otworzył nowoczesny hotel w nowoczesnym duchu Podhala –
ARIES Hotel & Spa.
Za regionalne tradycje stylu zakopiańskiego w architekturze
Domu Turysty odpowiadali wybitni polscy projektanci – Tadeusz
Brzoza i Zbigniew Kupiec – którzy przełożyli je na wzornictwo
lat 50. XX wieku. Ich budynek wyróżniał się nie tylko ogromną
powierzchnią spadzistego dachu krytego gontem – swego czasu
największym tego typu w Europie – ale także oryginalnymi
rzeźbami i typowymi zdobieniami. Doskonała baza wypadowa dla
turystów wyruszających w polskie Tatry – Dom Turysty – bardzo
szybko stała się ikoną Zakopanego.
Wnętrza Domu projektowali związani z Podhalem artyści,
m.in. Antoni Kenar i Władysław Hasior czy Antoni Rząsa.
Do dziś w obiekcie można podziwiać ich oryginalne płaskorzeźby
i malowidła, które teraz – w ARIES Hotel & Spa – nabrały
nowoczesnej oprawy. Obecnie swoim poziomem i jakością
wykończenia obiekt dorównuje najbardziej rozchwytywanym
hotelom w Alpach. Aby tego dokonać, potrzebne były złożone
operacje i drogie inwestycje, gdyż bardzo skomplikowana
struktura budynku oraz niestety zły stan techniczny wymagały
olbrzymich nakładów finansowych. Obiekt udało się zaadaptować
do współczesnych wymagań dzięki projektowi Jana Słowika,
architekta z Podhala. Przy okazji nie stracono nic z oryginalnego
charakteru architektury. Oczywiście zgodnej z tradycjami stylu
zakopiańskiego.
Moda na folklor
Współczesna aranżacja wnętrz budynku to efekt
pracy architektów z ORB Studio z Warszawy.
Z wyjątkową dbałością o detal wyeksponowali
elementy podhalańskiego wzornictwa,
wzbogacając je o nowoczesną i elegancką
oprawę. – Góralszczyzna alpejska pięknie się
rozwinęła, tylko nie w Zakopanem. Zależało
nam na tym, aby moda na podhalański folklor
we wzornictwie wróciła tak samo, jak udało
się ją wskrzesić i wypromować w Łowiczu –
tłumaczy Wojciech Niewiński z ORB Studio.
Wszyscy projektanci luksusowego obecnie
obiektu czerpali pełnymi garściami z bogatych
tradycji góralszczyzny. Witkiewicz byłby
z nich dumny. Spodobałyby mu się tożsame
dla wszystkich górskich regionów elementy:
chroniąca budynek od dołu kamienna
podmurówka czy spadzisty dach, umożliwiający
swobodne zsuwanie się śniegu. A w środku
prostota: skóry, tkaniny, grube wełniane
koce. Wystarczyło nadać im współczesnego
wymiaru...
Na przytulny wystrój pokoi ARIES Hotel & Spa
składają się skórzane fotele, miękkie wełniane
dywany, tkane wzorzyste kilimy z geometryczną
i roślinną ornamentyką, ciężkie zasłony, zydle.
Zapożyczeń jest więcej. Na uwagę zasługuje
sposób rozrzeźbienia filarów w skrzydle
restauracyjnym zaczerpnięty z kaplicy
na Jaszczurówce oraz stare kredensy. Nowe
meble zyskały zaś stylizowane, drewniane fronty.
Tak odważne łączenie tradycji z nowoczesnością
to zupełnie nowe podejście do góralskiego
folkloru i przełom w myśleniu o wzornictwie
Podtatrza. Na samym Podhalu tradycje stylu
zakopiańskiego we współczesnym wydaniu
kultywuje i rozwija Jan Karpiel-Bułecka. Projektant wraz
z Marcinem Steindelem (prawnukiem Wincentego Witosa)
prowadzi pracownię architektoniczną Karpiel i Steindel. Zarówno
ich projekty, jak i współczesna aranżacja Domu Turysty projektu
ORB Studio, a także projekt Restauracji Góralska Tradycja przy
Krupówkach dowodzą, że piękne i spójne stylistycznie wzornictwo
Podhala ma szansę stać się konkurencją dla zadbanych alpejskich
miasteczek. To również dowód na to, że moda na sztukę ludową
Zakopanego powraca z nowym impetem.
Dawid Hajok
fot. materiały prasowe
Powrót legendy
Mit Zakopanego z okresu międzywojnia to jedno. Ale pełne
turystów i nowych inicjatyw współczesne Zakopane to jednak
zupełnie inna narracja. Jedno pozostało jednak wciąż takie
samo – magia gór. Dzięki niej Zakopane nadal przyciąga nowych
inwestorów, którzy odmładzają ducha góralskiego folkloru.
Dobrym tego przykładem jest Dom Turysty – legendarne
miejsce w stolicy polskich Tatr. Jego nowym dzierżawcą stał
się Jacek Koźmiński, prezes Platan Group, deweloper budujący
14
nieruchomości
www.whatsupmagazine.pl
Gdy w Krakowie
jest zbyt duszno...
Intensywna zabudowa/rozbudowa/
przebudowa – w ciągu dwóch ostatnich dekad otaczające Kraków miejscowości zmieniają się w rytm tych
słów. Wielu mieszczuchów, którzy
wcześniej nawet nie pomyśleliby
o przeprowadzce na przedmieścia,
przekonuje się po pewnym czasie,
że mieszkanie wśród pól, zagajników, ciągnących się po horyzont
wiejskich domków to interesująca
alternatywa.
Wyczuli to deweloperzy i godzą ogień z wodą. W rzeczywistość
podkrakowskich wsi coraz częściej wkraczają znane z miasta
architektoniczno-budowlane realia: rzędy apartamentowej zabudowy, zamknięte osiedla, klocki niskich bloków, szeregowe domki.
Bywa, że miejscowości wokół Krakowa to niczym nie różniące
się od swych odpowiedników w granicach miasta place budowy.
Tak powstaje wielka aglomeracja, która w przyszłości ma stać się
sypialnią i miejscem relaksu dla przemęczonych mieszkańców
nowoczesnego miasta. Na poważnie dyskutuje się więc np. o doprowadzeniu linii tramwajowych do Zielonek, do których za 10–20
lat może wpełznąć miasto...
Ale dziś dla poszukujących przestrzeni, spokoju czy świeżego
powietrza mieszkańców to nadal wybawienie. Za cenę trzypokojowego mieszkania w centrum Krakowa można kupić/wybudować
spory dom w wiejskiej gminie. W tym numerze zaczynamy nasz
przegląd najciekawszych lokalizacji dla położonego za miastem
domu lub mieszkania. Na pierwszy rzut bierzemy północno-zachodnie okolice Krakowa.
Gmina Michałowice
Dobry wybór – prawie dwie trzecie jej obszaru stanową obszary chronione Parków Krajobrazowych: Dolina Dłubni i Dolinki
Krakowskie. Bliskość natury czyni Michałowice jednym z najbardziej urokliwych miejsc na północ od Krakowa, co przekłada się
na spore zainteresowanie potencjalnych nowych mieszkańców.
Nowe domy i osiedla pociągnęły za sobą rozwój sektora usług publicznych i prywatnych. Na terenie gminy działa ośrodek zdrowia,
biblioteka, centrum kultury, siłownia, kręgielnia oraz liczne restauracje i sklepy. W okolicy znajdziemy również przedszkola oraz
zespoły szkół (w Michałowicach, Raciborowicach i Więcławicach).
Okoliczne miejscowości skupione wokół Michałowic mają niestety jeden mankament – są skomunikowane z Krakowem wąską
„szyją”, wiecznie zapchaną drogą krajową nr 7 łączącą Warszawę
z Krakowem, częstującą kierowców wybojami, dziurami i pofałdowanym asfaltem. Owszem, do Krakowa da się dotrzeć innymi
drogami, ale trzeba je dobrze znać, aby nie zabłądzić. Poza godzinami szczytu samochodem w okolice centrum dojedziemy
w około 20 minut; podróż komunikacją miejską trwa dwa razy
dłużej (podmiejskie autobusy jeżdżą rzadko).
W gminie obowiązuje plan zagospodarowania przestrzennego,
nie grozi nam więc kupowanie kota w worku. Myśląc o działce,
trzeba się przygotować na wydatek rzędu 8–18 tys. zł/ar. Najdroższe grunty są w samych Michałowicach oraz w Masłomiący. Tam
ceny zaczynają się od 12 tys. zł/ar. W Górnej Wsi zapłacimy około
15 tys., a w Kozierowie w granicach 8–11 tys. zł za ar.
Gmina Zielonki
Zielonki – najsłynniejsza bodaj gmina przycupnięta na północ
od Krakowa. Od lat przeżywa budowlany boom, już drugą dekadę jest jednym z najbardziej lubianych adresów zamożniejszych
krakowian. Zaludnienie gminy wzrasta każdego roku – aktualnie
to czwarte miejsce pod względem liczby mieszkańców w powiecie
krakowskim.
Rdzeń gminy to dwie miejscowości: Zielonki i Bibice. Zaletą jest
naprawdę bliskie sąsiedztwo Krakowa. Do Rynku Głównego jest
mniej więcej tak samo daleko jak z nowohuckiego pl. Centralnego.
Do miejscowości w sąsiedztwie Zielonek stosunkowo łatwo dojechać. Kursuje tam kilkanaście linii autobusowych MPK o rozmaitej numeracji (zaczynającej sie na 2), dzięki którym planując
podróż, bez problemu można dostać się np. do pętli Krowodrza
Górka. Nie jeżdżą niestety przesadnie często, a rankiem i popo-
łudniem zdarza się, że utkną w korkach.
W Zielonkach działa kilka szkół i przedszkoli, rodzice nie są więc
zmuszeni dowozić swoich pociech do Krakowa. Nie trzeba też
jechać daleko, by zjeść coś na wysokim poziomie (np. dobrą
pizzę z pieca opalanego drewnem). W Bibicach działa świetna
restauracja włoska En Plato, której zazdrości bibiczanom wielu
mieszkańców Krakowa.
Zielonki to pole do popisu dla deweloperów specjalizujących
się w jednorodzinnym budownictwie mieszkaniowym. Wybierając lokalizację swojego nowego domu, warto pamiętać o tym,
że działki położone w bezpośrednim sąsiedztwie Jurajskich Parków Krajobrazowych i otuliny Ojcowskiego Parku Narodowego
mogą podlegać pewnym ograniczeniom.
Ceny gruntów kształtują się na poziomie 8–26 tys. zł/ar. Rozbieżność jest spora, wszystko zatem zależy od lokalizacji. Najdroższą
i najatrakcyjniejszą częścią gminy jest Marszowiec i tam za ar
zapłacimy około 19–24 tys. zł. Na podobnym poziomie cenowym
są same Zielonki, a za działkę w Węgrzcach i Bibicach trzeba
zapłacić około 18–22 tys./ar. Najtańsze grunty znajdziemy w Dziekanowicach, Owczarach, Brzozówce i w Garliczce – około 8–11
tys. zł/ar.
nieruchomości
Grudzień 2015
Gmina Wielka Wieś
Kolejna gmina na północny-zachód od Krakowa to znów atrakcyjne miejsce dla osób, które chcą zamieszkać w zacisznym pobliżu
miasta. Podróż samochodem do centrum zajmie około 25 minut,
komunikacją miejską – 40 minut.
Obszar Wielkiej Wsi jest jednym z najciekawszych i najbardziej
urokliwych terenów w tak bliskim otoczeniu stolicy Małopolski.
Są miejsca, skąd roztacza się fantastyczny widok na panoramę
starego Krakowa, wzgórza Lasku Wolskiego, Zabierzowa, a przy
dobrej pogodzie nawet na Beskidy i Tatry.
Podobnie jak sąsiadujące Zielonki, gmina leży w otulinie Ojcowskiego Parku Narodowego oraz bezpośrednim sąsiedztwie
Parków Krajobrazowych. Liczne szlaki turystyczne i rowerowe
umożliwiają aktywne spędzenie wolnego czasu. Coś dla siebie
znajdą też amatorzy sportów ekstremalnych,
właśnie tutaj udostępniono bowiem wiele wapiennych skał do wspinaczki.
Gmina posiada aktualny plan zagospodarowania
przestrzennego. Ceny gruntów kształtują się
na poziomie 7–22 tys. zł/ar. Najwięcej zapłacimy
za działkę w popularnych Szycach, Giebułtowie
i Modlnicy, bo około 16–22 tys. zł/ar. W samej
Wielkiej Wsi cena za ar to 16–22 tys. zł. Najtaniej
– o dziwo – będzie w malowniczo położonych
Będkowicach, Wierzchowie czy Bęble. Tam za ar
gruntu zapłacimy 8–10 tys. zł.
Gmina Zabierzów
W ciągu dekady biurowe miasteczko Kraków
Business Park sprawiło, że Zabierzów zyskał
15
miano biznesowego zaplecza stolicy Małopolski. Swoją siedzibę
ma tutaj sporo zagranicznych firm zatrudniających kilka tysięcy
osób. Obok biurowego centrum wizytówką Zabierzowa jest...
krakowskie lotnisko. Drugi co do wielkości port lotniczy w Polsce – Kraków Airport – położony jest właśnie na zabierzowskich
terenach. Lotnisko i Kraków Business Park z pierwszą prywatną
stacją PKP w Polsce to dwa główne motory prowadzonych na tym
terenie inwestycji.
Biznesowy charakter nie jest jednak jedyną zaletą tych okolic.
Dzięki bezpośredniemu sąsiedztwu autostrady A4 oraz głównych
dróg wlotowych do Krakowa bardzo sprawnie możemy dostać się
zarówno do centrum miasta, jak i w kierunku Górnego Śląska.
Podróż samochodem w okolice Rynku Głównego zajmie nam
około 20 minut. Godną uwagi alternatywą jest transport kolejowy: trasa Zabierzów – Kraków Główny (20 minut) oraz niedawno
otwarta Kraków Airport – Kraków Główny (20 minut).
Zabierzów chwalony jest też za wiele miejsc, w których można
aktywnie spędzać czas wolny. Znajdują się tam m.in.: kryta pływalnia, hala widowiskowo-sportowa, stadion, korty tenisowe czy
malownicze szlaki turystyczne. I to właśnie Zabierzów na swoim
terenie posiada nie lada atrakcję – dolinki podkrakowskie.
Wygląda więc na to, że Zabierzów to bardzo atrakcyjne miejsce
do zamieszkania. Ma to swoje odzwierciedlenie w cenach. Najwięcej z portfela będziemy musieli wyciągnąć kupując działkę
w Zabierzowie i Rząsce. Tam ceny wahają się między 18–25 tys.
zł/ar. Nieco taniej jest w Brzeziu, Balicach, Aleksandrowicach,
Ujeździe i Bolechowicach – tam za ar gruntu zapłacimy tam
13–20 tys. zł. Najniższe ceny czekają na nas w Karniowicach,
Kleszczowie i Kobylanach – około 8–12 tys. z/ar.
W styczniowym numerze „What’s Up Magazine” przyjrzymy się
gminom okalającym Kraków od północnego-wschodu.
Wojciech Antonik
Wrzosowa 1
Zamieszkaj pod Krakowem
invest house
Na osiedlu znalazły się dwa typy budynków:
domy wolnostojące o powierzchni 126,4–136,4
m kw. oraz bliźniaki o powierzchni 93,5 m kw.
Zastosowanie takich materiałów jak drewno
i naturalny kamień sprawia, że elewacja harmonijnie wpisuje się w otoczenie. Konstrukcja
budynków pozwala na łatwe dostosowanie ich
do indywidualnych potrzeb.
Inwestycja znajduje się w Bibicach (gm. Zielonki) na terenie Jurajskich Parków Krajobrazowych, 9 km od Rynku Głównego. Atutem tej
lokalizacji jest łatwy dojazd do centrum Krakowa i wszystkich głównych węzłów komunikacyjnych. W okolicy znajdują się szkoły, przedszkole,
ośrodek zdrowia, apteka, poczta, pętla autobusowa oraz boisko sportowe.
Cena: 486 500–730 150 zł.
wawel service
Energooszczędne osiedle w Michałowicach
oferuje parterowe domy samodzielne i w zabudowie bliźniaczej.
Każdy segment to 102–200 m kw. powierzchni
użytkowej, ogródek, dwa tarasy oraz miejsce
postojowe. Wnętrza można dowolnie zaaranżować, dostosowując je do indywidualnych
potrzeb. Każdy dom wyposażony jest w pompę ciepła oraz mechaniczną wentylację z odzyskiem energii.
Osiedle położone jest w Michałowicach (gm.
Michałowice) w okolicach Dłubniańskiego Parku Krajobrazowego, 9 km od Krakowa. W promieniu 2 km od inwestycji zlokalizowana jest
szkoła, przedszkole, poczta, ośrodek zdrowia
i apteka, zaś położona blisko Dolina Młynów jest
niezwykle atrakcyjnym miejscem do spacerów.
Cena: 460 000–650 000 zł.
Osiedle
ogrodowe II
era development
fot. materiały prasowe
Leśna dolina
Dom dla
każdego
W skład inwestycji wchodzi 10 piętrowych
domów jednorodzinnych w zabudowie bliźniaczej i szeregowej o powierzchni 90 m kw.
By nadać zabudowie tradycyjny ciepły klimat,
projekt domów nawiązuje do tzw. stylu szwajcarsko-ojcowskiego. Dominują w nim formy
proste, dbałość o szczegóły architektoniczne,
naturalne materiały – przede wszystkim drewno
i kamień wapienny. Ekspozycja względem stron
świata jest niezwykle korzystna. Salony znajdują
się od strony południowej, natomiast wejścia
ulokowano od północnej.
Osiedle zlokalizowane jest w starszej części Bibic (gm. Zielonki), 8 km od Rynku Głównego. Kilka tras dojazdowych z Krakowa sprawia, że dojazd do miasta nie stanowi problemu. W bliskiej
okolicy znajdują się szkoły, przedszkole, plac
zabaw, ścieżki spacerowe, apteka, galeria han-
fot. materiały prasowe
fot. Piotr Banasik
invest house
dlowa „Krakowskie Przedmieście” oraz pętla
miejskich autobusów linii 247, 279 i 297.
Cena: 434 664–518 535 zł.
Dom to nie wszystko. O komforcie jego mieszkańców decyduje również jego otoczenie. Nic
nie zastąpi dużych, w przemyślany sposób
zaaranżowanych ogrodów.
Ogrodowe II to jedno z niewielu osiedli, w którym domy położone są na działkach o powierzchni ok. 1000 m kw. Duże przeszklenia
domów od strony południowej zapewniają doskonałą integrację salonu z ogrodem. Osiedle
zlokalizowane jest w gminie Zabierzów, co gwarantuje dobrą komunikację z Kraków Business
Parkiem i największymi zespołami biurowymi
w Krakowie. Dużym plusem jest dostępność
kolei aglomeracyjnej (Dworzec Główny w 20
minut). A największym plusem jest to, że osiedle
jest już gotowe!
Cena od 540 000 do 580 000 zł.
16
dbamy o ciebie
www.whatsupmagazine.pl
Wojownik do parteru!
Mental Body to nowoczesna forma treningu fitness powstała
z połączenia innych klasycznych form ćwiczeń. Myli się jednak
ten, kto uważa, że podczas tej aktywności fizycznej uda mu
się uniknąć strużki potu spływającej po ciele.
– Wbrew obiegowej opinii zajęcia fitness o profilu mentalnym
nie są treningiem wyciszającym. Mental Body to nie tylko
ćwiczenie oddechu i relaks dla umysłu, ale też spora dawka
ruchu łącząca w sobie zarówno elementy treningu mentalnego,
jak i funkcjonalnego – tłumaczy Magda Książek, instruktorka
w klubie Fitness Platinium.
Mental Body powstało jako odpowiedź na potrzeby
dynamicznie zmieniającego się rynku fitness, który obecnie
łączy propagowanie idei wellness, czyli zdrowego stylu życia,
z dążeniem do głębokiego wewnętrznego relaksu. Trenerzy
fitness chętnie podkreślają, że każda aktywność fizyczna
wpływa pozytywnie na nasze samopoczucie,
redukuje stres i pobudza nasz organizm
do wyzwalania endorfin. Dlaczego zatem warto
zainteresować się zajęciami Mental Body? Jest
to najbardziej dynamiczna i najintensywniejsza
forma treningu mentalnego. Świadome
i skoncentrowane wykonywanie ćwiczeń,
połączone z odpowiednim oddychaniem,
znacząco poprawia ich efektywność. Sesje
treningowe są bardzo zróżnicowane. Mental
Body łączy w sobie klasyczne formy, takie jak
joga i tai chi, z elementami tańca, stretchingiem,
pilates i relaksem. Jak wygląda typowa sesja
treningowa? – Tak jak wszystkie zajęcia
w Fitness Platinium, trening mentalny trwa 55
Mental
Body
to odpowiedź na
potrzeby rynku fitness, który obecnie
łączy propagowanie
idei wellness, czyli
zdrowego stylu
życia, z dążeniem
do głębokiego wewnętrznego relaksu
fot. Piotr Banasik
Karolina Kociołek
W poszukiwaniu
harmonii
Życie we współczesnym świecie daje nam
nieskończone możliwości, a wszechobecna
technologia ułatwia egzystencję na każdym
kroku. Czy to wystarczy, aby wieść szczęśliwe
i zdrowe życie?
Kolejna wizyta u lekarza, kolejna recepta i dalej
nic nie pomaga. Czy na pewno dostarczanie
kolejnej porcji medykamentów jest dla nas
dobre? Czasem zapominamy, że jesteśmy
nierozłączną częścią natury i żyjąc z nią
w zgodzie znajdziemy się na dobrej drodze
do zachowania zdrowia. Zrozumienie naszego
człowieczeństwa na tle otaczającego nas świata
daje nam przepis na długowieczne i szczęśliwe
życie. Wystarczy po nie sięgnąć!
Jedną z dróg do odnalezienia harmonii
w codziennym życiu jest Ajurweda. Mimo iż jej
główna koncepcja powstała tysiące lat temu, jej
proste i uniwersalne założenia pozwolą nam na
odnalezienie balansu każdego dnia. Ajurweda
to świadomość siebie i rzeczywistości wokół.
Jej kluczem jest profilaktyka. Dzięki nieustannej
pracy z sobą, samodyscyplinie, kierowaniu się
minut i rozpoczyna się od 15-minutowej rozgrzewki. Później
przychodzi pora na półgodzinne wykonywanie choreografii
w rytm bardzo charakterystycznej muzyki. Nauka choreografii
odbywa się krok po kroku, jednak ćwiczenia zaczerpnięte z jogi
i pilatesu wykonywane są tu w dość szybkim tempie. Każda sesja
kończy się ćwiczeniami core, skupionymi na mięśniach głębokich.
Nie są to jednak tradycyjne brzuszki. Po nich następuje chwila
relaksu podczas ćwiczeń rozciągających – opisuje Magda Książek.
Czego możemy spodziewać się podczas wykonywania
choreografii? Na przykład przejścia ze znanej joginom pozycji
wojownika do squatu. Oczywiście w rytmie odpowiednio
dobranej muzyki, która jest ważnym elementem takiego treningu.
– Muzyka nie może być zbyt szybka i pobudzająca, jak podczas
zajęć tanecznych. Z drugiej strony, nie może być też całkowicie
pozbawiona bitu. Powinna tworzyć odpowiednie tło i harmonijnie
łączyć się z wykonywaną choreografią – dodaje Książek.
Trening Mental Body pod okiem Magdy nie należy
do najłatwiejszych. Sporo tam squatów, uniesień kolan,
płynnych przejść z jednej pozycji do drugiej i szybkich zejść
do parteru. Dlatego też osoby mające
problemy z ciśnieniem powinny wcześniej
skonsultować się z trenerem lub lekarzem;
niektóre ćwiczenia mogą skutkować u nich
zawrotami głowy. A co, jeśli z naszym
ciśnieniem wszystko w porządku?
– Przed każdym treningiem warto
poinformować trenera o swoich problemach
zdrowotnych, niezależnie od tego, czy
pojawiamy się na jego zajęciach po raz
pierwszy czy piętnasty. Dzięki temu trener
może odpowiednio zmodyfikować zajęcia
i dopasować ćwiczenia do naszych potrzeb
– uczula Książek.
zdrowym rozsądkiem, unikaniu tego
co szkodzi i korzystaniu z tego co dla
nas dobre zachowamy dobrą kondycję
zdrowotną.
Co zatem robić, aby tryskać zdrowiem,
szczęściem i pozytywnym nastawieniem do życia? Ajurweda
sugeruje pięć powszechnie znanych metod, które stosowane
zgodnie z indywidualną naturą będą sprzyjać zachowaniu balansu
w życiu codziennym. Są to: styl życia, dieta, ćwiczenia fizyczne,
zażywanie ziół, korzystanie z masaży i zabiegów terapeutycznych.
Podejmując się „harmonizowania” siebie w sposób ajurwedyjski,
warto rozpocząć od poznania swojej osobistej, wrodzonej
psychostruktury – doszy – i uświadomić sobie jej ewentualne
zaburzenia. Koncepcja trzech dosz – Vaty, Pitty i Kaphy – jest
najważniejszym elementem prawd ajurwedyjskich. Jej poznanie
pozwala precyzyjniej korzystać z przywracających balans metod.
Do większość wskazówek Ajurwedy można stosować się na
własną rękę. Warto dowiedzieć się co i kiedy jeść, o której
godzinie rozpoczynać dzień i jakie aktywności stosować, aby
wykorzystać swój największy potencjał. Wszystkie te metody
wymagają jednak dość dużej samodyscypliny. Tylko samozaparcie
i codzienna rutyna pozwolą na uzyskanie trwałych efektów
podjętych starań. Warto jednak podjąć się tego wyzwania.
Metodą, w której potrzebujemy pomocy drugiej osoby, są
masaże i zabiegi terapeutyczne. Współczesny, siedzący tryb życia
ogranicza w znacznym stopniu naszą sprawność ruchową. Każda
kolejna godzina spędzona w fotelu przed biurkiem odbija się na
stanie naszego zdrowia. Po jakimś czasie zauważamy, że kark jest
nieznośnie spięty, coraz częściej odczuwamy zmęczenie i bóle
głowy. Zmiana pozycji nie pomaga, pojawia się denerwujący ból
między łopatkami i w lędźwiach. Do tego dochodzi codzienny
stres i przepracowanie.
Najlepszym remedium na te dolegliwości jest masaż. Istnieje
Ajurweda
od 1979 jest
uznawana przez
Światową Organizację Zdrowia.
To jeden z niewielu systemów
medycyny niekonwencjonalnej wykorzystujących chirurgię
wiele technik samomasażu, ale korzyści płynące
z dobrze wykonanego masażu ajurwedyjskiego
są niezastąpione. Tradycyjnym, hinduskim
masażem jest Abhyanga, która polega na
nieustannym olejowaniu ciała przy użyciu
pociągłych, rytmicznych i płynnych ruchów.
Mocna i głęboka stymulacja zmęczonych mięśni
wspaniale usuwa nadbudowane napięcia i stres.
Masaż ajurwedyjski jest wyjątkową kombinacją
leczniczych efektów w relaksacyjnej formie.
Odpowiednio dopasowana do naszej struktury
siła nacisku zrelaksuje ciało i pomoże wypocząć
napiętym mięśniom. Płynne, posuwiste ruchy
dzięki gorącemu ziołowemu olejowi szybko
przynoszą ulgę zmęczonemu ciału. Miejsca
kumulacji napięć rozluźnią się wraz z kolejnym,
mocniejszym naciskiem.
Nie zapomnijmy, że temu wspaniałemu
rytuałowi towarzyszy delikatna muzyka, zapachy
i stonowane światło. Wszystko to sprawia, że
nasze ciało wypoczywa, a głowa staje się lekka
i wolna od codziennych trosk. Aby przekonać się
o zbawiennym wpływie ajurwedyjskich terapii,
zachęcamy do wizyty w naszym salonie Maha
Punye Ayurveda na Ruczaju.
Paulina i Martyna Kasprzak
www.mahapunye.com
Masz ochotę na masaż ajurwedyjski w Salonie Maha
Punye Ayurveda? Nic prostszego! Weź udział w konkursie!
Szczegóły na facebookowym profilu „What’s Up Magazine”.
reklama
18
what’s
siesta up pod choinkę
www.whatsupmagazine.pl
Czas
prezentów
Święta zbliżają się dziarskim
krokiem. My zaprowadzimy
was w miejsca, gdzie może nie
znajdziecie prezentu dla każdego, ale zakupy sprawią wam
przyjemność. A tym, którzy nie
mają pomysłu na podarunek,
podsuniemy kilka propozycji.
Zaczytaj się!
Dobrym prezentowym adresem zawsze są
księgarnie.
Najlepiej ominąć empiki i udać się w miejsca,
gdzie obsługa doskonale wie, co sprzedaje
i doradzi, która książka zainteresuje teściową,
a która wywoła uśmiech na twarzy 5-letniego
siostrzeńca (dla tego ostatniego polecamy np.
świetne komiksy o Hildzie wydawane przez Centralę bądź skandynawską prozę, np. serię o kocie
Findusie; teściową zainteresować mogą książki
Hilary Mantel; przyjacielowi zaś sprezentujcie
drobne i zachwycające „Zawsze jest dzisiaj”
Michała Cichego). Wybierzcie się więc do De
Revolutionibus na Brackiej, odwiedźcie Młodą
w Kamienicy Szołayskich przy pl. Szczepańskim
(znajdziecie tam też świetne artykuły papiernicze i zabawki oraz ćmielowską porcelanę),
Pod Globusem (ul. Długa), Bonę (ul. Kanonicza)
lub Lokatora (ul. Mostowa), a w poszukiwaniu
albumów udajcie się do księgarni w MOCAK-u.
Bardziej wymagające zamówienia, np. albumy
poświęcone architekturze czy wzornictwu, zrealizujecie w sieci. Zerknijcie na foliobooks.pl,
a w trudniejszych przypadkach odpowiednio
wcześnie złóżcie zamówienie na booksdepository.com.
Nerwowe przeglądanie stron internetowych w poszukiwaniu
prezentu dla dawno niewidzianej ciotki kończy się zazwyczaj
jeszcze bardziej nerwowymi zakupami last minute w tłumie innych kupujących, którzy podobnie nie zdążyli przygotować się
do świąt odpowiednio wcześnie. Ruszamy więc na spacer! Zaczynamy w Podgórzu, gdzie w Rzeczy Same (ul. Nadwiślańska 11)
znajdziecie zarówno eleganckie zeszyty projektu Magdy Tekieli,
jak i delikatną biżuterię, pogięte kubki Marka Cecuły i wesołą pościel Dizeno Creative. Przenosimy się na drugą stronę Wisły – po
drodze zaglądnijcie do Klubczyka (ul. Mostowa 14) i wypełnijcie
torby pysznościami: przetworami, pięknie zapakowanymi herbatami i dobrym serem. Znajdujący się nieopodal Opa&Company
(ul. Bocheńska 5) reklamuje się jako sklep, w którym jest wszystko, czego nie ma gdzie indziej. Obok wazonów, kubków i innej
drobnej porcelany znajdziecie w nim piękne papierowe torby
czy ramki, w których możecie umieścić rodzinne zdjęcia. A także
skandynawskie meble i wiele innych przedmiotów.
W Marka Concept Store (ul. Józefa 5) zwróćcie uwagę na porcelanę z Ćmielowa, obłędnie pachnące świece, składane z tektury
modele firmy Leolandia, prostą biżuterię i artykuły papiernicze.
Nieopodal znajduje się Miejsce (ul. Miodowa 4), sklep z wzornictwem z lat 50., 60. i 70., gdzie kupicie nie tylko ozdobną porcelanę
i lampy, ale przede wszystkim meble.
Dla łasucha
A gdzie znaleźć smaczne prezenty?
Tęskniącym za Grecją smakoszom przyjemność
sprawią oliwy, przetwory i zioła kupione w Greckich Przysmakach (ul. Krakowska 31) bądź w delikatesach Athina (ul. św. Katarzyny 2). Pięknie
zapakowane przetwory znajdziecie w Klubczyku (ul. Mostowa 14), a ekskluzywne produkty:
trufle, eleganckie słodycze i herbaty w Delikatesach 13 (Rynek Główny 13). Osobom zakochanym w kuchni Bliskiego Wschodu sprawicie
radość chałwą bądź przyprawami z Tureckiego
Marketu Mahir (Rynek Kleparski 12). Wpadnijcie
po sąsiedzku na Kleparz do Kaboom po oliwę
i herbaty Kusmi lub do Węgierskich Specjałów
po świetne salami, które pewnie nie zdąży doczekać świąt, bo wcześniej skończy w waszym
żołądku. Po przetwory z Gruzji wybierzcie się
do Winnacji (ul. Lipowa 6e), a przy okazji kupcie
wino tam lub w lokalu obok. Kapitalne wina
(a także niebiańskie octy balsamiczne) znajdziecie w sklepie przy restauracji Vintage (Rynek
Główny 45). Nieopodal znajduje się Demmers,
gdzie zaspokoicie pragnienia niejednej uzależnionej od herbaty osoby. Po kawę wybierzcie
się do Coffee Proficiency (ul. Przemysłowa 3).
Owocnych zakupów!
Ponownie przekroczmy Wisłę. W Forum Dizajnu i Forum Mody
(ul. Konopnickiej 28) szukajcie efektów pracy polskich krawców
i wzornictwa: od sukienek przez akcesoria i biżuterię po elementy wyposażenia wnętrz i drobiazgi, które sprawią przyjemność
waszym najbliższym, np. ceramiczne kubki udające emaliowane,
drewniane zegarki czy ręcznie malowane wazony.
Kończymy w okolicach Rynku. Jeżeli kochacie porcelanę w delikatne wzory, odwiedźcie pracownię Kalva (ul. Stolarska 13/14).
Ozdabiane przez Magdę Barcik naczynia są świetnym podarunkiem zarówno dla maluchów, jak i dorosłych, i nie tylko tych
patrzących z rozrzewnieniem na przechowywany w rodzinnym
kredensie komplet w sarenki, z którego jedli obiady ponad dwie
dekady temu.
Kraków ŁAŁ
Jeżeli przy waszym wigilijnym stole znajdą się
świeżo upieczeni rodzice, to na 12 dni przed
świętami wybierzcie się na targi Kraków ŁAŁ.
Ósma już edycja Kraków ŁAŁ, czyli targów
mody, akcesoriów i zabawek dziecięcych odbędzie się 12 grudnia w hotelu Forum (ul. Konopnickiej 28, godz. 11–18). Znajdziecie tu oryginalna modę dziecięcą, książki, zabawki, elementy
wyposażenia pokoi oraz dodatki. Listę wystawców znajdziecie na Facebooku. Podczas targów
nie zabraknie atrakcji i warsztatów dla dzieci.
Wstęp oraz wszystkie
atrakcje bezpłatne.
www.krakow-lal.pl
podwhat’s
patronatem
up podwhat’s
choinkę
up
Grudzień 2015
19
poziom
511
Podaruj na
świeta chwilę
przyjemności
bliskiej osobie.
Pomysł na
prezent
Kup voucher upomikowy na wybrane usługi w
Poziom 511 Design Hotel & Spa. Jura krakowsko-częstochowska to jeden z najpiekniejszych i najbardziej malowniczych regionów
polski.
Poziom 511 Design Hotel & SPA leży na samym
szczycie jej najwyższego wzniesienia. Tutaj nowoczesny design, hołdujący prostym formom i
funkcjonalności, został zamknięty w przestronnych wnętrzach osłoniętych szklaną fasadą i
wtopiony w naturę. Poziom 511 to wyjątkowe
miejsce skupiające otwartych, ciekawych świata
ludzi. Poziom 511 to nie tylko synonim relaksu
ale także pozytywnych relacji z drugi m człowiekiem.
www.Poziom511.Com
Poziom 511 Design Hotel & Spa
ul. Bonerów 33
42-440 Podzamcze k. Ogrodzieńca
tel. +48 32 746 28 00, +48 600 462 800
Podaruj piękno
na Święta!
Podaruj
zaproszenie do
świata perfum
–voucher Mo61
Jedyne miejsce w Polsce, gdzie można skomponować swoje własne perfumy zgodnie
z mottem „przyjdź i namieszaj”.
Mo61 Perfume Lab w Krakowie na ul. Sławkowskiej 18 to perfumeria inna niż wszystkie. W starych aptecznych butlach stoją zapachy prosto
z Grasse – francuskiej mekki świata perfum.
W asyście perfumiarza stworzysz swój znak rozpoznawczy – spersonalizowane perfumy już
za 199zł. Najlepszy prezent to pięknie pakowane zaproszenie na skomponowanie własnej
receptury. Koniec z nietrafionym prezentem.
Od teraz odpowiedzialność spoczywa na Twórcy:) Podczas wizyty w Mo61 możesz odtworzyć
wspomnienia, pobudzić pamięć zapachową,
przywołać dawne emocje. W Mo61 zorganizujesz także spotkanie firmowe, którego atrakcją
będą modne warsztaty zapachowe. To także super pomysł na prezenty dla Twoich Klientów.
www.mo61.pl tel 601652593
Zastanawiasz się jakim prezentem możesz
sprawić przyjemność bliskiej Ci osobie lub
biznesowemu partnerowi?
Mamy dla Ciebie najlepszą propozycję: Zaproszenie Upominkowe do najmodniejszego
miejsca pielęgnacji w Krakowie. Centrum Urody
MOSS to najlepsi specjaliści kosmetologii, fryzjerstwa oraz pielęgnacji, stylizacji dłoni i stóp.
To oni zadbają o ważną dla Ciebie osobę. Ten
upominek możesz dowolnie skomponować –
podarować wybrany zabieg w strefie Moss
Beauty, Moss Hair lub Moss Nails albo pozwolić obdarowanej osobie samodzielnie wybrać
usługi o określonej przez Ciebie wartości. Zaproszenie, które podarujesz, będzie eleganckie i odpowiednie do sytuacji. To doskonały
pomysł na prezent świąteczny czy inną wyjątkową okazję.
Zapraszamy do kontaktu +48 12 446 90 09.
Z przyjemnością pomożemy Ci wybrać najlepsze
rozwiązanie.
Centrum Urody MOSS: Kraków, ul. Prochowa 9.
www.moss.krakow.pl
Fotel Jodełka
Słodkie Święta
z Wawelem
W ofercie na zimę Wawel przygotował aż 25
produktów, w tym kultowe smaki i kilka nowości.
Nie zabrakło także produktów tradycyjnych,
jak cukierki Michałki czy Śliwka w czekoladzie
w fantazyjnym opakowaniu w kształcie bombki.
Idealne na prezent produkty Wawel z pewnością
wyzwolą radość pod niejedną choinką!
Czekolada mleczna z wiórkami kokosowymi
– 2,99 zł/100 g
Michałki Klasyczne, Michałki Białe
– 8,49 zł/350 g
Śliwka w czekoladzie
– 19,99 zł/300 g
www.wawel.com.pl
Torebka od
COME BAG
Szukasz idealnego prezentu na Gwiazdkę? Torebka od COME BAG to świetny pomysł na prezent! Podaruj ją sobie lub najbliższej osobie!
COME BAG to modna , krakowska marka oferująca torebki skórzane, wykonane ze skór pochodzących z polskich garbarni, uszyte w polskiej
szwalni, z nietypowymi dodatkami . Wszystkie
torebki są zaprojektowane przez architekta. Inspiracją projektową jest bryła, ciekawa faktura
- natura. Każdy model jest oryginalny i niepowtarzalny. Torebki marki COME BAG wybierają
kobiety świadome swojego stylu i swojej niepowtarzalności. Nasze torebki pokochali już
celebryci, pokochaj je i Ty! Śledź nasz profil na
Facebooku i wygraj torebkę!
www.comebag.pl
Szukasz prezentu dla miłośnika pięknych
i wyszukanych wnętrz? W Strych Story znajdziesz przedmioty z duszą. Firma powstała
z miłości do rzeczy pięknych. Przedmioty
zapomniane, niemodne i dla wielu bezużyteczne inspirują do tworzenia z nich perełek. Stylowy i elegancki fotel który przywędrował
do nas z Berlina, został odnowiony i teraz cieszy
się drugim życiem. Do jego przytulnego kształtu wybrana została tkanina w biało-popielatą
jodełkę z szarą nitką. Oryginalne drewniane
elementy zostały zeszlifowane i teraz występują
w odcieniu ciemnego orzecha, pięknie komponując się z tkaniną z domieszką prawdziwego
lnu. Fotel jest bardzo wygodny – idealnie sprawdzi się w długie zimowe wieczory. Ze względu
na naturalne barwy, fotel świetnie wkomponuje się zarówno w charakterne jak i stonowane
wnętrza.
www.strychstory.pl
Spędź Święta
z Krakowską
Manufakturą
Czekolady!
Szanowni Państwo! Zapraszamy do odwiedzenia jednego z naszych lokali przy ulicy Szewskiej, w Galerii Bronowice lub na
pl. Mariackim.
Dzięki bezgranicznej miłości do czekolady jesteśmy w stanie zaoferować Wam najwyższej
jakości produkt w świetnej cenie. Możecie kupić
u nas wiele rodzajów tabliczek czekolady, czy
też pięknych figurek czekoladowych, a po wyczerpujących zakupach – usiąść w naszej kawiarni i we wspaniałej atmosferze skosztować
wybornych czekolad, wspaniałych kaw, czy
ekskluzywnych deserów. Odwiedzając lokal
na Szewskiej, obejrzycie produkcję naszych
czekoladowych specjałów wprost przez szybę!
Jeśli ciekawi Was produkcja czekolady – zapraszamy na warsztaty, podczas których opowiemy krótko o czekoladzie, a następnie będziecie
mogli stworzyć swoje własne łakocie i zabrać
je do domu! Mamy specjalną ofertę dla firm!
Pozdrawiamy i życzymy wesołych Świąt!
Zespół KMC
20
siesta
www.whatsupmagazine.pl
fot. Jan Andreas
Miasto pod
kolumną
czy ulic Pekarskiej lub Denisovej – po obu krętymi torowiskami
krążą urocze czerwone tramwaje, których chrzęst i dzwonki to
jeden z bardziej charakterystycznych odgłosów miasta.
Rynek jest pochyły. Właściwie są tu dwa rynki – Horní
Náměstí i Dolní Náměstí – na
których od wieków toczy się
życie handlowe i towarzyskie
Ołomuńca. To piękne miasto na
czeskich Morawach znajduje się
zaledwie 3 godziny jazdy samochodem z Krakowa.
– Spotkamy się pod kolumną? – umawiają się Czesi, tak, jak krakowianie wybierają skarbonkę lub pomnik Mickiewicza na Rynku
Głównym. Ołomuniecka Kolumna Trójcy Przenajświętszej to najbardziej charakterystyczny obiekt w Ołomuńcu (cz. Olomouc), zachwycającym mieście 250 km na południowy-zachód od Krakowa.
Na większości widokówek i zdjęć z Flickr, Facebooka czy Twittera
markę Olomouc reklamować będzie właśnie ten monumentalny,
35-metrowy słup. Wykuty w czarnym kamieniu, bogato złocony,
ozdobiony postaciami świętych, apostołów oraz obrazami chrześcijańskich cnót stanowi największy tego typu obiekt w Europie.
Kiedy pod nim stajemy, aż trudno uwierzyć, że dzieło to wyszło spod rąk i dłut morawskich rzemieślników w czasach, kiedy
wszystkie ornamenty i detale wytwarzano ręcznie.
Kwintesencja knajpianej czeskości
Po przyjeździe do miasta pierwsze kroki warto skierować po kufel
piwa. Nie byle gdzie – najlepiej wybrać się do gospody Drápal,
w kamienicy na rogu ulic Havlíčkovej i Svobody. Drápal to kwintesencja knajpianej czeskości. Ogromne pomieszczenia ubrane
w zieleń i złoto, bary lejące spienionymi strumieniami różne
gatunki piwa, krążące wśród masywnych drewnianych stołów
kelnerki, zapach knedlików, sera, mięsa.
Menu (cz. jídelní lístek) restauracji Drápal to odpowiedź na to,
czego w czeskiej kuchni poszukują wszyscy amatorzy środkowoeuropejskich smaków. Na start najlepszy jest utopenec (czeska marynowana kiełbaska z piklowanymi warzywami), później
hanácká česnečka (tradycyjna zupa czosnkowa), olomoucká topinka (grzanka z nieprawdopodobnie wręcz śmierdzącym serem
i dodatkami), wreszcie dania główne: smažený sýr s hranolky lub
smažený vepřový řízek (kotlet wieprzowy w wiedeńskim stylu,
podawany zwykle z ziemniakami). Wypity do obiadu kufel spienionego piwa da nam sporo energii na poznawanie rozpościerającego się wokół Ołomuńca.
Nieznośny zapach sera
W okolicznych zaułkach warto zajrzeć do starych piwiarni i lokalnych sklepików spożywczych (cz. potraviny), gdzie niedrogo kupimy tutejszy przysmak, tzw. olomoucké tvarůžky: słony,
praktycznie pozbawiony tłuszczu, miękki ser dojrzewający. Nie
wszystkim przypadnie do gustu jego silna woń, woskowożółta
barwa i kleista konsystencja. Jedno jest pewne, przybyły na Morawy z austriackich mleczarni ser jest nieodłącznym elementem
czeskiej kuchni, znakomitą przegryzką do piwa lub wstępem do
sutego obiadu.
Warto przysiąść na chwilę w kawiarni na Horním Náměstí, tuż
obok teatru, skąd rozpościera się widok na ustawiony centralnie
ratusz z wielkim zegarem (o równej godzinie zerknijcie koniecznie
na spacerujące wokół niego figurki). Świeżo parzona kawa i smak
wiedeńskiego sernika w niedzielne popołudnie potrafią odprężyć
Uwaga! Jedzie tramwaj
nawet najbardziej strudzonych gości.
Darujcie sobie przedmieścia – czasy ČSSR, czyli komunistycznej
Najedzeni, po kuflu piwa (który polecamy nawet amatorom wina
Czechosłowacji, niezbyt przysłużyły się pozostałym dzielnicom
czy innych trunków) dajmy się porwać zaułkom, bogato zdobiomiasta. Sporo tu nędznej socjalistycznej zabudowy, paskudnych
nym budynkom, kościołom oraz... rzeźbom i fontannom. Oprócz
pawilonów, kominów, magazynów. Choć wielu z was będzie grywspomnianej kolumny spacerujący po staromiejskich ścieżkach
natkną się na fontanny Herkulesa, Cezara, Neptuna, Jupitera,
masić, gdy napiszemy że warto wybrać się do ołomunieckiego
Merkurego oraz Trytonów. Wszystkie powstawały przez blisko
Pałacu Arcybiskupiego, polecamy go wam z pełną świadomo70 lat, trzy wieki temu. Kunszt ich wykonania oraz nowatorskie,
ścią. Jeszcze mocniej jednak rekomendujemy położoną 8 km
jak na owe czasy, rozwiązania
od centrum (dzielnica Svatý
techniczne miały ukazywać
Kopeček) perłę morawskiechoć Ołomuniec turystycznie
morawską metropolię jako
go baroku – bazylikę Nawiejedno z najpiękniejszych
dzenia Najświętszej Marii
zdecydowanie przegrywa z PraPanny (tuż obok znajduje
i najważniejszych miast kongą,
a pod
względem
renomy
nie
tynentu. I choć Ołomuniec
się ogród zoologiczny).
turystycznie zdecydowanie
Pod Ołomuńcem atrakcji
może równać się np. z Karlowymi
przegrywa z Pragą, a pod
również nie brakuje. MnóWarami, wciąż jest jednym z ważwzględem renomy nie może
stwo tu zamków i pałaców,
równać się np. z Karlowymi
m.in. rozsławiony jako
nych miast tej części Europy
„najbardziej romantyczny
Warami, wciąż jest jednym
z ważnych miast tej części
w Czechach” zamek Bouzov,
Europy, węzłem komunikacyjnym regionu, punktem odniesiezamek w Šternberku oraz imponująca budowla zamkowa Helfštýn
nia dla wielu mniejszych miast rozsypanych po tej części kraju.
na Ziemi Přerovskiej. Plus pałace: Náměšť na Hané, Úsov w reAtmosferę Ołomuńca poznacie snując się po malowniczych uliczgionie Šumperka, Jánský Vrch w Javorníku. Zaciekawi was pewnie
kach okolic Dolnego Náměstí (ulice Kozí, Panská, Michalská,
też Ziemia Jesenicka, gdzie w miejscowym Muzeum RegionalMahlerova). Kolorowe fasady kamienic, małe sklepiki i galerie,
nym (Vlastivědné muzeum Jesenicka) ukaże się wam historia...
procesów czarownic. Kraj Ołomuniecki to również Manufaktura
poutykane gdzieniegdzie kawiarnie i gospody, bliskość uniwersytetu – wszystko to sprawia, że w wąskich zaułkach między budynPapieru (muzeum w Velkich Losinach), gdzie od 400 lat wytwarza
kami czujemy się jak w labiryncie. Zgubić się tu jednak nie da: co
się ręcznie papier, a także unikatowa elektrownia szczytowo
chwilę wychodzimy na główne place i strategiczne arterie Starego
-pompowa Dlouhé Stráně, do której dopięto krzesełkową kolejkę
Miasta, m.in. w sąsiedztwie monumentalnej Katedry Św. Wacława
linową (elektrownia to jeden z 7 cudów Republiki Czeskiej).
Rafał Romanowski
dojazd
opcja 1:
Autokarem czeskich linii Leo Express
do Bohumina (koło Ostrawy), następnie 43 minuty na przesiadkę i dalej na tym samym bilecie w kierunku na Pragę pociągiem Leo Express.
W Ołomuńcu meldujemy się po
godzinie jazdy pociągiem. Odjazdy
autokarów z Krakowa codziennie
o godz. 9 i 17, przyjazd do Ołomuńca
odpowiednio o 12.53 i 20.53. Szczegóły na www.le.cz lub www.krakow
-praga.pl. Czas – 4 godziny.
opcja 2:
Samochodem autostradą A4 (do
Katowic płatną) do Gliwic, stamtąd
skręt na A1 w kierunku Ostravy, dalej
autostradą D1 w kierunku na Olomouc. Czas – 2 godziny 45 minut.
koszty
opcja 1:
Leo Express Kraków–Ołomuniec ok.
379 koron (ok. 60 zł).
opcja 2:
260 km, paliwo w jedną stronę ok.
85 zł (spalanie 7 l – 100 km, średnia
cena benzyny 95: 4,8 zł), autostrady:
20 zł odcinek Kraków–Katowice
(można alternatywnie przez Olkusz i Dąbrowę Górniczą). Przy
wjeździe do Czech należy zakupić obowiązkową winietkę na autostrady i drogi szybkiego ruchu.
10-dniowa winietka kosztuje 310
koron (około 50 zł), miesięczna –
440 koron, roczna – 1500 koron.
Łącznie: 155 zł w jedną stronę.
Można oszczędzić jadąc lokalnymi drogami.
siesta
Grudzień 2015
Homo scribens nie
używa klawiatury
Kto z was miał ostatnio w ręku pióro? Jak często sięgacie
chociażby po długopis? Kiedy furorę robią kolorowanki dla
dorosłych, my proponujemy wam wyższy stopień wtajemniczenia – kaligrafię.
W czwartej klasie podstawówki przeszliśmy z trzech linijek
na szeroką linię. Od tego momentu możemy robić, co chcemy,
nikt już nie pastwi się nad każdą literką. Zaczynamy tworzyć
własny charakter pisma. Dodajemy zawijasy, brzuszki, ozdobne
ogonki. Po początkowej ekscytacji stwórcy z ulgą przesiadamy się
na komputer. Tu zawsze jest tak samo: łatwo i równo. A przy tym
nudno. A gdyby tak wrócić do gęsiego pióra i zacząć kaligrafować?
Może wybrać coś ze średniowiecza, a może z gotyku? Kaligrafia
hebrajska też wydaje się pociągająca.
– Kaligrafia to dyscyplina na wskroś humanistyczna, w najlepszy
sposób uczłowieczająca, sprawiająca, że człowiek staje się
lepszym – tak sens nauki kaligrafii wyjaśnia Grzegorz Barasiński,
założyciel Krakowskiej Szkoły Kaligrafii, Iluminatorstwa &
Dziedzin Pokrewnych. – To praca nie dla bezmyślnych kopistów,
ale dla prawdziwych humanistów, ludzi o szerokich horyzontach.
Ona zbliża nas do sacrum nie tylko przez treść tekstu, ale przez
samą czynność kaligrafowania. I to wie tylko homo scribens,
kaligraf – dodaje Barasiński.
Krakowska Szkoła Kaligrafii na pierwszym miejscu stawia
słowo pisane. Prowadzone tu kursy umożliwiają stworzenie
manuskryptu: od liternictwa poprzez iluminację na oprawie
kończąc. – Sam proces kaligrafowania jest
niezwykłym przeżyciem. Skupiamy się
na słowach, wkładamy wysiłek w ich ręczne
napisanie. Męczymy nasze ciało, palce,
kark, oczy. To uczy nas cierpliwości i pokory.
Kontemplujemy litery, które odrywają się
od pióra i kładą na papierze – opisuje Barasiński.
Na kursy kaligrafii do Krakowskiej Szkoły
Kaligrafii trafiają ludzie o różnych potrzebach.
Jedni chcą haftować zgodnie z zasadami
liternictwa gotyckiego, inni ozdabiać
niebanalnymi literami torty, jeszcze inni
samodzielnie opisać średniowiecznymi literami
koperty na ślub. Najwięcej jednak pojawia się
tu tych, którzy po prostu cenią piękno w życiu
codziennym.
– Najciekawsze zajęcia kaligrafii prowadziłem
dla cukierników. Na początku pisaliśmy
na kartkach, potem zamieniliśmy gęsie pióra
na tutki z czekoladą, a papier na marmurowy
blat. Jak się nie udawało, zeskrobywaliśmy,
topiliśmy i cała nauka zaczynała się od nowa,
dopóki litery nie stały się idealne – opowiada
Barasiński.
W założonej przez niego szkole można
wybierać między kilkoma kursami kaligrafii.
Piętnastogodzinna nauka kaligrafii gotyckiej,
potocznie zwanej gotykiem, to kreślenie
kanciastych liter z czasów dojrzałego i późnego
reklama
21
średniowiecza. Adepci poznają: niemiecki gotyk frakturę, rotundę,
szwabachę, pismo kancelaryjne, angielskie pismo sekretarskie
i słynną francuską bastardę.
Nasze współczesne pismo pochodzi od copperplate, kursywy
angielskiej, lecz to, które poznajemy jako kilkuletnie szkraby,
jest ubogim krewnym kuzyna z Wysp. Kurs kaligrafii copperplate
polecany był osiemnastowiecznym kupcom, którzy musieli pisać
szybko. Dukt italiki nie przyspieszał ich pracy, dlatego powstało
pismo, w którym literki łączyły się jedna z drugą, przez co wyraz
można było napisać bez oderwania ręki.
Pierwszy poziom nauki to opanowanie zdolności posługiwania
się elastyczną stalówką i pisanie małych i wielkich liter,
wyrazów i zdań. Na dalszym etapie adepci są wtajemniczani
w redakcję tekstów, swobodne pisanie odmianami tego kroju
oraz ozdabianie treści floraturami typowymi dla tego pisma.
Naukę kaligrafii hebrajskiej rozpoczyna poznanie alfabetu i jego
formy kursywnej, z której korzysta się dziś w Izraelu, potem
kreśli się litery wzorem Foundational, aby zakończyć jednym
z historycznych pism – sefardyjskim, aszkenazyjskim lub pismem
ze zwojów znad Qumran.
Dla uzdolnionych manualnie pozostaje wybór między
iluminatortwem a introligatrostwem. Pierwsze pozwoli
na opanowanie umiejętności nakładania płatków
prawdziwego złota, kalkowania wzorów, malowania
pigmentami. Dzięki drugiemu stworzymy oprawę książki
szytej – okładkę ze skóry, papieru czy płótna.
Podczas weekendowych warsztatów dla skrybów
i iluminatorów, miłośników pięknego pisania i sztuki
16–17 stycznia,
średniowiecznej, bibliofilów i entuzjastów Krakowa,
27–28 lutego, 16–17
kwietnia, 28–29 maja organizowane są wycieczki do bibliotek: Jagiellonki, Książąt
Czartoryskich, oo. Karmelitów na Piasku, oo. Paulinów
2016. Szczegóły
kaligrafia.edu.pl
na Skałce, Corpus Christi Kanoników Regularnych
Laterańskich na Kazimierzu, Zgromadzenia Księży
Misjonarzy na Stradomiu, oo. Dominikanów i Krakowskiej
Kapituły Katedralnej.
najbliższe
warsztaty
weekendowe
Katarzyna Pilitowska
22
siesta
www.whatsupmagazine.pl
DIY
drugie życie
meblościanki
fot. Anna Głuc / strychstory.pl
Agnieszka i Marcin urządzając
swoje mieszkanie zdecydowali, że nie będzie wyglądało jak
żywcem wyjęte z katalogu Ikea.
W końcu to miejsce, w którym
rozpoczynają i kończą niemal
każdy dzień. Pozostało pytanie:
jak zaaranżować przestrzeń,
w której będą czuć się dobrze,
a jednocześnie przy tym nie
zbankrutować? Wtedy postanowili wstawić do kuchni... stare
meble po babci Marcina. Urządzanie nowego mieszkania nie ograniczyło się jednak do przetransportowania babcinych mebli. Najpierw trafiły w ręce Marcina, który nie tylko je odnowił, ale i odrobinę „podkręcił”.
Meble na zamówienie, popularna szwedzka sieciówka,
a może... targ staroci? W końcu
przy odrobinie wysiłku można
samodzielnie odnowić stare
meble i bibeloty. A urządzone
nimi mieszkanie będzie miało
niepowtarzalny charakter.
Smykałka w genach
– Drewniane meble, choć trwałe, zużywają się tak samo jak inne
przedmioty i po kilkudziesięciu latach niekoniecznie prezentują
się tak dobrze, jakbyśmy tego chcieli. Poczytałem trochę i postanowiłem, że sam je odnowię. To wbrew pozorom dość łatwe, choć
czasochłonne zajęcie – wyjaśnia Marcin.
Na początku trzeba pozbyć się starego lakieru i oszlifować mebel.
Dopiero później można go zabejcować lub pomalować jego powierzchnię. To jednak nie koniec zabawy. Meble można ozdobić
wybranym wzorem. Z pomocą przychodzą choćby szablony, które
można kupić w sklepie lub znaleźć w Internecie. Ci bardziej uzdolnieni plastycznie mogą pokusić się o samodzielne namalowanie
wymarzonego motywu.
– Smykałkę do prac manualnych mam w genach.
Pamiętam jak moja mama postanowiła kiedyś
Szukając inspiracji
wytwórnia ul. Ślusarska 8
Wytwórnia na Zabłociu to świetne miejsce
do pracy i współpracy dla wszystkich kreatywnych osób. To 350 metrów kwadratowych coworkingowej przestrzeni, na których w dobrej
atmosferze można projektować, prototypować,
odnawiać lub tworzyć całkiem nowe meble.
Wytwórnia to także miejsce spotkań, wymiany doświadczeń i inspiracji. Prowadzone
są tu m.in. warsztaty graficzne, stolarskie, tapicerskie czy ceramiczne.
erska Smardzowice 195
Najbardziej twórczym miejscem w podkrakowskich Smardzowicach jest Zakład Stolarstwa Artystycznego „Erska”. Można tam zamówić nie tylko niepowtarzalne meble z naturalnego drewna lub innych surowców, ale też
przywrócić świetność starym i zniszczonym
meblom. Erska łączy stare z nowym – meble
z minionych epok z nowatorskimi pomysłami.
Odświeżanie, przerabianie i nadawanie nowego wykończenia przedmiotom to jej specjalność. Pytajcie o kursy i warszaty!
szpeje os.centrum E1
Przy nowohuckim Muzeum PRL-u funkcjonuje sklep z meblami i gadżetami z lat 60.,
70. i 80. „Szpeje” to graty, klamoty, drobiazgi.
Znajdziemy tam zarówno plakat Witolda Dybowskiego z 1984 roku, jak i czechosłowackie
meble z serii „Tatra” czy Fotel 366 zaprojektowany w 1962 roku przez Józefa Chierowskiego.
W skrócie: PRL-owskie skarby, które czasem
są ikoną wzornictwa, a czasem fajną gumką
do mazania. do mazania.
ożywić wnętrze w naszym rodzinnym domu i na kilku szafkach
namalowała motywy związane z góralskim folklorem – dodaje
Marcin, który w pracy zajmuje się kreśleniem projektów na papierze milimetrowym.
Jednak nie każdy dostaje meble w spadku po babci. Co wtedy?
Na popularnych serwisach internetowych z ogłoszeniami (olx.pl,
Gumtree czy Allegro) aż roi się od niechcianych szafek, stolików
i krzeseł. Za starymi meblami można też rozejrzeć się po mieście.
Peerelowski tapczan stojący na chodniku to niekoniecznie dobry
wybór, ale podczas akcji wystawka pod śmietniki trafiają czasem
prawdziwe skarby. Na polowanie warto wybrać się w niedzielne
przedpołudnie pod Halę Targową, gdzie co tydzień odbywa się
targ staroci. Dzień wcześniej można też rzucić okiem na Balicką
56, gdzie organizowana jest giełda staroci.
Skrzynka w róże
Paulina od zawsze lubiła malować, wycinać, kleić i składać. Zamiast
kupować nudne kartki urodzinowe, robiła je. Potrafiła zmitrężyć
sporo czasu w sklepach papierniczych i dla plastyków. Na palcach
jednej ręki może policzyć wizyty, które nie zakończyły się zakupem
choć jednej rolki papieru, który zachwycił ją swoim wyglądem.
– Nawet jeśli nie mam teraz pomysłu do czego mógłby mi się przydać, to przecież za miesiąc albo za dwa mogę wpaść na genialny
pomysł na jego wykorzystanie. Mam zresztą specjalną skrzynkę,
w której chomikuję ładne rzeczy – przyznaje dziewczyna.
Skrzynkę wyszperała pod Halą Targową. Skrzynka od początku
wyglądała fajnie, ale nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała
jej przerobić – opowiada Paulina i z dumą pokazuje mi na smartfonie zdjęcie swojej ozdobionej różami skrytki. – Chomikowanie
ładnych drobiazgów nie poszło na marne. Z jednego ze skrawków
papieru wycięłam piękny kwiatowy motyw, którym w technice
decoupage przystroiłam skrzynkę.
W XVII i XVIII wieku weneccy stolarze używali decoupage do produkcji sprzętów domowych. W ten sposób tworzyli tańszą alternatywę do modnych wówczas chińskich lakierowanych mebli. Zanim
jednak spróbujesz wyżyć się artystycznie na drewnianej komodzie
z początku ubiegłego stulecia, możesz zacząć od ozdobienia w ten
sposób doniczki lub drewnianego pudełka. Bo choć samodzielne
odnawianie starych przedmiotów nie wymaga ukończenia specjalistycznych kursów ani ponadprzeciętnych talentów, warto
zacząć od czegoś mniejszego.
W starym stylu
Choć do odnawiania mebli dyplom ASP nie jest konieczny, warto
stopniowo zwiększać poziom trudności. Inspiracje można znaleźć
przeglądając katalogi wnętrzarskie, zaglądając na blogi i portale
internetowe. Natchnienia w sieci szuka Agata. W jej mieszkaniu
dominują jasne pastelowe odcienie i stare drewniane meble.
Trudno je odróżnić od nowych, które odpowiednio spreparowała.
– Przeglądając strony internetowe trafiłam kiedyś na informacje
o angielskiej stylistce i właścicielce sklepu z meblami, Rachel
Ashwell, która na początku lat osiemdziesiątych stworzyła styl
shabby chic. Polega on na urządzaniu mieszkań przy wykorzystaniu starych bądź celowo postarzanych mebli – opowiada Agata.
„Shabby” znaczy zniszczony, stary, podniszczony, stąd przeżarte
zębem czasu meble i dodatki oraz widoczne spękania, ubytki
i niedomalowania na drewnianym wyposażeniu wnętrz. Jedną
z najczęściej wykorzystywanych technik jest celowe przejaśnianie
mebli i tworzenie śladów użytkowania.
Co łączy większość wielbicieli renowacji starych mebli? Zamiłowanie do specyficznej estetyki i eklektyzm we wnętrzach ich
mieszkań. – I tak pewnie zostanie, póki nie będzie mnie stać
na urządzenie pokoju w całości z wykorzystaniem XVIII-wiecznych francuskich mebli – śmieje się Agata.
Karolina Kociołek
siesta
Grudzień 2015
23
Szampańska
Pytanie „co robisz w Sylwestra?”
powraca jak bumerang każdej
jesieni. Wtedy znajomi z wypiekami na twarzy zaczynają opowiadać o domówkach, balach
czy wyjazdach. Oni mają już
swoje plany. A ty? Masz już coś
oryginalnego?
Utarło się, że sylwestrową noc każdy coś robi. Tymczasem według
ubiegłorocznego raportu CBOS aż 59 proc. Polaków deklaruje,
że Nowy Rok powita wraz z rodziną w domowym zaciszu. 16
proc. tę noc spędzi na imprezie przyjaciółmi, a 7 proc. wybiera
się na bal. Co z resztą? Pewnie pójdą na koncert organizowany
w centrum miasta albo obejrzą jego transmisję w telewizji, część
gdzieś wyjedzie, a niektórzy zakopią się pod kołdrą i będą próbować zasnąć w huku fajerwerków. Jeśli żaden z tych pomysłów
nie jest dla ciebie, podpowiadamy kilka oryginalnych sposobów
na pożegnanie 2015 roku.
Skok w Nowy Rok
Zawsze powtarzamy sobie, że od Nowego Roku będziemy zdrowiej się odżywiać i uprawiać więcej sportu. A może tym razem
postanowienia wdrożyć w życie już w Sylwestra? Zamiast kolorowych drinków i wystawnych kolacji, postawmy na ruch. Popularnym stało się wznoszenie noworocznego toastu na ośnieżonym
stoku, ale deska i narty to nie jedyne wyjście.
Sylwester to idealna noc, by taniec połączyć ze spalaniem kalorii.
Ośrodek Czarny Groń w Rzykach zaprasza na zabawę w rytmie
zumby. Gorące rytmy samby, mambo czy merengue porwą do zabawy nawet tych, którzy zazwyczaj podpierają ściany. Podczas
wydarzenia odbędą się też pokazy profesjonalnych trenerów oraz
nauki tańca i animacje.
Ci, którym przy energicznym fitnessie brakuje tchu, mogą wybrać
się na sylwestrowy wyjazd, organizowany przez coraz więcej szkół
jogi, by z daleka od miejskiego zgiełku oddać się ćwiczeniom
i medytacji. – Będziemy oddychać pełną piersią zgodnie z technikami pranayamy i z technikami sufi breath, ćwiczyć siebie i swoje
ciała w asanach, tańczyć w rytm medytacji Osho. Zrobimy mapy
marzeń, żeby wszystkie nasze pragnienia stały się rzeczywistością w następnym roku – tak do udziału zachęcają organizatorzy
sylwestra z jogą w ośrodku Mandala w Targoszowie niedaleko
Suchej Beskidzkiej.
Nie trzeba jednak nigdzie wyjeżdżać, by aktywnie zakończyć rok.
31 grudnia już po raz dwunasty przez nasze miasto przemknie
Krakowski Bieg Sylwestrowy. Uczestnicy startujący z Rynku
Głównego powinni przygotować sobie fantazyjne przebrania,
bo za najlepsze przyznawane będą nagrody. W ostatnią noc 2015
roku otwarte będą też niektóre fitness cluby i siłownie. Jednym
z takich miejsc jest Klub Treningu Funkcjonalnego, który zaprasza na pokaz filmu o crossficie i zajęcia sportowe. Energii
dodawać będą przekąski z diety paleo, nazywanej również dietą
naszych przodków.
Na czterech łapach
Witając rok 2016, warto pamiętać również o swoich pupilach.
Adventure Dogs zaprasza na sylwester dla czworonogów nad
Jeziorem Żywieckim. To jednak nie impreza dla kanapowców,
bo w programie znajdzie się m.in. dogtrekking i skijoring, czyli
turystyka z psem przypiętym do pasa biodrowego, a także zjazdy
na nartach skiturowych z waszym ulubieńcem. To nie koniec
przygód, bo 1 stycznia zaplanowano Adventure Dogs Race – noworoczny bieg z psem na orientacje.
Nie na czterech łapach, ale na czterech kopytach możecie spędzić
okres świąteczny w Sztumskim Polu. „Sylwester w siodle” to nie
tylko noworoczne życzenia w stajennym korytarzu, przejażdżki
rumakami, ale także jazda na starych nartach zjazdowych za koniem. Nieodłącznym elementem tej wersji sylwestra jest kulig,
który zazwyczaj o północy dociera do ukrytej w lesie leśniczówki.
Tam czeka ognisko, pachnące z daleka kiełbaski i grzane wino,
tego wieczoru zastępujące tradycyjnego szampana.
Na przejażdżkę, ale tym razem bez zwierząt, można wyruszyć
z Gubałówki. Punktualnie o godz. 22.00 z bazy Snowdoo wyjadą
śnieżne dwuosobowe skutery. Zaplanowana trasa poprowadzi
przez piękne, trudno dostępne dla piechurów zimą górskie szlaki.
Zmień strefę
Wielu z nas światęczno-sylwestrowy czas spędza poza granicami
kraju. Według raportu przeprowadzonego przez Travelplanet.pl
aż 72 proc. Polaków decydujących się na wyjazd w tym okresie,
postanawia zamiast naszego mrozu i zawieruchy wybrać ciepłe
kraje. Popularne wtedy stają się jednak nie tylko nadmorskie
kurorty, ale i alpejskie stoki oraz duże europejskie stolice: Berlin,
Wiedeń czy Londyn.
Wycieczki do słonecznych krain lub na wielkie sylwestrowe imprezy wykupiło już z pewnością wielu waszych znajomych. Chcesz
ich zaskoczyć? Co powiesz więc na pożegnanie roku w Czarnobylu? Brzmi przerażająco? I tak właśnie jest! Wjazd do ewakuowanej
prawie 30 lat temu strefy, do której dostęp jest ściśle regulowany,
zwiedzanie opuszczonej elektrowni, szpitala czy sali bokserskiej
na pewno niejedną osobę przyprawi o dreszczyk emocji. Nocą
martwe miasto, które zatrzymało się w 1986 roku, odżyje za sprawą imprezy „Prypeć 1985”, organizowanej przez polskie biuro
Aliena Tours. To pomysł, by przy dźwiękach radzieckiej muzyki
wrócić do czasów ostatniej sylwestrowej imprezy w tym mieście.
Jeżeli natomiast przez cały rok skrzętnie wrzucałeś wszystkie zarobione pieniądze do świnki-skarbonki i udało ci się już
ich sporo uzbierać, to masz szansę, by nowy rok powitać jako
pierwszy. Kangury i misie koala, przepiękna rafa koralowa oraz
gejzery czekają na ciebie w Australii i Nowej Zelandii. Niektóre
wycieczki z Polski startują już w połowie grudnia,
więc powinieneś zaoszczędzić też kilka dni urlopu.
Gdyby jednak mało było ci wrażeń, z Melbourne
złap samolot na Biegun Południowy. Antarcitca
Flights organizuje sylwestrową podróż do krainy
lodowców i skalistych klifów. Najtańsze bilety na podbiegunową
imprezę zaczynają się od 1119 dolarów.
Antysylwester
Jeśli nie zainteresowała cię żadna z tych propozycji i po prostu tej
nocy chcesz pobyć sam ze sobą, przyjedź do Tyńca. Już od 2008
roku Benedyktyni zapraszają na Antysylwestra ludzi, którzy, jak
mówi ojciec Jan Konobrodzki, chcą być z dala od tłumu i obudzić
się następnego dnia bez bólu głowy i objawów przejedzenia.
Tu nie będzie czekał sylwestrowy poczęstunek, nie ma też punktów programu, które trzeba „zaliczyć”. Oczywiście wszyscy chętni
mogą wziąć udział w modlitwach zakonników, medytować czy
udać się na noworoczną mszę, ale równie dobrze mogą wybrać
się na spacer po malowniczej okolicy opactwa (ojcowie udostępniają rowery i kijki trekkingowe) albo po prostu ułożyć się do snu
w klasztornym pokoju.
Pamiętaj jednak, że gdziekolwiek się wybierzesz i z kimkolwiek nie
spędzisz tej ostatniej nocy, 2016 rok i tak zacznie się rewelacyjnie,
bo jego pierwszy poniedziałek będzie dopiero 4 stycznia. A zaraz
potem... Trzech Króli. Do przeczytania w Nowym Roku!
Dagmara Marcinek
mały what’s up
www.whatsupmagazine.pl
Witaj w krainie
klocków
Nowoczesne lotnisko, stacja kolejowa na Dzikim Zachodzie
czy odległa galaktyka Gwiezdnych Wojen – konstruując
światy z klocków LEGO, jedynym ograniczeniem jest twoja
wyobraźnia... i liczba elementów, ale tych w Klockoladzie na
pewno nie braknie.
Nazwa LEGO pochodzi od duńskiego zwrotu „Leg godt” znaczącego „baw się dobrze”, natomiast po łacinie ten wyraz znaczy po
prostu „składam”. Idea klocków LEGO jest więc prosta – bawić
się dobrze łącząc ze sobą kolejne plastikowe elementy. Do tej
pory z tego pomysłu na zabawę skorzystało już 400 milionów
ludzi na całym świecie!
Firma LEGO, która produkuje obecnie 19 miliardów kolorowych
elementów rocznie, wystartowała w 1932 roku i na początku
zajmowała się produkcją m.in. drabin, desek do prasowania czy
drewnianych zabawek. Dopiero w 1958 roku opatentowała klocki,
jakie znamy dziś. Dwadzieścia lat później do tych cegiełek dołączyły sympatyczne ludziki z żółtymi głowami i wtedy LEGO-szał
ruszył na dobre. Powstawały
kolejne tematyczne zestawy:
do budowania pojazdów kosmicznych, pirackich statków
czy średniowiecznych zamków, a parki rozrywki zwane
Legolandami zaczęły przeżywać oblężenie.
Polska nie doczekała się swojego Legolandu. Nic jednak
straconego! Pod koniec października przy al. 29 listopada
w Krakowie ruszyło Centrum
Nauki i Zabawy Klockoland
– ponad 600 m kw. interaktywnej ekspozycji, której zbudowanie zajęło 3300 godzin.
– Moja przygoda z LEGO za-
częła się na studiach, gdzie prowadziłem zajęcia dla dzieci z automatyki i robotyki w oparciu
o zestawy LEGO. Jakiś czas później postanowiliśmy na bazie klocków stworzyć wystawę,
która zawitała do największych miast Polski.
Stacjonarne centrum było tylko kwestią czasu,
bo daje możliwość przygotowania lepszych i ciekawszych atrakcji – mówi Łukasz Zakrzewski,
właściciel i pomysłodawca Klockolandu.
Założyciele podkreślają, że Klockoland nie jest
zwykłą wystawą. Wszystkie obiekty są interaktywne, więc zarówno dzieci, jak i dorośli będą
się dobrze bawić sterując postaciami z bajek
i zwierzętami oraz testując pojazdy na specjalnych torach czy zjeżdżalniach. Niektóre z instalacji zawierają nawet kilka tysięcy elementów!
Jest też robot, który sam układa kostkę Rubika,
walczący ze sobą zawodnicy sumo, statki pływające po prawdziwej wodzie i oczywiście zdalnie
sterowane pociągi. One, jak twierdzi właściciel,
są hitem centrum zarówno wśród najmłodszych,
jak i najstarszych gości centrum.
Dzieciaki, którym nie wystarczy sterowanie robotami LEGO,
w Strefie Budowy mogą same stworzyć swoje eksponaty z LEGO
Duplo, Classic czy Technic. Mali konstruktorzy mogą wziąć także
udział w warsztatach, na których nauczą się budować interaktywne pojazdy i postaci. Klockoland to również dobre miejsce
do świętowania urodzin – animatorzy zorganizują konkursy
na najwyższą klockową wieżę, najładniejsze zwierzątko czy najszybszy LEGO-samochodzik.
Dużo świątecznych niespodzianek czeka na odwiedzających
Klockoland w grudniu. W specjalnej strefie Fabryka św. Mikołaja
będzie można wziąć udział w wyścigach zdalnie sterowanych reniferów czy wraz z elfami pomóc w produkcji zabawek. Świąteczną
atmosferę poczujemy także dzięki ubieraniu wielkiej, trzymetrowej, oczywiście stworzonej z LEGO, choinki.
Jeśli więc sądzisz, że w dobie gier wideo sztuka budowania z klocków LEGO jest wciąż żywa, zwłaszcza wśród dzieci, to niezawodny znak, że jesteś AFOL-em! A to właśnie AFOL-e, czyli Adult
Fan of LEGO, odpowiedzialni są za przygotowanie eksponatów
Klockolandu. Na stworzenie obecnych instalacji poświęcili prawie
1,5 roku. – To jednak nie koniec, mamy tyle przestrzeni, że wkrótce
będziemy dokładać nowe obiekty. Jakie? Nie chcę jeszcze zdradzać, ale zapewniam, że mamy kilka asów w rękawie – zachęca
Łukasz Zakrzewski.
Dagmara Marcinek
Lego
pochodzi od duńskiego zwrotu „Leg
godt” znaczącego
„baw się dobrze”,
natomiast po łacinie
ten wyraz znaczy po
prostu „składam”
fot. Izabela Garbarz / Bellove Moments
24
Maluchy kochają grudzień: wojny na śnieżki,
lepienie bałwana i wizytę Mikołaja. W tym
roku do prezentów pod choinką dołóżcie
kulturalne podarki.
Bolek i Lolek to jedna z najstarszych polskich
kreskówek, ale choć bohaterowie skończyli już
ponad 50 lat, ciągle bawią i rozśmieszają najmłodszych. Tym razem przygody rezolutnych
i pełnych wyobraźni chłopców trafią na wielki ekran Centrum Kongresowego ICE Kraków,
gdzie 6 grudnia odbędzie się multimedialny pokaz „Bolek i Lolek Symfonicznie”. Bohaterowie
zabiorą widzów na wycieczkę do egzotycznej
Polinezji, na spacer do lasu z Czerwonym Kapturkiem, a także podążą śladem strzały Wilhelma Tella. Muzyka do filmów zostanie zagrana
na żywo przez Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej, która odsłoni przed dziećmi tajemnice
ścieżki dźwiękowej bajki. Ciekawscy dowiedzą
się, w jaki sposób z instrumentów wydobywają
się odgłosy rewolwerowych strzałów, spadających jabłek czy kapiącej wody.
Tydzień później, gdy – miejmy nadzieję – biały puch przyprószy krakowskie ulice, udajcie
się w baśniową podróż z dziewczynką o skórze
jasnej jak śnieg, włosach czarnych jak heban
i policzkach rumianych jak krew. „Królewna
Śnieżka i siedmiu krasnoludków” w wykonaniu
Narodowego Lwowskiego Teatru Opery i Baletu
zagości 13 grudnia na scenie Nowohuckiego
Centrum Kultury. Piękna królewna oraz siedmiu
wesołych krasnali w muzyczno-tanecznym widowisku przedstawią historię ucieczki przed zła
macochą. Baletowa wersja baśni braci Grimm
z pewnością zachwyci wasze pociechy.
Jeżeli wasze dzieci uwielbiają wycinanki, wyklejanki oraz zabawy z kolorowymi papierami
i farbami, koniecznie zabierzcie je na warsztaty
tradycyjnego bożonarodzeniowego rękodzieła
organizowane przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. 5 i 12 grudnia mali artyści poznają
historię choinki w polskich domach, a także jej
fot. materiały prasowe
Bajkowy
grudzień
poprzedniczki – podłaźniczki. Samodzielnie
przygotują też najróżniejsze ozdoby świąteczne.
Natomiast 6 grudnia MHK zaprasza do świata szklanej wydmuszki. To niezwykła okazja,
by poznać tajniki pracy dekoratora baniek choinkowych, a także przygotować własne. Dzięki
warsztatom w MHK wasza choinka w tym roku
z pewnością będzie wyjątkowa!
Dagmara Marcinek
wokół stołu
Grudzień 2015
25
Australijski chardonnay czy austriacki riesling?
A może pachnący gruszką riesling z winnicy
Hiki? Albo musujący Gajus z niedalekiego Gaju?
Polskie wina coraz częściej trafiają do naszych
kieliszków. I są coraz lepsze.
Polskie wino? Niestety na takie dictum
wielu osobom nadal na myśl przychodzą potraktowane sporą dawką siarki
wina owocowe, których opróżnione butelki ozdabiają okolice kameralnie położonych ławek czy murków. Tymczasem
w Polsce mamy już około 1000 winnic.
Jak na razie niewiele z nich produkuje
wino, które trafia na sklepową półkę.
Jednym z problemów polskich winiarzy jest duża zmienność klimatyczna.
– Wzrost średnich temperatur w ciągu ostatniej dekady nie przełożył się
na lepsze warunki do uprawy winorośli.
Wręcz przeciwnie, stają się one trudne
i bardziej chimeryczne – tłumaczy Wojciech Bosak, który uczestniczył w zakładaniu niejednej polskiej
winnicy. – Do tego sięgamy po niesprawdzające się w danym
siedlisku odmiany, tylko dlatego, że dana odmiana nam smakuje.
Ciągle eksperymentujemy też na etapie samej produkcji. Koszty
podnosi jej niewielka skala, sen z powiek winiarzom spędzają
skomplikowane przepisy. I mimo że jakość wina rośnie bardzo
szybko, nadal zarządzanie winnicami, umiejętność ekonomicznego zbalansowania jest jeszcze w powijakach. Płacimy frycowe
za naszą niewiedzę i to, że jesteśmy pionierami – kwituje Bosak.
Te i wiele innych czynników przekładają się na cenę polskiego
wina. Jego butelka rzadko kosztuje w sklepie mniej niż 50 zł. Nie
bez powodu.
się, że robią to, bo lubią. Mimo nieopłacalności nie chcą rezygnować z produkcji win. Czasem jest to misja, czasem kontynuowanie
rodzinnych tradycji, czasem po prostu hobby – kontynuuje.
– Liczę, że kiedy jako staruszek będę wygrzewał się w słońcu nad
jeziorem, przy którym położona jest nasza winnica, ktoś szepnie
mi, że nasza inwestycja właśnie się zwróciła – żartuje Grzegorz
Turnau, którego kuzyn założył pod Szczecinem jedną z największych polskich winnic. Wina Turnau szturmem wdarły się na polski
rynek, zdobywając od razu nagrody w winiarskich konkursach.
W Polsce sprzedaż wina to trudne zadanie. Pijemy go zaledwie 3,5
l rocznie. Drudzy w europejskim rankingu Litwini wypijają średnio
8 litrów. Na dodatek sięgamy po wina tanie: butelki kosztujące
powyżej 30 zł to zaledwie 5 proc. rynku. Tym trudniej sprzedać
jest stosunkowo drogie polskie wina.
Drogie hobby
Podczas konferencji odbywającej się w ramach Małopolskiej Jesieni Enologicznej Wojciech Bosak na podstawie szeregu danych
pokazał, że w winnicę o powierzchni 2,5 ha trzeba zainwestować
około 1 mln zł, a koszt wytworzenia w niej butelki wina to minimum 16 zł netto. – Załóżmy, że winiarz chce
sprzedać wino za 28 zł. Do tego trzeba dodać
marżę pośrednika (około 14 zł) i podatek. Wino
osiąga cenę 50 zł i nikt nie zarabia na nim kokosów – wyjaśnia Bosak. Lepiej jest przy sprzedaży
bezpośredniej: winiarz ma większy zysk, a wino
jest tańsze. To dlatego wraz z produkcją wina
Przestaliście jeść mięso oraz nabiał i chcecie
rośnie turystyka winiarska – w winnicy łatwiej
przekonać do tej diety najbliższych? A może po
jest sprzedać trunek, co zresztą potwierdzają
prostu zamierzacie w nowym roku jeść mniej
sami winiarze. W Austrii mniej więcej połowa
mięsa?
win znajduje nabywcę w ten właśnie sposób.
Święta to dobra okazja, by poświęcić więcej
– Od pół wieku winiarstwo choruje na nadprouwagi temu, co jemy. Przygotowanie bezmiędukcję. Co roku nie sprzedaje się 5–10 proc.
snych potraw na wigilię nie powinno być prowina. Oznacza to, że nie brakuje dobrych win,
blematyczne, bo tradycyjnie podawana wtedy
które można kupić za grosze – tłumaczy Bosak
kolacja jest – nie licząc ryb – właściwie jarska.
i dodaje, że spora część przedsięwzięć winiarPrzygotowanie przypominających tradycyjne
skich to bardziej kwestia stylu życia niż biznesu.
posiłków w kolejne świąteczne dni nie będzie
– Kiedy rozmawiam z winiarzami często okazuje
już tak łatwe. Możecie więc poszukać pomocy
Wegańskie
święta?
u eksperta. Na przykład podczas warsztatów
organizowanych przez blogerkę Wegan Nerd.
Świąteczne warsztaty odbędą się 14 grudnia
(szczegółów szukajcie na profilu Wegan Nerd
na Facebooku). Nauczycie się przyrządzać m.in.:
barszcz czerwony zakwaszany z żurawiną, pasztety z fasoli lub soczewicy, czulent z wędzoną
śliwką oraz desery. Koszt warsztatów: 160 zł.
PS
Jeżeli lubicie gotować – zróbcie sobie prezent
i kupcie jedną z książek kulinarnych autorstwa
Yotama Ottolenghiego, właśnie wydaną w Polsce
„Obfitość” bądź najnowszą „NOPI” (znajdziecie
ją na przykład na foliobooks.pl).
Sadzimy winorośle
– Mijający rok napawa mnie optymizmem. Przybyło winnic zarejestrowanych w Agencji Rynku Rolnego, co oznacza, że niebawem ich wina pojawią się w sprzedaży. Przybywa też samych
winnic. Ponadto, mimo słabego 2014 roku, sporo win utrzymało
poziom. Cieszą eksperymentatorzy, którzy działają poza głównym
ruchem, np. ci, którzy produkują wina metodą gruzińską, bądź
wina pomarańczowe (wino białe macerowane dłużej na skórkach
– przyp. red.) – wymienia Mariusz Kapczyński z Vinisfery.
Gdzie więc polskiego wina spróbować? Można pójść choćby
do Klimatów Południa, gdzie co tydzień otwierana jest inna butelka polskiego wina, zamówić kieliszek do posiłku w Białej Róży
czy przyjrzeć się ofercie BARaWINO przy ul. Mostowej. Warto też
szukać degustacji czy spotkań z polskimi winiarzami w sklepach
i winebarach. Przygodę z polskim winem najlepiej jest zacząć
od przejrzenia wyników ostatnich winiarskich konkursów (towarzyszącego krakowskiemu ENOEXPO, tego odbywającego się
Zielonej Górze oraz Galicja Vitis). Jeżeli macie więcej czasu, wybierzcie się na jakąś winiarską imprezę, podczas której w jednym
miejscu będziecie mogli spróbować win od kilku producentów.
Polskie wina pasują do tradycyjnej kuchni. – Nasze białe wina zazwyczaj są lekkie, o wysokiej kwasowości i o ograniczonym profilu
zapachowym. Świetnie przy tym łączą się z wieprzowiną, daniami
opartymi na polskich kiszonkach czy polskimi serami – tłumaczy
Tomasz Prange-Barczyński z Magazynu Wino. – Uczmy się też
tego, by z winami oswajać się podczas jedzenia, kiedy to kwasowość wina zrównoważona jest przez potrawy. Pamiętajmy też
o tym, żeby wino podawać do posiłku, a nie po nim, i dobierajmy
wino do tego, co jemy. Nawet najwspanialsze wytrawne wino
nie będzie nam smakowało po bardzo słodkim deserze. Łatwo
się przez złe połączenie niepotrzebnie zrazić do wina – wyjaśnia
sommelierka Monika Bielka-Vescovi, która jako szefowa Stowarzyszenia Kobiety i Wino organizuje szereg ciekawych imprez
winiarskich, na których świetnie poczują się nawet kompletni
winni laicy.
Magda Wójcik
Organizowana przez Stowarzyszenie Kobiety i Wino konferencja „Produkcja
i spożycie wina i cydrów w Polsce. Historia kulturowa i perspektywy rozwoju”
odbyła się 19 listopada.
Slow Food w ICE
Tęsknicie za dobrymi polskimi serami, uczciwymi wędlinami i pachnącym chlebem? Wybierzcie się w drugi weekend grudnia do Centrum
Kongresowego ICE Kraków.
W sobotę i niedzielę (12 i 13 grudnia) w ICE Kraków odbędzie się druga edycja Terra Madre –
Slow Food Festival. Obok stoisk, na których
będziecie mogli uzupełnić luki w spiżarni i kupić
świąteczny prezent dla niejednego smakosza,
pojawią się przeróżne osobistości świata kulinariów: od wyjątkowych producentów, którzy
przed rachunkiem ekonomicznym stawiają jakość swoich wytworów, przez szefów kuchni,
po kulinarnych celebrytów. W winotece będzie
można spróbować win rekomendowanych przez
włoski Slow Food oraz przekonać się jak smakują polskie wina czy autorskie cydry. Organi-
zatorzy zapowiadają, że szczególną uwagę poświęcą rybom bałtyckim, jak troć wędrowna czy
pospolite śledzie, oraz rybom słodkowodnym
zamieszkującym polskie rzeki i jeziora. Do Krakowa mają też dotrzeć producenci rumuńskiej
bryndzy, dojrzewającej około roku w tubach
z bukowego łyka.
Program wydarzeń w ICE Kraków uzupełni spektakl w reżyserii Piotra Bikonta i koncert zespołu
Trebunie Tutki. Zarówno starsi, jak i najmłodsi
uczestnicy będą mogli wziąć udział w warsztatach i degustacjach. Festiwal to także okazja,
by spróbować kulinarnych popisów jednych
z najlepszych polskich szefów kuchni – w piątek i sobotę w kilkunastu krakowskich restauracjach odbędą się tematyczne kolacje. Wstęp
na festiwal: 5 zł.
www.terramadre.pl
26
siedem uciech głównych
www.whatsupmagazine.pl
“Apokalipsa”, reż.
Michał Borczuch
inspirację dla spektaklu,
powstałego na bazie tekstu
napisanego przez Tomasza
Śpiewaka, stanowią losy
dwóch postaci, Oriany Fallaci
(Halina Rasiakówna) i Piera
Paola Pasoliniego (Krzysztof
Zarzecki). Ikona dwudziestowiecznego dziennikarstwa
politycznego, nieustraszenie
tropiąca wszelkie przejawy
ideologicznego ekstremizmu
oraz włoski reżyser i dramatopisarz, zafascynowany
Innością, reprezentują tutaj
dwie odmienne postawy
światopoglądowe. Obok nich
reżyser wprowadza jeszcze
Kevina Cartera (Jacek Poniedziałek).
Borczuch tworzy sceniczny świat, trawiony przez
kolejne lęki, obsesje i pragnienia, z którego wyłania
się obraz tytułowej Apokalipsy. A ta w dobie strachu
przed niepisanym Obcym
Europy – skanalizowanym
w figurze islamskiego terrorysty – zdaje się w pierwszej
mierze dotyczyć kryzysu
europejskiej tożsamości
4–14 grudnia
13 grudnia
Boska Komedia
The Dumplings
Murzyni i Francuzi na Placu Bohaterów? Zbliża
się Apokalipsa? Nie płacz Ewelina i nie bój się
Virginii Woolf. Wszystko powiem Bogu. Tak
wygląda program Boskiej Komedii. 28 tytułów teatralnych zaprezentowanych podczas
39 spektakli, trwających w sumie 4915 godzin.
Boska Komedia pokazuje, co słychać w polskim
teatrze. W programie festiwalu pojawiają się
spektakle, które w ostatnich miesiącach zdobyły
już uznanie, jak również premierowe produkcje.
Znani twórcy zaprezentują swoje dzieła obok
młodych, ale obiecujących reżyserów. Festiwal
pokazuje nie tylko oczywiste osiągnięcia polskiego teatru, ale także aktualne trendy, eksperymenty i kierunki, w które być może będzie
on podążać.
Boska Komedia to okazja, by nie wyjeżdżając
z Krakowa zobaczyć sztuki z teatrów z Warszawy, Wrocławia czy Kielc. A Ivan Wyrypajew,
Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski, Grzegorz
Jarzyna, Monika Strzępka to tylko część reżyserów, którzy zaprezentują tu swoje najnowsze
spektakle. Koniecznie!
www.boskakomedia.pl
Elektronicznie i popowo będzie 13 grudnia
w krakowskim klubie Kwadrat. Na scenie
pojawi się jedno z największych odkryć muzycznych ostatnich lat, duet The Dumplings.
The Dumplings to Justyna Święś i Jakub Karaś.
Żadne z nich nie skończyło jeszcze dwudziestu lat, a na swoim koncie mają już Fryderyka
za fonograficzny debiut 2014 roku. Zespół faktycznie zadebiutował w Internecie w 2013 roku,
najpierw udostępniając swoje utwory w sieci,
a potem występując w programie 20m² Łukasza Jakóbiaka. 15 listopada duet wydał swoją
drugą płytę „Sea You Later”. Jest mroczniejsza
od 3 grudnia
fot. Magda Hueckel
Krakowskie
szopki
duet Strzępka/
/Demirski
w spektaklu “Nie-boska
komedia. WSZYSTKO
POWIEM BOGU” zabierze widzów w prześmiewczą podróż przez
krajobraz dawnego
i współczesnego narodowego imaginarium
Wielobarwna, pełna malutkich detali, pieczołowicie zdobiona krakowska szopka jest unikalnym w światowej skali przedstawieniem
miejsca narodzenia Chrystusa. Każdego roku,
na początku grudnia, szopkarze prezentują
swoje dzieła przed pomnikiem Adama Mickiewicza, by stamtąd w uroczystym korowodzie przenieść je do Pałacu Krzysztofy.
Szopka krakowska, jaką dziś podziwiamy,
ukształtowała się w XIX wieku. Jest połączeniem
krakowskiej architektury i teatrzyku lalkowego,
oczywiście z figurkami Świętej Rodziny. Kiedyś
szopki budowali robotnicy i murarze, którzy
w okresie jesienno-zimowym chcieli podreperować swój budżet. Dziś zajmują się tym prawdziwi fascynaci, przygotowujący się do konkursu
przez wiele miesięcy.
Ogłoszenie wyników nastąpi 7 grudnia,
a wszystkie szopki będzie można aż do lutego
obejrzeć na wystawie w Pałacu Krzysztofory.
www.mhk.pl
niż poprzedni krążek, dźwięki i teksty docierają
do dalszych zakamarków naszej głowy, pulsujące rytmy wnikają głęboko i porywają w trans,
z którego ciężko się wyrwać. W połączeniu
z radośniejszymi brzmieniami z pierwszego
albumu, czeka nas prawdziwy „Słodko-słony
cios”. Zamiast więc siedzieć i słuchać, jak jeden
drugiemu mówi, jak powinno być, daj się porwać
dźwiękom The Dumplings.
www.klubkwadrat.pl
siedem uciech głównych
Grudzień 2015
27
20 grudnia
Krakowski
Festiwal Górski
Glenn Miller
Orchestra
Zapierające dech w piersiach widoki, malownicze zielone lub śnieżne krajobrazy, wywołujące jednocześnie gęsią skórkę skalne klify.
Góry od zawsze pociągają i fascynują, ale są
też wyzwaniem, które budzi strach i niepewność – na różne ich oblicza spojrzymy podczas
Krakowskiego Festiwalu Górskiego.
KFG to przede wszystkim filmy. Przy Uniwersytecie Ekonomicznym zobaczymy zarówno
pełne śmiechu i muzyki górskie przygody („The
Adventures of Dodo”), ale także wbijające w fotel obrazy pokazujące walkę z siłami przyrody
(„Citadel”). Pojawi się też zwycięzca Trento Festival dokument „Ninì”, opowiadający historię
pary, która w 1932 roku poznała się na Mont
Blanc, a potem wspólnie przemierzała alpejskie
trasy. Ona rejestrowała ich wspinaczki kamerą
16 mm, on zaś zginął w górach w 1937 roku. Film,
na podstawie archiwalnych zdjęć, wyreżyserował ich syn.
Jednak KFG to też warsztaty, prezentacje
i dyskusje. Najsłynniejsi alpiniści przyjeżdżają
do Krakowa, by dzielić się swoimi wspomnie-
20 grudnia Centrum Kongresowe ICE Kraków
wypełnią brzmienia swingu i jazzu. Do miasta
zawita Glenn Miller Orchestra, jeden z najsłynniejszych big-bandów na świecie.
Założyciel zespołu Glenn Miller zginął tragicznie w 1944 roku w trafionym przez bombę samolocie. Band nie zrezygnował jednak ze swojej
działalności – do tej pory odbył ponad 40 międzynarodowych tournée, dając nawet 300 koncertów rocznie. Na scenie występowali z nimi
m.in. Frank Sinatra, Johnny Desmond czy Eric
Delaney.
Podczas swojej najnowszej trasy koncertowej
zespół odwiedzi Kraków. Dźwięki trąbki, puzonu
i saksofonu przeniosą nas w lata 40. XX wieku. Żywiołowe i energiczne przeboje, takie jak
„In the Mood” czy „Chattanooga Choo Choo”,
sprawią, że ciężko będzie usiedzieć w fotelach,
a nogi same będą rwać do tańca. Na romantyków w repertuarze czekają natomiast nostalgiczne standardy, jak „Moonlight Serenade”.
www.icekrakow.pl
fot. materiały prasowe
4–6 grudnia
niami i doświadczeniami. Tegorocznym gościem
będzie m.in. Chris Bonington, który w swoim
górskim dorobku ma: K2, Mount Everest, Nuptse czy Changabang.
www.kfg.pl
fot. Magda Hueckel
przygotowała: Dagmara Marcinek
9–12 grudnia
Historia
pewnego
przedmiotu
Coś jest malutki – mieści się w szufladzie na
sztućce i damskiej torebce. Coś chciałby wiedzieć kim jest i jaka czeka go przyszłość. Nie
jest to jednak takie proste – żeby odkryć swoją tożsamość, musi udać się w pełną przygód
i niebezpieczeństw podróż po zakamarkach
swojego domu i najbliższej okolicy.
Każdy z nas pewnie nie raz zadał sobie:
co ja tu robię i czy ma to jakiś sens? Właśnie
o poszukiwaniu swojego miejsca na świecie
opowiada sztuka Anety Wróbel i Adama Wojtyszki, która w grudniu zostanie wystawiona
w Małopolskim Ogrodzie Sztuki. W bohaterów
spektaklu wcielą się – w ramach corocznego,
charytatywnego Projektu Teatr –pracownicy
Capgemini. Na co dzień księgowi czy specjaliści
IT, tuż przed świętami zaproponują nam wzruszające i zabawne widowisko. W tym roku po raz
pierwszy uświetni je grana na żywo muzyka.
Całkowity dochód ze spektaklu przekazany zostanie Fundacji Menadżerowie Jutra MOFFIN,
wspierającej na rynku pracy osoby z niepełnosprawnościami.
www.moffin.eu
Poleca Marynia Gierat
Wampiry
Festiwal Filmu
Niemego
Festiwal Filmu Niemego, który od 3 do 6 grudnia odbędzie się po raz 16 w Kinie Pod Baranami, jest doskonałą okazją do świętowania
120 lat od narodzin kina.
Motywem przewodnim tegorocznej edycji festiwalu, prezentującego filmy nieme z muzyką
na żywo, są tajemnice, mistyczne poszukiwania
i dotknięcia nieznanego. Wśród bohaterów –
duchy, upiory, zjawy. Temat – zagadki, zjawiska
niewyjaśnione. W programie zarówno kultowe klasyki („Upadek domu Usherów” Epsteina czy „Zmęczona śmierć” Fritza Langa), jak
i mało znane w Polsce odkrycia (czeski „Przybysz z ciemności” czy francuskie „Wampiry”).
Do filmów zagrają na żywo nie tylko tradycyjny
taper, ale również zespoły reprezentujące różne
gatunki muzyczne. Na ekranie także współczesny film nakręcony w konwencji kina niemego
„Zew Cthulhu” (2005!) – dowód na to, że kino
to wciąż żyje! Na fasadzie Pałacu pod Baranami
po raz kolejny pojawi się mapping oparty o fragmenty filmów niemych, w sobotę organizatorzy
zapraszają na afterparty w Betelu pod hasłem
„Kixnare w Krainie Czarów”, a w niedzielny poranek – na zabawy z kinem niemym dla dzieci.
Swoistym postscriptum do festiwalu będzie
premiera odnalezionego po latach i odrestaurowanego polskiego filmu niemego „Ludzie bez
jutra” (1919) z muzyką na żywo duetu SzaZa,
która odbędzie się w Kinie Pod Baranami 16
grudnia.
film Louisa Feuillade’a składa się
z dziesięciu części.
Na 16. FFN zostaną
zaprezentowane
dwie spośród nich.
Do legendy przeszła
kreacja Musidory
w roli Irmy Vep oraz
jej charakterystyczny obcisły kostium
z czarnego jedwabiu
reklama