pomysł

Transkrypt

pomysł
Gdy się ocknął zadał sobie jedno, krótkie pytanie: co się dzieje, gdzie ja jestem? Nie znalazł odpowiedzi, instynkt nakazał mu czekać - nic go nie bolało, nie był pobity, był związany,
oczy miał zasłonięte, ktoś ma jakieś plany z nim związane, trzeba czekać.
- Widzę, że się pan rozbudził, witam pana i przepraszam za taką formę zaproszenia, ale
obawiałem się, że inną formę mógłby pan odrzucić, zaraz pana uwolnię.
Poczuł na sobie kilka dłoni, które sprawnie uwalniały go z więzów, ale gdy zdjęto mu
opaskę z oczu, w silnym świetle zobaczył tylko jednego mężczyznę w nienagannie skrojonym
garniturze siedzącego na kanapie kilka metrów od niego. Rozprostował ręce i usiadł po zapraszającym geście na fotelu obok.
- Jest pan według moich informacji najlepszym genetykiem w kraju i jednym z lepszych w
świecie. Mam dla pana propozycję współpracy, ale ponieważ nie jestem człowiekiem z pana
branży zapewne w innych okolicznościach nawet nie chciałby pan ze mną rozmawiać. Jeszcze
raz przepraszam za tę formę zaproszenia, ale proszę spróbować mnie zrozumieć. Oczywiście
na razie nie mogę pana wypuścić, musimy dojść do jakiegoś porozumienia, albo na tak, albo
na nie, ale musimy. Potem będzie pan wolny, oczywiście zgłoszenie tego porwania policji, bo
tak zapewne pan to nazwie, nie ma sensu, nie wie pan kim jestem, nie wie pan gdzie jest i tak
to zostanie gdy się nie dogadamy, chociaż wolałbym abyśmy doszli do porozumienia, proszę,
teraz pan ma głos.
- Jestem zszokowany sytuacją, w której się znalazłem, jak rozumiem, z pana woli, rzeczywiście nie wiem kim pan jest i chyba nawet nie chcę wiedzieć, chcę natomiast jak najszybciej wrócić do domu, pojutrze wyjeżdżam na sympozjum.
- Dzisiejszy dzień wybrałem nieprzypadkowo, wiem o pana sympozjum, niebawem odwiozę pana do domu.
- Zatem słucham.
- Miałem przygotowaną tę rozmowę, a teraz nie wiem od czego zacząć... mam pewien
plan, wielki plan, plan który mógłby z naszego kraju uczynić potęgę gospodarczą.
- Proszę się z tym zgłosić do rządu.
- Pan żartuje, a właściwie nie wie nic o tym co chcę przekazać. Zacznę tak: ludzie, mimo
że nazywają się rozumnymi zachowują się jak typowe zwierzęta. Walczą. Walczą od zawsze.
Walczą między sobą o pożywienie, samice, terytoria, bogactwa i mimo, że świat się ucywilizował walka trwa nadal i jest tak samo brutalna jak kiedyś. To, że są jakieś wspólnoty, porozumienia i współpraca można wsadzić między bajki. Niemcy dominują w Unii Europejskiej a
więc w całej Europie, Stany Zjednoczone chcą być hegemonem ogólnoświatowym, Chiny prą
do przodu, może za parę lat to one będą hegemonem, a nas póki co zalewa fala islamu i być
może Europa padnie pod jego butem. Do mediów nie dostaje się cały ogrom brutalnej walki,
której strony nie przebierają w środkach. Walczą pojedynczy ludzie, walczą plemiona, kraje,
cywilizacje w końcu. Walczą zawsze o to samo. Moje na wierzchu. Mówię to aby usprawiedliwić moralnie pomysł, który chcę wdrożyć w życie, pomysł - można tak uznać - szatański,
zbrodniczy, ale prowadzący do celu. A zwycięzców nikt nie rozlicza.
- To przerażające...
- Emocje przez pana przemawiają, poczucie estetyki i etyki. Do codziennych zbrodni każdy z nas się przyzwyczaił i nie robi to na nas wrażenia. To co proponuję przeraża, bo jest nowe i nic poza tym. Może jest nawet bardziej humanitarne, bo krew się nie będzie lała, nikt nie
zostanie zamordowany, a jednak pomysł pana przeraża, choć jeszcze nie wie pan co to za pomysł ale rozumiem pana; zbyt szybko i zbyt dużo w niecodziennych okolicznościach.
- Długo będę tu więziony?
- Do momentu aż uzyskam pewność jaka jest pana decyzja ale na sympozjum pan zdąży.
- Proszę mówić, im szybciej pan skończy tym szybciej będę w domu i dodam, że nie podzielam pana poglądów, ludzie się jednak cywilizują.
- To pozory, wystarczy zabrać ludziom codzienny spokój a zamienią się w dzikie zwierzęta, pamięta pan sklepowe walki za komuny o kawałek kaszanki?
- Dobrze więc, proszę kontynuować, a ja obiecuję, że potraktuję pana propozycję uczciwie
i rozważę ją w miarę obiektywnie jak tylko będzie mnie na to stać.
- Dobrze więc, kontynuuję. Polska od wieków podupada, po wielkiej Polsce nic już prawie
nie zostało, odrobina niepodległości w okrojonym terytorium w dwudziestoleciu międzywojennym, potem przegrana wojna, dalsze okrojenie terytorium, dzisiaj Polska jest pozornie
suwerenna, ale to wersja dla mediów, sami tak na prawdę możemy tylko pokiwać palcem w
bucie. Ponieważ nas potraktowano wrednie i cynicznie, chcę potraktować tak samo innych,
chcę byśmy znów stali się potęgą, a metody będą adekwatne do krzywd nam wyrządzonych.
- To brzmi jak szaleństwo.
- No i co z tego? Niech sobie brzmi jak chce. Jestem na tyle bogaty aby mieć śmiałe pomysły i to jest właśnie śmiały pomysł.
- I do tego jest panu potrzebny genetyk?
- Genetyk to postać kluczowa. Wrócę teraz do pańskiego przekonania, że ludzie się jednak
cywilizują... Pod pewnym względem tak, owszem. Kiedyś człowiek był bardziej emocjonalny, moralność była emocjonalna, dawniej zaatakowanie walczącego człowieka od tyłu, wbicie
mu miecza w plecy oznaczałoby hańbę dla zadającego cios. Należało walczyć uczciwie, honorowo. Z czasem ludzie nauczyli się skutecznie zabijać na odległość, nie budziło to już ta-
kich złych emocji, technika zabijania na odległość doskonaliła się więc, a technika walki twarzą w twarz zanikała. W dalszym ciągu jednak walczyły ze sobą armie, to one ponosiły największe straty, one ginęły. Wraz z cywilizowaniem się człowieka udział cywilów w ogólnych
stratach stale rósł, dzisiaj - można powiedzieć - większe szanse przeżycia ma żołnierz niż cywil. Zabijanie stało się zabijaniem na wielką skalę, stało się anonimowe, ten który naciska
guzik nie zna swoich ofiar, nie współczuje im, nie rusza to jego sumienia, za naciśniętym guzikiem nie idzie widok tysięcy zabitych, Bogu ducha winnych, ofiar. Na polu walki bezpośredniej też się zmieniło. Kiedyś chodziło o to żeby zabić przeciwnika, z czasem jednak
uznano, że lepiej go zranić ale tak, żeby go wyeliminować z walki tak jak eliminuje się zabitego, ale ranny generuje dodatkowe koszty; trzeba go znieść z pola walki, trzeba go leczyć,
rehabilitować zanim ewentualnie znowu pośle się go w bój.
Mój pomysł jest taki, żeby wyeliminować jak najwięcej ludzi z grupy potencjalnych żołnierzy, zatem idę jeszcze dalej niż ci, którzy woleli ranić niż zabijać. Czy to oznaka cywilizowania się człowieka, że więcej kalkuluje na zimno i bez emocji niż kieruje się tak zwanym
człowieczeństwem?
Dlaczego akceptuje pan dotychczasowe cywilizowanie się człowieka na drodze zimnej
kalkulacji, a odrzuca pań kolejny jej etap? Przecież wcześniej czy później ktoś to wprowadzi
w życie i zastosuje na przykład u nas. Władze i media będą to potępiały jako przejaw barbarzyństwa, ale poza tym nie zrobi się nic żeby przeciwdziałać, żeby odeprzeć atak wroga.
Już teraz się to robi, na razie jakby delikatnie, żeby wybadać jak daleko można się posunąć, postępująca demoralizacja społeczeństwa, wraża robota polegająca na obrzydzaniu młodym ludziom miłości do ojczyzny, zmiana znaczenia słowa „nacjonalizm” przez co można
mu przypisać jak najgorsze skojarzenia i oceny i szereg innych zjawisk, to pana nie przeraża?
Nie buntuje się pan przeciwko temu? A może pan już przesiąkł wrogą ideologią i nie widzi
pan nic złego w tym co się wokół dzieje? Zauważył pan, że ludzie, którzy uważają się za patriotów jeszcze sto lat temu uznani byliby za zdrajców, którzy wyrzekli się ojczyzny? Może
pan też? W końcu wiedzie pan wygodne życie, jeździ po świecie, pewnie uważa się pan za
obywatela świata, ale czy dla pana ojczyzna jest tą koszulą, która bliższa ciału?
- Myślę, że jest pan chory, bogaty ale chory. Ma pan jakiś straszny żal do świata, zbudował pan jakąś dziwną swoją teorię i wyrywa z rzeczywistości fakty, które do tej teorii pasują,
to smutne.
- Tak, niech pan doda jeszcze, że świat się zmienia, że nie można myśleć starymi kategoriami, a ja pytam: dlaczego? Co to znaczy, że świat się zmienia? To ludzie się zmieniają, nie
świat, to ludzie się zmieniają, a właściwie są zmieniani, powolutku, niezauważalnie, wtłacza
im się jakieś tolerancje, poprawności polityczne, a wszystko po to żeby oduczyć ludzi od samodzielnego myślenia, od indywidualizacji swojego życia, w zamian za to narzuca się myślenie i zachowanie stadne. Prosty przykład: jeszcze nie tak dawno wszyscy ubierali się właściwie identycznie, kobiety w sukniach różnego rodzaju, mężczyźni w garniturach a jednak to
nikogo nie uwierało, ludzie wiedzieli, że różnią się myśleniem. Dzisiaj każe się myśleć identycznie więc ludzie szukają swej indywidualności w zróżnicowanych strojach, stąd takie pokraczne widoki na ulicach, podarte spodnie, szwy na wierzchu, podarte i brudne swetry, dziwaczne fryzury, pazury i inne takie. Skoro ludzie nie różnią się wnętrzem chcą swą odrębność
pokazać strojem, zupełnie odwrotnie niż kiedyś. To się musi źle skończyć. Być może jest to
wpisane w los ludzkości, być może ludzkość to taki zbiorowy Syzyf, idzie do szczytu, a potem się stacza na sam dół, tak nawiasem nie wierzę aby starożytni Egipcjanie umieli zbudować piramidy, to musiała zrobić poprzednia cywilizacja, a szczytem bezguścia i braku piękna
jest forma piramidy.
- Podważa pan ogólnie przyjęte fakty, jest gorzej niż myślałem.
- Przyjmuje pan bezkrytycznie tak zwane fakty, których nie można obronić, fakt, jest gorzej niż myślałem. Nie przypadkowo wspomniałem o piramidach. Według oficjalnej wiedzy
piramidę Cheopsa budowano przez 20 lat, a składa się ona z 2 300 000 dwuipółtonowych
kamiennych bloków. Rocznie układano zatem 115000 bloków, czyli około 315 bloków
dziennie uwzględniając lata przestępne co daje nam 13 bloków na godzinę, czyli jeden blok
co cztery i pół minuty. Dzisiejsza najnowocześniejsza technika nie zapewniłaby takiego szalonego tempa. A to jest wiedza oficjalna. Wierzy pan, że tak właśnie było?
CIĄG DALSZY MOŻE SIĘ WYMYŚLI