Styczeń

Transkrypt

Styczeń
I
A
R
N
O
Z RAWDY
P
W TYM
Czasopismo chrześcijańskie · styczeń 2016 · Nie na sprzedaż
Numerze
Początki
Nadzieja w beznadziei
Nasz cudowny filtr
Usidleni przez nieuczciwość
Śnieg i dzielenie się
Ziarno Prawdy
Spis
Wydawca:
Treści
Christian Aid Ministries
PO Box 360
Berlin, OH 44610 USA
Wydawane w Polsce
przez:
Międzynarodowa Misja
Anabaptystyczna
ul. Miłosza 8
05–300 Stara Niedziałka
[email protected]
www.ziarnoprawdy.pl
Komitet wykonawczy:
David Troyer | Paul Weaver
Roman B. Mullet
James R. Mullet
Philip Troyer | Eli Weaver
Komitet rewizyjny:
Ernest Hochstetler
Perry Troyer
Johnny Miller
Clay Zimmerman
Fred Miller
Redaktor naczelny:
Alvin Mast
Zastępca redaktora
naczelnego:
James K. Nolt
Skład komputerowy:
Kristi Yoder | SuAnn Troyer
Paweł Szczepanik
Korektorzy:
Jolanta Ławrynowicz
Szymon Matusiak
Zdjęcie na okładce:
iStockphoto
Czasopismo jest bezpłatne.
Dobrowolne ofiary można wpłacać
na nasze konto:
Fundacja „Dziedzictwo”
ING Bank Śląski nr:
91 1050 1894 1000 0022 9084 2752
© 2015 Całość niniejszej
publikacji ani żadna jej część
nie może być reprodukowana
bez pisemnej zgody
Christian Aid Ministries.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
www.christianaidministries.org
Artykuł wstępny
Początki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
Nauczanie
Praktyczne niesprzeciwianie się złu. . . . . . . . . . . . . . . . . . 5
Wystarczalność Bożej łaski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8
Nadzieja w beznadziei. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10
Dla rodziców
Rodzinna modlitwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12
Nauka odpowiedzialności. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14
Trwałe bogactwa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 15
Część historyczna
Jeśli chcesz być doskonały. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18
Kołowrotek. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 21
Część praktyczna
Nasz cudowny filtr . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 22
Czy Boga obchodzi to, jak się ubieram do kościoła? . . . . 23
Dla młodzieży
Boaz czy Balaam? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 25
Wiara i działanie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 26
Usidleni przez nieuczciwość . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 28
Kącik dla dzieci
Karolinka i rozbita lampa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 29
Jego oko spogląda na... kowalika. . . . . . . . . . . . . . . . . . . 30
Śnieg i dzielenie się. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 31
Fragment książki
Złość i jej gorzki owoc (Część 3). . . . . . . . . . . . . . . . . . . 33
Poezja
Jak orzeł. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43
Ostatnia strona
Daj mi, Panie, poznać kres mój. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 44
„Ezdrasz otworzył księgę na oczach całego ludu –
stał bowiem na podwyższeniu;
kiedy zaś ją otworzył, wszyscy zebrani wstali.”
Księga Nehemiasza 8,5
Artykuł
WSTĘPNY
Początki
P
oczątki są ważne, bo przybliżają nas
do sukcesu. Każdy sukces ma swój
początek. Celebrujemy urodziny, ponieważ się urodziliśmy. Możemy czytać ksiązki,
ponieważ kiedyś ktoś napisał pierwsze słowo.
Wysokie drzewa, pyszne jarzyny, zielona trawa,
zwierzęta – wszystko kiedyś miało początek!
Nowe narodzenie, które dokonuje się przez
Jezusa Chrystusa, stanowi nowy początek życia
w naszym Panu. Rozpaczając nad upadkiem
ludzkości w Ogrodzie Eden, Bóg postanowił
otworzyć nam drogę do pojednania z Nim:
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Dzięki
temu odżyła nadzieja.
Rozpocznij już dziś chodzenie z Bogiem, bo
nie masz żadnej gwarancji, że dożyjesz jutra.
Bóg obiecał, że rodząc się na nowo, stajemy
się Jego dziećmi. Autor Listu do Hebrajczyków
wyraźnie stwierdza, że jako dzieci Boże mamy
pokój w tym życiu, a potem w wieczności. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa,
jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie
ufność, jaką mieliśmy na początku (Hbr 3,14).
—Alvin Mast
Początki są równie ważne jak ich następstwa
– czyli obranie właściwej drogi, podążanie nią
i dokończenie biegu. Apostoł Paweł pisze, że
zmierza do celu, do nagrody w górze, do której
został powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie. Zmierzajcie pewnie i radośnie dokończcie
biegu.
Żyjąc dla Pana z dnia na dzień, musimy
wyznawać popełniane grzechy. Upamiętanie
oznacza, że jest nam przykro, dlatego chcemy
zawrócić ze złej drogi i pójść właściwą. Musimy pokutować ze złych postaw, grzesznych
upodobań, defetyzmu i nieodpowiednich znajomości. Odważnie przyznajmy, że jesteśmy
w błędzie, a wtedy nasze relacje z Panem będą
coraz lepsze.
Wchodzimy właśnie w nowy rok. Wiemy,
jaki był poprzedni, lecz nie wiemy, jaki będzie
następny. Być może cieszyliśmy się dobrym
zdrowiem, lecz nie mamy pewności, że nadal
tak będzie. Może w ubiegłym roku chorowaliśmy, lecz nie oznacza to, iż w tym roku jesteśmy skazani na to samo cierpienie.
Robiąc plany na nowy rok, powinniśmy
uważnie im się przyjrzeć i ocenić, czy mają
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
3
szansę się powieść. A potem konsekwentnie
je realizować. Sukces zawsze się jakoś rodzi.
Niektórzy o nim marzą, ale nie wchodzą na
drogę, która prowadzi do celu. Niektórzy znają plan Boży i wiedzą, że trzeba się narodzić na
nowo z Ducha Świętego, ale nigdy na nowo
się nie rodzą. Nie stawiając pierwszego kroku,
nigdzie nie wyruszymy – czyli porażkę ponosimy już na wstępie.
Pomyślcie o błogosławieństwie, jakim jest
nadchodzący rok. Może najlepiej zacząć od
pozytywnego nastawienia do życia, ludzi i relacji z nimi: mniej ich krytykujmy, a bardziej
chwalmy. Być może jakiś grzech nie pozwala
wam cieszyć się w pełni pokojem i radością
w Chrystusie. To dobry moment, żeby zbadać
swoje serce (1 Kor 11,28-32). Czy wasze problemy wynikają ze złego podejścia do spraw?
Czy gorycz utrudnia wam relacje z innymi?
Czy wasze problemy małżeńskie nie zrodziły
się z winy obydwu stron?
Nie traktujcie niczego tak, jakby się wam
4 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
należało i jakby było oczywiste. Być może nie
zauważacie w swoim życiu czegoś, co wam
utrudnia pójście do przodu. Najlepszą i najszlachetniejszą rzeczą, jaką możecie zrobić,
jest przyznanie się do błędu. Biblia nie daje
podstaw dla popularnego przekonania, że
można dobrze zacząć, źle żyć, a potem dobrze
skończyć. List do Tytusa 2,11-12 mówi, że
łaska Boża naucza czegoś przeciwnego. Jeśli
naprawdę narodziliśmy się na nowo, to nie
będzie naszej zgody na żadną formę bezbożności i światowych pożądliwości; ze względu
na Chrystusa chętnie zaprzemy się samych
siebie. Jedynie dzięki prawdziwemu posłuszeństwu pomyślnie ukończymy rozpoczęty
bieg. Chodząc w posłuszeństwie, możemy wyglądać błogosławionej nadziei i objawienia się
naszego Pana i Boga, Jezusa Chrystusa. Oby
wasz dobry początek był dobrą motywacją do
zwycięskiej walki.
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Wtedy powstał Piotr razem z Jedenastoma
i przemówił do nich głosem donośnym.
Mówił zaś tak: Judejczycy i wszyscy mieszkańcy
Jerozolimy, proszę was o chwilę uwagi
i o dokładne wysłuchanie tego, co wam powiem.”
Dzieje Apostolskie 2,14
N auczanie
Praktyczne niesprzeciwianie się złu
C
zym jest niesprzeciwianie się złu?
Czy oznacza jedynie wystrzeganie
się walki i zabijania?
W jaki sposób stosować tę zasadę w codziennym życiu? Uczymy nasze dzieci, żeby nie oddawały, gdy zostaną przez kogoś uderzone.
Lecz co zrobić, gdy ktoś robi coś, czego nie
lubimy? Próbujemy go jakoś „naprostować”?
Czy to nie nasza samolubna natura podnosi
się wtedy, żeby „pomóc” komuś innemu zachowywać się tak, jak naszym zdaniem powinien się zachowywać chrześcijanin?
Niesprzeciwianie się złu to
styl życia
Niesprzeciwianie się złu połączone z pokojem i miłością uczy przyjemnego sposobu
życia z innymi ludźmi. Aniołowie mówili:
Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. Jezus,
obiecany Książę Pokoju, nauczał: Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami
Bożymi będą nazwani.
Słyszeliście, iż powiedziano: Oko za oko, ząb
—Ivan Hershberger
za ząb. A Ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, a jeśli cię kto uderzy w prawy
policzek, nadstaw mu i drugi. A temu, kto chce
się z tobą procesować i zabrać ci szatę, zostaw
i płaszcz. (…) Miłujcie nieprzyjaciół waszych,
dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą,
błogosławcie tym, którzy was przeklinają, módlcie się za tych, którzy was krzywdzą.
W jaki sposób człowiek urodzony z samolubną naturą może osiągnąć takie wyżyny sprawiedliwości? Musicie się na nowo
narodzić – powiedział Jezus. – Jeśli kto chce
pójść za mną, niech się zaprze samego siebie
i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Musimy
zaprzeć się samych siebie i przyjąć Jezusa jako
Pana i Zbawiciela w naszym życiu. Dopiero wtedy Duch Święty uzdolni nas do tego,
byśmy odwrócili się od zła i zaczęli czynić
dobro. Apostoł Piotr napisał z natchnienia
Bożego: Skoro dusze wasze uświęciliście przez
posłuszeństwo prawdzie ku nieobłudnej miłości bratniej, umiłujcie czystym sercem jedni
drugich gorąco, jako odrodzeni nie z nasienia
skazitelnego, ale nieskazitelnego, przez Słowo
Boże, które żyje i trwa (1 P 1,22-23). Boska
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
5
Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności, przez poznanie
tego, który nas powołał przez własną chwałę
i cnotę, przez które darowane nam zostały drogie i największe obietnice, abyście przez nie stali
się uczestnikami boskiej natury (2 P 1,3-4). Ta
obietnica odnosi się do nas, jeśli odwracamy
się od zepsucia i pożądliwości w naszych własnych, zdeprawowanych sercach.
Teraz zastosujemy niesprzeciwianie się
złu w pięciu dziedzinach życia: 1) w życiu
rodzinnym, 2) we współpracy z innymi,
3) w relacjach z innymi członkami naszej
społeczności, 4) w relacjach z nieuprzejmymi
i samolubnymi kierowcami, 5) w reakcjach
na działania złodziei i innych osób mających
złe zamiary.
Życie rodzinne
Aby cieszyć się pokojem w naszych domach, powinniśmy nie sprzeciwiać się złu,
czyli nie oddawać – jak to mówią – „pięknym za nadobne”, to jest złem za zło, szczególnie rodzicom i starszej młodzieży. Łagodna
odpowiedź uśmierza gniew, lecz przykre słowo
wywołuje złość (Prz 15,1). Lepsza jest potrawa z jarzyn, a przy tym miłość, niż karmny
wół wraz z nienawiścią (Prz 15,17). Często
w niezamierzony sposób zachowujemy się
nieuprzejmie i bezmyślnie. Jeśli urażona osoba stosuje odwet zamiast przebaczenia, cała
rozmowa idzie w złym kierunku. Istnieją
inne, subtelne reakcje, jak nadymanie się,
trzaskanie drzwiami czy tak zwane „ciche
dni”. Zamiast tego wszystkiego powinniśmy
być jedni dla drugich uprzejmi, serdeczni,
odpuszczając sobie wzajemnie, jak i [nam]
Bóg odpuścił w Chrystusie (Ef 4,32). Osoba
czyniąca pokój kończy sprzeczki, używając
pokojowych metod. Nosząc w sercu urazę w
stosunku do innych, prawdopodobnie karmimy zranienie lub poczucie krzywdy wyrządzonej nam w przeszłości. Mężowie, miłujcie
żony swoje, jak i Chrystus umiłował Kościół
[czyli was i mnie] i wydał zań samego siebie
6 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
(Ef 5,25). Żony mają poważać swoich mężów
i okazywać im uległość. Mają również miłować swoich mężów i dzieci, [być] wstrzemięźliwe, czyste, gospodarne, dobre, mężom swoim
uległe, aby Słowu Bożemu ujmy nie przynoszono (Tt 2,4-5).
Niechęć do przyjmowania krytyki na własny temat nie ma nic wspólnego z niesprzeciwianiem się złu. Jeśli nosimy w sercu urazę,
powinniśmy wybaczyć na mocy decyzji.
Współpraca z innymi
Choć współpraca z niewierzącymi nie jest
komfortowa, stanowi dla większości z nas
element codzienności. Jako chrześcijanie, nie
powinniśmy sprzeciwiać się złu, gdy ktoś robi
nam przykrości lub wykorzystuje przewagę
nad nami. Mamy tendencję do obrony własnych praw i sprzeciwu wobec jakichkolwiek
prześladowań. Błogosławcie tych, którzy was
prześladują, błogosławcie, a nie przeklinajcie
[nie wypowiadajcie niemiłych słów]. (…) Nikomu złem za złe nie oddawajcie, starajcie się
o to, co jest dobre w oczach wszystkich ludzi.
Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie. Najmilsi! Nie mścijcie
się sami, ale pozostawcie to gniewowi Bożemu,
albowiem napisano: Pomsta do mnie należy, Ja
odpłacę, mówi Pan. Jeśli tedy łaknie nieprzyjaciel twój, nakarm go; jeśli pragnie, napój go;
bo czyniąc to, węgle rozżarzone zgarniesz na
jego głowę. Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło
dobrem zwyciężaj (Rz 12,14.17-21). Powinniśmy myśleć raczej o tym, co dobrego moglibyśmy zrobić lub powiedzieć tym, którzy nas
źle traktują. I chwalić, kiedy czynią dobro.
Powinniśmy się wykazywać opanowaniem,
gdy nas znieważają lub gdy jesteśmy oczerniani. Paweł poczekał, aż namiestnik pozwolił
mu przemówić (Dz 24,10). Jezus prawie się
nie wypowiadał przed swymi oskarżycielami.
Zarówno On, jak i Paweł wiedzieli, że nie
było takiej potrzeby, ponieważ Bóg zna prawdę i całkowicie kontroluje wydarzenia. Obydwaj byli bardziej skupieni na wypełnianiu
woli Boga Ojca niż na obronie własnej. Żadne oskarżenie nie wpłynie na stosunek Boga
do Jego dzieci.
Powinniśmy odpowiadać naszym oskarżycielom z szacunkiem i pogodnie (Dz 24,1011). Łagodna odpowiedź uśmierza gniew, lecz
przykre słowo wywołuje złość (Prz 15,1). Jako
reprezentanci Boga nie powinniśmy zwalczać
zła przy pomocy zła, lecz stanowić przykład
uprzejmości.
Nasza obrona prawdy ma kierować ludzi
do Boga (Dz 24,15.16.24). Procesy Jezusa,
Pawła czy Szczepana były dla nich okazją do
dawania świadectwa prawdzie. Każdy z nich
wskazywał nie na siebie, lecz na Boga, nawet
jeśli ich życie było zagrożone. Miłowali prawdę Bożą bardziej niż siebie samych.
Być może będziemy musieli unikać kontaktu ze szczególnie kłótliwymi ludźmi, jeśli
nie uda się z nimi żyć w pokoju. Pamiętajcie,
że nie pracujemy na własną opinię, lecz wielbimy Boga i pokazujemy, jakie zmiany On
w naszym życiu poczynił.
Relacje z innymi członkami
naszej społeczności
Przeto, póki czas mamy, dobrze czyńmy
wszystkim, a najwięcej domownikom wiary
(Ga 6,10). I nie czyńcie nic z kłótliwości ani
przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni drugich za wyższych od
siebie (Flp 2,3). Prawdziwe problemy między
braćmi pojawiają się wtedy, gdy nasza pycha
i egoizm stają się źródłem konfliktu w kościele. Jeśli pozwolimy urosnąć pysze i nienawiści w naszych sercach, zaczniemy dopatrywać
się złych intencji nawet u niewinnych osób.
Członkowie naszych społeczności czasem
upadają i zdarza im się potraktować nas źle,
bardziej lub mniej świadomie. Jeśli nadal
czujemy się skrzywdzeni, mimo wdrożenia
wszystkich biblijnych procedur zalecanych
w celu załagodzenia sporu, zróbmy to, co
mówi Kolosan 3,13-15: Przyobleczcie się jako
wybrani Boży, święci i umiłowani, w serdeczne
współczucie, w dobroć, pokorę, łagodność i cierpliwość, znosząc jedni drugich i przebaczając
sobie nawzajem, jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam,
tak i wy. A ponad to wszystko przyobleczcie
się w miłość, która jest spójnią doskonałości.
A w sercach waszych niech rządzi pokój Chrystusowy, do którego też powołani jesteście
w jednym ciele; a bądźcie wdzięczni. Jeśli nadal życzymy nieszczęścia bratu, który zadał
nam cierpienie lub pragniemy, żeby spotkała go zasłużona kara, to po prostu mu nie
przebaczyliśmy.
Nawet gdy potrzebujemy napomnienia,
często czujemy się w takiej sytuacji urażeni.
Nasze samolubne serce może nas zwieść ku
szukaniu „dziury w całym” w życiu napominających nas brata lub siostry. Czasem trzeba
się długo modlić do Boga, żeby uzdolnił nas
do przebaczenia osobom napominającym,
albo inaczej – do wyrwania z serca korzenia
goryczy w stosunku do nich.
Relacje z nieuprzejmymi i
samolubnymi kierowcami
A w końcu: Bądźcie wszyscy jednomyślni,
współczujący, braterscy, miłosierni, pokorni; nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za
obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na
to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli
błogosławieństwo. (…) I któż wyrządzi wam
co złego, jeżeli będziecie gorliwymi rzecznikami
dobrego? (1 P 3,8.9.13). Powinniśmy prowadzić pojazdy uprzejmie i bezpiecznie, zgodnie
z zasadami ruchu drogowego i oznakowaniem. Zapobieganie urażeniu innych jest łatwiejsze niż udobruchanie kogoś, kogo niechcący rozgniewaliśmy. Bywa, że ktoś zajedzie
nam drogę i musimy gwałtownie hamować.
To jest bardzo niewygodne, szczególnie przy
dużym obciążeniu samochodu. Zamiast się
denerwować na takiego kierowcę, po prostu
jedźmy dalej. Jeśli nie prowadzimy uważnie,
możemy zostać zaskoczeni wymuszeniem
pierwszeństwa na skrzyżowaniu. Jakiekolwiek
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
7
przykrości spotykają nas na drodze, przebaczajmy i módlmy się za naszych winowajców.
W razie wypadku zachowujmy się przyjaźnie, przyznając się do winy, jeśli rzeczywiście
jesteśmy sprawcami, zamiast wykłócać się
o to, kto złamał przepisy. Niech [każdy] szuka
pokoju i dąży do niego. (…) Bądźcie gotowi
do obrony przed każdym, (…) lecz czyńcie to
z łagodnością i szacunkiem.
Reakcje na działania złodziei
i innych osób mających złe
zamiary
W kwestii samoobrony zacytujemy fragment artykułu XIV „Obrona przy użyciu
siły” (z Konfesji dordrechckiej z roku 1632):
Jezus zabronił swoim uczniom i zwolennikom wywierania zemsty i czynnego oporu,
a zamiast tego nakazał im, by „nie oddawali
złem za zło ani obelgą za obelgę”, lecz „włożyć miecz do pochwy” i – jak przepowiedzieli
prorocy – „przekuć je na lemiesze”. Mamy
nie czynić zła ani obrażać nikogo i nie robić przykrości, lecz szukać dobra i zbawienia
wszystkich ludzi; (…) a także przyjmować
„grabież naszego mienia”.
Możemy jednak uciekać: A gdy was prześladować będą w jednym mieście, uciekajcie do
drugiego (Mt 10,23). Jeśli ktoś zamierza nas
zranić, słusznie możemy unikać zranienia.
W Ewangelii Łukasza 4,29-30 czytamy, że
mieszkańcy Nazaretu powstawszy, wypchnęli
go z miasta, i wywiedli go aż na szczyt góry,
na której miasto ich było zbudowane, aby Go
w dół strącić. Lecz On przeszedł przez środek
ich i oddalił się. W innym miejscu jest napisane: Wtedy porwali kamienie, aby rzucić na
niego, lecz Jezus ukrył się i wyszedł ze świątyni
(J 8,59).
Doktryna o niesprzeciwianiu się złu nie
usprawiedliwia grzechu. Aby go uniknąć,
może być konieczny pewien wysiłek, jak
w przypadku Józefa, który porzucił szatę,
uciekając od żony Potyfara.
Niesprzeciwianie się złu jest nauką o pokoju w działaniu. Należy ją wcielać w życie nie
tylko wobec nieprzyjaciół, lecz również w życiu codziennym w domu, w kościele, podczas
prowadzenia samochodu i w miejscu pracy.
Zaczerpnięto z The Christian Contender, luty 2013
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Wystarczalność Bożej łaski
—Melvin Mast
B
oża łaska jest często definiowana jako
Jego niezasłużona dobroć. Z pewnością jest to jeden z aspektów łaski,
ponieważ nie możemy na nią zasłużyć. Lecz
greckie słowo używane w Nowym Testamencie
jako łaska może również oznaczać ‘Boży wpływ
na serce i jego odzwierciedlenie w życiu’.
Być może myślimy, że łaska jest przede
wszystkim terminem nowotestamentowym.
Konkordancja pokazuje jednak, że to słowo często pojawia się w Starym Testamencie
8 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
– choć trzy razy rzadziej niż w Nowym. W zdecydowanej większości Stary Testament używa
jednak określenia łaska po prostu jako dobroć
albo względy – jak na przykład w wyrażeniu
„znalazł łaskę w Jego oczach”. Zatem łaska,
o jakiej zwykle myślimy, jest koncepcją głównie nowotestamentową i związaną ze zbawieniem przez wiarę w Jezusa Chrystusa.
Po raz pierwszy termin łaska został użyty
w Nowym Testamencie w odniesieniu do małego Jezusa: Dziecię zaś rosło i nabierało mocy,
napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim (Łk 2,40). Tutaj definicja podana powyżej wydaje się być szczególnie trafna:
„Boży wpływ na serce i jego odzwierciedlenie
w życiu”.
Rozważając wystarczalność Bożej łaski, możemy wrócić myślami do 2 Kor 12,9: Wystarczy
ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali (BT). Wystarczalność Bożej łaski jest
właściwie związana z atrybutami Boga – z Jego
świętością, sprawiedliwością, wszechmocą, miłością i tak dalej. W wielu fragmentach Pisma
znajdziemy łaskę i jej wystarczalność, by zaopatrzyć nas we wszystko, co potrzebujemy do
chrześcijańskiego życia.
Boża łaska wystarczy, by dowieść Jego
miłości
W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował
i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną
za nasze grzechy (1 J 4,10). Działanie łaski jest
wynikiem miłości Boga do nas, dzięki której
On sam złożył ofiarę przebłagalną za nasze
grzechy, odwracającą Jego gniew od każdego,
kto wierzy. Boża łaska nie tylko jest wystarczająca – łaska Pana naszego stała się bardzo obfita
wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie
Jezusie (1 Tm 1,14).
Komu jest udzielana łaska Boża? List do
Efezjan 6,24 mówi: Łaska [niech będzie] ze
wszystkimi, którzy miłują Pana naszego Jezusa
Chrystusa w nieskazitelności (BT). Widzimy,
że łaska jest dana wszystkim, którzy kochają Boga, lecz jest jeden warunek: kochają
„w nieskazitelności”.
Boża łaska wystarczy, by uzyskać
zbawienie
Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków,
aby się kto nie chlubił (Ef 2,8-9). Tutaj czytamy
o łasce jako darze udzielonym przez Boga
i przyjmowanym przez wiarę. To jedyny sposób, żeby uzyskać zbawienie, które nigdy nie
jest efektem ludzkiej dobroci czy dobrych
uczynków.
W tym miejscu musimy jednak zachować
równowagę. Rozumiemy bowiem, że dobre
uczynki są ważne jako rezultat zbawienia.
Przeczytajmy werset 10: Jego bowiem dziełem
jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg,
abyśmy w nich chodzili. Dobre uczynki nie poprzedzają łaski ani nie są przyczyną łaski – są
jej skutkiem.
Boża łaska jest wystarczająca, by przygotować ludzi do służby
Według łaski Bożej, która mi jest dana, jako
mądry budowniczy założyłem fundament, a inny
na nim buduje. Każdy zaś niechaj baczy, jak na
nim buduje (1 Kor 3,10). Łaska Boża uczyniła apostoła Pawła skutecznym pracownikiem
i „mądrym budowniczym”. Podobnie czyni
ona nas wszystkich efektywnymi i uzdalnia do
pracy; bez niej nic nie moglibyśmy zrobić.
Paweł napisał do Tymoteusza: Ty więc,
synu mój, wzmacniaj się w łasce, która jest
w Chrystusie Jezusie [...]. Cierp wespół ze mną
jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa (2 Tm
2,1.3). Z pewnością łaska jest źródłem mocy
do służenia Bogu i zwyciężania w duchowej
walce.
Boża łaska jest wystarczająca do świętego
życia pośród złego świata
Albowiem objawiła się łaska Boża, zbawienna
dla wszystkich ludzi, nauczając nas, abyśmy wyrzekli się bezbożności i światowych pożądliwości
i na tym doczesnym świecie wstrzemięźliwie,
sprawiedliwie i pobożnie żyli (Tt 2,11­.12).
Łaska Boża naucza nas, byśmy zapierali się siebie, żyli w oddzieleniu od świata i wyrzekli się
światowych pożądliwości i bezbożności. Jezus
ujął to w taki sposób, że jesteśmy w świecie, ale
nie ze świata (J 17,11.14).
W 2 Liście Piotra 3,18 jesteśmy pouczani, żebyśmy wzrastali w łasce i w poznaniu
Pana naszego i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
9
Niektórzy uważają, że po tym, jak stajemy się
chrześcijanami, przechodzimy przez okres pustyni, w którym nie żyjemy w mocy pokonującej grzech i wielokrotnie upadamy, a dopiero
potem doświadczamy jakieś szczególnej łaski,
dokonującej w nas wielkiej zmiany i od tej
pory wszystko staje się inne.
To nie jest prawidłowy pogląd na wzrastanie
w łasce. Lepszy obraz znajdujemy w 2 Liście
Piotra 1,5-7: I właśnie dlatego dołóżcie wszelkich starań i uzupełniajcie waszą wiarę cnotą,
cnotę poznaniem, poznanie powściągliwością,
powściągliwość wytrwaniem, wytrwanie pobożnością, pobożność braterstwem, braterstwo
miłością.
Boża łaska jest wystarczająca w czasie
próby
W sprawie Pawłowego ciernia w ciele Pan
odpowiedział mu następująco: Wystarczy ci
mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Bóg może osiągnąć przez nas najwięcej
wtedy, gdy sami jesteśmy słabi. Widać to
wyraźnie w życiu Pawła czy takich ludzi jak
Gedeon i Dawid.
Niektóre życiowe próby są bardzo trudne. Zastanawiamy się, czy je zniesiemy, choć
słyszymy o innych, którzy przetrwali niemal
niewyobrażalne uciski, zaświadczając, że łaska
Boża jest wystarczająca. To możliwe, ponieważ
łaska wzmacnia wewnętrznego człowieka, jak
pisał Paweł o Bogu Ojcu: By sprawił według
bogactwa chwały swojej, żebyście byli przez
Ducha jego mocą utwierdzeni w wewnętrznym
człowieku (Ef 3,16). Wyznając łaskę Bożą
w obliczu trudności, jesteśmy wzmacniani,
a także możemy zachęcać innych.
Boża łaska jest wystarczająca do wszystkiego, czym jesteśmy i co robimy
Ale z łaski Boga jestem tym, czym jestem, a łaska Jego okazana mi nie była daremna, lecz daleko więcej niż oni wszyscy pracowałem, wszakże
nie ja, lecz łaska Boża, która jest ze mną (1 Kor
15,10). Z dala od łaski Bożej nic nie możemy
uczynić i nic nie możemy posiadać. Lecz dzięki cudownej łasce Bożej Wszystko mogę w tym,
który mnie wzmacnia, w Chrystusie (Flp 4,13).
Pieśń „Cudowna łaska” jest świetnym
podsumowaniem:
Lecz łaska podźwignęła mnie
I naprzód wiedzie wciąż
Przez ciemne i burzliwe dnie
Tam, gdzie ojcowski dom.
Zaczerpnięto z The Christian Contender, listopad 2012
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Nadzieja w beznadziei
S
ala sądowa była pełna. W powietrzu wyczuwało się gęstą atmosferę.
Z przodu siedział samotny oskarżony, oczekując na wyrok sądu. Ława przysięgłych obradowała już od wielu godzin,
zbliżając się do podjęcia ostatecznej decyzji.
Wreszcie sędzia zwrócił się do przewodniczącego ławy przysięgłych:
– Czy decyzja została podjęta?
10 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
– Tak, wysoki sądzie.
– Jak brzmi wyrok ławy przysięgłych?
– Winny morderstwa pierwszego stopnia.
Następnie przewodniczący dodał ściszonym głosem:
– Rekomendujemy karę śmierci.
Oskarżony głośno westchnął. Na sali sądowej zaległa cisza.
Wyznaczono datę egzekucji. Obrońcy
próbowali jeszcze wpłynąć na zmianę postanowienia sądu. Składano apelacje. Rodzina
i przyjaciele błagali o łaskę. Wydawało się
jednak, że wszystko na nic. Pozostała już tylko jedna możliwość – prośba do gubernatora
stanowego o ułaskawienie. Jego odpowiedź
była krótka: „Odmawiam”. Nie pozostało
już żadnej nadziei.
Wiele lat temu w bujnym ogrodzie Eden
człowiek chodził z Bogiem. Nie istniał żaden
grzech, który zakłócałby doskonałą społeczność między nimi. Lecz w ogrodzie pojawił
się szatan. Nasi prarodzice Adam i Ewa zostali wystawieni na pokusę, by zbuntować
się przeciwko Bogu i ulegli. Bóg ostrzegał
ich wcześniej: Na pewno pomrzecie. I tak się
stało. Ich fizyczne ciała zaczęły się starzeć
i wreszcie musiały umrzeć. Lecz najgorsze było to, że czekała ich wieczna śmierć.
Dusza, która grzeszy, umrze (Ez 18,20).
Wyobraźcie sobie, jak to musiało zasmucić
Boga i Stwórcę – Jego doskonałe stworzenie
zostało tak strasznie zepsute przez przekleństwo grzechu. Człowiek, korona Jego stworzenia, zmierzał ku beznadziejnej wieczności
w piekle. Bóg wiedział, że grzeszny człowiek
nie jest w stanie zmienić wyroku potępienia,
jak napisano w Efezjan 2,12: „Bez nadziei
i bez Boga na świecie”.
Ty i ja jesteśmy jak ten oskarżony na sali
sądowej. Zostaliśmy uznani winnymi przed
świętym Bogiem (Rz 3,23). Kara śmierci
została orzeczona zgodnie z Rzymian 6,23:
Albowiem karą za grzech jest śmierć. Nikt na
całym świecie nie jest w stanie zmienić tego
wyroku. Nie mamy żadnej nadziei!
występuje; a wtedy dopomogło mu jego ramię
i wsparła go jego sprawiedliwość.
W jaki sposób Bóg dokonał zbawienia? Pomyślmy o pięknych słowach anioła
w Mateusza 1,21: A urodzisz syna i nadasz
mu imię JEZUS; albowiem On zbawi lud
swój od grzechów jego. Cudowna opowieść
o zbawieniu zaczęła się rozwijać na oczach
ludzkości.
Możemy sobie jedynie wyobrazić, jaką
chwałę i doskonałość nieba opuścił Syn
Boży, by zstąpić na ziemię tak zepsutą przez
ludzkość. Możemy śledzić zdecydowane kroki Chrystusa przez całą drogę aż do
okrutnego krzyża. Tam właśnie, po tym jak
został odrzucony, wyszydzony, ubiczowany,
w śmiertelnej agonii zawołał: „Wykonało
się!”. Wtedy właśnie możliwość odpuszczenia
grzechów otworzyła się dla wszystkich ludzi.
Pomyśl raz jeszcze o beznadziejnym stanie
oskarżonego na sali sądowej. Pomyśl również
o tym, że bez Chrystusa twój własny stan
przed Bogiem jest tak samo beznadziejny.
Każdy powinien być głęboko wdzięczny za
Jego miłość oferującą nam zbawienie.
Ktoś powiedział, że odpuszczenie nie jest
dokonane, dopóki nie zostanie przyjęte. I to
jest najsmutniejszy aspekt historii zbawienia.
Weź pod uwagę, jak bardzo Jezus musi rozpaczać, widząc rzesze ludzi beztrosko odrzucające Jego dar zbawienia i ślepo zmierzające
ku wiecznej śmierci. Zastanów się nad własną duszą – Jezus umarł, by ją zbawić!
Zaczerpnięto ze Star of Hope, kwiecień 2013
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Nie wiemy o wszystkim, co się działo
w ogrodzie Eden po tym, jak Adam
i Ewa zgrzeszyli. Możemy uchwycić jakąś
cząstkę tego na podstawie Izajasza
59,16: Widział też, że nie ma nikogo, i zdumiał się, że nikt nie
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
11
„I błogosławił Pan późniejsze lata życia Hioba
bardziej niż pierwsze. Posiadł on z czasem
czternaście tysięcy owiec, sześć tysięcy wielbłądów,
tysiąc jarzm wołów i tysiąc oślic. Urodziło mu się
jeszcze siedmiu synów i trzy córki.”
Księga Hioba 42,12-13
D la
rodziców
Rodzinna modlitwa
K
iedy rodziny gromadzą się przy wspólnej modlitwie, łączy ich niewidzialna
nić, która pociąga ich razem ku Bogu.
Codzienne gromadzenie się na modlitwę przynosi zarówno teraźniejszy, jak i wieczny owoc.
Rodziny są wówczas nauczane prawdy, tutaj wyjaśnia się zasady, a wiara nabiera praktycznego
wymiaru. To tutaj rodzice mają okazję wpoić
młodemu pokoleniu znajomość Boga, zrozumienie Jego woli w życiu, wdzięczność wobec Jego
działania w przeszłości oraz oczekiwanie na Jego
plany co do przyszłości.
W czasie rodzinnego nabożeństwa każdą część
czasu poświęcamy na to, aby skierować nasze
umysły ku Bogu. Zazwyczaj wspólna modlitwa
obejmuje śpiew, czytanie Biblii i modlitwę. Choć
modlitwa ta może mieć różną formę w każdej
rodzinie, powinniśmy na ogół zachować dostateczne skupienie naszych myśli na Bogu, zamiast
tracić koncentrację z powodu jakichś zaskakujących elementów. Rozpoczęcie od śpiewu pomaga
ukierunkować nasze myśli na uwielbianie Boga,
z kolei zakończenie modlitwą pomaga nam podsumować naszą modlitwę bezpośrednim wyrażeniem naszych myśli Bogu.
Rodzinne zgromadzenie nie może mieć miejsca
12 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
—Kristopher Kreider
bez wcześniejszego przemyślenia go i włożenia
w nie jakiegoś wysiłku. Kiedy ojciec planuje
i prowadzi wszystko, cała rodzina czerpie korzyść
z takiego spotkania. Powinniśmy tak próbować
organizować swoje zajęcia, aby każdy członek
rodziny miał możliwość regularnego uczestniczenia w błogosławieństwie tego zgromadzenia.
Powinniśmy wciągać w modlitwę rodzinną nasze
maluchy, jak tylko jest to możliwe.
Jeśli mamy dzieci, które pracują poza domem,
dobrze byłoby wziąć pod uwagę ich rozkład zajęć przy planowaniu naszych rodzinnych zgromadzeń. Nawet te z nich, które mieszkają jeszcze
w domu rodzinnym i na przykład są nauczycielami, też odniosą korzyść z włączenia się w takie
wydarzenia.
Czytanie Biblii powinno być centralnym
punktem tego czasu. Choć książki z biblijnymi historiami dla dzieci mogą być przydatne,
to jednak czytanie tekstu bezpośrednio z Biblii
buduje podstawę, z której dzieci mogą czerpać
w późniejszych latach. Wzorzec czytania Biblii
może być dostosowany do wieku uczestników.
Jedna z propozycji to czytanie ksiąg po kolei,
lub według codziennych wersetów podanych
w szkółce niedzielnej. Dobrze jest włączać
każdego z uczestników (według możliwości) do
czytania albo do cytowania wersetów, co nadaje
wspólnej modlitwie wymiar także indywidualny i pozwala każdemu na bezpośredni kontakt
ze Słowem Bożym. Tematy i dyskusje powinny
być tak dopasowane, aby każdy w rodzinie mógł
je zrozumieć. Zadawanie pytań odnośnie przeczytanych fragmentów pokazuje ich praktyczne
znaczenie i jest sprawdzianem tego, czy dzieci
uważnie słuchały.
Kiedy rodzina przechodzi trudne chwile,
wspólna modlitwa jest okazją do nakierowania umysłów na biblijne zasady odnośnie danej sytuacji. Ojciec może również wykorzystać
ten czas na wyjaśnienie różnych zasad leżących
u podstaw decyzji kościoła. Może chcieć objaśnić
jakieś przykazania, takie jak nakaz obchodzenia
Wieczerzy Pańskiej, w sposób dostosowany do
poziomu dojrzałości najmłodszych, zanim zaobserwują dane zwyczaje na nabożeństwie lub gdy
już je zaobserwowali. Wspólna społeczność jest
też czasem dzielenia się swoim zrozumieniem
konkretnych fragmentów z Pisma.
Innym rodzajem oddawania czci Bogu w tym
czasie jest śpiew. Piękno wspólnej harmonii, wraz
z głębią śpiewanej treści, jest nośnikiem wzajemnej komunikacji pomiędzy człowiekiem a Bogiem. Nie wszyscy czerpią jednakową radość ze
śpiewania, jednak jest ono niewątpliwie wielkim
błogosławieństwem.
Piosenki dzieci wraz z towarzyszącą im gestykulacją są potrzebnym elementem angażującym
najmłodszych w uwielbienie. Możemy uczyć się
nowych pieśni, które zwiększą nasze siły obronne
na czas diabelskich pokus. Znajome, stare pieśni
tworzą pomost z Bożymi mężami i niewiastami
dawnych wieków i zachęcają nas do budowania
naszego życia na tych samych zasadach. Wielu
składało świadectwo o tym, że pieśni śpiewane
w czasie rodzinnej społeczności pojawiały się na
ich ustach wielokrotnie w ciągu dnia i wzmacniały ich we właściwych postawach. Czasem rodzinna społeczność może składać się tylko ze śpiewu
i modlitwy.
W modlitwie przynosimy siebie samych Bogu.
Rodzinne modlitwy jednoczą serca we wspólnym
dziękczynieniu, trosce, potrzebach i wstawiennictwie. Stabilność rodziny ulega wzmocnieniu,
kiedy wszyscy słyszą głos ojca powierzającego
z ufnością swoją rodzinę prowadzeniu i opiece
naszego Ojca w niebie. Kiedy przynosi on troski
rodzinne przed oblicze Boże, rodzina odczuwa
zależność od Boga i Jego kierownictwa. Podobnie
podczas modlitwy ojca o potrzeby czy trudności innych osób w rodzinie, wszyscy wychodzą
poza obręb własnych, jednostkowych interesów.
Modlitwa ojca stanowi też model, który będzie
wpływał na osobiste modlitwy reszty rodziny.
Modlitwa podczas rodzinnego zgromadzenia
często staje się wspólnym doświadczeniem dla
członków rodziny. Zbiorowe poczucie bezpieczeństwa rośnie, kiedy ojciec w dojrzały sposób
podsumowuje modlitwę dzieci.
Modlitwa w domu stwarza także najlepsze okazje do nauczenia dzieci zasad szacunku. Godna
postawa i zachowanie spokoju podczas siedzenia,
ze wzrokiem skupionym na osobie mówiącej,
wdraża młode umysły do przejawiania dyscypliny w odpowiednim koncentrowaniu myśli.
Czytanie fragmentów Pisma wyraźnie i dokładnie jest oznaką szacunku dla Boga i Jego Słowa.
Powinno być jak najmniej rzeczy zakłócających
uwagę. Telefony należy wyłączyć i zadbać, aby
w tym czasie nikt do domu nie przychodził. Zajęcie się fizycznymi potrzebami naszych dzieci
przed modlitwą i po niej zmniejsza te zakłócenia. Dobrze jest też zadbać o właściwe miejsce
dla egzemplarzy Biblii i śpiewników.
Kiedy rodziny gromadzą się na modlitwę,
dzieci są wychowywane w atmosferze karmienia i napominania przez Pana. Jest to pójście
za przykładem Abrahama, który przewodził
swoim dzieciom i swojemu domowi. Rodzinne
zgromadzenie jest pomocą w zachowaniu wiary
i wzmacnia Kościół w tym złym czasie ostatecznym. Obyśmy byli gorliwi w sprawowaniu tego
codziennego przywileju, nie tylko dla zbawienia
naszych dzieci, ale także własnego.
Zaczerpnięto z Home Horizons, listopad 2013
Eastern Mennonite Publications
Przekład na język polski: Krzysztod Dubis
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
13
Nau k a o dpow ied z i a l ności
—Earl Horst
Syn, który zbiera w lecie, jest rozumny; lecz syn,
który zasypia w żniwa, przynosi hańbę (Prz 10,5).
Mądrość i hańba skontrastowane w tym wersecie
pokazują, jakie są efekty wychowywania dzieci
w poczuciu odpowiedzialności.
Słowo odpowiedzialny ma szereg odcieni znaczeniowych. Może oznaczać kogoś, kto umie
odróżnić dobro od zła, kogoś pociąganego do
odpowiedzialności za swoje zachowanie albo
kogoś godnego zaufania. Wprawdzie ani słowa
odpowiedzialny, ani odpowiedzialność nie ma
w Biblii, lecz sama koncepcja w niej występuje.
List do Rzymian 7,9 opisuje moment, w którym
budzi się w człowieku świadome odróżnianie
dobra od zła. Bóg obarczył Kaina odpowiedzialnością za jego zachowanie w czwartym rozdziale
Pierwszej Księgi Mojżeszowej. Wyjątkowo godni
byli zaufania Józef i Daniel (1 M 39, Dn 6).
Wszyscy lubimy pozostawać w relacjach
z odpowiedzialnymi ludźmi. Księga Przypowieści
25,19 mówi: Zaufać przewrotnemu w dniu niedoli
to tak, jak mieć zepsuty ząb i chwiejącą się nogę.
Jakże rozczarowujące jest to, gdy w złej godzinie
opuszczają nas ludzie! Czas, gdy można kogoś
nauczyć odpowiedzialności, jest krótki. Dzieci
dorastają i okazja ucieka. Będą mądre czy przyniosą nam wstyd?
Naturalną skłonnością dzieci jest ich samowola, w przeciwieństwie do odpowiedzialności.
Maluch oświadczający: „Ja chcę po swojemu!”
wyraża swój naturalny impuls, lecz do rodziców
należy wychowanie dzieci w taki sposób, żeby
stały się odpowiedzialne za właściwe zachowanie
i wyrażanie się, za nawyk utrzymywania porządku, postępowanie według planu, higienę osobistą,
a także za wykonywanie przydzielonych zadań
i obowiązków.
Znacznie łatwiej nauczyć kogoś odpowiedzialności, zaczynając w młodym wieku. Dziecko
nauczone odkładania zabawek z powrotem na
półkę w wieku lat trzech, używania grzebienia
14 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
w wieku lat sześciu i wykonywania zadań bez
przypominania w wieku lat dziecięciu jest na
dobrej drodze do odpowiedzialnego postępowania jako nastolatek.
Zazwyczaj wraz z dorastaniem rośnie poczucie pewności siebie, które jednak musi zostać
ukierunkowane w naukę praktycznych umiejętności w ramach przygotowania do podjęcia
większej odpowiedzialności. Syn pracujący
z ojcem czy córka z matką uczą się odpowiedzialnego postępowania w idealny sposób, doskonaląc
umiejętności praktyczne w prowadzeniu domu
i zarabianiu na życie.
Czasem rodzice zawodzą jako nauczyciele
odpowiedzialności, nie pozwalając dzieciom na
podejmowanie większych wyzwań. Mogą uważać,
że sami wszystko zrobią lepiej albo że konkretna
praca zabierze dziecku zbyt wiele czasu, czy też
zbyt kosztowne będzie naprawianie błędów, które
ono popełni. Musimy pamiętać, że zasadniczo
to właśnie praktyka jest drogą do doskonałości.
Oto sześć praktycznych dziedzin, w których
rodzice powinni prowadzić dorastające dzieci ku
coraz bardziej odpowiedzialnemu zachowaniu.
1. Obarczanie odpowiedzialnością. Dzieci muszą się uczyć ponoszenia konsekwencji swych zachowań. Przerzucanie winy na innych czy próby
kłamstwa datują się od czasów pierwszej rodziny
(1 M 3 i 4). Aby dzieci stały się odpowiedzialne,
rodzice nie powinny ich chronić, gdy popełnią
błąd. Branie strony dziecka w konflikcie z nauczycielem jest zwykle fatalnym błędem.
Powinniśmy pozwolić dziecku poczuć ból
będący konsekwencją nieodpowiedzialnego
zachowania. Na przykład, jeśli młody człowiek
zostawi niezabezpieczony rower przed sklepem,
to należy pozwolić nu obejść się bez roweru przez
jakiś czas, żeby lekcja głębiej zapadła mu w serce.
Obarczenie odpowiedzialnością jest jedną z najlepszych lekcji w procesie uczenia się tej cnoty.
2. Samodyscyplina. Jednym z celów dyscypliny
jest ćwiczenie dzieci w samodyscyplinie. Użalanie
się nad sobą jest przejawem braku samodyscypliny. Pewien mężczyzna nigdy nie zapomni nagany
udzielonej mu za młodu przez ojca. Zmęczony
pomocą w domowych porządkach, zaczął się
skarżyć na bóle mięśni, użalając się nad sobą.
Jego ojciec był człowiekiem uprzejmym, lecz na
szczęście dla dobra młodzieńca nie zrobiło mu
się go szkoda. Nagana była cenną lekcją samodyscypliny. „Źle się z tym czuję” – taka postawa
również jest przejawem braku samodyscypliny,
której elementem jest radosne wykonywanie
tego, co jest do zrobienia, bez względu na to,
czy czujemy się z tym lepiej czy gorzej. Odpowiednia struktura dziennego planu zajęć może
być dobrym treningiem samodyscypliny.
3. Inicjatywa. Większość dorastającej młodzieży jest w naturalny sposób obdarzona energią,
lecz jej problemem jest czasem zwykłe lenistwo.
Biblijna nauka, że Kto nie chce pracować, niechaj też nie je (2 Tes 3,10), ma zastosowanie
i dziś. Dzieci powinny widzieć, że rodzice pracują
i oczekują od nich pomocy w domowych obowiązkach. Nie jest dobrze, jeśli piętnastolatkowi
trzeba przypominać, że czas zmyć naczynia czy
odkurzyć w swoim pokoju.
4. Wytrwałość. Odpowiedzialność oznacza nie
tylko rozpoczęcie pracy, ale również jej dokończenie. Nie wolno się poddawać w momencie napotkania pierwszych trudności. Pielenie ogródka
jest dla małych dzieci dobrą lekcją wytrwałości.
Chwasty wytrwale odrastają, więc równie wytrwale trzeba je wyrywać.
5. Zarządzanie pieniędzmi. Dla dziecka pieniądze nie mają wielkiego znaczenia. Jednak
w miarę dorastania należy je uczyć, co to jest
pieniądz, co oznacza, jak go zarabiać i jak wydawać. Hodowla małych zwierząt domowych jest
dobrą lekcją zarządzania pieniędzmi. Zapisujcie
wydatki, koszty i wpływy ze sprzedaży. Różnica
między przychodem a kosztem jego uzyskania
jest zyskiem lub stratą. W ostatecznym rozrachunku nie musi chodzić o jakieś duże zyski,
lecz o naukę zarządzania pieniędzmi.
6. Rozwój duchowy. Gdy dzieci są małe, źródłem ich duchowej inspiracji jest pobożność rodziców. Elementem odpowiedzialności w miarę
dorastania jest nauka rozwijania własnego życia
duchowego. Jest to szczególnie ważne w kontekście odpowiedzi na Boże powołanie. Osobista pobożność jest koniecznością. W ramach
tej nauki rodzice powinni wyposażyć młodego
człowieka we własną Biblię, konkordancję i słownik biblijny. Te narzędzia przydają się w procesie
duchowego wzrostu.
Podsumowując, rodzice uczący swoje dzieci
odpowiedzialności są podobni do orła stymulującego młode do opuszczenia gniazda, fruwającego
nad młodymi i noszącego je na skrzydłach, aż
nauczą się latać samodzielnie (5 M 32,11). Oby
Bóg udzielił nam wizji i oddania w realizacji tego
szczytnego celu.
Zaczerpnięto z Home Horizons, listopad 2013
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Trwał e bogactwa
W
szyscy wolimy trwałe rzeczy. Chcemy posiadać samochody, urządzenia czy narzędzia dobrej jakości.
Jeśli budujemy dom, sklep czy choćby garaż,
—J. D. M.
wolimy użyć do tego wytrzymałych materiałów. Szukamy rzeczy, które nie zużyją się szybko.
Zdajemy sobie sprawę, że nie warto kupować
tandetnych, niedrogich przedmiotów, dlatego
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
15
też czynimy wysiłki, aby otaczać się tym, co jest
długotrwałe. Pragniemy trwałości i solidności.
W podsumowaniu minionego roku możemy
zastanawiać się nad swoimi materialnymi zyskami. Może nasze konto się napełniło? Może
zainwestowaliśmy w jakąś nieruchomość lub nabyliśmy coś dużego: samochód albo poważny
sprzęt? Czy osiągnęliśmy większy zysk na czysto
w ubiegłym roku? Czy te inwestycje są solidne
i pewne? Czy są rzeczywiście trwałe?
Być może jednak ponieśliśmy jakąś stratę
z powodu niespodziewanych wydatków. Może
nas to gryzie, szczególnie jeśli nasze serce lgnie
do materialnych rzeczy. Księga Przypowieści
Salomona mówi, że bogactwa mogą szybko
zniknąć z wiatrem. Nie trudź się, aby zdobyć
bogactwo; zaniechaj takiej mądrości; gdy na nie
skierujesz swój wzrok, znika, bo przyprawia sobie skrzydła jak orzeł, który ulatuje ku niebu
(Prz 23,5).
Werset ten również przypomina nam o niebezpieczeństwie związanym z bogactwami.
Ziemskie bogactwo na końcu obraca się wniwecz. Wszystkie wysokiej jakości przedmioty
i tak ostatecznie się zużyją. Kiedy odchodzimy z tego świata, nie możemy wziąć ani jednej
materialnej rzeczy ze sobą. Nawet najbogatszy
człowiek nie jest w stanie wziąć niczego z dóbr
tego świata w chwili swej śmierci. Po co więc
lgnąć sercem do rzeczy, które i tak obrócą się
w nicość? Bogactwo i dobra materialne mają
spory potencjał uwiedzenia naszego serca i potępienia naszej duszy.
Oczywiście, musimy być staranni w dziedzinie
swoich finansów i własności, jednak pamiętajmy,
że materialne rzeczy, które Pan nam daje, są dane
tylko na pewien czas i powinny być używane
do budowania Jego Królestwa. Bóg oczekuje od
nas, że będziemy dobrymi szafarzami zarówno
naszego czasu, jak i naszych dóbr.
Aby tak było, zamiast zbytniego zajmowania
się tym, co zyskaliśmy lub straciliśmy w sensie
materialnym, musimy się skupić na rzeczach,
które mają prawdziwą, wieczną wartość. Pan
16 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
oferuje nam bogactwa, które są wieczne. U mnie
jest bogactwo i sława, trwałe dobra i powodzenie
(Prz 8,18). Trwałe dobra są konsekwencją wyrzeczeń. Najpierw musimy wyrzec się naszego
„ja”, aby zyskać Chrystusa i nadzieję Jego chwały.
Egoista może zyskać wiele doczesnego bogactwa,
ale co da w zamian za swoją duszę? Nawet biedni
ludzie mogą być bogaci w trwałe dobra, jeśli
mają Chrystusa.
Następnie powinniśmy się zatroszczyć o dusze
naszych dzieci. Czy nasze dzieci będą szczęśliwe,
gdy będą miały obfitość zabawek, elektronicznych gadżetów, a później samochody i komputery? Czemu macie płacić pieniędzmi za to, co nie
jest chlebem, dawać ciężko zdobyty zarobek za to,
co nie syci? Słuchajcie mnie uważnie, a będziecie
jedli dobre rzeczy, a tłustym pokarmem pokrzepi
się wasza dusza! (Iz 55,2). Jeśli dajemy naszym
dzieciom wszystko, czego zapragną, czy nie poświęcamy ich raczej bogu tego świata, zamiast
wskazywać im na prawdziwe bogactwa?
Nasze dzieci muszą nauczyć się ofiarnego stylu
życia. Trzeba je uczyć o Bogu i wymagać od nich
posłuszeństwa prawdzie. Nasze dzieci muszą poznać Bożą miłość, widząc ją w życiu swoich rodziców. Muszą nauczyć się czystości pod opieką
bojących się Boga rodziców. Pragniemy wskazywać im Jezusa, który jest właścicielem trwałego bogactwa. Lecz Jezus rzekł: Zostawcie dzieci
w spokoju i nie zabraniajcie im przychodzić do
mnie; albowiem do takich należy Królestwo Niebios (Mt 19,14). Zainwestujmy czas i uwagę
w życie naszych dzieci. To prowadzi do niezniszczalnego bogactwa, ponieważ dzieci mają wieczną duszę. Zróbmy wszystko, co w naszej mocy,
aby weszły razem z nami do nieba. Niebo to
niezniszczalne, wiecznie trwające miejsce.
Niezniszczalne bogactwa przychodzą w wyniku dawania. Oddawanie naszego czasu i środków
na dzieło Pana w czystości serca to zdobywanie
trwałego bogactwa. Pomoc bratu w wyremontowaniu mieszkania, kupienie komuś biednemu
bochenka chleba, czy podniesienie zniechęconej siostry życzliwym słowem – to skuteczne
sposoby na gromadzenie bogactw w niebie. Jezus
powiedział: Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek
uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich
braci, mnie uczyniliście (Mt 25,40).
Stanu naszego życia duchowego nie mierzy się
w złotówkach ani w euro, ale według tego, co
uczyniliśmy z Jezusem dla Jezusa. Nasz prawdziwy czysty zysk nie jest ulokowany w ziemskich
aktywach, ale w duchowym rozwoju. Materialne
rzeczy, które zdobyliśmy czy też straciliśmy, nie
mają znaczenia w kontekście naszego wiecznego
celu – jedynie to, co robimy dla Jezusa będzie
naszą nagrodą. A ktokolwiek by napoił jednego
z tych maluczkich tylko kubkiem zimnej wody jako
ucznia, zaprawdę powiadam wam, nie straci zapłaty swojej (Mt 10,42).
Kiedy oczekujemy następnego roku, odnówmy nasze wysiłki w zdobywaniu niezniszczalnego bogactwa. Świat z pewnością staje się
coraz mniej bezpieczny w tych dobiegających
do końca czasach ostatecznych. Musimy tym
Kołowrotek
—ciąg dalszy ze str. 21
kierunku, zmieniając kąt skręcania nici. To nawijało ten konkretny odcinek przędzy na szpulę. Prządka powtarzała te czynności, dokładając kolejne motki włókna w miarę potrzeby.
W ciągu jednego udanego dnia pracy można
było uprząść nawet 4 kilometry przędzy.
Rytmiczność i specyfika ruchów w trakcie
przędzenia sprawiały, że było to bardzo kojące i odprężające zajęcie, lubiane przez kobiety. Ich rodziny także zdawały sobie sprawę, że
posiadanie odpowiedniego ubrania na każdą
porę roku zależało od czasochłonnego wysiłku
prządek.
Dzisiaj przędza odeszła już do lamusa, ale
nadal trudno przecenić pełną poświęcenia
i trudu pracę matek oraz ich wpływ na rodzinę. W opinii współczesnych „wyzwolonych”
bardziej skupić się na naszym wiecznym Bogu
w modlitwie, błaganiu i wierze w Jego Słowo.
Musimy ulegać jedni drugim w kościele i uczynić z wiecznych bogactw Chrystusa swój priorytet. Wówczas inne, tymczasowe rzeczy znajdą
swoje właściwe miejsce. Ale szukajcie najpierw
Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a wszystko
inne będzie wam dodane (Mt 6,33). Gromadźmy nasze trwałe skarby w niebie, bo ostatecznie
tylko to ma znaczenie. Albowiem gdzie jest skarb
twój – tam będzie i serce twoje (Mt 6,21). Czy
pragniesz tego, co niezniszczalne? W niebie nasze
życie będzie trwało wiecznie w obecności naszego wiecznego Boga. Nieprzemijająca radość
i satysfakcja to nasze niebiańskie aktywa uzyskane przez tych, którzy wyrzekli się powabów
tego świata na korzyść nieprzemijających bogactw nieba.
Zaczerpnięto z The Christian Contender, styczeń 2014
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
kobiet codzienna runda przygotowania posiłków, prania i opieki nad dziećmi wydaje się
być czymś niewolniczym i pozbawionym sensu. Wychodzą one z domu do świata biznesu
nie rozumiejąc, że oddają pierworództwo za
miskę soczewicy.
Żona i matka, która znajduje swoje spełnienie w domu, jest prawdziwym błogosławieństwem dla swojej rodziny, której może służyć.
Rozumie ona, że jej dobro i bezpieczeństwo
zależą przede wszystkim od jej radosnej obecności i doglądania wielu szczegółów codziennego życia. Fakt, że pracę takiej kobiety uważa
się za coś oczywistego, nie umniejsza w niczym
jej prawdziwego znaczenia. Ważniejszy od prac
fizycznych jest przecież wpływ jej pobożności.
To jest coś, co nigdy nie przejdzie do lamusa.
Zaczerpnięto z Home Horizons, grudzień 2013
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
17
„Mój Bóg przysłał tu swojego anioła, który zamknął
paszcze lwom, tak że nie mogły mi uczynić nic złego,
bo okazałem się niewinnym w Jego oczach.”
Księga Daniela 6,23
Część
Historyczna
Jeśli chcesz być doskonały
—Klemens Aleksandryjski (ok.150 - 215 n.e.)
Z
astanów się przez chwilę nad słowami Jezusa: Jeśli chcesz być doskonały... (Mt 19,21). Wynika z nich
jasno, że bogaty młodzieniec doskonały
jeszcze nie był, bo nie można być bardziej
doskonałym. Rozważcie również słowa Zbawiciela: Jeśli chcesz... (Mt 19,21). To z kolei
pokazuje, że dusza bogatego młodzieńca
posiadała wolną wolę. Jako wolny człowiek,
mógł zdecydować. Lecz dar zależał od Boga,
który jest Panem. A On daje go tym, którzy
nie tylko chcą, ale również są wyjątkowo
gorliwi. W ten sposób zbawienie staje się ich
udziałem. Bóg nikogo nie zmusza, żeby do
Niego przyszedł. Stosowanie presji jest dla
Niego czymś odrażającym, dlatego raczej
wyposaża tych, którzy szukają i daje tym,
którzy proszą. Otwiera tym, którzy pukają
(Mt 7,7-8).
„Jeśli chcesz” – to znaczy, jeśli naprawdę
chcesz, a nie zwodzisz sam siebie – wtedy dostaniesz to, czego ci brakuje. „Jednej rzeczy ci
brakuje” – tej, która trwa. Ta dobra rzecz jest
czymś większym od Prawa, które nie może
18 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
ani jej dać, ani jej w sobie nie zawiera. Ta
jedna rzecz jest w posiadaniu ludzi, którzy
żyją naprawdę. Młodzieniec przestrzegał
wymagań Prawa od dzieciństwa. Szczycił się
tym, co było rzeczywiście wspaniałe. Mimo
to, nie był w stanie przyjąć życia wiecznego,
którego tak bardzo pragnął. Dlatego odszedł
zasmucony z powodu jednego przykazania,
którego wykonanie dzieliło go od życia,
o które pytał.
Na czym polegał jego problem? Na tym, że
nie pragnął życia wiecznego tak bardzo, jak
zapewniał. Wszystkim, czego pragnął, była
reputacja człowieka czyniącego dobro. Był
w związku z tym zdolny do wielu różnych
działań. Lecz okazał się bezsilny, gdy przyszło mu zrobić najważniejszy krok w życiu.
Pan podobnie rozmawiał z Martą, która
była tak bardzo zajęta wieloma sprawami
związanymi ze służbą, że miała żal do swej
siostry Marii, która wolała siedzieć u stóp
Jezusa i słuchać. Jezus powiedział do Marty: Troszczysz się i kłopoczesz o wiele rzeczy;
niewiele zaś potrzeba, bo tylko jednego; Maria
bowiem dobrą cząstkę wybrała, która nie będzie jej odjęta (Łk 10,41-42). Bogaty młodzieniec usłyszał podobne słowa: ‘Zostaw
swoje życie działacza i przylgnij do łaski
Tego, który oferuje życie wieczne’.
Czy jest coś złego w posiadaniu
majętności?
Dlaczego zatem młodzieniec opuścił Mistrza? Dlaczego tak szybko porzucił życie
i nadzieję, do których tak gorliwie zmierzał? Z powodu słów Jezusa: Sprzedaj swoje
majętności. Co jednak Jezus miał na myśli?
Nie mówił, jak pochopnie konkludują niektórzy, że młodzieniec powinien wyzbyć
się wszystkiego, co posiada. Zamiast tego
Zbawiciel kierował go ku odwróceniu się
w duszy od wszelkich poglądów na bogactwo –
i to zarówno ekscytacji, jak i obaw. Pragnął,
by młody człowiek porzucił lęki dotyczące
spraw materialnych, które są cierniami zduszającymi ziarno życia (Mt 13,22).
W końcu ubóstwo nie jest żadnym wielkim osiągnięciem, o ile nie stoi za nim jakiś
konkretny cel. Tym celem musi być życie!
W innym przypadku, jedynymi ludźmi,
którzy go posiadają, byliby ci, którzy żebrzą
o chleb powszedni, nawet jeśli nie znają ani
Boga, ani Jego sprawiedliwości. A najbardziej błogosławionymi i miłymi Bożemu
sercu byliby ci, którzy nic nie mają – biedacy
wałęsający się po ulicach – nawet, jeśli nie
znają Boga. Nędzarze mieliby życie wieczne
tylko dlatego, że są w ekstremalnej biedzie
i brak im jakichkolwiek dóbr materialnych.
Poza tym, pamiętajmy, że odrzucenie
bogactwa i dawanie jałmużny ubogim nie
było niczym nowym. Wiele osób tak czyniło
przed przyjściem Zbawiciela na ziemię. Niektórzy – jak filozofowie – postępowali tak
w ramach zdobywania pustej, ludzkiej mądrości. Jeszcze inni, jak Anaksagoras, Demokryt i Krates robili to dla sławy i chwały
ludzkiej1.
1. Wszyscy trzej byli greckimi filozofami żyjącymi całe
Dlaczego zatem Mistrz nakazał to jako coś
nowego i pochodzącego od Boga, jakby samo
dawało życie wieczne? Przecież to działanie
nie zbawiało nikogo w przeszłości. Co zatem
szczególnego było w nauczaniu Syna Bożego w tej kwestii? Nie chodziło o zewnętrzny
uczynek – czyli o coś, co wielu innych już
dokonywało. To było coś większego, Bożego i doskonałego: Odarcie samej duszy
z materialistycznych, cielesnych pragnień.
O wyrwanie korzeni i odrzucenie tego, co
jest duszy obce. Taki nakaz jest godny, by
wyjść z ust samego Zbawiciela. Takie nauczanie wyróżnia odrodzonych ludzi.
W przeszłości ci, którzy wyrzekali się rzeczy zewnętrznych, pozbywali się jedynie majętności. Lecz myślę, że w tym samym czasie
ich pożądliwość ciała jedynie wzrastała. Byli
aroganccy, pretensjonalni i chlubili się próżnością. Traktowali resztę ludzkości z pogardą i zachowywali się tak, jakby dokonywali
nadludzkich czynów. Dlaczego Zbawiciel
mówił ludziom, których sam przeznaczył
do życia wiecznego, żeby robili coś, co byłoby szkodliwe dla obiecanego przezeń życia?
Przecież człowiek, który pozbył się ciężarów
bogactwa, nadal może wewnętrznie pożądać pieniędzy. Może porzucić to, co posiada
jedynie po to, by tęsknić za dawniejszym
statusem materialnym i w ten sposób cierpieć podwójnie. Ci, którym brakuje rzeczy
niezbędnych, będą psychicznie udręczeni,
a w pogoni za zaspokojeniem prostych potrzeb zabraknie im tego, co najważniejsze.
Pomyślność w zarządzaniu własnym
majątkiem
O ileż lepiej jest posiadać jakiekolwiek dobra, by samemu uniknąć nędzy i wspomóc
tych, którzy tych dóbr potrzebują! Gdyby
nikt niczego nie posiadał, to jak moglibyśmy dawać cokolwiek innym? Czyż nie jest
jasne, że literalna interpretacja tych słów
wieki przed Chrystusem.
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
19
Jezusa zaprzecza wielu innym Jego naukom?
Na przykład, nasz Pan powiedział: Zyskujcie sobie przyjaciół mamoną niesprawiedliwości, aby, gdy się skończy, przyjęli was
do wiecznych przybytków (Łk 16,9). Oraz:
Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani
mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie
podkopują i nie kradną (Mt 6,20). Jezus nauczał, że powinniśmy nakarmić głodnego,
napoić spragnionego, przyodziać nagiego,
udzielić schronienia bezdomnemu, albo zostaniemy wyrzuceni w ciemności zewnętrzne
(Mt 25,31-46). Lecz jak ktokolwiek mógłby
te rzeczy czynić, gdyby pozbawił się wcześniej wszystkich dóbr?
Tak naprawdę Zbawiciel pozwolił Zacheuszowi i Mateuszowi – bogatym celnikom
– by gościnnie Go przyjęli (Łk 5,29). Nie zażądał od nich, żeby się pozbyli wszystkiego,
co posiadają. Zamiast tego, sprawiedliwie
ich ocenił, mówiąc do Zacheusza: Dziś zbawienie stało się udziałem domu tego, ponieważ
i on jest synem Abrahamowym (Łk 19,9).
Jezus tak wysoko cenił odpowiednie używanie majątku, że nakazał dzielenie się nim,
podobnie jak polecił, by służyć chlebem
głodnemu, napojem spragnionemu i odzieniem nagiemu. To nie byłoby możliwe, gdybyśmy nie posiadali żadnej własności. Zatem
gdyby Pan wzywał do porzucenia wszelkich
dóbr, oznaczałoby to, że naucza, by dawać
i nie dawać równocześnie, by karmić i nie
karmić, przyjąć i wyrzucić, dzielić się i nie
dzielić. To byłoby całkowicie irracjonalne!
Bogactwa, z których mogą skorzystać nasi
bliźni na równi z nami, nie powinny być
przez nas wyrzucane. Niekiedy są słusznie
nazywane „własnością”, jeśli mamy na myśli to, co posiadamy. Są również nazywane
„dobrami”, ponieważ są wykorzystywane
przez Boga w celu czynieniu dobra ludziom.
Znajdują się pod naszą kontrolą i stanowią
20 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
narzędzie, które może być dobrze używane,
jeśli umiemy się nim posługiwać. Umiejętne jego używanie jest bardzo przydatne, lecz
w niewprawnych rękach będzie szkodzić –
i nie należy za to winić samego narzędzia.
Czy umiesz robić z bogactwa właściwy użytek? Jeśli tak, to będziesz sługą sprawiedliwości. Używasz go niewłaściwie? W takim
wypadku będzie źródłem problemów. Celem
bogactwa jest służyć, a nie panować.
Zatem rzecz, która sama w sobie nie jest
dobra ani zła, nie może być obwiniana
o ludzką krzywdę. Winny jest ten, kto może
dokonać wyboru – czy wykorzystać majątek do dobrych, czy do złych celów. Czynnikiem odpowiedzialnym jest umysł ludzki
i jego zdolność osądu, ponieważ człowiek
jest wolny i może decydować, w jaki sposób
użyć dóbr, które zostały mu powierzone.
Niech więc żaden człowiek nie niszczy bogactwa, gdy powinien raczej niszczyć cielesne pożądliwości duszy, które nie są kompatybilne z właściwym używaniem pieniędzy.
Wyzbywając się tych pragnień, stajemy się
szlachetni i dobrzy, co pozwala nam robić
z dóbr materialnych właściwy użytek. Podsumowując, wyrzeczenie się bogactw i sprzedanie wszystkich majętności odnosi się do
pożądliwości duszy.
Pewne rzeczy dzieją się w duszy, a inne
poza nią. Jeśli dusza robi z czegoś dobry
użytek, efekt jest pozytywny i na odwrót.
Czy zatem Jezus, nakazując pozbywanie się
bogactw, mówił o wyrzeczeniu się materialnych dóbr i jednoczesnym pożądaniu ich
w dalszym ciągu? Czy może chodziło Mu
o to, że usunięcie pożądliwości pieniędzy
pozwala lepiej posługiwać się posiadanym
majątkiem?
Człowiek rozdający wszystkie majętności
nadal może ich pożądać, nawet jeśli nie ma
już środków, żeby te pożądliwości zaspokoić. Pozbył się nie tego, co trzeba – czegoś,
co samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe.
Jednocześnie sam się ogołocił z czegoś, co
mogłoby dobrze służyć. I w dodatku dolał
oliwy do ognia własnych pragnień, nie mogąc zaspokoić materialnych żądz.
Musimy zatem wyrzekać się tylko tego,
co niesprawiedliwe – a nie tego, co może
być użyteczne, jeśli jest prawidłowo używane. Czymkolwiek zarządzamy z mądrością,
umiarkowaniem i pobożnością, osiągniemy
właściwe efekty. Jednak to, co szkodliwe,
powinno zostać wyrzucone precz. Rzeczy
zewnętrzne same w sobie nie mogą zrobić
nam krzywdy. Dlatego Pan pokazuje właściwy sposób zarządzania tym, co zewnętrzne. Nie nakazuje pozbywać się środków do
życia, lecz mówi nam, jak oddalić od duszy
chorobę materialistycznych pragnień, która
powoduje złe używanie bogactwa i wyrządzanie krzywdy bliźnim.
Zaczerpnięto z Intimacy with God
© 1990, 2008 David W. Bercot
Wydane przez Scroll Publishing
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Koł owrotek
P
roces wytwarzania tkaniny z włókien
zwierzęcych datuje się od starożytności. Z historycznego punktu widzenia,
przędzenie jest sztuką kobiecą. Kobiety w Izraelu przędły cienki len i kozią sierść na zasłony
w przybytku (2 M 35,25-26).
Salomon ukazuje dzielną kobietę wytwarzającą tkaninę z wełny
i lnu (Prz 31,13.19.22-24).
Zanim przędzenie i tkanie
zostało zmechanizowane
pod koniec XVIII wieku, większość prostych ludzi wytwarzała
i nosiła ubranie utkane w domu.
W kolonialnej Ameryce używano przeważnie dwóch typów
kołowrotka. „Wielkie koło”,
pochodzące z Indii z 500 roku
p.n.e., służyło głównie do przędzenia wełny.
Główną jego częścią było koło o średnicy około metra. Prządka stała przy nim i obracała je
ręką. „Niskie koło”, zwane też kołem saksońskim, wynaleziono w Niemczech pod koniec
XIV wieku i używano go do przędzenia lnu.
—Luke Shertzer
Ten kołowrotek cechował się mniejszym kołem, obracanym w pozycji siedzącej za pomocą
pedału nożnego. Zarówno jeden, jak i drugi
model wykonywane były bez użycia gwoździ
przez zręcznych rzemieślników. Zazwyczaj taki
domowy kołowrotek stał blisko ognia, gotowy
do użycia w wolnej chwili.
Na wielkim kole cięgno łączyło koło z cienkim, szpiczastym
wrzecionem. Obrót dużego koła
wprawiał w ruch obrotowy wrzeciono z dużo większą prędkością.
Runo przygotowywano, rozczesując je, aby było puszyste. Włókna
układano pasmami, nawijając luźno na
motki. Końcówka motka z włóknami
była przymocowywana do wrzeciona.
Kiedy prządka wprawiała w ruch duże
koło jedną ręką, drugą ręką wyciągała włókna z wrzeciona pod takim kątem, że skręcały
się w przędzę. Kiedy przędza miała ponad metr
długości, prządka obracała koło w przeciwnym
—ciąg dalszy na str. 17
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
21
„I mówił im wiele przez przypowieści w te
słowa: Oto wyszedł siewca siać.”
Ewangelia Mateusza 13,3
Część
Praktyczna
Nasz cudowny filtr
W
yobraźcie sobie filtr oleju w samochodzie, który działa nieprzerwanie przez osiemdziesiąt
lat (o ile sam samochód jeździłby tak długo)
przy stale włączonym silniku i utrzymuje olej
w doskonałej czystości. A nawet lepiej – gdy olej
wycieknie, sam filtr produkuje nowe komórki
oleju i przywraca jego poziom do normalnego
stanu. A nawet jeszcze lepiej – nawet po odcięciu
połowy filtra, druga część po prostu dostosowuje
się do przepływu i oczyszcza olej tak, jakby filtr
był nieuszkodzony!
Nawet przy całej dostępnej obecnie technologii inżynier próbujący zaprojektować coś takiego
musiałby przyznać się do porażki, nawet gdyby
pracował przez całe życie. Dla większości osób
taka idea w ogóle byłaby niedorzeczna i niewykonalna. Istnieje jednak Ktoś, kto stworzył
system filtrowania o wiele lepszy od opisanego
– i zrobił to w czasie krótszym niż jeden dzień.
I stworzył Bóg człowieka na obraz swój
(1 M 1,27).
Nerki, para organów w kształcie fasoli i wielkości pięści, są rozmieszczone po obu stronach
kręgosłupa na wysokości waszych łokci, gdy ręce
22 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
—Jesse Wadel
zwisają swobodnie. Ich przepustowość wynosi
ponad 81 litrów na godzinę, a w obydwu nerkach, w każdej chwili znajduje się do 25 procent
całej waszej krwi.
Nerka jest jednym z najbardziej wydajnych
organów w ciele człowieka. Po usunięciu jednej z nich, druga – a nawet jej część – potrafi
podtrzymywać proces filtrowania wody i nieczystości z układu krążenia. Krew wpływa do
nerki przez tętnicę nerkową od wklęsłej strony
naprzeciw kręgosłupa. Wewnątrz nerki tętnica
rozgałęzia się na miliony cieniutkich kapilar,
pogrupowanych po czterdzieści w kuli zwanej
kłębuszkiem nerwowym. Każda z tych kul jest
zamknięta w tzw. torebce nefronu lub torebce
Bowmana. Do torebki przyłączony jest kanalik,
do którego transportowana jest woda i filtrat
(czyli „odcedzone” zanieczyszczenia) przechodzące przez ścianki kapilar, przez które nie może
przejść krew. Na tym w przybliżeniu polega
proces filtrowania w nerce, ale na tym się on
nie kończy.
Po przefiltrowaniu krew jest tak sterylna, że
nie może podtrzymywać funkcji życiowych organizmu. Po przejściu przez kanalik nerkowy
97-99 procent poprzednio odfiltrowanego
płynu ulega uwolnieniu (resorpcji) do układu
krwionośnego, żeby krew została z powrotem
nasycona środkami odżywczymi, a także odpowiednimi jonami, powracając do równowagi
chemicznej. Pozostałe 1-3 procent, czyli zanieczyszczenia, są transportowane kanalikiem do
pętli Henlego, a następnie do kory nerkowej,
gdzie tworzy się mocz wydzielany do pęcherza
moczowego.
Każdy z tych filtrów razem z kanalikami jest
nazywany nefronem. Po opuszczeniu filtra, krew
płynie krętą drogą przez wąskie żyły, gdzie dokonuje się jeszcze jedna resorpcja wartościowych
związków chemicznych i wody, zanim popłynie do szerokiej żyły nerkowej. W organizmie
znajduje się od miliona do dwóch milionów
nefronów, a każda nerka zawiera ponad sto
kilometrów kanalików i prawie dwa metry
kwadratowe powierzchni kapilar.
Nerki są również zaangażowane do innych
prac. Wydzielają hormon kontrolujący produkcję czerwonych krwinek. Zmieniają witaminę D z formy nieaktywnej w aktywną, co
jest niezbędne dla normalnego rozwoju kości.
Pomagają również regulować ciśnienie krwi
i pracę gruczołów nadnercza.
Bez względu na warunki zewnętrzne, stała
praca nerek chroni nas przed zatruciem krwi,
które powoduje szybką śmierć. Jeśli jesteście
szczęśliwymi posiadaczami pary zdrowych nerek, podziękujcie Bogu za tak cudowny filtr.
Zaczerpnięto z Home Horizons
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Czy Boga obchodzi to,
jak się ubieram do kościoła?
W
ydaje się, że w naszych kościołach następuje stopniowa
zmiana podejścia do ubioru
podczas nabożeństwa. Postępuje ona cicho,
ale konsekwentnie w wielu środowiskach.
Czy to jest jakiś problem dla Boga, czy po
prostu pewni ludzie są skostniali w swoich
poglądach na to, jak powinniśmy się ubierać?
Czyż nie powinniśmy uznać, że kulturowe
i społeczne preferencje po prostu są zmienne?
Pewnie jest trochę racji w różnych poglądach,
ale czy rzeczywiście to jest ważne dla Boga?
Aby odpowiedzieć właściwie na to pytanie,
powinniśmy odpowiedzieć sobie na kilka innych pytań.
1) Co składa się na nabożeństwo?
2) Czy publiczne nabożeństwo coś zmienia
w naszym podejściu do uwielbiania Boga?
3) W jaki sposób nasza postawa wpływa na
innych teraz i może wpłynąć w przyszłości?
W Dziejach Apostolskich 17,24 czytamy:
Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim,
Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka
w świątyniach ręką zbudowanych. Nie chodzimy do kościoła po to, by znaleźć tam Boga.
Przychodzimy tam po to, żeby wspólnie zanieść Mu uwielbienie z naszych serc, wyznając Go sercem i życiem. Żeby [narody] szukały
Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą,
bo przecież nie jest On daleko od każdego
z nas. Albowiem w nim żyjemy i poruszamy się,
i jesteśmy...” (Dz 17,27-28). Prawdziwe nabożeństwo jest uznaniem tego, Kim jest Bóg,
Jego godności, a także okazaniem Mu posłuszeństwa. Zawiera ono śpiew, modlitwę,
właściwe reakcje na głoszenie Słowa Bożego, podobnie jak godne zachowanie i godny
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
23
ubiór, stosowny do sytuacji.
To, jak się ubieramy na daną okazję, jest
wynikiem naszego świadomego wyboru.
Wybór tego, a nie innego stroju jest skutkiem
decyzji opartej na konkretnych przesłankach.
Nasze wybory są świadectwem wyznawanych przez nas ideałów i naszych życiowych
postaw.
Sposób, w jaki się ubieram, odzwierciedla
moje podejście do biblijnego przykazania, by
„nie miłować tego świata”. Pismo mówi, że
jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Ponadto jest napisane, że jeśli ktoś
przyjaźni się ze światem, staje się wrogiem
Boga. To nie znaczy, że robiąc cokolwiek, co
robi świat, sprzeciwiamy się Bogu – chodzi
o to, że jeśli nasze działania są pochodną
światowego buntu przeciwko Bogu, to ujawnia się pewien problem w naszym sercu. Bóg
mówi: Wyjdźcie spośród nich (bezbożnych)
i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego się nie
dotykajcie... (2 Kor 6,17). W pracy czy przy
okazji spotkań ubierzemy się schludnie i będziemy wyglądać przyzwoicie, stosownie do
naszych motywacji. Nasze ubranie powinno
być spójne z ubiorem na okazje formalne.
W okolicznościach formalnych istnieje
ogólnie przyjęta norma właściwego ubioru.
Dlatego przy okazji wydarzeń, podczas których należy wyrazić szacunek, jak wesela, pogrzeby czy nabożeństwa w ogólności, lub gdy
obecne są osoby godne szacunku ze względu
na piastowany urząd, jak członkowie rządu
lub szefowie w pracy, wszyscy zgromadzeni
mają na sobie ubiór wizytowy. Do jakiego
stopnia mamy się poddać wpływom świata
w związku z takimi normami kulturowymi?
Właściwie sama idea ubierania się stosownie
do okazji pochodzi z biblijnej zasady szacunku dla osób na wysokich stanowiskach i jest
podobna do tej, jaką widzimy w strukturze
prawa cywilnego i porządku społecznego wynikającej ze Starego Testamentu. Gdy Pan
nakazał Mojżeszowi przygotować kapłanów
24 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
do służby w przybytku, kapłani mieli się obmyć i ubrać w białe szaty. Bóg wymagał, by
specjalnie przygotowali się do udziału w ceremonii i uwielbieniu. Tych, którzy złamaliby
ten protokół, czekała surowa kara.
Jezus opowiedział podobieństwo o szacie
weselnej. Gdy okazało się, że jeden z gości
weselnych nie ma na sobie szaty odświętnej,
został osądzony jako buntownik i wyrzucony na zewnątrz. Podobieństwo mówi między innymi o tym, jak ważne jest posiadanie
szaty sprawiedliwości podczas niebiańskiego
wesela.
Nasz ubiór jest podyktowany świadomym
wyborem i wyraża albo nasz indywidualizm, albo postawę szacunku dla Bożych
oczekiwań. To zachęca lub zniechęca innych
do oddawania chwały Bogu. Okazywanie
szacunku w miejscach uwielbienia poprzez
założenie najlepszego ubrania wiąże się
z wielkim błogosławieństwem. Nasza postawa
i stan serca ujawniają się wtedy, gdy wiemy,
co powinniśmy zrobić, ale tego nie robimy,
bo nam nie zależy. Każda społeczność kościelna jest zobowiązana do ustalenia jakiegoś standardu w zakresie ubioru.
Nie chcę osądzać każdego, kto nie postrzega tych spraw lub nie praktykuje ich tak jak
ja. Uważam jednak, że w naszych kościołach
da się zaobserwować brak świadomości, jak
często tracimy okazję okazania Bogu właściwego szacunku w sposób zachęcający innych do postawy bojaźni podczas wspólnego
uwielbienia. Nie opuszczając wspólnych zebrań
naszych… dodając sobie otuchy... (Hbr 10,25).
Zauważmy, że poprzedni werset mówi:
I baczmy jedni na drugich w celu pobudzenia
się do miłości i dobrych uczynków.
Zaczerpnięto z Keystone Mennonite Fellowship Messenger
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„...wziął w rękę swój kij, wybrał ze strumienia pięć
gładkich kamyków, włożył je do pasterskiej torby,
która służyła mu za kieszeń. Potem w drugą rękę
wziął procę i ruszył w stronę Filistyna.”
1 Księga Samuela 17,40
Dla
MŁODZIEŻY
Boaz czy Balaam?
P
ewnego niedzielnego poranka dziewiętnastoletni Jonatan i jego siostra
wracali do domu z kościoła.
– Mam nadzieję, że ojciec nie każe mi pomagać w pracy u brata Tymoteusza we wtorek!
– wykrzyknął Jonatan. – Musiałbym zwolnić
się z pracy, a z całą pewnością nie zamierzam
zmniejszać mojej wypłaty jeszcze bardziej!
.....................................................
– Ja? Poproszony o uczenie w szkole? –
zapytał James sam siebie z niedowierzaniem.
– Nigdy o tym nie myślałem. Muszę się w tej
sprawie pomodlić i zapytać rodziców. Może
to otwarte drzwi, które Bóg mi daje.
Półtora tygodnia później James podniósł
słuchawkę, aby zadzwonić do brata Scotta.
W jego sercu zagościł pokój, że podjął właściwą decyzję. James był chętny do nauczania.
.....................................................
Czy historie takie jak ta brzmią znajomo?
Czy odnosisz zwycięstwo w swojej postawie
wobec Boga, życia i innych ludzi, czy też łapiesz się na myśleniu o „swoich ścieżkach” czy
—Jay Wadel
„swoim planie”? Możemy się czegoś nauczyć
z życia dwóch biblijnych postaci, które były
zupełnymi przeciwieństwami pod względem
podejścia do życia i postawy wobec innych.
Boaz świeci przykładem jako dobry wzór
dla naszego życia. Ewidentnie wyćwiczył się
w pozytywnym myśleniu o innych, w myśleniu najpierw o nich, a potem o sobie. Wyszkolił się także w gotowości niesienia pomocy
potrzebującym. Nauczył się dobrze współpracować z ludźmi i stosować wobec nich
zasadę domniemania niewinności. Nigdzie
w Biblii nie czytamy o jego nieuprzejmości
wobec sług lub szerszego otoczenia.
Boaz był również bardzo hojny. W drugim
rozdziale księgi Rut można przeczytać o tym,
jak pozwalał biedakom takim jak Rut iść za
żniwiarzami i zbierać resztki zbiorów. Ale na
tym nie koniec. Poinstruował także swoich
pracowników: Co więcej, wyrzucajcie dla niej
kłosy z pokosu i pozostawiajcie, żeby je mogła
zebrać. I nie krzyczcie na nią! (Rt 2,16). Czy
jesteś gotów poświęcić swój czas i zdolności
dla rozwoju Królestwa Bożego? Czy jesteś
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
25
gotów pomóc przyjacielowi w trudnej sytuacji, nawet jeśli to oznacza stratę pieniędzy
lub czasu? Ile dajesz na ofiarę w niedzielę
rano? Czy pójdziesz za przykładem Boaza?
Boaz był też bardzo sumienny. Kiedy wyszło
na jaw, że jest bliskim krewnym Rut, zdawał
sobie sprawę ze swoich powinności względem
niej. Wiedział, co Prawo stanowi i postąpił
zgodnie z nim. Nie pozwolił, aby jego ludzkie
pragnienia odwiodły go od Bożej drogi.
Wiele razy w życiu będziesz mierzyć się z decyzjami dużymi i małymi. Czy znasz biblijne
granice? Czy masz silne osobiste przekonanie,
które powie ci, co jest dobre, a co złe? Musisz
zawsze być otwarty na wskazówki od rodziców, przywódców kościoła i chrześcijańskich
przyjaciół, którzy będą Cię „wprowadzać we
wszelką prawdę”.
Balaam, dla odmiany, jest bardzo złym przykładem. 2 List Piotra 2,15 mówi: ...Opuściwszy drogę prostą, zbłądzili i wstąpili na drogę
Balaama, syna Beora, który ukochał zapłatę
za czyny nieprawe. Balaam upadł straszliwie,
ponieważ myślał za dużo o sobie i o tym, co
może wycisnąć z życia. Nie był tak hojny jak
Boaz. Zamiast tego był samolubny i wymagający. W Czwartej Księdze Mojżeszowej 22,17
Balak, król Moabu mówi: Wynagrodzę cię hojnie i wszystko uczynię, cokolwiek mi powiesz.
Pod jednym warunkiem: przeklnij Izraela!
Kiedy Bóg nie pozwolił Balaamowi przekląć Izraela, Balam nie potraktował „nie”
jako odpowiedzi. Uparł się przy swoim, aby
móc otrzymać niezwykłe bogactwa, które mu
obiecano.
Czy uznajesz prawidła Biblii i zasady wyznaczone przez twoich rodziców za najlepsze? Czy też „wierzgasz” jak Saul? Jak można
się do tego stopnia przejąć swoimi planami,
żeby nie zdziwić się faktem, że przemawia do
nas zwierzę? Balaam był tak opętany myślą
o bogactwach Balaka, że nawet odpowiedział
swojemu osłu na pytanie: Wówczas otworzył
Pan usta oślicy, i rzekła do Balaama: Cóż ci
uczyniłam, żeś mnie zbił już trzy razy? Balaam
odpowiedział oślicy: Dlatego, żeś sobie drwiła
ze mnie. Gdybym tak miał miecz w ręku, już
bym cię zabił! Kiedy oślica nie mogła iść naprzód, bo anioł blokował jej drogę, Balaam
bił ją i spodziewał się posłuszeństwa, mimo
że to było niemożliwe. Czy łapiesz się czasem
na tym, że spodziewasz się od innych więcej
niż od siebie? Czy twoim zdaniem za każdym
razem jest „czyjaś inna kolej”? Powinieneś
być gotów do zajęcia się swoim przydziałem
pracy w kościele, domu czy w pracy. Wierność Boaza w małych sprawach przyniosła mu
Boże błogosławieństwo na całe życie – stał
się częścią genealogii Chrystusa. Samowola
Balaama przyniosła Boży sąd – zginął wraz
z wrogami Boga.
Będziesz Boazem czy Balaamem?
Zaczerpnięto z Home Horizons, marzec 2013
Eastern Mennonite Publications
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Wiara i działanie
J
akiś człowiek stoi w drzwiach wiodących do wielkiej sali. Chce przejść na jej
przeciwległą stronę. Gdy staje na progu, ktoś
mówi do niego: „Idź. Podłoga cię podtrzyma
26 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
i przejdziesz”.
Mężczyzna stoi w drzwiach i patrzy na podłogę. Nie może zajrzeć pod jej powierzchnię. Nie
może udowodnić, że podłoga nie jest cienka
jak skorupka od jajka, i że pod podłogą nie ma
bezdennej otchłani. Ktoś mu jednak powiedział, że podłoga wytrzyma. Czy uwierzy? Czy
pozwoli podłodze, by podtrzymała jego ciężar?
W momencie, gdy postawił pierwszy krok,
dokonał aktu wiary. Pierwszy krok. Potem
następny. I jeszcze następny. Przechodzi po
podłodze na drugą stronę pomieszczenia.
Jak się czuje, idąc? Na początku jest spięty.
Rozpoczął nową i śmiałą przygodę. Odczuwa
wagę podjętej decyzji. Powierzył swe życie cienkiej powierzchni podpartej kilkoma gwoździami, być może rozciągającej się nad przepaścią.
A jednak idzie.
W końcu strach odchodzi. Mężczyzna dekoncentruje się, oglądając pomieszczenie. Patrzy na
wysoki, biały sufit i cztery szerokie ściany. Próbuje z daleka wyjrzeć przez okno i widzi jakiś
krajobraz. Z kąta pod sufitem wybiega pająk.
Nasz bohater śledzi go wzrokiem, zapominając,
że w ogóle idzie. Mimo to kroczy dalej.
Po chwili osiąga środek sali. Nagle uderza
go myśl: „Skąd ja wiem, czy podłoga się teraz pode mną nie zawali? Dotychczas jakoś
wytrzymała, ale jeśli jest mocna tylko w połowie? Co będzie, jeśli kolejny krok będzie moim
ostatnim?”. Oczyma wyobraźni widzi siebie
wpadającego pod podłogę i lecącego w otchłań
na spotkanie śmierci. Waha się. Co teraz zrobi?
Zaczyna myśleć o tym, jak się uratować, gdyby podłoga jednak się pod nim załamała. Być
może powinien się zatrzymać i wrócić, zanim
będzie za późno. Niemal przystaje, lecz zaciska
zęby i pięści, zamyka oczy i przyspiesza kroku.
Idzie naprzód.
To jest wiara. Wiara w to, że osoba, która
zapewniała o wytrzymałości podłogi, wiedziała,
co mówi. Mężczyzna działa na podstawie jej
słowa. Idzie. To jest akt wiary.
Poszedł wbrew uczuciom. Zapominając
o istnieniu podłogi, powierzył jej swoją wagę.
Kiedy zaczął się bać, nadal powierzał jej swoją
wagę. To mogła być słaba wiara, mógł mieć
kryzysy wiary. Ale mimo to szedł. To jest wiara.
Rozmówca naszego bohatera powiedział mu:
„Idź, przejdziesz na drugą stronę pokoju. Podłoga cię podtrzyma”. Jezus zaprasza nas i mówi:
„Proś, a będzie ci dane”. Obydwa głosy proponują podjęcie działania: „Idź” i „proś” oraz
obiecują: „Podłoga cię podtrzyma” i „będzie
ci dane”.
I tak stoimy na progu modlitwy. Jezus powiedział: „Proś”. Rozglądamy się. Nie wiemy,
w jaki sposób nasze prośby zostaną spełnione.
Wydaje się, że to niemożliwe. Lecz Jezus powiedział: „Będzie ci dane”. Wiemy, że Jezus mówił
prawdę. Prosimy. Sama prośba jest aktem wiary.
Prosząc, czasem mamy mieszane uczucia.
Z początku możemy podziwiać tak cudowne
obietnice, doskonałą ich jasność i możemy
nabrać pewności, że nasza prośba zostanie
spełniona. Z czasem jednak ta pewność może
ulecieć i zapominamy o pierwotnym podziwie.
Zanoszenie próśb staje się rzeczą tak standardową i codzienną, że czasem zapominamy nawet sprawdzić, czy odpowiedzi w ogóle zostały
udzielone.
Zdarza się, że otacza nas chmura zwątpienia.
Strach zaczyna przesycać nasze myśli i zaczynamy się zastanawiać: „Czy Jezus mówił prawdę? Czy Jego obietnica mnie podtrzyma? Co
będzie, jeśli wszystko się pode mną zapadnie,
a ja puszczę słowo, którego się uchwyciłem?
Skąd mogę wiedzieć, że to wszystko nie jest
jakąś pułapką?”. Panicznie chcemy uchwycić się
czegoś, co jest widzialne – jak ktoś chwytający
się krzesła, gdy podłoga usuwa się spod nóg.
Zastanawiamy się, czy Bóg słyszy nasze prośby, czy może wyparowują one tuż po wyjściu
z naszych ust.
Lecz Jezus powiedział: „Proś!”. Kiedy prosimy
pomimo wszystko, wówczas dokonujemy aktu
wiary. Jeśli mamy jasność umysłu, dziękujmy
Bogu i prośmy nadal. Jeżeli prosimy tylko
z przyzwyczajenia, to módlmy się do Boga, by
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
27
strzegł nas od zapominania o istocie sprawy
i prośmy nadal. Gdy w głowie mamy mętlik,
brnąc przez strach i zwątpienie, to prośmy
nadal wbrew temu, co czujemy. Jezus powiedział: „Będzie wam dane”. Róbmy kroki wiary,
ufajmy Jego obietnicy. Proś! To jest wiara.
Zaczerpnięto z Family Life, listopad 2012
Pathway Publishers
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Usidleni przez nieuczciwość
—Howard Bean
W
pobliżu jednego z moich
ulubionych szlaków rowerowych w Kitchener w prowincji Ontario, znajduje się duży przemysłowy
budynek, będący własnością B. F. Goodricha. Niejaki Edward Hatch, w wieku 28 lat,
z udziałem swojego wspólnika obmyślił plan
kradzieży miedzianego drutu z zamkniętego
już od roku budynku. Cena miedzi biła wówczas rekordy, a on właśnie potrzebował dużo
pieniędzy.
Po wspięciu się na dach, jego przyjaciel
przygotował się do przecięcia drutu. W momencie, kiedy zaczął to robić, nastąpiła eksplozja. Wyładowanie elektryczne przeskoczyło na Hatcha, który trzymał swoją komórkę
przy uchu. Iskry eksplodowały mu w twarz.
Doznał poparzeń drugiego stopnia na ręce
i przedramieniu. Powiedział potem: „Moja
głowa stanęła w ogniu jak knot świecy i mam
szczęście, że w ogóle przeżyłem”.
Myślał, że w opuszczonym budynku prąd
był wyłączony, lecz ponieważ prowadzono
tam prace renowacyjne, prąd został włączony.
Miedziany kabel doprowadzał do budynku
prąd o wielkości 14 tysięcy Voltów.
Biblia ostrzega nas przed kradzieżą, która
może prowadzić do bólu a nawet śmierci.
Achan wyciągnął rękę – nie po miedziany kabel – ale po sztabkę złota, 200 szekli srebra
i piękne szaty; czyli po wszystko, co było poświęcone Panu jako Jego skarb. Postawiono
mu zarzuty, osądzono i skazano na śmierć.
Jego grzech został ukarany, kiedy zginął – nie
28 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
od porażenia prądem, ale od kamieni.
Achab, król izraelski, zobaczył kiedyś godną podziwu winnicę niedaleko swojego pałacu
w Samarii. Udało mu się ją podstępnie zdobyć
dzięki pomocy swojej niegodziwej żony, która
namówiła go, aby fałszywie oskarżył właściciela winnicy, Nabota. Pierwsza Księga Królewska 21,15 mówi: Gdy więc Izebel dowiedziała
się, iż Nabot został ukamienowany i nie żyje,
rzekła do Achaba: Wstań! Weź w posiadanie
winnicę Nabota Jezreelczyka, której nie chciał
ci odstąpić za pieniądze, Nabot bowiem nie
żyje, gdyż umarł. Achab przywłaszczył sobie
cudzą własność, dlatego też został osądzony
przez słowa Eliasza: [...] i powiedz mu tak:
Tak mówi Pan: Dokonałeś mordu i już objąłeś
w posiadanie? Powiedz jeszcze tak: Tak mówi
Pan: W miejscu, gdzie psy lizały krew Nabota, psy będą lizać również twoją własną krew
(1 Krl 21,19).
Edward Hatch wprawdzie nie umarł, jednak ciągle doświadcza on nieustającego bólu.
Odczuwa doznania porażenia prądem za każdym razem, gdy pochyli głowę. Ładunek elektryczny, który go poraził, spowodował uszkodzenie układu nerwowego znane jako objaw
Lhermitte’a – stan, który często towarzyszy
osobom chorym na stwardnienie rozsiane,
którzy doświadczają tego właśnie szczególnego bólu przy schyleniu głowy.
Złodzieje w czasach biblijnych nie doświadczali uszkodzeń neurologicznych, ale duchowych, z ciągłym poczuciem winy, kiedy tylko
—ciąg dalszy na str. 42
„Wówczas Jezus powiedział: Puśćcie dzieci
i nie zabraniajcie im przyjść do Mnie. Do takich
właśnie należy królestwo niebieskie.”
Ewangelia Mateusza 19,14
Kącik dla
D zieci
Karolinka
i rozbita lampa
– No, już jesteśmy u babci – obwieściła
mama. – Pamiętajcie dziewczynki, bądźcie
grzeczne i słuchajcie babci, kiedy ja będę
w mieście.
– Dobrze, mamo, będziemy grzeczne – odpowiedziała sześcioletnia Karolinka, wyskakując szybko z auta.
– Tak, będziemy – wtórowała jej Sandra.
Babcia otworzyła drzwi.
– No proszę, moje dwie małe dziewczynki
przyszły mnie odwiedzić – zawołała radośnie.
Karolinka i Sandra szybko znalazły lalki
i zaczęły się bawić w szkołę.
– Bawimy się, że ja najpierw będę nauczycielką – zaproponowała Karolinka, po czym
usiadła na poduszce i oparła się o stojak od
lampy.
TRACH! Karolinka aż podskoczyła, wpatrując się w rozbitą lampę na podłodze.
Co robić? Oczy Sandry były większe niż
zazwyczaj.
Czy babcia słyszała, jak lampa się przewraca?
—Capitola Caverly
Karolinka wbiegła do kuchni i zobaczyła, że
babcia jest przed domem i odbiera pocztę. Wbiegła szybko z powrotem do salonu
i pozbierała resztki lampy. Wepchnęła je za
kanapę akurat na czas, gdy babcia weszła
z powrotem do domu.
– Dziewczynki – zawołała babcia – chodźcie do kuchni, dam wam małe co nieco przed
waszą drzemką.
Sandra wbiegła do kuchni, za nią Karolinka
nieco wolniej.
– Dziękuję, babciu – powiedziała Karolinka
i usiadła cichutko nad talerzykiem z kawałkiem ciasta i szklanką soku.
– Aleś ty dzisiaj cicha – dziwiła się babcia,
zwracając się do Karolinki.
Karolinka troszkę się uśmiechnęła, ale
chciało jej się płakać na myśl o rozbitej lampie.
Czy babcia ją znajdzie? Karolinka nie wiedziała, co robić. Może powinna powiedzieć
babci? Pamiętała pewien werset ze szkółki
niedzielnej: „Bądź pewien, że twój grzech cię
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
29
odnajdzie”. Wiedziała już, co ma zrobić.
– Babciu – powiedziała – Rozbiłam twoją
lampę. Przepraszam.
Babcia spojrzała na Karolinkę ze zdziwieniem i powiedziała:
– W porządku, Karolinko. To dobrze, że
jesteś prawdomówna i mi to mówisz. Gdzie
jest lampa?
Dziewczynka zeskoczyła z krzesła i poszła
do salonu. Sięgnęła za kanapę i ostrożnie
wysunęła kawałki lampy, podając je babci.
– Eh! Przecież to się da skleić! – powiedziała
babcia wesoło. – Będzie jak nowa.
Karolinka uśmiechnęła się do babci. Była
zadowolona z tego, że powiedziała prawdę.
Zaczerpnięto ze Story Mates, listopad 2013
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Jego oko spogląda na...
kowalika
—Irie Browning
– Czy to jest mysz? – krzyknęła mama, wpatrując się w coś przez okno w kuchni.
Podniosłem oczy znad biurka, przy którym
właśnie siedziałem.
– Wygląda na to, że w karmniku dla ptaków
jest mysz!
Zeskoczyłem z krzesła i wyjrzałem przez
okno. Małe szare stworzenie szamotało się
pomiędzy przeźroczystymi ściankami karmnika. Karmnik miał
30 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
być wiewiórkoodporny, ale nie było mowy
o myszach.
– Zobaczmy, co to! – piszczała czteroletnia
Marysia.
Cała nasza rodzina wyszła z domu, aby obejrzeć zawartość karmnika.
– To nie mysz – powiedział mój brat, Bogdan. – To ptak!
I to był naprawdę ptak – pisklę kowalika.
– Jak go wydostaniemy? – zastanawiałem
się.
Mama odczepiła karmnik i otworzyła pokrywę. Ptaszek trzepotał się w środku przez
kilka następnych sekund, a następnie odkrył,
że ma drogę wolną. Usiadł zdezorientowany
na ziemi pokrytej igliwiem sosny.
– Oj, mamusiu! Możemy go sobie wziąć? –
prosiła Marysia.
– Nie, Marysiu, takie ptaszki muszą żyć na
wolności. W klatce byłby nieszczęśliwy.
– Musiał tu wpełznąć przez otwory na ziarno. Przeważnie karmnik jest pełen ziarna, ale
teraz był prawie pusty i kowalik prawdopodobnie wcisnął się do środka, żeby się trochę pożywić resztkami i nie potrafił się wydostać na zewnątrz. Teraz będziemy musieli
pilnować, żeby karmnik był w środku zawsze
wypełniony.
Właśnie wtedy pisklę zatrzepotało skrzydełkami i pofrunęło na podwórko sąsiadów.
Wróciliśmy do domu z powrotem do naszych
wieczornych zajęć.
– Cieszę się, że zobaczyliśmy w porę tego kowalika. Inaczej mógł tam zdechnąć, biedactwo.
Wtedy tata powiedział:
– Biblia mówi: Czyż nie sprzedają za grosz
dwu wróbli? A jednak ani jeden z nich nie spadnie na ziemię bez woli Ojca waszego. Jeżeli Bóg
troszczy się o najmniejsze ptaszki, tak jak widzieliśmy to dzisiaj, to o ileż bardziej troszczy
się o ludzi, swoje wyjątkowe stworzenie!
Zaczerpnięto z The Christian Pathway, marzec 2012
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Śnieg i dzielenie Się
− Dzień dobry, dziewczynki – powiedziała mama do Wandy i Tereski, które właśnie
weszły do kuchni. − Wyjrzyjcie za okno
i patrzcie, co Bóg nam zesłał w nocy.
Dziewczynki popędziły do okna.
− Śnieg! – pisnęła Tereska.
− Super! – zachwyciła się Wanda. − Możemy się pobawić na śniegu po śniadaniu?
– zapytała mamę, zadowolona, że jest sobota
i nie ma szkoły.
− Oczywiście – odparła mama. − Ale po
zmyciu naczyń. A teraz umyjcie ręce i nakryjcie do stołu. Śniadanie prawie gotowe.
Wanda i Tereska były zbyt podekscytowane, żeby jeść. W końcu śniadanie się skończyło, naczynia zostały pomyte, wytarte
i pochowane a dziewczynki pośpieszyły do
garderoby po swoje ciepłe okrycia.
− „Pada śnieg, pada śnieg, dzwonią
dzwonki sań” – zanuciła Wanda, kiedy wbijały się w swoje kurtki, buty i ciepłe szaliki. − Tereska, wyciągnijmy sanki z piwnicy
i chodźmy na górkę za domem. Będziemy
zjeżdżać na zmianę.
I wybiegły z domu. Tereska pobiegła po
sanki do piwnicy i wkrótce pochłonęła je
wspaniała zabawa na górce.
Właśnie kiedy była jej kolej zjeżdżania,
Wanda położyła się na śniegu, żeby zrobić
w nim „aniołka”. Gdy podniosła się, przypadkiem zerknęła w kierunku ogrodzenia,
które oddzielało ich podwórko od posesji
sąsiadów. Stała tam mała dziewczynka, obserwując zjeżdżającą Tereskę.
Wanda przyglądała się małej dziewczynce.
Nie znała jej właściwie, gdyż nowi sąsiedzi
wprowadzili się zaledwie tydzień temu. Ale
wiedziała, że dziewczynka miała na imię
Gosia.
„Chyba chciałaby z nami pozjeżdżać” –
pomyślała Wanda. „Mogłabym zapytać
mamy, czy możemy ją zaprosić na sanki.
Ale… w takim razie Tereska i ja nie będziemy już miały tyle zjazdów ile do tej pory”.
Wanda zawahała się.
− Wandzia, teraz ty – wołała ją Tereska po
dotarciu z sankami na czubek górki.
− Poczekaj! – zawołała Wanda. − Możesz
zjechać za mnie. Idę zapytać o coś mamę.
Wanda pobiegła do kuchni. Wpadając
w drzwi, zapytała:
− Mamo, czy mogę zaprosić Gosię do nas
na sanki? Stoi przy płocie i wygląda, jakby
chciała się z nami bawić.
Mama zastanowiła się chwilę.
− Chyba to dobry pomysł. Poczekaj,
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
31
zadzwonię do jej mamy.
Okazało się, że mama Gosi też się zgodziła
i dziewczynka przyszła na sanki. Mama rozmawiała jeszcze chwilę, a potem odwiesiła
słuchawkę.
− Ja też chyba wyjdę trochę z domu – powiedziała. − Muszę napełnić karmnik dla
ptaków. Możesz iść i zaprosić Gosię, a ja
w tym czasie się ubiorę.
− Gdzie tyle byłaś? – zapytała Tereska, kiedy Wanda wróciła.
− Zapytałam mamę, czy możemy
zaprosić Gosię do wspólnej
zabawy – wyjaśniła. −
I mama się zgodziła.
Gosia była bardzo uradowana,
kiedy
dziewczynki podeszły
do ogrodzenia,
żeby ją zaprosić.
Pobiegła zapytać swoją mamę i
wróciła za chwilę.
− Mogę do was
pójść!
Wkrótce trzy szczęśliwe
dziewczynki zjeżdżały na zmianę z górki. Kiedy już miały dość, mama
zasugerowała:
− Zróbmy bałwana!
Wszystkie pomagały przy lepieniu bałwana. Dziewczynki toczyły kule, a mama
umieszczała je jedne na drugich. Potem
wetknęły mu w miejsce nosa marchewkę
a kamyki w miejsce oczu i buzi. Mama zawiązała mu szalik wokół szyi.
Kiedy skończyły, dziewczynki spojrzały na
bałwana i zachichotały:
− To jest bałwankowa mama – oznajmiła
Wanda. − Ma na sobie szalik i jest prawie
wzrostu naszej mamy.
Dziewczynki przytaknęły i pobiegły do
domu.
32 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
Każda z nich dostała po dwa ciastka i wypiła mnóstwo gorącej czekolady, a potem
Gosia musiała już wracać do domu.
− Pa, Gosiu – pożegnała ją Wanda. −
Przyjdź znowu kiedyś do nas.
− Chciałabym – powiedziała Gosia, nakładając buty. − Było o wiele fajniej, niż bawić się w pojedynkę.
Kiedy Gosia poszła, Wanda oznajmiła:
− Mamo, cieszę się, że
zaprosiłyśmy
Go-
się. Na początku nie bardzo
chciałam, bo
nie mogłybyśmy
tyle
razy zjeżdżać
z Tereską co
wcześniej.
Ale
to nieważne. Fajnie
było się bawić z Gosią.
I ona też się cieszyła.
− O, na pewno – odparła mama. − Nauczyłyście się, że dzielenie się z innymi daje
radość. Pomimo, że nie zjeżdżałyście tyle
razy, to przecież świetnie się bawiłyście,
dzieląc się sankami z koleżanką. Taka postawa daje szczęście, bo wypływa ze Słowa
Bożego.
Wanda skinęła głową zadowolona.
Zaczerpnięto z Light of Life, tom 34 nr 1
Rod and Staff Publishers, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
„Wówczas Samuel ogłosił ludowi prawa
władzy królewskiej, które następnie spisał
w księdze; księga została złożona przed
Jahwe. Potem rozesłał ludzi do ich domów.”
1 Księga Samuela 10,25
Fragment
K SIĄŻKI
ZŁOŚĆ
GORZKI OWOC
I JEJ
1868
Pani Gladstone
CZĘŚĆ TRZECIA
ROZDZIAŁ 5
LUIZA KORZYSTA Z LEKCJI
BETTY
P
o przyjściu do domu Betty zrobiła
herbatę, pokroiła chleb i posmarowała masłem. Następnie rozpaliła
w piecu, postawiła garnek na ogniu i przygotowała wszystko na powrót mamy i Helen.
Pani Smith wróciła do domu sama, więc Betty miała dobrą okazję do rozmowy z mamą,
gdyż Helen została zaproszona na wieczór do
domu sąsiadów.
Pani Smith słuchała uprzejmie i uważnie
wszystkiego, co mówiła córka. Szczególnie
zainteresował ją opis domu małej Luizy
i sprzątanie pokoju. Obiecała znaleźć dla niej
jakieś lepsze ubranie do szkółki niedzielnej
i zasugerowała, żeby Betty zaprosiła Luizę na
popołudnie w następnym tygodniu.
– To będzie dla niej przyjemność – powiedziała. – A ja będę mogła zobaczyć, jakie
ubrania powinnam dla niej przygotować.
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
33
Mamy kilka twoich starszych rzeczy i będą
w sam raz na nią, skoro mówisz, że jest mniej
więcej w twoim wieku i twojego rozmiaru.
– Tak, mamo! – odparła dziewczynka z zaangażowaniem. – Ona jest niższa ode mnie,
więc trzeba będzie skrócić sukienki i odciąć
najbardziej wytarte części.
– Zatem rozumiem, panno Betty, że zlecasz mi te wszystkie krawieckie przeróbki dla
twojej przyjaciółki. Cóż, jestem gotowa do
pracy. Ubierzemy to nieszczęsne maleństwo!
Środa dłużyła się Betty od rana w oczekiwaniu na Luizę, która przyszła dokładnie
o drugiej, jak ustaliła pani Smith. Miała umytą buzię, schludnie uczesane włosy i najwyraźniej świeżo łataną, wytartą sukienkę. Dla
niej to było galowe popołudnie. Pani Smith
pracowicie skróciła dla niej jedną z sukienek
Betty, przygotowała jeden ze znoszonych
płaszczyków i czepek, z którego jej córka już
wyrosła.
– Och, Betty – rzekła Luiza. – Twoja mama
jest dla mnie taka dobra! Nie miałam tak
pięknych ubrań od bardzo dawna. Dziewczynki nie będą się już ze mnie śmiać, że
jestem nędznie ubrana.
Betty nie była tego taka pewna, lecz nie
wyraziła na głos swych wątpliwości, odpowiadając z uśmiechem:
– Będę z ciebie dumna w niedzielę, Luizo;
nasza pani z trudem cię pozna. Wyglądasz
zupełnie inaczej.
Betty miała dużo racji. Gdy elegancko
ubrana Luiza pojawiła się na King’s Yard,
jej własna matka z początku jej nie poznała. Luiza więc celowo zmieniła głos, udając,
że jest obcą dziewczynką. Jej mama dopiero
po chwili zorientowała się, z kim rozmawia
i wykrzyknęła:
– To przecież nasza Luiza!
W domu zapanowała radość. Małe siostrzyczki podziwiały płaszczyk Luizy, a rodzice tak byli zachwyceni jej widokiem, że
34 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
całkiem zapomniała o swym kalectwie i zmęczeniu życiem. Promieniejąc radością, dała
upust swemu zadowoleniu:
– Mamo, tak się cieszę, że pójdę na szkółkę niedzielną ubrana jak inne dziewczynki.
Szkoda, że jakiś przyjaciel nie okazał moim
siostrom takiej dobroci, jaką pani Smith okazała mnie.
Gdy emocje związane z nowymi ubraniami
częściowo opadły, Luiza wyciągnęła koszyk
z żywnością, otrzymany od pani Smith, i cała
rodzina zasiadła przy starym stole, ciesząc się
sowitym poczęstunkiem na kolację. Nawet
państwo Hall zapomnieli na chwilę o swoich
trudnościach, gawędząc wesoło z córkami.
Jedyną osobą niezadowoloną z uwagi, jaką
poświęca się Luizie, była Helen, która jej nienawidziła, była o nią zazdrosna i omal nie
obraziła się na swą mamę za tyle uprzejmości, okazanej kalekiej dziewczynce. Luiza była
biedna i garbata, a Helen wstydziła się znajomości z nią. Gdyby Luiza była bogata i piękna, wszystko wyglądałoby inaczej, ponieważ
Helen uwielbiała ładnych, zamożnych ludzi.
Była zbyt samolubna, żeby się cieszyć promykiem radości w życiu Luizy, odkąd ta poznała
Betty i zbyt dumna w duchu, by cieszyć się
ze zmian wnoszonych stopniowo przez Betty
do nieszczęsnego domu na King’s Yard. Helen lubiła być numerem jeden, nie dzieląc się
z nikim uwagą innych, więc gdy Luiza spędziła popołudnie w ich domu, dostała od Helen
solidną porcję nieskrywanej pogardy, która
była tak widoczna, że mama kazała jej iść do
łóżka już o siedemnastej. Nie poprawiło to
stosunku Helen do Luizy. Siedząc w pokoju,
wylewała gniew na „tę małą żebraczkę”, która
była powodem zasłużonej kary.
Gdy Betty i jej mama zostały wieczorem
same, pani Smith zadawała swej najmłodszej
córce wiele pytań, dowiadując się z przykrością, jak okrutna jest Helen w stosunku do
Luizy w każdą niedzielę. Betty nie przejaskrawiała opisów zachowania siostry; próbowała
ją nawet tłumaczyć, mówiąc:
– Mamo, Luiza przychodzi ze mną i nie
przeszkadza nam, gdy jesteśmy razem. Tak
naprawdę to wina Alice i Mary. Gdyby nie
podburzały Helen, zachowywałaby się inaczej.
– Spójrz, Betty – odparła matka. – Helen
jest już wystarczająco duża, by znać różnicę
między dobrem a złem. To nikczemne z jej
strony, gdy zabawia się kosztem dziecka dlatego, że jest ubogie i kalekie. Muszę o tym
porozmawiać z jej dziadkiem.
Gdyby pani Smith widziała ogrom goryczy,
jaką Helen czuła wobec biednej Luizy, zapewne ciarki przeszłyby jej po plecach. Jej starsza
córka leżąc w łóżku, mamrotała do siebie:
„Już ja odpłacę temu małemu bachorowi!”.
Luiza skorzystała też z lekcji udzielonej
przez Betty, próbując utrzymywać sypialnię
i salon w czystości. Odkąd jej przyjaciółka
posprzątała obydwa pokoje, doradzając, żeby
ona sama starała się być użyteczna, Luiza odkurzała od czasu do czasu. Myślała, że nigdy nie zapomni zadowolenia na zmęczonej
twarzy matki, ani słów podziękowania, gdy
weszła tamtego wieczoru do pokoju. Mimo
że Luiza nie mogła długo pracować fizycznie, odkryła, iż przy niewielkim codziennym
wysiłku jest w stanie utrzymać dom w lepszym porządku. Jej siostry również z czasem
stawały się coraz bardziej pomocne. Starsza
z nich, Sara, nauczyła się całkiem nieźle zmywać podłogę, posługując się miotłą i szmatą,
bo słabe plecy Luizy nie wytrzymywały tak
ciężkiej pracy. Zachęcała jednak Sarę, chwaląc każdy wysiłek dziecka. Udało się w kilku
sprawach osiągnąć niezły postęp – siostry Luizy zawsze wyglądały czysto, a ona załatała
ich dziurawe sukienki i próbowała uczyć je
czytać. W każdą niedzielę po szkółce wracała
ze świeżym zasobem siły do pracy, gotowa
znów dołożyć starań, by pomagać rodzicom
i siostrom. Luiza co tydzień uczyła się więcej
o Jezusie i próbowała pamiętać, że On patrzy na nią z góry i uśmiecha się przez cały
dzień. Wiedziała, że Jego błogosławieństwo
idzie za każdą jej próbą przekazywania szczęścia i dobroci najbliższym, drogim jej sercu.
Nie zapominała w poniedziałek tego, czego
nauczyła się w niedzielę, lecz próbowała żyć
przez sześć dni według lekcji, jakie odbierała
w pierwszy dzień tygodnia.
Minął miesiąc, zanim Betty ponownie
odwiedziła Luizę. Przez ten czas dziewczynki spotykały się w każdą niedzielę, a Luiza
spędziła dwa środowe popołudnia w domu
pani Smith. Teraz jednak Betty niosła przyjaciołom prezenty, więc wyruszyła zaraz po
obiedzie w kierunku King’s Yard. Mama dała
jej kawałek muślinu na sukienkę dla lalki.
Betty nie podzieliła go jednak na części, chcąc
spożytkować materiał w bardziej użyteczny
sposób. Zapamiętała gołe okna w pokoju pani
Hall i była pewna, że wyglądałyby o wiele
lepiej z białą firanką zasłaniającą brudną ścianę i chroniącą przed wzrokiem ciekawskich
przechodniów. Betty uważała, że właściwie
wyrosła już z zabawy lalkami i zamierzała po
naradzie z mamą dać tę największą siostrom
Luizy.
Pani Smith zgodziła się, że firanki dodałyby
uroku pokojowi pani Hall, a muślin nadawałby się w tym celu doskonale i zapewne wystarczyłoby go jeszcze na ozdobienie drugiego
okna. Postanowiono również, że największa
lalka Betty przeprowadzi się do domu na
King’s Yard. Betty wyruszyła więc z ciężkim
bagażem: Wzięła ze sobą pudełko ubranek dla
lalki, zbieranych przez wiele lat i muślin na
firanki. Gdy weszła do domu Luizy, nie mogła
się nadziwić zmianom, które były skutkiem
wytrwałej pracy jej przyjaciółki. Stół i krzesła
wyglądały czysto, ogień palił się w kominku,
na ścianach wisiały nowe tapety, a na jednej
ze ścian wisiał nowy obraz.
Wszystko to było dziełem ojca Luizy.
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
35
Widząc, jak jego dzieci starają się poprawić
wygląd zaniedbanego dotąd domu, sam postanowił przyłożyć się do tego dzieła.
Pan Hall siedział na swoim miejscu w kącie przy kominku, opierając głowę na ręku,
kiedy weszła Betty i nie mogąc posiąść się ze
zdumienia, wykrzyknęła:
– Luizo, twój pokój wygląda przepięknie!
– To zasługa taty – odparła radośnie przyjaciółka. – Czyż nie jest wspaniały?
– Tak!
Potem dzieci zaczęły się naradzać w sprawie
firanek, na co pan Hall wtrącił się do rozmowy, z uśmiechem pomagając Betty przypiąć
je w odpowiednim miejscu, bo dziewczynka
nie sięgała do karnisza.
Wkrótce Betty, Luiza i jej tata powiesili
firankę, podziwiając własne dzieło. Kilkoma gwoździkami przymocowali materiał do
bocznej futryny, żeby zbytnio nie falował pod
wpływem podmuchów wiatru. Dzieci pomyślały, że nic tak nie upiększa pokoju, jak
muślinowe firanki.
– Ciekawe, co powie mama, gdy wróci? –
wołały. – To wygląda tak pięknie!
ludzi i jak to dobrze, że pokój Luizy był
w o wiele lepszym stanie. „Tak się cieszę, że
pomogłam Luizie być użyteczną dla innych”
– pomyślała dziewczynka.
Betty śniła całą noc, a jej sny były świetliste. Najpierw uczyła całą grupę dzieci sprzątania. Ich miotły były całe ze złota, a woda
w wiaderkach skrzyła się srebrzyście. Nagle
dzieci znikły, a Betty znalazła się z jakimś
pięknym świecie. Pewien człowiek w jasnych
szatach machał w jej stronę, przyzywając do
siebie.
– Wstąp tutaj, dziecko, do świata chwały,
bo próbowałaś uczyć innych i pomagać im,
i kochałaś Jezusa.
Betty zrobiła krok w jego kierunku i wtedy
się obudziła. Był już ranek, a ona żałowała,
że nie mogła pospać odrobinę dłużej i dowiedzieć się, co będzie dalej.
Radości tego popołudnia nie było jeszcze
końca, bo przecież Betty przyniosła lalkę.
Dziecko, które nigdy nie miało lalki, zrozumie uczucia małej Sary Hall i jej siostry,
gdy Betty rozpakowała swój dar. Luiza patrzyła na lalkę z nie mniejszym zachwytem
niż młodsze dziewczynki i nawet pan Hall
podziwiał jej kręcone włosy, różowe policzki,
blade ramiona i nóżki. Ubranka i maleńkie
nakrycia głowy budziły zachwyt, a modny
płaszczyk uszyty przez panią Smith z kawałka starego sukna, muślinowa koszulka
i jedwabna sukienka – wszystko niezwykle
podobało się dzieciom, które miały jedynie
kilka zabawek i tak niewiele radości w życiu.
MAŁA NAUCZYCIELKA
Kładąc się spać tego wieczoru, Betty pomyślała, jaką przyjemnością jest uszczęśliwiać
36 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
– To był tylko sen – powiedziała. – Szkoda. Czas wstawać, a ja nie zobaczyłam z bliska tego pięknego miejsca, które widziałam
z oddali i gdzie miałam wstąpić.
ROZDZIAŁ 6
M
inęło kilka miesięcy, podczas których znajomość Betty z Luizą dojrzała i przerodziła się w silne przywiązanie;
właściwie Betty nieraz zastanawiała się, co
zrobiłaby bez Luizy, a Luiza z trudem pojmowała, jak mogła dotychczas radzić sobie w życiu bez swej przyjaciółki od serca.
Biedaczka, czuła się coraz gorzej i czasami
odczuwała tak dotkliwy ból pleców, że musiała leżeć nieruchomo przez kilka godzin.
Jednak mimo wielkiego bólu nie opuszczała
zajęć w szkółce niedzielnej. Jej siostry nauczyły się pomagać w domu, utrzymując pokoje w czystości i porządku, dzięki czemu
Luiza mogła oszczędzać siły. Ona w zamian
mogła je uczyć wszystkiego, czego dowiedziała się wcześniej, gdy mama miała jeszcze
pieniądze na jej edukację.
Pewnego niedzielnego popołudnia Betty
zauważyła, że jej przyjaciółka jest smutna
i zaraz po szkole zapytała ją, o co chodzi.
– Tata jest bardzo chory i lekarz w szpitalu powiedział, że nie wyzdrowieje – odparła
Luiza.
Betty posmutniała.
– Czy musi leżeć w łóżku przez cały dzień?
– zapytała.
– Nie, wstaje po śniadaniu i siedzi w starym fotelu, ale ciągnie chudnie i nieustannie
męczy go kaszel.
– Czasami bardzo poważnie chorzy ludzie
wracają do zdrowia – rzekła Betty. – Może
twój tata też wyzdrowieje.
Luiza potrząsnęła głową, a Betty
kontynuowała:
– Bardzo trudno będzie nam się z nim
rozstać, ale jeśli wkrótce nie wyzdrowieje,
pójdzie do nieba.
– Tak, wiem – odpowiedziała Luiza. –
O ile kocha Jezusa. Ale nie wydaje mi się,
żeby mu na Nim zależało. Wczoraj sąsiad
powiedział mamie, że jeśli tata umrze, pójdzie do Zbawiciela, a mama odpowiedziała,
iż bardzo kocha tatę i nie mogłaby znieść
rozstania z nim.
Łzy nie pozwoliły Luizie dokończyć, więc
oddaliła się śpiesznie, pragnąc jak najszybciej być w domu.
– Pomyśl, mamo – powiedziała Betty,
wbiegając do saloniku pani Smith. – Biedny
pan Hall jest bardzo chory, a Luiza myśli, że
on już nie wyzdrowieje.
– Obawiam się, że ona ma rację, Betty –
odparła matka. – On choruje już tak długo. To dobrze, że pani Hall jest w stanie
opiekować się nim w domu. Odwiedzę go
jak najszybciej, lecz obawiam się, że w tym
tygodniu nawał pracy nie pozwoli mi na to.
– A czy ja mogłabym pójść jutro? – zapytała Betty. – Będę miała wolne popołudnie.
– Tak, możesz. I weźmiesz z sobą kawałek
pieczeni wołowej dla pana Halla, bo jego
żona pewnie nie ma czasu gotować dla niego i obawiam się, że nie ma pieniędzy na
opiekę.
Nazajutrz po południu Betty wyszła
z domu, by odwiedzić Luizę i dowiedzieć
się, jak jej ojciec czuje się po nocy. Wzięła
z sobą koszyk z żywnością i butelkę wina
dla chorego.
Pan Hall był w domu sam. Luiza poszła
do szpitala po lekarstwa i wzięła młodsze
siostry ze sobą.
Wyglądał na bardzo chorego. Betty podeszła, przywitała się i rozpakowała koszyk,
próbując zachęcić pana Halla do jedzenia.
– To jest bardzo dobre – rzekła. – Niech
pan spróbuje kawałek wołowiny. Mama
mówiła, że to pana wzmocni. Znajdę jakiś
talerz.
Betty podeszła do kredensu, wyjęła talerz
i sztućce, odcięła kilka plastrów mięsa, nalała szklankę wina i przekonała chorego, żeby
zjadł. Pan Hall wyraźnie ze smakiem zjadł
kilka kęsów, a potem wstrząsnął nim nagły
kaszel, który niemal przeraził Betty. Kiedy
już było po wszystkim, powiedział:
– Co za okropny kaszel! Chyba już się go
nie pozbędę.
Betty, chcąc go pocieszyć, odparła:
– Przejdzie panu w niebie.
Pan Hall spojrzał na nią zdumiony.
– Ależ, Betty – powiedział szybko. – Nikt
po śmierci nie idzie do nieba!
– Nie idą tylko ci, którzy nie kochają Jezusa – odparło lekko zaniepokojone dziecko.
– Czy wszyscy, którzy kochają Jezusa, idą
do nieba?
– Tak – odrzekła Betty, dodając po dłuższym namyśle:
– Jezus Chrystus jest drogą, którą może
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
37
pan pójść do nieba. On umarł na krzyżu, by
nas zbawić i jeśli Go kochamy, próbując być
tacy jak On, pójdziemy do Niego i będziemy
z Nim po śmierci.
– A czy Jezus zbawia tych, którzy nigdy
nie służyli Mu za młodu? – zapytał pan
Hall.
– O, tak – odparła poważnie Betty. – Nasza nauczycielka mówi, że nigdy nie jest za
późno, żeby szukać Jezusa, że On przyszedł,
by zbawić najgorszych grzeszników, i że zaprasza wszystkich, żeby do Niego przyszli.
– Myślisz, że Jezus mnie przyjmie, mimo
że jestem już taki stary?
– Tak, przyjmie. Tylko niech pan nie
zwleka z tym ani chwili dłużej. Jeśli pan
Go kocha, kaszel nie będzie miał już takiego
znaczenia, a przynajmniej jeśli będzie pana
bolało, to niech pan pomyśli o tym, jak bardzo drogi Zbawiciel cierpiał za nasze winy.
– Bardzo cierpiał?
– Tak. Czy nie czytał pan fragmentów Biblii mówiących o Jego ukrzyżowaniu?
– Kiedyś czytałem Biblię – rzekł pan Hall.
– Ale muszę powiedzieć ze wstydem, że nie
otworzyłem jej przez ostatnie dwadzieścia
lat.
– W takim razie nic dziwnego, że pan jest
taki smutny – odparła Betty.
– Co wspólnego ma mój smutek z czytaniem Biblii?
– To, że jeśli ludzie są smutni i nie kochają
Jezusa, to nie mają się do kogo zwrócić. Ale
ktoś, kto Go kocha, zawsze może do Niego
przyjść i powiedzieć Mu o wszystkim, nawet
o swej chorobie.
– Czyli jesteś pewna, że Bóg słyszy
modlitwę?
– O, tak! On obiecał słuchać, a Jezus powiedział, że jeśli poprosimy o coś w Jego
imieniu, zostaniemy wysłuchani.
Proste słowa prawdy wypowiedziane przez
Betty znalazły drogę do serca pana Halla.
W ostatnich tygodniach czuł się bardzo
38 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
źle, a mimo to z trudnością przychodziło
mu słuchać nauczania z ust własnej córki.
Po wyjściu młodego gościa wiele myślał
o ich rozmowie i w końcu powiedział sam
do siebie:
– Jezus przyszedł zbawić grzeszników.
Zbawi mnie, choć tak długo byłem głuchy
na Ewangelię.
Gdy Luiza wróciła ze szpitala, ojciec poprosił, żeby mu przeczytała fragmenty Biblii
o ukrzyżowaniu Jezusa. Tego wieczoru modlił się jak nigdy wcześniej i otrzymał nowe
życie, pochodzące z wiary w skończone dzieło Zbawiciela.
Po kilku dniach Betty i jej mama ponownie odwiedziły panią Hall. Pani Smith
po rozmowie z chorym nabrała nadziei, że
może wrócić do zdrowia i postanowiła skonsultować się z nowym lekarzem, mającym
dobrą opinię, który niedawno zamieszkał
w sąsiedztwie. Za własne pieniądze wzięła
pana Halla na wizytę lekarską do doktora
Browna. Doktor pozytywnie ocenił szanse
chorego na powrót do zdrowia i pani Smith
wróciła z nim na King’s Yard, niosąc dobrą wieść przygnębionej żonie i wzniecając
w niej nadzieję.
– Kochani, musicie pamiętać – powiedziała pani Smith, wychodząc od nich – że Bóg
ma kontrolę nad wszystkim, a życie i śmierć
są w Jego rękach.
Kilka dni później Betty przybiegła
z King’s Yard uśmiechnięta od ucha do ucha.
– Mamo! – zawołała. – Pan Hall czuje
się o wiele lepiej, a doktor Brown uważa,
że w ciągu miesiąca będzie już mógł lekko
pracować w jego gabinecie jako pomocnik
przy noszeniu leków, bo spacery dobrze mu
zrobią. Pan Hall mówi, że tobie zawdzięcza
wyzdrowienie, a przede wszystkim Bogu;
myśli, że ta pyszna wołowina postawiła go
na nogi.
– Bardzo się cieszę, Betty. Przyniosłaś naROZDZIAŁ 7
prawdę dobre wieści.
HELEN SIĘ ZAPOMINA
– Luiza uczy swojego tatę lepszego czytania i pisania. Pan Hall rzucił szkołę w młoostatnim odcinku naszej opowiedości. To takie komiczne, kiedy taki wielki
ści zostawiliśmy Helen na boku,
mężczyzna uczy się jak dziecko!
jednak teraz musimy poświęcić jej szczegól– Podziwiam pana Halla, że się rozwija.
ną uwagę i opowiedzieć naszym czytelnikom,
Nikt nie powinien się wstydzić nabywania
jak spędziła ten czas. Niestety, pod pewnymi
wiedzy, bez względu na swój wiek.
względami dawne przyjaciółki stały się teraz
– To prawda, mamo. Ale nigdy nie przyjej największymi dręczycielkami, a to dlatego,
puszczałam, że dorosły człowiek będzie miał
że Helen pokłóciła się z Alicją Howes i Mary
tyle cierpliwości, żeby się uczyć.
Eames. Były to dziewczynki o złym sercu,
– Moje dziecko, pan Hall uczy się teraz
choć w szkółce niedzielnej potrafiły wygląwielu rzeczy. Próbuje odnaleźć prawdziwe
dać na grzeczne owieczki. Można boleć nad
źródło szczęścia i spełnienia. Zaczyna oddafaktem, że poszły one do tej samej szkoły, co
wać chwałę swemu Zbawicielowi.
Helen i Betty i były wszystkie w tej samej
– Tak, mamo. A Luiza mówi, że coraz rzaklasie. Szybko orientowały się, że Luiza nosiła
dziej słychać z jego ust przekleństwa. Poza
teraz stare ubrania Helen i po tym odkryciu
tym, on uczy się tak szybko, że niedługo
dokuczały jej drwinami i docinkami. Uparcie
zostawi ją w tyle.
nazywały małą kalekę „kuzynką Helen” i przy
– Widzę, że to wszystko sprawia ci radość,
różnych okazjach nie omieszkały zapytać: „Za
prawda? – zapytała mama.
ile sprzedałaś swoje stare ubrania?”.
– Zgadza się. Państwo Hall mówią, że jak
tylko doktor Brown pozwoli, zaczną chodzić
Helen mogłaby z łatwością unieszkodliwić
do kościoła w niedzielę. Tata Luizy powieprzeciwniczki, gdyby tylko trzymała na wodział, że nie był w kościele od wielu lat. Ale
dzy swoje emocje i zaprzyjaźniła się z Luizą;
dlaczego się tak uśmiechasz?
ona jednak zamiast tego wpadała w gniew
– Bo jesteś taka szczęśliwa, Betty. Wspaz powodu wyśmiewania jej oraz w zazdrość
niałe rzeczy wynikły z tego, że wzięłaś Luizę
z powodu uwagi, jaką jej mama okazywała
za rękę i odprowadziłaś ją do domu.
Luizie. Rozjuszyła ją też kara, którą otrzymała
– Tak, pewnie nie poszłaby do szkółki
po okazaniu pogardy Luizie tego popołudnia,
niedzielnej, gdybym jej wtedy nie spotkała
kiedy dziewczynka po raz pierwszy została zazapłakanej na ulicy. Jej tata mógłby umrzeć,
proszona
CHAPTER
11 do ich domu na podwieczorek i gdy
gdyby nie poszedł do doktora Browna. Ona
nie mogła nacieszyć się wielką dobrocią pani
sama i jej siostry nadal nosiłyby łachmany.
Smith.
Mam nadzieję, że nadeszły dla nich lepsze
Co gorsza, dziadek wziął Helen na rozmowę i zganił ją za okrucieństwo w stosunku
czasy.
do dziecka, które zostało tak ciężko dotknięBetty mówiła tak szybko, że straciła dech
te przez kalectwo i postępującą biedę. Kazał
w piersiach. Wtedy mama czule klepnęła ją
też wnuczce pomyśleć o przepaści pomięw policzek i powiedziała:
dzy jej wygodnym domem a nędzą w domu
– Przede wszystkim, moja droga, nasz OjLuizy i zapytał ją, jak śmie zachowywać się
ciec w niebie opiekował się panem Hallem
w taki sposób w stosunku do ułomnego
i jego rodziną.
W
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
39
dziecka, które Bóg kocha bez względu na jego
kalectwo i biedę.
Helen mogłaby stać się sympatyczniejsza,
gdyby była znacznie dalej od Alicji i Mary,
jednak codziennie jątrzona rana zaogniała
się, a cokolwiek usłyszała na temat Luizy, od
nowa napełniało ją zazdrością i gniewem.
Nikt nie śmiał tknąć małej kaleki, kiedy
Betty ciągle jej towarzyszyła. Helen i jej koleżanki były zbyt bojaźliwe, ale za to próbowały
robić wszystko, żeby Luiza czuła się nieswojo, choćby gapiąc się na nią nieprzyjemnie.
Luiza bardzo pilnowała, żeby trzymać się
blisko swojej przyjaciółki i jeśli zdarzyło się
czasem, że Betty i ona nie mogły się spotkać
po drodze do szkółki niedzielnej, Luiza zawsze była na miejscu o wiele wcześniej, aby
uniknąć kontaktu z wrogimi koleżankami.
Z czasem Helen stała się tak drażliwa w związku z ciągłymi, bolesnymi drwinami ze strony
koleżanek, że wyładowywała swoją wściekłość
na mamie i na siostrze. Zrobiła się bardzo
posępna, aż mama upominała ją wiele razy
i zaczęła w końcu zastanawiać się nad przepisaniem córki do innej szkoły. Właściwie pani
Smith już zdecydowała się na ten krok, gdy
ku swemu wielkiemu zadowoleniu usłyszała,
że Alicja Howes przeprowadza się gdzie indziej ze swoją rodziną, a Mary Eames pójdzie
na służbę po zakończeniu semestru. Pozostał
już tylko jeden miesiąc do końca, dlatego też
pani Smith postanowiła już nic nie zmieniać
i podjęła jeszcze jedną próbę rozmowy ze
swoją córką. Jednak Helen, choć wydawała
się skruszona, nie okazała nawet cienia życzliwości wobec małej Luizy.
Upłynęło kilka tygodni, zanim pan Hall
wydobrzał ze swojej ciężkiej choroby i teraz znajdował się pod stałą opieką doktora
Browna. W tym czasie pewnego razu Helen
i Luiza spotkały się w ciasnym podwórku.
Helen miała wyjątkowo podły humor, ponieważ wcześniej pokłóciła się z Alicją i Mary.
40 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
Ta ostatnia, kiedy spostrzegła złość Helen,
wyciągnęła szylinga z kieszeni, po czym, trzymając go w górze, zawołała:
– Dam ci go, Helen, za ostatnią parę twoich starych rajstop; równie dobrze możesz
sprzedać je mnie, jak i swojej znakomitej
kuzynce, Luizie Hall, która mieszka prawie
za rogiem, pod numerem trzecim na King’s
Yard.
Słowa te padły na placu zabaw i przyciągnęły uwagę innych dzieci, dlatego Helen
wściekła się bardziej niż zwykle i dlatego też
uderzyła Mary. W rezultacie musiała znosić
zwielokrotnione prześladowania, a w dodatku wychowawczyni, słysząc hałas, wtrąciła się
do wszystkiego i po rozpuszczeniu uczniów
do domu zadała Helen długą lekcję do nauczenia w domu na następny dzień. Jak już
wiemy, wracając do domu owego dnia, Helen
spotkała się z Luizą twarzą w twarz w wąskim zaułku, zanim jej zaciekła złość zdołała
wyparować. Kiedy tylko jej wzrok spoczął na
Luizie, jakiś zły duch w niej wydawał się mówić: „Oto właśnie bachor, który sprawił ci
tyle problemów – odpłać jej!”.
Helen rozejrzała się dookoła; w pobliżu nikogo nie było. Luiza, która bała się Helen,
przeszłaby obok niej z lekkim dygnięciem,
jednak prześladowczyni podeszła do niej
i bardzo wyraźnie powiedziała ściszonym
głosem:
– Nienawidzę cię, ty wstrętna pokrako;
mam przez ciebie same kłopoty. Przychodzisz do mojej matki ze swoimi długimi
opowieściami, żeby wyłudzić od niej jedzenie. Udajesz dobroć wobec Betty, żeby tylko
cokolwiek zyskać. Zejdź mi z drogi albo cię
uderzę, bo cię nie znoszę! – to powiedziawszy,
popchnęła Luizę i poszła dalej. Nie była jednak przygotowana na to, co nastąpiło potem.
Biedna Luiza, która nigdy nie miała zbytniej
siły w nogach – a ostatnio jeszcze bardziej
osłabła – zatoczyła się na jedną stronę i uderzyła głową w ostry kamień. Leżała na ziemi
blada i nieruchoma.
Helen ogarnęło przerażenie, ponieważ nie
wiedziała, czy Luiza jest martwa, czy nieprzytomna, a że w gruncie rzeczy była tchórzem,
pobiegła dalej tak szybko, jak się dało i nie
zwolniła biegu, aż znalazła się w pobliżu swojego domu.
Zanim dotarła do drzwi, zwolniła oddech
i pobiegła na górę do swojego pokoju, próbując uspokoić bicie serca. Żałowała, że zostawiła tak Luizę, ale jeśli ta była martwa, lepiej
było nikomu nie mówić, że ją popchnęła.
„Jeśli Luiza żyje, czy o tym powie?” – pomyślała. „Przypuśćmy, że powie, ale moje słowo
jest tyle samo warte co jej, więc mnie nikt
nie będzie podejrzewał o kłamstwo. Jest wiele rzeczy, które mogą spowodować czyjś upadek. Luiza mogła się potknąć – każdy wie,
jaka jest słaba. Mogła też mieć atak na ulicy.
Lepiej, żebym się uspokoiła i zeszła na dół
pomóc mamie w pracy; nikt się nie dowie,
że spotkałam się z Luizą w drodze do domu”.
Jej lęk był skoncentrowany wokół tego,
żeby koleżanki nie dowiedziały się, jaka była
podła tego dnia; nie obchodził jej fakt, że Ojciec w niebie znał przecież każdą jedną myśl,
która przemknęła przez jej głowę w ciągu całego popołudnia.
Helen przygładziła włosy i umyła ręce, po
czym poszła do pracowni, gdzie mama i siostra siedziały zajęte pracą. Betty pomagała
wykończyć suknię, która miała zostać wysłana do klientki tego dnia wieczorem, a ponieważ obudziła się rano z silnym bólem głowy,
nie poszła do szkoły.
– Mamo, przyszłam ci pomóc – powiedziała Helen. – Specjalnie szybko wróciłam
ze szkoły, bo wiem, że masz dużo pracy.
Pani Smith spojrzała na córkę cokolwiek
zdumiona, bo nie była przyzwyczajona do
takich deklaracji pomocy z jej strony; córka
zazwyczaj wykręcała się zadaniami i lekcjami,
których musiała się nauczyć, bądź też jakąś
przyjemną rzeczą, którą chciała skończyć.
– Dziękuję ci, Helen. Obiecałam skończyć tę suknię na dzisiaj wieczór, więc będę
ci wdzięczna, jeśli zabierzesz się za zszywanie
tych dwóch części spódnicy – powiedziała
mama z nadzieją, że to początek poprawy
stanu rzeczy.
Wkrótce palce Helen pracowicie uwijały się
przy szyciu, ale gdyby ktoś ją bacznie obserwował, zauważyłby, że sztywniała na każdy
odgłos, a jej twarz zmieniała kolor. Ktoś zapukał do drzwi i choć był to tylko mleczarz,
zadrżała. Potem przyszła sąsiadka na parę
minut i bała się, że kobieta zacznie mówić o
Luizie albo że powie, iż Luizę znaleziono ranną bądź nieprzytomną na ulicy. Sumienie zaczęło ją nękać, jej serce napełniało się lękiem,
a niepokój rósł z każdą chwilą nadchodzącego
wieczoru. Helen nigdy nie zaniedbywała swojej modlitwy, chociaż często, kiedy klękała, jej
myśli wędrowały gdzieś w oddali. A jednak
nawyk ten był tak silny, że poczuła się nieswojo, kiedy rzuciła się na łóżko bez oddania
się pod opiekę Bogu. Tego wieczoru nie miała
śmiałości się modlić. O cóż mogłaby prosić?
O to, żeby Bóg jej wybaczył, że zamierzała
oszukać mamę, że właściwie już ją okłamała
i wcale nie planowała odstąpić od kłamstwa,
jeśli to miałoby pomóc zachować jej tajemnicę. Pomyślała, że mogłaby się modlić, gdyby
wiedziała coś o losie Luizy. Żałowała, że straciła opanowanie, ale ostatecznie to przecież
była bardziej wina Alicji i Mary – a szczególnie tej ostatniej – niż jej samej, bo to one ją
drażniły i doprowadziły do wściekłości. Ale
przypuśćmy, że Luiza umarłaby, czy wówczas
ona, Helen, zostałaby ukarana? Teraz wśród
ciemności nocy Helen zadrżała; nie mogła
od siebie uciec – jej grzechy stały na wprost
niej i była zmuszona o nich myśleć. W jednej chwili próbowała usprawiedliwić swoje
zachowanie, a w chwilę później jej podłość
prezentowała się przed nią w całej szpetocie.
Rzucała się na łóżku, nie śpiąc za wiele. Zasnęła, gdy w końcu zaczęło świtać, ale śniło
„Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; to, co stare, przeminęło,
oto wszystko stało się nowe” 2 Koryntian 5,17.
41
jej się, że zabierają ją od mamy do więzienia
za zabójstwo kalekiej dziewczynki.
Obudziła się z krzykiem, co sprowadziło jej
mamę, która zaniepokojona chciała wiedzieć,
co jej dolega. Helen nie zdradziła swojego sekretu i próbowała zbagatelizować cały problem. Poczuła wreszcie ulgę, kiedy nadszedł
czas lekcji w szkole, ponieważ za żadne skarby
nie chciała siedzieć bezczynnie ze swoimi myślami i choć wiedziała, że koleżanki będą jej
dokuczać z powodu wczorajszego incydentu,
wolała już raczej ich drwiny niż stan bezczynności. Obecnie bardziej obawiała się siebie
niż jakiekolwiek istoty na ziemi, a najbardziej
pragnęła uciec od tortury swojego sumienia.
—ciąg dalszy nastąpi
Fragment książki Helen; or Temper and Its Consequences
Dobro publiczne
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Usidleni przez nieuczciwość
—ciąg dalszy ze str. 28
pochylali głowę, przypominając sobie ze
wstydem swój grzech. Adam i Ewa wyciągnęli
rękę po owoc, który im się nie należał. Z poczuciem winy umknęli przed Panem, chowając się w zaroślach Ogrodu Eden. Dziedziczne
poczucie winy jest przekazywane wszystkim
potomkom pierwszych rodziców (poza Jednym) i wszyscy są winni przed Bogiem.
Dawid ukradł żonę pewnemu człowiekowi.
Prorok Natan obnażył jego grzech, mówiąc
mu: Dlaczego więc wzgardziłeś słowem Pana,
popełniając zło w oczach jego? Uriasza Chetejczyka zabiłeś mieczem, jego żonę wziąłeś sobie
za żonę, jego zaś zabiłeś mieczem Ammonitów
(2 Sm 12,9). W późniejszym okresie Dawid
napisał o swoich przeżyciach związanych
z winą w czasie pomiędzy popełnieniem grzechu, a wyznaniem go. Psalm 32,3-4 mówi,
jak czuł się usidlony przez winę: Gdy milczałem, schły kości moje od błagalnego wołania
przez cały dzień. Bo we dnie i w nocy ciążyła
na mnie ręka twoja, siła moja zanikła jak podczas upałów letnich.
Nie wiem, czy jest jakieś lekarstwo na
objaw Lhermitte’a, ale z pewnością jest lek
na winę i grzech. Pierwszy List Jana mówi:
42 Ziarno Prawdy • styczeń 2016
Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg
i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści
nas od wszelkiej nieprawości. Jezus przyszedł
na ziemię, aby dać nam zbawienie. Do podejrzanego o kradzieże Zacheusza powiedział:
Przyszedł bowiem Syn Człowieczy, aby szukać
i zbawić to, co zginęło (Łk 19,10). I ten bogaty złodziej postanowił wyprostować swoje
pogmatwane sprawy: Panie, oto połowę majątku mojego daję ubogim, a jeśli na kim co
wymusiłem, jestem gotów oddać w czwórnasób
(Łk 19,8).
Jeżeli więc komuś zdarzyło się okraść kogoś
lub uszczuplić to, co prawowicie należy się
Bogu, niech wyzna swój grzech, uzna swoją winę i uwierzy w Jezusa. W 1 Liście Jana
1,7-9 czytamy, że jest lek na poczucie winy:
Jeśli zaś chodzimy w światłości, jak On sam jest
w światłości, społeczność mamy z sobą, i krew
Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od
wszelkiego grzechu. Jeśli mówimy, że grzechu
nie mamy, sami siebie zwodzimy, i prawdy
w nas nie ma. Jeśli wyznajemy grzechy swoje,
wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam
grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości.
Zaczerpnięto z Companions, listopad 2010
Christian Light Publications, Inc.
Wykorzystano za pozwoleniem
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis
Jak orzeł
Jestem ponad cierpieniem
ponad historii dniami
ponad buntu skażenia jestem
ze zgiętym sercem i kolanami.
Ponad gwiazdy serce wzniesione
inne – mocą Łaski zmienione
niczym Orzeł wzniesiony pozostanę
ponad siebie samego
świętości Jego stanem
Stół od Pana obficie zastawiony
pokarm życia dany – tłusty, nieskażony
spożywam wrastając w podobieństwo Jego
Jestem! Wiem już, po co żyję,
a nie tylko – dlaczego!
—Józef Trykowski
Daj mi, Panie, poznać kres mój
Daj mi, Panie, poznać kres mój i miarę dni moich, abym wiedział, jak
jestem znikomy! — Psalm 39,5
Rozważaj codziennie swój koniec. Myśl intensywnie nad tym, jakie
będzie przeznaczenie rzeczy, które ktoś posiądzie po tobie. Pomyśl,
dokąd się udasz i co weźmiesz ze sobą; co znajdziesz tam wysłane przed
tobą. Prawdą jest, że nie zaniesiesz tam niczego, ani nie znajdziesz tam
nic, a tylko swoje własne uczynki — dobre lub złe. O tym myśl i to
rozważaj, dniem i nocą, w ciszy swej komory i wśród ludzi. Rozmawiaj
o tym z innymi.
Ale czy tak robimy? Czemu zwlekamy? Ostatni dzień życia jest zawsze blisko. Jak przeżywamy nasze życie? W jaki sposób dokonujemy
oczyszczenia siebie z grzechu? Czy przygotowujemy się, widząc, że
dzień ten się zbliża, abyśmy mogli stanąć na Sądzie? Oby każdy mógł
bez lęku stanąć przed owym Sądem i otrzymał zapłatę za uczynki
dokonane za życia — czy dobre, czy złe...
—Święty Anzelm
Przekład na język polski: Krzysztof Dubis

Podobne dokumenty

Luty - Ziarno Prawdy

Luty - Ziarno Prawdy www.ziarnoprawdy.pl Komitet wykonawczy: David Troyer | Paul Weaver Roman B. Mullet James R. Mullet Philip Troyer | Eli Weaver

Bardziej szczegółowo