Spór kompetencyjny
Transkrypt
Spór kompetencyjny
Spór kompetencyjny Utworzono: czwartek, 26 lipca 2012 Od odwołania prezesa LW Bogdanka Mirosława Tarasa mijają dziś dokładnie dwa tygodnie. Głosy, które rozbrzmiały wokół tej – zaskakującej dla górniczego środowiska – decyzji, ciągle jednak nie milkną. Przez kolejne dni po tym, jak rada ogłosiła, że prezes Mirosław Taras „nie podzielał jej wizji” i to stało się podstawą do odwołania, pojawiały się informacje o audycie, prokuraturze, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. W lubelskich mediach pisano też, że „Taras stracił pracę, bo nie zgodził się na wydrenowanie kopalni z pieniędzy”. W piątek, 5 października, Mirosław Taras postanowił rzucić nieco światła na sprawę i zdecydował się odpowiedzieć na pytania dziennikarzy, a także opowiedzieć o krokach, które poczynił. Sprawa w sądzie Na konferencji prasowej pojawił się w obecności prof. Katarzyny Bilewskiej z Kancelarii Prawnej Salans. Okazuje się, że decyzja rady nadzorczej, dotycząca odwołania Tarasa, rozpatrywana będzie w sądzie. – W imieniu pana prezesa złożyliśmy pozew w sądzie okręgowym w Lublinie, o stwierdzenie nieważności uchwały rady nadzorczej o odwołaniu prezesa – wyjaśniła Bilewska. Chodzi m.in. o kwestie relacji między radą a zarządem oraz pominięcia prawne w raporcie z audytu, który miał być podstawą do odwołania. Przypomnijmy, że rada nadzorcza Bogdanki decyzję o odwołaniu prezesa Tarasa argumentowała rozbieżnościami w wizjach rozwoju firmy, jakie objawiły się po powstaniu raportu z audytu przeprowadzonego w spółce. Spór o zasady Czy pozew w sądzie oznacza, że Mirosław Taras chce wrócić na stanowisko? – Ktoś może sądzić, że pozew ma na celu mój powrót, ale zapewniam, że nie mam zamiaru wracać do Bogdanki... przynajmniej przy obecnym składzie rady nadzorczej. Spór jest sporem kompetencyjnym, sporem o zasady. Ma jeden cel – ochronę moich dóbr osobistych i mojego dobrego imienia jako menadżera jednej z najlepszych na świecie kopalni – wyjaśnił Taras. Jak b. prezes odnosi się do raportu i argumentów rady nadzorczej? – Raport, w opinii nie tylko mojej ale i całego zarządu, był nierzetelny, nieprawdziwy i błędny w założeniach i przesłankach, które w konsekwencji prowadziły do błędnych wniosków. Zarząd przygotował swoją odpowiedź na ten raport, która została przedstawiona radzie. Jeśli zarząd nie zgadzał się z raportem, to trudno mówić o wdrożeniu rozwiązań, które były w nim sugerowane. Mówiąc krótko, rada wydawała zarządowi polecenia, z którymi się nie zgadzaliśmy – skomentował tę sprawę b. prezes. – Jeśli chodzi o zasady prawa i dobre obyczaje panujące w spółkach publicznych, sprawa jest jasna. To zarząd kreuje politykę spółki i ponosi za nią odpowiedzialność. Niedopuszczalna jest sytuacja, kiedy rada nadzorcza wydaje zarządowi wiążące polecenia na temat tego, jak ma sprawy spółki prowadzić – uzupełniła prof. Bilewska. Z CBA w tle Krótko po odwołaniu Mirosława Tarasa, czytaliśmy m.in. na łamach Parkietu, że stracił stanowisko, ponieważ nie godził się na korupcję i ustawianie przetargów w firmie. Mirosław Taras nie chciał zbyt szeroko komentować tej kwestii. Potwierdził jedynie, że był w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Zapytany przez Trybunę Górniczą o to, jak widzi swoją zawodową przyszłość i czy będzie to branża wydobywcza, Mirosław Taras stwierdził, że ma bardzo wiele ofert, ale ostatnie pół roku wycieńczyło go na tyle, że chce teraz odpocząć. Nie jest też w stanie stwierdzić, czy zdecyduje się na branżę górniczą. Jak Mirosław Taras widzi przyszłość firmy po swoim odejściu? – Jestem ciągle jeszcze pracownikiem firmy, co prawda w okresie wypowiedzenia, i nie chcę naruszać prawa, odpowiadając na to pytanie, ale sądzę, że, jeśli nie zmieni się jej polityka, to może mieć kłopoty – wyjaśnił b. prezes. Bartłomiej Szopa