nr 7-8, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice

Transkrypt

nr 7-8, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice
KRZANOWICE
Piknik oldtimerów w Wojnowicach
czytaj na stronie 3
ROK 14, NR 7/8 (102/103) lipiec/sierpień 2012
KRZANOWICE • BORUCIN • PIETRASZYN • WOJNOWICE • BOJANÓW
ISSN 1642-637
Gdzie kultura tam i życzliwość
W Bojanowie kosztem ponad 600 tys. zł odnowiono budynek
wielofunkcyjny z domem kultury. Dwie trzecie tej kwoty
wyłożyła Unia Europejska. 1 lipca obiekt uroczyście oddano
do użytku. Miejscowy proboszcz pokropił dzieło, a potem dla
mieszkańców wystąpił Mirek Szołtysek.
Czytaj dalej strona 11
Morawcy na Śląsku Pruskim w świetle
Rola duchowieństwa w kształtowaniu
W wyniku wojen w połowie XVIII wieku większa część Śląska weszła w skład
Prus. Poza granicami państwa Habsburgów, przede wszystkim w północnych obszarach byłych księstw Opawskiego i Karniowskiego, tzn. południowych częściach
obecnych powiatów Raciborskiego i Głubczyckiego, znalazła się grupa kilkudziesięciu tysięcy ludzi mówiących dialektem czeskim. Podobnie jak Czesi na Śląsku
Opawskim, Cieszyńskim i na terenach Moraw nazywali siebie Morawcami.
Czytaj strona 8
Przełom XIX i XX w. to bardzo ważny okres historyczny,
w którym swoistego tempa nabierać poczęły przemiany polityczne, społeczne i kulturowe. Na ich przebieg w określonych
kręgach terytorialnych przemożny wpływ wywierali – jak zawsze – żyjący w nich ludzie. Na obszarze pogranicza śląsko-morawskiego ważną rolę odgrywali księża.
Czytaj strona 9
sprawozdań gazet opawskich
tożsamości kulturowej Morawian
KRZANOWICE
W skrócie
Sesja Rady Miejskiej
14 sierpnia zebrali się radni gminy Krzanowice. Na
sesji podjęto trzy uchwały w sprawach: udzielenia
dotacji celowej Gminnemu
Stowarzyszeniu Uczniowski
Klub Sportowy w Krzanowicach w kwocie 10 000 zł;
podziału Gminy Krzanowice na okręgi wyborcze, ustalenia ich granic, numerów
i liczby radnych wybieranych w każdym okręgu oraz
zmian w budżecie gminy na
2012 r.
2
Współpraca zagraniczna daje
znakomite rezultaty
27 lutego odbyło się oficjalne spotkanie przedstawicieli Gminy Krzanowice z przedstawicielami miast partnerskich z Czech, Ukrainy, Słowacji
i Niemiec. – W trakcie spotkania podsumujemy ubiegłoroczną współpracę oraz przedstawimy plan współpracy na następny rok – mówił
Manfred Abrahamczyk.
Zmiana proboszcza
Ks. Janusz Iwańczuk został
odwołany przez bp. opolskiego ks. Andrzeja Czaję
z parafii pw. św. Augustyna w Borucinie i mianowany proboszczem parafii pw.
św. Zygmunta i św. Jadwigi
Śląskiej Kędzierzynie-Koźlu. Jego miejsce zajął ks.
Andrzej Kałuża, odwołany
z parafii pw. św. Błażeja w Januszkowicach.
Pożar w polu
Wada urządzenia mechanicznego a dokładnie iskra
z kombajnu spowodowała
w sobotę 28 lipca pożar hektara pszenicy na pniu przy
drodze Bojanów-Wojnowice. W akcji gaśniczej wzięła
udział jedna jednostka państwowej straży z Raciborza
oraz pięć zastępców OSP
z terenu gminy Krzanowice. Straty oszacowano na 5
tys. zł.
E-deklaracje coraz popularniejsze
Rośnie liczba e-deklaracji
składanych przez podatników w powiecie raciborskim. W 2011 r. było ich
2505, a w tym roku 5831.
To wzrost o ponad 130
proc. Dzięki e-deklaracjom
ludzi oszczędzają sobie stania w kolejkach. Mogą też
rozliczać się z każdego miejsca na ziemi. Najwięcej edeklaracji złożyli raciborzanie. W 2011 r. (rozliczenie
za 2010 r.) 1547 podatników,
w tym roku już 3546. Z tej
formy korzystają też mieszkańcy wsi. Najmniej zwolenników mają w gminie Rudnik (180 w 2012 r.). W gminie Krzanowice złożono ich
235. Co decyduje o popularności e-deklaracji? – System
stworzony został w taki sposób, by podatnik mógł z niego korzystać praktycznie bez
żadnego wysiłku. Jest intuicyjny, przyjazny dla użytkownika, prowadzi przez
kolejne kroki wymagane
przy wypełnianiu, a potem
wysłaniu deklaracji. Zaletą
systemu jest przejrzystość
oraz to, że ma wiele przydatnych rozwiązań technicznych, m.in. rozwijane
listy pól, obowiązkowe pola
są oznaczone ramką i dodatkowo opisane. Ponadto program na bieżąco sprawdza
Podobnie jak rok temu oficjalna część spotkania odbyła się
w Pałacu w Wojnowicach. Przybyli na spotkanie przedstawiciele
takich miast partnerskich Krzanowic jak: Rohatyn (Ukraina),
Liptovská Porúbka (Słowacja),
Salzbergen (Niemcy), Chuchelná (Czechy), Strahovice (Cze-
chy). Partnerzy Gminy Krzanowice wizytę rozpoczęli 26 lipca
kolacją powitalną.
- Chciałbym przede wszystkim podziękować za prężną
współpracę, która przynosi realne i konkretne efekty. Nasze
wspólne działania dotyczą zarówno sfery społecznej, oświa-
towej, jak i kulturalnej. My
szczególnie jesteśmy zadowoleni z wymiany młodzieży, dzięki czemu młodzi ludzie mogą
poznać kulturę oraz tradycję
innego kraju. Uczestniczymy
wspólnie w wielu inicjatywach,
razem pozyskujemy środki finansowe z Unii Europejskiej,
Dzień Niepodległości Ukrainy
obchodzono w Krzanowicach
Przedmowa
burmistrza
Z ostatnich wydarzeń istotnych dla gminy trzeba wspomnieć o zakończeniu budowy polderu na Białej Wodzie.
Obiekt to tak długo oczekiwane
lekarstwo na podtopienia powstałe wskutek obfitych opadów deszczu. Piszemy o nim
w dalszej części Krzanowic
i okolic. Główny Urząd Statystyczny opublikował wyniki spisu ludności i mieszkań
2011 r. Według stanu na koniec
marca 2011 r. powiat raciborski miał 110 099 mieszkańców,
gmina Krzanowice 5944, a samo miasto Krzanowice 2254.
Dane na temat dochodów za
2011 r. opublikował również
Urząd Skarbowy w Raciborzu.
W gminie Krzanowice mieliśmy 2940 podatników, którzy
wykazali łącznie 69 466 616
zł dochodu, co daje średnio
23 628 na osobę. To co prawda mniej niż w innych samorządach Raciborszczyzny (za
wyjątkiem Rudnika), ale trzeba zważyć, iż zarówno nasza
gmina jak i Rudnik są silne
rolnictwem a rolnicy, jak wiadomo, podatku dochodowego
nie płacą. Zamożność naszych
mieszkańców jest więc znacznie wyższa niżby to wynikało
z oficjalnych statystyk. Finiszują tegoroczne żniwa. Aura dopisała rolnikom. Plony są przyzwoite, a ceny skupu zadowalające. Gminne święto plonów
odbędzie się 2 września w Wojnowicach. Wszystkich mieszkańców zapraszam o godz.
10.30 na Mszę św. dziękczynną
a o 13.30 na barwny korowód
i potem dożynkowy festyn.
dzięki czemu współpraca ta stale się rozwija. Takich działań
możemy sobie pogratulować
– powiedział na wstępie Manfred Abrahamczyk, burmistrz
Krzanowic.
Burmistrz dodał, iż w najbliższym czasie mieszkańcy
Krzanowic wyjadą do Salzbergen, nastąpi też wymiana mło-
dzieży pomiędzy Krzanowicami a Rohatyniem. W czasie
spotkanie wielokrotnie przedstawiciele wszystkich miejscowości partnerskich podkreślali,
że współpraca ta wzbogaca ich
o nowe doświadczenia oraz pozwala poznać kulturę i tradycję
partnerskich miast.
Młodzi tancerze z Rohatyna
mają za sobą udział i nagrody
w festiwalach folklorystycznych,
m.in. w zeszłym roku w Bułgarii. Za rok jadą do Barcelony. 24
sierpnia tańczyli, śpiewali i recytowali dla mieszkańców Krzanowic. Gościem koncertu byli
m.in. burmistrz Manfred Abra-
hamczyk oraz dr Kornelia Lach,
dyrektor Zespołu Szkół w Krzanowicach, która jednocześnie
przekazała Ukraińcom nagrody
dla ich kolegów z Rohatyna za
prace nadesłane na konkurs plastyczny im. Eichendorffa.
Sisi
Przypadający na 24 sierpnia Dzień Niepodległości Ukrainy obchodzono
w Domu Kultury w Krzanowicach, a wszystko za sprawą grupy młodzieży i wychowawców z Młodzieżowego Domu Kultury w Rohatynu.
Goszczący w Krzanowicach Ukraińcy postanowili dać koncert. Zebrali
wielkie brawa.
Burmistrz Miasta Krzanowice informuje,
że na tablicy ogłoszeń Urzędu Miejskiego w Krzanowicach
przy ul. 15 Grudnia 5 (I piętro)
oraz Biuletynie Informacji Publicznej
na stronie internetowej www.krzanowice.pl
na bieżąco zamieszczane są wykazy
gminnych nieruchomości przeznaczonych do sprzedaży,
oddania w najem, dzierżawę w trybie przetargowym
i bezprzetargowym oraz w użytkowanie wieczyste
i inne formy gospodarowania majątkiem Gminy Krzanowice.
(w)
KRZANOWICE
3
Spotkali się z przyjaciółmi Nie jesteśmy już
na końcu świata
z Ukrainy
21 sierpnia w Urzędzie Miejskim w Krzanowicach burmistrz Manfred
Abrahamczyk spotkał się z młodzieżą z Ukrainy. – Dzięki corocznej wymianie młodzież może m.in. zwiedzić ciekawe miejsca, poznać tradycję
i kulturę innego kraju – powiedział burmistrz Krzanowic.
Krzanowice goszczą u siebie
grupę młodzieży z Rohatynia.
Do Polski przyjechało 25 osób.
Na początku spotkania w Urzędzie Miejskim w Krzanowicach
głos zabrał burmistrz Manfred
Abrahamczyk, który opowiedział młodzieży o strukturze organizacyjnej samorządu, a także o placówkach oświatowych
działających na terenie gminy.
Młodzież z Ukrainy zwiedziła szkołę, tam również odbyły
się zajęcia sportowe i plastyczne. Gościom zorganizowano
wycieczkę do Krakowa, w tym
do aquaparku, do parku jurajskiego w Krasiejowie oraz do
Raciborza. Wymianę młodzieży dofinansowano ze środków
Ministerstwa Edukacji "Rozwój
kontaktów i współpracy między
społeczeństwami".
Jakie są jego cele? Celem nawiązania współpracy polskoukraińskiej było do tej pory
poznanie różnorodności kulturowej kresów wschodnich,
odnajdywanie śladów kultury
polskiej, odwiedzenie zabytków,
przybliżenie faktów historycznych, a nade wszystko nawiązanie kontaktów z rówieśnikami z kraju partnerskiego. Obecnie, kiedy młodzież utrzymuje
już wzajemne kontakty, warto
je pogłębić i wzmocnić. Dlatego celem tego projektu jest promowanie aktywności obywatelskiej młodzieży, ukierunkowane na obywatelstwo europejskie,
działania na rzecz wzajemnego
poznania pod hasłem poznaj
swojego sąsiada. Dzielenie się
doświadczeniami związanymi
z wejściem do Unii Europejskiej
oraz wskazywanie przykładów
wzmacniania spójności społecznej i promowania współpracy
w obrębie Unii Europejskiej.
Kolejnym celem jest przełamywanie stereotypów, promowa-
nie tolerancji oraz pogłębienie
wzajemnego zrozumienia wśród
młodzieży. Wszystkie podjęte
zadania związane są z aktywnym
uczestnictwem młodzieży, którzy uczyć się będą przez działanie, co musi wyzwolić w nich
kreatywność, przedsiębiorczość
i odpowiedzialność. Działania
zaś służyć będą poznaniu różnorodności kulturowej oraz
zrozumieniu, że obywatelstwo
europejskie to jedność w różnorodności. Zaś dzięki wsparciu finansowemu do realizacji projektu włączona zostanie
młodzież z mniejszymi szansami i społecznymi, ekonomicznymi i dydaktycznymi. Wyjazd bowiem organizowany jest w okresie wakacji i wzięli w nim udział
uczniowie, którzy ze względów
finansowych (nieraz z racji wykluczenia społecznego) nie skorzystają z rodzinnej formy wypoczynku. Cele zostaną zrealizowane dzięki wspólnym zajęciom
sportowym, warsztatom, dzięki
wycieczkom integracyjnym, kiedy to młodzież będzie miała ze
sobą bezpośredni kontakt i szanse do nawiązywania znajomości.
Przyczyni się to także do wzajemnego poznania historii i kultury poprzez bezpośrednią z nimi styczność – mówi Piotr Kubin, podinspektor d/s promocji,
współpracy transgranicznej oraz
funduszy pomocowych Urzędu
Miasta w Krzanowicach.
Sisi
- Obecność gmin partnerskich świadczy, że nie
jesteśmy już miastem na końcu świata, ale małym centrum Europy – przekonywała 29 lipca
podczas Dni Krzanowic Gabriela Lenartowicz,
prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony
Środowiska i Gospodarki Wodnej z Katowic.
poprawność wprowadzanych danych. Bezpieczeństwo przesyłanych danych
zagwarantowane jest dzięki
wymogowi autoryzacji deklaracji (kwalifikowanym
podpisem elektronicznym
lub co najprostsze i bezkosztowe kwotą przychodu
wykazaną w poprzednim
zeznaniu rocznym).W ten
sposób wyeliminowana zostaje możliwość podszycia
się pod podatnika. Nie ma
też powodu martwić się,
czy złożony w ten sposób
formularz dotarł do urzędu – program wydaje potwierdzenie w sytuacji poprawnego przebiegu całej
operacji albo wyświetli odpowiedni komunikat. Złożone poprawnie zeznanie
pozwala na wygenerowanie Urzędowego Poświadczenia Odbioru (UPO). To
potwierdzenie traktowane
jest na równi z dowodem
nadania listu poleconego czy złożeniem zeznania
bezpośrednio w urzędzie
skarbowym – przekonuje
na swojej stronie ministerstwi finansów.
Chórzyści
uciekli przed upałem
do Strzechy
W piątek 27 lipca odbyło się
oficjalne spotkanie samorządowców z partnerskich gmin:
Krzanowic, czeskich Chuchelnej i Strahovic, ukraińskiego
Rohatynia, słowackiej Liptovskiej Porubki oraz niemieckiego Salzbergen. 28 lipca wystąpił zespół Popiół i odbyła
się zabawa taneczna. 29 lipca
od 13.30 koncertowała orkiestra Plania. Potem była część
oficjalna z udziałem m.in. prezes WFOŚiGW Gabrieli Lenar-
towicz (mieszka w Krzanowicach), posła Henryka Siedlaczka oraz wicestarosty Andrzeja
Chroboczka, a także koncert
raciborskiej orkiestry oraz występy wychowanków Miejskiego Ośrodka Kultury. Zabawa
pod namiotem biesiadnym na
Rynku trwała do późnego wieczora. Wystąpiły zespoły Los
Bahamos Desperados oraz Midi
Dance. Zakończyła się pokazem
sztucznych ogni.
W upalne sobotnie popołudnie 30 czerwca w Domu
Kultury Strzecha można
było wysłuchać śląskich
pieśni w wykonaniu chórów: im. Juliusza Rogera
w Rudach, parafii św. ap.
Mateusza i Macieja w Raciborzu-Brzeziu oraz Cecylia
przy Domu Kultury i DFK
w Krzanowicach. Odbył się
tu bowiem Trojok Śląski.
(w)
Piknik oldtimerów
w Wojnowicach
Przypałacowy park w Wojnowicach stał się
w niedzielę, 26 sierpnia, miejscem zlotu oldtimerów. Trzydzieści załóg z Polski i Czech
przybyło w starych samochodach oraz na
pięknych dwuśladach. – Mamy nadzieję, że
na kolejnych będzie więcej gości. Dziś troszkę
przeszkodził nam deszcz i stąd brak kabrioletów – mówią organizatorzy.
Zlot i piknik zorganizowali
Zbigniew Woźniak, właściciel
pałacu w Wojnowicach, oraz Robert Kopiec z Opola. Zameldowały się załogi z Polski (głownie
Opolszczyzny oraz powiatu raciborskiego) a także z Czech. Był
grill, kilka konkurencji sprawnościowych a także towarzyskie
rozmowy w gronie miłośników
dawnej motoryzacji. – Taka jest
formuła tej imprezy – spotkanie
miłośników starych pojazdów
w scenerii zabytku a przy okazji
gratka dla mieszkańców Wojnowic i całego powiatu. Mieliśmy
sporo gości – mówi Zbigniew
Woźniak.
Nagrodę za najpiękniejszy samochód otrzymali Irena
i Joachim Pischnik ze Strzelec
Opolskich za piękny, niebieski,
bardzo rzadko już dziś spotykany pojazd czechosłowackiej marki JAWA z 1933 roku,
zaś nagrodę za najpiękniejszy
motocykl – Andrzej Vavrecka
z Republiki Czeskiej za czerwony, pięknie utrzymany pojazd
z 1939 roku, również czechosłowackiej marki JAWA.
(w)
3
KRZANOWICE
Iluzjonista
na zakończenie akcji
W akcji prowadzonej
w Krzanowicach udział wzięło 55 uczestników w wieku od
6 do 14 lat. Nie zabrakło gier
zespołowych, zabaw, zawodów
sportowych, teatralnych, plastycznych. Odbył się również
turniej piłki nożnej. Dzieci podzielone były na 5 grup i w trakcie akcji rywalizowały ze sobą,
oczywiście respektowane były
zasady fair play.
Akcja finansowana była
przez samorząd Krzanowic
przy wsparciu rodziców dzieci.
Pomocy udzielili pracownicy
świetlic oraz chętni wolontariusze. ZSP w Wojnowicach pomagał w przygotowaniu obiadów,
DFK bezpłatnie użyczyło pomieszczenia, DK Krzanowice
zorganizował seanse filmowe.
4
Tegoroczna "Lato na wsi 2012" prowadzona
była przez Zespół Świetlic Opiekuńczo-Terapeutycznych Gminy Krzanowice. – Oferta była
skierowana do dzieci, które nie mają możliwości wyjazdu. Chcieliśmy pokazać im, jak mogą
spędzać wolny czas – powiedziała Danuta
Adamczyk.
Niespodzianką i nagrodą dla
wszystkich uczestników był pokaz sztuczek magicznych w wykonaniu iluzjonisty. Dzieci bawiły się doskonale.
4.Gumibery
5.Ziomy
Turniej piłki nożnej:
1. Gumibery
2.Czarne Pantery
Końcowa klasyfikacja drużyn 3.Ziomy
przedstawia się następująco: 4.Skorpiony
5.Maniaki Frugo
1. miejsce Czarne Pantery
2.Maniaki Frugo
3.Skorpiony
Raport o naszych
dochodach w 2011 roku
Znamy już dane fiskusa na temat dochodów
mieszkańców powiatu raciborskiego w 2011 r.
Jest kilka niespodzianek. Aż o 20,8 proc. wzrosły dochody osób z drugiej grupy. Zarobki
wszystkich 36 tys. podatników w Raciborzu to
981 mln zł, ale aż 199 mln z tej kwoty wypracowało 1106 najbogatszych.
Raport za 2011 r. pokazuje,
że słabo zarabiający znów stracili na inflacji. Jej stopa w 2011 r.
wyniosła 4,6 proc., tymczasem
wzrost średniego rocznego dochodu mieszkańca powiatu raciborskiego to 4 proc., z 25 097
zł za 2010 r. do 26 106 zł za 2011
r. i to z uwzględnieniem znacznej zwyżki w 2. grupie podatkowej, o czym dalej. Liczba podatników wzrosła z 62 884 do 64
366 osób. Aż 97,4 proc. z nich
rozlicza się w I grupie (dochód
roczny do 85,5 tys. zł). Łącznie
wypracowali 1,38 mld zł. Tu nie
ma powodu do radości. Ludzie
się nie wzbogacili w porównaniu do 2010 r. Co innego w 2.
grupie podatkowej, czyli osób
zarabiających ponad 85,5 tys. zł
rocznie. W 2010 r. było to 1416
osób, w zeszłym już 1679 (przyrost o 18 proc.). W 2010 r. zarobili 245,4 mln zł, w zeszłym
296,6 mln zł. Daje to imponujący 20,8 proc. wzrost.
Wniosek: przybywa bogatych i na dodatek szybko rośnie ich dochód. Dodajmy, że
35 979 podatników z Raciborza wykazało łącznie 981 413
345 mln zł dochodu, z czego
aż 199 032 140 mln zł ujawniło w zeznaniach raptem 1106
Sisi osób. Daje to roczne uposażenie w tej grupie na poziomie
180 tys. zł. Na samym szczycie
jest 278 raciborskich przedsiębiorców korzystających ze stawki liniowej podatku (19 proc.
niezależnie od dochodu). Ich
łączny dochód to 91,4 mln zł,
a zatem 329 tys. zł rocznie na
osobę!
Malowanie woskiem
Garść statystyk
Dochody łączne I i II grupa:
• Krzanowice (2940 podatników) 69 466 616 zł/ 23 628
na osobę
• Pietrowice Wielkie (3650
podatników) 76 689 103 zł/
21010 na osobę
• Rudnik (2516 podatników) 51
647 328 zł/20 527 na osobę
• Kuźnia Raciborska (6283 podatników) 163 670 578 zł/26
049 na osobę
• Nędza (3854 podatników)
101 305 553 zł/ 26 285 na
osobę
• Kornowac (3091 podatników) 89 801 969 zł/ 29 052
na osobę
• Racibórz (35 979 podatników) 981 413 345 zł/ 27
277 na osobę
• Krzyżanowice (6053 podatników) 146 344 786 zł/24 177
na osobę
Łączny dochód
• 2011 1,68 mld zł
• 2010 1,57 mld zł
• 2009 1,53 mld zł
Średni dochód roczny na podatnika
• 2011 26 106 zł
• 2010 25 097 zł
• 2009 24 637 zł
II grupa podatkowa (zarabiających powyżej 85,5 tys. zł)
Liczba podatników
• 2011 – 1679
• 2010 – 1416
Łącznie
• 2011 – 296 610 653 zł
• 2010 – 245 406 585 zł
Na osobę
• 2011 – 176 659 zł
• 2010 – 173 309 zł
Opracowano na podstawie
danych US Racibórz, PIT 36, 37,
36L, 38, 39, 40, 40A, dochód po
odliczeniu składek ZUS.
(waw)
Krzanowiczanka
w Plus Lidze
W Domu Kultury w Borucinie odbyły się warsztaty plastyczne dla młodzieży uczęszczającej na zajęcia kółek pla-
stycznych działających przy
MOK w Krzanowicach. Pełni
zapału rozpoczęliśmy nasze
spotkanie ze sztuką od działań
pastele, kredki świecowe. Przy
pomocy tych narzędzi powstały
przepiękne obrazy woskowe, inspirowane późną porą. W tematach przewijały się duszki, duchy, upiory, nietoperze. Po działaniach twórczych czekał na nas
grill. W nocy tworzyliśmy biżuterię, sami wykonywaliśmy
elementy biżuterii z modeliny.
Naszyjniki, bransoletki stały się
świetną pamiątką osobistą i tym
samym pamiątką z warsztatów,
ponieważ po wypaleniu, każdy uczestnik dostał swoje prace
do domu. W nocy nie zabrakło
podchodów na które wszyscy
czekali, emocji było co niemiara. Wraz z dziećmi tworzyli:
Mariola Kandziora, Edyta Reichel, Maria Mikołajczyk, Agata
Szebel, Jerzy Mrazek. Z niecierKlub z Krzanowic po siedtwórczych w pracowni plastycz- pliwością będziemy czekać na miu latach działalności może
nej na terenie szkoły w Boruci- warsztaty jesienne.
poszczycić się tym, że zawodnie. Naszymi narzędziami bymw niczka Magdalena Kuziak, wyły suszarki do włosów, żelazka,
chowanka klubu, która jest
aktualnie reprezentanką Polski juniorek, podpisała zawodowy kontrakt z klubem Plus
Ligi Kobiet – Atomem Trefl
Sopot, w którym będzie grała
w latach 2012/2015. Magdalena
wcześniej wraz z koleżankami
z UKS Krzanowice zdobywała wiele osiągnięć na szczeblu
wojewódzkim i ogólnopolskim,
co zdecydowało o powołaniu
do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Przypomnijmy jej dane: data urodzenia 2.1.1994, wzrost 161, blok
249, atak 260.
KRZANOWICE
5
Wakacyjne czwartki w Krzanowicach
Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach zakończył 2 sierpnia akcję Wakacyjne Czwartki. Trwała cała lipiec, a atrakcje dla dzieci i młodzieży przygotowano we wszystkich sołectwach. Były zabawy sportowe, gry planszowe, konkursy
i karaoke. Z akcji skorzystało 120 dzieci.
Poniżej osoby zaangażowane w projekt: Kornelia Pawliczek – Błońska, Martina Morcińczyk, Bożena Kreis, Mariola Kandziora, Teresa Mandrysz, Agata
Szebel, Beata Kaleja – Gorzalnik, Maria Mikołajczyk, Danuta Adamczyk, Edyta
Reichel, Sylwia Kwaśnica, Mariusz Wasiczek, Henryk Puchalla, Rafał Bentkowski, Gabriela Bentkowska, Jerzy Mrazek.
MW
5
KRZANOWICE
6
Pietraszyn broni honoru
Jedynie żeńska ekipa z OSP Pietraszyn może zaliczyć do udanych start,
15 lipca, w VII Powiatowych i IV Międzynarodowych Zawodach Sikawek Konnych o Puchar Starosty Raciborskiego, które tradycyjnie odbyły
się w Bieńkowicach.
OSP Pietraszyn, z czasem
48,82 sek., zajął wśród kobiet
II miejsce, ustępując jedynie
OSP Bieńkowice. Wśród mężczyzn naszą gminę reprezentowały dwie ekipy – Bojanów
i Pietraszyn. Tym razem zabrakło Wojnowic. Wygrała drużyna OSP Bieńkowice. Gospodarze zanotowali rewelacyjny czas
33,58 sek. Druga była OSP Przewóz a trzecia OSP Łany. W sumie wystartowało 20 jednostek
z Polski i Czech.
Kolejność:
Drużyny męskie
1. Bieńkowice 33,58
2.Przewóz 35,84
3.Łany 36,39
4.Ostrożnica 39,70
5.Ucieszków 39,71
6.Pietrowice Wielkie 40,67
7.Tworków 41,90
8.Dobrosławice 43,74
9.Polska Cerekiew 44,24
10.Zabełków I 41,56 + 5 pkt.
karnych
11.Kotlarnia 43 + 5 pkt. karnych
12.Miejsce Kłodnickie 43,35
13.Pokrzywnica II 48,63
14.Pokrzywnica I 49,59
15.Kornica 44,92 + 5 pkt. karnych
16.Naczęsławice młodzieżowa
42,45 + 10 pkt. karnych
17.Pietraszyn 51,15 + 5 pkt. karnych
18.Bojanów 56,18
19.Zabełków 43,40 + 15 pkt.
karnych
20.Naczęsławice 46,07 + 15 pkt.
karnych
21.Wilkowice 67,81 + 10 pkt.
karnych
22.Radoszowy 48,37 + 40 pkt.
karnych
23.Strzybnik 78,63 + 10 pkt.
karnych
Kobiety
1.Bieńkowice 41,50
2 Pietraszyn 48,82
3.Ucieszków 49,29
4.Miejsce Kłodnickie 51,76
5.Pokrzywnice 54,67
6.Polska Cerekiew 57,88
7.Kotlarnia 49,41 + 10 pkt. karnych
(w)
KRZANOWICE
7
Bolesław
– ocalone dziedzictwo
W ręce bolesławików trafiła monografia ich miejscowości autorstwa
Urszuli Prochaski-Burek. 17 sierpnia odbyła się promocja książki. – To
opracowanie wybitnie źródłowe – zachwalała dr Kornelia Lach z Borucina. Ksiądz proboszcz podkreślał, że autorka ocaliła nie tylko dziedzictwo historyczne i kulturowe, ale również religijne. Bolesław, podobnie
jak nasza gmina, ma morawskie tradycje. Przy pracach nad książką
pomagała krzanowiczanka, Marcela Szymańska.
Zaczęło się od kapliczki św.
Urbana przy drodze z Bolesławia do Borucina. – To była kapliczka mojego dzieciństwa.
Zastanawiałam się dlaczego tu
stoi? Kto ją ufundował? – wspominała autorka pytana o początki pracy nad monografią. Potem
był szkic o kapliczce wysłany na
konkurs do Gościa Niedzielnego. Opracowanie nie zdobyło
nagrody, trafiło do szuflady, ale
było początkiem badań nad historią, kulturą materialną Bolesławia, jego gwarą, religijnością,
topografią i zabytkami.
Gromadzenie materiałów
trwało dziesięć lat. Kilka miesięcy temu powstała ostateczna redakcja. W części językowej pomogła Marcela Szymańska z Krzanowic. Recenzentem
została dr Kornelia Lach. Do
powstania publikacji przyczynili się również: Dorota Klossek, ks. prob. Henryk Wycisk,
Krystyna Ługowska i Marian
Lasak. Gminna Biblioteka Publiczna w Krzyżanowicach znalazła źródło sfinansowania druku. Powstał projekt "Wydanie
monografii Bolesławia – malutkiej wsi na pograniczu polsko – czeskim" współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 – LEADER
Programu Rozwoju Obszarów
Wiejskich na lata 2007 – 2013
– Europejski Fundusz Rolny
na rzecz Rozwoju Obszarów
Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie. – Dzięki temu bezpłatny egzemplarz
trafi do każdej rodziny w Bolesławiu – podkreślał wójt Grzegorz Utracki, wspominając, że
już większość miejscowości
w gminie ma swoje monografie. – To nas wyróżnia – uważa
wójt senior Wilhelm Wolnik.
Z końcem lipca gotowe egzemplarze trafiły do Biblioteki.
Dziś w świetlicy wiejskiej w Bolesławiu odbyła się promocja.
Sala była pełna. – Dumna jestem z Bolesławia, zabytków,
kapliczek, malarza Oswalda
Malury, duchownych, młyna,
spichlerzy, piekarni, kuźni. To
jedna z mniejszych wiosek, ale
za to samodzielna parafia z bogatym trójkulturowym dziedzictwem, obrzędami, specyficznym językiem i koligacjami rodzinnymi – podkreślała
autorka.
- Trudno pisać recenzje jeśli
ktoś pisze monografię jako pasjonat, a nie naukowiec, bo co
jeśli będzie nieprzychylna? Ale
tu moje obawy zostały rozwiane.
To rzetelny materiał z 10 lat badań, bogactwo, którym można
się szczycić, zaczyn, inspiracja
do poszukiwań – zapewniała
dr Kornelia Lach. – Dawniej ta
wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a teraz już
nie. Pani Urszula ocaliła więc
od zapomnienia dziedzictwo tej
wsi, to co w jego historii i krajobrazie ma wartość – dodała.
Tematyka opracowania Uruszuli Prochaski-Burek obejmuje: historię wsi, notki na temat
zabytków kultury materialnej,
informacje o organizacjach
społecznych, szkolnictwie oraz
szczególnych postaciach związanych z Bolesławiem, dzieje
miejscowej parafii, omówienie
lokalnej tradycji i pobożności,
wreszcie – napisane wespół
z Marcelą Szymańską – kompendium wiedzy o języku bo-
lesławików, czyli tzw. dialekcie
laskim, a także pzyśpiewki ludowe, wyliczanki, rymowanki,
bajki, legendy i podania, przysłowia oraz powiedzenia ludowe. Całość uzupełnia suplement
zdjęć archiwalnych i współczesnych.
Urszula Prochaska-Burek,
Bolesław. Wieś na polsko-czeskim pograniczu, Bolesław
2012, s. 120, format A 4.
(waw)
Piknik z astronomią
w Krzanowicach
Na krzanowickim rynku zorganizowano 1 lipca piknik z astronomią.
Był samochód dydaktyczny Beskidzkiego Klubu Astronomicznego "Polaris" z zamontowanym na pokładzie teleskopem do obserwacji okolicy
i obiektów na niebie i wiele innych atrakcji. Była też możliwość stworzenia własnej rakiety ciśnieniowej.
Na pokładzie samochodu
dydaktycznego był zamontowany teleskop do obserwacji
okolicy, chętni mogli zobaczyć
piorunochron na iglicy kościoła. Była możliwość sprawdzenia pogody, gdyż na pokładzie
auta była stacja meteorologiczna do samodzielnych pomiarów pogody wraz ze stanowiskiem raportowym. 30 czerwca w Krzanowicach na rynku
około godziny 17.30 tempe-
ratura w cieniu wynosiła 36,1
stopni Celsjusza, 48% to wynik pomiaru wilgotności powietrza, prędkość wiatru wynosiła 1,1 km/h.
Wszyscy chętni, którzy
zjawili się wczoraj na rynku
w Krzanowicach mogli zobaczyć przez teleskop Coronado
tarczę Słońca i zaobserwować
protuberancje – wyrzuty plazmy wmrożonej w linie pola
magnetycznego Słońca. Ma-
li ochotnicy mogli podjąć się
zadania polegającego na skonstruowaniu własnej rakiety.
Z plastikowej butelki, wody,
tektury i taśmy samoprzylepnej powstała rakieta ciśnieniowa, którą następnie wystrzelono. Dzieci miały też możliwość
przymierzenia repliki kostiumu
roboczego astronauty, jednak
chętnych, ze względu na upał,
nie było.
Sisi
7
KRZANOWICE
8
Tożsamość morawska
W sierpniu ukazała się drukiem publikacja pt. Tożsamość
morawska na pograniczu polsko-czeskim. Jest zbiorem tekstów, które zostały wygłoszone
na konferencji popularnonaukowej Tożsamość morawska na
pograniczu polsko–czeskim.
Konferencja miała miejsce 21
kwietnia 2012 roku w Domu
Kultury w Borucinie i była jednym z ważnych działań zrealizowanych w ramach projektu
pod hasłem DWA NARODYJEDNA KULTURA MORAWSKA. Całość prac w wymienionej inicjatywie koordynowana była przez Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach, a środki
umożliwiające jego sfinansowanie pochodziły
z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa. Wartość całego przedsięwzięcia wyniosła 11 587,30 EUR.
Projekt realizowany był od października 2011
do października 2012 r., a publikacja zawartych w tej książce materiałów jest ostatnim elementem całego projektu Dwa narody – jedna
kultura morawska, którego integralnymi częściami były również: festiwal piosenki polsko
– morawskiej, wydanie publikacji „Jako rzadzi-
ły i o czym pyrwe śpiwały nasze Omy” – teksty sceniczne kabaretu „Krzanowickie Omy”
oraz teksty piosenek i przyśpiewek morawskich,
konferencja popularno – naukowa Tożsamość
morawska na pograniczu polsko-czeskim, festyn regionalny pod namiotem biesiadnym oraz
"Obiektywnie morawskie” – warsztaty fotograficzne. Czytelnikom Krzanowic i okolic polecamy lekturę dwóch wygłoszonych referatów,
autorstwa prof. Dana Gawreckiego z Opawy
oraz dr Kornelii Lach.
Marian Wasiczek
Projekt jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa "Przekraczamy granice"
w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Republika Czeska - Rzeczpospolita Polska 2007 - 2013.
Morawcy na Śląsku Pruskim
w świetle sprawozdań
czeskich gazet opawskich
1861–1883
W wyniku wojen w połowie XVIII wieku większa część Śląska weszła
w skład Prus. Poza granicami państwa Habsburgów, przede wszystkim
w północnych obszarach byłych księstw Opawskiego i Karniowskiego,
tzn. południowych częściach obecnych powiatów Raciborskiego i Głubczyckiego, znalazła się grupa kilkudziesięciu tysięcy ludzi mówiących
dialektem czeskim. Podobnie jak Czesi na Śląsku Opawskim, Cieszyńskim i na terenach Moraw nazywali siebie Morawcami i swój język
określali jako morawski. Dopiero od 60 lat XIX wieku Morawianie czy
Morawcy w Austro-Węgrzech rozpoczęli uważać siebie za członków narodu czeskiego, ew. czechosłowiańskiego. Morawcy na Śląsku Pruskim
pozostawali Morawcami.
W latach lat 70 ubiegłego
wieku robiłem kwerendę w czeskich gazetach opawskich dotyczącą Morawców na Śląsku Pruskim. Chodziło o okres 18611883, kiedy w prasie opawskiej
– „Opavskim Besedníku” (18611865) i „Opavskim Týdeníku”
(1870-1912) – najsczęściej pojawiały się informacje o życiu
Morawców w Głubczyckiem
i Raciborskiem. Napisałem
kilka artykułów o tej proble-
matyce, niektórymi wynikami
chciałbym się podzielić na naszej popularnonaukowej konferencji.
„Opavský Besedník” i „Opavský Týdeník” były zarówno
czasopismami austriackich
i pruskich Morawców, żyjących po obu stronach rzeki
Opawy, która tworzyła granicę państwową. Propagatorami
tych gazet było zwłaszcza duchowieństwo katolickie, czytel-
nikami obok niego średniozamożni rolnicy. Końcem lat 70
XIX wieku wysyłano do Prus
dwieście egzemplarzy „Opavskiego Týdeníku”. Stanowiło
to jedną czwartą nakładu, co
świadczy o tym, iż tygodnik poświęcał stosunkowo dużą uwagę
Morawcom pruskim.
Przy tym trzeba uwzględnić,
że starszy „Opavský Besedník”,
był wśród Morawców po lewej
stronie rzeki Opawy bardziej
ulubiony niž „Opavský Týdeník”. Jedną z przyczyn tej mniejszej popularności „Opawskiego
Týdeníka” był fakt drukowania
go wyłącznie alfabetem lacińskim. Autor adnotacji z okolic Beneszowa np. konstatował,
iż lud morawski czyta książki
pisane szwabachą. Decydującą przyczyną był rozwój stosunków społecznych, który
w obu krajach odbił się i w sferze językowej głównie w zasobie słów. Morawcom pruskim,
żyjącym w izolacji od szerzego zaplecza czeskiego, wydawał się język Morawców opawskich, którzy już uważali się za
Czechów, trudniejszy do zrozumienia. Jednakże korespondenci z Prus doceniali pożyteczność czeskich gazet, przy tym
równocześnie stwierdzali, że
lud nie rozumie wszystkiego, co
jest do niego skierowane; czynili tymi słowy aluzje do niezrozumiałości kilku wyrazów używanych potocznie w Czechach
czy na Morawach. Domagali się
od redakcji respektowania mowy ludu.
Lektura czeska, jak o tym
pisali korespondenci ze Śląska
Pruskiego, miała być orężem
w walce z „opóżnieniem narodowym” oraz z niewłaściwymi
zasadami moralnymi, miała
przyczyniać się do odzwyczajania się ludności od picia alkoholu, karciarstwa i palenia. Do
ciekawej dyskusji doszło na łamach „Tygodnika” wiosną 1876
r., wszyscy uczestnicy wypowiadali się za koniecznością propagowania czeskiej książki wśród
Morawców i zainteresowania
nią przede wszystkim młodzieży. Szczególną uwagę poświęcano czeskiej lekturze dla dzieci.
W 1873 r. wydany został zakaz
korzystania z czeskiego Elementarza dla szkół zwyczajnych
autora Cypriana Lelka. W „Tygodniku” pojawiały się wskazówki, w jaki sposób rodzice
sami powinni uczyć dzieci czytania i rozumienia przeczytanego tekstu, ćwiczenia pamięci
itp. Już wcześniej „Opavský Besedník” opublikował podobne
wskazówki metodyczne.
Z gazet opawskich dowiadujemy się również o zakładanych
w niektórych urzędach parafialnych lub szkołach bibliotekach
czeskich. Na łamach numeru 27
z 1876 r. oceniano wkład Karola Miarki w tworzenie sieci
bibliotecznej na Górnym Śląsku, który dowodzi o czeskopolskiej współpracy na tej niwie. Przywódca ruchu polskiego na Górnym Śląsku Miarka
poza założeniem 250 bibliotek
polskich dążył do organizowania wspólnie z redakcją „Katolika” również bibliotek czeskich. Autor artykułu, prawdopodobnie Lelek, informuje,
iż Miarka w 1875 r. przebywał
dwa miesiące w Pradze „a tam
prosił o czeskie książki nie dla
swego ludu, lecz dla naszego
ludu morawskiego”.
Gazety opawskie informowały o istnieniu kilka morawskich stowarzyszeń, o charakterze politycznym lub oświatowym w Hulczynie. „Opavský
Týdeník” popierał myśl zakładania stowarzyszeń spożywców, kierując ostrze swoich
wywodów przeciwko żydowskim karczmarzom i handlarzom. W Głubczyckiem założono osiem towarzystw tego typu.
Dowiadujemy się o działalności
stowarzyszeń spiewaczych i kapeli w Hulczynie, o tzw. spotkaniach świetlicowych w pruskich miejscowościach w pobliżu Opawy.
Czeskie gazety opawskie poświęcały wiele uwagi rozwojowi szkolnictwa w Raciborskiem
i Głubczyckiem. Informowały
o wizytacjach szkolnych, o naradach uczycieli poszczególnych dziekanatów i ich postanowieniach. Np. o tym, że w początkowych dwu klasach nauka
będzie się odbywać w „języku
morawskim”, w trzeciej klasie
dzieci miały się już uczyć czytać po niemiecku.
„Opavský besedník” polemizował z poglądami tych nauczycieli, którzy twierdzili, iż nie ma
potrzeby nauczania w „języku
morawskim”, ponieważ w ciągu
dziesięciu lat pruscy Morawcy
i tak ulegną germanizacji.
Argumenty korespondentów
z Głubczyckiego i Raciborskiego przeważnie łączyły idee nauczania w języku ojczystym
z normami moralności chrześcijańskiej, i były skierowane
przeciw liberałom i wolnomularstwu. Podkreślano zasługi
duchownych w podtrzymywaniu języka ojczystego, krytykowano nauczycieli, którzy popierali germanizacyjną politykę
państwa, chociaż sami pochodzili przeważnie ze środowiska
morawskiego.
Zaciekawiają dowody dotyczące działalności profesora Stefana w gimnazjum głubczyckim.
Stefan, z pochodzenia Niemiec,
wymógł na powiatowej radzie
szkolnej zgodę na nauczanie
języka czeskiego studentów
morawskich. Podobno w każdym roku było 30-40 chętnych,
których rozdzielano do trzech
oddziałów gimnazjum. Stefan
prowadził również wykłady
dla osób zainteresowanych językiem polskim.
W gazetach opawskich znajdziemy sporo artykułów dotyczących folkloru i ogólnej charakterystyki ludu morawskiego.
Bardzo wartościowym i bogatym materiałem są pieśni ludowe, z których część pochodzi ze
Śląska pruskiego. Spotykamy się
z ubolewaniem nad zanikiem
zwyczaju noszenia strojów ludowych oraz wzmianką o coraz rzadszym śpiewaniu przez
ludność pieśni ludowych. Jeden
z korespondentów gazety informował czytelników o zbiorze
pieśni Lelka i opowiadał się za
jego wydaniem. Z tego zbiorku
w „Opawskim Týdeníku” przedrukowano niektóre teksty.
W gazetach opawskich forsowano poglądy zachowawcze. Autorzy byli przekonani,
iż zjawiska moralnie negatywne
należy łączyć z rozwojem produkcji fabrycznej i z liberalizmem, rozwiązań zaś upatrywali w przywróceniu chrześcijańskich zasad moralnych. Ich
autorzy przeciwni byli zabawom tanecznym, szczególnie
balom dziecięcym, krytykowali
picie coraz to mocniejszej wódki i piwa bawarskiego, propagowali konserwatyzm w ubieraniu.
Na łamach gazet opawskich
zawsze wiele miejsca poświęcano historii. Artykuły te były na ogół na dobrym poziomie. Większość materiałów historycznych z Raciborskiego
i Głubczyckiego traktuje o pojedynczych osobach, przede
wszystkim o plebanach, pisarzach religijnych, wybitniejszych malarzach i rzeźbiarzach. Ciekawe są wspomnienia
o Pawle Pospiechu założycielu
czeskiego związku Libusza we
Wrocławiu. Najwartościowsze
są wszakże informacje dotyczące Cypriana Lelka, w latach
1848-49 posła sejmu frankfurckiego i berlińskiego, dowiemy
się dokładnie o zawartości jego
czasopisma „Holubice” z 1846
r., cennych informacji dostarcza jego nekrolog, wykorzystany w literaturze przedmiotu tylko częściowo.
Szeroko omawiane zostały
stosunki kościelne. Moim zdaniem najciekawszy jest opis pielgrzymki z Wódki do Velehradu.
Niemieccy wieśniacy z pewnej
miejscowości na północnych
Morawach prosili wódczańskich
pielgrzymów o modlitwę za
nich w Velehradzie, przy czym
obiecali w rewanżu pomodlić
się za Morawców w miejscowości Hostýn. Z konkluzji autora relacji – Lelka – przebija
nadzieja na to, że religija przyczyni się do pojednania narodowościowego: „Z tego można
chyba wnioskować, iż nienawiść
między Niemcami i Słowianami jest sztucznie ukształtowana
i rozbije się ona o chrześcijańskie przekonanie prostego ludu
niemieckiego”.
W okresie tzw. Kulturkampfu „Opavský Týdeník” zamieszczał dziesiątki informacji o ofiarach przesladowań – o duchownych pozbawionych możliwości
wykonywania obrzędów religijnych i uczenia w szkołach,
o uwięźonych księżach lub tych,
którzy musieli pójść do armii.
Ogólna atmosfera wywołwała
wśród Morawców wielkie nezadowolenie. Korespondent
„Opavskiego Týdeníka” z okolic
Beneszowa trafnie ocenia zaistniałą sytuację: „W rzeczywistości nikt u nas nie poczyta sobie
za hańbę przebywanie w więzieniu. Myśli bowiem sobie a powiada: byłem w tym samym
więzieniu co biskup, dziekan,
pleban, mężowie stanu itp. Stąd
też nie jestem gorszy od nich.
A zatem, nie bojąc się kary, nie
będą się ludzie wahać przed popełnianiem przestępstw, które
prowadzą do więzienia! – Boże, zmień to!”
Świadomość etniczna Morawców pozostawała morawska,
tylko z wielkim trudem można by utrzymywać, że Morawcy
czuli się częścią składową narodu czeskiego, chociaż w odczuciu niektórych z nich „język morawski” był właściwie
językiem czeskim drukowanym szwabachą. Sami siebie
Czechami większością nie nazywali. Pierwszym, który konsekwentnie używał określenia
Czesi (Czechen) w stosunku do
ludności „morawskiej” w Pruskim Śląsku był autor broszury Die Czechen in Preussisch
Oberschlesien wydanej w Pradze w 1875 roku. W literaturze
uznaję się, że autorem był Cyprian Lelek. Gdy po raz pierwszy przeczytałem tę książeczkę, miałem wątpliwości co do
autorstwa Lelka, sformułowałem je później w osobnym przyczynku. Na podstawie analizy
współczesnej publicystyki oraz
danych biograficznych wykluczyłem autorstwo Lelka i doszedłem do wniosku, iż prawdopodobnym autorem broszury jest
KRZANOWICE
9
Polak Karol Miarka.
Morawcy pozostawali wiernymi poddanymi króla pruskiego i cesarza niemieckiego. Uroczyście obchodzili zwycięstwo
pod Sedanem i urodziny cesarza Wilhelma, przy czym ich
działacze narodowi starali się
o to, żeby w trakcie tych uroczystości śpiewano pieśni morawskie. Taka sytuacja zaistniała np. w Wódce, miejscowości,
w której był proboszczem Lelek, kiedy w czasie urodzin Wilhelma I śpiewano: „Kde domov
můj?”, „Moravo, Moravo”, „Hej
Slované”, „Slovan jsem a Slovan
budu” itp. i zarówno „Deutschland, Deutschland über alles”,
„Sedanlied”, „Bismarcklied”
i „Wacht am Rhein”. Miejscowi wieśniacy byli niewątpliwie
przekonani o tym, że była to
dostojna forma uczczenia jubileuszu cesarza.
Zarówno spotykamy się
z korespondentami krytykującymi militaryzm pruski i politykę germanizacyjną. Anonimowy „patriota pruski” napisał:
„Po co nam cała sława naszych
wojsk, kiedy dla egoistycznych
zachcianek niektórych ludzi musieli opuścić nas synowie, bracia, małżonkowie, by
krwawić i umierać za nic /…/
a wreszcie pytamy się: do czego
to dojdzie, kiedy pozostałe mocarstwa Europy zobaczą w tym
prawie groźne niebezpieczeństwo? /…/ Niechaj nikt nie zapomina tu o Napoleonie I. Właśnie jego słowa doprowadziła
go do zguby.” Podobne konkluzje robiono na podstawie faktów dotyczących germanizacji
szkolnictwa: „Bezprawie takie
budzi niezadowolenie każdego sprawiedliwego człowieka;
im gwałtowniejszych nabierze
form, tym bezwzględniej odwrócą się od rządu pruskiego
serca całej ludności słowiańskiej, która do tej pory była mu wierna. Na niezgodzie
i opóźnieniu sąsiadów wyrosło współczesne cesarstwo niemieckie z pruską czapką – kiedy
wszakże przybierze miarę pycha
brandenburska, zjednoczą się
wszystkie zagrożone nią słabe
i silne narody, i same dokonają
aktu sprawiedliwego odwetu.
Pycha poprzedza upadek.”
Śmierć obu protagonistów
polskiego i „morawskiego” ruchu narodowego Miarki (1882)
i Lelka (1883) spowodowała, że
w czeskich gazetach opawskich
informacje o Morawcach Pru-
skich w zasadzie od 1883 roku tracą wcześniejszy systematyczny charakter. Warunki życia
morawskiego ludu w Prusach
coraz bardziej odbiegały od
rozwoju stosunków i poziomu
egzystencji w monarchii austrowęgierskiej.
Już w latach siedemdziesiątych XIX wieku proklamowano na górnośląskich zjazdach
katolickiej partii Centrum konieczność założenia gazety
dla Morawców Pruskich. Przy
tych i dalszych próbach akcentowano: „Duchowe połączenie
z naszymi braćmi z austriackich Moraw nigdy nie wyrządzi nam szkody, lecz odwrotnie – ich i nas wzmacniać będzie. Dalsze zamiary pojawiły
się w latach 1881 i 1882, kiedy
z nadzieją patrzono na barona
Huena, założyciela stowarzyszeń gospodarczych, który nosił
się zamiarem wydawania w języku czeskim czasopisma poświęconego zagadnieniom gospodarczym. Ale od tego czasu
pruscy Morawcy musieli czekać
jeszcze jedenaście lat do pierwszego numeru własnego organu
prasowego „Katolickich Nowin”
w 1893 r.
Dan Gwarecki
Rola duchowieństwa
naśladowania. Mocno eksponował rolę ojca w rodzinie, zwracał
uwagę na jego obowiązki i zadania. Podawał przykłady z życia wskazujące, jak wychowywać
dzieci, by okazywały rodzicom
szacunek i posłuszeństwo. Ponadto na spotkaniach Stowarzyszenia Robotników wiele
uwagi poświęcano omawianiu
sytuacji społeczno-politycznej
na świecie, sprawom pracowniczym (dotyczącym np. ubezpieczenia , czasu pracy, stawek
wynagrodzeń itp.), poradom dotyczącym prowadzenia gospodarstwa (np. o nawożeniu pół
i łąk, o hodowli królików itp.).
Podejmowano także różne akcje i przedsięwzięcia charytatywne. W 1913 r. członkowie
tej organizacji założyli w Borucinie „Domową aptekę”, którą wyposażono w ok. 90 leków
na różne schorzenia oraz środki opatrunkowe. Latem 1917 r.
23 gospodarzy przyjęło na wakacje do swoich domów dzieci
z miasta. Stale też organizowano pomoc dla najbiedniejszych
rodzin członków Stowarzyszenia
(zwłaszcza sierot).
Warto uzupełnić, że w styczniu 1919 r. ks. Hlubek założył
także Spolek delnic (Stowarzyszenie Robotnic). Należały do
niego tzw. pańszczarki, czyli
robotnice miejscowego majątku. Ponadto w parafii św. Augustyna za sprawą proboszcza
prężnie działały bractwa religij-
ne i stowarzyszenia stanowe..Ks.
Hlubek poświęcał im wiele czasu i serca. W parafii tętniło życie, a ludzie mieli silne poczucie
więzi etnicznych i interpersonalnych. Zaangażowanie proboszcza przekładało się na aktywizację wszystkich grup społecznych w tym małym środowisku
lokalnym.
Wydawać by się mogło, że
tak aktywne i szeroko pojmowane duszpasterstwo pochłaniało w pełni żywot proboszcza
w Borucinie. Był to wszak ważny, aczkolwiek nie jedyny kierunek jego działalności. Wielce bowiem zasłużył się również
na polu wydawniczym i politycznym.
Przypomnijmy, że obszar
ten administracyjnie należał
wówczas do Prus, a językiem
urzędowym był język niemiecki. Według materiałów źródłowych z 1867 r. w powiecie raciborskim mieszkały 6524 rodziny
morawskie i 538 rodzin innych
narodowości. W samym Raciborzu natomiast zwiększała się
liczba mieszkańców deklarujących narodowość niemiecką. Był
to niewątpliwie wpływ germanizacji, jak i rozwijających się
przedsiębiorstw kapitalistycznych, których właścicielami
byli najczęściej Niemcy, Żydzi
i Austriacy. Początkowo jednak
germanizacja nie poczyniła zbyt
wielkich szkód w kształtowaniu
się poczucia tożsamości miesz-
kańców pogranicza. Mimo że
w 1863 r. zarządzeniem władz
pruskich od drugiej klasy szkoły podstawowej wprowadzono
naukę języka niemieckiego, a od
1865 r. językiem wykładowym
w szkołach podstawowych był
język niemiecki, to jednak nie
miało to zbyt wielkiego wpływu na wyniki spisu ludności,
np. w Pietrowicach Wielkich
według spisu z 1 grudnia 1910
r. na 2815 mieszkańców tej wsi
tylko 507 osób (18%) zadeklarowało język niemiecki jako język
ojczysty, 502 osoby (18%) – język polski, a 1713 osób (61%)
zadeklarowało inny język. Zaś
dwujęzyczność- czasie tego spisu –zarejestrowano u – 93 osób
(3%) i chodziło o język niemiecki i inny język. Z danych tych
wynika, że w miejscowości tej
dominowała morawszczyzna.
Istotne zmiany w życiu lokalnej społeczności na pograniczu
śląsko-morawskim przyniosły
lata Kulturkampfu (1871-1887),
otwartej walki z siłami opozycyjnymi, a szczególnie z Kościołem
katolickim i wspieranym przezeń ugrupowaniem politycznym
– partią Centrum. Tylko nieliczni
wykształceni Ślązacy sprzeciwiali się świadomemu zniemczaniu
tych ziem. Wśród nich wyróżniają się: urodzony w Tworkowie Emil Szramek , pochodzący
z Cyprzanowa Emanuel Smołka
(1820-1854) oraz lekarz z Wojnowic Józef Rostek. Z jego ini-
w kształtowaniu
tożsamości kulturowej Morawian
Przełom XIX i XX w. to bardzo ważny okres historyczny, w którym swoistego tempa nabierać poczęły przemiany polityczne, społeczne i kulturowe. Na ich przebieg w określonych kręgach terytorialnych przemożny
wpływ wywierali – jak zawsze – żyjący w nich ludzie. Na obszarze
pogranicza śląsko-morawskiego ważną rolę odgrywali księża.
Środowisko duchownych było pod względem przynależności
etnicznej, jak i poglądów społeczno-politycznych podzielone, co wskazać można na konkretnych przykładach. Ale wielu
księżom na tym terenie zależało
na tym, by podtrzymywać tożsamość kulturową Morawian. Czynili to na różne sposoby.
Do grona wielce zasłużonych pod tym względem należał między innymi ks. Josef Hlubek. Urodził się 26 marca 1871
r. w Kravaři (dziś Czechy) jako
syn gospodarza Josefa Hlubka (1841-1915) i Teresie z d.
Willaschek (ur. w 1850 r.). Do
szkoły podstawowej uczęszczał
w rodzinnej Kravaři. W 1885 r.
rozpoczął naukę w gimnazjum
w Kromĕřίži, a po jego ukończeniu wstąpił do seminarium duchownego w Ołomuńcu (18921893), następnie w latach 18931896 kontynuował studia we
Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 23 czerwca 1896 r.
z rąk kardynała Koppa.. Pierwszą placówką duszpasterską tego
kapłana stał się Hlučin, gdzie był
wikarym. Od początku jednak
swą pracę duszpasterską pojmo-
wał szeroko, toteż poza zadaniami związanymi sensu scricte ze
sprawowaniem liturgii podejmował działalność kulturalnooświatową oraz polityczno-społeczną.
21 marca 1906 r. ks. Hlubek
został mianowany proboszczem parafii Borucin. Oficjalnie na urząd został wprowadzony 3 kwietnia 1906 r. przez ks.
Tomasza Kamradka. W parafii
tej w krótkim czasie rozpoczęły
działalność liczne stowarzyszenia i bractwa, jak np.: Delnicky
Spolek (Stowarzyszenie Robotników), Selsky Spolek (Stowarzyszenie Gospodarzy), Mladensky Spolek (Stowarzyszenie
Młodzieży Męskiej), Stowarzyszenie Chrześcijańskich Matek,
Stowarzyszenie św. Teresy, Bractwo Różańcowe, Bractwo Szkaplerza, Arcybractwo św. Augustyna.
Dwa stowarzyszenia zawodowe gospodarzy i żołnierzy istniały już w Borucinie przed erygowaniem parafii, ale od czasu
objęcia funkcji proboszcza ks.
Hlubek uczestniczył we wszystkich ich spotkaniach wygłaszając interesujące prelekcje.
Stowarzyszenie Robotników
zostało założone w 1906 r. przez
ks. Hlubka. To on bowiem zwołał pierwsze zebranie, na którym
mówił o zagadnieniach socjalnych i bytowych pracowników
oraz o potrzebie założenia organizacji robotniczej. Zwracał
przy tym uwagę, że zasadniczym
celem Stowarzyszenia jest jednak nie tylko dbałość o interesy tej grupy społecznej, ale także podtrzymywanie wiary i tradycji katolickiej. Ta organizacja
wspierana przez Kościół była alternatywna w stosunku do powstających wówczas stowarzyszeń socjalistycznych uzyskujących coraz szersze uznanie
robotników. Członkowie Delnickiego spolku spotykali się
raz w miesiącu, a ks. Hlubek nie
tylko przewodniczył tym zebraniom, ale zawsze przygotowywał dwie pogadanki: jedną dotyczącą życia religijnego, a drugą
o tematyce świeckiej. Obydwie
jednak przesączone były wyraźnym dydaktyzmem. Ksiądz ten
przedstawiał sylwetki różnych
świętych (np. św. Tobiasza, św.
Józefa, św. Ludwika, św. Mikołaja), które służyły jako wzory do
Ks. Josef Hlubek
9
KRZANOWICE
cjatywy założono w 1888 r. Towarzystwo Polsko-Górnośląskie
w Raciborzu, a potem w latach
1889-1921 wydawano „Nowiny
Raciborskie”.
O znaczeniu „Nowin Raciborskich” Joachim Glensk pisał
następująco: „Gdyby Niemcy
byli świadomi tego, czym będzie powstające w Raciborzu
pismo polskie, nigdy nie dopuściliby do jego założenia”. Gazeta ta miała charakter narodowo-radykalny, a na jej łamach
demaskowano politykę niemieckiej partii Centrum , udzielano
czytelnikom porad, publikowano w odcinkach powieści
znanych pisarzy polskich, czyli
propagowano i popularyzowano tym samym polską kulturę.
Do partii Centrum należała tu
wówczas większość księży, dlatego hasła głoszone na łamach
polskiej gazety budziły sprzeciw górnośląskich kapłanów
utożsamiających się z polityką
władz pruskich. Niektórzy z nich
zniechęcali parafian do czytania
„Nowin Raciborskich”. Na przykład ks. Zawadzki z Cyprzanowa odmawiał wiernym rozgrzeszenia za czytanie prasy polskiej.
Świadomość narodowa mieszkańców Raciborszczyzny była
jednak zróżnicowana, o czym
świadczą materiały historyczne i opisane w nich fakty, np.
„kiedy proboszcz z Zabełkowa
w Dzień Nowego Roku odczytał
list dziekana ze Starejwsi [Starej
Wsi – przyp.. K. L.] potępiający
Nowiny, czytelnicy donieśli, iż
pozostają przy starym przyjacielu, nazywając gazetę Mojżeszem prowadzącym Ślązaków
do ziemi obiecanej”.
Warto dodać, że „Nowiny Raciborskie” czytało wówczas także około stu Morawian,
a liczba morawskich prenumeratorów stale rosła. Z tego też powodu redaktor naczelny pisma
Jan Karol Maćkowski zamierzał wydawać „specjalną mutację raciborskiej gazety w języku
czeskim”. Jednakże jego wyjazd
z Raciborza na stałe sprawił, że
zamysł ten nigdy nie został zrealizowany.
Oddzielne pismo dla Morawian mieszkających na ziemi
raciborskiej i głubczyckiej już
wcześniej chciał założyć ks. Cyprian Lelek. Dzięki jego staraniom na zjeździe śląskiego Centrum w 1876 r. rozpatrzono postulat o wydawaniu dla śląskich
„Morawców” gazety w ich ojczystym języku. Pojawiły się wówczas różne koncepcje i propozycje nazw nowego pisma, ale
żadna z nich nie urzeczywistniła
się. Mieszkańcy pogranicza prenumerowali więc początkowo
(od 1861 r.) „Opavský besedník”,
a później (tj. od 1865 r.) „Opavský týdedník”. W tym ostatnim
piśmie ukazywały się korespondencje ks. C. Lelka z Raciborskiego i Głubczyckiego. Jak podaje Piotr Pałys, pod koniec lat
70. XIX wieku na Pruski Śląsk
wysyłano około 200 egzemplarzy tego tygodnika, co stanowiło
20% nakładu.
Wielkie zapotrzebowanie na
lokalne pismo dostrzegli również miejscowi duchowni. To
właśnie oni latem 1893 r. podczas spotkania u ks. Emila Bitty, proboszcza z Kobeřic, postanowili wydawać pismo dla
Morawian pt. „Katolické Noviny pro lid moravský w Pruském
Slezsku. Jedine v moravské řeči
vycházejici noviny w Němec-
ku”. Oficjalnie – jak utrzymuje J. Vyhlidal – głównym celem
powstania nowego pisma centrowego była obawa przed szerzeniem się w tej grupie etnicznej idei socjalistycznych. Z kolei
– zdaniem Piotra Pałysa – faktycznym powodem założenia
gazety była chęć ograniczenia
wpływów polskiego ośrodka narodowego w Raciborzu na ludność morawską. Natomiast według Pavla Kladivy zasadniczym
celem powołania do życia nowego periodyku było przeciwdziałanie germanizacji oraz obrona
katolicyzmu przed protestantyzmem niemieckim. Z kolei sami inicjatorzy utworzenia tego
nowego pisma uzasadniali, że
czasopisma docierające na Morawy wydawane w językach polskim lub niemieckim są dla wielu miejscowych czytelników niezrozumiałe; ponadto opisywane
w nich wydarzenia dotyczą innych miejscowości, więc są im
obce. Aby więc ta lokalna społeczność nie czuła się ani gorsza,
„ani opuszczona”, potrzebne jest
pismo drukowane w jej języku
i dotyczące jej spraw. Zapewne wszystkie te czynniki miały
wpływ na powstanie pisma.
„Katolické Noviny...” od początku swego istnienia były tygodnikiem (ukazywały się w każdą
sobotę). Posiadały dwa dodatki: „Zabava nedelni” [Niedzielna
rozrywka – przyp. K. L.] i „Domáci přitel” [Domowy przyjaciel
– przyp. K. L.].
W ciągu prawie 30 lat istnienia pisma w wydawnictwie
pracowało czterech redaktorów. Pierwszym z nich był ks.
Arnošt Jureczka (administrator Štěpankovic, od 1987 r.
proboszcz w Sudicach). Drugim był ks. Hlubek, który jako wikary pracował na stanowisku redaktora naczelnego
w latach 1896-1903. Później
na kilka lat zrezygnował z tej
funkcji, ponieważ obawiał się,
że jako redaktor nie otrzyma
zgody władz pruskich na objęcie stanowiska proboszcza.
Dlatego dopiero rok po objęciu urzędu proboszczowskiego
w Borucinie wrócił znowu do
swoich dawnych obowiązków
związanych z redakcją pisma
(1907-1913). W międzyczasie funkcję tę sprawował również ks. Josef Otawa (w latach
1903-1907 oraz 1912-1920).
W ostatnim okresie istnienia
pisma prowadził Rudolf Schikora (1920-1922).
Należy podkreślić, że redaktorzy tego morawskiego tygodnika byli mocno prześladowani przez pruskie władze. Pierwszy z nich, ks. Arnošt Jureczka,
w ciągu pierwszych trzech lat
istnienia tygodnika siedmiokrotnie stawał przed sądem
i został dwukrotnie skazany
w Raciborzu. Mimo to periodyk przez 27 lat (1893-1920)
i to bez przerwy ukazywał się
w południowej części ówczesnego powiatu raciborskiego.
Wielu miejscowych księży prowadziło korespondencje w rubryce Denní správý [Aktualności – przyp. K. L.] Dodatki
redagowali: ks. A. Jurečka, ks. J.
Restel i ks. T. Kamradek.
O tym, jak wielkie było zapotrzebowanie na czasopismo
w języku morawskim świadczyła stale rosnąca liczba czytelników. Jak podają badacze,
pierwsze numery rozprowadzano bezpłatnie. W ciągu pierw-
10
szych sześciu miesięcy „Katolické Noviny...” zdobyły aż 500
prenumeratorów. W ostatnich
latach XIX wieku liczba stałych
czytelników wzrosła do około
600, a w 1914 r. wynosiła już
2700. Maksymalny nakład pismo osiągnęło pod koniec I wojny światowej i wynosił on 3000
egzemplarzy. Warto też wspomnieć, że pierwsze lata drukowania periodyku nie przyniosły żadnych dochodów, a wręcz
odwrotnie – księża redaktorzy
dopłacali do druku ze swoich
zasobów finansowych (ok. 7001000 marek rocznie), co jeszcze
mocniej dowodzi zaangażowania tych duchownych. Potem naturalnie, gdy grono czytelników
powiększyło się, pismo zaczęło
przynosić zyski.
„ K a t o l i c k e n o w i ny…”
w pierwszych latach swego istnienia (1893-1911) drukowane
były szwabachą, a od numeru 20,
po reformie w czeskiej ortografii,
zmieniono czcionkę i wprowadzono pisownię łacińską. Nadal jednak pisano w tzw. języku
morawskim. Księża-redaktorzy
zdając sobie sprawę z tego, ze
wielu czytelników nie rozumie
niektórych czeskich terminów,
świadomie używali słów gwarowych, zamieszczając w nawiasie
ich odpowiedniki w czeskim języku literackim. Współcześnie
badacze czescy twierdzą, ze prowadziło to do „fiksacji” językowej i niekorzystnie wpływało na
rozwój czeskiego języka literackiego. Skoro jednak księża podejmowali działania tego typu,
to należy przypuszczać, że takie
były oczekiwania czytelników.
Pismo było wydawane od
kwietnia 1918 r. do lutego 1920
r. – w Hlučinie w wydawnictwie
Richarda Peschela. Według czeskich badaczy po 1920 r., tj. po
przyłączeniu Hulczyńskiego do
Czechosłowacji, nastąpił gwałtowny spadek odbiorców, bowiem w nowej rzeczywistości
przestało ono pełnić rolę jedynego pisma w języku czeskim i dlatego w 1922 r. zaniechano jego
wydawania. Milan Myška ustalił,
że od 1920 r. do 1937 r. pismo
wydawane było w Opawie , ale
już bez podtytułu i o zmienionej
nazwie „Katolické noviny pro lid
morawský na Ratibořsku”. Miało też wówczas zupełnie inny cel
i charakter. Od 1927 r. było organem czechosłowackiej partii
ludowej dla morawskiej ludności w Raciborskiem, od 1930 r. –
czechosłowackiej partii ludowej
dla Hulczyńskiego, Opawskiego
i Cieszyńskiego.
Pismo składało się z czterech
nienumerowanych stron. Zawierało felietony o aktualnych wydarzeniach polityczno-społecznych, cykle opowiadań, stałą rubrykę pt. „Denni zprávy” oraz
reklamy i ogłoszenia. Redakcja „Katolickych Novin...” – jak
wspomniano – utożsamiała się
z polityką partii Centrum, toteż pismo stało się trybuną haseł, zwłaszcza przedwyborczych,
tego ugrupowania.
Autorzy tekstów z pewnymi
wyjątkami nie podpisywali swoich tekstów. Jak już wspomniano
– anonimowo pisano rubrykę pt.
„Denni zpravy”, rejestrującym
aktualności z okolicy. W dziale
tym zamieszczano informacje
o różnych wydarzeniach regionalnych (o pożarach, wypadkach
w pracy, bójkach, morderstwach),
uroczystościach religijnych, kulturalnych, oświatowych, działal-
ności lokalnych kół i organizacji
społecznych, ich członkach, zarządach, kontaktach. Drukowano tam też przysłowia, porzekadła, baśnie i pieśni o tematyce
religijnej. Opisywano zwyczaje i obrzędy ludu morawskiego.
Podawano informacje o pogodzie, porady dla rolników. Publikowano również korespondencje Morawców pracujących
sezonowo w Westfalii, Nadrenii, północnych Niemczech. Komentarze do przedstawianych
wydarzeń były niejednokrotnie
aż nadto przesączone dydaktyzmem, krytykowano np. późne
powroty z balów, nadużywanie
alkoholu, „odchodzenie” od tradycyjnych zachowań, zaniechanie noszenia chłopskiego stroju
ludowego, przynależność do socjalistycznych związków zawodowych itd. Z notatek tych poznać można konkretne sytuacje,
jak i oczekiwania oraz postawę
duchowieństwa wobec zachodzących zmian społeczno-kulturowych.
Znaczenia tego czasopisma
nie sposób przecenić. Miało
bowiem niewątpliwie ogromny wpływ na postawę i poglądy mieszkających tu Morawian.
Można uznać, że m. in. za jego
sprawą zachowała się na tym obszarze gwara morawska, wiara
katolicka, ubiór ludowy oraz
niektóre zwyczaje i obrzędy. Dla
współczesnych badaczy „Katolicke Noviny...” są bogatym źródłem informacji historycznych,
społecznych, folklorystycznych,
literackich, językowych przełomu XIX i XX wieku.
Jak widać duchowieństwo
odegrało ogromną rolę w kształtowaniu poczucia tożsamości
Morawian poprzez swoją pracę redaktorską i dziennikarską.
Ale warto wspomnieć również
o ich zasługach wydawniczych.
Na naszym terenie powszechnie
znana była i używana była książeczka do nabożeństwa z modlitwami i pieśniami na cały rok
kościelny (mająca co najmniej
trzy wydania) pt.Wzhůru srdce čili modlitby a pisně pro cely cirkiewni rok sestawené dle
kancionalu Fryčajowa a Bačakowa k weřejnymým službam
Božim (Brno 1906), której autorem jest J. Jurečka (knihař
w Křenovicich). Zaś ks. Josef
Hlubek w 1903 r. opracował
kalendarz „Svata rodina”, który został wydany w nakładzie 4
tys. egzemplarzy. W kalendarzu
tym opublikował kilka swoich
artykułów: Maria Lurdská, Naš
kraj a lid, Hrad Landek z Petřkovic, Obrázky ze života pro život,
Poutni miesto Hrabyń, Mnoho
bláznů. Wcześniej, tj. w 1900
r. ukazał się zbiór 84 pieśni pt.
Sbirka oblibiených nábožných
pisni nasseho lidu, a w 1902 r. –
wydanie drugie poszerzone tego
śpiewnika. Ta druga antologia
składała się z dwóch zasadniczych części: Pisné k Pánu Jeřissi
(Pieśni do Pana Jezusa) oraz Pisné Mariánské (Pieśni Maryjne).
Dodatkiem umieszczonym po
alfabetycznym spisie pieśni są
Pisné přiležitostné a zabawné
(Pieśni okazjonalne i rozrywkowe).
Oprócz twórczości prozatorskiej należałoby wspomnieć
również o poetyckich próbkach
ks. Hlubka. Co prawda, nigdy
nie ukazał się zbiór jego wierszy,
ale były one drukowane na łamach „Katolickich Novin...” oraz
w tzw. zeszytach, które wyda-
wała Lidova Knihovna „DNE”.
J. Vyhlidal w jednym z nich
umieścił siedem kilkunastozwrotkowych utworów napisanych
z okazji różnych uroczystości,
np. na poświęcenie kościoła,
sztandaru, odpustu, spotkania
członkiń Stowarzyszenia św. Teresy itp. Autorstwa proboszcza
z Borucina.
Nie można pominąć też faktu, że w 1908 r. ks. Hlubek napisał w j. niemieckim artykuł
Bildhauer Johan Janda, który
został opublikowany w pierwszym numerze „Oberschlesische
Heimat”. Najbardziej znana jest
jednak książeczka do nabożeństwa pt. Úplný kancional , która – jak ustalono – w Borucinie używana była powszechnie
do drugiej połowy lat 30. XX w.,
a indywidualnie do końca XX
w. W 2006 r., z okazji 100-lecia
kościoła w Borucinie, utrwalono na płytach CD dziesięć pieśni morawskich z tegoż kancjonału w wykonaniu kilkunastu
parafianek. Niektóre morawskie pieśni są do dziś śpiewane
przez lokalną społeczność podczas uroczystości pogrzebowych,
nabożeństwa różańcowego czy
drogi krzyżowej.
Oceniając działalność polityczną ks. Hlubka trzeba podkreślić, że był on – podobnie jak
wielu księży z Hulczyńskiego –
zwolennikiem partii Centrum.
Jak już wspomniano, na łamach
„Katolickich Novin...” propagował kampanię wyborczą tego
ugrupowania. Jak wynika z badań historycznych, jako doskonały mówca, „aktywnie uczestniczył również w zgromadzeniach politycznych. W trakcie
kampanii wyborczych do pruskiego sejmu wystąpił u boku
dziekana Stanke, wójta Gebeka i redaktora Nowin Raciborskich Eckerta, w swej rodzinnej
Kravaři. W 1908 r. przemawiał
w miejscowości Pišt, gdzie, jak
pisał ks. J. Vyhlidal, povzbudil
posluchače pro Centrum”.
Kapłan ten był w owych czasach osobistością bardzo znaną,
cieszył się autorytetem i „umiłowaniem” miejscowej ludności.
Zaś od niejakiego Emila Wochoweckiego otrzymał odznaczenie
„erllore maius”.
Po wybuchu pierwszej wojny światowej jawił się jako zwolennik proczeskiej polityki. Był
współautorem dwóch memorandów, w których okoliczni księża,
nauczyciele, przedstawiciele rzemiosła i handlu opowiadali się
za przyłączeniem południowej
części Raciborszczyzny do Czechosłowacji. Pierwszy z tych dokumentów został zredagowany
w okresie Świąt Bożego Narodzenia w 1915 r. podczas zorganizowanego przez ks. Hlubka
(na plebanii w Borucinie) spotkania lokalnych aktywistów.
Uważali oni, że po porażkach
Austrii i Niemiec, gdy utworzone zostanie niepodległe państwo
czeskie, Morawianie należący do
narodu czeskiego, mają prawo
żądać przyłączenia południowych części ziem głubczyckiej
i raciborskiej do Czech. Takie
memorandum za pośrednictwem rolnika Rybki ze Štitiny
przekazane zostało do redakcji „Našeho Slezska”, a stamtąd
miało trafić do Paryża. Jaki był
dalszy los tego dokumentu, nie
wiadomo. Drugi memoriał powstał w listopadzie 1918 r. Był
to dokument liczący ok. 140
stron i składał się z 6 rozdzia-
łów, w których uzasadniano
kulturalno-historyczne (w tym
językowe) argumenty przemawiające za przyłączeniem tych
ziem do Czechosłowacji. Dokument ten oprócz ks. Hlubka
podpisało jeszcze czterech innych księży (z Hlučina, Sudic,
Kravařa i Dolnego Benešova)
oraz kilku nauczycieli (w tym
Karol Hlubek, brat proboszcza
z Borucina) i przedstawicieli innych zawodów.
Żaden z tych dokumentów
nie zachował się, gdyż – jak
twierdzą członkowie rodziny
Hlubków – ksiądz musiał zniszczyć wszystkie dokumenty, gdy
był za swoją proczeską politykę prześladowany przez władze
niemieckie. W tym kontekście
ks. Hlubek jawi się jako zagorzały zwolennik przyłączenia morawskiej części ziem raciborskiej i głubczyckiej do państwa
czeskiego. W rezultacie żądania
proczeskich aktywistów nie zostały w pełni urzeczywistnione,
ponieważ część ziem (w tym Borucin) została przy Prusach.
Przesunięcie granic pociągnęło za sobą zmiany w administracji kościelnej. Miejscowości należące wcześniej do dekanatu hulczyńskiego, a pozostałe
w państwie niemieckim przydzielono (na mocy zarządzenia
kościelnego nr 11780 z dnia 30
sierpnia 1922 r.) do dekanatu
kietrzańskiego , którego dziekanem został ks. Josef Hlubek.
Boruciński proboszcz i kietrzański dziekan zarazem nadal
bardzo aktywnie uczestniczył
w życiu politycznym w swoim
regionie. W listopadzie 1917 r.
został odznaczony „Krzyżem
Zasługi za pomoc w walce”. Na
łamach „Katolickich Novin...”
składano mu z tej okazji gratulacje. 27 marca 1927 r. wybrano go do zarządu rady powiatu
raciborskiego z ramienia partii
Centrum. Stale – jak sam wielokrotnie podkreślał – działał
z miłości do swego ludu, walczył o prawdę, wolność i sprawiedliwość.
Po drugiej wojnie światowej –
podobnie jak wielu innych księży autochtonów – miał zostać
przeniesiony do Polski centralnej, ale do tego nie doszło. Pozostał więc nadal w parafii Borucin.
Tu 23 czerwca 1951 r. obchodził
swój jubileusz 55-lecia kapłaństwa. Był wtedy chory na zapalenie płuc. Nie przeżył tej choroby. Zmarł w wieku 80 lat, 29
czerwca 1951 r. Pogrzeb odbył
się 3 lipca. Uczestniczyło w nim
15 kapłanów oraz liczne rzesze
wiernych z Borucina i okolicy.
W parafii Borucin pracował przez 45 lat. Jako pierwszy
proboszcz swoją postawą, aktywnością i oddaniem kształtował kilka pokoleń Morawian.
Wprowadzone i pielęgnowane
za jego kadencji zwyczaje, wzorce i wartości owocowały przez
kolejne dziesięciolecia, a wiele
z nich przetrwało zapewne do
dziś. Ks. Hlubek żyje bowiem
jeszcze w pamięci najstarszych
mieszkańców, którzy z pełnym
szacunkiem wspominają jego
działalność i tytułują go nie inaczej, jak: „Pan Fararz” lub „Pan
Dziekan”. Poza parafią w swej
małej ojczyźnie zapisał się jako
„morawski budziciel”, pisarz, poeta i przyjaciel ludu.
Kornelia Lach
KRZANOWICE
11
Gdzie kultura tam i życzliwość
W Bojanowie kosztem ponad 600 tys. zł odnowiono budynek wielofunkcyjny z domem
kultury. Dwie trzecie tej kwoty wyłożyła Unia
Europejska. 1 lipca obiekt uroczyście oddano
do użytku. Miejscowy proboszcz pokropił dzieło, a potem dla mieszkańców wystąpił Mirek
Szołtysek.
- Gdzie dużo kultury tam
i ludzie są wobec siebie życzliwsi – przekonywał na otwarciu
sołys Bojanowa a jednocześnie
przewodniczący Rady Miejskiej
w Krzanowicach, Henryk Tumulka. Dziękował burmistrzowi Manfredowi Abrahamczyko-
wi, że dał się przekonać do tego
remontu i radnym, że zgodzili
się pokryć trzecią część kosztów.
Burmistrz dziękował z kolei Tumulce za zaangażowanie. – Nie
tylko starał się o ten remont, ale
i osobiście, kosztem własnego
czasu, go doglądał.
Budynek wielofunkcyjny zbudowano tzw. systemem
gospodarczym pod koniec lat
80. Dwie dekady później wymagał już remontu. Zakres prowadzonych od jesieni zeszłego
roku prac obejmował: cieplenie
ścian zewnętrznych oraz dachu,
wymianę stolarki okiennej oraz
drzwiowej zewnętrznej i częściowo wewnętrznej, uzupełnienie tynków wewnętrznych,
podłóg i posadzek, roboty malarskie, remont schodów zewnętrznych, modernizację instalacji c.o. oraz kanalizacji sa-
nitarnej wewnętrznej. Nowe jest
też wyposażenie kuchni.
Całość inwestycji kosztowała
ponad 600 tys. zł. Gminie udało
się pozyskać dotację z unijnego
Programu Rozwoju Obszarów
Wiejskich. W obiekcie jest duża
sala na imprezy kulturalne z za-
pleczem kuchennym, sutereny
przygotowano do treningów dla
miejscowych tenisistów stołowych, na ostatniej kondygnacji jest świetlica młodzieżowa
i sala konferencyjna.
(waw)
11
KRZANOWICE
12
Polder na Białej Wodzie gotowy
Polder przepływowy na Białej Wodzie w Krzanowicach
powstał w ramach inwestycji
związanych z zabezpieczeniem
terenów zlewni Odry. Bez niego, w efekcie ulew, Biała Woda powodowała podtopienia
ponad 200 domostw oraz drogi w Krzanowicach. – To były
bardzo uciążliwe podtopionie,
o dużej dynamice. Przychodziły
bardzo szybko, powodując duże
straty – mówi burmistrz Manfred Abrahamczyk. Polder, którego budowę właśnie zakończono (trwała od 2010 r.), pomieści ok. 418 tys. m sześc. wody.
Napełniany będzie okresowo
w czasie wezbrań i nie planuje się w nim stałego piętrzenia
wody a maksymalna wysokość
piętrzenia określono na 5 metrów. Na konstrukcję składają
się: zapory, część przelewowoupustowa, przejście młynówki,
sieć aparatury kontrolno – pomiarowej oraz czasza o łącznej
powierzchni 27 ha, w tym blisko 2,5 ha po stronie czeskiej.
Całość inwestycji kosztowała
około 5 milionów. 2,1 mln zł
przekazał na inwestycję Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej
w Katowicach. Inwestorem
był Śląski Zarząd Melioracji
i Urządzeń Wodnych. Wykonawcą końcowym firma Skanska, która uformowała korpus
zapory, wykonała zasyp po wymianie gruntu i betonowy prze-
Konkurs BHP w rolnictwie
lew awaryjny, umocniła skarpy odwodne zbrojonymi płytami betonowymi wylewanymi
„na mokro” oraz ułożyła drogę
technologiczną z płyt betono-
tem objęli Starosta Raciborski
oraz Burmistrz Krzanowic.
Kilka dni przed konkursem
pracownicy OIP, KRUS i PSP
przeprowadzili prelekcję dla jego uczestników z zakresu BHP
i P.Poż na wsi. Konkurs prowadzony był w dwóch kategoriach: indywidualnej, w której
uczestnicy mieli do rozwiązania pisemny test z zakresu wiedzy na temat BHP w rolnictwie
27 czerwca w Zespole Szkół w Krzanowicach zorganizowany został
i ochrony P.Poż w gospodarrolnych, składający się
konkurs dla Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych. To już piąta gmina, zstwach
30 pytań (kategoria indywiduw której przeprowadzony został taki konkurs, poprzednie jego edycje
alna i drużynowa) oraz drużynowej, która składała się z konodbyły się w Kornowacu, Pietrowicach Wielkich, Kuźni Raciborskiej
kurencji sportowo-pożarniczej
i Krzyżanowicach.
(kategoria drużynowa).
Do zmagań przystąpiło 33
uczestników zgrupowanych w 6
Celem konkursu było popu- Starostwo Powiatowe w Racibo- Pracy w Katowicach oraz Kasa drużyn (3 z Krzanowic, 2 z Bolaryzowanie zagadnień zwią- rzu, Urząd Miejski w Krzanowi- Rolniczego Ubezpieczenia Spo- rucina i 1 z Wojnowic)
zanych z BHP w rolnictwie cach, Państwowa Straż Pożarna łecznego Placówka Terenowa
Poziom wiedzy uczestnii ochroną przeciwpożarową. – Komenda Powiatowa w Raci- w Raciborzu. Tegoroczną edycję ków był wyrównany i by wyOrganizatorami konkursu byli: borzu, Okręgowy Inspektorat konkursu honorowym patrona- łonić zdobywcę II i III miejsca
w Krzanowicach
wych wzdłuż zapory. Dodajmy, że Skanska zabezpieczyła
przed powodzią Kraków, podwyższając i modernizując istniejące obwałowania i bulwary
wiślane od stopnia Kościuszko
do stopnia Dąbie oraz tzw. strefy cofkowe i wały rzek Rudawa i Wilga. Wśród projektów
realizowanych przez Skanska
na rzece Odrze i jej dopływach
są zabezpieczenie przeciwpowodziowe Kędzierzyna-Koźla,
kompleksowe miasta Opola,
poprawa ochrony powodziowej Lewina Brzeskiego na Nysie
Kłodzkiej, budowa zbiornika
retencyjnego Kluczbork na rzece Stobrawie i wiele innych.
w kategorii indywidualnej konieczne było przeprowadzenie
dogrywki. Ostatecznie Komisja Konkursowa składająca się
z przedstawicieli organizatorów
przyznała:
W kategorii indywidualnej:
1 miejsce Arturowi Machowskiemu z Młodzieżowej
Drużyny Pożarniczej z Borucina (2) i nagrodę – aparat cyfrowy ufundował KRUS.
2 miejsce Sandrze Sztuka
z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Krzanowic (3) i nagrodę- głośniki komputerowe –
fundowała PIP- OIP Katowice
3 miejsce Kamilowi Nowakowi z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Krzanowic
(1) i nagrodę – słuchawki bezprzewodowe – ufundowała PIPOIP Katowice
W kategorii drużynowej:
1 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Bo-
rucina (1) w składzie: Jędrosek
Mateusz, Kubny Dominika,
Hasse Patryk, Antoniuk Mateusz i Jureczka Dominik.
2 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Krzanowic (2) w składzie: Kuczera
Ewa, Ciepły Zuzanna, Heide
Krystian, Kuc Szymon i Wróblewski Kamil.
3 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza
z Wojnowic w składzie: Wolnik Adam, Niedzbała Daniel,
Niedzbała Dominika, Mróz Michał i Rąpała Stanisław.
Zwycięskie drużyny otrzymały pamiątkowe puchary
i medale ufundowane przez PIP
OIP Katowice. Wszyscy uczestnicy Konkursu otrzymali upominki rzeczowe ufundowane
przez Powiat Raciborski oraz
Urząd Miejski Krzanowice.
(w)
sp
KRZANOWICE
13
Kolia
Opowiadanie na weekend o kryminalnej aferze
z wojnowickiego pałacu sprzed 103 lat.
Zakup w 1875 roku od
spadkobierców dra Carla Johanna Christiana Kuh`a prawie 500-hektarowego majątku
w Wojnowicach okazał się dla
rodziny rotmistrza Heinricha
Friedricha Banck`a nie tylko
wspaniałą lokatą kapitału, ale
także sposobem na spokojne,
choć pracowite i dostatnie życie. Nie bez znaczenia dla ambitnego Heinricha było także
przejście w ten sposób do nowej sfery społecznej – ziemiaństwa. Leżący w urokliwej okolicy, otoczony pięknym parkiem,
okazały dwór po doktorze Kuh`u, choć doskonale przystawał do potrzeb życiowych zaledwie czteroosobowej rodziny,
w miarę poszerzania się kontaktów towarzyskich z co bardziej utytułowanymi sąsiadami
i właścicielami majątków, powoli stawał się niewystarczający
dla ambitnego i coraz bardziej
ustosunkowanego Heinricha.
Jeszcze przed pięćdziesiątką
spełnił on swe marzenia rozbudowując swą dotychczasową rezydencję w okazały pałac,
którego wnętrza mieszczące kilkadziesiąt pokoi, nie odbiegały swym wystrojem od siedzib
okolicznej szlachty, a nawet
arystokracji. Ożeniony z Anną Sophie, miał dwóch synów,
Eduarda Carla oraz Wernera
Luisa, którym chciał zapewnić
dobry start w kręgach do których aspirował. Co prawda rodzina Heinricha Banck`a cieszyła się znakomitą opinią i pielęgnowała kontakty z wieloma
właścicielami ziemskimi, lecz
formalnie nie zaliczała się do
stanu szlacheckiego. Ukoronowaniem wspinania się po drabinie godności, była więc nobilitacja w dniu 7grudnia 1908
roku, a więc przyjęcie w szeregi szlachty pruskiej połączone
z nadaniem herbu. Na ceremonię nobilitacji Heinrich Friedrich udał się do Neues Palais
w Poczdamie, gdzie z rąk króla Prus i cesarza niemieckiego
Wilhelma II Hohenzollerna
otrzymał stosowne dokumenty. Po powrocie do Wojnowic,
postanowili wraz z małżonką,
że na wiosnę wydadzą z tej okazji wielkie przyjęcie, w stylu tak
wówczas modnego garden party, na które postanowili zaprosić swoich ustosunkowanych
i utytułowanych sąsiadów oraz
przyjaciół. W związku z tym
rozpoczęły się przygotowania.
Alejki wysypano białymi kamykami, przystrzyżono żywopłoty,
wystawiono z oranżerii palmy,
a między tarasem a parkowym
stawem stanął paradny namiot.
Reszty dokonała sama natura,
bo w stawie jak na zawołanie
zakwitły grążele i lilie wodne,
a rododendrony – jak to w maju
– mieniły się feerią barw.
Specjalny kurier już w marcu rozwoził zaproszenia. Wśród
zaproszonych na przyjęcie zna-
leźli się między innymi: Heinrich hrabia Larisch von Moennich z małżonką Henriettą, Anna Maria von Wrochem,
z domu von Gellhorn – pani
na Czerwięcicach, Fritz von
Friedleander-Fuld, holenderski konsul generalny w Berlinie – pan na Gorzycach z małżonką Emilią Antoniną, Guido
von Eickstedt – pan na Sławikowie, Arthur hrabia von und
zu Sprinzenstein oraz Neuhaus
– pan na Hoszycach, Georg von
przestraszyła się, bo samochody
były w tym czasie jeszcze sporą
rzadkością.
Kiedy już wszystkie miejsca
przy stole zostały zajęte, pan
domu Heinrich Friedrich von
Banck, w towarzystwie swojej żony Anny Sophie, uroczyście przywitał gości i rozpoczął uroczysty obiad. Wkrótce też zaprezentował pachnący
jeszcze farbą herb rodziny von
Banck. Był z niego bardzo dumny. W polu tarczy na czarnym
tle umieszczony był biały snopek zboża, natomiast w klejnocie znajdował się stojący dęba
biały koń.
Toastom nie było końca,
a z piwnicy donoszono bez
przerwy znakomite wina, specjalnie sprowadzone na tę uroczystość przez „króla win na
Wschodnie Niemcy”, raciborskiego hurtownika Felixa Przyszkowskiego, który chlubił się
przyznanym mu tytułem „dostawcy dworskiego” Służba uwijała się jak w ukropie przyno-
klucz od pokoju. Kiedy późnym
wieczorem pani von Bischoffschausen postanowiła wrócić
do swego pokoju, na korytarzu
czekała na nią Hedwig, a drzwi
były zamknięte na klucz Co najdziwniejsze Mathilda nie przekazała Hedwidze klucza.
Wraz z powiadomionym
o fakcie gospodarzem, Heinrichem von Banck, za pomocą
zapasowego klucza weszli do
pokoju i zaraz okazało się, że
ziściło się najczarniejsze przeczucie Heleny. W kasetce nie
było kolii. Nigdzie też nie można było znaleźć Mathildy.
Nie bacząc na późną godzinę, wysłano do pobliskiego
Raciborza gońca, który zawiózł
na posterunek policji pośpiesznie napisany list powiadamiający o zaistniałym zdarzeniu.
Nie wybiła jeszcze północ jak
przybył inspektor policji wraz
z dwoma posterunkowymi. Cały pałac postawiony został na
nogi. Przepytano wszystkich,
łącznie ze służbą, a praktycz-
re wydarzyły się w 1909 roku,
chociaż od czasu do czasu służba napomykała o jakimś dziewczęcym głosie, rzekomo wydobywającym się nocami ze ścian
pałacowych. Nikt w to za bardzo nie chciał wierzyć, ale – jak
mówią – w każdej bajce jest coś
z prawdy.
Przetoczyła się I Wojna
Światowa, w czasie której zginął
bohaterską śmiercią młodszy
brat Eduarda, Werner Luis. Po
latach powojennej biedy, kryzysu i niepokojów, do władzy
doszli narodowi socjaliści. Kilka lat narodowej euforii i znów
zaczęło się mówić o wojnie. Jak
zwykle, mężczyźni poszli na
fronty, a pozostali musieli pracować jeszcze ciężej niż zwykle.
Nawet najstarszy syn Eduarda,
(po dziadku) Heinrich został
w ostatnich tygodniach wojny
zmobilizowany i poległ, mając
zaledwie 19 lat.. Z nastaniem
1945 roku, wiadomo już było,
że klęska 1000-letniej Rzeszy
jest kwestią zaledwie tygodni.
cieńsze natychmiast wykuwano
otwory. Już w piwnicach dopisało im szczęście, bo trafili na
bogatą kolekcję sreber i porcelany. Prawdziwa jednak sensacja i dreszczyk emocji czekały
na nich na II piętrze. W jednym pokoiku uwagę zwróciła głucha, wymurowana na „6”
ścianka (najcieńsza jaką można zbudować z cegły układając jej węższą stroną, czyli wozówką jako podstawą). Po jej
zburzeniu ukazały się jakieś
małe, wąskie drzwiczki, jakie
czasem prowadzą do ślepych
przestrzeni na poddaszach. Po
ich wyrwaniu (bo stawiały nieoczekiwanie duży opór) ujrzeli niewielką wnękę, a w niej …
zmumifikowaną młodą kobietę
z przepiękną kolią w ręce...
Trzeba przyznać, że nawet dla przyzwyczajonych do
różnych okropnych widoków
frontowców widok był niesamowity. Jasne było, że naszyjnik jest bardzo cenny, ale nikomu nie mieściło się w głowie skąd się tam wziął i kim
jest owa nieszczęsna kobieta.
Odpowiedzi na to pytanie nie
znaleźli, bo też nieporęcznie
byłoby kogokolwiek o to wypytywać. Gdyby „naczalstwo”
się dowiedziało, zabrałoby klejnot i na tym by się skończyło...
Oczywiście, znalezisko zachęciło „poszukiwaczy” do jeszcze
bardziej starannych poszukiwań, ale już nic więcej nie znaleźli.
Co zatem naprawdę
zdarzyło się pamiętnego,
majowego wieczoru
1909 roku ?
Dittrich – pan na Ciężkowicach,
Edgar hrabia Rzeszy Henckel
von Donnersmarck – pan na
Brynku, z małżonką Karoline
z domu księżną Windisch-Graetz, Erich von Selchow – pan
na Rudniku, Karl von Wrochem-Gellhorn – pan na Szonowicach, Helene von Bischoffshausen z domu Eickstedt –
pani na Strzybniku, Wilhelm
hrabia Saurma-Jeltsch – pan na
Tworkowie, a nawet Karl Max
książę von Lichnowski, hrabia
na Werdenburgu – pan na Kuchelnie, z małżonką Marią von
Christiane Mechtilde. Nie pominięto również i Arco Zinneberga, Luisa von Rothschild
z Wiednia – pana na Beneszowie, dra Alfonsa von Rothschild
z Wiednia – pana na Silherovicach oraz wielu jeszcze innych
mniej lub bardziej znanych osobistości. W sumie na przyjęcie
zostało zaproszonych około stu
znakomitych gości...
Tego pamiętnego dnia zajeżdżające karoce z dostojnymi gośćmi zapełniły w całości
otoczenie pałacu. Prawdziwą
sensację wzbudził jednak książę von Lichnowski zajeżdżając
wspaniałym Rolls-Roycem Silver Ghost. Kiedy kierowca
dla fasonu zatrąbił, część gości
sząc półmiski z coraz to nowymi daniami.
Choć tylko niewielka część
gości planowała zatrzymać się
w pałacu von Bancków na nocleg, poszczególni gości mieli
jednak do dyspozycji pokoje
i apartamenty, w których mogli się odświeżyć, czy trochę odpocząć. Po obiedzie, część pań
poszła do swoich pokoi poprawić toaletę. Między innymi ze
służką do swojego pokoju udała się Helene von Bischoffshausen, świeżo upieczona pani na
Strzybniku. Przebierając się na
wieczorny raut założyła na szyję przepiękną, wysadzaną diamentami kolię. Był to doprawdy
wyjątkowy klejnot, tym bardziej
zwracający uwagę, że spoczywał na szczególnie zgrabnej szyi
swej właścicielki. Nawet jednak
najpiękniejsza kolia po kilku
godzinach zaczyna być ciężarem, a skoro już wszyscy ją widzieli, Helena von Bischoffshausen udała się do swojego pokoju
by ją zmienić na coś lżejszego.
Nie mogąc znaleźć swojej służki Hedwigi, poprosiła o pomoc
jedną z pałacowych, pokojówkę o imieniu Mathilda. Ta posłusznie pomogła przy zmianie toalety i obiecała, że zaraz
odnajdzie Hedwigę i odda jej
nie prawie wszystkich, bo nadal nigdzie nie było Mathildy.
Sprawa więc wydawała się prosta. Mathilda ukradła drogocenną kolię i uciekła, ale z drugiej strony dziwić musiał fakt, iż
z jej pokoiku na poddaszu nie
zostały zabrane żadne rzeczy
osobiste...
Mijały miesiące, lata, a po
Matyldzie ślad zaginął. Cień
afery ciągnął się za Heinrichem von Banck, który zaczął
zapadać na zdrowiu aż w 1911
roku zmarł. Jego spadkobiercą
został pierworodny syn Eduard
Karl, zaś młodszy Werner Luis zgodnie z rodzinną tradycją
robił karierę wojskową.
Nowy pan wprowadził nowe
porządki w majątku, zaś w pałacu zarządzono niewielki remont i modernizację. Od ostatniej rozbudowy pałacu minęło
już bowiem 17 lat, więc to i owo
zdążyło się już zestarzeć i zużyć. Szczególnie na II piętrze
i poddaszu zamurowywano niepotrzebne wnęki porządkując
w ten sposób kształt architektoniczny kondygnacji. Urządzono
też elegancką, oświetlaną światłem dziennym przez świetlik
w suficie, łazienkę.
Z biegiem czasu powoli ludzie zapomnieli o faktach, któ-
Ludzie bojąc się odwetu Armii
Czerwonej, również na ludności cywilnej, zaczęli masowo
uciekać na Zachód. W marcu
to samo uczynił Eduard Karl
Christian Eugen von Banck
z rodziną. Zabierając jedynie
najbardziej drogocenne rzeczy
oraz pamiątki rodzinne wyjechał samochodem w głąb Niemiec. Za kilka dni pałac zajęli
zmęczeni i zziębnięci czerwonoarmiści. Rozpoczął się nieuchronny proces ogałacania
oraz dewastowania majątku
ze wszystkiego, co nie zostało
ukryte lub wyszabrowane przez
miejscowych oraz samą służbę.
Żołnierzy nie interesowały jednak meble, obrazy czy książki
(tym zajmowały się specjalne
jednostki, ale one interesowały się tylko najwybitniejszymi pałacami i rezydencjami).
Oni szukali skrytek ze złotem,
biżuterią i srebrami. Słusznie
przypuszczali, że właściciel
wyjeżdżał w pośpiechu i mając zamiar jeszcze tutaj wrócić
pochował drogocenne przedmioty w przeróżnych skrytkach.
Pieczołowicie ostukiwali więc
ściany wsłuchując się w odgłos uderzeń, szukając zamurowanych wnęk lub tajemnych
przejść. Tam gdzie ściany były
Pani Helena von Bischoffshausen wręczyła Mathildzie
klucz od pokoju z poleceniem
przekazania jej osobistej służącej Hedwidze, ale kiedy tylko ta
zniknęła na schodach, pokojówka szybko wróciła do pokoju
i z kasetki zabrała kolię. Chciała tylko chwilę pomarzyć sobie
o pięknym życiu panny z wyższych sfer, podumać o jakimś
królewiczu z bajki, który pewnego dnia po nią przyjdzie, poprzeglądać się w lustrze i przez
nikogo nie zauważona odnieść
ją na miejsce. Kiedy już wracała,
usłyszała na korytarzu odgłos
męskich kroków, których nie
znała. To mógł być ktoś z gości
i gdyby ją zauważył, niechybnie
by się z tego zrobiła afera. Wyrzucono by ją z pracy, w dodatku z wilczym biletem. Jedynym
ratunkiem wydało jej się schowanie na chwilę we wnęce za
małymi drzwiczkami. Myślała,
że pewnie prowadzą one do jakichś zakamarków strychu, ale
tak naprawdę nikt ich od lat nie
otwierał, bo i po co. Udało się
jej po cichu wcisnąć do ciasnego, dusznego i całkowicie ciemnego pomieszczenia i zamknąć
drzwiczki. Kiedy kroki ucichły,
okazało się że drzwiczki są zatrzaśnięte, nie da się ich otworzyć, a z minuty na minutę zaczyna brakować tlenu. Pewnie
jeszcze jakiś czas próbowała
rozpaczliwie pukać i krzyczeć,
ale wszyscy jeszcze się świetnie
bawili albo pracowali i nikt nic
nie usłyszał...
Resztę już znamy.
Wiesław Długosz,
Zbigniew Woźniak
13
KRZANOWICE
14
Malowanie na rynku w Krzanowicach
Duet z Krakowa przedstawił na rynku w Krzanowicach bajkę "Wilk i Zając", następnie dzieci
wzięły udział w akcji pod nazwą "Malowanie na Rynku". Ich zadaniem było stworzenie na chodniku za pomocą kolorowej kredy postaci Wilka i Zająca. Organizatorem imprezy była Gminna
Biblioteka Publiczna w Krzanowicach.
Przeciw przemocy
W sierpniu 2012 ruszył projekt o nazwie „Nikt na to nie zasługuje!”
w ramach Programu Osłonowego „Wspieranie Jednostek Samorządu Terytorialnego w Tworzeniu Systemu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie”. Realizatorem projektu jest Gmina Krzanowice.
Planowane działania w ramach projektu to:
• Uruchomienie „Telefonu Zaufania 514 167 157” – pomoc telefoniczna i ambulatoryjna w ramach realizacji działań, udzielanie porad psychologicznych,
pedagogicznych i socjalnych, zwiększenie wiedzy i kompetencji osobistych
ofiar przemocy domowej –
• Realizacja programów pomocowych dla rodziców- warsztaty umiejętności
rodzicielskich i interpersonalnych
• Spotkania z radcą prawnym i pracownikiem socjalnym w celu uzyskania informacji prawnych i socjalnych
• Prowadzenie działalności edukacyjno-profilaktycznej skierowanej do dzieci
i młodzieży promującej rozwiązywania konfliktów bez przemocy
• Edukacja środowiska lokalnego poprzez upowszechnianie informacji dotyczących zjawiska przemocy, ofert pomocowych
• Przeprowadzenie konkursu plastycznego „Przemocy stop”
Urząd Miejski
w Krzanowicach
Godziny urzędowania:
wtorek: 7.30-17.00,
pozostałe: 7.30-15.00,
W imprezie zorganizowanej
na rynku wzięły udział dzieci
w wieku od 3 do 12 lat. – Akcja ma na celu pobudzenie dziecięcej wyobraźni, zachęcenie
do twórczej ekspresji, promocję czytelnictwa oraz zachęcenie dzieci do tego, by częściej
odwiedzały bibliotekę – mówiła Sylwia Hofrichter z GBP
w Krzanowicach. Prace dzieci
zostały ocenione.
Poniżej przedstawiamy wyniki konkursu.
Dzieci najmłodsze 3-6 lat
1. miejsce Wiktoria Sławik
2.miejsce Piotr Świerczek
3.miejsce Emilia Gorzalnik
4.wyróżnienie Piotr Wójcik
Dzieci w wieku od 7 do 8 lat
5.1. miejsce Wiktoria Raciak
6.2. miejsce Oliwia Stroka
7.3. miejsce Martyna Rudek
8.wyróżnienie Ines Hofrichter
Dzieci w wieku od 9 do 12
lat
1. miejsce Kamila Rudek
2. miejsce Paulina Herzog
3. miejsce Krystian Heide
Sisi
Wydawca: Wydawnictwo
i Agencja Informacyjna WAW
Grzegorz Wawoczny
ul. ks. S. Staszica 23/13
47-400 Racibórz
tel. 605 685 485
e-mail: [email protected]
Redaktor naczelny:
Grzegorz Wawoczny
Skład:
Fabryka Informacji s.c.
Druk: Polskapresse sp. z o.o.,
Sosnowiec
KRZANOWICE
15
Morawska niedziela w Borucinie
Mieszkańcy gminy Krzanowice bawili się 8 lipca na Festynie Regionalnym w Borucinie. Namiot biesiadny ustawiono przy miejscowym boisku, a na scenie wystąpili m.in.
kabaret Duma Koreja, Borzuckie kocybajki, Krzanowickie
Omy, laureaci festiwalu piosenki polsko-morawskiej oraz
zespół regionalny z Chuchelnej. Było to jedno z ważnych
działań zrealizowanych w ramach projektu pod hasłem
DWA NARODY-JEDNA KULTURA MORAWSKA. Całość
prac w wymienionej inicjatywie koordynowana była przez
Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach, a środki umożliwiające jego sfinansowanie pochodziły z Europejskiego
Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa.
Wartość całego przedsięwzięcia wyniosła 11 587,30 EUR.
(w)
Świetlica z Wojnowic na zamku
Wychowankowie świetlicy z Wojnowic
zostali zaproszeni przez Agencję Promocji
Ziemi Raciborskiej i Wspierania Przedsiębiorczości na Zamku Piastowskim w Raciborzu do udziału w I Zamkowej Nocy
z Duchami. Nasze dziewczyny wystąpiły
na scenie z tańcem czarownic a także – wraz
z wychowawcami – zajęły się malowaniem
buzi gości tej imprezy. Na noc z duchami
przyszło na zamek, 29 czerwca, blisko 2 tysiące osób, a występ wojnowiczanek został
przyjęty z aplauzem.
(w)
15
KRZANOWICE
16
Klubu nie mają,ale w piłkę grają
W Bojanowie nie ma już klubu piłkarskiego, ale
futbolowy duch pozostał. 22 lipca tradycji stało
się zadość i już 10. raz na miejscowym boisku
zagrali ojcowie seniorzy i młodsze pokolenie
futbolistów. Mecz rozegrano w pełnym wymiarze czasu. Zakończył się zwycięstwem juniorów
9:3.
Podsumowanie roku
Na boisku zebrała się grupa kibiców. – Chodzi o to żeby chłopaki trochę ruchu miały – tłumaczy Alina Paskuda z bojanowskiego domu kultury. Dziesięć lat temu wpadła na pomysł, by organizować mecze, nie dla rywalizacji, ale integracji. Bojanowski LKS to już wspomnienie. Nie ma zawodników, by pokusić się o regularne rozgrywki. Są natomiast starzy i młodzi
pasjonaci futbolu. Co roku w lipcu, kiedy część ojców zjedzie na urlop z pracy na Zachodzie, rozgrywany jest pojedynek pokoleń. Dziś w meczu zagrali
Seniorzy: Piotr Hanczuch, Dariusz Tkaczyk, Patryk Plecner, Roman Skiba, Artur Bajer, Krzysztof Mruzek, Hubert Hruby, Jan Konieczny, Rafał Jenderka.
Juniorzy: Dawid Rzepka, Marek Zacharzowski, Dariusz Czekała, Rafał Świerczek, Kamil Poznański, Casper Hanczuch,
Dominik Hanczuch, Kamil Przybyła, Łukasz Kulpok, Paweł Zacharzowski, Tomasz Czekała, Marek Michał, Patryk Zgrzendek, Paweł Piskorowski, Adam Hince, Mateusz Zacharzowski, Adam Horny, Damian Mruzek.
(w)
Festyn szkolny
w porównaniu z średnią w kraju czy województwie (21,73 na
wsiach do 24,68 w miastach pow.
100 tys.). Dyrektor Lidia Rąpała
dziękowała za pracę nauczycielom, uczniom, a także rodzicom,
którzy wykazali się wielkim zaangażowaniem w pracę na rzecz
ZSP. Po części oficjalnej nastąpiW Szkole Podstawowej w Wojnowicach odbyła ła część artystyczna. Uczniowie
żegnali się ze szkołą i dziękowali
sie uroczysta akademia, w czasie której został
wszystkim nauczycielom i pra- 9 i 10 czerwca odbył się w Wojnowicach dwupodsumowany rok szkolny 2011/2012. Nagro- cownikom wygłaszając wesołe dniowy festyn szkolny. Organizatorem była
i dowcipne wierszyki. Najwiękdy ufundowane przez Radę Rodziców otrzysze salwy śmiechu wzbudziła Rada Rodziców działająca przy ZSP w Wojnomało 28 uczniów, którzy zostali wyróżnieni
prezentacja, którą przygotowa- wicach. Głównym celem było zdobycie środła klasa V na cześć absolwenw nauce i zachowaniu.
tów. Zostali oni przedstawieni ków na urządzenie przy boisku szkolnym placu
za pomocą fotomontażu jako zabaw dla dzieci.
Uczniowie klasy VI otrzy- kę nożną, a przede wszystkim przyszli wielcy piłkarze, otrzymali książki ufundowane przez swoimi bardzo dobrymi wyni- mali też żartobliwe wskazówki,
burmistrza Manfreda Abra- kami za sprawdzianu po kla- jak mają dążyć do sukcesu.
Pogoda niezbyt dopisała, wie podziwiali występy swoich
ale nie przeszkodziło to jed- pociech: śpiewy oraz tańce. Pohamczyka. Zasłużyli na nie suk- sie VI. Średnia punktów wynocesami w rozgrywkach w pił- si 25,65 – jest to wysoki wynik
Urszula Buczek nak w zabawie dzieciom oraz tem dzieci bawiły się pod opiedorosłym mieszkańcom wsi. ką pajaca, puszczały też wielkie
W niedzielę rodzice i dziadko- mydlane bańki. Mimo deszczu
w Wojnowicach
w Wojnowicach
i uśmiech, i dobre humory dopisywały. Wielkie emocje wzbudziły losy oraz cegiełki, za które
w losowaniu można było zdobyć
bardzo atrakcyjne nagrody, m.
in. rower oraz huśtawkę ogrodową. Uznanie zgromadzonych
zdobyła kawiarenka serwująca
pyszne ciasta, kawę mrożoną,
bigos, langosze, kiełbasę z rożna. Impreza była bardzo udana,
na pewno długo zostanie w naszej pamięci. Wszyscy świetnie
się bawili, a dochód z imprezy
ok. 10 500 zł zasilił konto rady rodziców, która przeznacza
go na dofinansowanie budowanego w sierpniu i wrześniu
placu zabaw. Termin oddania
prac mija 30 września 2012 r.
Ogromne podziękowania dla
całej społeczności i wielu ludzi
o otwartych sercach składa dyrektor Zespołu, Lidia Rąpała.
Urszula Buczek

Podobne dokumenty

nr 3-4, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice

nr 3-4, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice Wczorajsze spotkanie w penpowodzi. Nasza fundacja Kol- do Was trzema ciężarówkami sjonacie Moravia miało chapingsfamilie Salzbergen wyru- pełnymi darów, którą zebrali- rakter przyjęcia pożegnalnego...

Bardziej szczegółowo