Szukając Aniołów Bóg zsyła na świat Anioły. Anioły kryją

Transkrypt

Szukając Aniołów Bóg zsyła na świat Anioły. Anioły kryją
Szukając Aniołów
Bóg zsyła na świat Anioły. Anioły kryją się w każdym z nas. Jest nim młoda
dziewczyna którą spotykasz w szkole, niebieskooka staruszka którą widujesz w drodze do
domu, twój przyjaciel, a może nawet ty sam. Każdy Anioł ma wnieść coś określonego do
czyjegoś życia: nadzieję, miłość, przyjaźń, może je nawet bardzo zmienić. Wiem jedno, na
mojej drodze stanął już kiedyś ktoś taki. Zawitał w mym życiu na krótko, zmienił mnie
i boleśnie, niespodziewanie odszedł. Zabrał kawałek mojego serca, lecz w zamian podzielił
się swoim. Dzięki niemu jestem prawdziwa, jestem po prostu sobą.
Pewnego dnia stwierdziłam, że coś jest nie tak i że problem tkwi we mnie. I nagle
olśniło mnie-zbyt mało daję od siebie innym, nie czuję w sobie dobra! Chcąc koniecznie to
zmienić zapisałam się na wolontariat. Pomyślałam, że będzie to dla mnie taki drugi świat
gdzie skupię się na pomaganiu innym.
„Następny przystanek -Dom Pomocy Społecznej, czas podzielić się z kimś
uśmiechem”- pomyślałam. Opiekunką naszej grupy była pani Janina, która okazała się być
niezwykłym człowiekiem. Posiadała w sobie wrażliwość, która wyzwoliła we mnie pokłady
ciepła, energii i chęci do podjęcia wyzwania naprawy świata. Opinię o niej wyrobiłam sobie
zaledwie po pierwszych 5 minutach naszej rozmowy. Najważniejsze, że nie zmieniłam jej do
dziś. Z wyglądu była dość niską, młodą brunetką o zielonych oczach.
-Oliwio, dzisiaj odwiedzisz panią Anię- oznajmiła pani Janina, po czym opowiedziała mi
pokrótce o osobie, która mieszkała w pokoju 201. Wiedziałam chociaż czego mogę się
spodziewać.
-I jeszcze jedno… powodzenia- powiedziała uśmiechając się do mnie.
-Dziękuję-odpowiedziałam.
Pełna niepokoju przekroczyłam próg pokoju 201. W środku, na łóżku siedziała starsza pani.
A więc to jest pani Ania- pomyślałam.
-Dzień dobry. Nazywam się Oliwia i cóż, przyszłam z panią porozmawiać.
- Dzień dobry! Nie mogłam się już doczekać aż mnie ktoś odwiedzi. Usiądź sobie. Ależ ty
masz piękne oczy -powiedziała starsza pani a jej pokrytą zmarszczkami twarz rozjaśnił
uśmiech.
Mój wzrok przyciągnęło pudło pełne książek położone przy ścianie.
-Te wszystkie książki są pani?
-Tak, to pamiątki po moim wcześniejszym życiu. Tę na przykład czytałam mając 14 lat,
pamiętam jak mną wstrząsnęła-opowiadała z przejęciem. Pani Ania była bardzo elokwentna,
kiedy już zaczęła opowiadać, trudno było jej skończyć. Mówiła z wielką pasją o literaturze,
była przekonana o tym, że to właśnie zaczarowany świat zamknięty przez pisarzy
w książkach pomagał jej zapomnieć o szarej rzeczywistości. Teraz wiem, że miała rację,
słowa rzeczywiście mają wielką moc. Po godzinie rozmowy szczerze polubiłam tę kobietę.
-Niestety muszę już iść, ale postaram się odwiedzić panią za tydzień-powiedziałam.
-Dobrze, będę na ciebie z niecierpliwością czekała- odpowiedziała staruszka.
Przychodziłam do niej tydzień w tydzień, przez okrągły rok. Podczas naszych rozmów
dowiedziałam się, że pani Ania miała własną księgarnię, zawsze pełną ludzi, tętniącą życiem.
Zwierzyła mi się, że jej mąż zginął w wypadku samochodowym, mówiła, że był dobrym
człowiekiem. Pewnego dnia czytałyśmy razem listy, które wysyłał do niej z dalekich
podróży. Nie sadziłam, że można aż tak bardzo kogoś kochać. Opowiedziała mi całe swoje
dotychczasowe życie, w zamian ja opowiadałam jej najpiękniejsze chwile z mojego.
Niepostrzeżenie zawiązała się między nami niezwykła więź, byłyśmy przyjaciółkami. Ja
niespełna piętnastoletnia dziewczyna i starsza kobieta. Przyjaźń to rodzaj miłości, a w niej nie
istnieją żadne bariery, wiek nie jest przeszkodą dla tak głębokich uczuć.
1
Los stawia na naszej „ścieżce” Anioły, daje się nam cieszyć ich obecnością, lecz w zamian za
radość pragnie bólu, zabiera Aniołom skrzydła…
Nigdy nie zapomnę dnia w którym dowiedziałam się, że mojemu Aniołowi odpadają pióra od
skrzydeł, z każdym dniem coraz więcej i więcej.
Padał śnieg, cały świat wyglądał jak z bajki, płatki śniegu lśniły w świetle ulicznych lamp.
Wszystko było pokryte pięknym, białym, ale zimnym puchem. Nic nie może być doskonałe.
Jak co tydzień przyszłam w odwiedziny do pani Ani.
-Dzień dobry-powiedziałam z radością, kocham zimę. Jak się później okazało ona też lubiła,
gdy jej włosy pieściły płatki śniegu.
-Oliwio, tak się cieszę, że przyszłaś-odpowiedziała.
-Jak się pani dziś czuje? Czyż ten biały świat nie jest piękny! -zapytałam.
-Faktycznie śnieg nadaje uroku przyrodzie. Ulice nie są już zwykłymi szarymi płytami, otula
je biała śniegowa pierzynka a wszędzie skrzą się płatki śniegu. Tak bardzo chciałabym aby
nie była to moja ostatnia zima. Może to egoistyczne, w końcu przeżyłam już tyle zimpowiedziała drżącym głosem. Ja natomiast zamarłam. -Bardzo dziękuję ci za to, że
poświęciłaś mi swój czas. Od roku walczę z rakiem i czuję, że to koniec mojej historii. Twoja
obecność Oliwio tchnęła w moje życie radość i nadzieję. Jeszcze raz dziękuję. Wybacz mi, że
nie powiedziałam ci wcześniej, ale chciałam abyś nie traktowała mnie tak jak wszyscy ludzie
którzy wiedzieli o mojej chorobie, jak kruchy domek z kart, który w każdej chwili może się
rozlecieć-powiedziała patrząc mi prosto w oczy. W jej twarzy można było wyczytać wielkie
napięcie. -Obiecaj mi, że za każdym razem gdy zacznie padać śnieg pomyślisz o mniepowiedziała staruszka.-Nie wiem kiedy odejdę, więc po prostu mi to teraz obiecaj-powtórzyła
z wysiłkiem moja przyjaciółka.
-Obiecuję-powiedziałam po czym z płaczem rzuciłam się jej w ramiona.
„Tak to jest z bólem. Domaga się, byśmy go odczuwali."* Jakże prawdziwe wydały mi się
teraz słowa zaczerpnięte z mojej ulubionej książki.
Przez kolejny tydzień codziennie siadałyśmy przy oknie w jej pokoju i patrzyłyśmy w
milczeniu na biały świat. Pani Ania zmarła dokładnie tydzień po naszym pożegnaniu, odeszła
we śnie. I znowu przez moją głowę przewinęły się przeczytane kiedyś słowa „Trzeba wielu
lat by znaleźć przyjaciela, wystarczy chwila by go stracić.” Wierzę, że gdzieś tam po drugiej
stronie spotkała swojego męża. Pani Ania była dla mnie tym niezwykłym Aniołem, który
stanął na mojej drodze tak wcześnie. Ta staruszka z pooraną zmarszczkami twarzą nauczyła
mnie, że pomoc bliźniemu czyni nas lepszymi. Zaszczepiła mi również miłość do literatury.
Szczerze polubiłam czytanie. Pokazała mi, że należy czerpać radość z życia. Mimo, że jej
odejście było dla mnie bolesne, postanowiłam zostać wolontariuszką już na stałe. W tym
momencie zdałam sobie sprawę z tego, że będąc wolontariuszką daję siebie innym, ale
jeszcze więcej czerpię od tego, komu niosę wsparcie.
Teraz właśnie siedzę w parku, twarzą zwróconą ku niebu na którą spadają delikatne płatki
śniegu. Jak widzicie nie zapomniałam o złożonej obietnicy…
*John Green „ Gwiazd naszych wina „
Autor: Weronika Błaszków
2