nr 1 - Społeczeństwo
Transkrypt
nr 1 - Społeczeństwo
Społeczeństwo STUDIA • PRACE BADAWCZE • DOKUMENTY Z ZAKRESU NAUKI SPOŁECZNEJ KOŚCIOŁA 95 ROK XX (XVI) 2010 nr 1 SPIS TREŚCI OD REDAKCJI 11 Zbigniew Borowik Kryzys idei praw człowieka i „nowa świecka antropologia” 13 Claudio Gentili Społeczny program nadziei PRACE BADAWCZE 21 Vittorio Possenti Inflacja praw i kryzys obowiązków 41 Gianni Manzone Nauka społeczna Kościoła wobec zmian klimatycznych 59 Bp Andrzej F. Dziuba Wyzwolenie w prawdzie według Jana Pawła II STUDIA 71 Robert Spaemann Racjonalność wiary w Boga 87 Rémi Brague Religie a przyszłość człowieka FORUM 99 Fabrizio Casazza Oblicza przemocy 119 Adriano Roccucci Droga miłości w prawdzie. Rozważania o encyklice Benedykta XVI 125 Luisa Ribolzi Problemy i perspektywy wychowania 135 Paweł Borkowski Wybrane wątki encykliki Caritas in veritate NOTY I OMÓWIENIA 143 Krzysztof Wroczyński Autentyczny filozof. Antonio Rosmini o filozofii politycznej KRONIKA 151 Ks. Tomasz Głuszak Rok 1989: suwerenność – solidarność – sprawiedliwość. Konferencja naukowa (Poznań, 1 grudnia 2009 r.) DOKUMENTY 155 Ojciec Święty Benedykt XVI Jeśli chcesz krzewić pokój, strzeż dzieła stworzenia. Orędzie na XLIII Światowy Dzień Pokoju 1 stycznia 2010 r. (8 grudnia 2009 r.) KSIĄŻKI 167 Zbigniew Borowik Rec.: W. Kawecki CSsR, Kościół i kultura w dialogu (od Leona XIII do Jana Pawła II), Kraków 2008 169 Robert Piotrowski Rec.: K. Jodkowski, Spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem. Podstawowe pojęcia i poglądy, Warszawa 2007 MATERIAŁY DO FORMACJI KATOLICKOSPOŁECZNEJ 173 Oreste Bazzichi Cywilizacja miłości SUMMARIES No. 1 (95), January-February 2010 (20) Vittorio Possenti ss. 21-40 Inflacja praw i kryzys obowiązków Ideał praw człowieka spełnia od ponad pół wieku rolę syntetyzującą. Na odwołaniu do tych praw od dawna skupia się wszelki program polityczny na Zachodzie. Brakuje jednak wystarczającej jasności co do tego, czym jest prawo człowieka i jak może ono chronić politykę przed irracjonalnością. Co więcej, obserwuje się dziś kryzys praw człowieka, oddzielonych od obowiązków, inflację rzekomych „nowych praw”, nawrót wybujałego, libertariańskiego indywidualizmu. Rights Inflation and a Crisis of Duties The concept of human rights has played a synthesizing role for more than a half century. Every political program in the West is concentrated upon those rights. Nevertheless, what lacks is a clear idea of what human rights are and how such rights might protect politics from irrationality. Moreover, we nowadays observe a crisis of human rights (which have been separated from human duties), inflation of so-called ‘‘new rights”, as well as a return of an excessive libertarian individualism. Gianni Manzone ss. 41-58 Nauka społeczna Kościoła wobec zmian klimatycznych Raport Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) pt. Zmiany klimatu: chrześcijański punkt widzenia jest owocem pracy różnych ekspertów. Opiera się na analizach przeprowadzonych przez uczonych, dotyczy wpływu zmian klimatycznych na ekosystemy i jednostki i ukazuje związane z tym wyzwania polityczne. Podejmuje się w nim powszechnie ważne rozważania etyczne, podaje wskazania dla wspólnoty chrześcijańskiej, jak też zalecenia dotyczące roli Europy w rozwiązywaniu problemu globalnego ocieplenia. 8 SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 The Social Doctrine of the Church and the Global Climate Change The report of COMECE entitled ‘‘Climate Change: a Christian Point of View” has resulted from cooperation of many experts. Based upon scientific analyses, it deals with the influence climate changes exert upon ecosystems and individuals, and points out the related political challenges. It contains a universally valid ethical reflections and gives indications for the Christian community, as well as directions with regard to Europe’s role in solving the problem of global warming. Bp Andrzej F. Dziuba ss. 59-69 Wyzwolenie w prawdzie według Jana Pawła II Wolność jest związana z prawdą. Może wyrazić się jedynie przez miłość. Tak rozumiana wolność jest jedną z największych wartości ludzkich. Jedynie w wolności budowanej na prawdzie i miłości człowiek może prowadzić życie w pełni godne człowieka. Wolność jest tak wielką wartością stanowiącą o godności człowieka, że nawet gdyby poznanie prawdy nie było pełne, trzeba by je uszanować. Dlatego nigdy nie można przemocą narzucać innym swojej prawdy. Liberation in Truth according to John Paul II Liberty is related to truth. It may only express itself in love. Such liberty is one of the most important things in human life. It is liberty based upon truth and love that makes man live a really human life. Liberty matters so much that even if our knowledge of truth is not full, this knowledge ought to be respected. Consequently, we do not have the right to impose our truth to anybody. SUMMARIES Robert Spaemann ss. 71-86 9 Racjonalność wiary w Boga Jesteśmy zmuszeni myśleć o jakiejś absolutnej świadomości, która strzeże wszystkiego, co się wydarza. Żadne wypowiedziane słowo nie stanie się któregoś dnia nie wypowiedziane, żaden ból – nie przecierpiany, żadna radość – nie przeżyta. Przeszłość może się rozrzedzać, ale nie tak, by nigdy nie była. Jeżeli rzeczywistość istnieje, to czas przyszły uprzedni jest nieunikniony, a wraz z nim postulat o realnym Bogu. The Rationality of Belief in God We are forced to think there exists an absolute consciousness which guards everything that happens. No word that has been spoken may become unspoken, no pain may become not having been suffered, no joy which has been experienced may become unexperienced. The past may rarefy, but it cannot disappear. If reality exists, the future perfect tense is necessary, and so is the idea of a real God. Rémi Brague ss. 87-97 Religie a przyszłość człowieka Sam w sobie Bóg jest ten sam zawsze i wszędzie. Religie jednak postrzegają Go na różne sposoby, które należy uszanować. Wielkim problemem naszych czasów jest powstawanie nowej religii podmiotu jednostkowego albo zbiorowego. Odrzucając transcendencję, religia ta przyznaje sobie prawo do wyboru istoty boskiej, jaka jej odpowiada. Nic jednak nie dowodzi, że ten bóg nie doprowadzi człowieka do zagłady. Religions and the Future of Mankind God in himself remains the same always and everywhere. Nonetheless, religions regard him in various ways, which ought to be respected. A major problem of our time is the rise of a new religion, one that concentrates upon an individual or collective subject. While rejecting transcendence, this religion claims the right to choose a divinity at will. But nothing may assure us that such divinity does not bring about the extermination of mankind. OD REDAKCJI Kryzys idei praw człowieka i „nowa świecka antropologia” Zbigniew Borowik Redaktor naczelny „Społeczeństwa” Idea praw człowieka, która do dziś jest zasadniczym punktem odniesienia dla wszystkich programów politycznych formułowanych na Zachodzie, zdaje się ulegać erozji. O ile jeszcze Powszechna deklaracja praw człowieka (1948), uchwalona po świeżych doświadczeniach systemów totalitarnych, stanowiła jakąś formę kompromisu między chrześcijańską wizją praw człowieka a koncepcjami oświeceniowymi, o tyle współczesne akty normatywne – takie jak Karta praw podstawowych Unii Europejskiej – odsłaniają coraz większy rozbrat między tymi dwiema odmiennymi, ale wywodzącymi się z jednego pnia cywilizacyjnego interpretacjami praw człowieka. Dzieje się tak co najmniej z trzech powodów. Pierwszy to brak zgody co do fundamentu tych praw. Oświeceniowa kultura praw człowieka, zarówno liberalna, jak i socjalistyczna, nie chce już słyszeć nie tylko o transcendentnym źródle tych praw, ale i o jakimkolwiek oparciu ich na trwałym fundamencie antropologicznym (natura ludz- ka). Dominuje perspektywa pozytywizmu prawnego: prawa te są po prostu skutkiem woli prawodawcy, którym w naszej epoce jest doraźna większość parlamentarna. Drugi powód to coraz większy rozdźwięk między prawami a obowiązkami człowieka. Akcentowanie przez dzisiejszą kulturę liberalną praw kosztem obowiązków sprawia, że formułowane są coraz to nowe prawa, którym nie odpowiadają już żadne obowiązki i które mają charakter bardziej roszczeń czy potrzeb aniżeli prawno-moralnych uprawnień człowieka. Wreszcie trzecim powodem jest mnożenie rzekomych praw człowieka na podstawie wyodrębniania osobniczych (nie gatunkowych) różnic między ludźmi i przypisywania im na tej podstawie „nowych praw”. Służy temu absolutyzowanie i abstrakcyjne traktowanie zasad równości i niedyskryminacji przez dzisiejszych libertarian. Właśnie na tej podstawie homoseksualiści domagają się zrównania ich w prawie z parami małżeńskimi. 12 Warto przeczytać, co na ten temat w niniejszym numerze naszego czasopisma pisze prof. Vittorio Possenti z Uniwersytetu w Wenecji. Chociaż jego zdaniem libertariańska interpretacja praw człowieka zdaje się dziś dominować w kręgach eksperckich i biurokratycznych życia publicznego w Europie, zwolennicy tradycyjnej wizji nie powinni składać broni. Należy wytykać rodzącej się na naszych oczach „nowej świeckiej antropologii” wszelkie braki, uproszczenia i ograniczenia. W refleksji nad największymi wyzwaniami, przed którymi staje dzisiaj człowiek, coraz więcej uwagi poświęca się „kwestii ekologicznej”. Profesor Gianni Manzone z Papieskiego Uniwersytetu Laterańskiego omawia raport Komisji Episkopatów Wspólnoty Europejskiej (COMECE) zatytułowany Zmiany klimatu: chrześcijański punkt widzenia. W dyskusji nad zmianami klimatycznymi rzadko dostrzega się, że problemem nie jest właściwie stan zdegradowanego środowiska, ale model cywilizacji, przyznający kulturze materialnej prymat w stosunku do kultury moralnej. W modelu tym ziemia traci całą swoją symbolikę środowiska życia, a staje się jedynie zasobem materialnym. Rozważając eko- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 nomiczne konsekwencje działań proekologicznych, nie dostrzega się albo nie chce się dostrzec, że skutki zmian klimatycznych uderzają przede wszystkim w ubogich. Z całą pewnością Londyn nie ucierpi tak samo jak Bangladesz na skutek podniesienia się poziomu oceanów. Tymczasem globalna sprawiedliwość i troska o ubogich to kluczowe wartości katolickiego nauczania społecznego – przypominają autorzy dokumentu. * * * Z wielką radością witamy w gronie Komitetu Naukowego naszego czasopisma dwóch nowych członków, którymi są polscy uczeni: ks. prof. dr hab. Piotr Nitecki – kierownik Katedry Katolickiej Nauki Społecznej i Socjologii Duszpasterskiej Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu, oraz dr hab. Krzysztof Wroczyński – specjalista w zakresie filozofii prawa, pracownik naukowo-dydaktyczny Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Mamy nadzieję, że ich obecność w tym gronie wzbogaci nasze czasopismo o nowe doświadczenia i pozwoli szerzej, a także głębiej spojrzeć na życie społeczne z perspektywy ewangelicznej. OD REDAKCJI Społeczny program nadziei Claudio Gentili Dyrektor „La Società” W dniach 14-17 października 2010 r. w Reggio di Calabria odbędzie się 46. Tydzień Społeczny Katolików Włoskich nt. „Katolicy włoscy dzisiaj. Program nadziei na przyszłość”. Ogłosił to biskup diecezji Ivrea, Arrigo Miglio, przewodniczący komitetu naukowego i organizacyjnego tych tradycyjnych spotkań, z których pierwsze odbyło się w Pistoi w 1907 r. Bp Miglio, który jest także przewodniczącym komisji Konferencji Episkopatu Włoch zajmującej się problematyką społeczną oraz problemami pracy, sprawiedliwości i pokoju, wyjaśnił, że po linii tego, co dyskutowano na ostatnim spotkaniu w Pistoi i Pizie w 2007 r., „postanowiono skupić się na niektórych konkretnych i pilnych dla kraju sprawach, wyrażając je w formie programu nadziei”. „Program – wyjaśnił bp Miglio – nie jest jeszcze napisany; trzeba go dopiero napisać, mając na uwadze szczególnie dwie rzeczy: żeby wybrać niewiele punktów, ale prioryteto- wych, i żeby je wybrać nie samemu, ale z udziałem całego katolickiego ruchu stowarzyszeniowego, Kościołów lokalnych, diecezji i wszystkich osób, które zechcą współpracować w jak najszerszym dziele wspólnotowego rozeznania”. Katolicy zatem, włączeni teraz w przygotowanie tego wydarzenia, są zaproszeni do pracy nad zredagowaniem programu opartego na kilku fundamentalnych punktach. Redakcja „La Società” poświęci kilka najbliższych numerów omówieniu tematów programu społecznego na przyszłość. „Nadzieja, odpowiedzialność, program” – to są w sumie trzy kluczowe słowa na zaproszeniu skierowanym do wszystkich katolików, i nie tylko, przed najbliższym tygodniem społecznym. Pierwsze słowo: „nadzieja”, nie „optymizm”; nasza nadzieja dotycząca miasta opiera się na tym, że istnieją podmioty zdolne współdziałać dla przyszłości, z którymi wchodzimy w dialog. Drugim słowem jest „od- 14 powiedzialność”, ponieważ – jak powiedział Benedykt XVI w Cagliari – potrzebne jest nowe pokolenie katolików zdolnych wziąć odpowiedzialność za sprawy publiczne. Trzecim kluczowym słowem jest „program”. Nie chodzi o program polityczny stronnictwa, ale o ideę szerszego przymierza na gruncie pewnych priorytetów, które nie pochodzą ani z prawicy, ani z lewicy, lecz są niezbędne dla społecznego rozwoju naszego kraju. Powiedzieć „program społeczny” to znaczy wyjść z klimatu kłótni i sporu ideologicznego i próbować spokojnie myśleć o naszej przyszłości. Wrócić do idei wzrastania we wszystkich wymiarach, kierując uwagę na obronę życia i rodziny; przywracając autorytet nauczycielom i rodzicom; uznając ludzką godność każdego migranta z wynikającymi z niej prawami i obowiązkami, które leżą u podstaw integracji; reorientując nasze style życia i wzrost ekonomiczny, żeby zachować planetę dla przyszłych pokoleń; dostosowując europejską społeczną gospodarkę rynkową do nowych wyzwań; utwierdzając sprawiedliwość społeczną i równość szans; podejmując skuteczniejsze działania dla ograniczenia ubóstwa i wykluczenia społecznego: oto niektóre z tych fundamentalnych spraw, które stały się przedmiotem ogólnej refleksji przed planowanym tygodniem społecznym. SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 Rozeznanie, które nadaje ton temu przygotowaniu, odbywa się w okresie trudnym dla naszego kraju i wspólnoty międzynarodowej. Z tego powodu jeszcze ważniejsze jest włączenie pojęcia dobra wspólnego do programu nadziei. Mocny impuls do takiego rozeznania dała trzecia encyklika Benedykta XVI oraz rozbudzona przez nią refleksja nad NSK. „Miłość – «caritas» – to nadzwyczajna siła, która każe osobom odważnie i ofiarnie angażować się w dziedzinie sprawiedliwości i pokoju” (CV 1). Siła tej miłości i światło jej prawdy ożywiają nadzieję w szukaniu dobra wspólnego w szczególnie trudnych momentach, jak czas obecny. Priorytetowym problemem jest bez wątpienia sytuacja demograficzna kraju. Od 1985 r. do 2009 r. liczba młodych Włochów (w wieku 15-24 lat) zmniejszyła się bardzo znacznie – z 9 mln do 5,8 mln. Bezrobocie wśród dorosłych jest we Włoszech mniejsze od średniej europejskiej, natomiast jest duży problem bezrobocia wśród młodzieży (26%). Nasze społeczeństwo wydaje się niezdolne mierzyć w przyszłość, a młodzi na rynku pracy są ofiarą prawdziwego apartheidu. Średni wiek członów rad nadzorczych banków jest o 15 lat wyższy od średniej w Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD). Ludzi w wieku ponad 65 lat jest już więcej niż tych poniżej 15 lat. W parlamencie tylko CLAUDIO GENTILI, Społeczny program nadziei 8 deputowanych na 100 ma mniej niż 40 lat. Nasza kadra nauczająca jest najstarsza w Europie – tylko 0,2% nauczycieli ma mniej niż 30 lat. Średni wiek naukowców przekracza 40 lat. Ażeby odrodzić polis, trzeba zacząć od młodych, edukacji, pracy i rodziny. Po 1968 r. w kryzysie znalazło się pojęcie autorytetu. Między „ojcami-kompanami” a „nauczycielami-socjalizatorami” często ginie to dziedzictwo wartości, które uzdalnia młodych do stawiania czoła wyzwaniom życia. Społeczeństwo nie może zrezygnować z zadania wychowawczego. Wychowanie jest bowiem pierwszym czynnikiem służącym zachowaniu charakterystycznego dziedzictwa wartości i wykształcenia społeczeństwa, a także jego wiedzy w zakresie technologii i kultury przedsiębiorczości. Wśród podmiotów społecznych zdolnych współpracować w odrodzeniu polis centralne miejsce zajmuje rodzina, którą II Sobór Watykański nazwał szkołą ludzkiego ubogacenia. Rodzina bowiem przyczynia się do tworzenia bogactw wszelkiego rodzaju: od kapitału ludzkiego i społecznego po edukację i kwestie ściśle ekonomiczne. Rodzina jest źródłem zasobów, które powinny znowu powstawać i krążyć swobodniej. Nie wystarczy uznawać piękno rodziny. Trzeba z całą mocą domagać się odpowiedniej polityki prorodzinnej zdolnej wspierać prawa ro- 15 dziny (od reformy podatkowej uznającej iloraz rodzinny) i przeciwstawić się inicjatywom ustawodawczym, które pozbawiają najsłabszych, czyli dzieci, fundamentalnego prawa do życia w prawdziwej rodzinie z ojcem i matką, rodzinie, w której będą one oczekiwane, przyjęte, kochane, wychowane. Innym fundamentalnym tematem jest imigracja. Powinno się dążyć do radykalnej zmiany potocznej mentalności, żeby w napływie migrantów widzieć szanse rozwoju, a nie problem porządku publicznego. Należy lepiej pokierować imigracją w sposób zgodny z naszą zdolnością przyjmowania. Konkretną propozycją, na którą powinna być zgoda, może być działanie na rzecz uznania praw imigrantów, rewizji prawa o obywatelstwie, ułatwienia społecznego i politycznego uczestnictwa oraz integracji. Należy przede wszystkim wrócić do sprawy rozwoju w dziedzinie pracy, bez obaw o rynek. Istnieje potrzeba odnowienia związku między etyką a ekonomią, zwłaszcza po kryzysie. Nie przypadkiem ojciec nowoczesnej gospodarki rynkowej, Adam Smith, którego wielu uważa za ekonomistę, nauczał filozofii moralnej i przed dziełem Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów napisał Teorię uczuć moralnych. Bez etyki nie ma dobrej ekonomii. Rynek nie jest sam z siebie antyspołeczny. Zysk jest miarą skuteczności 16 i nie może stać się idolem. Bez wartości nie ma prawdziwej przedsiębiorczości. Zatrudnienia nie przynosi bocian: jest ono skutkiem ludzkiej przedsiębiorczości. Przyzwyczajenie do przeciwstawiania w planie edukacyjnym pracy i przedsiębiorstwa, typowe w pewnej kulturze antyprzemysłowej, która wcale nie chce umrzeć, nie ma racji bytu. Spośród wielu zawodów trzeba proponować młodym także zawód przedsiębiorcy. Włochy nie mają surowców i bogactwo kraju zależy od jakości i zdolności obywateli, toteż trzeba przestać uczyć się mało i źle. Smutny prymat, który mamy w krajach OECD, jeśli chodzi o liczbę młodych z pokolenia „ani – ani” (ani pracują, ani się uczą), powinien być jak najszybciej utracony. Program społeczny katolików nie może ignorować potrzeby unowocześnienia systemu szkolnego i uniwersyteckiego zgodnie z zasadami równości i skuteczności, tworzenia skutecznego systemu formacji dorosłych, rozwoju badań w małych i średnich przedsiębiorstwach, adekwatnego systemu stypendiów, zdolnego przyciągać studentów i naukowców z całego świata. Nie można kontynuować systemu welfare skrojonego na miarę nieistniejącego już społeczeństwa, który w imię ochrony socjalnej konserwuje obszary pasożytniczego asystencjalizmu i ignoruje problemy młodych. Należy dogłębnie prze- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 myśleć system, aby przejść od welfare state do welfare society. To pociąga za sobą określone konsekwencje, takie jak: – orientacja na rodzinę, w szczególności na dzieci nie chronione przez śmieszne, niewystarczające zasiłki rodzinne; – sieć wsparcia dla młodzieży i niestałych form zatrudnienia, z działaniami osłonowymi i formacyjnymi, pozwalającymi bezpiecznie planować przyszłość (dostęp do pożyczek, stypendia, pierwsze mieszkanie, zapomogi na wypadek bezrobocia itp.); – finansowanie usług socjalnych i zdrowotnych dla osób niesprawnych i niesamowystarczalnych. Należy uwspółcześnić „polityczne oprogramowanie” kraju, najpierw przygotowując przez kształtowanie świadomości społecznej nową generację katolików do służenia dobru wspólnemu, o czym przypomniał Benedykt XVI. W tym rozeznaniu przydadzą się nam wyniki 84. Francuskiego Tygodnia Społecznego nt. „Nowe formy solidarności, nowe społeczeństwo”, który odbył się w Paryżu w dniach 20-22 listopada 2009 r. z udziałem około 4000 uczestników. Nasi bracia zza Alp zaakcentowali potrzebę wyjścia poza „czysto ekonomiczny aspekt solidarności, żeby dowartościować jej wymiary moralne i polityczne”, odkrywając zasoby uruchomione przez nowe formy soli- CLAUDIO GENTILI, Społeczny program nadziei darności, zwłaszcza z młodzieżą i światem pracy. W konstruowaniu programu społecznego nie może zabraknąć tematu bliskich już uroczystości 150-lecia zjednoczenia Włoch, przypadającej na 2011 r. Tę okazję należy wykorzystać do spokojnego przemyślenia tego, co dziś jednoczy Włochów (poza reprezentacją w piłce nożnej), przemyślenia idei państwa i narodu i roli katolików (marginalizowanych w pierwszej fazie budowania nowego państwa narodowego, ale zawsze obecnych we wszystkich fazach ewolucji idem sentire między rządzącymi a rządzonymi). Trzeba odrzucić retorykę „niedokończonego risorgimento” i urabiać wspólną pamięć, narodową narrację. Trzeba też na nowo odczytać wkład katolików, który oni wnieśli przez to, że kochali Włochy i budowali relacje solidarności przez te 150 lat. Istnieje we Włoszech elita intelektualna, która chce określić postawę moralną kraju, odkurzając stary, oświeceniowy przesąd, że lud żyjący w niewiedzy trzeba wyzwolić spod wpływu Kościoła. Niektórzy chcą jeszcze utrzymać w mocy przeciwstawności między niewierzącymi a katolikami, które coraz bardziej tracą podstawę kulturową i antropologiczną. Godność osoby od poczęcia, rodzina ekologiczna (czyli oparta na naturze, jak mówi art. 29 Konstytucji Republiki Włoskiej), wolność wychowania, ochrona ży- 17 cia nie wprowadzają podziałów, ale stały się prawdziwym punktem spotkania między niewierzącymi a katolikami. Czas obecny i nadchodzący wydaje się przeto nadzwyczajną fazą twórczą, całkiem inną od fazy długiego zaciemnienia w latach 70., nacechowanej pomieszaniem teologii politycznej i słabości kulturowo-programowej ruchu katolickiego. „Potrzeba definicji i sformułowań, pilna potrzeba zajęcia stanowiska w najbardziej palących i dyskutowanych kwestiach społecznych i ekonomicznych z dnia na dzień daje się coraz bardziej odczuwać w obozie katolickim, w miarę jak narasta przekonanie, że destrukcyjny kryzys cywilizacji, który przechodzimy, ma pierwszą przyczynę w porzuceniu i negacji tych zasad, które chrześcijańskie orędzie czyni fundamentem ludzkiego współżycia i porządku społecznego, jak też osobistych zachowań i moralności w tym względzie. Uznanie tej prawdy, która stanowi najbardziej wymowną apologię chrześcijaństwa, miałoby jednak tylko walor negatywny jako czysto historyczna konstatacja, gdyby nie towarzyszył mu bezpośredni wymóg i pozytywne zaangażowanie w szukanie, odbudowę, utwierdzenie porządku społecznego eliminującego i reformującego elementy rozkładu, regresu, niezgodności z podstawowymi celami człowieka i społeczeństwa”. Te słowa wydają 18 się pisane dzisiaj, pochodzą jednak sprzed 65 lat. Od nich rozpoczynało się wprowadzenie do wydanego w 1945 r. zbioru przemyśleń grupy prawników i uczonych katolickich zgromadzonych w 1943 r. w domu gościnnym klasztoru w Camaldoli. Dokument, który wtedy powstał, otrzymał nazwę Kodeks społeczny z Camaldoli. Wywarł wielki wpływ na zredagowanie konstytucji i potem na legislację Republiki Włoskiej. Pokazał, co znaczy wyrażać wartości już nie deklaratywnie, ale w działaniu społecznym. Manifest założycielski Retinopera Wypłyńmy na głębię z 26 marca 2002 r. podejmuje refleksję nieodległą od tamtego dokumentu: „Czasy, w których żyjemy, zwłaszcza w naszych zamożnych demokracjach Zachodu, stawiają nas przed nieuniknionymi wyzwaniami, które stanowią jednak również szansę. Dzisiaj narażone jest: 1) Z jednej strony dobro osoby ludzkiej w jej integralności; jest to konsekwencja przewagi trendów indywidualistycznych i relatywistycznych, w których wartości są narzucane przez doświadczenie, wolny wybór jednostki uważa się za jedyne źródło racjonalnych rozwiązań dotyczących dobra osoby i fundamentalnej wartości wspólnoty, a także brakuje uznania wartości życia. 2) Z drugiej strony sama demokracja; grozi jej ciężka zapaść, ponieważ jest zmuszona zmagać się z emocjonalnym społeczeństwem masowym, SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 społeczeństwem konsumpcyjnym, które weszło na miejsce społeczeństwa produkcyjnego, odmiennymi warunkami narzuconymi przez globalizację, regionalizmem i partykularyzmem; jest to mieszanka, która może sprzyjać powstawaniu nowych postaci populizmu, a nawet najprawdziwszego, chociaż bardziej wyrafinowanego totalitaryzmu”. Jest duża różnica sytuacji historycznej z czasu kodeksu z Camaldoli (wojna, odbudowa, zaspokajanie podstawowych potrzeb) a naszymi czasami (społeczeństwo zaniedbuje potrzeby, a wzmaga pragnienia). Jak encyklika Rerum novarum postawiła kwestię robotniczą w centrum kwestii społecznej i jak w Populorum progressio rozwój stał się nowym imieniem pokoju, tak dziś kwestia antropologiczna należy do sedna aktualizacji NSK, co w ciągu długiego czasu jasno pokazało magisterium Jana Pawła II i Benedykta XVI (szczególnie w najnowszej encyklice społecznej Caritas in veritate). Społeczny program nadziei jest wciąż otwarty, jest w budowie, ale już prezentuje pewne bezpośrednie wybory, nad którymi należy skupiać wspólną refleksję. Bez formacji nowej klasy kierowniczej program pozostanie w sferze marzeń. Bez powszechnego zaangażowania stowarzyszeń katolickich w formację społeczno-polityczną działanie formacyjne pozostanie pobożnym życzeniem. CLAUDIO GENTILI, Społeczny program nadziei Najważniejszym wyzwaniem jest wieloletnia formacja i rozwijanie wspólnych zamierzeń w zakresie NSK. Trzeba na nowo ożywić poczucie dobra wspólnego, idąc od wartości chrześcijańskich do cnót politycznych, od świadomości własnego posłannictwa do przedsię- 19 wzięć kulturalnych i społecznych, do zaufania instytucjom i inwestowania w nie. Będzie to konkretna forma ochrony najsłabszych i wspierania dobra wszystkich. Tłum. Tadeusz Żeleźnik FORUM Droga miłości w prawdzie Rozważania o encyklice Benedykta XVI Adriano Roccucci Uniwersytet Roma Tre Co stanowi rdzeń wizji zaproponowanej przez Benedykta XVI w encyklice Caritas in veritate? W wielu komentarzach do tego dokumentu podkreślano, że w centrum refleksji przedstawionej w encyklice znajduje się przede wszystkim człowiek. „Na tle współzawodniczących ze sobą różnych wizji człowieka [...] szczególnym rysem wizji chrześcijańskiej [...] jest potwierdzenie i uzasadnienie bezwarunkowej wartości osoby ludzkiej oraz sensu jej wzrastania” (CV 18). Benedykt XVI odnosi się wprost do myśli Pawła VI, który w encyklice Populorum progressio napisał [cytując L. J. Lebreta], że „naszym zdaniem wielce trzeba cenić człowieka, każdego człowieka, wszelką ludzką społeczność i całą ludzkość” (PP 14). Człowiek jest celem każdego ludzkiego działania, także w planie społecznym. To umiejscowienie człowieka w centrum odpowiada przekonaniu, że osoba ludzka stanowi rdzeń każdego prawdziwego rozwoju, każdej trwałej architektury społecznej, łącznie z polis. W katechezie o Janie Chryzostomie Benedykt XVI powiedział w wymowny sposób: „W myśl nauki Pawła (por. 1Kor 8, 11) Chryzostom wskazywał na prymat pojedynczego chrześcijanina, osoby jako takiej, również niewolnika i ubogiego. W ten sposób jego projekt koryguje tradycyjną grecką wizję polis – miasta, w którym szerokie kręgi ludności pozbawione były praw obywatelskich, podczas gdy w chrześcijańskim mieście wszyscy są braćmi i siostrami, posiadającymi równe prawa. Prymat osoby jest również konsekwencją faktu, że to właśnie ona jest rzeczywistym punktem wyjścia dla budowanego miasta, natomiast w greckiej polis ojczyznę stawiano ponad pojedynczym człowiekiem, który był całkowicie podporządkowany całemu miastu. Tak więc Chryzostom zapoczątkowuje wizję społeczeństwa budowanego na fundamentach chrześcijańskiego sumienia. Mówi nam on, że nasza 120 polis jest inna, «nasza bowiem ojczyzna jest w niebie» (Flp 3, 20), a ta nasza ojczyzna również tu na ziemi czyni nas wszystkich równymi, braćmi i siostrami, i zobowiązuje do solidarności” 1. Właśnie ta koncepcja człowieka jako najdoskonalszego stworzenia, które wyszło z rąk Bożych, skłania Benedykta XVI do przypomnienia o ludzkiej słabości i całkowitej zależności człowieka od Boga i innych. Pokusa samowystarczalności wiedzie człowieka do absolutyzowania własnych wyborów i decyzji, co niekiedy przynosi nieodwracalne szkody. Papież wyraźnie napomina: „Przekonanie człowieka, że jest samowystarczalny i że potrafi usunąć zło obecne w historii jedynie poprzez swoje działania, doprowadziło go do uznania szczęścia i zbawienia za immanentne formy dobrobytu materialnego i działania społecznego” (CV 34). „Jedną z form najgłębszego ubóstwa, jakiego człowiek może doświadczyć, jest samotność” (CV 53). Stwierdzenie to jest ciągle aktualne w naszym społeczeństwie, w którym egzystencjalnie i na swój sposób także ideologicznie, jeśli można tak powiedzieć, tryumfują indywidualistyczne modele życia, które niezależnością i samowystarczalnością maskują samotność współczesnego człowieka. Powyższa wypowiedź Benedykta XVI stanowi także wyraz przenikającego całą encyklikę dogłębnego zro- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 zumienia ludzkiej rzeczywistości. Znajomość i zrozumienie rzeczywistości, które emanują z encykliki, nie są w rzeczywistości wynikiem badań socjologicznych ani innego rodzaju analiz o charakterze naukowym, ale raczej są owocem właśnie poznania człowieka, które stanowi fundament Kościoła, „doświadczonego w sprawach ludzkich”, by odnieść się do słów wypowiedzianych przez Pawła VI na forum ONZ 4 października 1965 r. 2 Poznanie to nie rezygnuje ze stosowania narzędzi intelektualnych, przeciwnie – korzysta z dziedzictwa kultury, ale wypływa w głównej mierze z duchowej głębi i znajomości człowieka, która dojrzewa wraz z rozwojem Kościoła. Człowieka i historię pojmuje się w świetle Bożego słowa. „Wiedza nie jest nigdy tylko dziełem inteligencji. [...] jeżeli ma być wiedzą zdolną ukierunkować człowieka w świetle pierwszych zasad i jego ostatecznych celów, powinna być «przyprawiona solą» miłości. [...] Wymogi miłości nie są sprzeczne z wymogami rozumu. Wiedza ludzka jest niewystarczająca, a konkluzje płynące z wiedzy nie będą mogły nigdy samodzielnie wskazywać drogi prowadzącej do integralnego rozwoju człowieka. Trzeba zawsze iść dalej: wymaga tego miłość w prawdzie. Jednak pójście dalej nie oznacza nigdy abstrahowania od konkluzji rozumu, zaprzeczania jego wynikom. Inteligencja nie jest ADRIANO ROCCUCCI, Droga miłości w prawdzie uprzednia w stosunku do miłości: istnieje miłość ubogacona inteligencją oraz inteligencja pełna miłości” (CV 30). Decyzja Benedykta XVI oraz jego poprzednika, Jana Pawła II, aby dalej rozwijać chrześcijańską doktrynę społeczną, okazała się dalekowzroczna. Kiedy wyczerpały się wielkie, dotyczące dobra narracje o charakterze laickim, socjalistycznym i komunistycznym, ale także liberalna narracja o końcu historii, Kościół odczuwa potrzebę zmierzenia się z wyzwaniem, którym jest wypracowanie pewnej wizji. „Pojawiające się wciąż nowe problemy nauka społeczna Kościoła oświeca niezmiennym światłem” (CV 12). Tym samym objawia się mądrość Kościoła. Rozumie on właściwą człowiekowi głęboką potrzebę wizji, szczególnie palącą w przypadku człowieka współczesnego, zdezorientowanego w świecie, w którym zabrakło wskazówek ideowych, moralnych, kulturowych i politycznych, i to właśnie w momencie, kiedy świat doznał gwałtownego przyśpieszenia globalizacji. Kościół podejmuje wielkie wyzwania historii: problemy społeczne związane z industrializacją (Rerum novarum), kwestię społeczną, która nabiera rozmiarów ogólnoświatowych (Populorum progressio), kwestię społeczną jako kwestię życia (Evangelium vitae) czy w końcu kwestię antropologiczną jako podstawową 121 część kwestii społecznej w dobie globalizacji (Caritas in veritate). W jednym z wierszy Karola Wojtyły, pisanych w szarych czasach polskiego komunizmu, znajdujemy wymowny wers mówiący o człowieku, który „cierpi z powodu braku wizji”. Paweł VI w Populorum progressio pisał, że świat cierpi z powodu braku myśli (zob. PP 85), a Benedykt XVI cytuje jego słowa i dodaje, iż „potrzebny jest nowy wysiłek myśli, by lepiej zrozumieć, co wynika z faktu, że jesteśmy jedną rodziną” (CV 53). Istotnie, weszliśmy w nowe stulecie bez wielkich marzeń. Razem z upadkiem ideologii zniknęły wielkie wizje w obrębie społeczności i narodów. Jednostki i narody wycofały się na pozycje obronne lub próbują realizować swoje interesy: indywidualne bądź narodowe, własnej cywilizacji albo grupy etnicznej, własnego regionu albo strefy geograficznej itd. Papież jest świadom złożoności sytuacji, w której znalazły się współczesne społeczeństwa. Nie waha się nazwać po imieniu chorób, które toczą tkankę światowego życia społecznego: głód, brak wody, liczne niesprawiedliwości, rozmaite konflikty, dotyczące ludzkiego życia problemy związane z biotechnologią i środowiskiem naturalnym. Globalizacja – widoczna bardziej w gospodarce niż demokracji czy wolności – wymaga przyjęcia sposobu myślenia, który pomoże zlikwido- 122 wać spowodowane przez nią szkody i wykorzystać jej potencjał dla ogólnego rozwoju. Obecnie większość ludzi czuje się zagubiona w rozszerzającym się świecie i szuka schronienia w partykularyzmie. Strach i poczucie zagrożenia przenikają społeczeństwa i popychają je jeszcze dalej w kierunku samoobrony i zabezpieczania własnych interesów. Bywa, że decyzje podejmowane na różnych szczeblach mają raczej charakter sektorowy, a nie służą dobru wspólnemu polis, nie mówiąc już o służeniu całej rodzinie ludzkiej. Papież wzywa do wysiłku intelektualnego. W ten sposób wychodzi naprzeciw naglącej potrzebie naszych czasów – potrzebie zwrotu intelektualnego i kulturowego, dla którego nieodzowna jest kreatywność i odwaga. Nowe wizje mogą narodzić się właśnie z tego wysiłku: „Miłość i prawda stawiają przed nami niespotykane dotąd i twórcze zadanie, z pewnością bardzo rozległe i złożone. Chodzi o otwarcie umysłu i uczynienie go zdolnym do poznania tych imponujących nowych sił dynamicznych i pokierowania nimi, wykorzystując je w perspektywie «cywilizacji miłości», której ziarno Bóg zasiał w każdym narodzie, w każdej kulturze” (CV 33). Wezwanie Benedykta XVI do podjęcia wysiłku myśli wiąże się z inną sformułowaną w encyklice koncepcją, dotyczącą potrzeby SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 „krytycznego i uwzględniającego wartości pogłębienia kategorii relacji” (CV 53). „Istota ludzka, ze względu na swoją naturę duchową, realizuje się w relacjach międzyosobowych. W im bardziej autentyczny sposób je przeżywa, tym bardziej dojrzewa jej tożsamość osobista. Człowiek dowartościowuje siebie nie przez izolację, lecz poprzez relacje nawiązywane z innymi oraz z Bogiem” (CV 53). W głębi każdego człowieka zawsze jest obecny inny. Rosyjski poeta symbolista Wiaczesław I. Iwanow – który ukuł, często stosowany przez Jana Pawła II, termin „Europa o dwóch płucach”, co ma stanowić odniesienie do wschodniej i zachodniej tradycji chrześcijańskiej – parafrazując słynny aforyzm Kartezjusza, wyraziście sformułował zasadę relacji właściwą swojej antropologicznej wizji: „TY JESTEŚ, więc ja jestem” – tu es, ergo sum 3. Wyraźnie zaznacza się w tym antropologia prawosławna: człowiek to relacja, dialog; żyje on w relacji, która istnieje między nim a innym, z owym „ty”, którym jest Bóg, a także z „ty”, którym jest każdy inny człowiek. Olivier Clément pisał o antropologii trynitarnej: „Bóg jest do tego stopnia jeden, że nie ma w Nim miejsca na samotność. Jest do tego stopnia jeden, że nosi w sobie tajemnicę innego, tajemnicę zjednoczenia i miłości. Ludzie zaś, stworzeni na Jego podobieństwo, są wezwani do przeżywania ADRIANO ROCCUCCI, Droga miłości w prawdzie tego samego misterium jedności i odmienności. [...] Trzeba zrozumieć, że odmienność jest tak samo absolutna jak jedność. Jest to absolutnie podstawowa kwestia w tradycji biblijnej i ewangelicznej – tajemnica odmienności powiązana z tajemnicą jedności, komunią” 4. Rozumienie odmienności jako wymiaru określającego ludzkie doświadczenie jest głęboko zakorzenione w świadomości chrześcijańskiej. Joseph Ratzinger jest autorem słów, w których przebrzmiewa echo podobnej wrażliwości antropologicznej: „Własne «ja» w swojej głębokiej naturze jest zawsze związane z «ty» i odwrotnie: autentyczna relacja, która staje się «komunikowaniem», może zrodzić się tylko w głębi osoby” 5. Także dla Michaiła Bachtina – wyróżniającego się rosyjsko-radzieckiego intelektualisty żyjącego w XX w., wielkiego teoretyka literatury i myśliciela, który wprawdzie nie propagował otwarcie chrześcijańskiej wizji świata, ale doświadczał głębokiej inspiracji religijnej i czerpał z bogatej rosyjskiej tradycji prawosławnej – antropologia bazuje na relacyjnym charakterze człowieka: „Wszystko to, co wewnętrzne, nie jest samowystarczalne, jest zwrócone na zewnątrz, uczestniczy w dialogu; każde doświadczenie wewnętrzne znajduje się na granicy, napotyka inne doświadczenia i właśnie w tym pełnym napięcia kontakcie leży cała 123 jego istota. [...] Ludzka egzystencja (zarówno ta zewnętrzna, jak i wewnętrzna) to bardzo głęboka komunikacja. Być oznacza komunikować. [...] Być oznacza być dla drugiego i, przez drugiego, dla siebie. [...] Nie mogę obejść się bez drugiego, nie mogę stać się sobą bez drugiego – muszę znaleźć siebie w drugim, znajdując go we mnie” 6. Wymiar antropologiczny i wymiar intelektualny łączą się w wizji, która ma przezwyciężyć podziały między życiem a kulturą i odnaleźć w strukturach tej ostatniej ślady tego, co dogłębnie, istotnie ludzkie. U podstaw kultury leży dialog między „ja” a drugim, ponieważ leży u podstaw życia ludzkiego: „Życie jest z natury dialogiczne. Żyć znaczy brać udział w dialogu: pytać, słuchać, odpowiadać, zgadzać się itd. W tym dialogu uczestniczy cały człowiek z całym swoim życiem: uczestniczą jego oczy, usta, ręce, uczestniczy jego dusza, całe jego ciało, wszystkie czyny. Wkłada on całego siebie w słowo, które staje się częścią dialogowej tkanki życia ludzkiego, uniwersalnego sympozjum” 7. Caritas in veritate prezentuje nam wizję, dzięki której możemy właściwie postrzegać swoją teraźniejszość i rozmyślać nad przyszłością. „Z drugiej strony, dzięki spotkaniu z Bogiem potrafimy nie tylko nie «widzieć w innym człowieku zawsze jedynie innego» [DCE 18], 124 lecz rozpoznać w nim obraz Boży, dochodząc tym samym do prawdziwego odkrycia innego człowieka i do dojrzałej miłości, która «staje się troską o człowieka i posługą dla drugiego» [DCE 6]” (CV 11). Drogą, którą wskazuje nam encyklika, jest miłość w prawdzie. Maksym Wyznawca mówił o miłości jako o jednej z dróg, odnosząc się do słów proroka Jeremiasza: „Stańcie na drogach i patrzcie, / zapytajcie o dawne ścieżki, / gdzie jest droga najlepsza – idźcie po niej, / a znajdziecie dla siebie wytchnienie” SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 (Jr 6, 16). Należy wybrać drogę życia, drogę historii, myśleć, pytać o „odwieczne ścieżki Pana” i zobaczyć, „gdzie znajduje się droga dobra”; może właśnie to stanowi istotę wysiłku myśli, o którym mówi Papież. „Podążałeś nią i odnalazłeś uświęcenie twej duszy” – puentuje Maksym 8. Encyklika Benedykta XVI pomaga nam i zachęca, byśmy podążali w dziejach tą wielką drogą miłości w prawdzie. Tłum. Katarzyna Piekarz Przypisy 1 Benedykt XVI, Św. Jan Chryzostom (II). Przemówienie podczas audiencji generalnej, 26 września 2007 r., ORP 2007, nr 12, s. 32. 2 Por. A. Riccardi, Il potere del papa da Pio XII a Paolo VI, Laterza, Roma-Bari 1993, ss. 264-267. 3 V. Ivanov, Lettera ad Alessandro Pellegrini sopra la „docta pietas”, Pawia, luty 1934 r., w: tenże, Sobranie sochinenij, Foyer Oriental Chrétien, Bruxelles 1979, s. 444. 4 O. Clément, Dio è simpatia. Bussola spirituale in un tempo complicato, Leonardo International, Milano 2003, ss. 94-95. 5 J. Ratzinger, Europa Benedykta w kryzysie kultur, tłum. W. Dzieża, Edycja Św. Pawła, Częstochowa 2005, s. 138. 6 M. Bachtin, L’autore e l’eroe. Teoria letteraria e scienze umane, Einaudi, Torino 2000, s. 324. 7 Tamże, s. 331. 8 Zob. Maksym Wyznawca, List o miłości, w: tenże, Antologia życia wewnętrznego [...], tłum. A. Warkotsch, Poznań 1980, s. 380. FORUM Wybrane wątki encykliki Caritas in veritate Paweł Borkowski Redakcja „Społeczeństwa” Wstęp Encyklika Caritas in veritate o integralnym rozwoju ludzkim w miłości i prawdzie (29 czerwca 2009 r.) to w pontyfikacie Benedykta XVI trzeci z kolei list okólny – po Spe salvi (30 listopada 2007 r.) i Deus caritas est (25 grudnia 2005 r.) – a pierwszy poświęcony tematyce stricte społecznej. Poniżej sformułujemy kilka uwag na temat tego najnowszego dokumentu NSK, mających charakter raczej luźny niż usystematyzowany i bynajmniej nie pretendujących do wyczerpania tej obszernej i skomplikowanej problematyki. 1. Istotny i płodny związek Znamienny jest sam tytuł encykliki, którego treść zostaje rozwinięta w jej wprowadzeniu (zob. CV 1-9). Wskazuje on, że sama „miłość” – czyli, mówiąc językiem etyki, pozytywne, życzliwe nastawienie woli, godziwa bądź szlachetna intencja – nie wystarczy: powinna jej towarzyszyć „prawda” jako to odniesienie i potwierdzenie, którego dostarcza sama rzeczywistość, rozpoznawana i interpretowana przez rozum ludzki. W danym wypadku chodzi zasadniczo o „prawdę o człowieku” czy o „sprawach ludzkich”, a więc o tę prawdę, na którą w klasycznym ujęciu składają się trzy wielkie działy poznania praktycznego: etyka, polityka i ekonomia. Miłość bez prawdy – głosi Papież – pozostaje ślepym, często jedynie emocjonalnym porywem, który łatwo może wyprowadzić na manowce zarówno jednostki, jak i całe społeczności (zob. CV 2-3). Występujące na tym tle zagrożenia szczególnie wyraźnie dochodzą do głosu w klimacie współczesnej, relatywistycznie ukierunkowanej kultury (zob. CV 2; 4). Prawda zaś – dodajmy – w oderwaniu od miłości przestaje służyć człowiekowi, a wręcz może stać się dla niego wroga, niszcząca 1. Autor encykliki nie zamierza kontynuować starego, filozoficzno- 136 -teologicznego sporu o to, któremu z tych dwóch nierozłącznych współczynników życia i działania ludzkiego (albo Bożego) należałoby przyznać pierwszeństwo – prawdzie czy dobru 2. Zamiast tego uznaje, że „inteligencja nie jest uprzednia w stosunku do miłości: istnieje miłość ubogacona inteligencją oraz inteligencja pełna miłości” (CV 30). Praktyczne godzenie miłości z prawdą, jakkolwiek w warunkach doczesnych częstokroć trudne, może czerpać wzorzec od samego Boga – „odwiecznej Miłości i absolutnej Prawdy” (CV 1). Skądinąd Papież zauważa, że przedstawianie, poświadczanie i bronienie prawdy samo w sobie stanowi fundamentalny przejaw miłości (zob. CV 1; 2). Powiązanie miłości z prawdą tkwi zatem w samej ich istocie. Prawda ma jednak do wypełnienia nie tylko zadanie, mówiąc w uproszczeniu, „korekcji” czy dopełniania miłości. Staje się ona również, jak pisze Benedykt XVI, podstawą otwarcia się jednostki ludzkiej na wymiar międzyosobowy, komunikacyjny, a tym samym – pobudką do wyjścia poza obręb prywatności i podłożem obszaru wspólnego, publicznego (zob. CV 3-4). „Prawda otwiera i jednoczy umysły w lógos miłości” (CV 4). Jest więc ona ponadindywidualnym, racjonalnym łącznikiem, który pozwala na to, żeby miłość wypłynęła na głębię, na szerokie i bu- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 rzliwe wody życia społecznego i publicznego. Tak chyba należy rozumieć słowa Benedykta XVI, że „miłość bez prawdy zostaje zamknięta w ścisłym kręgu prywatnych relacji” (CV 4). Dopiero na tle powiązania prawdy z miłością można ukazać i zrozumieć szczególny status NSK. Papież precyzuje: „Nauka ta jest posługą miłości, ale w prawdzie” (CV 4; por. CV 2). Co więcej, „caritas in veritate to zasada, na której opiera się nauka społeczna Kościoła” (CV 6). Sama zaś nauka społeczna stanowi nieodłączny element kościelnego posłannictwa, mającego zresztą charakter uniwersalny (zob. CV 9). Pozostaje ona bowiem „otwarta na prawdę, niezależnie od tego, z jakiego źródła wiedzy pochodzi” (CV 9) – pisze Benedykt XVI, jak gdyby nawiązując implicite do znanego zalecenia św. Pawła: „Wszystko badajcie, a co szlachetne – zachowujcie” (1Tes 5, 21). 2. Kwestia zasad Przeglądając tytuły rozdziałów encykliki, można by odnieść wrażenie, że dotyczy ona głównie zagadnień o charakterze szczegółowym. Tak jednak nie jest. Oczywiście przeważającą część rozważań Papież poświęca współczesnej, konkretnej problematyce światowej (znajdujemy nawet uwagi na temat turystyki – zob. CV 61), ale PAWEŁ BORKOWSKI, Wybrane wątki encykliki Caritas in veritate także wymienia i omawia fundamentalne zasady NSK, takie jak w pierwszej kolejności miłość, a następnie prawda, sprawiedliwość (zob. CV 6), dobro wspólne (zob. CV 7), pomocniczość (zob. CV 57-58) i wreszcie solidarność (zob. CV 58). Wykładnia zasad stała się już ugruntowaną tradycją obecną we wszystkich dokumentach społecznych Magisterium, i do niej także nawiązuje Benedykt XVI. Szczególnie interesująca i oryginalna wydaje się papieska refleksja nad stosunkiem sprawiedliwości do miłości (zob. CV 6). Ta druga – wyjaśnia autor encykliki – zakłada tę pierwszą, ponieważ jeżeli chcę komuś dać to, co „moje” (ruch miłości), to powinienem mu najpierw oddać to wszystko, co jest „jego”, czyli to, co mu się należy na podstawie jego praw (ruch sprawiedliwości). Widzimy w tym czytelne odniesienie do klasycznej definicji sprawiedliwości: iustitia est constans et perpetua voluntas ius suum cuique tribuendi. Nie o te jednak ideowe afiliacje w encyklice chodzi, lecz o jednoznaczne pokazanie, że miłość nie wyklucza sprawiedliwości i nie pozostaje względem niej dodatkiem czy alternatywą, ale wprost przeciwnie – suponuje ją, dopełnia i zarazem przekracza w imię moralnej doskonałości. Z kolei jeśli chodzi o dobro wspólne, któremu poświęcimy te- 137 raz uwagę, to bardzo ważne jest podkreślenie w encyklice, że działalność na jego rzecz nie ma charakteru opcjonalnego, lecz obligatoryjny (zob. CV 7). Miłość w wymiarze społecznym, instytucjonalnym i politycznym nie przeciwstawia się miłości świadczonej pojedynczemu człowiekowi, urzeczywistnianej w osobistych kontaktach i relacjach, ale stanowi jej konieczne przedłużenie czy poszerzenie. Staje się więc ona wymogiem moralnym na równi z tamtą. To przypomnienie ze strony Papieża brzmi szczególnie aktualnie w obliczu narastającej współcześnie indywidualizacji czy wprost atomizacji, wiodącej do słabnięcia i zanikania struktur i aktywności społecznych. Te słowa jawią się również jako przesłanie nadzwyczaj ważne dla Polaków, którzy przez długie dziesięciolecia tkwili w bezwładzie narzuconym przez ustrój komunistyczny i dopiero od niedawna, z wielkim oporem i trudem próbują przyswoić sobie elementarne reguły myślenia i działania w duchu wspólnotowym. Zdanie z encykliki: „Każdy chrześcijanin wezwany jest do tej miłości zgodnie ze swoim powołaniem i swoimi możliwościami oddziaływania w polis” (CV 7), wydaje się wręcz adresowane do mieszkańców dawnego bloku komunistycznego, którzy w ostatnich 20 latach odzyskali nieco szersze możliwości angażowania się pro publico bono. 138 Skądinąd metoda interpretowania dobra wspólnego przez Papieża zasługiwałaby na odrębną refleksję. Benedykt XVI ujmuje bowiem tę kwestię nie jednowymiarowo, płasko, ale perspektywicznie, z należytym uchwyceniem jej naturalnej głębi. Rzecz w tym, że w aspekcie funkcjonalnym dobro wspólne co prawda realizuje się per necessitatem na płaszczyźnie życia zbiorowego (instytucjonalnego i politycznego), niemniej w ostatecznym rozrachunku zawsze powinno obracać się na autentyczną korzyść „poszczególnych osób, rodzin oraz grup społecznych, tworzących wspólnotę” (CV 7). Zaangażowanie na rzecz dobra wspólnego nie jest zatem ani wyłącznie, ani w pierwszej kolejności zabieganiem o trwałość, skuteczność i wydajność rozmaitych struktur społecznych jako takich, lecz troską o konkretnych ludzi i ich realne potrzeby, którym owe struktury mają służyć. Zupełnie czytelna jest myśl Papieża, że rozumiane w ten sposób dobro wspólne nie ma rangi nadrzędnej i autotelicznej, ale pełni rolę instrumentalną: „Nie jest to dobro poszukiwane dla niego samego, ale ze względu na osoby, które należą do wspólnoty społecznej i które tylko w niej mogą rzeczywiście i bardziej skutecznie osiągnąć swoje dobro” (CV 7; por. GS 25-26). W świetle papieskich rozważań opozycja „osoba – instytucja”, sugerowana czy postulowana na róż- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 nych etapach historii np. przez rozmaitej proweniencji anarchistów i rewolucjonistów, okazuje się alternatywą fałszywą. Albowiem tylko za pośrednictwem instytucji i za ich pomocą można budować taką rzeczywistość polityczną (w jej źródłowym sensie, jako polis), w jakiej każdy człowiek potrafi odnaleźć siebie i realizować swoje bycie osobą. Tytułem dalszego komentarza do encykliki można dodać, że współcześnie nikt rozsądny nie wątpi już chyba w potrzebę czy wprost konieczność istnienia struktur organizacyjnych o rozmaitym charakterze, przeznaczeniu i trybie działania. Zarazem jednak nastąpiło pewne, uzasadnione doświadczeniami historycznymi, rozczarowanie instytucjami, którym wcześniej zaufano trochę na wyrost (o czym zresztą wspomina Benedykt XVI – zob. CV 11): przekonano się, że instytucje „jako takie”, jeżeli nie zaczynają od człowieka, nie bazują na nim i nie zmierzają ku niemu, stają się „jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący” (1Kor 13, 1). Papież zwraca także uwagę na duchowe podłoże zabiegów o dobro wspólne. Starania tego rodzaju, jak wynika z treści encykliki, nie mieszczą się całkowicie w sferze funkcji, kompetencji i racjonalnych celów, lecz pod względem swoich motywacji mogą i powinny wkraczać w porządek miłości. „Gdy miłość jest pobudką zaangażowania na rzecz dobra wspólnego, ma ono PAWEŁ BORKOWSKI, Wybrane wątki encykliki Caritas in veritate wyższą wartość, niż gdy ma ono tylko świecki i polityczny charakter” (CV 7). W ten sposób każda autentyczna praca „polityczna”, czyli praca na rzecz polis prowadzona w wierności „prawdzie o człowieku”, nabiera duchowej głębi i nie tylko przyczynia się do budowania widzialnego, doczesnego miasta-państwa, lecz także poświadcza i uprzedza nadejście „miasta Bożego bez barier” (CV 7). Wydaje się, że Papież ma w tym miejscu na myśli chwalebne Jeruzalem, które w pełni objawi się u końca czasów, by zgromadzić wszystkich sprawiedliwych i świętych (zob. Ap 21-22). Można więc z tego wnosić, że miłość ludzka, jeśli wyraża się w aktywności politycznej i towarzyszy „miłości Bożej, która działając w czasie, przygotowuje wieczność” (CV 7), eo ipso partycypuje w eschatologicznej rzeczywistości niebiańskiego Jeruzalem, a tworzywem jej zasługi staje się właśnie upływający i dopełniający się czas („Sprawiedliwy niech jeszcze wypełni sprawiedliwość, a święty niechaj się jeszcze uświęci” – Ap 22, 11). 3. Rozdroża humanizmu Motywem przewodnim omawianego dokumentu jest rozwój ludzki. Również to zagadnienie Papież zgłębia wieloaspektowo na różnych etapach swojej refleksji: 139 w ujęciu retrospektywnym i zaktualizowanym, analitycznym i syntetycznym, merytorycznym i metodologicznym. Przede wszystkim autor dokumentu nawiązuje do poprzedniej encykliki na ten temat, którą była Populorum progressio (1967) Pawła VI, a poprzez nią – do dziedzictwa II Soboru Watykańskiego (zob. CV, rozdz. I). Zwraca jednocześnie uwagę na trzy inne dokumenty ogłoszone przez Pawła VI: list apostolski Octogesima adveniens (1971), encyklikę Humanae vitae (1968) oraz adhortację apostolską Evangelii nuntiandi (1975). W charakterystyce rozwoju ludzkiego, którą nakreślił Paweł VI, Benedykta XVI interesuje szczególnie jedna cecha, mianowicie integralność tego rozwoju. Ta bowiem właściwość suponuje wszystkie pozostałe cechy rozwoju, m.in. otwartość na transcendencję, wymiar powołaniowy, odesłanie do odpowiedzialności i wolności ludzi i ludów. Na tle szerokiej wizji rozwoju, którą tutaj przedstawiamy tylko w najgrubszych zarysach, Papież omawia wiele problemów bardziej szczegółowych, takich jak współczesny kryzys i perspektywy jego przezwyciężenia (zob. CV 33), systemy zabezpieczeń socjalnych (zob. CV 25), relacje społeczno-kulturowe (zob. CV 26), głód (zob. CV 27) i ubóstwo (zob. CV 63), poszanowanie życia i otwartość na nie (zob. CV 28; 44), przedsiębior- 140 czość i koncepcja przedsiębiorstwa oraz związek etyki z ekonomią (zob. CV 34-40; 45-47), kwestie ekologiczne i energetyczne (zob. CV 48-51), globalizacja (zob. CV 42), powiązanie praw z obowiązkami (zob. CV 43), technika (zob. CV, rozdz. VI) i wiele innych. Nie będziemy tych zagadnień po kolei omawiać, każde z nich bowiem zasługuje na odrębne opracowanie. Ograniczymy się do samej idei rozwoju, próbując jakoś zinterpretować myśl Benedykta XVI. Według kategorii Arystotelesowskich rozwój należałoby określić jako sui generis ruch. W przypadku człowieka ruch taki odbywa się zawsze w sposób mniej lub bardziej świadomy, racjonalny, zaplanowany. Człowiek jest istotą trwającą w bezustannym ruchu-rozwoju (stara idea homo viator), a więc stale egzystującą między pewnym „skąd” a pewnym „dokąd” – między dwoma krańcami, terminus a quo i terminus ad quem, które zresztą same zwykły się przemieszczać stosownie do okoliczności dziejowych. Papież bardzo wyraźnie pokazuje różne oblicza owego właściwego człowiekowi „bytowania między”: jest to bycie między tym, co dane w porządku ontycznym (prawda), a tym, co zadane w porządku moralnym (miłość); między samodzielnością a zawisłością od Stwórcy i Zbawcy; między cielesnością a duchowością; między ograniczeniem (skończonoś- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 cią) a transcendencją; między faktycznymi osiągnięciami a pragnieniem lub ideałem – a można by tych kresów (biegunów) wymienić jeszcze więcej. Próba oparcia się tylko na jednym biegunie z każdej pary skutkuje wypaczeniem humanizmu i zniekształceniem bądź uszczupleniem prawdy o człowieku. Rozwój staje się pełny, kiedy uwzględnia rzeczywistość i powinność, faktyczność i możliwość, autonomię i zależność, materię i ducha, immanencję i nieskończoność itd. – a nade wszystko, gdy uwzględnia Boga jako ostateczny, najwyższy, absolutny, niewzruszony terminus ad quem, do którego zdąża zarówno każdy człowiek w trakcie swojego życia doczesnego, jak i cała ludzkość w swoim pochodzie przez dzieje. Toteż w zanegowaniu tej nadprzyrodzonej rzeczywistości i aktywnej obecności Bożej autor encykliki upatruje fundamentalne zagrożenie dla humanum: „Humanizm wykluczający Boga jest humanizmem nieludzkim” (CV 78; por. CV 11). Sprzeniewierzenie się Bogu prowadzi koniec końców do sprzeniewierzenia się miłości, a z kolei rozwój i humanizm pozbawiony miłości wyradza się w swoje przeciwieństwo. Zakończenie Encyklika Benedykta XVI z pewnością nie emanuje łatwym mes- PAWEŁ BORKOWSKI, Wybrane wątki encykliki Caritas in veritate janizmem. Tchnie natomiast przesłaniem wymagającego realizmu i chrześcijańskiego optymizmu, który wbrew wszelkim trudnościom uparcie kieruje spojrzenie na Boga, ponieważ „On jest naszym Wszystkim, naszą największą nadzieją” (CV 78). Treść encykliki dopuszcza dosyć zróżnicowane interpretacje i takie się już pojawiły 3. Zapewne większość świata, jak to zazwyczaj w takich wypadkach bywa, pozostanie obojętna na głos Najwyższego Pasterza bądź zareaguje na niego w taki sposób, w jaki reagowano na chrześcijańskie orędzie od samych jego początków, powiadając: „Tru- 141 dna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6, 60), albo: „Posłuchamy cię o tym innym razem” (Dz 17, 32). Czy więc encyklika podzieli los tylu innych ważnych dokumentów NSK, które po latach, można by uznać, popadły w zapomnienie? Głosząc swoje orędzie, Kościół składa hic et nunc posiew w sercach i umysłach ludzkich – a plon może pojawić się po wielu pokoleniach. Ta zresztą kwestia wydaje się ważna głównie z ludzkiej perspektywy, a nie sub specie aeternitatis. Albowiem „nic nie znaczy ten, który sieje, ani ten, który podlewa, tylko Ten, który daje wzrost – Bóg” (1Kor 3, 7). Przypisy 1 Na przykład prawda o grzechu pierworodnym lub osobistym, która – jeżeli nie towarzyszy jej przebaczenie i pojednanie, czyli sui generis miłość – może przytłoczyć i zmiażdżyć człowieka swoim ciężarem. 2 Por. Benedykt XVI, Wiara, rozum i uniwersytet – wspomnienia i re- fleksje. Wykład na uniwersytecie, Ratyzbona (Niemcy), 12 września 2006 r., ORP 2006, nr 11, ss. 26-28, gdzie Papież zestawia intelektualizm augustyński i tomistyczny z woluntaryzmem wywodzącym się ze szkoły szkotystycznej. 3 Zob. np. S 2009, nr 6 – zeszyt poświęcony różnym aspektom CV. NOTY I OMÓWIENIA Autentyczny filozof Antonio Rosmini o filozofii politycznej Krzysztof Wroczyński Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II Tytuł niniejszych uwag, bo tak należałoby określić ten krótki artykuł, nawiązuje do słynnej już wypowiedzi E. Gilsona, że Antonio Rosmini był autentycznym filozofem 1. Wypowiedź ta jest prawdziwym wyzwaniem dla kogoś, kto w rzetelnej i twórczej filozofii upatruje konieczne narzędzie do coraz lepszego rozumienia świata i zjawisk społecznych, zwłaszcza w czasie myślowych zawirowań czy wręcz chaosu; wówczas zainteresowanie poglądami „autentycznego filozofa” wzrasta. Bezpośrednim impulsem do podjęcia tego tematu jest wydana niedawno książka Pawła Borkowskiego poświęcona właśnie filozofii Rosminiego 2. Autor książki z pewnością należy do osób, które chcą korzystać z filozoficznego dorobku Rosminiego jako inspiracji do własnych badań w dziedzinie społeczno-politycznej, badań zresztą już podjętych. Uwagi zawarte w niniejszym artykule będą siłą rzeczy dość skrótowe. Nie jest to referat nie- zwykle bogatej treściowo i erudycyjnie książki Borkowskiego ani nawet jej głównych wątków merytorycznych. Szerszy namysł nad poglądami Rosminiego i materiał do własnych refleksji znajdzie czytelnik w omawianej książce. Współczesna filozofia polityki znajduje się w nie najlepszej kondycji, gdy chodzi o jej prawdziwie filozoficzne ugruntowanie. Znajduje się wręcz w „czasie marnym”. Borkowski pisze, że „refleksja filozoficzna, zwłaszcza w wymiarze aksjologicznym i normatywnym, zeszła na drugi plan w poznawaniu spraw społeczno-politycznych, ustępując miejsca takim dyscyplinom jak socjologia, politologia i ekonomia” 3. Podobnego zdania już przed pół wiekiem był Leo Strauss, gdy pisał: „Filozofia polityki jest w stanie zaniku i prawdopodobnie rozkładu, jeśli już całkiem nie zaniknęła” 4. Właśnie bł. A. Rosmini, wybitny włoski filozof (1797-1855) 5, autor monumentalnych prac z dziedziny filozofii, du- 144 żą część swej twórczości poświęcił filozofii polityki i filozofii społecznej, gruntując te dziedziny w metafizyce, antropologii, etyce, jak również teologii naturalnej i akcentując normatywny, a nie tylko opisowy i hipotetyczny ich sens. Sięgnięcie do rozważań tak wybitnej, a w Polsce mało znanej postaci jest nie tylko wartościowe, lecz jest też przyjemnością i satysfakcją „w czasie marnym”. W poniższych uwagach najpierw przedstawimy skrótowo główne założenia metodologiczne i merytoryczne książki P. Borkowskiego, które okazują się bardzo oryginalne i interesujące, a następnie sformułujemy kilka spostrzeżeń na temat samej koncepcji Rosminiego, jej przydatności we współczesnych badaniach i jej nieustannej siły inspirującej. Posiłkować się będziemy przede wszystkim analizami Borkowskiego, a częściowo też własnymi badaniami 6. Metodologia analiz zastosowana przez Borkowskiego opiera się na następującej przesłance: wiedza i nauka społeczno-polityczna należy do filozofii praktycznej, co głosił oczywiście i sam Rosmini. Włoski filozof przyjmuje to stanowisko z uwagi na cel uprawiania tych nauk, który jest praktyczny (choć uważa, że każda nauka jest w istocie teoretyczna). Celem zaś filozofii społecznej i politycznej jest jak najlepsze urządzenie społeczności obywatelskiej (przede wszystkim SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 państwa) metodami właściwymi polityce, szczególnie pod względem trwałości, poszanowania praw obywatelskich, umożliwienia obywatelom indywidualnego rozwoju i szczęścia, ugruntowania siły moralnej zarówno wśród rządzących, jak i rządzonych, a także rozwoju siły i zasobów materialnych. Jest to koncepcja klasyczna, wywodząca się od Arystotelesa. Pilne przestudiowanie normatywnych podstaw społeczności cywilnej w wydaniu tak wybitnego myśliciela jak Rosmini daje wyrazistą ocenę rozpowszechnionych w nowożytności ujęć społeczeństwa i polityki. Analizy P. Borkowskiego nie stronią od takich odniesień do koncepcji czysto kontraktualistycznych, liberalnych, utylitarnych czy koncepcji komunistycznej, socjalistycznej, faszystowskiej. Oczywiście takie rozważania w duchu klasycznym wykluczają wyalienowanie filozofii politycznej z ogólnej wiedzy filozoficznej, co, jak powiedzieliśmy, jest dziś częstą praktyką 7. U podstaw wiedzy społeczno-politycznej musi zatem znajdować się – co głosi Rosmini i rozważa P. Borkowski – cały zespół norm podstawowych i wtórnych wyznaczających zasady nauki o polityce i w konsekwencji odpowiednie sposoby postępowania. Ich zachowywanie zapewnia trwałość i rozwój zarówno polityce, jak i społeczności obywatelskiej w praktyce, w teorii zaś umożliwia rzeczywistą KRZYSZTOF WROCZYŃSKI, Autentyczny filozof naukę praktyczną, a nie zespół ideologicznych opinii i ocen. Borkowski jest zwolennikiem poglądu wyrażonego choćby przez Jerzego Kalinowskiego, głoszącego, że każde poznanie praktyczne (i nauka) jest w istocie poznaniem normatywnym 8. Wychodząc z tego założenia, autor książki skrupulatnie analizuje wypowiedzi normatywne (mówiące, jak należy postępować w dziedzinie społeczno-politycznej) zawarte w najważniejszych pismach Rosminiego na ten temat i klasyfikuje je według przyjętego przez siebie klucza. Dzieli więc normy na te, które dotyczą aspektów statycznych społeczności obywatelskiej (państwa), a więc strukturalnych i celowościowych, oraz aspektów dynamicznych, a więc dotyczących rozwoju działań (aspekty genetyczne i funkcjonalne). Sens podziału zastosowanego przez autora uwyraźnia się i odsłania w trakcie prowadzonych analiz. Jest to najbardziej oryginalny i twórczy element jego pracy, oprócz oczywiście dużej erudycji ogólnej i znajomości źródłowej prac Rosminiego. O swej metodologii Borkowski pisze: „Są to zabiegi [...] pochodzące od autora niniejszej pracy, który uznał, że taki podział tematyki będzie najbardziej przejrzysty i zrozumiały dla czytelnika niezajmującego się na co dzień filozofią Rosminiego, jak też pozwoli najczytelniej uporządkować materię rozważań, któ- 145 rej złożoność jest dość znaczna” 9. Uzupełnieniem takiego podziału materiału są i inne rozróżnienia częściowo zaczerpnięte z pism Rosminiego, ale stosowane według własnej koncepcji. Chodzi o podział na dalsze (transcendentne) i bliższe (immanentne) cele społeczności, na normy kategoryczne i hipotetyczne, na normy główne i podporządkowane, na akcydentalne i istotne (substancjalne) elementy polityki i społeczności cywilnej itd. Trzeba podkreślić, że P. Borkowski nie ogranicza się do zestawiania i klasyfikacji norm wyrażonych w różnej formie przez Rosminiego, ale daje też szerokie omówienie sensu tych norm w systemie i źródeł ich treści, nawiązując do przykładów zaczerpniętych z ówczesnej kultury społeczno-politycznej. Można powiedzieć, że elementy opisowo-wyjaśniające i normatywne przenikają się. Wykorzystując rozbudowane i precyzyjne rozważania Borkowskiego, których prezentację tu pomijamy, zwróćmy uwagę na niektóre elementy doktryny Rosminiego, które stwarzają szansę na zbudowanie realistycznej filozofii polityki w naszych czasach, oraz na pewne jej właściwości dość trudne do przyjęcia dla współczesnych badaczy. Pierwszą okolicznością jest fakt, że Rosmini zmierza do budowy całościowego systemu rozumienia (normatywnego) polityki i życia 146 społecznego w ramach swej personalistycznej antropologii, wychodząc od realnego opisu zjawisk, jak też zastanych doktryn polityczno-prawnych. Chodzi więc o budowę „systemu” 10. Współcześnie umieszczanie jakiejś dziedziny w ramach całościowych systemów filozoficznych o charakterze maksymalistycznym – zwłaszcza z rozbudowaną metodą dedukcji – nie jest popularne, jak było w czasach Rosminiego. Takim wysiłkom zarzuca się często schematyzm, „naginanie faktów” do potrzeb systemu itp. Dominuje raczej parcjalizacja rozważań i unikanie filozoficznych uogólnień. Zauważmy jednak, że takie „systemowe” myślenie, istniejące zawsze w kulturze europejskiej, może mieć szereg zalet. Wymaga bowiem sprecyzowania pojęć i definicji (w przypadku filozofii polityki – systemu norm), wymaga filozofowania w określonej tradycji, której założenia muszą być ujawnione dla rozumienia całości. Skutkiem pozytywnym jest zatem większa precyzja, wyższa świadomość metodologiczna, unikanie luźnych skojarzeń i wieloznacznych opisów, rzeczowość w dyskusji, mocna argumentacja. Niektórzy starsi zwolennicy badań w ramach filozofii systemowej wręcz głosili, że bałagan w działaniach (podobnie jak w życiu) jest efektem „bałaganu w głowie”. To zaś niestety często przydarza się różnym współczesnym myślicielom w dziedzinie wiedzy o po- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 lityce. Jeśli więc czytelnik pism Rosminiego te wartości dostrzeże, to również doceni rzetelność i prawdziwość formułowanych tez oraz cały urok takiego filozofowania, a w tym konkretnym przypadku – dyskursu normatywnego. Rosmini był filozofem chrześcijańskim, księdzem i arystokratą, niedawno (2007 r.) wyniesionym na ołtarze. W swych pismach i analizach często nawiązywał do argumentacji znanych u ojców Kościoła, w filozofii scholastycznej, nauce Kościoła, do współczesnych mu nurtów ideologicznych w polityce i kulturze. Szukał rozwiązań optymalnych dla życia społecznego. Jego filozofia nie jest jednak ani „ideologiczna”, ani „konfesyjna” czy moralizatorska, ani też utopijna. Jest przeniknięta filozoficznym realizmem, i warto to podkreślić. Społeczność kościelną czy religijną – w jego terminologii „teokratyczną” – Rosmini uważał za jedną z trzech podstawowych i niezbędnych dla życia ludzkiego (obok społeczności cywilnej i społeczności rodzinnej). Warto zwrócić uwagę na ten obszar tematyczny, uwydatniony również przez Borkowskiego, z uwagi na późniejsze losy doktryny Rosminiego i jej znaczenie dla współczesnych badań. Otóż, jak pisze P. Borkowski, „Rosmini pojmuje społeczność teokratyczną jako całość rodzaju ludzkiego, żyjącego na ziemi pod władzą Boga, [...] podporządkowaną Bożej KRZYSZTOF WROCZYŃSKI, Autentyczny filozof Opatrzności”. Natomiast „Kościół jako instytucja, administracja, hierarchia itd. jest dla Rosminiego doczesną formą tej niewidzialnej i nadprzyrodzonej społeczności teokratycznej. Społeczność teokratyczna w tym ostatnim, najbardziej konkretnym sensie, może być rozpatrywana na równorzędnym poziomie konceptualnym w relacji do społeczności obywatelskiej” 11. Opierając się na tych założeniach, Rosmini ostro krytykował stosunek współczesnych mu doktryn społeczno-politycznych do Kościoła, wychodzących z „nowych prądów” w polityce i kulturze włoskiego Risorgimento, ale też widoczne w praktyce wady na poły feudalnej organizacji Kościoła w jego funkcji społeczności teokratycznej. Borkowski podkreśla ten obiektywizm włoskiego filozofa. Uwagi Rosminiego okazały się inspirujące we współczesności 12. Jego stosunek do społeczności teokratycznej (a również rodzinnej czy cywilnej) jest jednym z przejawów jego realizmu i obiektywizmu. Innym tego przejawem jest nieutopijność koncepcji. Myśl utopijna zawsze towarzyszyła filozofii społecznej (państwowej) czy politycznej. Jej bardzo spektakularnym przejawem były znane utopie wieków XV, XVI i XVII. Powstało ich wówczas kilkadziesiąt, a najbardziej znany był projekt św. Tomasza Morusa. Borkowski, idąc za Giovannim Realem, dzieli utopie 147 na konstrukcje teoretyczne nierealne w realizacji (klasyczna myśl utopijna) i na utopie „będące nośnikiem jakiegoś ideału” 13, jakiejś pożądanej zwycięskiej idei (choćby niedoskonałej), np. socjalistycznej. Oba typy utopii Rosmini odrzucał. Powody tego są różnorodne, ale zawsze związane z realizmem. Zwróćmy uwagę na najważniejsze. Przede wszystkim Rosmini jest wielkim obrońcą wolności człowieka, którą uważa za niezbywalne uposażenie ontyczne. Człowiek jest ostatecznym arbitrem swych decyzji, budowania siebie, społeczności rodzinnej i cywilnej – nawet jeżeli posiłkuje się heterogenicznymi przesłankami czy normami, a jego wiedza jest bardzo ograniczona. Myśl utopijna, reglamentująca sferę decyzji indywidualnych czy społecznych, może zatem podważać prawo człowieka do własnych decyzji (wolności); dlatego powinna pełnić funkcję co najwyżej pomocniczą, nigdy istotną. Innym powodem była sama koncepcja Rosminiego dotycząca charakteru celów normatywnych społeczności ludzkich. Otóż cele bliższe (immanentne) społeczności ludzkich są zawsze a priori niedookreślone, mają sens hipotetyczny, a nie kategoryczny. Na poziomie celów immanentnych rozwiązania mogą być różne, a myślenie utopijne ten aspekt podważa, wprowadzając jednoznaczność rozwiązań. Dla Rosminiego nie oznaczało to bynaj- 148 SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 mniej relatywizmu czy sytuacjonizmu, gdyż cele kategoryczne (transcendentne) są stale obecne (np. normy sprawiedliwościowe, poszanowanie wolności i praw człowieka itd). Utopijne wizje, zwykle jednoznacznie formułowane, nawet gdy likwidują jakąś ewidentną formę zła (np. gorszące nierówności majątkowe), również mogą mieć sens raczej pomocniczy. Jeszcze innym powodem, nawiązującym do realizmu, była dla Rosminiego obserwacja przeobrażeń społeczno-politycznych jego czasu (dominacja populizmu nad arystokratyzmem, rozwój demokracji bez czynnika stabilizującego w postaci trwałych wartości, wynaturzenia demokracji większościowej, partyjniactwo itd.). Fakty te wynikały właśnie z ideałów utopijnych. Element moralizatorsko-apologetyczny oczywiście był obecny w pisarstwie Rosminiego, zwłaszcza w publicystyce, dyskusjach, homiletyce, i tam znajdował swe właściwe miejsce. Ale gdy Rosmini przystępował do konstrukcji filozoficznych w etyce, antropologii, filozofii prawa czy filozofii politycznej, teodycei, wtedy argumentacja racjonalna i systemowa zawsze brała górę. Na zakończenie tych uwag, poczynionych na tle lektury książki P. Borkowskiego, trzeba zaznaczyć, że sama książka powstała na bazie doktoratu, który ten autor obronił w ostatnich latach. Książka łatwa nie jest. Wymaga skupienia, pilnego śledzenia argumentacji autora, pewnej erudycji. Nosi też znamię pracy akademickiej i wymogów formalnych z tym związanych. Stąd mnogość bardzo precyzyjnych przypisów, elementy dyskusji z literaturą rosminiańską i jej ocena (zwłaszcza w zakończeniu) oraz cała „szata metodologiczna” czyniąca pracę poprawną akademicko. Dla czytelnika pragnącego zapoznać się z myślą Rosminiego w omawianej tematyce te elementy akademickie nie są tak ważne czy nawet zrozumiałe. Jednak rzetelność pracy Borkowskiego, świetnie poruszającego się w temacie, niewątpliwie wzbudzą zainteresowanie studiami nad myślą polityczną Antonia Rosminiego i w ogóle naukową refleksją nad polityką w aspekcie normatywnym. Przypisy mi intelektualnymi i literackimi, a jako autor pozostawił po sobie bardzo bogatą spuściznę filozoficzną”. 2 Zob. P. Borkowski, Podstawowe normy społeczno-polityczne w systemie filozoficznym Antonia Rosminiego, WN Semper, Warszawa 2009. Autor należy do grona pionierów w odkrywaniu myśli Rosminiego dla nauki polskiej. 1 Zob. E Gilson – Th. Langan – A. A. Maurer, Historia filozofii współczesnej od Hegla do czasów najnowszych, tłum. B. Chwedeńczuk, S. Zalewski, IW Pax, Warszawa 1977, s. 218: „Rosmini był autentycznym filozofem, obdarzonym niezwykłymi zdolnościa- KRZYSZTOF WROCZYŃSKI, Autentyczny filozof 3 Tamże, s. 12. Cyt. za: jw. 5 Sylwetkę wybitnego włoskiego filozofa zaprezentował autor opracowania na ss. 25-46. Najobszerniejsza włoska praca na ten temat to: G. B. Pagani – G. Rossi, Vita di Antonio Rosmini, t. 1-2, Arti Grafiche R. Manfrini, Rovereto 1959. 6 Por. K. Wroczyński, Prawo wobec moralności. Antonia Rosminiego koncepcja filozofii prawa, Wydaw. KUL, Lublin 2008, rozdz. II. 7 Por. P. Borkowski, dz. cyt., s. 241: „Rosminiański dyskurs normatywny wykazuje [...] tę wartą uwydatnienia właściwość, że nie jest nigdy zawieszony w konceptualnej próżni, lecz zasadza się na licznych i rozbudowanych przesłankach, które należą do dziedzin filozofii zajmujących się bytem ludzkim i jego relacjami dwóch naczelnych kategorii: deontologicznymi i eudajmonologicznymi”. 8 Zob. J. Kalinowski, Querelle de la science normative, LGDJ, Paris 1969, passim; tenże, Teoria poznania prak4 149 tycznego, TN KUL, Lublin 1960, ss. 9 i nn. 9 P. Borkowski, dz. cyt. s. 19. 10 Zwraca na to uwagę P. Borkowski, podkreślając „wybitnie systemowy charakter filozofii uprawianej przez Rosminiego”; rys ten „narzucił potrzebę umieszczenia prezentowanych norm Rosminiego na planie jego pozostałych poglądów filozoficznych” (tamże, s. 15). W innym miejscu dodaje: „[Rosmini] uważał, że celem badań filozoficznych jest metodyczne łączenie wszystkich obszarów poznania w organiczną syntezę, i w tym kierunku prowadził swoje prace naukowe” (tamże, s. 47). 11 Tamże, przyp. 961, s. 222. 12 Rosmini wydał słynne dzieło Delle cinque piaghe della santa Chiesa, Città Nuova Editrice, Roma 1998. Wiele zawartych tam postulatów doczekało się uznania i realizacji na II Soborze Watykańskim, który oczywiście do poglądów Rosminiego nie odwoływał się expressis verbis. 13 P. Borkowski, dz. cyt., ss. 129-130. KRONIKA Rok 1989: suwerenność – solidarność – sprawiedliwość Konferencja naukowa (Poznań, 1 grudnia 2009 r.) Ks. Tomasz Głuszak Wydział Teologiczny Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza Poznań Dwudziesta rocznica wydarzeń 1989 r. stała się inspiracją do zorganizowania przez pracowników Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej Wydziału Teologicznego (WT) Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (UAM) konferencji naukowej na temat „Rok 1989: suwerenność – solidarność – sprawiedliwość”. Uznano, że po upływie 20 lat warto zastanowić się, na ile 1989 r. zmienił oblicze Polski, Europy i świata, i na ile wartości takie jak suwerenność, solidarność i sprawiedliwość znalazły urzeczywistnienie w życiu współczesnych społeczeństw. Tym właśnie tematom poświęcona była refleksja naukowa w ramach poznańskiej konferencji. Otwierając konferencję, ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr (prodziekan WT UAM i kierownik Zakładu Katolickiej Nauki Społecznej) przypomniał doniosłość wkładu Jana Pawła II w proces transformacji. Papież w encyklice Centesimus annus przeanalizował wydarzenia 1989 r. i stwierdził, że część krajów Europy południowej i wschodniej dopiero weszła na drogę powojennej odbudowy. Ksiądz Bortkiewicz przypomniał również ideę okrągłego stołu, który bezpośrednio poprzedził upadek komunizmu i był wyrazem społecznego dialogu. Pierwszy wykład, pt. Czy 1989 rok był rokiem pojednania?, wygłosił ks. mgr Dawid Stelmach (WT UAM). Prelegent na początku podał definicję pojednania. Jak między Bogiem a człowiekiem pojednanie jest ponownym ustanowieniem zniszczonej uprzednio wspólnoty, tak między ludźmi istnieje taka możliwość i szansa. Należy pamiętać, że warunkiem prawdziwego pojednania zawsze jest zadośćuczynienie za zło. Następnie ks. Stelmach zarysował ówczesne (lata 80.) realia społeczno-gospodarcze. Zobrazował je danymi z badań socjologicznych. Rok 1989 był rokiem 152 przełomu – stwierdził prelegent. Zauważył, że „teatr spłonął, aktorzy pozostali”. Mając to na uwadze, łatwiej zrozumieć, że gospodarka, finanse i firmy po 1989 r. zostały zdominowane przez ludzi dawnej PZPR, że upowszechnił się „mit niezastąpionych fachowców”, że znaczna część ludzi w kolejnych wyborach głosowała na dawnych „aparatczyków”. Ksiądz Stelmach postawił pytania: Czy dziś, po 20 latach, mamy możność odzyskać stracony czas? Czy dzisiejsze społeczeństwo polskie weszło na drogę pojednania? Prawdziwe społeczne pojednanie może być efektem wspólnej refleksji nad przeszłością – powiedział na zakończenie prelegent. Drugi wykład, pt. Problem ubóstwa i wykluczenia społecznego w Polsce po 1989 roku, wygłosiła dr Małgorzata Chrząstowska (WT UAM). Mówczyni przybliżyła treść kluczowych pojęć referatu: ubóstwa i wykluczenia społecznego. Ubóstwo, które zmienia się w czasie wraz z rozwojem społecznym, oznacza brak wystarczającego ubrania, pożywienia i mieszkania. Prelegentka mocno akcentowała, że tak rozumianego ubóstwa nie należy nigdy ograniczać do sfery materialnej: ubóstwo to także poważny problem psychologiczny. Z kolei wykluczenie społeczne oznacza brak dostępu do dóbr i usług, np. środków transportu, telefonu itp. W dalszej części wy- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 stąpienia M. Chrząstowska wskazała przyczyny oraz skutki ubóstwa i wykluczenia społecznego w Polsce. Najważniejszą przyczyną omawianych zjawisk jest bezrobocie, które w Polsce po 1989 r. charakteryzuje się: wysokim udziałem ludzi młodych, znacznym udziałem osób z wykształceniem podstawowym, rosnącym udziałem kobiet, licznym udziałem osób długotrwale bezrobotnych oraz przestrzennym zróżnicowaniem w skali kraju. Z kolei do skutków prelegentka zaliczyła: niewypełnianie ról społecznych oraz niekorzystanie z zasobów i dóbr publicznych. W kolejnym wykładzie, pt. Sprawiedliwość w encyklikach Benedykta XVI, ks. dr Tomasz Głuszak (WT UAM) zwrócił uwagę, że sprawiedliwość jako wartość kształtująca życie społeczne jest obecna w nauczaniu społecznym Kościoła od samego początku. Kościół w trosce o stworzenie sprawiedliwszych warunków pracy wypracował doktrynę społeczną, która od czasów Leona XIII jest wciąż pogłębiana i aktualizowana. Nauka ta inspirowała także ludzi pracy w zniewolonej komunizmem Polsce do podejmowania działań na rzecz wyzwolenia się z totalitarnego reżimu i stworzenia sprawiedliwszego porządku społecznego. Ostatecznie doszło do wydarzeń 1989 r. Nowa rzeczywistość – przekonywał prelegent – domaga się ciągłej aktywności na rzecz spra- Ks. TOMASZ GŁUSZAK, Rok 1989: suwerenność – solidarność – sprawiedliwość wiedliwości i poprawy warunków bytowych. W ten właśnie nurt włączył się Benedykt XVI, który w dotychczasowych trzech encyklikach porusza temat sprawiedliwości w kontekście obecnych w świecie licznych i różnorodnych niesprawiedliwości. Prelegent dowodził, że Papież mówi o sprawiedliwości jako wartości obiektywnej, a nie subiektywnej; człowiek nie może ani stworzyć, ani ustanowić sprawiedliwości. Na zakończenie podkreślił, że Benedykt XVI, tak samo jak jego poprzednicy, łączy ideę sprawiedliwości i miłości. Następnym prelegentem był ks. dr Tomasz Kalociński (WT UAM). W wykładzie pt. Solidarność na rozdrożu. Nauczanie Jana Pawła II a jego recepcja powiedział, że Jan Paweł II pogłębił ideę solidarności wypracowaną przez katolicką naukę społeczną. Dziedzictwo Papieża w tym względzie można wręcz nazwać „antropologią solidarystyczną”. Prelegent przypomniał tzw. wielką kartę solidarności, jaką stanowi encyklika Sollicitudo rei socialis, i zarazem postawił interesujące pytania: Na ile wizja solidarności zarysowana w tym dokumencie była inspiracją do dialogu przy okrągłym stole? Czy w ogóle miała jakiś wpływ? Encyklika bowiem została opublikowana 30 grudnia 1987 r., a zatem rok przed rozpoczęciem obrad okrągłego stołu. W konkluzji wykładu ks. Kalociński zaznaczył, że temat solidar- 153 ności po 1991 r. zaczął się pojawiać częściej w odniesieniu do wolnego rynku i gospodarki. Solidarność, o której mówił Jan Paweł II, została w kontekście nowych czasów zepchnięta na dalszy plan. W referacie 20 lat po S/solidarności mgr Anna Nawrot (WT UAM) zwróciła uwagę na dwojakie rozumienie pojęcia „solidarność”. W pierwszym znaczeniu odnosi się ono do konkretnej rzeczywistości historycznej lat 80. XX w. W drugim pojmuje się ją jako wartość, o której mówi katolicka nauka społeczna. W polskim społeczeństwie zdecydowanie dominowało pierwsze rozumienie. Prelegentka podkreśliła, że idea solidarności nie jest dziś zapomniana, aczkolwiek solidarność ma coraz mniejsze znaczenie dla bieżącej polityki. Mgr Nawrot uzupełniła wykład danymi z badań socjologicznych przeprowadzonych na grupie studentów WT i Wydziału Nauk Społecznych (WNS) w Poznaniu. Z przeprowadzonych badań wynika, że wśród studentów WT solidarność częściej kojarzono z ruchem społecznym i związkiem zawodowym, natomiast wśród studentów WNS – częściej z wartością społeczną. Ostatni wykład, pt. Tworzenie solidarną pracą życia bardziej godnego – Rok 1989 jako wezwanie, wygłosił ks. prof. dr hab. Paweł Bortkiewicz TChr (WT UAM). Wychodząc od wydarzeń 1989 r. oraz myśli zawartych w Centesimus 154 annus, prelegent podkreślił, że kryzys ustroju komunistycznego łączył się z wyzyskiem pracy. Komunizm, choć rozpoczął od trafnej diagnozy, w zastosowanej metodzie nie zniósł wyzysku człowieka pracy, ale go pogłębił. Praca powinna być formą porozumienia i dialogu, tymczasem w marksizmie zatraciła dialogiczny charakter. Co więcej, teoria marksistowska mówi o pracy jako źródle rozwoju człowieka. W praktyce jednak doszło do wyniszczenia człowieka, do „degradacji antropologii”. Wydarzenia 1980 r. zapoczątkowały dowartościowanie człowieka, które uwidoczniło się w wysunięciu SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 21 postulatów przez Solidarność. Dopiero jednak 1989 r. w pełni przywrócił człowiekowi wolność, godność pracy, podmiotowość społeczeństwa. Ksiądz Bortkiewicz zasugerował, że 1989 r. stanowi wezwanie i powinien również dzisiaj skłaniać do refleksji nad rzeczywistością pracy. Wspomniany przez Jana Pawła II błąd antropologiczny może z kolei prowadzić do podjęcia refleksji nad godnością człowieka w XXI w. Także hasło pustki duchowej może inspirować do rozważenia obecności Boga w życiu publicznym w dzisiejszym, laickim świecie. KSIĄŻKI Witold Kawecki CSsR Kościół i kultura w dialogu (od Leona XIII do Jana Pawła II) Homo Dei, Kraków 2008, ss. 416 Relacja między Kościołem a kulturą, wiarą a kulturą czy, szerzej, religią a kulturą to temat, który zajmuje uprzywilejowane miejsce w refleksji nad najbardziej istotnymi problemami, w obliczu których dzisiaj stajemy. A jednak nie zawsze mnogość pojawiających się na ten temat opracowań przybliża nas do pełniejszego rozumienia owych związków. Dzieje się tak bądź to z powodu wielkiej nieokreśloności – by nie powiedzieć mglistości – samego pojęcia kultury, której definicje współczesna nauka liczy już w setkach, bądź to z racji bardzo zawężonej perspektywy poznawczej, która czynnik religijny chciałaby sprowadzić do mało istotnego czy pobocznego aspektu samej kultury. Dlatego z dużym zadowoleniem należy powitać każdą nową publikację na ten temat, zwłaszcza gdy przybiera ona postać gruntownego i kompetentnego dzieła, wyjaśniającego wiele trudności, które się rodzą w wyniku spotkania orędzia ewangelicznego z konkretną postacią kultury. Ksiądz Witold Kawecki przekonuje nas w swojej książce, że to spotkanie mimo wielu napięć zawsze – a przynajmniej w ostatnich 167 czasach – przybierało postać dialogu, który jest jedynym właściwym sposobem odnoszenia się do siebie tych rzeczywistości. Zarówno bowiem wiara i Kościół potrzebują kultury, aby się w niej wyrazić i dać przykład namacalnego świadectwa, jak i kultura potrzebuje wiary i Kościoła, by nie zasklepiać się w jakimś ciasnym redukcjonizmie, sprowadzającym człowieka do poziomu najhojniej obdarzonego przez naturę zwierzęcia. Wyeksponowanie kategorii dialogu ma wielkie znaczenie z uwagi na pojawiającą się w ostatnich latach nieufność wobec niej. Coraz częściej słychać głosy, że dialog to puste pojęcie i przyczyna współczesnego kryzysu świadomości chrześcijańskiej w Europie. Powiada się, że postawa dialogu to wyraz słabości i braku przekonania w stosunku do własnych racji. Nie zważa się na to, że alternatywą dla dialogu może być tylko konflikt albo całkowita izolacja. Czy można sobie dzisiaj wyobrazić izolację katolicyzmu czy w ogóle chrześcijaństwa od współczesnej kultury? Można, ale czy nie będzie to izolacja na kształt tej, którą obserwujemy u dzisiejszych społeczności muzułmańskich żyjących w Europie? Dlatego nasz autor nie waha się powiedzieć, że zerwanie relacji między Kościołem a kulturą byłoby największym błędem Kościoła. Zadaniem Kościoła jest raczej odnowienie kultury, która powinna bar- 168 dziej krytycznie spojrzeć na własne oblicze i w ten sposób stać się sprzymierzeńcem Kościoła w walce o bardziej ludzkie oblicze świata. Analizując historię wzajemnych relacji między Kościołem a kulturą, autor podzielił swą pracę na trzy części (rozdziały) wyznaczające trzy odmienne okresy tej historii: perspektywę przedsoborową, soborową i współczesną. W rozdziale pierwszym zajął się wyjaśnieniem pewnych podstawowych pojęć, takich właśnie jak pojęcie kultury, a także starożytną i nowożytną koncepcją kultury, pojęciem christianitas, chrześcijańską koncepcją kultury religijnej i w ogóle znaczeniem religii dla kultury. Tutaj też znalazło się miejsce na ukazanie związku między Kościołem a kulturą w dokumentach papieskich przed II Soborem Watykańskim (Leon XIII, Pius X, Benedykt XV, Pius XI i Pius XII) i w dziełach najwybitniejszych prekursorów dialogu między wiarą a kulturą, takich jak J. Maritain, R. Guardini, P. Tillich, Ch. Dawson, H. R. Niebuhr. Rozdział drugi, poświęcony perspektywie soborowej, to przede wszystkim refleksja nad wizją kultury w nauczaniu Jana XXIII, który mówił o jej różnych odniesieniach, a więc o kulturze religijnej, moralnej, politycznej, ekonomicznej, międzynarodowej czy kulturze pokoju. Tutaj też znalazło się miejsce na analizy nauczania Pawła VI, któ- SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 ry w pełni ukazał znaczenia, jakie kultura ma dla procesu ewangelizacji, i stworzył podstawy kultury dialogu w encyklice Ecclesiam suam. Ciekawym wątkiem w tym rozdziale jest historia pracy nad schematami przygotowującymi konstytucję Gaudium et spes podczas II Soboru Watykańskiego. To właśnie w tym dokumencie sobór najpełniej wypowiedział się na temat kultury. W rozdziale tym znajdziemy też analizę olbrzymiego dorobku, jaki na omawiany tu temat pozostawił Jan Paweł II, który należy do najwierniejszych kontynuatorów myśli soborowej. Jest więc mowa o różnych wymiarach kultury (antropologicznym, społecznym, transcendentnym), o stosunku wiary do kultury, o inkulturacji wiary, o teologii kultury i sztuki, a także o Europie jako wspólnocie kulturowej. Wreszcie rozdział trzeci, poświęcony perspektywie współczesnej, to próba teologicznego spojrzenia na dzisiejszą kulturę, a także zwięzłe ukazanie personalistycznej koncepcji kultury, dialogu teologii i kultury, teologii piękna i wreszcie działalności Stolicy Apostolskiej na rzecz dialogu z kulturami. Bogactwo omawianej problematyki pozwala zasygnalizować jedynie to, co wydaje się w niej najciekawsze. A takim tematem z pewnością jest – chociażby z uwagi na rzadkość jego podejmowania – dialog teologii i sztuki, owocujący teologią piękna. KSIĄŻKI 169 Sztuka dzięki swemu doświadczeniu uniwersalności ma zdolność docierania do najgłębszych i zarazem ostatecznych pokładów sensu życia. Z tego powodu ma zdolność otwierania człowieka na tajemnicę bytu i ukierunkowania go ku religijnej nadziei. W ten sposób sztuka staje się nie tylko estetyczną formą wyrazu, ale także źródłem teologicznym. Nasz autor powie, że dialog teologii i sztuki jest w gruncie rzeczy sam teologią sztuki, czyli miejscem spotkania doświadczenia religijnego i artystycznego. Natomiast teologia piękna to próba zrozumienia rzeczywistości ludzkiej w jej dążeniu do transcendencji przez odwołanie się do wartości artystycznych. Człowiek, odkrywając siebie w pięknie, sam tworzy piękno. Sztuka staje się wyrazem tego, co niedostępne zmysłom i niepojęte dla myślowego dyskursu. Artysta, tworząc piękno, które jest widzialnością dobra, wnika w tajemnicę Boga i tajemnicę człowieka. W ten sposób piękno staje się kategorią teologiczną, pozwalającą człowiekowi pełniej rozeznać Tajemnicę, w obliczu której staje. Książka ks. Kaweckiego, dyrektora Instytutu Wiedzy o Kulturze Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, jest pierwszym w naszej literaturze tak szerokim ujęciem problematyki dialogu między Kościołem a kulturą. Pozwala nam lepiej zrozumieć, dlaczego napięcia, które rodziły się i nadal rodzą w wyniku spotkania Kościoła ze światem często obcej mu kultury, nie mają charakteru nieusuwalnego. Historia zna okresy bardziej i mniej budujące pod tym względem. Zachodzące jednak nieustannie od dwóch tysięcy lat procesy inkulturacji wiary i ewangelizacji kultury zawsze pozostawiają kulturze właściwą jej autonomię, nie naruszając tożsamości i integralności ewangelicznego orędzia. Dlatego napięcie, a może nawet walka między wiarą a kulturą nigdy nie będzie miała charakteru walki na wyniszczenie. Kazimierz Jodkowski Polska myśl katolicka nie poświęca wiele uwagi kontrowersjom wokół genezy życia. Kwestionowanie doktryn ewolucyjnych uważa się często za dziwactwo, importowane z protestanckiej Ameryki. Długo by pisać o przyczynach tego stanu rzeczy. Należy wśród nich Spór ewolucjonizmu z kreacjonizmem. Podstawowe pojęcia i poglądy Megas, Warszawa 2007 (Biblioteka Filozoficznych Aspektów Genezy, t. 1), ss. 260 Zbigniew Borowik 170 wymienić brak silnej tradycji literalizmu biblijnego oraz nasze zapóźnienie. Nauka polska zaczęła się intensywnie rozwijać w XIX w., kiedy ewolucjonizm zyskał już dominującą pozycję w krajach przodujących pod względem naukowym. Ponadto niewielkie było zainteresowanie krytyką ewolucjonizmu wśród polskich filozofów i teologów okresu przedwojennego, a wreszcie silny i niezatarty wpływ wywarła ideologia komunistyczna. Praktycznie doprowadziło to do zapanowania u nas ewolucjonizmu teistycznego (w różnych proporcjach ewolucjonizmu i teizmu). Tymczasem spór o ewolucjonizm ma istotne – choć niekiedy przeceniane i zniekształcane propagandowo – konsekwencje światopoglądowe, i jak świadczą spory, które rozgorzały na nowo w latach 90. ubiegłego wieku, nie został ani zakończony, ani rozstrzygnięty. Nie ogranicza się też kulturowo ani do krajów anglosaskich, ani tym bardziej do protestanckiej Ameryki, choć z całą pewnością tam właśnie występuje najsilniej. Dlatego bardzo potrzebne są w miarę zrównoważone prezentacje tego zagadnienia, i to właśnie z filozoficznego punktu widzenia. W związku z tym należy zwrócić uwagę na omawianą książkę, której autor jest jednym z najlepszych w Polsce specjalistów od filozofii nauki. Obecnie wykłada na Uniwersytecie Zielonogórskim, gdzie SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 zorganizował zespół uczonych badających oddziaływanie nauki i religii ze szczególnym uwzględnieniem właśnie wpływu ewolucjonizmu na myśl współczesną. Jest to zresztą jedyna tego rodzaju placówka badawcza w kraju. Książka Jodkowskiego jest poprawionym i uzupełnionym 1. rozdziałem wcześniejszej monografii tego autora pt. Metodologiczne aspekty kontrowersji ewolucjonizm-kreacjonizm (1998). Została opatrzona solidną bibliografią (ponad 1300 pozycji) i prawie 750 przypisami. Wprowadzenie nosi podtytuł Rozpoznawanie genezy: istota sporu ewolucjonizm-kreacjonizm. W kolejnych dwu rozdziałach autor przedstawia stanowiska ewolucjonistyczne i kreacjonistyczne w ich głównych odmianach. Należy zaznaczyć, że egzemplifikację przeprowadza głównie na materiale zaczerpniętym z literatury anglosaskiej. W rozdziale 3. przedstawia światopoglądowe tło sporu między ewolucjonizmem a kreacjonizmem, wprowadzając własne koncepcje epistemicznych układów odniesienia i „warunku Jodkowskiego”, czyli dezyderatu dotyczącego potencjalnej skuteczności polemiki antyewolucjonistycznej. Polega on na żądaniu, by kreacjoniści podali choć jeden silny argument na rzecz poglądu, iż naturalistyczna nauka zasadniczo (a nie tylko obecnie) nie jest w stanie wyjaśnić jakiegoś zjawiska kluczowego dla spo- KSIĄŻKI ru ewolucjonizm-kreacjonizm (zob. s. 182). Autor deklaruje zasadę „maksymalnej życzliwości dla analizowanych poglądów” (s. 9), czyli dyrektywę akcentowania przede wszystkim najmocniejszych stron referowanych stanowisk, oczywiście z zachowaniem postawy krytycznej. Wypada to podkreślić, ponieważ w spadku po komunizmie została nam zasada odwrotna (której zresztą trzymają się nie tylko spadkobiercy ideologii marksistowskiej), mianowicie maksymalnej nieżyczliwości. W praktyce oznacza to często płytkie paszkwilanctwo garnirowane bibliograficzną erudycją. Jodkowski pisze: „Zasadniczo istnieją tylko dwa wyjaśnienia pochodzenia Wszechświata, życia i człowieka, naturalizm i nadnaturalizm. [...] Naturalizm to przekonanie, że materialna rzeczywistość jest wewnętrznie zwarta, że przyczyny zdarzeń i zjawisk przyrodniczych mieszczą się w samej przyrodzie. Naturalizm jest więc materializmem, a jeśli odróżnia się oba te pojęcia, to głównie dlatego, że naturalizm można pojmować metafizycznie (odpowiada wówczas na pytanie, «co istnieje, co jest zasadą bytu») oraz metodologicznie (odpowiada wtedy na pytanie, «jak uprawiać naukę»)”. I dalej: „Przeciwne stanowisko, nadnaturalizm, uważa, że dla pewnych zdarzeń i zjawisk nie da się znaleźć przyczyny przyrodniczego typu. Naj- 171 bardziej znaną postacią nadnaturalizmu jest kreacjonizm – pogląd, że Wszechświat” jest „wynikiem projektu, zamysłu, zamiaru, celowego działania nadprzyrodzonego” (s. 5). Z tego wynika, że zajęcie stanowiska konsekwentnie ewolucjonistycznego determinuje sposób uprawiania nauki, a to już z pewnością wykracza poza szczególarstwo w rodzaju dyskusji na temat dni stworzenia. Jodkowski uważa wręcz, iż współczesna nauka jest – wprawdzie częściowo – niekompatybilna z religią. Odrzuca próby uzgodnienia nauki i religii zarówno na podstawie koncepcji „dwóch ksiąg” – natury i Pisma, jakoby traktujących w różny sposób o tym samym – jak i na podstawie zasady rozdzielnych magisteriów, wedle której nauka i religia dotyczą zgoła różnych dziedzin. Jedną z przyczyn (nie jedyną!) jest problem cudów, leżący zarówno w dziedzinie nauki, jak i religii, a rozwiązywany w nich całkiem przeciwstawnie. Nauka naturalistyczna odrzuca je, dla religii zaś akceptacja cudów jest kluczowa: „Jeśli cudy są integralnym elementem realnych religii i jeśli nauka wyklucza zachodzenie cudów, to konflikt nauka-religia jest w swej najgłębszej istocie nieusuwalny” (s. 179). Niezależnie od zagadnienia interwencji nadprzyrodzonych (a stworzenie świata i życia z pewnością do nich należą), należy zwrócić uwagę na sformuło- 172 wanie dotyczące „realnych religii”. Filozofowie i teolodzy próbujący uzgodnić ewolucjonizm z kreacjonizmem zbyt często za religie rzeczywiste, szczególnie chrześcijańskie, podstawiają swoje wydumane religie prywatne. Rzetelna analiza tych spraw na tego rodzaju osobistych spekulacjach polegać nie może. Uważam, że jest to pierwszy ważny wniosek z lektury książki Jodkowskiego. Drugi wniosek dotyczy dyskusji z kreacjonistami. Autor uważa, iż wobec historycznej zmienności podstawowych założeń nauki, które przecież nie zawsze były naturalistyczne (naturalistyczne przynajmniej w dzisiejszym rozumieniu), można wyobrazić sobie zmianę SPOŁECZEŃSTWO 20 (2010) nr 1 tych warunków właśnie na korzyść kreacjonistów: „[...] podstawowe założenia nauki można przecież zmieniać – tylko nie wiadomo, czy warto”. Oczywiście, założeń nauki, która w ciągu ostatnich stuleci udowodniła swoją niezwykłą skuteczność, a poza tym charakteryzuje się czysto socjologiczną bezwładnością, nie da się zmienić ot tak sobie. O ile rozumiem intencje autora, można by uznać prawomocność podstawowego, nadnaturalistycznego założenia kreacjonistów, choćby na tyle, by rozpocząć merytoryczną dyskusję z nimi... jeśli spełniliby przywołany wyżej „warunek Jodkowskiego”. Robert Piotrowski