Zawodowcy - Portal Muskie.Pl

Transkrypt

Zawodowcy - Portal Muskie.Pl
Portal Muskie.Pl
Zawodowcy
Autor: Jacek Jóźwiak
O straszliwym pomorskim kłusownictwie, o rzeziach troci i łososi wstępujących na tarło i o
miejscowych, drobnych kłusolach, ale i o prawdziwej mafii, jaka zajmuje się wyniszczaniem pomorskiej
populacji najszlachetniejszych ryb.
Przez te trzy miesiące trocie morduje się setkami. W robocie są sieci, materiały wybuchowe, prąd
elektryczny, szarpaki, a nawet tak archaiczne narzędzia kłusownicze, jak ościenie, grzebienie czy oczka.
Wpadają wyłącznie amatorzy - zawodowcy dysponują nowoczesną techniką oraz znakomicie
opracowanym systemem legalizacyjnym.
Nie sztuka ukraść, sztuka pozbyć się skradzionych przedmiotów. Powstała więc w świecie szumowin
instytucja paserstwa - ludzie tanio skupujący owoce złodziejskiego procederu i zbywający je z zyskiem.
Ale korzystanie z usług pośredników jest równoznaczne ze zgodą na niewielkie zarobki, często
niewspółmiernie niskie w stosunku do rzeczywistej wartości skradzionego łupu.
Każdy więc zawodowy złodziej, a tym bardziej zorganizowana grupa przestępcza, stara się zbyć swój
towar bez korzystania z pomocy pazernych paserów. Złodziejskie organizacje - kiedy już okrzepną,
rozbudują się odpowiednio - próbuje opracować własny system wprowadzania na rynek przedmiotów
przestępstwa. Majstersztykiem jest zalegalizowanie owoców kradzieży i posiadanie kwitów na złodziejski
łup. Pornografia
Przez trzy miesiące okresu ochronnego dla troci wędrownej, rzeki Pomorza wydane są na pastwę
kłusowników. Brakuje nad wodą wędkarzy - co potwierdzają wszyscy, od policji, straży rybackiej, po
władze PZW i lokalne samorządy. Ich obecność znacznie ogranicza działalność kłusoli. Wśród rzeszy
spinningistów i mucharzy zawsze znajdzie się ktoś, kto zgłosi fakt kłusownictwa w komisariacie, w
okręgu PZW. Ba, zdarzają się nawet przypadki, że grupa rozwścieczonych łososiowców sama wymierzy
sprawiedliwość jakiejś mniejszej ekipie łachudrów i pozostawi ich bez narzędzi, za to z dotkliwymi
kontuzjami.
Nie tylko jednak nieobecność wędkarzy - choć jest ważnym elementem zachęcającym - zwabia nad
pomorskie rzeki przemysłowych łowców troci. Kłusowniczy ruch nad Parsętą, Regą, Słupią czy Wieprzą, a
także nad ich dopływami oraz - w głębi kraju - nad Drwęcą, spowodowany jest przede wszystkim
faktem, że przez trzy ochronne miesiące szlachetne salmonidy zapełniają tarliska, gromadzą się w
znanych od lat miejscach.
Trwają godowe ciągi.
Przy północno-zachodnich sztormach na Bałtyku do pomorskich rzek wpływają potężne niekiedy ławice
troci i zmierzają na miejsce, gdzie same wykluły się z ziaren ikry. Bywa, że rzeką idzie ryba za rybą,
ryba obok ryby, ryba nad i ryba pod...
Niekiedy na płytkich odcinkach można zaobserwować widoki godne kamery przyrodnika-dokumentalisty,
obrazy, z którymi kojarzą się najdziksze ostępy Finlandii, Alaski, Kanady, rzeczy dane wędkarzom z
dalekich krajów.
W Polsce są to widoki nie dla wędkarzy. Pozostawiono je kłusownikom. Mało który z nas - chyba, że
pasja przyrodnika pognała go w tamte strony - widział więc tłok u ujścia rzeczki N. i trocie skaczące
przez jaz kilometr wyżej. Jedna za drugą, wysoko, łukiem, z furkotaniem płetw. Jednym rybom udaje się
to za pierwszym razem, inne kilkakrotnie odbić się muszą od betonu czy pordzewiałych prętów łoża
śluzy...
Niektóre kończą w locie życie - na rancie śluzy stoją miejscowe wyrostki z widłami, z ościeniami i niczym
Indianie czy Eskimosi polują na powodowane seksem ryby. Ich sztychy są precyzyjne, pewne, godne
podziwu nawet. Pełne skupienie, koncentracja... I chamski sztych. Jedno pchnięcie, cztery dziury...
Trocie, które unikną napowietrznej śmierci, pchają się tłocząc w górę strumienia. Pokonują kolejne ujęcia
retencyjne, napotykają następne kłusownicze zasadzki.
Niektóre rozłażą się po jeszcze mniejszych siurkach, by w końcu, na jakiejś kamienistej płani odbyć
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23
Portal Muskie.Pl
godowy taniec.
Ten taniec także może być niedokończony - przerwać go może prąd podciągnięty kilometrowym
przewodem od najbliższych zabudowań albo doprowadzony od linii średniego napięcia. Albo wybuch
granatu, rury z amonitem, starej gilzy wypełnionej bezdymnym prochem. Ale nawet te, którym udało się
dopełnić seksualnego aktu, nie znajdą spokoju. Na niemal każdym spiętrzeniu, na każdej młynówce,
przy każdej elektrowni wodnej, stopniu, jazie stać będą siatki czekające na ich powrót...
Człowiek w swym zapamiętaniu, zauroczeniu mamoną, nie da spłynąć do morza zmordowanej seksem
rybie. On chce ją złowić, zabić, sprzedać - ot, taka ludzka pornografia, ohydztwo...Pierwsze ogniwo
Wyrostki schodzą ze śluz po południu. Wycofują się i inni amatorzy. Ustępują pola zawodowcom.
Pierwszemu ogniwu zawodowych holdingów przestępczych. Ludziom, którzy nie boją się kary, czyny ich
bowiem uważane są przez prokuratorów i sądy za mało szkodliwe społecznie, zaś przez ustawodawców
za godne rozpatrywania przez kolegia do spraw wykroczeń. Grozi im przepadek narzędzi kłusowniczych i
grzywna. Na ogół jest to równowartość jednego dnia "pracy" na łososiową rzeką.
Zawodowcy wpadają niezmiernie rzadko. Częściej z organami władzy do czynienia mają montowane ad
hoc grupy amatorów bez zaplecza i infrastruktury.
Tarliska Parsęty, Regi i Słupii są domeną doskonale zorganizowanych trociowych mafijek, dysponujących
znakomitymi środkami łączności, systemem ostrzegawczym. Ot, siedzą sobie pod komendami faceci w
samochodach, na dachach mają antenki komórkowców i wybraniem numeru kwitują wyjazd radiowozów
czy przybycie pod budynek policji funkcjonariuszy Państwowej Straży Rybackiej...
Tak, tak, komórkowce, CB-radio, walkie-talkie oraz radiostacje nastawione na policyjne częstotliwości są
na wyposażeniu trociowych holdingów. Zysk, jaki daje przemysłowe pozyskiwanie łososiek pozwala na
inwestycje. Zysk zwabia profesjonalistów, którzy rybami zajmują się wyłącznie sezonowo, na codzień
bowiem kontrolują inne intratne biznesy, np. seks na Wybrzeżu, handel kradzionymi samochodami, być
może narkotyki. Policjanci twierdzą, że różnego rodzaju mafie wchodzą w każdy interes mogący
przynieść doraźny profit.
Ekipy nad wodą to podrzędni podwykonawcy. To najczęściej ci sami ludzie, którzy jeszcze kilka lat temu
trzebili trocie na własną rękę i na własną rękę je sprzedawali. Musieli się martwić o odbiorców, o
transport, brak im było papierowych podkładek, więc zbywali szlachetne ryby za grosze, ryzykując przy
tym o wiele więcej. Nielegalne wprowadzanie do obrotu podlega bowiem pod inne paragrafy - o wiele
bardziej niemiłe od kodeksu wykroczeń.
Większość z nich z dużą ulgą przyjęła więc propozycję współpracy ze świetnie zorganizowanymi
gangami. Poza natychmiastowym odbiorem "towaru" i wypłatą należności, kłusownicy liczyć mogą na
ochronę w trakcie uprawiania procederu, na natychmiastowe uregulowanie ewentualnych grzywien, a
także na o wiele doskonalsze urządzenia do przemysłowego łowienia łososiek na tarliskach.
Wiele grup stało się niezależnych od linii energetycznych. Godowe płanie w bezludnych okolicach
obławiane są starannie przenośnymi agregatami napędzanymi bardzo cichymi, czterosuwowymi silnikami
benzynowymi. Zaimportowano także z Ameryki Północnej szybko działające trucizny oparte na
syntetycznych alkaloidach, które ulegają błyskawicznemu rozkładowi.
Grupy kłusownicze samodzielnie, bądź za pośrednictwem średniego szczebla mafiosów weszły w układ z
właścicielami rzecznych przegród i za ich wiedzą (i za ustaloną gratyfikację) zastawiają przepławki,
młynówki oraz przedproża doskonałymi sieciami stawnymi.
Cała akcja nie trwa zbyt długo. Tu nie "pracuje" się w ciemno. Agregat podjeżdża na brzeg dopiero
wówczas, kiedy w tarlisku czy w tzw. poczekalni zbierze się sporo ryby. W dobie swobodnego dostępu do
środków łączności zorganizowanie sieci informującej o sytuacji na jakimś odcinku rzeki nie jest wcale
trudne. Przyjeżdża się więc nad wodę, niczym na rampę załadowczą. Godzina rażenia prądem, kasarki i
gafy na długich trzonkach, ładowanie ryb do skrzynek i odbój.
Wypłata i do domów. Do następnego alarmu. Spokój, pewność, zaufanie. Pełne bezpieczeństwo, pełna
bezkarność. Tylu troci za żadne skarby nie złowiono by na wędkę, choćby przez te trzy miesiące nad
rzekami Pomorza tłoczno było, jak na inauguracji sezonu. Szczebel średni
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23
Portal Muskie.Pl
Organizacją sieci łączności, systemu wczesnego ostrzegania, transportem, a przede wszystkim
utrzymywaniem kontaktu z "grupami łowczymi" zajmuje się średni szczebel łososiowych holdingów. Do
ich zadań należy także wstępna legalizacja "pozyskanych" ryb. To właśnie oni wchodzą w układy
finansowe z bałtyckimi rybakami łowiącymi "łososie" na przybrzeżnych łowiskach. Tak to bowiem natura
urządziła, że nawet najlepiej znający rybie szlaki szyprowie nie mogą w morzu złowić takiej ilości troci,
jaką są w stanie skłusować hordy pomorskich bandziorów. Nie jest więc nadzwyczaj trudno przekonać
mniej uczciwych, by "łosośki" z rzek wpisywali na swoje konto. Trzeba im tylko zapłacić odpowiednią
kwotę - dającą zysk i pozwalającą swobodnie opłacić podatki.
Policjanci z Wybrzeża z poczuciem bezradności opowiadali o szyprach, którzy niemal nie wypływają na
morze, ba, którzy od kilku lat mają niesprawne silniki i poszycie cieknące niczym rzeszoto, a którzy
zgłaszają połowy wyższe od najbardziej pracowitych Kaszubów. Na dodatek w okresie największych
sztormów, gdy nikt przy zdrowych zmysłach nie wychyliłby nosa poza portowy falochron.
Funkcjonariusze przyznawali z autoironią, że czują się czasami, jak na amerykańskich firmach akcji rozmawiają z człowiekiem, który żyje z oszustw, są o tym przekonani, ten ktoś wie, że oni wiedzą, ale
zaprzecza, śmiejąc się im w twarz. Rozchodzą się po chwili, by za pewien czas spotkać się ponownie i
znów przeprowadzić dialog żywcem wyjęty z marnego filmu o gangsterach.
Poza wstępną legalizacją skłusowanych troci oraz nadzorowaniem i ochroną "pracy" podwykonawców
znad wody, średni szczebel trociowych holdingów zajmuje się także organizacją sieci odbiorców. Ceny
ryb u "handlowców" z trociowych holdingów są na ogół nieco niższe od ryb obecnych na rynku
najzupełniej legalnie. Zapewnia to szybki zbyt, większy obrót, czyli to, co w handlu decyduje o
finansowym sukcesie. Szarość mocodawców
Góra każdej przestępczej organizacji ginie gdzieś we mgle legalnych interesów i wielkich szwindli.
Pomorscy policjanci - a także wielu wędkarzy mieszkających nad wydanymi na pastwę kłusowników
rzekami - twierdzą, że niektóre wędzarnie, przetwórnie, a nawet firmy parające się eksportem artykułów
spożywczych na Zachód powstały za pieniądze mafii. A nawet jeżeli nie, to w sposób świadomy biorą
udział w mafijnych interesach.
Trudno jednak zajmować się sprawami, jakie gdzieś u podstawy mają wykroczenie, które uznawane są
za czyny o znikomej szkodliwości. I rzecz wcale nie w tym, by ustanawiać nowe prawo, stanowić kolejne
ustawy, opracowywać kodeksy. Zarówno bowiem stara ustawa rybacka, jak i nowe przepisy w tej
materii, mogą być wspomagane przez od dawna obowiązujące prawo. Wystarczy tylko przestać uważać
kłusownictwo za błahostkę i traktować je jak kradzież. Bo jest przecież kradzieżą. Okradane jest
państwo, okradany jest gospodarz wody, Polski Związek Wędkarski, i okradani jesteśmy my - zwyczajni,
szarzy, legalni łowcy łososi.
Wszystkim wędkarzom potrzebny jest sądowy precedens - być może pomorskie okręgi powinny wynająć
najtęższych jurystów, którzy potrafiliby zmusić prokuratury i sędziów na Wybrzeżu do zajęcia się
złodziejami ryb. Może PZW powinien występować jako oskarżyciel prywatny w sprawach o kłusownictwo,
może jako oskarżyciel posiłkowy. Takie rozwiązania podsuwali nam słupscy i koszalińscy policjanci,
którym leży na sercu dobro rzek, ryb i wędkarzy. To właśnie oni zechcieli z nami rozmawiać - oczywiście
bardzo nieoficjalnie - i podzielili się swoimi przypuszczeniami oraz wiedzą subiektywną. Dziękujemy im
za to...
http://muskie.home.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 March, 2017, 15:23