Oldskulowa randka - Janusz Leon Wiśniewski

Transkrypt

Oldskulowa randka - Janusz Leon Wiśniewski
12-13 trop 9 wsp randka 21 pyt
22/11/04
13:03
Page 13
Z PERSPEKTYWY
Oldskulowa randka
Bar Poziomka, róg Krakowskiego Przedmieścia
i Miodowej.
21 PYTAŃ DO...
JANUSZA L.
WIŚNIEWSKIEGO
Jestem... wierzącym w Boga fizykiem piszącym programy komputerowe dla chemii i książki o samotności
i poszukiwaniu miłości.
Kiedy dziś spojrzałem na siebie, zobaczyłem... mężczyznę, któremu powtarzam, że powinien odpocząć. Powtarzam mu to już od trzech lat. A on od
trzech lat odpowiada: za jakiś czas...
Nie byłbym zdolny do... bycia politykiem.
Teraz najbardziej marzę o... porannym spacerze opustoszałą plażą na Mauritiusie.
Ostatnio zachwyciłem się... mądrością moich córek.
Rozśmiesza mnie... naiwność tak zwanych krytyków literackich przekonujących autora, że nie
robi tego tak, jakby to oni zrobili, gdyby tylko
potrafili.
Najbardziej mi żal…, że bardzo często zamiast wieczorem
być w domu i czytać bajki moim córkom byłem w biurze
we Frankfurcie nad Menem i optymalizowałem algorytmy konwersji struktur chemicznych.
Kiedy jestem sam w domu... czuję niepokój.
Wyzwanie, które na mnie czeka... przygotowania do złożenia wniosku o nominację profesorską.
Chciałbym zmienić... niektóre prawa fizyki. Szczególnie te dotyczące
upływu czasu.
Fot. J. Gajdamowicz
PULS MIASTA
Ulubione miejsce w Warszawie... lotnisko Okęcie. Z powodu radości
powrotu i radości ... wyjazdu.
Relaksuje mnie... masaż głowy w wannie z wodą pachnącą kompozycją wanilii i lawendy.
Spędza mi sen z powiek... Ostatnio? Że nagle przestanę istnieć i nie
zdążę się przed tym pożegnać z najbliższymi.
Największa moja ostatnia ekstrawagancja... palmtop DELL Axim
z bezprzewodowym dostępem do Internetu. Mam go od dwóch miesięcy i jak dotychczas nie miałem czasu go używać. Boję się, że powoli staję się e-gadżeciarzem.
Tęsknię za... zapachami z dzieciństwa w domu moich rodziców
w Toruniu.
Kiedy wstaję, myślę... czy zdążę ze wszystkim.
Kiedy zasypiam... myślę, czy zdążyłem ze wszystkim.
Lubię siebie za to... że ciągle, pomimo wieku, nie wstydzę się płakać
w kinie.
Przyjaciel to... ktoś taki, kto nawet jeśli mi szkodzi, to robi to całkiem
bezinteresownie.
Teraz czekam na... z niecierpliwością i niepokojem na zapowiedzianą
ekranizację Samotności w Sieci.
Chciałbym, żeby zapytano mnie o... to na czym w życiu mi naprawdę
zależy.
Janusz L. Wiśniewski, autor S@motności w sieci, jest stałym felietonistą PANI.
GRUDZIEŃ 2004
WiK 13
WARSZAWAiKULTURA
Mój chłopak zabrał mnie do Poziomki, kiedy pierwszy raz przyjechałam do Warszawy. Wiedział, że cudzoziemce bardzo się
spodoba, bo takich miejsc nie ma w Londynie. Tu chodziłem na
wagary kiedy byłem w liceum – chwalił się. To dobre miejsce do
schowania.
Całe wnętrze wyłożone boazerią z ciemnego drewna, są sztuczne kwiatki z perłową rosą na listkach i spokój. Za oknami – ulica pełna samochodów oraz Plac Zamkowy. Chociaż wydzielona
jest część dla niepalących, cały lokal jest zadymiony. Do Poziomki przychodzą bardzo różni ludzie. Przy szerokim parapecie siedzi studentka
i czyta książkę; starszy pan patrzy smutnie na Krakowskie Przedmieście, a w rogu chichocząca para pije piwo i trzyma się za ręce. Atmosfera
sprzed trzydziestu lat, tyle istnieje lokal. Czasami próbujemy namówić kierowniczkę, żeby zmieniła wnętrze, bo nowoczesne kawiarnie są ładne i jasne, a tu tak smutno i ponuro – mówi barmanka, pani Franczuk. Ale ona twierdzi, że ma tak zostać. Lubi to, że kiedy klienci wracają po
dwudziestu latach, wszystko jest jak było. Mogą sobie przypomnieć swoją młodość. Nawet krzeseł nie chce zmienić tylko je odnawia. Oprócz
klientów sprzed lat, przychodzą tu też literaci, malarze, aktorzy oraz studenci. Dzwonię do mojego chłopaka – tym razem ja zapraszam go na
obiad. Nie ma dużego wyboru – flaki, fasolka po bretońsku, pierogi, ale wszystko jest ponoć domowej roboty. Zamawiamy pierogi z mięsem,
które odbieramy z dziwnie wysokiej lady. Romantycznie tu – zauważa mój znajomy. Po małym piwie zaczyna podśpiewywać kiczowate piosenki z lat osiemdziesiątych, które lecą z radia. Trochę się wstydzę – patrzy na nas starszy pan. Potem mój chłopak gdzieś biegnie i zostaję sama. Zamawiam kawę – też inną niż gdzie indziej – Muscetti – i patrzę przez okno. Miło tu sobie siedzieć, kiedy cała Warszawa gdzieś się śpieAnia Dykczak
szy. Może ja też tu wrócę za czterdzieści lat...