Niepublikowane świadectwa
Transkrypt
Niepublikowane świadectwa
Z ŻYCIA DOMOWEGO KOŚCIOŁA Diecezja elbląska Dzień skupienia dla animatorów w Elblągu 15 listopada 2014 r. pojechaliśmy do Elbląga na dzień skupienia dla animatorów. Zaprosiła nas i zorganizowała pierwsze tego typu wydarzenie para diecezjalna Ania i Marcin. Jak się okazało frekwencja była duża - uczestniczyło 19 par. Dla mnie i Andrzeja było to także osobiste zaproszenie od Pana Jezusa, który cały czas czekał na nas (ostatnio nie byliśmy na rekolekcjach). A z drugiej strony zastanawialiśmy się, cóż takiego nowego jeszcze możemy usłyszeć? Przecież tyle się o tym już mówiło i pewni byliśmy, że „znamy” te tematy! Jednak myliliśmy się! Uświadomiły nam to perfekcyjnie przygotowane i wygłoszone przez Marcina dwie konferencje, które dotyczyły drogi formacji w DK i zadań stawianych przed animatorami. Bardzo podobał nam się podany przez niego przykład ukazania naszej drogi na podstawie prostych drogowskazów - znaków, które mijamy przy drodze, a które pomagają nam (jeśli oczywiście będziemy ich przestrzegać) szczęśliwie dojechać do określonego celu. Tak też jest w naszej wspólnocie DK, bo przecież to właśnie w niej chcemy dążyć do świętości oraz przeżyć swoje chrześcijaństwo jako osobistą relację do Chrystusa w Duchu Świętym. Jednak musimy pamiętać, że nasza decyzja o wyborze Jezusa domagać się będzie nieustannego potwierdzenia. Moglibyśmy w tym miejscu dokładnie opisać o czym była mowa na konferencjach, ale pozostawimy to „ukryte pod zasłoną” dla przyszłych animatorów. Uważamy, że taki dzień skupienia powinni przeżyć kolejni animatorzy, a nieobecnym (z różnych przyczyn) możemy powiedzieć: „szkoda, że was z nami nie było”. Najważniejszym punktem dnia była Eucharystia sprawowana przez ks. Wojciecha Zwolińskiego w nowym, pięknym kościele św. Rafała Kalinowskiego. Kolejny już raz usłyszeliśmy słowa Ewangelii wg św. Jana o krzewie winnym i latoroślach. Tym razem odebraliśmy je bardzo osobiście i stwierdziliśmy zgodnie, że aby dobrze pełnić tę posługę musimy jeszcze bardziej przylgnąć i zakorzenić się w Chrystusie. Trafnie ks. Wojciech podkreślił w homilii, że trzeba coś mieć, żeby komuś dać. Chcemy również wspomnieć, że mieliśmy też chwile (kawa, obiad, spotkania w grupach), aby wspólnie pobyć ze sobą, podzielić się radościami, troskami, wymienić doświadczenia, po prostu być dla drugiego człowieka. Ostatnim punktem dnia było nabożeństwo końcowe. Niesamowite dla nas przeżycie i doświadczenie jedności i miłości. Przed Najświętszym Sakramentem zawierzaliśmy Panu siebie, rodziny, nasze małżeństwa z kręgów, które nam On sam powierzył i za które jesteśmy przed Nim odpowiedzialni. Zanoszonym wezwaniom - uwielbieniom, podziękowaniom i prośbom nie było końca, tak wszyscy byli bardzo zaangażowani. Na zakończenie ks. Wojciech pobłogosławił Najświętszym Sakramentem indywidualnie każde małżeństwo, abyśmy powrócili do domów umocnieni duchowo i „napełnieni po brzegi”. Za to wszystko niech będą Panu Bogu dzięki. Szczęść Boże! Elżbieta i Andrzej Archidiecezja katowicka W trwałości sakramentu małżeństwa tkwi siła Kościoła Dwudziestego siódmego grudnia, w sobotnie popołudnie poprzedzające Niedzielę Świętej Rodziny, w przeddzień swojego święta patronalnego, rodziny Domowego Kościoła archidiecezji katowickiej zebrały się tłumnie w bazylice w Katowicach–Panewnikach na tradycyjnej już adoracji żłóbka i wspólnym kolędowaniu. Świeże opady śniegu nadały temu wydarzeniu szczególny nastrój. Zaczęliśmy o godzinie trzynastej godzinną adoracją Najświętszego Sakramentu, po której nastąpiła Eucharystia celebrowana przez moderatora generalnego Ruchu Światło-Życie, ks. Adama Wodarczyka, oraz moderatora diecezjalnego Domowego Kościoła, ks. Jarka Ogrodniczaka. Homilię wygłosił moderator generalny. Nawiązując do Prologu Ewangelii wg św. Jana (J 1,12) powiedział, że Bóg chciał, aby to, że stajemy się dziećmi Bożym przebiegało w rodzinie. Ku niej kierują się zawsze nasze myśli, gdy przeżywamy święta Bożego Narodzenia. W rodzinie też dorastał Jezus. Tajemnica Świętej Rodziny tkwi w tajemnicy miłości, tajemnicy Boga, który jest Miłością. Jej istota polega na tym, by ze swego życia uczynić dar, którym chcemy obdarzyć innych. Tak jest w Świętej Rodzinie. Maryja oddaje się Jezusowi, Józef całkowicie im obojgu. To najświętszy przykład miłości AGAPE. Święta są też pytaniem o rachunek sumienia, o obecność miłości w naszym życiu. Miłości, która przyjmuje drugiego także w jego słabości i niedoskonałości. Nie należy kochać siebie w drugich, ale drugiego takim, jakim on jest. Świeżo mianowany biskup wspominał, że podczas swojej pierwszej wizyty kolędowej, jako młody kapłan odwiedził parę, która sakrament małżeństwa zawarła 68 lat wcześniej! Gratulując im tak długiego pożycia zapytał męża, jak się czuje po tylu latach od ślubu i usłyszał: „Coraz lepiej, proszę księdza, coraz lepiej!”. Życząc nam tego samego, moderator generalny powiedział także: „W waszym trwaniu w sakramencie małżeństwa tkwi siła wasza i całego Kościoła. Tu właśnie wypełniają się słowa z Księgi Rodzaju: I staną się dwoje jednym ciałem” (Rdz 2,24) i to nie tylko w akcie małżeńskim, ale na wszystkich płaszczyznach życia. Życzę wam, by świętość Świętej Rodziny zagościła w was, byście mogli pokazać całemu światu radość i szczęście rodzinne oparte na sakramencie małżeństwa. Abyście tak przeżywali wasze powołanie do świętości”. Po Eucharystii udaliśmy się do domu parafialnego, gdzie przy kawie, herbacie i świątecznych słodkościach w radosnej atmosferze z serca wyśpiewywaliśmy kolędy, składaliśmy sobie życzenia i prowadziliśmy rozmowy. Był z nami ks. Adam Wodarczyk, a ks. Jarek Ogrodniczak, chociaż chodzi jeszcze z trudem i o kulach po odniesionej kontuzji, wędrował od stołu do stołu, znajdując dla każdego chwilę czasu i dobre słowo. To było prawdziwie rodzinne spotkanie. Ewa Krakowczyk ŚWIADECTWA Boży pomysł na dojrzałe małżeństwo W sierpniu 2012 roku przeżywaliśmy w Sulistrowiczkach niedaleko Wrocławia rekolekcje tematyczne „Boży pomysł na dojrzałe małżeństwo”. Rekolekcje prowadzili Krysia i Wiesiek Bratkowie, a moderatorem był ks. Jerzy Żytowiecki. W rekolekcjach uczestniczyły pary z całej Polski. Tematyka konferencji dotyczyła budowania właściwych relacji w rodzinach - między małżonkami, między rodzicami a dziećmi, między dziadkami a wnukami itd. W oparciu o teksty z Pisma Świętego rozważaliśmy jak należy postępować, aby małżonkowie szanowali się i kochali pomimo upływających lat i po odejściu dzieci z domu. Tradycyjnie, najwięcej emocji wywoływały relacje między teściowymi a zięciami czy synowymi. Dlatego najbardziej budujące były świadectwa małżeństw, które mają dużo dzieci oraz tych, którzy mieszkają wspólnie z rodzicami, mówiące o tym, jak harmonijnie potrafią układać relacje w swoich wielopokoleniowych rodzinach. Nasi animatorzy zadbali o dobrą organizację rekolekcji, a przede wszystkim przygotowali świetne konferencje, które dawały podstawę do rozważań w grupach i omawiania problemów w oparciu o Pismo Święte. Ksiądz Jerzy, dzięki cechom swojej osobowości, tworzył niezapomniany klimat i jednocześnie bardzo dbał o właściwy wymiar duchowy rekolekcji. Msze św. odprawiane dla naszej grupy przez ks. Jerzego w pięknym sanktuarium Matki Bożej w Sulistrowiczkach oraz wygłoszone przez niego homilie pozostawiły niezatarty ślad w naszej pamięci. Razem z nami na rekolekcjach była - dzisiaj już świętej pamięci - mama ks. Jerzego, bardzo pogodna i miła, pomimo swej choroby i wieku. Żywe świadectwo serdecznej relacji między matką i synem ubogacało nas wszystkich. Mama ks. Jerzego odeszła do Pana ponad rok temu, w wigilię Bożego Narodzenia, w godzinie Apelu Jasnogórskiego. Niech dobry Bóg ma ją w swojej świętej opiece. Kiedy latem ubiegłego roku dowiedzieliśmy się o poważnej chorobie ks. Jerzego, szczerze mówiąc wystraszyliśmy się, że może już nigdy nie przeżyjemy rekolekcji przez niego prowadzonych. Zaczęliśmy „szturmować” Niebo, aby udała się operacja i aby ks. Jerzy powrócił do swoich obowiązków. Pan Bóg wysłuchał tych modlitw, bo ks. Jerzy wraca do pełni sił. Bogu niech będą dzięki! Zosia i Wojtek Michalscy z Wrocławia Ks. Franciszek Blachnicki - wzorem zaufania Bożej Opatrzności Dobremu Bogu niech będą dzięki za czas rekolekcji o słudze Bożym ks. Franciszku Blachnickim! Pan tak poukładał nasze terminy i grafiki, że mogliśmy wziąć udział w tych rekolekcjach. W Domowym Kościele trwamy z mężem drugi rok. To były nasze pierwsze małżeńskie rekolekcje oazowe. Ten krótki czas pozwolił nam doświadczyć wspólnoty i prawdziwej jedności. Ogromna życzliwość, serdeczność i ciepło obu pań prowadzących: Doroty Seweryn i Grażyny Miąsik oraz wszystkich małżeństw uczestniczących w rekolekcjach sprawiły, że we wspólnocie czuliśmy się jak w rodzinie. Mogliśmy poznać postać i dzieło sługi Bożego ojca Franciszka oraz charyzmat Ruchu. Sługa Boży ksiądz Franciszek Blachnicki jest dla nas wzorem zaufania Bożej Opatrzności. W Jego życiu i dziele zrealizowały się słowa Pana Jezusa: Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy (Mk 9, 23b). Katarzyna i Dawid Ks. Franciszek - ojcem duchowym Coraz częściej mówiąc o ks. Blachnickim, zaczynam zwracać się: „Ojcze Blachnicki”, „Ojcze Franciszku”. Myślę, że dzieje się tak dlatego, że Jego osoba staje się mi coraz bliższa. Nie tylko przez bliskość ojca jako opiekuna, ale przede wszystkim, jako ojca duchownego, który staje się dla mnie przewodnikiem, tym, który wskazuje drogę do zbawienia. Przeżyte rekolekcje jeszcze bardziej ukazały mi jego ojcostwo. Co jakiś czas wracam do chwil z życia Ojca Franciszka, które zapadły mi w pamięć dzięki pani Dorocie. Mam nadzieję, że te obrazy będą ciągle żywe, tak jak są teraz, i będą dla mnie umocnieniem w tym, aby codziennie pokładać ufność w Panu Bogu tak, jak to robił Ojciec Franciszek. Sylwia i Paweł Niezachwiana wiara Głębię rekolekcji dostrzegliśmy w mocy, którą daje życie w trzeźwości i w relacji z Bogiem. Choć podjęliśmy kiedyś roczną krucjatę, to po rekolekcjach dojrzewa w nas decyzja o przystąpieniu do KWC na całe życie. U Sługi Bożego ojca Franciszka Blachnickiego dostrzegliśmy wiele zdarzeń, które nam po ludzku wydawały się nie do rozwiązania. Dzięki wytrwałej wierze, spokojowi ducha i zaufaniu Bogu, mógł realizować Boże dzieła. Po tych rekolekcjach również i my codziennie zawierzamy siebie Bogu przez wstawiennictwo ks. Franciszka Blachnickiego. Mamy nadzieję, że będziemy mieć w sobie choć część tej jego niezachwianej wiary, która pozwoli na przyjęcie nawet najtrudniejszych doświadczeń życiowych, ufając że to też wypływa z Bożej Miłości. Agnieszka, Jacek i Michaś 4 lata w Domowym Kościele Ojciec Franciszek całkowicie oddany Duchowi Świętemu W rekolekcjach uczestniczyłam tylko w małym stopniu, ponieważ pomagałam w sprawach organizacyjnych. Mogę jednak podzielić się niesamowicie mocnym doświadczeniem wspólnoty. Podczas Mszy świętej sobotniej, kiedy przyjęłam do serca Pana, zobaczyłam obraz Jezusa Chrystusa, który nie miał swojej twarzy, ale twarze braci i sióstr ze wspólnoty, które zmieniały się jak w kalejdoskopie. To było potwierdzeniem, jaką siłą jest Ruch Światło-Życie – dzieło naszego ojca Franciszka. Domowy Kościół to wspólnota na każdy czas, ponieważ jest obecny w niej Chrystus. Tylko człowiek w pełni poddany Duchowi Świętemu mógł stworzyć taką wspólnotę. Jestem dumna, że jestem jej częścią. Modlę się, aby moje serce było tak otwarte, jak serce ojca Blachnickiego. Agnieszka Dzisiaj nie żałuję ani chwili… Początki były trudne: piątek cały dzień poza domem (praca i rekolekcje), o 22.00 dotarliśmy do domu razem z dziećmi; sobota podobnie, byłam zmęczona, rozdrażniona. Ukojenie przyszło podczas adoracji Najświętszego Sakramentu. Dzisiaj nie żałuję ani chwili, jestem wdzięczna Panu Bogu za dar rekolekcji o ks. Blachnickim, że mogłam lepiej poznać tę niesamowitą postać. Dziękuję Panu, że jestem w Ruchu Światło–Życie razem z moim mężem, że możemy się duchowo budować, stawać się lepszymi i w jedności dążyć do świętości. Po tych rekolekcjach poczułam potrzebę i chęć przeżycia 15-dniowych rekolekcji. Alleluja! Ania Była to osoba „dobrze poukładana” Marysię Major poznałam w 1976 r. Właściwie nie było to spotkanie dwóch osób, tylko czterech, to znaczy naszych obu małżeństw. Szybko się zaprzyjaźniliśmy, ponieważ wnet się okazało, że wyznajemy te same wartości i idee. Spotykaliśmy się więc na gruncie towarzyskim mniej więcej przez dwa lata. W sierpniu 1978 roku wyjechaliśmy wszyscy, razem z Elą i Leszkiem Polakiewiczami na oazę rodzin w Krościenku. Tam przebywaliśmy ze sobą całymi dniami przez dwa tygodnie, więc można było poznać się lepiej. W wypadku Marysi w całości potwierdziła się moja wcześniejsza opinia o niej – była to osoba dobrze „poukładana”, uosobienie spokoju, pogody ducha i opanowania. Mało co – jeśli w ogóle – potrafiło ją wyprowadzić z równowagi. Szczególnie widoczne było to wobec dzieci. Joasia i Tomek zresztą najwyraźniej byli przyzwyczajeni do takiego właśnie traktowania: bez podnoszenia głosu, bez złości, ale konsekwentnie. My jeszcze wtedy nie mieliśmy własnych dzieci, więc dopiero później, już jako mama, mogłam w pełni docenić taką postawę. Marysia wypowiadała się zawsze w sposób przemyślany i uporządkowany, żadnego pośpiechu, chaosu, ale konstruktywne propozycje i pomysły. To było widać nie tylko w naszych rozmowach w ramach programu rekolekcji, ale także w czasie wolnym, który przeważnie też spędzaliśmy wspólnie, w szóstkę (a licząc z dziećmi – w jedenastkę). Ruch Domowego Kościoła zafascynował wtedy całą naszą grupę i po powrocie do Torunia założyliśmy wspólnie pierwszy krąg, siłą rzeczy międzyparafialny, bo pochodziliśmy z trzech różnych parafii. Spotykaliśmy się na przemian w naszych mieszkaniach, a więc także u Marysi i Bogdana, w parafii Matki Boskiej Zwycięskiej. Dość szybko dołączyły do nas kolejne rodziny, ale zanim urośliśmy w siłę na tyle, że możliwe było powstanie kręgów w poszczególnych parafiach, upłynęło trochę czasu. Problemem było znalezienie moderatora; księża nawet jeśli byli mniej więcej zorientowani w tematyce oazowej, to raczej w odniesieniu do młodzieży; gałąź rodzinna ruchu była im w zasadzie całkiem nieznana. „Zdobywanie” duszpasterzy to było trudne zadanie, ale pamiętam, że właśnie w parafii na ul. Podgórnej udało się znaleźć kilku moderatorów, m.in. ks. Romana Bulińskiego i ks. Sylwestra Dobera. Rok po naszej oazowej inicjacji w Krościenku znów spędziliśmy wspólnie dwa tygodnie w górach, tym razem w Bukowinie Tatrzańskiej, ale ten pobyt miał nieco inny charakter. Nie była to typowa oaza; cała nasza gromada (oprócz Marysi, Bogdana, Eli i Leszka z dziećmi i nas było jeszcze kilka innych osób) zamieszkała przez dwa tygodnie września w gościnnym domu przyjaciół zaprzyjaźnionych z nami Basi i Jurka Matyjków, którzy też oczywiście z nami tam pojechali. Pojechał z nami wtedy też proboszcz parafii Marysi i Bogdana, ks. Stanisław Kardasz. Była codzienna Msza św., dyskusje, udało się nawet zaprosić na jedno popołudnie ks. Franciszka Blachnickiego, który przebywał wówczas w Zakopanem (już wtedy wiedzieliśmy, że to charyzmatyczna postać, a dziś po latach możemy się cieszyć zbliżającym się już, daj Boże, wyniesieniem go na ołtarze), a na inne siostrę Jadwigę Skudro. Były też piękne wycieczki w góry. Także w czasie tego pobytu Marysia, jak poprzednio, spokojnie i pogodnie zajmowała się i swoją rodziną, i sprawami wspólnymi dla całej naszej grupy. To było we wrześniu 1979 r. Po powrocie do Torunia nadal spotykaliśmy się w ramach kręgu, ale także na płaszczyźnie towarzyskiej; pamiętam odwiedziny Marysi i Bogdana u nas po przyjściu na świat naszego pierwszego synka Stasia, na którego czekaliśmy kilka lat, a nasi przyjaciele modlili się razem z nami o tę łaskę, więc była to wspólna radość. Nasze spotkania w rodzinie oazowej stawały się z czasem coraz rzadsze, bo działały już kręgi parafialne, ale były też spotkania ogólnotoruńskie i międzyparafialne, wspólne opłatki i inne uroczystości, na których też się widywaliśmy. W późniejszych latach kontakty nasze były mniej intensywne, ale wzajemna serdeczna życzliwość pozostała niezmienna. W ostatnim okresie wytrwała walka Marysi z chorobą, podbudowana całkowitym zawierzeniem Panu, budziła respekt i podziw. A teraz pozostaje nam czekać na spotkanie w Domu Ojca. Do zobaczenia, Marysiu! Maryla i Janek Adamiakowie