Rada Polityki Pieniężnej

Transkrypt

Rada Polityki Pieniężnej
Referat na Ogólnopolską Konferencję Katedr Finansowych. AE Katowice, Szczyrk 2002 r.
O co chodzi w sporze o Radę Polityki PienięŜnej?
1. Okoliczności powstania bankowości centralnej
Aby zrozumieć istotę sporu o bank centralny trzeba sięgnąć do samego początku bankowości centralnej. Tam bowiem dokładnie widać, w jakim celu instytucja taka została powołana do Ŝycia.
Pierwszy bank centralny, Bank Anglii, został utworzony pod koniec XVII wieku (w
1694 r.), a więc w czasie, kiedy jako pieniądz słuŜyły przede wszystkim pełnowartościowe
monety złote i srebrne bite w królewskiej mennicy z dostarczanego przez zainteresowanych
złota lub srebra. Obok pieniądza kruszcowego, funkcjonowały w tych samych funkcjach
banknoty emitowane przez róŜne banki. Pojawiały się one wtedy, gdy bank przyjmował w
depozyt niewygodną gotówkę kruszcową, wydając w zamian swój banknot, czyli skrypt dłuŜny, w którym zobowiązywał się wymienić ten banknot na kaŜde Ŝądanie posiadacza na wskazaną ilość pełnowartościowego kruszcu określonej próby i wagi. Kto chciał kupić na rynku
cokolwiek, musiał postarać się wcześniej o odpowiednią ilość pieniądza kruszcowego lub
banknotów. Postarać się, to znaczy zarobić, sprzedając jakieś dobra lub świadcząc usługi.
Dobrzy, wiarygodni kupcy mogli w niektórych przypadkach kupować towary nie mając pieniądza. JeŜeli sprzedawca godził się na udzielenie kredytu kupieckiego, otrzymywał
często w zamian weksel, czyli przyrzeczenie zapłaty w późniejszym terminie. Ze względu na
moŜliwość przenoszenia praw z takiego weksla na inne osoby z drodze tzw. indosu, weksle
słuŜyły jako surogat pieniądza. Do czasu ich wykupienia, czyli ostatecznej spłaty długu, pełniły one w ograniczonym zakresie funkcje pieniądza, zwalniając warunkowo z długu.
W okresie, o którym mowa, obieg pienięŜny składał się zatem w przewaŜającej masie
ze złotych i srebrnych monet oraz z emitowanych przez róŜne banki banknotów mających
pełne pokrycie w zdeponowanym w bankach kruszcu. Te dwa składniki obiegu pienięŜnego
wzajemnie się uzupełniały i zastępowały. Obok nich, w charakterze surogatu pieniądza, funkcjonowały niewielkie ilości weksli kupieckich, których termin płatności jeszcze nie nadszedł.
Po ich wykupieniu surogat pieniądza przestawał istnieć.
1
Jak wspomniałem, jedynym sposobem zdobycia pieniądza, była (i pozostaje do dziś)
sprzedaŜ jakiegoś dobra lub wykonanie usługi, za które ktoś zechciał zapłacić. Zwykli ludzie
mogli pieniądz tylko zarobić1.
W innej sytuacji znajdowali się rządzący. O zarabianiu nie mogło być oczywiście
mowy, a potrzeby były zwykle olbrzymie, zwłaszcza w okresie wypraw wojennych. Zanim
moŜna było podzielić wojenne łupy (do tego zawsze słuŜyły i słuŜą wojny), trzeba było wydatki wojenne jakoś sfinansować. Podatki wystarczały w najlepszym razie na utrzymanie
dworu w normalnych czasach. Jako sposób finansowania wydatków wojennych, kiedy w
krótkim czasie trzeba zebrać duŜe sumy, były jednak mało efektywne, a ponadto konieczny w
takim przypadku wzrost podatków powodował zwykle spadek popularności władcy, a czasami – czynny opór. Pozostawało zatem – upokarzające dla władcy – zadłuŜanie się u bogatych
poddanych połączone najczęściej z zastawianiem jego majątku oraz z koniecznością przyznawania róŜnych przywilejów poŜyczkodawcom.
W tych okolicznościach intensywnie poszukiwano sposobów na zapełnienie skarbca.
W sukurs przyszli dworscy ekonomiści, którzy podpowiedzieli, Ŝe dobrym sposobem będzie
utworzenie banku, który jako jedyny otrzyma przywilej emisji banknotów, a w zamian za to
będzie udzielał władcy poŜyczek. Oficjalnie głoszonym powodem takiego posunięcia była
chęć uporządkowania systemu pienięŜnego. Dotąd bowiem banknoty mogły być emitowane
przez kaŜdego bankiera, który przyjmował depozyt kruszcowy, co oznaczało, Ŝe w obiegu
znajdowały się w tym samym czasie banknoty wielu róŜnych emitentów. Po wprowadzeniu
monopolu banku centralnego posiadacz monet lub kruszcu w innej postaci mógł je zamienić
na banknoty tylko w banku centralnym. Porządek został zaprowadzony.
„Drobna” modyfikacja, którą przy tej okazji wprowadzono, polegała na dopisaniu
drugiej, obok kupna kruszcu, podstawy do emisji przez bank centralny banknotów. Stały się
nią skrypty dłuŜne władcy. Ta część emisji, która pokryta była długiem władcy zamiast złotem, została nazwana emisją fiducjarną. W taki to sposób władcy w róŜnych krajach uzyskali
dostęp do źródła pieniądza, z którego mogli czerpać w razie potrzeby bez konieczności podwyŜszania podatków i czekania, aŜ zostaną one zebrane. Dług władcy, nazwany później długiem publicznym, który w takich przypadkach powstawał, musiał jednak być w późniejszym
czasie spłacony z dochodów podatkowych oraz ewentualnie z uzyskanych łupów wojennych.
Od czasu powstania Banku Anglii, przez ponad dwa wieki banki centralne w kaŜdym kraju
słuŜyły przede wszystkim jako instytucje odpowiedzialne za emisję pieniądza krajowego
1
MoŜna je ewentualnie poŜyczyć na jakiś czas. JednakŜe, aby oddać dług, trzeba ostatecznie jakoś pieniądze
zarobić.
2
zgodnie z ustanawianymi w kaŜdym z nich zasadami oraz jako banki państwa reprezentujące
je w stosunkach finansowych z innymi państwami i dokonujące w ich imieniu rozliczeń, a
takŜe jako instytucje kredytujące własne rządy. Zasady były wszędzie podobne, a sprowadzały się do dbania o to, aby pieniądz papierowy – banknot – pojawiał się tylko wtedy, gdy bank
centralny zakupi złoto względnie srebro po ustalonej cenie oficjalnej (według parytetu), a w
ograniczonym tylko zakresie, w ramach wspomnianej juŜ emisji fiducjarnej, jako skutek
udzielenia rządowi poŜyczki.
Jednolitość tych zasad doprowadziła do tego, Ŝe stały się one od połowy XIX wieku
niepisanym prawem międzynarodowym w ramach systemu walutowego nazwanego złotym
standardem lub systemem waluty złotej. Zasady systemu waluty złotej były wprawdzie kilkakrotnie zawieszane w poszczególnych krajach na pewien czas, a następnie modyfikowane po
ich przywróceniu, aŜ do wybuchu II wojny światowej, ale ilość pieniądza krajowego aŜ do
końca systemu była ściśle zaleŜna od posiadanych przez bank centralny rezerw złota, a na
końcu – złota i dewiz wymienialnych na złoto.
Przełom nastąpił dopiero w roku 1936, kiedy została opublikowana „Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza” J. M. Keynesa. Pierwsze próby interwencjonizmu państwowego w postaci tzw. „New deal’u” F.D. Roosevelta w USA oraz polityki przemysłowej Adolfa Hitlera w Niemczech znalazły w tym dziele podwaliny teoretyczne. Działania aparatu państwowego polegały wówczas na próbach pobudzenia koniunktury za pomocą wydatków budŜetowych, które nie znajdowały pokrycia w dochodach, czyli wydatków finansowanych deficytem, ale jeszcze bez naruszania zasad systemu monetarnego opartego na złotym standardzie.
II wojna światowa połoŜyła ostateczny kres systemowi monetarnemu opartemu na
złocie. Wprawdzie na Konferencji Walutowej i Finansowej Narodów Zjednoczonych, która
odbyła się w lipcu 1944 roku w Bretton Woods w USA uchwalono zasady nowego międzynarodowego systemu walutowego, wiąŜąc waluty krajowe ze sobą systemem sztywnych kursów
opartych na złotym parytecie, ale krajowy obieg pienięŜny został całkowicie oderwany od
rezerw monetarnych. Od tej pory zaczęła się era waluty papierowej, niewymienialnej na złoto
w stosunkach wewnętrznych. Natomiast w stosunkach zewnętrznych obowiązywał system
waluty wymienialnej na inne po kursie rynkowym. Kurs ten nie mógł odchylać się od parytetowego o więcej niŜ 1% w górę lub w dół. Jedynym podmiotem uprawnionym do wymiany
posiadanych dewiz na złoto według parytetu stały się władze państw członkowskich Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
3
Mimo fiaska w Bretton Woods pomysłu Keynesa wprowadzenia do światowego systemu walutowego tzw. bancora, pieniądza kreowanego ex nihilo przez projektowany przez
niego Międzynarodowy Fundusz Stabilizacyjny, jego teoria znalazła pełne zastosowanie w
polityce gospodarczej krajów o gospodarce rynkowej. Uwolnione od związków z „barbarzyńskim reliktem”, jak zwykł Keynes określać złoto, krajowe systemy monetarne zostały włączone w „słuŜbę” polityki gospodarczej. Teraz juŜ tylko od woli rządzących zaleŜy, ile pieniądza wyemituje bank centralny i jakie warunki panują na rynkach finansowych. Walutą
krajową moŜna dowolnie manipulować, głosząc, Ŝe celem tych manipulacji jest zapewnienie
wzrostu gospodarczego, wzrostu zatrudnienia i powszechnego dobrobytu, niekoniecznie wynikającego z większej pracowitości i zaradności poddanych.
Zanim J.M. Keynes upowszechnił swoje pomysły, jedynym sposobem zdobycia pieniędzy przez zwykłych obywateli było zarobienie ich poprzez sprzedaŜ dobra lub usługi (w
tym usługi pracy najemnej), czyli uzyskanie dochodu. Jedynym sposobem zdobycia pieniędzy przez państwo natomiast było pobieranie podatków i innych przymusowych danin, czyli
zabieranie części dochodu obywatelom2. Dzięki zastosowaniu keynesowskich metod prowadzenia polityki gospodarczej moŜliwe stało się finansowanie przeróŜnych pomysłów władz
państwowych pieniędzmi emitowanymi przez bank centralny, który finansuje w ten sposób,
bezpośrednio lub pośrednio, narastający dług publiczny. Wzrost tego długu dowodzi, Ŝe nikt
nie zamierza go spłacić. Publicyści nazywają ten sposób finansowania wydatków „drukowaniem pustego pieniądza”.
Bank centralny, jak widać z dotychczasowych rozwaŜań, od samego początku stał się
dla władz bardzo waŜnym narzędziem w realizacji ich celów politycznych i gospodarczych. Z
początku narzędzie to było dość toporne, poniewaŜ uŜyczało władzy pieniędzy tylko w ograniczonych ilościach i kaŜąc je szybko zwracać ze względu na „prymitywizm” systemu monetarnego opartego na „barbarzyńskim relikcie”. Jednak w miarę zdobywania przez keynesizm
coraz większej liczby zwolenników, szczególnie w kręgach blisko związanych z władzą, eliminowano stopniowo kolejne bariery i ograniczenia, aŜ pieniądz został całkowicie „wyzwolony”, a bank centralny całkowicie wprzęgnięty w słuŜbę polityki gospodarczej.
2. Cele i narzędzia polityki gospodarczej państwa
2
PoŜyczki uzyskiwane z banku centralnego (emisja fiducjarna) musiały być stosunkowo szybko spłacone z
dochodów podatkowych.
4
Rewolucja keynesowska, kontrrewolucja monetarystyczna, neokeynesizm, nowa ekonomia klasyczna, to terminy słuŜące do charakterystyki ewolucji myśli ekonomicznej w drugiej połowie 20 wieku. Mimo Ŝe szkoły, do których odnoszą się te terminy, noszą róŜne nazwy, to jednak wszystkie przyjmują bez zastrzeŜeń, Ŝe państwo powinno prowadzić politykę
gospodarczą. W związku z tym spory, które między tymi szkołami trwają, dotyczą jedynie
metod, którymi w tym celu naleŜy się posługiwać. Warto teŜ przypomnieć o przemilczanym
ostatnio wstydliwie marksiźmie, leniniźmie i staliniźmie, które takŜe wpisują się w ten sam
nurt myśli ekonomicznej, a tym tylko róŜnią się od wymienionych wyŜej, Ŝe poszły z wnioskami w sprawie roli państwa w Ŝyciu społecznym i gospodarczym najdalej. Wszystkie te
szkoły korzeniami tkwią w ekonomii klasycznej A. Smitha i D. Ricardo. To stamtąd pochodzi
rozróŜnienie pracy produkcyjnej i nieprodukcyjnej, to tam pojawia się wartość rzeczy wywodząca się z pracy, praca jako towar, zysk jako zawłaszczona przez właściciela kapitału część
produktu pracy itd3. Tam teŜ znajdują się korzenie pieniądza rozumianego jako dobro słuŜące
do pomnaŜania majątku.
Obecna praktyka, będąca konsekwencją róŜnych wskazań dla polityki gospodarczej
formułowanych przez wymienione szkoły, jest taka, Ŝe politykę tę prowadzą dwa niezaleŜne
zwykle od siebie ośrodki władzy: rząd i bank centralny. KaŜdy z tych ośrodków ma nieco
inne kompetencje i inne instrumenty do dyspozycji, ale obydwa mają dąŜyć do realizacji następujących celów makroekonomicznych:
•
stałego wzrostu gospodarczego, mierzonego stopą wzrostu produktu krajowego
brutto,
•
pełnego zatrudnienia, rozumianego jako stan, w którym istnieje tylko tzw. bezrobocie frykcyjne (ok. 2-3% osób, które aktualnie zmieniają pracę lub miejsce zamieszkania i dlatego pozostają bezrobotne),
•
stabilizacji cen rozumianej jako stan, w którym roczna stopa inflacji pozostaje na
poziomie 2-4% (taki poziom inflacji jakoby ma być czynnikiem sprzyjającym
rozwojowi gospodarczemu),
•
równowagi zewnętrznej, rozumianej jako równowaga obrotów (rzeczowych i finansowych) pomiędzy krajem i zagranicą, przejawiająca się z zrównowaŜonym bilansie płatniczym,
•
od pewnego czasu, pod wpływem obrońców przyrody, formułuje się takŜe cel piąty, a mianowicie bliŜej niesprecyzowaną ochronę środowiska.
3
Zob. A. Smith: Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów. T. I., PWN, Warszawa 1954; D. Ricar-
5
Spośród wymienionych czterech celów (piąty pozostawimy na boku), trzy naleŜą do
tzw. sfery realnej, a jeden – do monetarnej. Wzrost gospodarczy, zatrudnienie i wymiana z
zagranicą znajdują się w sferze realnej. Jest to sfera, w której powstają i przemieszczają się
dobra i w której świadczone są usługi. Stabilizacja cen natomiast jest celem o charakterze
monetarnym. Charakter tych celów przesądził o przypisaniu ich do określonego ośrodka władzy; rządowi przypisano realizację celów ze sfery realnej, a bankowi centralnemu – cel monetarny.
Wymienione cele gospodarcze tworzą tzw. „magiczny” czworokąt (względnie pięciokąt). „Magiczne” właściwości tego wielokąta mają polegać na tym, Ŝe spośród czterech
(względnie pięciu) celów polityki gospodarczej formułowanych zarówno przez monetarystów, jak i keynesistów, jak i wreszcie przez przedstawicieli tzw. nowej ekonomii, próbującej
połączyć i pogodzić stanowiska dwóch poprzednich, moŜna osiągnąć najwyŜej dwa, które z
sobą nie konkurują.
Istnieje dość duŜa zgodność poglądów, Ŝe wzrost gospodarczy i pełne zatrudnienie,
jako cele polityki, pozostają w harmonii, ale ich osiągnięcie na ogół prowadzi do niemoŜności
realizacji celów pozostałych. UwaŜa się, iŜ w szczególnie mocnej opozycji pozostają względem siebie zatrudnienie i stabilność cen oraz wzrost gospodarczy i stabilność cen, a w trochę
słabszej – rozwój gospodarczy i równowaga zewnętrzna. Taka opozycja celów sprawia, Ŝe
obrona stabilności cen oraz równowagi zewnętrznej ma niewielkie szanse na zdobycie większej liczby zwolenników. Jak bowiem moŜna bronić jakiegoś abstrakcyjnego wskaźnika inflacji, czy teŜ równie obcej równowagi bilansu płatniczego, skoro na drugiej szali leŜy dobro
ludzi, i to dobro widziane podwójnie; jako moŜliwość pracy i osiągania dochodów przez konkretnych ludzi oraz jako moŜliwość osiągnięcia przez kraj wzrostu gospodarczego, który powszechnie jest kojarzony ze wzrostem dobrobytu? Politycy tak stawiający sprawę bez trudu
znajdują poparcie zdecydowanej większości społeczeństwa bez względu na to, czy wywodzą
się z lewicy, czy teŜ z prawicy. Opcja polityczna nie ma w tej materii Ŝadnego znaczenia.
Priorytet celów realnych, a szczególnie zatrudnienia i wzrostu gospodarczego, nie budzi niczyich zastrzeŜeń.
Rzecz jednak w tym, Ŝe procesy zachodzące w sferze realnej wymagają uŜycia pieniądza. Chcąc cokolwiek kupić, trzeba mieć pieniądze. Im więcej pieniędzy mają ludzie, tym
więcej mogą kupić. A stąd juŜ tylko jeden krok do intuicyjnie logicznego wniosku, Ŝe od ilo-
do: Zasady ekonomii politycznej i opodatkowania, PWN, Warszawa 1957.
6
ści pieniędzy zaleŜy rozwój gospodarczy, zatrudnienie, dobrobyt itp. Logika ta wydaje się tak
oczywista, Ŝe nikomu nie przychodzi do głowy, aby ją zakwestionować.
Przedsiębiorca mający trudności ze sprzedaŜą swych wyrobów, patrząc ze swej mikroekonomicznej perspektywy, przyczynę widzi w braku pieniędzy u nabywców. Teoretyk,
widzący całą gospodarkę z perspektywy makroekonomicznej, wytłumaczy niskie tempo
wzrostu PKB niedostatecznym popytem globalnym. Obaj zaś remedium znajdą w zwiększeniu podaŜy pieniądza.
Potrzeba zwiększenia tej podaŜy jest wobec tego poza dyskusją. Przedmiotem gorących sporów teoretycznych jest natomiast sposób, w jaki ma to nastąpić. Jedni chcą, aby to
rząd dostawał na Ŝądanie potrzebną ilość pieniędzy i dzielił je zgodnie z programem zapisanym w ustawie budŜetowej, argumentując naukowo, Ŝe w ten sposób następuje najszybciej
zwiększenie globalnego popytu, a ponadto wywołuje się efekt mnoŜnikowy, który powoduje,
iŜ 100 złotych wydane przez ministra X przekłada się na wzrost PKB o złotych np. 3004.
Inni natomiast twierdzą, Ŝe tzw. dyskrecjonalna polityka rządu nie jest wskazana.
Przyczyną są, według nich, m.in. opóźnienia czasowe związane z rozpoznaniem sytuacji, z
procedurami parlamentarnymi, z czasem działania instrumentów polityki itd., które powodują
niebezpieczeństwo działania procyklicznego zamiast antycyklicznego. Z tego powodu uznają,
iŜ najlepiej zapewnić albo stały wzrost podaŜy pieniądza, dostosowany do tempa wzrostu gospodarczego, albo teŜ stosować politykę dyskrecjonalnych zmian warunków na rynkach finansowych w celu wywołania poŜądanych zachowań podmiotów gospodarczych, które spowodują odpowiednie zmiany popytu i wywołają wzrost gospodarczy i wzrost zatrudnienia.
Problem polega jednak na tym, Ŝe Ŝadna ze sformułowanych dotąd teorii ekonomicznych nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o rodzaj i siłę związku pomiędzy ilością
pieniądza lub wysokością stóp procentowych a tempem wzrostu gospodarczego i stopą bezrobocia. Wiele jest hipotez na temat mechanizmu transmisyjnego impulsów monetarnych do
sfery realnej. Coraz bardziej skomplikowane są modele, za pomocą których autorzy próbują
związki te wyjaśniać. Trwa swoisty klincz między zwolennikami tezy o neutralności pieniądza, a wyznawcami jego aktywnej roli w gospodarce. Coraz trudniej odróŜnić poszczególne
szkoły i nurty teoretyczne5.
4
W modelu IS-LM opartym na teorii Keynesa dowodzi się, Ŝe dochód narodowy rośnie o pewną krotność
(mnoŜnik) wydatków publicznych, przy czym mnoŜnik ten jest taki sam, jak mnoŜnik inwestycyjny. Wniosek
stąd taki, Ŝe jeŜeli prywatne wydatki inwestycyjne są niedostateczne, aby wywołać szybszy wzrost gospodarczy,
to władze publiczne mogą poprzez swoje wydatki wywołać taki sam efekt, jaki byłby skutkiem wzrostu inwestycji. Por. m.in. R. Domaszewicz: Finanse krajów kapitalistycznych. PWE, Warszawa 1985, s. 262-270.
5
Zob. np. A. Wojtyna: Ewolucja keynesizmu z główny nurt ekonomii. PWM, Warszawa 2000r.
7
Najciekawsze jest jednak to, iŜ w praktyce nie chcą działać te mechanizmy, którym
jeszcze parę lat temu przypisywano róŜne zdarzenia i procesy gospodarcze. Nie tak dawno na
przykład podwyŜszanie stopy procentowej wydawało się prowadzić do zmniejszenia popytu,
a jej obniŜka – do wzrostu tego popytu. Tymczasem coraz częściej, nie tylko w Polsce, daje
się zaobserwować, Ŝe obniŜanie stóp procentowych, takŜe w wyraŜeniu realnym, nie prowadzi ani do wzrostu popytu konsumpcyjnego, ani teŜ do oŜywienia w sferze inwestycji. Nie tak
dawno uwaŜano, Ŝe inflacja jest zjawiskiem towarzyszącym szybkiemu wzrostowi gospodarczemu i spadkowi bezrobocia, Ŝe jest wobec tego swoistą ceną rozwoju, którą warto w takim
przypadku zapłacić. Obecnie zaś nie brak przykładów krajów przeŜywających głęboką recesję
i zarazem trawionych inflacją (jest to tzw. stagflacja). Podobnie nie chce działać wspomniany
mnoŜnik wydatków budŜetowych, mimo iŜ w wielu krajach dług publiczny spowodowany
wiarą w ten mechanizm przekracza połowę, a są i takie, gdzie jest znacznie większy od ich
rocznego produktu krajowego.
To wszystko powinno skłaniać do refleksji, do stawiania pytań o słuszność wyznawanej teorii i zasadność budowanej na niej praktyki. Nie skłania. Zamiast tego mamy w parlamencie gorszący spektakl, którego spodziewanym efektem jest usunięcie najpowaŜniejszej
bariery na drodze do realizacji jedynie słusznej utopii. Tą barierą jest niezaleŜny bank centralny, a utopią – wiara w to, Ŝe manipulacjami pieniądzem uda się wywołać wzrost gospodarczy. Stopy procentowe są tylko pretekstem obliczonym na umiejętną manipulację domorosłymi ekonomistami, dla których jest zupełnie oczywiste, Ŝe kredyty tańsze są lepsze niŜ
droŜsze. JeŜeli uda się zmienić ustawę o NBP i wprowadzić aktywistów partyjnych do Rady
Polityki PienięŜnej, a do tego w miejsce stabilności cen wpisać jako cel podstawowy wspieranie rozwoju gospodarczego i zatrudnienia, droga do kasy zostanie po raz kolejny otwarta.
Wtedy, zamiast kombinować, jakby tu zwiększyć dochody podatkowe bez widocznego
zwiększenia skali podatkowej w obawie o wykrycie oszustwa i utratę poparcia społecznego,
wystarczy zlecić bankowi centralnemu emisję nowej serii nisko oprocentowanych obligacji
skarbowych i nasilić kampanię reklamową „Zysk na czas, czas na zysk”, a pieniądze na „pobudzanie” rozwoju się znajdą. Naiwni to kupią, a trochę później konieczność dopisywania
kolejnych zer na coraz to nowych banknotach przypisze się pazerności kapitalistów i sprawa
będzie załatwiona. Zadziała bowiem, i owszem, podaŜ pieniądza i niskie stopy procentowe,
ale ręczę, Ŝe w zupełnie inny sposób, niŜ tego oczekują autorzy pomysłów na pobudzenie
wzrostu.
Wspomniałem wyŜej, Ŝe w większości krajów cywilizowanych dokonany został podział kompetencji do prowadzenia polityki gospodarczej pomiędzy rząd i bank centralny. Z
8
samego tego podziału niewiele jednak wynika. JeŜeli bank centralny jest uzaleŜniony od rządu, to oczywiście jego decyzje w sprawach polityki monetarnej nie będą autonomiczne. JeŜeli
natomiast bank centralny jest od rządu niezaleŜny, to moŜe podejmować decyzje na podstawie
własnej oceny sytuacji. To oczywiście moŜe prowadzić do rozbieŜnych ocen i działań, a więc
do niespójnej polityki. Logika podpowiada zatem, Ŝe niebezpieczeństwo niespójności polityki
trzeba wyeliminować poprzez podporządkowanie banku centralnego rządowi. Tak właśnie
zrobiono w wielu krajach. Jedynie nieliczne postawiły na niezaleŜność banku centralnego.
Stopień podporządkowania jest oczywiście róŜny, podobnie jak róŜny uŜytek robią z
tego poszczególne rządy. Tak się jednak składa, Ŝe tam, gdzie faktyczna niezaleŜność banku
centralnego jest duŜa, inflacja jest niska i na odwrót. Jako dowód mogą posłuŜyć z jednej
strony Stany Zjednoczone, kraj o duŜym stopniu rzeczywistej niezaleŜności władz Systemu
Rezerwy Federalnej od rządu i niskiej stopie inflacji, a z drugiej Włochy jako kraj o duŜym
stopniu podporządkowania banku centralnego rządowi i tradycyjnie wysokiej inflacji. Te dwa
przykłady są chyba wystarczająco wymowne.
Obok krajów, w których banki centralne są formalnie zaleŜne od władz, jest jednak
kilka takich, w których obowiązek dbania o stabilność cen lub stabilność pieniądza, co na
jedno wychodzi, zapisano w statutach banków centralnych jako cel podstawowy. NaleŜą do
nich m.in. Niemiecki Bank Federalny (Deutsche Budesbank), Narodowy Bank Polski i Europejski Bank Centralny. Fakt ten poczytuję za dowód działania Opatrzności. Zostawiając jednak metafizykę na boku, warto postawić pytanie, co takiego jest w pieniądzu, Ŝe w krajach
tych postawiono stabilność pieniądza na pierwszym miejscu?
Przyczyna tkwi w roli i funkcjach pieniądza. Pieniądz jest najczęściej wręczany jako
wynagrodzenie temu, kto sprzedał komuś innemu jakieś dobro lub wykonał potrzebną mu
usługę. O tej chwili posiadacz pieniądza nabywa prawo do zakupu tego, co sam potrzebuje.
Prawo to jest ucieleśnione w posiadanym pieniądzu. Jego wykorzystanie nie musi następować
od razu. Zakup moŜna odłoŜyć na przyszłość. JeŜeli jednak ceny na rynku rosną, to posiadacz
pieniądza na tym traci. Traci z tego tylko powodu, Ŝe jest oszczędny i nie wydaje swego dochodu natychmiast.
Inflacyjny wzrost cen jest szczególnie szkodliwy wtedy, gdy oszczędności gromadzone są przez dłuŜszy czas z myślą o zainwestowaniu ich w działalność gospodarczą, a więc gdy
mają stać się kapitałem, który ma zapewnić oszczędzającemu środki utrzymania na przyszłość, oraz w przypadku odkładania oszczędności „na starość”. Roztropność i oszczędność
były zawsze uwaŜane za poŜądane cnoty i takimi powinny pozostać. Cnotliwe zachowanie zaś
nie powinno być powodem ponoszenia strat. Państwo uczciwe powinno zatem dokładać
9
wszelkich starań, aby oszczędni nie ponosili strat z tego powodu, Ŝe są oszczędni. Powinno
uŜywać wszelkich metod, aby pieniądz miał stałą siłę nabywczą. To jest bowiem dowód
uczciwego traktowania obywateli przez władzę i zarazem oznaka zdrowia gospodarki.
Podobnie wygląda sprawa w drugim przypadku, kiedy wręcza się komuś pieniądze, a
mianowicie w przypadku spłaty zaciągniętego wcześniej długu, na przykład kredytu kupieckiego. Zasada nominalizmu wymaga, aby zwrócić kwotę poŜyczoną. JeŜeli ceny w międzyczasie wzrosły, kwota odzyskana ma mniejszą siłę nabywczą, przez co wierzyciel ponosi stratę. To takŜe jest nieuczciwe. Sądzę, Ŝe to są wystarczające powody, aby dbać o stabilność cen.
Jestem równieŜ przekonany, Ŝe właśnie takie przesłanki legły u podstaw wspomnianych zapisów ustawowych, które nakładają na banki centralne obowiązek dbania przede wszystkim o
stabilność cen.
Stabilność cen została wpisana jako podstawowy cel działania banku centralnego takŜe do ustawy o Narodowym Banku Polskim. Oceniam ten fakt jako niezmiernie doniosły,
jako zwycięstwo uczciwości nad polityką. UwaŜam teŜ, Ŝe celu tego naleŜy bronić wszelkimi
siłami. Nie jest to bowiem walka jedynie o to, aby jeden z wielu wskaźników makroekonomicznych był na odpowiednim poziomie, ale jest to walka, w wyniku której albo zwycięŜy
moralność i uczciwość jako podstawowa zasada Ŝycia publicznego i Ŝycia gospodarczego,
albo zostanie pokonana przez amoralne hochsztaplerstwo.
Moralność i uczciwość w polityce są zjawiskami równie częstymi, jak deszcz na Saharze. Podane wyŜej argumenty przemawiające za dbaniem o stabilność pieniądza kieruję więc
głównie do tych, którzy mieli szczęście deszcz ów zobaczyć lub w taką moŜliwość wciąŜ wierzą. Zwolennikom metod Janosika chcę natomiast wytrącić z ręki argumenty „naukowe”, którymi się podpierają. OtóŜ teoria keynesowska, podobnie jak wszystkie inne wywodzące się z
teorii klasycznej, które legły u podstaw wszelakich form interwencjonizmu państwowego, jest
gigantyczną pomyłką i dlatego wszystkie wynikające z niej wnioski i wskazania dla polityki
gospodarczej są całkowicie błędne.
Za mało tu miejsca na to, aby dokładnie omówić wszystkie błędy wspomnianych teorii. Być moŜe i Ŝycia na to braknie. Wymienię zatem tylko niektóre z nich, zostawiając dokładniejszy dowód na inną okazję.
Nie jest prawdą, Ŝe podstawowym wyzwaniem, przed którym stoi ludzkość, które jest
zarazem podstawowym wyzwaniem dla ekonomii jako nauki, jest szukanie sposobu na to, aby
zaspokoić nieograniczone potrzeby ludzkie przy ograniczonych zasobach przyrody. Potrzeby
ludzkie są jak najbardziej ograniczone. Ogranicza je konieczność podejmowania wysiłku dla
ich zaspokojenia. Ci, którzy są skłonni podejmować większy wysiłek, mogą zaspokoić więcej
10
swoich potrzeb. JeŜeli zaś chęć podejmowania wysiłku jest niewielka, to i potrzeby muszą
zostać ograniczone. Potrzeby a chciejstwo to dwie róŜne rzeczy. Jak dotąd teoria i polityka
były budowane na bazie chciejstwa.
Nie jest prawdą, Ŝe pracownik najemny sprzedaje kapitaliście swoją siłę roboczą, albo
inaczej, Ŝe siła robocza, zwana dzisiaj bardziej poprawnie politycznie „kapitałem ludzkim”
jest towarem na rynku pracy, a cena tego „towaru” jest kształtowana przez prawo podaŜypopytu. Ludzie są w zawsze i wszędzie wyłącznie podmiotami zawierającymi transakcje na
rynku. Praca ludzka wykonywana na czyjeś zamówienie jest świadczeniem określonego rodzaju usługi, która zaspokaja konkretną potrzebę pracodawcy. To usługa jest towarem, a nie
siła robocza, i usługa jest przedmiotem wyceny. Wszystkie teorie bazujące na koncepcji siły
roboczej względnie pracy jako czynnika produkcji, a więc – towaru, są – delikatnie mówiąc –
pomyłką.
Nie jest prawdą, Ŝe robotnik najemny i pracodawca są dla siebie konkurentami i korzyść jednego musi oznaczać uszczerbek dla drugiego. Obaj są ludźmi, którzy dokonują między sobą dobrowolnej wymiany świadczeń zaspokajających ich potrzeby. Są zatem osobami,
których współpraca przysparza im obu jednakowych korzyści.
Nie jest prawdą, Ŝe etap produkcji, w którym powstaje towar o określonej wartości,
będącej efektem pracy ludzkiej, oraz następujący po nim etap dystrybucji, są procesami róŜniącymi się co do istoty. RozróŜnianie etapu tworzenia tzw. wartości dodatkowej (etap produkcji) oraz etapu realizacji tej wartości (etap dystrybucji) to konsekwencja wspomnianego
wyŜej traktowania pracy jako czynnika produkcji. W rzeczywistości na kaŜdym etapie powstawania towaru i jego przesuwania do ostatecznego nabywcy odbywa się identyczny co do
istoty proces wymiany świadczeń pomiędzy producentem względnie handlowcem (dokładnie:
właścicielem powstającej rzeczy) a jego kontrahentami, od których kupuje on takie dobra
względnie usługi, w tym usługi pracowników najemnych, które są mu na tym etapie potrzebne, płacąc za nie uzgodnioną cenę. KaŜdy taki akt wymiany (świadczenie w zamian za zapłatę) oznacza przekazanie kontrahentowi całości tego, co mu się naleŜy, na co dobrowolnie się
zgodził. Nie moŜe więc być mowy o jakimkolwiek powstawaniu wartości dodatkowej w wyniku wyzysku. Wartość nie jest obiektywną cechą rzeczy, lecz jest odzwierciedleniem (wyrazem) subiektywnej gotowości do poniesienia ofiary w celu zdobycia rzeczy (osoby teŜ), która
jest przedmiotem oceny. W akcie wymiany rynkowej subiektywne poczucie wartości znajduje
wyraz w stosunku wymiennym, czyli cenie.
Nie jest prawdą, Ŝe popyt na określone dobra lub usługi jest uwarunkowany posiadaniem dochodu osiągniętego w wyniku wcześniejszej sprzedaŜy jakiegoś dobra względnie
11
usługi. KaŜda transakcja wiąŜe ze sobą jedynie dwie osoby; sprzedawcę i nabywcę i nie ma
Ŝadnego związku przyczynowego z jakimikolwiek transakcjami tej samej osoby z innymi.
Dochód pienięŜny jest jedynie dowodem tego, Ŝe jego posiadacz coś sprzedał komuś innemu.
W Ŝadnym wypadku nie przesądza jednak o tym, czy, kiedy i co za niego kupi. Schemat
wymiany barterowej T – T nie jest równowaŜny schematowi wymiany pienięŜnej T – P – T,
a zupełną bzdurą jest schemat marksowski P – T – P’.
Nie jest wreszcie prawdą, Ŝe o tempie rozwoju gospodarczego decyduje globalny popyt, którego struktura i źródła finansowania są obojętne. O rozmiarach popytu decydują wyłącznie potrzeby tych ludzi, którzy dla ich zaspokojenia są skłonni sprzedać lub zrobić to,
czego chcą w zamian inni ludzie. Jedynym zatem prawdziwym źródłem finansowania popytu
są dochody (bieŜące lub przyszłe) ludzi sprzedających swe dobra lub usługi. Potrzeby władzy,
czyli popyt sektora publicznego, mogą być zaspokajane wyłącznie w drodze wywłaszczenia
ludzi. Władza nie tworzy dochodu, a jedynie konsumuje część tego, co wytworzą poddani.
Kreacja pieniądza przez bank centralny na Ŝądanie władzy w celu zwiększenia globalnego
popytu jest dokładnie takim samym oszukańczym sposobem wywłaszczania obywateli, jak
było nim tzw. psucie, czyli – mówiąc wprost – fałszowanie pieniądza.
Wymieniłem wyŜej tylko niektóre błędy teorii budowanych na fundamencie ekonomii
klasycznej. W gruncie rzeczy cały ten fundament jest spróchniały. Jego największą słabością
jest to, Ŝe traktuje ludzi przedmiotowo i niejako programowo ustawia we wzajemnej opozycji.
Tymczasem nie ma Ŝadnych, ani teoretycznych, ani faktycznych powodów do walki i konkurowania ludzi między sobą. Wręcz przeciwnie, właściwe postawienie sprawy na gruncie racjonalistycznym pozwala wytłumaczyć ludziom, Ŝe ich racją bytu jest współpraca, z której
wszyscy odnoszą korzyści.
Czas zatem najwyŜszy odłoŜyć ekonomię polityczną do lamusa, a w to miejsce stworzyć ekonomię personalistyczną. Na początek zaś przestać przynajmniej oszukiwać za pomocą manipulacji pieniądzem. Dopóki Rada Polityki PienięŜnej ma obowiązek dbania przede
wszystkim o stabilność pieniądza, dopóty moŜliwości takiego oszustwa są mniejsze. JeŜeli zaś
podstawowym celem stanie się wspieranie polityki rządu, wówczas pieniądz, i to co się za
nim kryje, zostanie złoŜone na ołtarzu politycznego szalbierstwa. To jest prawdziwy przedmiot sporu.
12