Amare Roma | Nasi Romowie

Transkrypt

Amare Roma | Nasi Romowie
Amare Roma | Nasi Romowie
Podręcznik
Amare Roma | Nasi Romowie
Podręcznik
Od wydawcy
Romowie nie posiadali nigdy własnego państwa, nie mieli w związku z tym własnego systemu szkolnictwa, a język romski nie funkcjonował w formie pisemnej.
Historii nikt nie spisywał ani nie nauczał, a to ona stanowi zaś fundament tożsamości narodu. Romowie nigdy nie mieli szansy poznawania własnej przeszłości.
W rodzinach romskich historia jest pamięcią jednostek, to zbiór opowieści własnego rodu, losy najbliższych.
Publikacja ta powstała w ramach projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi” i jest ściśle związana z innymi działaniami. Z założenia ma ona pełnić funkcję podręcznika dla Romów, którzy uczą się czytania i pisania. Chcieliśmy, żeby
Romowie umiejętności w tej dziedzinie pogłębiali, ucząc się o własnej historii.
Poziom trudności tekstów jest różny. Są materiały dziennikarskie, jak i teksty
wymagające więcej skupienia. Ciekawostką jest fakt, że publikujemy także baśń
napisaną przez miejscowego Roma.
Wydawnictwo to kierowane jest nie tylko do romskiej społeczności. W świecie
gadziów potomkowie przybyszów znad Gangesu wciąż pozostają nieznani. Intencją autorów i wydawcy jest, by publikacja ta przybliżyła ten tajemniczy lud
wszystkim, którzy po nią sięgną.
3
Amare Roma | Nasi Romowie
Spis treści
Podręcznik
Od wydawcy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 3
Praca zbiorowa pod redakcją Jacka Kunikowskiego
1. Historia
Teksty: Irena Kawałek, Jacek Kunikowski, Anna Pisulska,
Adam Drogomirecki, Mariusz Suchy
Ilustracje: Roman Tryhubczak (rysunki), Jerzy Jakubów (grafiki)
Fotografie: Piotr Cybulski, Jacek Kunikowski, Anna Pisulska, Adam Bartosz,
Alina Ślusarek, zasoby archiwalne Państwowego Muzeum KL AuschwitzBirkenau www.auschwitz.org.pl, zdjęcia archiwalne z zasobów Deutsches
Bundesarchiv, Encyclopedia of the Holocaust, Michael Hanke.
Korekta: Izabela Bogucka, Agnieszka Jakubik
Skład: Charakter Consulting sp. z o.o.
Wydawca: Miejski Ośrodek Kultury w Kowarach
Kowary, marzec 2010
Wstęp. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cyganie – pochodzenie i związek z Romami . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romano drom (Cygańska droga) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cyganie na ziemiach polskich. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Piotr Rotemberg i jego grupa. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cygańscy Królowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cyganie w Polsce XX wieku. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
7
8
11
16
17
20
22
2. Więcej o Romach
Porjamos. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romowie w PRL-owskiej rzeczywistości. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romskie grupy w Polsce. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Język romski. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romskie profesje . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
25
36
40
43
46
3. Romowie w Kowarach
Wydawnictwo w ramach projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych
ludzi” jest współfinansowane ze środków Unii Europejskiej
w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego
Nr POKL. 01.03.01-00-073/09
4
Rom czy Cygan. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romowie wciąż nieznani . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romowie współcześnie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Cororo. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Dni kultury . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romane amare Roma . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Rom idzie do szkoły. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wykształcenie zdobywa wciąż niewielu. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Programy pomocowe. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Kurs prawa jazdy w nagrodę za naukę. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wspomnienia o Romach. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Romowie w Kowarach . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Kowarscy artyści i Romowie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Opowiadanie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
55
57
59
68
72
74
77
83
86
89
91
93
95
96
5
Historia
Wstęp
Od stuleci Cyganie wzbudzali zainteresowanie, przyciągając uwagę swoją innością. Każdy, nawet dziecko bez problemu odróżni Cygana od nie-Cygana. Ciemna
cera, włosy, kolor oczu, niekiedy rysy twarzy, ubiór i w końcu inny, niż powszechnie używany język, pozwalają bez trudu odróżnić Cyganów od nie-Cyganów.
Pojawianie się Cyganów rejestrowali kronikarze w różnych krajach Europy i na
innych kontynentach. Cyganie byli bohaterami podań, legend i baśni ludowych;
wielu dzieł literackich, szczególnie okresu romantyzmu. Koczowniczy tryb życia, powszechnie kojarzony z wolnością, cygańska muzyka i taniec, nieodłącznie towarzyszące cygańskim taborom, były natchnieniem wielu poetów, malarzy
i kompozytorów tamtego okresu.
Stali się symbolem swobody, niezależności. To od nich właśnie wywodzi się termin „cyganeria”. Nazwę tę przyjęły środowiska artystyczne, demonstrujące pogardę dla konwenansów, norm społecznych i materializmu. W kulturze ludowej
Cygan pojawił się jako jedna z postaci kolędników. W tradycyjnej szopce bożonarodzeniowej postać Cygana z niedźwiedziem przetrwała do dzisiaj. Motyw
cygański przejawia się również i dzisiaj w ludowym malarstwie i rzeźbie, jako
wspomnienie minionych lat.
1 Historia
Irena Kawałek
6
7
Historia
Cyganie – pochodzenie i związek z Romami
W większości postrzegamy „historię” jako pisemne świadectwa, budowle i inne
materialne dowody dotyczące ważnych wydarzeń i ludzi, którzy mieli wpływ na
kształt naszego życia w przeszłości. Romowie i wiele innych grup oraz społeczności istniejących od czasów prehistorycznych po czasy współczesne nie posiadają
takich świadectw na swój temat i przez siebie stworzonych. Jednakże z antropologicznego punktu widzenia pojęcie „historii” ma szersze i głębsze znaczenie.
Tym, co sprawia, że ludzie są świadomi swojej rzeczywistości społecznej oraz stają się obserwatorami i twórcami kultury przekazywanej z pokolenia na pokolenie
jest tzw. „pamięć historyczna”. Pamięć ta w społecznościach, które przekazują
kulturę ustnie, sięga czasów prehistorycznych.
Takim przykładem jest kultura romska, przejawiająca się poprzez podtrzymywanie tradycji i zwyczajów, tworzenie muzyki, taniec, sztuka i rzemiosło. Stanowi to
wyraz ich zbiorowej tożsamości i trwałości w czasie. Ważnym jej elementem jest
także dzielenie się opowieściami dotyczącymi życia prywatnego oraz tworzenie
i odtwarzanie mitów i legend o wspólnym pochodzeniu.
Istnieje anegdota o pochodzeniu Cyganów. Otóż, gdy Bóg stworzył Ziemię, a plemię Adama i Ewy ją zaludniło i lud ten po niej się rozproszył – Stwórca postanowił podzielić Ziemię między ludzi, by każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce.
W tym celu polecił wszystkim zgromadzić w jednym miejscu, w wyznaczonym
czasie. Gdy ludzie przyszli, podzielił Ziemię między przybyłych nakazując, by
o swą ziemię dbali, uprawiali ją i żyli na niej w zgodzie ze współbraćmi. Gdy
wszyscy rozeszli się do swoich krain, przywędrowała na miejsce spotkania jeszcze jedna grupa ludzi. Spóźnialskimi okazali się Cyganie. Stwórca oburzony, że
nie posłuchali polecenia i nie przybyli w wyznaczonym czasie, nie mając już dla
nich ani kawałka Ziemi (bo wszystko już wcześniej podzielił) postanowił, że lud
ten będzie wędrować przez obce krainy, głosząc Słowo Boże. Natomiast ludzie
zamieszkujący krainy, do których Cyganie zawędrują, będą mieli obowiązek ich
przyjąć, dać możliwość utrzymania na postojach, wesprzeć i pozwolić wędrować im dalej. I tak to lud cygański wędruje po Ziemi po dziś dzień bez swojej
ojczyzny.
Wędrujący Cyganie, określani niekiedy „bezpaństwowcami”, nie gromadzili materialnych dowodów swej historii. Dlatego też, mimo licznych badań, nie można
z całą pewnością ustalić, skąd wywodzą się ich przodkowie i co było powodem
rozpoczęcia ich wędrówki. Szlaki wędrówek Cyganów można jedynie odtworzyć
na podstawie wpływów w ich języku i kulturze, jaki miały społeczności, wśród
8
których przebywali. Liczne opracowania badaczy problematyki cygańskiej, szczególnie oparte na badaniach ich języka (dialektów), wskazują, że przywędrowali
z Indii.
Słowo „Cyganie” w języku polskim oraz w innych językach europejskich: Tsiganes, Zigeune, Cikan, Zinkali, pochodzi z języka greckiego od nazwy bizantyjskiej
sekty religijnej wędrującej po terenie Bizancjum – Athinganoi, czyli Nietykalni, której tryb życia był bardzo podobny do prowadzonego przez Cyganów (np.
wróżbiarstwo).
W średniowiecznych kronikach Cyganie zwani byli również Egipcjanami, a nawet – jak potwierdzają to zachowane do dzisiaj ówczesne dokumenty – Faraonami. Wzięło się to stąd, że Romowie podawali za swą ojczyznę Mały Egipt.
W średniowieczu Małym Egiptem nazywano północno-zachodnie regiony Grecji i zachodnią Anatolię w Turcji. Anatolia to należący obecnie do Turcji półwysep w Azji, leżący między Morzem Czarnym, a Zatoką Iskenderun.
Powiązanie Cyganów z Egiptem widoczne jest w nazwach jakimi określano
ich w Hiszpanii (Gitano – dawniej „Egyptiano”), Holandii (Egyptier – dawniej
„Gyptenares”), Anglii (Gypsies – dawniej „Egyptions”), na Bałkanach (Agupti).
W niektórych krajach nazwy te są nadal używane (Anglia, kraje Bałkańskie).
Cyganom nadawano również nazwy, które wskazywały kraj, z którego przybyli.
Francuzi nazywali ich – Bohemiens (Czesi), Skandynawowie – Tartar lub Tartare
(Tatarzy), Holendrzy – Heydens (Poganie), Polacy – Wołochy /Serbowie (Włosi/
Serbowie).
Jednakże najbardziej rozpowszechniona nazwa to Cygan: po francusku – Tsigane, bułgarsku i serbsku – Ciganin, słoweńsku – Cigan, rumuńsku – Tigan, grecku
– Acingan, po polsku i rosyjsku – Cygan.
Obecnie w Polsce preferuje się używanie nazwy Rom, ze względu na negatywne
skojarzenia ze słowem Cygan („cyganić” – kraść, oszukiwać).
W 1971 roku pod Londynem zorganizowano z inicjatywy kilku organizacji zachodnioeuropejskich I Światowy Kongres Romów. Uczestniczyło w nim
50 przedstawicieli z 14 krajów, w tym wielu nie-Romów. Uczestnicy Kongresu
ustalili wówczas, że termin „Rom” jest właściwy na określenie wszystkich Cyganów. W związku z tą decyzją zwrócono się do państw członkowskich Organizacji
Narodów Zjednoczonych o uznanie Cyganów za odrębną grupę narodową i nazwanie ich Romami.
Współczesne badania wskazują na związek nazwy “Rom” z nazwą grupy etnicznej
pochodzenia indyjskiego, zamieszkującej kraje Bliskiego Wschodu – Doma lub
Domowie (co oznacza dosłownie w języku domari: „ludzie”). Domowie mają bogatą kulturę opartą na muzyce, tańcu, oraz tradycji ustnej, są blisko spokrewnieni
9
Historia
z europejskimi Romami, środkowoazjatyckimi Luli, Lomami z Armenii oraz indyjską kastą Domba. W ubiegłym wieku Domowie byli powszechnie uważani
za bliskowschodnią grupę Romów. Najnowsze badania językoznawcze wykazały
jednak liczne różnice pomiędzy językami domari i romskim. Dlatego współcześnie sądzi się, iż grupa ta opuściła Półwysep Indyjski w VI wieku, a więc około
400 lat przed Romami.
Z uwagi na podobne brzmienie nazw ludów: Dom, Lom i Rom oraz ich wspólne
pochodzenie od indyjskiej kasty Dombów, z którymi łączy ich ponadto podobieństwo tradycyjnie wykonywanych zawodów – przypuszcza się, że najprawdopodobniej Domowie, Lomowie, Luli i Romowie stanowią oddzielne fale migracyjne, stanowiące osobne części jednej induskiej społeczności żyjącej poza
subkontynentem Indyjskim, prowadzącej podobny tradycyjny tryb życia i wykonującej podobne zawody.
“Rom” w języku romani, czyli w języku cygańskim oznacza: „mężczyzna”, „członek grupy”, „swój”. Nie każdy Cygan jest Romem, gdyż jak podkreśla to prof.
Lech Mróz, cyganolog, szef Katedry Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego – nie są to terminy tożsame, podając jako przykład
najbardziej dynamiczną zbiorowość Cyganów w Niemczech, określającą siebie
jako Sinti. W Polsce obecnie Cyganów określa się wspólną nazwą Roma.
Ponieważ teren Europy zamieszkują Cyganie z różnych grup i oprócz Roma
i Sinti są Manusz we Francji, Kale w Hiszpanii i mimo postanowień Kongresu
z 1971 roku w krajach tych nazwy te są nadal używane – dla zachowania poprawności pojęciowej, opisując historię Romów w minionych wiekach przyjęto najbardziej znaną nazwę tej społeczności „Cyganie”. Znajduje to również uzasadnienie
historyczne, gdyż – jak wynika z badań – dopiero w XIX wieku rozpowszechniało się pojęcie „Rom”. W starszych tekstach słowo to niemal nie występuje, a wcześniej najczęściej stosowaną nazwą ludu cygańskiego było słowo „Cygan”.
Romano drom (Cygańska droga)
Ostatnie badania prowadzone przez francuskiego naukowca, Roma Marcela
Courthiade wskazują, iż wędrówka Cyganów rozpoczęła się w drugim dziesięcioleciu XI wieku, kiedy to jedną z indyjskich stolic – Kanaudż nad Gangesem,
najechał afgański król Mahmud z Ghazny i wziął w niewolę cały mieszkający
tam lud. Gdy państwo Mahmuda rozpadło się, uwolniony lud nie powrócił już
nad Ganges, ale rozproszył się po okolicznych ziemiach. Część z nich wyruszyła
na zachód. Tak rozpoczęła się wędrówka praprzodków europejskich Cyganów1.
Badania językoznawców wskazują, że szlaki cygańskiej wędrówki do Europy prowadziły przez Persję, Armenię i greckojęzyczne terytorium Bizancjum.
Z dokumentów historycznych wynika, że w 1322 roku Cyganie pojawili się na
wyspach greckich, a pół wieku później ich liczne grupy dotarły do Bałkanów.
Pierwsze grupy Cyganów pojawiły się w krajach Europy Zachodniej w 1417 roku
w Niemczech, w 1422 roku we Włoszech, a w 1427 roku we Francji.
O tym, że te wędrujące grupy ludzi były grupami cygańskimi, świadczą zachowane w dokumentach ich opisy: wędrowny tryb życia i podróżowanie taborami,
wygląd (ciemna cera, włosy), język, obyczaje, stroje.
Żadne ze znanych dokumentów z przełomu XIV i XV wieku nie wskazują, by pojawienie się w tym okresie pierwszych Cyganów w Europie było nie akceptowane.
Przeciwnie, ich odmienne stroje, uprawianie wróżby, tresura zwierząt i sposób życia spotykały się z wielkim zainteresowaniem. Powszechną była wówczas w Europie opowieść, że lud ten wyszedł z Małego Egiptu, a ich wędrówka związana
jest z odbywaną pokutą za grzechy przodków przeciwko wierze chrześcijańskiej.
Ponieważ Egipt kojarzył się wówczas bardzo pozytywnie, jako kraina egzotyczna
i pełna bogactw – Cyganie-wędrowcy-pokutnicy przyjmowani byli przyjaźnie nie
tylko w ówczesnych grodach, ale goszczono ich również na dworach szlacheckich,
a nawet książęcych.
W tym czasie w Europie rozpoczynał się proces istotnych zmian społecznych.
Tworzyły się państwa i kształtowało się poczucie przynależności narodowej. Towarzysząca toczącym się wówczas wojnom powszechna bieda, poczucie zagrożenia,
nieufność, szczególnie w stosunku do obcych, wzbudzały niechęć do wędrowców,
ludzi nieosiadłych, innej wiary, nie posiadających dobytku, o innej obyczajowości
kulturowej. Toteż szybko z pielgrzymów wędrujących w celach pokutnych, Cyganie
1A. Bartosz: Poznajemy historię Romów. Związek Romów Polskich z siedzibą w Szczecinku. Instytut
Pamięci i Dziedzictwa Romów oraz Ofiar Holokaustu. Warszawa 2008
10
11
Historia
Romano drom (cygańska droga)
stali się włóczęgami oskarżanymi o kradzieże, rozboje i szpiegostwo. Na tym tle
dochodziło do konfliktów między Cyganami a miejscową ludnością. Ponieważ byt
prowadzących wędrowne życie Cyganów zależny był od społeczności osiadłych, a ta
nie była im przychylna – nie mając możliwości zarobku decydowali się na kradzież
dla zapewnienia bytu swoim rodzinom. Coraz częstsze konflikty z prawem, skargi
osiadłej ludności spowodowały, że zaczęły się pojawiać akty prawne skierowane
przeciw Cyganom i innym grupom uprawiającym koczowniczy tryb życia.
12
Już na przełomie XV i XVI wieku
większość państw ówczesnej Europy
wprowadziła surowe prawodawstwo
skierowane przeciw wszystkim osobom prowadzącym wędrowny tryb
życia. Niektóre z nich dotyczyły wyłącznie ludu cygańskiego. Na mocy
edyktu z roku 1539 wydalono Cyganów
z Francji. Podobnie w 1530 wydalono
ich z Anglii pod karą więzienia, karę
tę zamieniono w 1534 na karę śmierci.
Z kolei w ówczesnej Hiszpanii Cyganów poddano pierwszej w ich historii
planowanej akcji asymilacyjnej. Działania asymilacyjne nasiliły się w XVIII
wieku. W Austrii, Rosji, Hiszpanii
wydano dekrety zakazujące Cyganom
koczowania, wykonywania tradycyjnych zajęć, używania własnego języka.
Odbierano im dzieci, przekazując je
Plakat informujący
na wychowanie chłopom. Wcześniej,
o sprzedaży niewolników
traktując wszystkich Cyganów za przecygańskich, Rumunia 1852 r.
stępców, wywożono ich wraz z innym
skazańcami do nowo zasiedlanych
http://pl.wikipedia.org/wiki/Romowie#Historia
wówczas krajów – Ameryki i Afryki,
a w późniejszym czasie do Australii.
W księstwach naddunajskich począwszy od XVI wieku Cyganie zostali sprowadzeni do roli niewolników, przypisanych do bojarskich, kościelnych lub książęcych majątków. Właściciel miał prawo sprzedawać na licytacji lub darować swoich
niewolników pojedynczo albo całymi rodzinami. Cygan bez właściciela uważany
był za własność księcia. Wołoski kodeks karny z 1811 stwierdzał, że każdy Cygan
rodzi się niewolnikiem.
Edykty znoszące niewolnictwo były uchwalane stopniowo. W Mołdawii, na Wołoszczyźnie oraz w całej Rumunii proces ten rozpoczął się dopiero od 1856 roku.
Bardziej sprzyjające warunki znaleźli Cyganie w krajach Europy Wschodniej.
Na Węgrzech tradycyjnie wykonywane przez nich zawody okazały się przydatne. Epoka licznych wojen oraz rosnących wpływów warstwy szlacheckiej
13
Historia
Wędrująca
rodzina
cygańska
Źródło: http://
pl.wikipedia.org/wiki/
Tabor_cyganski
wykazywała duże zapotrzebowanie na różnego rodzaju usługi związane z metalurgią oraz rozrywką i muzyką. Cygańscy metalurdzy (kowale, kotlarze) byli najbardziej cenionymi specjalistami ze swych dziedzin. Ludową tradycją stało się,
że wiejskim kowalem był na ogół Cygan. Uznanie na dworach magnackich i królewskich znalazła również muzyka cygańska i wybitne umiejętności cygańskich
muzykantów. W XVIII wieku tamtejsi Cyganie zostali jednak poddani niezwykle
brutalnej akcji asymilacyjnej ze strony administracji Habsburgów.
Paradoksalnie, wprowadzenie przy okazji wdrażanych reform społeczno-ustrojowych na Węgrzech przez cesarzową Marię Teresę Habsburg (1717-1780) – królową Czech i Węgier w roku 1768 i 1773 zarządzeń mających uczynić z Cyganów
„pełnowartościowych obywateli”, zakazujących im wędrownego trybu życia,
posługiwania się własnym językiem, zawierania małżeństw, a nawet nakazujące
odbieranie Cyganom dzieci i przekazywanie ich na wychowanie „normalnym”
rodzinom – stało się przyczyną powstania pierwszej monografii Cyganów.
Jej autorem był Samuel Augustini1 (1729-1792) – szlachcic, któremu tytuł szlachecki
nadał Cesarz w dowód uznania za prace wokół wiedeńskiego Ogrodu Botanicznego. Augustini był teologiem i matematykiem. Zajmował się geologią, mineralogią,
botaniką i historią. Przekonany, że w wyniku reform Marii Teresy Cyganie przestaną istnieć jako odrębna grupa, zgromadził o nich obszerny materiał badawczy,
zawarty w 39 tomach, po raz pierwszy wskazujący na ich indyjskie pochodzenie.
Tomy te Augustini opublikował w latach 1775-1776, podpisując je abH – skrótem nadanego mu przydomka ab Hortis (ogrodnik). Materiał ten został później
zawłaszczony i wykorzystany przez niemieckiego uczonego H.M.G. Grellmanna
1A.Bartosz: ” Zapomniana monografia o Cyganach” w: Pismo Stowarzyszenia Romów w Polsce DialogPfeniben Kwartalnik Nr 1,1999
14
(1753-1804) w jego rozprawie naukowej
o Cyganach. Grellmann przez niemal
dwa stulecia uchodził za twórcę tezy
o indyjskim pochodzeniu Cyganów,
a jego rozprawa stanowiła źródło późniejszych opracowań i badań kolejnych
pokoleń cyganologów. Odkrycia, iż
odkrywcą indyjskich korzeni Cyganów był Samuel Augustini dokonała
Viera Urbancowa – słowacka etnografka. Do publikacji jej badań doszło
w 1995 roku.
Pierwszym polskim uczonym, autorem pierwszej, naukowej publikacji
o Cyganach był Tadeusz Czacki (17651813)1. Opublikował on w 1880 roku
Tadeusz Czacki (1765-1813)
dzieło „O literackich i polskich prawach”, w którym dostępne mu informacje o tym ludzie zamieścił w przypisie „Cyganie”. Kolejne jego dzieło poświęcone wyłącznie Cyganom („O Cyganach”) wydano już po jego śmierci.
Innymi polskimi uczonymi badającymi historię i kulturę Cyganów w tamtym
okresie, którzy uwzględniali ich indyjskie pochodzenie byli: Ignacy Daniłowicz
(„O Cyganach wiadomość historyczna”, Wilno 1924), Teodor Narbutt („Rys Historyczny ludu Cygańskiego”1830).
1
http://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Czacki
15
Historia
Cyganie na ziemiach polskich
Piotr Rotemberg i jego grupa
Pierwsze ślady obecności Cyganów w Polsce pochodzą z 1401 roku z Krakowa
oraz z 1405 z Sanoka, co może świadczyć o ich migracji z terenu ówczesnych
Węgier. Wydany w 1577 roku przez parlament Rzeszy edykt banicyjny wywołał
masową migrację Cyganów na ziemie polskie, tym razem Cyganów niemieckich,
dając początek dominującej dziś w kraju grupie Polska Roma.
Mimo, że w ówczesnej Polsce wydano kilka ustaw banicyjnych, to nie były one
jednak egzekwowane i większość Cyganów przebywających na terenach Polski
prowadziła tradycyjny, wędrowniczy tryb życia.
Wiedzę na temat losów Cyganów przebywających na terenach Rzeczypospolitej
zawdzięczamy badaniom prowadzonym w XVIII wieku. Współcześnie wiedzę
o losach Cyganów w okresie XV-XVIII wieku zawdzięczamy wnikliwym badaniom prowadzonym przez prof. Lecha Mroza. W swej książce „Dzieje CyganówRomów w Rzeczypospolitej XV – XVIII” opisuje on zdarzenia dotyczące losów
Cyganów z tamtego okresu, zamieszczając w swej pracy bogaty materiał źródłowy w postaci fotokopii i dosłownych tłumaczeń zachowanych dokumentów. Największym zbiorem omówionym w tej książce dokumentującym cygańskie losy
jest zbiór dotyczący Piotra z Rotenbergu i jego grupy.
Jak pisze autor książki1 zbiór dotyczący Piotra z Rotembergu – Filistyna z Małego Egiptu z kompanią, stanowi niemal połowę wszystkich, XVI-wiecznych
dokumentów dotyczących Cyganów. Dokumenty te, podobnie jak i inne tworzyli nie-Cyganie. Tak więc, pokazują tę społeczność z ich perspektywy. Dlatego tylko w niewielkim zakresie można wnioskować – i to pośrednio – o stosunku Cyganów do świata niecygańskiego. Nie mniej Piotr i jego grupa w dziejach
Cyganów w Polsce są zjawiskiem wyjątkowym. Zbiór obejmuje 25 dokumentów
i obejmuje lata 1542-1561.
Zachowane dokumenty pozwalają prześledzić szlak wędrówki Piotra z Rotembergu i jego grupy na przestrzeni około 20 lat. Przebiegał od morza i Gdańska,
po dzisiejszą granicę litewsko-łotewską, a na południu aż po Zbrucz na Ukrainie. Piotr przybył ze swoją grupą na teren Polski prawdopodobnie z Niemiec.
W dokumentach zachował się znany już w Europie list wystawiony (rzekomo)
przez Karola – kardynała Lyonu noszący datę połowy 1507 roku. List ten potwierdza, jakoby grupa ta, jak i inni Cyganie wędrujący wówczas po Europie,
byli wychodźcami z Egiptu, a ich wędrówka ma charakter pokuty nałożonej
na nich przez papieża za wyrzeczenie się przez ich przodków wiary chrześcijańskiej. W liście tym przytoczona jest treść bulli papieskiej – dokumentu wydanego przez papieża Juliusza II. Bulla opowiada powszechnie znaną wówczas
w Europie, przytaczaną często przez Cyganów historię, według której w czasach przed panowaniem cesarza Zygmunta, lud ten żył w Egipcie i uwiedziony
przez pogan odstąpił od wiary chrześcijańskiej. Cesarz, ulitowawszy się nad
ich losem wyzwolił Mały Egipt od pogan. Lud Małego Egiptu, by być przywróconym do wspólnoty chrześcijańskiej, ukorzył się przez papieżem Marcinem
III, a ten zdecydował, że przez 70 lat członkowie tego ludu „mają pielgrzymować i pokutować w ziemi obcej, gdzie wiara chrześcijańska kwitnie, by bardziej
poprawili się w wierze”. Papież nakazywał jednocześnie biskupom, przeorom,
ludziom duchownym i świeckim, by przyjęli ich i pozwolili wędrować, nie czyniąc okazicielom tejże bulli przeszkód, by otwierano im bramy miast, grzebano
na cmentarzach ciała ich zmarłych, a tym, którzy przyjdą Cyganom z pomocą
odpuszczone zostaną wszystkie grzechy, jak w roku jubileuszowym – mówił ów
dokument. W dokumencie zapisano również, że tylko Piotr uprawniony był do
sądzenia Cyganów, w czym nie należało mu przeszkadzać, a wręcz go wspomóc.
1
16
L. Mróz: „Dzieje Cyganów-Romów w Rzeczypospolitej XV – XVIII”. Warszawa 2001
17
Historia
Każdy, kto chciałby temu się przeciwstawić narażał się na ściągnięcie na siebie
gniewu Bożego i Apostołów Piotra i Pawła. Następnie podana jest data, kiedy
papież Juliusz II, następca Marcina III miał ową bullę wystawić – 12 października 1506 roku. Dalej kardynał Lyonu zwraca się do duszpasterzy, powołując
się na bullę papieską, by ci – gdy pojawi się „wymieniony rycerz i jego poddani”, pod groźbą ekskomuniki – przyjmowali go, pozwolili wiernym dawać im
jałmużnę, a każdy kto ich wesprze – dostanie czterdzieści dni odpustu. Pismo
hierarchy nosi datę 12 sierpnia 1507 roku.
Dokument ten, jak wykazały późniejsze badania, był prawdopodobnie falsyfikatem, ale fakt, iż przez wiele lat stanowił podstawę wydawania Cyganom
kolejnych listów przewodnich (glejtów) otwierających im bramy miast, klasztorów i dworów, zalecających ich wspieranie w pątniczej wędrówce, dowodzi
że musiał on mieć cechy uwiarygodniające jego prawdziwość. Jeżeli omawiany
dokument faktycznie był dziełem nieuczciwych Cyganów, to tworząc go wykazali wyjątkową przebiegłość i umiejętne dostosowanie swojej sytuacji do norm
obyczajowych i powszechnie uznanych za najwyższe wartości w ówczesnej
Europie.
Wystawiane na przestrzeni kolejnych lat, na podstawie opisanego dokumentu listy polecające, w coraz większym zakresie zawężały nadane w nim grupie Piotra uprawnienia. Piotr i jego grupa określana jest „papieża rzymskiego
posłusznymi sługami”, „Faraonami”. Sam Piotr nazywany jest: „Filistynem,
„hrabią z małego Egiptu”, co może dowodzić zasobności jego grupy. Zdarzały
się określania Piotra: „szlachetnym”, „hetmanem”, „sławetnym”, ale najczęściej
„starszym” albo „Cyganem”. W używanych określeniach Piotra i jego grupy
widoczne jest obniżanie się prestiżu jego i jego grupy. Jeden z ostatnich listów
wydany został w 1557 roku. W tym samym roku (w styczniu), Sejm Warszawski zdecydował o wypędzeniu Cyganów z Polski i nie przyjmowaniu ich także
w przyszłości.
Jak wskazują źródła historyczne, w połowie XVI wieku w Rzeczypospolitej Cyganami zaczęły zajmować się instancje państwowe, co widocznym jest w wydawanych w tamtym okresie aktach prawnych. Polska zajmowała wówczas ważne
miejsce w Europie. Podobnie jak w Europie zachodniej próbowano rozwiązać
problem ludzi włóczących się i żebraków, w tym Cyganów, wypędzając ich lub
rejestrując, legalizując tym samym ich profesje. Jednakże wydawane w tamtym
czasie zarządzenia nie były kategorycznie, przynajmniej w stosunku do Cyganów, przestrzegane. Być może wykonywane przez nich zawody związane z metalurgią, hodowlą koni były przyczyną odstępowania i zawieszania (jak np. na
Podlasiu) uchwał sejmowych niekorzystnych dla Cyganów.
18
Stosunek władz Rzeczypospolitej oraz właścicieli ziemskich do Cyganów na
przestrzeni XVI i XVII wieku zmieniał się i – jak można przypuszczać – zależał od potrzeb lokalnej ludności, w tym przydatności wykonywanych przez
nich profesji, szczególnie w dobie toczących się wojen. Nie tylko Cyganie, ale
i inne prowadzące koczowniczy tryb życia grupy, jak np. Tatarzy, posądzani
byli o szpiegostwo i ich obecność, szczególnie w okolicach pogranicza, była
napiętnowana.
19
Historia
Cygańscy Królowie
W wieku XVI w całej niemal Europie podejmowano próby uregulowania problemu Cyganów. Najczęściej próbowano ich wysiedlić. Nieskuteczność tych działań
zrodziła potrzebę stworzenia instytucji zwierzchnika Cyganów, który byłby łącznikiem między nimi, a władzami i odwrotnie.
Sami Cyganie nie uznawali jakiegoś wspólnego zwierzchnictwa nad sobą. W taborach władzę sprawował „starszy”, zwany po cygańsku ćhibalo (ćhib = język).
Ważniejsze sprawy rozstrzygała Rada Starszych. Uwzględniając różnorodność
wędrujących grup cygańskich (z różnych części Europy), próby ustanowienia
zwierzchnika nad nimi, przy nasilającej się niechęci do tego ludu, były raczej
trudne do przeprowadzenia. Pierwsze takie działania podjęto w krajach zachodniej Europy już w 1423 roku, jednakże nigdy nie doszło tam do trwałego wprowadzenia takiego rozwiązania.
W przeciwieństwie do krajów zachodnioeuropejskich, przydzielenie zwierzchnika nad Cyganami przez władze
krajowe lub panującego było konsekwentnie realizowane w Polsce
za czasów Jana Kazimierza (16091672), a może nawet wcześniej
przez Władysława IV (1595-1648).
Tradycja powoływania zwierzchników, zwanych także „starszymi”, lub „królami cygańskimi”
trwała w Polsce ponad sto lat.
Pierwszy dokument nominacyjny
pochodzi z 1652 roku i wystawiony był w Warszawie w kancelarii
królewskiej. Mówi on o ustanowieniu Matiasza Karolowicza na
dożywotni „urząd starszeństwa”
nad wszystkimi Cyganami, znajdującymi się i przybyłymi w przyszłości do Korony i przylegających do Korony państw. Ostatni
Plakat informujący o wyborze
dokument nominujący Króla Cyi koronacji „cygańskiego króla”
ganów wydany był w 1780 roku
20
i dotyczył nominacji Jakuba Znamirowskiego przez króla Stanisława Augusta
Poniatowskiego.
Pierwotnie przywódcą Cyganów mianowano Cygana, ale wkrótce wprowadzono zasadę mianowania ich zwierzchnikiem szlachcica; niekiedy była to nagroda
za zasługi wojenne. Cygańscy zwierzchnicy posiadali prawo sądzenia Cyganów,
podporządkowania taborów miejscowemu panu, pobierania od nich podatków.
Czasami podobne przywileje nadawali właściciele prywatnych dóbr. W Polsce
znana była instytucja cygańskiego króla, powoływanego przez Radziwiłłów w ich
dobrach w Nieświeżu. Był to z reguły Cygan, a jego zwierzchnictwo obejmowało określone miasteczka czy włości. Do jego obowiązków należał zarząd nad
wszystkimi Cyganami zamieszkującymi podległy rejon, pilnowanie ich sprawowania, zbieranie pogłównego, a także dozorowanie grup, które przybyły z innych
terenów, aby nie naruszały praw miejscowych. W zamian ów król i podlegli mu
Cyganie zyskiwali opiekę książęcej administracji i gwarancje bezpieczeństwa.
Instytucja królów cygańskich istniała do końca XVIII wieku i zanikła wkrótce po
utracie przez Polskę niepodległości, ponownie odżyła po I wojnie światowej.
Kolejnymi królami ogłaszali się Cyganie z rodu Kwieków należący do grupy Kalderari. Rywalizowali o to stanowisko, mianując się osobiście, ogłaszając się jako
“jedyni i panujący nad wszystkimi” Cyganami. Bywało, że jednocześnie “panowało” dwóch lub trzech królów, z których każdy uważał się za pełnoprawnego reprezentanta wszystkich Cyganów. Ostatnia publiczna koronacja w Polsce odbyła
się w 1937 roku w Warszawie, a koronowanym królem Cyganów został wówczas
Janusz Kwiek1.
1A. Bartosz:Cyganie – Historia i Kultura. Muzeum Okręgowe w Tarnowie.
http://www.muzeum.tarnow.pl/artykul
21
Historia
Cyganie w Polsce XX wieku
W czasie I wojny światowej (1914-1918) część Cyganów wyemigrowała z Polski
– uciekając przed frontem w głąb Rosji, docierając do Syberii i Azji Centralnej.
Niektórzy powrócili po rewolucji sowieckiej oraz później, po zakończeniu II wojny światowej.
Część z nich wyjechała później do Europy zachodniej. W tym kierunku wyemigrowały w roku 1980 i po 1985 następne, liczne grupy Cyganów, szczególnie do
Anglii i Szwecji. W końcu 1990 r. rozpoczęła się kolejna migracja Cyganów –
Cyganów rumuńskich, którzy kierując się do krajów zachodnich, zatrzymują się
na terenie Polski. Niektóre z rumuńskich grup traktują Polskę jako kolejny etap
dłuższego postoju.
XX wiek przyniósł polskim Cyganom-Romom dwie tragedie: rozpoczętą
w 1940 roku – masową eksterminację Cyganów przez III Rzeszę i “zatrzymanie taborów” w 1964 roku. Pierwszą tragedią był holokaust romski, nazywany
przez Romów “Porrajmos”, co oznacza w języku romani „pochłonięcie”, „zniszczenie”. Hitlerowskie Ustawy Norymberskie kwalifikowały Cyganów, podobnie
jak Żydów, do wyniszczenia. Ponieważ nie znana była przed wybuchem II wojny
światowej liczba Romów zamieszkałych na terenie Europy – trudno jest określić
jakie straty w swojej liczebności ponieśli. W przybliżeniu szacuje się, że wymordowanych zostało od 300 do 500 tysięcy Cyganów, co stanowiło prawdopodobnie
połowę ówczesnej populacji cygańskiej w Europie.
Na kilka lat przed masowymi akcjami eksterminacyjnymi sporządzono w Niemczech rejestry Cyganów i osób z domieszką krwi cygańskiej. W lecie 1940 r. do
obozów zorganizowanych na terenie okupowanej Polski trafiły pierwsze transporty Cyganów z Niemiec. W następnych latach do Oświęcimia, Treblinki, Majdanka i innych obozów zwożono Cyganów z okupowanych krajów zachodnich,
a także z Węgier, Rumunii i krajów bałkańskich. Przejściowo Cyganów tych zamykano w gettach wraz z Żydami. W innych krajach, gdzie panowali faszyści,
organizowano obozy śmierci na miejscu. Cyganów z terenu Polski i Ukrainy na
ogół mordowano na miejscu, rozstrzeliwując całe tabory i osady. Nie podejmowano prób transportu miejscowych Cyganów do obozów, gdyż często stawiali oni
czynny opór, a znając teren i język, łatwiej udawało im się schronić po ucieczce.
Cyganie, którzy przeżyli niemieckie prześladowania, znów wyruszyli na wędrówkę. Nie wiadomo ilu Cyganów przetrwało wojnę; szacuje się, że w powojennych
granicach Polski żyło ich około 20 tysięcy.
Drugą tragedią, traktowaną przez Romów polskich jako przełomowy moment w ich
historii, było przymusowe ich osiedlenie i przymuszenie do stałej pracy. W 1952 r. wydano uchwałę Prezydium Rządu zatytułowaną „O pomocy ludności cygańskiej przy
przechodzeniu na osiadły tryb życia”. Zobowiązano w niej wszystkie organy władzy
terenowej do zajęcia się Cyganami. Działania te nie przyniosły spodziewanych efektów. Na nowo zasiedlonych ziemiach zachodnich zamieszkało niewiele cygańskich
rodzin, głównie byli to jednak z dawna osiedli Cyganie Karpaccy. Inni zgłaszali chęć
zaniechania wędrówki jesienią, a wiosną wyruszali ponownie w drogę.
Na wiosnę 1964 roku ostatecznie zakazano Cyganom wędrować. Zobowiązano
ich do osiedlenia się w miejscu, gdzie zastała ich ostatnia zima, posiadania dowodu osobistego, odbywania służby wojskowej dzieci romskie objęto obowiązkiem szkolnym. Na miejscach tradycyjnych cygańskich zimowisk wybudowano
baraki, innym przydzielono tymczasowe mieszkania. Jeszcze przez długie lata
unieruchomione wozy towarzyszyły mieszkającym w domach Cyganom. Dla
wielu – głównie starszych ludzi, przymusowe osiedlenie było nieszczęściem. Nie
przystawało do zasad ich życia, ich “rromanipen”.
Liczba rodzin żyjących w taborach radykalnie spadała. O ile w 1964 roku wynosiła 1.146, to już w 1970 zmniejszyła się do nieco ponad 200. W 1976 wędrowało
już tylko kilka taborów.1
Dodatkowym powodem wymuszającym na Romach, ale również i innych obywatelach powojennej Polski, prowadzenie osiadłego trybu życia, były przepisy
wprowadzające tzw. nakazy pracy, połączone z zakazem zmiany miejsca pracy.2
Pierwsze – wprowadzone ustawą z 1950 roku nakazujące obywatelom PRL podjęcie pracy w zawodach „szczególnie ważnych dla gospodarki uspołecznionej”
– stały się podstawą do kierowania wielu Romów, szczególnie trudniących się
kotlarstwem, do pracy przy budowie m.in. Nowej Huty k/Krakowa. Wielu z nich
mieszka tam do dzisiaj. Region ten (obecnie województwo małopolskie) zajmuje
pierwsze miejsce w liczebności zamieszkałych tam Romów.
Romowie nie przystosowani do osiadłego trybu życia, ograniczani w zachowaniu
swych tradycji i utrzymywaniu kontaktów z rodzinami zamieszkałymi w innych
rejonach Polski i za granicą – z trudem odnajdywali się w nowej sytuacji. Niechęć
ze strony otoczenia, w którym byli osiedlani, wchodzenie w konflikt z ówczesnym
prawem z powodu unikania stałej pracy i nie posyłania dzieci do szkół, w większości analfabeci – przez wiele lat pozostawali na marginesie życia społecznego.
1P. Krzyżanowski, G. Pytlak, L. Bończuk: Cyganie Mity i Fakty, Gorzów Wielkopolski, Stowarzyszenie
Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im. Bronisławy Wajs – Papuszy, 2002
2
22
http://www.gomulka.terramail.pl/slownik.htm#N
23
Więcej o Romach
Porjamos
Przemieszczaliśmy się taborem,
wędrując z miejsca na miejsce przez gościńce i ostępy,
od wiosny do jesieni obozowiska w lesie i nad wodą
rozbrzmiewały dziecięcą radością, tętniło życiem.
Postrzegano moich współplemieńców i radę starszych,
bezpośrednich potomków Ariów, jako obcych etnicznie,
mimo, że byliśmy bardziej “aryjscy” niż nasi oprawcy,
to oni nadali nam cech podrzędnych i przeznaczyli
do likwidacji.
Mieliśmy się stać jak zetlałe płótno, nim wypłowiało,
było fałdzistą spódnicą, chustą o jaskrawej barwie,
co przemieniło się w pył i użyźniło pole, na którym
Himmler po wizytacji zbierał kwiatki,
korzystając z pomocy esesmanów, bo był chorowity.
Bronisława Wajs
Naziści skazali Cyganów, podobnie jak Żydów, na całkowitą zagładę. Plan realizowany był z niemiecką precyzją. Do obozów śmierci jeździły pociągi ze wszystkich okupowanych krajów, na terenie których żyli potomkowie przybyszy z Indii.
Symbolem zagłady stał się obóz Auschwitz-Birkenau II. Cyganie ginęli nie tylko
w komorach gazowych, dzieci poddawane były tzw. eksperymentom medycznym, wielu zostało rozstrzelanych w miejscu schwytania.
2 Więcej o Romach
Jacek Kunikowski
24
Zagłada narodu cygańskiego często nazywana jest „zapomnianym holokaustem”.
Nie uczy się o nim w szkołach, media wspominają o nim jedynie podczas obchodów rocznicowych. Przez wiele lat tematyką tą zajmowali się jedynie cyganolodzy
oraz historycy badający zbrodnie hitlerowskie. Ocaleni z pożogi wojennej Cyganie nie gromadzili świadectw zbrodni, nie domagali się ukarania winnych i nie
zdawali sobie nawet sprawy ze skali zagłady. Pamięć o ofiarach zachowała się
co najwyżej w rodzinnych opowieściach, dotyczyła losów jednostek, a nie całego
narodu. Skala zbrodni nie została poznana do dziś, pewnie nie uda się tego zrobić
już nigdy.
25
Więcej o Romach
Określenie Aryjczycy jest określeniem ludności zamieszkującej tereny
Deportacja
obecnego Iranu. Kontynuując prace nad budową swojej ideologi w oparciu
ludności
o prace Gobineau oraz innych pisarzy, naziści określili ludy północne
cygańskiej
jako wojowników, którzy w późniejszych latach osiedlali się na terenach
z terenów
południowych docierając do Indii. Liderzy nazistowscy określali Niemców
okupowanej
jako plemię wojowników spokrewnionych z wojownikami z północny.
Austrii
Nazistowscy przywódcy byli zwolennikami takich wierzeń jak hinduistyczny
Wedyzm czy aryjski Zaratusztrianizm. Obie religie zostały założone w czasie,
Źródło: Deutsches
Bundesarchiv
kiedy w Europie dominowało pogaństwo, a aryjskie religie były uważane za
spełniające ideologiczne kryteria, których naziści oczekiwali od statusu religii.
Źródło www.wikipedia.pl
Dwa lata po dojściu nazistów do władzy uchwalone zostały okryte złą sławą Ustawy norymberskie (Nürnberger Gesetze), które sklasyfikowały Cyganów, podobnie jak Żydów, jako element zagrażający czystości rasy aryjskiej. Na mocy tych
dokumentów między innymi Cyganie znaleźli się poza marginesem społeczeństwa. Na początku nie odczuwali oni zbyt dokuczliwie skutków nowych praw.
Cyganie byli stosunkowo nieliczną grupą, nie zajmowali – w przeciwieństwie do
Żydów – ważnych stanowisk, nie posiadali majątków, które państwo mogłoby
konfiskować. Naziści nie mieli w swych szeregach specjalistów od spraw cygańskich. Mimo to uchwalone 15 września 1935 roku ustawy są zwiastunem zbliżającej się zagłady.
Dla teoretyków nazizmu Cyganie stanowili pewien problem. Z rasowego punktu widzenia byli bardziej aryjscy niż sami Niemcy. Nawet Alfred Rosenberg, twórca pseudonaukowych teorii rasistowskich, zachwycał się „czystością rasową” Cyganów.
W sukurs nazistom przyszła „nauka”. Udało się „udowodnić”, że Cyganie są
grupą aspołeczną ze skłonnością do wrodzonej przestępczości. Mimo aryjskiej
krwi doprowadzili oni do degeneracji swojej rasy poprzez styl życia. Ta opinia
pozwoliła na wyciągnięcie przez hitlerowców prostego wniosku: Cyganów trzeba
wyeliminować ze zdrowego społeczeństwa. Ta eliminacja miała mieć charakter
fizyczny i precyzyjny.
Przygotowania do zagłady
Rok po uchwaleniu Ustaw Norymberskich dr Robert Ritter przyrzekł zwierzchnikowi policji III Rzeszy Heinrichowi Himmlerowi daleko idącą pomoc
26
w załatwieniu „kwestii cygańskiej”. Ritter, mając pełne poparcie nazistów, powołał do życia dwie instytucje: Instytut Badania Problemów Dziedziczności oraz Instytut Kryminologiczno-Biologiczny przy Państwowym Urzędzie Zdrowia i przy
Urzędzie do Spraw Bezpieczeństwa Rzeszy.
Służący idei nazizmu naukowcy ewidencjonowali ludność cygańską na terenie
ówczesnych Niemiec. Wielką pomocą dla Rittera okazała się dr Ewa Justin.
Wspólnie sporządzili tabelę, która określała stopnie „cygańskości”. Wkrótce
stała się ona kryterium stanowiącym o tym, kto ma prawo żyć w totalitarnym państwie. Wystarczyło mieć wśród przodków cygańskiego dziadka lub
babcię, by zostać skazanym na zagładę. Na mocy wspomnianych już Ustaw
Norymberskich państwo wyciągało „pomocną dłoń” dla szanujących czystość
rasową Niemców, poprzez ułatwianie rozwodów z Cyganami, Żydami czy
czarnoskórymi. Dzieci z takich związków nie miały już praw do życia. Jeszcze przed wybuchem wojny Ewa Justin zaleciła sterylizację wszystkich mężczyzn z domieszką cygańskiej krwi. Dla asystentki Rittera był to temat pracy
doktorskiej. Rodzina i dzieci są dla Romów wartością najwyższą, była to więc
szykana dotkliwa.
Naziści działali nie tylko „metodami naukowymi”, ale i administracyjnymi.
Z polecenia Himmlera stworzyli przy Państwowej Policji Kryminalnej specgrupę, zajmującą się prowadzeniem szczegółowej kartoteki Cyganów przebywających na terenie Niemiec. Osoby, u których stwierdzono obecność cygańskiej krwi
w żyłach, otrzymywały nowe dowody tożsamości.
27
Więcej o Romach
Pierwszy obóz
Od 1936 roku do obozu koncentracyjnego w Dachau zaczęły trafiać pierwsze
grupy Cyganów z terenu Niemiec. Precyzyjnie prowadzone policyjne kartoteki
okazały się bardzo przydatne przy kwalifikowaniu ludzi, którzy ze względu na
swoją „inność” byli wysyłani do miejsc odosobnienia. Pierwszymi cygańskimi
więźniami byli głównie obywatele posiadający własne warsztaty i jakiś majątek,
który był konfiskowany przez Trzecią Rzeszę. Po wcieleniu do państwa niemieckiego Austrii za drutami Dachau pojawili się Cyganie z tego kraju.
Cyganie za
drutami obozu
Dachau był pierwszym nazistowskim obozem koncentracyjnym. Na
jego wzór budowano później pozostałe. Został założony decyzją
Źródło: Encyclopedia
of the Holocaust
Heinricha Himmlera z 21 marca 1933 roku. Utworzenie obozu miało
na celu izolowanie politycznych przeciwników reżimu hitlerowskiego,
duchownych i Żydów. Od 1938 r. w KL Dachau szkolono członków
załóg innych niemieckich obozów koncentracyjnych.
Źródło www.wikipedia.pl
Po wybuchu II Wojny Światowej naziści akcję prześladowania Cyganów rozszerzyli na okupowane przez siebie tereny. Do utworzonej na ziemiach polskich
Generalnej Guberni byli przesiedlani Cyganie z oczyszczanych rasowo Niemiec.
Powrót groził w najlepszym wypadku sterylizacją. W 1939 roku Niemcy nie stworzyli jeszcze odpowiedniej ilości obozów zagłady. Skupianie Cyganów na terenie
Guberni ułatwiło ich późniejsze schwytanie.
że u dużej grupy zmarłych widać było ślady na szyi świadczące o śmierci wskutek
powieszenia.
Niewiele zachowało się informacji o losie osadzonych w łódzkim getcie. Cyganie
zostali wymordowani, podobny los spotkał żydowskich grabarzy. Świadkami historii zostali nieliczni grabarze i dokumentacja prowadzona przez oprawców.
Do Łodzi trafiali w dużej części przedstawiciele szczepu Kełderaszów i Lowari. To stosunkowo zamożne grupy. Naziści odbierali im kosztowności. Jak
wynika z niemieckiej dokumentacji, niektórzy mieli przy sobie złoto, cenne
kamienie. Miały one pomóc w przeżyciu ciężkich chwil, wzbogaciły skarbiec
Trzeciej Rzeszy. Zdolni do pracy byli zatrudniani w zakładach ślusarskich,
kotlarskich.
Getto w getcie
Uzbrojone oddziały szalejących morderców wtargnęły do bloków. Krwiożerczy
Pierwszym miejscem masowej kaźni było łódzkie getto. Pierwszy transport nadszedł 5 listopada 1941 roku, następne w kolejnych dniach. W każdym było około
tysiąca Cyganów, głównie z Austrii. Przybyłych osadzono w wydzielonej strefie
żydowskiej dzielnicy, za zasiekami z drutu kolczastego. Było to getto w getcie.
Z 5000 ludzi większość została zagazowana w komorach śmierci. Cyganie do Łodzi byli przewożeni całymi rodzinami, większość ofiar to dzieci. Duża część osadzonych w getcie zmarła na skutek chorób, głównie tyfusu plamistego, który dziesiątkował więźniów. Wielu z nich zostało zamordowanych podczas przesłuchań.
Żydowscy grabarze, którzy chowali zmarłych na łódzkim cmentarzu twierdzili,
28
jak wilki zaczęli niemiłosiernie tłuc Cyganów, słabych mężczyzn i płaczące
kobiety, wyrywać krzyczące z przerażenia dzieci z rąk dorosłych i rzucać
je na podstawione ciężarówki, aby zmusić dorosłych do wchodzenia na
platformy samochodów. Cyganie próbowali się bronić, esesmani szarpali
ich pośród straszliwego wrzasku, ordynarnych przekleństw i wyzwisk; walili
Cyganów na oślep kolbami, ciężkimi kijami, batogami i wpychali ich na auta.
Dookoła pilnowali tłumu wrzeszczący blokowi. Było to prawdziwe piekło.
dr Rudolf Vitek – relacja pochodzi z Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenaul
29
Więcej o Romach
Dr Robert Ritter
z policjantem
podczas
prowadzenia
ewidencji
Cyganów
Źródło: Deutsches
Bundesarchiv
Getto cygańskie w Łodzi istniało bardzo krótko. W styczniu 1942 roku Niemcy przystąpili do jego likwidacji. Przyczyniła się do tego epidemia tyfusu plamistego, który mógł zagrażać też nazistom. Cyganie przewożeni byli ciężarówkami
do Chełmna nad Nerem. Codziennie dziesięć samochodów wiozło ich na śmierć.
W Chełmnie był obóz straceń. Ludzi mordowano w mobilnych komorach gazowych. Więźniów zaciągano biciem kolbami karabinów do hermetycznego samochodu. Odpalano silnik, a spaliny dostawały się do wnętrza. Po kilku minutach
ciężarówka śmierci wiozła ciała do pobliskiego lasu. Z łódzkiego getta nie przetrwał nikt.
KL Auschwitz-Birkenau
Zanim okazało się, że sposób masowych mordów w Chełmnie nad Nerem okazał się z nazistowskiego punku widzenia mało wydolny i nieekonomiczny, z rozkazu Heinricha Himmlera Niemcy rozpoczęli budowę obozu w Oświęcimiu.
16 grudnia 1942 roku Himmler nakazał deportacje wszystkich Cyganów do obozu koncentracyjnego. Rozporządzenie wykonawcze tego rozkazu wydane przez
RSHA 29 stycznia 1943 uściśliło, że miejscem deportacji ma być Auschwitz II
(Birkenau).
Himmler zamierzał ocalić niewielką grupę przedstawicieli „czystej
krwi” Sinti i Kedelari, żeby umieścić ich w czymś na kształt rezerwatu.
Pomysł ten jednak nie przypadł do gustu innym nazistom.
30
Pierwszy obóz koncentracyjny w Dachau
Na początku 1943 roku pierwsze transporty Cyganów zaczęły trafiać do miejsc
odizolowania. Specjalnie dla nich był budowany na terenie Birkenau „obóz rodzinny”. Składał się z 32 baraków mieszkalnych i 6 sanitarnych. Trafiali tu Cyganie z 14 państw okupowanej części Europy. Najwięcej było z terenów Niemiec
i Protektoratu Czech i Moraw, w mniejszej ilości z Polski. W 1943 przywieziono
do Oświęcimia 1700 cygańskich więźniów z okolic Białegostoku, po dwóch tygodniach wszyscy bez wyjątku zginęli w komorach gazowych, rzekomo z obawy
przed wybuchem epidemii tyfusu plamistego. Naziści nie darowali nawet tym,
którzy służyli Rzeszy Niemieckiej z narażeniem życia. Do obozu wysyłani zostawali wprost z frontu również Cyganie służący w armii. Za druty obozu trafiały też cygańskie dzieci z sierocińców. Osadzeni, poza wytatuowanym na lewym przedramieniu numerem, oznaczeni byli literą Z (Zigeuner). Szacuje się,
że przez obóz familijny (Familienlager) przewinęło się blisko 23 tysiące ludzi.
Po Żydach i Polakach była to trzecia pod względem liczebności grupa więźniów
w Auschwitz. Podobnie jak w innych obozach więźniów dziesiątkowały epidemie. Było to spowodowane ogromnym zatłoczeniem, głodem i brakiem lekarstw.
Większość Cyganów zmarła na skutek chorób, w samym tylko okresie od marca
do września 1943 roku siedem tysięcy osób.
31
Więcej o Romach
Głównym lekarzem obozowym był w tym czasie dr Josef Mengele. Już dwa dni po
objęciu urzędu kazał wysłać do gazu ponad tysiąc Cyganów podejrzanych o tyfus. Zdaniem doktora, który zapracował na przydomek Anioł Śmierci, chorobę tę
można tylko eliminować, a nie leczyć. Mengele przeprowadzał na więźniach eksperymenty pseudomedyczne. Obiektami jego zbrodniczych zainteresowań były
między innymi bliźnięta z Familienlager, pracował też nad występującą w obozie
cygańskim nomą, chorobą zwaną również rakiem wodnym. Praktyki pseudomedyczne kończyły się dla ofiar eksperymentów śmiercią w potwornych męczarniach lub zabójczym zastrzykiem fenolu w serce. Ludzie ginęli, bo do pseudobadań potrzebne były ich narządy i wyniki sekcji zwłok.
W maju 1944 roku Niemcy szykowali się do fizycznej likwidacji cygańskiej części obozu, decyzję taką wydał Himmler podczas jednej z wizytacji. Cyganie mieli
podzielić los Żydów. Wieść o planach dotarła do więźniów. Wieczorem 15 maja
1944 roku teren Familienlager otoczyło kilkudziesięciu SS-manów. Zaczęli nawoływać do wyjścia. Nikt nie posłuchał. Niemcy weszli do baraków, w których
przebywali również Cyganie służący wcześniej w Wehrmachcie, byli prowizorycznie uzbrojeni w kije, mieli też
noże. Żołnierze SS wycofali się
z obawy, że dojdzie do buntu.
Po demonstracji siły Niemcy użyli podstępu. Mężczyzn
rozdzielono od reszty, mieli jechać na roboty w głąb Rzeszy.
W rzeczywistości rozlokowano
ich w innej części Auschwitz.
W Familienlager pozostały kobiety, dzieci, starsi i chorzy.
Po siedemnastu miesiącach załoga SS przystąpiła do ostatecznej likwidacji „kwestii cygańskiej”. Dzień kaźni nadszedł
2 sierpnia 1944 roku. Niemcy
otoczyli obóz familijny i wśród
krzyków i lamentów zaczęli pakować ludzi na ciężarówki. Do
pobliskich komór gazowych
Auschwitz-Birkenau – symbol
zostali wywiezieni wszyscy
nazistowskiej zagłady
– kobiety, dzieci, mężczyźni.
32
W ciągu jednego dnia zgładzonych
zostało 2898 Cyganów.
Kindergarten
Wśród więźniów – Cyganów w lagrze znajdowało się ponad 9 500
dzieci, w tym 378 urodzonych
w obozie. W teorii romskie dzieci
miały zapewnione lepsze warunki,
niż przebywające w obozie dzieci innych narodowości. Dzieci i kobiety
ciężarne otrzymywały przez jakiś
czas lepsze wyżywienie, w tym również mleko, o czym zadecydowała
kancelaria Himmlera. Także dzieci
przebywające w obozowym szpitalu były lepiej żywione, ale wkrótce
wszystkie dodatkowe przydziały
żywności zlikwidowano.
Ofiary pseudo-eksperymentów
Josefa Mengele
Źródło: www.auschwitz.org.pl
Latem 1943 r. w barakach 29 i 31 utworzono dla dzieci do lat sześciu coś w rodzaju
przedszkola i żłobka – tzw. Kindergarten. Od godziny 8 do 14 dzieci przebywały
(niemowlęta i maluchy do 3 roku życia w baraku 29, starsze w 31) w Kindergarten
pod opieką kilku więźniarek. Wybielone wnętrze dziecięcych baraków zdobiły
kolorowe rysunki, a za barakiem 31 urządzono nawet plac zabaw z piaskownicą
i karuzelą. Pomysłodawcą obozowego „przedszkola” był dr Josef Mengele. Dzieci
z Kindergarten były obiektami medycznych eksperymentów Anioła Śmierci.
Źródło – www.auschwitz.org.pl
Bezimienne ofiary
Cyganie ginęli nie tylko w obozach zagłady i nie tylko w Birkenau. Grupy pochodzące z Polski najczęściej nie trafiały za druty lagrów, czy za mury gett. Niemcy
mordowali ich na miejscu schwytania. Podobny los spotykał Cyganów żyjących
na okupowanych terenach ZSRR.
W ślad za jednostkami Wehrmachtu na tereny zajmowanego państwa wchodziły specjalne „grupy operacyjne” Einsatzgruppen. Ich zadaniem była eliminacja
33
Więcej o Romach
Pojemniki po
W takich
gazie Cyklon B.
ciężarówkach
Po raz pierwszy
truto ofiary
naziściu użyli
spalinami
go przeciwko
w w hitlerowskim
250-osobowej
ośrodku zagłady
grupie Cyganów
w Chełmnie
w obozie
nad Nerem
w Buchenwaldzie
na początku
1940 roku
Źródło: Archiwum
Głównej Komisji Ścigania
Zbrodni Przeciwko
Narodowi Polskiemu
i izolowanie ewentualnych przeciwników politycznych. Grupy te zajmowały się
między innymi likwidacją inteligencji, wrogów politycznych, a także Cyganów
i Żydów. Z bardzo szacunkowych danych wynika, że Einsatzgruppen mogły wymordować nawet 170 000 Cyganów. Ginęli oni całymi taborami i osadami. Grupy Operacyjne wykazały się szczególnym okrucieństwem po ataku Niemców na
ZSRR. Na terenach Polski zajętych we wrześniu 1939 roku przez Armię Czerwoną żyło wiele grup cygańskich.
miejscowości przeznaczoną do eksterminacji. Pierwszych wymordowano Żydów.
Trzeciego lipca 1943 roku część zabudowań na obrzeżach miejscowości otoczył
kordon SS. Z domostw wyganiano wszystkich. Niemcy wymordowali wszystkich, których zastali w domach. Oprawcy przewieźli swoje ofiary na miejscowy
cmentarz i tam rozstrzelali. Życie straciło 93 Cyganów. Zbrodnia wstrząsnęła
miejscową ludnością, wydarzyła się prawie na ich oczach. Ofiarami byli sąsiedzi.
Corocznie Cyganie oddają hołd pamięci pomordowanych.
Rozstrzeliwani na miejscu
Pamięć o zagładzie
Żyjący w okupowanej Polsce Cyganie nie byli przed wojną dokładnie ewidencjonowani w policyjnych kartotekach. Posiadali natomiast dobrą znajomość terenu. Nazistom trudniej było ich wyłapywać i deportować do miejsc, w których
czekaliby ma niechybną śmierć. Schwytani podejmowali próby ucieczek, bardzo
często były one udane i znikali w lasach. Tam ukrywali się przed prześladowcami. Znane są przypadki, że Cyganie zasilali szeregi partyzantki, zwłaszcza na
Lubelszczyźnie.
Ci, którzy wpadli w ręce żandarmerii, gestapo, najczęściej byli mordowani. Wiele z grobów jest bezimiennych i zapomnianych. Na terenie Generalnej Guberni
udało się zidentyfikować 150 miejsc pochówku, ofiar zbiorowych egzekucji.
Nie wiadomo, ilu Cyganów zginęło podczas nazistowskiej nawałnicy. Przez dziesięciolecia nie starali się oni, w przeciwieństwie do Żydów, nawet dokumentować
zbrodni. Nie dążyli do ukarania sprawców. Nawet sami nie zdawali sobie sprawy
ze skali masowego mordu jakiego dokonali na nich naziści. Źródła podają bardzo
różniące się liczby ofiar. Niektórzy podają, że wymordowano ćwierć miliona Cyganów, inni że ofiar mogło być kilkakrotnie więcej. Nie uda się tego już pewnie
nigdy ustalić.
Obóz koncentracyjny Auschwitz-Birkenau stał się symbolem cygańskiego holokaustu, czasem nazywanego zapomnianym. Niektórzy nazywają go Porajmos, co w języku romani oznacza pożeranie. Rocznica likwidacji Zigeunerlager
w Auschwitz-Birkenau, to dzień pamięci o wszystkich zamordowanych. Właśnie
2 sierpnia jest Dniem Pamięci o Zagładzie Romów. Nie ma narodu bez wspólnej
historii, tradycji, bez języka. Paradoksalnie pamięć ofiar skazanych na zagładę
zaczęła budować zręby tożsamości narodu bez ziemi i bez roszczeń terytorialnych, ale z własną flagą i hymnem.
Mord w Szczurowej
Na terenie współczesnej Polski największa zbiorowa mogiła cygańska znajduje się we wsi Szczurowa w powiecie brzeskim. Cyganie byli kolejną grupą tej
34
35
Więcej o Romach
Romowie w PRL-owskiej rzeczywistości
Po zakończeniu II wojny światowej Romowie wrócili do tradycyjnego stylu życia.
Ci, którzy przetrwali w taborach wyruszyli na dawne, choć ograniczone nowymi granicami szlaki. Romowie Karpaccy powrócili do dawnych domostw i zajęć.
Komunistyczni dygnitarze nieufnym okiem spoglądali na wędrujące tabory. Cygański styl życia był na bakier z obowiązującą komunistyczną ideologią. Władza
postanowiła zająć się „produktywizacją ludności pochodzenia cygańskiego”.
Władze krajów demokracji ludowej od lat 50-tych nieprzychylne były wędrówkom Romów w taborach, próbowały wymusić na ludności pochodzenia romskiego aktywność zawodową i społeczną. Gotowy wzór komuniści mieli na wschodzie. W Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich „produktywizacja”
Romów rozpoczęła się wraz z zakończeniem wojny.
Przerwana wędrówka
Prowadzący nomadyczny tryb życia Romowie nie mogli stanowić wzorca dla pozostałych obywateli socjalistycznego państwa. Już dwa lata po zakończeniu wojny
zaczęli oni trafiać do komunistycznych obozów pracy przymusowej. Już na początku lat 50-tych władza podjęła próby ewidencjonowania ludności pochodzenia
romskiego, rozpoczęto monitorowanie szlaków wędrówek taborów. Równolegle
prowadzona była akcja propagandowa zachęcająca do osiedlenia się, podjęcia pracy
w socjalistycznych przedsiębiorstwach. Działania władz przyniosły niewielki skutek. Urząd Rady Ministrów podjął 24 maja 1952 roku uchwałę „w sprawie pomocy
ludności cygańskiej przy przechodzeniu na osiadły tryb życia”. Była to przysłowiowa
marchewka, Romom obiecano między innymi preferencyjne kredyty na zagospodarowanie, pomoc dla dzieci z ubogich rodzin przy podjęciu nauki, pomoc materialną przy urządzaniu domostw. W zamian ludność cygańska miała osiąść i budować
socjalizm. Celem podjętych przez rząd Józefa Cyrankiewicza działań była asymilacja ludności romskiej z polską. Nie zwracano jednak uwagi na różnice kulturowe,
tradycje i obyczaje. Wędrowni Romowie nie byli zbytnio zainteresowani życiem
według wzorców socjalistycznego społeczeństwa. Władza została więc zmuszona
podjąć bardziej stanowcze działania. Jeszcze w 1952 roku milicja rozpoczęła wydawanie wędrującym Romom dokumentów tożsamości, przy okazji pobierano od nich
odciski palców. Umiłowanie wolności wzięło górę nad administracyjnymi decyzjami. Tabory wędrowały jak przed laty. W 1964 roku władza sięgnęła po kij, od wiosny funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej przeprowadzali kolejną akcję ewidencji
36
szykujących się do wędrówek taborów. Tym razem Romowie byli informowani, że
jeśli wyruszą, prawo będzie ich ścigać z całą surowością. Wachlarz przewinień był
szeroki: nielegalne zgromadzenia (tabor stanowił taką – zagrażającą bezpieczeństwu
publicznemu – grupę), zaniedbywanie obowiązku posyłania do szkoły dzieci, lekceważenie przepisów przeciwpożarowych (palenie ognisk w lesie). Ludność cygańska
początkowo zlekceważyła próby zastraszania, ale władza zaczęła nakładać sankcje.
Z każdym następnym rokiem malała ilość taborów na polskich drogach.
Romski proletariat
Innym okiem władza ludowa patrzyła na przedstawicieli Bergitka Roma. Ponieważ prowadzili oni osiadły tryb życia, wydawali się łatwiejsi do kontrolowania.
W czasie, gdy działania administracji publicznej zmierzały do zatrzymania taborów, żyjących ciągle pod dachem Romów próbowano dawać jako wzór dla pozostałych. Oczywiście działania takie nie miały szans powodzenia. Wędrówka
stanowiła część cygańskiego etosu, plemiennego kodeksu, a ktoś namawiający
do jej porzucenia mógł tylko skazać się na ogólną pogardę. Ówczesne władze
wykorzystały fakt, że wśród Cyganów z Bergitka Roma stopień ubóstwa był bardzo wysoki, zaczęto ich nazywać „cygańskim proletariatem”. Byli to ulubieńcy
Z Podkarpacia wywodzą się Romowie, którzy zasłynęli jako doskonali
brukarze. Kiedy budowano pierwszą w Polsce kolejkę linową, powstał
problem prawie nie do rozwiązania, mianowicie – jak na tej wysokości zdobyć
tłuczeń kamienny? Wwiezienie byłoby zbyt kosztowne, a wszelkie próby
uzyskania tłucznia ze skał, przechodziły ludzkie możliwości. Praca ciężkimi
młotami posuwała się zbyt wolno... Był problem. Wtedy ktoś przyprowadził
gromadkę zabiedzonych, obszarpanych Romów. Na Herkulesów raczej nie
wyglądali, ale twierdzili, że tłucznia naprodukują, ile tylko będzie trzeba.
Dość sceptycznie pracę im zlecono. Jakie było zaskoczenie, kiedy po kilku
dniach zobaczono sporą górę tłucznia. Romowie pracowali bez specjalnego
wysiłku. Tajemnica „czarów” polegała na tym, że młotki były osadzone,
nie na tradycyjnych trzonkach, a na gęsto plecionych, rzemiennych
rączkach. Siła uderzenia wystarczała do rozbicia skały przy niewielkim
wysiłku. Praca takimi narzędziami nie powodowała nawet odcisków.
Karol Parno – Gierliński, Zawody, profesje romskie
37
Więcej o Romach
władzy ludowej. Z ubogich mieszkańców podkrakowskich wsi komuniści postanowili zrobić socjalistycznych robotników. Romowie znaleźli pracę i otrzymali
mieszkania w Nowej Hucie. Często podejmowali się zajęć sprzecznych z cygańskimi tradycjami i obyczajami. Specjaliści od propagandy nagłaśniali te fakty,
licząc że wędrujący w taborach skuszą się na dach nad głową i stałą pracę.
Romscy mieszkańcy Nowej Huty wykonywali najcięższe prace fizyczne, specjalizowali się w kruszeniu kamienia do naprawy dróg.
Tradycja a nowoczesność
W nowohuckich blokach dach nad głową znalazło około 250 Romów. Mieszkanie
w bloku dla osób, które większość życia spędziły w ubogiej wiejskiej chacie bez
wygód (takie były warunki egzystencji Bergitka Roma), wydawać by się mogło
luksusem. Dla gadziów toaleta w mieszkaniu, tuż obok kuchnia to może i luksus,
ale dla Romów niekoniecznie. Tradycyjny kodeks obyczajowy mageripen, określający co jest „czyste”,a co „nieczyste”, nakazuje, by wszystko, co związane jest
z wydzielinami ciała, było jak najbardziej odizolowane od „czystej” przestrzeni.
Na wsi załatwianie potrzeb fizjologicznych poza własnym domem nie stanowi
problemu. W mieście bywa trochę inaczej. Sama obecność toalety w mieszkaniu
wśród tradycjonalistów romskich była czymś obrzydliwym i nieczystym. Opowiadał mi niedawno jeden z pracowników technicznych kowarskiego Zakładu
Eksploatacji Zasobów Komunalnych, z jakimi problemami spotykają się hydraulicy przy robieniu instalacji wodnej i kanalizacyjnej. Woda, która służy do picia,
gotowania posiłków nie może dochodzić z toalety. To dla Roma nie do pomyślenia
– znajomi, a nawet rodzina najpewniej przestaliby go odwiedzać. W megaripen
kalające jest, gdy kobieta znajduje się nad mężczyzną. W Nowej Hucie „cygański
proletariat” otrzymywał mieszkania w wielopiętrowych blokach. Zazwyczaj na
wyższym piętrze mieszkała jakaś sąsiadka. Przeprowadzka z ubogich wsi do – jak
na owe czasu – nowoczesnego miasta, wiązała się więc dla Romów ze sporymi
problemami adaptacyjnymi.
wysiedlana na siłę jak np. Łemkowie, ale wędrowała za opuszczającymi rodzinne wsie sąsiadami. Choć Cyganie Górscy opuszczali domostwa dobrowolnie, nie
mogli już wrócić, władza nie meldowała na stałe powracającej ludności narodowości romskiej.
Nowym zjawiskiem po wojnie było osadzanie Romów w miastach. W ten sposób
ludność ta znalazła się między innymi na Dolnym Śląsku, w Kowarach i Kamiennej Górze. Różne zachęty stosowali przedstawiciele władz, żeby zachęcić Romów
do wyjazdu z rodzinnych wsi. Jak opowiada Bronisław Suchy, asystent romski
w Szkole Podstawowej nr 1 w Kowarach jego rodzina została skuszona perspektywą większych bochenków chleba, które miały być sprzedawane na tzw. Ziemiach
Odzyskanych.
Przesiedlania
Nie mieli też spokoju przedstawiciele Bergitka Roma, którzy mieszkali na terenie Bieszczad. Pod koniec lat 40-tych komuniści w ramach Akcji „Wisła” przymusowo przesiedlali rdzennych mieszkańców Bieszczad, którzy mogli wspierać
ukraińską partyzantkę. Choć ludność pochodzenia romskiego nie współpracowała z Ukraińską Powstańczą Armią, też opuszczała swoje domostwa. Nie była
38
39
Więcej o Romach
Romskie grupy w Polsce
Romowie nie są jednolitą grupą, jak się wielu osobom spoza tej społeczności wydaje. Obecnie w Polsce mieszkają cztery większe grupy romskie: Bergitka Roma,
Polska Roma, Kełderasze i Lowarzy. W literaturze często określa się je szczepami lub plemionami romskimi. W Kowarach mieszkają przedstawiciele Bergitka
Roma, nazywa się też ich Romami Karpackimi lub Cyganami Górskimi, niekiedy
Wyżynnymi. Sami o siebie mówią po prostu Roma (amare Roma-nasi Cyganie).
Wewnątrz wspomnianych szczepów też są podziały. Głównie mają one charakter
geograficzny i klanowy. Dla Roma najbliższa jest rodzina, potem skoligaceni. Po
II wojnie światowej Romowie Górscy zamieszkiwali na wioskach od Bieszczad
poprzez Beskid Sądecki, Podhale po Orawę. Poszczególne grupy nazywały się, jak
podaje Adam Bartosz, Jabłońska Rroma, Ciarnogórska Rroma, Sądecka Rroma.
Podobnie jest z grupą Polska Roma, która dzieli się na liczne podgrupy, między
innymi: Bosaki, Bierniki, Warmijaki, Tońaki, Servy, Pluńaki . O najliczniejszych
szczepach wspomnimy w tej publikacji w kilku zdaniach.
Romowie Karpat
Bergitka Roma od kilku pokoleń prowadzi osiadły tryb życia. Po przybyciu na
ziemie polskie w XV-XVII wieku zamieszkali w podgórskich wioskach. Jak przypuszczają cyganolodzy ich wędrówka pod Tatry spowodowana była względami
ekonomicznymi. Cyganie Karpaccy przybyli z terenów historycznych Węgier,
stąd w ich języku wiele madziaryzmów. Utrzymywali się głównie z kowalstwa,
muzykowania, kobiety zarabiały na życie wróżbą. Romowie z tego szczepu obecnie mieszkają głównie w województwie małopolskim, od lat pięćdziesiątych zaczęli osiedlać się także na Dolnym Śląsku, na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Pojawili się wtedy między innymi w Kamiennej Górze, Kotlinie Kłodzkiej,
Legnicy oraz w Kowarach. Cyganie z Bergitka Roma od wieków żyli wśród ludności miejscowej i zatracili wiele z dawnych zwyczajów, przejęli też wiele lokalnego słownictwa. Przedstawiciele tego szczepu są nazywani niekiedy „cygańskim
proletariatem” – ze względu na to, że często żyją w skrajnym ubóstwie.
Polska Roma
Nazywani są czasem Polskimi Cyganami Nizinnymi. Na terytorium naszego kraju przybyli w kilku falach migracyjnych. Posługują się dialektem
40
należącym do północno-wschodniej gałęzi języka romani. W swoim dialekcie
mają wiele naleciałości z języka niemieckiego, co świadczy, że ich przodkowie
przebywali na terenach germańskich. Prześladowania na terenie Niemiec były
główną przyczyną przybycia do bardziej tolerancyjnych sąsiadów. Do połowy
lat sześćdziesiątych XX wieku wędrowali po polskich drogach, prowadząc tradycyjny, koczowniczy styl życia. Rozpoczęta w 1964 roku przez władze PRL
tzw. akcja produktywizacyjna ludności romskiej była wymierzona głównie
w wędrujących nadal przedstawicieli omawianej grupy, zaś jej skutkiem okazał się nie tylko całkowity zanik romskiego koczownictwa w Polsce, lecz także
pojawienie się wielu problemów związanych z nieprzystosowaniem do nowego
stylu życia .
Lowarzy i Kełderasze
Oba szczepy wzięły nazwę od zawodów, które stały się ich wizytówką. Wykonywane przez nich profesje uczyniły z nich romską elitę. Są ze sobą bardzo spokrewnione. Na ziemie polskie trafili stosunkowo niedawno, bo w XIX stuleciu. Lowarzy nazwę wzięli od węgierskiego ló – koń; handel tymi zwierzętami stanowił ich
główne źródło utrzymania, Kełderasze swoje miano zawdzięczają kotlarstwu .
Lowarzy pochodzą z terenów Siedmiogrodu (historyczne Węgry), na ziemie dzisiejszej Polski przybyli w połowie XIX wieku. W podobnym czasie z Rumuni wyruszyli Kełderasze. Oba szczepy mówiły odmiennym od Cyganów z grupy Polska
Roma dialektem. Różnili się też strojami. Nowi śniadolicy przybysze podkreślali
swą odrębność i nie chcieli być utożsamiani z innymi szczepami. Lowarzy i Kełderasze prowadzili wędrowny tryb życia. Kobiety z tych szczepów znały się na
wróżbie, były więc dobrymi kandydatkami na żony dla przedstawicieli Polska
Roma. Często porywano je rytualnie w celu poślubienia. Po II wojnie światowej wędrówki wszystkich Romów prowadzących nomadyczny tryb życia zostały
ograniczone do granic kraju.
Animozje pomiędzy grupami
Osiadły tryb życia Romów Górskich budził niesmak wśród ich wędrujących w taborach pobratymców. Byli przez nich uważani za „gorszych”, często traktowani
z pogardą. „Cygańskość” nakazywała wędrowny tryb życia. Mimo, że od lat nie
widać na polskich drogach taborów, echa dawnych niesnasek pozostały do dziś.
Oczywiście każdy ze szczepów uważa, że jest najbardziej tradycyjny, że ich dialekt jest prawidłowy, a obyczaje najstarsze.
41
Więcej o Romach
Różnice pomiędzy poszczególnymi szczepami najwyraźniej widać właśnie w dialekcie, obyczajach i tradycjach. Przyczyną niesnasek był i jest stosunek do tradycyjnego kodeksu romanipen. Wspomnieć tu trzeba, że to zbiór przekazywanych
z pokolenia na pokolenie zasad bycia prawdziwym Romem. Gdy w latach dziewięćdziesiątych minionego wieku w Polsce zaczęli się pojawiać Romowie rumuńscy, w większości zajmujący się żebraniem na ulicach, nie wzbudzili oni sympatii
wśród mieszkających tu od pokoleń współbraci. Miejscowi mówili o nich „to nie
Romowie, to Rumuni”.
Język romski
Nie istnieje jeden język, który byłby wspólny dla wszystkich grup romskich. Różnice pomiędzy szczepami są znaczne i wynikają głównie z przeszłości poszczególnych grup, które wędrowały przez różne części świata, a później Europy. Język
romski kształtował się bez zapisu, ulegał zmianom podlegając wpływom języków
krajów na terytorium, których dany szczep przebywał.
Rromani ćhib – język cygański wywodzi się z indoaryjskiej grupy języków nowoindyjskich, wyrósł on z sanskrytu . W bardzo odległej przeszłości ich przodkowie najprawdopodobniej używali jednego dialektu. Po wyemigrowaniu z Indii
Rromani ćhib zaczął się przekształcać, do języka wędrujących Cyganów przenikało słownictwo i gramatyka z terytoriów, przez które przebiegały szlaki wędrówek. Jak pisze cyganolog Adam Bartosz w swojej książce „Nie bój się Cygana”,
język rromani zapożyczał słownictwo między innymi z perskiego, kurdyjskiego,
greckiego, a później z języków bałkańskich, węgierskiego, niemieckiego, a nawet
polskiego. Dzieje się tak dlatego, że słowa, których nie było w języku przodków
przejmowane są ze świata żyjących po sąsiedzku gadziów. Przyswajane słowa
odmieniane są zgodnie z flekcją rromani ćhib. Adam Bartosz pisze we wspomnianej książce, że, „język cygański zmienia się z pokolenia na pokolenie, tak
jak każdy język. Zmienia się jednak w sposób szybszy niż inne, ponieważ długo
nie miał formy pisanej, a w każdym razie nie miał autorytatywnego standardu,
na który można by się powołać”. Oczywiście pozostało też tradycyjne wyniesione
jeszcze z praojczyzny słownictwo. Dotyczy ono pokrewieństwa czy części ciała
Jeszcze jak byłem dzieckiem dostałbym po uchu od ojca, jakbym na
owoce mówił po polsku. Miałem mówić po romsku. Dziś młodzi Romowie
kupują śliwki, gruszki i nikt ich za to nie gani. Nasz język przejmuje coraz
więcej słów z polskiego, jeszcze trzydzieści lat temu byłoby to nie do
pomyślenia. Nie wiem czy to dobre zjawisko. Ja na przykład na swoim
profilu w Naszej Klasie piszę po romsku i cieszę się, kiedy inni Romowie
przysyłają mi życzenia w języku, który poznali w domu rodzinnym.
Roman Siwak
42
43
Więcej o Romach
(nakh – nos, kan – ucho). Co ciekawe wspólnym dla różnych grup romskich jest
słowo kher – oznaczające dom, co może świadczyć, że w swojej praojczyźnie
przodkowie prowadzić musieli osiadły tryb życia.
Badania lingwistyczne pozwoliły odnaleźć Romom indyjskie korzenie, przez
wieki Cyganie powtarzali, że pochodzą ze starożytnego Egiptu i w legendę tę
sami mocno uwierzyli. Dopiero w XVIII wieku badacze zajmujący się genezą wędrującego ludu trafili na trop, który prowadził do Indii. Okazało się, że wiele
słów z ich języka brzmi podobnie, jak języki ludów zamieszkujących w północnej
części Półwyspu indyjskiego (dzisiejszy Pendżab).
Warto tu wspomnieć, że nie wszyscy potomkowie przybyszy z Pendżabu posługują się swoim tradycyjnym językiem. W Hiszpanii przetrwało zaledwie część
słownictwa, na co dzień ludzie o narodowości romskiej posługują się językiem
urzędowym, hiszpańskim. Przyczyną zapomnienia mowy może być historia,
przez stulecia tamtejsi Cyganie byli prześladowani, a ich kultura, tradycja i język
zakazane.
Jeden język cygański nie istnieje. Bergitka Roma posługuje się dialektem, którego zrozumienie nie jest łatwe dla przedstawicieli Polska Roma, zwłaszcza kiedy
temat rozmowy odbiega od spraw codziennych, rodzinnych itp. Cyganie Górscy
przybyli do Polski przez Węgry i w ich mowie jest dużo madziarskich naleciałości, a ci drudzy dotarli nad Wisłę przez kraje niemieckojęzyczne, stąd w ich języku
jest dużo germanizmów. Jeszcze więcej trudności w porozumieniu się będą mieli
Romowie mieszkający w innych krajach. Użytkownicy poszczególnych dialektów
często twierdzą, że właśnie oni mówią najpoprawniej, a wszyscy inni „kaleczą”
mowę przodków.
Romski niepisany kodeks zachowań nakazuje posługiwać się między sobą w języku romani. Nauka języka ojców to jeden z najważniejszych obowiązków rodziców
wobec dzieci. Między sobą Romowie powinni mówić swoją mową. Dziecko romskie zanim zacznie się uczyć języka kraju, w którym mieszka, zna już język rodziców. Dwujęzyczność ma często znaczenie praktyczne, pozwala na konspirowanie
się przed otoczeniem. Bardzo często podczas rozmowy z gadziami przechodzą
oni na swój język, wymieniając się uwagami, o sensie których nie-romowie nie
mają pojęcia.
W przeszłości, gdy tabory wędrowały przez europejskie miasta, odrębność językowa czyniła z Cyganów lud tajemniczy o magicznych zdolnościach. Przez swą
tajemniczość język był chroniony przed światem nieromskim. Obecnie sytuacja
ta zaczyna się zmieniać; w 2009 roku fundacja Bahtałe Roma wydała Słownik
i rozmówki romsko-polskie. Język romski zatraca więc pewną otoczkę tajemniczości. Nie wszyscy akceptują takie zjawisko. Niektórzy, zwłaszcza starsi Romowie twierdzą, że gadziowie nie powinni poznawać rromani ćhib, bo jest to zatracanie istoty cygańskości.
44
45
Więcej o Romach
Romskie profesje
Kotlarze, kowale, muzykanci, wróżki, handlarze koni – to te zawody, które tradycyjnie kojarzą się z narodem cygańskim. Profesji uprawianych przez wędrujący
lud było znacznie więcej. Romskie zajęcia łączy jedna cecha, choć często praca
była ciężka i niebezpieczna, pozwalała utrzymać się bez wielogodzinnej, monotonnej harówki. Na większość z tradycyjnych zawodów jest na współczesnym
rynku małe zapotrzebowanie, w przeszłości umiejętności cygańskie były poszukiwanym „towarem”. Profesje cygańskie stały się inspiracją dla Romana Tryhubczaka, który stworzył cykl rysunków ilustrujących między innymi tę publikację.
Tradycyjne zawody cygańskie związane są z ogniem, rozrywką, zwierzętami. To
okruchy wyniesione jeszcze z pradawnej ojczyzny, z Indii. Przez stulecia przekazywane z pokolenia na pokolenie umiejętności pozwalały na zaspokajanie podstawowych potrzeb. Egzotyczni wędrowcy budzili podziw, czasem strach, niekiedy współczucie. Wiek XX, a szczególnie okres powojenny przyniósł wiele zmian.
Spadło zapotrzebowanie na tradycyjne zawody cygańskie, w dobie motoryzacji
przestano kupować i podkuwać konie, wyroby rękodzielnicze wyparte zostały
przez masową produkcję przemysłową, a i wróżby zostały zastąpione przez gazetowe horoskopy.
Kotlarze
Starsi często z rozrzewnieniem wspominają „cygańskie patelnie”. Jeszcze w latach
siedemdziesiątych bez problemu można było zakupić zrobiony przez romskich rzemieślników sprzęt kuchenny, który jakością przewyższał wyroby przemysłowe oferowane przez handel. Kotlarstwo i obróbka metali to jedna z głównych profesji od
wieków kojarząca się z narodem cygańskim. W pracy kotlarze wykorzystywali sobie tylko znane techniki. Cyna (arćići) stosowana do bielenia musiała być specjalnie
przygotowana. Topiono ją, następnie wylewano na szmatę i drugą szmatą szybko
ścierano, uzyskując w ten sposób proszek (kolis). Naczynie (przedmiot) do bielenia,
np. kocioł, rozgrzewano w ognisku (później także lutlampą), czyszczono kwasem
i szmatą wcierano weń wcześniej rozsypany na jego powierzchni proszek.
Przez wieki Cyganie uważani byli za najwybitniejszych fachowców w tej branży.
Mistrzami wśród mistrzów w tej branży byli przedstawiciele szczepu Kełderaszy. Przybyli oni na ziemie polskie w połowie XIX wieku z Rumunii, gdzie jeszcze w tym czasie istniało niewolnictwo. Rozwój przemysłu sprawił, że powstało
46
potężne zapotrzebowanie na usługi kotlarskie. Poszukiwani byli fachowcy od
pobielania cyną kotłów z miedzi, haków rzeźniczych, kadzi do mleka itp. Wędrowni rzemieślnicy dzięki swym umiejętnościom mogli żyć na godnym poziomie. Praca, choć niebezpieczna dla zdrowia (opary szkodliwych substancji
chemicznych, liczne poparzenia), była wysoko ceniona, dawała poczucie wolności i niezależności. Kotlarz mógł utrzymać rodzinę, nie tracąc na pracę całych
dni, miał czas na to, co dla Cyganów najważniejsze – rodzina i życie towarzyskie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych XX wieku kotlarze pobielali metalowe
elementy w przetwórniach wędlin, piekarniach, rozlewniach wód mineralnych.
Praca odbierana była przez przedstawicieli SANEPID-u, którzy sprawdzali, czy
cynowane elementy spełniają normy wyznaczone przez przepisy. Zapotrzebowanie na tego typu usługi sprawiło, że po II wojnie światowej w Polsce kotlarstwem i pochodnymi zawodami zajmowali się nie tylko Kełderasze, ale i przedstawiciele innych szczepów romskich. Masowa produkcja naczyń kuchennych
wyparła kotlarzy z rynku pracy.
47
Więcej o Romach
Kowale
Innym związanym z metalem zawodem było kowalstwo. Zajmowali się nim Romowie niemal w całej Europie. Jak pisze Karol Parno – Gierliński w opracowaniu
„Zawody, profesje romskie”, mieszkający na Półwyspie Iberyjskim andaluzyjscy kowale byli uważani za arystokrację tego zawodu, czyniąc z niego sztukę.
„W sztuce andaluzyjskich kowali zachowały się elementy zdobnicze, których
indyjski rodowód jest bardzo czytelny, a nałożone na to są motywy charakterystyczne dla kultury arabskiej, dają tym wyrobom, wykonanym przecież z pospolitego surowca – z żelaza, cech wręcz biżuterii” – pisze Karol Parno – Gierliński.
Na ziemie polskie cygańscy kowale dotarli już na początku XVI wieku i przybyli
z Węgier. Zacytować tu warto znanego cyganologa, Jerzego Ficowskiego, który
w monografii „Cyganie na polskich drogach” tak napisał: „Przez stulecia kowalstwo było uprawiane w Polsce przez Cyganów. Ich przenośne kuźnie składały
się z prymitywnych narzędzi, a zamiast kowadeł używali zazwyczaj kamieni”.
Rzemieślnicy ci pracowali nawet na dworach królewskich, jak w 1513 r. cygański
„pixidarius Wanko de Oppavia”.
Kowal był potrzebny nie tylko na dworze możnowładcy, ale i w każdej wiosce. Poszukiwanym towarem była wyrabiana przez kowali metalowa galanteria: gwoździe, noże i inne rękodzielnicze przedmioty codziennego użytku. Gdy w XVI
wieku wydawane były ustawy nakazujące wypędzenie ludności cygańskiej z ziem
polskich , miejscowi nie chcieli przyczynić się do realizacji nakazów, bo rzemieślnicy, w tym kowale, byli po prostu niezbędni.
Osiedleni od kilku stuleci na Podhalu przedstawiciele Bergitka Roma kowalstwem zajmowali się prawie do czasów współczesnych. Legendarną sławą cieszyły się wykuwane przez nich magiczne noże ćhona, narzędzia te stosowali zbieracze ziół. Noże te wykonywane były z odłamków meteorytów, a cięte nimi zioła
nie traciły mocy .
Muzykanci
Badacze historii i kultury cygańskiej są zgodni, że jednym z najstarszych sposobów zarabiania na życie przez śniadolicy lud jest muzykowanie. Podobnie jak kowalstwo to umiejętność wyniesiona jeszcze z Indii, choć muzyka cygańska bardzo
się od tego czasu zmieniła. Rozproszona wśród różnych grup etnicznych nacja
zatraciła swoje pierwotne brzmienie. Podobnie jak język przesiąkła elementami
krajów, przez które przodkowie dzisiejszych Romów wędrowali. Muzyka zawsze
towarzyszyła Romom, muzykują oni w domu, dla własnej przyjemności, ale jest
48
to też sposób zarabiania. Szczególnie bliska jest ona przedstawicielom Bergitka.
O genialnym cygańskim skrzypku, który przez wiele lat mieszkał w Kowarach,
piszemy w rozdziale Cororo.
Wędrówki ludu przez świat spowodowały, że trudno dziś określić, jaka muzyka jest tą typowo cygańską. W repertuarze Bergitka Roma występują węgierskie
czardasze, bo szczep ten przesiąkł madzirską tradycją muzyczną. Andaluzyjscy
Cyganie Gitanos stworzyli flamenco, które dziś jest „wizytówką” Hiszpanii. Tradycyjny taniec i muzyka weszły do kanonu kulturowego Półwyspu Iberyjskiego.
Obecnie kultura flamenco jest bardzo popularna, ale zatraca przez to swoją prawdziwą naturę . Przez stulecia zmieniły się też instrumenty. Nikt dziś nie kojarzy
cygańskiej kapeli z drumlą czy dzyngą, a były to podstawowe instrumenty, podobnie jak skrzypce, lutnia i cymbały, które – jak się przypuszcza – dotarły do
Europy właśnie za pośrednictwem Romów . Z muzyką związana była też profesja
lutników. Cyganie w przeszłości sami wytwarzali instrumenty, na których grali.
Cyrkowcy i treserzy niedźwiedzi
Poza muzykowaniem dawni Cyganie zabawiali widzów sztukami cyrkowymi.
Rozrywka i występy były ważnym źródłem ich dochodu. Styl życia taboru i cyrku były zresztą bardzo podobne, z ciągłą wędrówka i czasowym osiedlaniem
się w czasie zimy, kiedy drogi były zasypane śniegiem. Choć wywodzący się ze
społeczności romskiej artyści uprawiali wiele dziedzin sztuki cyrkowej, najbardziej byli znani z hodowli dzikich zwierząt. Szczególny respekt mieli treserzy
niedźwiedzi. Nawet rewolucja bolszewicka nie przerwała ciągłości pracy, przekazywanej z ojca na syna. I do dziś występy z niedźwiedziami należą do sztandarowych elementów sztuki cyrkowej. Prowadzenie tresowanych niedźwiedzi
i pokazy sztuczek były popularne szczególnie na Bałkanach. W Polsce niedźwiedźnicy pojawiali się już w XVI wieku, wraz z pierwszą falą wędrówek ludu
cygańskiego na te ziemie. Nie trzeba mieć wiele wyobraźni by stwierdzić, że
władcy tych dzikich zwierząt budzili podziw i szacunek, a lud przypisywał im
magiczną moc.
Handlarze koni
Szczególne miejsce w kulturze romskiej zajmuje koń. Zwierzęta te były nieodzownym elementem taboru. Dla prowadzących nomadyczny tryb życia były niczym
członkowie rodziny. Koń jest otoczony szacunkiem, kodeks zasad romskich zabrania
49
Więcej o Romach
zjadania koniny, jest to ciężkie wykroczenie przeciwko cygańskości. Cyganie specjalizowali się w handlu nimi. Lowarzy, jeden ze szczepów romskich, wywodzi swą
nazwę ze słowa ló, co po węgiersku znaczy koń. Jarmarki, na których w przeszłości
handlowano tymi zwierzętami, były tym, czym dziś są giełdy samochodowe. Podobnie jak dziś sprzedawane są podrasowane auta, podobnie w przeszłości Lowarzy dopuszczali się różnych sztuczek, żeby nabywca zapłacił za zwierzę więcej niż
jest ono warte. Na stronie internetowej www.romskawyspa.pl można przeczytać
o tym, że profesjonalni handlarze koni mogli nawet zmienić maść zwierzęcia, żeby
go lepiej sprzedać. Co ciekawe, z dawnych kronik znane są przypadki, że przefarbowany koń po liftingu sprzedawany był osobie, której wcześniej go skradziono.
50
Jak wspomina Jerzy Ficowski w „Cyganach na polskich drogach”, koniokradztwo
było także jedną z gałęzi w zawodzie handlarza tych zwierząt. Pisząc o koniach
trzeba wspomnieć o romskich rymarzach, którzy wytwarzali uprzęże.
Zaklinacze gryzoni
Kolejny zawód romski kojarzy się z mniej miłymi zwierzętami, ze szczurami.
Choć dziś trudno w to uwierzyć, ale gryzonie te nie zawsze żyły na naszym kontynencie, do Europy przybyły z Azji. W Indiach były nawet uważane za symbol
szczęścia. Zupełnie inaczej kojarzyli je Europejczycy. Budziły strach, siały spustoszenie w spiżach i młynach. Winione były za siejące śmierć zarazy. Przodkowie Romów wiedzieli jak postępować z tymi gryzoniami.
51
Więcej o Romach
Romscy zaklinacze gryzoni wywabiali je z kryjówek za pomocą piszczałek, które
wydawały dźwięki o nieprzyjemnej dla nich częstotliwości. Szczury opuszczały
swoje siedlisko i uwalniały młyn od swojej obecności. Jeszcze w 1946 roku Dziennik Ludowy poświęcał łamy romskiemu zaklinaczowi ze szczepu Kełderaszy,
wyprowadzającemu szczury z jednej z kamienic na warszawskim Śródmieściu.
Zaklinacze kamieni
Z fachowcami od przepędzania szczurów z młynów współpracowali cygańscy
zaklinacze kamieni. Konkretnie chodziło o kamienie młyńskie. W czasach, gdy
sercem każdego młyna był piaskowiec, zdarzało się, że wskutek działania nieuczciwej konkurencji przestawał on mleć zboże. Wystarczyło, że wraz z ziarnem
ktoś wsypał na kamienie rtęć. Zrozpaczony właściciel musiał pilnie poszukiwać
fachowców od odczyniania uroków. Biegli w tej sztuce byli Romowie. Przyczynę
usterki ustalali przy pomocy miedzianej monety – jeśli potarta zebranym z kamieni pyłem stawała się srebrna, wiadomo było, że z mechanizmu trzeba usunąć
rtęć, a to już kwestia techniki znanej zaklinaczom.
Cyganka prawdę ci powie...
Ludzie od dawien dawna chcieli wiedzieć, co przyniesie przyszłość. Wróżbiarstwo i kabała to kolejne zawody, które kojarzą się z przybyszami z Indii. Profesja ta to tradycyjny zawód kobiet romskich. Dziś już nie każda Romni (kobieta
romska) potrafi wróżyć, ale są rodziny, w których sztuka ta przekazywana jest
z pokolenia na pokolenie.
Cyganki tradycyjnie wróżą z ręki oraz z kart. Chiromancja to wiara, że każdy
człowiek ma swój los wypisany na dłoni, a sztuka poznania przyszłości polega na odczytaniu linii na dłoniach. W przeszłości dobre wróżki znajdywały
zajęcie nawet w bogatych domach czy na dworach. Do przepowiadania przyszłości stosowane były też karty. Dziś trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie
są korzenie tych profesji; badacze historii narodu romskiego są skłonni przypuszczać, że wróżbiarstwa nauczono się podczas wędrówek przez Grecję.
Zawody zakazane
Są profesje, którymi Romom zajmować się nie wolno. Co ciekawe, jeden z takich
zawodów w europejskich społeczeństwach uchodzi za bardzo szlachetny, wręcz
elitarny. Szanujący się Cygan nie może zostać lekarzem, zawód ten ma w kulturze
52
romskiej taki sam status jak profesja grabarza. Podobnie nie miałby szacunku
wśród współbratymców Rom pracujący jako strażnik więzienny czy hycel. Zakazy te wynikają z kodeksu obyczajowego i są wciąż respektowane.
53
Romowie w Kowarach
Rom czy Cygan
Obecnie poprawność językowa skłania, żeby pisząc o potomkach przybyszów
z północno-zachodnich Indii używać słowa Romowie. Kłopot w tym, że we
współczesnej Europie nie wszyscy utożsamiają się z tą nazwą.
Rrom w języku romani oznacza człowiek, mąż, ale też mężczyzna, członek wspólnoty, swój. Dla rozróżnienia ktoś obcy, czyli nie Rom to gadzio. Nie zna on ani
tradycji, ani zwyczajów, ani języka (romskiego) i na dokładkę wiedzie życie według zasad, których żaden szanujący się Rom nie zniósłby. Gadzie nadali przybyszom z Indii nazwy z własnych języków: Cyganie, Cigányok, Zigenuer. Cigan.
Współcześnie spora grupa Romów uważa, że słowo Cygan (niezależnie od odmiany językowej) ma znaczenie o negatywnym ładunku emocjonalnym.
Cygan – pochodzi najprawdopodobniej od nazwy domniemanej
heretyckiej sekty atynganów (gr. athinganoi – nietykalni), znanej
z obszaru Cesarstwa Bizantyjskiego. Według alternatywnych analiz
etymologię słowa „Cyganie” należy wyprowadzić poprzez pośrednictwo
języków słowiańskich z kipczackiego wyrazu o znaczeniu biedny,
ubogi, będącego także źródłosłowem dla węgierskiego słowa
szegény – zubożały, biedny (w madziarskich dialektach wiejskich
wymowa szegény jest bardzo zbliżona do wymowy słowa cigány).
Źródło www.wikipedia.pl
Z greckiego słowa Aiguptoi wywodzi się inna nazwa Romów, która odnosi się do
rzekomego egipskiego pochodzenia tego narodu. Przejęta została ona przez język
angielski Gypsy czy francuski Gitan.
3 Romowie w Kowarach
Nazewnictwo narodu cygańskiego może sprawiać pewne kłopoty dla przedstawicieli jego samego. Nie wszyscy mówią o sobie, że są Romami, grupy w Hiszpanii określają się jako Kale, w Niemczech Sinti, w Belgii oraz francuskiej Alzacji
Manusze.
Anna Pisulska, Jacek Kunikowski
54
55
Romowie w Kowarach
W Polsce określenie Rom pojawiło się w połowie lat osiemdziesiątych dwudziestego wieku. Co ciekawe słowo to lansowali w języku polskim gadziowie zajmujący się
problematyką cygańską. Określenie wydawało się bardziej neutralne niż Cygan.
W niniejszej publikacji, szczególnie w części historycznej, nie stronię od określenia Cyganie, które w przeszłości było używane choćby w oficjalnych dokumentach. Pojęcia tego używam do określenia wszystkich członków narodu, który
łączy indyjski rodowód. W czasach prześladowań, nazizmu represjonowani byli
nie tylko Romowie, ale i Manusze, Sinti, Kale, czyli Cyganie jako jeden naród.
– Cygan nie brzmi negatywnie. Dla mnie osobiście sama nazwa nie
ma znaczenia. W Polsce zawsze nas tak określano. To jest sztuczny
problem. Na przykład w Anglii słowo Gypsies oznacza Romów –
Egipcjan, ale też … prusaka. Nazwa nacji i karalucha jednocześnie.
Romowie z Anglii protestowali więc, żeby nie nazywano ich szkodnikami.
Taka jest właściwie geneza tego problemu – mówi Karol Parno
Gierliński, poseł Międzynarodowego Parlamentu Romskiego.
Źródło: Ilustrowany Tygodnik Zagłębia Miedziowego Konkrety.pl 23 kwietnia 2008
Romowie wciąż nieznani
Znajomość kultury i obyczajów romskich jest znikoma. Mimo że Romowie
mieszkają na ziemiach polskich kilkaset lat, wciąż lud ten wydaje się tajemniczy.
Więcej wokół nich jest mitów i stereotypów niż rzetelnej wiedzy. Co o Romach
każdy wiedzieć powinien?
Przodkowie Romów wywędrowali z Indii w czasach, gdy państwo polskie dopiero powstawało. Powody emigracji nie są znane. Przez stulecia tożsamość indyjska została zatracona, dopiero od kilku dziesięcioleci wskazują oni Indie jako
praojczyznę, ale ma to znaczenie symboliczne. Zawarte jest między innymi we
fladze romskiej, w środku której widnieje koło, kojarzące się tak z wędrówką, jak
i indyjską czakrą, godłem tego państwa.
Cechą, która jednoczy przedstawicieli tego narodu jest język. Ma on wiele dialektów i właściwie wciąż się zmienia. Jednak język ojców jest językiem najważniejszym, jego używanie to warunek przynależności do grupy. W Kowarach Romowie to jedyna społeczność, która posługuje się dwoma językami. Romani między
swoimi i polskim w świecie gadziów.
W tym miejscu nie mogę się powstrzymać od pewnej dygresji: obowiązująca
poprawność językowa zaleca zastępowanie wszystkiego, co cygańskie słowem
romski. Łatwo wpaść w pułapkę poprawności i kobietę nazwać „romką”, chociaż
kobieta to romni. Polsko brzmiące słowo „romka” jest w tym przypadku mało
eleganckie i przede wszystkim niepoprawne.
Zaimprowizowany koncert romskiej kapeli z Kowarskimi Wrzosami
56
57
Romowie w Kowarach
Zachowywanie tradycji pomogło Romom przetrwać w często wrogim świecie
i zachować poczucie własnej tożsamości. Romskiego kodeksu obyczajowego
nikt nie spisywał. Trwał on w przekazach ustnych. Do dziś reguluje on zasady
postępowania w relacjach, tak między Romami, jak i światem gadziów. Kodeks
stanowi między innymi o zasadach rozwiązywania konfliktów wewnątrz grupy. Niedopuszczalne jest chodzenie do sądów, na policje. Rom Roma okłamać
nie może. Swoistym wykrywaczem kłamstw jest system przysiąg. Złamanie
przysięgi to ciężkie naruszenie kodeksu. Czystość dla Romów ma zupełnie inne
znaczenie niż dla gadziów. Naruszenie kodeksu powoduje skalanie. Osoba nieczysta kala wszystko czego się dotknie. Karą jest więc izolacja.
Znajomość kultury i obyczajów romskich wciąż jest znikoma
Większość Romów mieszkających w Polsce utożsamia się z religią rzymskokatolicką.
Na Ukrainie są oni wyznania prawosławnego. Romowie wyznają religię dominującą
na terenie, który zamieszkują czy czasowo przebywają. Przeszłość nauczyła Romów
pewnej elastyczności w sprawie wyznania. Przez wieki odmienność religijna wiązała
się z kłopotami dla innowierców. Ksiądz Stanisław Opocki, duszpasterz środowisk
romskich przekonuje, że są to ludzie bardzo religijni, aczkolwiek udziału w nabożeństwach nie traktują zbyt sumiennie. Ważnym sakramentem jest chrzest. Romowie
mają mocno rozbudowane wierzenia związane ze śmiercią i żałobą. Wierzą w proroczy charakter sów. W ich kulturze mocno rozwinięta jest wiara w duchy.
W wiek małżeński Romowie wchodzą w młodym wieku. Romska kobieta z chwilą pierwszej miesiączki może być już kandydatką na żonę. Od tej chwili jest pilnowana, jeśli rodzice chcą jej wyszukać odpowiedniego kandydata na męża. Zazwyczaj małżeństwa aranżują rodzice, ale tradycja dopuszcza też uprowadzenia
wybranki. Śluby zawierają tradycyjnie, udzielane są one przez starszeństwo, bo
zazwyczaj w wieku niedopuszczalnym tak przez prawo cywilne jak i kanoniczne.
Uroczystości rodzinne trwają znacznie dłużej niż u gadziów. Dla Romów życie
rodzinne to najlepszy czas. Gadzio zupełnie inaczej przyjmuje wieść o przyjeździe na dwa tygodnie familii z gromadką dzieci niż Rom.
58
Przez wieki Romowie strzegli swoich sekretów przed obcymi. Tajemniczość budziła respekt i dawała poczucie bezpieczeństwa w czasach wiekowych prześladowań. Każdy gadzio mówiący ich językiem był traktowany podejrzanie.
Obecnie obserwuje się zjawisko zainteresowania cygańską tradycją i kulturą.Festiwale, na których prezentowana jest romska muzyka, przyciągają gadziowską
publiczność. Z muzyki Romowie słyną zresztą od wieków. Projekt „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi” realizowany w Kowarach ma na celu stworzenie warunków, by społeczność romska mogła ze swych talentów i umiejętności uczynić
sposób na godne życie. Artystyczna prezentacja „cygańskości”, poza wymiarem
komercyjnym, może stać się ciekawą opowieścią o nieznanym życiu ludzi, którzy
mieszkają tak blisko.
Jacek Kunikowski
Romowie współcześnie
Obecnie w Polsce mieszka około 20 000 Romów. Największe skupiska są w województwie małopolskim, dolnośląskim, mazowieckim. Romowie mają w naszym
kraju status mniejszości etnicznej.
Dane statystyczne nie zawsze są precyzyjne. Według ostatniego Spisu Powszechnego narodowość romską zadeklarowało 12 855 obywateli. Natomiast serwis ethnologue.com podaje, że językiem romani posługuje się nad Wisłą 35 tysięcy osób. Inna
liczba Romów widnieje też w danych zebranych przez Urzędy Wojewódzkie. Różnice wynikają być może stąd, że podczas wszelkiego rodzaju spisów urzędowych Romowie podają czasem narodowość polską. Nie bez znaczenia jest fakt, że wcześniej
przyznawanie się do cygańskiego pochodzenia wiązało się często z szykanami.
59
Romowie w Kowarach
Romowie z rezerwą podchodzą do życia politycznego nawet na poziomie lokalnym. We wszelkiego rodzaju wyborach biorą udział sporadycznie. Podobnie jest
z kandydowaniem. W 2006 roku w tytuł radnej ubiegała się w Kowarach Ewa
Demeter. Startowała z listy Komitetu Wyborczego Aktywni dla Kowar, nie była
więc kandydatką zaproponowaną przez romskie środowisko. Ewa Demeter do
samorządu lokalnego nie została wybrana.
W życiu politycznym w Polsce Romowie zaczęli pojawiać się na początku lat
90-tych. Andrzej Mirga, pochodzący z Nowej Huty etnograf, kandydował dwukrotnie do Sejmu, kandydatem do Parlamentu był też Stanisław Stankiewicz
z Białegostoku.
Bezrobocie
Amare Roma – nasi Romowie
Mniejszość etniczna
Jak wynika z raportów publikowanych przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji bezrobocie jest jednym z największych problemów Romów
w Polsce, najdotkliwiej dotyka to grupę Romów Karpackich, a więc tych, którzy osiedlili się w Kowarach. Większość z nich żyje z dnia na dzień, utrzymując
się głównie z pomocy społecznej i zajęć dorywczych. Jedną z głównych przyczyn
Poza tym romska świadomość narodowa dopiero się budzi. W stosunku do innych krajów Europy Romowie stanowią w Polsce mały odsetek społeczeństwa
– ok. 0,06%. Na Słowacji czy w Bułgarii co dziesiąty obywatel przyznaje się do
pochodzenia romskiego.
W polskim systemie prawnym Romowie mają status mniejszości etnicznej. Konstytucja z 2 kwietnia 1997 zawiera zapis:
1. Rzeczypospolita Polska zapewnia obywatelom polskim należącym do mniejszości narodowych i etnicznych wolność zachowania i rozwoju własnego języka, zachowania obyczajów i tradycji oraz rozwoju własnej kultury.
2. Mniejszości narodowe i etniczne mają prawo do tworzenia własnych instytucji edukacyjnych, kulturalnych i instytucji służących ochronie tożsamości religijnej oraz do uczestnictwa w rozstrzyganiu spraw dotyczących ich tożsamości
kulturowej.
Romowie w życiu publicznym
W ciągu ostatnich lat powstaje coraz więcej romskich stowarzyszeń. Jedno zarejestrowane jest w Kowarach. Prezesuje mu Bronisław Suchy.
60
Kowary – ulica Ogrodowa
61
Romowie w Kowarach
bezrobocia jest brak odpowiedniego wykształcenia i kwalifikacji zawodowych.
Romowie często zamieszkują obszary, gdzie bezrobocie dotyka sporą część populacji. W rywalizacji na rynku pracy z gadziami są więc z góry skazani na przegraną. Pracodawcy obawiają się zatrudniać Romów. Gadziowa robota, jak Romowie
nazywają monotonne i słabo opłacane zajęcie, nie jest dla nich szczytem marzeń.
Romowie niechętnie też uczestniczą w kursach doszkalających, zaledwie co
czwarty zadeklarował chęć uczestnictwa w kursach podnoszących kwalifikacje
(dane według raportu o sytuacji zawodowej tej grupy etnicznej, sporządzonego
na zlecenie Krajowego Urzędu Pracy). Bezrobocie generuje ubóstwo i problemy
zdrowotne.
Warto tu przypomnieć, że w Kowarach z sukcesem realizowany był projekt odpracowywania długów za mieszkania. Romowie, którzy zalegali z płatnościami,
podejmowali się nie wymagających kwalifikacji prac, głównie porządkowych.
W Legnicy projekt taki zakończył się fiaskiem. Nie było chętnych do pracy.
Pomoc z zewnątrz
Obecnie realizowane są rządowe i unijne programy pomocowe na rzecz społeczności romskiej w Polsce. Duża część środków przeznaczona jest na inwestowanie
w kapitał ludzki, na podnoszenie kwalifikacji i wyrównywanie szans na rynku
pracy. Realizowany w Kowarach projekt „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi” jest jednym z kilku w kraju. Romowie stają przed nowymi wyzwaniami, ale
i nową szansą.
W stronę integracji
Przybyli do Kowar ze wschodu powojennej Polski w 1960 roku. Byli mamieni
obietnicą lepszego życia, „większych bochenków chleba” na Ziemiach Odzyskanych. Zanim Romowie Karpaccy osiedlili się pod Karkonoszami, mieszkali
w ubogich wioskach dzisiejszej Lubelszczyzny.
W ramach tzw. „produktywizacji ludności cygańskiej” władza ludowa namawiała ich do osiedlania się w miastach, między innymi na Dolnym Śląsku. Pewnie parliby dalej na zachód, ale władza reglamentowała wyjazdy zagraniczne.
W 1960 roku w Polsce problemów z pracą w sektorze uspołecznionym nie było.
Komuniści liczyli, że w nowym środowisku Romowie włączą się w budowanie
socjalizmu, zasymilują się z pozostałą częścią społeczeństwa. Na początku lat 60tych w Kowarach działał jeszcze przemysł górniczy, w mieście żyło się znacznie
dostatniej niż w ubogich wsiach na „ścianie wschodniej”. Wieść o tym dotarła
do ciotek, wujków, kuzynów. Romska społeczność w mieście pod Karkonoszami
rosła. Nie porzucili jednak tradycyjnych zajęć. Nieżyjący już Jacek „Stary”, wysoki i szczupły mężczyzna bielił naczynia, wyrabiał patelnie. Były czarne, cygańskie i wysokiej jakości. Każda gospodyni chciała na takiej smażyć jajecznicę dla
Jacek Kunikowski
Dużo dzieci to dużo szczęścia – mówi romskie przysłowie
62
63
Romowie w Kowarach
Gdy zamknięto kopalnie uranu, miasto przestało się wyróżniać poziomem życia
spośród innych miasteczek socjalistycznego państwa. Minęło kilka dziesięcioleci i cały socjalizm się rozleciał. Pracujący Romowie stracili pracę jako jedni
z pierwszych. W Kowarach padały kolejne firmy. Zwiększał się w związku z tym
krąg ubóstwa. Romowie zaczęli szukać lepszego świata. W historii narodu nigdy
zresztą nie byli związani z jednym miejscem. Coro, grał w Krakowie, lepszy tam
klimat dla artystów niż pod Śnieżką. Gdy Polska weszła do Unii Europejskiej
granice dla naszych obywateli stanęły otworem. W pierwszej fali emigracji nie
zabrakło też kowarskich Romów, którzy szukali „większych bochenków chleba”
nie tylko pod angielskim niebem.
Dzieci romskie uwielbiają pozować
idącego na szychtę górnika. W Kowarach osiedlali się doskonali muzycy. Stefan
Dymiter (czyżby urzędnik przeinaczył nazwisko z Demeter) Koro nie był jedynym wirtuozem, choć – trzeba przyznać – był wyjątkowym skrzypkiem. Z kowarskich muzyków można by wtedy stworzyć niejedną kapelę. Ci, którzy godzili
się na gadziową robotę, podejmowali pracę w przemyśle, albo chwytali się zajęć,
do których kwalifikacje nie były potrzebne, a i chętnych na takie posady było
niewielu. Niektórzy zapewne jeszcze pamiętają Mańka, zamiatającego ze śpiewem na ustach chodniki o świcie . Maniek, to postać wśród Romów niezwykła.
Właściwie znają go chyba wszyscy mieszkańcy Kowar. Może to nawet najbardziej
znany obywatel miasta? Na pytanie: wiesz, który to Maniek?, każdy odpowie
twierdząco, natomiast na pytanie: znasz swojego radnego? – już niekoniecznie.
Maniek obecnie pracy nie ma, ale wciąż przemierza ulice miasta, otoczony gromadką zazwyczaj rozkrzyczanych dzieci.
W 2003 kowarzanie dowiedzieli się, że żył w ich mieście Rom, który stał się bohaterem jednej z piosenek krakowskiego barda Maćka Maleńczuka. W mroźne
jesienne popołudnie odbył się koncert poświęcony pamięci Stefana Dymitra.
Była to pierwsza integracyjna impreza. Płonęło ognisko, a Romowie wspominali
Coro. Robili to w sposób tradycyjny. Grali jego ulubione melodie. Ulewano po
kilka kropli wódki podczas toastów za jego duszę. Rocznica śmierci dla Romów
to ważny dzień. Według ich wierzeń rok po śmierci dusza odchodzi w zaświaty
i jest to okazja do szczególnej stypy zwanej w języku romani pomana.
Później dni kultury romskiej odbywały się jeszcze kilkakrotnie, tym razem już
w cieplejszej porze roku. Była muzyka, były wystawy zdjęć. Z każdym rokiem
coraz więcej gadziów włączało się do zabawy. Przy ognisku tańczyli już nie tylko Romowie. Widzowie próbowali kuchni romskiej, a potrawy znikały w okamgnieniu. Młodzi Romowie założyli własny zespół. Śpiewają romskie piosenki,
ale w repertuarze mają też hip-hopowe numery, oczywiście po romsku.
Później romskie dzieci z Kowar występowały na deskach Teatru C. K. Norwida
w Jeleniej Górze w sztuce „Okrutne i czułe” (reżyseria – Remigiusz Brzyk). Dzieci
romskie integrują się ze światem gadziów nie tylko przez działania sceniczne.
W zajęciach piłkarskiej sekcji trampkarzy biorą udział nastoletni Romowie. Piłka
nożna to dyscyplina typowo drużynowa, na wynik pracuje cały zespół. Partner
na boisku powinien być dobrym kumplem.
Jacek Kunikowski
W PRL-owskiej rzeczywistości o integracji kulturowej nikt nie mówił. Romowie, nazywani wtedy jeszcze Cyganami, żyli sprawami własnej grupy. Kobiety
wróżyły w Jeleniej Górze na Placu Ratuszowym, w jeleniogórskich lokalach grała
kapela, często zresztą przeganiana.
64
65
Romowie w Kowarach
Muzyka i taniec – to lubią Romowie
nie tylko w Kowarach
66
67
Romowie w Kowarach
Cororo
Stefan Dymiter nie znał nut, a na skrzypcach potrafił grać, tak że dech w piersiach zapierało, a dusza łkała. Natura obdarzyła go absolutnym słuchem muzycznym, dar ten cygański muzyk wykorzystał w stu procentach. Każdy, kto go posłuchał, wiedział, że gra wirtuoz. Muzyk występował jednak głównie na ulicy, bo
zdarzało się, że z knajp jego kapela była po prostu przeganiana. Pod wrażeniem
gry Stefana Demetra byli najznakomitsi skrzypkowie świata, którzy przypadkowo trafili na jego uliczny koncert. Wieść niesie, że legendarny Yehudi Menuhin
wrzucił do jego kapelusza złoty zegarek i pomógł cygańskiemu muzykowi spełnić
jego życiowe marzenie.
Najbliżsi mówili o nim Coro, co w języku romani znaczy ślepy, niewidomy, niektórzy zdrabniali jego przydomek do Cororo (Ślepiutki). Zadziwiający był sposób, w jaki grał muzyk. Stefan w dzieciństwie ciężko zachorował, stracił wzrok,
nie miał pełnej władzy w jednej ręce, dlatego skrzypce musiał trzymać w specyficzny sposób, niczym kontrabas. W wyniku choroby nie mógł on też chodzić, lekarze częściowo amputowali mu nogi, był więc całkowicie zdany na łaskę
innych. Natura zrekompensowała mu niepełnosprawność talentem muzycznym
i absolutnym słuchem.
– Zadziwił mnie sposobem trzymania skrzypiec, zawieszonymi na połach marynarki. Grał ozdobnie, niewiarygodną techniką, naciskał struny nie palcami
lecz paznokciami. Krakowianie schodzili się posłuchać, co też tym razem zrobi
z „Tangiem Milonga” – wspominał na łamach Super Expressu bard i poeta, Maciej Maleńczuk, który w 1982 roku też grywał na krakowskich ulicach. Później
Maleńczuk uwiecznił postać cygańskiego skrzypka w tekście piosenki pt. „Miasto Kraków”, która weszła do repertuaru Homo Twist. „(...)Póki Stefan gra na
skrzypcach póty będę miał nadzieję” – wciąż można usłyszeć na koncertach, choć
Stefan już nie żyje.
Genialny nauczyciel
Skrzypek pod Karkonoszami mieszkał od czerwca 1960 roku. Ostatnie sześć lat
życia spędził jednak w Krakowie, prawdopodobnie dlatego, że tamtejsi przechodnie hojniejszą ręką wrzucali do kapelusza. Grywał też we Wrocławiu, w Radomiu, bardzo często jego zespół występował na jeleniogórskim deptaku i pewnie
jeszcze w wielu miastach Polski. Jeleniogórzanie do dziś pamiętają, jak weselników wychodzących z Urzędu Stanu Cywilnego witała cygańska muzyka. Kapeli
68
nikt nie zapraszał, grali licząc na
hojność nowożeńców i ich gości.
Genialny skrzypek z oddalonymi
od Jeleniej Góry o kilkanaście kilometrów Kowarami był związany
najmocniej, tutaj chciał być pochowany. Zmarł 26 października 2002
roku, zgodnie z jego wolą spoczywa
wśród najbliższych na cmentarzu
w Kowarach.
Choć nie znał nut, dla wielu był pedagogiem. Uczył muzyki kilka pokoleń mieszkających w Kowarach
Romów, każdy z nich przyznaje
z dumą, że był jego uczniem. Te
zapewnienia można brać na wiarę,
w cygańskich rodzinach muzyka
Muzyk grał na skrzypcach
gości od pokoleń na co dzień i od
w niepowtarzalny sposób
święta. Stanowi ona część życia, nawet po śmierci zmarłemu grane są
nad grobem jego ulubione utwory.
Z instrumentem Romowie mają kontakt od dziecka. Dla mężczyzn z grupy Karpackich Romów, którzy osiedlili się w Kowarach, muzykowanie to najpopularniejszy sposób zarabiania. Cororo miał dar do wyławiania talentów, wystarczyło,
że kogoś przez chwilę posłuchał i już wiedział, czy to będzie dobry czy kiepski
muzyk. Choć znany jest jako skrzypek, fenomenalnie grał również na gitarze.
– To był mój nauczyciel, grałem z nim ze dwadzieścia lat – wspomina Andrzej
Demeter – jak coś źle zagrałem, dostawałem od niego smyczkiem po łapach.
Romowie o talencie genialnego skrzypka opowiadają wręcz niesamowite historie.
Artagan Suchy pamięta, że Stefan potrafił grać nawet językiem.
Uliczny grajek z Krakowa
Cygański muzyk utkwił w pamięci nie tylko Romów. Tak wspomina Stefana
krakowski dziennikarz muzyczny Jarosław Szubrycht: Po raz ostatni widziałem
Stefana będąc w towarzystwie Nigela Kennedy’ego (najsłynniejszy skrzypek brytyjski, grający muzykę klasyczną i jazz). Siedzieliśmy przy kawiarnianym stoliku
pod Sukiennicami, późnowiosenne słońce pięknie nam przyświecało. Na blacie
69
Romowie w Kowarach
kawa z mlekiem Nigela, moja
cola i włączony dyktafon.
Nagle zza węgła wyłoniła
się, jak zwykle z wielkim
hukiem, kapela Stefana. On
oczywiście zatopiony w wózku inwalidzkim, ledwie już
widoczny zza instrumentu,
z papierosem przylepionym
do wąskich ust, otoczony jedyną swojego rodzaju świtą,
która wyglądała na natchnionych artystów i zawodowych
bandziorów zarazem. Skrzywiłem się, przeczuwając,
że ta głośna wataha zakłóci
mój wywiad. I miałem rację,
jeszcze jak! Nigel bowiem
uśmiechnął się szeroko, zakrzyknął, że ich kocha, po
czym skoczył na równe nogi,
popląsał kilkanaście sekund
W Kowarach Cororo jest legendą
i wybiegł grajkom naprzeciw
z banknotem w dłoni. Długo
nie mogliśmy wrócić do przerwanego wątku, bo po powrocie do stolika wciąż
jeszcze podrygiwał przy dźwiękach cygańskiej kapeli, odpływającej w stronę ulicy Szewskiej… Minęło parę lat. Ludzie zapominają o Stefanie. Gdyby nie był tylko
ulicznym grajkiem, tylko Cyganem, takiego muzyka żegnałby kilometrowy kondukt, z transmisją na żywo w TVN24. A tak, nawet nie wiem, kiedy i jak umarł.
Nie mam pojęcia, czy zniknął z Rynku trzy lata temu, czy może pięć. Nie wiem
jak wiele czasu minęło, zanim zorientowałem się, że Stefana już nie ma. Dzisiaj
bardzo żałuję, że nie nagrałem jego występu, bo przecież mogłem, setki razy.
tradycyjnie kieliszek za nieobecnego. W cygańskiej tradycji to ważne wydarzenie, kończące czas żałoby. Według wierzeń Romów dopiero rok po śmierci dusza
może wstąpić do krainy umarłych.
Legenda otoczona legendami
W Krakowie Cororo spotykał najsłynniejszych skrzypków epoki, choć może lepiej napisać, że to oni spotykali jego. Podobno sam Yehudi Menuhin wzruszył się
słuchając na rynku ulicznego grajka i wrzucił do jego kapelusza złoty zegarek.
Wspomina o tym w swojej książce „Dym się rozwiewa” Jacek Milewski. Grającego
w Sukiennicach Cygana Milewski nazywa Srebrnopalcym, bo potrafił on swoimi
palcami wyczarowywać wyciskające łzy z oczu melodie. Menuhin ponoć pomógł
spełnić życiowe marzenie ulicznego grajka organizując mu koncert w Filharmonii im. Karola Szymanowskiego w Krakowie. Józef Mastej, szef romskiego stowarzyszenia Romani Bacht , wspominał, że kalekiego Roma spotkał jego imiennik,
sławny Grapelli, skrzypek i kompozytor. Francuz nie poskąpił grosza i w czasach,
gdy była to fortuna, do cygańskiego kapelusza wrzucił studolarowy banknot.
Wieść gminna niesie, że muzyczny talent Stefana uratował podczas II wojny światowej życie tak jemu, jak i jego rodzinie. Niemcy urządzali regularne polowania
na ukrywających się w lasach Cyganów, złapanych rozstrzeliwano na miejscu.
W ręce żandarmów wpadła też rodzina Stefana. Oczarowany grą kilkulatka Niemiec ponoć puścił rodzinę wolno, darując wszystkim życie. Nazistowska ideologia nakazywała mordować tak Cyganów, jak i osoby niepełnosprawne. Historia
ta, nawet jeśli ubarwiona, może służyć za kanwę niejednego filmu. Przypomina
losy pianisty pochodzenia żydowskiego, Władysława Szpilmana.
Jacek Kunikowski
Podczas pobytu w Krakowie z niewidomym skrzypkiem zaprzyjaźnili się artyści z Piwnicy pod Baranami, niektórzy z nich przyjechali do Kowar na rocznicę śmierci muzyka, w mieście było to nie tylko cygańskie święto. Przed domem
kultury paliło się wielkie ognisko i była ustawiona scena, na której tańczono
i śpiewano. Przy ogniu wspominano zmarłego, mężczyźni pili wódkę, wylewając
70
71
Romowie w Kowarach
Dni kultury
W pierwszą rocznicę śmierci Cororo po raz pierwszy odbyły się Dni Kultury
Romskiej w Kowarach. Przed Miejskim Ośrodkiem Kultury płonęło wielkie
ognisko. Na ustawionej opodal scenie śpiewano i tańczono od samego rana. Żyjący wspominali zmarłego Stefana Dymitra.
Dla Cororo grali wtedy jego kuzyni, siostrzeńcy, rodzina, ale nie tylko. Do Kowar
przyjechali, by wspominać Stefana Dymitra, krakowscy artyści związani z legendarną „Piwnicą pod baranami”, Anna Chrzanowska i jej zespół.
Romowie nie palą dla zmarłych przodków świeczek, zniczy, nie przynoszą na
grób doniczek z chryzantemami. Szacunek wyrażają grając im ich ulubione ze
życia utwory. Cygańscy muzycy z Kowar koncertowali mimo przenikliwego
zimna. Grali choć struny gitar rozstrajały się po każdym utworze, a zziębnięte
palce wręcz bolały. Znacznie przyjemniej było przy ognisku. Cieplej i bardziej
kameralnie. Romskie kobiety niesione falą muzyki tańczyły przy ogniu oddając
się całkowicie dźwiękom. Zdobione cekinami kolorowe suknie falowały w rytm
czardaszy okraszonych improwizacją romskich muzyków.
Mężczyźni wspominając Cororo lukrowali serca czystą najczystszą wódką.
Z każdego kieliszka, podczas każdego toastu, kilka kropel trunku spadało na
zamarzniętą ziemię. Taka już cygańska tradycja. Wspominając zmarłego trzeba uronić nie tylko łzę. Lokhi te ovel phuv (lekka ziemia zmarłym), bez takich
słów nie obejdzie się żaden toast wspominający kogoś, kto przeniósł się do krainy
duchów.
Podczas pierwszych Dni Kultury Romskiej niewielu gadziów było pod sceną.
Być może chłód nie zachęcał do wyjścia z domu. Organizatorzy imprezy – MOK
i Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Kowarach – zaprosili między innymi
księdza Stanisława Opockiego, duszpasterza środowisk romskich.
Od 2003 roku jeszcze dwukrotnie odbywały się nad Jedlicą podobne imprezy.
Kowarzanie mogli poznać nie tylko romską muzykę, ale i skosztować potraw
kuchni cygańskiej. Po pierogi ustawiały się kolejki.
Jacek Kunikowski
Romni tańczy przy ognisku w pierwszą rocznicę śmierci Cororo
72
73
Romowie w Kowarach
Romane amare Roma
Romowie w Kowarach zjawili się w 1960 roku. Przybyli tu spod Sanoka. Miasto
pod Karkonoszami wydawało się być wtedy prawdziwym Eldorado. W porównaniu do ubogich wiosek na wschodzie Polski żyło się tutaj dostatnio. Duża ilość
lokali gastronomicznych w mieście stwarzała szerokie pole do popisu dla romskich muzyków. Roman Siwak pamięta wielu z Romów, którzy przybyli tu jako
pierwsi. Wielu z nich odeszła na zawsze. To im Roman Siwak poświęca swoje
wspomnienia.
Dla Romów nazwiska nie są najważniejsze, z reguły posługujemy się przydomkami. Dlatego osoby, o których chcę wspomnieć nazywam tak, jak kiedyś o nich
mówiliśmy. Gdy przyjechałem tu z rodzicami byłem kilkuletnim chłopcem.
W Kowarach mieszkało już kilka rodzin romskich.
Cyman – był chyba najstarszym Romem z grupy, która jako pierwsza przyjechała
do Kowar. Jako senior miał wielki autorytet u całej romskiej grupy. Starszyzna
w naszej społeczności cieszyła się szacunkiem, to ludzie z wielkim doświadczeniem życiowym, a ono daje mądrość. Cyman i jego żona Fenna byli bardzo towarzyscy. Byli rodzicami Staszka „Generała” i Luby, o których opowiem za chwilę.
Naska – mówiliśmy o niej babka. Dla każdego potrafiła znaleźć czas i wysłuchać
wszystkich problemów. To była mądra kobieta. Szanowała obyczaje. Była matką Stefana Cororo. Opiekowała się nim i jego bratem. Za najbliższymi poszłaby
w ogień, umiała walczyć o rodzinę. Ale potrafiła znaleźć też czas dla każdego.
Zajmowała się wróżeniem. Pamiętam świąteczne spotkania u Naski. Było uroczyście, to była dobra gospodyni. Na każdym przyjęciu obowiązkowo grała romska kapela. Często do białego rana.
Władek – był mężem Naski i ojcem Stefana. Chyba do dziś nie spotkałem lepszego człowieka, bardziej zacnego Roma. Słynął ze spokoju i poczucia sprawiedliwości. Pamiętam go jako pracoholika. Nie mogę sobie przypomnieć czy był muzykiem, Władek przez wiele lat pracował w jednej z kowarskich fabryk. Pomagał
całej rodzinie.
Fenio – był bratem Naski. Znał kodeks romski i te zasady stosował w życiu. Fenio grał na skrzypcach. Pamiętam, że był bardzo gościnny. Pamiętam go jako
człowieka serdecznego. Fenio był moim wujem. Odwiedzałem go, gdy wracałem
ze szkoły, bardzo go lubiłem i on mnie chyba też. Rozmowy przeciągały się do
wieczora.
74
Koro (Cororo)– był moim nauczycielem muzyki, nie raz oberwałem od niego
smyczkiem po łapach. Razem graliśmy nieraz. Pamiętam, że miał duże poczucie
humoru. Jak na każdego artystę przystało bywał kapryśny.
Pucyk – był bratem Stefana Dymitera, często razem grali. Występowali w całej Polsce. Pucyk podobnie jak jego brat miał niesamowity słuch muzyczny. Był
prawdziwym wirtuozem gitary.
Staszek Demeter „Generał” – był bliską rodziną dla Naski. Pełnił ważną rolę
w społeczności romskiej w Kowarach. Przez jakiś czas reprezentował Romów
jako „wójt”. To był kochany człowiek. Nie sposób było się przy nim nudzić. „Generał” był bardzo zabawny, wprost tryskał humorem. Grał na skrzypcach.
Jego żona miała na imię Ewa. Była doskonałą wróżbiarką. Pamiętam ją jako super
ciotkę. W kuchni potrafiła robić cuda, była bardzo zaradna.
Staszek miał siostrę, zacną, znającą romski kodeks kobietę, na którą wszyscy mówili Luba. Jak każda w tym czasie Romni zajmowała się wróżbą. Jak na romskie
kobiety miała spokojny charakter. Była bardzo opiekuńczą matką dla swoich
dzieci. Znana była też jako zaradna gospodyni.
Karol Baraćko – do Kowar przyjechał w pierwszej grupie Romów w 1960 roku.
Jeździł z romską kapelą. Z Cororo, z Pucykiem. W odróżnieniu od wesołego „Generała”, którego wszędzie było pełno, Baraćko był spokojny.
Andrzej Demeter – był synem „Generała”, mówiliśmy o nim „Einekanapka”. Ten
przydomek narodził się podczas wspólnego koncertowania. Sporo razem jeździliśmy, koncertowaliśmy, to były piękne lata. Nie zawsze było dostatnio, ale ludzie
byli cudowni. „Einekanapka” był naprawdę wspaniałym kompanem. Jak byliśmy
w trasie (koncertowej) zawsze mogłem na nim polegać.
Franek Lolo – by k młodszym synem Fenia. Zapamiętam go jako genialnego
kontrabasistę. Chyba najlepszy jakiego poznałem. To co potrafił zrobić z tym instrumentem... Dziś nie spotyka się takich muzyków. Franek był moim kuzynem,
bliskim jak brat. To był dobry człowiek. Miał brata – Bolka, o którym mówiliśmy
„Baro Nak”.
Stefan Siwak „Żumar”– to mój ojciec. Był bliską rodziną Fenia i Naski. Przede
wszystkim pamiętam go jako dobrego człowieka. Wiele mnie ojciec nauczył. Potrafił wiele zrobić, naprawić – był taką „złotą rączką”. Oczywiście jak większość
Romów w rodzinie był wytrawnym muzykiem. Przy nim poznałem pierwsze
dźwięki. Był wirtuozem skrzypiec. Był też lutnikiem. Grał na skrzypcach własnoręcznie wykonanych.
Karol Bokówka – gdy opowiadał można było boki zrywać. Był wesołym człowiekiem. Świetnie grał na kontrabasie. Zajmował się też robieniem miniatur
75
Romowie w Kowarach
kościołów. Budował je z drewna. Były to pracochłonne dzieła. Bokówka był ciotecznym bratem Naski
Jacek „Stary Jacek” – zajmował się bieleniem patelni. W swojej pracy był bardzo
rzetelny. Lubiłem jego poczucie humoru. Zawsze będę go pamiętał jako dobrego,
dbającego o rodzinę człowieka. Jego żona była bardzo dobrą ciotką. Ich córka
Pula świetnie się znała na wróżbiarstwie. Bardzo dbała o dzieci wraz z mężem
Kaszku. Ich syn Bronek jest obecnie asystentem romskim w Szkole Podstawowej
nr 1 w Kowarach.
Bolek „Baro Nak” – zapamiętam go jako bardzo dobrego muzyka. Był jednym
z uczniów Koro (Stefan Dymiter, występujący na łamach tej publikacji jako Cororo, wśród swoich często nazywany był Koro). „Baro Nak” grał rewelacyjnie na
akordeonie. Był najstarszym synem Fenia.
Wspomnieć trzeba też o Teresce, która w Kowarach mieszkała przez wiele lat.
Była żoną Mariana Demetra. Jak każda Romni była cudowną matką dla swoich
dzieci. Marian teraz jest w Anglii. Dużo Romów z Kowar wyjechało.
Mniej pamiętam swoją ciotkę Pirori. Ale jest przez innych Romów pięknie wspominana. Musiała być wspaniałą matką. Jej mężem był Marcin. Żona Michała Siwaka, Stefka była dobrą romni, a jaka była kochająca dla dzieci. Romowie mają
takie powiedzenie „dużo dzieci, dużo szczęścia”, to chyba wiele tłumaczy.
Rom idzie do szkoły
Liderzy i działacze romscy powtarzają jak mantrę, że edukacja jest warunkiem
koniecznym do pełnoprawnego uczestnictwa Romów we współczesnym świecie.
Brak wykształcenia jest częstą przyczyną niskiego statusu społecznego i ekonomicznego Romów. Edukacja to wyzwanie dla nich samych, jak i pedagogów oraz
dyrektorów szkół. Ważną rolę odgrywają tu asystenci romscy, którzy pełnią rolę
łączników między kulturami.1
Gdy przyjechałem do Kowar byłem jeszcze dzieckiem, nie wszystkich Romów
zdołałem zapamiętać. Teraz jak wspominam, widzę twarze tych co odeszli, to
byli wspaniali ludzie. Na zawsze zostaną w romskich sercach.
Wspomnienia Romana Siwaka notował
Jacek Kunikowski
Asystent romski Robert Bladycz (z prawej) zaniepokojony jest tym,
że w szkołach młodzi Romowie często są izolowani przez rówieśników
Siedmioletnie dziecko romskie, rozpoczynając naukę na ogół nie zna dobrze języka polskiego, bo w domu używa się języka romani. Na pierwszych w swoim
życiu lekcjach często się nudzi i przeszkadza w prowadzeniu zajęć, bo zwyczajnie
nie rozumie wszystkiego, o czym mówi nauczyciel. W takiej sytuacji rodzą się
podejrzenia, że uczeń taki jest upośledzony intelektualnie. Zdarzało się, że z tego
1Ł. Kwadrans, Edukacja Romów. Studium porównawcze na przykładzie Czech, Polski i Słowacji, Wrocław
– Wałbrzych 2008, s. 203.
76
77
Romowie w Kowarach
powodu dzieci takie umieszczano w szkole specjalnej. Łukasz Kwadrans w swojej
książce pod tytułem „Edukacja Romów” zauważa:
Według niektórych autorów na początku lat 90. dzieci romskie z Polski były ponad 20 razy częściej kierowane do szkół specjalnych niż ich czechosłowaccy rówieśnicy. Szkoły dla dzieci z opóźnieniem umysłowym często były nazywane po
prostu szkołami cygańskimi. Obecnie sytuacja ta zaczyna się zmieniać. Przynajmniej tak przekonują kowarscy nauczyciele.
– Nie jest prawdą, że większość Romów odsyłamy do szkoły specjalnej. Potrzebne
jest do tego orzeczenie o upośledzeniu. Natomiast niektóre dzieci romskie takie
mają, nie tylko w stopniu lekkim, ale także umiarkowanym. Problemy tego typu
wynikają w dużej mierze z tego, że występują u nich bliskie związki rodzinne –
wyjaśnia Małgorzata Krysiak, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1 w Kowarach.
Asystenci edukacji
Placówka ma jednak dość dobrą sytuację, ponieważ posiada doświadczonego i przygotowanego do pracy asystenta romskiego. Jest nim Bronisław Suchy,
W 2007 roku Karol Parno Gierliński wydał pierwszy w Polsce i na całym
świecie szkolny elementarz dla dzieci romskich po romsku pod tytułem
„Miri Szkoła”. Jak dotychczas ukazały się 2 wydania tej książki, II wydanie
dostępne jest w 2 wersjach językowych dla Polska Roma i Bergitka Roma.
Autor jest romskim pisarzem i rzeźbiarzem, działaczem na rzecz
społeczności romskiej na arenie międzynarodowej. Książka jest bardzo
udanym połączeniem informacji, zdjęć i ilustracji niezbędnych dla
rozwoju dzieci w wieku wczesnoszkolnym, przy jednoczesnym podkreśleniu
najistotniejszych cech charakteryzujących społeczność romską. „Miri Szkoła”
stale przypomina małym czytelnikom o ich romskiej tożsamości, niemniej
podaje im również najważniejsze informacje o otaczającym ich świecie
oraz o państwie, w którym mieszkają i którego obywatelami są – Polsce.
Wydanie romskiego elementarza możliwe było dzięki wsparciu MSWiA
w ramach rządowego „Programu na rzecz społeczności romskiej”.
Konsultantami naukowymi książki byli Marcel Courthiade oraz Adam
Bartosz. Wydawcą książki jest Urząd Miasta Kostrzynia nad Odrą.
Źródło: www.romowie.info strona internetowa Programu Romskiego na Dolnym Śląsku
78
Romscy chłopcy z Kowar
pełniący również funkcję prezesa Stowarzyszenia Romów w Kowarach. Do jego
obowiązków należy m. in. nadzór nad dziećmi oraz czuwanie nad tym, żeby realizowały one obowiązek szkolny. Nie jest to jednak proste zadanie. Pierwszy
podstawowy problemem stanowi przypilnowanie, żeby uczniowie przyszli do
szkoły na określoną godzinę.
– Jeśli chodzę rano po mieszkaniach to „nasze” dzieci są w szkole na lekcjach –
mówi Bronisław Suchy – pukanie do każdego mieszkania, odbieranie uczniów
i przyprowadzenie pod drzwi klasy to najlepsza metoda.
W chwili obecnej w Szkole Podstawowej nr 3 w Kowarach nie ma asystenta romskiego, dotychczasowi albo się nie sprawdzili, albo wyjechali z miasta.
– Nie mamy szczęścia do asystentów. Problem polega na tym, że są oni niewiele
bardziej uświadomieni od uczniów. Poza tym kryteria są niewielkie, bo z tych
osób, które można byłoby wybrać trzeba wyłonić te, umiejące chociaż trochę
czytać i pisać. Pracowała u nas jedna, bardzo dobra asystentka, ale wyjechała do
Wielkiej Brytanii i tam pozostała – mówi Krystyna Kaczor, dyrektorka szkoły.
Praca na takim stanowisku często jest byciem pomiędzy przysłowiowym młotem
a kowadłem. Z jednej strony szkoła oczekuje wyników, z drugiej strony „ziomkowie” bardzo przyglądają się swojemu przedstawicielowi, który współpracuje
z instytucją nie zawsze dobrze się kojarzącą. Niewielu dorosłych Romów ma
dobre wspomnienia z własnej edukacji. W okresie PRL-u ludność pochodzenia
79
Romowie w Kowarach
– Wielu Romów nie zdaje sobie sprawy, jak ważna jest edukacja.
Korzyści płynące z lepszego wykształcenia są dla nich czymś odległym
i abstrakcyjnym. Dla wielu z nich liczy się bardzo często tylko tu i teraz,
bezpośrednie i natychmiastowe korzyści – jak np. remonty. A przecież bez
odpowiedniego wykształcenia nigdy nie wyjdą z trudnej sytuacji, w jakiej się
znajdują. Musimy im w tym pomóc, bo nie zrobią tego sami, poprawa ich
sytuacji nie zależy tylko od nich samych – twierdzi Dariusz Tokarz, pełnomocnik
wojewody dolnośląskiego do spraw mniejszości narodowych i etnicznych.
Źródło: www.romowie.info strona internetowa Programu Romskiego na Dolnym Śląsku
cygańskiego próbowano zasymilować z resztą społeczeństwa, nie patrząc na różnice w tradycji i kulturze.
Dla Roberta Bladycza z Kamiennej Góry, prezesa Stowarzyszenia Asystentów
Romskich w Polsce, czas nauki w szkole podstawowej kojarzy się z koszmarem.
Nauczyciele wciąż mu powtarzali, że „z Cygana nic dobrego wyrosnąć nie może”,
koledzy i koleżanki izolowali się od niego tylko dlatego, że jest Romem. O integracji nikt wtedy nawet nie myślał.
Robert Bladycz, który jest również przedstawicielem mniejszości romskiej w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, pracuje w Szkole
Podstawowej nr 1 im. Księdza Jana Twardowskiego w Kamiennej Górze. Nauczyciele w tej placówce mają więc ogromne wsparcie w postaci wykwalifikowanego
i wykształconego pracownika.
– Asystenci muszą często zmagać się z przypadkami lekceważenia ich przez pozostałych pracowników szkoły. Napotykają na trudności związane z wglądem do
dzienników. Nieraz odmawia się im także uczestnictwa w zajęciach wyrównawczych dla dzieci romskich. Ponadto nie zawsze udziela się im informacji dotyczących wydatkowania przez placówkę subwencji oświatowej przeznaczonej na tę
mniejszość narodową – mówi Robert Bladycz, który zajmuje się również prowadzeniem szkoleń dla asystentów.
Romowie wobec odmienności
Romowie mają własne poczucie upływającego czasu. Zegar biologiczny jest dla
nich ważniejszy niż jakikolwiek budzik. Dorośli Romowie nie przejmują się własnymi spóźnieniami, trudno więc wymagać, żeby punktualności nauczone były
dzieci.
80
– Oni nie mają wypracowanej obowiązkowości, jak się obudzą, to wstają. Pamiętam, że ojciec przyprowadzał swoją córkę, uczennicę klasy pierwszej, na którą
chciał godzinę. Nauczycielka poinformowała go, że uczy dzieci punktualności,
a w takiej sytuacji ma utrudnione zadanie. Odpowiedział, że nie posiada budzika.
Zapytała go, czy ma komórkę? Powiedział, że tak. Zaproponowała, żeby włączył
alarm. Stwierdził, że nie wie jak. Nastawiła mu więc budzik sama, dzięki czemu
przez dłuższy czas przyprowadzał dziecko punktualnie – mówi Krystyna Kaczor, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 3 w Kowarach.
Problem związany z niskimi wynikami uczniów romskich spowodowany jest
głównie słabą frekwencją. Większość z nich opuszcza bardzo dużo godzin lekcyjnych, co w konsekwencji często kończy się nieklasyfikowaniem do następnej
klasy.
Romowie potrafią i lubią świętować. Ślub lub pogrzeb w rodzinie może trwać nawet tydzień. Są w nie zaangażowane całe rodziny, co ostatecznie wiąże się z tym,
że dzieci w tym okresie opuszczają zajęcia w szkole.
Nauczyciele zauważyli, że z rodzicami romskich dzieci mówić należy zwięzłym
i jasnym językiem.
– Zdarza się, że dorośli Romowie mają bardzo mały zasób słów i zwyczajnie nie
rozumieją tego, co się do nich mówi. Nie można więc formułować trudnych wyrażeń i posługiwać się tzw. „kwiecistą polszczyzną”. Należy formułować wypowiedzi w sposób jak najprostszy, bo tylko wtedy tego typu rozmowy mają sens
– tak tę sytuację obrazuje Małgorzata Krysiak. – Kłopotliwe bywa także wytłumaczenie, że każda nieobecność dziecka w szkole powinna być udokumentowana
zwolnieniem lekarskim – dodaje.
Porwania
Trzynastoletnia lub niewiele starsza Romni według tej kultury jest już kobietą.
Może być kandydatką na żonę. Jeśli wpadnie w oko romskiemu młodzieńcowi, to
koniec jej edukacji może być bardzo bliski. Rodzice boją się posyłać dorastającą
córkę do szkoły. W domu jest ona pod kontrolą, ale poza nim już niekoniecznie. Kandydat na męża może porwać swoją wybrankę spod bramy szkoły. Od
tego momentu „należy ona już do niego”. Tradycja tradycją, ale powoli zmienia
się świadomość Romów. Młodzi rodzice zabiegają często o to, żeby ich pociechy
uczyły się, bo zdają sobie sprawę, że może to poprawić ich egzystencję.
– Kiedyś przyszła do mnie mama porwanej dziewczynki. Poprosiła, żebym pomogła jej odzyskać dziecko. Bardzo chciała, by córka ukończyła szkołę. Myślała,
że ja mam większe szanse niż ona. Zaczęłam zbierać informacje na ten temat,
81
Romowie w Kowarach
ale dowiedziałam się, że jako Polka nie mam żadnych możliwości, a może to się
nawet zakończyć tragedią – opowiada Krystyna Kaczor.
Działacze środowisk romskich zachęcają do edukacji młodego pokolenia, często
jest to głos, którego w Kowarach nie słychać. Wydawnictwa romskie i fachowe
publikacje docierają od niedawna, głównie za pośrednictwem Bronisława Suchego. Dla dziecka w wieku szkolnym największym autorytetem jest najbliższa rodzina. Jeśli tam znajdzie wsparcie, łatwiej przebrnie przez okres szkoły, nie tylko
podstawowej.
Anna Pisulska
Wykształcenie zdobywa wciąż niewielu
Coraz więcej Romów kończy szkoły podstawowe. Dużo większy problem stanowi kontynuowanie nauki w szkołach ponadpodstawowych , gimnazjach i liceach.
Wyczynem jest zdobycie zawodu. Wpływ na taki stan rzeczy ma zarówno samo
podejście rodziny romskiej do kształcenia dzieci, jak i atmosfera w placówkach
oświaty, która często odstrasza zamiast przyciągać.
Problemy zaczynają się już w gimnazjach. Rodzice boją się posyłać do nich swoje
pociechy, bo – jak twierdzą – często spotykają się tam one z przejawami dyskryminacji. Młodzi dojrzewający ludzie często naśmiewają się ze swoich romskich kolegów. Nauczyciele mają więc trudne zadanie, bo jednocześnie muszą poskromić
temperamentnych nastolatków, którymi w tym okresie życia „rządzą hormony”
oraz dbać o ich integrację z osobami należącymi do mniejszości narodowych.
Nauczyciele z Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Kowarach im. Stanisława
Lema przekonują, że bardzo dobrze znają swoich podopiecznych, dzięki czemu
wiedzą, co robić, gdy są do siebie wrogo nastawieni.
Dla Cyganki rodzina jest ważniejsza niż szkoła
82
83
Romowie w Kowarach
Przykładem Romni, która mimo przeciwności losu i trudu związanego
z wychowaniem dzieci kontynuuje edukację jest Sylwia Maroń, asystentka
romska zatrudniona w szkole specjalnej w Wałbrzychu. W październiku
2009 roku rozpoczęła studia prawnicze w Uniwersytecie Wrocławskim,
dodatkowo jest członkiem Zespołu ds. Romskich Komisji Wspólnej Rządu
i Mniejszości Narodowej i Etnicznej oraz koordynuje projekty europejskie
na rzecz społeczności romskiej w sześciu miastach Dolnego Śląska.
Sama na ten temat mówi:
Wcale nie było mi łatwo. Miewałam różne etapy, jedne były łatwiejsze,
drugie trudniejsze. Dużo zawdzięczam mojemu mężowi, Andrzejowi. To
on pomaga mi w trudnych chwilach. Poza tym dla wielu Romów nie było
zrozumiałe dlaczego podjęłam studia, skoro mam już stałą pracę jako
asystentka. Dla mnie jednak edukacja jest bardzo ważna i zależy mi na
tym, że zdobyć wyższe wykształcenie, chcę być pozytywnym wzorcem
dla swoich podopiecznych i swoich dzieci, to jest moim argumentem,
że dzięki ciężkiej pracy i wytrwałości można być tym kim się chce…
– Nikt u nas nie jest anonimowy. Dobrze znamy każdego ucznia i staramy się wychodzić mu naprzeciw – mówi Krystyna Patynowska, zastępca dyrektora w Zespole Szkół Ogólnokształcących w Kowarach. – W naszym Gimnazjum mamy
czwórkę dzieci romskich. Nie zauważamy, aby były dyskryminowane przez innych uczniów. Otaczamy ich taką samą opieką jak polską młodzież. Bardzo dużo
pracy w ich wychowanie wkładają nauczyciele i pedagodzy, jednak największy
problem mamy z dość dużą absencją romskich uczniów na zajęciach lekcyjnych.
Podejmujemy szereg działań, aby temu zjawisku zapobiegać – dodaje.
Naukę w szkole średniej podejmuje znikoma ilość Romów. Podobnie jest na uczelniach wyższych. Obecnie w Polsce studiuje 56 Romów, duża część na uczelniach
artystycznych. Ciekawostkę stanowi fakt, że większość obecnych studentów należy do grupy Bergitka Roma.
grupa Romów, ale mężczyźni zaczęli protestować na widok kobiet, mających ich
uczyć.
– Powiedzieli, że kobieta nie będzie mówiła im, co mają robić i wyszli – wspomina Krystyna Kaczor.
Podobnego wyzwania podjęli się pracownicy Miejskiego Ośrodka Kultury, którzy od czterech lat współpracują z Romami.
– To dość szczególna grupa do współpracy. Niekiedy na zajęciach zjawia się garstka Romów, niekiedy przychodzą całe rodziny – mówi Dariusz Kaliński, dyrektor
MOK-u w Kowarach.
Romowie uczestniczący w zajęciach w kowarskim domu kultury uczą się języka
polskiego, czytając i analizując różnego rodzaju teksty. Część z nich dotyczy kultury i problemów ich narodu, ale największą popularnością cieszą się ćwiczenia
językowe oparte na materiałach szkoleniowych dla kierowców. Dużą zachętą do
nauki okazał się bowiem kurs na prawo jazdy. Przystąpią do niego tylko te osoby, które zdadzą egzamin z języka polskiego. Większość kursantów ma problem
z rozumieniem czytanego tekstu, a jest to konieczne, by zdać egzamin teoretyczny na prawo jazdy.
Romowie potrafią się więc zmobilizować do pracy. Po prostu muszą widzieć sens
w realizowanym przedsięwzięciu. Ważne jest też poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie nauczycieli, którzy muszą posiadać nie tylko wiedzę merytoryczną,
w zakresie wykładanego przedmiotu, ale także tę, dotyczącą komunikacji międzykulturowej. Tylko wtedy mają szansę odnieść prawdziwy sukces.
Anna Pisulska
Nauka dorosłych
Kowarscy pedagodzy też wielokrotnie podejmowali próby kształcenia dorosłych
Romów. W Szkole Podstawowej nr 3 opracowano nawet specjalny program.
Realizacja zakończyła się jednak fiaskiem. Na zajęcia przyszła, co prawda duża
84
85
Romowie w Kowarach
Programy pomocowe
W Polsce mieszka około 20 tysięcy Romów. Większość z ich boryka się z problemami zarówno ekonomicznymi, jak i społecznymi. Jednym z pomysłów na wyrównanie szans są rządowe projekty na rzecz tej mniejszości narodowej. Dotyczą one
edukacji i poprawy warunków życia. Na obecne położenie Romów miała wpływ
strategia władz PRL-u. Tematowi temu poświęciliśmy jeden z rozdziałów.
W latach 90. w Polsce zachodziły znaczące zmiany ustrojowe i gospodarcze. Nie
polepszyły one jednak sytuacji Romów, a wręcz ją pogorszyły. Osoby bez wykształcenia, zawodu, a w dodatku nie znające wystarczająco dobrze języka polskiego stały się nieatrakcyjne dla potencjalnych pracodawców. W związku z czym
Romowie zasilili rzesze bezrobotnych, a wielu z nich znalazło się wśród najuboższej warstwy społeczeństwa.
Programy rządowe
Podobne procesy zachodziły w Kowarach. Stanisław Kucuk z kowarskiego ratusza od 2008 roku współpracuje ze Stowarzyszeniem Romów w Kowarach. Przeżył
szok, gdy zaczął zapoznawać się z warunkami, w jakich żyją Romowie.
– W kwietniu 2009 roku namówiłem prezesa, Bronisława Suchego, żebyśmy
wspólnie obejrzeli romskie mieszkania. Omawialiśmy bowiem kwestię związaną
z remontami. To, co zobaczyłem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. W domu,
prócz tego, że było przegęszczenie, znajdował się tylko jeden kran z zimną wodą.
Mieszkańcy zaś korzystali z toalety u sąsiadów. Chciałem jednocześnie dodać, że
zdaję sobie sprawę, iż wiele polskich rodzin również boryka się z takimi problemami, ale nie oznacza to, że mamy zapominać o mniejszości narodowej. Natomiast
sceptycznie podchodzę do różnego rodzaju pomysłów, związanych z integracją,
bo w obliczu tak licznych kłopotów związanych z sytuacją ekonomiczną i społeczną polskich Romów jest to raczej abstrakcyjne pojęcie – mówi Stanisław Kucuk.
W ramach współpracy ze stowarzyszeniem w 2008 roku pomagał Romom w realizacji dwóch projektów. Jeden z nich miał charakter typowo medyczny. Polegał
na zaszczepieniu 76 osób przeciwko grypie i kilkunastu przeciwko chorobom
dróg oddechowych. Drugi dotyczył historii. W jego ramach młodzi Cyganie rysowali drzewa genealogiczne własnych rodzin. W przedsięwzięcie zaangażowało
się wiele osób, nie tylko uczniów szkoły podstawowej , ale także ich rodziców.
– Zajęcia były dla maluchów bardzo przydatne. Kilkadziesiąt lat temu, kiedy
nie korzystaliśmy z telewizji i internetu rozmawialiśmy w domach o naszych
86
przodkach, teraz ta tradycja to rzadkość. Nasze dzieci nie znają więc historii swojej rodziny, a ten program sprawił, że odtworzyliśmy ją przynajmniej w części –
mówi Bronisław Suchy, prezes Stowarzyszenia Romów w Kowarach.
Jak już wspomnieliśmy, dla Romów żyjących na skraju ubóstwa niezbędne się
okazały programy rządowe, realizowane również w Kowarach.
– Od 2004 roku realizujemy zadania w ramach Rządowego programu na rzecz
społeczności romskiej, czyli od momentu kiedy on powstał – mówi Wiesława Kuchejda, kierownik referatu spraw obywatelskich Urzędu Miejskiego w Kowarach.
Dofinansowanie wykorzystywane jest m. in .na remonty domów i mieszkań,
świetlicę środowiskową, wychowanie przedszkolne, stypendia motywacyjne dla
uczniów, zakup podręczników i przyborów szkolnych. Dzięki niemu młodzi Romowie jeżdżą także na kolonie.
Fenomenalnym przedsięwzięciem w Kowarach okazała się tzw. praca za dług
czynszowy. Cyganie, którzy z niego korzystają wykonują prace społeczne np.
sprzątają miejskie ulice, a w zamian otrzymują skromne wynagrodzenie, jednocześnie zmniejszając swoje zadłużenie. Już wielokrotnie w Kowarach mogliśmy
dostrzec porządkujących pobocza Romów. Niemalże zawsze są uśmiechnięci
i sumiennie wykonują powierzone im zadanie.
– Zdarza się, iż Polacy skarżą się nam, że Romowie pracują tylko kilka godzin.
Nie biorą jednak pod uwagę tego, że pomagają im często całe rodziny, dzięki temu
kończą szybciej pracę – mówi burmistrz Kowar, Mirosław Górecki.
Warto podkreślić, że praca za dług czynszowy to przedsięwzięcie, którym Kowary niewątpliwie mogą się szczycić. W wielu miastach w Polsce nie spotkało się
ono z takim powodzeniem, jak tutaj i w zasadzie w ogóle nie doszło do skutku.
Ma to związek również z barierą międzykulturową. W romskim społeczeństwie,
zwłaszcza wśród mężczyzn, prace porządkowe są często źle postrzegane, albo
uznawane nawet za hańbę. Można więc powiedzieć, że miasto nad Jedlicą jest
prawdziwym wyjątkiem, w którym udało się pokonać tę barierę. Niewątpliwie
wynika to także z dobrych chęci samych Romów. Rozwiązanie problemów związanych z zadłużeniem czynszowym można uznać za kluczowe. Ma ono bowiem
duży wpływ na to, że cygańskie mieszkania nie są remontowane, a młode rodziny
nie mają często własnego dachu nad głową.
Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi
Miejski Ośrodek Kultury w Kowarach realizuje zaś projekt „Zwykłe szanse dla
niezwykłych ludzi”, którego głównym założeniem jest edukacja1. W jego ramach
1
Projekt ten jest w całości finansowany z dotacji z Unii Europejskiej w ramach Programu Kapitał Ludzki.
87
Romowie w Kowarach
odbywa się szereg zajęć. Romowie uczą się pisać i czytać, przygotowują się do
kursu na prawo jazdy. Robią też to, z czego słyną – muzykują.
– Wśród nich jest dwóch utalentowanych muzyków, którzy od lat grają dla turystów i mieszkańców Karkonoszy. Władysław Demeter i Jimmy Góral z powodzeniem uczą młodszych kolegów. Sami nie znają nut, ale na instrumentach grają
rewelacyjnie – mówi Agnieszka Jakubik, pracownik MOK – u w Kowarach.
Romów uczą więc zarówno ich rodacy, jak i gadziowie. Opracowywana jest koncepcja wspólnych występów na scenie.
W kowarskim MOK-u pojawiają się także cygańskie kobiety. Przygotowują widowisko poetycko – muzyczne na kolejne Dni Kultury Romskiej. W ramach zajęć
doskonalą także umiejętność czytania i pisania po polsku, nabywają umiejętności związane z prowadzeniem kuchni i podawaniem do stołu, natomiast dla ich
dzieci stworzono salę zabaw o wymownej nazwie „Dziecięca Kraina”.
Wszystkie te przedsięwzięcia mają sprawić, iż Romowie staną się w przyszłości
bardziej atrakcyjni na rynku pracy i sami będą mogli wychodzić z inicjatywą.
Ideą projektu jest też powstanie cygańskiej wyspy – „Gypsy Island”, mającej stanowić atrakcję turystyczną miasta i dać zatrudnienie tej mniejszości narodowej.
Goście, zwiedzając ją, mogliby posłuchać muzyki, zjeść dobry posiłek, obejrzeć
taniec czy np. udać się do wróżki. Już teraz informacje na ten temat zamieszczane
są na specjalnie utworzonej stronie internetowej.
Anna Pisulska
88
Kurs prawa jazdy w nagrodę za naukę
Dorośli kowarscy Romowie uczą się pisać i czytać. Co prawda nie wszyscy, ale
grupa uczęszczająca na zajęcia jest w miarę stała. Pęd do edukacji to nie kaprys,
ani brak innych propozycji zajęć na długie zimowe wieczory. Romowie mają
szansę na bezpłatne kursy na prawo jazdy, do tego potrzebna jest znajomość języka polskiego w piśmie. Inaczej nie da się zdać egzaminu. Edukacja to część
projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”.
W ramach unijnego „projektu romskiego” Miejski Ośrodek Kultury pozyskał
blisko milion złotych. Środki te są przeznaczone na przygotowanie Romów do
podjęcia samodzielnej pracy zawodowej. Autorzy projektu już w chwili jego tworzenia zastanawiali się, czy mieszkająca w Kowarach mniejszość etniczna zechce
przyjąć „wędkę”? Czy Romowie będą gotowi poszerzyć skąpy wachlarz umiejętności, by zaistnieć na rynku pracy? Inwestowanie w kapitał ludzki to między
innym zdobywanie nowych uprawnień zawodowych. Prawo jazdy jest dokumentem, który podwyższa kwalifikacje zawodowe i zwiększa szansę na znalezienie
pracy zawodowej.
– Od kilku lat w Kowarach prowadzimy zajęcia z Romami. Często trudno ich
zachęcić do nauki – mówi Agnieszka Jakubik – możliwość uzyskania prawa jazdy
jest magnesem, który ich przyciąga na zajęcia.
Jej dorośli uczniowie znają podstawy czytania, natomiast praca nad długim tekstem sprawia wielu z nich problemy. Są też osoby, które wyróżniają się i nie tylko
sprawnie czytają, ale i piszą. Powstały też pierwsze próby literackie.
Na zajęciach beneficjenci unijnego projektu ćwiczą język polski na tekstach literackich i dziennikarskich traktujących między innymi o historii ich narodu,
ale obecnie bardziej pociągają ich testy dotyczące ruchu drogowego. Na kurs dla
kierowców będą się mogli zapisać ci Romowie, którzy zdadzą egzamin z pisania
i czytania w języku polskim. Dla Romów jest to drugi język, którym się posługują. Między sobą porozumiewają się w języku ojczystym, tak nakazuje cygański kodeks obyczajowy romanipen. Wszystkie dialekty języka romskiego przez
wieki kształtowały się bez zapisu, z tego też powodu w starszym pokoleniu analfabetyzm jest powszechny. Próby standaryzacji zapisu języka romani trwają od
niedawna. Obecnie w każdym kraju jest inny zapis tych samych romskich słów
i zależy od obowiązujących znaków alfabetu.
Umiejętność pisania ma jednak wymierne korzyści. Roman Siwak ma swój profil w portalu nasza-klasa.pl. Internet ułatwia mu kontakt z rodziną, dla Roma
89
Romowie w Kowarach
familia to rzecz święta. Rom internauta wspomina, że w jego domu rodzinnym
temat edukacji był traktowany poważnie, do szkoły musiał chodzić.
– Cieszę się, kiedy z bliskimi mogę pisać w swoim języku – mówi Siwak – szkoda
tylko, że młodzi Romowie zapominają coraz więcej słów i zastępują je polskimi.
Wspomnienia o Romach
Lekcje języka polskiego mają nieoczekiwane przerwy. Wystarczy, że któryś z Romów odłoży długopis i dotknie instrumentu. Po chwili reszta uczniów już muzykuje. W sali, gdzie odbywają się wykłady zazwyczaj znajduje się akordeon i przynajmniej dwie gitary. Prowadząca lekcje Agnieszka Jakubik do nieoczekiwanych
koncertów jest przyzwyczajona. Nie próbuje nawet dyscyplinować uczniów.
Dyscyplina to słowo mniejszości romskiej obce, przynajmniej tej mieszkającej
w Kowarach. Obce Romom są też „zdobycze cywilizacji”, takie jak zegarek czy
kalendarz. Szanujący się Rom chce mieć czas, a nie chce żeby czas miał jego. Spóźnienie jest dla niego pojęciem abstrakcyjnym, to tak jakby humaniście tłumaczyć
znaczenie wartości urojonej liczb zespolonych. Czas dla Romów biegnie zupełnie
inaczej niż dla gadziów. Ferie czy przerwy świąteczne potrafią się przedłużyć.
Na spotkania chodzą też romskie kobiety, przygotowują się do wystawienia spektaklu na planowane w tym roku Dni Kultury Romskiej. Zajęcia mają charakter
językowo – teatralny, ale kobiety uczą także sztuki makijażu, nie tylko scenicznego. Romni (a nie Romki, jak błędnie nazywa się kobiety) mogą do MOK-u zabrać
ze sobą dzieci, znajdą one opiekę w integracyjnym przedszkolu, które nazywa się
„Dziecięca Kraina”. To nie jedyne działania realizowane obecnie w ramach unijnego projektu w całości finansowanego z unijnych funduszy.
Kowary
Pierwszy raz w życiu trafiłem do Kowar w 1975 roku, gdy jako młody chłopak
uczestniczyłem w obozie wędrownym z Wrocławia do Karpacza.
Wśród wspomnień z tej wędrówki jednym z najwyraźniejszych – niemal filmowych – był ten, gdy znalazłem się w Kowarach na ulicy przy dworcu, a na niej
i przy samym budynku dworca wielu Cyganów, choć ja pamiętam akurat Cyganki, które zachęcały do skorzystania z ich usług wróżbiarskich (zdaje się, że za ówczesne 5 czy 10 złotych). Pewnie nikt już tam nie wróży, ale też – zdaje się – stacja
od dawna jest opuszczona.
– Uruchomiona została strona internetowa, na której umieszczone są informacje
nie tylko o projekcje, ale i teksy o historii Romów oraz rysunki Romana Tryhubczaka – mówi Dariusz Kaliński, koordynator projektu – zostały one wydane
także w formie tradycyjnych kart pocztowych.
Zdaniem osób zajmujących się problematyką romską propagowanie wdrażanie
programów edukacyjnych wśród tej mniejszości narodowej wymaga sporo zaangażowania i nie jest to wdzięczna praca.
– W tej grupie romskiej – jak wskazują badania – występuje dość silna postawa
roszczeniowa. Zazwyczaj konkretna rodzina chce dostać bardzo wymierną i materialną pomoc, a nie “wędkę” w postaci jakichś umiejętności. Oczywiście wszystko zależy od konkretnego środowiska – twierdzi dr Agnieszka Kowarska z Instrumentu Etnologi i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Warszawskiego.
Jacek Kunikowski
90
Między Kowarami a Krakowem
Kraków
Kraków pojawił się w moim życiu m.in. za sprawą mojego niemal rocznego pobytu u rodziny w Suchej Beskidzkiej w latach 1976-77. Później bywałem w Krakowie
coraz częściej. Było to dla mnie miejsce niezwykłe: Wawel, Tyniec, Kazimierz,
Jama Michalika, Wyspiański, Bronowice, Teatr Stary, Piwnica pod Baranami,
(szkoda, że do teatru Kantora nie dotarłem, gdy było to jeszcze możliwe).
Do Krakowa jeździłem przez całe lata 80-te i 90-te, często wybierając Ojców, jako
wspaniałe miejsce do spędzania wieczorów i na nocleg. To było dla mnie miejsce
magiczne, także z powodu faktu, iż kilkudniowy w nim pobyt ładował moje “baterie” na wiele następnych miesięcy. Nie raz zdarzało się, że po powrocie z Krakowa do
Poznania “podejrzewano mnie” o jakąś “nienaturalną dziwność w zachowaniu”. Objawiało się to tym, że po powrocie byłem w świetnym nastroju, często się uśmiechałem, żartowałem, podczas, gdy przed wyjazdem do Krakowa byłem cichy, zamyślony, pewnie po prostu zmęczony i wyczerpany, a więc – według wielu – “normalny”.
W latach 90-tych miałem też to niezwykłe szczęście spotykać zespół cygański,
a w jego centrum / epicentrum (!) pan Stefan. Zawsze, gdy w tych latach bywałem
w Krakowie musiałem odnaleźć otoczonego zespołem grającego skrzypka, by patrzeć, słuchać i podziwiać. Bez tego pobyt w Krakowie nie był już tak wspaniały.
Rok 2001. Tego roku przyjechałem do Krakowa w listopadzie. Czyż Kraków
nie jest w tym czasie miejscem niezwykłym, może wręcz mistycznym? Planty
91
Romowie w Kowarach
pogrążone w wieczornym mroku z “niemrawym” światłem latarń, Wawel ledwie
widoczny zza wieczornych i porannych mgieł. Bronowice, gdzie właśnie tego roku
mijała 100-letnia rocznica premiery “Wesela”. Właśnie siedziałem sobie w restauracyjce na Kazimierzu, a obok przy stoliku pogrążeni w dyskusji żyd i ksiądz
(serio, serio!). Miałem jechać do Bronowic, ale niestety nadszedł “halny”.
Ja, który słyszałem o nim tylko w opowieściach, tym razem doświadczyłem jego
mocy na sobie samym. Trafił mnie w samo serce. Był to dla mnie szok, bo każdy dotychczasowy pobyt w Krakowie był cudowną kuracją, a tu nagle – jak nóż
w plecy. Tak źle się poczułem, że miałem wielką trudność w wejściu po schodach na pierwsze piętro hotelu. Następne 3 dni leżałem w pokoju, nie wiedząc
czy go jeszcze o własnych siłach opuszczę. Koniec listopada, wieczorem zimno
i pochmurno, a rano 21 stopni, niemal upał, pełne słońce. Na ulicach słychać było
co chwila sygnały karetek pogotowia, jak się dowiedziałem, w Zakopanem tego
dnia było tak samo.
Czwartego dnia jakoś się zebrałem i dosłownie ewakuowałem z Krakowa na północ,
do znajomych pod Sieradz. Ból w klatce odczuwałem jeszcze przez wiele tygodni,
a i teraz po tak wielu już latach “wiem po sobie”, kiedy “gdzieś tam” wieje Halny.
Od tamtego czasu (2001) nie byłem w Krakowie. Gdy we wrześniu ubiegłego
roku, za namową mojej mamy pojechaliśmy do znajomych mieszkających w pobliżu Krakowa, jakoś to przetrwałem, ale mój tato wrócił z zawałem serca.
Niecały rok po moim ostatnim, dramatycznym pobycie w Krakowie stał się dramat jeszcze większy – umarł Pan Stefan.
I tak Kraków przestał być dla mnie miejscem cudownym. Dla Pana Stefana też,
na zawsze.
Kowary
Po bardzo wielu latach, bo chyba w roku 2003 znowu znalazłem się w Kowarach.
Ktoś pomógł mi dotrzeć do pana Czesława Dymitra, u którego widziałem dawne
fotografie Pana Stefana. Na moją prośbę zaprowadził mnie także na jego grób.
Moje zdjęcia, które znajdują się na stronie www.cygańskawyspa.pl pochodzą od
niego, gdyż przesłałem mu je przed laty.
Adam Drogomirecki
92
Romowie w Kowarach
Romowie w Kowarach pojawili się około 1960 roku. W roku 1980 mieszkało tu
około 220 Romów. Ich liczba znacznie zmniejszyła się w latach 90., kiedy to część
z nich wyemigrowała do większych miast – Kraków, Wrocław, Sanok, a później do
Szwecji i Anglii. Obecnie w Kowarach mieszka ok. 160 Romów, co stanowi ponad
1% mieszkańców i stanowią oni jedyną mniejszość (etniczną) w naszym mieście.
Pierwsze działania programowe w Kowarach na rzecz środowiska romskiego,
oprócz działań pomocowo-integracyjnych, realizowanych przez instytucje miejskie – podjęto w połowie lat. 90. Wówczas to uruchomiono w Kowarach jedną
z pierwszych w Polsce – Klasę Romską. Klasa ta prowadzona była na terenie kowarskiej Parafii, we współpracy z nauczycielami Szkoły Podstawowej Nr 3 w Kowarach. Jej celem było uzupełnienie wykształcenia dorosłych Romów, którzy
w większości nie ukończyli szkoły podstawowej i byli analfabetami. Niechętni do
podjęcia nauki, w końcu w ilości kilkunastu osób uczęszczali na zajęcia szkolne.
Jednak po dwóch latach funkcjonowania, Klasa ta została rozwiązana z powodu
braku zainteresowania nauką samych Romów.
Wejście w życie w 1990 roku nowej ustawy o pomocy społecznej, a później nowych
przepisów o zatrudnieniu i bezrobociu – nadających uprawnienia do świadczeń
z systemów zabezpieczenia społecznego (zasiłków i zapomóg) spowodowało, że
wielu dotychczas niechętnych do pracy Kowarzan, w tym Romów – chętnie zarejestrowało się w urzędach pracy. Rosnące lawinowo bezrobocie i brak ofert pracy
oraz niechęć pracodawców do zatrudnienia nie wykwalifikowanych Romów, spowodowały, że znaczna ich nadal zasila szeregi bezrobotnych.
Nabycie statusu bezrobotnych oraz uprawnień do zasiłków na równych prawach
z innymi obywatelami RP było dla nich nobilitacją. Wcześniej rzadko podejmowali stałą pracę, utrzymując się w wróżenia i muzykowania w kapelach cygańskich. Jednak niektórzy, szczególnie w latach 1970-1980 (kobiety i mężczyźni)
pracowali w Fabryce Dywanów w Kowarach, Fabryce Filców Technicznych czy
też Fabryce Automatów Tokarskich w Krzaczynie-Kowarach. Wykonywali proste
prace nie wymagające specjalnych kwalifikacji. Obecnie zakłady te już nie istnieją, a w okresie ich przekształceń – Romowie byli jednymi z pierwszych, zwalnianych i do dziś pozostają bezrobotnymi. Tylko niektórzy nabyli prawo do renty
inwalidzkiej, a później emerytury.
Od połowy lat 90. większość romskich rodzin utrzymuje się ze świadczeń pomocy
społecznej. Nie posiadając żadnego wykształcenia zawodowego, podejmują okresowo zatrudnienie w ramach robót publicznych i prac społecznie użytecznych
93
Romowie w Kowarach
oraz programów zatrudnienia w ramach realizowanego od 2004 roku „Rządowego Programu na Rzecz Społeczności Romskiej”.
Program ten finansowany niemal w 100% z budżetu państwa i środków Unii Europejskiej ma na celu podtrzymywanie własnej tożsamości Romów, ich tradycji, obyczajów i kultury oraz wsparcie w rozwiązaniu nabrzmiałych problemów,
w tym integrację ze środowiskiem nieromskim.
W połowie lat 90. około 20% kowarskich Romów wyjechało do swoich rodzin
i bliskich zamieszkałych w Anglii i Szwecji. Mimo, że było to zaledwie kilka rodzin, to wpłynęło jednak niekorzystnie na ogólna sytuację kowarskich Romów.
Pozostali w mieście Romowie w większości należą do najuboższych mieszkańców
Kowar. Mimo, że jak przypuszczamy, rodziny z zagranicy okresowo wspierają ich
finansowo, znaczna ich część, szczególnie w wieku starszym i z powodu złego stanu zdrowia utrzymuje się ze stałych zasiłków z pomocy społecznej. Rzadkością
jest, by Romowie posiadali i uprawnienia rentowo-emerytalne.
Niektórzy Romowie kontynuują uliczne muzykowanie, przekazując swe umiejętności młodemu pokoleniu. Powołane do życia 30 stycznia 2007 roku Stowarzyszenie Romów w Kowarach aktywnie wspiera działania miasta w realizacji
opisanego wyżej programu romskiego.
Dzisiejsza romska młodzież aktywnie współpracuje z kowarskim domem kultury,
korzystając z możliwości samorozwoju i kształcenia swych umiejętności, które być
może pozwolą im w przyszłości uczynić z nich swą profesję i źródło utrzymania.
Obecnie kowarscy Romowie nie są już przez kowarzan nazywani „Cyganami”
lecz „Romami” (od ok. 2003 roku). Zmianę tę w pełni zaakceptowały oba środowiska – romskie i nieromskie, co dowodzi istotnych zmian jakie w ostatnich
latach nastąpiły we wzajemnych relacjach.
Zdarzają się jednak nadal, ksenofobiczne postawy wśród mieszkańców Kowar, manifestujące niechęć do środowiska romskiego. Jednak są to marginalne zjawiska,
będące wynikiem złej sytuacji materialnej kowarzan. Wysokie bezrobocie, ubożenie społeczeństwa, niskie kwalifikacje lub ich brak, nie sprzyjają układaniu się poprawnych stosunków z obu stron. Niemniej zachowania te dowodzą braku tolerancji dla praw innych do zachowania własnego stylu życia, obyczajów i tradycji. Przy
czym korzystanie z tego prawa nie może wykraczać poza ogólnie przyjęte normy
prawa, obowiązujące obie społeczności. Już dziś młode pokolenie kowarzan – Romów i nie-Romów, realizując wspólne przedsięwzięcia w ramach wspomnianego
wyżej Projektu Romskiego i Projektu “Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”, realizowanego w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki – tworzą wspólną,
kowarską historię. Historię bogatszą o dorobek obu środowisk.
Irena Kawałek
94
Kowarscy artyści i Romowie
Romowie żyjący w Kowarach zostali zauważeni przez miejscowych artystów. Być
może właśnie ludzie sztuki jako pierwsi przecierali ślady pomiędzy tak różnymi
kulturami. Roman Tryhubczak odwiedzał niewidomego Stefana Cororo zanim
namalował jego portret.
– Przychodziłem do jego domu nie raz, uwielbiałem słuchać jak gra – wspomina
Roman Tryhubczak.
Po śmierci genialnego skrzypka kowarski artysta namalował jego portret. Cororo
przedstawiony jest w złotych barwach. Obraz ten obecnie znajduje się w gabinecie burmistrza Kowar.
Kowarski grafik Jerzy Jakubów również inspirował się Romami w swojej twórczości. W 2006 roku powstał cykl grafik Romska Droga Krzyżowa.
Ksiądz Stanisław Opocki Krajowy Duszpasterz Romów tak pisał o pracach Jerzego Jakubowa
„W otoczeniu każdej stacji mamy
cygańskie symbole zła: wyjący
pies, kuna, sroka, łasica. Zło może
czynić tylko człowiek, on wie, że
zło istnieje i ma wymiar osobowy.
W różnych kulturach było oswajane, odrzucane, zaklinane. Droga Krzyżowa Chrystusa nie mieści się w tej konwencji kulturowej,
jest odkupieniem.”
Jerzy Jakubów uwiecznił jednego
z kowarskich Romów realizując
zlecenie do jednego z kościołów.
Proboszcz zamówił do świątyni
krucyfiks. Kowarski Mistrz nadał
Zbawicielowi twarz jednego z miejscowych Romów.
Cyganska Droga Krzyżową
Jacek Kunikowski
95
Romowie w Kowarach
Opowiadanie
Jak jeden głupi dwóch mądrych pokonał
Pewien ojciec miał trzech synów, dwóch było mądrych, a trzeciego nazywano
Roki, ale jaki on tak u diabla głupi? W kraju, w którym żyła ta rodzina, była
królewna. Nijak ona za mąż nie chciała wyjść. Nie mogła, wszyscy konkurenci
wydawali się jej brzydcy. Ogłosił wiec król, że ci, którzy zamierzają ubiegać się
o rękę królewny muszą dotrzeć do źródła strzeżonego przez Dżuliana i umyć się
w tym źródle, aby poprawić swoją urodę. Gdy dowiedział się o tym ojciec trzech
synów, postanowił najstarszego z nich, Daniela, poddać próbie szczęścia. Napiekł
wiec różnych witamin i wyprawił go do źródła. Ruszył syn w drogę, po pewnym
czasie napotkał Dżimiego.
– Dokąd idziesz? – spytał Dżimi.
– Do źródła – odpowiedział Daniel.
– A co niesiesz?
– Witaminy – odparł Daniel.
– Poczęstuj – poprosił Dżimi.
– Jak poczęstuje, to co mi zostanie?
Dżimi zawrócił i odszedł, a Daniel ruszył dalej. Dotarł wreszcie w okolice źródła,
ale tam było tak gorąco, że musiał czym prędzej zawrócić. Wrócił do domu, a ojciec znów przyrządził witaminy i wysłał do źródła drugiego syna, Fabiana.
Ten tez napotkał Dżimiego i nie poczęstował go witaminami. Niebawem wrócił
z niczym, tak samo jak Daniel.
– Nie ma rady – rzekł ojciec – niech jeszcze Roki spróbuje szczęścia.
– Ojcze – rzekli synowie – po co ma iść? Skoro nam się nie powiodło, to czy on
może dotrzeć do źródła?
– Nie przejmujcie się, niech sobie idzie. Może gdzieś po drodze zginie.
– Chyba ze tak – odparli bracia.
Zaopatrzył ojciec Rokiego w witaminy, ten wyruszył w drogę, po pewnym czasie
napotkał Dżimiego.
– Dokąd idziesz? – spytał Dżimi.
– Do źródła – rzekł Roki.
– Co niesiesz? – dopytywał Dżimi.
– Witaminy – zgodnie z prawdą odpowiedział.
– Poczęstujesz mnie?
96
– Proszę bardzo – rzekł Roki. Wyjął jedzenie nakarmił Dżimiego i sam coś zjadł.
Później wstał i rzekł:
– Bądź zdrów bracie, być może nie zobaczymy się już nigdy. Siadaj na mnie –
zaproponował Dżimi.
Usiadł Roki na Dżimiego i po chwili był już blisko źródła. Wtedy Dżimi rzekł: –
Teraz złaź ze mnie i wejdź do mego lewego ucha a prawym wyjdź sobie.
Przełazi Roki przez Dżimiego uszy i nie może sam siebie poznać, taki stał się
pokraczny.
– Masz buteleczkę? – spytał Dżimi. Do Dżuliana teraz jesteś podobny, więc cię
nie rozpozna i przyjmie jak swojego, tylko stawaj do źródła plecami i nie patrz
w lewo. Zaczerpnij do buteleczki wody, ale nie sięgaj prawą ręką, bo wyda się, że
jesteś człowiekiem i wrzucą cie do wrzątku.
Zbliżył się Roki do źródła, a Dżulian zaczął go popychać do gorącej wody. Spojrzał i zobaczył w niej masę rozgotowanych trupów. Roki odwrócił się tyłem do
wody i zaczął uciekać. Spotkał Dżimiego, a ten znów wziął go na barana i już po
chwili był w domu. Dżimi powiedział mu, że jeżeli będzie czegoś potrzebował,
to musi tylko mocno tego zapragnąć, a dostanie. Wszedł Roki do chaty, a bracia
śmieją się, że ich brat dureń darmo czas stracił i wrócił z niczym. Poszedł wiec
Roki do stodoły młócić. Młóci i myśli, czy aby ta woda była na pewno dobra. Wyjął buteleczkę zza pazuchy i prysnął na siebie parę kropel i przeobraził się w tak
pięknego młodzieńca, że drugiego takiego nie było. Jego ubranie się świeciło od
złota i wszedł do chaty, a ojciec i bracia powstali z miejsc i czapki z głów zdjęli.
Skąd to – pomyśleli – taki piękny panicz się pojawił?
– Ojciec, zawołaj durnia, niech i on sobie obejrzy.
Roki nie chciał, aby go rozpoznali, wybiegł wiec z chaty i przeobraził się.
– Wstawaj durniu – rzekł Fabian – idź i zobacz jaki piękny panicz do nas zawitał.
Przyszedł Roki z Fabianem, a w chacie nikogo nie ma i nikt nie umiał powiedzieć,
w jaki sposób panicz znikł . Po jakimś czasie król zarządził, aby wszyscy zebrali
się w jednym miejscu, wtedy starsi bracia pojechali, ale Rokiego nie wzięli ze
sobą. Wtedy Roki zapragnął konia i w jednej chwili stanął przed nim mustang.
Po drodze Roki wyprzedził braci i na miejscu był przed nimi . Zebrało się bardzo
dużo ludzi, wszyscy się tłoczyli.
– A ty dokąd pchasz się? – krzyczeli za Rokim, ale on nie zważając na to parł do
przodu.
Nareszcie ukazała się królewna i kroczyła wzdłuż szeregu przypatrując się każdemu. Kiedy była niedaleko Rokiego, wtenczas on chlusnął na siebie wodę i natychmiast przeobraził się w pięknego młodzieńca. Podeszła królewna do niego
97
i rzekła: – Jesteś mój. Mówiąc to wyjęła dwa jednakowe pierścionki, jeden wręczyła Rokiemu, a drugi włożyła na swój palec. Wziął Roki pierścionek i zniknął
natychmiast. Szukano go, ale bezskutecznie. On tymczasem dosiadł konia i wrócił do domu. Przeobraził się i wlazł na piec. Wrócili bracia i rzekli: – Co ty Roki
widziałeś, piec? A my widzieliśmy pięknego królewicza, który zaręczył się z królewną i w przyszłości zostanie naszym królem. Roki owinął pierścionek łykiem,
zachciało mu się jednak zobaczyć pierścionek, odwinął łyko, a w chacie rozjaśniało jak od ognia. Rozwrzeszczał się ojciec: – Co tam durniu, bawisz się ogniem,
chcesz chatę spalić? Bracia też dorzucili kilka przekleństw. Po pewnym czasie
zapragnął Roki zobaczyć królewnę, udał się więc na królewski dwór i stanął przy
studni. W chwilę później wybiegła królewna z konewką po wodę. – Pozwól mi
królewno wody ci nabrać – rzekł Roki i nalał wody do konewki, ale królewna nie
zechciała wcale tej konewki wziąć do ręki. Wtedy Roki wrzucił pierścionek do konewki odszedł na bok i rzekł: – Dlaczego to królewna mnie się brzydzi, przecież
jestem narzeczonym. Chwyciła królewna konewkę i pobiegła do pałacu wylewając wodę z konewki znalazła pierścionek i natychmiast wyszła do Rokiego. – Co
się stało? – rzekła – dałam pierścionek pięknemu młodzieńcowi, a ty jesteś do
niczego. – Skąd wziąłeś pierścionek? Może go ukradłeś? Wtedy Roki opowiedział
o wszystkim, potem nalał wody do naczynia i umył się wspólnie z królewną w tej
wodzie i obydwoje przeobrazili się w najpiękniejszą parę na świecie i żyli długo
i szczęśliwie.
Mariusz Suchy
Bibliografia
Literatura
1. Jerzy Ficowski, Cyganie na polskich drogach, Kraków, 1985
2. Karol Parno Gierliński, Zawody, profesje romskie, Szczecinek, 2008
3. Elżbieta Alina Jakimik, Romowie, Szczecinek, 2009
4. Adam Bartosz, Nie bój się Cygana, Sejny, 1994
5. Adam Bartosz, Poznajemy historię Romów, Szczecinek, 2008
6.Adam Bartosz, Zapomniana monografia o Cyganach, Pismo Stowarzyszenia Romów w Polsce DialogPfeniben Nr 1,1999
7. Lech Mróz, Dzieje Cyganów-Romów w Rzeczypospolitej XV – X VIII, Warszawa 2001
8.Piotr Krzyżanowski, Cyganie: mity i fakty, Stowarzyszenie Twórców i Przyjaciół Kultury Cygańskiej im.
Bronisławy Wajs-Papuszy, 2002
9. Andrzej Mirga, Lech Mróz Cyganie. Odmienność i nietolerancja, Warszawa, 1994
10. Jerzy Ficowski, Cyganie w Polsce. Dzieje i obyczaje, Warszawa, 1989
11. Jacek Milewski, Dym się rozwiewa, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 2008.
12.Łukasz Kwadrans, Edukacja Romów. Studium porównawcze na przykładzie Czech, Polski i Słowacji,
Wrocław – Wałbrzych 2008
13. Adam Bartosz, Tabor pamięci Romów, Muzeum Okręgowe w Tarnowie, Tarnów 2003.
14. Praca zbiorowa, Holocaust Encyclopedia, United States Holocaust Memorial Museum.
15.Vania de Gila – Jan Kochanowski, Mówimy po romsku. Historia, kultura i język narodu romskiego,
Szczecinek, Związek Romów Polskich, 2005
Strony internetowe
1.Stowarzyszenie Romów w Legnicy: www.romowie.lca.pl
2. Strona Programu romskiego na Dolnym Śląsku: www.romowie.info
3. Strona rządowego programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce: www.mswia.gov.pl
4. Związek Romów Polskich w Szczecinku: www.romowie.com
5. United States Memorial Museum: www.ushmm.org
6. Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau: www.auschwitz.org.pl
7. Strona projektu „Zwykłe szanse dla niezwykłych ludzi”: www.romskawyspa.pl
8. Wikipedia, Wolna Encyklopedia: www.wikipedia.pl
98
99

Podobne dokumenty