Afera w sprawie wycieku danych

Transkrypt

Afera w sprawie wycieku danych
Afera w sprawie wycieku danych
Środa, 11 Listopad 2009 17:36
20-latek, który zdobył dane użytkowników popularnego serwisu społecznościowego w
Niemczech, trafił za kratki po tym, jak nie dogadał się z właścicielem strony ws. pieniędzy.
Popełnił samobójstwo. Sprawą od kilku tygodni żyją Niemcy. Piotr Waglowski, prawnik i bloger
opisał historię, którą żyją niemieckie media na swoim blogu. W połowie października
Matthiasowi L. udało się znaleźć lukę w zabezpieczeniach serwisów społecznościowych
StudiVZ i MeinVZ. To odpowiedniki Naszej-klasy. Oba łącznie mają ok. 15 milionów
użytkowników, głównie młodych ludzi powyżej 12 roku życia. Dane młodocianych są w
Niemczech pod szczególnym nadzorem. Chodzi przede wszystkim o ochronę ich zdjęć przed
wykorzystaniem przez administratorów stron pedofilskich.
Niemiecka prasa pisze, że Matthias L. zdobył 1,6 miliona różnych danych osobowych. Były to
nazwiska użytkowników, informacje o szkołach, w których się uczą, listy znajomych oraz
fotografie.
O tym, że jest w posiadaniu danych osobowych użytkowników, 20-latek poinformował za
pośrednictwem bloga netzpolitik.com. Nie opublikował ich jednak od razu.
Z chłopakiem skontaktowała się z firma VZ-Netzwerke, która jest właścicielem obu serwisów, i
zaczęły się negocjacje - początkowo za pośrednictwem internetowego czatu. Głównie
finansowe. Przedstawiciel firmy, który rozmawiał z Matthiasem, chciał go najpierw wybadać. Nie
było wiadomo, kim jest, co zrobi z danymi. Ich opublikowanie w sieci byłoby kompromitacją dla
serwisu.
Chłopak nie ukrywał, że swoją akcję traktował jak zabawę. W rozmowie padło sformułowanie
"just4fun projekt". Zaproszono go (wg innych wersji - zwabiono) na spotkanie w berlińskiej
siedzibie VZ-Netzwerke. Chłopak przyjechał taksówką. Następne zdarzenia znamy tylko z
relacji przedstawicieli firmy - Matthias zaproponował im kupno oprogramowania lub rozwiązań
technicznych, które mogłyby zapobiec wyciekowi danych i zapobiec ich kradzieży w przyszłości.
Zaoferowano mu 20 tys. euro. Według relacji przedstawiciela firmy, chłopak poczuł się panem
sytuacji i zaczął podbijać cenę. Domagał się nawet 80 tys. euro, szantażował. Wtedy
gospodarze zdecydowali się wezwać policję. Chłopakowi postawiono zarzut szantażu i
wymuszenia.
O sprawie zrobiło się głośno w mediach. Artykuły na ten temat opublikował m.in. "Der
Spiegel". Chłopaka nazywano hakerem, choć nie jest nim do końca. Nie włamał się na stronę,
nie obszedł zabezpieczeń, nie wykorzystał danych, ani nie opublikował ich w sieci.
L. trafił do policyjnej izolatki. Po prawie dwóch tygodniach, w nocy z 30 na 31 października,
popełnił samobójstwo. Niemieckie media podają, że się powiesił. Nie ujawniają jednak, jak
mogło do tego dojść w zamkniętym zakładzie. Nie wiadomo też, czy w pomieszczeniu była
zamontowana kamera. Policji udało się ustalić, że chłopak miał problemy emocjonalne. Media
spekulują, że w tym stanie nie powinien trafić do izolatki.
Firma VZ-Netzwerke wyraziła w oświadczeniu żal z powodu śmierci 20-latka. Nabrała jednak
wody w usta ws. ochrony danych osobowych. Wczoraj na oficjalnej stronie StudiVZ ukazał się
komunikat, w którym serwis utrzymuje, że nie negocjował z chłopakiem i nie oferował mu
pieniędzy za milczenie.
1/2
Afera w sprawie wycieku danych
Środa, 11 Listopad 2009 17:36
Żródło: Gazeta Wyborcza (10 listopad 2009 r.) - Samobójstwo 20-latka. Ściągnął dane tysięcy
dla zabawy
2/2