wolna praga

Transkrypt

wolna praga
WOLNA PRAGA
No.3 Czerwiec 2006
PRAWO I SPRAWIEDLIWOŚĆ?
Czy mamy ufać lokalnym
politykom?
Czytamy o skandalu po skandalu, jak
lokalni politycy korzystają ze swojej
pozycji, aby zarabiać, załatwiać kolegom
kontrakty, sobie i swoim rodzinom
mieszkania. A chyba powinniśmy zapytać
siebie – po co tyle polityków? Co oni robią na
co dzień i kto ich kontroluje? Czy nie możemy
lepiej zorganizować życia społecznego?
W Warszawie na mieszkania komunalne
czeka latami tysiące ludzi. Są jednak
działacze partyjni, którzy potrafią to
załatwić dla siebie i swojej rodziny w
ekspresowym tempie.
Nowa Gazeta Praska pisała o tej
sytuacji kiedy dowiedziała się, że Edyta
Sosnowska była radna Targówka, ale
mieszkała z mężem i dzieckiem na ul.
Korsaka. Radni muszą mieszkać na terenie
dzielnicy. Dlatego podała fałszywy adres adres Jerzego Raczyńskiego, szefa klubu
PiS w Radzie Targówka.
Ojciec burmistrza Sosnowskiego
Stefan Sosnowski (PiS) chyba jeszcze lepiej
niż jego syn korzysta ze swoich wpływów w
sferach politycznych. Obecne jest on radnym
na Białołęce, ale także do niedawna był w
Komisji Inwestycyjnej w Urzędzie Miasta.
Skandal z PiSowskim burmistrzem
Pragi Północ i jego żoną
Kiedy żona byłego burmistrza Pragi-Północ i
szefowa komitetu PiS na Targówku Edyta
Sosnowska starała się o mieszkanie
komunalne, nazywała się jeszcze Edyta
Grzywacz. W pismach do urządu przedstawiła
się jako osoba młoda i samotna, bez
mieszkania. Poprosiła urząd na Pradze Północ
o lokum komunalne. Ale w przeciwieństwie do
setek innych ludzi, w tym samotnych matek i
rodzin z dziećmi dostała mieszkanie bardzo
szybko.
Jej przyszły mąż, były burmistrz Robert
Sosnowski, był szefem komisji mieszkaniowej
na Pradze Północ i wiosną 1999 r. przyszła
żona Sosnowskiego dostała pozytywną opinię
komisji, którą kierował. W czerwcu tamtego
roku wzięli ślub.
Dostała 58-metrowy lokal przy ul.
Łochowskiej. Skierowanie nosi datę 28
lipca 1999 r., czyli ponad miesiąc po
ślubie, jednak Edyta Sosnowska podpisała
je panieńskim nazwiskiem i przemilczała
to, że brała ślub i zmieniła nazwisko.
Podczas przydziału lokali komunalnych
bierze się pod uwagę majątek całej
rodziny: dochody i liczbę metrów
przypadających na osobę w lokalu.
Dlatego nie chciała o tym pamiętać.
Już rok później małżonkowie wyszukują
mieszkanie spółdzielcze na Bródnie i się
zamieniają. Transakcję przyklepuje
Arkadiusz Urban, dyrektor Pragi Północ
z ramienia AWS. Mieszkanie spółdzielcze
dużo łatwiej sprzedać niż komunalne i
małżonkowie Sosnowscy lądują w bloku
przy ul. Korsaka, w pobliżu Dworca
Wschodniego.
Coś jest nie tak z zamówieniem numer
ZP/19/PN/2003 złożonym przez znany z
korupcji i nepotyzmu ZNK Praga Północ. W
terminie składania ofert podana jest data
28/07/2002.
Ale
numer zamówienia
ZP/19/PN/2003 jest wyraźnie z 2003 roku.
(W 2002 r., Ireneusz Tonder, a nie Robert
Sosnowski był burmistrzem.) Ciekawe jest,
że ten przetarg dotyczący utrzymania
budynków mieszkalnych i użytkowych w
sprawności technicznej w zakresie robót
branży sanitarnej na terenie Oddziału ZNK Nr 2
w Warszawie wygrała firma Usługi Ślusarsko
Hydrauliczne Stefan Sosnowski. Czy nie jest to
konflikt interesów – że ojciec burmistrza
wygrał przetarg, a sam jest politykiem i
korzysta z mienia publicznego? Czy
specjalnie manipulowano datą składania
oferty?
Nowa Gazeta Praska spytała o to
Roberta Sosnowskiego, ale ten nie chciał
udzielić komentarza. Próbowali pytać
również Lecha Kaczyńskiego. Sprawa
poszła do sądu i po raz pierwszy w
czwartek sąd zobowiązał prezydenta
Lecha Kaczyńskiego do udzielenia
odpowiedzi dziennikarzom. Ale chyba
Sosnowscy nie bardzo się tym martwią.
Już po tym skandalu Stefan Sosnowski
został powołany do komisji przy Urzędzie
Miasta.
Mieszkanie załatwiane "na
bezdomnego"
Prawą ręką burmistrza Sosnowskiego był
Kazimierz Konopko, wiceburmistrz Pragi
Połnoc. On także stracił pracę razem z
Sosnowskim. Kontrola ratuszu ujawniła, że
Konopko dostawał od Sosnowskiego niezgodnie
z prawem umowy-zlecenia, dzięki którym w
2004 r. zarobił aż 130 tys. zł. Mimo, że
zarabiał ponad 10 tys. złotych miesięczne,
chciał załatwić dla studiującego syna
mieszkanie. Kolejki do mieszkań komunalnych
są długie i na samej Pradze Północ czeka
ok. 500 rodzin. Dlatego syn wiceburmistrza
Jakub postanowił zawalczyć o lokal jako
bezdomny. Wymeldował się i powiedział że
nie ma gdzie mieszkać i stanął w
komunalnej kolejce.
W listopadzie 2004 r. złożył wniosek o
przydział mieszkania i cztery miesiące
później mógł cieszyć się faktem, że
znalazł się na liście osób wyznaczonych
do przydziału komunalnego lokum. Nie
trzeba podkreślać, że zazwyczaj nikt nie
może spodziewać się mieszkania tak
szybko.
Ale ktoś zawiadomił prokuraturę o tym
przypadku korupcji i Jakub Konopko
zrezygnował z mieszkania.
Konopko, tak jak Sosnowski, nie
poczuwa się do winy. Ich zdaniem za
wszystkim
stoi „intryga polityczna”
wymierzona przeciwko nim. Takie „układy”
czy intrygi są obecnie najpopularniejszą
wymówką polityków, którzy zostali złapani na
korupcji.
Niechętnie też mówią na temat
samochodu Daewoo Nubira, który
burmistrz Sosnowski dał do dyspozycji
Konopce, w czasach gdy był p.o.
naczelnika sekretariatu. W innych
urzędach służbowe auta przysługują
tylko burmistrzom.
Sprawa Pani Barbary
Wśród radnych komisji mieszkaniowej,
która
przydzielała
lokal
żonie
burmistrza Sosnowskiego, jest także
Barbara Leoniak, radna PiS od lat
działającą w komisji mieszkaniowej.
Okazuję się, że Pani Barbara sama
załatwiła sobie mieszkanie.
Zamówienie:
www.uzp.gov.pl/biulety/2002/183/183_2661.html
Oświadczenie majątkowe Stefana Sosnowskiego:
www.bialoleka.waw.pl/wladze/oswiadczenia/2006_oso
ba.htm?stefan_sosnowski
Wraz z mężem i dwójką dzieci pani
Barbara mieszkała przy ul. Stalowej w
65-metrowym mieszkaniu. Kiedy się
rozwiodła, państwo Leoniakowie dostali
aż dwa pełnowartościowe mieszkania.
Na Targową wprowadził się mąż a ona
dostała dwa pokoje w okolicach pl.
Hallera.
Takie traktowanie rodziny po rozwodzie
jest wyjątkowe. Oprócz tej korzystnej
transakcji mieszkaniowej radna Barbara
załatwiła sobie pracę w Ośrodku
Pomocy Społecznej na Pradze Północ.
Wcześniej była tam koordynatorem ds.
wolontariatu. W 2004 r. awansowała na
p.o. kierownika świadczeń rodzinnych.
Na stanowisko nie było konkursu i
rocznie w OPS radna Leoniak zarabia
ponad 80 tys. zł. Za pracę nie na pełnym
etacie. Czym się zajmuje? Wydaje decyzje o
świadczeniach rodzinnych i alimentacyjnych.
Wysoka
seniora
pensja
dla
partyjnego
W dzielnicowym Zakładzie Gospodarowania
Nieruchomościami pracuje m.in. radny PiS
Kazimierz Baranowski, partyjny senior,
który ma 68 lat. Jak wielu innych radnych
zarabia na różnych stanowiskach. Dieta
radnego to tylko od 1,5 tys. do 2 tys. zł
miesięcznie – a jak polityk ma z takiej pensji
wyżyć? Baranowski, oprócz emerytury ma
jeszcze inne dochody. Pracuje jako starszy
„specjalista” w ZGN i zarabia na niepełnym
etacie zarabia ponad 7 tys. zł miesięczne.
Także na to stanowisko nie ogłosił
konkursu.
niekompetentni ludzie tworzą miejsca pracy dla
swoich niekompetentnych przyjaciół!)
Jak załatwić mieszkanie? Zostań
politykiem.
Liliana Zientecka, to była zastępczyni
burmistrza Białołęki, potem dyrektor
biura w urzędzie miasta, teraz dyrektorka
miejskiego biura edukacji. Z rekomendacji
PiS. Ona pomogła załatwić mieszkanie
komunalne swojej mamie, kiedy ona
zasiadała w komisji dzielącej gminne
lokale na Białołęce.
Jak podają gazety, Samorządowcy
wspominają, że ona prosiła o zgodę na
przydział kawalerki dla mamy, bo twierdziła że
nie może z nią i mężem mieszkać pod jednym
dachem - inaczej rozpadnie się jej małżeństwo.
Dostała mieszkanie w ekspresowym tempie, ale
i tak jej małżeństwo się rozpadło. Wtedy
ona postanowiła, że to jej mąż powinien
mieszkać w kawalerce, którą mama dostała,
choć mieszkanie jest zapisane na matkę.
Początkowo radni i urzędnicy z rekomendacji
PiS bronili dyrektorki. „Nie zamierzamy
interweniować,” mówił Wojciech Starzyński, szef
klubu PiS w radzie miasta. Ale po tym, jak
wybuchł skandal zmienili zdanie.
Nie trzeba dodawać, że za tą nie musi
wykonywać zbyt dużo pracy.
Niestety, tak postępuje wielu radnych i
drobnych polityków. Gdy tylko ktoś dowie się o
ich poczynaniach i zrobi skandal, następuje
kontrola. Ale o ilu incydentach nadużycia
władzy nie wiemy? Dlaczego właściwie dajemy
tym ludziom władzę, aby dysponowali
publicznymi środkami i własnością? To my
płacimy podatki, a więc to my powinniśmy
razem kontrolować własność komunalną, a
nie zostawiać ją do dyspozycji polityków.
Sprzątaczka z PiS robi karierę
Dyrektor Zientecka nie widzi w swoim
postępowaniu nic niewłaściwego.
Jeszcze jedna działaczka PiS pracuje w
Ośrodku Pomocy Społecznej. (Może bardziej
adekwatną nazwą byłaby „kasa samopomocy
polityków”?) Radna Danuta Mrozowska przez
wiele lat pracowała tam jako sprzątaczka i
także sprzedawała słodycze w szkolnym
bufecie. Ale w 2002 r. została dzielnicową
radną. Rok później awansowała na
kierownika Klubu Złotego Wieku w OPS.
To może dobrze, że biedna kobieta zrobiła
karierę. Nie miała obowiązkowego
wyższego wykształcenia, więc musiała
zacząć studia. Połowę kosztów studiów
finansuje miasto. Ale dlaczego nie
ogłoszono konkursu na to stanowisko?
Pani Danuta tłumaczy o co chodzi w jej
pracy: „No, do tego nie potrzeba mieć
specjalnych kwalifikacji.
Do
klubu
przychodzą starsi ludzie. Włączamy im
telewizję, przynosimy gazety i tyle. Nie
ma co wydziwiać.” Ciekawe ile zarabia
Pani Danuta na włączaniu telewizji?
Pani Liliana Zientecka
00-033 Warszawa, ul. Górskiego 7
tel. 0 22 505 09 33 faks 0 22 692 43 51
e-mail: [email protected]
Komisja - kto ma większość ma
rację
Komisja
rewizyjna
Pragi
Północ
kontroluje zarząd dzielnicy i czasem coś
wytknie. Nic jednak z tego nie wynika,
bo PiS ma większość w Radzie i zawsze
przegłosuje, że wszystko jest w porządku.
Tak samo było kiedy przeprowadzono
kontrolę Ratusza. Kontrola odkryła, że
Konopko dostał umowę-zlecenie wbrew
prawu i dostał za dużo pieniędzy i
sprawa trafiła do prokuratury. Jednak
nic z tego nie wynikło.
Pan Konopko ma wrócić do urzędu na stanowisko
specjalisty, tylko nikt nie wie, od jakich spraw.
Robert Sosnowski kiedyś skomentował
wybór tych ludzi na takie stanowiska.
„To ludzie najlepiej przygotowani, bo
zostali wybrani przez mieszkańców. A ci
zawsze stawiają na osoby najlepiej
przygotowane merytorycznie.”
(Popatrzcie – to wina wyborców, którzy mieli
zaufanie do polityków i ich wybrali, że
OD REDAKCJI
Fakt, że w tym numerze „Wolnej Pragi”
opisane są różne historie korupcji, które
dotyczą przede wszystkim działaczy PiSu, na
pewno będzie dla niektórych znakiem, że jest
to
„intryga
SLDowska”
czy
jakiś
„syjonistyczny spisek”. Niestety, już politycy
przekonali część społeczeństwa, że większość
tego, co się o nich mówi, to tylko prowokacja.
Takim
sposobem
próbują
ignorować
oskarżenia o korupcją, nawet wtedy, gdy
świadczą o tym fakty.
Zupełnie nie jest nasza intencją sugerować, że
PiS jest jedyną partią w której występuje
korupcja – w innych publikacjach pisaliśmy o
aferach z Piskorskim, o aferze mostowej i o
różnych aferach w sferach SLD. Nie chcemy
sugerować, że tylko PiS nie jest warte zaufane;
uważamy natomiast, że ŻADNA partia nie
zasługuje na nasze zaufanie.
Nic się nie zmieni, jeśli w następnych
wyborach po prostu wybierzemy innych
radnych. Cały ten system jest jednym wielkim
polem dla korupcji, a radni kontrolują wiele
nieruchomości, zamówień publicznych itd. I
jak widzimy, są gotowi korzystać z naszych
publicznych pieniędzy, aby wzbogacić się i
pomóc materialnie rodzinie i przyjaciołom.
Lepiej w ogóle nie mieć radnych i innych
biurokratów. Lepiej likwidować te funkcje, aby
mieszkańcy sami kierowali dzielnicą, w sposób
100% przejrzysty za pomocą delegatów, które
podlegają rotacji i którzy mogą zostać
odwołani i ukarani, jeśli robią coś bez mandatu
społeczności lokalnej.
Na czym polega prawdziwa
samorządność?
Kilkanaście lat rządów skorumpowanych
ugrupowań i koalicji, raz z lewa, raz prawa
przyzwyczaiło nas do kojarzenia samorządowców i
samorządności ze skandalami korupcyjnymi,
załatwianiem własnych brudnych interesów i
całkowitą pogardą dla zwykłych mieszkańców i ich
potrzeb.
Czy rzeczywiście pojęcie samorządności już
nie ma racji bytu? Wszak przekonaliśmy się już, że
barwa polityczna samorządowców nie ma znaczenia i że
wszyscy myślą i działają według jednego schematu:
zapewnić sobie i swoim poplecznikom jak najlepsze
posady, kontrakty i „fuchy”. Można śmiało powiedzieć,
że korupcjogenny jest sam system, a nie ta czy inna partia
polityczna.
Jak można zmienić ten system? Prawdziwa
zmiana zasad gry musi zawierać następujące
elementy:
*
Delegowanie
(czyli
wyznaczanie)
konkretnych ludzi do konkretnych zadań i do
niczego ponadto.
* Jasno określony mandat (czyli zakres upoważnienia
ze strony społeczności), którego musi przestrzegać
delegat.
* Natychmiastowa odwoływalność delegatów, gdy
tylko wykroczą oni poza swój mandat i stracą
zaufanie społeczności.
Obecnie istniejący system skutecznie chroni
skorumpowanych polityków przed usunięciem ich ze
stanowiska i jednocześnie nie pozwala zwykłym
ludziom wziąć we własne ręce spraw związanych z
zarządzaniem domami i społecznościami w których
mieszkają. Nie oznacza to jednak, że jesteśmy bezradni.
Oddolny
ruch
społeczny
odrzucający
powiązania partyjne i oparty na wyżej
wymienionych zasadach jest w stanie wywrzeć
skuteczny
nacisk
na
skorumpowaną
administrację i zmienić otaczającą nas
rzeczywistość.
Burmistrz Sosnowski postanowił zająć się wychowaniem syna i w
tym celu uzyskał wielomiesięczny urlop wychowawczy.
KONTAKT Z REDAKCJĄ:
[email protected]
Rewitalizacja – Tak
„Uszlachetnianie” – Nie
Policja dostała jednak tylko 150 zgłoszeń z
prośbą o odnalezienie ukrywających się
osób.
Wszyscy mieszkańcy Pragi wiedzą, że
stan niektórych praskich budynków jest
tragiczny. W wielu kamienicach nie ma
jeszcze centralnego ogrzewania, czasami
nie ma normalnych toalet i wann. Są
budynki, które trzęsą się kiedy przejeżdżają
ciężarówki, gdzie ściany pękają i gdzie od
wieków nie było żadnego remontu. W
większości przypadków ludzie, któzy tam
mieszkają regularnie płacili czynsz przez wiele
lat i nie widzą, żeby te pieniądze w
jakiejkolwiek formie zostały wykorzystane na
utrzymanie ich domów. A im dłużej nikt z tym
nic nie robi, tym gorszy jest stan kamienic.
Fakt, że więcej niż 2/3 ludzi zatrzymanych
pochodzi z dzielnicy z Praga nie powinno
nikogo dziwić – i nie z powodu słynnych
stereotypów o warszawskiej Pradze.
Organy sprawiedliwości na całym świecie
po prostu wolą ścigać biednych. A fakt, że
biedni rzadziej studiują, mają mniej
pieniędzy na łapówki i na obronę prawną
znaczy, że są łatwymi celami dla wojska i
policji.
Tak więc rewitalizacja jest potrzebna, a
najlepszym sposobem na to, jest
przeznaczenie pieniędzy pochodzących z
czynszów płaconych przez mieszkańców
bezpośrednio na remont ich domów.
Oczywiście administracja, która nie
zadbała o te domy jest także odpowiedzialna
za ich stan i natychmiast powinien nastąpić
publiczny nadzór finansowy i śledztwo.
Jakiekolwiek pieniądze, które jeszcze są
powinny być skierowanie na te cele.
Lokatorzy,
którzy
podejmują
się
odremontowania lokalu w bardzo złym stanie
powinni zostać zwolnieni z czynszu.
Rewitalizacja dla nas odznacza m. in:
- aby kamienice w najgorszym stanie
były natychmiast odremontowane
- aby rożne budynki użytku publicznego
były wyremontowane i zmodernizowane
- aby powstało więcej ośrodków socjalnych,
klubów, biur, organizacji pozarządowych,
ośrodków sportu itd. (aby tylko nie służyły jako
miejsca wysokopłatnych posadek dla osób z
dobrymi kontaktami, tak jak teraz!)
- aby było więcej zieleni i sadzonych kwiatów i
by powstawały miejskie ogródki
Poborowym, którzy się nie stawiają na
wezwania grozi do dwóch lat więzienia.
Zwykle dzieje się tak, że pierwszymi
ludźmi z zewnątrz, którzy zaczynają się
tam osiedlać są artyści. Artyści lubią
specyficzne klimaty, nie mają nic
przeciwko miejscowym biednym (w
przeciwieństwie do bogatych, które
trochę jednak się ich boją). Dzielnica
staje się bardziej atrakcyjna, gdy ludzie
zauważają, że otwiera się tam lokale, że
ich koledzy mieszkają tam bez problemu.
W pewnym momencie dzielnica staje się
modna. Czynsze i ceny nieruchomości
rosną. W tym momencie ludzie próbują
na
tym
kapitalizować.
Właściciele
budynków podwyższają czynsze ze
względu na nowy, bardziej atrakcyjny
status dzielnicy. I tak dalej... W
większości
przypadków
wielu
pierwotnych mieszkańców nie stać już,
aby tam dłużej mieszkać.
Nie chcemy, aby nasza Praga stała się
kolejną „zrewitalizowaną” dzielnicą, gdzie
nowi bogaci królują, a biedni muszą
opuścić swoje lokale.
Rewitalizacja NIE oznacza:
- powstania obrzydliwych biurowców i
budynków urzędowych w naszej dzielnicy
- zburzenia historycznych kamienic i
powstania luksusowych domów na ich
miejscu
- powstania kolejnych centrów handlowych,
albo bardzo drogich pasaży handlowych dla
bogatych
Czym jest „uszlachetnienie”?
Uszlachetnienie – to zjawisko dobrze znane na
świecie. (Po angielsku brzmi to „gentrification”.)
Uszlachetnienie, to proces w trakcie którego
stare niezadbane dzielnice przekształcają się w
bardziej elitarne, a biedni mieszkańcy muszą
opuścić dzielnicę. Ten proces miał miejsce już
w setkach dzielnic miast na świecie i zwykle
trwa od 5 do 25 lat. (Szybkość tych zmian
czasami zależy od rynku, miasta lub interwencji
lokalnych polityków.)
Jak to działa?
Powiedzmy ze dzielnica A jest stara,
położona niedaleko od centrum miasta,
ma wiele ciekawych budynków i jest
nieco tańsza od ścisłego centrum.
NIE
IDŹ
WOJSKA,
MUSISZ!
DO
NIE
W Warszawie tysiące ludzi nie stawia się
na wezwania Wojskowej Komendy
Uzupełnień. Ściga ich policja - ale przede
wszystkim na Pradze. Do maja b.r.
zatrzymano
na
Pradze
Północ
siedemdziesięciu mężczyzn, a na Pradze
Południe, 35.
Istnieje jednak wiele sposobów na
bezkarne
uniknięcie
„zaszczytnego
obowiązku” służby wojskowej.
W wieku 17/18 lat wzywają cię na tzw.
rejestrację
przedpoborową.
Przy
wypełnianiu formularza podaj wszystkie
choroby, które ci przychodzą do głowy – to
może się przydać na komisji lekarskiej.
Mniej więcej w wieku 19 lat dostajesz
wezwanie na pobór. Padają wtedy pytania
o posiadanie prawa jazdy (zawsze mów, że
nie masz). Odbywa się komisja lekarska.
Warto
się
do
niej
odpowiednio
przygotować: zbierz wszystkie papiery o
chorobach odbytych w dzieciństwie,
zaświadczenia ze szpitala i od lekarza,
okulary, itp. Nikt nie jest w 100% zdrowy i
zawsze znajdzie się jakaś alergia, choroba
serca, czy kręgosłupa. Pamiętaj, że w
wojsku niemile widziani są narkomani,
alkoholicy i „wariaci”, dlatego już dziś
udaj się do odpowiedniej przychodni i
zacznij się „leczyć”. Zaświadczenie o
leczeniu na daną chorobę, które rozpoczęło
się na dwa dni przed stawieniem się na
komisji nie będzie raczej honorowane.
Jeśli dostałeś orzeczenie komisji, z którym
się nie zgadzasz, masz 2 tygodnie na
odwołanie się do WKU. Jeśli komisję
miałeś już dawno temu, ale po drodze
otworzyły się przed tobą „nowe
możliwości”, możesz napisać wniosek o
obniżenie kategorii zdrowia dołączając
stosowne papiery od lekarza (kopie).
Od wojska odracza nauka, każda szkoła
ponadpodstawowa,
ponadgimnazjalna,
studia, tak długo jak się uczysz (nie
obowiązuje już żadna granica wieku).
Musisz tylko co roku przedstawiać nowe
zaświadczenie. Odroczyć cię może również
opieka nad członkiem rodziny, który:
ukończył 75 lat, nie może samodzielnie
egzystować, lub który nie ukończył 16 lat.
Musisz w tym wypadku być jego
najbliższym krewnym i z nim mieszkać,
nie może też być nikogo równego stopniem
pokrewieństwa, kto mógłby się nim zająć.
Decyzję o takim odroczeniu podejmuje nie
wojsko, ale prezydent, wójt, lub burmistrz,
do niego więc kierujesz prośbę. Od jego
decyzji masz 14 dni na odwołanie się do
Wojewody, a później możesz ewentualnie
zaskarżyć decyzję do NSA. Uważaj!
Procedura odwoławcza nie wstrzymuje
twojego powołania do wojska!
PORADNIK
W
http://www.pka.most.org/
l/szwejk_poradnik.htm
INTERNECIE:
A.P.
ADMINISTRACJA
JEST BEZ SENSU
Chcemy tu opisać kilka bezsensownych
decyzji administracji, które wiele nas
kosztowały, jako obywateli i podatników.
Podejrzewamy że jest ich więcej. Oto
parę przykładów.
W ostatnim numerze „Wolnej Pragi”
pisaliśmy o tym, że nikt z administracji
nie chciał opuścić czynszu sklepu
„Prażanka”. Kiedy zamykana była część
sklepu, lokal stał pusty przez jakiś czas,
w końcu nowi lokatorzy dostali lokal z
60% zniżką. W międzyczasie osoby
pracujące w Prażance straciły pracę.
Język IV RP
Trwa budowa IV RP. Mamy już nową
moralność, nowe zasady, nową poprawność
polityczną. Mamy też „nowy" język w iście
orwellowskim stylu.
Językiem tym posługują się przede
wszystkim politycy partii, która trzyma
obecne w rękach ster władzy, ale powoli
zwroty i określenia nowomowy IV RP
przekradają się w naszą codzienność.
Wszędzie czai się mityczny „układ". Nikt
nigdy nie zgłębił czym tak naprawdę jest
„układ", ale jego działań dopatrzył się
sołtys Eugeniusz Majewski, któremu
odebrano koncesję na sprzedaż alkoholu
w swoim sklepie. „Układ" jest wszechobecną
hybrydą, której nawet jak odetniemy jedną
głowę, zaraz odrastają inne. Dobrze, że nie
dzieje się tak z politykami rządzącej partii, bo
mogłoby się to skończyć tragicznie.
Język IV RP opiera się na sprzecznościach –
bez nich nie istnieje. I tak; zapraszanie
do rządu kryminalistów i złodzieji nazywa
się „budową frontu jedności narodowej",
przeciwnicy polityczni partii rządzącej to
„łże-elity" i „lumpenliberałowie", a powołanie
nacjonalisty na stanowisko ministra edukacji
określa się „dbaniem o wychowanie młodego
pokolenia". Dla kogoś kto po raz pierwszy
spotyka się z nowomową IV RP, będzie się
ona wydawać całkowitym bełkotem, ale
nawet do bełkotu można się przyzwyczaić.
Przykładów tej swoistej nowomowy jest
więcej... No właśnie. Nowomowy? „Nowego"
języka? W Polsce przez wiele lat używano
właśnie takiego języka. Demonstrujących
przeciwko władzy określano mianem
„chuliganów", „alkoholików", „leni" (obecnie
robi to Giertych). Minister spraw wewnętrznych
straszył niepokornych służbą wojskową
(obecni robi to Dorn). Ciągle też mówiono o
jakimś bliżej nieokreślonym zagrożeniu i
prowokatorach (obecnie robią to Kaczyńscy).
Wszystkie przykłady pochodzą wprost z
PRL. Pora na wniosek: PRL wraca.
IV RZECZPOLPOLITA POLSKA LUDOWA
TO SAMO OD NOWA, TO SAMO OD NOWA
Nasi koledzy także wynajmowali lokal z
60% zniżką. Oni rozmawiali przed tym
ze starym najemcą. Stary najemca, który
był w lokalu od wielu lat, powiedział że
lokal był zimny, bo okna byłe za stare i
prosił administrację o wymianę okien.
Koszty takiej wymiany wynosiłyby jakieś
7-8 tys. złotych. Administracja jednak nie
chciała tego zrobić. Stary najemca
wyniósł się i lokal stał pusty przez 2 lata
nie przynosząc żadnego dochodu.
W czasie, kiedy lokal stał pusty
administracja straciła około 48 tys.
złotych, które mogłaby zarobić na
czynszu.
W końcu administracja znalazła najemcę,
który płaci mniej, bo według zasad jeśli
nikt nie chce wynajmować lokal,
administracja opuszcza ceny. Z powodu
tej zniżki administracja traci ok. 1200 zł.
każdego miesiąca, czyli 14 tys. zł.
rocznie. Strata od czasu wyprowadzki
starego najemcy, to na dziś ponad 70
tys. złotych. Za tą sumę, można było
zrobić dobry remont w lokalu.
Dlaczego administracja zachowuje się w
tak kretyński sposób? To właściwie jasne
– powodem jest brak kontroli ze strony
społeczeństwa. Pracownicy administracji
mogą nic nie robić, a i tak dostają
pensje. Nawet lepiej im bez najemców,
bo zostaje więcej czasu na kawę: po co
martwić się kolejnymi najemcami?
Jest zupełne jasne, że administracja taka
jaka jest teraz nie ma racji bytu. Byłoby
dużo lepiej, gdyby została rozwiązana, a
ludzie sami zarządzali lokalami, które
chcą zagospodarować i remontować.
Niech zamiast administracji powstaną
oddolne rady obywatelskie. Zamiast
czynszów płaconych biurokratom, niech
ludzie płacą na rewitalizację Pragi i dla
naszego wspólnego dobra.
Jak urząd i ratusz traktują ludzi
Oto historia o pewnej kobiecie z Pragi, która
niedawno była opisana w gazetach i o
koszmarze, który spowodowali biurokraci. Ta
historia jest klasycznym przykładem na to, jak
administracja nie tylko źle działa, ale postępuje w
sposób po prostu kryminalny.
O Pani Jolancie ze Szmulek pisano w gazetach,
że boi się mieszkać we własnym domu, który
demolują i podpalają wandale. Od trzech lat tuła
się po znajomych, bo urzędnicy zbywają jej
prośby o pomoc. Przedtem mieszkała przy ul.
Radzymińskiej 31. Teraz ten dom stoi w ruinie i
wisi na nim tabliczka z napisem „Dom
przeznaczony do rozbiórki”.
Ten dom kiedyś był czyjąś własnością, ale po
wojnie państwo odebrało dom dekretem Bieruta.
Właściciele domu nadal tam mieszkali, ale
przybyło lokatorów z kwaterunku. Jednak
administracja nie dbała o dom – a, co gorsza,
żadna administracja nie przyznawała się do tego
domu.
Są w Warszawie domy, a nawet ulice, które nie
podlegają żadnej administracji. Jednak kiedy
mieszkańcy chcą zrobić coś z tymi domami,
administracja tego im zabrania. Na przykład
mieszkańcy z ulicy Radzimińskiej nie dostali
zgody na podłączenie gazu i administracja nie
chciała pomóc z kanalizacją. Wszystkie czynności
związane z remontem mieszkańcy zrobili sami.
W końcu pani Jolanta została sama w domu
kiedy inni ludzie znaleźli lepsze mieszkania.
Potem wandale zaczęli kraść wszystko z budynku
i powyrywali nawet rury ze ścian. Jesienią 2004 r.
ktoś rozpalił ognisko w mieszkaniu pani Jolanty.
Spłonął dach i podłogi.
Takie rzeczy „zdarzają się” od czasu do czasu.
(Na Pradze był taki pożar na ul. Okrzei dwa lata
temu, a kilka lat temu na ul. Floriańskiej w domu,
który jest teraz odremontowany. ) Nie wiadomo,
czy to wandale, czy spekulanci. Jeśli dom będzie
pusty, teren może być sprzedany i inwestorzy
mogą budować nowe apartamentowce. Od czasu do
czasu okazuje się, że taki pożar miał odstraszyć lub
wygonić ostatnich mieszkańców z ich domów.
Spadkobiercy właściciela starają się o zwrot
nieruchomości, ale Ratusz odmawia. Sprawa
roszczeń nadal jest w sądzie.
Pani Jolanta mówi: „Miasto domu oddać nie chce.
Z drugiej strony, chociaż urzędnicy piszą, że na
Pradze brakuje mieszkań, to nikogo tutaj nie
kierują. A przecież gdybym miała sąsiadów, nie
bałabym się mieszkać przy Radzymińskiej i nie
prosiłabym miasta o mieszkanie.”
Pani Jolanta już trzy lata prosi o przydział
mieszkania. Zapewnia, że ucieszy ją każde lokum
i że może dostać pożyczkę na remont. Ale
mieszkania nie dostała. Administracja twierdzi, że
ona zawsze mieszkała w domu prywatnym, choć
ten dom nigdy nie został oddany prywatnym
właścicielom. Ostatnio pani Jolanta dostała
informację, że jej sprawa zostanie rozpatrzona,
kiedy skończy się postępowanie sądowe.
Na ulice Ząbkowskiej stoją jeszcze puste lokale w
czynszówkach. Także TBS budował nowe mieszkania na
Targówku, ale niektóre z wybudowanych mieszkań mają
ponad 80 metrów i czynsze są wysokie. (Pewnie
budowali te mieszkania dla siebie.) Te mieszkania
powinny być dla biednych. Jeśli nie ma tanich,
mniejszych lokali, wtedy większe powinny być
udostępnione za mniejszą cenę.
Pani Jolanta miała operacje w zeszłym roku i była
na zwolnieniu. Z pensji w administracji Biblioteki
Narodowej nie wynajmie mieszkania, bo zarabia
1053 zł brutto, do tego ma 149 zł renty.
Natomiast Warszawa pełna jest polityków, którzy
zarabiają o wiele więcej, a jednak dostają mieszkania
komunalne, czasami na koszt podatników.

Podobne dokumenty