Józef i Maria

Transkrypt

Józef i Maria
Józef i Maria
Peter Turrini
Reżyseria: Paweł Szkotak
Przekład: Jacek Lachowski
Przestrzeń sceniczna: Paweł Szkotak
Kostiumy: Izabela Kolka
Ruch sceniczny: Natalia Draganik
Opracowanie muzyczne: Bartosz Borowski
Inspicjent: Elżbieta Bednarczyk
Prapremiera: 25-03-2011
Scena: Galeria
Czas trwania: 1 godzina 10 minut
Obsada:
Irena Dudzińska /Maria/
Zbigniew Waleryś /Józef/
Michał Kaleta /Mówca/
Sztuka Turriniego opowiada o samotności we współczesnym świecie przepełnionym hałasem
i konsumpcją. W świecie pozbawionym uczuć i ideałów, w którym nie ma miejsca dla starych
ludzi, wykluczonych i odrzuconych poza nawias społeczeństwa. Dwoje samotnych starszych
ludzi w wigilijny wieczór poszukuje czegoś bardzo oczywistego i uniwersalnego: bliskości
drugiego człowieka. Czy znajdą ją tam, gdzie nigdy by się nie spodziewali?
JÓZEF:
Gdy młodzież widzi mnie na rowerze, w krótkich spodniach i w skarpetkach z podwiązkami,
to całkiem wyraźnie słyszę, jak mówią: Patrz, jaki kopnięty stary. I ręką robią taki znak. A że
skarpetki bez podwiązek mogą się wplątać w łańcuch, o tym nie pomyślą. Za faszystów
byłem w domu wariatów, skutkiem tego ubezwłasnowolniony, i teraz znów nim jestem.
MARIA:
O mnie też tak zawsze gadają: ta stara to już tak zwapniała, że już dawno trzeba by ją oddać
pod kuratelę. Wszystko chcą mi zabrać. Najchętniej to by mnie wymazali, jak gumką, żeby
nic, ale to nic po mnie nie zostało.
Peter Turrini Józef i Maria
PETER TURRINI
Autor sztuk teatralnych, scenariuszy filmowych, poezji, esejów. Laureat Nagrody Gerharta
Hauptmanna. Jego sztuki od trzydziestu lat wywołują skandale, a publikacje i wystąpienia
publiczne bulwersują odbiorców. Turrini bezlitośnie obnaża niechęć Austriaków do wszelkich
przejawów odmienności oraz ich ksenofobię. W Polsce wystawiono dziewięć jego dramatów,
m.in.: „Alpejskie zorze”, „Miłość na Madagaskarze”, „Nareszcie koniec”.
Sponsor spektaklu
–––––––––––––––––––––––––––––––––
NAGRODY:
Nagroda aktorska dla Ireny Dudzińskiej za rolę Marii na XI Ogólnopolskim Festiwalu
Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” (2011).
Nagroda aktorska dla Zbigniewa Walerysia za rolę Józefa na XI Ogólnopolskim Festiwalu
Dramaturgii Współczesnej „Rzeczywistość przedstawiona” (2011).
–––––––––––––––––––––––––––––––––
RECENZJE
Józef i Maria spotkali się w opustoszałym markecie: on strażnik, ona sprzątaczka. (...)
Początkowo są wobec siebie nieufni, odgrywają przed sobą jakiś prywatny teatrzyk. Ale w
miarę upływu czasu zaczynają się oswajać, poznają się wzajemnie, odkrywają przed sobą
prywatne lęki i radości, zrzucają kolejne maski. Ich losy splatają się z historią polityczną
Europy. (...) Z tej historycznej panoramy wynika, że starość i inność, nigdy nie były w cenie.
(...) Tekst Turriniego grany przez aktorów na wyciągnięcie ręki, wymaga od nich skupienia i
niezwykłej precyzji psychologicznej. Irena Dudzińska i Zbigniew Waleryś są wiarygodni. Ich
słowa i ciała nie kłamią. Chwilami bolą, a chwilami bawią. (...) Fantastyczną postać stworzył
Michał Kaleta, jako reprezentant świata, który odrzuca i gardzi starością. Turrini, który
zwykle mocno kłuje swoimi dramatami publiczność, tym razem dał odrobinę nadziei.
Stefan Drajewski, „Głos Wielkopolski”, 29.03.2011
Irena Dudzińska i Zbigniew Waleryś gorączkowo uciekają od stereotypowych wyobrażeń o
rozgoryczonych i przepełnionych cierpieniem emerytach: ona tańczy seksownie tango, on nie
stroni od ryzykownych akrobacji z udziałem krzesła. (....) Oboje nie są staruszkami marzącymi
już tylko o bujanym wiklinowym fotelu. Mimo pomarszczonych twarzy, w głębi duszy wciąż
są młodzi i odgrywają te same role, co przed laty. Choć bywają w nich irytujący, dają się
lubić.
Oboje szukają czegoś bardzo uniwersalnego: bliskości drugiego człowieka. Czy znajdą ją tam,
gdzie nigdy by się nie spodziewali? A może na scenie w finale oglądamy tylko wytwory ich
wyobraźni?
Marta Kaźmierska, „Gazeta Wyborcza”, 30.03.2011
Bohaterami spektaklu są starzy ludzie, którzy przypadkowo spotkali się w zamkniętej na czas
Bożego Narodzenia galerii handlowej. Portier (Zbigniew Waleryś) i sprzątaczka (Irena
Dudzińska), ludzie z peryferii, z marginesów społeczeństwa konsumpcjonistycznego. Bez
szansy na spędzenie miłych świąt w gronie bliskich czy rodziny. Z początku odnoszą się do
siebie nieufnie. Z dystansem. (...) Jednak zanim aktorzy wyczarują przed nami znakomitą
zdialogizowaną powiastkę, przed publicznością zmaterializuje się symbol naszych czasów,
który ironicznie wskaże kulturowy kontekst historii. Na scenie zrobi się bardzo nastrojowo.
(...) Spektakl kończy się równie wymownie, jak się zaczął. Józef i Maria siedzą na krześle,
słodko do siebie przytuleni. Drzemią, śnią, marzą? Ikony niewinności. Ale za nimi stoi Pan
Tesco i rozrzuca jakieś białe okruszki, śnieżynki, piórka. Dlaczego tak? To ironia? Zgryźliwa
sugestia, że tylko we śnie historia może się dobrze zakończyć? Że tylko we śnie nasi
przyjaciele przytulą się i na dłużej pozostaną w tej serdecznej pozycji?
Michał Larek, „Teatr”, nr 7/8, 2011