Pobierz cały artykuł w formacie pdf.

Transkrypt

Pobierz cały artykuł w formacie pdf.
Już co piąte dziecko chore na otyłość!
Katarzyna Pawłowska-Salińska 2012-09-30, ostatnia aktualizacja 2012-09-30 11:19:37.0
Polskie dzieci nie lubią ćwiczyć, za to bez ograniczeń opychają się niezdrowymi przekąskami. Efekt? Mają
nadwagę, grożą im też ciężkie choroby cywilizacyjne. Co dorośli mogą zrobić, żeby im pomóc?
Beata jest mamą oś mioletniego Kuby i dziesięcioletniej Hani. Pracuje po osiem godzin dziennie, brakuje jej czasu,
żeby gotować swoim dzieciom zupy mleczne na śniadanie i porządne, dwudaniowe obiady. Dlatego dzieciaki jedzą
coś w szkole. A co jedzą?
- Rano daję im jogurt albo płatki na mleku. Na drugie śniadanie dostają kanapki do szkoły. Niestety, zwykle ich nie
jedzą. Dlatego wręczam im kilka złotych i kupują sobie coś w s klepiku - opowiada.
Co kupują? Beata dokładnie nie wie. Gdy pytam Hanię, niechętnie przyznaje, że najczęściej coś słodkiego. - Batonik
albo wafelek - mówi.
Potem jes t jeszcze obiad w szkole. - Ale zimny - twierdzi Kuba. I najczęściej nie chce jeść. W jego s zkole nie ma
s tołówkowej kuchni - okazała się zbyt droga w utrzymaniu i jedzenie dostarcza firma cateringowa.
Ale Beata nie martwi się dietą swoich dzieci. - Coś tam zawsze zjedzą - mówi. - Przecież nie wyglądają źle.
Z tego się nie wyrasta
To prawda: Kuba i Hania wyglądają na "dobrze odżywionych", czyli po prostu mają nadwagę. Na razie niezbyt dużą, ale
to może się zmienić. Nie jedzą regularnych posiłków, w ich diecie jest mnóstwo słodkich i tłustych produktów. Co
gors za, nie rus zają się. Hania, podobnie jak wiele polskich dzieci w jej wieku, ma zwolnienie z WF-u.
- Rodzice uważają, że ich dziecko wyrośnie z bycia słodkim grubaskiem - mówi Anna Januszewicz, psychodietetyczka
z SWPS. - Ale tak wcale nie musi być. Jeśli ma złe nawyki żywieniowe i rezygnuje z ruchu, jest duże
prawdopodobieństwo, że zamieni się w otyłego dorosłego.
Nadwaga oznacza kłopoty ze zdrowiem, zarówno u dzieci, jak i u dorosłych. - Grozi im na przykład obniżenie
odporności. Poza tym w późniejszym wieku choroby wieńcowe, zwyrodnienia s tawów, cukrzyca - wylicza Janus zewicz.
A to tylko wierzchołek góry lodowej - mamy ponad 80 chorób, których przyczyną jest niewłaściwa dieta.
Oprócz złego odżywiania do nadwagi przyczynia się brak ruchu. Dzieci nie chcą ćwiczyć - ich zdaniem zajęcia z
wychowania fizycznego to obciach. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2011 roku aż 33 proc. uczniów szkół
podstawowych i 21 proc. gimnazjalistów sądzi, że lekcje WF-u są nudne.
Obiad w domu to podstawa
Nie dziwi więc, że nasze dzieci są coraz słabsze i mniej sprawne fizycznie. Jak zbadał dr Janusz Dobosz z
warszawskiej AWF, 30 lat temu s iedmioletni chłopcy skakali w dal z miejs ca 129 cm, a dzisiaj ledwo 109 cm! Wynik
s iedmioletniej dziewczynki również się pogorszył ze 122 cm do 105.
- To jak zaklęty krąg - twierdzi Anna Januszewicz. - Dzieci jedzą niezdrowo i się nie ruszają, więc tyją i s ą mniej
s prawne. Przez to jeszcze mniej chętnie ćwiczą. Rodzice zwalniają je z WF--u i tak dalej, i tak dalej.
To wszys tko przekłada się na samopoczucie i stan psychiczny. - Osoby, które jedzą niezdrowo i nie lubią się ruszać,
znacznie częściej od innych cierpią na depresję - mówi Januszewicz. - Stąd obniżenie poczucia własnej wartości,
negatywne emocje, frus tracja. Tyle że nie wiadomo dokładnie, czy to skutek złego odżywiania, czy otyłoś ci.
Jak pomóc naszym dzieciom? - Potrzebne jest ws półdziałanie rodziców i nauczycieli - mówi Anna Januszewicz. Dzieci muszą jeś ć posiłki przygotowywane w domu. Najlepiej, żeby cała rodzina spożywała je ws pólnie. Z badań
wynika, że dzieci jadające w ten sposób - nawet jeśli są to obiady tradycyjne, czyli s chabowy i ziemniaki - odżywiają
s ię zdrowiej niż te, które jedzą fast foody.
Ważne jest też śniadanie. Ponad 20 proc. dzieci je śniadanie najwyżej trzy razy w tygodniu.
- To, by dziecko miało regularne i zdrowe posiłki, na pewno wymaga od rodzica więcej czasu i zaangażowania, ale
efekty są warte zachodu - przekonuje Anna Januszewicz.
Szkolny sklepik pachnący miętą
A co mogą zrobić szkoły? Modelowym przykładem jest tu podstawówka z Kiełczowa pod Wrocławiem.
Tam dzieci na przerwach chrupią marchewki i same wyciskają soki z cytrusów. Dozwolone chipsy to tylko te z
pomidorów, jabłek i buraka. Za złotówkę w s zkolnym sklepiku można kupić jabłko, gruszkę lub pomarańczę. Za 2 zł kanapkę według własnej kompozycji: pomidor, ser, ogórek i inne dodatki. Żadnych kolorowych napojów, wyłącznie
woda. Nie ma też cukierków i żelków, za to w sklepowym okienku stoi doniczka pachnącej mięty. Wszystkie warzywa i
częś ć owoców są od dostawcy z s ąsiedniej wsi. Na ścianach wiszą przepisy na krokodyla z ogórka, łódki z jajek i
hasło: "Jedz lokalnie, myśl globalnie".
W szkole codziennie gotuje się świeże zupy i podaje surówki, najchętniej z sezonowych warzyw.
To wszys tko jest dziełem pani dyrektor Joanny Lejzy, która zafas cynowana ruchem Slow Food zdecydowała się
przystąpić do programu European Schools for Healthy Food. Ale to jedyna taka szkoła w Polsce.
Czy mogłoby być ich więcej? Na pewno chciałyby tego s ame dzieci. Niemal 40 proc. młodych ludzi badanych przez
SWPS zgodziło się z tym, że w szkołach nie powinno się sprzedawać niezdrowych przekąsek oraz słodzonych
napojów. Dwie trzecie chciałoby, żeby rodzice podpowiadali im, co i dlaczego warto jeść.
A więc dorośli, do roboty!
Córka mnie uczy jeść
Maciej Owczarek, prezes firmy Enea
- Nie wszys cy zdajemy sobie sprawę, że trzeba zadbać o wewnętrzną (tu użyję blis kiego mi słowa) energię, z której
czerpiemy siły do życia. Jako firma społecznie odpowiedzialna postanowiliśmy poprzeć zdrowe odżywianie się i w
ogóle zdrowy tryb życia ludzi młodych, bo to są źródła tej energii.
Mnie uczy tego córka, która od paru lat mieszka w Londynie. Marta jes t weganką, pysznie gotuje, korzysta z warzyw,
które sama hoduje w ogródku, często zaprasza znajomych na najzdrowsze uczty świata. Nauczyła mnie zwracać
uwagę na to, co wkładam do us t, żeby było świeże, nies każone, bez konserwantów, złego tłuszczu, nadmiaru soli albo
cukru.
Zacząłem też krytycznie patrzeć na to, do czego nakłaniają nas reklamy. Dziś nie jem już na przykład zup w proszku. A
ze zdrowych rzeczy? O! Uwielbiam pomidory, ale córka nie ma ich w ogrodzie. Wyrosły jej za to piękne kabaczki.
Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl - http://wyborcza.pl/0,0.html © Agora SA

Podobne dokumenty