Petela Dominika
Transkrypt
Petela Dominika
Petela Dominika „Zaczarowany dorożkarz” Po upalnym dniu z ulgą położyłam się w chłodnej pościeli. Włączyłam wentylator i jeszcze przed snem chciałam coś poczytać, ale szybko zmorzył mnie sen. Gdzieś w oddali usłyszałam dziwny stukot - jakby końskich kopyt i turkot drewnianych kół. Nagle gdzieś z boku mignęła czarna dorożka, a woźnica śmiał się od ucha do ucha, machał do mnie (?) melonikiem i coś wołał. Początkowo nie mogłam zrozumieć słów, jednak później zrozumiałam, że to jakiś wiersz. A brzmiał tak: „Jadę przez Kraków. Jak miło! Na mnie się wielu ludzi patrzyło. I mówi jeden pan do drugiego Że to dorożka jest Gałczyńskiego. I mówiła jedna pani do swego pana Że ta dorożka jest zaczarowana.” Chwilę później nie było już słychać nic, oprócz dziwnego stukania... Obudziłam się rano i znowu usłyszałam znajomy stukot. Zerwałam się z łóżka i okazało się, że stukanie dochodzi z wentylatora. Ach, to wszystko to był tylko sen, stwierdziłam rozczarowana. Przy śniadaniu opowiedziałam sen mojej mamie, która zrobiła tajemniczą minę. - Wiesz co? Mam dobry pomysł na dzisiejszy spacer. Kiedyś chciałaś poznać historię naszego osiedla, zobaczyć jakieś ciekawe miejsca - zaproponowała mama. Mieszkam na Prądniku Czerwonym „od zawsze", a tak mało o nim wiem pomyślałam - to może być całkiem fajna wycieczka. Najpierw poszłyśmy do Parku Zaczarowanej Dorożki, przeszłyśmy koło stawu, a potem pobiegłam na huśtawki. - Gdy byłam mała - zaczęła mama - to ten park był zupełnie inny i nie nazywał się tak jak teraz. Pasły się tu krowy, dookoła parku były działki, a teraz zbudowali w ich miejscu nowe osiedle, nowe domy. - Dlaczego właściwie ten park nosi nazwę „Zaczarowanej Dorożki"? Z jakiej to bajki? dopytywałam się. - To nie z bajki taka nazwa, tylko na pamiątkę. - Jaką pamiątkę? - zdziwiłam się. - Tutaj, niedaleko, mieszkał pewien pan, który miał dorożkę i w Rynku woził nią turystów, aktorów, poetów, zwykłych ludzi. Był bardzo miłym człowiekiem, zawsze uśmiechniętym i do wszystkich mówił wierszem. Chodźmy dalej, to pokażę ci, gdzie mieszkał. Poszłyśmy ulicą Dobrego Pasterza i przy domu z numerem 30 zatrzymałyśmy się, a mama opowiadała dalej. - Dorożkarz nazywał się Jan Kaczara. W 1923 roku do Krakowa przyjechał jako młody chłopak, miał wtedy 17 lat i u pewnej wdowy zaczął pracę jako fiakier czyli kierowca dorożki. Jeździł jej dorożką i woził ludzi w Rynku i po okolicach Krakowa. Z czasem poznał swoją przyszłą żonę Anielę, a po ślubie przeprowadzili się na Prądnik Czerwony. Zamieszkali na ul. Dobrego Pasterza. Wtedy kupił sobie swoją dorożkę i dostał do niej tabliczkę z numerem 6. Miał też dwa konie: Baśkę i Misia. Konie były bardzo mądre, rozpoznawały kolory świateł na sygnalizatorze oraz baszty na Wawelu i wiedziały, jak tam dojechać. Pewnego razu, gdy stał w Rynku, do jego dorożki podszedł elegancki jegomość, a kiedy wsiadł do niej okazało się, że to poeta Konstanty Ildefons Gałczyński z Warszawy. Poeta często zamawiał dorożkę Kaczary, który woził go w różne miejsca. Kaczara do wszystkich mówił wierszem, co bardzo podobało się poecie i innym ludziom. Gałczyński ułożył wiersz na cześć dorożkarza i jego dorożki, i zadedykował go swojej żonie Natalii: „Natalii - która jest latarnią zaczarowanej dorożki". Od tamtej pory na dorożce była założona tabliczka „Zaczarowana Dorożka", a Jan Kaczara stał się bardzo znany i lubiany, miał najwięcej klientów, co spowodowało, że inni dorożkarze z zazdrości i ze złości spalili mu jego zeszyt z wierszami, który woził ze sobą. „Zaczarowany Dorożkarz" zagrał siebie w filmach np. „Zezowate szczęście" lub „Awantura o Basię". W latach 70-tych Jan Kaczara podupadł na zdrowiu i już nie jeździł zbyt często dorożką. Był też już zmęczony ciągłymi prośbami klientów o wierszyki na różne tematy. Po jego śmierci w 1980 roku dorożkę przejął syn, ale uległa wypadkowi i ślad po niej zaginął. Na pamiątkę zaczarowanego dorożkarza, mieszkańca naszej dzielnicy, nazwano jego imieniem i nazwiskiem jedną z ulic. - Mamo, to jest ciekawa historia, a czy ty znałaś tego dorożkarza? - zapytałam z nadzieją w głosie. - Tak, znałam go. Mój tata a twój dziadziu często z nim rozmawiał przy okazji naszych spacerów w Rynku. Pamiętam dorożkarza jako niskiego i krępego człowieka, z okrągłą pulchną twarzą. Na nosie miał okulary, a na głowie czarny melonik. Pan Kaczara trzymał mnie za rękę i mówił do mnie wierszem, a ja byłam tym bardzo przejęta, choć miałam tylko kilka lat. Niestety, nie zapamiętałam ani słowa z wiersza, a pewnie był jedyny w swoim rodzaju i ułożony może tylko dla mnie? Pamiętam też tabliczkę z napisem „Zaczarowana Dorożka", co sprawiało, że myślałam o nim jak o prawdziwym czarodzieju. - Mamo, to teraz już wiem, co przyśniło mi się tej nocy! „Zaczarowana dorożka, Zaczarowany dorożkarz, Zaczarowany koń"... https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Kaczara http://qnwortal.com/modules.php?name=News&file=print&sid=907 Wspomnienia mojej Mamy