Co dalej z procedurą zobowiązania do leczenia?
Transkrypt
Co dalej z procedurą zobowiązania do leczenia?
BEZ PROCEDURY ZOBOWIĄZANIA? Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych poinformowała o projekcie likwidacji procedury sądowego zobowiązania do podjęcia leczenia. Międzyresortowy Zespół do Spraw Poprawy Skuteczności Wykonania Orzeczeń Sądowych przy współudziale PARPA przyjął rekomendację dla zniesienia sądowego trybu zobowiązania do poddania się leczeniu odwykowemu. Jeszcze w pierwszym półroczu sprawą zajmie się Rada Ministrów. Co dalej z procedurą zobowiązania do leczenia? Czy czeka nas rewolucyjna zmiana w systemie rozwiązywania problemów alkoholowych? Czy pomysł likwidacji procedury zostanie przeprowadzony przez parlament? A jeśli nie będzie procedury – co ją zastąpi? Czy likwidacja tej instytucji podważa sens istnienia gminnych komisji rozwiązywania problemów alkoholowych? „Świat Problemów” inicjuje dyskusję na ten temat. W najbliższych numerach opublikujemy opinię przedstawicieli samorządów, lecznictwa odwykowego, stowarzyszeń abstynenckich oraz wymiaru sprawiedliwości. Do zabrania głosu zachęcamy także Czytelników. Dyskusję rozpoczynamy debatą redakcyjną, w której uczestniczą: • Jadwiga Fudała, kierownik Działu Lecznictwa Odwykowego i Programów Medycznych PARPA • Marta Szymanek, sekretarz Miejskiej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych m.st.Warszawy: • Adam Kłodecki, psychoterapeuta, kierownik Ośrodka Terapeutycznego „Goplańska” Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie oraz członek warszawskiej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych • Robert Frączek, pracownik Działu do Spraw Rodziny i Młodzieży PARPA, były przewodniczący gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych w Piastowie Jadwiga Fudała: Procedura sądowego zobowiązania do podjęcia leczenia została stworzona na chwilę, jako etap przejściowy między przymusem a pełną dobrowolnością leczenia. Trwa to już dwadzieścia kilka lat. Wielokrotnie podejmowano kwestię nieefektywności procedury i zawsze dyskusja kończyła się wnioskiem: co prawda to nie jest dobre rozwiązanie, ale nie likwidujmy go, lecz zmieniajmy! Przyjrzyjmy się problemowi z punktu widzenia wszystkich środowisk, które są uwikłane w realizację procedury. Zacznimy od sądów. W 2007 roku na realizację procedury w oddziałach całodobowych oczekiwało ponad 15 tysięcy osób, wobec których orzeczono zobowiązanie. We wszystkich stacjonarnych zakładach lecznictwa odwykowego mamy 3 tysiące miejsc. Biorąc pod uwagę, że do placówek lecznictwa odwykowego zgłasza- ją się w większości osoby z własną motywacją do podjęcia leczenia, wykonanie tych orzeczeń jest kompletnie niemożliwe. Tymczasem Ministerstwo Sprawiedliwości oszacowało, że koszt tej procedury, ponoszony przez wymiar sprawiedliwości, to 100 milionów złotych rocznie. W warszawskich sądach wykonalność procedury to zaledwie kilka procent! A efektywność, z punktu widzenia wymiaru sprawiedliwości, polega tylko na tym, że ktoś dojdzie do placówki lecznictwa. Przebieg leczenia nie jest w ogóle istotny. Teraz perspektywa lecznictwa odwykowego. Do placówek zgłasza się niewielka część osób, wobec których orzeczono zobowiązanie. Tylko część z tej części wchodzi do programu podstawowego. Kończy go co piąta osoba, która pojawiła się w placówce ze zobowiązaniem. Część terapeutów, zwłaszcza w oddziałach całodobowych, zwraca uwagę, że „zobowiąza- 21 Fot. Jacek Giluń BEZ PROCEDURY ZOBOWIĄZANIA? Adam Kłodecki i Marta Szymanek ni” wpływają negatywnie na leczenie pacjentów „dobrowolnych”. Pacjent ze zobowiązania powinien być utrzymywany w terapii niezależnie od tego czy dostosowuje się do reguł. Tworzą się dwa standardy – wyższy dla pacjentów „dobrowolnych” i niższy dla „zobowiązanych”. To demoralizujące i mało leczące dla wszystkich uczestników terapii. Adam Kłodecki: Znam jednak oddziały, których pacjenci to w zdecydowanej większości osoby zobowiązane sądownie. Gdy dotarły tam informacje, że dyskutuje się o likwidacji procedury, zapanował lekki popłoch. Jadwiga Fudała: Są oddziały żyjące ze „zobowiązanych”. Osiemdziesiąt procent obłożenia placówki to pacjenci przysłani przez sąd. Wobec pacjenta nie stosuje się intensywnych oddziaływań. Nie trzeba zatrudniać licznej kadry, a pieniądze z Narodowego Funduszu Zdrowia jednak przychodzą. Takie placówki z oczywistych względów będą bronić procedury. Adam Kłodecki: Patrzę na procedurę z trzech pespektyw. Jestem członkiem warszawskiej komisji ds. rozwiązywania proble- 22 mów alkoholowych. Uczestniczę w rozmowach z osobami, które trafiają do nas w ramach procedury. Przez lata byłem biegłym sądowym, co pozwoliło mi poznać problem od strony wymiaru sprawiedliwości. No i po trzecie – jestem psychoterapeutą. Moje doświadczenia pokazują, że ten system raczej nie przynosi efektów. A jednak mógłbym szukać argumentów za pozostawieniem procedury. Trzeba zauważyć, że część pacjentów zobowiązanych – to prawda, że niewielka – podejmuje leczenie i zmienia się. Być może nie doszłoby do zmiany, gdyby nie zobowiązanie. Warto w ramach procedury poświęcać więcej uwagi osobom, które trafiają do komisji. Widzę w nich ogromny opór wobec sytuacji, która jest – w ich odczuciu – upokarzająca. Gdyby zdecydować się na rozmowę bardziej intymną, a nie formalne realizowanie procedury, być może udałoby się wzbudzić w ludziach stających przed komisją rzeczywistą motywację do podjęcia leczenia. Zwolennicy zachowania procedury podnoszą jeszcze jedną kwestię: kiedy osoba zobowiązana jest w placówce, rodzina trochę odetchnie. Jadwiga Fudała: Ale odetchnie za publiczne pieniądze przeznaczone na terapię osób Fot. Jacek Giluń BEZ PROCEDURY ZOBOWIĄZANIA? Jadwiga Fudała i Robert Frączek uzależnionych. To są pieniądze z Narodwego Funduszu Zdrowia. Mają służyć leczeniu. Robert Frączek: Skupiamy się w tej dyskusji na końcowym etapie procedury – sądzie i lecznictwie odwykowym. Chciałbym powiedzieć więcej o kontakcie z gminną komisją. Bardzo wiele rozmów nie kończących się skierowaniem wniosku do sądu, to rozmowy, które dają szansę na pozytywną zmianę. Widzę w tym duży plus i ważny argument na rzecz procedury. Ludzie rozumieją spotkanie z komisją jako pierwszy krok do „przymusowego leczenia”. Często jest tak, że ktoś mówi rodzinie: istnieje taka procedura. To może być pedagog ze szkoły, lekarz, pracownik socjalny. Rodziny przychodzą do komisji, by dowiedzieć się podstawowych rzeczy o chorobie alkoholowej i możliwości jej leczenia. Rozmowa daje rodzinie pewien argument: jeśli nie zrobisz czegoś ze swoim piciem, zgłosimy sprawę komisji. Czasem przynosi to motywację do zmiany. Do osoby uzależnionej dociera komunikat: zacznij coś robić ze sobą. Takie otworzenie się na rozmowę o problemie jest także szansą na zrobienie czegoś ze sobą. Przychodzi się z założeniem: musicie zmienić osobę uzależnioną, a wychodzi z myślą: ja też mogę się zmienić, zrobić coś dla siebie. Jeśli zabraknie procedury – zabraknie motywacji do takich wizyt. Po co iść wtedy do gminnej komisji? Takie rozmowy dają ludziom nadzieję. Jadwiga Fudała: Mówisz o nadziei. To co najbardziej przygnębia mnie w tej procedurze to właśnie dawanie ludziom nadziei, która hamuje inne działania. Jest kilka działań, które rodziny mogłyby podjąć, gdyby nie fałszywa nadzieja, że spotkanie z komisją czy sama procedura załatwi wszystkie problemy. Marta Szymanek: Podobnie jak pan Robert zauważam, że choć pierwszą motywacją osób zgłaszających sprawy dzielnicowym zespołom jest skierowanie osoby uzależnionej do leczenia odwykowego, to wiele dobrego udaje się zrobić bez angażowania wymiaru sprawiedliwości. W Warszawie procedurę realizują Dzielnicowe Zespoły. Komisja zbiera materiały, kontaktuje się z instytucjami – OPS-em, szkołą, placówką odwykową, policją. Dzięki tym działaniom inne służby mogą się dowiedzieć o potrzebie udzielenia pomocy rodzinom osób pijących. 23 BEZ PROCEDURY ZOBOWIĄZANIA? Integralną częścią procedury jest monitorowanie, prowadzone zarówno w leczeniu dobrowolnym, jak i przy zobowiązaniu. Działania mają na celu: sprawdzanie czy osoba podjęła leczenie, wzmacnianie motywacji, sprawdzanie skuteczności i modyfikowanie planu. Dodatkowo wdrażamy działania związane z zapobieganiem przemocy w rodzinie. Procedura ma na celu powstrzymania osoby stosującej przemoc, udzielenie wszechstronnej pomocy rodzinie, motywowanie do zmian. W postępowaniu tym wymagana jest również ścisła współpraca z innymi instytucjami. Tylko 28 proc. spraw prowadzonych przez dzielnicowe zespoły trafia do sądów. Pozostałe są zawieszone lub wycofywane przez rodzinę, często dlatego, że udało się już na tym etapie zmotywować uzależnionego członka rodziny do podjęcia leczenia. Jadwiga Fudała: Dysponujemy danymi, z których wynika, że rodziny osób zobowiązanych znacznie rzadziej podejmują współpracę z placówkami lecznictwa odwykowego niż rodziny tzw. pacjentów dobrowolnych. Często rodziny, decydując się na zobowiązanie, zrzucają na instytucje rozwiązanie swoich problemów i pozostają pasywne. Jest jeszcze jedna perspektywa, o której nie powiedzieliśmy. To perspektywa praw człowieka. Kiedy ktoś trafia w tryb administracyjnej procedury, jego prawa są narażone na szwank. Komisje gromadzą dane, co do których nie ma żadnych dyrektyw, jak je przechowywać. Czy prace komisji dają gwarancję zachowania tajemnicy? Jeszcze nie wiemy, czy to jest osoba uzależniona, a już komisja zbiera opinie, wzywa na rozmowy. Osobie, której prokurator postawi zarzuty, przysługują w toku postępowania rozmaite prawa. A co może człowiek, który nie dopuścił się żadnego przestępstwa, a jest przedmiotem procedury przed gminną komisją? Adam Kłodecki: Jeżeli sprawa trafia już do sądu – to osoba, wobec której toczy się postępowanie, ma prawo wziąć adwokata. Może zażądać zmiany biegłego. Marta Szymanek: Warto mówić o prawach osoby, wobec której toczy się postępowanie. Ale co z prawami jej bliskich? Rozumiem tę procedurę także jako instrument ochrony rodziny. Czy wolność człowieka nie kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka? 24 Jadwiga Fudała: Do PARPA trafia bardzo wiele skarg na postępowania. A także zupełnie podstawowe pytania od członków komisji – gdzie i jak przechowywać dane? Jak szukać pomocy, by zabezpieczyć prawidłowy przebieg postępowania? Marta Szymanek: Komisję powołuje wójt, burmistrz lub prezydent. To on powinien zapewnić organizacyjne warunki pracy komisji, także w zakresie bezpiecznego przetwarzania danych. Jeśli chodzi o poufność – stosujemy przepisy ustawy o ochronie danych osobowych. Żadne informacje nie mogą wydostać się na zewnątrz. Robert Frączek: Naprawdę prawa człowieka nie wyglądają w tej procedurze tragicznie. Wiedza, jaką dysponuje komisja, nie różni się od tego, co wie pracownik socjalny czy policjant. Oczywiście, można wyobrazić sobie dyskretniejsze działanie. Nie wiem jednak czy to wystarczający powód, by likwidować procedurę. Zwłaszcza, że ona naprawdę może pomóc osobie uzależnionej i jej rodzinie. Nie zapominajmy o tych sprawach, które kończą się decyzją o podjęciu leczenia już po rozmowach motywacyjnych na poziomie komisji. Jadwiga Fudała: Oczywiście, nie jest tak, że procedura nikomu nie pomogła w wyjściu z czynnego alkoholizmu. Presja jest – w przypadku osoby uzależnionej – ważnym argumentem, gdy brakuje wewnętrznej motywacji. Jednak myślenie, że sama presja może uruchomić motywację do zmiany, jest fałszywe. Psychoterapia wymaga świadomego, dobrowolnego zaangażowania. Uważam, że procedura zobowiązania jest sprzeczna z zasadą psychoterapii. A psychoterapia to podstawowa metoda leczenia uzależnień. Adam Kłodecki: Tutaj akurat nie zgadzam się, bo ta teza jest sprzeczna z moim doświadczeniem, zarówno z ośrodka terapeutycznego, jak i z warszawskiej dzielnicy Wilanów, w której jestem przewodniczącym dzielnicowego zespołu i prowadzę rozmowy motywujące. Naprawdę mamy sporą grupę osób, które nie trafiają do sądu, lecz bezpośrednio do leczenia. Rozmawiamy z osobami, wobec których toczy się postępowanie w taki sposób, by do nich dotrzeć. Przekonujemy, żeby zrobiły coś na poziomie dobrowolnego działania. Jeśli chodzi o rodziny – często skupiamy się na wytłumaczeniu mechanizmu współuzależnienia. Pokazujemy, że bliscy alkoholika mogą BEZ PROCEDURY ZOBOWIĄZANIA? mieć problemy emocjonalne, które można zmienić. Zdarza się, że takie osoby trafiają na terapię, choć ich partner wcale nie rezygnuje z picia. Robert Frączek: Nie wolno zapominać o korzyściach płynących z tego pierwszego etapu. Długotrwałość procedury i jej niska skuteczność na kolejnych etapach nie powinna tego przysłaniać. Obawiam się też, że likwidacja procedury pozbawi gminne komisje możliwości kontaktowania się z rodzinami i realnego instrumentu działania. Jadwiga Fudała: Gdyby komisje działały tak, jak mówi Adam Kłodecki, byłoby znakomicie. Czy jednak świadome i profesjonalne motywowanie do leczenia jest powszechną praktyką? Niestety, częściej spotykamy się z tzw. zdroworozsądkowym podejściem, które może wyrządzać szkody i osobie uzależnionej, i rodzinie. Wsadzę kij w mrowisko. Zapowiedź likwidacji procedury budzi niepokój członków gminnych komisji, bo obawiają się, że kolejnym krokiem będzie likwidacja tego ciała. Uspokajam, Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych nie ma takich planów. Chciałabym, by – nawet po likwidacji procedury – gminne komisje były nastawione na kontakt z potencjalnymi pacjentami lecznictwa odwykowego i z ich bliskimi. Trzeba jednak postawić na kompleksowe szkolenie członków gminnych komisji. Adam Kłodecki: Zgadzam się, że podstawowy problem to właściwy dobór członków. Spoczywa na nich ogromna odpowiedzialność. Spotykam się z komisjami, w których są ludzie bardzo życzliwi, gotowi pomagać z dobrego serca. To jednak za mało. Bez przygotowania niewiele można zrobić. Trzeba zdawać sobie sprawę, że portret psychologiczny osób trafiających przez komisję w ramach procedury jest zupełnie inny niż pacjentów, którzy sami zgłaszają się do lecznictwa odwykowego, bo czują, że tracą zdrowie, a ich życie rozpada się na kawałki. Przed komisją stają osoby znacznie bardziej zniszczone przez alkohol. Ich świat jest zawężony, bywają agresywne. Potrzebne są wyjątkowe umiejętności, by dotrzeć do takich osób. Robert Frączek: To nie jest tak, że komisja zazwyczaj składa się z ludzi, którzy mają wyłącznie dobre chęci. W mojej gminie, liczącej dwadzieścia trzy tysiące mieszkańców, dwuosobowy zespół motywujący to psycholog i terapeuta uzależnień. Nie bronię procedury w stu procentach. Myślę jednak, że jeśli zostanie zlikwidowana, to stracimy wiele pracy włożonej w szkolenia czy we wdrażanie lokalnych strategii. Komisje sporo się nauczyły. Członkowie nie zmieniają się już tak często jak kiedyś, nie są wymieniani wraz ze zmianą lokalnej władzy. Jeśli dobrze radzi sobie tysiąc gmin, a słabiej – tysiąc pięćset , to lepiej likwidować procedurę czy pracować nad poprawą pracy tych tysiąca pięciuset ? Jadwiga Fudała: Powtarzam: nie ma propozycji zlikwidowania gminnych komisji. Przeciwnie, chcemy, by komisje działały bardziej profesjonalnie. Adam Kłodecki: To ważna deklaracja. Uważam, że największą wadą zobowiązania jest niespójność systemu i jego przewlekłość. To wszystko trwa zbyt długo i rozłazi się w trakcie. Nawet jeśli sąd orzeknie zobowiązanie, nie ma żadnych sankcji, gdy osoba, która ma się leczyć, nie zgłosi się do ośrodka odwykowego. Z tego powodu system jest demotywujący i w jakimś sensie deprawujący. Jadwiga Fudała: Zapytaliśmy samorządowców i przedstawicieli lecznictwa odwykowego jak zmieniać procedurę. Większość odpowiedzi brzmiała: zaostrzać ją. Wprowadzać elementy represji wobec osoby uzależnionej. A ja pytam: za co karać? Za to, że ktoś nie chce podjąć leczenia? Funkcjonujący przy Prezesie Rady Ministrów międzyresortowy zespół do spraw poprawy wykonalności orzeczeń przesądził: będziemy rekomendować likwidację procedury zobowiązania. Co wydarzy się z tą rekomendacją w parlamencie? Jak długo to potrwa? Tego oczywiście nie wiemy. Nam wszystkim potrzebna jest iluzja, że dysponujemy instytucją, która coś załatwi. Potrzebują jej samorządowcy, być może potrzebują jej także parlamentarzyści. Zobaczymy, czy rekomendacja zespołu przekona decydentów. Podjęliśmy odważną decyzję, ale pozostają pytania. Jeżeli likwidować, to co w zamian? Jak motywować do leczenia osoby, które nie łamią porządku prawnego, a niszą swoje życie i życie swoich najbliższych? Może tak powinny brzmieć pytania do dalszej dyskusji? Notował: (red.m.) 25