Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to
Transkrypt
Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to
Teatr historii lokalnych w Europie Środkowej. Red. E. Wąchocka, D. Fox, A. Głowacka Katowice, Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego 2015 Pola Sobaś‑Mikołajczyk Szkoła Wyższa Psychologii Społecznej w Warszawie Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny W niniejszym artykule chciałabym poruszyć kwestię z pogranicza teatrologii i socjologii. Frapuje mnie pytanie, co sprawiło, że wzorowo promowany spek‑ takl, poruszający temat palący i wywołujący niemałe kontrowersje wśród swojej publiczności, nie wywołał dyskusji w mediach, jakiej spodziewał się zespół arty‑ styczny teatru, i nie zrealizował swojego politycznego potencjału. Interesującym mnie przedstawieniem jest Koń, kobieta i kanarek, którego premiera na deskach Teatru Zagłębia w Sosnowcu 5 kwietnia 2014 r. była uko‑ ronowaniem nigdy niewyrażonej wprost, lecz łatwej do wyczytania z dotychcza‑ sowych decyzji repertuarowych, linii programowej tej sceny. Jej cechą charak‑ terystyczną są spektakle krytyczne wobec lokalnej specyfiki, historii i mitologii, takie jak: Między nami dobrze jest czy Korzeniec, co stało w jawnej opozycji do polityki najważniejszego konkurenta Teatru Zagłębia na lokalnym rynku teatral‑ nym, czyli Teatru Śląskiego w Katowicach, opierającej się na przedstawieniach proponujących takie ujęcie lokalnych historii, w których nawet najpoważniej‑ sze regionalne kontrowersje ulegają złagodzeniu przez sporą dawkę realizmu magicznego oraz sielskie ujęcie specyfiki regionu. Przykładem takich spektakli jest choćby Piąta strona świata w reżyserii Roberta Talarczyka czy Skazany na bluesa w reżyserii Arkadiusza Jakubika. Koń, kobieta i kanarek także ma formę lokalnej przypowieści, lecz tym razem nie spod znaku Marqueza, ale Brechta. Snuje ją miejscowy Głupek, w efekcie czego zaludniają ją postacie uproszczone i bezimienne, zredukowane do poje‑ dynczej cechy lub ułomności i określane w dramacie jedynie za pomocą miejsca w hierarchii społecznej, o której decyduje wykonywana profesja (Sztygar, Ksiądz, Lekarz, Górnik Praworęczny), a u postaci żeńskich, będących osią tego przedsta‑ wienia — profesji wykonywanej przez najbliższego członka rodziny (Matka Gór‑ nika Leworęcznego, Żona Górnika Praworęcznego, Żona Sztygara itp.). Wyjąt‑ kiem jest tu jedyna z kobiet pracująca zawodowo, czyli Siostra. Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny Pełen metafor — takich jak paralela spodziewającej się dziecka głównej boha‑ terki i przygarniętej przez nią suki oraz wiśni obsypanej owocami — dramat Śpiewaka Remigiusz Brzyk zamknął w równie metaforycznej przestrzeni zapro‑ jektowanej przez Igę Słupską i Szymona Szewczyka. Scenę dzieli cienka, lecz mocna siatka idealnie ujmująca spowijającą bohaterki dramatu często niemal niewidoczną, lecz stale w tym środowisku obecną, opresję patriarchatu. Chłód stalowo‑szarych konstrukcji i mielących gruz betoniarek przełamują wyłącznie wwożone na scenę monstrualne i po dziecięcemu nieproporcjonalne fragmenty figury świętej Barbary z butaforki, których dominacja nad scenografią podkre‑ ślała wynaturzenia lokalnej religijności oraz związek mozolnie budowanej figury wyższej nawet niż „Jezus z miasta na Ś.” z płodem Córki Sztygara, rozwijającym się w łonie wbrew jej woli. Polityczny potencjał tego przedstawienia wynikał nie tylko z jego tematyki, czyli reperkusji ustawy antyaborcyjnej, wokół której toczy się jeden z najostrzej‑ szych w naszym kraju ideologicznych dyskursów, ale także z faktu, że przy tej okazji twórcy przedstawienia mieli odwagę naruszyć tabu dotąd skwapliwie omi‑ jane nawet przez orędowników prawa do wyboru. Pierwszym z nich jest styl dyskursu narzucony przez Jana Pawła II, wiele‑ kroć poruszającego kwestię aborcji. Jego najbardziej znamienną próbkę odnaj‑ Koń, kobieta i kanarek. Reż. Remigiusz Brzyk. Teatr Zagłębia. Prem. 2014. Fot. Maciej Stobierski 193 Koń, kobieta i kanarek. Reż. Remigiusz Brzyk. Teatr Zagłębia. Prem. 2014. Fot. Maciej Stobierski dujemy w Pamięci i tożsamości, gdzie autor jednym tchem wymienia Holokaust, eksterminację Romów, wielki głód na Ukrainie, prześladowanie prawosławnego i katolickiego kleru w Związku Radzieckim oraz dyskryminację tzw. polskich żołnierzy września i Armii Krajowej, by w końcu wszystkie te zbrodnie nastę‑ pującymi słowy przyrównać do zabiegu usunięcia ciąży: W tym miejscu nie sposób nie dotknąć sprawy bardzo dzisiaj nabrzmiałej i bolesnej. Po upadku ustrojów zbudowanych na „ideologiach zła” wspomniane formy eksterminacji w tych krajach wprawdzie ustały, utrzymuje się jednak nadal legalna eksterminacja poczętych istnień ludzkich przed ich narodzeniem1. Nazywając rzeczy po imieniu, wypowiedź ta razi demagogią niecofającą się przed sięganiem po argumenty emocjonalne z argumentum ad Hitlerum na czele. Nie jest ona niestety odosobniona, bo np. podczas przemówienia na sta‑ dionie w Vancouver w 1984 r. Jan Paweł II zestawił aborcję z hekatombą wywo‑ łaną użyciem broni jądrowej2. Tomasz Śpiewak uczynił tę niefortunną wypowiedź osią swojego dramatu. Uporczywość w jej cytowaniu można nazwać subwersywną. Śpiewak wkłada Jan Paweł II: Pamięć i tożsamość. Kraków 2005, s. 8. Idem: Address of Pope John Paul II to Young, Elderly and Handicapped People, http:// www.fjp2.com/pl/jan‑pawel‑ii/biblioteka‑online/przemowienia/8825‑to‑youth‑elderly‑and ‑handicapped‑people‑september‑18‑1984 [data dostępu: 20.10.2014]. 1 2 Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny ten cytat w usta postaci pokracznych oraz intelektualnie nieporadnych i zmu‑ sza widza do skonfrontowania się z niedorzecznością tego porównania. Podobnie zresztą czyni reżyser przedstawienia Remigiusz Brzyk w scenie finałowej poprzez prosty zabieg zestawienia monologującej postaci Córki Sztygara, dopominającej się o prawo do aborcji, z ikonicznym nagraniem archiwalnym jednej z pierw‑ szych prób jądrowych. Drugim naruszonym przez spektakl tabu jest specyfika opresywności ślą‑ skiej rodziny związana z całym wachlarzem wstydliwych przypadłości regionu, od dręczącej go plagi alkoholizmu po niepokojący poziom przemocy domo‑ wej. O ile jednak można założyć, że tabu skrywające niezręczne wypowiedzi Jana Pawła II wynikło niejako mimochodem, często z niekłamanej życzliwości względem dawnego szafarza Stolicy Piotrowej, o tyle tabu przykrywające i baga‑ telizujące poważne problemy regionu jest efektem zbiorowej pracy ideologów, w rzeczywistości oddających niedźwiedzią przysługę swojej małej ojczyźnie. Żeby w pełni zrozumieć ten proces i docenić transgresyjność spektaklu Koń, kobieta i kanarek, musimy najpierw prześledzić genezę pewnego interesującego terminu. Żywot pewnego pojęcia 3 marca 2006 r. Michał Smolorz w felietonie W objęciach modliszek, czyli dole i niedole śląskiego mężczyzny pokusił się o prowokację, że Górnoślązaczki celowo zaadaptowały pruską zasadę trzech K, czyli Kinder, Küche, Kirche, regulującą podział rodzinnych obowiązków, początkowo, aby uniknąć prac polowych, a następnie, aby nie narażać się na niebezpieczeństwa związane z pracą w cięż‑ kim przemyśle. Ponadto obwieścił, że na Górnym Śląsku to mężczyzna był stroną uciskaną i traktowaną jak „coś w rodzaju konia pociągowego”, ponieważ w całym regionie panował matriarchat, czego dowodem miał być górniczy rytuał towa‑ rzyszący wypłacie. Aż do lat 60‑tych ubiegłego stulecia powszechny był groteskowy w swej istocie widok: w dni wypłat pod bramami kopalń, hut i innych zakładów czatowały tabuny żon. Kiedy tylko zabrzmiała syrena obwieszczająca koniec szychty — rzucały się na wychodzących mężów i konfiskowały całą pobraną przez nich wypłatę, precyzyjnie sprawdzając czy kwota zgadza się z „loncetlą” (niem. Lohn‑ zettel — dowód wypłaty)3. W zreferowanej sytuacji mężczyzna posiada całość środków produkcji prze‑ znaczonych na utrzymanie gospodarstwa domowego, a na kobietę scedowano nie 3 M. Smolorz: W objęciach modliszek, czyli dole i niedole śląskiego mężczyzny. „Gazeta Wyborcza”, 3.03.2006, nr 49. 195 196 Pola Sobaś‑Mikołajczyk tylko niemały trud efektywnego zarządzania tymi środkami, lecz także w pierw‑ szej kolejności wyegzekwowania ich od mężczyzny. Trzeba przyznać Smolorzowi rację, że w tym systemie mężczyzna rzeczywiście jest zredukowany do formy dość żałosnej, to znaczy do jednostki uwięzionej w ciele dorosłego mężczyzny, ale nieosiągającej intelektualnej i emocjonalnej dojrzałości. Tę jednostkę stale trzeba nadzorować, aby nie roztrwoniła funduszy stanowiących o bycie całej rodziny, zdecydowanie bliżej jest jej więc do czegoś w rodzaju aksolotla niż konia. Ze specyfiki tej praktyki społecznej sporo możemy się jeszcze dowiedzieć o kulturze Górnego Śląska, ale na pewno w najmniejszym stopniu nie przy‑ pomina ona ani struktury hipotetycznego matriarchatu skonstruowanego przez Johanna Jakoba Bachofena4 i Lewisa Morgana, ani jego nowocześniejszego ujęcia postulowanego na przykład przez Margot Adler5. Próżno na łamach tej samej „Gazety Wyborczej” Krystyna Kłosińska i Małgo‑ rzata Tkacz‑Janik usiłowały sprostować choć część z rewelacji Smolorza, odwołu‑ jąc się do naukowej uczciwości, rozsądku oraz twardych liczb, wedle których „na przełomie wieków kobiety stanowiły 20 proc. załogi w górnictwie cynkowym, w hutach żelaza i stali 25 proc., w kopalniach rud żelaza i stali 40 proc. W rodzi‑ nach górniczych zanotowano około 15 proc. żon pracujących zawodowo”6, co czyni tezę o sprytnych Górnoślązaczkach, którym udało się wymigać od ciężkiej pracy, co najmniej dyskusyjną. Na darmo też komentatorka anitya58 na inter‑ netowym forum „Gazety Wyborczej” uzupełniła tę polemikę o trafną uwagę, że „przynoszenie całej wypłaty wraz z loncetlką nie dotyczyło tylko mężów i synów, ale również pracujące córki!”7. Michał Smolorz dwa lata później opublikował dokładnie ten sam artykuł na łamach „Polityki”, tym razem pod tytułem Modliszka w koronkach: dole i niedole mężczyzny na Górnym Śląsku przez mężczyznę opisane. Oprócz drobnych sty‑ listycznych poprawek dokonał w nim tylko jednej poważnej zmiany — usunął ze wstępu kilka niesmacznych drwin ze śląskich feministek, których nie zaak‑ ceptowałaby redakcja „Polityki”, a które jednak nie zmąciły cierpliwości papieru katowickiego dodatku „Gazety Wyborczej”, jak choćby: „Naczelnym zadaniem kapłanek nowej religii (sic!) miało być przekonanie Górnoślązaczek8, że są spo‑ J.J. Bachofen: Das Mutterrecht. Eine Untersuchung über die Gynaikokratie der alten Welt nach ihrer religiösen und rechtlichen Natur. Benne Schwabe, Bazylea 1867. 5 M. Adler: Drawing Down the Moon, Witches, Druids, Goddess‑Worshippers, and Other Pagans in America Today. Viking Press, New York 1979. 6 M. Tkacz‑Janik, K. Kłosińska: Jak rozmawiać o Ślązaczkach. „Gazeta Wyborcza. Kato‑ wice”, 03.2006, nr 59, s. 17. 7 http://forum.gazeta.pl/forum/w,10650,76765522,76776423,Re_Smolorz_o_matriarchacie_ na_Slasku.html [data dostępu: 20.10.2014]. 8 Intrygująca w tym cytacie jest opozycja Górnoślązaczka/feministka. Także w pozostałych artykułach Smolorza znamienne dla jego stylu jest umieszczanie feministek na zewnątrz górno‑ śląskiej struktury społecznej, tworzenie z nich grupy, która musiała zostać przeszczepiona na grunt śląski. Dla autora niewyobrażalne jest to, że Górnoślązaczki także bywają feministkami. 4 Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny łecznie upośledzone, że od stuleci cierpią pod butem swych partnerów — tyra‑ nów i że przyszedł czas wyzwolenia”9. Po czym opatrzył artykuł dopiskiem, że „Problem tu opisany poruszył już niegdyś w katowickim dodatku »Gazety Wyborczej«, mocno narażając się miejscowym feministkom”10. Wszystkie tezy Smolorza zagnieździły się w mediach prawem kaduka. Nie minęły dwa lata, a prasa zaczęła traktować jego założenie o tzw. śląskim matriar‑ chacie jako dogmat. Już 14 lutego 2010 r. Rafał Geremek i Mariusz Cieślik obwieszczali na łamach „Newsweeka”: Każdy Polak interesujący się choć trochę kinem pamięta scenę z Perły w koro‑ nie, gdy żona obmywa mężowi nogi. Kutz utrwalił obraz patriarchalnego Śląska, w którym kobiety siedzą w domu i usługują mężczyznom. Było dokładnie na odwrót [Z czego najprawdopodobniej wynika, że to górnicy po szychcie pra‑ cowicie obmywali stopy swoim małżonkom — przyp. aut.]. Jak pisał Michał Smolorz, znany śląski publicysta, w górnośląskich rodzinach panował matriar‑ chat. I to drastyczny: brat kawaler musiał np. łożyć na posag dla sióstr, a po ożenku jego wypłatę w całości przejmowała żona. „Mężczyzna na Śląsku był zawsze koniem pociągowym, który w domu niewiele miał do powiedzenia” — twierdził Smolorz11. Tak zwany „śląski matriarchat” stał się szlagwortem. Jak zauważyły Kłosiń‑ ska i Tkacz, Smolorz nie był pierwszym publicystą, który postawił tezę o jego istnieniu, lecz nikt tak skutecznie nie przyłożył się do popularyzacji tej teorii. Tymczasem Tomasz Śpiewak zapożyczył od Smolorza kategorię męża‑konia pociągowego, lecz umieścił go w kontekście, jaki z pewną dozą przekory wskazy‑ wały Smolorzowi Tkacz i Kłosińska: „Dopowiemy jednak, że może pan Smolorz ma na myśli studia, które interpretują społeczeństwa patriarchalne jako homo‑ seksualne, czyli jednopłciowe (bo druga, gorsza płeć jest wybrakiem pierwszej)”12. Nie można celniej określić górniczej społeczności miasteczka na K. albo na S. sportretowanego w Koniu, kobiecie i kanarku. To podręcznikowy przypadek struk‑ tury homosocjalnej z większością towarzyszących jej zjawisk od panicznej homo‑ fobii poczynając, a kończąc na różnorodnych patologiach związanych z obrotem kobietami. I tu niestety docieramy do kolejnej wstydliwej tajemnicy skrywanej za śląską gardiną. Jak zauważa badacz śląskiej rodziny, Marek Szczepański, to kobiety często dyscyplinują osoby stawiające opór patriarchalnej opresji13. M. Smolorz: Modliszka w koronkach: dole i niedole mężczyzny na Górnym Śląsku przez mężczyznę opisane. „Polityka” 2008, nr 10, s. 85—87. 10 Ibidem, s. 87. 11 R. Geremek, M. Cieślik: Jak Kutz wymyślił Śląsk, http://www.newsweek.pl/jak‑kutz ‑wymyslil‑slask,53651,1,1.html [data dostępu: 201.10.2014]. 12 M. Tkacz‑Janik, K. Kłosińska: Jak rozmawiać o Ślązaczkach…, s. 17. 13 M. Szczepański, A. Kryspiańczyk: Familijo za gardinami. „Tygodnik Powszechny” 2008, nr 25(3076). 9 197 198 Pola Sobaś‑Mikołajczyk Gdyby Smolorz rzadziej sobie z feministek dworował, a częściej (a może w ogóle) zaglądał do ich prac, dowiedziałby się, że zaobserwowany przez niego mechanizm dawno został przebadany, opisany i skategoryzowany. Wyczekującą na wypłatę męża Górnoślązaczkę, która pomimo ponoszonych przez nią kosztów emocjonalnych, tkwi w zastanym systemie, stara się go konserwować i przede wszystkim gotowa jest do wielu poświęceń, aby powstrzymać członków (a częś‑ ciej członkinie) usiłujących ten system zakwestionować, określa się terminem „strażniczki patriarchatu”. Opisany powyżej mechanizm trafnie udało się Brzykowi uchwycić w jednej z najbardziej poruszających scen jego spektaklu. Oto Zięć rozjuszony niepo‑ słuszeństwem małżonki, która pomimo presji całego miasteczka nie rezygnuje z myśli o usunięciu ciąży, zwraca się do swojej teściowej: „jak jej matka upilno‑ wać / nie może bo ja pracuję / to niech matka sobie baby do pomocy weźmie”, czym obliguje Siostrę, Matkę Górnika Leworęcznego i Żonę Górnika Praworęcz‑ nego do objęcia nieustanną kontrolą Córki Sztygara. Przypisane do tego zadania kobiety spełniają je, łącząc rytuały z różnych porządków. Przez trwającą dwadzieścia minut scenę pochłania je cierpliwa per‑ swazja, podczas której usiłują swym zbiorowym doświadczeniem macierzyń‑ stwa lub jego dotkliwego braku zanegować sygnalizowaną przez Córkę Sztygara potrzebę usunięcia ciąży. jeszcze mi kiedyś podziękujesz jeszcze mi kiedyś podziękujesz przyjdzie taki dzień że ci spadną łuski z oczu przyjdzie może nie dziś, może nie jutro ale przyjdzie i ja będę czekać na ten dzień przyjdziesz i mi powiesz nam powiesz że głupią dziewczyną byłam co miała wszystko a jeszcze więcej mieć mogła i czasu trzeba było żeby zachciała a jak zachciała to życia bez swojego kanarka nie mogłaby sobie wyobrazić jeszcze przyjdziesz a ja będę czekać aż przyjdziesz usiądziesz i powiesz dziękuję Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny dziękuję a wtedy co ja ci powiem co ja ci powiem? proszę14 Jednocześnie imitują swój codzienny obrządek porządkowania kapliczki św. Barbary, stopniowo przeistaczając Córkę Sztygara w parodię świętej. Przy akompaniamencie utyskiwań, wyrzutów i makabrycznych porad rozpuszczają włosy, wpychają górniczy kask pod sukienkę, zmuszają do pchania wózka przez błoto bądź tulenia gipsowej figurki św. Barbary, przez co obiekt ich perswazji staje się żywym symbolem niechcianego macierzyństwa urastającego do rangi niepotrzebnego i mało chwalebnego, lecz mozolnego męczeństwa. Henryka Wach‑Malicka trafnie porównuje Córkę Sztygara do Gombrowi‑ czowskiej Iwony15. Postać kreowana przez Edytę Ostojak jest skończenie bierna i nieruchoma, przez co często zaburza równowagę systemu opartego na stałym konflikcie znoszących się sił. Dopiero gdy ten system, zmuszając do donoszenia niechcianej ciąży oraz wychowania równie niepożądanego potomstwa, zdąża do całkowitego skolonizowania jej ciała, wypowiada swoje maleńkie non possumus. Wówczas bierność przeradza się w bierny opór, który prowokuje beneficjenta systemu, a jednocześnie „męża‑konia pociągowego” do wezwania strażniczek patriarchatu, aby ów opór przełamały. Brak oddźwięku Pomimo wielkich nadziei, jakie zespół artystyczny Teatru Zagłębia wią‑ zał z przedstawieniem Brzyka, Koń, kobieta i kanarek nie spełnił ani ocze‑ kiwań frekwencyjnych, ani politycznych. Wedle danych dostarczonych przez teatr frekwencja podczas dziesięciu spektakli, które miały miejsce od kwiet‑ nia do września 2014 r., oscylowała w granicach 63 proc. (dla porównania — flagowy spektakl tej sceny, Korzeniec, wciąż cieszy się średnią frekwencją równą 90 proc. pomimo zbliżającego się jubileuszu już 50. przedstawienia), co było bezpośrednim powodem decyzji o drastycznym zmniejszeniu planowanych spektakli tego tytułu. Od października do grudnia 2014 r. spektakl w ogóle nie pojawia się na afiszu macierzystej sceny, a jedynie odwiedza Przegląd Przed‑ stawień Istotnych „Przez dotyk” w Częstochowie i Ogólnopolski Festiwal Sztuki T. Śpiewak: Koń, kobieta i kanarek. Egzemplarz dostarczony przez archiwum Teatru Zagłębia. 15 H. Wach‑Malicka: Smycze tkwią w głowach, http://www.dziennikteatralny.pl/artykuly/ smycze‑tkwia‑w‑glowach.html [data dostępu: 20.10. 2014]. 14 199 200 Pola Sobaś‑Mikołajczyk Reżyserskiej „Interpretacje” w Katowicach16. Indagowany w tej kwestii kierownik działu promocji Jarosław Ciołek, wyznał, ostrożnie ważąc słowa: „Utrzymanie tego tytułu w repertuarze jest dużym wyzwaniem. Miałem nadzieję, że dotarcie do grup żywo zainteresowanych tematem będzie łatwiej‑ sze. Zaskoczyła mnie też bierność mediów. Sądziłem, że spektakl wywoła poważną dyskusję”17. Nie ziściły się też nadzieje na uznanie ze strony recenzentów oraz wniesie‑ nie nowego tonu do dyskusji o prawnych ramach dopuszczalności przerywa‑ nia ciąży oraz ewolucji śląskiego patriarchatu. W siedmiu recenzjach spektaklu, które notuje portal e‑teatr, przeważa ton przychylny, lecz letni (może z wyjątkiem entuzjastycznej recenzji Pawła Świerczka18). Jednak przedstawienie Koń, kobieta i kanarek w dyskursie medialnym w ogóle nie pojawia się w kontekście poza‑ teatralnym, co grzebie nadzieje na wprowadzenie tym dziełem nowego tonu do sporu wokół prawnej dopuszczalności aborcji w Polsce. Warto może tylko odnotować zamieszczoną na łamach „Rzeczpospolitej” przestrogę Danuty Lubiny‑Cipińskiej, że sztuka „Niepotrzebnie prowokuje śro‑ dowiska konserwatywne, przypominając choćby, że ten, którego już siedem lat temu świat uznał za świętego, »porównał w mieście V. aborcję do zagłady atomo‑ wej« i powiedział, iż jest ona przyczyną większości nieszczęść XX wieku — od rozpadu rodziny przez konflikt zbrojeń po wszelkie rozlewy krwi”19 i „może się stać manifestem szalejących feministek i zwolenników bezwarunkowego prze‑ rywania ciąży”20. Autorka niestety nie precyzuje, jakim ograniczeniom według niej powinny podlegać podstawowe prawa reprodukcyjne oraz na czym polega „szalejący feminizm”. Na szczęście drugie tabu trącone przez spektakl Śpiewaka i Brzyka kruszeje znacznie szybciej niż dogmat o nieomylności Jana Pawła II w zakresie praw reprodukcyjnych. Badania Kazimiery Wódz, Macieja Witkowskiego, Jolanty Klimczak‑Ziółek i Moniki Gnieciak 21 nie potwierdzają domniemań Smolorza, jakoby struktura rodziny na ziemiach Górnego Śląska była pogrobowcem panu‑ jącego tam w XIX wieku matriarchatu. Podczas „Interpretacji” Remigiusz Brzyk został uhonorowany główną nagrodą festiwalu — Laurem Konrada. Zadecydowało to o powrocie przedstawienia na afisz teatru. Na styczeń i luty 2015 r. zaplanowano po dwa spektakle — przyp. aut. 17 J. Ciołek, P. Sobaś‑Mikołajczyk — wypowiedź zaczerpnięta z nieopublikowanego wywiadu. 18 P. Świerczek: W miasteczku na K. albo na S., http://portalkatowicki.pl/kultura/teatr/3666 ‑w‑miasteczku‑na‑k‑albo‑na‑s [data dostępu: 20.10.2014]. 19 D. Lubina‑Cipińska: Jaki jest pożytek z kobiet. „Rzeczpospolita”, 16.04.2014, nr 90. 20 Ibidem. 21 K. Wódz, M. Witkowski, J. Klimczak‑Ziółek, M. Gnieciak: The Structure of Social and Gender Changes in the Silesian Voivodeship (Poland). In: Restructuring class and gender: six case studies. Eds. K. Wódz, M. Gnieciak. Kraków 2012. 16 Czego nie słychać w miasteczku na K. lub na S., nawet gdy się to powie ze sceny Można więc pokusić się o tezę, że chociaż w znakomitej większości lokalne media i publiczność Teatru Zagłębia nie dosłyszały słów naruszających tabu, jakim obciążona jest dyskusja o formule śląskiej rodziny i mity reprodukowane w prasie, to jego kruszenie trwa na innych platformach, a przede wszystkim na łonie badań socjologicznych prowadzonych na Uniwersytecie Śląskim. Jednak tabu uniemożliwiające krytykę merytorycznej i retorycznej wartości wypowie‑ dzi Jana Pawła II odnośnie do etycznego wymiaru zabiegu przerywania ciąży pozostaje nienaruszone. Pola Sobaś‑Mikołajczyk What Is Not Heard in the Towns Starting with Letters “K” and “S”, Even When It Is Said On-Stage? Su m m a r y In order to answer the question: what stopped the local media from participating in a discus‑ sion on the consequences of the anti-abortion bill in Silesia and Zagłębie after being invited to a debate by Teatr Zagłębia with its play Koń, kobieta i kanarek, the author of the article recalls the context of popularization of the “Silesian matriarchy” category forced by Michał Smolorz, and the construction of masculinity emerging from this category. However, not only a polemic with myths produced by Michał Smolorz was an important element of the play Koń, kobieta i kanarek; additionally, noticing the clinch, in which the discourse around reproductive laws in Poland is stuck as a result of preserving the taboo protecting demagogical statementsof John Paul II from substantive critique. Although the myth of “Silesian matriarchy” has been overthrown by sociological research in the region, the taboo around the words of John Paul II remains intact. Pola Sobaś‑Mikołajczyk Was in einem Städtchen mit dem Anfangsbuchstabe „K“ oder „S“ nicht zu hören ist, selbst wenn es auf der Bühne gesagt wird Zusa mmenfassung In ihrem Artikel möchte die Verfasserin die Frage zu beantworten, was lokale Medien davon abgehalten hat, die Folgen der Geltung von dem, den Schwangerschaftsabbruch verbietenden Gesetzes in Schlesien und Zagłębie zur Diskussion zu stellen. Zu solcher Diskussion wollte das Theater Teatr Zagłębia in Sosnowiec mit dem Theaterstück Pferd, Weib und Kanarienvogel auffordern. Sie erwähnt die von Michał Smolorz durchgesetzte Kategorie „schlesischer Matri‑ archat“ und das daraus folgende Kriterium der Männlichkeit. Die Aufführung Pferd, Weib und Kanarienvogel sollte aber nicht nur eine Polemik mit den von Michał Solorz erfundenen Legen‑ 201 202 Pola Sobaś‑Mikołajczyk den herbeiführen, sondern auch darauf hinweisen, dass die Diskussion über die Fortpflan‑ zung in Polen im Clinch liegt; es ist zwar in Polen tabu, die demagogischen Aussagen von Johannes Paulus II. darüber einer sachlichen Kritik zu unterziehen. Obwohl die Legende über den „schlesischen Matriarchat“ nach den in der Region durchgeführten soziologischen For‑ schungen widerlegt sind, bleibt das um die Worte des Papstes gewachsene Tabu immer noch nicht durchgebrochen.