48 wtargnięcie sił elementarnych w mieszczańską przestrzeń 13

Transkrypt

48 wtargnięcie sił elementarnych w mieszczańską przestrzeń 13
robotnik
panowanie i forma bytu
wtargnięcie sił elementarnych
w mieszczańską przestrzeń
13
Sformułowano już przesłankę, że robotnikowi właściwy jest nowy stosunek do sfery elementarnej, do wolności i do mocy.
Dążenie mieszczanina do hermetycznego zabezpieczenia przestrzeni życiowej przed wtargnięciem elementarnych mocy to szczególnie dobitny wyraz pradawnych dążeń do bezpieczeństwa, które
można prześledzić w przyrodzie i dziejach ducha, i w ogóle w każdej
poszczególnej egzystencji. W tym sensie za zjawiskiem, jakim jest
mieszczanin, skrywa się wieczna możliwość, którą odnajdują w sobie
wszystkie epoki i każdy człowiek – podobnie jak każda epoka i wszyscy ludzie mają do dyspozycji odwieczne formy ataku i obrony, choć
nie jest przypadkiem, które z tych form w sytuacji rozstrzygnięcia
zostaną zastosowane.
Mieszczanin z góry czuje się skazany na obronę, przy czym mury
zamku i mury miasta wyrażają różnicę, jaka zachodzi między ostatnim
a jedynym azylem. To również wyjaśnia, dlaczego stan adwokacki od
samego początku odgrywa w polityce mieszczańskiej istotną rolę oraz
dlaczego w wojnach między narodowymi demokracjami trwają spory
o to, kto jest ofiarą agresji. Lewica to ręka obrony.
Nigdy mieszczanin nie odczuje popędu, aby ochotniczo stawić czoła losowi w walce i zagrożeniu, gdyż sfera elementarna leży poza jego
zasięgiem, jest tym, co nierozumne, a zatem bezwzględnie nieobyczajne. Dlatego wciąż będzie starał się od niej oddalić, wszystko jedno, czy
będzie mu się jawiła jako moc i namiętność, czy w prażywiołach ognia,
wody, ziemi i powietrza.
48
wtargnięcie sił elementarnych
w mieszczańską przestrzeń
Z tego punktu widzenia wielkie metropolie z przełomu wieków jawią
się jako idealne twierdze bezpieczeństwa, jako absolutny tryumf muru,
który od ponad stulecia cofał się od przestarzałych pierścieni obronnych,
otaczając stopniowo życie czymś w rodzaju kokonu – jako kamień, jako
asfalt, jako szkło – i wnikając niejako w jego najbardziej wewnętrzne porządki. Każde zwycięstwo techniki jest tu zwycięstwem wygody, a obecność żywiołów określa ekonomia.
Wyjątkowość epoki mieszczańskiej polega jednak nie tyle na dążeniach do bezpieczeństwa, ile na wyłączności tych dążeń. Bierze się to
stąd, że sfera elementarna jawi się tu jako bezsens, a w związku z tym
mur graniczny mieszczańskiego ładu oznacza jednocześnie mur graniczny rozumu. Dzięki niemu mieszczanin odgranicza się od innych fenomenów, takich jak wierzący, wojownik, artysta, żeglarz, myśliwy, przestępca czy wreszcie, jak stwierdziliśmy, robotnik.
Być może już w tym miejscu wyjaśni się powód niechęci, którą
mieszczanin odczuwa wobec tego rodzaju fenomenów, już poniekąd
w swoich ubraniach wnoszących do miast woń zagrożenia. To odraza
do ataku nie tyle na rozum, ile na kult rozumu, ataku możliwego już przez
sam fakt istnienia odmiennych postaw życiowych.
Jedno z posunięć myślenia mieszczańskiego zmierza do demaskacji ataku na kult rozumu jako ataku na rozum, a następnie do odrzucenia tegoż ataku jako nierozumnego. Można odpowiedzieć, że zbieżność
tych natarć istnieje jedynie w świecie mieszczańskim, jak bowiem istnieje specyficznie mieszczańskie pojmowanie robotnika, tak istnieje też
specyficznie mieszczański rozum, który tym się właśnie charakteryzuje,
że jest nie do pogodzenia ze sferą elementarną. Cecha ta żadną miarą
nie odnosi się do opisanych wyżej odmiennych postaw życiowych.
Tak oto bitwa dla wojownika to proces, który rozgrywa się w obrębie
wzniosłego ładu, tragiczny konflikt dla poety to stan, w którym ze szcze-
49
robotnik
panowanie i forma bytu
gólną wyrazistością można ujawnić sens życia, a płonące lub spustoszone trzęsieniem ziemi miasto jest dla przestępcy polem wzmożonej
aktywności.
Podobnie człowiek wierzący uczestniczy w poszerzonym kręgu sensownego życia. Za sprawą nieszczęścia bądź niebezpieczeństwa, nie
mniej niż za sprawą cudu, los wciąga go w potężniejsze zrządzenie,
a sens tego aktu uznany zostaje w tragedii. Bogowie lubią objawiać się
w żywiołach, w płonących gwiazdach, w gromie i błyskawicy, w krzaku
gorejącym, którego nie trawi płomień. Zeus drży na najwyższym tronie
z rozkoszy, podczas gdy ziemia po horyzont grzmi bojem ludzi i bogów,
tu bowiem właśnie widzi potężne potwierdzenie zakresu swej mocy.
Istnieje wzniosły oraz nikczemny stosunek człowieka do sfery elementarnej, jak również wiele obszarów, na których zagrożenie i pewność
otacza jeden i ten sam ład. Mieszczanin natomiast to człowiek, który
bezpieczeństwo uznaje za wartość dla siebie najwyższą, określając tym
samym sposób własnego życia.
Najwyższą mocą, w której widzi gwarancję bezpieczeństwa, jest rozum. Im bliżej znajduje się jego centrum, tym szybciej zanikają mroczne
cienie skrywające groźbę, która niekiedy – w czasach, gdy wydaje się, że
ani jedna chmurka nie zasłania nieba – ucieka w niezmierzoną dal.
A jednak zagrożenie zawsze istnieje, wiecznie próbując, niczym żywioł, przerwać tamy, którymi otacza się ład, i staje się – według prawideł
tajemnej, ale nieprzekupnej matematyki – tym bardziej śmiertelne i namacalne, im skuteczniej ład zdołał je z siebie wykluczyć. Zagrożenie
bowiem nie tylko pragnie uczestniczyć w ładzie, ale jest też matką owej
najwyższej pewności, która nigdy nie stanie się udziałem mieszczanina.
Natomiast idealny stan bezpieczeństwa, do którego dąży postęp,
opiera się na globalnym panowaniu mieszczańskiego rozumu, dzięki
któremu źródła zagrożeń mają nie tylko się zmniejszyć, ale w końcu całkowicie wyschnąć. Realizacja tego zadania polega na tym, że zagroże-
50
wtargnięcie sił elementarnych
w mieszczańską przestrzeń
nie jawi się w złudnym blasku rozumu jako bezsens, tracąc tym samym
możliwość stawiania jakichkolwiek roszczeń rzeczywistości. W świecie
tym chodzi o to, aby zagrożenie widzieć jako nonsens, a zostaje ono
przezwyciężone w tym samym momencie, gdy objawi się w lustrze rozumu jako błąd.
Da się to szczegółowo wykazać w obrębie wszelkich duchowych
i materialnych porządków mieszczańskiego świata. Tendencja ta jest wyraźnie jest widoczna w dążeniu, aby państwo, z istoty oparte na hierarchii, postrzegać jako społeczeństwo, którego podstawową zasadą jest
równość i które powstało na skutek aktu rozumu. Także w szeroko zakrojonej rozbudowie systemu ubezpieczeń, za sprawą którego powinno
być rozłożone, a tym samym poddane rozumowi nie tylko ryzyko polityki
zagranicznej i wewnętrznej, ale też życia prywatnego – w dążeniach do
rozcieńczenia i neutralizacji losu za pomocą rachunku prawdopodobieństwa. Następnie w licznych i bardzo zawikłanych staraniach, aby życie
psychiczne ująć w postaci ciągu przyczynowo-skutkowego, transponując ze stanu nieobliczalności w stan obliczalności, a zatem włączając do
władczego kręgu świadomości.
Wszelkie problematyzacje w obrębie tej przestrzeni – artystyczne,
naukowe czy polityczne – wychodzą z założenia, że konfliktu można
uniknąć. Jeśli jednak nieuchronnie nadchodzi, czemu trudno zaprzeczyć w obliczu permanentnych przestępstw lub wojen, wówczas należy
go zdemaskować jako błąd, a powtórzeń unikać dzięki wychowaniu lub
oświeceniu. Błędy te występują tylko dlatego, że do powszechnej świadomości nie dotarły jeszcze składowe wielkiego rachunku, w wyniku
którego ludność globu powinna stać się ludzkością jednolitą, z gruntu
dobrą i rozumną, a przeto i z gruntu bezpieczną.
Wiara w moc przekonywania tak zarysowanych perspektyw jest jednym z powodów, dla którego oświecenie zwykle przecenia siły, jakimi
dysponuje.
51
robotnik
panowanie i forma bytu
14
Sfera elementarna jest zatem wciąż obecna. Choć można ją dość skutecznie wypierać, proces ten ma określone granice, gdyż sfera elementarna należy nie tylko do świata zewnętrznego, ale i do każdej jednostki
jako jej niezbywalne wiano. Człowiek żyje w obszarze elementarnym
tyleż jako istota naturalna, co demoniczna. Żaden wniosek rozumu nie
zastąpi uderzeń serca bądź czynności nerek, i nie ma takiej wielkości,
nawet takiej jak rozum, która nie ulega czasem nikczemnym lub dumnym namiętnościom życia.
Źródła sfery elementarnej są dwojakiej natury. Istnieją, po pierwsze, w samym świecie, który zawsze jest groźny, podobnie jak morze, co
kryje w sobie niebezpieczeństwo nawet podczas najgłębszej ciszy. Wypływają one, po drugie, z serca człowieka, który tęskni za grami i przygodami, za nienawiścią i miłością, za triumfem i upadkiem, który tak samo
tęskni za tym, co niebezpieczne, jak za bezpieczeństwem, i któremu stan
głębokiej pewności słusznie jawi się jako coś niedoskonałego.
Istnieje wszakże obszar panowania mieszczańskich wartościowań,
wyznaczający granicę, do której to, co pierwotne, zdaje się cofać –
zdaje się, gdyż, jak zobaczymy, potrafi się ono skryć za niewinnymi
maskami nawet w centrum mieszczańskiego świata. Należy przede
wszystkim stwierdzić, że urodzonemu obrońcy jawi się na osobliwej
pozycji obronnej, a mianowicie na pozycji romantycznej. W człowieku
ujawnia się jako romantyczna postawa, a w świecie jako romantyczna
przestrzeń.
Przestrzeń romantyczna nie posiada własnego centrum; istnieje jedynie w projekcji. Spoczywa w cieniu mieszczańskiego świata, którego
światło nie tylko określa jej rozciągłość, ale który może ją też w każdej
chwili wszędzie i z łatwością zniwelować. Świadczy o tym fakt, że prze-
52
wtargnięcie sił elementarnych
w mieszczańską przestrzeń
strzeń romantyczna nigdy nie objawia się jako teraźniejsza, a dystans
należy wręcz uznać za jej najistotniejszy znak rozpoznawczy – przy czym
dystans, którego miarę określa teraźniejszość. Bliskość i dal, jasność
i ciemność, dzień i noc, sen i rzeczywistość – oto współrzędne pozycji
romantycznej.
Z racji swego oddalenia od aktualnego czasu przestrzeń romantyczna jawi się jako przeszłość, a do tego jako przeszłość zabarwiona
resentymentem wobec każdorazowej teraźniejszości. Z kolei oddalenie
od aktualnej przestrzeni jawi się jako ucieczka ze sfery na wskroś bezpiecznej i przenikniętej świadomością, i dlatego wraz ze zwycięskim pochodem techniki jako najskuteczniejszego środka świadomości topnieje
w oczach liczba romantycznych krajobrazów. Jeszcze wczoraj znajdowały się gdzieś „daleko w Turcji” albo w Hiszpanii czy Grecji, dziś
jeszcze w lasach tropikalnych pasa równikowego lub na lodowych koronach biegunów, ale jutro znikną ostatnie białe plamy tej osobliwej mapy
tęsknot człowieka.
My wszakże powinniśmy wiedzieć, że cudowność – widziana jako
postawa zdolna wyczarowywać z miłością dźwięk średniowiecznych
dzwonów lub woń egzotycznych kwiatów – należy do wybiegów podrzędnego ducha. Romantyk próbuje stosować wartościowania elementarnego życia, przeczuwając jego wagę, ale w nim nie uczestnicząc, stąd
nieuniknione są blaga lub rozczarowanie. Rozpoznaje niedoskonałość
mieszczańskiego świata, której nie potrafi jednak przeciwstawić nic innego jak tylko ucieczkę. Lecz ten, kto naprawdę jest powołany, o każdej
godzinie i w każdym miejscu znajduje się w przestrzeni elementarnej.
Tymczasem jednak przeżywaliśmy spektakl – triumf świata mieszczańskiego, tworzącego parki narodowe, gdzie jako osobliwość utrzymuje się ostatnie resztki zagrożeń i wyjątkowości. Nie ma wcale wielkiej
różnicy między ochroną ostatniego bizona w Parku Yellowstone a utrzy-
53
robotnik
panowanie i forma bytu
maniem owej barwnej klasy ludzkiej, której zadanie polega na zajmowaniu się innymi światami.
Tak jak przestrzeń romantyczna jawi się w oddaleniu – ze wszystkimi oznakami fatamorgany – tak postawa romantyczna jawi się jako
protest. Istnieją epoki, w których wszelkie odniesienia człowieka do
sfery elementarnej wyrażają się jako zdolność romantyczna, z wyraźnie już zaznaczonymi punktami erupcji. Pozostaje kwestią przypadku,
czy erupcja ta ujawni się jako zniszczenie w jakimś oddalonym obszarze, w upojeniu, w obłędzie, w nędzy czy śmierci. Wszystko to są formy
ucieczki, podczas których jednostka – po tym jak przemierzy krąg duchowego i cielesnego świata w poszukiwaniu jakiegoś wyjścia – składa broń. Niekiedy to złożenie broni dokonuje się w formie ataku, jak
w tonącym okręcie, z którego wystrzeliwują jeszcze na oślep salwę
z dział bocznych.
Znowu nauczyliśmy się cenić wartość ludzi poległych na Straconej
Pozycji. Istnieje wiele tragedii, z którymi wiąże się wielkie nazwisko, istnieją jednak inne, bezimienne, które pochłonęły całe warstwy i niczym
trujący gaz pozbawiły je życiodajnego powietrza.
Mieszczanin zdołał już prawie przekonać awanturnicze serce, że
niebezpieczeństwo nie istnieje, a światem i jego historią rządzą prawa
ekonomii. Młodym ludziom, którzy w noc i mgłę opuszczają dom rodzinny, uczucie podpowiada, że w poszukiwaniu niebezpieczeństwa trzeba
uciec bardzo daleko, do krajów, gdzie pieprz rośnie, za morze, do Ameryki, do Legii Cudzoziemskiej. Stąd możliwe stały się zjawiska, z trudem
tylko posługujące się własnym, doskonalszym językiem, jak choćby poeta porównujący się do albatrosa, którego potężne, stworzone dla burzy
skrzydła w obcym i bezwietrznym otoczeniu stanowią jedynie przedmiot
uciążliwej ciekawości, albo urodzony wojownik, który zdaje się nicponiem, gdyż wstrętem napawa go życie kramarzy.
54

Podobne dokumenty