Hanna Morawska Hierarchia i przemiany tematów
Transkrypt
Hanna Morawska Hierarchia i przemiany tematów
Hanna Morawska Hierarchia i przemiany tematów Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (23), 7-30 1975 Szkice Hanna M orawska Hierarchia i przemiany tematów Rola tem a tu w m alarstw ie X IX w. jest zagadnieniem ściśle zw iązanym , w każ dym razie na początku w ieku, z fu n k cją m oralno-wycihowawczą sztuki. F unkcja ta stanow i jedną z isto tn y ch zasad klasycystycznej odnow y drugiej połow y X V III w., przeciw staw iającej się zarów no realistyczno-rodzajow ym skłonnościom n u rtu re p re zentow anego przez C hardina i G reuze’a, ja k i sw a w olnej m itologii B ouchera i jego kręgu. M oralizatorstw o jest nieodłączną częścią ideologii arty sty czn ej nowego k ierunku, k tó ry w a n ty k u po szukuje n ie tylko w zorów form alnych, lecz i etycz nych. A by się o tym przekonać, w ystarczy przejrzeć dow olną listę tem atów konkursow ych, zam ów ień rządow ych czy obrazów z h istorii antycznej, w y sta w ionych n a Salonach A kadem ii, zwłaszcza po roku 1775 K______________________________________ ___ * Szkic ten stanowi jeden z rozdziałów książki W poszukixoaniu nowoczesności. Z badań nad francuską k ry ty k ą i m a larstw em X I X w. Cytaty z tekstów francuskich w tłum acze niu autorki. 1 Por. J. Loquin: La peinture d ’histoire en France de 1747 a 1795. Paris 1912, zwłaszcza rozdz. II i III pierwszej części i rozdz. III trzeciej części. Wzory form al ne i etyczne K A N N A M ORA W SK A Konieczna wiedza 8 Sentym entalizm osiem nastow ieczny nie ustępuje w um iłow aniu cnoty tendencjom klasycystycznym i m iłośnicy historii ojczystej zn ajd u ją w zorce postę pow ania w działalności K arola W ielkiego i H enry ka IV, ry ce rz y O krągłego S tołu i nieustraszonego Bayarda, rów nie godne naśladow ania jak grecka szlachetność i rzym ska dzielność. M oralne obowiąz ki sztuki są tak samo w ażne dla D iderota i Rousseau, jak dla W inckelm anna, Caylusa, L a F o n t de S aint-Y enne, M engsa i D a v id a 2. W iek dziew iętnasty dziedziczy je więc rów nie dobrze po filozofach Oświecenia, ja k i po teoretykach odnowionego k la sycyzm u. Z zasadą oddziaływ ania m oralnego sztuki jak n a j ściślej zw iązana jest hierarch ia gatunków m alar skich, sform ułow ana w X V II w., a podjęta n a nowo i um ocniona w drugiej połowie w ieku X V III. W jej ram ach najszlachetniejszym gatunkiem jest m alar stw o historyczne, obejm ujące m alarstw o religijne (historia św ięta), alegoryczne, m itologiczne (histoire de la fa b le) oraz w łaściw ą historię antyczną i now o żytną, ,ą także historię w spółczesną. D alej w kolej ności gatunków m alarskich n a stę p u je p o rtre t, genre, pejzaż i m artw a n a tu ra . H ierarchia gatunków opiera się jednak nie ty lk o na zasadzie m oralnego oddziaływ ania sztuki. M alar stw o historyczne w ym aga od a rty s ty w ykształcenia, tj. znajom ości tekstów literackich oraz przestrzega nia reguł, a w szczególności costum e — um iejętności dopasow ania realiów , jak sprzęty, kostium y i inne akcesoria, oraz tła pejzażow ego i architektonicznego, odpow iednich do przedstaw ianej sceny. N atom iast p o rtre t, m alarstw o rodzajow e, pejzaż i m artw a na tu ra uw ażane są za gatunki o p a rte przede w szyst kim na naśladow aniu n a tu ry , w któ ry ch nie obo w iązują ścisłe ry g o ry kom pozycyjne i w k tórych inw encja arty sty , n ie m ówiąc już o w ykształceniu literackim , m a daleko m niejsze pole do popisu. 2 Ibidem , s. 158—‘165. 9 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW P ry m a t m alarstw a (historycznego o p a rty jest więc zarów no n a jego w alorach m oralnych, jak i a rty s tycznych i intelektualnych. Podw ażenie, przełam anie i odrzucenie tej hierarchii będzie w ażnym etapem przem ian dokonujących się w X IX w. w zakresie stosunku a rty stó w i kry ty k ó w do zagadnienia tem aty k i w m alarstw ie. P ierw szy krok n a tej drodze to zm iana stosunku do tem a ty k i w spółczesnej w m alarstw ie historycznym . W ostatn iej ćw ierci X V III w . w ram ach tego ga tu n k u zdecydow anie dom inują w ątki zaczerpnięte z h istorii starożytnej G recji i Rzym u, spychające na d ru g i p lan tem atykę h istorii narodow ej i n a w ąski m argines m alarstw o religijne. Za panow ania L ud w ika XV tem atyka w spółczesna ogranicza się do n iew ielkiej liczby obrazów batalistycznych i rów nie niepokaźnej liczby panegirycznych alegorii. Za L udw ika XVI nieco szerzej rozw ija się twórczość alegoryczna, sław iąca k ró la i jego rządy, jak np. La liberté rendue a u x arts sous le règne de Louis X V I par les soins de M. A n g ivïllier pędzla Suvée, zdarzają się też obrazy czerpiące natchnienie z filozofii ośw ieceniow ej, np. L ’H um anité voulant arrêter le dem on \de la guerre Jo llain e’a lub kom pozycja k u czci N iepodległości A m e r y k i S u au 3. O brazy traktow ane w konw encji realistycznej doty czyły jedynie histo rii F ra n cji średniow iecznej lub now ożytnej, w ram ach któ rej szczególnie ulubione i liczne b yły m otyw y z dziejów H enryka IV. W w ie ku X V II w tem atyce z h istorii w spółczesnej podob nie królow ała alegoria. Poddanie B redy Velazqueza jest obrazem zupełnie w yjątkow ym nie ty lk o a rty s tycznie, ale także ze w zględu n a sposób ujęcia te m atu; jest to jednak dzieło pow stałe w ram ach n u rtu nieakadem ickiego, no i należące do innej niż francuska szkoły m alarskiej. W m alarstw ie fran cu sk im now e trak tow anie w spół czesnych w ydarzeń pojaw ia się dopiero w okresie 3 Ib id em , s. (182. Przewaga wątków an tyczn ych HANNA M ORA W SK A •Od Rewolucji tem aty w spółczesne Malarstwo porzuca władców 10 W ielkiej R ew olucji i n ajw y b itn iejszy m ;fego p rzy kładem jest Śm ierć M arata Davida, obraz, którego rew elacyjność w pełni ujaw nia się na tle poprze dzającej go twórczości a le g o ry c z n e j4. N astępnym ważnym obrazem , rep rezen tu jący m dziew iętnasto w ieczny już stosunek do historii w spółczesnej, są Z adżum ieni w Jaffie (1806) Grosa, bez k tórych tru d n o w yobrazić sobie R zeź na Chios D alacroix. I niezależnie od tego, czy podjęcie takiego tem atu jest rezu ltatem osobistego zaangażow ania arty sty , jak w w ypadku Davida, czy realizacją zam ów ienia Pierw szego K onsula, jak u Grosa, współczesność przedostaje się do m alarstw a pod w pływ em w y d a rzeń zew nętrznych jako w yraz potrzeb politycz nych. W łaściwie chyba w szystkie w ybitne obrazy histo ryczne w m alarstw ie francuskim X IX w., k tó ry ch tem a ty oparte są na w ypadkach w spółczesnych, pow stają jako w yraz przeżyć a rty stó w w obliczu w ydarzeń politycznych. T ak jest poczynając od T ra tw y M eduzy G éricaulta, poprzez R zeź na Chios i W olność na barykadach D elacroix aż po R o zstrze lanie cesarza M aksym iliana M aneta. Je st rzeczą godną uw agi, że w szystkie one tw orzone są z pozycji p rotestu, podobnie jak obrazy Goyi z okresu w ojny z Francją, podobnie jak polityczne kom po zycje D aum iera. M alarstw o historyczne X IX w., poczynając od okresu R estauracji, po raz pierw szy w dziejach sztuki porzuca w ładców i staje po stro nie pokrzyw dzonych. N aw et Zadżum ieni w Jaffie, w brew in ten cji zleceniodawcy, a zapew ne także i arty sty , są w rów nym przyn ajm niej stopniu o b ra zem tragicznego losu żołnierzy, co odw agi cyw ilnej i w ielkoduszności wodza. Także i inne obrazy sła wiące Napoleona m ieszczą się w now ym w idzeniu historii. Napoleon jest w nich bardziej bohaterem ludow ym , przyw ódcą, ucieleśnieniem zw ycięstw n a 4 Por. piękną analizę tego obrazu u W. Hoffmana w: Das irdische Paradies. München 1960, s. 47 i n. 11 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW rodow ych niż m onarchą daw nego typu. Jednym z ch arakterystycznych przykładów tego ujęcia jest Bonaparte na moście Arcola Grosa. W obrazie D avida pierw szy ra z przyw ódca rew olu cyjny, L ’A m i du peuple, zajm uje m iejsce m ęczen nik a za w iarę. D okonuje się tu sekularyzacja po jęcia i m otyw u m ęczeństw a, dotąd w ystępującego w yłącznie w m alarstw ie religijnym . P rek u rso rstw o treściow e, a także w pełni nowoczesne ujęcie tem a tu w tym obrazie, jego niew ątpliw ie rom antyczna ideologia p rzy użyciu jednoznacznie klasycystycz<nych środków m alarskich stanow ią przy k ład na to, że historia w ątków tem atycznych i treściow ych nie zawsze pokryw a się z h isto rią form artystycznych 5. W ydaje m i się, że ta niezgodność w y stęp u je szcze gólnie często n a początku X IX w. P rzy k ład y można mnożyć: Złożenie zw ło k A tali do grobowca G irodeta, K orynna im prow izująca na p rzylą d ku M isene Ge rard a, Sen Osjana Ingresa, w szystko to są obrazy in te rp re tu ją c e m otyw y rom antyczne za pom ocą środków form alnych klasycyzm u. Z w racano uw agę na adaptację w m alarstw ie X IX w. schem atów form alnych dawnego m alarstw a relig ij nego do tem atyki św ieckiej, m iędzy innym i dla przedstaw ienia ludow ego bohatera. N a przykład zam ordow any robotnik z U licy Transnonain D aum iera leży w pozie C hrystusa z O płakiw ania R ub e n s a 6. W ydaje m i się, że m am y tu do czynienia ze zjaw iskiem o szerszym zasięgu. Je st to nie tylko zastosow anie gotowych układów form alnych, ale przejęcie i przeniesienie całego obszernego zespołu schem atów m yślow ych i w yobrażeniow ych z dzie dziny religii na obszar życia świeckiego. F unkcje m ęczenników chrześcijaństw a pełnią w m alarstw ie X IX w. niew innie zam ordow ani, często kobiety 5 Por. J. Białostocki: Ikonografia romantyczna. W: Roman tyzm. Studia nad sztuką drugiej połowy wieku XVIII i wieku XIX. Warszawa 1967, s. 57. c Ibidem, s. 64. Sekularyzacja form i w yobrażeń HA N N A M ORA W SK A Alegoria F rancji 12 i dzieci. Jane Gray, Maria S tu a rt, Dzieci Edwarda D elaroche’a lub bardziej w spółcześnie Pani Roland, Charlotte Corday A ry S cheffera to jedna w ersja sekularyzacji w ątku m ęczeństw a, anegdotyczno-m elodram atyczna, przew ażnie rzutow ana w historię; w ersję epicko-tragiczną re p re z e n tu je rob o tn ik z Uli cy Transnonain czy zam ordow ani kom unardzi z lito grafii D aum iera Epouvantée de V héritage, na k tórej alegoria F ran cji przedstaw iona jest jako M ater Dolorosa opłakująca tru p y synów. N iezależnie od tego czy schem at fo rm aln y k o n k ret nego przedstaw ienia naw iązuje do w cześniejszych obrazów, rep rezen tu jący ch ten sam tem at ram ow y, zaw artość treściow a przejm u je a rc h e ty p pojęciowy, dla którego a rty sta w ybiera w łasne lub zapożyczo ne ujęcie kom pozycyjne. Jednakże m ęczennicy za słuszną spraw ę lub po p ro stu niew innie zam ordo w ani w scenach przedstaw iających historię daw ną to z reg u ły ludzie szlachetnie urodzeni, w scenach współczesnych to najczęściej przedstaw iciele ludu jak G recy m asakrow ani w R zezi na Chios lub bo jow nicy spraw y lu d u ja k M arat, Le P e le tie r de S ain t-F argeau lub zabici na pierw szym planie W ol ności na barykadach D elacroix. W ideologii m alar stw a rom antycznego „lud” , poprzez swego pojedyn czego przedstaw iciela lub zbiorowo, zajm uje m iejsce C hrystusa, jak to było widać na obu w ym ienionych litografiach D aum iera. W iek X IX w prow adza na m iejsce oświeceniowego „dobrego dzikiego” — szla chetnego i bohaterskiego robotnika, stereotyp, k tó ry na podstaw ie dziew iętnastow iecznych teo rii socja listycznych w ylansow ała rom antyczna plastyka i li tera tu ra . Nie zawsze zdajem y sobie spraw ę, jak w iele naszych schem atów m yślow ych w yw odzi się z epoki rom antyzm u. S ekularyzacja m otyw ów relig ijn y ch i dem o k raty zacja m otyw ów historycznych, idące w p arze ze zw rotem ku historii współczesnej, w idzianej i oce nianej przez a rty stę wyzw olonego od służby w ładcy, 13 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW je st w ażnym krokiem n a drodze k u obaleniu h ie ra rc h ii gatunków m alarskich. O brazy H. V ern eta i C harleta, a także niezliczone ry c in y u p am iętn iają ce epopeję napoleońską, dające niem al rep o rtersk ie opisy epizodów rew olucji lipcow ej i rew olucji 1848 r., zacierają w łaściw ie granicę m iędzy m alars tw em historycznym a rodzajow ym i tym sam ym przyczyniają się do swoistej nobilitacji genru jako sztuki narodow o-patriotycznej. W podobnym k ie ru n k u działa m alarstw o historyczne D elaroche’a, k tó reg o fałszyw y sentym entalizm zdecydow anie ste ru je ku rodzajowści. Mimo to w szystko a u to ry tet m alarstw a historyczne go w lata ch trzydziestych i czterdziestych jeszcze nie w ygasł. A lexandre Decamps, uw ażany przez w spółczesnych za czołowego, obük D elacroix, p rzed staw iciela rom antyzm u, będący w ty m czasie u szczytu sław y, uw ażał za konieczne dla podnie sienia swojej pozycji a rty sty czn ej podjąć tem aty k ę historyczną w 1834 r. (K lęska C ym brów , O blężenie C lerm ont) i w 1845 r. (Historia Samsona). M alarz, którego popularność w yrosła n a gruncie tem a ty k i rodzajow ej i wschodniej egzotyki, zdobywa nobili tację artystyczną, podejm ując tem a ty z historii antycznej, historii narodow ej i h istorii św iętej. T em atyka literacka, odgryw ająca dużą rolę w m a larstw ie rom antycznym , m a rów nież dw a rozgałę zienia. Po u trzym anych w klasycystycznej kon w encji form alnej obrazach, o p a rty c h n a m otyw ach z C hateaubrianda i O sjana, obok przenikniętych rom antycznym rozm achem płócien D elacroix jak Barka don Juana lub H am let na cm entarzu, po w stają sentym entalne obrazki A ry S cheffera, tłu m aczące jego ulubione faustow skie m otyw y na język biederm eieru. W tej ostatn iej w ersji także i tem atyka literack a przechodzi niepostrzeżenie w m alarstw o rodzajow e. Obok w ew nętrznych przekształceń m alarstw a his torycznego drugim , rów noległym czynnikiem , dzia Ku obaleniu h ierarchii tem a tó w HANNA M ORA W SK A Rozwój pejzażu Obalenie hierarchii 14 łającym w k ieru n k u zniw elow ania podziału na w yż sze i niższe g atu n k i artystyczne, był św ietny rozw ój pejzażu francuskiego. G atunek ten, nisko stojący w trad y cy jn ej hierarchii, w niew ielkim stosunkow o zakresie u p raw ian y był przez neoklasyków . Poczy nając od la t dw udziestych X IX w., pejzaż skupia na sobie zainteresow anie sporej liczby utalen to w a nych tw órców i w krótce sta je się — zarów no w oczach artystów , jak i k ry ty k ó w — jednym z n a j bardziej bezspornych osiągnięć m alarstw a fra n c u s kiego. W edług G oncourtów będzie on naw et jego głów nym d o ro b k ie m 7. Rozkw it m alarstw a pejzażo wego trw a n ieprzerw anie do końca wieku, a tw ó r czość Corota, szkoła z Barbizon i im presjonizm zna czą jego szczytow e osiągnięcia. Już w latach c z te r dziestych żaden z k ry ty k ó w nie pom ija w ielkich sukcesów pejzażu; dotyczy to zresztą w rów nej m ierze obu odłam ów k ry ty k i rom antycznej — zwo lenników sztuki d la sztuki i sztuki społecznej — G autier i T hore są w tej spraw ie jednego zdania, a jed y n y przeciw nik m alarstw a krajobrazow ego, B audelaire, z żalem przyznaje jego popularność. W ysoka ranga, jak ą k ry ty k a przy zn aje pejzażowi, i podziw, jakim d arzy jego przedstaw icieli, jest także w yrazem zm ierzchu w ielkiej tem aty k i h isto rycznej. W ydaje się, że dla ostatecznego obalenia p ry m a tu gatu nku historycznego decydujące są dw a w ydarze nia artystyczne: cykl H istoire ancienne D aum iera (1843), k tó ry przypieczętow uje trak to w an ie te m a ty ki antycznej jak o sta re j, śm iesznej ru p ieciarn i i H istoryczny obrag P ogrzebu w Ornans C ouberta (1851), k tó ry program ow o n a d a je faktow i z życia codziennego, a więc tra d y c y jn e j scenie rodzajow ej, nazwę, w y m iary i fu n k cję w ielkiego w ydarzenia 7 Por. E. et J. de Goncourt: Manette Salomon. T. il. Paris 1868, s. 196—198 oraz idem: La peinture à l’exposition de 1855. W: Etudes d’art. Paris (1893), s. 1977—rl80. 15 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÔW z h isto rii współczesnej. O tym , że b y ł to a k t św ia dom ego działania ze stro n y a rty sty , św iadczy n a j lepiej a rty k u ł C h am p fleu ry ’ego, pośw ięcony tem u obrazow i, w k tó ry m autor k o m en tu je słowa „histo ry czn y obraz” , um ieszczony przez C ourbeta przed ty tu łe m n a p lakatach sw oich w y staw w Besançon i w D ijon: „Słowo «historyczny» to drobna złośli wość a rty s ty zmęczonego a rb itra ln y m i podziałam i w dziedzinie m alarstw a” 8. To, że C ourbet zaczerpnął schem at form alny swego obrazu z im agerie p o p u la ire 9, jest interesującym przy k ład em kształtow ania się ikonografii realizm u i dziejów form artystycznych; najw âżniejszą jednak fu n k cją tego obrazu jest faktyczne zniesienie po działu na gatunki, ujaw nienie, że tra d y c y jn a hie rarc h ia przestała istnieć. Był to sw oisty a k t obalenia przyw ilejów stanow ych w m alarstw ie, a zarazem w ażny krok na drodze do podw ażenia w ogóle isto t nej roli tem atu w m alarstw ie. Z w rot ku m otyw om z życia codziennego, dokonany w tw órczości realistów , elim inuje też w pow ażnym stopniu tem atykę literack ą i przesuw a ją głównie na płaszczyznę ilu stracji (książkowej. K iedy P uvis de C havannes i G ustave M oreau zw ra cają się ku w ątkom biblijnym , obrazom ich nie przy słu g u je już autom atyczne pierw szeństw o jedy nie z ty tu łu podjętej tem atyki. Twórczość ich om a w iana je st w k ry ty ce na rów nych p raw ach z m ala r stw em rodzajow ym i p o rtretem . A n a w e t niektórzy k ry ty c y a ta k u ją ich za n aw ró t do starośw ieckiej, nieak tu aln ej tem atyki, jak np. Thoré w Salonach z lat sześćdziesiątych. W ty ch latach rów noupraw nienie gatunków m alarskich jest już bezspornie faktem dokonanym . 8 L’Enterrement à Ornans. W: Champfleury: Grandes figures d ’hier et d ’aujourd’hui. Paris ,1861, s. 231 i n. 9 Por. M. Schapiro: Courbet and Popular Imagery. „Jour nal of the Warburg and Courtauld Institûtes” 4 1940/41, s. 164— 191. Z wrot ku m otyw om co d zien n y m H A N N A M ORA W SK A -Znów spory o temat M otyw a problem arty sty czn y 16 O graniczenie zainteresow ania a rty stó w do tego, co m ożna objąć wzrokiem , i zw iązane z ty m zjaw is kiem polem iki n a k ró tk o skupiają ponownie uwagę k ry ty k i i publiczności w okół przedstaw ianych m o tyw ów tem atycznych. W latach pięćdziesiątych, w okresie la bataille réaliste, głów nym przedm iotem zarów no ataków , jak i obrony jest tem aty k a ob ra zów. O dw rotnie jak w dobie rom antyzm u, kiedy pod obstrzałem k ry ty k i znajdow ała się przede w szystkim form a: kom pozycja, fak tu ra, brak fini, ry su n ek niepraw idłow y, rozpasamie kolorystyczne itp., obecnie k ry ty k u je się tryw ialność m otywów, brzydotę postaci, dosłowność przedstaw ienia, podno sząc jednocześnie bezsporne w alory p ik tu ra ln e ob ra zów. Jednakże, kiedy głośno reklam ow ana przez poprzednie pokolenie swoboda tem atyczna zamie niła się w praktyce na modę ukazyw ania prostych ludzi i codziennych zdarzeń, w zburzenie w krótce zam ieniło się w przyzw yczajenie, a nowość w jednostajność. W m omencie, k ied y tem aty k a realistycz na p rzestała szokować, sam tem at p rze stał odgryw ać zasadniczą rolę w obrazie. W yw alczona dem okracja tem atyczna przekształciła się w ciągu 20 la t w po szukiw anie m alarskiego m otyw u i doprow adziła w rezultacie do skupienia zainteresow ań na w arsztacie artystycznym w stopniu w iększym , niż to było w zw yczaju dotychczas. Ten now y stosunek do obrazu, przejaw iający się w obiektyw istycznej obojętności wobec p rzed sta wianej rzeczy, stanow i w yciągnięcie pełnych kon sekw encji z d o k try n y realistycznej. M otyw obrazu nie jest bynajm niej przypadkow y, ale w y b ieran y jest głów nie pod kątem w idzenia problem ów m ala r skich, jakie staw ia sobie a rty sta . M alarstw o M aneta i im presjonistów zdecydow anie uchyla się od a k ty w nego uczestnictw a w sporach społecznych, chociaż nie p rzestaje obserw ow ać otaczającego św iata, a n a w et zn ajd u je w nim nowe, m ało spenetrow ane przez realistów tereny. W yścigi konne, balet, dom y p u b 17 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW liczne i cyrk, to odkrycia obszarów nie w yeksploato w an ej m alowniczości, a nie pole rew indykacji spo łecznych. P ełn ią one raczej fu n k cję rom antycznego W schodu czy rom antycznego średniow iecza. Zola nie m a ra c ji tw ierdząc, że M anet dobiera swe tem a ty przypadkow o i dowolnie g ru p u je przedstaw iane przedm ioty, m a jednak rację, kiedy mówi, że „nigdy nie popełnił głupstw a, popełnianego przez tylu innych, k tó rz y pragnęli zaw rzeć idee w sw ym m a la rstw ie ” 10, bowiem przez ideę rozum ie on tu postaw ę ideową, k tó ra nakazyw ała a rty sto m p rzy w iązyw ać szczególną wagę do w ybranego przez nich k ręg u tem atycznego n . Od sytuacji, w k tó re j rzeczyw istość stanow i źródło m otyw ów , do traktow ania jej jedynie jako pobudki, o k azji do stw orzenia obrazu, droga jest w zględnie niedaleka. Dla sym bolisty i ekspresjonisty scena lub rzecz zobaczona stanow i p rete k st do przekaza nia osobistego, indyw idualnego przeżycia. W reszcie i p re te k st staje się niekonieczny lu b w ręcz zaczyna stanow ić przeszkodę n a drodze do swobodnej, szcze re j, jak chcieli realiści, wypow iedzi. Ale to stanie się już w w ieku dw udziestym . N aszkicow ana tu ew olucja stosunku do tem atu w m alarstw ie m a oczywiście swoje odw zorow anie na teren ie k ry ty k i artystycznej, ale n ie jest ono ani jednoznaczne, ani jednotorow e. P roblem y tem atyki in te re su ją k ry ty k ę, pośw ięca im ona w iele uw agi i m iejsca, nie da się jednak stw ierdzić ani pełnej rów noległości w ich podejm ow aniu, ani pełnej ana logii w ich traktow aniu, ani stałego p rek u rso rstw a z jej strony, chociaż zdarzają się jego elem enty. 10 Por. Edouard Manet. W: E. Zola: Mes haines. Causeries littéraires et artistiques. Mon Salon (1866). Edouard Manet, étude biographique et critique. P aris 1895, s. 325— 372. 11 Por. E. G oldm an: Realist Iconography Intent and Criti cism. „T he Jou rn al o f A esth etics and A rt C riticism ” t. IB 1959 nr 2, s. 183—>192. 2 O dw zorow anie ew olu cji w k rytyce HAN N A M ORA W SK A 18 Jednym z ciekaw szych elem entów tego, sporadycz nie w ystępującego p rek u rso rstw a kry ty k i, jest dość w czesne pojaw ienie się stanow iska, które najproś ciej nazw ać „N ie co, ale ja k ” . Późniejsza form uła W itkiew iczowska, jakkolw iek w in n y ch nieco sło wach, w ysuw ana jest przez k ry ty k ó w francuskich, poczynając od lat trzydziestych X IX w. T reścią tego stanow iska jest przekonanie, że w gruncie rzeczy tem at w m alarstw ie jest rzeczą drugorzędną, często w ręcz przypadkow ą, natom iast decydujące o w alorach artystycznych dzieła są środki form alne. J e st rzeczą oczywistą, że źródłem tego poglądu jest k ształtu jąca się w tych sam ych latach teoria sztuki dla sztuki. Jednakże jest on reprezentow any przez k rytyków w szystkich obozów, łącznie z czołowymi przedstaw icielam i koncepcji sztuki społecznej, k tó rzy w ypow iadają go nieco może niekonsekw entnie w stosunku do sw ych społeczno-w ychow aw czych am bicji, niem niej z pełnym przekonaniem . M alarstw o sprow adzone do m alarsk ości Decamps, rom antyczny zw olennik postępu, tak pisze 0 K obietach algierskich D elacroix: ,,niech m ówią, że to nie jest tem at, że nie m a w tym nic ciekaw ego ani dram atycznego; odpow iem y, że z p u n k tu w idze nia sztuki jest to więcej, jest to bow iem m alarstw o, m alarstw o św ietne, zw arte, o oślepiającym blasku, m alarstw o, k tó re spraw ia, że w szystkie praw ie o ta czające je obrazy historyczne i religijne upodabnia ją się do p araw an ó w ” 12. Pisząc o tym sam ym , surow y P lanche w ypow iada się jeszcze dobitniej: ,,Ten znakom ity obraz, in te re sujący w yłącznie z p u n k tu w idzenia m alarskiego 1 nie m ający nic w spólnego z głupią anegdotą dla gapiów ” i dodaje, jeszcze w związku z K obietam i algierskim i: „Z ainteresow anie m alarstw em , sprow a dzonym w yłącznie do środków , jakim i dysponuje sam o m alarstw o, bez pom ocy tem atu, k tó ry m ożna 12 A lexan d re D... (Decam ps): Le Musée. R e v u e du Salon d e 1834. Paris 1834, s. 57— 58. 19 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÔW in terp reto w ać n a tysiąc sposobów, (...) to tru d n e zadanie i pan D elacroix je spełnił” 13. W ty m sam ym 1934 r. m łody k ry ty k rom antyczny, Ju le s Jan in , nie zapow iadający jeszcze cynicznego groszoroba, jakim stanie się za lat trzydzieści, woła z pasją: „Nie, koncepcja nie tw orzy arcydzieła! Nie, tem a t nie tw orzy obrazu. Nie, nie jest się m alarzem dzięki tem u, że się w ym yśliło sytuację (...) To są dw ie odrębne rzeczy: d ram a t dla tłum u i szczegóły dla znaw cy” 14. Ja k m ożna było oczekiwać, nie b ra k w tym chórze i głosu G autiera. W 1834 r., om aw iając Jane Gray D elaroche’a, tw ierdził on, że : „T em at dla praw d zi wego m alarza jest rzeczą zdecydow anie d rugorzęd n ą” 15. W 1837 r., przypom inając te słowa, rozw ija i uzasadnia swe stanow isko. T em at jest w edług niego konw encjonalną ram ą, w ew n ątrz k tó re j a rty s ta b u d u je osobistą wypowiedź; dlatego też najlepiej używ ać tem atów pow szechnie znanych, w ielokrotnie opracow yw anych; widz, znający na pam ięć w ątek tem atyczny, będzie mógł łatw iej docenić to, co je dynie w ażne — form ę dzieła sztuki. D latego G autier radzi posługiw ać się m itologią jako zespołem zna nych w szystkim w ątków . Jeśli natom iast chodzi o przedstaw ianie zdarzeń rzeczyw istych, to: „A neg dota jest w m alarstw ie rzeczą niew łaściw ą, nie m a lu je się słów a n i w yjątkow ych czynów ” 16. T ak na przykład m alując bitw ę, m ożna pokazać ty lk o w al czących ludzi, nie sposób natom iast przekazać w i dzowi, o jaką w łaściw ie bitw ę chodzi. „M alarstw o nie je st niczym in n y m jak poezją i gloryfikacją 13 Salon de 1834. W: G. Planche: E tu d e s sur l’école française ( 1831— 1852). P ein tu re e t scu lptu re. T. 1. Paris 1855, s. 247, 248. 14 J. Janin: B e a u x -A r ts . „L’Artliste” ,1.834 nr 7, s. 293. W języ ku polskim cyt. w: H. Morawska: K ł o p o t y k r y t y k a . T h o ré-B ü rger w ś r ó d p r ą d ó w ep o k i (1855— 1869). Warszawa 1970, s. 62. 15 T. Gautier: Salon d e 1837. „La Presse” 10 III 1Ô37 r., s. 3. 16 Ibid em . Głos Gautiera H A N N A M ORA W SK A Forma jest wieczna 20 form y; form a jest wieczna; tem at, a/kcja, to są rzeczy przypadkow e” 17. W szystkie zacytow ane tu fra g m en ty dotyczą m alarstw a historycznego. W tym sam ym Salonie, om aw iając twórczość pejzażową, G au tier raz jeszcze w raca do zagadnienia tem atu . Mowa o k rajobrazie Louisa Cabaita: „N ie m a tam nic i jest wszystko; p arę bukietów liści, parę żdziebeł traw y, kropla wody; holenderski am ato r obrazów z daw nych, dobrych czasów obsypałby złotem to płótno ta k puste, a zarazem ta k wypełnione; obraz ten pokazuje m iłośnikom «tem atów» czego może dokonać m alarstw o, kiedy nie zm usza się go do w yrażania idei, będących poza granicam i jego moż liwości. C abat jest jednym z ty ch w spółczesnych m alarzy, k tó rz y najlepiej ukazali bezużyteczność i b rak zmaczenia tem atu . Z niczego robi rzeczy zachw ycające i pełne poezji” 18. Zacytow ane wypow iedzi G autiera składają się na jed n o lity zespół poglądów, dobrze p asujący do w y znaw anej przez niego koncepcji sztuki dla sztuki. K ry ty k chętnie pow raca do zagadnienia tem atu , po niew aż stanow i ono w ażny frag m en t jego poglądów artystycznych i zaw iera się w nich w sposób kon sekw entny. Inaczej spraw a w ygląda u Thorego, rad y k ała spo łecznego, przyw iązującego w zasadzie duże zna czenie do tem aty k i przedstaw ień artystycznych. A przecież i u niego n apotykam y wypow iedzi o b a r dzo zbliżonej wym owie, jakkolw iek o dziesięć lat później, kiedy m inął już n ajg o rętszy okres polem ik wokół sztuki dla sztuki. O m aw iając w 1846 r. obraz A. O stade W nętrze kuchni, pisze m. in.: „T em at nic nie znaczy i jest się w pow ażnym kłopocie, kiedy trzeba opisyw ać te niew ielkie kom pozycje, k tórych c h a ra k te r określa jedynie jakość w y k o n a nia. A le to te w łaśnie obrazy n ajlep iej dowodzą w artości sztuki jako takiej, poniew aż m yśl w ścisłym 17 Ib ide m . 18 T. Gautier: Salon de 1837. „La Presse” 24 III 1837 r., s. 3. 21 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW znaczeniu tego słow a oraz głębokie koncepcje nie o d g ry w ają w nich absolutnie żadnej ro li” 19. W innym m iejscu, w tym sam ym zresztą roku, pow ia da: „T em at w sztuce jest całkow icie obojętny (...) Je d en dzbanek O hardina w a rt jest tyle, co wszyscy R zym ianie ze szkoły C esarstw a (...) W artość w iel kiego dzieła sztuki tkw i w istotnym , głębokim i ja kim ś szczególnym piętnie, któ re a rty sta p o trafił w ycisnąć n a swoim utw orze” 20. W jeszcze innym fragm encie znow u a k c en tu je rów norzędność „w ielkich” i „m ałych” tem atów . „B rouw er kochał swoich pijaków z knajpy, ta k jak Fidiasz swego Zeusa O lim pijskiego. O stade je st takim sam ym królem w swoich chatach, jak R afael w sw ym Parnasie lub w Szkole A te ń sk iej. K row y C-uypa z jego pejzażu z L u w ru są tyleż w arte, co Diogenes Poussina i Picciola S ain tin a” 21. Przytoczone w ypow iedzi dają się sprow adzić do kilku punktów . 1. O w artości obrazu decyduje jego form a arty sty cz na, a nie tem at. 2. W alory artystyczne obrazu są bardziej widoczne w tedy, kiedy atrakcyjność samego tem atu nie po chłania uw agi widza. 3. T em at jest istotny tylko dla widza, k tó ry nie potrafi ocenić w alorów form alnych obrazu. 4. M artw a n a tu ra i pejzaż m ają ta k ą sam ą w artość artystyczną, jak kom pozycje historyczne. 5. Tem at jest kw estią przypadkow ego w yboru. W szystkie te sform ułow ania przeciw staw iają się w t Thoré: La galerie de M. le c o m te d e M orny. „L’Artiste” 1847 nr 10, s. 51. Cyt. wg Morawska: op. cit., s. 63. 2') Salon d e 1847 W: Salons d e T. Thoré, 1844, 1845, 1846. 1847, 1848, a v e c un préface p a r W. B ürger. Wyd. 2, Paris 1870, s. 447. Cyt wg Morawska: op. cit., s. 63— 64. 21 T. Thoré: Do F irm in Barriona. O odczu ciu n a tu r y i piękna. W: T. Thoré-Bürger: N o w e k ie r u n k i w sz tu ce X I X w ie k u . W y b ó r t e k s t ó w z lat 1838— 1869. Wybrała i opracowała H. Mo rawska. Warszawa 1972, s. 136. Dzban w art wszystkich Rzymian HANNA P olem iczn a jednostronność M ORAW SKA 22 trad y cy jn ej hierarchii tem atów , to znaczy, że w spie ra ją dokonujący się w m alarstw ie proces jej oba lenia. W ypowiedzi te skierow ane są w o wiele większym stopniu do odbiorców m alarstw a niż sam ych a rty s tów. Ich dydaktyczno-polem iczny c h a ra k te r jest przyczyną ich jednostronności, a także świadom ej drastyczności niektórych sform ułow ań, niezgodnych zresztą z faktyczną sy tu acją w m alarstw ie. W latach trzydziestych i czterdziestych dla większości m ala rzy, w tym dla czołow ych rom antyków , tem at czy m otyw pejzażow y jest rzeczą w ażną, pieczołowicie obm yślaną i staran n ie w ybieraną. Celem w ypo w iedzi k ry ty k ó w jest przekonanie w idza o w ielkiej wadze form y artystycznej, odzw yczajenie go od identyfikow ania atrakcyjności anegdoty z w artością obrazu, w ykazanie m u, że w artość obrazu nie zależy od ch a ra k te ru podjętego tem atu , czyli przynależ ności do określonego m alarskiego gatunku. Resztę m ożem y śm iało położyć n a karb polem icznego za pału i polem icznej przesady. Na zakończenie tego fragm entu w a rto przytoczyć jeszcze w ypow iedzi Zoli z 1866 r., odnoszące się do twórczości M aneta. M alarstw o uległo przez ten czas bardzo istotnym zmianom. A rg um entacja k ry ty k a pozostała niem al nie zm ieniona. ,,M alarze, a zwłaszcza Edouard M anet {...), nie p rzejm u ją się zbytnio tem atem , k tó ry stanow i głów ną troskę tłum u; dla nich tem at jest p retek stem do m alow ania, podczas gdy dla tłu m u istnieje tylko te m at. Toteż niew ątpliw ie naga kobieta ze Śniadania na traime jest tam tylko po to, aby dostarczyć m a larzow i okazji do nam alow ania kaw ałka cia ła ” 22. W iemy, że tem at Śniadanie na traw ie n ie był w cale w y b ran y przypadkow o, że naw et jego u k ład kom pozycyjny stanow ił św iadom e naw iązanie do daw ne go m alarstw a. Ale stanow isko Zoli jest już bardzo 22 Zola: E dou ard Manet..., s. 355—356. 23 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW bliskie rzeczyw istej sytuacji w m alarstw ie. W y przedza ją co najw yżej o dziesięciolecie. S praw a pozbyw ania się obciążeń tem atycznych nie przebiega w m alarstw ie francuskim ta k prosto, jakby mogło się w ydaw ać na podstaw ie przytoczo nych wypowiedzi. Pom iędzy rokiem 1847, z którego pochodzą c y taty z Thorego, a rokiem 1866, kiedy Zola pisze studium o Manecie, toczy się gw ałtow na polem ika zw ana la bataille realiste, a jednym z jej głów nych przedm iotów jest uznanie p ry m a tu tem a ty k i ludow ej w sztuce. Epoka rom antyczna podw a żyła hierarchię i pom ieszała gatunki. J a k zauw ażył Thore: „K iedy pozwolono sobie tw ierdzić, że tem at jest obojętny w dziele sztuki, był to właściwie zw ykły pro test przeciw ko rzekom ej wadze te m a ty ki bohaterskiej i relig ijn ej” 23. Zniósłszy ostatecznie tę przew agę, realiści próbow ali jednak narzucić now ą h ierarch ię tem atów . W m a larstw ie tego okresu n ajbardziej ch a ra k te ry sty c z nym zjaw iskiem jest nie ty le szerokie w ystępow a nie tem aty k i ludow ej, ile w ysoka ran g a nadana tej tem atyce. Można by to nazw ać nobilitacją p rze d sta wicieli ludu ukazyw anych w m alarstw ie realistycz nym . K ry ty k a reag u je na to zjaw isko z pew nym opóźnieniem . R ejestru je i uzasadnia proces, k tóry w sztuce już się dokonał. Robi to w ym ow nie i z za pałem, ale najsilniejsze ak centy p ad ają w tedy, kie dy na gruncie sam ego m alarstw a sp raw a zaczyna tracić na ostrości. N iem niej reag u je ona z tak ą dozą zrozum ienia i świadomości, że w arto to odnotować i przypom nieć. W 1957 r. C astagnary pisze: „ A rty sta przekonał się, że żebrak w idziany w prom ieniach słońca m a lepsze w arunki n a to, aby być pięknym niż król siedzący na tronie: że zaprzęg idący do o rki pod jasnym , chłodnym niebem poranka m a w sobie tyleż pow agi Z! N o w e k ieru n ki w sztuce. P rzekład H. O strow sk iej-G rab skiej. W: T hore-B urger: N o w e kierunki..., s. 159. Nowa hierarchia realistów IlA N N A M ęczennicy pracy i nędzy M ORAW SKA 24 religijnej, co C hrystus w K azaniu na Górze; że trzy pochylone chłopki, zbierające kłosy po żniwach, podczas gdy na horyzoncie w idać wozy właściciela, uginające się pod ciężarem zboża, boleśniej ściskają serce, ja k w szelkie narzędzia to rtu r, znęcające się n a d ciałem m ęczennika” 24. U m iarkow any Silvestre ostrzega przed nadużyw a niem takiego stanow iska: „Zapew ne, chłopi i pro letariusze m iejscy, m ęczennicy pracy, nieuctw a i n ę dzy, nie w y d ają mi się m niej godni spojrzenia a rty s ty niż królow ie i bo h aterzy ” 25. „D aleki jestem od zarzucania C ourbetow i p a ru ludow ych tem a tó w (...) A le nie trzeb a popadać w odw rotną prze sadę, kreow ać dzisiejszego łajd ak a na now ą arysto k rację i um ieszczać pucybutów na fre sk a ch ” 26. Thoré w 1861 r., opisując obraz M illeta Kobieta strzygąca owce, powiada, że: „Ta opalona, silnie zbudow ana dziew czyna robi w rażenie kapłanki, do pełniającej powoli i z godnością religijnego obrząd k u ” 27. W 1863 r. te n sam au to r szerzej rozw ija spraw ę tem atu ludowego: „ Jest n aw et rzeczą słusz n ą zejść lub, jeśli kto woli, w znieść się do klas, któ re nigdy n ie były objęte przyw ilejem zainteresow a nia i ukazyw ania przez m alarstw o, za w y jątk iem szkoły holenderskiej. Zam iast m alow ać A pollina strzegącego krów , bardziej n a tu ra ln e jest m alow ać chłopkę, k tó ra strzyże swe owce. P o rtre t robotnika w bluzie roboczej jest w a rt tyleż, co p o rtre t księcia w złocistym stro ju ” 28. Jako o sta tn ią w tej grupie prag n ę przytoczyć w y powiedź C ham pfleury’ego odnoszącą się do lito24 Castagnary: P h ilosoph ie du Salon de 1857. W: J. A. Castagnary: Salons. T. 1. 1857— 1870. Paris 1892, s. 14. 25 C o u rb et. W: T. Silvestre: L e s a rtiste s français. T. 2. E cle c tiq u e s et réalistes. Paris 1924 wyd. E. Paure’a, s. 147. ^ Ib idem . 27 Z «Salonu 1861». W: Thoré-Bürger: N o w e kierunki..., s. 195—196. 28 Z «Salonu 1863». W: Thoré-Bürger: N o w e kierunki..., s. 211 . 25 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y TEM ATÓW graifii D aum iera na tem at wolności p rasy — Ne vo u s y fr o tte z pas! z 1834 r. „Jego d ru k arz p rzy w odzi n a pam ięć pełne siły rzeźby antyczne; przed staw ien ie człowieka z lu d u przejęło m ęską postaw ę spiżow ych posągów ” 29. C y ta ty te m ożna by mnożyć, ale już te, które zesta w iłam , zaw ierają pełny w achlarz rew indykacji re alistycznych. Postaci z ludu przyrów nyw ane są do królów , bohaterów , kapłanów i bogów antycznych, m ęczenników chrześcijańskich, C hrystusa i w reszcie do rzeźby greckiej. P rz ejm u ją na siebie kolejno w szystkie w yobrażenia o najw yższych w artościach, jak ie zna sztuka i k u ltu ra europejska. B yła już m ow a o pow szechnym niem al uznaniu, a n aw et entuzjazm ie, z jakim reagow ała k ry ty k a na rozkw it m alarstw a pejzażowego. Podobna ocena zjaw iska opierała się na odm iennych nieco przesłan kach u przedstaw icieli różnych obozów i kierunków . Dla G autiera był to p rzejaw niezależności sztuki od reg u ł klasycznych, rozkw it indyw idualności m ala r skich, przew aga form y nad treścią. D la Thorégo pejzaż był przede w szystkim rezu ltatem rozkocha n ia się arty stó w w naturze, zagłębienia się w niej, panteistycznego wczucia się w n a tu rę i pilnej jej obserw acji. B ył także zbawczym zw rotem w kie ru n k u otaczającego św iata, w yzw oleniem z p rzesta rzałych konw encji tem atycznych i form alnych, a także daw ał nadzieję szerszego odbioru i zrozu m ienia sztuki przez publiczność. Dla C astagnary ’ego rozwój pejzażu był rów noznaczny z rozw ojem n a ro dowego m alarstw a francuskiego, a także ze zw ro tem ku naturalizm ow i w sztuce. D la G oncourtów wresizcie stanow ił on poetyckie opanow anie św iata w ram ach w łasnych środków m alarstw a, bez odwo ływ ania się do lite ra tu ry i ideologii. Mimo ty ch różnorodnych odcieni w ypow iedzi po szczególnych k ry ty k ó w sk ład ają się n a zgodny chór w C ham pfleury: H isto ire de la caricature m o d er n e . P aris br., s. 52. Podobne oce ny pejzażu H ANNA M ORAW SKA Um iejętność prawdziwego n aślad ow an ia 26 głosów przepojonych dum ą i radością, a czasem i li rycznym uniesieniem . W przeglądzie głosów o roli i znaczeniu pejzażu w m alarstw ie zacznijm y od w stępnych konstatacji, dokonanych w latach dw udziestych, jeszcze przed bohaterskim okresem pejzażu rom antycznego, p rzy padającym na lata trzydzieste. W 1824 r. na zainte resow anie pejzażem w pływ a w istotny sposób w y staw ienie n a Salonie tego roku obrazów C onstable’a i Boningtona. W Salonie 1824 Thiers stw ierdza: ,,W ram ach tego gatunku, tj. pejzażu, jednego z najpiękniejszych ga tunków w m alarstw ie, n ie pojaw iła się w tym ro k u ani jedna dobra praca; (...) A by w ybierać takie te m aty jak w idoki holenderskie, trzeba ta le n tu naśla dowczego i takiego nasilenia praw dy, jakiego d e potrafią dziś osiągnąć nasi m alarze pejzażyści. (...) Rzeczyw ista przyczyna naszej niższości w pejzażu tkw iłaby w ięc w tym , że n ie naśladujem y dość w iernie i dość bezpośrednio n a tu ry ” 30. W tym sam ym roku S tendhal rów nież uznaje p ra w dę i w ierność za głów ne zalety pejzażu, dom aga się jednak w yboru m alowniczego m otyw u: ,,Pan Constable (...) jest praw dziw y jak lustro; ale chciałbym , aby lustro zostało ustaw ione na przeciw w spania łego m iejsca, jak n a przykład w ylot doliny G randę C hartreuse koło Grenoble, a nie n a przeciw wozu z sianem, przejeżdżającego w bród kanał ze stojącą w odą” 31. W 1837 r. pejzaż francuski budzi już zachw yt G autiera, k tó ry w sw ym Salonie z tegoż roku po święca m u szczegółowe i piękne studium . C zytam y tam m. in.: „Cóż za nagrom adzenie różnorodnych i niepospolitych talentów : Cabat, Flers, Rousseau, 30 A. Thiers: Salon de m il huit cen t ringt quatre. P aris (1902), s. 53, 54, 55. 31 Salon de 1824 M useé royal. W: M élanges d ’art e t de l i t t é rature. Paris 1867, s. 202. 27 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y T E M A T Ó W G. Jad in , M arilhat, Aligny, Corot i E douard Ber tin. Nie przypom inam y sobie, aby w jakiejkolw iek epo ce spotkało się n araz ty lu św ietnych pejzażystów ” 32. G a u tie r jest w p ełn i św iadom y różnic, jakie w y stę p u ją m iędzy w ym ienionym i artystam i, ciekaw ie c h a ra k te ry z u je odm ienność ich w idzenia plastycz nego i m etod m alarskich, niem niej najw ażniejszą, i w spólną w szystkim artystom , cechą w spółczesne go pejzażu jest w edług niego w ierna obserw acja n a tu ry . W tych latach, zdaje się, że tylko Planche, poza k ry ty k a m i szkoły neoklasyczinej, przestrzega przed zbytnim zapałem w naśladow aniu przyrody. K iedy v/ 1836 r. ju ry Salonu odrzuca m arinę P a u la H ueta, pisze on: „M am y praw o żałować m ariny P au la H ueta, poniew aż to on uosabia pejzaż poetycki, w nim zaw iera się rozum ienie przyrody, studiow anej z ołów kiem w ręk u i idealizow anej dzięki refleksji. Je d y n y w śród nas, w okresie kiedy zalew ający w szystko realizm grozi detronizacją myśli, widzi w pejzażu co innego niż m aterię; nie krzyczy hosanna, k iedy skopiow ał źdźbło tra w y lub k am y k ” 33. Ale już w 1844 r. nie kto inny, jak późniejszy zwo lennik realizm u Thoré, na razie panteistyczny m i łośnik przyrody i en tu zjasta m alarstw a pejzażow e go, upom ina przed trak to w an iem pejzażu jako kopii n atu ry : „T rzeba być szalonym , aby sobie w yobra żać, że m ożna skopiować pejzaż. (...) W pejzażu istn ieją tylko przelotne w yrazy i k apryśne efekty, które można odtw orzyć p rzy pom ocy pam ięci w zro kowej i inw encji po ety ck iej” 34. W ypowiedzią tą m ożna zam knąć k ró tk i przegląd stosunku do pejzażu w kry ty ce rom antycznej. E tap następny, obejm ujący okres realizm u, zacząć trzeba 3;i T. G autier: Salon de 1837. „La P r esse ” 20 III 1837 r., s. 4. 33 Salon de 1836. W: P lanche: Etudes sur l’école française..., s. 293. 3'ł T. Thoré: Z «Salonu 1844 roku». W: T horé-B ürger: Nowe kierunki..., s. 58. W ierna ob ser w acja n atu ry O kres realizm u HANNA Chluba m alarstwa XIX wieku M ORAW SKA 28 od Goncourtów , zdecydow anych przeciw ników tego kierunku, k tó ry m zachw yt n ad m alarstw em pejza żowym pozwolił znaleźć drogę bezpośrednio do im presjonizm u. „Pejzaż to zw ycięstw o sztuki now o czesnej — czytam y w 1855 r. — To chluba m ala r stw a X IX w. N ajw spanialsze ta le n ty są w służbie W iosny, L ata, Jesieni i Zimy, a now e pokolenie, jeszcze anonim owe, ale dobrze zapow iadające p rzy szłość i godne pokładanych w nim nadziei, przyjdzie na ich m iejsce. (...) P rzedziw ne zjawisko! Dopiero kiedy przyroda jest skazana na śm ierć, kiedy prze m ysł ją niszczy, kiedy w rzy n ają się w nią linie ko lejowe, kiedy od końca do końca zadaje się jej gw ałt, (...) kiedy w reszcie człowiek zm ienia w ygląd Ziemi — teraz dopiero um ysł ludzki zw raca się ku przyrodzie, przygląda się jej tak, jak tego nigdy nie robił, (...)35. W szyscy zw olennicy i propagatorzy realizm u z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych podzielają uznanie dla m alarstw a pejzażowego, jakkolw iek każdy z nich zabarw ia je nieco inną arg u m en tacją. Thoré w 1964 r. ocenia rozw ój pejzażu jako najw iększe osiągnięcie m alarstw a rom antycznego w e Franćji: „Czy now a szkoła pejzażu, k tó rej początki wiążą się w pew nym stopniu ze szkołą angielską Constab le’a i G ainsborough (...), n ie stanow i dziś chluby F ran cji i sztuki współczesnej? Czy pejzaże Dela croix, Decam psa, M arilhat, Rousseau, D uprégo, Diaza, Troyona, Corota i p aru innych n ie w iszą już w galeriach pośród arcydzieł daw nych szkół? Ze w szystkich w spółczesnych m alarzy pejzażyści są chyba jedynym i, o k tó ry ch m ożna pow iedzieć z pe wnością, że dorów nują, w swojej dziedzinie, daw nym m istrzom ” 36. 35 La p ein tu re à l’e x po sitio n de 1855. W: E. et J. de Gon court: É tu d es d ’art. Paris (1893), s. 177—.178. 36 T. Thoré: Salon d e 1864. W: Salons de W. B ü r g e r 1861 à 1868, a v e c une préfacé p a r T. Thoré. T. 1. Paris 1870, s. 71. Cyt. wg Morawska: op. cit., s. 146. 29 H IE R A R C H IA I P R Z E M IA N Y T E M A T Ó W C ham pfleury, podobnie jak G oncourtow ie, p rz y czynę rozw oju pejzażu w idzi w urbanizacji: „Po żyteczni są ci artyści, k tó rzy odśw ieżają w zrok czło w ieka zam kniętego w m ieście i p rzypom inają m u wieś. Oto dziś nasi m alarze, ci, k tó rzy będą kiedyś św iadczyć o pow rocie do n a tu ry ludzkości udręczo nej w szelkiego rodzaju w ynalazkam i (...) P ejzażys ta je st rodzajem pocieszyciela m oralnego, k tó ry w ślizguje się do gabinetu zapracow anego człowieka, aby odświeżyć jego serce d u m y sł” 37. C astag n ary w reszcie w idzi rozwój pejzażu jako rea k c ję na w strząsy rew olucyjne X IX w.: „S tara to p raw da, że eklogi i idylle praw ie zawsze pow sta w ały w n astępstw ie niepokojów społecznych (...) w skrzeszenie pejzażu w e F ra n cji w ostatnich latach w dużej części w ynika z tej sam ej przyczyny” 38. Pośw ięciłam stosunkow o dużo m iejsca spraw ie sto sun k u do pejzażu, poniew aż w iek X IX jest okresem jego najw iększego rozw oju w historii sztuki e u ro p ejskiej, a już na pew no francuskiej, i poniew aż jego rozwój w ydaje się jednym z najw ażniejszych zjaw isk w sztuce X IX w. Sądzę też, że zrozum ienie i poparcie ze strony k ry ty k i artystycznej odegrało w procesie rozw oju pejzażu rolę dość istotną. S ta nowiąc bowiem zachętę i realn ą pomoc dla a rty s tów, ułatw iało publiczności odbiór i zrozum ienie nowej do pew nego stopnia, w każdym razie we Francji, gałęzi m alarstw a. J e st rzeczą zastanaw iającą, że uznanie k ry ty k i i zro zum ienie dla zjaw iska rozw oju pejzażu zam yka się całkow icie w okresach ro m an ty zm u i realizm u. P e j zaż im presjonistyczny n ie spotkał się już ani z za chętą, ani ze zrozum ieniem . P raktycznie został nie zauważony. W śród nielicznych obrońców im presjo nizm u w k ry ty ce nikt w ogóle nie dostrzegł tego, 37 C ham pfleury: S o u ven irs e t p o rtra its de jeunesse. Paris 1872, s. 306—307. Cyt. w g M oraw ska: op. cit., s. 147. 38 C astagnary: op. cit., s. 17. P rzyczyn ą urbanizacja... ...i X IX -w ie c z ne re w o lu cje p ejza ż im p r e sjo n istó w n ie zau w ażon y HANNA P rzyczyny zjaw isk a M ORAW SKA 30 co dziś w ydaje się oczywiste, że była to w p ierw szym rzędzie szkoła m alarstw a pejzażowego, że osiągnięcia im presjonizm u w tej dziedzinie są n a j bardziej bezsporne i że sam a technika m alarska im presjonizm u tu znalazła sw oje najpełniejsze za stosowanie. Być może przyczynę tego zaskakującego zjaw iska stanow i fakt, że im presjonizm został uznany i zro zum iany dopiero w latach osiem dziesiątych i że jego zw olennikam i byli przede w szystkim krytycy, których zainteresow ania skierow ane były już w kie ru n k u kształtującego się sym bolizm u i neoim presjonizmu, jak H uysm ans, Feneon, M irbeau czy M oreas. W tej sy tu acji tym ciekaw sza w ydaje się pozycja Thorego z o statnich la t działalności, G astag n ary ’ego czy G oncourtów , k tó ry m być może pew ne elem enty postaw y rom antycznej łatw iej pozw oliły dostrzec wczesne w ystąpienia Boudina, Jongkinda i później szych im presjonistów niż ich w łasnym rów ieśnikom . Nie w spom inam tu o Zoli i D urantym , poniew aż ich pozytyw ny stosunek do im presjonistów i M ane ta, podobnie jak późniejszych entuzjastów te j g rupy m alarzy, nie wiąże się ze zwróceniem szczególnej uwagi na pejzaż.