nr 7-8, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice
Transkrypt
nr 7-8, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice
KRZANOWICE Piknik oldtimerów w Wojnowicach czytaj na stronie 3 ROK 14, NR 7/8 (102/103) lipiec/sierpień 2012 KRZANOWICE • BORUCIN • PIETRASZYN • WOJNOWICE • BOJANÓW ISSN 1642-637 Gdzie kultura tam i życzliwość W Bojanowie kosztem ponad 600 tys. zł odnowiono budynek wielofunkcyjny z domem kultury. Dwie trzecie tej kwoty wyłożyła Unia Europejska. 1 lipca obiekt uroczyście oddano do użytku. Miejscowy proboszcz pokropił dzieło, a potem dla mieszkańców wystąpił Mirek Szołtysek. Czytaj dalej strona 11 Morawcy na Śląsku Pruskim w świetle Rola duchowieństwa w kształtowaniu W wyniku wojen w połowie XVIII wieku większa część Śląska weszła w skład Prus. Poza granicami państwa Habsburgów, przede wszystkim w północnych obszarach byłych księstw Opawskiego i Karniowskiego, tzn. południowych częściach obecnych powiatów Raciborskiego i Głubczyckiego, znalazła się grupa kilkudziesięciu tysięcy ludzi mówiących dialektem czeskim. Podobnie jak Czesi na Śląsku Opawskim, Cieszyńskim i na terenach Moraw nazywali siebie Morawcami. Czytaj strona 8 Przełom XIX i XX w. to bardzo ważny okres historyczny, w którym swoistego tempa nabierać poczęły przemiany polityczne, społeczne i kulturowe. Na ich przebieg w określonych kręgach terytorialnych przemożny wpływ wywierali – jak zawsze – żyjący w nich ludzie. Na obszarze pogranicza śląsko-morawskiego ważną rolę odgrywali księża. Czytaj strona 9 sprawozdań gazet opawskich tożsamości kulturowej Morawian KRZANOWICE W skrócie Sesja Rady Miejskiej 14 sierpnia zebrali się radni gminy Krzanowice. Na sesji podjęto trzy uchwały w sprawach: udzielenia dotacji celowej Gminnemu Stowarzyszeniu Uczniowski Klub Sportowy w Krzanowicach w kwocie 10 000 zł; podziału Gminy Krzanowice na okręgi wyborcze, ustalenia ich granic, numerów i liczby radnych wybieranych w każdym okręgu oraz zmian w budżecie gminy na 2012 r. 2 Współpraca zagraniczna daje znakomite rezultaty 27 lutego odbyło się oficjalne spotkanie przedstawicieli Gminy Krzanowice z przedstawicielami miast partnerskich z Czech, Ukrainy, Słowacji i Niemiec. – W trakcie spotkania podsumujemy ubiegłoroczną współpracę oraz przedstawimy plan współpracy na następny rok – mówił Manfred Abrahamczyk. Zmiana proboszcza Ks. Janusz Iwańczuk został odwołany przez bp. opolskiego ks. Andrzeja Czaję z parafii pw. św. Augustyna w Borucinie i mianowany proboszczem parafii pw. św. Zygmunta i św. Jadwigi Śląskiej Kędzierzynie-Koźlu. Jego miejsce zajął ks. Andrzej Kałuża, odwołany z parafii pw. św. Błażeja w Januszkowicach. Pożar w polu Wada urządzenia mechanicznego a dokładnie iskra z kombajnu spowodowała w sobotę 28 lipca pożar hektara pszenicy na pniu przy drodze Bojanów-Wojnowice. W akcji gaśniczej wzięła udział jedna jednostka państwowej straży z Raciborza oraz pięć zastępców OSP z terenu gminy Krzanowice. Straty oszacowano na 5 tys. zł. E-deklaracje coraz popularniejsze Rośnie liczba e-deklaracji składanych przez podatników w powiecie raciborskim. W 2011 r. było ich 2505, a w tym roku 5831. To wzrost o ponad 130 proc. Dzięki e-deklaracjom ludzi oszczędzają sobie stania w kolejkach. Mogą też rozliczać się z każdego miejsca na ziemi. Najwięcej edeklaracji złożyli raciborzanie. W 2011 r. (rozliczenie za 2010 r.) 1547 podatników, w tym roku już 3546. Z tej formy korzystają też mieszkańcy wsi. Najmniej zwolenników mają w gminie Rudnik (180 w 2012 r.). W gminie Krzanowice złożono ich 235. Co decyduje o popularności e-deklaracji? – System stworzony został w taki sposób, by podatnik mógł z niego korzystać praktycznie bez żadnego wysiłku. Jest intuicyjny, przyjazny dla użytkownika, prowadzi przez kolejne kroki wymagane przy wypełnianiu, a potem wysłaniu deklaracji. Zaletą systemu jest przejrzystość oraz to, że ma wiele przydatnych rozwiązań technicznych, m.in. rozwijane listy pól, obowiązkowe pola są oznaczone ramką i dodatkowo opisane. Ponadto program na bieżąco sprawdza Podobnie jak rok temu oficjalna część spotkania odbyła się w Pałacu w Wojnowicach. Przybyli na spotkanie przedstawiciele takich miast partnerskich Krzanowic jak: Rohatyn (Ukraina), Liptovská Porúbka (Słowacja), Salzbergen (Niemcy), Chuchelná (Czechy), Strahovice (Cze- chy). Partnerzy Gminy Krzanowice wizytę rozpoczęli 26 lipca kolacją powitalną. - Chciałbym przede wszystkim podziękować za prężną współpracę, która przynosi realne i konkretne efekty. Nasze wspólne działania dotyczą zarówno sfery społecznej, oświa- towej, jak i kulturalnej. My szczególnie jesteśmy zadowoleni z wymiany młodzieży, dzięki czemu młodzi ludzie mogą poznać kulturę oraz tradycję innego kraju. Uczestniczymy wspólnie w wielu inicjatywach, razem pozyskujemy środki finansowe z Unii Europejskiej, Dzień Niepodległości Ukrainy obchodzono w Krzanowicach Przedmowa burmistrza Z ostatnich wydarzeń istotnych dla gminy trzeba wspomnieć o zakończeniu budowy polderu na Białej Wodzie. Obiekt to tak długo oczekiwane lekarstwo na podtopienia powstałe wskutek obfitych opadów deszczu. Piszemy o nim w dalszej części Krzanowic i okolic. Główny Urząd Statystyczny opublikował wyniki spisu ludności i mieszkań 2011 r. Według stanu na koniec marca 2011 r. powiat raciborski miał 110 099 mieszkańców, gmina Krzanowice 5944, a samo miasto Krzanowice 2254. Dane na temat dochodów za 2011 r. opublikował również Urząd Skarbowy w Raciborzu. W gminie Krzanowice mieliśmy 2940 podatników, którzy wykazali łącznie 69 466 616 zł dochodu, co daje średnio 23 628 na osobę. To co prawda mniej niż w innych samorządach Raciborszczyzny (za wyjątkiem Rudnika), ale trzeba zważyć, iż zarówno nasza gmina jak i Rudnik są silne rolnictwem a rolnicy, jak wiadomo, podatku dochodowego nie płacą. Zamożność naszych mieszkańców jest więc znacznie wyższa niżby to wynikało z oficjalnych statystyk. Finiszują tegoroczne żniwa. Aura dopisała rolnikom. Plony są przyzwoite, a ceny skupu zadowalające. Gminne święto plonów odbędzie się 2 września w Wojnowicach. Wszystkich mieszkańców zapraszam o godz. 10.30 na Mszę św. dziękczynną a o 13.30 na barwny korowód i potem dożynkowy festyn. dzięki czemu współpraca ta stale się rozwija. Takich działań możemy sobie pogratulować – powiedział na wstępie Manfred Abrahamczyk, burmistrz Krzanowic. Burmistrz dodał, iż w najbliższym czasie mieszkańcy Krzanowic wyjadą do Salzbergen, nastąpi też wymiana mło- dzieży pomiędzy Krzanowicami a Rohatyniem. W czasie spotkanie wielokrotnie przedstawiciele wszystkich miejscowości partnerskich podkreślali, że współpraca ta wzbogaca ich o nowe doświadczenia oraz pozwala poznać kulturę i tradycję partnerskich miast. Młodzi tancerze z Rohatyna mają za sobą udział i nagrody w festiwalach folklorystycznych, m.in. w zeszłym roku w Bułgarii. Za rok jadą do Barcelony. 24 sierpnia tańczyli, śpiewali i recytowali dla mieszkańców Krzanowic. Gościem koncertu byli m.in. burmistrz Manfred Abra- hamczyk oraz dr Kornelia Lach, dyrektor Zespołu Szkół w Krzanowicach, która jednocześnie przekazała Ukraińcom nagrody dla ich kolegów z Rohatyna za prace nadesłane na konkurs plastyczny im. Eichendorffa. Sisi Przypadający na 24 sierpnia Dzień Niepodległości Ukrainy obchodzono w Domu Kultury w Krzanowicach, a wszystko za sprawą grupy młodzieży i wychowawców z Młodzieżowego Domu Kultury w Rohatynu. Goszczący w Krzanowicach Ukraińcy postanowili dać koncert. Zebrali wielkie brawa. Burmistrz Miasta Krzanowice informuje, że na tablicy ogłoszeń Urzędu Miejskiego w Krzanowicach przy ul. 15 Grudnia 5 (I piętro) oraz Biuletynie Informacji Publicznej na stronie internetowej www.krzanowice.pl na bieżąco zamieszczane są wykazy gminnych nieruchomości przeznaczonych do sprzedaży, oddania w najem, dzierżawę w trybie przetargowym i bezprzetargowym oraz w użytkowanie wieczyste i inne formy gospodarowania majątkiem Gminy Krzanowice. (w) KRZANOWICE 3 Spotkali się z przyjaciółmi Nie jesteśmy już na końcu świata z Ukrainy 21 sierpnia w Urzędzie Miejskim w Krzanowicach burmistrz Manfred Abrahamczyk spotkał się z młodzieżą z Ukrainy. – Dzięki corocznej wymianie młodzież może m.in. zwiedzić ciekawe miejsca, poznać tradycję i kulturę innego kraju – powiedział burmistrz Krzanowic. Krzanowice goszczą u siebie grupę młodzieży z Rohatynia. Do Polski przyjechało 25 osób. Na początku spotkania w Urzędzie Miejskim w Krzanowicach głos zabrał burmistrz Manfred Abrahamczyk, który opowiedział młodzieży o strukturze organizacyjnej samorządu, a także o placówkach oświatowych działających na terenie gminy. Młodzież z Ukrainy zwiedziła szkołę, tam również odbyły się zajęcia sportowe i plastyczne. Gościom zorganizowano wycieczkę do Krakowa, w tym do aquaparku, do parku jurajskiego w Krasiejowie oraz do Raciborza. Wymianę młodzieży dofinansowano ze środków Ministerstwa Edukacji "Rozwój kontaktów i współpracy między społeczeństwami". Jakie są jego cele? Celem nawiązania współpracy polskoukraińskiej było do tej pory poznanie różnorodności kulturowej kresów wschodnich, odnajdywanie śladów kultury polskiej, odwiedzenie zabytków, przybliżenie faktów historycznych, a nade wszystko nawiązanie kontaktów z rówieśnikami z kraju partnerskiego. Obecnie, kiedy młodzież utrzymuje już wzajemne kontakty, warto je pogłębić i wzmocnić. Dlatego celem tego projektu jest promowanie aktywności obywatelskiej młodzieży, ukierunkowane na obywatelstwo europejskie, działania na rzecz wzajemnego poznania pod hasłem poznaj swojego sąsiada. Dzielenie się doświadczeniami związanymi z wejściem do Unii Europejskiej oraz wskazywanie przykładów wzmacniania spójności społecznej i promowania współpracy w obrębie Unii Europejskiej. Kolejnym celem jest przełamywanie stereotypów, promowa- nie tolerancji oraz pogłębienie wzajemnego zrozumienia wśród młodzieży. Wszystkie podjęte zadania związane są z aktywnym uczestnictwem młodzieży, którzy uczyć się będą przez działanie, co musi wyzwolić w nich kreatywność, przedsiębiorczość i odpowiedzialność. Działania zaś służyć będą poznaniu różnorodności kulturowej oraz zrozumieniu, że obywatelstwo europejskie to jedność w różnorodności. Zaś dzięki wsparciu finansowemu do realizacji projektu włączona zostanie młodzież z mniejszymi szansami i społecznymi, ekonomicznymi i dydaktycznymi. Wyjazd bowiem organizowany jest w okresie wakacji i wzięli w nim udział uczniowie, którzy ze względów finansowych (nieraz z racji wykluczenia społecznego) nie skorzystają z rodzinnej formy wypoczynku. Cele zostaną zrealizowane dzięki wspólnym zajęciom sportowym, warsztatom, dzięki wycieczkom integracyjnym, kiedy to młodzież będzie miała ze sobą bezpośredni kontakt i szanse do nawiązywania znajomości. Przyczyni się to także do wzajemnego poznania historii i kultury poprzez bezpośrednią z nimi styczność – mówi Piotr Kubin, podinspektor d/s promocji, współpracy transgranicznej oraz funduszy pomocowych Urzędu Miasta w Krzanowicach. Sisi - Obecność gmin partnerskich świadczy, że nie jesteśmy już miastem na końcu świata, ale małym centrum Europy – przekonywała 29 lipca podczas Dni Krzanowic Gabriela Lenartowicz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z Katowic. poprawność wprowadzanych danych. Bezpieczeństwo przesyłanych danych zagwarantowane jest dzięki wymogowi autoryzacji deklaracji (kwalifikowanym podpisem elektronicznym lub co najprostsze i bezkosztowe kwotą przychodu wykazaną w poprzednim zeznaniu rocznym).W ten sposób wyeliminowana zostaje możliwość podszycia się pod podatnika. Nie ma też powodu martwić się, czy złożony w ten sposób formularz dotarł do urzędu – program wydaje potwierdzenie w sytuacji poprawnego przebiegu całej operacji albo wyświetli odpowiedni komunikat. Złożone poprawnie zeznanie pozwala na wygenerowanie Urzędowego Poświadczenia Odbioru (UPO). To potwierdzenie traktowane jest na równi z dowodem nadania listu poleconego czy złożeniem zeznania bezpośrednio w urzędzie skarbowym – przekonuje na swojej stronie ministerstwi finansów. Chórzyści uciekli przed upałem do Strzechy W piątek 27 lipca odbyło się oficjalne spotkanie samorządowców z partnerskich gmin: Krzanowic, czeskich Chuchelnej i Strahovic, ukraińskiego Rohatynia, słowackiej Liptovskiej Porubki oraz niemieckiego Salzbergen. 28 lipca wystąpił zespół Popiół i odbyła się zabawa taneczna. 29 lipca od 13.30 koncertowała orkiestra Plania. Potem była część oficjalna z udziałem m.in. prezes WFOŚiGW Gabrieli Lenar- towicz (mieszka w Krzanowicach), posła Henryka Siedlaczka oraz wicestarosty Andrzeja Chroboczka, a także koncert raciborskiej orkiestry oraz występy wychowanków Miejskiego Ośrodka Kultury. Zabawa pod namiotem biesiadnym na Rynku trwała do późnego wieczora. Wystąpiły zespoły Los Bahamos Desperados oraz Midi Dance. Zakończyła się pokazem sztucznych ogni. W upalne sobotnie popołudnie 30 czerwca w Domu Kultury Strzecha można było wysłuchać śląskich pieśni w wykonaniu chórów: im. Juliusza Rogera w Rudach, parafii św. ap. Mateusza i Macieja w Raciborzu-Brzeziu oraz Cecylia przy Domu Kultury i DFK w Krzanowicach. Odbył się tu bowiem Trojok Śląski. (w) Piknik oldtimerów w Wojnowicach Przypałacowy park w Wojnowicach stał się w niedzielę, 26 sierpnia, miejscem zlotu oldtimerów. Trzydzieści załóg z Polski i Czech przybyło w starych samochodach oraz na pięknych dwuśladach. – Mamy nadzieję, że na kolejnych będzie więcej gości. Dziś troszkę przeszkodził nam deszcz i stąd brak kabrioletów – mówią organizatorzy. Zlot i piknik zorganizowali Zbigniew Woźniak, właściciel pałacu w Wojnowicach, oraz Robert Kopiec z Opola. Zameldowały się załogi z Polski (głownie Opolszczyzny oraz powiatu raciborskiego) a także z Czech. Był grill, kilka konkurencji sprawnościowych a także towarzyskie rozmowy w gronie miłośników dawnej motoryzacji. – Taka jest formuła tej imprezy – spotkanie miłośników starych pojazdów w scenerii zabytku a przy okazji gratka dla mieszkańców Wojnowic i całego powiatu. Mieliśmy sporo gości – mówi Zbigniew Woźniak. Nagrodę za najpiękniejszy samochód otrzymali Irena i Joachim Pischnik ze Strzelec Opolskich za piękny, niebieski, bardzo rzadko już dziś spotykany pojazd czechosłowackiej marki JAWA z 1933 roku, zaś nagrodę za najpiękniejszy motocykl – Andrzej Vavrecka z Republiki Czeskiej za czerwony, pięknie utrzymany pojazd z 1939 roku, również czechosłowackiej marki JAWA. (w) 3 KRZANOWICE Iluzjonista na zakończenie akcji W akcji prowadzonej w Krzanowicach udział wzięło 55 uczestników w wieku od 6 do 14 lat. Nie zabrakło gier zespołowych, zabaw, zawodów sportowych, teatralnych, plastycznych. Odbył się również turniej piłki nożnej. Dzieci podzielone były na 5 grup i w trakcie akcji rywalizowały ze sobą, oczywiście respektowane były zasady fair play. Akcja finansowana była przez samorząd Krzanowic przy wsparciu rodziców dzieci. Pomocy udzielili pracownicy świetlic oraz chętni wolontariusze. ZSP w Wojnowicach pomagał w przygotowaniu obiadów, DFK bezpłatnie użyczyło pomieszczenia, DK Krzanowice zorganizował seanse filmowe. 4 Tegoroczna "Lato na wsi 2012" prowadzona była przez Zespół Świetlic Opiekuńczo-Terapeutycznych Gminy Krzanowice. – Oferta była skierowana do dzieci, które nie mają możliwości wyjazdu. Chcieliśmy pokazać im, jak mogą spędzać wolny czas – powiedziała Danuta Adamczyk. Niespodzianką i nagrodą dla wszystkich uczestników był pokaz sztuczek magicznych w wykonaniu iluzjonisty. Dzieci bawiły się doskonale. 4.Gumibery 5.Ziomy Turniej piłki nożnej: 1. Gumibery 2.Czarne Pantery Końcowa klasyfikacja drużyn 3.Ziomy przedstawia się następująco: 4.Skorpiony 5.Maniaki Frugo 1. miejsce Czarne Pantery 2.Maniaki Frugo 3.Skorpiony Raport o naszych dochodach w 2011 roku Znamy już dane fiskusa na temat dochodów mieszkańców powiatu raciborskiego w 2011 r. Jest kilka niespodzianek. Aż o 20,8 proc. wzrosły dochody osób z drugiej grupy. Zarobki wszystkich 36 tys. podatników w Raciborzu to 981 mln zł, ale aż 199 mln z tej kwoty wypracowało 1106 najbogatszych. Raport za 2011 r. pokazuje, że słabo zarabiający znów stracili na inflacji. Jej stopa w 2011 r. wyniosła 4,6 proc., tymczasem wzrost średniego rocznego dochodu mieszkańca powiatu raciborskiego to 4 proc., z 25 097 zł za 2010 r. do 26 106 zł za 2011 r. i to z uwzględnieniem znacznej zwyżki w 2. grupie podatkowej, o czym dalej. Liczba podatników wzrosła z 62 884 do 64 366 osób. Aż 97,4 proc. z nich rozlicza się w I grupie (dochód roczny do 85,5 tys. zł). Łącznie wypracowali 1,38 mld zł. Tu nie ma powodu do radości. Ludzie się nie wzbogacili w porównaniu do 2010 r. Co innego w 2. grupie podatkowej, czyli osób zarabiających ponad 85,5 tys. zł rocznie. W 2010 r. było to 1416 osób, w zeszłym już 1679 (przyrost o 18 proc.). W 2010 r. zarobili 245,4 mln zł, w zeszłym 296,6 mln zł. Daje to imponujący 20,8 proc. wzrost. Wniosek: przybywa bogatych i na dodatek szybko rośnie ich dochód. Dodajmy, że 35 979 podatników z Raciborza wykazało łącznie 981 413 345 mln zł dochodu, z czego aż 199 032 140 mln zł ujawniło w zeznaniach raptem 1106 Sisi osób. Daje to roczne uposażenie w tej grupie na poziomie 180 tys. zł. Na samym szczycie jest 278 raciborskich przedsiębiorców korzystających ze stawki liniowej podatku (19 proc. niezależnie od dochodu). Ich łączny dochód to 91,4 mln zł, a zatem 329 tys. zł rocznie na osobę! Malowanie woskiem Garść statystyk Dochody łączne I i II grupa: • Krzanowice (2940 podatników) 69 466 616 zł/ 23 628 na osobę • Pietrowice Wielkie (3650 podatników) 76 689 103 zł/ 21010 na osobę • Rudnik (2516 podatników) 51 647 328 zł/20 527 na osobę • Kuźnia Raciborska (6283 podatników) 163 670 578 zł/26 049 na osobę • Nędza (3854 podatników) 101 305 553 zł/ 26 285 na osobę • Kornowac (3091 podatników) 89 801 969 zł/ 29 052 na osobę • Racibórz (35 979 podatników) 981 413 345 zł/ 27 277 na osobę • Krzyżanowice (6053 podatników) 146 344 786 zł/24 177 na osobę Łączny dochód • 2011 1,68 mld zł • 2010 1,57 mld zł • 2009 1,53 mld zł Średni dochód roczny na podatnika • 2011 26 106 zł • 2010 25 097 zł • 2009 24 637 zł II grupa podatkowa (zarabiających powyżej 85,5 tys. zł) Liczba podatników • 2011 – 1679 • 2010 – 1416 Łącznie • 2011 – 296 610 653 zł • 2010 – 245 406 585 zł Na osobę • 2011 – 176 659 zł • 2010 – 173 309 zł Opracowano na podstawie danych US Racibórz, PIT 36, 37, 36L, 38, 39, 40, 40A, dochód po odliczeniu składek ZUS. (waw) Krzanowiczanka w Plus Lidze W Domu Kultury w Borucinie odbyły się warsztaty plastyczne dla młodzieży uczęszczającej na zajęcia kółek pla- stycznych działających przy MOK w Krzanowicach. Pełni zapału rozpoczęliśmy nasze spotkanie ze sztuką od działań pastele, kredki świecowe. Przy pomocy tych narzędzi powstały przepiękne obrazy woskowe, inspirowane późną porą. W tematach przewijały się duszki, duchy, upiory, nietoperze. Po działaniach twórczych czekał na nas grill. W nocy tworzyliśmy biżuterię, sami wykonywaliśmy elementy biżuterii z modeliny. Naszyjniki, bransoletki stały się świetną pamiątką osobistą i tym samym pamiątką z warsztatów, ponieważ po wypaleniu, każdy uczestnik dostał swoje prace do domu. W nocy nie zabrakło podchodów na które wszyscy czekali, emocji było co niemiara. Wraz z dziećmi tworzyli: Mariola Kandziora, Edyta Reichel, Maria Mikołajczyk, Agata Szebel, Jerzy Mrazek. Z niecierKlub z Krzanowic po siedtwórczych w pracowni plastycz- pliwością będziemy czekać na miu latach działalności może nej na terenie szkoły w Boruci- warsztaty jesienne. poszczycić się tym, że zawodnie. Naszymi narzędziami bymw niczka Magdalena Kuziak, wyły suszarki do włosów, żelazka, chowanka klubu, która jest aktualnie reprezentanką Polski juniorek, podpisała zawodowy kontrakt z klubem Plus Ligi Kobiet – Atomem Trefl Sopot, w którym będzie grała w latach 2012/2015. Magdalena wcześniej wraz z koleżankami z UKS Krzanowice zdobywała wiele osiągnięć na szczeblu wojewódzkim i ogólnopolskim, co zdecydowało o powołaniu do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu. Przypomnijmy jej dane: data urodzenia 2.1.1994, wzrost 161, blok 249, atak 260. KRZANOWICE 5 Wakacyjne czwartki w Krzanowicach Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach zakończył 2 sierpnia akcję Wakacyjne Czwartki. Trwała cała lipiec, a atrakcje dla dzieci i młodzieży przygotowano we wszystkich sołectwach. Były zabawy sportowe, gry planszowe, konkursy i karaoke. Z akcji skorzystało 120 dzieci. Poniżej osoby zaangażowane w projekt: Kornelia Pawliczek – Błońska, Martina Morcińczyk, Bożena Kreis, Mariola Kandziora, Teresa Mandrysz, Agata Szebel, Beata Kaleja – Gorzalnik, Maria Mikołajczyk, Danuta Adamczyk, Edyta Reichel, Sylwia Kwaśnica, Mariusz Wasiczek, Henryk Puchalla, Rafał Bentkowski, Gabriela Bentkowska, Jerzy Mrazek. MW 5 KRZANOWICE 6 Pietraszyn broni honoru Jedynie żeńska ekipa z OSP Pietraszyn może zaliczyć do udanych start, 15 lipca, w VII Powiatowych i IV Międzynarodowych Zawodach Sikawek Konnych o Puchar Starosty Raciborskiego, które tradycyjnie odbyły się w Bieńkowicach. OSP Pietraszyn, z czasem 48,82 sek., zajął wśród kobiet II miejsce, ustępując jedynie OSP Bieńkowice. Wśród mężczyzn naszą gminę reprezentowały dwie ekipy – Bojanów i Pietraszyn. Tym razem zabrakło Wojnowic. Wygrała drużyna OSP Bieńkowice. Gospodarze zanotowali rewelacyjny czas 33,58 sek. Druga była OSP Przewóz a trzecia OSP Łany. W sumie wystartowało 20 jednostek z Polski i Czech. Kolejność: Drużyny męskie 1. Bieńkowice 33,58 2.Przewóz 35,84 3.Łany 36,39 4.Ostrożnica 39,70 5.Ucieszków 39,71 6.Pietrowice Wielkie 40,67 7.Tworków 41,90 8.Dobrosławice 43,74 9.Polska Cerekiew 44,24 10.Zabełków I 41,56 + 5 pkt. karnych 11.Kotlarnia 43 + 5 pkt. karnych 12.Miejsce Kłodnickie 43,35 13.Pokrzywnica II 48,63 14.Pokrzywnica I 49,59 15.Kornica 44,92 + 5 pkt. karnych 16.Naczęsławice młodzieżowa 42,45 + 10 pkt. karnych 17.Pietraszyn 51,15 + 5 pkt. karnych 18.Bojanów 56,18 19.Zabełków 43,40 + 15 pkt. karnych 20.Naczęsławice 46,07 + 15 pkt. karnych 21.Wilkowice 67,81 + 10 pkt. karnych 22.Radoszowy 48,37 + 40 pkt. karnych 23.Strzybnik 78,63 + 10 pkt. karnych Kobiety 1.Bieńkowice 41,50 2 Pietraszyn 48,82 3.Ucieszków 49,29 4.Miejsce Kłodnickie 51,76 5.Pokrzywnice 54,67 6.Polska Cerekiew 57,88 7.Kotlarnia 49,41 + 10 pkt. karnych (w) KRZANOWICE 7 Bolesław – ocalone dziedzictwo W ręce bolesławików trafiła monografia ich miejscowości autorstwa Urszuli Prochaski-Burek. 17 sierpnia odbyła się promocja książki. – To opracowanie wybitnie źródłowe – zachwalała dr Kornelia Lach z Borucina. Ksiądz proboszcz podkreślał, że autorka ocaliła nie tylko dziedzictwo historyczne i kulturowe, ale również religijne. Bolesław, podobnie jak nasza gmina, ma morawskie tradycje. Przy pracach nad książką pomagała krzanowiczanka, Marcela Szymańska. Zaczęło się od kapliczki św. Urbana przy drodze z Bolesławia do Borucina. – To była kapliczka mojego dzieciństwa. Zastanawiałam się dlaczego tu stoi? Kto ją ufundował? – wspominała autorka pytana o początki pracy nad monografią. Potem był szkic o kapliczce wysłany na konkurs do Gościa Niedzielnego. Opracowanie nie zdobyło nagrody, trafiło do szuflady, ale było początkiem badań nad historią, kulturą materialną Bolesławia, jego gwarą, religijnością, topografią i zabytkami. Gromadzenie materiałów trwało dziesięć lat. Kilka miesięcy temu powstała ostateczna redakcja. W części językowej pomogła Marcela Szymańska z Krzanowic. Recenzentem została dr Kornelia Lach. Do powstania publikacji przyczynili się również: Dorota Klossek, ks. prob. Henryk Wycisk, Krystyna Ługowska i Marian Lasak. Gminna Biblioteka Publiczna w Krzyżanowicach znalazła źródło sfinansowania druku. Powstał projekt "Wydanie monografii Bolesławia – malutkiej wsi na pograniczu polsko – czeskim" współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach osi 4 – LEADER Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007 – 2013 – Europejski Fundusz Rolny na rzecz Rozwoju Obszarów Wiejskich: Europa inwestująca w obszary wiejskie. – Dzięki temu bezpłatny egzemplarz trafi do każdej rodziny w Bolesławiu – podkreślał wójt Grzegorz Utracki, wspominając, że już większość miejscowości w gminie ma swoje monografie. – To nas wyróżnia – uważa wójt senior Wilhelm Wolnik. Z końcem lipca gotowe egzemplarze trafiły do Biblioteki. Dziś w świetlicy wiejskiej w Bolesławiu odbyła się promocja. Sala była pełna. – Dumna jestem z Bolesławia, zabytków, kapliczek, malarza Oswalda Malury, duchownych, młyna, spichlerzy, piekarni, kuźni. To jedna z mniejszych wiosek, ale za to samodzielna parafia z bogatym trójkulturowym dziedzictwem, obrzędami, specyficznym językiem i koligacjami rodzinnymi – podkreślała autorka. - Trudno pisać recenzje jeśli ktoś pisze monografię jako pasjonat, a nie naukowiec, bo co jeśli będzie nieprzychylna? Ale tu moje obawy zostały rozwiane. To rzetelny materiał z 10 lat badań, bogactwo, którym można się szczycić, zaczyn, inspiracja do poszukiwań – zapewniała dr Kornelia Lach. – Dawniej ta wiedza była przekazywana z pokolenia na pokolenie, a teraz już nie. Pani Urszula ocaliła więc od zapomnienia dziedzictwo tej wsi, to co w jego historii i krajobrazie ma wartość – dodała. Tematyka opracowania Uruszuli Prochaski-Burek obejmuje: historię wsi, notki na temat zabytków kultury materialnej, informacje o organizacjach społecznych, szkolnictwie oraz szczególnych postaciach związanych z Bolesławiem, dzieje miejscowej parafii, omówienie lokalnej tradycji i pobożności, wreszcie – napisane wespół z Marcelą Szymańską – kompendium wiedzy o języku bo- lesławików, czyli tzw. dialekcie laskim, a także pzyśpiewki ludowe, wyliczanki, rymowanki, bajki, legendy i podania, przysłowia oraz powiedzenia ludowe. Całość uzupełnia suplement zdjęć archiwalnych i współczesnych. Urszula Prochaska-Burek, Bolesław. Wieś na polsko-czeskim pograniczu, Bolesław 2012, s. 120, format A 4. (waw) Piknik z astronomią w Krzanowicach Na krzanowickim rynku zorganizowano 1 lipca piknik z astronomią. Był samochód dydaktyczny Beskidzkiego Klubu Astronomicznego "Polaris" z zamontowanym na pokładzie teleskopem do obserwacji okolicy i obiektów na niebie i wiele innych atrakcji. Była też możliwość stworzenia własnej rakiety ciśnieniowej. Na pokładzie samochodu dydaktycznego był zamontowany teleskop do obserwacji okolicy, chętni mogli zobaczyć piorunochron na iglicy kościoła. Była możliwość sprawdzenia pogody, gdyż na pokładzie auta była stacja meteorologiczna do samodzielnych pomiarów pogody wraz ze stanowiskiem raportowym. 30 czerwca w Krzanowicach na rynku około godziny 17.30 tempe- ratura w cieniu wynosiła 36,1 stopni Celsjusza, 48% to wynik pomiaru wilgotności powietrza, prędkość wiatru wynosiła 1,1 km/h. Wszyscy chętni, którzy zjawili się wczoraj na rynku w Krzanowicach mogli zobaczyć przez teleskop Coronado tarczę Słońca i zaobserwować protuberancje – wyrzuty plazmy wmrożonej w linie pola magnetycznego Słońca. Ma- li ochotnicy mogli podjąć się zadania polegającego na skonstruowaniu własnej rakiety. Z plastikowej butelki, wody, tektury i taśmy samoprzylepnej powstała rakieta ciśnieniowa, którą następnie wystrzelono. Dzieci miały też możliwość przymierzenia repliki kostiumu roboczego astronauty, jednak chętnych, ze względu na upał, nie było. Sisi 7 KRZANOWICE 8 Tożsamość morawska W sierpniu ukazała się drukiem publikacja pt. Tożsamość morawska na pograniczu polsko-czeskim. Jest zbiorem tekstów, które zostały wygłoszone na konferencji popularnonaukowej Tożsamość morawska na pograniczu polsko–czeskim. Konferencja miała miejsce 21 kwietnia 2012 roku w Domu Kultury w Borucinie i była jednym z ważnych działań zrealizowanych w ramach projektu pod hasłem DWA NARODYJEDNA KULTURA MORAWSKA. Całość prac w wymienionej inicjatywie koordynowana była przez Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach, a środki umożliwiające jego sfinansowanie pochodziły z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa. Wartość całego przedsięwzięcia wyniosła 11 587,30 EUR. Projekt realizowany był od października 2011 do października 2012 r., a publikacja zawartych w tej książce materiałów jest ostatnim elementem całego projektu Dwa narody – jedna kultura morawska, którego integralnymi częściami były również: festiwal piosenki polsko – morawskiej, wydanie publikacji „Jako rzadzi- ły i o czym pyrwe śpiwały nasze Omy” – teksty sceniczne kabaretu „Krzanowickie Omy” oraz teksty piosenek i przyśpiewek morawskich, konferencja popularno – naukowa Tożsamość morawska na pograniczu polsko-czeskim, festyn regionalny pod namiotem biesiadnym oraz "Obiektywnie morawskie” – warsztaty fotograficzne. Czytelnikom Krzanowic i okolic polecamy lekturę dwóch wygłoszonych referatów, autorstwa prof. Dana Gawreckiego z Opawy oraz dr Kornelii Lach. Marian Wasiczek Projekt jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa "Przekraczamy granice" w ramach Programu Operacyjnego Współpracy Transgranicznej Republika Czeska - Rzeczpospolita Polska 2007 - 2013. Morawcy na Śląsku Pruskim w świetle sprawozdań czeskich gazet opawskich 1861–1883 W wyniku wojen w połowie XVIII wieku większa część Śląska weszła w skład Prus. Poza granicami państwa Habsburgów, przede wszystkim w północnych obszarach byłych księstw Opawskiego i Karniowskiego, tzn. południowych częściach obecnych powiatów Raciborskiego i Głubczyckiego, znalazła się grupa kilkudziesięciu tysięcy ludzi mówiących dialektem czeskim. Podobnie jak Czesi na Śląsku Opawskim, Cieszyńskim i na terenach Moraw nazywali siebie Morawcami i swój język określali jako morawski. Dopiero od 60 lat XIX wieku Morawianie czy Morawcy w Austro-Węgrzech rozpoczęli uważać siebie za członków narodu czeskiego, ew. czechosłowiańskiego. Morawcy na Śląsku Pruskim pozostawali Morawcami. W latach lat 70 ubiegłego wieku robiłem kwerendę w czeskich gazetach opawskich dotyczącą Morawców na Śląsku Pruskim. Chodziło o okres 18611883, kiedy w prasie opawskiej – „Opavskim Besedníku” (18611865) i „Opavskim Týdeníku” (1870-1912) – najsczęściej pojawiały się informacje o życiu Morawców w Głubczyckiem i Raciborskiem. Napisałem kilka artykułów o tej proble- matyce, niektórymi wynikami chciałbym się podzielić na naszej popularnonaukowej konferencji. „Opavský Besedník” i „Opavský Týdeník” były zarówno czasopismami austriackich i pruskich Morawców, żyjących po obu stronach rzeki Opawy, która tworzyła granicę państwową. Propagatorami tych gazet było zwłaszcza duchowieństwo katolickie, czytel- nikami obok niego średniozamożni rolnicy. Końcem lat 70 XIX wieku wysyłano do Prus dwieście egzemplarzy „Opavskiego Týdeníku”. Stanowiło to jedną czwartą nakładu, co świadczy o tym, iż tygodnik poświęcał stosunkowo dużą uwagę Morawcom pruskim. Przy tym trzeba uwzględnić, że starszy „Opavský Besedník”, był wśród Morawców po lewej stronie rzeki Opawy bardziej ulubiony niž „Opavský Týdeník”. Jedną z przyczyn tej mniejszej popularności „Opawskiego Týdeníka” był fakt drukowania go wyłącznie alfabetem lacińskim. Autor adnotacji z okolic Beneszowa np. konstatował, iż lud morawski czyta książki pisane szwabachą. Decydującą przyczyną był rozwój stosunków społecznych, który w obu krajach odbił się i w sferze językowej głównie w zasobie słów. Morawcom pruskim, żyjącym w izolacji od szerzego zaplecza czeskiego, wydawał się język Morawców opawskich, którzy już uważali się za Czechów, trudniejszy do zrozumienia. Jednakże korespondenci z Prus doceniali pożyteczność czeskich gazet, przy tym równocześnie stwierdzali, że lud nie rozumie wszystkiego, co jest do niego skierowane; czynili tymi słowy aluzje do niezrozumiałości kilku wyrazów używanych potocznie w Czechach czy na Morawach. Domagali się od redakcji respektowania mowy ludu. Lektura czeska, jak o tym pisali korespondenci ze Śląska Pruskiego, miała być orężem w walce z „opóżnieniem narodowym” oraz z niewłaściwymi zasadami moralnymi, miała przyczyniać się do odzwyczajania się ludności od picia alkoholu, karciarstwa i palenia. Do ciekawej dyskusji doszło na łamach „Tygodnika” wiosną 1876 r., wszyscy uczestnicy wypowiadali się za koniecznością propagowania czeskiej książki wśród Morawców i zainteresowania nią przede wszystkim młodzieży. Szczególną uwagę poświęcano czeskiej lekturze dla dzieci. W 1873 r. wydany został zakaz korzystania z czeskiego Elementarza dla szkół zwyczajnych autora Cypriana Lelka. W „Tygodniku” pojawiały się wskazówki, w jaki sposób rodzice sami powinni uczyć dzieci czytania i rozumienia przeczytanego tekstu, ćwiczenia pamięci itp. Już wcześniej „Opavský Besedník” opublikował podobne wskazówki metodyczne. Z gazet opawskich dowiadujemy się również o zakładanych w niektórych urzędach parafialnych lub szkołach bibliotekach czeskich. Na łamach numeru 27 z 1876 r. oceniano wkład Karola Miarki w tworzenie sieci bibliotecznej na Górnym Śląsku, który dowodzi o czeskopolskiej współpracy na tej niwie. Przywódca ruchu polskiego na Górnym Śląsku Miarka poza założeniem 250 bibliotek polskich dążył do organizowania wspólnie z redakcją „Katolika” również bibliotek czeskich. Autor artykułu, prawdopodobnie Lelek, informuje, iż Miarka w 1875 r. przebywał dwa miesiące w Pradze „a tam prosił o czeskie książki nie dla swego ludu, lecz dla naszego ludu morawskiego”. Gazety opawskie informowały o istnieniu kilka morawskich stowarzyszeń, o charakterze politycznym lub oświatowym w Hulczynie. „Opavský Týdeník” popierał myśl zakładania stowarzyszeń spożywców, kierując ostrze swoich wywodów przeciwko żydowskim karczmarzom i handlarzom. W Głubczyckiem założono osiem towarzystw tego typu. Dowiadujemy się o działalności stowarzyszeń spiewaczych i kapeli w Hulczynie, o tzw. spotkaniach świetlicowych w pruskich miejscowościach w pobliżu Opawy. Czeskie gazety opawskie poświęcały wiele uwagi rozwojowi szkolnictwa w Raciborskiem i Głubczyckiem. Informowały o wizytacjach szkolnych, o naradach uczycieli poszczególnych dziekanatów i ich postanowieniach. Np. o tym, że w początkowych dwu klasach nauka będzie się odbywać w „języku morawskim”, w trzeciej klasie dzieci miały się już uczyć czytać po niemiecku. „Opavský besedník” polemizował z poglądami tych nauczycieli, którzy twierdzili, iż nie ma potrzeby nauczania w „języku morawskim”, ponieważ w ciągu dziesięciu lat pruscy Morawcy i tak ulegną germanizacji. Argumenty korespondentów z Głubczyckiego i Raciborskiego przeważnie łączyły idee nauczania w języku ojczystym z normami moralności chrześcijańskiej, i były skierowane przeciw liberałom i wolnomularstwu. Podkreślano zasługi duchownych w podtrzymywaniu języka ojczystego, krytykowano nauczycieli, którzy popierali germanizacyjną politykę państwa, chociaż sami pochodzili przeważnie ze środowiska morawskiego. Zaciekawiają dowody dotyczące działalności profesora Stefana w gimnazjum głubczyckim. Stefan, z pochodzenia Niemiec, wymógł na powiatowej radzie szkolnej zgodę na nauczanie języka czeskiego studentów morawskich. Podobno w każdym roku było 30-40 chętnych, których rozdzielano do trzech oddziałów gimnazjum. Stefan prowadził również wykłady dla osób zainteresowanych językiem polskim. W gazetach opawskich znajdziemy sporo artykułów dotyczących folkloru i ogólnej charakterystyki ludu morawskiego. Bardzo wartościowym i bogatym materiałem są pieśni ludowe, z których część pochodzi ze Śląska pruskiego. Spotykamy się z ubolewaniem nad zanikiem zwyczaju noszenia strojów ludowych oraz wzmianką o coraz rzadszym śpiewaniu przez ludność pieśni ludowych. Jeden z korespondentów gazety informował czytelników o zbiorze pieśni Lelka i opowiadał się za jego wydaniem. Z tego zbiorku w „Opawskim Týdeníku” przedrukowano niektóre teksty. W gazetach opawskich forsowano poglądy zachowawcze. Autorzy byli przekonani, iż zjawiska moralnie negatywne należy łączyć z rozwojem produkcji fabrycznej i z liberalizmem, rozwiązań zaś upatrywali w przywróceniu chrześcijańskich zasad moralnych. Ich autorzy przeciwni byli zabawom tanecznym, szczególnie balom dziecięcym, krytykowali picie coraz to mocniejszej wódki i piwa bawarskiego, propagowali konserwatyzm w ubieraniu. Na łamach gazet opawskich zawsze wiele miejsca poświęcano historii. Artykuły te były na ogół na dobrym poziomie. Większość materiałów historycznych z Raciborskiego i Głubczyckiego traktuje o pojedynczych osobach, przede wszystkim o plebanach, pisarzach religijnych, wybitniejszych malarzach i rzeźbiarzach. Ciekawe są wspomnienia o Pawle Pospiechu założycielu czeskiego związku Libusza we Wrocławiu. Najwartościowsze są wszakże informacje dotyczące Cypriana Lelka, w latach 1848-49 posła sejmu frankfurckiego i berlińskiego, dowiemy się dokładnie o zawartości jego czasopisma „Holubice” z 1846 r., cennych informacji dostarcza jego nekrolog, wykorzystany w literaturze przedmiotu tylko częściowo. Szeroko omawiane zostały stosunki kościelne. Moim zdaniem najciekawszy jest opis pielgrzymki z Wódki do Velehradu. Niemieccy wieśniacy z pewnej miejscowości na północnych Morawach prosili wódczańskich pielgrzymów o modlitwę za nich w Velehradzie, przy czym obiecali w rewanżu pomodlić się za Morawców w miejscowości Hostýn. Z konkluzji autora relacji – Lelka – przebija nadzieja na to, że religija przyczyni się do pojednania narodowościowego: „Z tego można chyba wnioskować, iż nienawiść między Niemcami i Słowianami jest sztucznie ukształtowana i rozbije się ona o chrześcijańskie przekonanie prostego ludu niemieckiego”. W okresie tzw. Kulturkampfu „Opavský Týdeník” zamieszczał dziesiątki informacji o ofiarach przesladowań – o duchownych pozbawionych możliwości wykonywania obrzędów religijnych i uczenia w szkołach, o uwięźonych księżach lub tych, którzy musieli pójść do armii. Ogólna atmosfera wywołwała wśród Morawców wielkie nezadowolenie. Korespondent „Opavskiego Týdeníka” z okolic Beneszowa trafnie ocenia zaistniałą sytuację: „W rzeczywistości nikt u nas nie poczyta sobie za hańbę przebywanie w więzieniu. Myśli bowiem sobie a powiada: byłem w tym samym więzieniu co biskup, dziekan, pleban, mężowie stanu itp. Stąd też nie jestem gorszy od nich. A zatem, nie bojąc się kary, nie będą się ludzie wahać przed popełnianiem przestępstw, które prowadzą do więzienia! – Boże, zmień to!” Świadomość etniczna Morawców pozostawała morawska, tylko z wielkim trudem można by utrzymywać, że Morawcy czuli się częścią składową narodu czeskiego, chociaż w odczuciu niektórych z nich „język morawski” był właściwie językiem czeskim drukowanym szwabachą. Sami siebie Czechami większością nie nazywali. Pierwszym, który konsekwentnie używał określenia Czesi (Czechen) w stosunku do ludności „morawskiej” w Pruskim Śląsku był autor broszury Die Czechen in Preussisch Oberschlesien wydanej w Pradze w 1875 roku. W literaturze uznaję się, że autorem był Cyprian Lelek. Gdy po raz pierwszy przeczytałem tę książeczkę, miałem wątpliwości co do autorstwa Lelka, sformułowałem je później w osobnym przyczynku. Na podstawie analizy współczesnej publicystyki oraz danych biograficznych wykluczyłem autorstwo Lelka i doszedłem do wniosku, iż prawdopodobnym autorem broszury jest KRZANOWICE 9 Polak Karol Miarka. Morawcy pozostawali wiernymi poddanymi króla pruskiego i cesarza niemieckiego. Uroczyście obchodzili zwycięstwo pod Sedanem i urodziny cesarza Wilhelma, przy czym ich działacze narodowi starali się o to, żeby w trakcie tych uroczystości śpiewano pieśni morawskie. Taka sytuacja zaistniała np. w Wódce, miejscowości, w której był proboszczem Lelek, kiedy w czasie urodzin Wilhelma I śpiewano: „Kde domov můj?”, „Moravo, Moravo”, „Hej Slované”, „Slovan jsem a Slovan budu” itp. i zarówno „Deutschland, Deutschland über alles”, „Sedanlied”, „Bismarcklied” i „Wacht am Rhein”. Miejscowi wieśniacy byli niewątpliwie przekonani o tym, że była to dostojna forma uczczenia jubileuszu cesarza. Zarówno spotykamy się z korespondentami krytykującymi militaryzm pruski i politykę germanizacyjną. Anonimowy „patriota pruski” napisał: „Po co nam cała sława naszych wojsk, kiedy dla egoistycznych zachcianek niektórych ludzi musieli opuścić nas synowie, bracia, małżonkowie, by krwawić i umierać za nic /…/ a wreszcie pytamy się: do czego to dojdzie, kiedy pozostałe mocarstwa Europy zobaczą w tym prawie groźne niebezpieczeństwo? /…/ Niechaj nikt nie zapomina tu o Napoleonie I. Właśnie jego słowa doprowadziła go do zguby.” Podobne konkluzje robiono na podstawie faktów dotyczących germanizacji szkolnictwa: „Bezprawie takie budzi niezadowolenie każdego sprawiedliwego człowieka; im gwałtowniejszych nabierze form, tym bezwzględniej odwrócą się od rządu pruskiego serca całej ludności słowiańskiej, która do tej pory była mu wierna. Na niezgodzie i opóźnieniu sąsiadów wyrosło współczesne cesarstwo niemieckie z pruską czapką – kiedy wszakże przybierze miarę pycha brandenburska, zjednoczą się wszystkie zagrożone nią słabe i silne narody, i same dokonają aktu sprawiedliwego odwetu. Pycha poprzedza upadek.” Śmierć obu protagonistów polskiego i „morawskiego” ruchu narodowego Miarki (1882) i Lelka (1883) spowodowała, że w czeskich gazetach opawskich informacje o Morawcach Pru- skich w zasadzie od 1883 roku tracą wcześniejszy systematyczny charakter. Warunki życia morawskiego ludu w Prusach coraz bardziej odbiegały od rozwoju stosunków i poziomu egzystencji w monarchii austrowęgierskiej. Już w latach siedemdziesiątych XIX wieku proklamowano na górnośląskich zjazdach katolickiej partii Centrum konieczność założenia gazety dla Morawców Pruskich. Przy tych i dalszych próbach akcentowano: „Duchowe połączenie z naszymi braćmi z austriackich Moraw nigdy nie wyrządzi nam szkody, lecz odwrotnie – ich i nas wzmacniać będzie. Dalsze zamiary pojawiły się w latach 1881 i 1882, kiedy z nadzieją patrzono na barona Huena, założyciela stowarzyszeń gospodarczych, który nosił się zamiarem wydawania w języku czeskim czasopisma poświęconego zagadnieniom gospodarczym. Ale od tego czasu pruscy Morawcy musieli czekać jeszcze jedenaście lat do pierwszego numeru własnego organu prasowego „Katolickich Nowin” w 1893 r. Dan Gwarecki Rola duchowieństwa naśladowania. Mocno eksponował rolę ojca w rodzinie, zwracał uwagę na jego obowiązki i zadania. Podawał przykłady z życia wskazujące, jak wychowywać dzieci, by okazywały rodzicom szacunek i posłuszeństwo. Ponadto na spotkaniach Stowarzyszenia Robotników wiele uwagi poświęcano omawianiu sytuacji społeczno-politycznej na świecie, sprawom pracowniczym (dotyczącym np. ubezpieczenia , czasu pracy, stawek wynagrodzeń itp.), poradom dotyczącym prowadzenia gospodarstwa (np. o nawożeniu pół i łąk, o hodowli królików itp.). Podejmowano także różne akcje i przedsięwzięcia charytatywne. W 1913 r. członkowie tej organizacji założyli w Borucinie „Domową aptekę”, którą wyposażono w ok. 90 leków na różne schorzenia oraz środki opatrunkowe. Latem 1917 r. 23 gospodarzy przyjęło na wakacje do swoich domów dzieci z miasta. Stale też organizowano pomoc dla najbiedniejszych rodzin członków Stowarzyszenia (zwłaszcza sierot). Warto uzupełnić, że w styczniu 1919 r. ks. Hlubek założył także Spolek delnic (Stowarzyszenie Robotnic). Należały do niego tzw. pańszczarki, czyli robotnice miejscowego majątku. Ponadto w parafii św. Augustyna za sprawą proboszcza prężnie działały bractwa religij- ne i stowarzyszenia stanowe..Ks. Hlubek poświęcał im wiele czasu i serca. W parafii tętniło życie, a ludzie mieli silne poczucie więzi etnicznych i interpersonalnych. Zaangażowanie proboszcza przekładało się na aktywizację wszystkich grup społecznych w tym małym środowisku lokalnym. Wydawać by się mogło, że tak aktywne i szeroko pojmowane duszpasterstwo pochłaniało w pełni żywot proboszcza w Borucinie. Był to wszak ważny, aczkolwiek nie jedyny kierunek jego działalności. Wielce bowiem zasłużył się również na polu wydawniczym i politycznym. Przypomnijmy, że obszar ten administracyjnie należał wówczas do Prus, a językiem urzędowym był język niemiecki. Według materiałów źródłowych z 1867 r. w powiecie raciborskim mieszkały 6524 rodziny morawskie i 538 rodzin innych narodowości. W samym Raciborzu natomiast zwiększała się liczba mieszkańców deklarujących narodowość niemiecką. Był to niewątpliwie wpływ germanizacji, jak i rozwijających się przedsiębiorstw kapitalistycznych, których właścicielami byli najczęściej Niemcy, Żydzi i Austriacy. Początkowo jednak germanizacja nie poczyniła zbyt wielkich szkód w kształtowaniu się poczucia tożsamości miesz- kańców pogranicza. Mimo że w 1863 r. zarządzeniem władz pruskich od drugiej klasy szkoły podstawowej wprowadzono naukę języka niemieckiego, a od 1865 r. językiem wykładowym w szkołach podstawowych był język niemiecki, to jednak nie miało to zbyt wielkiego wpływu na wyniki spisu ludności, np. w Pietrowicach Wielkich według spisu z 1 grudnia 1910 r. na 2815 mieszkańców tej wsi tylko 507 osób (18%) zadeklarowało język niemiecki jako język ojczysty, 502 osoby (18%) – język polski, a 1713 osób (61%) zadeklarowało inny język. Zaś dwujęzyczność- czasie tego spisu –zarejestrowano u – 93 osób (3%) i chodziło o język niemiecki i inny język. Z danych tych wynika, że w miejscowości tej dominowała morawszczyzna. Istotne zmiany w życiu lokalnej społeczności na pograniczu śląsko-morawskim przyniosły lata Kulturkampfu (1871-1887), otwartej walki z siłami opozycyjnymi, a szczególnie z Kościołem katolickim i wspieranym przezeń ugrupowaniem politycznym – partią Centrum. Tylko nieliczni wykształceni Ślązacy sprzeciwiali się świadomemu zniemczaniu tych ziem. Wśród nich wyróżniają się: urodzony w Tworkowie Emil Szramek , pochodzący z Cyprzanowa Emanuel Smołka (1820-1854) oraz lekarz z Wojnowic Józef Rostek. Z jego ini- w kształtowaniu tożsamości kulturowej Morawian Przełom XIX i XX w. to bardzo ważny okres historyczny, w którym swoistego tempa nabierać poczęły przemiany polityczne, społeczne i kulturowe. Na ich przebieg w określonych kręgach terytorialnych przemożny wpływ wywierali – jak zawsze – żyjący w nich ludzie. Na obszarze pogranicza śląsko-morawskiego ważną rolę odgrywali księża. Środowisko duchownych było pod względem przynależności etnicznej, jak i poglądów społeczno-politycznych podzielone, co wskazać można na konkretnych przykładach. Ale wielu księżom na tym terenie zależało na tym, by podtrzymywać tożsamość kulturową Morawian. Czynili to na różne sposoby. Do grona wielce zasłużonych pod tym względem należał między innymi ks. Josef Hlubek. Urodził się 26 marca 1871 r. w Kravaři (dziś Czechy) jako syn gospodarza Josefa Hlubka (1841-1915) i Teresie z d. Willaschek (ur. w 1850 r.). Do szkoły podstawowej uczęszczał w rodzinnej Kravaři. W 1885 r. rozpoczął naukę w gimnazjum w Kromĕřίži, a po jego ukończeniu wstąpił do seminarium duchownego w Ołomuńcu (18921893), następnie w latach 18931896 kontynuował studia we Wrocławiu. Święcenia kapłańskie przyjął 23 czerwca 1896 r. z rąk kardynała Koppa.. Pierwszą placówką duszpasterską tego kapłana stał się Hlučin, gdzie był wikarym. Od początku jednak swą pracę duszpasterską pojmo- wał szeroko, toteż poza zadaniami związanymi sensu scricte ze sprawowaniem liturgii podejmował działalność kulturalnooświatową oraz polityczno-społeczną. 21 marca 1906 r. ks. Hlubek został mianowany proboszczem parafii Borucin. Oficjalnie na urząd został wprowadzony 3 kwietnia 1906 r. przez ks. Tomasza Kamradka. W parafii tej w krótkim czasie rozpoczęły działalność liczne stowarzyszenia i bractwa, jak np.: Delnicky Spolek (Stowarzyszenie Robotników), Selsky Spolek (Stowarzyszenie Gospodarzy), Mladensky Spolek (Stowarzyszenie Młodzieży Męskiej), Stowarzyszenie Chrześcijańskich Matek, Stowarzyszenie św. Teresy, Bractwo Różańcowe, Bractwo Szkaplerza, Arcybractwo św. Augustyna. Dwa stowarzyszenia zawodowe gospodarzy i żołnierzy istniały już w Borucinie przed erygowaniem parafii, ale od czasu objęcia funkcji proboszcza ks. Hlubek uczestniczył we wszystkich ich spotkaniach wygłaszając interesujące prelekcje. Stowarzyszenie Robotników zostało założone w 1906 r. przez ks. Hlubka. To on bowiem zwołał pierwsze zebranie, na którym mówił o zagadnieniach socjalnych i bytowych pracowników oraz o potrzebie założenia organizacji robotniczej. Zwracał przy tym uwagę, że zasadniczym celem Stowarzyszenia jest jednak nie tylko dbałość o interesy tej grupy społecznej, ale także podtrzymywanie wiary i tradycji katolickiej. Ta organizacja wspierana przez Kościół była alternatywna w stosunku do powstających wówczas stowarzyszeń socjalistycznych uzyskujących coraz szersze uznanie robotników. Członkowie Delnickiego spolku spotykali się raz w miesiącu, a ks. Hlubek nie tylko przewodniczył tym zebraniom, ale zawsze przygotowywał dwie pogadanki: jedną dotyczącą życia religijnego, a drugą o tematyce świeckiej. Obydwie jednak przesączone były wyraźnym dydaktyzmem. Ksiądz ten przedstawiał sylwetki różnych świętych (np. św. Tobiasza, św. Józefa, św. Ludwika, św. Mikołaja), które służyły jako wzory do Ks. Josef Hlubek 9 KRZANOWICE cjatywy założono w 1888 r. Towarzystwo Polsko-Górnośląskie w Raciborzu, a potem w latach 1889-1921 wydawano „Nowiny Raciborskie”. O znaczeniu „Nowin Raciborskich” Joachim Glensk pisał następująco: „Gdyby Niemcy byli świadomi tego, czym będzie powstające w Raciborzu pismo polskie, nigdy nie dopuściliby do jego założenia”. Gazeta ta miała charakter narodowo-radykalny, a na jej łamach demaskowano politykę niemieckiej partii Centrum , udzielano czytelnikom porad, publikowano w odcinkach powieści znanych pisarzy polskich, czyli propagowano i popularyzowano tym samym polską kulturę. Do partii Centrum należała tu wówczas większość księży, dlatego hasła głoszone na łamach polskiej gazety budziły sprzeciw górnośląskich kapłanów utożsamiających się z polityką władz pruskich. Niektórzy z nich zniechęcali parafian do czytania „Nowin Raciborskich”. Na przykład ks. Zawadzki z Cyprzanowa odmawiał wiernym rozgrzeszenia za czytanie prasy polskiej. Świadomość narodowa mieszkańców Raciborszczyzny była jednak zróżnicowana, o czym świadczą materiały historyczne i opisane w nich fakty, np. „kiedy proboszcz z Zabełkowa w Dzień Nowego Roku odczytał list dziekana ze Starejwsi [Starej Wsi – przyp.. K. L.] potępiający Nowiny, czytelnicy donieśli, iż pozostają przy starym przyjacielu, nazywając gazetę Mojżeszem prowadzącym Ślązaków do ziemi obiecanej”. Warto dodać, że „Nowiny Raciborskie” czytało wówczas także około stu Morawian, a liczba morawskich prenumeratorów stale rosła. Z tego też powodu redaktor naczelny pisma Jan Karol Maćkowski zamierzał wydawać „specjalną mutację raciborskiej gazety w języku czeskim”. Jednakże jego wyjazd z Raciborza na stałe sprawił, że zamysł ten nigdy nie został zrealizowany. Oddzielne pismo dla Morawian mieszkających na ziemi raciborskiej i głubczyckiej już wcześniej chciał założyć ks. Cyprian Lelek. Dzięki jego staraniom na zjeździe śląskiego Centrum w 1876 r. rozpatrzono postulat o wydawaniu dla śląskich „Morawców” gazety w ich ojczystym języku. Pojawiły się wówczas różne koncepcje i propozycje nazw nowego pisma, ale żadna z nich nie urzeczywistniła się. Mieszkańcy pogranicza prenumerowali więc początkowo (od 1861 r.) „Opavský besedník”, a później (tj. od 1865 r.) „Opavský týdedník”. W tym ostatnim piśmie ukazywały się korespondencje ks. C. Lelka z Raciborskiego i Głubczyckiego. Jak podaje Piotr Pałys, pod koniec lat 70. XIX wieku na Pruski Śląsk wysyłano około 200 egzemplarzy tego tygodnika, co stanowiło 20% nakładu. Wielkie zapotrzebowanie na lokalne pismo dostrzegli również miejscowi duchowni. To właśnie oni latem 1893 r. podczas spotkania u ks. Emila Bitty, proboszcza z Kobeřic, postanowili wydawać pismo dla Morawian pt. „Katolické Noviny pro lid moravský w Pruském Slezsku. Jedine v moravské řeči vycházejici noviny w Němec- ku”. Oficjalnie – jak utrzymuje J. Vyhlidal – głównym celem powstania nowego pisma centrowego była obawa przed szerzeniem się w tej grupie etnicznej idei socjalistycznych. Z kolei – zdaniem Piotra Pałysa – faktycznym powodem założenia gazety była chęć ograniczenia wpływów polskiego ośrodka narodowego w Raciborzu na ludność morawską. Natomiast według Pavla Kladivy zasadniczym celem powołania do życia nowego periodyku było przeciwdziałanie germanizacji oraz obrona katolicyzmu przed protestantyzmem niemieckim. Z kolei sami inicjatorzy utworzenia tego nowego pisma uzasadniali, że czasopisma docierające na Morawy wydawane w językach polskim lub niemieckim są dla wielu miejscowych czytelników niezrozumiałe; ponadto opisywane w nich wydarzenia dotyczą innych miejscowości, więc są im obce. Aby więc ta lokalna społeczność nie czuła się ani gorsza, „ani opuszczona”, potrzebne jest pismo drukowane w jej języku i dotyczące jej spraw. Zapewne wszystkie te czynniki miały wpływ na powstanie pisma. „Katolické Noviny...” od początku swego istnienia były tygodnikiem (ukazywały się w każdą sobotę). Posiadały dwa dodatki: „Zabava nedelni” [Niedzielna rozrywka – przyp. K. L.] i „Domáci přitel” [Domowy przyjaciel – przyp. K. L.]. W ciągu prawie 30 lat istnienia pisma w wydawnictwie pracowało czterech redaktorów. Pierwszym z nich był ks. Arnošt Jureczka (administrator Štěpankovic, od 1987 r. proboszcz w Sudicach). Drugim był ks. Hlubek, który jako wikary pracował na stanowisku redaktora naczelnego w latach 1896-1903. Później na kilka lat zrezygnował z tej funkcji, ponieważ obawiał się, że jako redaktor nie otrzyma zgody władz pruskich na objęcie stanowiska proboszcza. Dlatego dopiero rok po objęciu urzędu proboszczowskiego w Borucinie wrócił znowu do swoich dawnych obowiązków związanych z redakcją pisma (1907-1913). W międzyczasie funkcję tę sprawował również ks. Josef Otawa (w latach 1903-1907 oraz 1912-1920). W ostatnim okresie istnienia pisma prowadził Rudolf Schikora (1920-1922). Należy podkreślić, że redaktorzy tego morawskiego tygodnika byli mocno prześladowani przez pruskie władze. Pierwszy z nich, ks. Arnošt Jureczka, w ciągu pierwszych trzech lat istnienia tygodnika siedmiokrotnie stawał przed sądem i został dwukrotnie skazany w Raciborzu. Mimo to periodyk przez 27 lat (1893-1920) i to bez przerwy ukazywał się w południowej części ówczesnego powiatu raciborskiego. Wielu miejscowych księży prowadziło korespondencje w rubryce Denní správý [Aktualności – przyp. K. L.] Dodatki redagowali: ks. A. Jurečka, ks. J. Restel i ks. T. Kamradek. O tym, jak wielkie było zapotrzebowanie na czasopismo w języku morawskim świadczyła stale rosnąca liczba czytelników. Jak podają badacze, pierwsze numery rozprowadzano bezpłatnie. W ciągu pierw- 10 szych sześciu miesięcy „Katolické Noviny...” zdobyły aż 500 prenumeratorów. W ostatnich latach XIX wieku liczba stałych czytelników wzrosła do około 600, a w 1914 r. wynosiła już 2700. Maksymalny nakład pismo osiągnęło pod koniec I wojny światowej i wynosił on 3000 egzemplarzy. Warto też wspomnieć, że pierwsze lata drukowania periodyku nie przyniosły żadnych dochodów, a wręcz odwrotnie – księża redaktorzy dopłacali do druku ze swoich zasobów finansowych (ok. 7001000 marek rocznie), co jeszcze mocniej dowodzi zaangażowania tych duchownych. Potem naturalnie, gdy grono czytelników powiększyło się, pismo zaczęło przynosić zyski. „ K a t o l i c k e n o w i ny…” w pierwszych latach swego istnienia (1893-1911) drukowane były szwabachą, a od numeru 20, po reformie w czeskiej ortografii, zmieniono czcionkę i wprowadzono pisownię łacińską. Nadal jednak pisano w tzw. języku morawskim. Księża-redaktorzy zdając sobie sprawę z tego, ze wielu czytelników nie rozumie niektórych czeskich terminów, świadomie używali słów gwarowych, zamieszczając w nawiasie ich odpowiedniki w czeskim języku literackim. Współcześnie badacze czescy twierdzą, ze prowadziło to do „fiksacji” językowej i niekorzystnie wpływało na rozwój czeskiego języka literackiego. Skoro jednak księża podejmowali działania tego typu, to należy przypuszczać, że takie były oczekiwania czytelników. Pismo było wydawane od kwietnia 1918 r. do lutego 1920 r. – w Hlučinie w wydawnictwie Richarda Peschela. Według czeskich badaczy po 1920 r., tj. po przyłączeniu Hulczyńskiego do Czechosłowacji, nastąpił gwałtowny spadek odbiorców, bowiem w nowej rzeczywistości przestało ono pełnić rolę jedynego pisma w języku czeskim i dlatego w 1922 r. zaniechano jego wydawania. Milan Myška ustalił, że od 1920 r. do 1937 r. pismo wydawane było w Opawie , ale już bez podtytułu i o zmienionej nazwie „Katolické noviny pro lid morawský na Ratibořsku”. Miało też wówczas zupełnie inny cel i charakter. Od 1927 r. było organem czechosłowackiej partii ludowej dla morawskiej ludności w Raciborskiem, od 1930 r. – czechosłowackiej partii ludowej dla Hulczyńskiego, Opawskiego i Cieszyńskiego. Pismo składało się z czterech nienumerowanych stron. Zawierało felietony o aktualnych wydarzeniach polityczno-społecznych, cykle opowiadań, stałą rubrykę pt. „Denni zprávy” oraz reklamy i ogłoszenia. Redakcja „Katolickych Novin...” – jak wspomniano – utożsamiała się z polityką partii Centrum, toteż pismo stało się trybuną haseł, zwłaszcza przedwyborczych, tego ugrupowania. Autorzy tekstów z pewnymi wyjątkami nie podpisywali swoich tekstów. Jak już wspomniano – anonimowo pisano rubrykę pt. „Denni zpravy”, rejestrującym aktualności z okolicy. W dziale tym zamieszczano informacje o różnych wydarzeniach regionalnych (o pożarach, wypadkach w pracy, bójkach, morderstwach), uroczystościach religijnych, kulturalnych, oświatowych, działal- ności lokalnych kół i organizacji społecznych, ich członkach, zarządach, kontaktach. Drukowano tam też przysłowia, porzekadła, baśnie i pieśni o tematyce religijnej. Opisywano zwyczaje i obrzędy ludu morawskiego. Podawano informacje o pogodzie, porady dla rolników. Publikowano również korespondencje Morawców pracujących sezonowo w Westfalii, Nadrenii, północnych Niemczech. Komentarze do przedstawianych wydarzeń były niejednokrotnie aż nadto przesączone dydaktyzmem, krytykowano np. późne powroty z balów, nadużywanie alkoholu, „odchodzenie” od tradycyjnych zachowań, zaniechanie noszenia chłopskiego stroju ludowego, przynależność do socjalistycznych związków zawodowych itd. Z notatek tych poznać można konkretne sytuacje, jak i oczekiwania oraz postawę duchowieństwa wobec zachodzących zmian społeczno-kulturowych. Znaczenia tego czasopisma nie sposób przecenić. Miało bowiem niewątpliwie ogromny wpływ na postawę i poglądy mieszkających tu Morawian. Można uznać, że m. in. za jego sprawą zachowała się na tym obszarze gwara morawska, wiara katolicka, ubiór ludowy oraz niektóre zwyczaje i obrzędy. Dla współczesnych badaczy „Katolicke Noviny...” są bogatym źródłem informacji historycznych, społecznych, folklorystycznych, literackich, językowych przełomu XIX i XX wieku. Jak widać duchowieństwo odegrało ogromną rolę w kształtowaniu poczucia tożsamości Morawian poprzez swoją pracę redaktorską i dziennikarską. Ale warto wspomnieć również o ich zasługach wydawniczych. Na naszym terenie powszechnie znana była i używana była książeczka do nabożeństwa z modlitwami i pieśniami na cały rok kościelny (mająca co najmniej trzy wydania) pt.Wzhůru srdce čili modlitby a pisně pro cely cirkiewni rok sestawené dle kancionalu Fryčajowa a Bačakowa k weřejnymým službam Božim (Brno 1906), której autorem jest J. Jurečka (knihař w Křenovicich). Zaś ks. Josef Hlubek w 1903 r. opracował kalendarz „Svata rodina”, który został wydany w nakładzie 4 tys. egzemplarzy. W kalendarzu tym opublikował kilka swoich artykułów: Maria Lurdská, Naš kraj a lid, Hrad Landek z Petřkovic, Obrázky ze života pro život, Poutni miesto Hrabyń, Mnoho bláznů. Wcześniej, tj. w 1900 r. ukazał się zbiór 84 pieśni pt. Sbirka oblibiených nábožných pisni nasseho lidu, a w 1902 r. – wydanie drugie poszerzone tego śpiewnika. Ta druga antologia składała się z dwóch zasadniczych części: Pisné k Pánu Jeřissi (Pieśni do Pana Jezusa) oraz Pisné Mariánské (Pieśni Maryjne). Dodatkiem umieszczonym po alfabetycznym spisie pieśni są Pisné přiležitostné a zabawné (Pieśni okazjonalne i rozrywkowe). Oprócz twórczości prozatorskiej należałoby wspomnieć również o poetyckich próbkach ks. Hlubka. Co prawda, nigdy nie ukazał się zbiór jego wierszy, ale były one drukowane na łamach „Katolickich Novin...” oraz w tzw. zeszytach, które wyda- wała Lidova Knihovna „DNE”. J. Vyhlidal w jednym z nich umieścił siedem kilkunastozwrotkowych utworów napisanych z okazji różnych uroczystości, np. na poświęcenie kościoła, sztandaru, odpustu, spotkania członkiń Stowarzyszenia św. Teresy itp. Autorstwa proboszcza z Borucina. Nie można pominąć też faktu, że w 1908 r. ks. Hlubek napisał w j. niemieckim artykuł Bildhauer Johan Janda, który został opublikowany w pierwszym numerze „Oberschlesische Heimat”. Najbardziej znana jest jednak książeczka do nabożeństwa pt. Úplný kancional , która – jak ustalono – w Borucinie używana była powszechnie do drugiej połowy lat 30. XX w., a indywidualnie do końca XX w. W 2006 r., z okazji 100-lecia kościoła w Borucinie, utrwalono na płytach CD dziesięć pieśni morawskich z tegoż kancjonału w wykonaniu kilkunastu parafianek. Niektóre morawskie pieśni są do dziś śpiewane przez lokalną społeczność podczas uroczystości pogrzebowych, nabożeństwa różańcowego czy drogi krzyżowej. Oceniając działalność polityczną ks. Hlubka trzeba podkreślić, że był on – podobnie jak wielu księży z Hulczyńskiego – zwolennikiem partii Centrum. Jak już wspomniano, na łamach „Katolickich Novin...” propagował kampanię wyborczą tego ugrupowania. Jak wynika z badań historycznych, jako doskonały mówca, „aktywnie uczestniczył również w zgromadzeniach politycznych. W trakcie kampanii wyborczych do pruskiego sejmu wystąpił u boku dziekana Stanke, wójta Gebeka i redaktora Nowin Raciborskich Eckerta, w swej rodzinnej Kravaři. W 1908 r. przemawiał w miejscowości Pišt, gdzie, jak pisał ks. J. Vyhlidal, povzbudil posluchače pro Centrum”. Kapłan ten był w owych czasach osobistością bardzo znaną, cieszył się autorytetem i „umiłowaniem” miejscowej ludności. Zaś od niejakiego Emila Wochoweckiego otrzymał odznaczenie „erllore maius”. Po wybuchu pierwszej wojny światowej jawił się jako zwolennik proczeskiej polityki. Był współautorem dwóch memorandów, w których okoliczni księża, nauczyciele, przedstawiciele rzemiosła i handlu opowiadali się za przyłączeniem południowej części Raciborszczyzny do Czechosłowacji. Pierwszy z tych dokumentów został zredagowany w okresie Świąt Bożego Narodzenia w 1915 r. podczas zorganizowanego przez ks. Hlubka (na plebanii w Borucinie) spotkania lokalnych aktywistów. Uważali oni, że po porażkach Austrii i Niemiec, gdy utworzone zostanie niepodległe państwo czeskie, Morawianie należący do narodu czeskiego, mają prawo żądać przyłączenia południowych części ziem głubczyckiej i raciborskiej do Czech. Takie memorandum za pośrednictwem rolnika Rybki ze Štitiny przekazane zostało do redakcji „Našeho Slezska”, a stamtąd miało trafić do Paryża. Jaki był dalszy los tego dokumentu, nie wiadomo. Drugi memoriał powstał w listopadzie 1918 r. Był to dokument liczący ok. 140 stron i składał się z 6 rozdzia- łów, w których uzasadniano kulturalno-historyczne (w tym językowe) argumenty przemawiające za przyłączeniem tych ziem do Czechosłowacji. Dokument ten oprócz ks. Hlubka podpisało jeszcze czterech innych księży (z Hlučina, Sudic, Kravařa i Dolnego Benešova) oraz kilku nauczycieli (w tym Karol Hlubek, brat proboszcza z Borucina) i przedstawicieli innych zawodów. Żaden z tych dokumentów nie zachował się, gdyż – jak twierdzą członkowie rodziny Hlubków – ksiądz musiał zniszczyć wszystkie dokumenty, gdy był za swoją proczeską politykę prześladowany przez władze niemieckie. W tym kontekście ks. Hlubek jawi się jako zagorzały zwolennik przyłączenia morawskiej części ziem raciborskiej i głubczyckiej do państwa czeskiego. W rezultacie żądania proczeskich aktywistów nie zostały w pełni urzeczywistnione, ponieważ część ziem (w tym Borucin) została przy Prusach. Przesunięcie granic pociągnęło za sobą zmiany w administracji kościelnej. Miejscowości należące wcześniej do dekanatu hulczyńskiego, a pozostałe w państwie niemieckim przydzielono (na mocy zarządzenia kościelnego nr 11780 z dnia 30 sierpnia 1922 r.) do dekanatu kietrzańskiego , którego dziekanem został ks. Josef Hlubek. Boruciński proboszcz i kietrzański dziekan zarazem nadal bardzo aktywnie uczestniczył w życiu politycznym w swoim regionie. W listopadzie 1917 r. został odznaczony „Krzyżem Zasługi za pomoc w walce”. Na łamach „Katolickich Novin...” składano mu z tej okazji gratulacje. 27 marca 1927 r. wybrano go do zarządu rady powiatu raciborskiego z ramienia partii Centrum. Stale – jak sam wielokrotnie podkreślał – działał z miłości do swego ludu, walczył o prawdę, wolność i sprawiedliwość. Po drugiej wojnie światowej – podobnie jak wielu innych księży autochtonów – miał zostać przeniesiony do Polski centralnej, ale do tego nie doszło. Pozostał więc nadal w parafii Borucin. Tu 23 czerwca 1951 r. obchodził swój jubileusz 55-lecia kapłaństwa. Był wtedy chory na zapalenie płuc. Nie przeżył tej choroby. Zmarł w wieku 80 lat, 29 czerwca 1951 r. Pogrzeb odbył się 3 lipca. Uczestniczyło w nim 15 kapłanów oraz liczne rzesze wiernych z Borucina i okolicy. W parafii Borucin pracował przez 45 lat. Jako pierwszy proboszcz swoją postawą, aktywnością i oddaniem kształtował kilka pokoleń Morawian. Wprowadzone i pielęgnowane za jego kadencji zwyczaje, wzorce i wartości owocowały przez kolejne dziesięciolecia, a wiele z nich przetrwało zapewne do dziś. Ks. Hlubek żyje bowiem jeszcze w pamięci najstarszych mieszkańców, którzy z pełnym szacunkiem wspominają jego działalność i tytułują go nie inaczej, jak: „Pan Fararz” lub „Pan Dziekan”. Poza parafią w swej małej ojczyźnie zapisał się jako „morawski budziciel”, pisarz, poeta i przyjaciel ludu. Kornelia Lach KRZANOWICE 11 Gdzie kultura tam i życzliwość W Bojanowie kosztem ponad 600 tys. zł odnowiono budynek wielofunkcyjny z domem kultury. Dwie trzecie tej kwoty wyłożyła Unia Europejska. 1 lipca obiekt uroczyście oddano do użytku. Miejscowy proboszcz pokropił dzieło, a potem dla mieszkańców wystąpił Mirek Szołtysek. - Gdzie dużo kultury tam i ludzie są wobec siebie życzliwsi – przekonywał na otwarciu sołys Bojanowa a jednocześnie przewodniczący Rady Miejskiej w Krzanowicach, Henryk Tumulka. Dziękował burmistrzowi Manfredowi Abrahamczyko- wi, że dał się przekonać do tego remontu i radnym, że zgodzili się pokryć trzecią część kosztów. Burmistrz dziękował z kolei Tumulce za zaangażowanie. – Nie tylko starał się o ten remont, ale i osobiście, kosztem własnego czasu, go doglądał. Budynek wielofunkcyjny zbudowano tzw. systemem gospodarczym pod koniec lat 80. Dwie dekady później wymagał już remontu. Zakres prowadzonych od jesieni zeszłego roku prac obejmował: cieplenie ścian zewnętrznych oraz dachu, wymianę stolarki okiennej oraz drzwiowej zewnętrznej i częściowo wewnętrznej, uzupełnienie tynków wewnętrznych, podłóg i posadzek, roboty malarskie, remont schodów zewnętrznych, modernizację instalacji c.o. oraz kanalizacji sa- nitarnej wewnętrznej. Nowe jest też wyposażenie kuchni. Całość inwestycji kosztowała ponad 600 tys. zł. Gminie udało się pozyskać dotację z unijnego Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich. W obiekcie jest duża sala na imprezy kulturalne z za- pleczem kuchennym, sutereny przygotowano do treningów dla miejscowych tenisistów stołowych, na ostatniej kondygnacji jest świetlica młodzieżowa i sala konferencyjna. (waw) 11 KRZANOWICE 12 Polder na Białej Wodzie gotowy Polder przepływowy na Białej Wodzie w Krzanowicach powstał w ramach inwestycji związanych z zabezpieczeniem terenów zlewni Odry. Bez niego, w efekcie ulew, Biała Woda powodowała podtopienia ponad 200 domostw oraz drogi w Krzanowicach. – To były bardzo uciążliwe podtopionie, o dużej dynamice. Przychodziły bardzo szybko, powodując duże straty – mówi burmistrz Manfred Abrahamczyk. Polder, którego budowę właśnie zakończono (trwała od 2010 r.), pomieści ok. 418 tys. m sześc. wody. Napełniany będzie okresowo w czasie wezbrań i nie planuje się w nim stałego piętrzenia wody a maksymalna wysokość piętrzenia określono na 5 metrów. Na konstrukcję składają się: zapory, część przelewowoupustowa, przejście młynówki, sieć aparatury kontrolno – pomiarowej oraz czasza o łącznej powierzchni 27 ha, w tym blisko 2,5 ha po stronie czeskiej. Całość inwestycji kosztowała około 5 milionów. 2,1 mln zł przekazał na inwestycję Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach. Inwestorem był Śląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych. Wykonawcą końcowym firma Skanska, która uformowała korpus zapory, wykonała zasyp po wymianie gruntu i betonowy prze- Konkurs BHP w rolnictwie lew awaryjny, umocniła skarpy odwodne zbrojonymi płytami betonowymi wylewanymi „na mokro” oraz ułożyła drogę technologiczną z płyt betono- tem objęli Starosta Raciborski oraz Burmistrz Krzanowic. Kilka dni przed konkursem pracownicy OIP, KRUS i PSP przeprowadzili prelekcję dla jego uczestników z zakresu BHP i P.Poż na wsi. Konkurs prowadzony był w dwóch kategoriach: indywidualnej, w której uczestnicy mieli do rozwiązania pisemny test z zakresu wiedzy na temat BHP w rolnictwie 27 czerwca w Zespole Szkół w Krzanowicach zorganizowany został i ochrony P.Poż w gospodarrolnych, składający się konkurs dla Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych. To już piąta gmina, zstwach 30 pytań (kategoria indywiduw której przeprowadzony został taki konkurs, poprzednie jego edycje alna i drużynowa) oraz drużynowej, która składała się z konodbyły się w Kornowacu, Pietrowicach Wielkich, Kuźni Raciborskiej kurencji sportowo-pożarniczej i Krzyżanowicach. (kategoria drużynowa). Do zmagań przystąpiło 33 uczestników zgrupowanych w 6 Celem konkursu było popu- Starostwo Powiatowe w Racibo- Pracy w Katowicach oraz Kasa drużyn (3 z Krzanowic, 2 z Bolaryzowanie zagadnień zwią- rzu, Urząd Miejski w Krzanowi- Rolniczego Ubezpieczenia Spo- rucina i 1 z Wojnowic) zanych z BHP w rolnictwie cach, Państwowa Straż Pożarna łecznego Placówka Terenowa Poziom wiedzy uczestnii ochroną przeciwpożarową. – Komenda Powiatowa w Raci- w Raciborzu. Tegoroczną edycję ków był wyrównany i by wyOrganizatorami konkursu byli: borzu, Okręgowy Inspektorat konkursu honorowym patrona- łonić zdobywcę II i III miejsca w Krzanowicach wych wzdłuż zapory. Dodajmy, że Skanska zabezpieczyła przed powodzią Kraków, podwyższając i modernizując istniejące obwałowania i bulwary wiślane od stopnia Kościuszko do stopnia Dąbie oraz tzw. strefy cofkowe i wały rzek Rudawa i Wilga. Wśród projektów realizowanych przez Skanska na rzece Odrze i jej dopływach są zabezpieczenie przeciwpowodziowe Kędzierzyna-Koźla, kompleksowe miasta Opola, poprawa ochrony powodziowej Lewina Brzeskiego na Nysie Kłodzkiej, budowa zbiornika retencyjnego Kluczbork na rzece Stobrawie i wiele innych. w kategorii indywidualnej konieczne było przeprowadzenie dogrywki. Ostatecznie Komisja Konkursowa składająca się z przedstawicieli organizatorów przyznała: W kategorii indywidualnej: 1 miejsce Arturowi Machowskiemu z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Borucina (2) i nagrodę – aparat cyfrowy ufundował KRUS. 2 miejsce Sandrze Sztuka z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Krzanowic (3) i nagrodę- głośniki komputerowe – fundowała PIP- OIP Katowice 3 miejsce Kamilowi Nowakowi z Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej z Krzanowic (1) i nagrodę – słuchawki bezprzewodowe – ufundowała PIPOIP Katowice W kategorii drużynowej: 1 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Bo- rucina (1) w składzie: Jędrosek Mateusz, Kubny Dominika, Hasse Patryk, Antoniuk Mateusz i Jureczka Dominik. 2 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Krzanowic (2) w składzie: Kuczera Ewa, Ciepły Zuzanna, Heide Krystian, Kuc Szymon i Wróblewski Kamil. 3 miejsce zajęła Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza z Wojnowic w składzie: Wolnik Adam, Niedzbała Daniel, Niedzbała Dominika, Mróz Michał i Rąpała Stanisław. Zwycięskie drużyny otrzymały pamiątkowe puchary i medale ufundowane przez PIP OIP Katowice. Wszyscy uczestnicy Konkursu otrzymali upominki rzeczowe ufundowane przez Powiat Raciborski oraz Urząd Miejski Krzanowice. (w) sp KRZANOWICE 13 Kolia Opowiadanie na weekend o kryminalnej aferze z wojnowickiego pałacu sprzed 103 lat. Zakup w 1875 roku od spadkobierców dra Carla Johanna Christiana Kuh`a prawie 500-hektarowego majątku w Wojnowicach okazał się dla rodziny rotmistrza Heinricha Friedricha Banck`a nie tylko wspaniałą lokatą kapitału, ale także sposobem na spokojne, choć pracowite i dostatnie życie. Nie bez znaczenia dla ambitnego Heinricha było także przejście w ten sposób do nowej sfery społecznej – ziemiaństwa. Leżący w urokliwej okolicy, otoczony pięknym parkiem, okazały dwór po doktorze Kuh`u, choć doskonale przystawał do potrzeb życiowych zaledwie czteroosobowej rodziny, w miarę poszerzania się kontaktów towarzyskich z co bardziej utytułowanymi sąsiadami i właścicielami majątków, powoli stawał się niewystarczający dla ambitnego i coraz bardziej ustosunkowanego Heinricha. Jeszcze przed pięćdziesiątką spełnił on swe marzenia rozbudowując swą dotychczasową rezydencję w okazały pałac, którego wnętrza mieszczące kilkadziesiąt pokoi, nie odbiegały swym wystrojem od siedzib okolicznej szlachty, a nawet arystokracji. Ożeniony z Anną Sophie, miał dwóch synów, Eduarda Carla oraz Wernera Luisa, którym chciał zapewnić dobry start w kręgach do których aspirował. Co prawda rodzina Heinricha Banck`a cieszyła się znakomitą opinią i pielęgnowała kontakty z wieloma właścicielami ziemskimi, lecz formalnie nie zaliczała się do stanu szlacheckiego. Ukoronowaniem wspinania się po drabinie godności, była więc nobilitacja w dniu 7grudnia 1908 roku, a więc przyjęcie w szeregi szlachty pruskiej połączone z nadaniem herbu. Na ceremonię nobilitacji Heinrich Friedrich udał się do Neues Palais w Poczdamie, gdzie z rąk króla Prus i cesarza niemieckiego Wilhelma II Hohenzollerna otrzymał stosowne dokumenty. Po powrocie do Wojnowic, postanowili wraz z małżonką, że na wiosnę wydadzą z tej okazji wielkie przyjęcie, w stylu tak wówczas modnego garden party, na które postanowili zaprosić swoich ustosunkowanych i utytułowanych sąsiadów oraz przyjaciół. W związku z tym rozpoczęły się przygotowania. Alejki wysypano białymi kamykami, przystrzyżono żywopłoty, wystawiono z oranżerii palmy, a między tarasem a parkowym stawem stanął paradny namiot. Reszty dokonała sama natura, bo w stawie jak na zawołanie zakwitły grążele i lilie wodne, a rododendrony – jak to w maju – mieniły się feerią barw. Specjalny kurier już w marcu rozwoził zaproszenia. Wśród zaproszonych na przyjęcie zna- leźli się między innymi: Heinrich hrabia Larisch von Moennich z małżonką Henriettą, Anna Maria von Wrochem, z domu von Gellhorn – pani na Czerwięcicach, Fritz von Friedleander-Fuld, holenderski konsul generalny w Berlinie – pan na Gorzycach z małżonką Emilią Antoniną, Guido von Eickstedt – pan na Sławikowie, Arthur hrabia von und zu Sprinzenstein oraz Neuhaus – pan na Hoszycach, Georg von przestraszyła się, bo samochody były w tym czasie jeszcze sporą rzadkością. Kiedy już wszystkie miejsca przy stole zostały zajęte, pan domu Heinrich Friedrich von Banck, w towarzystwie swojej żony Anny Sophie, uroczyście przywitał gości i rozpoczął uroczysty obiad. Wkrótce też zaprezentował pachnący jeszcze farbą herb rodziny von Banck. Był z niego bardzo dumny. W polu tarczy na czarnym tle umieszczony był biały snopek zboża, natomiast w klejnocie znajdował się stojący dęba biały koń. Toastom nie było końca, a z piwnicy donoszono bez przerwy znakomite wina, specjalnie sprowadzone na tę uroczystość przez „króla win na Wschodnie Niemcy”, raciborskiego hurtownika Felixa Przyszkowskiego, który chlubił się przyznanym mu tytułem „dostawcy dworskiego” Służba uwijała się jak w ukropie przyno- klucz od pokoju. Kiedy późnym wieczorem pani von Bischoffschausen postanowiła wrócić do swego pokoju, na korytarzu czekała na nią Hedwig, a drzwi były zamknięte na klucz Co najdziwniejsze Mathilda nie przekazała Hedwidze klucza. Wraz z powiadomionym o fakcie gospodarzem, Heinrichem von Banck, za pomocą zapasowego klucza weszli do pokoju i zaraz okazało się, że ziściło się najczarniejsze przeczucie Heleny. W kasetce nie było kolii. Nigdzie też nie można było znaleźć Mathildy. Nie bacząc na późną godzinę, wysłano do pobliskiego Raciborza gońca, który zawiózł na posterunek policji pośpiesznie napisany list powiadamiający o zaistniałym zdarzeniu. Nie wybiła jeszcze północ jak przybył inspektor policji wraz z dwoma posterunkowymi. Cały pałac postawiony został na nogi. Przepytano wszystkich, łącznie ze służbą, a praktycz- re wydarzyły się w 1909 roku, chociaż od czasu do czasu służba napomykała o jakimś dziewczęcym głosie, rzekomo wydobywającym się nocami ze ścian pałacowych. Nikt w to za bardzo nie chciał wierzyć, ale – jak mówią – w każdej bajce jest coś z prawdy. Przetoczyła się I Wojna Światowa, w czasie której zginął bohaterską śmiercią młodszy brat Eduarda, Werner Luis. Po latach powojennej biedy, kryzysu i niepokojów, do władzy doszli narodowi socjaliści. Kilka lat narodowej euforii i znów zaczęło się mówić o wojnie. Jak zwykle, mężczyźni poszli na fronty, a pozostali musieli pracować jeszcze ciężej niż zwykle. Nawet najstarszy syn Eduarda, (po dziadku) Heinrich został w ostatnich tygodniach wojny zmobilizowany i poległ, mając zaledwie 19 lat.. Z nastaniem 1945 roku, wiadomo już było, że klęska 1000-letniej Rzeszy jest kwestią zaledwie tygodni. cieńsze natychmiast wykuwano otwory. Już w piwnicach dopisało im szczęście, bo trafili na bogatą kolekcję sreber i porcelany. Prawdziwa jednak sensacja i dreszczyk emocji czekały na nich na II piętrze. W jednym pokoiku uwagę zwróciła głucha, wymurowana na „6” ścianka (najcieńsza jaką można zbudować z cegły układając jej węższą stroną, czyli wozówką jako podstawą). Po jej zburzeniu ukazały się jakieś małe, wąskie drzwiczki, jakie czasem prowadzą do ślepych przestrzeni na poddaszach. Po ich wyrwaniu (bo stawiały nieoczekiwanie duży opór) ujrzeli niewielką wnękę, a w niej … zmumifikowaną młodą kobietę z przepiękną kolią w ręce... Trzeba przyznać, że nawet dla przyzwyczajonych do różnych okropnych widoków frontowców widok był niesamowity. Jasne było, że naszyjnik jest bardzo cenny, ale nikomu nie mieściło się w głowie skąd się tam wziął i kim jest owa nieszczęsna kobieta. Odpowiedzi na to pytanie nie znaleźli, bo też nieporęcznie byłoby kogokolwiek o to wypytywać. Gdyby „naczalstwo” się dowiedziało, zabrałoby klejnot i na tym by się skończyło... Oczywiście, znalezisko zachęciło „poszukiwaczy” do jeszcze bardziej starannych poszukiwań, ale już nic więcej nie znaleźli. Co zatem naprawdę zdarzyło się pamiętnego, majowego wieczoru 1909 roku ? Dittrich – pan na Ciężkowicach, Edgar hrabia Rzeszy Henckel von Donnersmarck – pan na Brynku, z małżonką Karoline z domu księżną Windisch-Graetz, Erich von Selchow – pan na Rudniku, Karl von Wrochem-Gellhorn – pan na Szonowicach, Helene von Bischoffshausen z domu Eickstedt – pani na Strzybniku, Wilhelm hrabia Saurma-Jeltsch – pan na Tworkowie, a nawet Karl Max książę von Lichnowski, hrabia na Werdenburgu – pan na Kuchelnie, z małżonką Marią von Christiane Mechtilde. Nie pominięto również i Arco Zinneberga, Luisa von Rothschild z Wiednia – pana na Beneszowie, dra Alfonsa von Rothschild z Wiednia – pana na Silherovicach oraz wielu jeszcze innych mniej lub bardziej znanych osobistości. W sumie na przyjęcie zostało zaproszonych około stu znakomitych gości... Tego pamiętnego dnia zajeżdżające karoce z dostojnymi gośćmi zapełniły w całości otoczenie pałacu. Prawdziwą sensację wzbudził jednak książę von Lichnowski zajeżdżając wspaniałym Rolls-Roycem Silver Ghost. Kiedy kierowca dla fasonu zatrąbił, część gości sząc półmiski z coraz to nowymi daniami. Choć tylko niewielka część gości planowała zatrzymać się w pałacu von Bancków na nocleg, poszczególni gości mieli jednak do dyspozycji pokoje i apartamenty, w których mogli się odświeżyć, czy trochę odpocząć. Po obiedzie, część pań poszła do swoich pokoi poprawić toaletę. Między innymi ze służką do swojego pokoju udała się Helene von Bischoffshausen, świeżo upieczona pani na Strzybniku. Przebierając się na wieczorny raut założyła na szyję przepiękną, wysadzaną diamentami kolię. Był to doprawdy wyjątkowy klejnot, tym bardziej zwracający uwagę, że spoczywał na szczególnie zgrabnej szyi swej właścicielki. Nawet jednak najpiękniejsza kolia po kilku godzinach zaczyna być ciężarem, a skoro już wszyscy ją widzieli, Helena von Bischoffshausen udała się do swojego pokoju by ją zmienić na coś lżejszego. Nie mogąc znaleźć swojej służki Hedwigi, poprosiła o pomoc jedną z pałacowych, pokojówkę o imieniu Mathilda. Ta posłusznie pomogła przy zmianie toalety i obiecała, że zaraz odnajdzie Hedwigę i odda jej nie prawie wszystkich, bo nadal nigdzie nie było Mathildy. Sprawa więc wydawała się prosta. Mathilda ukradła drogocenną kolię i uciekła, ale z drugiej strony dziwić musiał fakt, iż z jej pokoiku na poddaszu nie zostały zabrane żadne rzeczy osobiste... Mijały miesiące, lata, a po Matyldzie ślad zaginął. Cień afery ciągnął się za Heinrichem von Banck, który zaczął zapadać na zdrowiu aż w 1911 roku zmarł. Jego spadkobiercą został pierworodny syn Eduard Karl, zaś młodszy Werner Luis zgodnie z rodzinną tradycją robił karierę wojskową. Nowy pan wprowadził nowe porządki w majątku, zaś w pałacu zarządzono niewielki remont i modernizację. Od ostatniej rozbudowy pałacu minęło już bowiem 17 lat, więc to i owo zdążyło się już zestarzeć i zużyć. Szczególnie na II piętrze i poddaszu zamurowywano niepotrzebne wnęki porządkując w ten sposób kształt architektoniczny kondygnacji. Urządzono też elegancką, oświetlaną światłem dziennym przez świetlik w suficie, łazienkę. Z biegiem czasu powoli ludzie zapomnieli o faktach, któ- Ludzie bojąc się odwetu Armii Czerwonej, również na ludności cywilnej, zaczęli masowo uciekać na Zachód. W marcu to samo uczynił Eduard Karl Christian Eugen von Banck z rodziną. Zabierając jedynie najbardziej drogocenne rzeczy oraz pamiątki rodzinne wyjechał samochodem w głąb Niemiec. Za kilka dni pałac zajęli zmęczeni i zziębnięci czerwonoarmiści. Rozpoczął się nieuchronny proces ogałacania oraz dewastowania majątku ze wszystkiego, co nie zostało ukryte lub wyszabrowane przez miejscowych oraz samą służbę. Żołnierzy nie interesowały jednak meble, obrazy czy książki (tym zajmowały się specjalne jednostki, ale one interesowały się tylko najwybitniejszymi pałacami i rezydencjami). Oni szukali skrytek ze złotem, biżuterią i srebrami. Słusznie przypuszczali, że właściciel wyjeżdżał w pośpiechu i mając zamiar jeszcze tutaj wrócić pochował drogocenne przedmioty w przeróżnych skrytkach. Pieczołowicie ostukiwali więc ściany wsłuchując się w odgłos uderzeń, szukając zamurowanych wnęk lub tajemnych przejść. Tam gdzie ściany były Pani Helena von Bischoffshausen wręczyła Mathildzie klucz od pokoju z poleceniem przekazania jej osobistej służącej Hedwidze, ale kiedy tylko ta zniknęła na schodach, pokojówka szybko wróciła do pokoju i z kasetki zabrała kolię. Chciała tylko chwilę pomarzyć sobie o pięknym życiu panny z wyższych sfer, podumać o jakimś królewiczu z bajki, który pewnego dnia po nią przyjdzie, poprzeglądać się w lustrze i przez nikogo nie zauważona odnieść ją na miejsce. Kiedy już wracała, usłyszała na korytarzu odgłos męskich kroków, których nie znała. To mógł być ktoś z gości i gdyby ją zauważył, niechybnie by się z tego zrobiła afera. Wyrzucono by ją z pracy, w dodatku z wilczym biletem. Jedynym ratunkiem wydało jej się schowanie na chwilę we wnęce za małymi drzwiczkami. Myślała, że pewnie prowadzą one do jakichś zakamarków strychu, ale tak naprawdę nikt ich od lat nie otwierał, bo i po co. Udało się jej po cichu wcisnąć do ciasnego, dusznego i całkowicie ciemnego pomieszczenia i zamknąć drzwiczki. Kiedy kroki ucichły, okazało się że drzwiczki są zatrzaśnięte, nie da się ich otworzyć, a z minuty na minutę zaczyna brakować tlenu. Pewnie jeszcze jakiś czas próbowała rozpaczliwie pukać i krzyczeć, ale wszyscy jeszcze się świetnie bawili albo pracowali i nikt nic nie usłyszał... Resztę już znamy. Wiesław Długosz, Zbigniew Woźniak 13 KRZANOWICE 14 Malowanie na rynku w Krzanowicach Duet z Krakowa przedstawił na rynku w Krzanowicach bajkę "Wilk i Zając", następnie dzieci wzięły udział w akcji pod nazwą "Malowanie na Rynku". Ich zadaniem było stworzenie na chodniku za pomocą kolorowej kredy postaci Wilka i Zająca. Organizatorem imprezy była Gminna Biblioteka Publiczna w Krzanowicach. Przeciw przemocy W sierpniu 2012 ruszył projekt o nazwie „Nikt na to nie zasługuje!” w ramach Programu Osłonowego „Wspieranie Jednostek Samorządu Terytorialnego w Tworzeniu Systemu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie”. Realizatorem projektu jest Gmina Krzanowice. Planowane działania w ramach projektu to: • Uruchomienie „Telefonu Zaufania 514 167 157” – pomoc telefoniczna i ambulatoryjna w ramach realizacji działań, udzielanie porad psychologicznych, pedagogicznych i socjalnych, zwiększenie wiedzy i kompetencji osobistych ofiar przemocy domowej – • Realizacja programów pomocowych dla rodziców- warsztaty umiejętności rodzicielskich i interpersonalnych • Spotkania z radcą prawnym i pracownikiem socjalnym w celu uzyskania informacji prawnych i socjalnych • Prowadzenie działalności edukacyjno-profilaktycznej skierowanej do dzieci i młodzieży promującej rozwiązywania konfliktów bez przemocy • Edukacja środowiska lokalnego poprzez upowszechnianie informacji dotyczących zjawiska przemocy, ofert pomocowych • Przeprowadzenie konkursu plastycznego „Przemocy stop” Urząd Miejski w Krzanowicach Godziny urzędowania: wtorek: 7.30-17.00, pozostałe: 7.30-15.00, W imprezie zorganizowanej na rynku wzięły udział dzieci w wieku od 3 do 12 lat. – Akcja ma na celu pobudzenie dziecięcej wyobraźni, zachęcenie do twórczej ekspresji, promocję czytelnictwa oraz zachęcenie dzieci do tego, by częściej odwiedzały bibliotekę – mówiła Sylwia Hofrichter z GBP w Krzanowicach. Prace dzieci zostały ocenione. Poniżej przedstawiamy wyniki konkursu. Dzieci najmłodsze 3-6 lat 1. miejsce Wiktoria Sławik 2.miejsce Piotr Świerczek 3.miejsce Emilia Gorzalnik 4.wyróżnienie Piotr Wójcik Dzieci w wieku od 7 do 8 lat 5.1. miejsce Wiktoria Raciak 6.2. miejsce Oliwia Stroka 7.3. miejsce Martyna Rudek 8.wyróżnienie Ines Hofrichter Dzieci w wieku od 9 do 12 lat 1. miejsce Kamila Rudek 2. miejsce Paulina Herzog 3. miejsce Krystian Heide Sisi Wydawca: Wydawnictwo i Agencja Informacyjna WAW Grzegorz Wawoczny ul. ks. S. Staszica 23/13 47-400 Racibórz tel. 605 685 485 e-mail: [email protected] Redaktor naczelny: Grzegorz Wawoczny Skład: Fabryka Informacji s.c. Druk: Polskapresse sp. z o.o., Sosnowiec KRZANOWICE 15 Morawska niedziela w Borucinie Mieszkańcy gminy Krzanowice bawili się 8 lipca na Festynie Regionalnym w Borucinie. Namiot biesiadny ustawiono przy miejscowym boisku, a na scenie wystąpili m.in. kabaret Duma Koreja, Borzuckie kocybajki, Krzanowickie Omy, laureaci festiwalu piosenki polsko-morawskiej oraz zespół regionalny z Chuchelnej. Było to jedno z ważnych działań zrealizowanych w ramach projektu pod hasłem DWA NARODY-JEDNA KULTURA MORAWSKA. Całość prac w wymienionej inicjatywie koordynowana była przez Miejski Ośrodek Kultury w Krzanowicach, a środki umożliwiające jego sfinansowanie pochodziły z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz budżetu państwa. Wartość całego przedsięwzięcia wyniosła 11 587,30 EUR. (w) Świetlica z Wojnowic na zamku Wychowankowie świetlicy z Wojnowic zostali zaproszeni przez Agencję Promocji Ziemi Raciborskiej i Wspierania Przedsiębiorczości na Zamku Piastowskim w Raciborzu do udziału w I Zamkowej Nocy z Duchami. Nasze dziewczyny wystąpiły na scenie z tańcem czarownic a także – wraz z wychowawcami – zajęły się malowaniem buzi gości tej imprezy. Na noc z duchami przyszło na zamek, 29 czerwca, blisko 2 tysiące osób, a występ wojnowiczanek został przyjęty z aplauzem. (w) 15 KRZANOWICE 16 Klubu nie mają,ale w piłkę grają W Bojanowie nie ma już klubu piłkarskiego, ale futbolowy duch pozostał. 22 lipca tradycji stało się zadość i już 10. raz na miejscowym boisku zagrali ojcowie seniorzy i młodsze pokolenie futbolistów. Mecz rozegrano w pełnym wymiarze czasu. Zakończył się zwycięstwem juniorów 9:3. Podsumowanie roku Na boisku zebrała się grupa kibiców. – Chodzi o to żeby chłopaki trochę ruchu miały – tłumaczy Alina Paskuda z bojanowskiego domu kultury. Dziesięć lat temu wpadła na pomysł, by organizować mecze, nie dla rywalizacji, ale integracji. Bojanowski LKS to już wspomnienie. Nie ma zawodników, by pokusić się o regularne rozgrywki. Są natomiast starzy i młodzi pasjonaci futbolu. Co roku w lipcu, kiedy część ojców zjedzie na urlop z pracy na Zachodzie, rozgrywany jest pojedynek pokoleń. Dziś w meczu zagrali Seniorzy: Piotr Hanczuch, Dariusz Tkaczyk, Patryk Plecner, Roman Skiba, Artur Bajer, Krzysztof Mruzek, Hubert Hruby, Jan Konieczny, Rafał Jenderka. Juniorzy: Dawid Rzepka, Marek Zacharzowski, Dariusz Czekała, Rafał Świerczek, Kamil Poznański, Casper Hanczuch, Dominik Hanczuch, Kamil Przybyła, Łukasz Kulpok, Paweł Zacharzowski, Tomasz Czekała, Marek Michał, Patryk Zgrzendek, Paweł Piskorowski, Adam Hince, Mateusz Zacharzowski, Adam Horny, Damian Mruzek. (w) Festyn szkolny w porównaniu z średnią w kraju czy województwie (21,73 na wsiach do 24,68 w miastach pow. 100 tys.). Dyrektor Lidia Rąpała dziękowała za pracę nauczycielom, uczniom, a także rodzicom, którzy wykazali się wielkim zaangażowaniem w pracę na rzecz ZSP. Po części oficjalnej nastąpiW Szkole Podstawowej w Wojnowicach odbyła ła część artystyczna. Uczniowie żegnali się ze szkołą i dziękowali sie uroczysta akademia, w czasie której został wszystkim nauczycielom i pra- 9 i 10 czerwca odbył się w Wojnowicach dwupodsumowany rok szkolny 2011/2012. Nagro- cownikom wygłaszając wesołe dniowy festyn szkolny. Organizatorem była i dowcipne wierszyki. Najwiękdy ufundowane przez Radę Rodziców otrzysze salwy śmiechu wzbudziła Rada Rodziców działająca przy ZSP w Wojnomało 28 uczniów, którzy zostali wyróżnieni prezentacja, którą przygotowa- wicach. Głównym celem było zdobycie środła klasa V na cześć absolwenw nauce i zachowaniu. tów. Zostali oni przedstawieni ków na urządzenie przy boisku szkolnym placu za pomocą fotomontażu jako zabaw dla dzieci. Uczniowie klasy VI otrzy- kę nożną, a przede wszystkim przyszli wielcy piłkarze, otrzymali książki ufundowane przez swoimi bardzo dobrymi wyni- mali też żartobliwe wskazówki, burmistrza Manfreda Abra- kami za sprawdzianu po kla- jak mają dążyć do sukcesu. Pogoda niezbyt dopisała, wie podziwiali występy swoich ale nie przeszkodziło to jed- pociech: śpiewy oraz tańce. Pohamczyka. Zasłużyli na nie suk- sie VI. Średnia punktów wynocesami w rozgrywkach w pił- si 25,65 – jest to wysoki wynik Urszula Buczek nak w zabawie dzieciom oraz tem dzieci bawiły się pod opiedorosłym mieszkańcom wsi. ką pajaca, puszczały też wielkie W niedzielę rodzice i dziadko- mydlane bańki. Mimo deszczu w Wojnowicach w Wojnowicach i uśmiech, i dobre humory dopisywały. Wielkie emocje wzbudziły losy oraz cegiełki, za które w losowaniu można było zdobyć bardzo atrakcyjne nagrody, m. in. rower oraz huśtawkę ogrodową. Uznanie zgromadzonych zdobyła kawiarenka serwująca pyszne ciasta, kawę mrożoną, bigos, langosze, kiełbasę z rożna. Impreza była bardzo udana, na pewno długo zostanie w naszej pamięci. Wszyscy świetnie się bawili, a dochód z imprezy ok. 10 500 zł zasilił konto rady rodziców, która przeznacza go na dofinansowanie budowanego w sierpniu i wrześniu placu zabaw. Termin oddania prac mija 30 września 2012 r. Ogromne podziękowania dla całej społeczności i wielu ludzi o otwartych sercach składa dyrektor Zespołu, Lidia Rąpała. Urszula Buczek
Podobne dokumenty
nr 3-4, 2012 - Urząd Miejski Krzanowice
Wczorajsze spotkanie w penpowodzi. Nasza fundacja Kol- do Was trzema ciężarówkami sjonacie Moravia miało chapingsfamilie Salzbergen wyru- pełnymi darów, którą zebrali- rakter przyjęcia pożegnalnego...
Bardziej szczegółowoNasi strażacy odebrali nagrody W gwarze laskiej i z humorem
W gwarze laskiej i z humorem
Bardziej szczegółowo