Termometr inwestycyjny - Dobrze, że strefa euro

Transkrypt

Termometr inwestycyjny - Dobrze, że strefa euro
Termometr Inwestycyjny 13 marca 2014 r.
„Dobrze, że strefa euro istnieje, i dobrze, że nas w niej jeszcze nie ma” –
o sytuacji na rynku obligacji rozmawiamy z Dariuszem Laskiem,
Dyrektorem Inwestycyjnym ds. Papierów Dłużnych
Wskaźnik PMI dla Polski, obliczany
z uwzględnieniem wielkości
nowych zamówień, produkcji,
zatrudnienia czy wielkości
zapasów, jest satysfakcjonujący
i zaskakuje pozytywnie już kilka
miesięcy z rzędu.
Dariusz Lasek
Dyrektor Inwestycyjny
ds. Papierów Dłużnych
Europejski Bank Centralny pozostawił stopy procentowe na niezmienionym
poziomie. Czy to dobra, neutralna, a może zła informacja dla rynków obligacji?
Od dłuższego czasu retoryka Europejskiego Banku Centralnego jest niezmienna. Także na ostatnim
posiedzeniu prezes Mario Draghi nie zaskoczył inwestorów i ponownie podkreślił, że bank jest gotowy
do podjęcia stosownych kroków, jeśli tylko zajdzie taka konieczność. Choć takiej decyzji można było się
spodziewać, część inwestorów poczuła się rozczarowana, że EBC nie zadziałał bardziej zdecydowanie,
np. obniżając stopy procentowe do zera.
A czy byłaby to uzasadniona decyzja w obecnych okolicznościach?
Sytuacja gospodarcza w strefie euro poprawia się powoli, a co więcej – widać zdecydowaną dysproporcję
pomiędzy poszczególnymi państwami. „Lokomotywą” Europy pozostają Niemcy, ale można też wskazać kraje,
gdzie wzrost produktu krajowego brutto jest minimalny. Europejski Bank Centralny optymistycznie zakłada, że
PKB w strefie euro wzrośnie w 2014 r. o 1,2%, a w 2016 r. gospodarka urośnie nawet o 1,8%. Jednocześnie
bank prognozuje, że kolejne dwa lata upłyną pod znakiem niskiej inflacji, dzięki czemu nie pojawi się presja
na podwyżkę stóp procentowych. Należy jednak brać pod uwagę, że na drodze do realizacji scenariusza
globalnego ożywienia gospodarczego stoi kilka niewiadomych, np. rozwój sytuacji w Chinach.
A co o kondycji gospodarek mówią wskaźniki wyprzedzające?
Większość odczytów wskaźników wyprzedzających PMI oraz OECD pozostaje na wysokich poziomach,
jednak dla wielu krajów, w których proces ożywienia gospodarczego rozpoczął się najwcześniej, wskaźniki
wyprzedzające zaczęły się już obniżać. Dlatego całościowy obraz analizowany przez pryzmat tych wskaźników
nie jest tak jednoznacznie pozytywny, jak jeszcze w drugiej połowie ubiegłego roku. Z perspektywy lokalnej
wskaźnik PMI dla Polski, obliczany z uwzględnieniem wolumenu nowych zamówień, produkcji, zatrudnienia
czy wielkości zapasów, jest satysfakcjonujący i zaskakuje pozytywnie już kilka miesięcy z rzędu.
Jak w tym kontekście można ocenić decyzję Rady Polityki Pieniężnej o przesunięciu
podwyżek stóp procentowych?
Wzrost gospodarczy w Polsce nie jest jeszcze na tyle długotrwały, a co istotniejsze, inflacja rośnie bardzo
powoli. Rada była więc w komfortowej sytuacji i mogła bez przeszkód pozostawić stawkę bazową na poziomie
2,5%. Podczas posiedzenia członkowie RPP odroczyli dodatkowo początek cyklu podwyżek stóp procentowych
co najmniej do końca III kwartału 2014 r. Wydźwięk tej decyzji był klarowny: „Polska gospodarka oraz waluta
są w fundamentalnie dobrej kondycji, a konflikt na Ukrainie nie zagraża ich stabilności”.
W jednej z ostatnich wypowiedzi Marek Belka, prezes NBP i przewodniczący RPP,
powiedział, że „kryzys ukraiński może skłaniać do przemyślenia członkostwa Polski
w strefie euro”. Czy przyjęcie wspólnej waluty byłoby dobrym krokiem w kontekście
bezpieczeństwa polskiej gospodarki?
Odpowiedź na to pytanie można by zawrzeć w jednym zdaniu: dobrze, że strefa euro istnieje i dobrze, że nas
w niej jeszcze nie ma. Polska gospodarka jest na tyle silna, że jej włączenie do wspólnoty walutowej okazałoby
się korzystne przede wszystkim dla strefy euro, ale niekoniecznie dla Polski.
„Bezpieczeństwo dzięki wspólnej walucie” jest swego rodzaju iluzją. O tym, że jedna waluta nie gwarantuje
stabilności i rozwoju gospodarczego świadczy chociażby sytuacja krajów bałtyckich – Estonii i Łotwy – czy
Czarnogóry, która wprowadziła euro, nie przystępując jednak do unii walutowej. Dlatego pomimo że sytuacja
za wschodnią granicą nie pomaga RPP w prowadzeniu polityki pieniężnej, posiadanie własnej waluty przynosi
Polsce wiele korzyści.
Jak się wydaje, polski rynek obligacji jest ostatnio w całkiem dobrej kondycji. A jak
wygląda sytuacja na rosyjskim i ukraińskim rynku długu?
Zanim przejdę do obecnej rentowności tamtejszych obligacji, chciałbym zwrócić uwagę na pewien paradoks,
o którym niewiele się mówi. Tylko w 2015 r. Rosja ma do wykupienia papiery skarbowe o wartości
ok. 4 mld dolarów amerykańskich, a Ukraina ok. 5,5 mld dolarów – i to wszystko w sytuacji, gdy dług
zewnętrzny Rosji jest tylko dwukrotnie wyższy niż Ukrainy. Dodatkowo całkowite zadłużenie Rosji to aż
w 75% zadłużenie wewnętrzne. Warto też zestawić ze sobą wartości jednego z kluczowych parametrów,
na który zwracają uwagę inwestorzy. Rosja utrzymuje dług do PKB w granicach 10% i jest obecnie jednym
z najmniej zadłużonych państw na świecie. Z kolei stosunek długu do PKB na Ukrainie już przed kryzysem
w 2008 r. wynosił ok. 35%. Teraz nie wiadomo nawet, ile wynosi PKB Ukrainy, co niewątpliwie nie zachęca
ewentualnych inwestorów.
A czy w obecnej sytuacji politycznej są chętni na rosyjskie lub ukraińskie obligacje?
Tak. Co ciekawe, niepewność polityczna i groźba pogłębienia konfliktu na Ukrainie nie zniechęciły wszystkich
inwestorów, choć oczywiście odbiły się na wycenach. Rentowność papierów rosyjskich oscyluje pomiędzy
4% a 5% – w zależności od terminu ich zapadalności (długości na krzywej rentowności) – podczas gdy
rentowność obligacji ukraińskich jest dużo wyższa i wynosi ok. 10%.
Patrząc na rynki europejskie, można zauważyć pewną ciekawą rzecz – obligacje
greckie są najdroższe od 2010 r.
W 2013 r. najlepszymi inwestycjami na rynku długu były obligacje krajów, które w ostatnich latach kojarzyły
się, całkiem zresztą zasłużenie, z kryzysem. To Grecja, Hiszpania, Włochy, Portugalia i Irlandia. Szczególnie
Grecja okazała się doskonałym wyborem, bo wcześniej najwięcej traciła. Co warte podkreślenia, obligacje
hiszpańskie czy włoskie mają obecnie rentowności niższe niż polskie. Oznacza to, że papiery krajów, które
swego czasu były omijane przez inwestorów, na powrót stały się pożądane.
Masz pytania?
☎
800 567 662
(22) 449 03 33 (od poniedziałku do piątku, od 8.00 do 18.00) [email protected]
@ www.doradcy.unionklub.pl

Podobne dokumenty